„Dość Milczenia” w sprawie abp Jędraszewskiego…

 

 

„Dość milczenia. Stop klerykalizacji Polski. Inicjatywa obywatelska”, to nieformalna, oddolna inicjatywa społeczna, powstała w lipcu 2018 roku w Krakowie, w następstwie, widocznej gołym okiem bierności władz wobec winnych pedofilii w Kościele Rzymskokatolickim w Polsce.

                   

Jak na organizację, która istnieje zaledwie kilkanaście miesięcy, posiada na koncie spory dorobek w zakresie spotkań z mieszkańcami Krakowa i to w najbardziej eksponowanym miejscu tj. w otwartej przestrzeni publicznej, na ulicach i placach starego miasta – pod Adasiem, pod kurią, na Małym Rynku i Pl. Szczepańskim, oraz wielu innych. To, co jest szczególnie warte podkreślenia, to systematyczność tych spotkań, bez względu na pogodę czy klimat polityczny.

           

Bezpośrednim impulsem do wyjścia w przestrzeń publiczną z  bolesnymi tematami, była debata zorganizowana przez Stowarzyszenie Wszechnicy Oświeceniowo Racjonalistycznej w wynajętej sali, w zamkniętej przestrzeni i przy niewielkiej publiczności, złożonej z ludzi posiadających określoną świadomość  i światopogląd. Katarzyna Wójtowicz, bo o niej mowa, gdy mówimy o „Dość milczenia”, uznała że o skutkach klerykalizacji należy rozmawiać z wszystkimi obywatelami. A ponieważ nie mamy żadnego dostępu do mediów publicznych, miejscem właściwym debaty społecznej będzie ulica.

             

I tak też się stało. Pierwszym spotkaniem w otwartej przestrzeni miasta, była debata na temat „Antykobiece działania Kościoła Katolickiego”. Odbyła się na placu przed Muzeum Narodowym. Towarzyszyła jej pikieta organizacji żółtych koszulek plus dwa banery z rozszarpanymi płodami i zagłuszające debatę nagranie, powtarzanych w kółko kłamstw, jakie zwykła wciskać opinii publicznej organizacja wyrosła z najgorszych praktyk Ordo Iuris.

         

Na Pl. Szczepańskim odbyła się kolejna – tym razem na temat: „Przemocowa działalność Kościoła Katolickiego”, a na Małym Rynku następna – „Lekcje religii- indoktrynacja od przedszkola”. Godna odnotowania jest też debata „Ojciec nie święty”, zorganizowana w bieżącym roku, latem na płycie Rynku Głównego, pod Adasiem. Debata połączona została z przemarszem pod kurię krakowską, gdzie po raz kolejny abp Jędraszewski był adresatem długiej listy jego osobistych win, oraz słusznych oczekiwań, kierowanych w stronę władz kościelnych, w sprawie pedofilii i innych nadużyć seksualnych jakie mają miejsce w łonie Kościoła Katolickiego.

         

W debatach organizowanych przez „Dość milczenia” goszczono m.in. Ninę Sankari z Fundacji im. Kazimierza Łyszczyńskiego, Piotra Szumlewicza – autora m.in. książki poświęconej osobie JP2 „Ojciec nie święty”, Martę Lempart ze Strajku Kobiet , oraz przedstawicieli różnych organizacji, fundacji i stowarzyszeń wspierających i współpracujących w sieci organizacji świeckich.

           

Poza debatami „Dość milczenia” ma na swoim koncie kilkadziesiąt protestów, pikiet, demonstracji , w tym cykliczne spotkania pod kurią krakowską, pod oknem papieskim, potępiające nienawistną politykę abp Jędraszewskiego. Na odnotowanie w pamięci zasługuje także zorganizowana w tym roku akcja „babyshoesremember”, oraz zbiórka podpisów pod projektem ustawy o jawności przychodów i likwidacji przywilejów finansowych kościoła. 

     

 

Organizacja „Dość Milczenia” jest głosem tej części społeczeństwa, która nie spocznie, dopóki państwo prawa nie zacznie prawidłowo funkcjonować, przez co należy rozumieć  bezwzględne pociągnięcie do odpowiedzialności winnych ukrywania pedofilii w łonie kościoła katolickiego. Bo przestępstwa popełniane na obywatelach RP, zwłaszcza jeśli są to dzieci, zwłaszcza, gdy dorośli im nie wierzą, to nie jest sprawa wewnętrzna kościoła. Kościół nadal zamiata ten proceder pod dywan i nie ma zamiaru ponosić odpowiedzialności za swój walny udział w pomnażaniu ilości ofiar przestępstw seksualnych, co stwierdzamy ze szczególnym niesmakiem, tym bardziej, że nieustająco wysłuchiwać musimy pouczeń o moralności i przyzwoitości z ust hierarchów akurat tego związku wyznaniowego. A zwracam uwagę, że hierarchowie uzurpują sobie prawo do kierowania swoich „uwag” i pouczeń nie tylko do wspólnoty praktykujących katolików, ale także do wszystkich pozostałych i różnorodnych pod względem światopoglądowym obywateli. Jeszcze bardziej niepokojące i brzemienne w skutki są wpływy kościoła hierarchicznego na klasę polityczną, na rządy i samorządy terytorialne.

         

 

Jako obywatele tego kraju oczekujemy, że państwo spełni swój konstytucyjny obowiązek i stanie za swoimi  obywatelami, doznającymi krzywdy ze strony kleru katolickiego. Jednakże dopóki nie będzie skutecznie egzekwować prawa, „Dość Milczenia” oraz inne organizacje, będą się tego domagały na ulicach polskich miast i miasteczek.

Niniejszym zapraszam wszystkich, którzy mogą i tych, którzy zechcą mimo, że nie mogą, przyjechać do Krakowa, by wziąć udział w demonstracji i proteście przeciwko abp Jędraszewskiemu, który pomimo wielomiesięcznych wysiłków społeczności obywateli Krakowa, nadal piastuje zaszczytne stanowisko Metropolity Krakowskiego, nadal lekceważy zdanie katolików krakowskich, przyjmuje bez zażenowania kolejne dowody lojalności urzędników państwa wobec kościoła, jak wtedy gdy odbiera zaszczytne wyróżnienia, odznaczenia i tytuły honorowe, jak i wtedy, gdy otrzymuje czas antenowy w Radiu Kraków pomimo sprzeciwu Rady Programowej tego podmiotu. Uważamy, że ktoś pozbawiony nie tylko poczucia moralności, ale także człowiek pozbawiony klasy, nie umiejący zachować się stosownie wobec ciążących na nim oskarżeń – nie ma czego szukać w naszym mieście.

 

 

Szczegółowe informacje

W dniu 24.11.2019 o godzinie 12:00 rozpocznie się międzymiastowa demonstracja przeciw polityce nienawiści uprawianej przez kościół katolicki. Na przykładzie pana Jędraszewskiego – jednego z największych szkodników – pokażemy jak zła i niebezpieczna jest to instytucja.
Będziemy wspólnie. Osoby z różnych miast i różnych organizacji połączą siły, żeby powiedzieć NIE dla nienawiści płynącej z kościoła i powiedzieć NIE dla Jędraszewskiego!Protest rozpocznie się w samo południe koło pomnika Adama Mickiewicza. Następnie przemaszerujemy na Pl. Wszystkich Świętych (pod Urząd Miasta Krakowa) a stamtąd na ulicę Franciszkańską – pod kurię krakowską.Zapraszamy wszystkich
– zniesmaczonych,
– oburzonych,
– znieważonych
-głęboko zaniepokojonych

na demonstrację
oraz prezentację poglądu na temat
obecności w naszym mieście abp Marka Jędraszewskiego. Zapraszamy do wysłuchania dlaczego postępująca klerykalizacja naszego państwa jest tak niebezpieczna.

Spotykamy się na ulicy, bo nie ma w naszym kraju miejsca na debatę publiczną z udziałem suwerena. Media są zależne, RTV jest rządowa, Nie ma miejsca na konkretną, krytyczną debatę dotyczącą kościoła katolickiego.
Prawdę można powiedzieć i usłyszeć jedynie na ulicy.

Tymczasem im mniej świeckości w państwie, tym więcej problemów, patologii, społecznej depresji i złych emocji w każdym zaułku kraju. Treści jakie wychodzą z ust hierarchy Jędraszewskiego (oraz innych) widziane w szerokim kontekście skutków klerykalizacji Polski, są zaledwie drobnym dodatkiem do całego spektrum naruszeń, tak konstytucji jak i konkordatu, za to niesłychanie szkodliwym społecznie.

Dla nikogo nie jest dziś tajemnicą, że podziały zostały nam narzucone, by zniszczyć zasadę solidaryzmu społecznego, który jest siłą każdej społeczności. Na dodatek grozi nam realnie powrót polskiego, mocno faszyzującego konserwatyzmu katolickiego. Nie wnikając w przyczyny, stwierdzić w tym miejscu należy jedynie, że kościół katolicki w Polsce, już tradycyjnie wspiera otwarcie ruchy nacjonalistyczne, wskazuje im kolejne grupy społeczne do wykluczenia, napiętnowania, naznaczenia i eliminacji z użyciem przemocy symbolicznej, słownej i fizycznej.

Hierarcha Jędraszewski uznany został przez obywateli, wrażliwych na niesprawiedliwość społeczną, za wyjątkowego szkodnika, w zróżnicowanym społeczeństwie polskim, czego wyrazem będzie nasza demonstracja.

Zapraszamy wszystkich sfrustrowanych i zdeterminowanych współobywateli wszystkich płci, kolorów skóry i światopoglądów. Mamy tylko jeden kraj, nasze miejsce na Ziemi i musimy znowu o niego walczyć – to nie kościół katolicki jest obleganą twierdzą – to Polska jest okupowana, zniewalana, ośmieszana i ulega destrukcji każdego dnia.

Liczymy na Twój udział i poparcie słusznej sprawy.

 

 

Czy Polska potrzebuje głębokiej psychoterapii?

