„Oj dana dana, nie ma szatana, a świat realny jest poznawalny, oj dana” czyli hulaj dusza, nie ma zasad!

Na początku dotarła do mnie informacja o jakimś pozwie dla Beaty Pawlikowskiej – nie znam kobiety, nigdy nie słyszałam. Komentarze na FB rozkładały się po równo między tymi za wolnością słowa, a tymi pytającymi o jej nieprzekraczalne granice. Temperatura dyskusji sprawiła, że odsłuchałam Pawlikowską by wyrobić sobie własną opinię.

W tym miejscu wypada krótko nadmienić, że chodzi o wypowiedź Beaty Pawlikowskiej na temat depresji – dużo o własnych doświadczeniach, sporo na temat leków, koncernów farmaceutycznych, lekarzy psychiatrów, a wszystko to obficie podlane sosem, złożonym z niewypowiedzianych wprost insynuacji i wypowiedziane tonem sensacji.

Zanim powiem coś o moich wrażeniach, podziękuję autorce za podanie źródeł. Zapoznałam się z ich zawartością, a następnie skomentowałam kontrowersyjną wypowiedź pod publikacją. Komentarz został natychmiast usunięty i wszystko wskazuje na to, że pozostałe, te mniej entuzjastyczne, spotkał ten sam los. Nie, żebym czuła się tym jakoś dotknięta, ale po pierwsze „Prawdziwa cnota krytyk się nie boi”, a po drugie taki zabieg każe podejrzewać nieczystą grę, budzi obawę, że intencje autorki nie są oczywiste, a celem zabiegu „czyszczącego” jest stworzenie wrażenia, że wszyscy są jednomyślni. A temat jest ważny dla lekarzy i pacjentów i spodziewałam się raczej postawienia ważnych pytań, które od wielu lat wiszą w powietrzu, a zastałam treści budzące wyłącznie emocje oraz kilka niebezpiecznych, dla chorych na depresję, sugestii.

Moje subiektywne wrażenia… w kolejności:

Niedowierzanie – bo psychiatrzy nie byli i nie są sadystami, nie upajali się widokiem chorych, których poddawano drastycznym terapiom w przeszłości, a lobotomii nigdy nie wykonywano na chybił – trafił.

Zaskoczenie – bo większość chorób leczy się wyłącznie objawowo, a Pawlikowska wyraźnie sugeruje, że leczenie objawowe depresji, to jakieś wyjątkowe nadużycie. Serio? Spiskowa teoria dziejów?

Sporo miejsca autorka poświęciła na uwiarygodnienie swojej tezy o niedopuszczalności stosowania leków antydepresyjnych w sytuacji, gdy nadal nie wiemy jaka jest przyczyna zaburzeń. Popełnia przy tej okazji kardynalny błąd – nie można oceniać z dzisiejszej perspektywy czegoś, co w swoim czasie było wielką nadzieją, wybawieniem dla chorych i szansą na pozbycie się problemu, który gnębi ludzkość co najmniej od czasów cywilizacji sumeryjskiej 2600 lat p.n.e.

Rozbawienie – bo aktywność fizyczna, zdrowe odżywianie, stawianie nowych celów, medytacje, pomagają jak umarłemu ogarek, a nawet gorzej – oczekiwanie tego rodzaju aktywności od chorego w depresji działa na niego przeciwskutecznie – wzbudza poczucie winy, wstydu oraz jeszcze bardziej obniża samoocenę, która i bez tego jest marna. Takie pomysły same proszą się o krzywy uśmiech i jakąś kąśliwą, sarkastyczną ripostę. Szkoda, że nie pomagają ciężko chorym na depresję. Gdyby tak było, vlog Pawlikowskiej mógłby być jednym z alternatywnych leków polecanych przez Goździkową, a ja osobiście lajkowałabym ją każdego dnia…

I nie zmienia, ogólnie fatalnego wrażenia nawet wzmianka, że odstawienie leków stanowi zagrożenie dla zdrowia i życia – bo cała reszta wywodu zdaje się głównie właśnie to sugerować.

 

Komentarze pod publikacją są potwierdzeniem moich obaw. Gdy pominąć cały entuzjazm i podziw dla Beaty Pawikowskiej za jej „odwagę” w niesieniu kaganka „oświaty” w tym kraju „ciemnoty i zabobonu” wyczyta się również, że:

psychiatrzy nie leczą choroby tylko pacjenta i to jak najdłużej, bo to się im opłaca

leki przeciwdepresyjne ogłupiają i szkodzą związkom

ruch jest formą terapii depresji

pacjenci są królikami doświadczalnymi

lepiej cierpieć i się ogarnąć, niż ćpać antydepresanty.

Te komentarze pokazują także, że niska skuteczność leków antydepresyjnych jest zauważalną słabością terapii lekowej. Ale to nie jest żadne odkrycie i żadne trzęsienie Ziemi pani Beato! Wiedzą o tym pacjenci, wiedzą lekarze, a wszyscy razem nad tym ubolewamy od lat!

Powstają ciągle nowe leki, mniej obciążające, nieuzależniające i bardziej efektywnie zmniejszające ból istnienia.

Psychoterapia – choć sama w sobie ma wielki potencjał w dziedzinie uzdrawiania relacji człowieka ze światem, jest długotrwała, wymaga od chorego skupienia i pożera jego niezbyt duże zasoby energii. I konia z rzędem temu kto wyciągnie chorego z ciężką depresją z łóżka i pogoni go na kozetkę. Każdy kto zetknął się z taką postacią depresji wie, że to nie jest możliwe.

Większość pacjentów żyje wyłącznie dlatego, że udało się im chwycić brzytwy, czyli leków psychotropowych, tak, tych krytykowanych, co nie leczą przyczyny, a „jedynie” tonizują emocje i zacierają nieco zbyt wyrazisty obraz świata. Tak naprawdę, to całe szczęście, że w ogóle mamy jakieś leki, bo faktycznie bardzo trudno kontrolować i panować nad chorobami, których etiologia jest wieloraka, nieznana, w każdym przypadku nieco odmienna. Zresztą nauka od czasu postawienia hipotezy na temat serotoniny, nieustająco bada różne wątki i idzie w różnych kierunkach. I jak to Nauka robi to skrupulatnie, nieśpiesznie, kawałek po kawałku – jak dotąd nie zanotowano przełomu. Poszukiwania w toku.

 

Dziennikarze czy pseudoeksperci?

Pani Beata Pawlikowska przedstawia siebie jako dziennikarkę. Po przejrzeniu jej źródeł mam niejakie wątpliwości czy rozróżnia publicystykę naukową od badań naukowych i metaanalizy tych badań.

Jednakowoż jeden z jej kolegów dziennikarzy, zajmujący się nauką, napisał kawał względnie poprawnej publicystyki na ten sam temat, z tym, że cały wywód jest pozbawiony sensacji, napastliwej erystyki, za to zawiera sporo informacji przez co ma walor edukacyjny. Nikt tam nie zasłania się ani nie podpiera „badaniami anglojęzycznymi”, o których można wszystko powiedzieć co się chce, tylko nie to, że ktokolwiek poza wąską grupą specjalistów w danej dziedzinie rozezna o co w nich chodzi.

Autor zajmuje się tym na czym się zna – jest dziennikarzem, zatem sygnalizuje problem i zadaje Nauce ważne dla chorych na depresję pytania. Zadaje je w imieniu chorych i nie po to, by robić zamieszanie, ale by zwrócić uwagę lekarzy psychiatrów na fakt, że chorzy nie mają dostatecznej wiedzy, zwłaszcza tej, jakiej dostarczyła Nauka  w okresie zaledwie ostatnich kilkunastu lat. My wszyscy zresztą dysponowaliśmy przestarzałą wiedzą i nadal sądziliśmy, że przyczyna depresji tkwi w niewystarczającym poziomie serotoniny w mózgu. Zwrócił też uwagę na fakt, że o długotrwałym efekcie przyjmowania SSRI pacjenci na ogół nic nie wiedzą, jak zresztą o wielu innych, istotnych aspektach przyjmowania leków antydepresyjnych i wobec tego ich poddanie się farmakoterapii jest pozbawione elementu świadomej zgody.

Częsty błąd, popełniany przez vlogerów i innych celebrytów polega na tym, że stroją się w piórka ekspertów, brzmią jak eksperci i tym samym przyczyniają do tego, że oszukani w ten sposób słuchacze nie czują potrzeby ani szukania innych źródeł informacji, ani nie widzą powodu rozmawiać o tym ze swoim np. lekarzem – bo „przecież wszystko jest w internetach”.

Od oszusta, który podaje się za lekarza i neurobiologa, a zajmuje się w praktyce sprzedażą urządzeń do „leczenia” szumów usznych, odróżnia pseudoekspertkę Beatę Pawlikowską jedynie to, że nie przedstawia się jako lekarz. Niestety jak nadmieniłam wyżej – to nie zmienia oceny sposobu w jaki otworzyła trudny temat, skali negatywnych skutków, ani nie spowoduje, że pacjenci poczują się lepiej.

Wolność słowa i deficyt uwagi

Jednym z wielu negatywnych skutków błędnie prowadzonej transformacji ustrojowej w Polsce, jest całkowity brak forum dla poważnych dyskusji o problemach i sposobach ich likwidacji. Dotkliwie odczuwa się brak debaty społecznej oraz sporu naukowego, co z kolei jest symptomatyczne dla państw źle zarządzanych, w których społeczeństwo jest zatomizowane, obywatel nie jest podmiotem tylko przedmiotem obróbki propagandowej, demokracja jest fasadowa, a motywy działań rządu co najmniej niejasne, żeby nie powiedzieć, na granicy przestępstwa.

W takim klimacie i warunkach nie powinno nikogo dziwić, że lukę tę wypełniają celebryci, którzy zaludniają strefę internetową, dla tego świata tworzą i z tego świata żyją.  Popularyzatorzy nauki mają zwykle kilka razy mniejszą publiczność, niż opowiadacze sensacji, tropiciele spisków, różnego rodzaju foliarze czy łowcy UFO. Chcę tylko powiedzieć, że działanie na poziomie emocji nie wymaga ani wiedzy ani rozumienia nauki. A ponieważ klikalność przekłada się na dochody – to hulaj dusza, piekła nie ma.

W świecie bez oficjalnie działającej cenzury, za to z wolnością słowa na wszystkich sztandarach, musimy liczyć się z zalewem rozmaitych treści. Kiedy jednak borykamy się z problemami opieki zdrowotnej w ogóle, a podczas pandemii, wojny czy innej klęski żywiołowej w szczególności, wolność słowa rozumiana, jako „nie znam się więc się wypowiem” – musi mieć w mediach przynajmniej dobrze słyszalny kontrapunkt. Powinien nim być głos Nauki, który jest wyważony, nie budzi emocji, za to jest mocno ugruntowany w metodzie naukowej i konsekwentny intelektualnie.

Dobrze wytyka te braki Pawlikowskiej jedna z komentujących ją internautek gdy pisze:

Nie śledziłam Pani poczynań od wielu lat, bo nie interesuje mnie i wydaje się co najmniej wątpliwe etycznie promowanie na wolnym rynku osobistych przekonań w celu zmiany emocji lub zachowań innych ludzi bez merytorycznej wiedzy, a Pani zarabia na sprzedawaniu własnych sądów licząc na to, że inni wiedzą na temat rzeczywistości jeszcze mniej. Istotny problem sposobu stosowania i skuteczności leków antydepresyjnych również potraktowała Pani bez dyscypliny intelektualnej i, jak rozumiem, bez winy i wstydu.

Ale muszę zareagować, bo brnie Pani dalej, próbując kreować się wyłącznie na ofiarę hejtu za „ poprzednie wypowiedzi o depresji” . Tymczasem nie dotyczyły one tylko Pani „ sprawdzonych sposobów radzenia sobie z depresją”. Istotą Pani przekazu bowiem ( zapoznałam się z nim ), który należy krytykować i rugować z obszaru pomocy ludziom, jest aroganckie przekonanie o własnej nieomylności. Powiedziała Pani w filmie, cytuję : Napisałam książkę :„ Wyszłam z niemocy i depresji. Ty też możesz” . Jestem przekonana o tym, że KAŻDY może wyjść z takiego poczucia niemocy i depresji.” I dodała Pani w wywiadzie : „ Każdy ma prawo mieć swoją opinię: zarówno lekarze wykształceni w tym kierunku z tytułami naukowymi, jak i ja na bazie własnych badań, które prowadziłam na swoim życiu przez kilkadziesiąt lat.”

Otóż myli się pani Pawlikowska – nauka nie opiera się na jednostkowym przypadku, nie formułuje na takiej marnej podstawie twierdzeń, a już absolutnie niedopuszczalne jest podawanie takiej „wiedzy” do stosowania każdemu i zawsze. Przecież oglądacze nie wiedzą nawet, czy autorka miała zdiagnozowaną depresję… ale dowiadują się, że sama z niej wyszła…

Dr Radosław Stupak wspiera

Cytowany komentarz przeczytałam na profilu psychologa dr Radosława Stupaka, który ewidentnie wspiera i legitymizuje twórczość Beaty Pawlikowskiej łaskawym „nie widzę nic niewłaściwego”. To mnie nieco zelektryzowało, bo akurat po przedstawicielu nauki nie tego się spodziewam.

Rozpętana nagonka i próby uciszenia Pawlikowskiej są bardzo niepokojące. Ostatecznie jest to też kwestia wolności słowa i nie chciałbym żyć w kraju i na świecie, w którym zabrania się dzielenia z innymi tym co się przeczytało w literaturze naukowej, czy gdziekolwiek indziej”

Cytowana opinia pana doktora, w której równa ze sobą wszystko, co na dany temat można przeczytać, z literaturą naukową, opisującą rzeczywistość na podstawie badań przedmiotowych, nie najlepiej świadczy o jego kondycji jako naukowca.

To, że od kilku dekad obserwujemy w środowisku akademickim, niebezpieczną dla Nauki tendencję do obniżania jej wartości oraz próby wprowadzania do procesu leczenia pacjentów różnych specjalistów od „duchowości„ -,w jakimś stopniu tłumaczy zachowanie doktora Stupaka, ale w żadnym razie go nie usprawiedliwia.

Zapoznałam się z dorobkiem pana Radosława Stupaka i … przestałam się dziwić. Nie czas to i miejsce na omawianie publikacji – pracy doktorskiej polegającej na cytowaniu cudzych dociekań, ani artykułów, z których wynika, co najwyżej że… pan doktor dużo czyta.

