Bez recenzji… reedycja z 2015 roku

Powtórzę za Agnieszką Wiśniewską ( GW ) – recenzji nie będzie – to zbyt ważny film.

Mowa o efektach pracy Marty Dzido i Piotra Śliwowskiego, którzy przez trzy lata próbowali dowiedzieć się co robiły, jak żyły i czego dokonały kobiety w ruchu „Solidarność”, wszak było ich 50%, a jednak historia o nich milczy.

Ja „miętka” jestem – oczywiście poryczałam się, ale to były zdrowe łzy i taki spust emocji, gdzieś przez lata ukrytych głęboko, i nawet nie żal stał na straży słonego akwenu, tylko jakaś zawziętość w obronie poczucia godności. Obrazy, dźwięk, atmosfera tamtych wydarzeń, pewna prawda tamtego czasu, pomijana uporczywie przez ćwierć wieku – wszystko to sprawiło, że tama puściła, i polały się rzęsiste…

Podczas spotkania z autorami filmu, Martą Dzido i Piotrem Śliwowskim w Piwnicy Pod Baranami w Krakowie, mogliśmy zadać pytania, usłyszeć wyczerpujące odpowiedzi, posłuchać o trzech latach pracy nad filmem, o dziesiątkach godzin spędzonych w archiwach IPN-u i innych, polskich i zagranicznych…

taśmy

To co mnie uderzyło to informacja, gdzie znajdowały się filmy pokazujące kobiety solidarności – otóż znajdowały się w kasetach podpisanych – ” materiały odrzucone” – zostawiam to bez komentarza, bo przychodzą mi do głowy wyłącznie określenia uważane powszechnie za wulgarne.

Pokuszę się natomiast o próbę odpowiedzi na pytanie : dlaczego kobiety pozwoliły na taką marginalizację, mimo, że ich rola, jak pokazuje film, była fundamentalnie ważna i co ważniejsze skuteczna.

indeks2

Po pierwsze dlatego, że kobiety mają silnie zasymilowane przekonanie, że ich miejsce jest u boku, na zapleczu, gdzieś z tyłu, gdzie nie dochodzi światło reflektorów, nie mówiąc już o fleszach… Kiedy skończyła się walka, nerwy, strajki i zadymy, kiedy opadł pył, to przy okrągłym stole zasiedli panowie. Kobietom nawet nie przeszło przez myśl, że to nie jest w porządku, że do tego stołu zaproszono literalnie – jedną kobietę ! Fantastycznie tę postawę zaprezentowała Janina Jankowska, autorka Rozmów z twórcami „Solidarności”, ale ten kobiecy rys trzeba zobaczyć na własne oczy- słowa nie wystarczą…

images3

 

Kiedy sięgam pamięcią do tamtych wydarzeń, przypominam sobie jakie mieliśmy obawy co do dalszych kroków Wałęsy, ale dopiero wczoraj zobaczyłam, że były to obawy słuszne. Otóż obawialiśmy się że stoczniowcy z Gdańska pękną, co byłoby powtórzeniem błędów poprzednich ruchów wolnościowych jakie miały miejsce w Polsce Ludowej.

 

indeks6

Tymczasem nie tylko, że nie pękli, ale po załatwieniu swoich postulatów strajkowych ogłosili strajk solidarnościowy z innymi zakładami pracy w całym kraju, co oznaczało, że strajk generalny trwa do odwołania. Ale dopiero wczoraj zobaczyłam jak było blisko do katastrofy i zaprzepaszczenia osiągniętej pozycji negocjacyjnej. Otóż prawda jest taka, że komitet strajkowy po podpisaniu porozumienia z rządem odtrąbił sukces i miał zamiar zakończyć strajk. Ludzie zaczęli opuszczać zakład, wiadomo zmęczeni, brudni, głodni, zapewne cieszyli się, że mogą wrócić do domu… Ale tu wkroczyły trzy kobiety: Anna Walentynowicz, Alina Pieńkowska i Ewa Ossowska , które podbiły stawkę, zatrzymały ludzi i strajk trwał nadal, ku radości całej Polski, która obserwowała w napięciu bieg wydarzeń.