Mam dziś przyjemność zaprezentować Państwu tekst Moniki Szymańskiej, wiceprzewodniczącej Stowarzyszenia Wszechnicy Oświeceniowo Racjonalistycznej – organizacji, która w Krakowie, na przełomie września i października organizuje cykliczną imprezę plenerową pod nazwą  Marsz Świeckości oraz imprezy towarzyszące – wystawy, panele dyskusyjne, projekcje filmów, które przybliżają uczestnikom pojęcie świeckiego państwa i jednocześnie rzucają światło na skutki klerykalizacji Polski. Tekst Moniki jest nacechowany racjonalnym spojrzeniem, a sądy wyważone i odpowiedzialne. OBSERWATORIUM podpisuje się pod każdym słowem i jednocześnie dziękuje za udostępnienie do publikacji.

 

Polską głupotę da się leczyć

 

Monika Szymanska
fot. Archiwum prywatne

 

 

Wśród coraz większej ilości refleksji upublicznianych w te trudne dni, na pewno warto wzmocnić te, które dążą do racjonalnej oceny sytuacji w Polsce, bowiem :
W tym kraju jeszcze długo lepiej nie będzie.

Nie zgadzam się z pomysłami, pojawiającymi się w ostatnich dniach pośród środowisk opiniotwórczych, a to kolejno : radykalnego wybaczania, rekolekcji narodowych czy zbawczej roli kościoła, który powinien łączyć. Czy tylko na taką wizję stać w XXI wieku polską inteligencję? Ech, mam naprawdę nadzieję, że nie !

Po pierwsze, nie do przyjęcia jest odnoszenie się w wizji funkcjonowania zróżnicowanego społeczeństwa w demokratycznym państwie prawa do schematów wywodzonych z religii.
Po drugie, już chyba większość obywatelek i obywateli stojących po różnych stronach barykady, zaczyna sobie głośno i publicznie zdawać sprawę z ilości i głębokości podziałów w naszym społeczeństwie, których nie da się cudownie pomniejszyć myśleniem życzeniowym.

O tych podziałach, wywoływanych jak duchy z przeszłości i rzeźbionych od nowa w tkance społecznej przez ostatnie kilkanaście lat, jest mi szczególnie trudno pisać, bo należę do pokolenia obywatelek i obywateli, które dorastało w innym etosie, w przesłaniu o wspólnocie i jednak pragmatycznej pokorze wobec trudów, z którymi zderzaliśmy się mocno na różnych zakrętach historii.
Niestety, nie byliśmy przygotowani do uczestniczenia w demokracji i zanim się zorientowaliśmy, już politycy, media oraz różne grupy interesów nam się rozhulały i zaczęły odgrywać swoje barwne cyrkowe przedstawienia, wciągając w nie emocjonalnie dużą część nieświadomej innych standardów publiczności.
Koncertowo wprost daliśmy się rozegrać. Toteż żyjemy obecnie w żenującej, nieracjonalnej, a także coraz bardziej niebezpiecznej rzeczywistości społecznej.

I nawet tych, bo takich wśród nas też jest wielu, którzy od lat dystansowali się od coraz bardziej ogłupiałej polityki i starali się żyć własnym życiem, ta społeczna rzeczywistość, chociaż na chwilę, właśnie dopadła.

To ciężki wstyd, ale udało się Polakom powielić, a nawet czasem twórczo rozwinąć podziały, których korzenie sięgają brutalnej rzeczywistości pierwszej połowy XX wieku, a już raptem 100 lat później nie zdołaliśmy wypracować żadnej nowej koncepcji wspólnotowości i patriotyzmu .

Pokrótce, po nowym wybiciu się na niepodległość, dopracowaliśmy się w jednym pokoleniu :
głębokich podziałów kulturowych i światopoglądowych, znaczących nierówności społecznych, przeciwstawnych koncepcji patriotyzmu i sojuszów, w tym nawet faszyzującego nacjonalizmu oraz jako wisienki na torcie … ohydnej i niszczącej mowy nienawiści. Obecnie przoduje w niej partia rządząca i jej (nie)publiczna Tv, ale zapewne wiecie, co się dzieje dzisiaj na forach obu „plemion”.
Nie dopracowaliśmy się wizji budowania realnej wspólnoty, żyjącej w różnorodności i równości, sprawiedliwości społecznej oraz standardów demokratycznego sporu politycznego .
Nie istnieją więc warunki do dobrego funkcjonowania państwa.

Jest źle i .. nie wiadomo jak będzie. Nie wiemy, jaka będzie dalsza część programu pod tytułem historia Polski, ale wiemy już, że znowu nie jest to program wysokich lotów.

Nie popuszczą rozpędzeni, ambitni politycy, zarówno ci, którzy demontują podstawy demokracji i grożą nam w XXI wieku autorytaryzmem jak i ci, którzy nie mają wizji jak tę demokrację dobrze urządzić. Przypilnują swoich udziałów wielki biznes i kościół – w takiej lub innej odsłonie.
Będzie natomiast nadal tracić społeczeństwo : kobiety bez swoich praw, pracowniczki i pracownicy, mniejszości, wykluczeni i oczywiście będzie tracić nowe pokolenie Polek i Polaków wychowywane w destrukcji wartości
pro-społecznych, pro- demokratycznych i pro-państwowych.

Prawdopodobnie będziemy świadkami, a niektórzy uczestnikami, jeszcze wielu chaotycznych wzmożeń, karier i upadków polityków oraz ruchów, zanim, być może, któraś z głęboko dzielących nasze społeczeństwo spraw stanie się dla decydentów ważnym i wspólnym problemem do rozwiązania.

Część z nas nie będzie czekać tej wiekopomnej chwili i zajmie się przytomnie swoim własnym życiem, część wyemigruje, część będzie się jednak angażować w miarę swoich sił. Należy mieć nadzieję, że z nowymi pomysłami na przełamywanie podziałów.
Wielu z nas widziało już dawno temu, co się w Polsce dzieje. Jednak naprawdę, jeszcze nie wystarczająco wielu z nas.

Pytanie, za które dziękuję Tomasz Borejza, i które zadał mi w 2017 roku brzmiało :

A czego byś chciała?
– Społeczeństwa, które rozumie, w jakim momencie historycznym się znajduje. Pod względem historii politycznej, warunków gospodarczych i kultury. Nie wiem, czy to jest dobra analogia, ale wiem, że na przykład Niemcy po II Wojnie Światowej mocno przepracowały problemy historyczne i społeczne, także gospodarcze. Warunki, w których się znalazły. To był świadomy proces ukierunkowany na to, by niektóre sprawy sobie wytłumaczyć. A my nie tłumaczymy sobie niczego.
Polska rozpędziła się w swoich emocjach i nie wiadomo w jakim kierunku pędzi, a robi to bez jakichkolwiek racjonalnych hamulców. Politycy mogą bezkarnie grać na uczuciach ludzi. Z korzyścią dla siebie, ale ze szkodą dla tych ludzi. Potrzebujemy więc polityków, którzy powiedzą stop, zastanówmy się kim jesteśmy, w jakim momencie, jak się dogadywać. Wtedy można różne rzeczy godzić. W gospodarce. W sprawach światopoglądowych. Ludzie zaczynają się czuć bezpieczniej.
To jest tak jak w czasie psychoterapii. Najpierw trzeba określić, kim jesteśmy w danej sytuacji, jakie mamy zasoby, mechanizmy i jak się w niej znaleźliśmy. Dlatego pewnie mi się nasunęło, że polskie społeczeństwo potrzebuje psychoterapii. Ale potrzebuje też ludzi, którzy by do tego dążyli.

Musimy się nauczyć uzgadniać rację i to jak chcemy, żeby było?
-Ale również mówić o tym, jakie mamy problemy. Bez ich nazwania i wycofania emocji, będzie tutaj piekiełko.

Cały wywiad TU

Ogólnpolskie DNI ŚWIECKOŚCI – krótka historia inicjatywy społecznej na rzecz świeckości państwa.

W tym roku, po raz dziesiąty z rzędu, organizujemy coroczne obchody Dni Świeckości i Marsz pod tą samą nazwą. Tegoroczne hasło przewodnie to

ŚWIECKOŚĆ DLA WSZYSTKICH

Zanim serdecznie zaproszę Państwa do uczestnictwa, zachęcam do zapoznania się z krótką historią tego wydarzenia…

 

 

Po dwudziestu latach pełzającej klerykalizacji w przestrzeni publicznej, politycznej i społecznej,

po wydarzeniach takich jak:

  • odrzucenie konwencji antyprzemocowej,
  • liczne próby zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej,
  • wskrzeszenie klauzuli sumienia lekarzy w odwróconej interpretacji czyli skierowanej przeciwko prawom pacjenta,
  • a także w atmosferze wyraźnego  hamowania  rozwoju społecznego, edukacji i kultury

w 2009 roku, środowiska racjonalistyczno – wolnościowe, a w ich szeregach świadomi zagrożeń dla świeckości państwa ateiści/ki, agnostycy i racjonaliści, postanowili zaznaczyć swoją obecność w przestrzeni publicznej, by zasygnalizować problem i otworzyć publicznie debatę na temat skutków dalszej klerykalizacji Polski. W pierwszym marszu wzięło udział ponad pięciuset uczestników, a media szeroko relacjonowały ich przebieg. Tamto wydarzenie nosiło nazwę

MARSZ ATEISTÓW I AGNOSTYKÓW

a zorganizowali je 9 października  Młodzi Wolnomyśliciele oraz Polskie Stowarzyszenie Racjonalistów. W latach następnych Kraków gościł przedstawicieli organizacji zagranicznych, o podobnym profilu działania, między innymi z Francji Fédération Nationale de la Libre Pensée oraz z Niemiec reprezentowanych przez Humanistischer Verband Deutschlands. 

