„Prawo boże” i „prawo naturalne”
Katoliccy biskupi i aktywiści powołują się często na „prawo boże” lub „prawo naturalne”. Co to takiego? Spróbuję pokazać, że to fikcja, a zarazem ważny składnik ideologii Kościoła, uzasadniającej jego roszczenia do władzy.
Co to takiego?
Według Katechizmu nazwy prawo boże, prawo objawione i prawo naturalne oznaczają wszystkie prawo moralne stworzone przez Boga, czyli zasady moralne, które ustanowił Bóg. Jak twierdzi teologia, Bóg stworzył prawo moralne, wpisał je w umysły ludzi (to tzw. prawo naturalne) oraz częściowo objawił w dziesięciu przykazaniach Dekalogu i w ewangeliach (to jest tzw. prawo objawione). „Prawo moralne jest dziełem Mądrości Bożej” – stwierdza katechizm (pkt 1950).
Nazwa prawo naturalne jest myląca, bowiem sugeruje, że są to zasady wynikające z biologicznej natury człowieka. Tymczasem według kościelnej teologii są to zasady moralne stworzone przez Boga i wpisane w naturę człowieka. W katechizmie czytamy: „Prawo naturalne, będące doskonałym dziełem Stwórcy, dostarcza solidnych podstaw, na których człowiek może wznosić budowlę zasad moralnych”. „Główne przepisy prawa naturalnego zostały wyłożone w Dekalogu” (pkt. 1959 i 1955).
Nazwę prawo naturalne teologia kościelna zapożyczyła w starożytności z filozofii greckiej i rzymskiej. Była to nazwa wieloznaczna, odnosiła się m.in. do poczucia moralnego właściwego ludziom i wyimaginowanego prawa wyższego niż prawo stanowione przez ludzi. Pojęciom tym nadawano nierzadko charakter religijny twierdząc, że owo poczucie moralne i prawo pochodzi od bogów/boga. W tym znaczeniu przejęła je teologia chrześcijańska, zamiast pogańskich bogów wpisując swojego boga.
Dla władz Kościoła kluczowe znaczenie ma twierdzenie, że to one w jedynie właściwy sposób interpretują i ogłaszają zasady prawa bożego. Nie wiecie jakie prawo boże jest? Wystarczy zapytać odpowiednie instancje kościelne. One wiedzą, co postanowił Bóg w danej sprawie.
Starożytny mit i fikcja
Nie dajmy się zwariować. Władze Kościoła nie głoszą żadnego rzeczywistego prawa bożego czy naturalnego, tylko zasady, które same dowolnie ustalają, manipulując wersetami z Pisma Świętego i innych starożytnych ksiąg.
Twierdzenie, że Bóg stworzył prawo moralne, które wpisał w umysły ludzi oraz objawił około 2-3 tys. lat temu w Piśmie Świętym, jest co najwyżej starożytnym mitem religijnym. W starożytności wszystko można było tłumaczyć działalnością bogów. Samo pojęcie boga i rzeczywistości nadprzyrodzonej wywodzi się ze starożytnych mitów, a następnie było przez wieki przetwarzane przez filozofów i teologów.
Co trzeba wobec tego powiedzieć?
Zachowania i zasady moralne są wytworem biologicznego i kulturowego rozwoju człowieka, a nie dziełem jakiegokolwiek boga. Wartościowej wiedzy na ten temat dostarczają nauki biologiczne i społeczne, a nie teologia. To ewolucja wyposażyła nas we wrodzone uczucia i motywacje skłaniające do zachowań takich jak pomaganie, a nawet altruizm i poświęcenie, oraz – trzeba to podkreślić – do zachowań agresywnych. Te wrodzone impulsy są modyfikowane przez kulturę, wychowanie i okoliczności życiowe. Nie miesza w tym żaden bóg.
Szerzej o ewolucyjnym i społecznym pochodzeniu moralności piszę w artykule „Ewolucja i moralność” – link na końcu.
