W USA religijność słabnie!

Do niedawna USA podawano jako przykład nowoczesnego, wysoko rozwiniętego kraju, w którym religijność kwitnie. To się skończyło. Wprawdzie Amerykanie są nadal bardziej religijni niż mieszkańcy Europy Zachodniej, ale od wielu lat w USA laicyzacja postępuje, religijność słabnie. Jednym z symptomów tego zjawiska jest przybierająca masową skalę bezwyznaniowość. Wygląda na to, że coraz więcej Amerykanów ma dość religii i kościołów.

Bezwyznaniowość

W USA szybko rośnie kategoria osób bezwyznaniowych. Są to osoby nie identyfikujące się z żadną religią i kościołem. Na pytanie o wyznawaną religię odpowiadają w sondażach, że żadna, albo że są ateistami lub agnostykami. Najnowsze badania Pew Research Center (to ceniony amerykański ośrodek badawczy) wskazują, że w 2019 r. bezwyznaniowi stanowią już 26% ogółu dorosłych Amerykanów (tj. w wieku 18 lat i więcej). Co czwarty dorosły Amerykanin nie identyfikuje się z żadną religią!! (przypis 1).

Co bardzo ważne, w młodszych kategoriach wiekowych ten odsetek jest znacznie wyższy, niż w starszych. Różnica jest tak duża, że pozwala prognozować wzrost bezwyznaniowości w następnych dziesięcioleciach.

Wzrost kategorii osób bezwyznaniowych ma miejsce systematycznie od wielu dziesięcioleci. Świadczy to o postępującym trwałym kryzysie zarówno kościołów, jak i religii, bowiem wśród osób bezwyznaniowych jest bardzo dużo ateistów, a większość stanowią osoby mało religijne. Autorzy religijni pocieszają się czasami, że są tam też osoby religijne i wierzące w Boga. To jednak słaba pociecha. W badaniach Pew Research Center w 2018 r. 37 % osób bezwyznaniowych stwierdziło, że nie wierzy w Boga (2). Wiele osób bezwyznaniowych posiada wprawdzie niejasne przekonania religijne, wierzy w istnienie Boga czy też jakiegoś rodzaju rzeczywistości nadnaturalnej, a także modli się. Ale jest to religijność najczęściej dość powierzchowna. Np. 65 % stwierdza w sondażu, że religia jest w ich życiu mało ważna lub w ogóle nieważna (2a).

Osoby bezwyznaniowe, pytane o główne powody, dla których nie identyfikują się z żadną religią ani kościołem, udzielają następujących odpowiedzi:

„Kwestionuję religijne nauczanie” – 60%. „Nie podoba mi się stanowisko, jakie kościoły zajmują w sprawach społecznych i politycznych” – 49 %. „Nie lubię religijnych organizacji” – 41%. „Nie wierzę w Boga” – 37%. „Religia jest dla mnie nieodpowiednia” – 36%. „Nie lubię religijnych przywódców: – 34% (2).

Bezwyznaniowość jest częsta w wielu krajach zachodnich. Osoby bezwyznaniowe stanowią w Holandii 48 %; w Norwegii 43 %; w Szwecji 42 %; w Belgii 38 %; w Danii 30 %; w Hiszpanii 30 %; we Francji 28 %; w Niemczech 24 %; w Wielkiej Brytanii 23 %; w Finlandii 22 %; w Szwajcarii 21 %; w Austrii 16 %; w Irlandii, Portugalii i Włoszech po 15 % (3).

W Polsce bezwyznaniowość deklaruje 7%, a katolicyzm 87% (4). Polakom przydałoby się chyba więcej samodzielności i odwagi, by powiedzieć samemu sobie: Nie jestem członkiem żadnego Kościoła, nie wyznaję żadnej zorganizowanej religii.

Szybki wzrost

Według badań Instytutu Gallupa, w latach 1950. bezwyznaniowi stanowili tylko 2% ogółu dorosłych Amerykanów (tj. w wieku 18 i więcej lat). Pew Research Center podaje, że w latach 1970. było to 6% , w 2009 r. 17%, a w 2019 r. już 26%. Na sondażowe pytanie o wyznawaną religię osoby te odpowiadały, że żadna określona (nothing in particular) – 17%; agnostyk – 5%; ateista – 4%. Trzeba jednak zwrócić uwagę, że wśród osób bezwyznaniowych – jak już podawałem – około 37% stwierdza, że nie wierzy w Boga, ale wielu z nich nie nazywa siebie ateistami. Badania wskazują, że około 10% Amerykanów nie wierzy w Boga ani w jakąkolwiek siłę nadnaturalną. 

Udział osób bezwyznaniowych w strukturze religijnej USA szybko rośnie – i to także w liczbach bezwzględnych, nie tylko w procentach. W ciągu ostatnich dziesięciu lat ludność USA w wieku 18+ wzrosła, według tamtejszego urzędu statystycznego, z 233 mln do 256 mln. W tym czasie liczba osób bezwyznaniowych wzrosła o prawie 30 milionów i obecnie wynosi ponad 66 milionów. Natomiast liczba chrześcijan zmniejszyła się z 178 mln do 167 mln. Wyznania niechrześcijańskie zwiększyły swój udział tylko nieznacznie – z 5% do 7%.

W pejzażu religijnym USA dominują wyznania chrześcijańskie. Są to bardzo różne kościoły protestanckie oraz katolicy. Według referowanych tu badań Pew Research Center z 2019 r., wyznania chrześcijańskie stanowią łącznie 65% (43% protestanci, 20% katolicy, 2% inne). Wyznania niechrześcijańskie stanowią łącznie tylko 7% (żydzi 2%, muzułmanie 1%, pozostałe niechrześcijańskie 4%). Udział chrześcijan, w tym katolików, zmniejsza się w strukturze wyznaniowej USA. Ma to miejsce nie dlatego, że rośnie udział wyznań niechrześcijańskich, ale dlatego, że szybko zwiększa się kategoria osób bezwyznaniowych. USA stają się mniej chrześcijańskie, za to bardziej bezwyznaniowe. Powtórzmy, co czwarty Amerykanin jest bezwyznaniowy, nie identyfikuje się z żadną religią lub kościołem.

Wiek a bezwyznaniowość

Osób bezwyznaniowych jest zdecydowanie więcej w młodszych grupach wiekowych, niż w starszych. W grupie osób w wieku 75+ jest to 10%. Wśród osób w wieku do 39 lat bezwyznaniowi stanowią aż 40%. Prognozuje się zasadnie wzrost tej kategorii osób w przyszłości.

Badania wskazują, że wśród Amerykanów religijność słabnie znacznie po 18 roku życia. Później, po 30 roku życia, część z tych osób powraca do wyznawania takiej lub innej religii, jednak ci powracający nie równoważą wzrostu bezwyznaniowości. W rezultacie w całej populacji Amerykanów bezwyznaniowość szybko rośnie.

Praktyki religijne

W wielu krajach zachodnich kościoły opustoszały. Również w USA spada udział w nabożeństwach. W ciągu ostatniej dekady odsetek Amerykanów, którzy twierdzą, że uczestniczą w nabożeństwach przynajmniej raz lub dwa razy w miesiącu (nie jest to wymóg wygórowany), spadł o 7 punktów procentowych: z 52 % w 2009 r., do 45 % w 2019 r. Są to deklaracje, zawyżają one zwykle udział w praktykach religijnych, ale odzwierciedlają kierunek zmian.

Spadek następuje głównie dlatego, że wzrasta bardzo liczba osób bezwyznaniowych, a zmniejsza się liczba chrześcijan. Natomiast chrześcijanie praktykują z tą samą częstotliwością. 62% chrześcijan stwierdziło w 2009 i w 2019 r., że uczestniczy w nabożeństwach religijnych przynajmniej raz lub dwa razy w miesiącu.

Upadek biblijnego Boga

W USA, tak jak w wielu innych krajach zachodnich, wyraźnie słabnie wiara w Boga rozumianego zgodnie w nauczaniem kościołów chrześcijańskich. Zyskuje zaś na znaczeniu wiara w nieokreśloną siłę nadnaturalną czy duchową (5).

Według badań Pew Research Center, tylko 56% Amerykanów odpowiada, że wierzy w Boga przedstawionego w Biblii.

23% wierzy w pewnego rodzaju siłę nadnaturalną czy duchową, którą nazywa Bogiem, ale nie jest to Bóg w tradycyjnym chrześcijańskim rozumieniu.

9% odpowiada, że nie wierzy w Boga, tylko w pewną siłę nadnaturalną/ duchową.

10% mówi, że nie wierzy w Boga, ani w żadną siłę nadnaturalną czy duchową. Są to ateiści.

Badania wskazują, że odsetek ateistów rośnie, zaś biblijny Bóg spada z piedestału.

Na zakończenie

Dużo więcej o religijności w USA piszę na podstawie badań Pew Research Center z 2014 r. w artykule pt. „O religii w USA krytycznie” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/o-religii-usa-krytycznie/

O religijności w Europie Zachodniej: „Nowy sondaż o religijności w Europie Zachodniej” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/nowy-sondaz-o-religijnosci/

O religijności w Europie Środkowo-Wschodniej: „Ilu jest ateistów w Europie Środkowo-Wschodniej?” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/ateisci-niereligijni-bezwyznaniowi-ilu-ich/

O Polsce: „Potwierdza się! Młodzież odchodzi od Kościoła” https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/potwierdza-sie-mlodziez-odchodzi-od-kosciola/Alvert Jann

………………………………………………………………

Alvert Jann: Blog „Ćwiczenia z ateizmu” https://polskiateista.pl/aktualnosci/blogi-2/cwiczenia-z-ateizmu/

Nauka nie wyjaśnia wszystkiego, religia nic nie wyjaśnia.

…………………………………………………………….

Przypisy

1 Pew Research Center – https://www.pewforum.org/2019/10/17/in-u-s-decline-of-christianity-continues-at-rapid-pace/ . Cytowane wyniki badań Gallupa z lat 1950 – https://news.gallup.com/poll/128276/increasing-number-no-religious-identity.aspx

2 Pew Research Center – https://www.pewresearch.org/fact-tank/2018/08/08/why-americas-nones-dont-identify-with-a-religion/

2a Pew Research Center – https://www.pewresearch.org/fact-tank/2015/11/11/religious-nones-are-not-only-growing-theyre-becoming-more-secular/

3 Pew Research Center – https://www.pewforum.org/2018/05/29/being-christian-in-western-europe/

4 Pew Research Center http://www.pewforum.org/2017/05/10/religious-belief-and-national-belonging-in-central-and-eastern-europe/

5 Pew Research Center – https://www.pewforum.org/2018/04/25/when-americans-say-they-believe-in-god-what-do-they-mean/

……………………………………………………………………………

Moralność według Kaczyńskiego

Na konwencji programowej PiS Jarosław Kaczyński powiedział: Kościół był i jest głosicielem i dzierżycielem jedynego, powszechnie znanego w Polsce systemu wartości. (…) Poza nim, poza może jakimiś bardzo niewielkimi partykularnie funkcjonującymi systemami, mamy tylko nihilizm” (1).

Po pierwsze, to nieprawda. W Polsce istnieje i jest głoszony świecki system wartości, którego powszechnie znanym wyrazem są świeckie prawa człowieka.

Po drugie, sprawy zasad moralnych nie należy powierzać Kościołowi katolickiemu, ani jakiejkolwiek innej religii. Zasady moralne to zbyt poważna sprawa, by partykularnie decydowali o niej religijni funkcjonariusze.

Także przed wyborami w 2015 r. Kaczyński mówił: „nie ma Polski bez Kościoła, nie ma Polski bez tego fundamentu, który trwa od przeszło tysiąca lat” (2). To również nieprawda. Polskę można i trzeba budować na fundamencie świeckich praw człowieka. Nie na religii i Kościele. Kaczyński robi z religii katolickiej ideologię partyjną i państwową, co w dzisiejszej Polsce jest anachronizmem i nadużyciem religii. Nie akceptuje tego także większość katolików.

1. Świecka etyka praw człowieka

Koncepcją moralną, prawną i polityczną, najbardziej wpływową we współczesnym świecie i w Polsce, są prawa człowieka, a nie zasady jakiejkolwiek religii czy jakiegokolwiek Kościoła. Nie jest tak, że w Polsce, poza moralnymi naukami Kościoła katolickiego i ewentualnie innych Kościołów, mamy tylko nihilizm, brak zasad moralnych.

Prawa człowieka to nie tylko przepisy prawne. To zasady moralne przekładane na język przepisów prawa i dążeń politycznych. Mają one charakter świecki, nie odwołują się do religii, objawienia lub pism świętych. Są one cywilizacyjnym osiągnięciem człowieka. Nie oznaczają spełnienia ideału, ale dzięki prawom człowieka Europa, Polska i świat stają się lepszym miejscem do życia.

W największym skrócie zasady świeckiej etyki praw człowieka można przedstawić następująco (słów etyka i moralność używam tu zamiennie): Wolność ograniczona tylko wolnością innych; wolność przekonań, słowa, druku, stowarzyszeń i zgromadzeń, w tym wolność wyznawania wybranej religii lub niewyznawania żadnej; równe traktowanie bez względu na narodowość, rasę, światopogląd, przekonania, religię, płeć, orientację seksualną, majątek; prawo do wolności osobistej i do sprawiedliwego procesu sądowego; prawo do regularnych wolnych wyborów władz państwowych; zakaz tortur; zakaz niewolnictwa i poddaństwa; bardzo wysoką rangę posiadają prawa socjalne.

Prawa człowieka mają regulować stosunki międzyludzkie w kierunku pożądanym etycznie. Ograniczają władzę państwową i mają chronić przed jej nadużywaniem, ale mają chronić człowieka także przed kościołami, wspólnotami, organizacjami, przed społecznością lokalną, rodziną i innymi grupami, także tymi, do których należy się dobrowolnie. Można powiedzieć, że mają chronić człowieka przed człowiekiem.

U podstaw etyki praw człowieka leży idea ograniczenia krzywd doświadczanych przez ludzi w życiu społecznym.

Zasady praw człowieka są dziś podstawą wielu przepisów prawnych, konwencji międzynarodowych, konstytucji państw demokratycznych, oraz polityki zmierzającej do ich realizacji.

Dokumentem pionierskim jest Deklaracja Praw Człowieka i Obywatela, przyjęta w 1789 r. przez Zgromadzenie Narodowe w toku Wielkiej Rewolucji Francuskiej. Podam kilka cytatów:

„Ludzie rodzą się i pozostają wolni i równi w swoich prawach. Zróżnicowania społeczne mogą być oparte wyłącznie na pożytku powszechnym”.

„Wolność polega na możności czynienia wszystkiego, co nie szkodzi drugiemu”.

„Wszyscy obywatele są równi wobec prawa i mają równy dostęp do wszystkich godności, stanowisk i funkcji publicznych, zależnie od ich uzdolnień i z zachowaniem tylko takich różnic, które wynikają z ich cnót i talentów”.

„Swobodne wyrażanie myśli i poglądów jest jednym z najcenniejszych praw Człowieka: każdemu Obywatelowi przysługuje więc wolność słowa, pisma i druku”.

„Nikt nie może być oskarżony, zatrzymany ani więziony bez podstaw prawnych określonych w ustawie i z zachowaniem form przez nią wskazanych” (3). Pełny tekst Deklaracji zamieszczam na końcu – warto przeczytać całość.

Według Kaczyńskiego w Polsce mamy – poza zasadami moralnymi głoszonymi przez Kościół – tylko bardzo niewielkie partykularnie funkcjonujące systemy i nihilizm. Otóż prawa człowieka to nie jest niewielki partykularny system, ani nihilizm. Jest to dziś system moralny i prawny o charakterze ogólnoświatowym, odgrywający wielką rolę w wielu krajach i w stosunkach międzynarodowych. Wyrazem tego jest Powszechna Deklaracja Praw Człowieka, przyjęta przez ONZ w 1948 r., konwencje międzynarodowe, artykuły w konstytucjach państw demokratycznych, międzynarodowe i krajowe organizacje praw człowieka, żywotność idei praw człowieka w umysłach i aktywności ludzi.

Prawa człowieka to – podkreślmy – nowoczesne standardy cywilizacyjne. Zawierają one zasady i normy, których celem jest poprawa jakości życia ludzi. Społeczeństwa, w których obowiązują prawa człowieka – w tym równość praw, wolność słowa i przekonań, prawa socjalne – są lepszym miejscem do życia niż społeczeństwa, w których zasady te nie obowiązują.

Polska z pewnością nie jest izolowaną wyspą. W Polsce, tak jak w innych krajach, oprócz wartości i zasad moralnych głoszonych przez Kościoły, powszechnie znane są świeckie wartości i zasady moralne, stanowiące rdzeń praw człowieka.

Wbrew przekonaniu o wielkiej roli katolickiego systemu moralnego, Polacy w niewielkim stopniu kierują się wskazaniami Kościoła. Potwierdzają to liczne badania. Religijność plasuje się nisko w hierarchii celów życiowych. A oto wyniki sondażu CBOS z 2018 r.:

Tylko 23 % młodych Polaków w wieku 18-24 lata wybrało odpowiedź: „Jestem wierzący(a) i stosuję się do wskazań Kościoła”.

48 % odpowiedziało: „Jestem wierzący(a) na swój własny sposób”.

15 % wybrało odpowiedź: „Jestem niewierzący(a)”, a 5 % wskazało odpowiedź: „Nie mogę powiedzieć, czy jestem wierzący(a) czy też nie” (4).

Jeżeli ktoś sądzi, że obecnie z moralnością w Polsce jest gorzej niż dawniej, niech poczyta trochę o historii.

2. Kościół a prawa człowieka dawniej

Kościół zdecydowanie sprzeciwiał się prawom człowieka aż do połowy XX w., formalnie zmieniając stanowisko dopiero na drugim soborze watykańskim (1962-1965). Przyznaje to wielu kościelnych autorów, ale inni popularyzują nieprawdziwą tezę, że prawa człowieka zawdzięczamy Kościołowi.

Skąd ten sprzeciw Kościoła?

Prawa człowieka sformułowano w XVIII w. w opozycji do feudalnego i stanowego ustroju. Ponieważ Kościół katolicki był integralną częścią i fundamentem tamtego ustroju – był też wielkim posiadaczem i wyzyskiwaczem – prawa człowieka uderzały także w jego przywileje i pozycję. Kościół sankcjonował – podobnie jak inne dominujące kościoły i ideologie – nierówność praw i brak wolności (w tym wolności słowa i religii), a także kary okrutne, włącznie z paleniem żywcem na stosie za rzekome czary, herezję itp. Katoliccy autorzy dziś często gloryfikują średniowieczną chrześcijańską Europę. Nie chcą widzieć prawdy.

3. Kościół a prawa człowieka dziś

Wydawać by się mogło, że dziś między świecką etyką praw człowieka a etyką katolicką nie powinno być sprzeczności. Tak jednak nie jest. Dlaczego?

Prawa człowieka ustalane są przez świecką opinię publiczną i władze demokratycznych państw. Natomiast zasady etyki katolickiej ustalane są przez władze Kościoła. Stąd liczne sprzeczności.

Fundamentalna sprzeczność dotyczy oceny wiary i niewiary w Boga. Dekalog i ewangelie zawierają na pierwszym miejscu nakaz wiary w Boga – i to wiary w Boga rzekomo jedynie prawdziwego, jakim jest Bóg występujący w Biblii. Na tej podstawie Kościół katolicki uznaje brak wiary w Boga, czyli ateizm, za grzech i zło. W aktualnym Katechizmie czytamy: „Ateizm, odrzucając lub negując istnienie Boga, jest grzechem przeciw cnocie religijności” (pkt 2125).

Natomiast etyka praw człowieka nie ocenia ateizmu jako czegoś złego. Prawa człowieka zawierają zasadę wolności przekonań i wyznawania wybranej religii lub niewyznawania żadnej. Ponadto ze świeckiego punktu widzenia religijność nie jest cechą pozytywną, nie jest żadną cnotą moralną. Często wiąże się z niemądrą dewocją, bigoterią, przesądami i fanatyzmem.

Etyka praw człowieka oraz etyka kościelna odmiennie/sprzecznie oceniają prawo do rozwodów, stosowanie środków antykoncepcyjnych, seksualne stosunki pozamałżeńskie, stosunki homoseksualne, prawo do zawierania małżeństw homoseksualnych, prawo do aborcji. Także w sprawach równego traktowania kobiet i mężczyzn nie ma zgody (biskupi i chrześcijańscy autorzy negatywnie oceniają badania i programy inspirowane etyką praw człowieka, piętnując je jako „ideologię gender”). Sprzeczne oceny dotyczą także dokumentów prawnych odnoszących się do kwestii etyki i praw człowieka. Przykładem jest tzw. konwencja antyprzemocowa („Konwencja o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej” z 2011 r.).

4. Krytyczne uwagi o etyce katolickiej

Etyka to badanie i rozważanie problemów moralnych oraz zbiór zasad moralnych, będących efektem tych dociekań. Spróbuję tu wypunktować wady etyki katolickiej, którą przywódcy PiS uważają za jedynie liczącą się w Polsce.

Powoływanie się na Pismo Święte. Etyka katolicka ma się opierać na Piśmie Świętym. Otóż Pismo Święte jest złą podstawą rozważania i stanowienie zasad moralnych, które miałyby obowiązywać dziś. Można tam znaleźć kilka zasad ważnych (nie kradnij, nie kłam, nie morduj), ale mają one charakter uniwersalny, są uznawane powszechnie i nie ma potrzeby powoływania się na Pismo Święte.

Natomiast w Piśmie Świętym są też zawarte zasady całkowicie nie do przyjęcia.

Dekalog zakazuje zmiany religii, grożąc karą bożą nie tylko odstępcom, ale także ich potomkom „do czwartego pokolenia”. Jest to zasada sprzeczna z prawami człowieka. Warto sięgnąć do oryginalnego tekstu Biblii (Dekalog jest znany powszechnie w wersji podawanej współcześnie przez władze Kościoła katolickiego).

W oryginalnym tekście Dekalogu Bóg mówi: Nie będziesz miał cudzych bogów obok Mnie! (…) Nie będziesz oddawał im pokłonu i nie będziesz im służył, ponieważ Ja Pan, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym, który karze występek ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia względem tych, którzy Mnie nienawidzą” (Wj 20,3-5). Według biblijnego prawa mojżeszowego, rzekomo również podyktowanego przez Boga, za odstępstwo od czczenia właściwego Boga – lub tylko za namawianie do tego – nakazuje się karę śmierci. Jest to, można powiedzieć, konsekwencja Dekalogu. W wielu krajach islamskich do dziś odstępstwo od islamu zagrożone jest karą śmierci. Islam wiele zaczerpnął z Biblii, judaizmu i chrześcijaństwa.

Prawa człowieka, w przeciwieństwie do Dekalogu, ustanawiają zasadę wolności wyboru religii lub niewyznawania żadnej.

Warto zwrócić uwagę, że w Dekalogu żona wymieniona jest na równi z nieruchomościami, niewolnikami i inwentarzem żywym: „Nie będziesz pożądał domu bliźniego twego. Nie będziesz pożądał żony bliźniego twego, ani jego niewolnika, ani jego niewolnicy, ani jego wołu, ani jego osła, ani żadnej rzeczy, która należy do bliźniego twego” (Wj 20,17).

Warto przypominać, że Dekalog był spisany dla starożytnych Izraelitów. Nie ma powodu, by uznawać go za coś więcej niż dawny dokument historyczny.

Stary Testament akceptuje niewolnictwo (Nowy też), nakazuje karę śmierci za stosunki homoseksualne, akceptuje zbrodnicze wojny i rabunki, chociaż w Dekalogu mówi się: „Nie będziesz zabijał”. Ogólnie Stary Testament bardziej inspiruje do okrucieństwa i do szafowania karą śmierci, niż do miłowania bliźniego. Np. mówi się o karze śmierci za brak dziewictwa u poślubionej dziewczyny, natomiast nie widzi się niczego złego w okrutnym mordowaniu i łupieniu w czasie wojny (więcej: „Pismo Święte jakiego nie znacie” – link na końcu).

Z tych chociażby powodów Stary Testament na szczęście nie jest i nie może być dziś źródłem wskazań i zasad moralnych. Każdy, kto spojrzy na Stary Testament z odrobiną krytycyzmu, dostrzeże, że są to księgi odzwierciedlające sposób myślenia i przekonania ludzi żyjących na Bliskim Wschodzie w odległych czasach. Nie ma też żadnych dowodów, które świadczyłyby, że Bóg cokolwiek w tych księgach objawił.

Stary Testament nie został jednak w chrześcijaństwie i Kościele katolickim odrzucony, ciągle jest powszechnie przywoływany i cytowany. Teolodzy mówią, że treści Starego Testamentu trzeba właściwie odczytywać. W praktyce oznacza to, że fragmenty ksiąg starotestamentowych poddają subiektywnym interpretacjom. Znajdują tam to, co chcą znaleźć. Kompromitujące fragmenty pomijają lub poddają pokrętnym interpretacjom, inne eksponują.

Podsumowując: Dekalog i Stary Testament to w znacznym zakresie złe źródło zasad moralnych.

Nowy Testament podobnie. Łagodzi on okrutną moralność Starego Testamentu, ale Chrystusowe zasady są tak ogólne i niejednoznaczne, że mogą być i są interpretowane całkowicie subiektywnie. Oznacza to w praktyce, że o zasadach etycznych decydują władze Kościoła, kierując się własnym interesem, a nie Pismem Świętym.

Ewangelie mają ponadto rys totalitarny i prowadzą do religijnego totalitaryzmu. Totalitaryzm to całkowita władza nad umysłami i zachowaniami ludzi.

Jezus wygłaszał wzniosłe moralne maksymy, mówiące o miłości bliźniego. Głosił dobrze znaną w starożytnej filozofii greckiej tzw. złotą zasadę etyczną. W najprostszej postaci mówi ona: „nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe”. Jezus mówił: „Co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie” (Mt 7,12). Głosił też przykazanie miłości: „Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego” (Mt 22,39).

Nietrudno zauważyć, że są to maksymy bardzo ogólne, nie dające się stosować wprost, wyjątkowo elastyczne, znacznie bardziej podatne na rozbieżne interpretacje niż wiele innych zasad etycznych. Osłabia to ich moc regulacyjną. Były i są interpretowane na wszelkie sposoby, nawet niemożliwe. Można zapytać, w jaki to sposób władze Kościoła godziły Jezusową złotą zasadę etyczną i przykazanie miłości – z posyłaniem ludzi na stos, z paleniem żywcem? Oczywiście kościelni teolodzy potrafią w oszukańczy sposób uzasadnić wszystko.

Hiperetyka. Maksymy głoszone przez Jezusa mają często stylistykę paradoksu i są konstrukcjami hiperbolicznymi. Są przesadne do granic paradoksu. Jest to, można powiedzieć, hiperetyka. Jezus kazał nie tylko powstrzymywać się od wrogości, ale kazał miłować nieprzyjaciół: „Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują” (Mt 5,38-39,44). W ślad za tym św. Paweł pisał do wiernych: „Nie daj się zwyciężyć złu, lecz zło dobrem zwyciężaj” (Rz 12,21).

Jezus: „Słyszeliście, że powiedziano: Oko za oko i ząb za ząb! A Ja wam powiadam: Nie stawiajcie oporu złemu. Lecz jeśli cię kto uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi!” (Mt 5,38-39).

Paradoksalny, hiperboliczny charakter Jezusowych przykazań czyni je podatnymi na dowolne interpretacje i osłabia ich praktyczne zastosowanie. Np. niektóre wyznania chrześcijańskie interpretowały przykazania Jezusa w duchu absolutnego pacyfizmu i całkowitego nieużywania przemocy. Trzeba powiedzieć, że taka interpretacja Jezusowych nauk jest być może bardziej uzasadniona niż inne, bardziej realistyczne. Spróbujcie jednak w żadnej sytuacji nie przeciwstawiać się przemocą wrogom i przestępcom, to staniecie się ich niewolnikami. Można się wtedy pocieszać, bo Jezus za pokorę obiecał nagrodę w niebie.

I jeszcze jeden przykład hiperetyki. Jezus mówi: „Słyszeliście, że powiedziano: Nie cudzołóż! A Ja wam powiadam: Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa. Jeśli więc prawe twoje oko jest ci powodem do grzechu, wyłup je i odrzuć od siebie. Lepiej bowiem jest dla ciebie, gdy zginie jeden z twoich członków, niż żeby całe twoje ciało miało być wrzucone do piekła. I jeśli prawa twoja ręka jest ci powodem do grzechu, odetnij ją i odrzuć od siebie. Lepiej bowiem jest dla ciebie, gdy zginie jeden z twoich członków, niż żeby całe twoje ciało miało iść do piekła” (Mt 5,27-30). Jak się zdaje, to ten ostatni fragment stał się podstawą uznania masturbacji za grzech. Wynikać może z niego, że prawie całe duchowieństwo znajdzie się w piekle. Inni też.

Dotykamy tu następnej kwestii.

Straszenie piekłem. Jezus nagminnie straszy piekłem. Jak na głosiciela miłości, straszenie wiecznymi mękami w ogniu piekielnym (tak dosłownie mówi się w ewangeliach) brzmi niedobrze. Nie będę przytaczał cytatów, ale straszenie piekłem w Kościele przez wieki odgrywało wielką rolę. Dziś władze Kościoła nieco zmiękły, wyciszyły ten ewangeliczny temat, ale pojawia się on nadal w nauczaniu kościelnym.

Totalitaryzm. Trzeba też zwrócić uwagę na rys totalitarny w ewangeliach. W naukach Jezusa zawarta jest w doskonałej postaci ideologia totalitarna. Ideałem totalitaryzmu jest całkowite panowanie nad umysłami i postępowaniem ludzi. W ideologii tej wódz, religijny przywódca, założyciel sekty, guru, bóg w ludzkiej skórze, w imię najwyższych racji rości sobie prawo do pełnej władzy nad umysłami i postępowaniem ludzi. Nie kto inny tylko Jezus głosił: Znam prawdę najwyższą, przysłał mnie Bóg, musicie we mnie wierzyć, musicie być mi posłuszni w myślach i uczynkach. Jeśli nie, będziecie odtrąceni i skazani na wieczne męki.

Jezus: „Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca (tj. do Boga) inaczej jak tylko przeze Mnie”. „A nauka, którą słyszycie, nie jest moja, ale Tego, który Mnie posłał, Ojca ” (J 14,6,24). Podobnych wypowiedzi Jezusa można by przytoczyć więcej.

Wymóg najwyższego posłuszeństwa wyrażał za pomocą rożnych aforyzmów i przypowieści: „Kto miłuje ojca albo matkę bardziej niż mnie, nie jest mnie godzien; i kto miłuje syna albo córkę bardziej niż mnie, nie jest mnie godzien” (Mt 10,37). Szerzej o negatywnych cechach Jezusowego nauczania piszę w innym tekście („Kim był Jezus?” – link na końcu).

Ewangelie i cały Nowy Testament są nadzwyczaj podatne na dowolne interpretacje. Są tam głównie bardzo ogólne maksymy moralne oraz przypowieści, często podawane w stylistyce paradoksu i hiperbolii. Od wieków podlegały one subiektywnym i zmiennym interpretacjom. Nie ma powodu, by interpretacje podawane aktualnie przez władze Kościoła uznawać za właściwe.

Sprawy publiczne. Nowy Testament nie zawiera zasad dotyczących wprost spraw publicznych (poza nakazem płacenia podatków). W sprawach publicznych sugeruje bierność, akceptację istniejącego ustroju i prawa. Nie wypowiada się w sprawach pożądanego ustroju społecznego. Jest to poważna wada Nowego Testamentu. Pozwala to na gruncie chrześcijaństwa głosić i akceptować koncepcje totalitarne, autorytarne i dyktatorskie. W średniowieczu akceptowane były ustroje feudalne i stanowe oraz monarchie absolutne.

Nowy Testament akceptuje niewolnictwo. Gdyby dokładnie zastosować powszechną w Kościele metodę powoływania się na Pismo Święte, można by argumentować, że niewolnictwo powinno być instytucją uznaną.

W Piśmie Świętym i w średniowiecznym Kościele katolickim nie ma idei równych praw, ani postulatu wolności, w tym wolności słowa i przekonań. „Wolna wola”, o której mówi się w katolicyzmie, oznacza zdolność do decydowania o swoim postępowaniu. Nie oznacza prawa do wolności politycznej. „Wolną wolę” posiada w tym rozumieniu także niewolnik, który jest wolności pozbawiony.

W chrześcijaństwie od zarania obecna jest idea równości wobec Boga, ale nie oznaczała ona równych praw. Akceptowane były ustroje stanowe, oparte na nierówności praw, poddaństwo, nierówne prawa kobiet i wiele innych dyskryminacji.

Przykłady zasad nie do przyjęcia. Przywołując Nowy Testament, do dziś w Kościele katolickim uznaje się stosunki homoseksualne za grzech oraz występuje przeciw związkom i małżeństwom homoseksualnym. Głoszony jest absurdalny argument, że uznanie legalności związków i małżeństw homoseksualnych podważa instytucję małżeństwa i rodziny. Jeżeli dwie osoby tej samej płci chcą zawrzeć związek małżeński i założyć dwuosobową rodzinę, to potwierdza to i umacnia instytucję małżeństwa i rodziny – a nie podważa.

Odrzuca się możliwość przyjmowania święceń kapłańskich przez kobiety. Jest to zadawniona forma dyskryminacji kobiet, pozbawiona jakiegokolwiek uzasadnienia poza praktyką przyjętą w starożytnym chrześcijaństwie i kultywowaną do dziś w Kościele.

Powołując się na ewangelie, władze Kościoła nie uznają prawa do rozwodów, a powtórne małżeństwo uznają za cudzołóstwo. Jezus mówił: „A ja wam powiadam: Każdy, kto oddala swoją żonę – poza wypadkiem nierządu – naraża ją na cudzołóstwo; a kto by oddaloną wziął za żonę, dopuszcza się cudzołóstwa” (Mt 5,32).

O innych zasadach, które są nie do przyjęcia, pisałem wcześniej.