 

tak było w mediach państwowych przed marszem…

 

[fvplayer src=”https://polskiateista.pl/wp-content/uploads/2018/09/film-1.mp4″ width=”320″ height=”240″]

 

a tak mówiły one po marszu…

 

[fvplayer src=”https://polskiateista.pl/wp-content/uploads/2018/09/film-2-1.mp4″ width=”320″ height=”240″]

 

Ale chyba najbardziej sympatycznie i bez lęków odniosły się do wydarzenia media takie jak ówczesne TVN

 

[fvplayer src=”https://polskiateista.pl/wp-content/uploads/2018/09/TVN.mp4″ width=”640″ height=”360″]

 

 

 

KPiŚ – Koalicja Postęp i Świeckość to organizacja, która powstała staraniem prof. Jana Hartmana w 2011 roku, a zawiązały ją :

  • Stowarzyszenie Wolnomyśliciele,
  • Polskie Stowarzyszenie Racjonalistów,
  • Towarzystwo Kultury Świeckiej oddział w Krakowie im. Tadeusza Boya-Żeleńskiego,
  • Krytyka Polityczna,
  • Racja Polskiej Lewicy,
  • Jewish Community Center,
  • Zieloni 2004 Koło Krakowskie,
  • Federacja Anarchistyczna sekcja Czarna Galicja,
  • Wydawnictwo Ha!Art,
  • Stowarzyszenie Ruch Poparcia Palikota,
  • Federacja Młodych Socjaldemokratów,
  • Partia Kobiet oraz osoby indywidualne.

Z inicjatywy KPiŚ, w 2012 roku zmieniono nazwę wydarzenia na

DNI ŚWIECKOŚCI

by pogłębić przekaz i dopuścić wszystkich zainteresowanych czuwaniem nad świeckością państwa, które jak wiadomo powinno być miejscem gdzie każdy czuje się dobrze, a więc bezpiecznie, i gdzie nikogo się nie wyklucza.

W 2013 roku grupa osób działających w KPiŚ postanowiła kontynuować tradycję Dni Świeckości i organizuje je nieprzerwanie do dziś, skupiona w organizacji pod nazwą Stowarzyszenie Wszechnicy Oświeceniowo Racjonalistycznej SWOR. W ramach działalności odbywają się regularnie spotkania tematyczne, dyskusje panelowe, wykłady autorskie, spotkania z ludźmi, którzy opisują rzeczywistość racjonalnie i z pozycji badawczo-naukowej. W ramach spotkań otwartych dla publiczności można się zapoznać z etyką świecką i światopoglądem opartym na wartościach humanistycznych. Stowarzyszenie popiera też działania zmierzające do integracji europejskiej i neutralności światopoglądowej.

Mimo niezwykle trudnych obecnie warunków dla tego typu działalności, SWOR skutecznie poruszył wiele tematów podczas Dni Świeckości. Rozmawiamy o instytucji kościoła w różnych kontekstach, a także o obszarach państwa, przesyconych i zniszczonych wpływami kościoła katolickiego. Nie unikamy trudnych tematów  – pedofilia, egzorcyzmy, prawa kobiet, równość w każdym aspekcie życia społecznego, edukacja, media, kultura, opieka społeczna – czym są i czym się stają pod butem instytucji KRK.

SWOR uczestniczy w Kongresie Świeckości , organizacji zawiązanej w 2017 roku i działającej w obszarze społeczno -politycznym na rzecz przywrócenia świeckości państwu i jego instytucjom. Wszystkie organizacje społeczne, działające w tym obszarze, funkcjonują  bez wsparcia finansowego ze strony państwa, a jedynie w oparciu o  energię i pasję społeczną działaczy tych organizacji. 

Zapraszam Państwa na kolejne, już dziesiąte, Ogólnopolskie Spotkanie ze Świeckością, do Krakowa, w  dniach 26.09 – 30.09 (od środy do  niedzieli) 2018r. Zaprosiliśmy do udziału wszystkie partie polityczne, organizacje pozarządowe i osoby fizyczne, którym leży na sercu powrót do zasad działania państwa świeckiego.

Czy jest to szeroki front ludzi doceniających znaczenie świeckości, czy tylko nasze złudzenie, że oficjalna propaganda mówiąca o tym, że Polacy bez kościoła nie  umieliby odróżnić dobra od zła, to pobożne życzenie kleru – okaże się podczas

MARSZU ŚWIECKOŚCI 2018

W SOBOTĘ 29.09.

ZBIÓRKA NA PLACU SZCZEPAŃSKIM

W KRAKOWIE

O GODZINIE 12.30 

WYMARSZ O GODZ.13.00

DO ZOBACZENIA!!

 

 

Program Dni najlepiej śledzić na FB

albo zaczerpnąć informacji z naszego centrum organizacyjnego TU.

 

 

Koniecznie przyjedźcie do Krakowa

 

20.09.2019

E. Kunachowicz z Krakowa

 

 

Ogólnopolskie Dni Świeckości w Krakowie już po raz dziesiąty. Pokaz premierowy filmu „Kler” Wojciecha Smarzowskiego.

Stowarzyszenie Wszechnicy

Oświeceniowo -Racjonalistycznej

ma przyjemność zaprosić do udziału w kolejnych, już 10-tych

Dniach Świeckości

w Krakowie

na które składają się imprezy panelowe,

dotyczące zagadnienia świeckości państwa

oraz

skutków zaniechania rozdziału kościoła od państwa,

a także Marsz Świeckości,

na którym spotykają się wszyscy,

którzy mają świadomość, że państwo powinno być świeckie,

a społeczeństwo nowoczesne i pluralistyczne.

https://www.facebook.com/events/232803607400333/

http://www.swor.pl/

piątek 28 września

godz.17:00

Panel:

W CO WIERZĄ POLACY

– na podstawie badań Pew Research
Kawiarnia Literacka, Kraków ul. Krakowska 41

godz. 20:00
PREMIEROWY POKAZ FILMU „ KLER”

w reżyserii Wojciecha Smarzowskiego
Kino Agrafka , Kraków ul. Krowoderska 8 I p.
Po seansie :

DYSKUSJA o pozycji księży w dzisiejszym społeczeństwie,

postrzeganiu ich zachowań przez społeczeństwo,

zarówno przez katolików jak i przez osoby areligijne.
Seans i dyskusja organizowane są wspólnie z DKF Rozpięci.
https://www.facebook.com/events/241733543212083/

sobota 29 września

MARSZ ŚWIECKOŚCI 2018

– Świeckość dla wszystkich !

godz. 12.30 – zbiórka Na Placu Szczepańskim , godz. 13:00 – wymarsz

( czas trwania ok. 2 godziny)
https://www.facebook.com/events/2175284552798000/

godz.17:00
POWSZECHNA DEKLARACJA PRAW CZŁOWIEKA

Panel dyskusyjny

JCC, Kraków ul. Miodowa 24

godz.19.30
wieczór świeckiej integracji w Poli,

Kraków ul. Dietla 97

niedziela 30 września

godz.10:00
ŚWIECKOŚĆ I CO DALEJ

– dyskusja Komisji Programowej Kongresu Świeckości
lokal Stowarzyszenia Kuźnica,

Kraków ul. Miodowa 41 I p.

Kongres Świeckości

https://kongresswieckosci.pl/

Posiedzenie w Sali Kolumnowej i wydarzenia przed Sejmem RP a „sprawa publiczna”

Wydarzenia z 16 grudnia 2016 r. w Sejmie RP przejdą do historii. Dostępność informacji o tym, jak przebiegały obrady w Sali Kolumnowej oraz co się działo przed budynkiem Sejmu RP ma kluczowe znaczenie dla oceny działania władz publicznych.

 

Przypominam, że możliwość obserwowania obrad w Sali Kolumnowej i ich nagrywania wynika wprost z art. 61 ust. 2 Konstytucji RP:

Prawo do uzyskiwania informacji obejmuje dostęp do dokumentów oraz wstęp na posiedzenia kolegialnych organów władzy publicznej pochodzących z powszechnych wyborów, z możliwością rejestracji dźwięku lub obrazu.

Jednakże nie było to możliwe, wejścia do Sali kolumnowej pilnowała Straż Marszałkowska.

fot. Katarzyna Lazzeri, TVN

O jawności posiedzeń Sejmu możemy m.in. przeczytać w w uzasadnieniu postanowienia Sądu Okręgowego w Warszawie z 16 grudnia 2017 r., sygn. akt VIII Kp 1335/17:

Art. 61 Konstytucji RP łączy się funkcjonalnie z zasadą jawności posiedzeń Sejmu, o której mowa w art. 113 Konstytucji RP. Ustrojodawca zastrzegł przy tym, że jawność posiedzeń nie ma charakteru bezwzględnego i przewidział możliwość uchwalenia przez izbę tajności obrad. Podjęcie w tym zakresie stosownej uchwały jest uzależnione od wystąpienia określonej w komentowanym przepisie przesłanki „dobra państwa” oraz dopełnienia wymogu uzyskania poparcia bezwzględnej większości głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów. W dniach 16-17 grudnia 2016 r. taka sytuacja nie miała jednak miejsca.

Jawność posiedzeń izb jest przede wszystkim elementem przedstawicielskiego charakteru mandatu (art. 104 Konstytucji RP), a nawet warunkiem sine qua non funkcjonowania samej instytucji parlamentu. Podstawowym celem zasady jawności jest bowiem zapewnienie wyborcom możliwości obserwacji pracy parlamentarzystów i dokonania oceny postępowania ich przedstawicieli (L. Garlicki, Artykuł 104, w: Garlicki, Konstytucja, t. 2, s. 1; J. Repel, w: J. Boć (red.), Konstytucje Rzeczypospolitej, s. 193). Zasada jawności posiedzeń jest także nieodłącznym elementem zasady demokratycznego państwa prawnego. Z jednej strony gwarantuje ona bowiem jawność procedury legislacyjnej, z drugiej zaś zapewnia obywatelskie prawo do informacji o posiedzeniach organu władzy. Oba wskazane aspekty jawności stanowią bez wątpienia gwarancję zasady zaufania do państwa i stanowionego przez nie prawa (zob. K. Górka, Jawność posiedzeń Sejmu i Senatu oraz jej ograniczenia w Konstytucji RP, Warszawa 2014, s. 87).