Wszakże jeden postawił mnie w stan podwyższonej gotowości, a to z powodu tematu oraz powalających wniosków końcowych. Temat: „Sposoby rozumienia urojeń religijnych związanych ze zmianą tożsamości na przykładzie identyfikacji z Jezusem Chrystusem”, gdzie autor, tradycyjnie chyba już cytuje innych autorów i ich poglądy, z pewną nieśmiałością skrywa się za nimi, jakby nie był pewny co sam o tych poglądach sądzi…

Trochę mnie zaskoczył fakt, że cytowani autorzy to ludzie sprzed epoki „brązu”. Spodziewałam się raczej przeglądu współczesnej literatury przedmiotu, ale być może takie publikacje nie istnieją. Nie sprawdzałam, temat mało mnie interesuje, nie jestem ani psychologiem, ani psychiatrą. Za to interesują mnie mechanizmy, ludzie poddawani tym mechanizmom oraz intencje ludzkich działań. Tylko dwa cytaty z tego artykułu zainteresowały mnie jako obserwatora powyższych zjawisk. Oto one:

„Podobnie postrzega to Sims [7], wedle którego religia i duchowość oferują najbardziej wyczerpujące odpowiedzi na fundamentalne pytania o tożsamość i zakorzenienie i tym też tłumaczy występowanie omawianych fenomenów wśród osób indyferentnych religijnie”.

Fundamentalne pytanie – kim jestem? zadają sobie ludzie, których to interesuje, którzy mają wystarczającą świadomość, by sobie takie pytanie zadać. Religie oferują gotowe schematy postrzegania siebie, a rzeczywistość opisują z właściwą sobie pokrętną i nielogiczną prostotą. Trudno mi przyjąć jako argument, że niewierzący z urojeniami religijnymi potwierdzać mają pogląd badacza na temat wartości religii i duchowości w życiu każdego człowieka. Takie przypadki równie dobrze potwierdzać mogą pogląd, że religia jest źródłem tego typu silnych zaburzeń psychicznych. Tym bardziej, że jak wiadomo z indoktrynacją religijną zwaną potocznie wychowaniem religijnym, mamy do czynienia od urodzenia, a zatem w okresie dzieciństwa wywiera bardzo silny wpływ i to zanim dziecko przestanie traktować ją dosłownie.

Dziecko nie dokonuje swobodnych wyborów, nie jest wystarczająco krytyczne i stać się może ofiarą własnego zaangażowania religijnego. Późniejsze odejście od wierzeń religijnych niczego tu nie zmienia. To dlatego kościoły tak „dbają” o swój systemowy wpływ na dzieci – im młodsze tym lepiej. Czyżby badacze ludzkich zachowań, ich warunkowania oraz wpływu powyższych na kondycję psychiczną jeszcze tego nie zgłębili? No, to podsuwam tą światłą myśl do rozpatrzenia i może do zbadania zgodnie z zasadami metody naukowej? To nie powinno być zbyt trudne.

A w zakończeniu publikacji czytamy:

„Dla wielu psychiatrów problemem może być jednak poruszanie kwestii związanych z religią czy duchowością z racji odczuwanego braku kompetencji bądź też racjonalistycznego i scjentystycznego charakteru samej psychiatrii. Dlatego proponuje się zaangażowanie duchownych w proces diagnozy i terapii takich przypadków. Mają oni zazwyczaj wystarczające doświadczenie, aby radzić sobie ze związanymi z urojeniami religijnymi poczuciem winy, kwestiami moralności, sumienia, odkupienia itp. [29]. Duchowni mogą także ułatwić powrót chorego do społeczeństwa poprzez zaangażowanie takiej osoby w działania wspólnoty religijnej”.

No i tu mnie kompletnie zatkało – nawet jeśli w tym artykule nie ma ani jednej własnej myśli autora, to musi dziwić, że cytuje i omawia koncepcje sprzed kilku dekad i najwyraźniej widzi w nich potencjał, bo inaczej by ich nie odkurzał. Ba, dr Stupak nawet się nad nimi krytycznie nie pochylił, rozumieć więc można, że się zgadza na takie wnioski i propozycje.

W swoim artykule poddaje w wątpliwość kompetencje psychiatrów, za to chce oddać chorych duchownym, którzy jak rozumiem te kompetencje posiadają? Co to znaczy, że „[…] mają oni zazwyczaj wystarczające doświadczenie […] bo z tego co wiadomo o tym środowisku, to owszem mają najlepsze kompetencje, ale do budzenia poczucia winy np. w swoich małych ofiarach, co gwarantuje im bezkarność. Co zaś się tyczy kompetencji w kwestiach moralności, sumienia, odkupienia itd. pozwolę sobie stwierdzić, że zazwyczaj takich kompetencji im brakuje. Jest to nie tylko mój subiektywny osąd, ale również potwierdzony powszechną już wiedzą o sposobie funkcjonowania organizacji religijnych i wynikających z tego patologiach.

Także źródła, z których pan Doktor czerpie natchnienie mówią wiele o jego pasjach. Otóż proponując przekazanie diagnozy i leczenia pacjentów psychiatrycznych osobom duchownym na równi z lekarzami i psychologami, powołuje się na artykuł „Religious Issuesin Psychotherapy” opublikowany w Journal of Religion and Health, które to czasopismo zajmuje się „twórczym partnerstwem psychologii i religii/duchowości oraz związkiem między religią/duchowością a zdrowiem psychicznym i fizycznym”. Co więcej, czasopismo to założone zostało w 1961 roku (sic!)przez Blanton-Peale Institute, którego założyciel Dr Norman Vincent Peale był protestanckim kaznodzieją oraz bardzo płodnym autorem i głosicielem teorii pozytywnego myślenia, co zawarł w swojej książce „Moc pozytywnego myślenia” oraz wielu innych, m.in. „W Bogu pokładamy nadzieję”.

Wobec powyższego trudno  traktować artykuł tego „badacza” z należytą powagą. Najwyraźniej hibernował przez ostatnie kilka dekad, gdy w Polsce i na świecie wrzało i nadal wrze na temat obszarów patologii w łonie instytucji religijnej zwanej kościołem rzymskokatolickim.

Przy tym artykule, ignorancja pani Beaty Pawlikowskiej to byłby mały pikuś, gdyby ta autorka miała takie zasięgi jak pan Doktor i jego artykuły.

Również kilka innych faktów na styku współpracy świata Nauki ze światem religii budzą nie tylko niesmak, ale i niepokój o przyszłość i rozwój społeczny. Jeśli środowiska akademickie w dalszym ciągu będą milczeć o tym problemie i znosić ze stoickim spokojem oddawanie pola Nauki duchowym uzdrowicielom różnej maści, nie tylko stracą autonomie uczelni, ale wszystko na co pracowały pokolenia.

Reasumując – zamiast kontrapunktu wobec publikacji Beaty Pawlikowskiej natknęłam się na przedstawiciela nauki, który publikuje brednie i tylko należy cieszyć się, że nie ma takich zasięgów jak celebrytka, którą zresztą gorąco popiera. I mam tylko nadzieję, że podobne pomysły jak ten, by cierpiących na urojenia na tle religijnym diagnozowali i leczyli duchowni, zostaną tam, gdzie ich miejsce – w artykułach dr Radosława Stupaka.

Przedstawicielom Nauki nie wolno mylić na terenie uczelni wolności słowa z wolnością badań naukowych, a w przestrzeni publicznej zrównywać wartości dowolnego sądu z wartością merytorycznej dyskusji naukowców, którzy opierają swoją wiedzę na wynikach badań naukowych.

Łączymy kropki… ( popkorn się przyda)

Jest taki fajny program komputerowy, który z obrazków, fotografii albo po prostu z kolorowych przypadkowych plam potrafi syntetyzować wielkoformatowy temat, zadany mu przez grafika. Czasami jest to twarz ludzka, innym razem symbol, flaga – zależy co się chce powiedzieć odbiorcy. Ja podobnie składam różne fakty, by zrozumieć o co chodzi, kiedy obserwuję jakąś tendencję, zwłaszcza gdy ona przekracza jakiś znany mi standard lub jest niezgodna z oficjalnymi deklaracjami.

Spróbujmy spojrzeć na problem psychiatrii, a raczej pacjentów psychiatrycznych, bo to ich dotyczy, z szerszej perspektywy, a być może uzyskamy jakieś odpowiedzi… może ukaże się naszym oczom jakiś obraz prawdziwej rzeczywistości, być może zobaczymy, że nic nie jest takie na jakie wygląda.

Zadałam sobie pytanie – dlaczego teraz? Czy wywołanie tematu naprawdę wymagało angażowania, popularnej w internecie ignorantki, żerującej na emocjach i deficytach poznawczych swoich oglądaczy? Dlaczego psychiatrzy milczą? Dlaczego dr Stupak broni wystąpienia Pawlikowskiej? Skoro ja, laik do potęgi, widzę szkodliwy przekaz, to on powinien go widzieć tym bardziej. Dlaczego się nie obawia skutków tego, dość oczywistego blamażu?

Minął już jakiś czas od emisji programu pani Beaty i jeśli ktoś śledził rozwój wypadków, to być może zauważył ku czemu zmierza i jakie są motywy osób zabierających głos w sprawie. Milczenie psychiatrii polskiej nie jest specjalnie zadziwiające – mają prawdziwe problemy, ostatnio nawet jest ich więcej niż można udźwignąć – żeby reagować na fakt, że jakaś celebrytka internetowa, z dość powszechnej wiedzy zrobiła sensację XXI wieku.

Kiedy jednak psycholog w randze doktora publicznie daje legitymizację i podpisuje się pod wywodami Pawlikowskiej, trzeba się zacząć zastanawiać o co tu chodzi? Próbuję połączyć kropki, ale obraz jaki się wyłania jest jeszcze większym absurdem niż wszystko o czym kiedykolwiek mówiła na swoim vlogu Beata Pawlikowska. Oczywiście, że jest to tylko moja prywatna opinia, ale… Ponieważ ostatnie lata życia w tym kraju nauczyły mnie nie dziwić się niczemu, to tylko powiem, że: angażowanie opinii publicznej służy wiązaniu złych emocji wokół czegoś łatwego, co jest dobrze kontrolowane, by lud nie zajmował się tym, czego kontrolować nikt nie potrafi; robienie afery z niczego, to zwykle zasłona dymna za którą zamiata się pod dywan prawdziwe skandale; z kolei wymyślanie problemów i wciskanie ich obywatelom, to zwykle preludium, zapowiadające jakąś zasadniczą zmianę, ustawę, reformę, których nie da się wprowadzić bez choćby minimalnego poparcia opinii publicznej, albo gdy rząd nie jest pewny jej reakcji na novum.

Zwracam uwagę na fakt, że psychiatria została odesłana do narożnika, szpitale zamykają oddziały, dzieci i młodzież w kryzysie została pozbawiona wsparcia – począwszy od odcięcia funduszu na potrzeby telefonu zaufania i przekierowania kasy do kieszeni jakiegoś mało kompetentnego księdza, który miał go przejąć, skończywszy na zamknięciu kilku wiodących szpitali dla małych pacjentów. Natomiast przeprowadzana reforma psychiatrii wyhamowała w fazie pilotażu. I to są rzeczywiste problemy. O nich powinni dyskutować psychiatrzy, izba lekarska, suweren – rodzice i partnerzy chorych psychicznie osób…

Gdybyśmy oddalili się jeszcze bardziej i popatrzyli na to, co wyłania się z tych okruchów wiedzy z jeszcze większego dystansu, prawdopodobnie okazało by się, że psychiatria to jedna z wielu dziedzin medycyny z niedomogą w zakresie organizacji, finansowania ale też, w procesie przejmowania jej kompetencji, skazana na deregulację – jak niemal wszystko w tym kraju.

Deregulacja zaś prowadzi do zatarcia różnic między nauką, która dostarcza wiedzy, a szamanizmem który tworząc iluzje żeruje na emocjach, który udając oświecony jest oszustwem a nie, jakby chcieli niektórzy, alternatywnym spojrzeniem. Odcinanie funduszy, zmiana prawa, wprowadzanie nowych statutów na wyższych uczelniach, obniżanie wymagań w stosunku do funkcjonariuszy publicznych i tego typu działania zamykają kompetentnych i doświadczonych w ekskluzywnym klubie profesjonalistów, a otwierają szeroko drzwi dla pozbawionych tych atrybutów aktorów, którzy odtąd będą odgrywali swoje nowe, doskonale opłacane role w machinie państwowej.

Mam wrażenie, że niemal każdego dnia dochodzą do mnie informacje potwierdzające, że ten proces jest już dość mocno zaawansowany. Bo czyż dyscyplina w Nauce i uczciwość intelektualna  pozwoliłaby na tworzenie takich absurdów, jak kształcenie kadry lekarskiej, do obsługi potrzeb zdrowotnych Polek i Polaków, na KUL-u, gdzie proponuje się – co jakby oczywiste – kształcenie w zakresie jak w poniższym planie zajęć pierwszego i drugiego roku. Poza przedmiotami typowymi na medycynie mamy też konserwatorium biblijne, antropologię rodziny i duchowość w medycynie oraz katolicką naukę społeczną. Mam trochę obaw co do motywacji pomysłodawców takiego kierunku akurat na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim i wyobraźnia podsuwa mi natychmiast obraz Barbary Nowak, która zamiast pełnić odpowiedzialnie rolę kuratorki oświaty, gania po Rynku w Krakowie z różańcem i omadla siedzibę abp Marka Jędraszewskiego, swojego protektora i idola… Oby nie okazało się, że absolwenci wydziału medycznego KUL są wyłącznie duchowo zaangażowani w systemie opieki zdrowotnej, a prawo wykonywania zawodu otrzymują dopiero po podpisaniu deklaracji wiary lekarzy katolickich Wandy Półtawskiej, dodajmy dla uściślenia- deklaracja w zasadzie uniemożliwia lekarzom sygnatariuszom wykonywanie tego pięknego ale i trudnego zawodu.

Kiedyś pewien redaktor powiedział, że widz wybaczy wiele, ale nigdy nie wybaczy gdy mu się powie prawdę – myślę, że nasze społeczeństwo karmione kłamstwem, iluzją, propagandą i manipulacją jest znudzone takim menu, chętnie przejdzie na dietę i skonsumuje na odmianę gorzką prawdę. To nie jest przyjemne, to jest bardzo trudne, ale jestem przekonana, że polskie społeczeństwo stać na taki wysiłek oraz, że proces leczenia trzeba zacząć od trafnej diagnozy. Nawet pani Pawlikowska wie, że pudrowanie pryszcza nie sprawi, że on sam zniknie.