Błędna metodologia. Etyka katolicka opiera się na błędnej metodologii, nakazującej wywodzenie zasad moralnych z objawienia bożego zawartego w Piśmie Świętym. Pochodzi ono sprzed około 2-3 tys. lat, jest odbiciem starożytnych kultur Bliskiego Wschodu. Można w nim znaleźć zasady godne uwagi, ale charakter tych ksiąg i ich kulturowe ograniczenia powodują, że dziś nie nadają się one na fundament etyki. W tej sytuacji władze Kościoła i teolodzy nie tylko interpretują Pismo Święte, ale improwizują, a mówiąc prościej – zmyślają, kierując się własnym interesem. Zaś na objawienie boże brak jakichkolwiek wiarygodnych dowodów czy argumentów.

5. Fikcja boskiego pochodzenia

Katoliccy autorzy i teolodzy twierdzą, że ich etyka i nauczanie oparte są na trwałym i niezmiennym fundamencie prawd objawionych przez Boga. Natomiast prawom człowieka zarzucają brak umocowania w jakichś wartościach niezmiennych czy absolutnych, które to umocowanie posiada nauczanie Kościelne. Otóż różnica ta nie istnieje. Ani prawa człowieka, ani nauczanie Kościoła, nie mają ponadludzkich, nadnaturalnych podstaw. W Kościele mówi się, że jego nauczanie opiera się na bożym objawieniu, ale jest to pogląd pozbawione jakiegokolwiek wiarygodnego uzasadnienia. Nie wystarczy mówić, żeby była to prawda.

Zarówno etyka katolicka, jak i prawa człowieka, są wytworami ludzkich umysłów. Nie ma żadnych dowodów wskazujących, że cokolwiek tam pochodzi od Boga. Warto jednak wskazać różnicę. Prawa człowieka to współczesne standardy cywilizacyjne, zaś etyka katolicka jest wytworem korporacji kapłanów, poddanych niedemokratycznej, absolutnej władzy papieża i jego najbliższego otoczenia.

Słowo na zakończenie

Prawa człowieka są – jak pisałem – nowoczesnymi standardami cywilizacyjnymi. Społeczeństwa, w których obowiązują, są lepszym miejscem do życia niż te, w których nie obowiązują. Prawa człowieka są dziś lepszą podstawą życia społecznego i moralności, niż jakakolwiek religia.

I jeszcze jedno. Władze Kościoła nie mają wystarczających podstaw, by odgrywać szczególnie ważną rolę w stanowieniu zasad moralnych. Zasięg demoralizacji wśród księży jest od wieków na tyle duży, że ich roszczenia do decydowania o sprawach moralnych są bezpodstawne.Alvert Jann

Artykuły przywoływane:

Pismo Święte jakiego nie znacie” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/pismo-swiete-jakiego-nie-znacie/

Kim był Jezus?” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/kim-byl-jezus/

Na zdjęciu Bazylika św. Piotra w Watykanie

…………………………………………………………………………………..

Alvert Jann: Blog „Ćwiczenia z ateizmu”https://polskiateista.pl/aktualnosci/blogi-2/cwiczenia-z-ateizmu/ . Nauka nie wyjaśnia wszystkiego, religia nic nie wyjaśnia.

…………………………………………………………………………………

DEKLARACJA PRAW CZŁOWIEKA I OBYWATELA

z 26 sierpnia 1789 r.

Przedstawiciele Ludu Francuskiego, ukonstytuowani w Zgromadzenie Narodowe, uważając, że nieznajomość, zapomnienie i lekceważenie Praw Człowieka są jedynymi przyczynami nieszczęść publicznych i nadużyć rządów,

postanowili przedstawić w uroczystej Deklaracji naturalne, niezbywalne i święte prawa Człowieka w celu, aby ta Deklaracja stale obecna wśród członków społeczeństwa, przypominała im nieustannie ich prawa i obowiązki,

aby akty Władzy Ustawodawczej i Wykonawczej mogły być w każdej chwili porównywane z celem każdej instytucji państwowej i były dzięki temu bardziej szanowane;

aby żądania obywateli oparte odtąd na zasadach prostych i niewątpliwych były ukierunkowane zawsze na utrzymanie Konstytucji i szczęścia ogólnego. 
    Wobec powyższego, Zgromadzenie Narodowe uznaje i deklaruje, w obecności i pod auspicjami Istoty Najwyższej, następujące prawa Człowieka i Obywatela.

Artykuł I
Ludzie rodzą się i pozostają wolni i równi w swych prawach. Zróżnicowania społeczne mogą być oparte wyłącznie na pożytku powszechnym.

Artykuł II
Celem każdej organizacji politycznej jest zachowanie naturalnych i nieprzedawnialnych praw człowieka. Prawami tymi są: wolność, własność, bezpieczeństwo i opór przeciwko uciskowi.

Artykuł III
Źródło wszelkiego zwierzchnictwa spoczywa całkowicie w Narodzie. Żadne ciało, żadna jednostka nie może wykonywać władzy, która nie pochodzi wyraźnie od Narodu.

Artykuł IV
Wolność polega na możności czynienia wszystkiego, co nie szkodzi drugiemu; w ten sposób wykonywanie praw naturalnych każdego człowieka nie ma innych granic niż te, które zapewniają korzystanie z takich samych praw innym członkom społeczeństwa. Granice te może określać tylko ustawa.

Artykuł V
Ustawa może zabraniać tylko takiego postępowania, które szkodzi Społeczeństwu. Wszystko, co nie jest zabronione przez ustawę, nie może być zakazane i nikt nie może być zmuszony do czynienia tego czego ustawa nie nakazuje.

Artykuł VI
Ustawa jest wyrazem woli powszechnej. Wszyscy Obywatele mają prawo brać osobiście lub za pośrednictwem swych przedstawicieli udział w jej tworzeniu. Powinna ona być jednakowa dla wszystkich, zarówno kiedy broni jak też kiedy karze. Wszyscy obywatele są równi wobec prawa i mają równy dostęp do wszystkich godności, stanowisk i funkcji publicznych, zależnie od ich uzdolnień i z zachowaniem tylko takich różnic, które wynikają z ich cnót i talentów.

Artykuł VII
Nikt nie może być oskarżony, zatrzymany ani więziony bez podstaw prawnych określonych w ustawie i z zachowaniem form przez nią wskazanych. Ci, którzy oddziałują, wydają, wykonują lub zlecają wykonanie rozkazów arbitralnych, winni być ukarani; lecz każdy obywatel wezwany lub zatrzymany na podstawie ustawy winien natychmiast okazać posłuszeństwo; stawiając opór staje się winnym.

Artykuł VIII
Ustawa może ustanawiać tylko takie kary, które są oczywiście i ściśle niezbędne, nikt nie może być karany inaczej jak tylko na podstawie ustawy uchwalonej i ogłoszonej przed popełnieniem przestępstwa i legalnie stosowanej.

Artykuł IX
Każdy człowiek jest uważany za niewinnego aż do momentu gdy zostanie uznany winnym. Jeżeli konieczne okaże się jego zatrzymanie, każde zastosowanie rygorów, które nie są niezbędne dla zabezpieczenia jego osoby, winno być surowo karane przez ustawę.

Artykuł X
Nikt nie powinien być niepokojony z powodu swoich przekonań, także religijnych, pod warunkiem że ich wyrażanie nie zakłóca porządku publicznego ustanowionego na podstawie ustawy.

Artykuł XI
Swobodne wyrażanie myśli i poglądów jest jednym z najcenniejszych praw Człowieka: każdemu Obywatelowi przysługuje więc wolność słowa, pisma i druku, a odpowiada tylko za nadużycie tej wolności w przypadkach określonych w ustawie.

Artykuł XII
Zagwarantowanie praw Człowieka i Obywatela wymaga istnienia publicznej siły zbrojnej: siła ta jest więc ustanowiona w interesie wszystkich, a nie tylko dla wygody tych, którym została powierzona.

Artykuł XIII
W celu utrzymania publicznej siły zbrojnej oraz dla pokrycia wydatków administracji niezbędny jest podatek powszechny. Powinien on być równo rozłożony na wszystkich Obywateli stosownie do ich możliwości.

Artykuł XIV
Wszyscy Obywatele mają prawo stwierdzać, osobiście lub za pośrednictwem swych przedstawicieli, niezbędność podatku publicznego, wyrażania nań zgody w sposób swobodny, czuwania nad jego wykorzystaniem, ustalania jego wysokości, podstawy wymiaru, sposobu pobierania i czasu trwania.

Artykuł XV
Społeczeństwo ma prawo żądać sprawozdania z działalności od każdego urzędnika publicznego.

Artykuł XVI
Społeczeństwo, w którym nie ma gwarancji poszanowania praw ani ustanowienia podziału władz nie ma Konstytucji.

Artykuł XVII

    Własność jest prawem nietykalnym i świętym, nikt nie może być go pozbawiony, z wyjątkiem przypadku, gdy wymaga tego konieczność publiczna prawnie uznana, ale pod warunkiem słusznego i wypłaconego z góry odszkodowania.

(Źródło: Biblioteka Sejmowa – http://libr.sejm.gov.pl/tek01/txt/konst/francja-18.html )

……………………………………………………………………………………….

Przypisy

1 „Konwencja programowa PiS” – http://pis.org.pl/aktualnosci/konwencja-programowa-prawa-i-sprawiedliwosci-w-lublinie

2 „Kaczyński na Jasnej Górze” – https://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/jaroslaw-kaczynski-nie-ma-polski-bez-kosciola,559532.html

3 Deklaracja Praw człowieka i Obywatela z 1789 r. – http://libr.sejm.gov.pl/tek01/txt/konst/francja-18.html )

4 CBOS „Religijność Polaków i ocena sytuacji Kościoła katolickiego” (2018) – https://www.cbos.pl/PL/publikacje/raporty.php 

Stary i Nowy Testament cytuję za Biblią Tysiąclecia (Wydawnictwo Pallottinum) – http://biblia.deon.pl/

………………………………………………………………………………………….

Chrześcijaństwo mitologią stoi!

Chrześcijaństwo, tak jak wiele innych religii, opiera się na starożytnych mitach. Jezus mógł być postacią realną, ale mitem jest, że był synem bożym i Bogiem, narodził się z dziewicy, czynił cuda, zmartwychwstał, przebywa w niebie i powróci przed końcem świata, by sądzić wszystkich ludzi (na ten sąd zmartwychwstać mają wszyscy umarli). To jest mitologia. Jezus, nawet jeśli istniał realnie, stał się postacią mitologiczną.

Co więcej, postać Jezusa jest ściśle związana z mitami zawartymi w Starym Testamencie. Autorzy ewangelii przedstawiają Jezusa jako mesjasza, jako zbawiciela zapowiedzianego w proroctwach Starego Testamentu. Także dziś Jezus nazywany jest powszechnie Chrystusem, a chrystus to greckie tłumaczenie hebrajskiego słowa mesjasz. Ewangeliści dokładali wszelkich starań, by wykazać, że Jezus jest właśnie mesjaszem zapowiedzianym w Starym Testamencie.

Papież Benedykt VI pisze: „Jezus nie jest mitem, jest Człowiekiem z ciała i krwi, tkwi mocno w historii. Możemy się udać do miejsc, gdzie On bywał, dzięki świadkom możemy słyszeć Jego słowa. Umarł i powstał z martwych” (1).

Stanowisko Benedykta XVI jest obarczone oczywistym błędem. Jezus mógł istnieć realnie, ale to, że zmartwychwstał i – jak głosi Kościół – był synem bożym, został poczęty mocą Ducha Świętego, przebywa w Niebie i powróci przed końcem świata sądzić żywych i umarłych – to jest mit. Jezus został w ewangeliach zmitologizowany, stał się postacią mityczną. Papież miesza realia z mitem („powstał z martwych”) i próbuje przedstawiać mit jako coś realnego.

Chrześcijańska mitologia obejmuje oczywiście nie tylko postać Jezusa, ale także fantastyczne opowieści zapisane w księgach Starego Testamentu. Najważniejsze z nich mówią o stworzeniu świata i człowieka przez Boga; o raju i „grzechu pierworodnym” (tj. o nieposłuszeństwie Bogu, jakiego mieli dopuścić się pierwsi ludzie, za co zostali wygnani z raju); o tym, jak Bóg ukarał ludzi potopem (zginęli wszyscy, także niemowlaki i dzieci nienarodzone, z wyjątkiem rodziny Noego). Są tam opowieści o tym, jak Bóg zawiera przymierze z Izraelitami, przekazuje im Dekalog i inne prawa, oraz nakazuje, by oddawać mu cześć. Ustami starotestamentowych proroków Bóg zapowiada przyjście mesjasza, którym według chrześcijan był właśnie Jezus.

Ponadto w chrześcijaństwie bardzo ważną rolę odgrywają mity o „życiu wiecznym po śmierci”; o niebie, piekle i czyśćcu; o sądzie po śmierci i o sądzie ostatecznym; o końcu świata i wiecznym królestwie bożym, czekającym ludzkość.

Mitologicznych opowieści i wątków jest w Piśmie Świętym mnóstwo. Główną mityczną postacią jest Bóg – potężna, niewyobrażalna, niewidzialna istota. Jak głosi Katechizm „Bóg wszystko stworzył, wszystkim rządzi i wszystko może” (pkt 268). Chrześcijański Bóg to postać mitologiczna w pełnej krasie.

Czym są mity? Wiemy co to są mity greckie. Nikt chyba nie wierzy w ich prawdziwość, chociaż niektóre mają związek z realiami. Mity to fantastyczne opowieści o niezwykłych i nadnaturalnych wydarzeniach i postaciach. Ich realność, ze względu na fantastyczny charakter, nie jest i nie może być wiarygodnie potwierdzona (są pod tym względem podobne do bajek o zaczarowanych księżniczkach i śpiących królewnach).

Mity religijne mówią przede wszystkim o bogach i rzeczywistości nadprzyrodzonej. Nie są one w sposób wiarygodny potwierdzone np. za pomocą metod empirycznych stosowanych we współczesnej nauce (obserwacje, doświadczenia, eksperymenty, analizy spełniające kryteria obowiązujące w badaniach naukowych).

Mity mogą powstawać na kanwie realnych wydarzeń i realnych postaci, ale wiele mitów nie ma żadnego związku z realiami. Biblia zawiera pewne potwierdzone fakty historyczne i geograficzne, ale oprócz tego jest tam mnóstwo opowieści baśniowych. Stworzenie świata i człowieka przez Boga, opowieść o raju i grzechu pierworodnym, o przymierzu Boga z Izraelitami i przekazaniu im praw, a także wiele innych opowieści – to są mity, które nie opierają się na żadnych realiach. Podobnie chrześcijańskie opowieści o „życiu po śmierci” i o sądzie ostatecznym przed końcem świata.

Mity i wierzenia chrześcijańskie pozostają w sprzeczności z wiedzą naukową. Badania naukowe nie potwierdzają, by ktokolwiek mógł być poczęty mocą Ducha Świętego; by ktokolwiek mógł zmartwychwstać lub być wzięty z duszą i ciałem do nieba (Biblia mówi, że za życia do nieba został wzięty patriarcha Henoch i prorok Eliasz, a Jezus „został uniesiony do nieba” na oczach uczniów; w Kościele za dogmat uznano wniebowzięcie Maryi z duszą i ciałem).

Teolodzy mówią często, że tekstu Pisma Świętego nie można rozumieć dosłownie – są tam przenośnie, symbole, alegorie. To fakt, ale podstawowe mity nie są tak traktowane. Nie wiadomo też, co według teologów jest, a co nie jest przenośnią. Teolodzy wyraźnie jako przenośnie traktują co najwyżej szczegóły biblijnych opowieści, ale główną treść mitów uważają za „prawdy wiary” i dogmaty, w które katolik jest zobowiązany wierzyć (nie są to według nich przenośnie!). Np. teolodzy nie każą rozumieć dosłownie stworzenia świata w ciągu sześciu dni, ale to, że Bóg stworzył świat, ma być rozumiane dosłownie: Bóg stworzył świat. Biblijne cuda, „grzech pierworodny”, dziewicze narodziny Jezusa i jego zmartwychwstanie, istnienie aniołów i złych duchów jako istot osobowych, istnienie duszy nieśmiertelnej, powtórne przyjście Jezusa i sąd ostateczny – to nie są według władz kościelnych przenośnie, tylko „prawdy wiary” i dogmaty.

Współczesne przykłady mitologizacji. Spotkać można pogląd, że ewangelie nie zawierają mitów, bowiem oparte są na wcześniejszych tekstach i świadectwach osób, które spotykały Jezusa.

To słaby argument. Nietrudno zauważyć, że fantastyczne opowieści powstają nierzadko nawet w toku lub niebawem po wydarzeniu, którego dotyczą lub za życia mitologizowanej osoby. Podam dwa przykłady dość świeżych fantazji z gatunku tych, jakie znajdują się w ewangeliach. Podatność ludzi na cudowne opowieści jest bowiem zaskakująco duża.

W 1981 r. w Medziugorie (miejscowość na terenie byłej Jugosławii) sześciorgu dzieciom zaczęła się – jak twierdziły – ukazywać Matka Boża. Objawienia te mały mieć miejsce nieprzerwanie przez wiele lat. Medziugorie stało się celem masowych pielgrzymek. Watykan wstrzymuje się z oficjalnym uznaniem objawień, budzą one dużo nieufności w Kościele. Jednak skoro objawienia stały się obiektem tak wielkiego kultu, władze kościelne przypuszczalnie je wprost lub pośrednio uznają i będą starały się wykorzystać (tak jest zresztą już obecnie).

Drugi przykład to katolicki ksiądz Bashobora z Ugandy, który na zaproszenie biskupów regularnie odwiedza Polskę w aureoli uzdrowiciela wskrzeszającego zmarłych. Skoro gromadzi tłumy ludzi, to znaczy, że ludzie w jakiejś mierze wierzą w jego cudowne możliwości. Bashobora to żywy mit, przykład człowieka mitologizowanego za życia.

Dorzucę jeszcze przykład mitologizacji przystający charakterem bardziej do Starego niż Nowego Testamentu. W 1920 r. wojsko polskie odniosło zwycięstwo nad armią bolszewicką. Natychmiast powstały opowieści o „Cudzie nad Wisłą”, o Matce Bożej, która ukazała się atakującym żołnierzom bolszewickim i spowodowała wśród nich takie przerażenie, że rzucali broń i uciekali w popłochu. Do dziś ukazują się publikacje i książki na ten temat (to jakby narodowe ewangelie ukazujące bożą moc).

Jak ktoś chce, może w te trzy opowieści wierzyć.

Czy muszę wierzyć w ….? Młodzi ludzie pytają często: czy muszę wierzyć w dziewicze narodziny Jezusa, w jego zmartwychwstanie, w sąd ostateczny? W Kościele mity te nazywane są „prawdami wiary” i dogmatami. Pytający zdają sobie sprawę, że są to starożytne opowieści, w które dziś trudno uwierzyć. Nie chcą bezrefleksyjnie przytakiwać i zaprzeczać własnym wątpliwościom.

Czy katolik ma obowiązek wierzyć w tego rodzaju „prawdy wiary” i dogmaty, mity podawane przez Kościół? A co, jeżeli w niektóre uwierzyć nie może? Jakiej odpowiedzi udzielają kościelni teolodzy?

Robią mniej lub bardziej zawiłe wstępy, a następnie stwierdzają, że trzeba wierzyć, bo to podstawa wiary chrześcijańskiej, bez której nie jest się chrześcijaninem albo jest się chrześcijaninem tylko pozornie.

Na oficjalnej stronie jezuitów można przeczytać groźnie brzmiące słowa: „w ścisłym znaczeniu (…) dogmat oznacza doktrynę, w której Kościół wykłada w sposób definitywny prawdę objawioną, w formie, która obowiązuje wierzących w taki sposób, że jej zanegowanie jest odrzucane jako herezja, pod sankcją anatemy (wykluczenia z Kościoła – AJ)). I tak jeśli chrześcijanin twierdziłby na przykład, że Matka Boża nie została z ciałem i duszą wzięta do nieba, tak jak to ogłosił uroczyście Pius XII w 1950 roku (…), to popełniłby herezję” (2).

Świecki teolog, uznany w Kościele, pisze na katolickim portalu: „Ogłaszając dogmaty, Kościół nie narzuca niczego, lecz podaje, w co trzeba wierzyć, jeśli chce się w ogóle być chrześcijaninem. Treść dogmatów należy do treści chrześcijaństwa, a kto dogmaty odrzuca, powinien wiedzieć, że w ten sposób staje się chrześcijaninem wybiórczym albo w ogóle przestaje nim być. (…) Zawartość dogmatów stanowi informację dla chrześcijan i dla innych, czego uczy Kościół. Wiara chrześcijańska tworzy bowiem pewną całość, nie przypomina menu w restauracji, z którego się wybiera to, co komuś pasuje” (3).

Znany teolog ks. prof. Jacek Salij odpowiada na pytanie czytelnika: „Oczywiście, że musisz wierzyć w Trójcę Świętą, bo tak wierzy nasza Matka Kościół – najlepsza, natchniona przez Ducha Świętego czytelniczka Ewangelii” (4). Dodajmy, że wypowiedzi ks. prof. Salija sprawiają często wrażenie niezamierzonej satyry na kościelną teologię.

Według Katechizmu dogmaty to „prawdy zawarte w Objawieniu Bożym”, podawane przez Urząd Nauczycielski Kościoła, w które lud chrześcijański zobowiązany jest wierzyć (5). Zalicza się do nich główne ustalenia soborów i papieży. Dogmaty potwierdzają i doprecyzowują mity religijne, zapisane w Piśmie Świętym.

Nie ma jakiegoś pełnego wykazu dogmatów. Są to ustalenia soborów i papieży, podawane jako objawione przez Boga i obowiązujące wyznawców. Omawiają je podręczniki teologii i kościelne publikacje.

Dogmaty ogłaszały sobory i papieże od IV w.n.e. Na soborach w Nicei (325 r.) i Konstantynopolu (381 r.) uznano Jezusa za Boga „współistotnego Ojcu” i ustanowiono dogmat o Trójcy Świętej. Inne najważniejsze dogmaty: o istnieniu piekła i kary wiecznej (553 r.); o dziewictwie Maryi i poczęciu Jezusa „z Ducha Świętego” bez aktu seksualnego (649 r.); o transsubstancji, czyli przeistoczeniu chleba i wina w ciało i krew Chrystusa w czasie mszy świętej (1251 r. – jest to być może najdziwniejszy z dogmatów); o nieśmiertelności duszy (1513 r.); o grzechu pierworodnym (1546 r.); o niepokalanym poczęciu Maryi, głoszący, że Maryja była wolna od grzechu pierworodnego już od chwili poczęcia (1854 r. – dogmat ten nie dotyczy poczęcia Jezusa, tylko poczęcia Maryi); o nieomylności papieskiej (1870 r.); o wniebowzięciu matki bożej Maryi z duszą i ciałem (1950 r.).

Na zakończenie

Z punktu widzenia władz Kościoła katolickiego sprawa jest jasna: katolik ma wierzyć w kościelne dogmaty – inaczej stawia się poza Kościołem i chrześcijaństwem.

A jak na to spojrzeć może ktoś, kto w takie lub inne dogmaty nie może uwierzyć i nie chce „żyć w kłamstwie”, nie chce udawać, że wierzy? Wniosek jest dość oczywisty: nie powinien identyfikować się z Kościołem, nie powinien poczuwać się do członkostwa w Kościele. Nie wyklucza to religijności czy wiary w Boga. Dodajmy, że prawo w Polsce wyróżnia kategorię osób bezwyznaniowych, nie należących do żadnego kościoła czy związku wyznaniowego. Np. Kodeks karny zakazuje znieważania, stosowania groźby przemocy i przemocy wobec osób lub poszczególnej osoby „z powodu jej bezwyznaniowości” (art. 119 i 257).

Aby być osobą bezwyznaniową nie jest potrzebne formalne wystąpienie z Kościoła, wystarczy własne przekonanie, niepoczuwanie się do członkostwa w Kościele. Dlaczego? W zdecydowanej większości katolicy do Kościoła nie wstępowali, członkostwo w Kościele jest nieformalne i nie wymaga formalnego wystąpienia.

Dodajmy, że władze Kościoła katolickiego uważają za członków Kościoła wszystkich ochrzczonych, co jest nadużyciem i nonsensem, gdyż najczęściej chrzest dotyczy niemowląt i dzieci. Na tej podstawie do Kościoła zaliczane są osoby w dorosłym życiu niepraktykujące, nie wierzące w Boga lub w inne kościelne zasady wiary, ochrzczeni ateiści, osoby nie identyfikujące się z Kościołem.

Można oczywiście przestać poczuwać się do członkostwa w Kościele (przestać nazywać siebie katolikiem/katoliczką) z innych powodów niż brak wiary w kościelne dogmaty czy „prawdy wiary”, np. ze względu na demoralizację wśród księży, albo ze względu na krytyczny stosunek do działalności Kościoła. Można też z Kościoła wystąpić formalnie, składając odpowiednie dokumenty w parafii (w rozumieniu kościelnej teologii jest to tzw. apostazja). – Alvert Jann

……………………………………………………………..

Alvert Jann: Blog „Ćwiczenia z ateizmu”https://polskiateista.pl/aktualnosci/blogi-2/cwiczenia-z-ateizmu/ . Nauka nie wyjaśnia wszystkiego, religia nic nie wyjaśnia. 

Na blogu znajduje się w tej chwili ponad 60 artykułów, m.in.:

Kim był Jezus?” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/kim-byl-jezus/

Dziewicze narodziny Jezusa” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/dziewicze-narodziny-jezusa/

Zmartwychwstanie Jezusa” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/ateista-o-zmartwychwstaniu-jezusa/

Przenośnie w Biblii: 12 przykładów” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/przenosnie-biblii-12-przykladow/

Pismo Święte jakiego nie znacie” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/pismo-swiete-jakiego-nie-znacie/

……………………………………………………………..

Przypisy

1 Benedykt XVI, Jezus z Nazaretu, Kraków 2012.

2 Ks. Dariusz Kowalczyk „Po co są dogmaty?” http://www.rozmawiamy.jezuici.pl/articles/52/n/17

3 Michał Wojciechowski „Czym są dogmaty? – http://www.idziemy.pl/wiara/czym-sa-dogmaty-/14901/2/

4 Ks. Jacek Salij „Dziewicze poczęcie Syna Bożego” – http://teologia.jezuici.pl/dziewicze-poczecie-syna-bozego/

5 Katechizm, pkt 88 – http://www.katechizm.opoka.org.pl/

…………………………………………………………………………………

Herezja w Centrum Hellera

Ks. prof. Michał Heller jest znanym popularyzatorem nauki i religii oraz fundatorem Centrum Kopernika Badań Interdyscyplinarnych, które służy realizacji zadań z tym związanych. Jak można zauważyć, ostatnio w państwie Hellera źle się dzieje. W czym rzecz?

Ks. prof. Heller od dawna głosi koncepcję matematyczności świata. Jest to wręcz jego główna idea teologiczna i filozoficzna. Ale oto jeden z głównych współpracowników Hellera pisze: „propozycja, iż świat jest =matematyczny=, jest dla mnie – i pewnie nie tylko dla mnie – w istocie niezrozumiała” (przypis 1). Jak widać, Łukasz Lamża (bo o niego tu idzie) sugeruje niedwuznacznie, że jest to propozycja niemądra.

Nie sposób nie zauważyć, że stanowisko Lamży jest, po pierwsze, herezją w stosunku do teologii Hellera, panującej w jego Centrum i wśród jego zwolenników. A po drugie, jest skandalem, oznacza bowiem zanegowanie intelektualnego wymiaru myśli Hellera, w którym koncepcja matematyczności świata zajmuje miejsce centralne.

Warto przyjrzeć się sprawie nieco dokładniej.

Matematyczność świata. O matematyczności świata lub przyrody mówi się w dwóch znaczeniach (słów świat i przyroda używa się w tym kontekście zamiennie).

Po pierwsze, matematyczność świata oznacza, że świat/przyrodę możemy badać i opisywać za pomocą metod matematycznych. Tak rozumiana matematyczność świata nie budzi wątpliwości. Matematyka jest bardzo pomocna w badaniach przyrody i wiele twierdzeń jest formułowanych w postaci równań matematycznych (np. Newtonowskie prawa grawitacji czy Einsteinowskie twierdzenie o równoważności masy i energii: kultowe E=mc²).

Trzeba jednak koniecznie powiedzieć, że w tym rozumieniu to nie świat jest matematyczny, ale matematyczna jest nasza wiedza o świecie. Oznacza to, że naszą wiedzę o świecie przedstawiamy często za pomocą liczb, matematycznych wzorów, równań i modeli. W najprostszej postaci idzie tu o liczenie przedmiotów w sztukach, czasu w godzinach, odległości w kilometrach, temperatury powietrza w stopniach itp. W zaawansowanej postaci idzie o tworzenie złożonych modeli matematycznych, opisujących funkcjonowanie jakieś dziedziny rzeczywistości.

W drugim rozumieniu matematyczność przypisuje się nie tylko naszej wiedzy o przyrodzie, ale samej przyrodzie. Zwykle nie podaje się bliższych wyjaśnień, ale zdaje się to oznaczać, że przyroda jest strukturą matematyczną, albo też że jest zbudowana czy stworzona według matematycznego modelu. Matematyczne równania są – w tym rozumieniu – nie tylko opisem przyrody, ale tkwią w przyrodzie. Używając pojęć filozoficznych mówi się, że przyroda jest matematyczna immanentnie i ontologicznie (matematyczność jest wewnętrzną właściwością przyrody).

A teraz rzecz bardzo ważna! Heller nadaje tej koncepcji charakter religijny i twierdzi, że przyroda jest matematyczna, bo Bóg myśli matematycznie i stworzył świat według matematycznych wzorów. „W dziele stworzenia – pisze Heller – został zrealizowany racjonalny zamysł Boga (… ) stwórczy zamysł Boga jest matematycznie precyzyjny, ponieważ Bóg stwarzając świat, myśli matematycznie” (2). Z różnych wypowiedzi Hellera wynika niedwuznacznie, że według niego matematyczność przysługuje przyrodzie immanentnie i ontologicznie. Przyroda zawdzięczać ma tę właściwość Bogu, jego stwórczej mocy.

Heller lubi powoływać się na Gottfrieda Wilhelma Leibniza (niemieckiego filozofa, teologa i matematyka z przełomu XVII/XVIII w.), cytuje na przykład taką oto sentencję Leibniza: „Gdy Bóg liczy i zamyśla, świat się staje”. Heller wyraża własnymi słowami tę samą myśl, idzie tropem Leibniza. Rzecz w tym, że jest to trop fałszywy. Dawni filozofowie i teolodzy na ogół nie są dziś dobrymi przewodnikami.

Odstępcy. Koncepcja matematyczności świata została odrzucona przez Łukasza Lamżę w publikacji poświęconej matematyce, firmowanej przez Centrum Hellera i Tygodnik Powszechny. Zaznaczmy, że temat matematyczności świata jest dziś nieistotny, przede wszystkim ze względu na jego spekulatywność czy wręcz bałamutność. Jednak Heller tak głęboko związał Centrum z ideą matematyczności przyrody, że zamieszczono na ten temat aż dwa teksty. Łukasz Lamża neguje matematyczność świata, zaś Sebastian Szybka broni. Oba teksty zawierają jednak przemilczenia, w szczególności ignorują Hellerowską teologię.

Lamża nie rozumie. W artykule pod tytułem „Świat nie jest matematyczny”, Łukasz Lamża pisze, że matematyczność świata jest dla niego niezrozumiała. Oznacza to, że koncepcję Hellera uznaje za bezpodstawną, za fałszywą, chociaż w tym kontekście nazwiska Hellera nie wymienia. Jakie argumenty przytacza?

Według Lamży matematyczność świata rozumiana ontologicznie (a nie tylko jako fakt, że przyrodę badamy za pomocą metod matematycznych) to koncepcja grzesząca naiwnością. Oto przypisuje się rzeczywistości fizycznej cechę matematyczności, bowiem widzi się, że świat daje się matematycznie opisywać. Błąd ten popełniają ci fizycy, którzy przedstawiając świat za pomocą matematycznych równań i modeli, przyjmują bezpodstawnie, że występujące w świecie obiekty są strukturami matematycznymi.

Jest to trafna krytyka. To nie świat jest matematyczny, ale matematyczna jest nasza wiedza o świecie; matematyczny jest obraz świata tworzony przez fizyków. Nie ma podstaw, by twierdzić, że świat jest rzeczywistością matematyczną. Z tego, że świat można badać za pomocą matematyki, nie wynika, że jest on w jakimkolwiek sensie matematyczny.

Lamża chce być człowiekiem eleganckim i wprost z Hellerem nie polemizuje. Wspomina Hellera tylko raz i pisze, że Heller zawsze wyjaśniał różnicę między wyrażaniem świata za pomocą matematyki, a przypisywaniem światu matematyczności. Lamża nie dodaje jednak, że Heller – podkreślmy – przypisuje światu matematyczność i rozumie matematyczność świata jako jego immanentną i ontologiczną właściwość, a nie tylko jako wyłącznie opisywanie i badanie za pomocą matematyki.

Coś jeszcze zwraca uwagę. Lamża ignoruje całkowicie Hellerowską teologię dotyczącą matematyczności świata. Ani mru-mru o Bogu. A przecież według Hellera Bóg jest sprawcą matematyczności świata: Bóg myśli matematycznie i stworzył świat, który jest matematyczny. Proste i jasne! Dla Hellera, tak jak dla Leibniza, matematyczność świata to koncepcja teologiczna.

Dlaczego Lamża nie wspomina, że według Hellera matematyczny świat został stworzony przez matematycznego Boga? Można się tylko domyślać. Być może Lamża obawiał się efektu śmieszności, bowiem koncepcja Hellera pozbawiona jest jakichkolwiek podstaw poza wiarą religijną, a mieszanie matematyki i fizyki z Bogiem i teologią daje efekt komiczny (nawet Heller, który taki miks wyznaje, nierzadko w swoich wykładach stara się ukryć Boga w podtekstach i aluzjach).