W doktrynie podkreśla się, że na gruncie art. 113 Konstytucji RP należy przyjąć, iż zasada jawności posiedzeń Sejmu ma charakter zupełny (zob. L. Garlicki, Polskie prawo konstytucyjne, 2012, s. 211). Obejmuje ona bowiem: jawność prowadzonej debaty, jawność stawianych wniosków i przedłożeń oraz jawność głosowań [ich przebiegu, a także wyniku; tak A. Gwiżdż, w: A. Burda (red.), Sejm Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, s. 287], jawność podejmowanych uchwał oraz jawność dokumentów stanowiących przedmiot obrad Sejmu (tzn. dokumentów i materiałów dostarczanych na posiedzeniu wszystkim posłom). Konsekwencją tej zasady jest ponadto jawność dokumentów rejestrujących przebieg posiedzenia Sejmu.

Zasada jawności posiedzeń zobowiązuje izbę do zapewnienia takich warunków organizacyjno-technicznych, które umożliwią pełną realizację konstytucyjnego wymogu jawności. Podstawowe formy realizacji tej zasady określa Regulamin Sejmu. Art. 172 ust. 1 tego aktu powtarza za Konstytucją, że posiedzenia Sejmu są jawne. Następnie, w zd. 2, wskazuje przykładowe (wynika to ze sformułowania „w szczególności”) gwarancje jawności posiedzeń: wcześniejsze informowanie opinii publicznej o posiedzeniach Sejmu, umożliwienie prasie, radiu i telewizji sporządzania sprawozdań z posiedzeń Sejmu, umożliwienie publiczności obserwowania obrad.

Warto dodać, że możliwość szeroko pojętej rejestracji dźwięku lub obrazu oznacza, że na samą rejestrację organ (Sejm, Marszałek Sejmu) nie wydaje zgody. Możliwość rejestracji obrazu i dźwięku zakłada więc bezwzględny obowiązek stworzenia obserwatorom technicznych możliwości udziału i rejestracji obrad (wyrok WSA w Szczecinie z dnia 24 sierpnia 2017 r., II SAB/Sz 77/17, LEX nr 2359554; wyrok WSA w Łodzi z dnia 9 lipca 2008 r., II SA/Łd 89/08, LEX nr 602953). Obowiązkiem organizatora posiedzenia (Marszałka Sejmu) jest takie jego przeprowadzenie, które umożliwia udział publiczności oraz – co konieczne – wyznaczenie rozsądnej liczby miejsc dla przybyłych obserwatorów. Oczywistym jest, że podczas posiedzenia, które odbyło się 16 grudnia 2016 r. w Sali Kolumnowej wymienione warunki nie zostały zapewnione, co oznacza, że naruszono konstytucyjne prawa obywateli dostępu do informacji o działaniach organów władzy publicznej.

W tym miejscu wypada przypomnieć, że przedmiotem ochrony art. 44 Prawa prasowego jest wolność prasy, słowa, wyrażania poglądów i prawo do społecznie pożądanej krytyki. Krytyką prasową jest rzetelne, zgodne z prawem i zasadami współżycia społecznego i prawem przedstawianie ujemnych ocen i zjawisk. Granice krytyki określają: Konstytucja, przepisy prawa prasowego, cywilnego i karnego, a także zasady współżycia społecznego. Czynność sprawcza występku umyślnego z art. 44 ust. 1 polega na „utrudnianiu” lub „tłumieniu”. „Utrudnianie” to działania polegające na blokowaniu dostępu do informacji publicznej. Warto nadmienić, że przepis art. 23 ustawy z dnia 6 września 2001 r. o dostępie do informacji publicznej penalizuje zachowanie polegające na nieudostępnieniu jakiejkolwiek informacji o tym charakterze, nie zaś tylko takiej informacji publicznej, którą charakteryzuje przymiot większej wagi ( postanowienie SN z dnia 20 lipca 2007 r., III KK 74/07, LEX nr 323657). Natomiast „tłumienie” prowadzi nie tyle do utrudniania krytyki prasowej, ile wręcz do jej wyeliminowania, choćby na danym odcinku czy odnośnie do konkretnego zagadnienia lub niewygodnego bądź kompromitującego faktu. Występek zarówno z ust. 1, jak i 2 art. 44 ma charakter bezskutkowy. Do popełnienia przestępstwa dochodzi już w momencie zakończenia czynności sprawczej. Nie jest konieczne, aby sprawca osiągnął efekt w postaci utrudnienia krytyki prasowej bądź jej stłumienia.

Jeszcze w grudniu 2016 r. złożyliśmy wnioski o udostępnienie nagrań (pisaliśmy o tym w tekście Czy szef Kancelarii Sejmu przekaże nagrania z kamer? Składamy wnioski).

W odpowiedzi na wniosek Kancelaria Sejmu RP przekazała informację o udostępnionym na stronie Sejmu RP jednym nagraniu, odmówiła natomiast udostępnienia nagrań z kamer bezpieczeństwa (Nie dostaliśmy nagrań z sejmu – idziemy do sądu!):

 W odpowiedzi na pytania związane z materiałami wideo z kontynuowanego w Sali Kolumnowej 33. posiedzenia Sejmu, Biuro Prasowe informuje, że w sali tej są zainstalowane dwie kamery (w kulistych obudowach) rejestrujące obrady. Transmisje realizowane są za pomocą jednej z kamer, a obraz emitowany jest jednocześnie tym nagraniem, które podlega archiwizacji i dokumentuje przebieg prac w Sali Kolumnowej. Materiał wideo jest dostępny na głównej witrynie internetowej Sejmu. Biuro Prasowe Kancelarii Sejmu informuje także, że w Sali Kolumnowej znajduje się również trzecia kamera – bezpieczeństwa, administrowana przez Straż Marszałkowską. Nagranie wykonane z tej kamery zostało zabezpieczone i pozostaje w dyspozycji Straży Marszałkowskiej. Należy zaznaczyć, że ten materiał wideo, ze względu na procedury bezpieczeństwa i ochrony kompleksu sejmowego, może zostać przekazany wyłącznie organom wymiaru sprawiedliwości na ich wniosek.

WSA w Warszawie: jawność vs. komfort polityków 0:1

Wyrokiem z 10 października 2017 r., II SAB/Wa 23/17, WSA oddalił naszą skargę w zakresie udostępnienia nieujawnionego nagrania z Sali Kolumnowej. Sąd podkreślił m.in.:

Odnośnie zakresu przedmiotowego wskazać należy, że w myśl art. 1 ust. 1 u.d.i.p. każda informacja o sprawach publicznych stanowi informację publiczną w rozumieniu ustawy i podlega udostępnieniu i ponownemu wykorzystaniu na zasadach i w trybie określonych w niniejszej ustawie. Definicja informacji publicznej zawarta w ww. przepisie odsyła zatem do pojęcia „sprawy publicznej”, której definicji legalnej brak w przedmiotowej ustawie. W orzecznictwie sądów administracyjnych przyjmuje się szerokie rozumienie pojęcia informacji publicznej. Definiuje się ją jako każdą wiadomość wytworzoną przez władze publiczne oraz osoby pełniące funkcje publiczne, a także inne podmioty, które tę władzę realizują bądź gospodarują mieniem komunalnym lub majątkiem Skarbu Państwa w zakresie swoich kompetencji. Podkreśla się, że taki charakter ma również wiadomość niewytworzona przez podmioty publiczne, lecz odnosząca się do tych podmiotów (por. uchwała NSA z dnia 9 grudnia 2013 r. o sygn. akt I OPS 8/13, publ. https://www.orzeczenia.nsa.gov.pl).

 Informacją publiczną jest zatem treść dokumentów wytworzonych przez organy władzy publicznej i podmioty wykonujące zadania publiczne, treść wystąpień, opinii i ocen przez nie dokonywanych, niezależnie do jakiego podmiotu są one kierowane i jakiej sprawy dotyczą. Ponadto informację publiczną stanowi treść wszelkiego rodzaju dokumentów odnoszących się do organu władzy publicznej lub podmiotu wykonującego zadania publiczne, związanych z nimi bądź w jakikolwiek sposób ich dotyczących. Informacją publiczną jest więc zarówno treść dokumentów bezpośrednio wytworzonych przez ww. podmioty jak i tych, których używają one przy realizacji przewidzianych prawem zadań, nawet jeżeli nie pochodzą wprost od nich. Zaznaczenia przy tym wymaga, że na potrzeby konstytucyjnego prawa do informacji za „dokument w ogólności” należy rozumieć każdą informację o działalności władzy publicznej lub o sprawach publicznych, wysłowioną i zobiektywizowaną na jakimś nośniku i najczęściej przybierającą postać pisemną. W najszerszym rozumieniu dokumentem będzie każdy nośnik danych, który może przybrać formę papierową, elektroniczną, cyfrową (W. Sokolewicz, L. Garlicki, Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej. Komentarz, Warszawa 2005, tom IV, s. 35).

Mając powyższe na uwadze stwierdzić należy, iż wniosek Stowarzyszenia z dnia […] grudnia 2016 r., za wyjątkiem części żądania, o który mowa poniżej, stanowi informację publiczną. Okoliczność ta nie była kwestionowana, a wyczerpująca odpowiedź Szefa Kancelarii Sejmu RP na żądania zawarte we wniosku została wnioskodawcy udzielona przy piśmie z dnia […] stycznia 2017 r. W piśmie tym zawarto odesłanie do linków umożliwiających odtworzenie nagrań (również pobranie plików video) z Sytemu Informacyjnego Sejmu z przebiegu posiedzenia Sejmu w dniu […] grudnia 2016 r. w Sali […] i Sali […] (nagranie bez dźwięku) oraz informację o jednej liście obecności […] posiedzenia Sejmu, bez odrębnej listy obecności posłów biorących udział w obradach w Sali […]. Poinformowano również wnioskodawcę, iż nagrania zarejestrowane w czasie posiedzenia Sejmu za pomocą kamer sytemu telewizji dozorowej nie stanowią informacji publicznej.