Nieprzydatność pojęcia prawa bożego
Dekalog i ewangelie (według teologii są one wyrazem prawa bożego) zawierają zapisy ogólnikowe lub metaforyczne i niejasne, ponadto pochodzą sprzed około 2-3 tys. lat, dotyczyły zupełnie innych społeczeństw i kultur. Już z tych chociażby powodów są dziś nieprzydatne jako źródło zasad etycznych, a tym bardziej prawa stanowionego przez władze państwowe.
Wobec niejasności Dekalogu i ewangelii teolodzy twierdzą, że zasad bożego prawa można dociekać rozumowo, bo nie wszystko zostało objawione i zapisane w Piśmie Świętym. No tak, tylko że wtedy dowolność w interpretacjach jest jeszcze większa. I władze Kościoła w pełni z tej dowolności korzystają.
Podam kilka przykładów:
Antykoncepcja. Na prawo naturalne powołuje się papież Paweł VI w głośnej encyklice Humanae Vitae z 1968 r., wyrażającej obowiązujące do dziś stanowisko Kościoła w sprawie regulacji urodzeń. Papież dowodzi, że niedopuszczalne jest stosowanie środków antykoncepcyjnych, dopuszczalne jest natomiast wykorzystywanie naturalnych cyklów płodności (cyklów miesiączkowych), tj. powstrzymywanie się od stosunków seksualnych w okresie płodności.
Ponieważ w prawach objawionych w Piśmie Świętym nie ma zakazu stosowania środków antykoncepcyjnych, papież dokonuje karkołomnych wywodów, by jednak zakaz antykoncepcji uzasadnić prawem bożym. Twierdzi ostatecznie, że antykoncepcja jest niezgodna z bożym planem natury. Papież nie ujawnia, skąd wie, jaki jest ten boży plan natury. Wszystko wskazuje, że papież najpierw postanowił utrzymać zakaz antykoncepcji, a następnie próbuje uzasadnić swoją decyzję prawem bożym.
Jeśli rozważamy sprawy antykoncepcji rozumowo, to z całą pewnością potrafimy uzasadnić, że środki antykoncepcyjne mają olbrzymie zalety w porównaniu z dopuszczanym przez Kościół wykorzystywaniem cyklów płodności. Środki te lepiej pozwalają regulować liczbę potomstwa, chronić przed niechcianą ciążą, dostosowywać życie seksualne do potrzeb fizjologicznych i emocjonalnych. I dlatego ludzie je stosują dość powszechnie.
Można też zauważyć, że zarówno stosowanie środków antykoncepcyjnych, jak i wykorzystywanie cyklów miesiączkowych, to jakby oszukiwanie przyrody. W papieskiej propozycji można widzieć hipokryzję, obłudę, a z perspektywy teologicznej – próbę oszukania Boga: Niby stosuję się do bożego planu przyrody, ale jednocześnie go omijam.
Liczne kościoły protestanckie od lat 1930. odstępowały od zakazu używania środków antykoncepcyjnych, pozostawiając tę sprawę osobistej decyzji wyznawców. Nie można w żaden sposób stwierdzić, że postępują one niezgodnie z prawem bożym.
„Nie zabijaj”. Według katechizmu przykazanie „Nie zabijaj” jest wyrazem (jak cały Dekalog) prawa naturalnego. W przeszłości, jak i dziś, interpretowane było bardzo różnie.
Wraz z Jezusowym nakazem miłowania nieprzyjaciół stanowiło podstawę radykalnego, absolutnego pacyfizmu. Prawdziwy chrześcijanin nie mógł walczyć zbrojnie, uczestniczyć w wojnach, służyć w wojsku, nie akceptował kary śmierci. Pacyfistycznych wyznań było w historii chrześcijaństwa sporo i niektóre istnieją do dziś.
Z drugiej strony władze Kościoła katolickiego ogłaszały agresywne krucjaty, prowadziły agresywne wojny, uznawały karę śmierci, skazywały na spalenie żywcem na stosie za tzw. herezję, rzekome czary i konszachty z diabłami. Zaprzestały tych praktyk dopiero wtedy, kiedy straciły możliwość ich stosowania.