Niedowiarstwo Szybki. Idei matematyczności świata broni Sebastian Szybka, jego tekst nosi tytuł „Świat jest matematyczny” (3). Ale Szybka, podobnie jak Lamża, ignoruje teologiczne poglądy Hellera. W artykule Szybki nie pada słowo Bóg, nie twierdzi on, że to myślący matematycznie Bóg stworzył matematyczny świat. Szybka zgadza się z Hellerem, że świat jest matematyczny, ale pomija Hellerowską teologię.

Według Szybki o matematyczności świata świadczy to, że fizycy odkrywają równania, na podstawie których zyskują wiedzę o nieznanych wcześniej fragmentach rzeczywistości. Np. z równań Einsteina wynikło, że wszechświat podlega zmianom i że istnieją czarne dziury oraz fale grawitacyjne.

Argumentacja Szybki jest jednak błędna. Z tego, że fizycy skutecznie badają rzeczywistość za pomocą metod matematycznych, w żaden sposób nie wynika, że światu można przypisać cechę matematyczności, albo wręcz że jest strukturą matematyczną.

Na ogół fizycy patrzą na to trzeźwiej. Badają świat wykorzystując matematykę, ale nie znajdują dostatecznych argumentów, by twierdzić, że świat jest ontologicznie i immanentnie matematyczny – że jest strukturą matematyczną. Przyroda charakteryzuje się  – mimo ciągłej zmienności – w pewnej mierze stałością, powtarzalnością, nie jest chaosem (kamień podrzucony do góry zawsze spada, a elektroniczne zapisy na dyskach trzymają się mocno). Naukowcy te właściwości przyrody przedstawiają w postaci matematycznych równań i modeli, nazywając prawami fizyki, a same te właściwości – prawami przyrody. Pozwala to odkrywać nieznane wcześniej zjawiska w przyrodzie, ale w żaden sposób nie świadczy, że świat jest strukturą matematyczną.

Zaś twierdzenia, wierzenia, czy też przypuszczenia ks. prof. Hellera, Leibniza i innych podobnych im autorów, że to myślący matematycznie Bóg stworzył matematyczny świat, to teologiczne fantazje i urojenia.

Fantazje i urojenia. Czytelnika może dziwić, że Leibnizowską i Hellerowską koncepcję matematyczności świata nazywam urojeniem. Dodam więc, że mówiąc o urojeniach nie mam na myśli zaburzeń urojeniowych (chorób psychicznych) wymienianych w Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób i Problemów Zdrowotnych. Urojenia niekoniecznie muszą mieć charakter zaburzeń psychicznych. Urojenia to przekonania o istnieniu zjawisk, istot czy wydarzeń, utrzymujące się mimo braku dowodów wskazujących chociażby w niewielkim stopniu, że może to być prawda. Wierzy się w istnienie czegoś bez dowodów.

Trzeba przy tym mocno podkreślić, że pewne urojenia podlegają instytucjonalizacji, tzn. są uznawane za prawdziwe i kultywowane w takich lub innych społecznościach czy środowiskach. Charakter urojeń zinstytucjonalizowanych mają wierzenia religijne oraz wiara w magię i wróżby. Nie są urojeniami teorie naukowe (np. teoria grawitacji, szczególna i ogólna teoria względności Einsteina oraz wiele innych), o ile opierają się – tak jak wymienione – na wynikach badań naukowych i nie są fantastyką naukową.

Przekonanie o matematyczności świata to urojenie zinstytucjonalizowane, kultywowane w stosunkowo nielicznych środowiskach teologów i naukowców. Historia tego urojenia sięga co najmniej starożytnej filozofii greckiej. Pitagoras i jego uczniowie w V w. p.n.e. byli przekonani, że liczby stanowią arche, tj. istotę czy zasadę przyrody. Pitagorejczycy zajmowali się matematyką, ale stanowili malownicze i burzliwe środowisko zajmujące się też magią i religią. Według relacji pozostawionych przez uczniów, Pitagoras czynił liczne cuda, np. uciszał burze.

Słowo na zakończenie. Idea matematyczności świata to paranaukowa i teologiczna fantazja, zinstytucjonalizowane urojenie. W Polsce głównym jego propagatorem jest ks. prof. Michał Heller. Dobrze by było, gdyby tego rodzaju pomysły trafiły w końcu do archiwum, stając się co najwyżej przedmiotem zainteresowania historyków idei i urojeń. Alvert Jann

Szerzej na podobny temat piszę w artykułach:

Jak ks. prof. Heller dowodzi istnienia Boga?”https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/ks-prof-heller-dowodzi-istnienia-boga/

Teoria Boga krótko wyłożona” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/teoria-boga-krotko-wylozona/

…………………………………………………………….

Alvert Jann: Blog „Ćwiczenia z ateizmu”https://polskiateista.pl/aktualnosci/blogi-2/cwiczenia-z-ateizmu/ . – Nauka nie wyjaśnia wszystkiego, religia nic nie wyjaśnia.

………………………………………………………………..

Przypisy

1 Ł. Lamża „Świat nie jest matematyczny”, w: Wielkie pytania na nowo. Matematyka – https://www.granicenauki.pl/files/tp01-wielkie-pytania.pdf

2 M. Heller, Kosmiczna przygoda człowiek mądrego, Wydawnictwo Znak, Kraków 1994, s. 256.

3 S. Szybka „Świat jest matematyczny”, w: Wielkie pytania na nowo: Matematyka – https://www.granicenauki.pl/files/tp01-wielkie-pytania.pdf

……………………………………………………………………………………

Kościół jest niepotrzebny!

1. Kryzys religii i Kościoła. 48 % Polaków pytanych w 2016 r. w sondażu CBOS wybrało odpowiedź: „Nie czuję potrzeby uzasadniania moralności przez religię, wystarczy mi własne sumienie”. Jedynie 12 % wskazało: „Tylko religia może uzasadnić słuszne nakazy moralne” (przypis 1). Wiele badań wskazuje, że Polacy w większości nie kierują się moralnością religijną, ale zdroworozsądkową. Z pewnością dziś, po ujawnieniu demoralizacji panującej wśród księży, moralny autorytet religii i Kościoła stopniał jeszcze bardziej.

Młodsze pokolenia Polaków odwracają się od Kościoła. 15 % Polaków w wieku 18-24 lata odpowiedziało, że są niewierzący (sondaż CBOS z 2018 r.). 48 % wybrało odpowiedź: „Jestem wierzący(a) na swój własny sposób”. Tylko 23 % wybrało: „Jestem wierzący(a) i stosuję się do wskazań Kościoła”. Duży spadek religijności wśród Polaków w wieku w wieku 18-39 lat stwierdzono w głośnych badaniach amerykańskiego ośrodka Pew Research Center (2).

Dodajmy, że nie brak dziś klas i szkół, w których większość uczniów nie uczęszcza na lekcje religii (3).

Zwykle w obronie Kościoła przywołuje się jego historyczne zasługi, np. w dziedzinie kultury, oświaty i nauki. To jednak dość odległa przeszłość. W miarę upływu czasu Kościół tracił na znaczeniu i dziś odgrywa w tych dziedzinach rolę co najwyżej marginalną.

W Polsce mówi się, że Kościół przyczynił się walnie do obrony tożsamości narodowej w okresie rozbiorów, oraz do obalenia rządów komunistycznych. Ale to także przeszłość. Dziś Kościół nie jest potrzebny ani przydatny, by rozwiązywać stojące przed Polską problemy. Ważne tylko, by nie przeszkadzał.

Spotkać można pogląd, że Kościół/religia wskazuje przede wszystkim „sens”, czyni świat i życie ludzkie sensownym. Warto jednak zapytać, jaki to sens? Otóż sensu ma dostarczać wiara, że świat został stworzony przez Boga, a człowieka czeka życie wieczne. Ten „sens” traci jednak wiarygodność, staje się nonsensem. Wiara w istnienie Boga i życie wieczne nie bez powodu postrzegana jest coraz powszechniej jako iluzja i starożytny mit, za którym nie stoi żadna prawda. Można starać się ten mit kultywować i konserwować, ale uratować tego „sensu” się nie da.

2. Podstawy nowoczesnego społeczeństwa. Fundamentem nowoczesnego społeczeństwa nie jest religia, ale świeckie prawa człowieka, świecka etyka, świecka kultura i nauka. W społeczeństwach takich jak polskie większość ludzi nie kieruje się religią. Pełni ona rolę atrapy, dekoracji. Ludzie kierują się tzw. zdrowym rozsądkiem oraz prawem i zasadami moralnymi, które przyswoili sobie żyjąc w społeczeństwie. Zasady te są niezależne od religii i są respektowane – lub nierespektowane – niezależnie od tego, czy wierzy się lub nie wierzy w Boga. Dziś ważniejsze od religii i kościołów jest rozsądne prawo, skutecznie egzekwowane (podkreślmy, że nie polega to na ustanawianiu wysokich kar, lecz na wysokiej jakości całego systemu prawa stanowionego przez państwo).

Trzeba podkreślić rolę praw człowieka. Są one we współczesnym świecie cywilizacyjnym fundamentem politycznym, prawnym i etycznym.

Prawa człowieka to nie tylko przepisy prawne – są to zasady etyczne i wartości przekładane na język przepisów prawa.

Główne zasady etyki praw człowieka to: zakaz dyskryminacji i równe traktowanie bez względu na narodowość, rasę, światopogląd, religię, płeć, orientację seksualną, majątek; wolność ograniczona tylko wolnością innych; wolność myśli, sumienia i wyznania; wolność słowa, zgromadzeń i stowarzyszeń; prawo do wolności osobistej i do sprawiedliwego procesu; prawo do regularnych wolnych wyborów; zakaz tortur; zakaz niewolnictwa; współcześnie bardzo wysoką rangę mają prawa socjalne.

Prawa człowieka zyskują uniwersalne uznanie. Ich znaczenie rośnie także w krajach, w których nie są respektowane (4). W Polsce wielu konserwatystów – powiedzmy delikatnie – nie lubi praw człowieka. Nie śmią jednak wprost ich negować. Starają się za to na wszelkie sposoby pomniejszać ich rolę, budzić nieufność, przedstawiać w niekorzystnym świetle. Są to żałosne zabiegi.

3. Kościół jest niepotrzebny. Sytuacja dojrzała do tego, by powiedzieć zdecydowanie: Kościół w Polsce jest niepotrzebny. Nic złego by się nie stało, gdyby w ciągu kilkunastu lat został zredukowany do niewielkich rozmiarów (dotyczy to także innych kościołów). Nie oznacza to postulatu likwidacji kościołów „na siłę”. Wolność praktyk religijnych jest prawem człowieka i ci, którzy tego chcą, zawsze mają prawo praktykować swobodnie.

Warto jednak uświadomić sobie, że w nowoczesnym społeczeństwie żaden kościół nie jest koniecznie potrzebny ani dla społeczeństwa, ani dla osób religijnych. Lęki i obawy, że upadek Kościoła katolickiego w Polsce spowodowałby negatywne skutki, są bezpodstawne. Wystarczy spojrzeć na Europę Zachodnią, by zauważyć, że upadek kościołów nie powoduje tam negatywnych skutków i kraje te mają się lepiej niż kraje religijne.

4. Indywidualizacja religii. Coraz częściej osoby religijne uświadamiają sobie, że wiara religijna nie wymaga zorganizowanego kościoła, może mieć charakter osobisty, prywatny. Według przywoływanych już badań CBOS, obecnie 46 % ogółu Polaków powyżej osiemnastego roku życia stwierdziło: „Jestem wierzący(a) na swój własny sposób”. Wśród Polaków w wieku 18-24 lat jest to 48 %, ale za to ateistów jest tam 15 %, gdy wśród ogółu tylko 4 % (2).

Zachowywanie przekonań religijnych, przy jednoczesnym odrzucaniu wielu kościelnych wierzeń i nakazów, nazywa się w religioznawstwie indywidualizacją religii. Wierzy się i praktykuje zgodnie z osobistymi, indywidualnymi przekonaniami („po swojemu”), a nie według nauk i nakazów kościelnych. Znajduje to wyraz w takich popularnych sformułowaniach jak na przykład: „Nie trzeba chodzić do kościoła, by wierzyć w Boga”, „Wierzę w Boga a nie w Kościół”, „Wierzę w Boga, ale ksiądz nie jest mi do niczego potrzebny”. Blisko połowa Polaków to wierzący po swojemu, którym Kościół nie jest potrzebny.

Warto zdać sobie sprawę, że Kościół, zdominowany przez księży, nie zmieni się gruntowniej, nie przestanie głosić starożytnych mitów religijnych, nie oczyści się z patologii, których szokujące rozmiary zostały właśnie ujawnione. Kościół jest zamknięty, hierarchiczny, zbiurokratyzowany. Sprawia to, że jest niepodatny na zmiany.

Co wobec tego?

Wielu katolików opuszcza Kościół. Praktykując poza Kościołem uwalniają się od religijnej mitologii, od „prawd wiary”, które są całkowicie niewiarygodne. Spotykałem katolików, którym ciąży, że będąc w Kościele zobowiązani są wierzyć w to, co władze kościelne do wierzenia podają. Jeżeli w kościelne „prawdy wiary” nie wierzą, mają poczucie, że będąc w Kościele udają wiarę. Wielu katolików ma poczucie, że żyje w kłamstwie.

5. Ideologia kościelna. Władze Kościoła głoszą we własnym interesie, że religię praktykować należy koniecznie pod ich kierownictwem. Przyznają sobie prawo do decydowania, jakie wierzenia i praktyki są właściwe, a jakie nie. Chcą decydować także o życiu prywatnym wiernych, czują się nawet uprawnione, by wydawać zakaz stosowania jakichkolwiek środków antykoncepcyjnych.

Jak władze kościelne przedstawiają swoje dążenia, cele i roszczenia do panowania nad wiernymi? Jak wygląda rdzeń ideologii Kościoła katolickiego?

Mówię tu o ideologii. W naukach społecznych przyjmuje się, że cele i poglądy głoszone przez dany ruch, ugrupowanie lub organizację to właśnie ideologia. Pojęcie ideologii ma charakter opisowy, nie wartościujący. Ale głoszone ideologie mogą być, najprościej mówiąc, dobre lub złe, wiarygodne lub niewiarygodne i wręcz oszukańcze.

Władze kościelne głoszą, że Kościół, którym kierują, ma do spełnienia misję powierzoną mu przez Boga – prowadzi ludzi do zbawienia i realizuje plan boży dotyczący człowieka i świata. Twierdzą też, że Kościół jest święty, został założony przez Boga, a jego głową jest Chrystus. Katechizm głosi, że Kościół jest mistycznym ciałem Chrystusa.

Jest to ideologia pozbawiona jakiegokolwiek wiarygodnego uzasadnienia. Nietrudno zauważyć, że władze kościoła i księża sami sobie przyznali misję rzekomo powierzoną im przez Boga. Głosząc przytoczone poglądy, kler ubóstwia sam siebie. Kościół katolicki jest zwykłą ziemską organizacją i przekonanie, że ma do spełnienia jakąkolwiek boską misję, jest pozbawione podstaw. Nie sposób zliczyć sekt, kościołów i nawiedzonych guru, którzy twierdzą, że otrzymali misję od Boga. Wszystkie te roszczenia są pozbawione racji i Kościół katolicki nie jest pod tym względem wyjątkiem.

6. Kryzys kościołów i religii w krajach wysokorozwiniętych. W Europie Zachodniej i w innych krajach wysokorozwiniętych kościoły i religia przeżywają głęboki kryzys. Potwierdzają to liczne badania. W historycznie chrześcijańskiej Europie Zachodniej wiarę w Boga przedstawionego w Biblii (czyli zgodnie z tradycją chrześcijańską) deklaruje tylko 14-30 %; jedynie w Austrii, Portugalii, Irlandii i Włoszech 32-46 %, a więc także mniejszość. Szerzej wyniki tych badań przedstawiam w innym artykule (5). Dodam, że powyższe dane nie obejmują muzułmanów; nie można więc powiedzieć, że są tak niskie dlatego, że jest tam bardzo dużo muzułmanów. Muzułmanie stanowią od 0,4 % ludności w Portugalii, do blisko 9 % we Francji.

Głęboki kryzys kościołów i religii dotyczy również Australii, Nowej Zelandii, Kanady i Japonii (!), a także USA, gdzie wprawdzie zaznacza się słabiej i z opóźnieniem, ale wyraźnie. Tylko 56 % Amerykanów deklaruje wiarę w biblijnego Boga, co nie jest wynikiem imponującym (6).

We wszystkich wymienionych krajach bardzo dużo mieszkańców deklaruje wierzenia religijne o charakterze indywidualnym, osobistym, nie wiążąc się z żadnym kościołem lub określoną religią. W krajach Europy Zachodniej, we wspomnianych już badaniach sondażowych, 27-48 % pytanych wybierało odpowiedź: „Nie wierzę w Boga przedstawionego w Biblii, ale wierzę w istnienie jakiejś innej siły nadnaturalnej lub duchowej”. Przekonania o charakterze ateistycznym wyrażało 9-40 %.

Krajem typowym dla Europy Zachodniej jest pod tym względem Francja. Wierzący w Boga zgodnie z tradycją chrześcijańską stanowią 27 %; wierzący nie w Boga, a w siłę nadnaturalną – 33 %; uznający przekonania ateistyczne – 27 %.

W USA odsetki te wynoszą odpowiednio 56 %; 33 %; 10 %.

Kryzys kościołów i tradycyjnych religii nie spowodował w wymienionych krajach negatywnych skutków. Jakkolwiek żaden kraj nie jest doskonały ani idealny, to jednak warunki życia (jakość życia) są w tych krajach lepsze niż w krajach religijnych.

7. Podsumowując: Kościół nie zniknie z dnia na dzień, ale powinniśmy przyzwyczajać się do myśli, że w nowoczesnym społeczeństwie jest on niepotrzebny. Moralność, zdrowie, ład społeczny, dobrobyt, nie zależą od kościołów i religii. Ponadto dla wielu ludzi religia staje się sprawą indywidualną, osobistą, nie wymagającą poddania się pod zwierzchnictwo księży, pastorów, katechetów itp. – Alvert Jann

………………………………………………………………..

Alvert Jann: Blog „Ćwiczenia z ateizmu”https://polskiateista.pl/aktualnosci/blogi-2/cwiczenia-z-ateizmu/ . Nauka nie wyjaśnia wszystkiego, religia nic nie wyjaśnia.

Na blogu znajduje się w tej chwili ponad 70 artykułów.

…………………………………………………………………

Przypisy

1 CBOS: Zasady moralne a religia. Komunikat z badań, 2017, nr 4 (badania zrealizowano w 2016 r.) – https://www.cbos.pl/SPISKOM.POL/2017/K_004_17.PDF .

Podaję pełne brzmienie pytania i odpowiedzi:

Na temat wzajemnego stosunku między religią i moralnością można spotkać wiele różnych poglądów. Który z przytoczonych jest najbliższy Pana(i) poglądom?

A. Tylko religia może uzasadnić słuszne nakazy moralne – 12%

B. Dla mnie religia uzasadnia moje reguły moralne, ale sądzę, że można je sobie uzasadnić i bez niej – 30 %

C. Nie czuję potrzeby uzasadniania moralności przez religię, wystarczy mi własne sumienie – 48 %

D. Nie interesuję się tą sprawą – 10 %

Identyczne pytanie zadawano także w 2009 i 2013 r. Notuje się systematycznie znaczny spadek roli religii jako ostoi moralności. Między rokiem 2009 a 2016 odpowiedzi na pytanie A stopniały z 24 % do 12 %; na pytanie C wzrosły z 33 % do 48 %.

Liczne badania wskazują, że Polacy w większości nie zgadzają się ze stanowiskiem Kościoła w kwestiach antykoncepcji, aborcji, życia seksualnego czy rozwodów. 

2 Szerzej wyniki powyższych badań przedstawiam w artykułach: „Potwierdza się! Młodzież odchodzi od Kościoła” https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/potwierdza-sie-mlodziez-odchodzi-od-kosciola/ , oraz „Dlaczego religijność słabnie?” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/dlaczego-religijnosc-slabnie/ . Linki do badań: Pełna wersja komunikatu z badań CBOS „Religijność Polaków i ocena sytuacji Kościoła katolickiego” (2018, nr 147) – https://www.cbos.pl/PL/publikacje/raporty.php ; Pew Research Center – http://www.pewforum.org/2018/06/13/the-age-gap-in-religion-around-the-world/ .

3 Np. w Łodzi większość uczniów nie uczęszcza na lekcje religii https://dzienniklodzki.pl/w-lodzi-wiekszosc-uczniow-nie-chodzi-na-religie-rezygnuja-z-niej-nie-tylko-w-ogolniakach-ale-i-w-podstawowkach-a-jak-jest-w/ar/13636016?fbclid=IwAR0iexFFN-Q3w0Jh5if4_R7ppeW7gM3Ri-V2qXZlewv4KCMI3QNy7Uai2BE

4 Stwierdzają to np. międzynarodowe badania sondażowe przeprowadzone z okazji sześćdziesiątej rocznicy uchwalenia Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka (2008): „World Public Opinion and the Universal Declaration of Human Rights” – https://www.iatp.org/sites/default/files/451_2_104778.pdf

5 Alvert Jann „Nowy sondaż o religijności w Europie Zachodniej” https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/nowy-sondaz-o-religijnosci/

6 Pew Research Center: Key findings about Americans’ belief in God – https://www.pewresearch.org/fact-tank/2018/04/25/key-findings-about-americans-belief-in-god/

…………………………………………………………………

Czy Bóg jest miłością?

Wielkie trzęsienie ziemi, które w 1755 r. zniszczyło Lizbonę, wstrząsnęło także wiarą religijną wielu ludzi. W tym superkatolickim kraju zginęło kilkadziesiąt tysięcy ludzi, w gruzach legły kościoły. Zginęły niemowlaki, kobiety w ciąży, dzieci nienarodzone. Pytano wówczas, czy Bóg jest wobec tego mądry? Czy jest miłością? Czy opiekuje się ludźmi? Czy jest wszechmocny? Pisali o tym teolodzy i filozofowie, w tym Voltaire, stojący wówczas u szczytu sławy.

W chrześcijaństwie głosi się, że Bóg miłuje ludzi. Powtarza się za Nowym Testamentem, że „Bóg jest miłością” (1J 4,8,16). Dziś stało się to wręcz dewizą chrześcijaństwa. Katechizm stwierdza: Bóg jest nieskończenie dobry i wszystkie Jego dzieła są dobre” (pkt 385).

Równie eksponowana jest wszechmoc Boga. W ewangelii czytamy: „Dla Boga nie ma nic niemożliwego” (Łk 1,37). Katechizm stwierdza:Wierzymy, że wszechmoc Boża jest powszechna, ponieważ Bóg wszystko stworzył, wszystkim rządzi i wszystko może” (pkt 268).

Powstaje jednak nie lada problem. Dlaczego kochający ludzi Bóg dopuszcza masowe zbrodnie, mordercze wojny, trzęsienia ziemi, powodzie, masowe epidemie? Dlaczego nie chroni przed najgorszym nawet niewinnych oraz wierzących w niego i bogobojnych? Wyobrażenie wszechmocnego i miłosiernego Boga, który dopuszcza zbrodnie i naturalne katastrofy, powodujące śmierć i cierpienia niewinnych ludzi, to sprzeczność sama w sobie. Nasuwa się wniosek, że albo Bóg nie jest miłością, albo nie jest wszechmocny, albo nie istnieje.

Problem ten pojawił się już w starożytnej filozofii greckiej na długo przed powstaniem chrześcijaństwa. Bogowie greccy, znani nam z mitologii, nie cechowali się dobrocią. Ale filozofowie greccy znali także pojęcie wszechmocnego Boga utożsamianego z dobrem. Nie brakowało jednak sceptyków. Z krytyką tak rozumianego Boga występował na przykład Epikur (341-270 p.n.e.), wskazując, że pojęcie wszechmocnego i miłosiernego Boga jest – wobec cierpień doświadczanych przez ludzi – wewnętrznie sprzeczne i w konsekwencji błędne.

„Bóg – twierdził Epikur – albo pragnie usunąć zło, a jest do tego niezdolny. Albo jest zdolny, lecz nie chce tego zrobić. Albo ani nie chce, ani nie potrafi. Jeżeli chce, ale nie może, to jest słaby, co nie zgadza się z charakterem Boga. Jeśli potrafi, a nie chce, to jest zły, co tak samo nie pasuje do Boga. Jeżeli ani nie chce, ani nie umie, to jest zarazem zły i słaby, więc nie jest Bogiem. A jeśli jest i chętny, i zdolny, co stanowi jedyny odpowiedni sposób opisania Boga, to skąd pochodzi zło? I dlaczego On go nie usuwa?”.

Teolodzy chrześcijańscy już w starożytności krytykowali Epikura, ale do dziś nie są w stanie wyjaśnić, dlaczego Bóg dopuszcza trzęsienia ziemi i inne kataklizmy, w których masowo giną niewinni ludzie. Nasuwa się wniosek, że Bóg albo nie jest miłością i sprawiedliwością, albo nie jest wszechmocny, albo nie istnieje.

Jakich odpowiedzi udzielają teolodzy?

1. Wolność

Według teologów Bóg obdarzył ludzi wolnością, wolną wolą, co świadczy o jego wielkiej dobroci. I zło, jakie ludzie wyrządzają sobie nawzajem (np. rozboje i wojny), jest właśnie skutkiem wolności, z której ludzie nie korzystają w sposób właściwy. Bóg nie odpowiada więc za zbrodnie i wojny.

Wyjaśnienie powyższe nie jest satysfakcjonujące.

Dlaczego Bóg nie powstrzymuje ludzi przed popełnianiem masowych mordów, w których giną niewinni ludzie, dzieci i kobiety w ciąży? Wolność nie musi być absolutna, nie oznacza wolności mordowania. Nie pozbawiając ludzi wolności, wszechmocny Bóg mógłby nie dopuszczać najcięższych zbrodni. Mógłby interweniować. Mógłby wyposażyć ludzi w genetycznie uwarunkowane hamulce, skutecznie powstrzymujące przed okrucieństwem, mordowaniem i wojnami. Człowiek nie przestałby być wolny, jeżeli takie wrodzone hamulce by posiadał.

I następna kwestia. To, że ludzie są wolni, ale źle z wolności korzystają, nie wyjaśnia, dlaczego Bóg dopuszcza takie katastrofy naturalne, jak chociażby zniszczenie Lizbony w 1755 r., w których cierpią i giną niewinni ludzie. Dlaczego nie chroni nawet swoich wyznawców i ludzi bogobojnych?

Wygląda na to, że Bóg – jeśli istnieje – przestał się ludźmi interesować, pozostawił ich własnemu losowi. To poważne oskarżenie, bowiem Kościół głosi, że Bóg jest miłością. A katolicy wierzą, że ciągle nad nimi czuwa. Wiara ta, jak widać, rozmija się z rzeczywistością. Gdyby Bóg był dobry, nie byłoby tyle cierpienia i zła w świecie.

2. Szatan

Teolodzy, dopytywani o przyczyny zła, często wskazują na szatana. Zło ma być skutkiem działalności szatana. Trudno powiedzieć, czy sami teolodzy wierzą w to wyjaśnienie, ale faktem jest, że je podają.

W kościelnym nauczaniu podkreśla się, że szatan nie jest symbolem zła, tylko rzeczywistą osobą. Katechizm stwierdza wyraźnie, że Szatan to nie abstrakcja lecz osoba, anioł, który sprzeciwił się Bogu (pkt 2851). Znajdujemy tam też następujące wyjaśnienie: „Szatan, czyli diabeł, i inne demony są upadłymi aniołami, którzy w sposób wolny odrzucili służbę Bogu i Jego zamysłowi. (…) Usiłują oni przyłączyć człowieka do swego buntu przeciw Bogu”(pkt 414).

Teolodzy piszą, także w szkolnych podręcznikach religii, że to właśnie wskutek działalności Szatana i innych demonów, wskutek namawiania i kuszenia do zła, ludzie stali się grzeszni, nieposłuszni Bogu, źle korzystają z wolności. Zbuntowane anioły zniszczyły doskonały boży porządek w świecie.

Podkreślmy, że nie jest to podawane jako alegoria czy przenośnia, ale jako rzeczywiste wyjaśnienie.

Nawet jeżeli powyższe tłumaczenia potraktujemy poważnie, to nie wyjaśniają one bezczynności Boga wobec nieszczęść doświadczanych przez niewinnych ludzi, niemowlaki, małe dzieci i osoby bogobojne. Dlaczego Bóg dopuszcza, by źli ludzie mordowali ludzi niewinnych? Dlaczego nie powstrzymuje masowych zbrodni, katastrof naturalnych, epidemii?

Jaki wniosek? Albo dla Boga nie jest ważne, że giną w męczarniach także ludzie dobrzy, niewinni i głęboko religijni; albo jest bezsilny, albo nie istnieje.

3. Grzech pierworodny

Z szatanem wiąże się też kwestia grzechu pierworodnego. Według Kościoła cierpienia doświadczane przez ludzi, w tym choroby i śmierć, to skutek grzechu pierworodnego, tzn. nieposłuszeństwa Bogu, jakiego mieli się dopuścić – według biblijnego mitu – pierwsi ludzie, Adam i Ewa. Tak naucza się również w szkolnych podręcznikach religii. Dzieci – jak mówi na oficjalnej stronie katolickiej jedna z katechetek – nie mogą zrozumieć, dlaczego cierpią z winy pierwszych ludzi. A ona nie może im tego przekonująco wyjaśnić.

Według Pisma Świętego pierwsi ludzie, Adam i Ewa, żyli w doskonałych warunkach stworzonych im przez Boga, ale ulegli namowom szatana i odmówili Bogu posłuszeństwa. Bóg wygnał ich z raju i wskutek tego nie tylko oni, ale wszyscy ludzie do dziś doświadczają cierpień i chorób, stali się śmiertelni i podatni na grzech, na czynienie zła. Ten archaiczny biblijny mit podawany jest jako rzeczywiste wyjaśnienie. Jako literacką fikcję traktuje się co najwyżej szczegóły biblijnej opowieści. Natomiast główną treść mitu Kościół uznaje za obowiązującą: przyczyną zła, chorób i śmierci jest nieposłuszeństwo Bogu, jakiego dopuścili się pierwsi ludzie.

Trzeba powiedzieć, że w świetle tego mitu Bóg nie wypada dobrze.

W Kościele unika się powiedzenia, że Bóg ukarał wszystkich ludzi za grzech Adama i Ewy. W Katechizmie mówi się zagadkowo, że Na skutek grzechu pierworodnego natura ludzka została osłabiona w swoich władzach, poddana niewiedzy, cierpieniu i panowaniu śmierci” (pkt 418).

Dlaczego jednak Bóg na to pozwolił? Dlaczego dopuścił, by skutki grzechu pierworodnego ciążyły na wszystkich ludziach do dziś? Dlaczego z powodu grzechu pierwszych ludzi cierpią wszyscy?

Katechizm wyraźnie stwierdza, że „grzech Adama stał się grzechem wszystkich jego potomków”, ale wygodnie zasłania się tajemnicą bożą: „Przekazywanie grzechu pierworodnego jest jednak tajemnicą, której nie możemy w pełni zrozumieć” (pkt 404).

Wygląda na to, że Bóg albo nie chciał (nie jest więc ani dobry, ani sprawiedliwy), albo nie mógł (nie jest więc wszechmocny), albo nie istnieje.

4. Tajemnica

Jeśli w nauczaniu kościelnym coś wygląda ewidentnie na absurd, mówi się, że to tajemnica boża. Dlaczego Bóg pozwala, by wskutek zbrodni, wojen i kataklizmów naturalnych cierpieli i ginęli niewinni ludzie, dzieci, osoby religijne i miłujące Boga? Dlaczego wskutek grzechu pierwszych ludzi cierpią wszyscy do dziś? Teolodzy odpowiadają, że mamy do czynienia z tajemnicą bożą. Nie jesteśmy w stanie – mówią – zrozumieć mądrości bożej i bożych planów.

Wskazywanie na „tajemnicę bożą” jest chwytem retorycznym i unikiem. Niczego nie wyjaśnia, ale pozwala teologom pozornie wybrnąć z trudnej sytuacji.

5. Ograniczoność ludzkiego umysłu

Teolodzy posługują się też argumentem filozoficznym, wskazując, że umysł ludzki ma ograniczone możliwości poznawcze. Człowiek nigdy – mówią – nie jest w stanie zrozumieć, w jaki sposób Bóg kieruje światem. Wielkości Boga i jego dzieła nie możemy – mówią – pojąć naszym ograniczonym rozumem.

Co na to można odpowiedzieć? Zdolności poznawcze człowieka są oczywiście uwarunkowane właściwościami ludzkiego umysłu, ale nie znamy granic ludzkiego poznania (np. jeszcze w XIX w. sądzono, że człowiek nie będzie w stanie zdobyć żadnej wiedzy o budowie gwiazd).

Nie ulega wątpliwości, że teolodzy głoszą przesadny pesymizm poznawczy, bo leży to w ich interesie. Mówią o ograniczoności ludzkich zdolności poznawczych po to, by następnie podawać biblijne mity i urojenia jako prawdy objawione przez Boga. Głoszą fantastyczne opowieści o Bogu, aniołach, szatanach, duszy nieśmiertelnej, zmartwychwstaniu Jezusa i cudach.

Trzeba wobec tego powiedzieć, że człowiek dysponuje umysłem krytycznym, który pozwala mu w znacznym zakresie odróżniać wiedzę sprawdzoną, od urojeń, fantazji, mitów i kłamstw. Dlatego jest w stanie odrzucić religijne wyobrażenia.

Ale człowiek jest jednocześnie podatny na kulturową indoktrynację, skłonny do przyjmowania treści uznanych i kultywowanych w jego społecznym otoczeniu. Nawet jeżeli są to treści mające charakter absurdalnych urojeń, takie jak wiara w magię, wróżby, duchy dobre i złe oraz w bogów i Boga. Przeróżne treści, uznawane i kultywowane w danej społeczności czy środowisku, to – użyjmy pojęcia z zakresu nauk społecznych – treści zinstytucjonalizowane. Należy do nich zarówno wiedza naukowa, jak i wyobrażenia religijne.