W ocenie Sądu, powyższe stwierdzenie jest prawidłowe, albowiem w orzecznictwie sądowoadministracyjnym jednolicie przyjmuje się, iż rejestr wejść i wyjść do obiektu (za taki również należy uznać materiał wizyjny rejestrujący osoby poruszających się po obiekcie) jest nośnikiem informacji o charakterze wewnętrznym, porządkowym, ewidencyjnym, który ma służyć zapewnieniu bezpieczeństwa (przykładowo wyrok NSA z dnia 2 grudnia 2015 r. sygn. akt I OSK 2337/15 i z dnia 13 czerwca 2014 r. sygn. akt I OSK 2914/13, publik. http//www.orzeczenia.nsa.gov.pl) [podkreślenie – S.O.]

Sporządzone przez Sąd uzasadnienie nie przekonało nas i wnieśliśmy skargę kasacyjną, w której podnieśliśmy m.in.:

1. Ostatnie lata pokazały, że poszukiwanie przez sądy administracyjne komfortu działania władz publicznych doprowadziło do wypaczenia zasad jawności i kontroli społecznej nad politykami. Przykładem takiego orzecznictwa są m.in. te dwa wyroki:

„Dlatego poddanie tego procesu ścisłej kontroli społecznej byłoby niecelowe i utrudniłoby wewnętrzny proces kształtowania się stanowisk uzgadniania i ścierania się opinii dotyczących istniejącego stanu rzeczy, jego oceny oraz ewentualnej potrzeby zmian” (I OSK 2499/13).

„Procesowi podejmowania decyzji nie jest konieczna społeczna kontrola na każdym jego etapie. Zasadne wręcz jest twierdzenie, że kontrola taka mogłaby zakłócić jego przebieg, ponieważ każda ze zgłoszonych propozycji podlegałaby społecznemu i przedwczesnemu osądowi. Tymczasem podjęcie w procesie tworzenia projektu ustawy decyzji właściwej co do jego treści wymaga wyeliminowania, w atmosferze rozwagi i spokoju, rozwiązań nietrafnych, zagrażających chronionym konstytucyjnie dobrom, czy też niefunkcjonalnych. Nietrafny jest przy tym zarzut, że przyjęcie takiego poglądu za trafny, wyklucza społeczny nadzór nad tworzeniem projektu aktu prawnego. W momencie, kiedy projekt taki zyskuje walor oficjalności, zostaje przedstawiony opinii publicznej przez organ, który go stworzył, podlega społecznym konsultacjom i społeczeństwo może mieć wpływ na jego treść (I OSK 666/12).” 

2. Szczególnie znaczący jest ten ostatni wyrok, bo jak się okazuje w niniejszej sprawie, nawet publiczne procedowanie ustaw w Sejmie RP podlega wyłączeniu z jawności ze względu na wewnętrzny charakter nagrań.

3. Rolą sądów administracyjnych nie jest ochrona administracji, a ochrona praw człowieka do informacji, a w demokracji to musi mieć zawsze pierwszeństwo przed dobrym samopoczuciem polityków i administracji.

4. Przedmiotowe nagrania mają związek funkcjonowaniem Parlamentu (bo po co byłoby montowane kamery?). Dotyczą działalności Parlamentu – nie ma znaczenia w jakim jego obszarze np. bezpieczeństwa. Dla stosowania art. 61 ust. 1 i 2 Konstytucji RP nie ma znaczenia również, czy dotyczy to spraw publicznych.

5. Termin „sprawy publiczne” wynika z art. 1 ust. 1 UDIP, ale co raz jeszcze należy podkreślić nie wynika z Konstytucji RP. W orzecznictwie określanie prawa do informacji przez pryzmat „sprawy publicznej” doprowadziło do poza prawnego ograniczania Konstytucyjnego prawa do informacji. Różnica pomiędzy „informacją o działalność”,  a „informacją o sprawach publicznych” jest znacząca.

Ujawnienie jak największej liczby faktów dotyczących 16 grudnia 2016 r. pozostaje w interesie publicznym i w interesie demokratycznego państwa prawa.

WSA w Warszawie: jawność vs. komfort polityków 0:2

Jednocześnie prowadziliśmy sprawę o ujawnienie nagrań z kamer umieszczonych na budynkach Sejmu RP, które pokazałyby, jak przebiegało zgromadzenie przed Sejmem oraz jak zachowywała się Policja oraz służby zapewniające bezpieczeństwo i w końcu jak postępowali politycy.

WSA wyrokiem z 6 października 2017 r., II SAB/Wa 24/17, oddalił naszą skargę, argumentując następująco:

Sąd podziela pogląd przedstawiony przez Kancelarię Sejmu, że nagrania z kamer rejestrujących otoczenie budynków Sejmu nie stanowią informacji publicznej. Monitoring zewnętrzny stanowi element zabezpieczenia budynków i terenu wokół Sejmu. Jest to narzędzie służące zapewnieniu bezpieczeństwa zewnętrznego Sejmu. Informacje uzyskane z monitoringu nie są związane z realizacją władzy publicznej, bowiem nie rejestrują obrad Sejmu, które to niewątpliwie stanowią informację publiczną w świetle art. 18 ust. 1 u.d.i.p. Wnioskowana informacja nie odnosi się zatem do działalności publicznej (ustawodawczej) Sejmu. Monitoring wizyjny zewnętrzny jest jedynie technicznym środkiem ochrony podobnie jak dozór fizyczny czy też kontrola dostępu do pomieszczeń. Zakres przedmiotowy ustawy o dostępie do informacji publicznej nie obejmuje informacji dotyczących technicznej sfery funkcjonowania narzędzia jakim organ posługuje się realizując zadania publicznej (por. wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego z dnia 10 stycznia 2014 r., sygn. akt I OSK 2254/13).

Również w tej sprawie złożyliśmy skargę kasacyjną.

Dokąd zmierzamy z jawnością? W czyim jest ona interesie?

Od dłuższego czasu podnoszone (i słusznie) są kwestie obrony niezawisłości sędziów, czy też szerzej niezależności sądownictwa. Tylko takie sądownictwo może stać na straży praw i wolności. Zgadzam się z tym i chcę wierzyć, że sędziowie będą spełniać swoją ważną rolę. Jednak z roku na rok zaczyna mi brakować argumentów, kiedy spotykam się z ludźmi, dla których jawność jest ważna. Najdobitniej, dla mnie właśnie te dwie wskazane wyżej sprawy pokazują, jak daleką drogę przeszły sądy w zabieraniu nam jawności – wiedzy o tym, co robią politycy, jak podejmowane są decyzje i jak zachowuje się aparat państwa. Nazywam to dbaniem o komfort polityków/administracji, bo tak to rozumiem – skoro politycy mają podejmować decyzje w spokoju. Jawność w salach sądowych jest odwrocie – z roku na rok przybywa myśli o tym, że lepiej nie składać skarg, bo kolejne negatywne rozstrzygnięcie będzie dokładało się do muru tajemnic. Z drugiej natomiast strony, z roku na rok przybywa osób żądających jawności, zmieniających swoje samorządy i nieoddających pola sądom. Jesteśmy w klinczu i sędziowie, w mojej opinii, muszą odpowiedzieć sobie na pytanie o fundamenty demokracji i dlaczego dla demokracji ważna jest jawność, a jest kluczowa. I trzeba przypomnieć słowa Ireny Kamińskiej, która przyłożyła się do sądowego ograniczania jawności:

W ustawie nie ma jednak takiego ograniczenia. To prawda, osobiście jestem jednak za tym, by taka norma była. W tym zakresie orzecznictwo na razie sobie radzi, stosując pojęcie dokumentu wewnętrznego. Taki dokument – jak wynika z orzecznictwa – nie jest informacją publiczną i w związku z tym nie podlega udostępnieniu. Oczywiście zdajemy sobie sprawę z tego, że taka wykładnia jest bardzo krytykowana przez grono konstytucjonalistów, obrońców prawa do informacji. Sądzę jednak, że często wynika to z braku znajomości realiów. Uważam, że Naczelny Sąd Administracyjny jest bardzo otwarty na ochronę prawa do informacji, zapadło wiele wyroków, w których daliśmy dowód, że szanujemy to prawo, uważamy je za jedno z najważniejszych praw obywatelskich i jesteśmy jak najdalej od tego, by je ograniczać. Są jednak sprawy, w których ochrony wymaga nie tylko prawo obywatela do informacji, ale też prawo organu do wykonywania zadań publicznych, do których został powołany(http://www.lex.pl/czytaj/-/artykul/sedzia-nsa-ustawa-o-dostepie-do-informacji-publicznej-musi-byc-zmieniona).

Jawność jest w interesie nasz wszystkich. Każdy z nas z niej korzysta i jej doświadcza – nawet jeśli nie zdaje sobie z tego sprawy. Czy to kontrolujemy polityków, interesujemy się działaniem służby zdrowia, chcemy poznać orzecznictwo sadów, wybieramy przedszkole, czytamy prognozy pogody, ta wiedza właśnie wynika z jawności. Szczególnie politycy powinni czuć jej oddech na plecach,  i nawet jak próbują robić coś w ukryciu, sądy powinny nakazywać ujawnienie tego. Rzetelna debata publiczna może opierać się wyłącznie na faktach.

Nie wierzę, że ostatecznie sprawy o nagrania z 16 grudnia 2016 r. możemy przegrać i nie uzyskać większej wiedzy o tym, co działo się w Sejmie RP i przed Sejmem RP. Nikomu tego nie życzę.

Autor: Szymon Osowski

Źródło: Sieć Obywatelska

Wystąpienie z kościoła nie istnieje!

Tytuł zawiera najważniejszą informację dla wszystkich ochrzczonych, którzy z dowolnego powodu nie chcą być uznawani za członków Kościoła katolickiego. To ocena prawna zarówno procedur kościelnych jak i świeckich. Dowody są banalnie oczywiste. Prawo kanoniczne wyklucza taką możliwość, a prawo świeckie, z definicji, nie zajmuje się kwestią. W żadnym polskim akcie prawnym, a także europejskim, nie ma mowy o prawie do wystąpienia ze związku wyznaniowego. Każdy natomiast ma zagwarantowane prawo – należeć, bądź nie.