Co więc widzimy ostatecznie w Polsce tu i teraz? Myślę, że każdy widzi co innego i w związku z tym konieczne jest spotkać się gdzieś w pół drogi, a specjaliści powinni poważnie zaangażować się w wolny od lobbingu i oparty na faktach naukowych dialog na temat różnych aspektów naszej polskiej rzeczywistości, między innymi zaburzeń psychicznych.

Ani modły o ochronę „od wojny, ognia, moru, głodu”, ani kolorowa bransoletka, kupiona na podniesienie nastroju nie spowodują, że będziemy we wspólnym domu bezpieczni. Trzeba mieć wiedzę  – aby wybudować solidne fundamenty, ściany oraz dach, zapewnić światło, ciepło – oraz bardzo dobrą edukację – żebyśmy wiedzieli o czym właściwie mówimy, spotykając się w kuchni na herbatce.

kuna2023kraków

czytajcie także:

https://wyborcza.pl/magazyn/7,124059,29438906,studenci-kierunkow-humanistycznych-bywaja-postrzegani-jako-ci.html?fbclid=IwAR3s4d_ip2wo-8MPwxFj8v2MPmfTiWHLhRXVwJiEeSFV28P33hWRGk6vjao#S.MT-K.C-B.2-L.1.duzy

https://politykazdrowotna.com/artykul/kim-sa-rozslawieni-duchowi-uzdrowiciele-i-z-ktorymi-politykami-rozmawiali/838443

https://www.rynekzdrowia.pl/Psychiatria/Brak-miejsc-specjalistow-i-pieniedzy-Goraca-dyskusja-o-kryzysie-w-psychiatrii,234376,16.html

https://www.cambridge.org/core/journals/bjpsych-advances/article/distinguishing-relapse-from-antidepressant-withdrawal-clinical-practice-and-antidepressant-discontinuation-studies/AE99BDE4435521CE9F3D626AE14D1962

 

 

W publikacji wykorzystano fragmenty fotomozaik ze strony

https://download.komputerswiat.pl/grafika-i-fotografia/kolaze/photomosaique

https://cs.wikipedia.org/wiki/Fotografick%C3%A1_mozaika

 

O wielkim finale WOŚP zdawkowo, a najlepiej wcale – Dorota Kania – nasza kandydatka na listę szkodników społecznych

W ostatnich dniach redaktorzy prasowi orlenowskiego koncernu prasowego pod prezeską Dorotą Kanią

otrzymali, nie budzące żadnych wątpliwości instrukcje na temat Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Informacji ma nie być w ogóle, a jeśli już, to ewentualnie krótka notka.

Uważamy, że to doskonała okazja, by dziennikarze podeszli do testu na niezależność prasy. To prosty test – albo jesteście dziennikarzami, albo… sami sobie zresztą odpowiedzcie. I nie! Nie jest argumentem, że ma się rodzinę, karierę i kredyt do spłacenia. Nie, jeśli się szanuje tą profesję i ma godność zawodowca.

A my spotykamy się w ten weekend na ulicach i placach w całej Polsce, bo to nasze święto i społeczna duma. Będziemy szczodrzy i mimo inflacji albo właśnie dlatego pozbędziemy się zbędnej gotówki. Fundacja Owsiaka zagospodaruje zebrane środki najlepiej jak to możliwe. I jest to jedna z nielicznych organizacji, za które jesteśmy gotowi ręczyć. Nie wiem jak inni, ale dla mnie wystarczającą rekomendacją jest fakt, że mimo całej nienawiści ekstremy religijno dewocyjnej, mimo wielu prób dezawuowania osoby Owsiaka, nikomu jeszcze nie udało się postawić mu jakiegokolwiek zarzutu skarbowego.

Widzimy się jutro – wszyscy ludzie dobrej woli – oby pogoda była znośna …

 

 

kuna2023kraików

 

18 stycznia – Dzień Kubusia Puchatka. Kultowe cytaty.

18.stycznia 1882 urodził się Alan Alexander Milne’a, autor serii z Kubusiem Puchatkiem ( Kubuś Puchatek, Chatka Puchatka, Nowe przygody Kubusia Puchatka) i na jego cześć obchodzimy w tym dniu Dzień Kubusia Puchatka. Kultowe cytaty z tej serii, poza literalną treścią kryją w sobie mądrości i filozoficzne spojrzenie na rozmaite aspekty ludzkiego życia i postawy wobec różnych sytuacji jakie człowiek napotyka na swej drodze.

 

„To prawda…mruknął Puchatek, spoglądając w lustro i klepiąc się po brzuszku – Nie liczy się rozmiar.  – Liczy się puchatość!”

„Jestem tu gdzie stoję, ale jeśli się ruszę, to mogę się zgubić”

” Trochę Względów, trochę Troski o innych. W tym cała rzecz. Tak przynajmniej mówią.”

” – A jeśli pewnego dnia będę musiał odejść – spytał Krzyś, ściskając misiową łapkę – Co wtedy?

– Nic wielkiego – zapewnił go Puchatek – Posiedzę tu sobie i na ciebie poczekam. Kiedy się kogoś kocha, to ten drugi ktoś nigdy nie znika.”

 „Myślenie nie jest łatwe, ale można się do niego przyzwyczaić”

Mamy powody obawiać się, czy aby w pędzie ku tzw. nowoczesności nie zaprzepaszczamy dorobku intelektualnego twórców klasycznej literatury dla dzieci (i nie tylko dla dzieci). Co prawda bohaterowie „Kubusia Puchatka” to osobniki płci męskiej i nawet gdzieś kiedyś czytałam, że autor to pewnie jakiś patriarchalny… osobnik, ale to samo można  zarzucić  H.Sienkiewiczowi, K. Majowi, czy J.Verne, których z powodzeniem równoważą „Anie z Zielonego Wzgórza” autorstwa Lucy Maud Montgomery, czy „Pippi Pończoszanka” Astrid Lindgren, więc nie przesadzajmy tym bardziej, że przyszłość i tak należy do kobiet…

A tymczasem mamy sympatyczne święto postaci literackiej, która jest i tak  bardziej realna niż bogowie i bóstwa choćby dlatego tylko, że ma namacalny wpływ na kolejne pokolenia maluchów, otwiera ich wyobraźnię i można się z nią zaprzyjaźnić, potrafi pocieszyć a nawet wzruszyć.

Wszystkiego najlepszego Kubusiu!!

 

kuna2023kraków

 

Została wam tylko pozłotka…

*)

Jak to szło? „Tyle wiemy o sobie ile nas sprawdzono”? Chyba tak. Polscy katolicy zostali sprawdzeni. Sytuacja na granicy białoruskiej i ukraińskiej to zwierciadło, w którym polscy katolicy mogli się przejrzeć, nawet i teraz nadal mogą to robić… Byłabym nieuczciwa, gdybym nie dodała, że wszyscy ludzie mogli i mogą to tak potraktować. Ale od kogoś kto uzurpuje sobie prawo do wyznaczania standardów moralnych, oczekuje się, że co jak co, ale sam je spełnia. Mylę się? I niech mi wybaczą wspaniałomyślnie ci, którzy wiedzą co to wiara w działaniu… Nie o nich mowa.

Mam znajomego, który przybliża mi historię, tłumaczy mi cierpliwie różne aspekty sytuacji państwa polskiego w dawnych, burzliwych wieka. Ostatnio, na moją prośbę, wyłuszczył mi sprawnie, dlaczego prawa człowieka wywodzą się z chrześcijaństwa. Prosiłam go o to, bo kiedy słyszę, że nie byłoby praw człowieka, gdyby nie chrześcijaństwo, ergo, prawa człowieka zawdzięczamy chrześcijaństwu, to gotuje się we mnie złość i czuję stanowczy sprzeciw. Ponieważ głowę mam otwartą, wysłuchałam cierpliwie wywody i musiałam się zgodzić.

Tak. Chrześcijaństwo zwróciło uwagę hierarchicznemu, patriarchalnemu światu na to, że KAŻDY człowiek jest wartością indywidualną, że wobec tego wszyscy ludzie są przed obliczem Boga równi. Tyle idea, tyle teoria, tyle utopijny mit założycielski religii miłości, jak zwykli mówić o niej chrześcijanie. Ale religia umarła. Umarła kilka wieków temu. Zamordowali ją sami hierarchowie…

Moi rodacy pracujący na granicy, rząd państwa, w którym się urodziłam, całe hordy trolli na FB udowodnili śmierć religii w spektakularny sposób. Nie można chyba mieć żadnych wątpliwości. Chrześcijaństwo w Polsce nie gości. Nie ma go w kościele, nie ma go w sercach wiernych, nie ma też go w szkołach, ani na ulicach. Są tylko klęczący i mamroczący coś pod nosem ludzie, którzy ostentacyjnie i rozpaczliwie udają chrześcijan. Nazywają się katolikami. Właśnie obchodzą święta, obżerają się tłustym bigosem, a wczoraj kłócili się przy wigilijnym stole, na którym – nie wszędzie, ale dość często – stoi nakrycie dla niespodziewanego gościa. Gość w dom – Bóg w dom?…  Nic z tych rzeczy. To tylko pusty symbol chrześcijańskiej miłości bliźniego.

 

 

I chociaż musiałam przyznać rację mojemu znajomemu historykowi, to jednak cały kościół chrześcijan nie ma żadnego prawa, w szczególności moralnego prawa, do zaszczytu posiadania palmy pierwszeństwa, gdy mowa o prawach człowieka. Już nie. Już nigdy tego prawa nie odzyska. Chrześcijaństwo jest martwe, a jego truchło dawno wyschło i przeszło w stan pełnej entropii. Czas pogodzić się z faktami i przestać mylić oprawę –  teatr, kuglarskie sztuczki, przebierańców i budowle z wieżami, zakończonymi symbolem krzyża –  z dziełem. Tak drodzy wierzący –  złota oprawa otacza pustkę.

 

 

Choć zdrowie jest bardzo ważne, życzę nam wszystkim, abyśmy jednak w przyszłym roku mogli życzyć sobie czegoś więcej…

 

 

 

*) Autorką obrazu „Eileen” jest poetka, tłumaczka i malarka  Elżbieta Kurowska. Dzieło wzięło udział w aukcji na rzecz uchodźców i ich dzieci. Zakupił go biznesmen z Gdańska za kwotę 6500 pln. Kwota ta w całości została przeznaczona na pomoc pięcioosobowej rodzinie irackiej, przebywającej wtedy w ośrodku w Białamstoku.

To jeden z wielu przykładów, przeczący temu co napisałam w felietonie… bo też felieton ten nie jest oskarżeniem rzuconym w twarz ofiarnych , przyzwoitych ludzi. Chylę przed nimi czoła. Jeśli ktoś poczuł się adresatem bolesnych stwierdzeń jakie w nim padły, powinien się zastanowić dlaczego tak się czuje.

 

KunaKraków2022

Adam Jaśkow „Powszechna deklaracja praw”

Nawet jeśli to nie Amerykanie odkryli, że wszyscy ludzie są równi, to oni napisali to czarno na białym, a przynajmniej przyjęli słowa Thomasa Jeffersona za własne: „Uważamy następujące prawdy za oczywiste: że wszyscy ludzie stworzeni są równymi, że Stwórca obdarzył ich pewnymi nienaruszalnymi prawami, że w skład tych praw wchodzi prawo do życia, wolności i dążenia do szczęścia. Że celem zabezpieczenia tych praw wyłonione zostały wśród ludzi rządy, których sprawiedliwa władza wywodzi się ze zgody rządzonych” (Deklaracja Niepodległości; tekst za Wikipedią).

Potem się okazało, że jednak nie wszyscy ludzie są równi, albo i nie wszyscy ludzie są ludźmi. Realizacja postulatu równości zabrała Ameryce prawie 200 lat, a nawet teraz mimo formalnej równości jest to kraj o największych nierównościach spośród krajów rozwiniętych.

Pojęcie obywatela, który ma swoje prawa (i obowiązki), zawdzięczamy rewolucji francuskiej. Nie udałoby się jednak tego osiągnąć bez formalnego (i, jak się okazało, fizycznego) odcięcia się od monarchii i feudalizmu. Obywatela Ludwika Kapeta potraktowano na równi z innymi obywatelami. Równość ta natomiast nie była zupełna, bo kobietom nie przyznano praw obywatelek, a jedynie równe prawa w obliczu gilotyny.

 

Do równości praw Francja (i Europa) musiały dojrzeć. Trzeba było obalić jeszcze niejednego cesarza, stoczono jeszcze wiele wojen, w tym jedną światową. A Europę i tak wyprzedziła Australia, przyznając kobietom prawa wyborcze w 1902 roku. Ale żeby nie było za słodko, tubylcza ludność, Aborygeni, uzyskała pełnię praw obywatelskich dopiero w 1965, czyli rok po formalnym zniesieniu segregacji rasowej w USA, a wiele lat przed upadkiem polityki apartheidu w RPA (1990).

Wracajmy do Europy. Jako pierwsze uzyskały prawa wyborcze Skandynawki – Dunki, Norweżki, Islandki, a także Finki, wciąż jako poddanki cara Wszechrusi, króla Polski, wielkiego księcia Finlandii, Mikołaja II Romanowa. Gdy rewolucja w 1917 roku zmiotła go z tronu, status obywateli i obywatelek przyznano mieszkańcom Rosji, przynajmniej na terenie opanowanym przez Czerwonych i ich armię. Polki doczekały się swoich praw niewiele później niż niepodległości; musieli upaść pozostali cesarze, zakończyła się krwawa wojna światowa.

Stany Zjednoczone próbowały gonić Europę (i Australię), wprowadzając 19. poprawkę do konstytucji, przyznającą Amerykankom w 1920 roku prawa wyborcze. Część praw ekonomicznych, np. prawo do posiadania i dysponowania własnym majątkiem, obywatelki USA uzyskały jednak dopiero w latach 60. XX wieku.

Francuzki musiały czekać na swoje prawa aż do 1944 roku. Po upadku rewolucji, po restauracji Burbonów oraz II i III republiki, dopiero IV republika była tak naprawdę demokratyczna. Koniec II wojny światowej oprócz opamiętania przyniósł, niejako przy okazji, Powszechną Deklarację Praw Człowieka i Obywatela – można by rzec, pośmiertne zwycięstwo jakobinów i pierwszej francuskiej feministki Olimpii de Gouges.

         

Był to dokument bez precedensu w historii człowieka, rewolucja na miarę Kodeksu Hammurabiego czy rzymskiego prawa cywilnego, tyle że dotycząca wszystkich bez względu na pochodzenie, płeć, kolor skóry i tzw. rasę. Uznawano w niej prawa wszystkich ludzi – choć tylko tak jak w nazwie, czyli deklaratywnie. Była to również deklaracja obaw przed siłą Związku Radzieckiego i upowszechnianiem idei socjalizmu, deklaracja strachu przed faszyzmem i wcale nie wykluczoną powtórką z tragicznej historii.