Kilka zdań o Bogu.

Wyobrażenie Boga należy do kategorii urojeń zinstytucjonalizowanych, tzn. uznanych i kultywowanych, podobnie jak niegdyś magia. Wskutek szeroko zakrojonej indoktrynacji, publicznego nauczania i kultywowania, do urojonego Boga jesteśmy przyzwyczajani do dzieciństwa, nawet jeżeli w niego nie wierzymy. Wskutek indoktrynacji wielu ludziom wydaje się, że Bóg (osobowy, bezosobowy, lub też transcendencja, nadnaturalna siła i nadnaturalna rzeczywistość) w jakiejś nieokreślonej postaci może istnieć albo istnieje. Na szczęście umysł ludzki, zdolny do krytycznego myślenia, pozwala zrozumieć, że Bóg w jakiejkolwiek postaci to mit i fake news, fałszywa wiadomość brana dość powszechnie za prawdę.

6. Dogmat

Wątpiącym w „prawdy wiary” teolodzy mówią: Trzeba wierzyć, bo tak naucza Kościół i Pismo Święte. Według teologów Pismo Święte jednoznacznie wskazuje, że Bóg ze swej natury jest dobrem najwyższym i wszystko, co on stworzył, musi być dobre. Bóg jest miłością i kocha ludzi. Dobroć Boga jest więc dogmatem, który należy przyjąć „na wiarę”. Idzie tu niedwuznacznie o „ślepą wiarę”, tj. wiarę bez uzasadnienia.

Tymczasem z Pisma Świętego wcale nie wynika, że Bóg jest dobry, sprawiedliwy i mądry. Jeżeli z odrobiną krytycyzmu przyjrzymy się Pismu Świętemu, zobaczymy, że Bóg jest groźny, często okrutny i niesprawiedliwy. Np. w potopie skazał na śmierć wszystkich ludzi, także niemowlaki, z wyjątkiem Noego i jego najbliższej rodziny. Teolodzy nie twierdzą, że to przenośnia. Ale nawet jeśli potraktujemy potop jako przenośnię, to pozostaje wizerunek Boga okrutnego, a nie kochającego ludzi (więcej o okrucieństwie Boga piszę w artykule „Pismo Święte jakiego nie znacie” – link na końcu).

Również Jezus, który jest łagodniejszy w porównaniu z Bogiem ze Starego Testamentu, straszy często grzeszników wiecznymi mękami w ogniu piekielnym.

Z Pisma Świętego wyraźnie wynika, że wiara religijna ma się opierać raczej na strachu przed Bogiem, a nie na miłości do Boga, co oczywiście też się nakazuje. Natomiast w związku z narastającym w wielu krajach kryzysem religijności (ludzie trochę jednak mądrzeją!) obecnie władze Kościoła więcej mówią o miłości bożej, mniej o karach bożych. Czują, że usuwa się im grunt pod nogami, więc nieco łagodnieją.

7. Leibniz

W teologicznych rozważaniach dotyczących zła przywoływany jest często Gottfried Wilhelm Leibniz (1646-1716), niemiecki filozof, teologi i matematyk. Swoje rozważania, w których próbuje wyjaśnić, dlaczego w świecie stworzonym przez dobrego i doskonałego Boga jest tyle zła, nazwał z grecka teodyceą (link na końcu). Nazwa ta jest używana do dziś.

Według Leibniza Bóg stworzył świat najlepszy z możliwych. Leibniz twierdzi tak na podstawie dowolnie przyjętego przekonania, aksjomatu, ideologicznej tezy. Bóg w jego mniemaniu z definicji jest doskonały i nie mógł stworzyć świata innego niż najlepszy z możliwych. Nietrudno zauważyć, że to rozumowanie błędne. Jakikolwiek świat byłby, Leibniz twierdziłby, że jest najlepszy z możliwych.

Leibniz był na przełomie XVII/XVIII w. postacią znaną. W matematyce miał rzeczywiste osiągnięcia (był wynalazcą, wraz z Isaacem Newtonem, rachunku różniczkowego i całkowego). Ale jego teza, że Bóg stworzył świat najlepszy z możliwych, jest ideologiczną fikcją i przykładem „filozofowania” w złym tego słowa znaczeniu, wręcz ośmieszaniem filozofii i teologii. Z Leibniza trafnie kpił Voltaire (1694-1778). Kandyd, bohater powieści Voltaire’a, wychowany w duchu filozofii Leibniza, pyta na ruinach Lizbony zburzonej przez trzęsienie ziemi: „jeżeli ten świat jest najlepszy z możliwych, jakie są te inne?”

Postać Leibniza, podobnie jak jego rówieśnika Newtona (1643-1727), pokazuje, jak religia sprowadza na manowce nawet wybitne umysły. Newton, który także zajmował się teologią, na podstawie Biblii ustalał, że świat istnieje nieco ponad 6 tys. lat. Jak widać, można mieć wybitne osiągnięcia w dziedzinie nauki, a jednocześnie – ulegając religii – opowiadać o świecie absurdy.

Na szczęście od XVII w. wpływ religii na naukowców staje się coraz mniejszy. Obecnie wśród naukowców zdecydowaną większość stanowią osoby niewierzące w Boga, co potwierdzają wiarygodne badania („Ilu naukowców wierzy w Boga?” – link na końcu). Religijni autorzy podają często nieprawdziwe dane dotyczące przekonań naukowców. Wymienia się nazwiska wybitnych religijnych naukowców, poczynając od Kopernika (XV/XVI w.), sugerując w ten sposób, że również dziś wybitni naukowcy są powszechnie religijni. To nieprawda.

8. Bóg z Pisma Świętego

Bóg, przedstawiony w Piśmie Świętym, to postać groźna. Boga trzeba się bać, a jeśli kochać, to ze strachu. Główną rolą biblijnego Boga jest karanie ludzi (tak zresztą przedstawiano Boga aż do drugiej połowy XX w.). Mówi się wprawdzie, szczególnie w psalmach, o miłości bożej, ale Bóg jest przede wszystkim srogi.

Najgroźniejszym wydarzeniem, pokazującym w Biblii charakter Boga, jest potop: Kiedy zaś Pan widział, że wielka jest niegodziwość ludzi (…) rzekł: >Zgładzę ludzi, których stworzyłem, z powierzchni ziemi: ludzi, bydło, zwierzęta pełzające i ptaki< (…). Tylko Noego Pan darzył życzliwością” (Rdz 6,5-8). Rezultat: „Wszystkie istoty poruszające się na ziemi (…) wyginęły wraz ze wszystkimi ludźmi” (Rdz 7, 21).

Potop jako słuszną karę i przestrogę przypominano w Kościele do połowy XX w. Później sprawę wyciszono.

Okrutnych czynów i poleceń, których autorem miał być Bóg, mamy w Biblii bardzo dużo. Np. Bóg nakazywał Izraelitom wymordować ludy zamieszkujące „ziemię obiecaną” (więcej przykładów podaję w artykule „Pismo Święte jakiego nie znacie” – link na końcu).

W Nowym Testamencie Bóg jest mniej groźny, ale warto przypomnieć, że Jezus wielokrotnie straszy wiecznymi mękami w ogniu piekielnym. Np. mówi, że pod koniec świata „pośle aniołów swoich: ci zbiorą z Jego królestwa wszystkie zgorszenia i tych, którzy dopuszczają się nieprawości, i wrzucą ich w piec rozpalony; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów” (Mt 13, 40-42).

Jezus jasno mówił, że większość ludzi pójdzie w ogień piekielny: „Bo wielu jest powołanych, lecz mało wybranych” (Mt 22,14). Dawni święci i teolodzy głosili, powołując się na Pismo Święte, że tylko nieliczni ludzie dostąpią zbawienia, pozostali będą potępieni. Chrześcijanie nie mogą – w świetle wypowiedzi Jezusa – spać spokojnie.

Teolodzy piszą, że obraz Boga został zapisany w Piśmie Świętym w języku i pojęciach używanych w tamtych odległych czasach. Bóg – piszą – objawiał się człowiekowi zgodnie z uwarunkowaniami kultury, w której człowiek żył. Mówił do ludzi tak, by mogli go wówczas zrozumieć.

Paradoksalnie teolodzy potwierdzają w ten sposób, że Pismo Święte zawiera starożytne mity i zabobony. W konsekwencji wszelkie ustalenia zawarte w Piśmie Świętym powinny być uznane za uwarunkowane kulturowo i nieobowiązujące dla współczesnych chrześcijan, katolików czy żydów.

Ponadto kościelni teolodzy powinni postawić sobie pytanie, dlaczego Bóg nie objawia dziś żadnych prawd za pomocą pojęć używanych we współczesnej kulturze. Dlaczego w szczególności nie objawia papieżom nowych treści? Aktualizacja Pisma Świętego, spisanego około 2-3 tys. lat temu, z pewnością by się Kościołowi przydała.

9. Katedra Notre Dame

W kwietniu 2019 r. pożar zniszczył katedrę Notre Dame w Paryżu. Wprawdzie jest to nieporównywalne z kataklizmami, w których giną tysiące ludzi, ale wielu katolików – szczególnie w Polsce – snuło domysły, co też Bóg chciał przez to wydarzenie powiedzieć. W teologii mówi się bowiem o znakach, które Bóg daje ludziom.

Załóżmy przez chwilę, że Bóg istnieje. Co chciał ludziom przekazać?

Przypuszczenie, że to ostrzeżenie czy kara za laicyzację, jakiej uległa Francja czy Europa, jest nieprzekonujące. Dlaczego Bóg miałby niszczyć katedrę wzniesioną na jego cześć? Powinien zniszczyć siedzibę władz laickiej Republiki Francuskiej.

Pożar katedry Notre Dame wskazuje ewidentnie, że Bóg – o ile istnieje – odwraca się od Kościoła katolickiego. A może w ogóle nie uznaje go za swój Kościół?

10. Słowo na zakończenie

Jeżeli wyobrazimy sobie, że Bóg istnieje, to na podstawie jego dzieła nie można powiedzieć, że kocha ludzi, jest sprawiedliwy, mądry i wszechmocny. Przydałby się nam dużo lepszy świat!

Pismo Święte i wyjaśnienia teologów są niewiarygodne. Teolodzy za wszelką cenę chcą usprawiedliwić Boga. Wszystkich przelicytował Leibniz, próbując dowieść, że obecny świat jest najlepszym z możliwych. Na tym przykładzie widać, jak religia zaciemnia umysły. Na szczęście dziś wśród najwyższej rangi naukowców dominują ateiści z dodatkiem agnostyków. – Alvert Jann

…………………………………………………………………….

Alvert Jann: Blog „Ćwiczenia z ateizmu” https://polskiateista.pl/aktualnosci/blogi-2/cwiczenia-z-ateizmu/ Nauka nie wyjaśnia wszystkiego, religia nic nie wyjaśnia.

…………………………………………………………………….

Artykuły przywoływane i polecane:

Teoria Boga krótko wyłożona” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/teoria-boga-krotko-wylozona/

„Ilu naukowców wierzy w Boga?” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/ilu-naukowcow-wierzy-w-boga/

Pismo Święte jakiego nie znacie” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/pismo-swiete-jakiego-nie-znacie/

Kim był Jezus?” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/kim-byl-jezus/

Nowy sondaż o religijności w Europie Zachodniej” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/nowy-sondaz-o-religijnosci/

*

Stary i Nowy Testament cytuję za Biblią Tysiąclecia (Wydawnictwo Pallottinum) – http://biblia.deon.pl/

Katechizm Kościoła Katolickiego (Wydawnictwo Pallottinum) – http://www.katechizm.opoka.org.pl/

G.W. Leibniz „Teodycea. O dobroci Boga, wolności człowieka i pochodzeniu zła” https://utw.uj.edu.pl/documents/6082181/e16e6f4b-4e7c-4933-a6d6-28b44d1afa93

   …………………………………………………………………………………………..

Sceptycyzm na cenzurowanym

Czy trafny jest często spotykany pogląd, że żadne twierdzenie naukowe nie jest pewne? Przekonanie to umocnił bardzo Karl Popper swoimi publikacjami z połowy XX w. Krytyczne spojrzenie na naukę nie jest niczym zdrożnym, ale zapytajmy, czy tak daleko posunięty sceptycyzm jest uzasadniony?

Czy brontozaury na pewno wymarły?

Według nauk biologicznych brontozaury wymarły przed milionami lat. Skąd to wiemy? Skamieniałe fragmenty szkieletów tych olbrzymów pochodzą wyłącznie z odległych epok geologicznych. Nie ma też wiarygodnych źródeł wskazujących, że brontozaury żyją gdziekolwiek obecnie.

Czy twierdzenie o wymarciu brontozaurów jest całkowicie pewne? Czy może być obalone?

W akademickim podręczniku ewolucji i genetyki autor z poczuciem humoru pisze: Zgodnie z logiką, fakt że nikt nie widział żywego brontozaura, nie wystarcza, by twierdzić, że brontozaury wymarły. Zacytowany autor twierdzi jednak, że brontozaury wymarły, a zasady logiki trzeba stosować w sposób rozsądny.

W naukach empirycznych (tzn. opierających się na obserwacji, doświadczeniach, eksperymentach, analizie zebranych materiałów) twierdzenia formułuje się na podstawie badań, stosując logikę, ale nie na podstawie samej logiki czy matematyki. Cytowany biolog oparł się na badaniach empirycznych, które dostarczają wiedzy o przyrodzie i niezbicie wskazują, że brontozaury wymarły.

Zaś logika, tak jak i matematyka, to nauki formalne (abstrakcyjne), nie odnoszą się wprost do przyrody i same żadnej wiedzy o świecie nie dostarczają, chociaż oczywiście są przydatne w badaniach i w życiu codziennym.

Dlatego odwołując się do logiki czy matematyki trzeba najpierw rozstrzygnąć, czy i w jaki sposób nauki te mogą być zastosowane w danym przypadku. Nie mogą być stosowane mechanicznie, a nietrafne zastosowanie prowadzi do absurdów. Powoływanie się na logikę, by przedstawić twierdzenie o wyginięciu brontozaurów jako niepewne, byłoby nietrafnym zastosowaniem tej szacownej nauki, albo raczej szyderstwem z logiki.

Dodajmy, że w sprawie wymierania brontozaurów mogą pojawić się nowe ustalenia co do przyczyn i czasu ich wyginięcia. Ale samo twierdzenie, że wymarły, jest całkowicie, absolutnie pewne.

Twierdzenia pewne i niepewne

Nauki empiryczne dostarczają bardzo dużo twierdzeń całkowicie pewnych. Wraz z postępem nauki zasób tych twierdzeń szybko rośnie, ale jednocześnie powstają nowe fronty badań, rejony pionierskie, gdzie króluje niepewność. Przykładem może być na gruncie fizyki teoria strun, M-teoria czy teoria wieloświata. Mają one charakter hipotez.

Często, myśląc o nauce, mamy przed oczyma właśnie te dziedziny badań, gdzie dominują hipotezy i niepewność. W tle pojawia się fantastyka naukowa, science fiction, o którą zahaczają także niektórzy naukowcy. Łatwo powstać może wrażenie, że cała nauka jest niepewna, a tak nie jest.

Także w naukach społecznych mamy ustalenia całkowicie pewne, obok – oczywiście – niepewnych. To, że istniały starożytne cywilizacje egipska, grecka i inne, jest całkowicie pewnym twierdzeniem nauk historycznych (historia jest nauką społeczną). W socjologii podstawowe znaczenie i konsekwencje ma twierdzenie, że człowiek jest istotą społeczną, tzn. żyje w grupach. Jest ono całkowicie pewne i nie do obalenia.

Powoływanie się na logikę, by głosić, że w nauce nie ma twierdzeń całkowicie pewnych, jest nadużyciem.

Królowa Indukcja i czarny łabędź

Twierdzi się często, że wiedza naukowa nigdy nie jest pewna, bowiem metody indukcyjne, stosowane powszechnie w nauce, są zawodne. Metody te polegają na formułowaniu twierdzeń na podstawie wielu zbadanych przypadków, tj. na uogólnianiu wyników naukowych obserwacji, doświadczeń, eksperymentów i analiz zebranych materiałów. Faktem jest, że w naukach empirycznych króluje Indukcja.

Inaczej jest oczywiście w matematyce i logice, gdzie twierdzenia wyprowadza się z przyjętych założeń (aksjomatów) w drodze poprawnego rozumowania, tj. w drodze dedukcji. Nauki te, nazywane w związku z tym formalnymi (abstrakcyjnymi), nie dostarczają jednak – jak już wspominałem – wiedzy o świecie, chociaż są przydatne w badaniach i życiu codziennym.

Zawodność metod indukcyjnych ilustruje się często za pomocą anegdotycznej maksymy, zaczerpniętej od Karla Poppera (1902-1994), filozofa bardzo wpływowego od połowy XX w. Maksyma ta głosi, że niezależnie od tego, jak dużo białych łabędzi zaobserwujemy, nie uprawnia to do twierdzenia, że wszystkie łabędzie są białe. Nie można bowiem wykluczyć, że zostaną odkryte czarne łabędzie. A odkrycie chociażby jednego czarnego łabędzia powoduje, że twierdzenie „wszystkie łabędzie są białe” okazuje się fałszywe.

Rozumowanie powyższe odnoszone jest ogólnie do nauk empirycznych. Ponieważ w naukach empirycznych twierdzenia formułuje się na podstawie obserwacji, doświadczeń, eksperymentów, to – zgodnie z tym rozumowaniem – żadne twierdzenie nie może być uznane za prawdziwe czy całkowicie pewne. Każde jest niepewne.

Jest to zabieg nieuprawniony. Dlaczego? Twierdzenia empiryczne okazują się całkowicie pewne nie tyle w drodze uogólniania, ale w efekcie złożonej i wielostronnej analizy wyników badań empirycznych oraz wiedzy z danej dziedziny. Np. analiza materiałów badawczych oraz znajomość procesów ewolucji i dzisiejszej fauny wyklucza możliwość istnienia żywych brontozaurów. Tylko niepoprawny fantasta może sądzić, że twierdzenie o ich wymarciu nie jest całkowicie pewne.

Na jeszcze jedną kwestię warto zwrócić uwagę. Całkowicie pewne twierdzenia empiryczne są takie we właściwym im zakresie. Twierdzenia te odnoszą się zawsze do ograniczonej czasowo i przestrzennie dziedziny rzeczywistości, dotyczą jej fragmentu, czy też określonej klasy zjawisk. Inaczej mówiąc, mają zawsze ograniczony zakres. Nawet najbardziej ogólne twierdzenia fizyki dotyczą naszego wszechświata, a nie innych potencjalnych wszechświatów, o których nic przecież nie wiadomo.

Twierdzeniami całkowicie pewnymi we właściwym im zakresie są np. zasady grawitacji czy termodynamiki, a także twierdzenia mówiące, że Ziemia jest kulista i w Układzie Słonecznym krąży wokół Słońca, DNA jest kluczowym elementem w procesie dziedziczenia, oraz że istniały starożytne cywilizacje egipska, grecka i inne.

Nie znaczy to, że wiedza w powyższych dziedzinach jest wyczerpująca i nie będzie podlegała zmianom. Ale wymienione twierdzenia są, w przypisanym im zakresie, całkowicie pewne i prawdziwe. Nie są natomiast pozbawione czasowych i przestrzennych ograniczeń.

Dodajmy, że twierdzenia empiryczne wolne od czasowo-przestrzennych ograniczeń to filozoficzna fikcja albo raczej absurd. Uniwersalizm bez granic jest właściwy tylko twierdzeniom matematycznym, które jednak nie dotyczą przyrody, ale są abstrakcyjnymi operacjami ludzkiego umysłu (są racjonalnymi, logicznymi fantazjami). W przypadku twierdzeń nauk empirycznych jest inaczej. Odnoszą się one z konieczności do ograniczonego fragmentu rzeczywistości, czy określonej klasy zjawisk. I nie ma w tym nic złego ani dyskredytującego.

Podsumujmy. W naukach empirycznych mamy wiele twierdzeń całkowicie pewnych i prawdziwych we właściwym im zakresie. Zasób wiedzy całkowicie pewnej i prawdziwej jest znaczny i ciągle rośnie. Źle by było, gdyby naukowcy dali się zdominować filozoficznemu i teologicznemu hochsztaplerstwu i uwierzyli, że żadna wiedza naukowa nie jest pewna i prawdziwa.

Czym jest prawda?

W dzisiejszym rozumieniu prawda to twierdzenia sprawdzone za pomocą metod przyjętych w nauce. Poza dziedziną nauki, a także w życiu codziennym, prawdą jest to, co zostało sprawdzone w sposób rzetelny lub jest oczywiste (np. widzimy, że samochód jedzie ulicą, a nic nie wskazuje, by było to złudzenie).

Twierdzenia naukowe mają różny zakres, dokładność i stopień pewności. Aby mogły być uznane za prawdziwe, muszą być bezpośrednio lub pośrednio potwierdzone empirycznie, tj. przez obserwację, doświadczenia, eksperymenty, różnego rodzaju zgromadzone materiały. Sposobami sprawdzania twierdzeń zajmuje się metodologia nauki.

Do ustalenia, czy dane twierdzenie jest prawdziwe, nie wystarczają argumenty rozumowe, racjonalne czy logiczne, jak je się często określa. Z jednym wszelako wyjątkiem. Tym wyjątkiem jest matematyka i logika, nazywane naukami formalnymi (abstrakcyjnymi). Jednak, jak już zaznaczałem, nauki te nie dostarczają wprost wiedzy o świecie.

Jeżeli twierdzenia czy teorie są prawdziwe, nie oznacza to, że są pełnym opisem rzeczywistości, której dotyczą. Oznacza natomiast, że trafnie ją opisują pod istotnymi względami. Mogą to być modele matematyczne, które poprawnie ujmują rzeczywistość w jej ważnych aspektach. Liczne prawdziwe twierdzenia mają charakter statystyczny, np. może to być średnia temperatura powietrza w Polsce w jakimś przedziale czasowym lub odsetek wyborców popierających PiS.

Przedstawione wyżej rozumienie prawdy nazywane jest w języku filozofii realizmem, stanowiskiem realistycznym. Inne rozumienia prawdy (religijne, teologiczne, ezoteryczne czy też należące do filozofii spekulatywnej) można spokojnie odłożyć do archiwum. Np. „prawdy wiary” nie mają nic wspólnego – poza słowem – z tak rozumianą prawdą. Żadne nie zostały potwierdzone badaniami spełniającymi kryteria metodologii badań naukowych, są wyłącznie subiektywnymi wyobrażeniami (do kwestii tej wrócę pod koniec).

Prawda absolutna

Czy istnieje prawda absolutna? Rzecz jest dość zabawna, czego zwykle się nie dostrzega.

Jeśli przez prawdę absolutną rozumiemy wiedzę całkowicie pewną, ostateczną i obiektywną, to zarówno w życiu codziennym, jak i w nauce, ustalamy mnóstwo prawd absolutnych. Np. z całą absolutną pewnością w styczniu 2019 r. pisałem ten artykuł. I nie jest to tylko moje indywidualne wyobrażenie, ale obiektywny fakt, który potwierdziłby zewnętrzny obserwator. Także pies z absolutną pewnością wie, że nie przeskoczy bardzo wysokiego płotu, dlatego nawet nie próbuje (mamy tu do czynienia z prawdą absolutną, ostateczną, a także obiektywną w tym znaczeniu, że nie jest to tylko rzecz psiej czy ludzkiej wyobraźni, ale twardy, sprawdzalny fakt). Przejdźmy do nauki.

Nawet tak chimeryczna dziedzina nauki jak politologia opiera się na mnóstwie prawd absolutnych. Podam jeden przykład twierdzenia absolutnie pewnego, ostatecznego i obiektywnego: Donald Trump w styczniu 2017 r. objął urząd prezydenta USA. Ktoś powie, że to nie jest twierdzenie naukowe, tylko stwierdzenie pewnego faktu, twierdzenie jednostkowe. No właśnie! – jest to stwierdzenie faktu, a nauka opiera się na faktach. A co to jest twierdzenie? Twierdzeniem jest każde zdanie, które orzeka coś na dany temat. Twierdzeniem naukowym jest każde zdanie, które orzeka coś na temat wchodzący w zakres zainteresowań nauki.

Także wiele twierdzeń ogólnych jest absolutnie prawdziwych. Np. twierdzenie mówiące, że każda planeta w Układzie Słonecznym krąży wokół Słońca. W przyrodzie działają liczne determinizmy, które sprawiają, że wiele twierdzeń jest prawdziwych absolutnie. Np. mając na uwadze istniejącą obecnie populację ludzką, możemy zasadnie twierdzić, że każdy człowiek umrze, żaden mężczyzna nie zajdzie w ciążę, żaden człowiek nie potrafi latać. Oczywiście absolutnie prawdziwe są twierdzenia nauk matematycznych, ale nie zawierają one wiedzy o świecie.

Jeżeli zaś przez prawdę absolutną rozumie się wiedzę prawdziwą wszechobejmującą (całkowitą wiedzę o wszystkim), to oczywiście nie ma podstaw, by twierdzić, że wiedza taka istnieje. Czasami sądzi się, że miałaby to być wiedza pochodząca z jakiejś pozaludzkiej perspektywy i na dodatek nieomylna i doskonała. Taka wiedza absolutna kojarzona jest z bogiem lub wręcz z nim utożsamiana. Miałby to być wszechogarniający intelekt boski. Często osoby religijne, odmawiające nauce zdolności do osiągania prawdy, okazują się zwolennikami tezy, że całkowitą, wszechogarniającą, absolutną prawdę stanowi bóg i wierzenia religijne.

Co można powiedzieć o tak rozumianej prawdzie absolutnej?

Otóż pojęcie wszechobejmującej wiedzy o wszystkim jest filozoficznym i teologicznym mitem, a najpewniej hochsztaplerstwem. Nie ma żadnych argumentów wskazujących, że wiedza taka rzeczywiście istnieje. A o prawdzie absolutnej utożsamianej z bogiem można powiedzieć, że jest to przetworzony przez filozofów i teologów starożytny mit religijny. Według tego mitu istnieje nadnaturalna wszechpotężna istota, której przypisuje się także wszechogarniającą wiedzę i mądrość. W jej istnienie można wierzyć, ale jest to czysty fideizm. W teologii fideizmem nazwano wiarę wbrew rozumowi. Ujęto to w formule: „Wierzę, bo jest to niedorzeczność” (Credo quia absurdum). Kościół oficjalnie odrzuca fideizm, ale trafnie ujmuje on, na czym polega wiara religijna.

Teoria ostateczna

Dziś ze względu na skojarzenie prawdy absolutnej z boskim intelektem i niewyobrażalną wiedzą wszechogarniającą, dyskutuje się raczej nie o prawdzie absolutnej, a o teorii ostatecznej (finalnej). Teoria taka stawiana jest jako cel przez wielu fizyków. W języku polskim wydano książkę noblisty w dziedzinie fizyki Stevena Weinberga „Sen o teorii ostatecznej”. Uważa on zbudowanie teorii ostatecznej za potrzebne i osiągalne.

Co to jest teoria ostateczna?

Nie ma to być teoria zawierająca pełną i ostateczną wiedzę o wszystkim. Ma dotyczyć określonej dziedziny rzeczywistości i opisywać badane zjawiska w sposób, który nie wymaga już dalszych wyjaśnień, czyli ostatecznie, finalnie. W dziedzinie fizyki teoria taka miałaby jednolicie opisywać wszystkie oddziaływania i cząstki elementarne, w sposób niewymagający dalszego wyjaśniania.

Czy teoria taka miałaby być już wiecznie niezmienna? Fizycy tego nie zakładają. Byłaby uzupełniana i modyfikowana, ale nie odrzucona jako nieprawdziwa.

Prawdy objawione

Prominentny teolog z Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie z werwą stwierdza: „Nauka nigdy pełnej prawdy nie ukaże – do tego potrzebne jest Objawienie”. I wcześniej: „prawda w ścisłym sensie to jest sam Bóg. Zresztą, proszę sobie przypomnieć, co Jezus mówi do Piłata: >ja przyszedłem po to, żeby dać świadectwo prawdzie< (J 18, 38b)”. Nietrudno zauważyć, że ks. dr Grygiel mówi o „prawdzie” w znaczeniu religijnym – ale nie ścisłym. Próbuje (nie on jeden) utożsamić prawdę z religijnymi wierzeniami. Objawienie boże przedstawia, w przeciwieństwie do nauki, jako źródło pełnej prawdy, wiedzy absolutnej. Wywyższa niedwuznacznie religię ponad naukę.

Co na to trzeba odpowiedzieć?

Po pierwsze, kościelnym teologom można doradzić, by nigdy nie mówili nigdy. Nie znamy granic nauki, nie wiemy, co nauka potrafi wyjaśnić, a czego nie potrafi. Rzeczywistość może nas zaskoczyć. Już dziś nauka wyjaśnia na tyle dużo, że zmusza teologię do przedstawiania „prawd objawionych” jako przenośni. Wygląda to – dość zabawnie – na ciągłą ucieczkę przed postępami nauki.

Po drugie, to w średniowieczu prawdę utożsamiano z Bogiem i Pismem Świętym, ale szczęśliwie średniowiecze dawno minęło. Dziś prawda w ścisłym znaczeniu to twierdzenia sprawdzone za pomocą metod przyjętych w nauce.

Między religią a nauką nie ma żadnej symetrii. Nauka przekazuje w znacznym zakresie wiedzę sprawdzoną i prawdziwą. Natomiast religia i domniemane objawienie boże nie dostarczają żadnej prawdy, żadnej sprawdzonej wiedzy. Np. w Piśmie Świętym, które ma objawienie boże zawierać, znajdują się – poza niektórymi historycznymi i geograficznymi faktami – mity religijne, które z prawdą nie mają nic wspólnego.

Potrzebny przykład?

Nauka wyjaśnia przyczyny wielu chorób, odpowiada na pytanie, dlaczego chorujemy. Np. wiele chorób wywoływanych jest przez bakterie, odkryte dopiero w końcu XIX w. Cierpimy dlatego, że dopadły nas chorobotwórcze bakterie. A szerzej, dlatego że w toku ewolucji różne organizmy często wchodzą ze sobą w kolizję, wręcz żerują na sobie (ewolucja przebiega żywiołowo i trudno tam mówić o ładzie). Choroby są też powodowane przez defekty genetyczne, przez błędy w zapisie lub realizacji informacji zawartych w DNA. Nauka nie wyjaśnia dziś przyczyn wszystkich chorób, ale osiągnięcia medycyny są niewątpliwe.

A co mówi religia? Jaką „prawdę” ukazało objawienie boże? Kościelni teolodzy, powołując się na objawienie zawarte w Piśmie Świętym, twierdzą oficjalnie (nawet w szkolnych podręcznikach religii), że choroby to skutek grzechu pierworodnego, tj. nieposłuszeństwa Bogu, jakiego dopuścili się pierwsi ludzie. I to ma być prawda? To jest starożytny mit, a nie jakakolwiek prawda. Teolodzy prawdą nazywają starożytne mity religijne, które nie mają nic wspólnego z prawdą w dzisiejszym rozumieniem tego słowa.

Słowo na zakończenie

Na forach internetowych filozofujący i religijni autorzy skłonni są objawiać nierozważny sceptycyzm wobec nauki i pisać, że żadne twierdzenie naukowe nie jest pewne. Zaś zawodowi filozofowie chętnie widzą w naukowcach topornych, naiwnych realistów, którym wydaje się, że badają świat takim, jakim jest on obiektywnie. Jest to krytyka nietrafna, chociaż poprawia filozofom poczucie własnej wartości. Naukowcy zdają sobie sprawę, że badają rzeczywistość z perspektywy wyznaczonej przez ludzkie właściwości poznawcze oraz przez właściwości nauki. Sądzą jednak (i mają rację!), że w znacznym zakresie rzeczywistość jest taka, jak przedstawiają to twierdzenia naukowe. Przydatny będzie najprostszy przykład. Według współczesnej astronomii w Układzie Słonecznym Ziemia krąży wokół Słońca. Nie jest naiwnym realizmem przekonanie, że tak jest w rzeczywistości i obiektywnie. Ziemia, Słońce i Układ Słoneczny nie są jedynie konstruktami ludzkiego umysłu. – Alvert Jann

………………………………………………………………

Alvert Jann: Blog „Ćwiczenia z ateizmu”https://polskiateista.pl/aktualnosci/blogi-2/cwiczenia-z-ateizmu/  – Nauka nie wyjaśnia wszystkiego, religia nic nie wyjaśnia.

Na blogu znajduje się w tej chwili ponad 70 artykułów dotyczących ateizmu, religii i nauki.

…………………………………………………………………………………………….

Cytowane publikacje: Przywołany podręcznik to „Zarys mechanizmów ewolucji”, Wydawnictwo Naukowe PWN 2002. Cytowany wywiad z ks. dr Wojciechem Grygielem ukazał się w „Gazecie Krakowskiej” 22 grudnia 2017 r.

……………………………………………………………………………………………..

Agnostycyzm bez taryfy ulgowej

1. Co to jest agnostycyzm?  

Agnostycyzm to przekonanie, że nie można rozstrzygnąć fundamentalnych zagadnień ontologicznych, przede wszystkim tego, czy istnieje tylko rzeczywistość naturalna (przyroda i jej pochodne), czy może istnieją także inne rodzaje rzeczywistości, zasadniczo odmienne od rzeczywistości naturalnej, np. rzeczywistość duchowa, transcendencja, bóg. Właśnie pytanie o istnienie boga budzi szczególne zainteresowanie.

Agnostycy są przekonani, że nie można rozstrzygnąć pytania, czy bóg istnieje, czy też nie istnieje – podobnie jak pytań o istnienie rzeczywistości nadnaturalnej czy duchowej. Dla agnostyka są to pytania nierozstrzygalne. O ile wyznawcy wielu religii sądzą że bóg istnieje, zaś ateiści że nie istnieje, to agnostyk mówi: nie wiem, nie można tego rozstrzygnąć.