Z dzisiejszej perspektywy był to najistotniejszy moment w historii Solidarności.  Tylko dzięki przytomności umysłu tych trzech kobiet, Solidarność odniosła swój spektakularny sukces. To od tego momentu władza ludowa zaczęła naprawdę liczyć się z Solidarnością, bo zobaczyli, że ten ruch jest poważnym graczem.

powielacz2

Zobaczycie w tym dokumencie także inny wątek – solidarność podziemną, drukarnie, kolportaż, organizacje miejsc noclegowych dla ukrywających się członków ruchu – i to jest dziedzina w której dominują kobiety. To one działały bez jednej chwili przerwy, gdy mężczyzn pozamykano w więzieniach.

Natomiast kiedy  Solidarność zarejestrowano jako legalny związek zawodowy, kobiety zajęły swoje zwykłe miejsce w szeregu…czyli na samym końcu. I tkwią tam do dziś, niektóre miały mniej szczęścia i żeby je znaleźć musiały emigrować z wolnej Polski, wiele straciło pracę lub zdrowie lub jedno i drugie. I też o nich nikt nie pamięta, lub nie chce pamiętać.   Zrobiły to nie mając chyba świadomości, że swoją postawą, rozwagą, mądrością i wyczuciem dały wystarczający powód by je doceniono i by je zaproszono do tworzenia nowej rzeczywistości.

A co zrobili panowie Solidarności dla kobiet w wolnej Polsce? O tym można poczytać tutaj

Jeśli będziecie mieli okazję zobaczyć ten dokument – „Solidarność według kobiet” – zróbcie to koniecznie. Jeśli urodziłeś/aś  się po transformacji masz jedyną w swoim rodzaju okazję zobaczyć historię z perspektywy kobiecej definicji prawdy – zobaczysz, że to zupełnie inna historia od tych jakie znasz. Jeśli pamiętasz tamten czas nie zapomnij zaopatrzyć się w chusteczki.

Radni PIS dostają w pysk; Rada miasta przyznaje Nagrodę Wrocławia Ogólnopolskiemu Strajkowi Kobiet. Brawo Wrocław!

Na początek jeden z wielu komentarzy:

Policzkiem dla chrześcijan powinien być Obajtek i jego flama (z ilu to już nieruchomościami?), hotel na godziny Banasia, przyboczne Glapińskiego, nastoletnie Ukrainki Kuchcińskiego, kochanka Bonkowskiego. Księża gwałcący dzieci to nie policzek, to cały wpie… Dalej mi się nie chcę wypisywać, to i tak do hipokrytów z PiSu nie dotrze.

…. pod informacją w Wyborcza.pl o przyznaniu Strajkowi Kobiet nagrody Wrocławia … A przyznano tę nagrodę bo:

 

– Dokonania OSK są znane. To najliczniejszy ruch kobiet w historii Polski, który narodził się we Wrocławiu w 2016 roku podczas „czarnego poniedziałku”, a fundacja strajku ma tu też swoją siedzibę – uzasadniał Bartłomiej Ciążyński.

– Chcemy uhonorować Nagrodą Wrocławia wszystkie dzielne kobiety, które w dzisiejszych trudnych czasach walczą o swoje podstawowe prawa – dodał Dominik Kłosowski.

 

PIS-oskim radnym pomysł się nie podoba bo:

 

Andrzej Kilijanek: – Pamiętamy wulgarne i agresywne demonstracje, które przełożyły się na drastyczne obniżenie poziomu debaty publicznej.

Buchacha – DEBATY PUBLICZNEJ?  Serio? Może tej na temat całkowitego zakazu aborcji, albo na temat rodzenia martwych płodów? Coś się chyba radnym z PIS-u nie styka na stykach, bo żadnej debaty nie było i to na żaden temat, od ponad 30 lat!! Ulica to jedyne miejsce dziś na wyrażenie poglądu.

I dalej idzie taki potok bzdurnych pretensji:

 

We Wrocławiu wysprejowano przystanki, ściany, chodniki, zniszczono świeżą elewacja budynku na pl. Solidarności. Takie zachowania nie mogą być nagradzane i promowane.

Partyjny kolega Kilijanka, radny Robert Pieńkowski, dorzucił do tej listy dewastację instytucji sakralnych: – To powinno być napiętnowane, a takich reakcji po radnych mających na ustach poszanowanie wolności i tolerancji nie widziałem.