Deklarację przyjęto bez głosu sprzeciwu. Od głosowania wstrzymała się RPA, w której nie było nawet deklaratywnej równości praw. Wstrzymała się Arabia Saudyjska, w której prawa do dziś mają w zasadzie tylko mężczyźni. O ironio, od głosu wstrzymały się delegacje państw obozu socjalistycznego: ZSRR wraz z Ukrainą i Białorusią, Czechosłowacja, Polska i Jugosławia. Pretekstem był brak potępienia faszyzmu, a tak naprawdę chodziło o nacisk położony w Deklaracji na wolności polityczne.

W 1966 roku Zgromadzenie Ogólne ONZ przyjęło Pakty Praw Człowieka, składające się z Paktu Praw Obywatelskich i Politycznych oraz Paktu Praw Gospodarczych, Społecznych i Kulturalnych. Do Paktów nie przystąpiła Arabia Saudyjska, ale także Katar i Zjednoczone Emiraty Arabskie (są natomiast członkami FIFA). Pakty zostały podpisane, choć nie ratyfikowane przez Chiny i Kubę. Polska ratyfikowała oba dokumenty w 1977 roku, przystępując tym samym do Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka.

To ciekawe, że Polska PRL-owska ratyfikowała Pakty i zdecydowała się ich przestrzegać (choć z tym było już różnie, nie zawsze jednak gorzej niż w krajach Zachodu), a Polska demokratyczna nie jest w stanie ratyfikować Europejskiej Karty Praw Podstawowych. Po wyjściu Wielkiej Brytanii z UE pozostajemy jedynym krajem, który tego nie zrobił. Była to wspólna decyzja premiera Tuska i prezydenta Kaczyńskiego. Potem Donald Tusk trzy razy obiecywał ratyfikację Karty; czekam na czwarty raz. PiS jest w tej sprawie konsekwentne i chyba bardziej szczere, bo ratyfikacji Karty nie obiecuje, a wręcz uważa ją za źródło zła i grzechu.

Zaskakujące jest jedynie to, że 9 czerwca 2018 roku na PGE Narodowym w Warszawie odbyło się Forum Praw i Wolności, zorganizowane w związku z przypadającą wtedy 70. rocznicą przyjęcia Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka. Przygotowały je Instytut na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris, Konfederacja Inicjatyw Pozarządowych Rzeczypospolitej (KIPR) oraz Stowarzyszenie KoLiber, czyli organizacje, którym duch Deklaracji jest, delikatnie mówiąc, obcy. Co gorsze, była to jedyna impreza zorganizowana w tę rocznicę. Wiele wskazuje na to, że w Polsce rozumiemy Deklarację głównie po turecku.

10 grudnia jest obchodzony na niemal całym świecie jako Dzień Praw Człowieka. W tym roku darowałbym sobie obchody, tym bardziej gdyby miało je organizować Ordo Iuris. Wolę poczekać na Kartę Praw Podstawowych, równość społeczną i ekonomiczną, prawo do godziwego życia i godnej śmierci. Może dożyję. Czego i Wam życzę. Nie na Mikołaja, nie na Barbary, na Dzień Praw Człowieka.

This entry was posted on 4 grudnia, 2022 at 6:41 pm and is filed under demokracja with tags Europa, Karta Praw Podstawowych, Kodeks Karny; Doda; Prawa Człowieka, Polska. You can follow any responses to this entry through the RSS 2.0 feed. You can leave a response, or trackback from your own site.

 

aristoskr.wordpress.com

 

Jerzy Bokłażec nie żyje.

 

Z prawdziwym żalem i głębokim smutkiem zawiadamiamy naszych czytelników, że Jerzy Bokłażec nie żyje.

Gitarzysta, kompozytor, tłumacz, dziennikarz. Lider zespołu Jerzy Bokłażec Trio. Zajmował się dziennikarstwem radiowym („Trójka”), publikował artykuły w prasie („Rzeczpospolita”, „Tygodnik Powszechny”); współpracował także z Forum, a ostatnio intensywnie nagrywał swój vlog „Jerzy Bokłażec TV” , w ramach którego komentował naszą rzeczywistość, przepuszczoną przez swój ścisły, logiczny i hamanistyczny, wybitny umysł.

Będzie nam Go brakowało.

Cześć jego pamięci.

 

 

 

kuna2022kraków

Płyn otrzewnowy z elementami krwi… serio?

O nie najlepszej, delikatnie mówiąc, kondycji wyższych uczelni w Polsce pisaliśmy wielokrotnie. Nasi czytelnicy znają zasługi w tym zakresie zarówno pana Jarosława Gowina, jak i niektórych profesorów-wykładowców, a także obecnego ministra Przemysława Czarnka, który kontynuuje dzieło swojego poprzednika. Mieszanie porządków sacrum z profanum, z pewnymi oporami, ale jednak, sukcesywnie postępuje ku zmiksowaniu nauki z doktryną katolicką.

I choć pytanie, które zadaje Ziemowit Szczerek:

Czy magisterka w której broniący stawia tezę, że np. kamień moczowy Tadeusza Rydzyka będzie miał szansę czynić więcej cudów niż płyn otrzewnowy Stefana Wyszyńskiego jest do wyobrażenia na wydziałach teologii? Pytam bardzo serio.

jest już dziś tylko retorycznym zagajeniem dyskusji, bo wszyscy mamy świadomość, że takie tematy już się pojawiały i takie doktoraty a nawet habilitacje miały miejsce, to jednak musimy sprowadzić autora na ziemię i zadać to pytanie inaczej :

Kiedy prace”naukowe” na temat przykładowo – wyższości relikwii świętego Wojciecha nad relikwiami „świeżo” pochowanych dygnitarzy watykańskich – zaczną masowo pojawiać się w katedrach socjologii, psychologii czy kulturoznawstwa, albo np. – wpływ obecności relikwii świętych katolickich na kondycję pacjentów chirurgicznych – na wydziałach medycznych.

Bo, o ile w ramach  teologii zawsze można było pisać na dowolnie absurdalny temat z sufitu, byle wpisywał się w gusta panującego papieża, o tyle poddawanie takich tematów metodzie naukowej – choć możliwe -, to jednak jest swoistą aberracją na miarę nadchodzących wielkimi krokami czasów, w których resentymenty i aspiracje  duchownych, do wyznaczania kierunków rozwoju Nauki, mogą stać się całkiem realne. Nie pierwszy to raz zmuszeni jestesmy obniżać nasze oczekiwania co do standardów obowiązujących w świeckim państwie.

Oczywiście, że nazywanie dzisiejszej polskiej rzeczywistości państwem świeckim, to zakłamywanie 40 lat najnowszej naszej historii, która naznaczona jest pełzającym, a następnie  galopującym klerykalizmem. Ale też sama definicja świeckości mogła w tym czasie ulec zniekształceniu, pod wpływem chociażby papieża Franciszka, który wypowiedział onegdaj sławetne zdanie ” bo państwa muszą być świeckie”… tylko nikt nie zainteresował się tym, co papież ma w ogóle na myśli, gdy mówi „świeckie państwo”. A miał m.in. na myśli, że rządzący urzędnicy państwa mają obowiązek kierować się prawem boskim. A kuku! Nie wiedzieliście? No to już wiecie…

A wszystkie te refleksje i obawy pojawiły się znowu na poboczu hucznie świętowanego wprowadzenia kolejnej relikwii do siedziby NMP na Jasnej Górze…

 

 

 

kuna2022kraków

 

Kupa kitu dla HiT-u

Od września wchodzi nowy przedmiot obowiązkowy do szkoły powszechnej. Bedzie to Historia i Teraźniejszość, w skrócie HiT…   W ostatnich dniach dotarły do mnie liczne głosy krytyki pod adresem podręcznika, który ma być pomocą w nauczaniu tego przedmiotu, a jest publicystycznym esejem prof. Wojciecha Roszkowskiego – historyka o zdecydowanych poglądach, które choć absolutnie nie powinny, to niestety są mocno eksponowane na pierwszym planie w treści podręcznika, co dyskwalifikuje go w tej roli. Pięćset stron litego tekstu, nafaszerowane ideologią skrajnie konserwatywną, nacjonalistyczną. Stereotypy, stare kalki kulturowe i religijne, składają się na krzywdzące  przekonania, obskurancki opis rzeczywistości  i do tego cała ta „wiedza” okraszona zadziwiającymi przykładami.

Oto jeden z nich:

…a podpis pod zdjęciem słynnej piosenkarki francuskiej brzmi tak:

Gwiazda francuskiej piosenki Edith Piaf (1915 – 1963) mimo trudnego , burzliwego życia nigdy nie straciła wiary w Boga. Niezwykłą estymą darzyła św. Teresę z Lissieux

 

 

 

 

 

 

 

 

Dla kogoś ufnego, że szkoła podaje mu do wierzenia tylko to co jest prawdą opartą na faktach, dla kogoś tak młodego, jak uczeń szkoły,  średniej, kto nie posiada jeszcze właściwej wiedzy, a więc narzędzia które jest niezbędne do weryfikacji podawanych mu treści, taki podpis pod fot. Edith Piaf może jedynie zdziwić, nie wzbudza jednak jakichś specjalnych wątpliwości. Dlatego też, kiedy zobaczyłam co zawiera podręcznik do HiT-u, uznałam za konieczne dołożyć, jako sprostowanie, małe co nieco. Tym razem jednak będzie to komentarz historyka, który zna fakty i nie widzi problemu, by ich użyć w celu uzupełnienia notatki pod zdjęciem piosenkarki, którą najwyraźniej autor podręcznika widziałby jako wzór „cnót niewieścich”.

Co do Edith Piaf i jej fazy na świętą Teresę z Lissieux to było tak. Tatuś małej Edith, będąc artystą cyrkowym, nie miał czasu na wychowanie gówniary, więc oddał ją swojej matce, zasłużonej przedsiębiorczyni z małego miasteczka. Młoda miała problemy ze wzrokiem, w ogóle była słabowita, bo matka żuliła i puszczała się, a dziecka nie karmiła. Tatuś jak wrócił z okopów to małą zabrał, a matce kazał spierdalać. Jak mieszkała u babki, jak wspomniałem – pobożnej matrony, to postanowiono, że trzeba peregrynować do grobu Teresy, która cuda czyniła i aż ją papież wszystkich faszystów, Pijus XII uświęcił. Peregrynacja była podparta zbiorową modlitwą ekstatyczną przez wszystkie pracownice przedsiębiorstwa, zarządzanego przez babkę Edith. Jak się okazało skutek był piorunujący, Wróbelek odzyskała wzrok i od tej pory mogła sobie do końca życia wybierać kochanków, a gustowała w dużych, umięśnionych i posiadających końskie pyty przemocowcach, choć akurat jak nie było koksa, to brała co tam było na stanie. Co do modlitw, to okazało się, że gówno z tego wyszło; oczy wyleczył jej lokalny dermatolog, który odwiedzał biznes babci i leczył pracownice, z typowych kurewnych przypadłości, czyli szankrów i innych syfów – alpinistów. Aha, zapomniałem nadmienić, że babcia prowadziła bardzo ceniony w okolicy burdel, więc tak to było.”

Po tych uzupełnieniach, jakże lapidarnych i kraszonych soczystą polszczyzną, wypada już tylko mieć nadzieję, że jednak polskie dziewczęta nie puszczą się pędem w ślady Edith, jednocześnie na wszelki wypadek nie zaczną „darzyć niezwykłą estymą św. Teresy z Lissieux”. Czego sobie i rodzicom życzę z całego serca.

 

PS. Żeby nie robić złego wrażenia, że niby nie lubię i nie cenię sobie wybitnych  autorów ministra Czarnka, powiem, że doceniam wprowadzenie w obieg ładnego słówka, które brzmi <estyma> i za słownikiem języka polskiego od razu podam treść ukrytą w tym pięknym, zaiste, słowie

Estyma to inaczej głęboki szacunek i szczególne względy okazywane komuś lub czemuś.

  • admiracja; adoracja; atencja; autorytet; cześć; czołobitność; doniosłość; hołd; kult; mir; nabożeństwo; pietyzm; podziw; posłuch; poszanowanie; powaga; poważanie; prestiż; ranga; respekt; rewerencja; splendor; szacunek; uszanowanie; uważanie; uwielbienie; uznanie; waga; wpływ; względy; zachwyt; znaczenie

I z żalem to muszę powiedzieć – z całego rozdziału w ocenianym podręczniku, tylko to jedno słowo wydaje się warte poznania, co zaś się tyczy kontekstu, w jakim zostało użyte, to już zupełnie inna bajka …I lepiej by było poznać to ładne słowo w ramach innych zajęć niż historia, zwłaszcza, że w ramach tego przedmiotu więcej ideologii i religii niż mądrości i prawdy dziejów. Z ubolewaniem stwierdzić trzeba, że jaki „nowy ład”, taka też i „historia”.

Jedyna nadzieja w tym, że młodzież będzie uczona przez nauczycieli chowanych na innych podręcznikach i kształconych w innych uczelniach niż dzisiejsze uniwersytety, gdzie już bez większej żenady panoszy się zabobon, kłamstwo, obskurantyzm, a także kumoterstwo i nepotyzm. Każdy kraj popada w nędzę kulturalno – obyczajową, gdy jego elity pospolitują się z władzą i blatują z akolitami instytucji religijnych. 

 

kuna2022kraków

doczytaj więcej na temat podręcznika Czarnka do HiT-u

https://spidersweb.pl/rozrywka/2022/06/08/historia-i-terazniejszosc-podrecznik-hit-roszkowski-czarnek-podstawa-programowa

https://tvn24.pl/polska/podrecznik-do-hit-nowy-przedmiot-historia-i-terazniejszosc-minister-czarnek-chwali-i-broni-autora-podrecznika-5750251

https://www.rp.pl/edukacja/art36540051-pedofilia-w-podreczniku-promowanym-przez-ministra-czarnka

Alternatywna rota przysięgi harcerskiej, jako przykład hipokryzji w tej organizacji

Cytujemy za ODEON

 

Harcerka i harcerz podczas składania przyrzeczenia harcerskiego będą mieć możliwość wyboru dwóch rot.

Pierwsza wersja brzmi: „Mam szczerą wolę całym życiem pełnić służbę Bogu i Polsce, nieść chętną pomoc bliźnim i być posłusznym/posłuszną Prawu Harcerskiemu”.