Nie oznacza to, że nic nie można zrobić. Wręcz przeciwnie. Można znacznie więcej niż „wystąpić z Kościoła”, drogą kanonicznej apostazji albo „metodą świecką”. Warto opanować pierwszy odruch emocji i zrozumieć to, co nie bez powodu tak mocno zagmatwane zostało. Pozwoli to podejmować działania stosowne do oczekiwanych skutków. Nikomu nie odbierze to prawa do podjęcia własnej decyzji i „wkurzenia proboszcza aktem apostazji”. Często, w różnych miejscach, można przeczytać o takiej motywacji zainteresowanych. Uświadomienie sobie zależności, znacznie ważniejszych dla realnych zmian w Polsce niż chwilowa przyjemność, nie zaszkodzi. Zaręczam, że można bardziej „wkurzyć proboszcza” wybiciem szyby na plebanii. Po wyjściu apostaty za drzwi proboszcz ma znacznie większą satysfakcję od delikwenta. Kolejny zainteresowany został załatwiony w sposób zgodny z podstawowym interesem kościelnej władzy. Otrzyma „papierek” i przestanie się interesować faktem, że – podobnie jak cała rzesza równie „usatysfakcjonowanych” – trafia nadal do rocznika GUS, pośród niezmiennie 33,5 mln członków Kościoła w Polsce. Nie jest to informacja o liczbie „wierzących w Boga”, lecz o sile politycznej polskich biskupów. To najważniejszy powód zażartej walki episkopatu o zachowanie wyłącznej kontroli nad dostępem do informacji o liczbie „uciekinierów”. Faktycznym powodem walki nie są indywidualne adnotacje w księgach, do których nikt nie zajrzy. Stanowisko ISKK (pisma) było już w tym serwisie prezentowane. Potwierdza, że nawet 33,5 mln adnotacji o „formalnym wystąpieniu” nie zmieni liczby 33,5 mln członków Kościoła w roczniku GUS i przekazu medialnego o 95% katolików w Polsce. Świecka kontrola nad przetwarzaniem danych osobowych jest tak groźna dla Kościoła, bo doprowadzi do ujawnienia prawdy w tym zakresie. Dziś i w przyszłości, która dla biskupów wygląda coraz mniej ciekawie. Pojedyncze adnotacje, dopóki są „tajne”, nie mają znaczenia większego niż deklarowana troska o katolicki pogrzeb i duszę delikwenta. Dowodem są odpowiedzi hierarchów na pytania o liczbę apostazji w Polsce –  „To wielkość śladowa więc nie prowadzi się takich statystyk.”  🙂

Nasze stanowisko prawne (proponowane oświadczenie) wyraża skrót – „nie należę, bo nigdy nie wstąpiłam/em” (chrzest nie jest czynnością prawną) i zakazuję dalszego przetwarzania moich danych osobowych (w tym do celów statystyki członków w rocznikach GUS, a nie na potrzeby Pana Boga).Zwraca uwagę na bezpodstawność poszukiwania „skuteczności wystąpienia”, skoro w rozumieniu prawa NIGDY nie doszło do „skutecznego wstąpienia”.  Domagamy się wyłącznie respektowania wymiernych, realnych skutków naszej decyzji na użytek przestrzeni świeckiej (w tym statystyk wyznaniowych GUS). Nie mamy wpływu (i żadna władza świecka) na kształt doktryny dowolnego związku wyznaniowego i jego fantazji np. o „nieodwracalnym i dozgonnym włączeniu w mistyczne ciało Chrystusa” (teologiczne pojmowanie chrztu). Islam, czy judaizm podobnie nie uznaje możliwości „wypisania się” i wielu ochrzczonych wg zasady dziedziczenia wyznania jest uznawanych przez te religie za „swoich”. Czy kogoś to interesuje?

Oświadczenia o „wystąpieniu z Kościoła” w postępowaniach administracyjnych (GIODOWSANSA), dotyczących wyłącznie przetwarzania danych osobowych, pozwoliły wykreować sztuczny konflikt kompetencji, dotyczący uprawnień do oceny „skuteczności wystąpienia” władz świeckich i kościelnych.  Z tego powodu „występowanie świeckie” nie jest właściwym postawieniem problemu, aczkolwiek wspieramy działania takich osób. Wbrew nazwie one też nie „występują” (w rozumieniu prawa), chociaż emocjonalnie większość z nich jest mocno związana z tym określeniem.

Wyroki NSA z 9 i 19 lutego br. (w obiegowym rozumieniu oznaczające, że „wystąpienie po świecku jest nieskuteczne i trzeba dokonać apostazji”) zbiegły się z wejściem w życie (19 lutego br.) nowej, zatwierdzonej przez Stolicę Apostolską, instrukcji KEP dotyczącej „występowania zgodnie z prawem”. Zbieżność terminów nie jest przypadkowa. Zasadniczym celem biskupów jest zachowanie wyłącznej kontroli nad zbiorami danych osobowych, a ułatwienia w „występowaniu kościelnym” w połączeniu z orzeczeniami NSA mają im to zapewnić.

Uchwała nr 20/370/2015 Konferencji Episkopatu Polski z dnia 7 października 2015 r. – po nadaniu mocy obowiązującej przez Stolicę Apostolską – wprowadziła w życie z dniem 19 lutego 2016 r. „Dekret Ogólny Konferencji Episkopatu Polski w sprawie wystąpień z Kościoła oraz powrotu do wspólnoty Kościoła”. Treść tego dokumentu potwierdza konflikt norm i kryteriów doktryn teologicznych oraz prawa powszechnego. Powszechne gwarantuje każdemu wolność decyzji i prawo „nienależenia”. Kościół katolicki (podobnie jak wiele religii) nie przewiduje i nie uznaje utraty przynależności, a podważanie zasad wiary jest przestępstwem wobec religii, lecz nie utratą „członkostwa”. Przypominając kanon 11 Kodeksu prawa kanonicznego dokument KEP stwierdza wprost, że pełna utrata przynależności jest niemożliwa. Definiuje równocześnie formy odstępstwa od wiary (apostazja, herezja, schizma) i nakładane sankcje oraz opisuje formę powrotu do pełni praw członka wspólnoty. To propozycja czasowego ograniczenia uprawnień religijnych, którą sądy administracyjne uznały za jedyną zgodną z polskim prawem formę skutecznego wystąpienia/uzyskania statusu osoby nienależącej. Bez wnikania w tekst dokumentu i wbrew opisanym tam skutkom (naruszenie zasad art. 65 k.c.). Pod naciskiem politycznym zdefiniowały wyłącznie doraźne narzędzie odebrania GIODO dostępu do kościelnych zbiorów danych. Domaganie się dokonania obrzędu religijnego przez obywatela żądającego wyłącznie kontroli przetwarzania własnych danych osobowych to szczyt politycznego uzależnienia sądów od kościelnych hierarchów. Prawo do „należenia, bądź nienależenia” do dowolnej denominacji wyznaniowej zostało zredukowane do możliwości uzyskania statusu członka o czasowo ograniczonym dostępie do niektórych praktyk religijnych.

Ocena przynależności w obszarze religii i prawa powszechnego oparta jest na innych zasadach i kryteriach. Dla Kościoła każdy ochrzczony pozostanie członkiem wspólnoty „na zawsze”, dla Państwa nie powinien. Wieloletni spór toczy się w Polsce o odmienność tych praw oraz skutków dla religii i świata realnego. Prymat prawa powszechnego w przestrzeni świeckiej zmusza do stosowania ocen niezależnych od kryteriów doktryn religijnych. Fakt, że WSA i NSA potwierdzić tego nie chcą, dowodzi jedynie siły oddziaływania biskupów. O obietnicy „zajęcia się sprawą”, złożonej przez ministra A. Halickiego na posiedzeniu Komisji Wspólnej Rządu i Episkopatu, pisałem w tym serwisie znacznie wcześniej. To najważniejsza przyczyna orzeczeń NSA z 9 i 19 lutego 2016 roku (np. I OSK 579/15), Wygodnym narzędziem dla NSA były rozważania o podmiocie uprawnionym do oceny „skuteczności wystąpienia”. Sąd orzekł, że tylko władza kościelna ma prawo o tym decydować. Przedwczesne zatem były podziękowania dla NSA za zakończenie procesu poszukiwania „chimery wystąpienia”, złożone na rozprawie przed NSA 5 listopada 2015 roku, przez  twórcę „chimery”- Administratora „wystąp.pl”. Pytania po co tworzyć „chimerę” i oczekiwać od sądów żeby jej nie szukały i nie wykorzystywały proszę kierować do Twórcy. NSA podziękowań (za dostarczenie łatwego narzędzia) zapewne mu nie przesłał, ale to już z powodów o których pisałem tutaj.

Twierdzenie „nie należę”, ponieważ nigdy nie dokonałem żadnej czynności prawnej „wstąpienia” uzasadnia odmienną (od religijnej) ocenę statusu w relacji z Kościołem, na gruncie prawa powszechnego. Biorąc pod uwagę zakres żądań (wzór oświadczenia w zakładce „procedura”) nie ma logicznego uzasadnienia do podejmowania prób wystąpienia z organizacji, do której nigdy się nie wstąpiło. Strona kościelna wielokrotnie podnosiła, że relacja obywatel – kościół nie jest stosunkiem prawnym. Nie sposób podważyć to twierdzenie, podobnie jak jego konsekwencje – żaden obrzęd religijny nie jest czynnością prawną. Nasze oświadczenie jest zatem żądaniem wskazania normy prawnej ustanawiającej wyjątek w tym zakresie dla aktu chrztu. A skoro norma taka nie istnieje, GIODO bezpodstawnie i bezprawnie uznaje za osobę należącą do Kościoła każdego kto jednoznacznie, zgodnie z prawem (kodeks cywilny) oświadcza odmiennie. Konsekwencje tego stanowiska rzutują także na interpretację wyłączenia uprawnień GIODO w stosunku do zbiorów danych osób należących do kościołów (art. 43 ust. 2, w związku z ust. 1pkt 3; tzw. „i3”). Skoro akt chrztu nie rozstrzyga o przynależności (w pojęciu świeckim) nie istnieją również w rozumieniu prawa powszechnego „zbiory danych osób należących”. Interpretacja „kukułczego jaja” podrzuconego w 1997 r. do projektu Ustawy z inicjatywy Leszka Millera (antyklerykalny SLD :)) pozostanie wyłącznym problemem GIODO i sądów. Czy zostanie wyrugowane z obrotu prawnego stwierdzeniem o niezgodności z prawem europejskim, czy odniesione do określonego wąskiego zakresu to nie nasz problem. „Wąski zakres” może np. obejmować rejestr ślubów kościelnych. Tam dane trafiają przecież za pisemną akceptacją zainteresowanych. 🙂