Problemy stwarza też kara śmierci. Pacyfistyczne wyznania często odrzucały karę śmierci. Zaś Kościół katolicki uznawał ją nawet wtedy, gdy w wielu państwach już ją zniesiono. Istotny krok w kierunku zmiany stanowiska Kościoła uczynił Jan Paweł II, ale dopiero papież Franciszek w 2018 r. wpisał do katechizmu, że „kara śmierci jest niedopuszczalna” (pkt 2267, zmiana nie jest jeszcze uwzględniona w tekście katechizmu na oficjalnej stronie kościelnej opoka.org.pl).
Zniesienie kary śmierci nie jest zasługą Kościoła, ale efektem rozwoju kultury w ciągu ostatnich dwóch wieków, szczególnie od II wojny światowej.
Miłowanie nieprzyjaciół i nadstawianie policzka. Jak stwierdza katechizm, w Kazaniu na Górze Jezus ogłasza nowe prawo (prawo ewangeliczne), które jest „doskonałą formą prawa Bożego, naturalnego i objawionego”. Zawiera ono Jezusowe prawo miłości. Jezus nakazuje: „Miłujcie waszych nieprzyjaciół” i „Nie stawiajcie oporu złemu. Lecz jeśli cię kto uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi” (Mt 5, 39-44). Jezus jest tu głosicielem miłości, ale warto dodać, że nawet w tym stosunkowo krótkim kazaniu ukazuje także swoje drugie, niemiłosierne oblicze. Dwukrotnie straszy grzeszników ogniem piekielnym (w innych miejscach ewangelii jest dużo gorzej).
Kościół ma od wieków problemy z interpretacją tych przykazań, nie mówiąc o ich realizacji. Powoływały się na nie, jak już wspomniałem, wyznania pacyfistyczne. Zaś w Kościele katolickim Jezusowe prawo miłości nie zapobiegło prześladowaniom tzw. heretyków i innowierców. Zaprzestano tego dopiero, gdy Kościół stracił olbrzymią niegdyś władzę.
Nie będę znęcał się nad kłopotami kościelnych teologów, nad pokrętnymi interpretacjami Kazania na Górze. Nie jedyny to wypadek, kiedy wyznawcy mają kłopot z tekstami klasyków. Jednak świeckie ugrupowania mogą nie traktować słów klasyków jako objawionych i pochodzących od samego Boga. Kościół poniekąd musi tak je traktować.
Kazanie na Górze wypowiedziane jest językiem metaforycznym i niejasnym, co łatwo pozwala na dowolne interpretacje. Jak na „doskonałą formę prawa Bożego” jest to poważna wada.
Dekalog. Często uważa się, że Dekalog zawiera rzeczy słuszne. „Zgadzam się z Dekalogiem” – można usłyszeć. Jeżeli jednak bliżej Dekalogowi się przyjrzymy, to uderza jego ogólnikowość, niejasność i archaiczność, a co najmniej w dwóch punktach jest on sprzeczny ze świeckimi prawami człowieka. Współcześnie Dekalog jest całkowicie nieprzydatny przy rozwiązywaniu problemów etycznych i prawnych.
Nie trzeba sięgać do Dekalogu, by wiedzieć, że nie należy kraść i kłamać, a należy szanować rodziców. Są to zasady uniwersalne, pozareligijne, starsze niż religie, głęboko zakorzenione w etyce świeckiej i w prawie.
Nie wszystko jednak w Dekalogu jest tak oczywiste. Jak już pisałem, w przypadku „Nie zabijaj” pojawiają się problemy z wojnami, szczególnie agresywnymi, oraz z karą śmierci. Są też inne kłopotliwe punkty.
Spójrzmy na przykazania 9. i 10. Nakazują one, by nie pożądać żony bliźniego, ani żadnej rzeczy, która do niego należy. Oryginalny tekst tych przykazań świadczy niezbicie o archaizmie Dekalogu, co zdecydowanie odbiera mu autorytet. Czytamy tam: „Nie będziesz pożądał żony bliźniego twego, ani jego niewolnika, ani jego niewolnicy, ani jego wołu, ani jego osła …” (Wj 20).