Druga wersja natomiast to: „Mam szczerą wolę całym życiem pełnić służbę Polsce, stać na straży harcerskich zasad, nieść chętną pomoc bliźnim i być posłusznym/posłuszną Prawu Harcerskiemu”.

Związek wyjaśnia, że ustanowienie wersji zawierającej odniesienie do wyższych wartości i przy jednoczesnym stosowaniu formy niezawierającej słowa „Bóg”, usankcjonuje przystępowanie do ZHP osób, które nie są gotowe na określenie swojego wyznania, ale ciągle go poszukują.

 

Czy zarząd ZHP bierze pod uwagę, że jeśli młody człowiek nie uznaje Boga jako wyższą wartość, to raczej go odrzucił niż „nie jest gotowy na określenie swojego wyznania” i zakładanie, że „ciągle go poszukuje” jest nieuprawnioną projekcją oczekiwań na wstępujących w szeregi? Nadto, czy przypadkiem tego rodzaju przemoc ideologiczna nie jest łamaniem zasad ZHP? Pozostawiamy te pytania otwartymi, dla działaczy i wychowawców młodzieży polskiej.

 

A tak poza wszystkim – czy to takie trudne powiedzieć, że ZHP nie przyjmuje w swoje szeregi dzieci ateistów, bo jest to organizacja przejęta przez kościół rzymskokatolicki? Stwarzanie możliwości, by takie dzieci mogły uczestniczyć i tworzyć tę organizację, naraża je od początku na życie w kłamstwie, w podwójnych standardach i w oparciu o hipokryzję – chyba nie o to chodziło ojcom założycielom ZHP? A może to sposób na przejęcie kontroli nad dziećmi także ateistów, a poprzez przyjazną atmosferę i różne, bardziej złożone techniki oddziaływania na młody umysł, „nawrócenie” ateistycznych członków na tę jedyną, „właściwą” drogę ku zbawieniu?

I jak w praktyce wyobrażacie sobie ateistę harcerza, który stoi przed wyborem – być posłusznym i iść celebrować mszę i pełnić służbę przy krzyżu czy innym świętym obrazie, czy dochować sobie wierności i wypowiedzieć posłuszeństwo? A przecież rota mówi wyraźnie – ” i być posłusznym/posłuszną Prawu Harcerskiemu”.

Bardzo nie ładnie bawicie się Panie  i Panowie Zarządu ZHP

 

kuna2022kraków

W odpowiedzi na Nowy Polski Ład…

 

  Kura domowa (Gallus gallus domesticus)

…jako pierwsza w kraju odpowiedziała adekwatnie na Nowy Polski Ład.

 

 

A kiedy obywatele odpowiedzą – <pięknym za nadobne?>

 

W wersji dla wierzących  – <jak Bóg Kubie, tak Kuba Bogu!?>

 

Realnie jednak mamy zbyt dużo pozytywnie myślących – <koniec końców rozmiar nie jest najważniejszy>,

i estetów – <małe jest piękne>

Jakby się nie pocieszać jedno jest pewne – <póty dzban wodę nosi, póki się ucho nie urwie>... choć mamy tu pewien problem, albowiem zasada nie ma zastosowania gdy zachodzi – <przelewanie z pustego w próżne…>

 

 

Przed nami przerwa wiosenna, więc czas na refleksję – zespół polskiateista.pl życzy wszystkim czytelniczkom i czytelnikom sprawnego i otwartego umysłu, pięknej pogody i miłych, coraz dłuższych wieczorów w dobrym towarzystwie.

kuna2022kraków

Dzieje się, czuje się, wie się…

Kilka głosów z polskiej, społecznej sali wiecznej debaty, sporu i wymiany myśli, emocji i uczuć…

Radek Wiśniewski

[The Land of Confusion. Nasi polscy faszole zawsze wiedzą gdzie rosną poziomki]

Także ten, pytałem kolegi co półtora miesiąca zapierdala w punkcie w Przemyślu czy widział tam faszoli od pana bąkiewicza?

Mówił, że widział księży, widział harcerzy, gospodynie z kół gospodyń wiejskich, strażaków, świadków jehowy, wojsko, anarchistów, żołnierzy maryi, sikhów, kurdów, taryfiarzy zwykłych,

ale nie, faszoli od Bąkiewicza nie widział.

Pytałem znajomych, którzy goszczą pojedyncze osoby, rodziny z Ukrainy czy zadzwonił do nich zapukał ktoś z opaską z mieczykiem chrobrego na ramieniu, żeby zapytać czy zakupów nie zrobić, czy czegoś nie brakuje,

ale nie, nikt ich nie widział.

Pytałem znajomych od morza do Tatr

gdzie podziali się dzielni chłopcy w bryczesach, wyrównanych szeregach, gotowi zawsze syczeć jak na zawołanie

syczeć jak węże

syczeć jak żmije

a ich syczenie układa się zawsze tylko w jedno słowo

powtarzane tak, jakby im zastępowało zdania podrzędnie złożone

zdania proste, zdania pytające, zdania oznajmujące, czasy przeszłe, przyszłe, teraźniejsze, dokonane i niedokonane

i zawsze to jest

Wołyń Wołyń Wołyń

nawet jak chuja o tym Wołyniu wiedzą, podobnie jak

powstaniu warszawskim, styczniowym, listopadowym, kościuszkowskim, wojnie obronnej 1939 i bitwie pod Monte Cassino

to syczą i syczą

żmijowe plemię.

Byli podobno tacy, co widzieli polskich faszoli szóstego dnia wojny jak przyjechali pobić kobiety z dziećmi w Przemyślu,

w czym jak wiadomo są dobrzy,

jak to faszyści,

ale podobno jakoś im nie wyszło. Może dlatego, że ta akcja wypadła im w szabas.

Sam byłem kilka godzin na granicy z tą sanitarką co kumpel po tamtej stronie potrzebował do batalionu medycznego

a znajomy z tej strony kupił i wyekwipował

i przyznam że widziałem wielu i wiele osób

ale chłopców lub dziewcząt od Bąkiewicza nie widziałem.

Zatem nie wiem, nie rozumiem jak to jest

że tych odważnych jak chór wujów wojów

nigdzie nie było widać przez dni

– nomen omen numerus clasus –

czterdzieści i cztery

a jednak wiedzą faszole gdzie rosną poziomki.

Oto bowiem dnia czterdziestego piątego rządzący nami rząd o niejasnej proweniencji ogłosił, że przyznał kasę na pomoc uchodźcom organizacjom pozarządowym, tym uchodźcom wybranym,

bo dla tych, którzy mają zły kolor skóry są pałki, psy, las nocą i polska śmierć zadana czystymi łapkami.

Zatem rząd który na nic nie ma kasy a buduje mur z blachy za półtora milirada złotych powiedział, że nie, nie będzie tak źle, że my się weźmiemy a wy zrobicie, damy wam jakieś grosiwo z pańskiego stołu.

nie będzie to siedemdziesiąt baniek sasina

ani nawet siedemset czy ile tam blokowane przez magistra ziobro herbu oblane wstępne na aplikacje prokuratorską

to będą grosze, ale dla was

żebyście jeszcze raz mogli o nas powiedzieć, że

kradną, ale

się dzielą

i nagle okazało się, że ćwierć miliona złotych ma dostać organizacja pana bąkiewicza z pierdziszewa,

dokładnie 264 tysiące złotych.

Tego samego dnia postanowiono z okazji równej, okrągłej 12 rocznicy katastrofy lotniczej uruchomić o poranku syreny alarmowe, chyba po to żeby kobiety i dzieci z Ukrainy dostały ataku serca po kilkunastu dniach spokoju, ale już pierdolę, trudno, rządzą nami bezmyślne nekrofile

tylko jako prezes organizacji pozarządowej która musi wyliczać się z każdych dwudziestu złotych wydanych na projekt, gdzie często brakuje mi na znaczki i dokładam z własnej kieszeni,

chciałbym zobaczyć chociaż jeden poprawnie złożony raport organizacji pana bąkiewicza z pierdziszewa dolnego, jeden.

I wszystkie załączniki, pokserowane faktury z opisem, poświadczeniem i dokumentację stanu faktycznego uzasadniającego poniesione wydatki i tak dalej.

taki, kurwa czerstwy i spleśniały zarazem chleb powszedni szefostwa małego ngo’sa.

Powiecie co to jest ćwierć miliona, wobec siedemdziesięciu milionów?

O co tutaj się burzyć?

No to wam powiem, że pamiętam jak w 2016 roku robiliśmy trasę po Polsce poecie, żołnierzowi z Donbasu, nie wymieniam go w poście z imienia nazwiska bo do dzisiaj mi wstyd z powodu tego jak ta trasa się zakończyła.

Bo kolega, poeta, który teraz mimo 57 lat na karku znowu z karabinem w ręku nadstawia łeb, między innymi za dziarskich chłopców od bąkiewicza z pierdziszewa musiał wrócić wcześniej do Ukrainy.

Ostatnie dwa spotkania miał mieć na Podkarpaciu. I podobno faszole zaczęli wydzwaniać do dyrektora biblioteki, gdzie miały mieć miejsce przedostatnie i ostatnie spotkanie kolegi poety.

I dyrektor tej biblioteki miał powiedzieć, że

nie jest w stanie zapewnić bezpieczeństwa spotkania literackiego w swojej bibliotece.

tak, tak w kraju gdzie 63 procent ludzi jest analfabetami funkcjonalnymi ciężko jest zapewnić bezpieczeństwo spotkania poetyckiego.

szczególnie jeżeli to jest Wolska po roku 2015.

Dlatego te ćwierć miliona dla polskich faszoli to jednak mnie wkurwia.

Ale ciekaw jestem co by było gdyby tak spotkali się oko w oko Borys z bąkiewiczem jeszcze raz. Wtedy nie wyszło.

Ooops, napisałem, że to był Borys?

Niemożliwe.

Przecież tylko pomyślałem, to był taki rodzaj snu na jawie

tak więc snu na jawie

i w tym śnie

Borys poprosiłby o to sprawozdanie finansowe z opieki nad ukraińskimi uchodźcami.

I powiedziałby do bąkiewicza, usiądź chłopcze, sprawdzę

potem pogadamy

na poważnie.

ŹRÓDŁO

 

Ryszard Tutko

Według prezesa NBP Glapińskiego gdyby nie wojna to inflacja wynosiłaby w Polsce 6%.

Dlaczego? Bo tak sobie powiedział.

Tak więc, zaczyna się to, co było do przewidzenia. Tusk poszedł w odstawkę a teraz wszystkiemu będzie winna wojna, która spadła tej władzy jak manna z nieba.

Szczerze mówiąc mam ochotę już walić w mordę za te nieustanne kłamstwa, widząc to co się dzieje wokół i to co się jeszcze wydarzy.

Poniżej przedstawiam obecną sytuację na dolarze.

Wczoraj po podniesieniu stóp procentowych złoty się osłabił a dzisiaj po przemowach Glapińskiego właściwie pozostaje w stagnacji.

Jeśli ktoś spojrzy w górę wykresu to dwie czerwone, długie świece z 8 i 9 marca to są ostatnie reakcje na poprzednie podniesienie stóp i na obietnice kolejnych podwyżek.

Teraz można porównać z tym co się wydarzyło wczoraj i dzisiaj.

Po intensywnych ruchach, obecnie kurs pozostaje praktycznie w miejscu.

Co to oznacza?

To, że NBP wystrzelał się z amunicji i nie ma już czym walczyć z inflacją.

Czyli inflacja musi umrzeć śmiercią naturalną – zacznie spadać wtedy, kiedy wszyscy będą odpowiednio biedni i nie będą już mieli czym płacić.

Dlaczego wczorajsza podwyżka nie umocniła złotego, chociaż stopy zostały podniesione o wyższy wskaźnik niż poprzednio?

Dlatego, że to nie działa matematycznie i to nie komputery podejmują decyzje. Gdyby to działało liniowo, to większa podwyżka stóp powinna spowodować jeszcze większe umocnienie złotego.

Tymczasem jaką informację otrzymały rynki? Taką, że skoro trzeba aż tak bardzo windować stopy procentowe, to znaczy, że musi być bardzo źle.

Rynki oceniły, że jest to efekt paniki a to nie wróży dobrze.

Tymczasem co mogliśmy usłyszeć na konferencji? Że mamy silną koniunkturę i mamy silny rząd, silny bank centralny. Zapomniał dodać, że do tego wysoką inflację.

Glapiński zaczął od przedstawiania inflacji w innych krajach, tak jakbyśmy żyli w Holandii, czy w Czechach.

Nie przejmujcie się, inni też mają źle.

Tylko zapomniał dodać, że w Polsce został obniżony VAT po to, żeby ukryć prawdziwą inflację.

Najważniejsze, że mamy wspaniały rząd i wszyscy nam zazdroszczą.

Wazelina jest stałym elementem każdej jego konferencji, szczególnie że zamierza ubiegać się o kolejną kadencję.

Glapiński przewiduje, że szczyt inflacji nastąpi w czerwcu tego roku ale nie potrafi powiedzieć jaki będzie jej poziom.

Jednocześnie nie potrafi przewidzieć jaka będzie sytuacja w przyszłym miesiącu i nie wie czy będą podniesione stopy, czy nie.

Czyli wie co będzie w czerwcu ale nie wie co będzie w maju.

Jednocześnie twierdzi, że stopy procentowe są niskie. Kredytobiorcy słyszą?

To oznacza, że jeśli są niskie, to będą nadal podnoszone. To pewnie z powodu silnej koniunktury.

Niech ktoś spróbuje to poskładać w sposób logiczny.

Jednocześnie twierdzi, że skutki obecnych podwyżek stóp będą widoczne za 5 – 7 kwartałów i ewentualna obniżka stóp będzie możliwa dopiero pod koniec 2023 r. Czyli po wyborach.

Prawda jest taka, że jest to działanie w panice, ponieważ jest spóźnione ale Glapiński nigdy się do tego nie przyzna, choćby mu przedstawiano dowody pod nos.

Tak więc szykujcie się na potężne okradanie z każdej strony, bo wojna, która się toczy na Ukrainie w dziwny sposób będzie zabierała wam więcej niż Ukraińcom i nikt nie ma się temu dziwić.

Tymczasem nie odczuliśmy jeszcze żadnych skutków tej wojny. Mówi się o wojnie ale nikt nie potrafi powiedzieć konkretnie co ona właściwie u nas spowodowała?

Nadal kupujemy tani węgiel z Rosji, nadal nasze TIR-y jeżdżą na Białoruś i do Rosji i nadal kupujemy tańszy gaz od Rosji.