Zdaję sobie sprawę, że dyktowana emocjami chęć wyrażenia sprzeciwu wobec polskich realiów  podpowiada  konieczność  „wystąpienia z Kościoła”. Mam nadzieję, że przynajmniej niektórych skłonię do przeanalizowania skomplikowanej – nie z mojej winy – sytuacji prawnej. Chętni nadal do dokonania apostazji w celu „wkurzenia proboszcza” mają prawo do zaspokojenia swojej potrzeby. Podpowiadam, że poszukanie kamienia do wybicia szyby na plebanii jest łatwiejsze, a wymierny efekt większy. Oczywiście nie zachęcam do popełniania wykroczeń. Uparcie walczący o uznanie skuteczności „świeckiego wystąpienia” kopią się z przysłowiowym koniem. Żądają od prawa powszechnego uznania skuteczności aktu, którego ono nie definiuje. Mogą uzyskać kontrolę nad przetwarzaniem własnych danych osobowych, ale nie taką ocenę. W istocie tego i tylko tego (ochrony danych) się domagają, chociaż dali się uwieść emocjom i prostym hasełkom, krzewionym z pełną świadomością zupełnie innego wymiaru prawnego tych działań.

Nie odmawiam nikomu prawa do wybrania własnej drogi i właściwych środków zrealizowania emocjonalnych potrzeb. Zachęcam jednak do chłodnej analizy przed podjęciem działań. Potęga Kościoła przez wieki budowana jest na emocjach naiwnych. Także tych wyrażających sprzeciw. Apostazja zgodnie z dekretem KEP jest wodą na młyn episkopatu, a „świeckie występowanie” użytecznym narzędziem dla polityków i uzależnionych sądów. Może zatem warto pomyśleć, a potem działać?

Zainteresowani wyrażeniem sprzeciwu mogą w dowolnej chwili wysłać proboszczowi parafii chrztu (WYŁĄCZNIE TEJ PARAFII; odpis aktu chrztu nie jest konieczny) oświadczenie „nie należę/nie jestem członkiem, proszę zaprzestać przetwarzania moich danych osobowych” (nie żądamy wykreślania FAKTU chrztu). Brak ŻĄDANEGO działania proboszcza upoważnia do skierowania skargi do GIODO. Po upływie minimum 30 dni, ale również po upływie roku, czy dwóch. Przełom prawny wcześniej czy później nastąpi.

Działania prawne (wykraczające także poza GIODO i sądy administracyjne) są w toku. Na razie nie mogą zostać tutaj ujawnione. Prokościelne lobby, czytujące nasz serwis, ma mniej czasu na reakcję politycznymi naciskami. Tendencyjne interpretowanie zapisów Konkordatu odbiera nam podstawowe prawa. Ta polityczna gra żądnych władzy i naszych pieniędzy (ok. 15 mld zł rocznie z budżetu) biskupów musi zakończyć się naszym sukcesem. Gwarancje respektowania wolności sumienia i wyznania oraz ochrony prywatności (ochrona danych osobowych jest istotnym aspektem) ulokowane są w normach fundamentalnych dla Rady Europy i nawet Konkordat tam nie doskoczy. Odmowa realizacji obywatelskich żądań wypisze Polskę z Rady Europy i przekształci oficjalnie w kolonię Watykanu. Fakt, że realnie już nią jest próbuje się na razie maskować. Historia uczy, że deptanie podstawowych praw obywateli prowadzi do rewolucji. I o tym warto politykom – przez trzecią dekadę prowadzonym na biskupiej smyczy – przypomnieć.

Kilka setek/tysięcy aktów apostazji uraduje biskupów. Nikt, poza nimi, tej liczby i jej skutków nie pozna. Podobna ilość wysłanych pocztą oświadczeń woli „nie wkurzy proboszczów”, ale wzmocni strach biskupów. Presja wywołana ich liczbą wspomoże też działania prawne i uświadomi, że czas na zerwanie się Polski z biskupiej smyczy. To cel naszego działania. Chwile  indywidualnych satysfakcji z uzyskania oczekiwanej adnotacji w księdze chrztów są miłymi i niezbędnymi, ale tylko epizodami w tej walce.

 

==================================================

Powyższy tekst jest odpowiedzią na prośby o możliwie przystępne wyjaśnienie mocno skomplikowanych spraw rozstrzyganych na płaszczyźnie prawnej. Złożoność problemu i jego historii prawnej powoduje, że materiał jest obszerny. Chcąc, chociaż częściowo, spełnić oczekiwania celowo unikałem stosowania odsyłaczy do źródeł prawnych i historycznych warunkujących opisany stan rzeczy

Watchdog — wieści

2018 – rocznice, wybory, nowe otwarcia

Rocznice zazwyczaj wymuszają podsumowania, ale i myślenie o tym, co dalej, czy należy działać inaczej – a jeśli tak – to jak?

Wszystko to są wydarzenia, o których będzie się dużo dyskutowało. Bardzo nam zależy na tym, aby ta dyskusja była oparta na faktach i sprawdzonych informacjach, których, mamy nadzieję, nie zabraknie. Zeszłoroczne doświadczenia z konsultacjami ustawy o jawności życia publicznego pokazały, że rządzący niechętnie i w ostatniej chwili dzielą się informacjami na temat prac nad ustawami, które w istotny sposób wpłyną na nasze życie.

Tak więc ten rok, już od dziś, to rok podsumowań, zmian i niezależności w patrzeniu w przyszłość.

100 lat od odzyskania Niepodległości i 15 lat Sieci Watchdog

Nasze świętowanie odzyskania Niepodległości będzie się wiązało z docenianiem obywatelskiego zaangażowania i niezgody na krzywdę, niesprawiedliwość, łamanie prawa i nieuczciwość.

Kraj jest tym lepszy, im lepsze ma prawo, im bardziej otwarci i rozliczalni są politycy i im więcej jest obywateli chcących budować jego wielkość. Choć Sieć Watchdog dotychczas skupiała się na jakości działań polityków, to w ostatnich latach interesowaliśmy się również jakością prawa. Coraz wyraźniej widać problemy związane z nieprzestrzeganiem procedur oraz brakiem przejrzystości i wiarygodnych danych przy jego tworzeniu. W tym roku więcej uwagi chcemy poświęcić obywatelom. Do tej pory podkreślaliśmy, jak ważna jest znajomość własnych praw, jednak równie istotna jest działalność obywatelska, która może zmieniać Polskę na lepszą. Opowiemy o tym w nowej odsłonie kampanii „Dbamy o lepszą codzienność”, która pojawi się jesienią i będzie przypominała, jak istotna przy tego typu działalności jest dbałość o wysokie standardy etyczne.

Oczywiście praca na rzecz przejrzystości i rozliczalności życia publicznego pozostanie naszym priorytetem. Już na początku roku szykujemy kampanię, która ma pokazać, jak trudno jest poruszać się w przestrzeni publicznej, która nie jest transparentna. Będzie to jednocześnie dobra okazja do podsumowania sensu naszej działalności i jej wpływu na rzeczywistość. Więcej nie możemy zdradzić, gdyż nie będzie niespodzianki.

Wybory samorządowe

Ze względu na lokalne zakorzenienie Sieci Watchdog, wybory samorządowe zawsze są dla nas ważnym wydarzeniem. Już w 2014 roku poczuliśmy, jak wiele zmieniło się dzięki organizacjom takim jak nasza, ruchom miejskim, portalowi mamprawowiedziec.pl, akcji Masz Głos Masz Wybór i tysiącom zaangażowanych lokalnie obywateli. Kandydaci byli wyjątkowo skłonni do składania obietnic dotyczących dobrego rządzenia. My próbowaliśmy przekonać do prowadzenia dostępnych on-line kalendarzy, publikowania rejestrów umów i niezatrudnianie radnych na podległych szefom urzędów stanowiskach. W tych miejscowościach, w których takie obietnice się pojawiły, będziemy sprawdzać, czy zostały zrealizowane.

W tym roku, bogatsi o ponad trzy lata doświadczeń, chcemy „zaopiekować” dwa kluczowe naszym zdaniem tematy – media lokalne prowadzone przez władze lub przez nie „kupowane”, a także przejrzystość spółek miejskich. To będą działania, których bez Was nie zrealizujemy. W przypadku spółek miejskich powstanie narzędzie do sprawdzania, ile można się o nich dowiedzieć, analizując ich strony internetowe i Biuletyny Informacji Publicznej. W przypadku mediów lokalnych chcemy zapytać samorządy, czy prowadzą własne media i ile na nie wydają oraz ile pieniędzy idzie na ogłoszenia w mediach prywatnych. Następnie zaprosić Was do wspólnego analizowania odpowiedzi urzędów. W kolejnych krokach – każda osoba będzie mogła wykorzystać zebrane dane do zbierania obietnic na lokalnym poziomie.

Postaramy się też poświęcić nieco uwagi samej instytucji wyborów lokalnych. Z jednej strony na marzec zaplanowaliśmy już na ten temat debatę w Lubartowie, w ramach objazdowego klubu dyskusyjnego „Wspólny Mianownik”. Z drugiej strony chcielibyśmy – wraz z innymi organizacjami – wydać wskazówki na temat tego, co należy robić, gdy w kampanii wyborczej wykorzystywane są zasoby i wpływy, którymi dysponują aktualnie rządzący.

Więcej: siecobywatelska.pl

Helikopter w ogniu pytań

Najświeższe doniesienia Sieci Obywatelskiej Watchdog

Znalezione obrazy dla zapytania caracal helicopter
W zeszłym tygodniu dwukrotnie spotkaliśmy się w sądzie z Ministerstwem Obrony Narodowej. Wprawdzie w obu przypadkach sąd uwzględnił nasze skargi, ale powody, dla których to zrobił, są mocno rozczarowujące.