2. Czy agnostycy mają rację?

Oceniając agnostycyzm bez taryfy ulgowej, sądzę, że jest to stanowisko co najmniej nieracjonalne lub – co gorsze – nonsensowne. Dlaczego?

Aby twierdzić, że jakiekolwiek pytanie jest nierozstrzygalne, trzeba wiedzieć, czego dotyczy, jaki obiekt w grę wchodzi. Nie można z sensem twierdzić, że jest nierozstrzygalne pytanie o istnienie nie-wiadomo-czego. Musimy mieć informacje, które pozwoliłyby ten obiekt zidentyfikować. Jeśli nie wiadomo, o jakim obiekcie mówimy, mamy do czynienia z pytaniem nonsensownym, a nie z pytaniem nierozstrzygalnym. Tak jest w przypadku pytania o istnienie boga.

Kim lub czym jest bóg?

Nie można sensownie powiedzieć, co to takiego. Można tylko powiedzieć, co ludzie wyobrażają sobie pod słowem „bóg”.

Po pierwsze, ludzie sądzą, że bóg to wszechmocna nadnaturalna istota, która stworzyła świat i kieruje jego losami (to bóg znany z wielu religii). Albo, po drugie, bóg w ludzkiej wyobraźni jawi się jako nadnaturalna abstrakcyjna i bezosobowa rzeczywistość, nadnaturalna transcendencja czy absolut (jest to filozoficzne wyobrażenie boga). Nierzadko te dwa rodzaje wyobrażeń przenikają się.

Dodajmy, że transcendencja to, najkrócej mówiąc, rzeczywistość zasadniczo odmienna od rzeczywistości naturalnej (przyrody), wieczna i niepoznawalna za pomocą ludzkich zmysłów. Podobnie absolut to nieznana nam rzeczywistość pierwotna, doskonała, samowładna i niczym nieograniczona.

Są oczywiście także inne wyobrażenia boga, które pomijam, bowiem mają one charakter niszowy, są uznawane tylko w niewielkich środowiskach, lub nawet tylko przez pojedynczych autorów. Albo w ogóle nie idzie tam o pojęcie boga, chociaż użyto słowa „bóg”.

A teraz rzecz najważniejsza. O bogu nic nie wiemy i nie możemy wiedzieć, ani czym jest, ani gdzie i w jakiej postaci jest obecny. Bóg to nie-wiadomo-co. Dotyczy to zarówno boga pojmowanego jako wszechmocna istota osobowa, jak i boga abstrakcyjnego, transcendencji i absolutu. Wszelkie opisy boga to wyłącznie spekulacje, fantazje, urojenia, halucynacje, a często celowe kłamstwa. Jest to jedynie słowo, któremu ludzie nadają taką lub inną treść. Dlatego pytanie o jego istnienie jest niedorzeczne.

Pogląd, przyjmowany w wielu religiach, że bóg objawił nam wiedzę o sobie w świętych księgach, albo za pośrednictwem wybranych osób czy wysłanników, jest całkowicie bezpodstawny. To wyłącznie kwestia wiary. Zresztą także kościelni teolodzy twierdzą często, że argumenty na rzecz istnienia boga są niewystarczające. Istnienie boga – mówią – to kwestia wiary, zawierzenia bogu. Twierdzą też, że bóg jest niedostępny ludzkim zmysłom i niewykrywalny. Nawet w szkolnym podręczniku religii jezuici piszą, że „Religia nie podlega żadnym możliwościom empirycznego sprawdzenia” (1).

Nic nie wiemy także o transcendencji, absolucie, bogu bezosobowym, istocie najwyższej, rzeczywistości nadnaturalnej, duchowej i tym podobnych obiektach, o których mówią filozofowie i teolodzy (oni także nic nie wiedzą). To jedynie słowa. Nie wiadomo, czego dotyczą. Można co najwyżej powiedzieć, jak rozumieją je różni autorzy.

3. Nonsensowność agnostycyzmu 

Ponieważ nie wiadomo, czym/kim jest bóg, pytanie o jego istnienie jest nonsensem. Bóg to nie-wiadomo-co. Nie można z sensem pytać, czy istnieje lub nie istnieje nie-wiadomo-co. W tej sytuacji również pogląd agnostyków, że nie można rozstrzygnąć pytania o istnienie boga, jest nonsensowny. Popełniając ten nonsens, agnostycyzm jest sprzeczny z rozumem, nieracjonalny – podobnie jak sprzeczne z rozumem jest 2×2=5.

Tak samo jest w przypadku transcendencji i wszelkich rodzajów rzeczywistości innych niż rzeczywistość przyrodnicza (przyroda, czyli natura) i jej pochodne. To jest zawsze nie-wiadomo-co, a pytanie, czy istnieje nie-wiadomo-co, nie jest pytaniem nierozstrzygalnym, tylko nonsensownym.

Oczywiście jeszcze bardziej nonsensowne jest przekonanie, że jakikolwiek bóg istnieje. Wobec faktu, że o bogu nic nie wiemy i nie możemy wiedzieć, również przekonanie o jego istnieniu jest bezpodstawne, całkowicie nieuzasadnione.

4. Racjonalność ateizmu 

Jak pisał Kazimierz Ajdukiewicz (1890-1963), jeden z najwybitniejszych polskich filozofów i logików: „racjonalna postawa wobec przyjmowanych twierdzeń wymaga tego, aby stanowczość, z jaką je głosimy (…) była proporcjonalna do stopnia ich uzasadnienia. (…) Racjonalna postawa wobec głoszonych twierdzeń nie wymaga więc tego, by twierdzenia te były dobrze uzasadnione. Wymaga tylko tego, aby je podawać ze skromnością odpowiadającą stopniowi ich uzasadnienia” (2).

Ateista, twierdząc że bóg nie istnieje, postępuje zgodnie z powyższą zasadą racjonalności i jego stanowisko jest racjonalne. Dlaczego?

Po pierwsze, ponieważ bóg to nie-wiadomo-co, uzasadnienie twierdzenia „bóg istnieje” może być wyłącznie zerowe. Wobec tego twierdzenie „bóg istnieje” może być podawane wyłącznie z zerową stanowczością i całkowitą skromnością. Oznacza to, że nie ma ono racji bytu.

Po drugie, twierdzenie, że nie może istnieć nie-wiadomo-co, jest w pełni uzasadnione (istnienie nie-wiadomo-czego to nonsens). Ponieważ bóg to nie-wiadomo-co, jego rzeczywiste istnienie jest niemożliwe. Twierdzenie ateistów, że bóg nie istnieje, jest więc w pełni racjonalne.

Nie jest natomiast trafny spotykany czasami zarzut, że ateista, mówiąc że bóg nie istnieje, wypowiada nieuprawnione twierdzenie ontologiczne. Ateista wypowiada się w sposób uprawniony i racjonalny, odpowiadający sile uzasadnienia twierdzenia „bóg nie istnieje”. Jest ono całkowicie uzasadnione, tak samo jak 2×2=4. Bóg nie istnieje, bowiem nie może istnieć nie-wiadomo-co. O bogu nic nie wiemy i nie możemy wiedzieć – wiemy tylko, jak ludzie sobie boga wyobrażają. I oczywiście każdy może wierzyć w swoje wyobrażenie boga, ale nie w boga.

Wierzący swoje wyobrażenie boga biorą za obiektywnie istniejącą rzeczywistość. Wierzyć można we wszystko, co komukolwiek przyjdzie do głowy.

5. Nieracjonalność teizmu i agnostycyzmu

Ponieważ bóg to nie-wiadomo-co, twierdzenie „bóg istnieje” nie może być w żaden sposób uzasadnione. Tak więc wiara w istnienie boga (teizm) jest całkowicie nieracjonalna.

A agnostycyzm? Agnostycy uczestniczą w piramidalnym absurdzie. Ich stanowisko, że nie można rozstrzygnąć pytania o istnienie boga, jest nonsensowne (bóg to nie-wiadomo-co, pytanie o jego istnienie jest wobec tego nonsensem). Nie zdając sobie z tego sprawy, agnostycy biorą na poważnie możliwość istnienia boga, co jest kolejnym nonsensem. Oczywiście mam na myśli autentycznych agnostyków, a nie osoby, które mówią, że są agnostykami, bo z różnych powodów nie chcą powiedzieć, że w boga nie wierzą.

Nonsensowność agnostycyzmu oznacza też jego nieracjonalność (nonsens to pogląd nieracjonalny, sprzeczny z rozumem). Agnostycyzm byłby racjonalnym stanowiskiem, gdyby twierdzenie „bóg istnieje” było chociaż w niewielkim stopniu uzasadnione. Do tego potrzebne byłyby informacje pozwalające zidentyfikować obiekt nazywany bogiem – a takich informacji brak. To przesądza o ocenie. Agnostycyzm nie jest racjonalny.

6. Uwaga o dowodzeniu

W sieci krąży mem głoszący: „Jedynym dowodem na istnienie boga jest brak dowodu na jego nieistnienie”. To żart, ale przy okazji dyskusji o istnieniu boga często przywoływana jest zasada logiczna głosząca, że brak dowodu na istnienie nie jest dowodem nieistnienia. Wprawdzie – słyszymy – nie ma dowodów na istnienie boga, nie znaczy to jednak, że on nie istnieje.

Co na to można powiedzieć?

Powyższa zasada nie ma zastosowania, jeżeli – po pierwsze – nie wiadomo, co to takiego ma istnieć. A o bogu nic nie wiadomo. Dlatego zasada ta nie ma w tym przypadku zastosowania. Zasady logiczne mają charakter formalny (abstrakcyjny), nie mogą być stosowane mechanicznie.

Po drugie, zasada powyższa nie stosuje się do obiektów, które są ewidentnie tylko tworami ludzkiej wyobraźni, natomiast nie odnoszą się do żadnych obiektów istniejących w rzeczywistości. Nie można ignorować faktu, że umysł człowieka jest w stanie fantazjować, zmyślać, okłamywać, a także doświadczać chorobliwych urojeń i halucynacji. Jeżeli ktoś wierzy w istnienie krainy zmarłych lub demonów, to wolno mu wierzyć. Ale przywoływanie przy tej okazji wspomnianej zasady logicznej byłoby szyderstwem z logiki.

Mówiąc najkrócej, zasada, że brak dowodów istnienia nie jest dowodem nieistnienia, nie ma zastosowania, jeżeli nie wiadomo, o jaki obiekt idzie.

7. Filozofia i bajki

Warto rozważyć, czy rozstrzygalne jest pytanie o istnienie złotych rybek, zaczarowanych księżniczek, wszechmocnych czarowników, niewidzialnych krasnoludków i duchów leśnych. Wszystkie te istoty reprezentują rzeczywistość ontologicznie odmienną od naszej – to świat czarów, zjawisk nadnaturalnych.

Agnostyk mógłby powiedzieć, że jest to pytanie nierozstrzygalne. Wystarczy jednak zastanowić się przez chwilę, by zrozumieć, że świat czarów to czysta ludzka fantazja – nie istnieje w rzeczywistości. Nasza wiedza o świecie wystarcza, by wykluczyć istnienie zaczarowanych księżniczek itp.

Wystarczy następna chwila zastanowienia, by zrozumieć, że także wyobrażenie boga (jako wszechpotężnej istoty, która stworzyła świat i kieruje jego losami) jest tym samym, co bajki o zaczarowanych księżniczkach i czarownikach. Różnica polega na tym, że istnienie boga przedstawiane jest jako „prawda”, a nie jako bajka. Tej „prawdy” naucza się w szkołach, ma miejsce szeroko zakrojona indoktrynacja, by wiarę w boga podtrzymywać. Wskutek ciągłego nauczania, powtarzania, indoktrynacji, znika poczucie, że istnienie boga to fake news, fałszywa wiadomość brana za prawdę.

Pojęcie/wyobrażenie boga jest urojeniem zinstytucjonalizowanym, tzn. utrwalonym w wielu religiach, kultywowanym, nauczanym, uznanym społecznie. Do pojęcia boga jesteśmy przyzwyczajani od dzieciństwa, nawet jeżeli w boga nie wierzymy. Dlatego nie wydaje nam się ono nonsensem, przeciwnie – wydaje się zrozumiałe. Podobnie jest z innymi wyobrażeniami religijnymi, takimi jak aniołowie i szatani, dusza nieśmiertelna, życie pozagrobowe czy cuda. Są to urojenia zinstytucjonalizowane, tzn. oficjalnie i społecznie ustalone, uznane i zrozumiałe. Oczywiście w każdej religii urojenia te wyglądają nieco inaczej.

Jeszcze jedna (trzecia) chwila zastanowienia powinna wystarczyć, by nabrać przekonania, że także filozoficzne koncepcje, takie jak transcendencja, absolut, istota doskonała czy najwyższa – to fantazje. Od bajek i religijnych wyobrażeń różnią się tym, że zostały wymyślone przez filozofów. Ale pamiętajmy, spekulatywna filozofia jest tak samo fantazjowaniem jak bajkopisarstwo.

8. Słowo na zakończenie

Trzeba powiedzieć zdecydowanie: kwestia istnienia boga, transcendencji czy bytów nadnaturalnych, to nie jest w ogóle pytanie o fundamentalne problemy ontologiczne. A o co? To pytanie o istnienie tego, co uroiło się w ludzkich umysłach. I na szczęście ludzki rozum samokrytycznie wystarczy, by wiedzieć, że fantastyczne istoty i zjawiska, od których roiło się i roi w ludzkich głowach, nie istnieją w rzeczywistości.

Dotyczy to zarówno zaczarowanych księżniczek, niewidzialnych krasnoludków, jak i duszy nieśmiertelnej, bogów, boga, transcendencji czy absolutu.

Na sam koniec zwięzłe podsumowanie. Jako ateista, widzę w agnostykach braci. Także w katechizmie Kościoła katolickiego czytamy: „Agnostycyzm najczęściej jest równoznaczny z ateizmem praktycznym” (3).

Ale oceniając agnostycyzm bez taryfy ulgowej, trzeba powiedzieć, że jest to stanowisko nonsensowne. Dlaczego? Agnostycy twierdzą, że nie można rozstrzygnąć pytania o istnienie boga. Otóż żeby twierdzić, że jakiekolwiek pytanie jest nierozstrzygalne, trzeba wiedzieć, jakiego obiektu dotyczy. Jeżeli tego nie wiemy, jest to pytanie nonsensowne.

O bogu nic nie wiemy (bóg to nie-wiadomo-co). Wobec tego pytanie o istnienie boga jest nonsensem. Agnostycy powinni sobie jasno powiedzieć: bóg to nie-wiadomo-co, a nie-wiadomo-co nie może istnieć.

A teiści (tj. osoby wierzące w boga)? Powinni wziąć pod uwagę, że wierzą w swoje iluzoryczne wyobrażenie boga, a nie w boga.

Powtórzę jeszcze, że podobnie jak z bogiem rzeczy się mają z takimi wyobrażeniami, jak rzeczywistość nadnaturalna, rzeczywistość duchowa, bóg bezosobowy, transcendencja, absolut – to nie-wiadomo-co, spekulacje, fantazje, urojenia i próby oszustwa. – Alvert Jann 

*

O argumentach przeciw istnieniu boga piszę w kilku artykułach:

„Teoria Boga krótko wyłożona” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/teoria-boga-krotko-wylozona/

„Dowód na nieistnienie. Kogo? https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/dowod-na-nieistnienie-kogo-2/

„Argumenty przeciw istnieniu Boga” https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/argumenty-przeciw-istnieniu-boga-komentarz-podrecznikow-religii/

Wiara w cuda” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/wiara-w-cuda/

*

Krótki fragment jednego z artykułów: Teolodzy powołują się na zasadę, że wszystko musi mieć swoją przyczynę, swojego stwórcę. Na tej podstawie twierdzą, że przyczyną istnienia świata jest Bóg, który świat stworzył. Jest to argumentacja bezzasadna. Dlaczego?

Po pierwsze, teolodzy bezpodstawnie, z definicji przyjmują, że Bóg nie musiał być przez nikogo stworzony, że jest rzeczywistością ostateczną. Nie ma powodu, by się z nimi zgadzać. Skoro wszystko musi mieć swojego stwórcę, to trzeba zapytać, kto stworzył Boga. A jeżeli Bóg nie musiał być – jak twierdzą teolodzy – przez nikogo stworzony, to równie dobrze świat jako całość wraz z prawami przyrody – nie musiał być stworzony.

Po drugie, świat jest rzeczywistością niezwykłą. Przekonanie, że wszystko musi mieć swoją przyczynę, swojego stwórcę, można odnieść co najwyżej do obiektów istniejących wewnątrz świata, ale nie do świata jako całości. Świat ma cechy rzeczywistości niezniszczalnej, wiecznej, samoistnej, nie stworzonej przez nikogo. Teza, że świat musiał być przez kogoś stworzony, a tym kimś jest Bóg, jest wyłącznie fantazją.

………………………………………………………..

Alvert Jann: Blog „Ćwiczenia z ateizmu” https://polskiateista.pl/aktualnosci/blogi-2/cwiczenia-z-ateizmu/ : Zapraszam wszystkich zainteresowanych na ćwiczenia z ateizmu. Co miesiąc <pierwszego>, czasami częściej, zamieszczam krótki tekst dotyczący zagadnień ateizmu i religii. – Nauka nie wyjaśnia wszystkiego, religia nic nie wyjaśnia.

Na blogu znajduje się w tej chwili ponad 70 artykułów. Z okazji niedawnych Świąt Bożego Narodzenia mogą polecić „Dziewicze narodziny Jezusa” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/dziewicze-narodziny-jezusa/

………………………………………………………………………..

Przypisy

1 „Drogi świadków Chrystusa w świecie” (podręcznik religii dla liceum), Wydawnictwo WAM – księża jezuici, s. 16, Kraków 2013.

2 K. Ajdukiewicz, Język i poznanie, t. II, s. 269, PWN, Warszawa 1965.

3 Katechizm Kościoła katolickiego (pkt 2127-2128) http://www.katechizm.opoka.org.pl/

…………………………………………………………………………

Potwierdza się! Młodzież odchodzi od Kościoła

Polska młodzież odchodzi od Kościoła. Wskazują na to kolejne badania, których wyniki krótko tu przedstawię.

1. Tylko 23 % młodych wiernych Kościołowi. W nowym sondażu CBOS tylko 23 % młodych Polaków w wieku 18-24 lata wybrało odpowiedź: „Jestem wierzący(a) i stosuję się do wskazań Kościoła”. W pokoleniu emerytów było to 61 %, a wśród Polaków w kwiecie wieku (35-64 lata) blisko 50 %. Kontrast olbrzymi.

Tylko 23 % młodych Polaków można uznać za rzeczywistych wiernych Kościoła katolickiego. Pozostali charakteryzują się niezależnością od Kościoła lub brakiem wiary religijnej.

Biorąc pod uwagę ogół badanych, opcję „Jestem wierzący(a) i stosuję się do wskazań Kościoła” wybrało 45 %. To sporo, ale jednak mniejszość.

Porównajmy dane z 2000 i 2018 r.

W 2000 r. opcję „Jestem wierzący(a) i stosuję się do wskazań Kościoła” wybrało 50 % młodych w wieku 18-24 lata, a w 2018 r. tylko 23 %. Nastąpił spadek aż o 27 punktów procentowych. Wśród ogółu Polaków w 2000 r. opcję tę wybrało 57 %, a w 2018 r. – 45 %. Spadek o 12 punktów procentowych.

Referowane tu badania sondażowe zostały przeprowadzone we wrześniu i październiku 2018 r. na reprezentatywnej próbie losowej dorosłych mieszkańców Polski (w wieku 18 lat i więcej) przez Centrum Badań Opinii Społecznej – CBOS. Główne referowane tu pytanie brzmiało: „Który z poniższych opisów najbardziej pasuje do Pana(i) sytuacji? 1. Jestem wierzący(a) i stosuję się do wskazań Kościoła;
2.
Jestem wierzący(a) na swój własny sposób; 3. Nie mogę powiedzieć, czy jestem wierzący(a) czy też nie; 4. Jestem niewierzący(a); 5. Określił(a)bym to inaczej”
(przypis 1).

Nie są to pierwsze badania wskazujące na bardzo duże różnice w przekonaniach religijnych między młodszymi a starszymi pokoleniami Polaków. Sygnalizował to już głośny raport z badań przeprowadzonych przez amerykański ośrodek Pew Research Center (2).

Przekonania religijne Polaków zaczynają się zmieniać. W efekcie naturalnej wymiany pokoleń można w Polsce oczekiwać spadku religijności, ograniczenia wpływów Kościoła, wzrostu laicyzacji/świeckości.

2. Ateizm postępuje! W młodym pokoleniu (18-24 lata) szerzy się ateizm – 15 % wybrało odpowiedź: „Jestem niewierzący(a)”. Natomiast wśród osób w wieku 45 lat i więcej – tylko ok. 2 % (wśród ogółu badanych brak wiary deklarowało 4 %). Znów kontrast olbrzymi.

Ponadto w młodym pokoleniu 5 % wskazało odpowiedź: „Nie mogę powiedzieć, czy jestem wierzący(a) czy też nie” (wśród ogółu jest to 2 %). Są to osoby z reguły bardzo rzadko biorące udział w praktykach religijnych.

Tak duży odsetek deklarujących brak lub słabość wiary religijnej wskazuje też, że w młodym pokoleniu przestaje obowiązywać prawicowa „poprawność polityczna”, która wymaga demonstrowania wiary religijnej. Natomiast prawicowi politycy, jak łatwo zauważyć, ciągle klęczą i powtarzają „Tak mi dopomóż Bóg” (posłowie, składając ślubowanie, mogą taką formułę, wypowiedzieć – należy to do prawicowej „poprawności politycznej”) .

3. Indywidualizacja wiary religijnej. 48 % młodych osób w wieku 18-24 lat wybrało odpowiedź: „Jestem wierzący(a) na swój własny sposób”. Oznacza to, że mimo deklarowania wiary religijnej są niezależni od kościelnych nauk i nakazów. Postawa ta jest tak samo częsta w pozostałych grupach wiekowych, z wyjątkiem najstarszej (65+), gdzie wierzących „na swój własny sposób” jest 34%. To i tak sporo.

Biorąc pod uwagę wszystkie grupy wiekowe, opcję „wierzę na swój własny sposób” wybrało 46 %. Blisko połowa!

Zachowywanie przekonań religijnych przy jednoczesnym odrzucaniu wielu kościelnych wierzeń i nakazów nazywane jest w religioznawstwie indywidualizacją religii. Wierzy się i praktykuje zgodnie z osobistymi, indywidualnymi przekonaniami („po swojemu”), a nie według nauk i nakazów kościelnych.

Indywidualizacja religii może wiązać się z religijnością pogłębioną i intensywną, lub z nabywaniem nowych przekonań religijnych. Ale – jak wynika z badań – najczęściej wiąże się z osłabieniem religijnego zaangażowania emocjonalnego, ze znaczną laicyzacją przekonań i z rzadkim udziałem w praktykach religijnych lub w ogóle z niepraktykowaniem. W Polsce indywidualizacja wiary religijnej najczęściej polega na ignorowaniu kościelnych nauk i nakazów, przy zachowaniu wiary w Boga.

4. Wiara w Boga. Jako wierzący deklaruje się 71 % młodych Polaków w wieku 18-24 lat. Natomiast wśród ogółu jest to 92 %, a w pokoleniach w wieku lat 45 i więcej – nawet 96 %. Różnice między pokoleniami są więc bardzo duże i wynoszą aż 20-25 punktów procentowych.

Odsetek wierzących w całej populacji Polaków w ciągu ostatnich dziesięcioleci powoli zmniejszał się. Według badań CBOS w 1997 r. wynosił 97 %, a w 2018 zmniejszył się do 92 %. Można zasadnie przypuszczać, że wskutek naturalnej wymiany pokoleń będzie ubywać wierzących .

Wysoki poziom deklaracji wiary w Boga wśród ogółu Polaków (oscylujący wokół 90 %) potwierdzają inne badania. Różnice mogą wynikać z różnych dat przeprowadzenia badań oraz z nieco odmiennego sformułowania pytań. Rozbieżności nie są jednak zbyt duże. Np. we wspomnianych badaniach Pew Research Center z 2015 r. na pytanie, czy wierzysz albo nie wierzysz w Boga, TAK odpowiedziało 86 % ogółu pytanych; NIE 8 %; nie miało zdania lub odmówiło odpowiedzi 6 %. Różnica wynika przede wszystkim z odmiennego sformułowania pytania.

W związku z wiarą w Boga warto zwrócić uwagę na dwie kwestie.

1. Deklaracja wiary w Boga nie oznacza wierności i posłuszeństwa władzom Kościoła. Wśród wierzących połowę stanowią wierzący „po swojemu”, a więc niepokorni, niezależni i ignorujący kościelne nauki i nakazy. Odzwierciedleniem tego jest często spotykane przekonanie: „Wierzę w Boga, ale nie wierzę w księdza”. Jest to wyraz nieufności wobec duchowieństwa i kościelnego aparatu, odrzucenie księżowskiego zwierzchnictwa nad własnym sumieniem.

2. Bardzo ważnym zjawiskiem w krajach zachodnich jest obecnie utrata wiary w Boga osobowego w rozumieniu judaizmu, chrześcijaństwa, islamu i wielu innych religii. Zamiast tego zyskuje na znaczeniu wiara w boga jako abstrakcyjną siłę nadnaturalną. Albo w ogóle odrzuca się pojęcie boga, natomiast uznaje się istnienie rzeczywistości nadnaturalnej lub duchowej, nie utożsamianej z bogiem. Ten rodzaj przekonań można nazwać nadnaturalizmem. Ma on bardzo szeroki zasięg w krajach Europy Zachodnich. Uznający istnienie siły nadnaturalnej czy duchowej, a odrzucający wiarę w Boga osobowego, stanowią w krajach Europy Zachodniej 27-48 %, a ateiści to w większości tych krajów 20-40 %. Wierzący w Boga osobowego we wszystkich krajach zachodnioeuropejskich, z wyjątkiem Włoch i Irlandii, znaleźli się w mniejszości liczącej 14-36 % (3).

Ponieważ w Polsce mamy bardzo duży odsetek wierzących „na swój własny sposób”, a wśród młodych szerzy się ateizm, można prognozować, że będzie zwiększać się: 1. liczba wierzących w istnienie siły nadnaturalnej czy duchowej, a nie w Boga osobowego, czyli nadnaturalistów; 2. liczba ateistów.

5. Film „Kler”

Referowany tu sondaż przeprowadzono w dwóch turach: w pierwszej połowie września oraz na początku października 2018 r. (dokładniej 4-11 października). W międzyczasie 28 września na ekrany wszedł budzący olbrzymie zainteresowanie film „Kler”, pokazujący demoralizację duchowieństwa w Kościele katolickim w Polsce (wszedł do kin 28 września, do momentu rozpoczęcia drugiej tury badań obejrzało go ponad 1,7 miliona widzów).

Czy film wpłynął na ocenę Kościoła katolickiego?

W sondażu pytano: „Jak, ogólnie rzecz biorąc, ocenia Pan(i) aktualną sytuację Kościoła katolickiego w Polsce?” (CBOS zadaje to pytanie standardowo od lat).

Po wejściu „Kleru” na ekrany oceny Kościoła pogorszyły się znacząco, chociaż nie w sposób druzgocący (wcześniej od 2014 r. oceny były dość stabilne).

Przed wejściem „Kleru” do kin sytuację Kościoła jako zdecydowanie dobrą i raczej dobrą oceniało 65 %. W drugiej połowie października, po wejściu „Kleru” na ekrany, nastąpił spadek do 58 %.

Zaś odsetek oceniających sytuację Kościoła jako raczej złą i zdecydowanie złą wzrósł z 27 % do 37 %.

!! Oceny są wyraźnie najgorsze wśród najmłodszych. Różnica między grupą w wieku 18-24 lata, a grupą w wieku 65 i więcej, wynosi aż 20 punktów procentowych (oceny dobre 43% do 63 %; złe 49% do 30 %). W najmłodszej grupie (i tylko w tej) oceny złe przeważają nad dobrymi: 49 % złe, 43 % dobre.

Trzeba wziąć po uwagę coś jeszcze. Badania trwały od 4 do 11 października. „Kler” święcił rekordy oglądalności, ale od tamtej pory obejrzało go już dużo więcej widzów. Można przypuszczać, że obecnie oceny Kościoła są gorsze niż w okresie prowadzenia badań (do chwili rozpoczęcia badań film obejrzało około 1,7 miliona widzów, zaś do momentu ich zakończenia około 3 mln.; w końcu listopada już ponad 5 mln.). Z czasem okaże się, jak znaczne i trwałe jest pogorszenie ocen.

6. Podsumowanie i wnioski

1. Wśród młodych (w wieku 18-24 lata) znaczna część uważa się za niewierzących: to 15 %, a dodatkowo 5 % nie ma jasności, czy wierzy, czy nie wierzy.

2. Tylko wyraźna mniejszość młodych (23 %) deklaruje, że według własnej oceny jest wierząca i stosuje się do wskazań Kościoła.

3. Blisko połowa ogółu Polaków, a wśród młodych 48 % – to wierzący „po swojemu”, a więc świadomie odrzucający w znacznym zakresie kościelne nauki i nakazy. Jest to przejaw indywidualizacji przekonań religijnych („odkościelnienia”), z reguły wiążący się ze znacznym spadkiem religijnego zaangażowania.

4. W sumie 3/4 młodych charakteryzuje się znaczną niezależnością od Kościoła, nie akceptuje wielu kościelnych wierzeń i nauk, wierzy „po swojemu” lub w ogóle nie wierzy w Boga.

5. Młode pokolenie przeszło intensywny cykl kościelnej katechezy od przedszkola do matury. Ale jest mniej religijne niż starsze pokolenia, wychowane i  żyjące w okresie władzy komunistów. Jak widać, nachalna religijna indoktrynacja nie popłaca.

6. Można prognozować, że wraz z naturalną wymianą pokoleń przekonania laickie/świeckie będą się nasilać, a władze Kościoła katolickiego i religijni aktywiści będą tracić wpływy. Zamiast postępującej klerykalizacji, będziemy mieć serię reform ograniczających ich wpływ na państwo, prawo, politykę, partie polityczne, życie publiczne i społeczne. – Alvert Jann

PS. Warto zwrócić uwagę, że coraz więcej uczniów nie uczęszcza na lekcje religii, np. w Łodzi większość https://dzienniklodzki.pl/w-lodzi-wiekszosc-uczniow-nie-chodzi-na-religie-rezygnuja-z-niej-nie-tylko-w-ogolniakach-ale-i-w-podstawowkach-a-jak-jest-w/ar/13636016?fbclid=IwAR0iexFFN-Q3w0Jh5if4_R7ppeW7gM3Ri-V2qXZlewv4KCMI3QNy7Uai2BE

…………………………………………..

Alvert Jann: Blog „Ćwiczenia z ateizmu”https://polskiateista.pl/aktualnosci/blogi-2/cwiczenia-z-ateizmu/ . Zapraszam wszystkich zainteresowanych, artykuły zamieszczam z reguły raz w miesiącu >pierwszego<. – Nauka nie wyjaśnia wszystkiego, religia nic nie wyjaśnia.

Na blogu znajduje się 70 artykułów. Polecam w szczególności:

Dlaczego religijność słabnie?” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/dlaczego-religijnosc-slabnie/

Dziewicze narodziny Jezusa” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/dziewicze-narodziny-jezusa/

………………………………………………………….

Przypisy

1. CBOS „Religijność Polaków i ocena sytuacji Kościoła katolickiego” (2018); „Religijność Polaków na przełomie wieków” (2001) – https://www.cbos.pl/PL/publikacje/raporty.php

2. Pew Research Center – http://www.pewforum.org/2018/06/13/the-age-gap-in-religion-around-the-world/ . Wyniki tych badań przedstawiam w: „Dlaczego religijność słabnie?” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/dlaczego-religijnosc-slabnie/

3. „Nowy sondaż o religijności w Europie Zachodniej” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/nowy-sondaz-o-religijnosci/

………………………………………………………………

„Prawo boże” i „prawo naturalne”

Katoliccy biskupi i aktywiści powołują się często na „prawo boże” lub „prawo naturalne”. Co to takiego? Spróbuję pokazać, że to fikcja, a zarazem ważny składnik ideologii Kościoła, uzasadniającej jego roszczenia do władzy.

Co to takiego?

Według Katechizmu nazwy prawo boże, prawo objawione i prawo naturalne oznaczają wszystkie prawo moralne stworzone przez Boga, czyli zasady moralne, które ustanowił Bóg. Jak twierdzi teologia, Bóg stworzył prawo moralne, wpisał je w umysły ludzi (to tzw. prawo naturalne) oraz częściowo objawił w dziesięciu przykazaniach Dekalogu i w ewangeliach (to jest tzw. prawo objawione). „Prawo moralne jest dziełem Mądrości Bożej” – stwierdza katechizm (pkt 1950).

Nazwa prawo naturalne jest myląca, bowiem sugeruje, że są to zasady wynikające z biologicznej natury człowieka. Tymczasem według kościelnej teologii są to zasady moralne stworzone przez Boga i wpisane w naturę człowieka. W katechizmie czytamy:Prawo naturalne, będące doskonałym dziełem Stwórcy, dostarcza solidnych podstaw, na których człowiek może wznosić budowlę zasad moralnych”. „Główne przepisy prawa naturalnego zostały wyłożone w Dekalogu” (pkt. 1959 i 1955).

Nazwę prawo naturalne teologia kościelna zapożyczyła w starożytności z filozofii greckiej i rzymskiej. Była to nazwa wieloznaczna, odnosiła się m.in. do poczucia moralnego właściwego ludziom i wyimaginowanego prawa wyższego niż prawo stanowione przez ludzi. Pojęciom tym nadawano nierzadko charakter religijny twierdząc, że owo poczucie moralne i prawo pochodzi od bogów/boga. W tym znaczeniu przejęła je teologia chrześcijańska, zamiast pogańskich bogów wpisując swojego boga.

Dla władz Kościoła kluczowe znaczenie ma twierdzenie, że to one w jedynie właściwy sposób interpretują i ogłaszają zasady prawa bożego. Nie wiecie jakie prawo boże jest? Wystarczy zapytać odpowiednie instancje kościelne. One wiedzą, co postanowił Bóg w danej sprawie.