Mamy tylko osłabioną walutę co wpływa na koszty między innymi paliwa i NBP nie potrafi tego złotego umocnić.

Bo tak nas oceniają rynki jako słabą gospodarkę albo taką, która będzie słabnąć, ponieważ wartość waluty oddaje siłę gospodarki.

Co więc zrobił ten wspaniały silny rząd i ten silny bank centralny, skoro jest coraz gorzej i to już z dnia na dzień?

Jak wszystko wskazuje, wojna będzie trwała jeszcze bardzo długo więc będzie totalne i zbiorowe okradanie.

Jeśli w najbliższym czasie złoty się nie umocni, to walka z inflacją będzie odbywać tylko poprzez nakręcanie zysków bankom przez kredytobiorców.

Jednoczenie UE potrąciła transzę kar zasądzonych przez TSUE ze środków, które trafiły do Polski i konkretne województwa otrzymały mniej na konkretne projekty.

Z jakiego więc powodu ma być lepiej i dlaczego złoty ma się umacniać? To też są skutki wojny?

Ktoś może z tym polemizować i nadal wielbić ten rząd ale oszuka tylko sam siebie.

Jeśli ta sesja zamknie się na takim etapie w jakim jest teraz, to dolne, długie cienie ostatnich dwóch świec sygnalizują, że powstaje opór przez spadkiem kursu. Taką mamy sytuację po działaniach NBP. Złoty praktycznie nie zareagował.

Wnioski wyciągnijcie sami.

ŹRÓDŁO

 

 

Elżbieta Kurowska

Wiem, uciekamy od tych obrazów na różne sposoby, bo ranią boleśnie. Uciekamy od przytłaczających wieści, ale rzeczywistość nas dopada. Uciekaliśmy tak od obrazów z Syrii, z Birmy, gdzie dokonano rzezi na Rohinga, z Ameryki Południowej, skąd na północ ciągnęły tłumy, w końcu od obrazów z polskiego Podlasia, a teraz z Ukrainy. To tylko kilka ostatnich lat… Uciekamy przed rzeczywistością, a ona nas ściga, chwyta za kark, ściska za gardło. Na razie wciąż przez bibułkę obrazów, ale coraz cieńszą. Nie, nie śpimy. To jawa. Nie obudzimy się w lepszym świecie. Musimy go sobie stworzyć, bo to, co miało chronić, znów nie działa. Zło nas przechytrzyło. Od jesiennych pomruków w kontekście polsko-białoruskiej granicy, że wkrótce będziemy mieli u siebie tysiące Ukraińców, minęły lata świetlne. Zauważyliście? Te pomruki braliśmy za żart. To było takie nierealne… A nagle stanęło przed nami w całej swojej realności. Do bólu. Na razie przez bibułkę…

ŹRÓDŁO

 

 

Arogancja i bezczelność z Tyńca

 

Kontrowersyjne kazanie w podkrakowskim kościele św. Stanisława Biskupa Męczennika. Odprawiający rekolekcje benedyktyn z Tyńca miał ostrzegać przed uchodźcami z Ukrainy i przekonywać, że niektórych ludzi „Jezus wypluwa”.

27 marca rekolekcyjną mszę świętą sprawował ks. Jacek, benedyktyn z Tyńca. Msza święta była odprawiana w kościele św. Stanisława Biskupa Męczennika w Stanisławiu Dolnym, małej podkrakowskiej miejscowości. Byli na niej obecni mieszkańcy wsi, także ukraińscy uchodźcy.[…]

[…]Jego śmiałe i kontrowersyjne tezy spowodowały grymas niezadowolenia na twarzach wiernych. Na podstawie ich relacji sporządziliśmy skrót tego, co głosił kaznodzieja: wojnę na Ukrainie wywołali Amerykanie, a teraz chcą zwalić na Rosjan. Polskie kobiety powinny uważać na Ukrainki, które przyjechały do Polski, bo te zaraz zaczną uwodzić i odbijać im mężów. Rodzice, którzy oddają dzieci do żłobka, nie powinni się dziwić, kiedy zostaną przez nie oddani do domu starców. (…) Pan Jezus kocha tylko ludzi głęboko wierzących, innych wypluwa”.

 

ŹRÓDŁO

 

Kiedy mleko się rozlało i w całej gminie huczało od oburzenia wiernych Benedyktyni wydali swoje stanowisko w tej sprawie.

Kilka fragmentów z komunikatu ojców Benedyktynów z Tyńca pod Krakowem, dotyczącego skandalicznych treści jakie, zawarł w swoich rekolekcyjnych tekstach oddelegowany ks. Jacek:

 

[…]Sytuacja wymaga głębszego namysłu, dziś więc możemy poinformować, że o ile relacje wiernych się potwierdzą, zakonnik zostanie upomniany, zaś opactwo rozważy zastosowanie innych środków dyscyplinarnych, włącznie z zawieszeniem działalności kaznodziejskiej mnicha.[…]

[…]Ubolewamy nad tym, że fałszywe teorie na temat wojny, wskutek której cierpią też benedyktyni i benedyktynki we Lwowie i Żytomierzu, mógłby rozgłaszać nasz współbrat.[…]

[…]Jeśli w trakcie parafialnych rekolekcji padły słowa, które nigdy paść nie powinny, przepraszamy”.[…] 

 

 

Wytłuszczone przeze mnie wyrazy i frazy to powód do wzburzenia i przyczyna, że w ogóle o tym piszę i na to zwracam uwagę. Tryb przypuszczający jakiego używa się nader często w tekstach oficjalnych kurii, władz kościelnych czy innych gremiów odpowiedzialnych za wizerunek KK, jest tu ewidentnie wyrazem arogancji i dowodem na bezczelność ludzi kościoła. Wątpienie w relacje uczestników omawianej mszy jest w tym przypadku absolutnie nieuprawnione i świadczy o lekceważeniu praktykujących katolików. I w zasadzie jako ateistka mogłabym powiedzieć – dobrze im tak, na nic lepszego nie zasługują – ale tak nie uważam. Każdy człowiek zasługuje na minimum chociaż szacunku. Benedyktyni zaś nie zasługują w najmniejszym stopniu na wyrozumiałość wobec tak jawnie stosowanej retoryki, mającej na celu zaciemnienie obrazu i poddanie  odczuć świadków wydarzenia w wątpliwość. To jest niegodne zachowanie mnichów i tchórzowska postawa wobec jaskrawych faktów.

PS>: A tą frazę, wyjętą z tego samego stanowiska Benedyktynów z Tyńca , radziłabym im przekazać niezwłocznie abp. Markowi Jędraszewskiemu, bo najwyraźniej korzystacie panowie z różnych źródeł natchnienia duchowego…

[…]W głoszeniu chrześcijańskiego orędzia nie ma nigdy miejsca na tworzenie podziałów, utrwalanie uprzedzeń czy głoszenie teorii spiskowych. […]

 

nigdy – czyżby?

 

kuna2022kraków

 

Usługi publiczne w zaniku. Państwo wypłaca setki milionów złotych na puste uczelnie katolickie.

Mateusz Morawiecki zdecydował pod koniec 2021, że KUL, Akademia Ignatianum oraz Uniwersytet Papieski dostaną dodatkowe 25 mln zł z rezerwy budżetowej. To jednak tylko mała część finansowania uczelni i wydziałów kościelnych z budżetu. Dotacje idą w setki milionów rocznie

Kiedy uczelnie wyższe przeżywają frontalny atak ministerstwa nauki i szkolnictwa wyższego na swoją autonomię, i gdy  naukowcy zmuszeni są od lat żebrać o granty, by w ogóle prowadzić jakiekolwiek badania naukowe, bo państwo polskie nie widzi powodu by inwestować w kapitał ludzki, kościół nie ma żadnych problemów z otrzymaniem dofinansowania z rezerwy budżetowej (sic!) na utrzymanie swoich, tzw. uczelni katolickich, których mury zieją  pustkami po tym, jak opuścili je absolwenci z ostatniej łapanki – nawet systematyczne szczucie na LGBTQ abp. Marka Jędraszewskiego nie uratowało rekordowo niskiej rekrutacji kandydatów do kariery duchownego.

Redystrybucja finansów publicznych jest wyraźnie od lat ukierunkowana na wypełnianie wora bez dna, jakim jest kościół katolicki z wszystkimi jego przybudówkami. Niepokojące zaś jest to, że wśród katolików i tych, którzy korzystają nadal z rozmaitych usług kościelnych, brakuje namysłu nad bardzo prostą konstatacją – nie jesteśmy bogatym krajem, usługi publiczne takie jak – edukacja, opieka zdrowotna, społeczna, mieszkalnictwo, komunikacja, kultura są w zaniku i bardzo złej jakości, leki zbyt drogie na kieszeń emerytów, pielęgniarki wyjeżdżają za chlebem albo odchodzą na emerytury, do lekarzy są coraz dłuższe kolejki – a jednak nie budzi to w nich sprzeciwu. To dziwne, tym bardziej, że przecież mają dzieci, bywają chorzy, mają problem z przemieszczaniem się ze wsi i miasteczek do wielkich miast, mają liczne potrzeby poza modlitwą i odbywaniem pielgrzymek na Jasną Górę…

Nawet już nie wspomnę, że większość obywateli tego kraju to podatnicy z dużych miast, utrzymujący rolniczych i duchownych emerytów, ci zaś płacą śmieszne pieniądze do budżetu, a bardzo wielu z nich nie płaci podatków wcale. Wypadałoby więc, żeby relokacja pieniędzy budżetowych przebiegała zgodnie z listą obywatelskich priorytetów, nie zaś z listą płac partii rządzących. To co czytamy dość często w prasie niezależnej, takiej jak OKOpres, budzi nieodmiennie sprzeciw jedynie wśród ludzi optujących za powrotem do zasad państwa prawa, niezależnego, świeckiego, zarządzanego profesjonalnie i w oparciu o rzeczywistą diagnozę społeczną potrzeb.

Ten krótki tekst nie jest obleganiem twierdzy – to obrona resztek zdrowego rozsądku. To także apel do obywateli, czerpiących swoją satysfakcję z uczestnictwa w tworzeniu kościoła katolickiego, by zauważyli, że nie są sami i nie powinni uważać, że należy im się specjalne traktowanie, bo nie należy im się. A w dobie kryzysu uchodźczego z powodu wojny na Ukrainie, Polska będzie musiała zaopiekować się co najmniej dwoma milionami kobiet, dzieci i emerytów z tamtego obszaru, co także wymaga pokrycia finansowego. Sami aktywiści i wolontariusze oraz dobrzy ludzie, nawet ci bardzo dobrze sytuowani, nie sprostają wszystkim potrzebom i oczekiwaniom. Parafrazując niegdysiejsze stwierdzenie pani kurator Barbary Nowak – ” w końcu czy zdrowie jest najważniejsze?” pytam – czy kościół katolicki jest najważniejszy?

kuna2022kraków

Kolejny krok w ramach zamachu na autonomię uczelni wyższych. Czarnek odwołuje rektora UWr.

– Rektor Uniwersytetu Wrocławskiego prof. Przemysław Wiszewski jest rektorem – z tego tytułu pobiera wynagrodzenie, a poza tym jest historykiem, badaczem, naukowcem. Badaczem o tak dużych osiągnięciach, że zdobywa także granty naukowe ze źródeł zewnętrznych. Jest to nie tylko możliwe, ale i wskazane, żeby rektor uczelni był także liczącym się badaczem, bo to podnosi prestiż uczelni, a poza tym każdy taki grant przynosi uczelni dodatkowe środki finansowe. Rektor Przemysław Wiszewski otrzymał od rady uniwersytetu obecnej kadencji zgodę na to, żeby pobierać także środki finansowe za kierowanie badaniami naukowymi. Zarzuty stawiane przez związkowców nie mają żadnych podstaw – odpowiada Katarzyna Uczkiewicz, rzecznik prasowy UWr.

ŹRÓDŁO

 

Tyle rzecznik prasowy UWr, Katarzyna Uczkiewicz.

Nie wnikając w kwestie atmosfery, układów, domniemanych tarć czy nawet rozgrywek wewnątrz uniwersytetu – wszak nie jestesmy dziećmi i wiemy jak się rzeczy mają – należy sobie powiedzieć wprost – tryb w jakim dochodzi do wygaszenia immunitetu Rektora Uniwersytetu jest dowodem na to, że minister edukacji zjednoczonej prawicy konsekwentnie dąży do wprowadzenia całkowitej kontroli, nadzoru oraz autokratycznych porządków w edukacji, nauce i szkolnictwie wyższym. To jest kolejny krok na drodze zdeptania Konstytucji dla Nauki, a także tworzenie warunków do przekształcenia demokratycznego ustroju uczelni wyższych w monolit konserwatywny, zarządzany ręcznie i odgórnie.

W konsekwencji uczelnie wyższe staną się kuźnią prawicowych ideologii oraz odpowiednio sformatowanych nosicieli idei konserwatywnych. Od dłuższego już czasu, w narracji krytycznej pod adresem uczelni wyższych, słychać głosy nie poparte żadnymi faktami, że naukę opanowali lewacy i poprawność polityczna… Jakkolwiek by to absurdalnie nie brzmiało – taki pogląd przyjmują dziś bezkrytycznie i młodzi i dojrzali obserwatorzy. A w praktyce prawdopodobnie chodzi o to, że na uczelniach wykłada się np. teorię ewolucji, antropologię, historię, nauki społeczne w oparciu o dowody  i badania przeprowadzane wg. metody naukowej, a nie wyssaną z palca teorię kreacjonizmu, teologię, numerologię czy astrologię w oparciu o widzimisię konkretnych wykładowców- bo nie śmiem nazywać ich profesorami.

Ten groźny w skutkach proces zastępowania Nauki fantazmatami i magicznym myśleniem, rozpoczął się od działań niegdysiejszego ministra edukacji, nauki i szkolnictwa wyższego, Jarosława Gowina i jest skutecznie kontynuowany przez Przemysława Czarnka. Brak zdecydowanych reakcji świata nauki i studentów – choć oczywiście reakcje były i są, ale nieadekwatne do wagi problemu – sprawia, że metoda drobnych kroczków prawicy odbiera uczelniom ich autonomię i zmienia powoli sens ich istnienia.

PS.: A trzeba było głośno wrzeszczeć już wtedy, w latach 90-tych, kiedy zmieniono statusy uczelni wyższych i wpisano im do zadań naczelnych krzewienie wartości chrześcijańskich… nie precyzując co to właściwie są te wartości… Ale to tylko taka łza, którą puszczam nad rozlanym mlekiem.