Współcześnie uznajemy, że niedopuszczalne jest posiadanie niewolników, a Dekalog mówi tylko, że nie należy pożądać niewolników należących do naszego bliźniego. Dekalog jest tu sprzeczny z prawami człowieka, z moralnymi i prawnymi zasadami obowiązującymi współcześnie – akceptuje niewolnictwo. Zwykle nie dostrzega się tego.
Ponadto żona umieszczona jest w jednej kategorii z niewolnikami i zwierzętami hodowlanymi, wołem i osłem, co również wskazuje na archaiczność Dekalogu i kłoci się ze współczesną etyką i nie tylko etyką.
Następna kwestia. Wielce problematyczne jest przykazanie „Nie cudzołóż”. Władze kościelne widzą w nim, zgodnie ze Starym Testamentem, zakaz wszelkich seksualnych stosunków przed i pozamałżeńskich (tzw. prawo mojżeszowe, zawarte w tej samej księdze co Dekalog, nakazywało takie stosunki karać śmiercią i to przez kamienowanie).
Natomiast współcześnie dość powszechnie uważa się, że dobrowolne stosunki seksualne między osobami dorosłymi, nie będącymi w związku małżeńskim, są dopuszczalne. Każdy, kto tak uważa, nie zgadza się z Dekalogiem i władzami Kościoła.
A teraz kwestia szczególnej wagi: Pierwsza część Dekalogu jest ewidentnie sprzeczna z prawami człowieka – z prawem do wolności wyznania. W oryginalnym tekście Dekalogu czytamy: „Nie będziesz miał cudzych bogów obok Mnie! (…) Nie będziesz oddawał im pokłonu i nie będziesz im służył, ponieważ Ja Pan, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym, który karze występek ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia” (Wj 20;3-5).
Zgodnie z prawami człowieka każdy ma prawo wierzyć w tych bogów, w których chce wierzyć. Zacytowana zasada Dekalogu neguje fundamentalne prawo każdego człowieka do wolności wyznania, w tym do zmiany religii lub do niewyznawania żadnej. Dekalog ustanawia zakaz i za odstępstwo grozi karą bożą do trzeciego/czwartego pokolenia (prawo mojżeszowe nakazywało karę śmierci). Wolność religii nie istnieje w Dekalogu. W niektórych krajach islamskich nawet dziś za odstępstwo od islamu grozi kara śmierci. Skąd się to wzięło? Islam zapożyczył wiele z Biblii, z judaizmu i chrześcijaństwa.
Także obietnica kary do trzeciego/czwartego pokolenia za czyny przodków świadczy o archaiczności Dekalogu i jest sprzeczna ze współczesnymi zasadami etycznymi i prawnymi. Nie uznajemy za sprawiedliwe karania za czyny przodków.
Jeśli więc ktoś uznaje prawo do wolności wyznania, a ponadto nie zgadza się z zasadą karania za czyny przodków, to nie zgadza się z Dekalogiem.
Podsumowując, nie należy pochopnie mówić, „ale z Dekalogiem to się zgadzam”, bo zawiera on treści, z którymi nie powinniśmy się zgadzać. Dekalog nie może też być argumentem przy stanowieniu prawa, mimo że według władz Kościoła jest on wyrazem bożego prawa naturalnego i objawionego.
Ideologia kościelna
Władze kościelne od wieków głoszą, że prawo boże jest nadrzędne w stosunku do prawa stanowionego przez władze państwowe. A kto jest jedynym uprawnionym interpretatorem prawa bożego? Oczywiście biskupi, władze kościelne, Urząd Nauczycielski Kościoła (stwierdzają to wyraźnie podstawowe dokumenty kościelne). Inaczej mówiąc, prawo stanowione przez władze państwowe ma być podporządkowane temu, co głoszą władze kościelne. No bo władze kościelne – jak twierdzą same o sobie – mówią to, co zawiera prawo boże, tj. prawo ustanowione przez samego Boga.