Starożytny mit i fikcja

Nie dajmy się zwariować. Władze Kościoła nie głoszą żadnego rzeczywistego prawa bożego czy naturalnego, tylko zasady, które same dowolnie ustalają, manipulując wersetami z Pisma Świętego i innych starożytnych ksiąg.

Twierdzenie, że Bóg stworzył prawo moralne, które wpisał w umysły ludzi oraz objawił około 2-3 tys. lat temu w Piśmie Świętym, jest co najwyżej starożytnym mitem religijnym. W starożytności wszystko można było tłumaczyć działalnością bogów. Samo pojęcie boga i rzeczywistości nadprzyrodzonej wywodzi się ze starożytnych mitów, a następnie było przez wieki przetwarzane przez filozofów i teologów.

Co trzeba wobec tego powiedzieć?

Zachowania i zasady moralne są wytworem biologicznego i kulturowego rozwoju człowieka, a nie dziełem jakiegokolwiek boga. Wartościowej wiedzy na ten temat dostarczają nauki biologiczne i społeczne, a nie teologia. To ewolucja wyposażyła nas we wrodzone uczucia i motywacje skłaniające do zachowań takich jak pomaganie, a nawet altruizm i poświęcenie, oraz – trzeba to podkreślić – do zachowań agresywnych. Te wrodzone impulsy są modyfikowane przez kulturę, wychowanie i okoliczności życiowe. Nie miesza w tym żaden bóg.

Szerzej o ewolucyjnym i społecznym pochodzeniu moralności piszę w artykule „Ewolucja i moralność” – link na końcu.

Nieprzydatność pojęcia prawa bożego

Dekalog i ewangelie (według teologii są one wyrazem prawa bożego) zawierają zapisy ogólnikowe lub metaforyczne i niejasne, ponadto pochodzą sprzed około 2-3 tys. lat, dotyczyły zupełnie innych społeczeństw i kultur. Już z tych chociażby powodów są dziś nieprzydatne jako źródło zasad etycznych, a tym bardziej prawa stanowionego przez władze państwowe.

Wobec niejasności Dekalogu i ewangelii teolodzy twierdzą, że zasad bożego prawa można dociekać rozumowo, bo nie wszystko zostało objawione i zapisane w Piśmie Świętym. No tak, tylko że wtedy dowolność w interpretacjach jest jeszcze większa. I władze Kościoła w pełni z tej dowolności korzystają.

Podam kilka przykładów:

Antykoncepcja. Na prawo naturalne powołuje się papież Paweł VI w głośnej encyklice Humanae Vitae z 1968 r., wyrażającej obowiązujące do dziś stanowisko Kościoła w sprawie regulacji urodzeń. Papież dowodzi, że niedopuszczalne jest stosowanie środków antykoncepcyjnych, dopuszczalne jest natomiast wykorzystywanie naturalnych cyklów płodności (cyklów miesiączkowych), tj. powstrzymywanie się od stosunków seksualnych w okresie płodności.

Ponieważ w prawach objawionych w Piśmie Świętym nie ma zakazu stosowania środków antykoncepcyjnych, papież dokonuje karkołomnych wywodów, by jednak zakaz antykoncepcji uzasadnić prawem bożym. Twierdzi ostatecznie, że antykoncepcja jest niezgodna z bożym planem natury. Papież nie ujawnia, skąd wie, jaki jest ten boży plan natury. Wszystko wskazuje, że papież najpierw postanowił utrzymać zakaz antykoncepcji, a następnie próbuje uzasadnić swoją decyzję prawem bożym.

Jeśli rozważamy sprawy antykoncepcji rozumowo, to z całą pewnością potrafimy uzasadnić, że środki antykoncepcyjne mają olbrzymie zalety w porównaniu z dopuszczanym przez Kościół wykorzystywaniem cyklów płodności. Środki te lepiej pozwalają regulować liczbę potomstwa, chronić przed niechcianą ciążą, dostosowywać życie seksualne do potrzeb fizjologicznych i emocjonalnych. I dlatego ludzie je stosują dość powszechnie.

Można też zauważyć, że zarówno stosowanie środków antykoncepcyjnych, jak i wykorzystywanie cyklów miesiączkowych, to jakby oszukiwanie przyrody. W papieskiej propozycji można widzieć hipokryzję, obłudę, a z perspektywy teologicznej – próbę oszukania Boga: Niby stosuję się do bożego planu przyrody, ale jednocześnie go omijam.

Liczne kościoły protestanckie od lat 1930. odstępowały od zakazu używania środków antykoncepcyjnych, pozostawiając tę sprawę osobistej decyzji wyznawców. Nie można w żaden sposób stwierdzić, że postępują one niezgodnie z prawem bożym.

Nie zabijaj”. Według katechizmu przykazanie „Nie zabijaj” jest wyrazem (jak cały Dekalog) prawa naturalnego. W przeszłości, jak i dziś, interpretowane było bardzo różnie.

Wraz z Jezusowym nakazem miłowania nieprzyjaciół stanowiło podstawę radykalnego, absolutnego pacyfizmu. Prawdziwy chrześcijanin nie mógł walczyć zbrojnie, uczestniczyć w wojnach, służyć w wojsku, nie akceptował kary śmierci. Pacyfistycznych wyznań było w historii chrześcijaństwa sporo i niektóre istnieją do dziś.

Z drugiej strony władze Kościoła katolickiego ogłaszały agresywne krucjaty, prowadziły agresywne wojny, uznawały karę śmierci, skazywały na spalenie żywcem na stosie za tzw. herezję, rzekome czary i konszachty z diabłami. Zaprzestały tych praktyk dopiero wtedy, kiedy straciły możliwość ich stosowania.

Problemy stwarza też kara śmierci. Pacyfistyczne wyznania często odrzucały karę śmierci. Zaś Kościół katolicki uznawał ją nawet wtedy, gdy w wielu państwach już ją zniesiono. Istotny krok w kierunku zmiany stanowiska Kościoła uczynił Jan Paweł II, ale dopiero papież Franciszek w 2018 r. wpisał do katechizmu, że „kara śmierci jest niedopuszczalna” (pkt 2267, zmiana nie jest jeszcze uwzględniona w tekście katechizmu na oficjalnej stronie kościelnej opoka.org.pl).

Zniesienie kary śmierci nie jest zasługą Kościoła, ale efektem rozwoju kultury w ciągu ostatnich dwóch wieków, szczególnie od II wojny światowej.

Miłowanie nieprzyjaciół i nadstawianie policzka. Jak stwierdza katechizm, w Kazaniu na Górze Jezus ogłasza nowe prawo (prawo ewangeliczne), które jest „doskonałą formą prawa Bożego, naturalnego i objawionego”. Zawiera ono Jezusowe prawo miłości. Jezus nakazuje: Miłujcie waszych nieprzyjaciół” i Nie stawiajcie oporu złemu. Lecz jeśli cię kto uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi” (Mt 5, 39-44). Jezus jest tu głosicielem miłości, ale warto dodać, że nawet w tym stosunkowo krótkim kazaniu ukazuje także swoje drugie, niemiłosierne oblicze. Dwukrotnie straszy grzeszników ogniem piekielnym (w innych miejscach ewangelii jest dużo gorzej).

Kościół ma od wieków problemy z interpretacją tych przykazań, nie mówiąc o ich realizacji. Powoływały się na nie, jak już wspomniałem, wyznania pacyfistyczne. Zaś w Kościele katolickim Jezusowe prawo miłości nie zapobiegło prześladowaniom tzw. heretyków i innowierców. Zaprzestano tego dopiero, gdy Kościół stracił olbrzymią niegdyś władzę.

Nie będę znęcał się nad kłopotami kościelnych teologów, nad pokrętnymi interpretacjami Kazania na Górze. Nie jedyny to wypadek, kiedy wyznawcy mają kłopot z tekstami klasyków. Jednak świeckie ugrupowania mogą nie traktować słów klasyków jako objawionych i pochodzących od samego Boga. Kościół poniekąd musi tak je traktować.

Kazanie na Górze wypowiedziane jest językiem metaforycznym i niejasnym, co łatwo pozwala na dowolne interpretacje. Jak na „doskonałą formę prawa Bożego” jest to poważna wada. 

Dekalog. Często uważa się, że Dekalog zawiera rzeczy słuszne. „Zgadzam się z Dekalogiem” – można usłyszeć. Jeżeli jednak bliżej Dekalogowi się przyjrzymy, to uderza jego ogólnikowość, niejasność i archaiczność, a co najmniej w dwóch punktach jest on sprzeczny ze świeckimi prawami człowieka. Współcześnie Dekalog jest całkowicie nieprzydatny przy rozwiązywaniu problemów etycznych i prawnych.

Nie trzeba sięgać do Dekalogu, by wiedzieć, że nie należy kraść i kłamać, a należy szanować rodziców. Są to zasady uniwersalne, pozareligijne, starsze niż religie, głęboko zakorzenione w etyce świeckiej i w prawie.

Nie wszystko jednak w Dekalogu jest tak oczywiste. Jak już pisałem, w przypadku „Nie zabijaj” pojawiają się problemy z wojnami, szczególnie agresywnymi, oraz z karą śmierci. Są też inne kłopotliwe punkty.

Spójrzmy na przykazania 9. i 10. Nakazują one, by nie pożądać żony bliźniego, ani żadnej rzeczy, która do niego należy. Oryginalny tekst tych przykazań świadczy niezbicie o archaizmie Dekalogu, co zdecydowanie odbiera mu autorytet. Czytamy tam: „Nie będziesz pożądał żony bliźniego twego, ani jego niewolnika, ani jego niewolnicy, ani jego wołu, ani jego osła …” (Wj 20).

Współcześnie uznajemy, że niedopuszczalne jest posiadanie niewolników, a Dekalog mówi tylko, że nie należy pożądać niewolników należących do naszego bliźniego. Dekalog jest tu sprzeczny z prawami człowieka, z moralnymi i prawnymi zasadami obowiązującymi współcześnie – akceptuje niewolnictwo. Zwykle nie dostrzega się tego.

Ponadto żona umieszczona jest w jednej kategorii z niewolnikami i zwierzętami hodowlanymi, wołem i osłem, co również wskazuje na archaiczność Dekalogu i kłoci się ze współczesną etyką i nie tylko etyką.

Następna kwestia. Wielce problematyczne jest przykazanie „Nie cudzołóż”. Władze kościelne widzą w nim, zgodnie ze Starym Testamentem, zakaz wszelkich seksualnych stosunków przed i pozamałżeńskich (tzw. prawo mojżeszowe, zawarte w tej samej księdze co Dekalog, nakazywało takie stosunki karać śmiercią i to przez kamienowanie).

Natomiast współcześnie dość powszechnie uważa się, że dobrowolne stosunki seksualne między osobami dorosłymi, nie będącymi w związku małżeńskim, są dopuszczalne. Każdy, kto tak uważa, nie zgadza się z Dekalogiem i władzami Kościoła.

A teraz kwestia szczególnej wagi: Pierwsza część Dekalogu jest ewidentnie sprzeczna z prawami człowieka – z prawem do wolności wyznania. W oryginalnym tekście Dekalogu czytamy: Nie będziesz miał cudzych bogów obok Mnie! (…) Nie będziesz oddawał im pokłonu i nie będziesz im służył, ponieważ Ja Pan, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym, który karze występek ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia” (Wj 20;3-5).

Zgodnie z prawami człowieka każdy ma prawo wierzyć w tych bogów, w których chce wierzyć. Zacytowana zasada Dekalogu neguje fundamentalne prawo każdego człowieka do wolności wyznania, w tym do zmiany religii lub do niewyznawania żadnej. Dekalog ustanawia zakaz i za odstępstwo grozi karą bożą do trzeciego/czwartego pokolenia (prawo mojżeszowe nakazywało karę śmierci). Wolność religii nie istnieje w Dekalogu. W niektórych krajach islamskich nawet dziś za odstępstwo od islamu grozi kara śmierci. Skąd się to wzięło? Islam zapożyczył wiele z Biblii, z judaizmu i chrześcijaństwa.

Także obietnica kary do trzeciego/czwartego pokolenia za czyny przodków świadczy o archaiczności Dekalogu i jest sprzeczna ze współczesnymi zasadami etycznymi i prawnymi. Nie uznajemy za sprawiedliwe karania za czyny przodków.

Jeśli więc ktoś uznaje prawo do wolności wyznania, a ponadto nie zgadza się z zasadą karania za czyny przodków, to nie zgadza się z Dekalogiem.

Podsumowując, nie należy pochopnie mówić, „ale z Dekalogiem to się zgadzam”, bo zawiera on treści, z którymi nie powinniśmy się zgadzać. Dekalog nie może też być argumentem przy stanowieniu prawa, mimo że według władz Kościoła jest on wyrazem bożego prawa naturalnego i objawionego.

Ideologia kościelna

Władze kościelne od wieków głoszą, że prawo boże jest nadrzędne w stosunku do prawa stanowionego przez władze państwowe. A kto jest jedynym uprawnionym interpretatorem prawa bożego? Oczywiście biskupi, władze kościelne, Urząd Nauczycielski Kościoła (stwierdzają to wyraźnie podstawowe dokumenty kościelne). Inaczej mówiąc, prawo stanowione przez władze państwowe ma być podporządkowane temu, co głoszą władze kościelne. No bo władze kościelne – jak twierdzą same o sobie – mówią to, co zawiera prawo boże, tj. prawo ustanowione przez samego Boga.

Są to roszczenia władz Kościoła rodem ze średniowiecza, dziś skompromitowane i nieaktualne. Biskupom jednak odbija. Przytoczę tylko dwie charakterystyczne wypowiedzi najwyższych hierarchów kościelnych w Polsce:

Abp Henryk Hoser mówił:Jedynym gwarantem ludzkiej godności i życia jest Bóg. Stąd nadrzędność prawa Bożego nad prawem stanowionym”.

Zaś abp Stanisław Gądecki, szef biskupów w Polsce, wręcz głosi średniowieczną doktrynę jedności władzy kościelnej i państwowej, przy czym ważniejsza, kierownicza rola ma przypaść oczywiście Kościołowi: „Państwo i Kościół nie są tylko dwoma instytucjami żyjącymi obok siebie swoim własnym, autonomicznym życiem. To są dwie instytucje zdane na siebie, i to zdane na podobieństwo związku ciała z duszą. Kościół, jeśli jest autentyczny winien być duszą państwa”. Nie ulega wątpliwości, że w rozumieniu arcybiskupa to dusza jest ważniejsza do ciała.

Nie sposób nie zauważyć, że teza abp Gądeckiego jest fałszywa. Współcześnie Kościół i państwo nie są zdane na siebie. Obowiązuje zasada rozdziału państwa i Kościoła – i powinna być ona rygorystycznie przestrzegana.

Warto coś jeszcze powiedzieć. Władze Kościoła i duchowni głoszą sami o sobie, że Bóg powierzył im wielką misję. Mają doprowadzić ludzi do zbawienia i są niezbędnymi pośrednikami w kontaktach z Bogiem. Nie ma podstaw, by wierzyć, że to prawda. To korporacyjna ideologia kleru, uzasadniająca jego istnienie i interesy. Nawet jeżeli ktokolwiek założy lub wierzy, że Bóg istnieje, to nie ma podstaw by sądzić, że kler jest potrzebny do zbawienia i do kontaktów z Bogiem.

 

Świeckie prawa człowieka, a nie prawo boże!!

Podstawą prawa stanowionego we współczesnych państwach demokratycznych są świeckie prawa człowieka, a nie prawa boże, których wykładnię podają władze Kościoła katolickiego.

Warto powiedzieć, że prawa człowieka to koncepcja nie tylko prawna i polityczna, ale przede wszystkim etyczna. To zasady etyczne przekładane na język przepisów prawa. Podstawowym ich celem jest ograniczenie przemocy, krzywd i dyskryminacji doświadczanych przez ludzi w życiu społecznym. Dlatego jest tam zakaz niewolnictwa i poddaństwa, a także zakaz tortur i okrutnego lub upokarzającego traktowania i karania. Obowiązuje zasada równości wobec prawa i zakaz dyskryminacji. Nikt nie może być dyskryminowany ze względu na narodowość, język, rasę, religię, pochodzenie społeczne, światopogląd, płeć, wiek, orientację seksualną. Wielką wagę przywiązuje się do praw socjalnych. Szczególne znaczenie ma wolność słowa, przekonań i zgromadzeń, oraz ochrona przed nadużyciami ze strony władz państwowych, a także innych ludzi (można powiedzieć, że prawa człowieka mają chronić człowieka przed człowiekiem).

Władze kościelne przez dwa wieki otwarcie negowały prawa człowieka. Ustąpiły dopiero na drugim soborze watykańskim (1962-1965). Dziś w Kościele twierdzi się nierzadko, że prawa człowieka to zasługa Kościoła. A jednocześnie próbuje się je zdyskredytować i obrzydzić. Władze Kościoła próbują też stawiać swoje „prawa boże” ponad prawami człowieka. Biskupi perorują, że świat współczesny powinien opierać się na Dekalogu. Przykładem może być abp Gądecki, który twierdzi, że Dekalog „to jedyny autentyczny fundament życia jednostek, społeczeństw i narodów”. Otóż nie jedyny. Etyka i polityka praw człowieka stanowi fundament dużo bardziej wartościowy.

A Jan Paweł II w głośnej encyklice „Wiara i rozum” powtarzał fałszywy zarzut, że we współczesnej demokracji „nie ma miejsca na jakiekolwiek odniesienie do zasad o charakterze aksjologicznym”, czyli do trwałych wartości. Otóż papież raczył nie zauważyć, że współczesna demokracja opiera się na trwałych wartościach i zasadach praw człowieka. Jest to koncepcja bez porównania lepsza niż przywoływane przez papieża boże prawa naturalne i objawione.

Twierdzi się czasami, że prawa człowieka nie są sprzeczne z prawem bożym, o którym mówią władze Kościoła. Tak jednak nie jest. Prawa człowieka są ustalane przez opinię publiczną i władze państw demokratycznych. Zaś wykładnię rzekomych praw bożych podają władze Kościoła. Powstają kolizje, co można zauważyć na przykładzie sprzeciwu władz kościelnych wobec tzw. konwencji antyprzemocowej („Konwencji o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej”).

Podsumowując: Współcześnie fundamentalną rolę w stanowieniu prawa i w państwie odgrywają świeckie prawa człowieka, a nie prawa boże, których wykładnię podają władze Kościoła. Prawa człowieka nie odwołują się do religii ani do jakiegokolwiek boga.

 

Na zakończenie ks. prof. Salij

W jednym z esejów ks. prof. Jacka Salija czytamy: „Od dwudziestu pięciu wieków temat prawa naturalnego jest obecny w myśli europejskiej, ale dopiero w naszym pokoleniu za ideą tego prawa niektórzy zaczęli dostrzegać widmo państwa wyznaniowego. Lęk to doprawdy absurdalny, jeśli sobie uświadomić, że tacy wybitni głosiciele prawa naturalnego, jak dramatopisarz Sofokles (496-406), lekarz Hipokrates (460-377), filozofowie Platon (427-347), Arystoteles (384-322) czy Cyceron (106-43) żyli w erze przedchrześcijańskiej i nie mogło im chodzić o umacnianie wpływów Kościoła”.

Gdybym był złośliwy, to bym powiedział, że ks. prof. Salij udaje Greka. Rzecz bowiem w tym, że biskupi i katoliccy aktywiści, zasłaniając się prawem naturalnym, Dekalogiem i ewangelią, żądają uchwalania ustaw pod swoje dyktando, chcą narzucać swoje religijne poglądy innym, chcą podporządkować sobie szkolnictwo. Ich apetyty rosną. To fakt, a nie wyimaginowane widmo. – Alvert Jann

PS. O ewolucyjnym i społecznym pochodzeniu moralności piszę w artykule „Ewolucja i moralność” https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/ewolucja-i-moralnosc/

…………………………………………….

Alvert Jann: Blog „Ćwiczenia z ateizmu” – https://polskiateista.pl/aktualnosci/blogi-2/cwiczenia-z-ateizmu/ . – Nauka nie wyjaśnia wszystkiego, religia nic nie wyjaśnia.

……………………………………………………………

Cytowane teksty:

Jan Paweł II, Encyklika „Wiara i rozum” (1998) – http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/jan_pawel_ii/encykliki/fides_ratio_0.html

S. Gądecki – https://www.gosc.pl/doc/1986565.Kosciol-i-panstwo-to-dusza-i-cialo (3.05.2014), oraz http://abpgadecki.pl/homilia-tresc-prawa-wypisana-jest-w-ich-sercach-matka-boska-trybunalska/ (3.04.2016)

H. Hoser (2.06.2016) – https://www.gosc.pl/doc/1579909.Stanowimy-przeciez-wiekszosc-tego-narodu

J. Salij, Prawo naturalne a prawo pozytywne (18.07.2006) – https://opoka.org.pl/biblioteka/T/TD/eseje_tomistyczne/11_prawo_naturalne.html

Katechizm Kościoła Katolickiego – http://www.katechizm.opoka.org.pl/

Dekalog i ewangelie cytuję za Biblią Tysiąclecia (wydawnictwo Pallottinum) – http://biblia.deon.pl/

……………………………………………………………

Pew Research: Porównanie poglądów mieszkańców Europy Zachodniej i Wschodniej

Warto przeczytać raport renomowanego amerykańskiego ośrodka badawczego Pew Research Center, w którym porównano – na podstawie badań sondażowych – poglądy mieszkańców Europy Wschodniej i Zachodniej. Opublikowano obszerne streszczenie w języku polskim, całość z tabelami po angielsku.

Oto fragment wprowadzający:

„Mieszkańcy Europy Wschodniej i Zachodniej różnią się pod względem wagi przykładanej do religii, poglądów dotyczących mniejszości i kluczowych kwestii społecznych.

Mieszkańcy Europy Środkowo i Wschodniej w mniejszym stopniu akceptują muzułmanów, żydów, małżeństwa homoseksualne i legalną aborcję.

Żelazna kurtyna, która niegdyś dzieliła Europę, dawno odeszła w niepamięć. Jednak obecnie kontynent jest podzielony z uwagi na trudne do zaakceptowania różnice w postawach dotyczących religii, mniejszości i kwestii społecznych, takich jak małżeństwa homoseksualne czy legalna aborcja”.

Link – http://www.pewforum.org/2018/10/29/mieszkancy-europy-wschodniej-i-zachodniej-roznia-sie-pod-wzgledem-wagi-przykladanej-do-religii-pogladow-dotyczacych-mniejszosci-i-kluczowych-kwestii-spolecznych/

Cały raport – http://www.pewforum.org/2018/10/29/eastern-and-western-europeans-differ-on-importance-of-religion-views-of-minorities-and-key-social-issues/

…………………………………………………

Alvert Jann: Blog „Ćwiczenia z ateizmu”https://polskiateista.pl/aktualnosci/blogi-2/cwiczenia-z-ateizmu/ . – Nauka nie wyjaśnia wszystkiego, religia nic nie wyjaśnia.

………………………………………………………………

Odpowiedzialność Kościoła za pedofilię księży

Stanowisko biskupów w Polsce jest niezgodne z Katechizmem. Biskupi i księża twierdzą, że Kościół nie ponosi odpowiedzialności za seksualne wykorzystywanie dzieci przez księży, bowiem oznaczałoby to odpowiedzialność zbiorową. Każdy ksiądz – mówią – ponosi odpowiedzialność za swoje czyny i tylko od niego można zasadnie dochodzić odszkodowania.

2 października 2018 r. Sąd Apelacyjny w Poznaniu zasadził od zakonu chrystusowców wysokie odszkodowanie dla ofiary gwałtów księdza-pedofila z tego zakonu. Wyrok jest prawomocny i zakon wypłacił zasądzoną sumę, bowiem inaczej zakonowi groziło postępowanie egzekucyjne. Ale zakon zamierza się odwoływać, wnosząc o kasację wyroku do Sądu Najwyższego.

Wina zakonu w świetle prawa jest oczywista, co uzasadnił sąd. Mimo to nie tylko zakon, ale także biskupi nie zmienili swojego stanowiska w sprawie odszkodowań za przestępstwa księży. Warto więc przypomnieć, co mówi Katechizm Kościoła katolickiego:

Grzech jest czynem osobistym; co więcej, ponosimy odpowiedzialność za grzechy popełniane przez innych, gdy w nich współdziałamy:
– uczestnicząc w nich bezpośrednio i dobrowolnie;
– nakazując je, zalecając, pochwalając lub aprobując;
– nie wyjawiając ich lub nie przeszkadzając im, mimo że jesteśmy do tego zobowiązani;
– chroniąc tych, którzy popełniają zło” 
(Katechizm pkt 1868).

Nawet z Katechizmu wynika więc jednoznacznie, że instytucje Kościoła ponoszą odpowiedzialność za seksualne wykorzystywanie dzieci przez księży, bowiem ewidentnie chroniły przestępców, nie ujawniały ich przestępczej działalności i nie przeciwdziałały jej w dostateczny sposób. Zgodnie z własnym Katechizmem, obowiązującym prawem i ludzkim poczuciem sprawiedliwości, instytucje kościelne powinny wypłacać odszkodowania. – Alvert Jann

Dodane 12 grudnia 2020 r.:

I stało się!

31 marca 2020 r. Sąd Najwyższy odrzucił skargę zakonu chrystusowców. Wyrok jest już ostateczny, zakon musi wypłacać odszkodowanie!

Jest też następny wyrok w podobnej sprawie. Wrocławska prasa informuje:

„Precedensowy wyrok w sprawie pedofilii w Kościele: kurie zapłacą za przestępstwa księży pedofilów. Ofiara ks. Kani: czuję wielką ulgę

Przez całe lata kurie wrocławska i bydgoska ukrywały księdza pedofila, przenosząc Pawła Kanię z parafii do parafii, dzięki czemu miał możliwość krzywdzenia kolejnych dzieci. Sąd uznał, że tym samym ponoszą winę za wyrządzone przez niego krzywdy. I że w związku z tym jednej z jego ofiar muszą wypłacić 300 tys. odszkodowania. – Biskupi byli świadomi pedofilii swojego księdza – uznał sąd. Wyrok jest prawomocny.

Sprawa byłego już księdza Pawła Kani z Wrocławia (rok temu wykluczonego ze stanu duchownego przez papieża) swój początek ma w roku 2005. Wtedy to po raz pierwszy zatrzymany został przez policję, gdy proponował małoletnim seks za pieniądze.

Przez kościelnych zwierzchników nie został jednak suspendowany. Przez kilka lat, pomimo wciąż powtarzających się zarzutów o niewłaściwe zachowanie względem uczniów (był katechetą) i ministrantów, nad którymi w różnych parafiach sprawował opiekę, nie robiono nic, by odseparować go od pracy  z dziećmi i młodzieżą. Gdy pojawiały się skargi, Kania przenoszony był do kolejnych parafii: we Wrocławiu, Bydgoszczy, znów Wrocławiu i Miliczu. Jego ochroną zajmował się przede wszystkim skompromitowany dziś i pozbawiony urzędu biskup kaliski Edward Janiak, negatywny bohater demaskatorskiego filmu braci Sekielskich Zabawa w chowanego.

Kania wpadł na dobre w grudniu 2012 r., gdy w Wigilię zameldował się w jednym z wrocławskich hoteli razem z 13-letnim chłopcem. W ich pokoju i samochodzie ówczesnego księdza policjanci zabezpieczyli kamerę video i materiały o charakterze pedofilskim. Również z udziałem towarzyszącego duchownemu chłopca (…)”. Ksiądz dopuścił się więcej podobnych przestępstw.

(Jacek Harłukowicz 2020-12-03: https://wroclaw.wyborcza.pl/wroclaw/7,35771,26569933,precedensowy-wyrok-w-sprawie-pedofilii-w-kosciele-kurie-odpowadaja.html?token=eji8vuN4AyCehim3NLMNObBKaP-A3Vrh2eNI2wRGBdY )

………………………………………………………

Alvert Jann: Blog „Ćwiczenia z ateizmu”https://polskiateista.pl/aktualnosci/blogi-2/cwiczenia-z-ateizmu/ . – Nauka nie wyjaśnia wszystkiego, religia nic nie wyjaśnia.

…………………………………………………………………………

Link do Katechizmu – http://www.katechizm.opoka.org.pl/rkkkIII-1-1.htm

…………………………………………………………………………

Nowy sondaż o religijności w Europie Zachodniej

Jak wskazuje nowy sondaż, wiara w Boga w Europie Zachodniej szybko słabnie. Już w trzech krajach ponad połowa pytanych stwierdziła, że w Boga nie wierzy. Zaś wśród wierzących duża część deklaruje wiarę w nieokreśloną siłę nadnaturalną, ale nie w Boga w rozumieniu chrześcijańskim. Nic nie świadczy, by idea rechrystianizacji Europy, podjęta ostatnio także przez premiera Polski, miała jakiekolwiek szanse, poza ośmieszaniem naszego kraju.

Referowane tu badania sondażowe, dotyczące religijności w 15 krajach Europy Zachodniej, przeprowadził w 2017 r. renomowany amerykański ośrodek badawczy Pew Research Center. Wyniki zostały opublikowane w maju 2018 (link na końcu). Sondaż zrealizowano na reprezentatywnych próbach mieszkańców badanych krajów (osoby pytane wybierano losowo). Oznacza to, że wyniki informują ze znaczną dokładnością o całej badanej zbiorowości. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że każdy sondaż zawiera błąd pomiaru, w przypadku prezentowanego sondażu wynoszący około 3 punktów procentowych. Ze względu na ten błąd, do małych różnic nie należy przywiązywać wagi. Porównując sondaże trzeba uwzględnić, że nawet w podobnych sondażach pytania bywają odmiennie formułowane. Ponadto sondaże pochodzące z różnych lat mogą odzwierciedlać zmiany zachodzące w poglądach badanych. Wyniki sondaży „mają prawo” różnić się o kilka punktów procentowych.

Sondaż zawierał ponad 50 pytań, opublikowano 190 tabel z wynikami. Przedstawię oczywiście tylko kilka zagadnień.

Czy wierzysz w Boga?

Na pytanie: Czy wierzysz, albo nie wierzysz w Boga? – NIE WIERZĘ odpowiedziało 60% Szwedów; 54% Belgów; 53% Holendrów; 47% Norwegów; 46% Duńczyków. Ponad 1/3 niewierzących mamy we Francji, Finlandii, Niemczech, Wielkiej Brytanii; około 1/3 w Szwajcarii i Hiszpanii; ponad 20% we Włoszech, Irlandii i Austrii. Najmniej niewierzących odnotowano w Portugalii (13%).

Sytuacja kościołów chrześcijańskich jest jednak jeszcze gorsza niż można by sądzić na podstawie powyższych danych. Wśród deklarujących wiarę w Boga wielka część ma na myśli nieokreśloną siłę nadnaturalną, a nie Boga w rozumieniu przyjętym w chrześcijaństwie i wielu innych religiach. Bóg nie jest dla nich istotą duchową, która troszczy się o ludzi i ocenia ich uczynki. To raczej duchowa rzeczywistość lub pierwotna „energia”, „coś”, czemu świat zawdzięcza istnienie. Kościoły chrześcijańskie odrzucają takie rozumienie Boga. Kościelni teolodzy mówią wprost, że Bóg nie jest siłą bezosobową, „energią”. To Bóg osobowy, o którym mówi Pismo Święte.

Dodajmy, że także wśród osób odrzucających wiarę w Boga, część deklaruje wiarę w istnienie jakiejś siły nadnaturalnej. Nie są to konsekwentni ateiści. W dzisiejszym rozumieniu ateizm to odrzucenie wiary zarówno w istnienie Boga, jak i wszelkich sił i istot nadnaturalnych.

Teiści, nadnaturaliści i ateiści

W prezentowanych tu badaniach na podstawie kilku pytań starano się stwierdzić, jak liczni w poszczególnych krajach są:

1. Wierzący w Boga rozumianego zgodnie z chrześcijaństwem (pytano, czy wierzy się w Boga przedstawionego w Biblii). Są to teiści.

2. Wierzący w jakąś inną siłę nadnaturalną czy duchową działającą we wszechświecie (ang. higher power or spiritual force in the universe), a nie w Boga przedstawionego w Biblii. To nadnaturaliści.

3. Niewierzący w istnienie Boga ani jakiejkolwiek siły nadnaturalnej lub duchowej. To ateiści.

Wyniki przedstawia poniższa tabela. Obejmuje ona osoby, które określiły siebie jako chrześcijanie (katolicy, protestanci i in.) lub jako osoby bezwyznaniowe, tzn. nie identyfikujące się z żadną religią (bezwyznaniowi to kategoria bardzo liczna w krajach zachodnich). Tabela nie uwzględnia muzułmanów, którym pytań tych nie zadawano, bowiem dotyczyły one wiary w Boga przedstawionego w Biblii (muzułmanie stanowią w niektórych badanych krajach zbiorowość kilkuprocentową). Tabela włącza inne mniejszościowe wyznania, są one liczebnie niewielkie.

Procentowy udział teistów, nadnaturalistów i ateistów w badanych krajach

Kraj

Wierzę w Boga przedstawionego w Biblii

(teiści)

%

Nie wierzę w Boga przedstawionego w Biblii, ale wierzę w istnienie jakiejś innej siły nadnaturalnej lub duchowej

(nadnaturaliści)

%

Nie wierzę w istnienie Boga ani jakiejkolwiek siły nadnaturalnej lub duchowej

(ateiści)

%

Szwecja

Belgia

Dania

Holandia

Norwegia

Hiszpania

Finlandia

Francja

Niemcy

W.Brytania

Szwajcaria

Austria

Portugalia

Irlandia

Włochy

14

14

17

20

20

22

24

27

28

29

30

32

36

39

46

37

41

48

42

38

48

45

33

38

34

36

39

46

34

27

41

39

29

34

33

20

24

27

26

27

25

19

9

18

15

Mediana*

27

38

26

* Mediana to wartość środkowa, powyżej i poniżej której znajduje się taka sama liczba elementów. Jest ona często miarą lepszą niż średnia arytmetyczna.