 

kuna2022kraków

Inne publikacje na ten sam temat:

 

Ukrainka dla Polaka – trolle atakują sieć!

 

Wyszperane w odmętach FB – w pierwszej chwili myślisz – fejk. Nie jest możliwe, by ktokolwiek myślał w ten sposób… I masz rację!

Tak mniej więcej prezentują się trolle w strefie memów propagandowych. Nie należy rozwijać wokół nich żadnych dyskusji. Każde podjęcie „tematu” uwłacza inteligencji i wrażliwości przeciętnego przyzwoitego człowieka. Nie zniżalibyśmy się do prezentowania tych obelżywych wrzutek, gdyby nie to, że niestety, odbiorcy dają się dość łatwo wkręcać w komentowanie. Szkoda na to czasu. Oczywiście niczego nie sugerujemy, nie robimy zamachu na Waszą wolność i nie proponujemy cenzury, jedynie wskazujemy problem.

 

Jak odróżnić wpis klasycznego trolla od wpisu kogoś, kto jest irytująco źle poinformowany, bezmyślny lub w inny sposób ma zaburzoną percepcję? Spróbujmy zdefiniować typowe cechy wpisu trolla;

  1. brak możliwości przejrzenia profilu, brak awataru, profil nieużywany,
  2. zwykle wpis jest umieszczony w linii głównej dyskusji
  3. nie jest odpowiedzią na czyjkolwiek komentarz
  4. często nie nawiązuje w ogóle do tematu posta
  5. zawiera słowa kluczowe, typowe dla jakiejś propagandówki
  6. często jest tylko zaczepką lub stekiem obraźliwych inwektyw
  7. nie ma żadnego toku logicznego nawiązania do tematu
  8. jest pozbawiony argumentacji i merytorycznych nawiązań do tematu
  9. nie da się zauważyć żadnej innej intencji poza polaryzacją, obrażaniem, szczuciem, wciskaniem kitu na chama.

 

Osoby zaangażowane na fermach trolli otrzymują wynagrodzenie i nie jest ono tak imponujące, żeby chciało im się angażować swój intelekt. Ograniczają się więc do pospolitych pyskówek, co wyczerpuje oczekiwania zleceniodawców. Poza tym miejmy świadomość, że to co wypisuje troll, nie ma z nim osobiście nic wspólnego, a warto to wiedzieć, bo kiedy ktoś nie jest zaangażowany emocjonalnie w jakiś spór, to czytelnik czuje to nieomylnie. Trolla należy ignorować, bo karmi się on tylko i wyłącznie naszą uwagą, lub wywalać na zbity pysk, poprzez sprawną moderację grupy dyskusyjnej.

kuna2022kraków

 

8 marca

Z okazji dnia kobiet życzę,

żeby mężczyźni już przestali

do nich strzelać.

Takie życzenia umieściła na FB Julia Szychowiak, a polskiateista.pl podpisuje się pod nimi obydwoma rękami.

Rosja napadła na Ukrainę czy Putin? Punkt widzenia. Ryszard Tutko

Jeden z różnych punktów widzenia…

 

Przyznam, że irytuje mnie użalanie się nad losem narodu rosyjskiego, ciemiężonego przez Putina, który rzekomo nie jest odpowiedzialny za napaść rosyjską na Ukrainę.

Szczególnie, że mówią to ci, którzy jeszcze niedawno twierdzili, że to nie Hitler i naziści są winni wymordowania milionów ludzi w czasie II Wojny Światowej, lecz Niemcy.

To nie Putin ale Rosja napadła na Ukrainę.

Ukraińcy walczą z Rosją a nie z Putinem.

Putina ktoś wybierał przez wiele kadencji i nie były to krasnoludki.

Trzeba pamiętać, że zaledwie kilka dni przed rosyjską inwazją na Ukrainę ponad 70% Rosjan popierało uznanie niezależności samozwańczych republik Donieckiej i Ługańskiej.

Wcześniej była aneksja Krymu, była wojna w Doniecku i Ługańsku.

Rosjanie nie mogą dzisiaj twierdzić, że tego nie widzieli i nie popierali.

Obecnej sytuacji winien jest cały naród rosyjski, wszyscy razem i każdy z osobna.

Cały świat wiedział co planuje Putin i Rosjanie też musieli to wiedzieć.

Jednak większość z nich nie reagowała, więc należy przyjąć, że to zaakceptowali.

Nie można dzisiaj twierdzić, że zostali ogłupieni putinowską propagandą, ponieważ jest w Rosji wielu ludzi, którzy mieli dostęp do rzetelnej informacji dlatego, że chcieli znać prawdę.

Dzisiaj, w dobie mediów społecznościowych każdy może mieć dostęp do rzetelnej informacji jeśli tylko chce.

Nie można dzisiaj się tłumaczyć, że nie wiedziałem bo jestem głupi.

Żadna arogancja, lenistwo czy zwykła głupota nie są okolicznościami łagodzącymi.

Rosjanie w większości popierali Putina, bo chcieli leczyć swoje kompleksy powrotem do czasów wielkiej Rosji.

Dzisiaj trzeba wziąć za to odpowiedzialność a nie wygodnie uspokajać swoje sumienie winiąc za to Putina.

Ktoś tego Putina stworzył.

Zewsząd słychać naiwne głosy, że szkoda tych młodych rosyjskich żołnierzy, którzy zginęli w tej wojnie.

Szkoda każdego życia ale nie można tłumaczyć się tym, że nie wiedzieli gdzie jadą i po co.

Mogli tego nie wiedzieć ale wiedzieli, że strzelają do ludzi a nie do kaczek.

Tutaj nie ma żadnych argumentów, które mogłyby to tłumaczyć.

Putin wydaje rozkazy ale to nie Putin pociąga za spust. Wiedzieli, że nie jest to gra komputerowa, gdzie ktoś traci jedno życie ale kilka ma jeszcze w zapasie.

Nikt ich nie zabijał dla zabawy ani dla przyjemności.

Nie można nie odróżniać agresora od obrońcy.

Takie jest prawo wojny – ja zabijam ciebie, żebyś ty nie zabił mnie.

To cały naród rosyjski jest winien temu, że ich synowie giną na wojnie. Macie to na własne życzenie. Za bierność, za arogancję i za własną głupotę.

Był czas, żeby to powstrzymać i naród rosyjski nic nie zrobił, nie tylko akceptując ale wręcz popierając politykę Putina.

Kiedy zakończy się ta wojna, to Rosja powinna zapłacić za odbudowę Ukrainy i cały naród rosyjski powinien się na to zrzucić.

Wszyscy Rosjanie powinni ponieść tego konsekwencje, po to, żeby w przyszłości nie spłodzili kolejnego Putina.

Nawet jeśli są w Rosji tysiące ludzi, którzy próbowali się temu przeciwstawić, to jest jeszcze ponad 140 milionów Rosjan, którzy nie zrobili nic i ci mądrzejsi Rosjanie niestety będą musieli również ponieść konsekwencje tego, że należą do tego narodu.

Czas, żeby skończyć z tym naiwnym rozumowaniem i obłudnym oszukiwaniem własnych sumień.

Każdy człowiek ma wolną wolę i potrafi odróżniać dobro od zła i chyba dorosłym ludziom nie trzeba tego tłumaczyć.

Dzisiaj Polacy również powinni czerpać z tego lekcję.

Jeśli w naszym kraju nastąpi katastrofa bez żadnej zewnętrznej ingerencji, to sami Polacy będą sobie winni, właśnie poprzez arogancję, lenistwo i głupotę.

To jest ostatnia lekcja, z której jeszcze można się czegoś nauczyć.

Kolejnej nie będzie.

ŹRÓDŁO

Ryszard Tutko

 

 

Posłowie.

Na pytanie: kto odpowiada za tą wojnę?- padają różne odpowiedzi. Niewątpliwie polityka jest mało sprawnym terenem działań pokojowych, odkąd wiadomo, że wojna, to bardzo dobry biznes, a politycy rozsiedli się w kieszeniach lobbystów. Nie ma też wątpliwości co do kondycji Putina jako człowieka. Jednakowoż różne putiny, hitlery, polpoty  nie biorą się znikąd. W XXI wieku wiemy wystarczająco dużo o mechanizmach tworzenia konfliktów, o kalkulowaniu zysków i strat, o strategiach gospodarczych które nie uwzględniają nas – ludzi, naszego cierpienia, naszych strat.

A jednak tak mocno oporujemy przed przyjęciem do wiadomości, że żadne wojny nie mogą się zdarzyć jeśli my, każdy z nas osobno i wszyscy razem nie zgodzimy się wziąć broni do ręki, żeby zabijać takich samych jak my ludzi po drugiej stronie barykady. Taki pogląd na nasz udział w tworzeniu zła, zawsze, przynajmniej dotychczas, spotykał się z lekceważeniem, z pobłażliwym stwierdzeniem – „ach , jakie to naiwne myślenie! każdy poważny człowiek wie, że jeśli jutro nie chcesz wojny , to dzisiaj zacznij się już zbroić” – tego typu mantry powtarzane są nam od pokoleń. Tak. W naszej zbiorowej świadomości jest bardzo wiele tego typu stwierdzeń, które udają myśli mędrców, ale gdy się im przyjrzeć bliżej, staje się oczywiste, że żaden mądry człowiek nie mógłby stworzyć takiego sofizmatu – w każdym razie nie z czystych motywacji.

W budowaniu machiny wojennej, która jest oczkiem w głowie każdego suwerennego państwa, a ściślej każdego rządu, biorą udział wszyscy obywatele – o zgrozo  wykonujący -gorliwie i zgodnie z oczekiwaniem państwa  – swoje zadania. Niestety tylko czasem i tylko niektórym przychodzi do głowy refleksja, że może nie powinien brać w tym udziału. I wtedy staje się wrogiem publicznym – nauczyciel, który nie chce uczyć dzieci o bohaterstwie na wojnie; pisarz, który sprawnie opisze czym jest okaleczenie wojną i umieranie w cierpieniu; filmowiec, który zdradzi tajemnicę, że honor, ojczyzna, patriotyzm – to słowa o zerowej wartości i pustej zawartości, jeśli młody człowiek traci swoje jedyne życie… itd,

Każdy z nas wnosić może wkład w demontaż zbrodniczej machiny wojny, o ile zrozumie, że dzisiaj odwagą jest świadome odrzucenie takich wartości jak obowiązek wobec ojczyzny, patriotyzm, poświęcenie na ołtarzu wiary i suwerenności państwa. To nie nasi synowie mają umierać za ojczyznę, tylko obowiązkiem demokratycznie wybranych rządów i posłów jest zadbać o nasze bezpieczeństwo. Za to im płacimy i z tego powodu mogą się pławić w prestiżu i wysokiej pozycji społecznej w czasie pokoju.

kuna2022kraków

„Hybrydowa implozja”. Komentarz Włodek Kostorz

 

Dzisiaj Putin odciął sobie możliwość rozwiązań politycznych. Nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie już poważnie traktował słów prezydenta FR, jego zapewnień i argumentów. Nie ma więc opcji pogadajmy, a potem może coś za coś. To się skończyło, a raczej on sam to skończył. Dzisiaj postanowił być bandziorem.

Napadem na Ukrainę otworzył wszystkie możliwe scenariusze na przyszłość, włącznie z apetytem na państwa bałtyckie i potem blok wschodni. Nie ma więc żartów. Jeszcze nie został osiągnięty „Point of no return”, ale to żadne pocieszenie

Otwarta wojna z Putinem (specjalnie nie piszę, że z Rosją) byłaby katastrofą dla naszego regionu. Pytanie zatem co teraz?

Moim zdaniem przyszedł czas na błyskawiczną wojnę hybrydową ze strony zachodu. Będzie to kosztowało, ale rozwód zawsze kosztuje, trwa i jest dołujący.

Jak to rozumiem?

Podobno dla faceta największą karą jest szlaban na wyro. I tym tropem należy iść, uderzyć tam gdzie boli.

Co to jest Rosja? Rosja to duże miasta, w których bogaci Rosjanie żyją z handlu z zachodem lub zachodnich technologii i eksportu bogactw naturalnych. Rosja to oligarchowie, którzy swoje miliardy trzymają na zachodzie. Rosja to korupcja i reszta społeczeństwa, któremu żyje się ot tak sobie od pierwszego do pierwszego.

Mam więc wrażenie, że należy doprowadzić do implozji władzy Putina. Rosja to nie Korea Północna, dalsze otoczenie rosyjskiej władzy to nie jest monolit zapatrzony w wodza.

I tutaj widzę rolę dwóch czynników. Po pierwsze służby wywiadowcze, po drugie bankowość i gospodarka.

Służby wywiadowcze zawsze mają kanały nieoficjalne, na wypadek gdy wszystko inne zawiedzie. Tymi kanałami można cicho podszepnąć dalszemu otoczeniu wodza, jakie mogą być konsekwencje, a mogą być dla tych ludzi tragiczne, gdyż uderzą w to co ich podnieca, w kasę, w ich poczucie bycia panami życia.

Dzisiaj w UE obradowano nad zablokowaniem transakcji SWIFT dla obywateli i firm FR i z nimi związanych. Przeciwni byli Niemcy i Holandia. Mnie to nie dziwi, ale to inna rzecz. Spasiba gaspadin Schröder, danke Genossin Merkel.

Teraz sobie wyobraźcie tych oligarchów, którym grozi kompletna plajta, przepadek całej kasy. Na jednym z portali czytałem, że dzisiaj giełda w Moskwie wariowała, czyli jeśli to prawda już jest panika. Zakaz wjazdu do państw zachodnich dokończy dzieła. Zostaną we własnym sosie i bez kasy, gdyż raczej nie dowierzali rosyjskim bankom i trzymali tam gdzie jest bezpiecznie. Należy im pokazać, że nie musi tak być, gdyż myśmy też myśleli, że z Rosją jest bezpiecznie choć niełatwa.

Można im też podpowiedzieć, że po upadku Putina (a upadnie) kolaboranci będą traktowani na równi z przestępcami, więc koniec z wypasionymi jachtami i lazurowym wybrzeżem, w Soczi też jest ładnie. Wszystko można, paleta jest ogromna.

Ponieważ Putin stawia na stalinowskie tradycje, tak w działaniu jak i w retoryce, postawmy dokładnie na to samo. Zgodnie z tą tradycją rosyjscy wodzowie wysokich szczebli rzadko przechodzili na zasłużoną emeryturę. Częściej padali ofiarami pałacowych intryg, umierali nagle z niewyjaśnionych przyczyn, lub na zatrucie ołowiem z ręki Brutusa. Taka tradycja, dlaczego ma umrzeć.