Są to roszczenia władz Kościoła rodem ze średniowiecza, dziś skompromitowane i nieaktualne. Biskupom jednak odbija. Przytoczę tylko dwie charakterystyczne wypowiedzi najwyższych hierarchów kościelnych w Polsce:
Abp Henryk Hoser mówił: „Jedynym gwarantem ludzkiej godności i życia jest Bóg. Stąd nadrzędność prawa Bożego nad prawem stanowionym”.
Zaś abp Stanisław Gądecki, szef biskupów w Polsce, wręcz głosi średniowieczną doktrynę jedności władzy kościelnej i państwowej, przy czym ważniejsza, kierownicza rola ma przypaść oczywiście Kościołowi: „Państwo i Kościół nie są tylko dwoma instytucjami żyjącymi obok siebie swoim własnym, autonomicznym życiem. To są dwie instytucje zdane na siebie, i to zdane na podobieństwo związku ciała z duszą. Kościół, jeśli jest autentyczny winien być duszą państwa”. Nie ulega wątpliwości, że w rozumieniu arcybiskupa to dusza jest ważniejsza do ciała.
Nie sposób nie zauważyć, że teza abp Gądeckiego jest fałszywa. Współcześnie Kościół i państwo nie są zdane na siebie. Obowiązuje zasada rozdziału państwa i Kościoła – i powinna być ona rygorystycznie przestrzegana.
Warto coś jeszcze powiedzieć. Władze Kościoła i duchowni głoszą sami o sobie, że Bóg powierzył im wielką misję. Mają doprowadzić ludzi do zbawienia i są niezbędnymi pośrednikami w kontaktach z Bogiem. Nie ma podstaw, by wierzyć, że to prawda. To korporacyjna ideologia kleru, uzasadniająca jego istnienie i interesy. Nawet jeżeli ktokolwiek założy lub wierzy, że Bóg istnieje, to nie ma podstaw by sądzić, że kler jest potrzebny do zbawienia i do kontaktów z Bogiem.
Świeckie prawa człowieka, a nie prawo boże!!
Podstawą prawa stanowionego we współczesnych państwach demokratycznych są świeckie prawa człowieka, a nie prawa boże, których wykładnię podają władze Kościoła katolickiego.
Warto powiedzieć, że prawa człowieka to koncepcja nie tylko prawna i polityczna, ale przede wszystkim etyczna. To zasady etyczne przekładane na język przepisów prawa. Podstawowym ich celem jest ograniczenie przemocy, krzywd i dyskryminacji doświadczanych przez ludzi w życiu społecznym. Dlatego jest tam zakaz niewolnictwa i poddaństwa, a także zakaz tortur i okrutnego lub upokarzającego traktowania i karania. Obowiązuje zasada równości wobec prawa i zakaz dyskryminacji. Nikt nie może być dyskryminowany ze względu na narodowość, język, rasę, religię, pochodzenie społeczne, światopogląd, płeć, wiek, orientację seksualną. Wielką wagę przywiązuje się do praw socjalnych. Szczególne znaczenie ma wolność słowa, przekonań i zgromadzeń, oraz ochrona przed nadużyciami ze strony władz państwowych, a także innych ludzi (można powiedzieć, że prawa człowieka mają chronić człowieka przed człowiekiem).
Władze kościelne przez dwa wieki otwarcie negowały prawa człowieka. Ustąpiły dopiero na drugim soborze watykańskim (1962-1965). Dziś w Kościele twierdzi się nierzadko, że prawa człowieka to zasługa Kościoła. A jednocześnie próbuje się je zdyskredytować i obrzydzić. Władze Kościoła próbują też stawiać swoje „prawa boże” ponad prawami człowieka. Biskupi perorują, że świat współczesny powinien opierać się na Dekalogu. Przykładem może być abp Gądecki, który twierdzi, że Dekalog „to jedyny autentyczny fundament życia jednostek, społeczeństw i narodów”. Otóż nie jedyny. Etyka i polityka praw człowieka stanowi fundament dużo bardziej wartościowy.