Źródło: Pew Research Center – http://assets.pewresearch.org/wp-content/uploads/sites/11/2018/05/14165352/Being-Christian-in-Western-Europe-FOR-WEB1.pdf . Procenty nie sumują się do 100, gdyż niektórzy pytani udzielali innych odpowiedzi, wybierali „nie wiem” lub odmawiali odpowiedzi.

*

Jakie uwagi nasuwa powyższa tabela?

1. Wierzący w Boga w rozumieniu chrześcijańskim prawie wszędzie stanowią wyraźną mniejszość. W żadnym kraju nie są większością.

2. W czterech krajach uważanych tradycyjnie za katolickie, tj. w Hiszpanii, Portugalii, Irlandii i we Włoszech, osoby wierzące w Boga przedstawionego w Biblii stanowią tylko 22-46%. Katolickość tych krajów odchodzi do przeszłości.

3. W Hiszpanii, która uchodzi za kraj katolicki, tylko 22% pytanych zadeklarowało wiarę w Boga w rozumieniu chrześcijańskim. Hiszpania jest obecnie jednym z najbardziej świeckich krajów zachodnich. Sojusz Kościoła i prawicowej dyktatury frankistowskiej (1936-1975), oraz przemiany zachodzące po ustanowieniu demokracji, skutecznie zredukowały religijność Hiszpanów.

4. W zdecydowanej większości krajów ateiści stanowią 20-40%. Tylko w Portugalii, Irlandii i Włoszech jest to odsetek stosunkowo niewielki (9-15%).

5. Wszędzie bardzo liczną zbiorowość stanowią osoby niewierzące w Boga w rozumieniu chrześcijańskim, ale deklarujące wiarę w istnienie jakiejś innej nadnaturalnej lub duchowej siły (od 27% we Włoszech, do 48% w Danii i Hiszpanii). To nadnaturaliści.

6. Inne badania dają w ogólnym zarysie podobny obraz religijności w Europie Zachodniej. Najmniej religijne są kraje skandynawskie oraz Holandia i Belgia. Najbardziej religijne są Włochy, Portugalia i Irlandia, ale także tym krajom daleko pod względem religijności do krajów muzułmańskich. Na szczęście!

Co z Polską? Polska znajduje się w grupie krajów z najmniejszą ilością ateistów w Europie. W sondażu Eurobarometru z 2010 r., o którym pisałem przed kilkoma miesiącami, tylko 5 % Polaków wybrało odpowiedź: Nie wierzę w istnienie jakiegokolwiek rodzaju istoty duchowej, Boga lub siły nadnaturalnej (jest to sformułowanie, które dość dokładnie odpowiada użytemu w referowanym tu sondażu). W odniesieniu do dwóch pozostałych opcji, w omawianych sondażach użyto odmiennych sformułowań, inaczej też zadawano pytania, co ogranicza możliwość porównywania. W sondażu Eurobarometru pytano o wiarę w Boga, a nie w Boga przedstawionego w Biblii. 79 % Polaków wybrało opcję Wierzę, że istnieje Bóg; 14 % Wierzę, że istnieje jakiegoś rodzaju istota duchowa lub siła nadnaturalna. Takie sformułowania z reguły zwiększają odsetek wybierających pierwszą opcję, kosztem drugiej. Można przypuszczać, że spora część deklarujących wiarę w istnienie Boga miała na myśli abstrakcyjną siłę nadnaturalną, a nie Boga osobowego w rozumieniu chrześcijańskim.

Trzeba dodać, że w Polsce – jak wskazują systematycznie prowadzone badania – religijność powoli słabnie. Np. spada udział w niedzielnych nabożeństwach, duży odsetek katolików nie wierzy w podstawowe dogmaty, religia odgrywa w ich życiu niewielką rolę, przynależność do Kościoła ma charakter czysto formalny. Opublikowane w czerwcu 2018 r. wyniki badań Pew Research Center (link na końcu) wskazują, że w Polsce młodsze pokolenie jest zdecydowanie mniej religijne niż starsze. Mimo intensywnego nauczania religii i indoktrynacji! Jest szansa na znaczny spadek religijności.

Chrześcijanie kulturowi (niereligijni)

Chrześcijaństwo dominowało w przeszłości we wszystkich badanych krajach Europy Zachodniej. Powoduje to, że dziś bardzo wiele osób identyfikuje się z chrześcijaństwem, a jednocześnie nie wierzy w Boga. Chrześcijanin nie wierzący w Boga, to – trzeba powiedzieć – dziwne stworzenie. Można to rozumieć jako identyfikację kulturową czy nawykową, albo czysto werbalną, a nie religijną. Są to osoby z reguły niepraktykujące (również w Polsce nie brakuje „wierzących ale niepraktykujących”).

Warto zaznaczyć, że także deklaracje wiary w Boga mają często charakter nawykowy. Wiele osób mówi, że wierzy się w Boga, ale religia nie odgrywa istotnej roli w ich życiu.

Nie będę zamieszczać tabel, podam tylko, że na pytanie, jaka jest obecnie twoja religia, w poszczególnych krajach od 41 do 83 % wskazało jedno z wyznań chrześcijańskich. Można też było wskazać inne religie albo ateizm, agnostycyzm lub „żadna szczególna” (ang. nothing in particular).

Zwraca uwagę, że wszędzie wśród osób uznających się za chrześcijan większość nie wierzy w Boga przedstawionego w Biblii.

Chrześcijanami nazwało się 83 % Portugalczyków, ale wśród nich tylko 41 % deklaruje wiarę w Boga przedstawionego w Biblii; we Włoszech odpowiednio 80 % i 54 %; w Wielkiej Brytanii 73 % i 38 %; w Niemczech 71 % i 37 %; w Hiszpanii 66 % i 32 %; we Francji 64 % i 38 %; w Szwecji 52 % i 25 %; w Holandii 41 % i 42 %.

Jak widać, określanie siebie jako chrześcijanina, protestanta, katolika itp. bardzo często nie oznacza wiary religijnej. Nie oznacza też praktykowania. Jak piszą autorzy badań: „Chociaż większość ludzi w Europie Zachodniej identyfikuje się jako chrześcijanie, niewielu regularnie uczęszcza do kościoła”. Kościoły opustoszały, przypominają martwe muszle, skorupy, z których wyparowało życie.

Wśród osób określających się jako chrześcijanie, we wszystkich krajach – z wyjątkiem Włoch – zdecydowanie przeważają nieuczęszczający do kościoła. Według własnej oceny, do kościoła chodzi kilka razy w roku lub nigdy 82-88% chrześcijan w Finlandii, Szwecji, Danii i Belgii ; 65-75% w Wielkiej Brytanii, Norwegii, Francji, Niemczech, Hiszpanii, Holandii, Austrii i Szwajcarii ; 58% w Portugalii; 57% w Irlandii; 49% we Włoszech. Jak widać, nawet we Włoszech połowa chrześcijan bywa w kościele sporadycznie.

Szerzy się bezwyznaniowość

W krajach zachodnich bardzo duży odsetek obywateli nie identyfikuje się z żadną religią. W badaniach na pytanie o religię wybierają odpowiedź: ateista, agnostyk lub „żadna szczególna” (ang. nothing in particular). Osoby te są klasyfikowane jako bezwyznaniowe (ang. unaffiliated). Kategoria ta liczy w krajach zachodnich od 15 do 48% procent. Oznacza to, że słabnie nawet czysto werbalna identyfikacja z chrześcijaństwem. W wielu krajach osób bezwyznaniowych jest więcej niż praktykujących chrześcijan.

Jak wygląda to w poszczególnych krajach?

Osoby bezwyznaniowe (tj. nie identyfikujące się z żadną religią, określające siebie jako ateiści, agnostycy lub jako niewyznające żadnej religii) stanowią w Holandii 48 %; w Norwegii 43 %; w Szwecji 42 %; w Belgii 38 %; w Danii 30 %; w Hiszpanii 30 %; we Francji 28 %; w Niemczech 24 %; w Wielkiej Brytanii 23 %; w Finlandii 22 %; w Szwajcarii 21 %; w Austrii 16 %; w Irlandii, Portugalii i Włoszech po 15 %.

Wśród nich 1-6 % określiło się jako agnostycy (najwięcej w Hiszpanii 6 % i w Belgii 5 %).

Ateizm wskazało 5-19 % (najwięcej Belgów 19 %, oraz Duńczyków, Francuzów, Szwedów i Holendrów po 14-16 %). Oczywiście odsetki te nie pokrywają się z ogółem niewierzących w Boga i siły nadnaturalne, bowiem wielu rzeczywistych ateistów uznało się za chrześcijan lub za niewyznających żadnej religii.

Od 7 do 31 % pytanych o ich religię, odpowiedziało, że „żadna szczególna”. Najwięcej w Holandii 31 %; Norwegii 27 %; Szwecji 23 %.

Dodajmy, że jak wskazują inne badania, w krajach zachodnich około 10 % muzułmanów z czasem zmienia przekonania religijne i staje się osobami bezwyznaniowymi lub zmienia religię na inną. Muzułmanie liczą w Europie Zachodniej od 0,4 % w Portugalii, do blisko 9 % we Francji (link na końcu).

Podsumujmy:

W krajach Europy Zachodniej nie wierzy w Boga od 20 do 60 % mieszkańców.

Tylko 14-46% wierzy w Boga pojmowanego zgodnie z chrześcijaństwem.

Olbrzymia część deklaruje wiarę w jakiegoś rodzaju siłę nadnaturalną, ale nie w Boga chrześcijańskiego.

Nie wierzy w żadnego Boga ani w jakąkolwiek siłę nadnaturalną od 9 do 41 %. Są to ateiści.

Mimo kryzysu wiary religijnej, większość mieszkańców Europy Zachodniej identyfikuje się z jednym z wyznań chrześcijańskich (w poszczególnych krajach 41-83 %). Jednak identyfikacja ta ma najczęściej charakter nawykowy i czysto werbalny. W kościołach chrześcijańskich bardzo mało wiernych praktykuje. Za to bardzo wielu mówi, że nie wierzy w Boga.

Bardzo liczną kategorię stanowią osoby nie identyfikujące się z żadną religią, tj. bezwyznaniowe (15-48%). Pytani o wyznanie, odpowiadają, że są ateistami, agnostykami lub że nie wyznają żadnej religii.

Inne religie liczą łącznie nie więcej niż kilka procent wyznawców (najliczniejszą grupę stanowią muzułmanie). Nominalni chrześcijanie oraz osoby bezwyznaniowe łącznie stanowią wszędzie ponad 90 %.

Dodajmy, że w Europie Zachodniej nie obserwuje się żadnego „odrodzenia religijnego”. Zamiast historycznej dominacji i powszechności chrześcijaństwa, kształtuje się tzw. chrześcijaństwo wyspowe. Mówiąc impresyjnie, w morzu świeckości powstają i działają – często bardzo aktywnie – środowiska i organizacje religijne.

Słowo na zakończenie

Jak trafnie zauważył Jan Paweł II: „w połowie ubiegłego tysiąclecia rozpoczął się, a od XVIII w. rozwinął na szeroką skalę proces laicyzacji, zmierzający do wykluczenia Boga i chrześcijaństwa z wszystkich dziedzin życia ludzkiego. Wynikiem tego procesu były często agnostyczny lub ateistyczny laicyzm i sekularyzacja, a więc zdecydowane i totalne wykluczenie Boga i naturalnego prawa moralnego z wszystkich dziedzin ludzkiego życia. W ten sposób religia chrześcijańska została zepchnięta do prywatnej sfery życia człowieka” (link na końcu). Dodajmy, że naturalne prawo moralne, o którym pisze papież, to – mówiąc najkrócej – zasady moralne, które podaje Kościół jako pochodzące od Boga.

Europa Zachodnia przechodzi od XVI w. wielką transformację kulturową. Polega ona na znacznym osłabieniu roli religii (w naukach społecznych nazywa się to sekularyzacją), na rozwoju świeckiej kultury, etyki, świeckiego państwa. Zamiast „wartości chrześcijańskich” i religii, na znaczeniu zyskuje etyka świecka i świecki światopogląd. Etyka świecka zastępuje etykę chrześcijańską. Źródłem wiedzy o świecie i człowieku stała się nauka, a nie – jak w średniowiecznym chrześcijaństwie – Pismo Święte i teologia. Osoby religijne i teolodzy mówią często, że nauka nie wyjaśnia wszystkiego. Tak, ale religia niczego nie wyjaśnia, jest zbiorem starożytnych mitów i urojeń.

Nie jest prawdą, że upadek religii prowadzi do chaosu, moralnej zapaści, nihilizmu. Kraje Europy Zachodniej, gdzie rola religii została zdecydowanie ograniczona, nie są wprawdzie spełnieniem ideału, ale prosperują znacznie lepiej niż kraje religijne. – Alvert Jann

PS. O tym, czym jest wiara w Boga oraz wierzenia religijne, piszę w:

„Teoria Boga krótko wyłożona” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/teoria-boga-krotko-wylozona/

„Wiara w cuda” https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/wiara-w-cuda/

……………………………………………………………………..

Alvert Jann: Blog „Ćwiczenia z ateizmu” https://polskiateista.pl/aktualnosci/blogi-2/cwiczenia-z-ateizmu/ : Zapraszam licealistów, studentów i wszystkich zainteresowanych na ćwiczenia z ateizmu. Co miesiąc <pierwszego>, czasami częściej, będę zamieszczał krótki tekst, poważny ale pisany z odrobiną luzu. Nie widzę siebie w roli mentora czy wykładowcy, mam na myśli wspólne zastanawianie się. Nauka nie wyjaśnia wszystkiego, religia nic nie wyjaśnia.

Inne artykuły prezentujące wyniki badań sondażowych:

Wiara w Boga w krajach Unii Europejskiej” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/wiara-boga-krajach-unii-europejskiej/

Ilu jest ateistów w Europie Środkowo-Wschodniej?” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/ateisci-niereligijni-bezwyznaniowi-ilu-ich/

O religii w USA krytycznie” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/o-religii-usa-krytycznie/

………………………………………………………………………..

Linki do cytowanych publikacji

Prezentowane tu badania Pew Research Center dotyczące Europy Zachodniej: „Being Christian in Western Europe” – http://assets.pewresearch.org/wp-content/uploads/sites/11/2018/05/14165352/Being-Christian-in-Western-Europe-FOR-WEB1.pdf ; http://assets.pewresearch.org/wp-content/uploads/sites/11/2018/05/24150841/Full-Topline-FINAL-FOR-PUBLICATION.pdf

Dwa inne przywoływane raporty Pew Research Center:

Europe’s Growing Muslim Population” (raport dotyczący muzułmanów) – http://assets.pewresearch.org/wp-content/uploads/sites/11/2017/11/06105637/FULL-REPORT-FOR-WEB-POSTING.pdf

The Age Gap in Religion Around the World” (analiza międzypokoleniowych różnic w religijności w ponad 100 krajach) – http://assets.pewresearch.org/wp-content/uploads/sites/11/2018/06/14112107/ReligiousCommitment-FULL-WEB.pdf

Cytowana wypowiedź Jana Pawła II: „Europa potrzebuje Jezusa Chrystusa” – https://opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/jan_pawel_ii/przemowienia/alcidedegasperi_23022002.html

………………………………………………………………………..

Kim był Jezus?

Zwykle pomija się negatywne cechy charakteru, nauczania i działalności Jezusa, a warto na nie zwrócić uwagę. Nie rozstrzygam, czy istniał naprawdę, czy był tylko postacią mityczną. Pokazuję Jezusa na podstawie ewangelii, tak jak na przykład na podstawie „Lalki” Prusa można nakreślić sylwetkę Wokulskiego. Zacznę od niezbyt chwalebnej metody wpływania na ludzi, jaką się posługiwał.

1. STRASZENIE OGNIEM PIEKIELNYM

Jezus wielokrotnie straszył słuchaczy wiecznymi mękami. Z jego słów wyziera wręcz okrucieństwo i sadyzm. Wygląda to na psychiczne znęcanie się nad bliźnimi i nieprzebieranie w środkach, by zyskać wiernych. Straszenie ogniem piekielnym należało do stałego repertuaru nauk Jezusa. Można powiedzieć, że szukał wyznawców strachliwych, łatwowiernych i głupich.

Przykłady: Jezus mówi, że pod koniec świata „pośle aniołów swoich: ci zbiorą z Jego królestwa wszystkie zgorszenia i tych, którzy dopuszczają się nieprawości, i wrzucą ich w piec rozpalony; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów” (Mt 13, 40-42). Podobnymi obrazkami wiecznego cierpienia Jezus raczył słuchaczy wielokrotnie.

A oto inny werset z Jezusowego nauczania:Kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą, temu byłoby lepiej uwiązać kamień młyński u szyi i wrzucić go w morze. (…) Jeśli twoje oko jest dla ciebie powodem grzechu, wyłup je; lepiej jest dla ciebie jednookim wejść do królestwa Bożego, niż z dwojgiem oczu być wrzuconym do piekła” (Mk 9,42-47).

Jasno mówił też Jezus, że większość ludzi pójdzie w ogień piekielny: „Bo wielu jest powołanych, lecz mało wybranych” (Mt 22,14). To nie jedyna wypowiedź w tym stylu.

Ktoś może powiedzieć, że to metafory, nie można ich brać dosłownie. Ale nawet jeśli tak, to metafory te wygłaszał Jezus po to, by budzić lęk u słuchaczy. Ponadto biorąc pod uwagę skłonność Jezusa do urojeń, trzeba uznać, że najprawdopodobniej wierzył dosłownie w istnienie piekła pełnego płomieni.

Jezus obiecywał też nagrodę: sprawiedliwi mają posiąść niebo. Ale skłonność do straszenie i karania brzmiała niezwykle donośnie i groźnie. Jezus nie złagodził prymitywnej maniery rzucania gróźb, wyzierającej z ksiąg Starego Testamentu.

Ewangelie i postać Jezusa w głównej chyba mierze odpowiadają za powszechne w chrześcijaństwie straszenie wiecznymi mękami w piekle. W tym duchu w średniowieczu większość teologów i świętych głosiła, że tylko nieliczni chrześcijanie zostaną zbawieni. Już św. Augustyn, wybitny autorytet teologiczny, stwierdzał, że„niewielu jest zbawionych w porównaniu z tymi, którzy będą potępieni”. Podobnie twierdził na przykład św. Anzelm, także wybitny teolog: „niewielu jest tych, którzy są zbawieni”. Dziś teolodzy na ogół starają się złagodzić kościelne nauczanie, „teologię strachu” zastępują „teologią miłości”. Zamiast straszyć, starają się ugłaskiwać wiernych. Nie idzie im łatwo, bo straszących piekłem nie brakuje.

Zapytałem moją znajomą, niepokorną teolożkę Celestynę, co sądzić o tych teologicznych kontrowersjach? Odpowiedziała bez wahania: Olewać do parteru!

2. UROJENIA

Według ewangelii Jezus głosił, podobnie jak wielu nawiedzonych kaznodziejów i założycieli sekt, że otrzymał szczególną misję od Boga. Powtarzał wielokrotnie, że posłał go Bóg i niedwuznacznie sugerował, że jest istotą boską: „Ja bowiem od Boga wyszedłem i przychodzę. Nie wyszedłem od siebie, lecz On Mnie posłał”. „Z nieba zstąpiłem nie po to, aby pełnić swoją wolę, ale wolę Tego, który Mnie posłał” (J 8,38-42).To podręcznikowy przykład urojeń.

Psychiatria o urojeniach

„Urojenia to zaburzenia myślenia, czyli przekonanie chorego o istnieniu rzeczy, zjawisk czy wydarzeń wokół niego, które naprawdę nie istnieją. Pewne zdarzenia mogą co prawda mieć miejsce, ale chory nadaje im nieadekwatne znaczenie, nadbudowuje wokół nich chorobowe treści, tzw. system urojeń. (…) nie daje on sobie wyjaśnić, wytłumaczyć, że to, co myśli, nie ma miejsca w rzeczywistości, nie dzieje się naprawdę. Pacjent jest głęboko przekonany o prawdziwości swoich urojeń (…). Zaburzenia urojeniowe charakteryzuje długotrwały i nawrotowy charakter oraz pewna ‚uporczywość’, ciągłość objawów, stąd też ich nazwa: uporczywe zaburzenia urojeniowe. Zazwyczaj rozwijają się u osób w średnim wieku, najczęściej pomiędzy 35. a 45. rokiem życia. Szacuje się, że dotyczą około 0,05% populacji, chociaż wielu profesjonalistów uważa, że jest to wynik zaniżony, ponieważ część chorych nie podejmuje leczenia” („Zaburzenia urojeniowe” – https://psychiatria.mp.pl/choroby/73534,zaburzenia-urojeniowe)

Zaburzenia urojeniowe nie są, jak widać, rzadkością. Np. w Polsce mieszka około 30 mln. osób dorosłych, daje to ok.15 tys. osób z uporczywymi zaburzeniami urojeniowymi. Nie ma powodu sądzić, że wśród Żydów w czasach Jezusa odsetek ten był mniejszy.

Zazwyczaj zaburzeniom urojeniowym „nie towarzyszą zaburzenia struktury osobowości i intelektu. Również zachowanie i funkcjonowanie społeczne danej osoby w obszarach życia niezwiązanych z urojeniami mogą być niezaburzone i dezintegrować jej codzienne życie dopiero w rozwijającym się procesie chorobowym lub okresie jego nasilenia”.

W przypadku Jezusa mamy do czynienia z zaawansowanym procesem chorobowym, dezintegrującym jego dotychczasowe życie. Jezus opuścił swój dom rodzinny, udał się do Jerozolimy, zaczął głosić, że został posłany przez Boga z wielką misją i jest istotą boską. Nie wrócił do swoich wcześniejszych zajęć. Zaburzenia nie miały charakteru incydentalnego, tylko trwały.

Nie jest chorobą urojeniową wiara w Boga czy w cuda, o ile wierzenia te mieszczą się w przyjętych w danym społeczeństwie ramach i nie pociągają za sobą drastycznych zmian w sposobie życia. Natomiast jeśli ktoś wśród Żydów w czasach Jezusa czy obecnie gdziekolwiek nabierze głębokiego przekonania, że jest mesjaszem zapowiedzianym w Biblii, albo istotą boską, która zstąpiła z niebios – to mamy do czynienia z ewidentnym urojeniowym zaburzeniem myślenia. Jeżeli osoba ta zacznie „nauczać” o swej misji, podporządkowując temu swoje życie, świadczy to o głębokiej i ciężkiej chorobie urojeniowej.

W psychiatrii wyróżnia się urojenia wielkościowe (megalomańskie): to bezpodstawne przekonanie, że jest się kimś wielkim, że odgrywa się wielką rolę w świecie itp. Urojenia wielkościowe mogą mieć charakter religijny i objawiać się przekonaniem, że jest się bogiem, mesjaszem, prorokiem, aniołem, matką boską itp.

A teraz wyobraźcie sobie, że wasz znajomy zaczyna opowiadać, że zstąpił z nieba, bo Bóg powierzył mu wielką misję do spełnienia. Znajomy porzucił pracę i zaczął nauczać pod kościołami. Co pomyślicie? Że zwariował. Tak samo pomyślało wielu Żydów, a nawet najbliższa rodzina Jezusa.

O traktowaniu Jezusa jako kogoś niespełna rozumu powiem za chwilę, najpierw przyjrzyjmy się bliżej jego urojeniom.

Urojenia Jezusa

Urojenia, których doświadczał Jezus, wyrastały z wierzeń zawartych w księgach Starego Testamentu. Można powiedzieć, że księgi dostarczyły materiału, z którego Jezus utkał swoje imaginacje, swoją tożsamość, wyobrażenie o tym, kim jest.

Jak czytamy w ewangeliach, Jezus wyobrażał sobie, że jest wspaniałą postacią pojawiającą się w proroctwach Starego Testamentu, którą w czasach Jezusa Żydzi nazywali najczęściej mesjaszem, tj. chrystusem (mesjasz to słowo hebrajskie, jego dokładnym greckim odpowiednikiem jest słowo chrystus). Mesjasz miał z woli Boga odbudować królestwo Izraela i ustanowić wieczne królestwo boże pod swoim panowaniem. W proroctwach owego wybawiciela różnie nazywano i przedstawiano za pomocą poetyckich alegorii i obrazów.

Wielki prorok Daniel nazywał mesjasza Synem Człowieczym (w znaczeniu syna bożego wcielonego w postać człowieka). Jezus utożsamił się z tą postacią i często nazywał siebie właśnie „synem człowieczym”. Wyobrażał sobie, że jest istotą boską wcieloną w ludzką postać.

Jezus stawiał się wyżej niż Abraham, Mojżesz i prorocy. Ci bowiem mieli być wybrani przez Boga do wielkich zadań, ale byli tylko ludźmi. Natomiast Jezus wielokrotnie dawał słuchaczom do zrozumienia, że jest istotą boską, bogiem-synem. Wręcz utożsamiał się z Bogiem:„Ja i Ojciec to jedno” – miał powiedzieć podczas jednej z awantur (J 10,30).

Jezus kilkakrotnie mówił, czego to dokona w roli mesjasza/syna człowieczego. Są to wizje zaczerpnięte ze starotestamentowych proroctw. Np. do apostołów powiedział:„Syn Człowieczy przyjdzie w chwale Ojca swego razem z aniołami swoimi, i wtedy odda każdemu według jego postępowania”,  czyli osądzi ludzi. Przyjście w chwale przedstawiał Jezus groźnie, w duchu starotestamentowych proroctw: „słońce się zaćmi i księżyc nie da swego blasku; gwiazdy zaczną padać z nieba i moce niebios zostaną wstrząśnięte. Wówczas ukaże się na niebie znak Syna Człowieczego, i wtedy będą narzekać wszystkie narody ziemi” (Mt 24,29-30).

Straszył Jezus, jak zwykle, ogniem piekielnym i wiecznymi mękami. Porównał czekający ludzi sąd do ukarania Sodomy przez Boga, kiedy to – jak powiedział – „spadł z nieba deszcz ognia i siarki i wygubił wszystkich; tak samo będzie w dniu, kiedy Syn Człowieczy się objawi”. Ujawniają się tu sadystyczne cechy Jezusa, często pomijane dziś w kościelnym nauczaniu, bo ukazują go jako okrutnika (Mt 16,27; 24,29-30; 25,31-46; Łk 17,29-30).

Z Nowego Testamentu wynika wyraźnie, że wydarzenia te mają nastąpić niebawem, chociaż Jezus mowił, że daty nie zna nikt poza Bogiem. Np. do swoich uczniów Jezus powiedział: „Zaprawdę, powiadam wam: Niektórzy z tych, co tu stoją, nie zaznają śmierci, aż ujrzą Syna Człowieczego, przychodzącego w królestwie swoim” (Mt 16,28). A tu upłynęło prawie 2000 lat – i nic.

Jezusa brano za szaleńca

Jezus zdobywał słuchaczy i wiernych, ale dość często uznawano, że jest niespełna rozumu. Nawet najbliższa rodzina, łącznie z matką, nie bez powodu skłonna była tak go widzieć. W ewangelii św. Marka mamy następującą ciekawą scenę.

Oto Jezus naucza w otoczeniu tłumu: „Gdy to posłyszeli Jego bliscy, wybrali się, żeby Go powstrzymać. Mówiono bowiem: <Odszedł od zmysłów>. (…) Tymczasem nadeszła Jego Matka i bracia i stojąc na dworze, posłali po Niego, aby Go przywołać. Właśnie tłum ludzi siedział wokół Niego, gdy Mu powiedzieli: <Oto Twoja Matka i bracia na dworze pytają się o Ciebie>”. Jezus nie posłuchał dobrych rad rodziny i nie zaprzestał nauczania (Mk 3,21-35).

W ewangeliach jest sporo wzmianek świadczących, że nie chciano uwierzyć w boskie posłannictwo Jezusa. Sądzono, że oszalał, bluźni, lub że opętały go złe duchy. Kilkakrotnie go przeganiano, a nawet chciano zabić. W rodzinnym Nazarecie „wyrzucili Go z miasta i wyprowadzili aż na stok góry, na której ich miasto było zbudowane, aby Go strącić. On jednak przeszedłszy pośród nich oddalił się” (Łk 4,29-30).

4. PODSUMUJMY: KIM BYŁ JEZUS?

Postać Jezusa, nakreślona w ewangeliach, odpowiada popularnemu dziś pojęciu guru. Można powiedzieć, że Jezus był samozwańczym nauczycielem wiary religijnej, kaznodzieją, guru, który uroił sobie, że jest boską postacią w ludzkiej skórze i ma do spełnienia wielką misję. Takie postacie nie były rzadkością wówczas, tak jak nie są rzadkością dziś. Mógł być też za swoją działalność ukrzyżowanym, bo takie rzeczy zdarzały się w ówczesnej Palestynie.

Ale w opowieściach zwolenników i ewangelistów Jezus został całkowicie zmitologizowany. Przedstawiono go jako rzeczywistego syna bożego, który narodził się z dziewicy. Miał być prawdziwym mesjaszem zapowiedzianym w proroctwach Starego Testamentu, który czynił cuda, został ukrzyżowany, zmartwychwstał, przebywa w niebiosach, ale powróci na ziemię, by osadzić ludzi i wiernym zapewnić wieczną szczęśliwość. To mitologia chrześcijańska w pełnej krasie.

Do tego obrazu trzeba jeszcze dodać, że w naukach Jezusa zawarty jest niedościgniony wzór ideologii totalitaryzmu.

5. RYS TOTALITARNY

To, co głosił Jezus, jest doskonałym przykładem totalitarnej ideologii. W ideologii tej wódz, religijny przywódca, założyciel sekty, guru, bóg w ludzkiej skórze, w imię najwyższych racji rości sobie prawo do pełnej władzy nad umysłami i postępowaniem ludzi. Nie kto inny tylko Jezus głosił: Znam prawdę najwyższą, przysłał mnie Bóg, musicie we mnie wierzyć, musicie być mi posłuszni w myślach i uczynkach. Jeśli nie, będziecie odtrąceni i srodze ukarani, skazani na wieczne męki. Ideałem totalitaryzmu jest całkowite panowanie nad umysłami i postępowaniem ludzi. Idee, które głosił Jezus, przyznawały mu taką władzę. Przyjrzyjmy się temu nieco bliżej.

Wcielenie najwyższej prawdy

„Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca (tj. do Boga) inaczej jak tylko przeze Mnie”. „A nauka, którą słyszycie, nie jest moja, ale Tego, który Mnie posłał, Ojca ” (J 14,6,24). Podobnych wypowiedzi Jezusa można by przytoczyć więcej.

Jezus głosił, że posiada najwyższą prawdę, która pochodzi od Boga, oraz ma monopol na ekspediowanie ludzi do nieba lub karanie wiecznymi mękami. Mówił uczniom, że jest boską postacią, synem Boga, a na ziemię posłał go Bóg z wielką misją zbawienia i wymierzenia sprawiedliwości. Z ewangelii wynika, że w te urojenia wierzył głęboko.

Wymóg całkowitego posłuszeństwa

Jezus wymagał całkowitego posłuszeństwa, strasząc niepokornych ogniem piekielnym. Utożsamiał posłuszeństwo sobie z posłuszeństwem Bogu, miłość do niego z miłością do Boga, a Bogu należy się najwyższe posłuszeństwo i miłość. Wymóg najwyższego posłuszeństwa wyrażał za pomocą rożnych aforyzmów i przypowieści:

Kto miłuje ojca albo matkę bardziej niż mnie, nie jest mnie godzien; i kto miłuje syna albo córkę bardziej niż mnie, nie jest mnie godzien” (Mt 10,37).

Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego, nie może być moim uczniem”. I dalej: „Tak więc nikt z was, kto nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem” (Łk 14,26,33).

Jak widać, Jezus głosił ideę tworzenia wspólnoty podległej wodzowi absolutnie. Jak ambitny polityk o totalitarnych zapędach Jezus mówi: „kto nie jest ze mną jest przeciwko mnie” (Mt.12,30)

Teolodzy próbują wyjaśniać, że aforyzmy o nienawiści do rodziny, to metafory. Ale metafory mają coś przekazywać. Nie da się w tym wypadku odwrócić kota ogonem, Jezus mówił, że posłuszeństwo i miłość do niego jest ważniejsze niż rodzina. To w totalitarnych ideologiach posłuszeństwo i miłość do wodza/guru stoją ponad wszystkim.

Obietnica wiecznej szczęśliwości i unicestwienia

Totalitarne ideologie zawierają obietnicę budowy doskonałego świata dla swoich i unicestwienia obcych. A co głosił Jezus? Mówił, że z woli Boga ustanowi niebiańskie królestwo boże, w którym sprawiedliwi będą żyć szczęśliwie. Niewierni zostaną srodze ukarani. Jezus obiecywał, że strąci ich do piekła. Są to idee zaczerpnięte ze Starego Testamentu.

Jezus mówił o świecie nadprzyrodzonym, ale jego wizje zawierały charakterystyczną dla ideologii totalitarnych nadzieję na życie wolne od dotychczasowej udręki, na przywrócenie sprawiedliwości, na ukaranie niesprawiedliwych. Apostoł św. Piotr, uczeń Jezusa, pisał do wiernych: „Oczekujemy jednak, według obietnicy, nowego nieba i nowej ziemi, w których będzie mieszkała sprawiedliwość” (2P 3,13). Nadzieje niebiańskie i ziemskie mieszają się ze sobą.

W wizjach Jezus widzi siebie w roli wszechpotężnej istoty, demiurga tworzącego nową rzeczywistość i mającego totalną władzę nad ludźmi. Wygląda to następująco: „Gdy Syn Człowieczy przyjdzie w swej chwale i wszyscy aniołowie z Nim, wtedy zasiądzie na swoim tronie pełnym chwały. I zgromadzą się przed Nim wszystkie narody”. Do jednych powie: „weźcie w posiadanie królestwo, przygotowane wam od założenia świata!”. A do drugich: „Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom! (…). I pójdą ci na mękę wieczną, sprawiedliwi zaś do życia wiecznego ” (Mt 25,31-46).