Podpowiedzmy im to (służby) i odetnijmy od korytka (polityka). Rosjanie nie są głupi, liczyć potrafią.

Włodek Kostorz

Ukraiński pat – czyli trochę o hipokryzji

 

Jeśli chcemy dyskutować o sytuacji na Ukrainie, musimy wrócić do upadku muru i sytuacji poprzedzającej połączenie Niemiec.

Jest rok 1989 i Niemcy czynią wszystko by mocarstwa pozwoliły na połączenie ich państwa. W październiku 1989 roku Hans-Dietrich Genscher udaje się z wizytą do USA. W wyniku rozmów z administracją George’a Busha 21.11.89 Genscher i James Becker wydają oświadczenie dotyczące celów atlantyckiego aliansu (moje tłumaczenie) –

„Jesteśmy zgodni, że z naszej strony nie istnieje chęć rozszerzenia systemu obronnego NATO na wschód. To nie dotyczy jedynie NRD, ale generalnie wszystkich państw (byłego układu warszawskiego/ przypisek autora).”

 

 

 

Rok Później 17.05.1990 na spotkaniu państw atlantyckich w Brukseli sekretarz generalny NATO Manfred Wörner oświadcza (moje tłumaczenie) –

„Celem następnych dziesięcioleci będzie budowa europejskiego systemu bezpieczeństwa, który będzie obejmował USA, ZSRR, oraz byłe państwa paktu warszawskiego. Jeśli rozumiemy obecną sytuację patową ZSRR, które pozostało bez sojuszników, rozumiemy życzenie ZSRR aby ze strony Europy nie powstało żadne zagrożenie militarne lub nacisk na ich państwo.”

Oficjalnego układu pomiędzy zachodem i ZSRR nie podpisano, ograniczono się do Gentlemen’s Agreement.

Dnia 26.12.1991 Rada Najwyższa ZSRR ogłasza deklarację o samorozwiązaniu ZSRR i powstanie na to miejsce Federacji Rosyjskiej. Plany polityczne Rosji przedstawia Putin 25.09.2001 w przemówieniu, które miało miejsce podczas oficjalnej wizyty w niemieckim Bundestagu.

 

Przemówienie to można odnaleźć w całości na stronie rządowej BRD, trwa 26 minut i tyle było potrzeba Putinowi, by wyciągnąć rękę do zachodu. Określił Rosję jako kraj europejski, któremu po przemianach zależy na bezpieczeństwie Europy. Twierdził, że czas odesłać na karty historii wrogość i przyzwyczajenia, że Rosja jest zainteresowana współpracą nad europejskim systemem bezpieczeństwa, do tworzenia którego zaprasza także USA. Nie było to wrogie przemówienie, które co i rusz było przerywane owacjami niemieckich parlamentarzystów.

Jak widać w tym czasie Europa, choć ostrożnie, ale była bardzo zainteresowana współpracą z Federacją Rosyjską. Był to czas nadziei na nowy początek, panowała euforia, która nie wszystkim była jednak do smaku.

 

Niestety, USA pretendujące do roli światowego policjanta widziały w takim rozwoju sprawy zagrożenie własnych interesów tak geopolitycznych, jak i gospodarczych. Uznali prawdopodobnie, że rozpad ZSRR zwalnia ich z tej dżentelmeńskiej umowy z poprzednich lat.

 

W 1999 roku do NATO wchodzi Polska, Węgry, Czechy. Potem kolejno Bułgaria, Litwa, Łotwa, Estonia, Rumunia, Słowacja i Słowenia (2002). Następnie Albania i Chorwacja (2009), Montenegro (2017) i Północna Macedonia (2020).

Podejście USA do spraw europejskich najlepiej charakteryzują legendarne już słowa Victorii Nuland, która była w rządzie Baracka Obamy podsekretarzem do spraw Europy w ministerstwie Johna Kerry. Znana jest z powiedzenia “Fuck the EU”, które to słowa wypowiedziała do amerykańskiego dyplomaty Geoffreya R. Pyatta. Niestety ta rozmowa została nagrana przez złych ludzi i upubliczniona.

 

Ta pani była bardzo aktywnym elementem tworzenia tak zwanego “Euromajdanu” i w grudniu 2014 roku przyznała, że USA wydały od 1991 roku około 5 miliardów dolarów na wyrwanie Ukrainy spod wpływu Rosji.

 

Do 2020 roku NATO wbrew obietnicom posunęło się ponad tysiąc kilometrów na wschód. Co może Rosję dosyć niepokoić. Tym bardziej, że NATO wydaje na zbrojenia dwudziestokrotność wydatków Rosji. Same USA w 2019 przeznaczyło na zbrojenia 732 miliardy dolarów, podczas gdy Rosja 65 miliardów. Jeśli dodać do tego wydatki pozostałych państwa NATO, suma wynosi ponad tysiąc miliardów.

Hipokryzja USA i naiwność europejskich polityków mogą służyć za wzorce tych zjawisk w Sèvres pod Paryżem. Postaram się kilka z tych pokrętnych argumentów przedstawić.

 

 

Joe Biden z miną jowialnego wujka twierdzi, że każde państwo ma prawo do samostanowienia, Ukraina także. Zgadzam się z tym, ale w obecnej sytuacji opowiadanie takich dyrdymałek zakrawa na żart. Ciekaw jestem reakcji USA gdyby na przykład Wenezuela, Meksyk, albo Panama postanowiły przystąpienie do paktu militarnego z Rosją, albo Chinami. Czy nadal Biden byłby tak otwarty na samostanowienie? Zresztą mieliśmy już taką sytuację w 1961 roku. Sprawa Kuby mało nie skończyła się następną wojną.

Joe Biden twierdzi, że Ukrainę należy wspomagać militarnie dostawami broni. Nawet wyraził niezadowolenie z opieszałości Niemiec w dozbrajaniu. Czyżby?

Ukraina na liście eksporterów broni znajduje się na dziewiątym miejscu w świecie (Polska na 74 miejscu). Czy zatem Ukraina jako “neutralne” państwo nie wchodzi w drogę interesom amerykańskiego przemysłu zbrojeniowego, więc należy ich zgarnąć i “zneutralizować”? Tym bardziej, że korupcja w tym biznesie jest przykładowa i tu Ukraina jest w sam raz na światowej szpicy.

Joe Biden jednoosobowo zadecydował za niemiecki parlament o zamknięciu Nord Stream 2. Twierdzi, że tu należy utrzeć Rosjanom nosa i nie brać niczego od imperium zła.

Czyżby Mister Biden?

Bo w tajemniczy sposób Rosja w 2020 roku awansowała na trzeciego w kolejności eksportera surowej ropy do USA, zaraz po Meksyku i Kanadzie. Ucieraj pan Rosji nosa u siebie i na własny koszt.

Nawiasem mówiąc dobre interesy z Rosją kwitną od 2014 roku, gdy to za namową USA Europa narzuciła na Rosję sankcje za aneksję Krymu. W lukę w biznesie weszły amerykańskie firmy. How clever? Oczywiście gotowość USA do zaopatrzenia Europy ich brudnym Frecking Gas, jest tylko przypadkowa.

 

Jako przykłady rosyjskiego zła służą takie wydarzenia jak otrucie Aleksieja Nawalnego. Nie popieram trucia ludzi, jako sposobu na oponentów i ta sprawa powinna być wyjaśniona. Osobiście jednak uważam, że gdyby rosyjskie służby chciały faktycznie po cichu usunąć owego Nawalnego, to by to zrobiły po cichu i skutecznie. Ale to tylko moje przypuszczenie.

Chodzi o dwie różne miarki.

Zastanawia mnie więc, że nie zrobiono takiego histerycznego medialnego krzyku po zamordowaniu na Słowacji dziennikarzy Jána Kuciaka i Mariny Kušnírovej, którzy odkryli afery korupcyjne polityków państwa będącego członkiem UE. Sprawców jak wiemy do dzisiaj nie znaleziono.

Natomiast z kilkoma państwami, w których praktykuje się publiczne egzekucje i inne prawa szariatu, USA utrzymuje całkiem poprawne stosunki i raczej nie krzyczy o łamaniu praw człowieka.

No dobrze, ale nie otruli Nawalnego, czy innego Litwinienkę.

W moich rozważaniach pominę sprawę Juliana Assange, wroga numer jeden USA. Cóż takiego Assange ujawnił? jedynie wstydliwe tajemnice USA. Czytałem specjalne wydanie “Sterna”, w którym wydrukowano jedynie czubek góry lodowej z dokumentów WikiLeaks. Bardzo pouczająca lektura dla osób chcących wiedzieć co w USA myślą o interesach Europy.

Może na koniec sprawa manewrów, które czynią wszystkich nerwowymi. Czy manewry amerykańskiej floty na Morzu Czarnym i Europie wschodniej są dla Rosji deklaracją przyjaźni?

 

Kończę. Jestem z przekonania lewicowcem i ktoś mógłby twierdzić, że właśnie z tego powodu mogę być pro-putinowski. Po pierwsze nie jestem pro-putinowski i wyjaśnię gdzie tkwi logiczny błąd takiego myślenia.

Putinowska Rosja to kapitalizm oligarchiczny, czyli najgorszy jaki można sobie wymyślić. Dlaczego lewicowiec miałby go popierać?

Problem jest tylko jeden. Być może tak zwany zachód nie ma złych zamiarów w stosunku do Rosji, choć jeśli chodzi o samo USA ręki nie dałbym sobie obciąć. Co z tego, jeśli Rosja tak właśnie czuje? Z Kremla świat wygląda inaczej niż z Pentagonu.

Włodek Kostorz

Zarejestrowano kolejny związek wyznaniowy – Kościół Naturalny

W rejestrze związków wyznaniowych i kościołów istnieje już ponad 170 podmiotów. Dziś, na mocy decyzji resortu MSWiA z 3 grudnia 2021, dołączył do listy Kościół Naturalny. Wg. informatora z kręgu wyznawców deklarację uczestnictwa podpisało już kilkanaście tysięcy wyznawców, a sam kościół ma ponad 100 duchownych, czterech kardynałów, zwierzchników w 16 województwach, gdzie znajdują się gminy wyznaniowe.

Jak wynika ze statutu, Kościół zarządzany jest przez radę, w której zasiada 5-13 duchownych oraz naczelny/naczelna kościoła wybierany na 2-letnią kadencję.

A zatem nic oryginalnego – hierarchia, obrzędy, wiara w coś tam, cykliczne świętowanie i wspólnotowe pitu pitu… Czyli jak wszędzie. Schemat znany, sprawdzony.

OKOpress słusznie dopatruje się w coraz to nowych organizacjach parareligijnych prozaicznych motywacji i intencji. Przypomina, że związki wyznaniowe i kościoły działają  na mocy ustawy o gwarancjach wolności sumienia i wyznania z 1989 roku.

Kościół Naturalny rozpoczął nieformalną działalność w czerwcu 1995 roku, „w chwili, kiedy jego pierwsi członkowie w liczbie 21 osób rozpoczęli, przekazane im przez wyższą kosmiczną świadomość, rytuały modlitewno-medytacyjne związane z przesileniem letnim”.

Chęć i zapał do wspólnej zabawy w teatr obrzędowy, to wystarczające powody by zarejestrować sobie kościół, ale znacznie mocniejszym spoiwem wyznawców jest całkiem wymierna korzyść jaką można odnieść będąc tego rodzaju podmiotem. Może warto podjąć trud tworzenia kolejnej idei, w którą wystarczająco wielu ludzi uwierzy, której się poświęci i odda wystarczająco dużo swojego czasu i energii… Może warto postarać się i wykreować obrządek i „tradycję”, przekonać MSWiA i uzyskać status kościoła, by idąc śladem kościoła rzymskokatolickiego i prawosławnego, dorwać się do przywilejów, ulg, dofinansowania. Prowadzenie nieopodatkowanej działalności gospodarczej, możliwość kupna i sprzedaży nieruchomości oraz  przyjmowania darowizn bez opodatkowania – hmm- kto by nie chciał?

 

Szczególnie uprzywilejowane jest 12 kościołów i związków wyznaniowych, które działają na podstawie indywidualnych ustaw z lat 1989-1997. Oczywiście najlepszą pozycję prawną ma Kościół katolicki, ale także – o czym się nie mówi – Kościół prawosławny” – mów nam dr hab. Paweł Borecki.

 

Przykładowo, kościół rzymskokatolicki, który jest nie tylko największym beneficjentem polskiej transformacji, ale najbardziej uprzywilejowanym podmiotem gospodarczym, do tego nie stanowi nigdy przychodu w księgach budżetowych, a jedynie jest kosztem i to nie małym – jakim? Tego nie wie nikt, a kościół milczy na ten temat i jest najbardziej nietransparentną instytucją…

w 2020 roku pięć takich spółek (których jedynym udziałowcem jest KK – przyp. red.) przyniosło warszawskiemu Kościołowi 28 mln 925 tys. złotych przychodu i ponad 6 mln 858 tys. złotych czystego zysku. W sprawozdaniach kilku z nich znaleźliśmy zapis, że zysk zostaje przeznaczony właśnie na cele kultu religijnego, więc kuria w tych przypadkach nie oddała fiskusowi ani złotówki.

ŹRÓDŁO

 

Co udało się ustalić? Szacunki wskazują na to, że polski Kościół dysponuje rocznie nawet 17 miliardami złotych. Na tę kwotę składają się:

  • 2-3 miliardy złotych to przychód z tacy,
  • 3-4 miliardy złotych to opłaty za pogrzeby, śluby i inne usługi,
  • około 3 mld zł to dochody z rent, najmu i dzierżawy nieruchomości,
  • 3-5 miliardy złotych to pozycja „różne dochody” (Kościół prowadzi wszechstronną działalność gospodarczą),
  • ponad 2 miliardy złotych dokłada budżet państwa.

ŹRÓDŁO

Związki wyznaniowe, a zwłaszcza największe Kościoły praktycznie nie płacą podatku dochodowego od osób prawnych. Jest to bardzo niesprawiedliwe, ponieważ prowadzą one działalność gospodarczą, co stanowi dyskryminację przedsiębiorców świeckich” – mówi nam Borecki.

 

Poza przywilejami finansowymi duchowieństwo cieszy się również bezkarnością i brakiem nadzoru nad swoją działalnością w zakresie kontaktów z wiernymi. W naszej ocenie to ogromna niefrasobliwość ze strony państwa, zwłaszcza że wszystkie związki wyznaniowe niesłychanie dbają o wczesną indoktrynację dzieci i młodzieży, co w świetle afer obyczajowych i kryminalnych wydaje się szczególnie niezrozumiałe.

kuna2022kraków