A Jan Paweł II w głośnej encyklice „Wiara i rozum” powtarzał fałszywy zarzut, że we współczesnej demokracji „nie ma miejsca na jakiekolwiek odniesienie do zasad o charakterze aksjologicznym”, czyli do trwałych wartości. Otóż papież raczył nie zauważyć, że współczesna demokracja opiera się na trwałych wartościach i zasadach praw człowieka. Jest to koncepcja bez porównania lepsza niż przywoływane przez papieża boże prawa naturalne i objawione.
Twierdzi się czasami, że prawa człowieka nie są sprzeczne z prawem bożym, o którym mówią władze Kościoła. Tak jednak nie jest. Prawa człowieka są ustalane przez opinię publiczną i władze państw demokratycznych. Zaś wykładnię rzekomych praw bożych podają władze Kościoła. Powstają kolizje, co można zauważyć na przykładzie sprzeciwu władz kościelnych wobec tzw. konwencji antyprzemocowej („Konwencji o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej”).
Podsumowując: Współcześnie fundamentalną rolę w stanowieniu prawa i w państwie odgrywają świeckie prawa człowieka, a nie prawa boże, których wykładnię podają władze Kościoła. Prawa człowieka nie odwołują się do religii ani do jakiegokolwiek boga.
Na zakończenie ks. prof. Salij
W jednym z esejów ks. prof. Jacka Salija czytamy: „Od dwudziestu pięciu wieków temat prawa naturalnego jest obecny w myśli europejskiej, ale dopiero w naszym pokoleniu za ideą tego prawa niektórzy zaczęli dostrzegać widmo państwa wyznaniowego. Lęk to doprawdy absurdalny, jeśli sobie uświadomić, że tacy wybitni głosiciele prawa naturalnego, jak dramatopisarz Sofokles (496-406), lekarz Hipokrates (460-377), filozofowie Platon (427-347), Arystoteles (384-322) czy Cyceron (106-43) żyli w erze przedchrześcijańskiej i nie mogło im chodzić o umacnianie wpływów Kościoła”.
Gdybym był złośliwy, to bym powiedział, że ks. prof. Salij udaje Greka. Rzecz bowiem w tym, że biskupi i katoliccy aktywiści, zasłaniając się prawem naturalnym, Dekalogiem i ewangelią, żądają uchwalania ustaw pod swoje dyktando, chcą narzucać swoje religijne poglądy innym, chcą podporządkować sobie szkolnictwo. Ich apetyty rosną. To fakt, a nie wyimaginowane widmo. – Alvert Jann
PS. O ewolucyjnym i społecznym pochodzeniu moralności piszę w artykule „Ewolucja i moralność” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/ewolucja-i-moralnosc/
……………………………………………….
Alvert Jann: Blog „Ćwiczenia z ateizmu” – https://polskiateista.pl/aktualnosci/blogi-2/cwiczenia-z-ateizmu/ . – Nauka nie wyjaśnia wszystkiego, religia nic nie wyjaśnia.
………………………………………………………………
Cytowane teksty:
Jan Paweł II, Encyklika „Wiara i rozum” (1998) – http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/jan_pawel_ii/encykliki/fides_ratio_0.html
S. Gądecki – https://www.gosc.pl/doc/1986565.Kosciol-i-panstwo-to-dusza-i-cialo (3.05.2014), oraz – http://abpgadecki.pl/homilia-tresc-prawa-wypisana-jest-w-ich-sercach-matka-boska-trybunalska/ (3.04.2016)
H. Hoser (2.06.2016) – https://www.gosc.pl/doc/1579909.Stanowimy-przeciez-wiekszosc-tego-narodu
J. Salij, Prawo naturalne a prawo pozytywne (18.07.2006) – https://opoka.org.pl/biblioteka/T/TD/eseje_tomistyczne/11_prawo_naturalne.html
Katechizm Kościoła Katolickiego – http://www.katechizm.opoka.org.pl/
Dekalog i ewangelie cytuję za Biblią Tysiąclecia (wydawnictwo Pallottinum) – http://biblia.deon.pl/
………………………………………………………………