Moja dobra znajoma, niepokorna teolożka Celestyna powiedziała, że bardziej podobają się jej bajki o smoku wawelskim.

4. UWAGI NA ZAKOŃCZENIE

Jezus nie tylko straszył wiecznymi mękami w ogniu piekielnym. Wygłaszał także znane wzniosłe maksymy moralne, mówiące o miłości bliźniego, łagodzące okrutną moralność Starego Testamentu: „Słyszeliście, że powiedziano: Oko za oko i ząb za ząb! A Ja wam powiadam: Nie stawiajcie oporu złemu. Lecz jeśli cię kto uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi!”. „Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują” (Mt 5,38-44). W ślad za tym św. Paweł pisał do wiernych: „Nie daj się zwyciężyć złu, lecz zło dobrem zwyciężaj” (Rz 12,21).

Jak widać, nauki moralne Jezusa charakteryzują się krańcową zmiennością nastroju. Jezus wygłasza wielkie słowa o miłości, by za chwilę stawiać siebie w roli kata, który będzie wykonywał okrutne wyroki boże. Sprawia wrażenie jakby raz ludzi kochał, a za chwilę nienawidził.

Dziś próbuje się łagodzić okrutne frazesy o wiecznych mękach. Nie da się. Nawet jeżeli potraktujemy je jako metafory, przenośnie, Jezus używał tych metafor, by budzić lęk, zdobywać zwolenników, wymuszać posłuszeństwo. To przemoc psychiczna w bardzo złej postaci.

Na koniec trzeba powiedzieć coś jeszcze. Nie zasługuje na uznanie taka miłość bliźniego i taki moralizator, który głosi maksymalistyczne zasady moralne o miłowaniu nieprzyjaciół, nadstawianiu policzka i zwyciężaniu zła dobrem, a jednocześnie straszy wiecznymi mękami. – Alvert Jann

Alvert Jann: Blog „Ćwiczenia z ateizmu” https://polskiateista.pl/aktualnosci/blogi-2/cwiczenia-z-ateizmu/: Zapraszam licealistów, studentów i wszystkich zainteresowanych na ćwiczenia z ateizmu. Co miesiąc <pierwszego>, czasami częściej, będę zamieszczał krótki tekst, poważny ale pisany z odrobiną luzu. Nie widzę siebie w roli mentora czy wykładowcy, mam na myśli wspólne zastanawianie się. – Nauka nie wyjaśnia wszystkiego, religia nic nie wyjaśnia.

Na blogu znajduje się kilkadziesiąt artykułów, m.in.:

„Teoria Boga krótko wyłożona” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/teoria-boga-krotko-wylozona/

Co zamiast religii?” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/co-zamiast-religii/

Przenośnie w Biblii: 12 przykładów” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/przenosnie-biblii-12-przykladow/ 

…………………………………………………………………………………………….

Linki do cytowanych publikacji

Zaburzenia urojeniowe” – https://psychiatria.mp.pl/choroby/73534,zaburzenia-urojeniowe

Stary i Nowy Testament cytuję za Biblią Tysiąclecia (wydawnictwo Pallottinum) – http://biblia.deon.pl/ 

 ……………………………………………………………………………………………………

Wiara w Boga w krajach Unii Europejskiej

Przedstawiam tu wyniki sondażu przeprowadzonego w 2010 r. we wszystkich krajach Unii Europejskiej oraz w Islandii, Norwegii i Szwajcarii.

W większości krajów Europy Zachodniej, a także w niektórych w Europie Środkowo-Wschodniej, wierzący w Boga znaleźli się w mniejszości. W wielu krajach wiarę w istnienie Boga zadeklarowało mniej niż 30 % pytanych. 20-40 % stanowią ateiści, a około 40 % to osoby deklarujące wiarę w istnienie siły nadnaturalnej czy też duchowej, ale nie w istnienie Boga (poniżej zamieszczam tabelę zawierającą dane dla każdego badanego kraju).

Rozróżnienie wiary w Boga i wiary w istnienie siły nadnaturalnej/duchowej wymaga, być może, komentarza.

W rozumieniu judaizmu, chrześcijaństwa, islamu i wielu innych religii Bóg jest istotą duchową, obdarzoną rozumem i uczuciami, która opiekuje się ludźmi i ocenia ich uczynki. Ludzie modlą się do niego i czczą, by zapewnił im pomyślność w życiu ziemskim i po śmierci. Jest to, jak naucza Kościół katolicki, Bóg osobowy.

Obok tego pojęcia Boga, właściwego wielu religiom, funkcjonuje w świadomości ludzi bardziej abstrakcyjne pojęcie siły nadnaturalnej czy duchowej. Zazwyczaj widzi się w niej coś, czemu świat, istoty żywe i człowiek, zawdzięczają istnienie. Siła ta nie zajmuje się ludźmi, nie ocenia ich uczynków. Nie ma sensu zwracać się do niej o pomyślność. Modlić się do niej, to tak jakby modlić się do energii elektrycznej.

Mamy więc dwa różne pojęcia, w stosunku do których używa się często tej samej nazwy – Bóg. Jest to mylące, zaciera głęboką odmienność tych dwóch pojęć.

Na szczęście coraz więcej ludzi dostrzega tę różnicę i nie nazywa Bogiem domniemanej siły nadnaturalnej czy duchowej – bezosobowej, nie zajmującej się ludźmi. W Polsce potocznie mówi się przy tej okazji, że musi istnieć „coś”, mając na myśli jakąś nieznaną siłę nadnaturalną czy pierwotną „energię”. Czasami mówi się o bogu bezosobowym. Ale bezosobowy bóg lub „coś”, albo też pierwotna energia, to nie jest Bóg ze znanych powszechnie religii. Kościół zdecydowanie odrzuca takie rozumienie Boga. Także w podręcznikach religii można przeczytać, że Bóg nie jest bogiem bezosobowym czy energią.

W sondażach dotyczących religijności z reguły nie rozróżnia się wymienionych wyżej dwóch pojęć, tj. pojęcia Boga i pojęcia siły nadnaturalnej. Pada proste pytanie, czy wierzysz w Boga, albo czy wierzysz, że Bóg istnieje. Powoduje to zawyżenie liczby osób wierzących w Boga, bowiem duży odsetek pytanych deklaruje wiarę w Boga, ale rozumie przez to jakąś bezosobową siłę nadnaturalną czy duchową. Są to często osoby nie wyznające żadnej ze znanych religii, niereligijne i niepraktykujące, nie związane z żadnym kościołem czy społecznością religijną.

Dlatego na szczególną uwagę zasługują badania, w których rozróżnia się: po pierwsze, wiarę w istnienie Boga (czyli teizm); po drugie, wiarę w istnienie jakiegoś rodzaju siły nadnaturalnej czy duchowej, która nie jest Bogiem (to nadnaturalizm).

Natomiast ateizm to brak wiary zarówno w istnienie Boga, jak i w istnienie siły nadnaturalnej/duchowej.

Zamieszczona poniżej tabela pokazuje, w jakich proporcjach występują w różnych krajach te trzy stanowiska.

Sondaż Eurobarometer 341 z 2010 r., którego wyniki przedstawiam, zrealizowano na reprezentatywnych próbach mieszkańców badanych krajów (osoby pytane wybierano w drodze losowania). Oznacza to, że wyniki informują ze znaczną dokładnością o całej badanej zbiorowości. Trzeba jednak wziąć po uwagę, że każdy sondaż zawiera błąd pomiaru, w przypadku prezentowanego sondażu wynoszący około 2-3 punktów procentowych. Ze względu na ten błąd, do małych różnic nie należy przywiązywać wagi. Ponadto porównując różne sondaże trzeba uwzględnić, że nawet w podobnych sondażach pytania bywają odmiennie formułowane. Wyniki sondaży „mają prawo” różnić się o kilka punktów procentowych.

Sondaże Eurobarometer przeprowadzane są na zlecenie organów Unii Europejskiej od 1973 r. (Standard Eurobarometer przeprowadzany jest dwa razy do roku; ponadto przeprowadzane są sondaże dotyczące wybranych problemów Special Eurobarometer).

Wyniki sondażu

W sondażu Eurobarometer, przeprowadzonym w 2010 r. we wszystkich krajach Unii Europejskiej oraz w Islandii, Norwegii i Szwajcarii, pytano:

Które z poniższych stwierdzeń jest najbliższe Pana/Pani przekonaniom:

1. Wierzę, że istnieje Bóg. 

2. Wierzę, że istnieje jakiegoś rodzaju istota duchowa lub siła nadnaturalna.

3. Nie wierzę w istnienie jakiegokolwiek rodzaju istoty duchowej, Boga lub siły nadnaturalnej

Wybierający trzecią opcję to ateiści.

(Uwaga! Jeżeli poniższa tabela się „rozpada”, trzeba zmniejszyć tekst na ekranie np. do 80%)

Przekonania religijne mieszkańców Unii Europejskiej

Kraj

1.

Wierzący w istnienie Boga

2.

Wierzący w istnienie siły nadnaturalnej

3.

Niewierzący w istnienie Boga i siły nadnaturalnej 

%

%

%

Czechy

Szwecja

Estonia

Norwegia

Francja

Dania

Holandia

Islandia

Słowenia

Finlandia

Bułgaria

W.Brytania

Belgia

Łotwa

Niemcy

Austria

Szwajcaria

Węgry

Luksemburg

Litwa

Hiszpania

Słowacja

Chorwacja

Portugalia

Irlandia

Włochy

Polska

Grecja

Cypr

Rumunia

Malta

16

18

18

22

27

28

28

31

32

33

36

37

37

38

44

44

44

45

46

47

59

63

69

70

70

74

79

79

88

92

94

44

45

50

44

27

47

39

49

36

42

43

33

31

48

25

38

39

34

22

37

20

23

22

15

20

20

14

16

8

7

4

37

34

29

29

40

24

30

18

26

22

15

25

27

11

27

12

11

20

24

12

19

13

7

12

7

6

5

4

3

1

2

UE 27*

51

26

20

Uwaga: Procenty nie sumują się do 100, gdyż w poszczególnych krajach 1-8% pytanych nie udzieliło odpowiedzi.

* Bez Chorwacji, która do UE przystąpiła w 2013 r. Chorwacja liczy ok. 4,5 mln. ludności i jej uwzględnienie nie zmieniłoby w istotnej mierze podanego wyniku.

Źródło: Special EUROBAROMETER 341 

http://ec.europa.eu/commfrontoffice/publicopinion/archives/ebs/ebs_341_en.pdf  (s. 204)

Jakie uwagi nasuwa powyższa tabela?

1. W 17 krajach Unii Europejskiej, a także w Norwegii, Islandii i Szwajcarii, wierzący w Boga stanowią mniejszość.

2. W krajach postkomunistycznych sytuacja jest bardzo zróżnicowana. Czechy i Estonia należą do najbardziej ateistycznych krajów Europy (dodam, że także świata!), a Rumunia do najmniej ateistycznych. Nie tak dawno w jednym z artykułów przedstawiłem szerzej wyniki sondażu dotyczącego religijności we wszystkich krajach postkomunistycznych w Europie Środkowo-Wschodniej. Przedstawiłem tam również podane przez badaczy wyjaśnienie, dlaczego Czesi są wyjątkowo niereligijnym narodem (link na końcu).

3. W krajach Europy Zachodniej Bóg został usunięty z ludzkich sumień/przekonań (i bardzo dobrze!!) w największej mierze w krajach skandynawskich oraz we Francji i Holandii. Dokonało się to w drodze przemian cywilizacyjnych, a nie politycznych nacisków. Propaganda katolicka głosi, że ateizm jest skutkiem rządów komunistycznych lub wpływu komunizmu. Jest to teza ewidentnie fałszywa. W krajach skandynawskich i Holandii ruch komunistyczny nigdy nie był wpływowy, a we Francji ateizm jest przede wszystkim rezultatem oświeceniowego racjonalizmu, upowszechniającego się od XVIII w. Zresztą we wszystkich krajach europejskich, także w Polsce, ateizm kształtował się przede wszystkim pod wpływem przemian światopoglądowych będących spuścizną epoki Oświecenia. W Polsce międzywojennej ateizm nie był rzadkością w środowiskach inteligencji, o czym się dziś często zapomina.

4. Wiara w Boga trzyma się najmocniej w krajach europejskiego południa (Włochy, Grecja, Cypr, Malta, Portugalia, w mniejszym stopniu Hiszpania) oraz w kilku innych, przede wszystkim w Irlandii, Rumunii i Polsce. W Hiszpanii zwraca uwagę duży procent ateistów (20%). 

5. Trzeba podkreślić, że laicyzacja zachodzi również w krajach o wysokim odsetku wierzących w Boga – powszechne stają się tam przekonania świeckie, sprzeczne z stanowiskiem kościołów chrześcijańskich. Istotnym wskaźnikiem laicyzacji jest uznanie prawa do zawierania małżeństw homoseksualnych. Można je zgodnie z prawem zawrzeć także w Hiszpanii, Portugalii, Irlandii i na Malcie. Prawo to jest akceptowane – jak wskazuje wiele sondaży – przez większość obywateli w tych krajach. W Polsce akceptacja prawa do zawierania małżeństw homoseksualnych jest wyższa niż się na ogół przypuszcza – wynosi ok. 30%. Perspektywa legalizacji budzi jednak niezmiernie silny sprzeciw władz kościelnych i działaczy katolickich, oddziałując także na opinię publiczną. W wymienionych wcześniej krajach sprzeciw Kościoła nie był skuteczny. Warto dodać, że niektóre liberalne kościoły protestanckie uznały małżeństwa homoseksualne (np. luterańskie kościoły w Norwegii i Szwecji).

Komentarz ogólniejszy:

Wolność od religii WP_20170825_015

Europa nie jest dziś chrześcijańska, ma wprawdzie za sobą chrześcijańską przeszłość, ale dziś podstawą tożsamości europejskiej są prawa człowieka, nauka i świecka kultura. Są to trzy kluczowe osiągnięcia cywilizacyjne Europy, którym zawdzięcza ona swoją obecną wielkość i atrakcyjność. Prezentowana wyżej tabela pokazuje, że nawet wiara w Boga bardzo stopniała i dziś w większości krajów Europy Zachodniej wierzący w Boga stanowią mniejszość.

Wbrew temu, co się czasami słyszy, odchodząc od chrześcijaństwa Europa nie stanie się muzułmańska. Problemy związane z integracją muzułmanów i terroryzmem islamistycznym są poważne, ale nie mają tej rangi, by zagrozić rozwojowi Europy.

Demokratyczne kraje zachodnie, w których mieszkańcy masowo przestają wierzyć w Boga, mają się lepiej, niż wiele krajów religijnych, tonących w biedzie i chaosie. Nie jest prawdą, że utrata wiary w Boga grozi czymś złym, upadkiem, bezładem. Nie jest też prawdą, że w przeszłości religia zapewniała społeczeństwom spokój i pomyślność. Wystarczy zapoznać się z historią Europy, by zobaczyć, że tak nie było. – Alvert Jann

Od autora (Dopisane w lipcu 2018): W maju 2018 r. opublikowane zostały wyniki najnowszego sondażu przeprowadzonego w 15 krajach Europy Zachodniej (bardzo ciekawe !!) : „Nowy sondaż o religijności w Europie Zachodniej” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/nowy-sondaz-o-religijnosci/

Dorzucę jeszcze wniosek, jaki formułują Ronald Inglehart i Pippa Norris na podstawie  badań pod nazwą World Values Survey, tj. Światowy Sondaż Wartości, prowadzonych od 1981 r., a także innych wcześniejszych badań: „Niemal we wszystkich rozwiniętych przemysłowo państwach w ciągu ostatnich piećdziesięciu lat ogół społeczeństwa zmieniał orientację na coraz bardziej świecką”. Dodam, że Ronald Inglehart jest długoletnim kierownikiem Światowego Sondażu Wartości. Przytoczony wniosek pochodzi z książki opublikowanej w 2005 r. ( wydanie polskie: Sacrum i profanum. Religia i polityka na świecie, Wydawnictwo Nomos 2006, s. 30). Późniejsze sondaże potwierdzają ten wniosek. 

Przypomnę jeszcze główny wniosek z badań Pew Research Center, dotyczących USA, które referowałem w poprzednim artykule. Autorzy stwierdzają: Amerykanie stają się mniej religijni, w szczególności „procent tych, którzy mówią, że wierzą w Boga, modlą się codziennie i regularnie chodzą do kościoła albo korzystają z innych rodzajów religijnej posługi, spada powoli w ostatnich latach”. Alvert Jann

………………………………………………………..

Inne artykuły, w których przedstawiam wyniki międzynarodowych sondaży dotyczących religijności:

– Wyniki sondażu przeprowadzonego w 15 krajach Europy Zachodniej : „Nowy sondaż o religijności w Europie Zachodniej” https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/nowy-sondaz-o-religijnosci/

– Artykuł dotyczący religijności w postkomunistycznych krajach Europy Środkowo-Wschodniej: „Ilu jest ateistów w Europie Środkowo-Wschodniej?” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/ateisci-niereligijni-bezwyznaniowi-ilu-ich /

– Artykuł dotyczący religijności w USA: „O religii w USA krytycznie” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/o-religii-usa-krytycznie/

………………………………………………………………………….

Alvert Jann: Blog „Ćwiczenia z ateizmu” https://polskiateista.pl/aktualnosci/blogi-2/cwiczenia-z-ateizmu/ : Zapraszam licealistów, studentów i wszystkich zainteresowanych na ćwiczenia z ateizmu. Co miesiąc <pierwszego>, czasami częściej, będę zamieszczał krótki tekst, poważny ale pisany z odrobiną luzu. Nie widzę siebie w roli mentora czy wykładowcy, mam na myśli wspólne zastanawianie się. – Nauka nie wyjaśnia wszystkiego, religia nic nie wyjaśnia.

Na blogu znajdują się w tej chwili 52 artykuły, m.in.:

Co zamiast religii?” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/co-zamiast-religii/

Dowód na nieistnienie. Kogo? – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/dowod-na-nieistnienie-kogo-2/

Bóg przed trybunałem nauki” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/bog-przed-trybunalem-nauki/

……………………………………………………………………………

Kto zapłaci za katechezę w szkole? Pokolenie 20-latków już za nią płaci zdrowiem i życiem.

Kontynuując wrześniowe obserwacje w oświacie, choć szczerze mówiąc głupio mi nazywać tak nieadekwatnie przedmiot oceny, podzielę się z Państwem wnioskami na temat wywołany przez krakowskiego proboszcza parafii NMP  z Lourdes. Otóż przez ostatnie 10 lat, uczniowie z Zespołu Szkół Ogólnokształcących Integracyjnych nr 1 przy al. Kijowskiej w Krakowie, uczęszczali na katechezę do salki parafialnej, dzięki czemu uczniowie kończyli wcześniej swoje zajęcia szkolne.

Ponieważ reforma edukacji zmieniła status szkoły i teraz jest to Sz.P. nr 12, proboszcz uznał najwyraźniej, że jest to doskonała okazja by też coś zepsuć.

[…]Proboszcz postawił ultimatum: albo podstawówka zapłaci za wynajem salki do katechezy, albo będzie musiała się z nią pożegnać. […]

[…] ksiądz proboszcz poinformował mnie otwarcie, że chciałby, aby szkoła płaciła za wynajem salki 30 zł za godzinę – opowiada dyrektorka Magdalena Mazur.[…]

[…] Od września więc wszystkie lekcje odbywają się w budynku szkoły. Uczniowie kończą później naukę: powrót katechezy do sal lekcyjnych spowodował, że dzieci uczą się na półtorej zmiany zamiast na jedną. […]

Pani dyrektor szkoły ma więc problem. Ale powiem szczerze – nie rozumiem postawy zdziwienia. Przecież to oczywiste, że utrzymanie salki czy klasy to koszty – trzeba ją wyposażyć, ozdobić,  od czasu do czasu odmalować, ogrzać i codziennie wysprzątać. Ktoś musi ponieść te koszty. Moim zdaniem, ponieważ rodzice ochoczo zapisują swoje pociechy na zajęcia z katechezy religii rzymsko – katolickiej, powinni równie ochoczo ponieść koszty wynajmu sali, tak jak to robią w przypadku innych, nieobowiązkowych zajęć pozalekcyjnych. Pani dyrektor jednak mówi, że :

Nie wyobrażam sobie, by zbierać pieniądze od rodziców na wynajem salki. Szkoła też nie ma na to pieniędzy.

Tylko taka dygresja na boku- a było, droga Pani, nie fundować parafii środków czystości – kapłani szybko się przyzwyczajają do lepszego traktowania i szybko twoją dobroć postrzegać zaczynają jak twój psi obowiązek. Warto o tym pamiętać bo to cecha immanentna kleru, bez względu na epokę.

I wracając do tematu – kreatywny proboszcz rzuca pani dyrektor koło ratunkowe – wskazuje do czyjej kieszeni należy sięgnąć po kasę i na pytanie:

[…]kto miałby płacić? Szkoła? Rodzice?[…]

[…] Proboszcz odpowiada: – Przecież na naukę ucznia w szkole gminy dostają rządową subwencję. Jeśli uczeń ma lekcje poza szkołą, to z tej subwencji należałoby opłacić również miejsce, w którym się odbywają. Rozumiem, że dyrektorzy szkół nie mogą sami podejmować takich decyzji, jednak skoro mają problem ze zmieszczeniem uczniów i chcą religii w salkach katechetycznych, mogliby porozmawiać z urzędnikami o rozwiązaniu tego problemu.[…]

 

na naukę ucznia w szkole gminy dostają rządową subwencję

którego słowa ksiądz proboszcz nie rozumie? !!

No to wyjaśniam. Twórcy projektu o subwencji na naukę ucznia w szkole, mieli  intencję wsparcia szkoły w procesie dydaktycznym, którego sensem jest przekazywanie WIEDZY, która jest owocem NAUKI, nie zaś INDOKTRYNACJĘ, która prowadzi do ograniczenia krytycyzmu i sceptycyzmu w odniesieniu do doktryny i jednocześnie zachęca do krytyki i sceptycznego podejścia do nauki jako takiej oraz do jej wymiaru symbolicznego, ergo, religia jest niezbędna, nauka to obciążenie i balast, z wyjątkiem gdy posługuje się nią kościół dla zdobycia rynku zbytu.( moje złośliwe dopowiedzenie) Poza tym, ale to tylko szczegół – pieniądze z budżetu to nie tylko pieniądze od podatników wierzących w boga katolickiego, to także kasa od wyznawców innych mitów oraz bezwyznaniowców. Mogę, w ramach solidaryzmu społecznego, zgodzić się na wydatkowanie środków jedynie na takie cele społeczne, które służą dobru tego społeczeństwa.* Religia w szkole – szkodzi.

Istnieje też inne rozwiązanie. O ile mi wiadomo, eventy reklamowe, służące pozyskaniu konsumentów, to imprezy, za które instytucje płacą każdorazowo sporą kasę. Można uznać cykl katechez za jedną całościową imprezę. KRK zyskuje na terenie każdej szkoły dostęp do potencjalnych konsumentów swoich usług i swojego niewidzialnego produktu. Powinien za ten dostęp zapłacić- i to nie tylko koszty bieżące. Tak naprawdę, to tylko sarkastyczna propozycja, bo na religię w szkole nikt nigdy nie powinien dać zgody – ponieważ jednak ktoś się na to zgodził i całe zło tej sytuacji spływa na kolejne roczniki uczącej się młodzieży, stwierdzić można, że szkoła w dzisiejszej Polsce, to teren na którym ścierają się  ze sobą, wzajemnie wykluczające się  dwa porządki, a skutki tego ciągłego dysonansu poznawczego, jaki odczuwają młodzi ludzie, wyraźnie już widać. Gratulacje dla KRK i wyrazy głębokiej dezaprobaty dla rodziców.

Kilka faktów; od wielu lat, tajemnicą Poliszynela jest, że nie co innego jak religia w szkole i całokształt działań kościoła katolickiego ograniczający świadomość chłopców i dziewcząt na temat ich seksualności, deformujący wiedzę o prokreacji naszego gatunku, oraz zniechęcający do poszukiwań własnej prawdy i  eksploracji rzeczywistości sprawił, że oddziały ginekologiczne pełne są ofiar niewiedzy i ignorancji w zakresie wychowania seksualnego. To bezpośredni skutek wciskania im w główki twierdzeń i mądrości, a to:

że:

środki antykoncepcyjne prowadzą do strasznych chorób i bezpłodności

używanie prezerwatyw powoduje bezpłodność u mężczyzn

seks dla przyjemności to grzech ciężki

w szczególności masturbacja, która ponad to prowadzi do chorób psychicznych

ginekolog to nie dentysta- badać się nie trzeba

celem życia kobiety jest rodzenie dzieci i wspieranie swojego męża

seks jest brudny z definicji – przestaje takim być dopiero po przyjęciu sakramentu małżeństwa

jednakowoż jeśli  dziewicę zgwałci ktoś – obojętne kto – dzidziuś będzie śliczny, a życie satysfakcjonujące- cokolwiek mają na myśli ci, co nigdy tego nie zaznali i nigdy się tego nie podjęli…

I wiele wiele innych bredni.

Tak, drodzy rodzice – sami sobie odpowiedzcie na pytanie – czy aż tak bardzo zależy wam na religii w szkole, że skazujecie dzieciaki na niewyobrażalne w skali ogłupienie ? Czy wiecie, że to jest klasyczna spychologia ? Oddajecie swoje dzieci obcym, nieznającym życia osobom, na wychowanie. Osoby te nie są przed nikim odpowiedzialne za wynik takiego wychowania. To wy nadal jesteście za to odpowiedzialni. I tego nic nie zmieni. A skutki poniesiecie wy i wasze dzieci. W zamian dostajecie jedynie pozór wygody, bo nie musicie odprowadzać dzieci na katechezę przy kościele – gdzie jej stosowne  miejsce. Wstydźcie się!

ŹRÓDŁO

 

PS.: * Nie ma mojej zgody na dofinansowanie nauki religii w szkole z budżetu. Pojawienie się duchownych i religii w szkole  spowodowała pogłębienie istniejących problemów oraz dostarczyła nowych. Przemoc w szkołach nadal niezmiennie jest obecna i wzmaga się proporcjonalnie do spadku poziomu edukacji, a dyskryminacja wzbogaciła się o następny powód jakim jest deklaracja ateizmu.

Nie zgadzam się też na finansowanie z budżetu ośrodków i oddziałów szpitalnych, zajmujących się opieką medyczną i psychologiczną nad ciężarnymi, które wiedzą, że urodzą niezdolne do życia organizmy, ponieważ jest to fanaberia, irracjonalnie myślących fundamentalistów katolickich, fanaberia, przez którą będą cierpiały kobiety, a koszt leczenia psychoz jest niebotyczny. I bez tego kobiety w Polsce mają dość problemów z prokreacją.

Nie zgadzam się także na dofinansowanie placówek opieki społecznej, prowadzonych i zarządzanych przez KRK czy organizacje pochodne i podległe doktrynalnie kościołowi, bo podopieczni doznają w tych placówkach poniżenia, głodu i wyjątkowego okrucieństwa, a to szczególnie dlatego, że tego typu placówki nie są regularnie i dokładnie kontrolowane przez organy uprawnione, jako nie podlegające krytyce pomniki działalności humanitarnej kościoła katolickiego. A w praktyce – symboliczna już siostra Bernadetta i podobne jej „zacne” postacie.

Pokrzyczałam sobie a muzom. I koniec końców wcale mi nie jest lżej, niestety.

To do następnego wkurwu codziennego żegnam się z Państwem.

Polska pobożność drogowa – obrazek 1

Nie jest tajemnicą, że religijność rodaków nie jest w stanie zmieścić się w ich ciasnych prywatnych mieszkaniach. Nie mieści się także w obszernych i licznych w tym kraju kościołach. Jest jej tam zdecydowanie za ciasno i od jakiegoś czasu jak lawa wypływa, zatapiając kolejne publiczne obszary, budząc zrozumiałe protesty świeckich. Gdzie nie spojrzeć, otaczają nas religijne symbole; po ulicach maszerują pielgrzymki i procesje, a liturgiczna obrzędowość na stałe zrosła się z oficjalnym życiem państwowym, stając się czymś w rodzaju podstawowego i niezbędnego składnika każdej uroczystości. I nie ma, przebacz – możesz być ateistą od trzeciego pokolenia, ale przed polskim klerykalizmem przejawiającym się jazgoczącą i ekshibicjonistyczną pobożnością, nie uciekniesz.

Przygotowując się do tego wpisu, szybko zdałem sobie sprawę, że polski klerykalizm to kompleks tak wszechobecny i w związku z tym rozległy, że nie w sposób wyczerpać temat w jednym krótkim wpisie. Nawet zamierzony w tym cyklu jedynie jego drogowy wymiar wydaje mi się studnią bez dna. Żałuję też, że nie przygotowałem dokumentacji fotograficznej – widziałem tysiące przejawów polskiej pobożności drogowej, ale powszechność jej występowania jakoś tak nie powoduje wyraźnej potrzeby dokumentowania – no bo czy robimy zdjęcia w lesie wszystkim mijanym drzewom? Nie mniej pewnie znajdę czasem jakąś ilustrację w moich pisanych obrazkach…

Obrazek 1

Krzyże i kapliczki przydrożne.
Podobno to czysto polska specjalność – w sentymentalnych i ckliwych przekazach w rodzaju „gdzie przydrożny Chrystus stał” jawi się jako romantyczna budowla stanowiąca urokliwe urozmaicenie krajobrazu. Owszem, ja nawet kilka takich widziałem, tyle że nie pamiętam, w którym skansenie… a może na jakimś obrazie? Tak – to chyba tam. I tylko tam. Współczesna architektura kapliczkowo-drogowa jest jakimś potwornym koszmarem. I to koszmarem dla wszystkich. Już sam związek kaplicy i drogi, we współczesnych realiach jest swoistym fenomenem, a pytania cisną się same…

Dlaczego jedno z drugim musi być tak ściśle związane? Do takich kapliczek, z tego, co wiem, z rzadka się dojeżdża – one służą garstce mieszkańców, której nie dalej do tego miejsca, jak 5 min piechotą. Może chodzi o to, że nie byłoby nazewniczej „przydrożności”, gdyby tak odsunąć tę kapliczkę z 20 m od osi jezdni? Serio wierność nazwie jest ważniejsza od bezpieczeństwa?

Pytajmy dalej. Dlaczego dosłownie KAŻDE skrzyżowanie musi być wyposażone w tego rodzaju przybytek? Tu już wyobrażam sobie jakąś odpowiedź – tradycja. Jak wszyscy wiemy, korzenie tego typu zwyczajów sięgają już czasów pogańskich. Tak oznaczano pewne szczególne miejsca, które podejrzewano o jakiś związek z tym czy innym bóstwem. Wiadomo też, że wchodzące na te tereny chrześcijaństwo imało się wszelkich sposobów dla przejęcia wyznawców, w tym również wcielania istniejących zwyczajów i początkowo dodawania, a ostatecznie, narzucania im swoich znaczeń. Tylko to, co kiedyś w związku z wierzeniami naszych przodków miało sens, dziś już tego sensu jakby nie ma.

Wreszcie – dlaczego kapliczki MUSZĄ kurczowo trzymać się krawędzi jezdni, za nic mając przepisy o zajmowaniu pasa drogowego, bezpieczeństwo użytkowników dróg, wreszcie wygodę samych użytkowników owych przybytków? Kapliczki są wykorzystywane do jakiś bliżej mi nieznanych obrzędów majowych – przez całą resztę roku mają jedynie ładnie wyglądać i oczywiście przeszkadzać. Nawiasem mówiąc, jakież to „zbożne” marnotrawstwo – żeby tam był szalet… co ja gadam – choć telefon – no nie, to już nie te czasy… no to choć zatoczka, mógłbym się zatrzymać na fajkę, chwile pomyśleć, SKORZYSTAĆ… ale nie, to wszystko na boską chwałę, nikomu nie ma być z tym wygodnie, no może poza kilkoma religijnie nawiedzonym. Niech mi nikt nie usiłuje tłumaczyć, że wspólne śpiewanie w otoczeniu warczących tuż za plecami samochodów jest jakimś szczególnie doniosłym przeżyciem.

Kierowcy nie mają lepiej – śpiewający czasem nie mieszczą się w przybytku i zazwyczaj stoją na asfalcie, do tego jeszcze skrzyżowanie, którego obserwację kierującemu jakże często utrudniają. Dobra, niech będzie, że się czepiam, wszak to tylko w maju, ale tym bardziej nie mogę pojąć – dlaczego nie może to stać w jakimś zacisznym miejscu każdej wioski (według moich obliczeń na każdą wioskę w tym kraju przypadają przynajmniej 2 tego rodzaju przybytki) – bo byłoby wtedy sensownie? Na to wychodzi. Byłoby logicznie i nie byłoby żadnych konfliktów z obowiązującymi przepisami.

Niestety architektury krzyżowo-kapliczkowej nie obowiązują żadne przepisy, są ponad wszelkim ziemskim prawem i trudno oprzeć się wrażeniu, że o całym jej kształcie decydują jakieś wiekowe dewotki – tacy religijni liderzy danej miejscowości. Spróbujcie państwo LEGALNIE zająć pas drogowy z czymkolwiek niezwiązanym z kultem: reklamą, płotkiem, prywatnym drogowskazem (a więc czymś naprawdę użytecznym) – odechce Wam się: zgody urzędów, projekty, opłaty, a przy wielu typach dróg okaże się to po prostu NIEMOŻLIWE – i nie ma m tu na myśli autostrad i dróg pośpiesznych.

Kapliczka? Krzyż? Proszę bardzo i wychodzi na to, że nikt nikogo nie pyta. Kolejne modernizacje dróg jedynie „uklepują” te drogowe koszmary czego jeden przykład pozwalam sobie pokazać na poniższym zdjęciu. Prawda, że wygląda to w całości na projekt skrajnego dewota od dawna już niejeżdżącego nawet rowerem? Niech mi ktoś powie komu i do czego ten krzyż w tym miejscu służy? Dla mnie to pomnik – symbol polskiej głupoty. Pobożnej, a więc bezdennej.
kapliczka1