Caracale na celowniku

Pierwsza sprawa z 11 grudnia dotyczyła naszego wniosku z 5 maja, w którym prosiliśmy o udostępnienie dokumentów dotyczących przetargu na helikoptery wielozadaniowe caracale:

Część z nich została nam udostępniona. Można zapoznać się z nimi online pod adresem: https://www.dyski.siecobywatelska.pl/s/IUoiVKaybBh535P

W pozostałej części wydano decyzję odmowną i w tej sprawie złożyliśmy wniosek o ponowne rozpatrzenie. MON nie zmienił jednak zdania i utrzymał w mocy swoją poprzednią decyzję. W tej sytuacji złożyliśmy skargę do sądu administracyjnego.

Finałem całej tej historii z caracalami miała być rozprawa przed Wojewódzkim Sądem Administracyjnym wyznaczona na 11 grudnia. Liczyliśmy na to, że sąd pochyli się nad sprawą dostępu do materiałów, których MON nie chce nam pokazać. Nasz przedstawiciel, adw. Michał Kaliciński, mówił na sali sądowej, iż z akt sprawy nie wynika, żeby WSA w Warszawie zawnioskował do MON o udostępnienie spornych dokumentów, żeby ocenić zasadność ograniczenia prawa do informacji. Złożył wniosek procesowy do sądu o zobowiązanie MON-u do przesłania tych dokumentów. Sąd wniosek oddalił, bo uznał, że w tej sprawie będzie opierał się na przesłankach formalnych. I tak się stało, sąd uwzględnił naszą skargę i uchylił decyzję Ministerstwa Obrony Narodowej, ale nie z powodów, które podnosiliśmy w skardze i które wymieniał nasz pełnomocnik. WSA w Warszawie po raz kolejny zajął stanowisko, że wniosek o udostępnienie informacji publicznej należy… podpisać i stwierdził nieważność wydanej decyzji, bo resort powinien nas wezwać do podpisania wniosku. A przecież, jak mówi art.2 ust. 1 ustawy o dostępnie do informacji publicznej, od osoby wnioskującej nie wolno żądać wykazania interesu prawnego lub faktycznego. Zatem wnioskujący na początkowym etapie może pozostać anonimowy. W naszej sprawie nie dość, że wniosek nie był anonimowy, to zawierał wszystkie informacje niezbędne do wydania decyzji administracyjnej. Najlepiej świadczy o tym fakt, że Minister wydał taką właśnie decyzję i to ją zaskarżyliśmy do sądu. Jednak w ocenie WSA w Warszawie to za mało, bo brakuje podpisu do wnioskiem. Jest to pogląd, który uderza w prawo do informacji, bo utrudnia i wydłuża procedurę. Ponadto może to skutecznie zniechęcić do zadawania dalszych pytań władzy.

Czekamy na uzasadnienie wyroku i złożymy w sprawie skargę kasacyjną do Naczelnego Sądu Administracyjnego.

Tajemnicze negocjacje

Caracale były na początku tygodnia, a przed weekendem czekała nas rozprawa w związku z Black Hawkami. Ma ona dłuższą historię, ponieważ wniosek do MON-u złożyliśmy ponad rok temu, w październiku 2016 roku. Zapytaliśmy w nim, czy Ministerstwo Obrony Narodowej lub inni przedstawiciele MON-u spotkali się z producentem maszyn Black Hawk w ciągu ostatnich 6 miesięcy; czy była prowadzona korespondencja z producentem maszyn Black Hawk, a jeśli tak, to prosiliśmy o jej udostępnienie.

Odpowiedź uzyskaliśmy już pod koniec października. MON poinformował, iż w danym okresie przeprowadzono trzy spotkania w Pionie Sekretarza Stanu MON. Później resort poinformował, że była prowadzona korespondencja z producentem maszyn Black Hawk, lecz jej udostępnienie jest niemożliwe ze względu na tajemnicę przedsiębiorstwa. Wnieśliśmy wniosek o ponowne rozpatrzenie sprawy, ale minister utrzymał swoją decyzję.

Nie godzimy się, by Minister Obrony Narodowej zakulisowo negocjował z producentami uzbrojenia, w sposób niepodlegający kontroli społecznej, ponieważ takie negocjacje mogą zaważyć na decyzjach dotyczących obronności kraju. Dlatego wnieśliśmy skargę na decyzję Ministra do WSA.

I tym razem czekaliśmy na merytoryczne rozstrzygniecie sądu, które pozwoliłoby nam i innym obywatelom na sprawowanie realnej kontroli społecznej nad ważnymi decyzjami dotyczącymi obronności naszego kraju. Niestety zawiedliśmy się. Wprawdzie sąd uwzględnił naszą skargę i uchylił decyzję MON-u dotyczącą odmowy udostępnienia żądanych przez nas dokumentów, ale tylko dlatego, że WSA w Warszawie zapoznał się z korespondencją z amerykańskim producentem i stwierdził, że nie zawiera ona żadnych informacji dotyczących spraw publicznych, zatem wnioskowane przez nas dane nie są informacją publiczną. Czekamy na uzasadnienie wyroku.

Mamy zatem za sobą dwie sprawy i dwa wyroki, w których sądy administracyjne niestety pokazały, że nie rozumieją istoty prawa dostępu do informacji publicznej.

Choć wydawało się, że nie trzeba nikogo przekonywać (zwłaszcza sądy) do tego, że wniosku o udostępnienie informacji nie trzeba podpisywać, pogląd ten wrócił jak bumerang.

W ostatnich naszych sprawach stanowisko, że wniosek o udostępnienie informacji trzeba podpisać, zajęły WSA w Gliwicach i WSA w Warszawie. Przekonują nas do tego, wskazując na orzeczenie z 2009 r., ale zarazem pomijając fakt, że owe orzeczenie zostało zweryfikowane przez późniejsze wyroki. Poza tym choć w ostatnich wyrokach sądy spoglądają wstecz, to nie tłumaczą, dlaczego stanowisko to jest trafne. Czemu ma służyć podpisanie wniosku i jakie wartości chronić? Przypomnijmy, że ograniczanie konstytucyjnych praw musi wynikać z potrzeby ochrony innych wartości.

Trudno nam zrozumieć, dlaczego ten problem powrócił. Można byłoby pomyśleć, że ma to zniechęcić do składania wniosków (bo trzeba je podpisać) i w ten sposób zmniejszyć liczbę spraw w sądach. Ale, paradoksalnie, efekt może być odwrotny. Bo zanim sąd odniesie się do meritum sprawy (czy ograniczenie prawa do informacji było zasadne), będziemy się sprzeczać co do wymogu podpisania wniosku. Czy nie można jednak od razu przejść do rzeczy?

Dziękujemy mecenasowi Michałowi Kalicińskiemu za reprezentowanie nas w obu sprawach.
Źródło: https://siecobywatelska.pl/helikopter-w-ogniu-pytan/

Po zawiadomieniu prokuratury TK publikuje naszą petycję

Trzeba było zawiadomienia do prokuratury, żeby prezes Trybunału Konstytucyjnego Julia Przyłębska uwzględniła naszą petycję o publikowanie umów TK. Zgadniecie, jak została rozpatrzona?
Znalezione obrazy dla zapytania przyłębska

Zdaniem Julii Przyłębskiej zainteresowanie opinii publicznej umowami zawartymi przez Trybunał Konstytucyjny jest znikome. Dlatego nie uwzględniła petycji Sieci Watchdog z początku sierpnia. Ale rozpatrzyła ją po upływie ustawowego terminu i po złożeniu przez Sieć zawiadomienia do prokuratury.

Chcieliśmy, żeby Trybunał Konstytucyjny (tak jak obecnie to czyni Sąd Najwyższy) udostępniał w Biuletynie Informacji Publicznej rejestr zawieranych umów, i dał w ten sposób dobry przykład dla wszystkich innych podmiotów…
siecobywatelska.pl/

Sieć Obywatelska Watchdog – prawo do informacji!

watchdog

Przypadła mi przyjemność poinformowania naszych czytelników o nawiązaniu przez nasz portal bliskiej współpracy z Siecią Obywatelską Watchdog. Tytułem wyjaśnienia dla niezorientowanych kilka zdań z ich ulotki:

Sieć obywatelska Watchdog Polska od 2003 roku patrzy na ręce politykom i urzędnikom – zachęcamy ludzi, aby dowiadywali się, na co idą pieniądze z naszych podatków. Chcemy, aby urzędnicy i politycy podejmowali jawne, mądre i korzystne dla społeczności decyzje. Pokazujemy mieszkańcom, że mogą pytać urzędy o wszystko: dlaczego zlikwidowano szkołę, ile wydano na festyn czy gdzie planowana jest budowa wiatraków. Uczymy, jak zrobić to skutecznie. Gdy urzędy nie szanują praw obywateli, udzielamy pomocy prawnej oraz uczestniczymy w postępowaniach sądowych. Znaczącą część postępowań wygrywamy!
Mamy 60 zaangażowanych członkiń i członków z całej Polski, a ponad 250 osób włącza się regularnie w nasze kampanie i monitoringi, Udzielamy rocznie prawie 2000 bezpłatnych porad prawnych dotyczących dostępu do informacji publicznej, samorządności i praw obywatelskich.

Od siebie dodam, że każdy może zostać członkiem sieci czy jakkolwiek inaczej wesprzeć fantastyczną działalność Watchdog. Po szczegóły trzeba się udać pod następujący adres:
https://watchdog.org.pl

W ramach naszej współpracy będziemy informować na naszych łamach o wszelkich działaniach sieci Watchdog, które jako świadomi obywatele tego państwa, gorąco popieramy. W świetle ostatnich zagrożeń dla demokracji i jawnego już niszczenia wielu demokratycznych standardów państwa prawa, działalność sieci obywatelskiej Watchdog nabiera szczególnej wagi. Brońmy swoich praw do informacji wspólnie z Watchdog!

Leszek Salomon