No właśnie dlatego, że debata publiczna nie istnieje od trzech dekad, miejscem na wyrażenie zdania przez suwerena i podatników jest już tylko przestrzeń publiczna zapisana słowami, które są przekazem dla rządzących. Inaczej nigdy by się nie dowiedzieli, że są w błędzie, że są kim są i przede wszystkim, że widzimy co robią i się na to nie zgadzamy – i nie tylko kobiety się nie zgadzają. Nasi mężczyźni także. A jeśli chodzi o tzw. wulgaryzmy WYPIERDALAĆ i  JEBAĆ PIS – to informuję niniejszym, że nie są to już żadne wulgaryzmy, tylko nader precyzyjne określenia, wyrażające wolę znaczącej części obywateli Polski.

Gorąco popieramy decyzję radnych miasta Wrocław.

ŹRÓDŁO

 

Kuna2021kraków

Aborcja Bez Granic będzie pomagać Polkom w trudnej sytuacji. Rzecznik zygot grozi prokuratorem.

Aborcja Bez Granic to międzynarodowa inicjatywa mająca na celu informowanie o aborcji i niesieniu praktycznej i finansowej pomocy kobietom z Polski, które chcą przerwać ciążę Współtworzące je organizacje (Aborcyjny Dream Team, Kobiety W Sieci – aborcja po polsku, Abortion Support Network, Ciocia Basia, Abortion Network Amsterdam, Women Help Women) służą informacją o bezpiecznych tabletkach poronnych i pomagają w organizacji zabiegu aborcji w zagranicznych klinikach. Wspierają kobiety m.in. poprzez tłumaczenie dokumentów czy organizację podróży i noclegu.

 

Rzecznik Praw Dziecka, Mikołaj Pawlak grozi zgłoszeniem do prokuratury domniemania popełnienia przestępstwa przez tę organizację.

O samym rzeczniku nie da się powiedzieć nic, coby budziło nadzieję, że jest odpowiednim człowiekiem na odpowiednim miejscu. Przypomnijmy jego poglądy na kluczowe kwestie, mogące wpływać na jego sposób reprezentowania interesów dzieci. W mojej opinii prezentowane poglądy całkowicie go dyskwalifikują do takiej roli.

O  zapłodnieniu pozaustrojowym in vitro uważa, że „od strony prawno-moralnej jest to metoda niegodziwa, bo w znaczącej liczbie poczęć powoduje, że poczęte istoty ludzkie, poczęte dzieci nie są wystarczająco chronione…

Współautor projektu ustawy o nieletnich, postulującego obniżenie granicy wieku odpowiedzialności dzieci za popełnienie „czynu karalnego” z 13 do 10 lat. Projekt ten przewidywał też wprowadzenie dolnej granicy wykazywania przejawów demoralizacji – również od 10 lat

W czerwcu 2019 wzbudził kontrowersje swoją wypowiedzią dotyczącą karania dzieci, mówiąc, iż: „Klaps nie zostawia wielkiego śladu (…). Trzeba rozróżnić, czym jest klaps, a czym jest bicie.”

 

Nie wykluczone, że swoich poglądów nabawił się jak przysłowiowej grypy, a to pracując w latach 2005 – 2016  przy stwierdzaniu nieważności małżeństw kościelnych – NB podobno nieźle płatna fucha, bo rozwód kościelny to tylko kwestia odpowiednio grubej koperty z co łaska, oraz w latach 2016 – 2018 będąc dyrektorem Departamentu Spraw Rodziny i Nieletnich w Ministerstwie Sprawiedliwości, gdzie mówiąc po prostu – nadzorował zakłady poprawcze, sądy rodzinne i schroniska dla nieletnich.

Dwa lata pracy w sektorze dotyczącym najtrudniejszych sytuacji życiowych, mieć sposobność dowiedzieć się więcej i zajrzeć głębiej w dramat dzieci i młodzieży, móc poczuć ogrom problemów z jakimi spotyka się współczesna rodzina polska i niczego z takiego doświadczenia nie wynieść? Trzeba mieć nie byle jakie mechanizmy obronne, by pozostać ślepym i głuchym, by zabić w sobie wszelką empatię. I wszystko wskazuje na to, że nasz Rzecznik Praw Dziecka, przynajmniej deklaratywnie, reprezentuje domniemany interes  zygot – pewnie dlatego, że nie można im przypisać jeszcze demoralizacji, ani dać klapsa…

 

 

 

 

Źródła:

Wikipedia

Aborcja bez granic. Rzecznik Praw Dziecka złoży zawiadomienie do prokuratury

Feminizm baz wroga, płci, agresji i połajanek, czyli odmienny stan świadomości…

Feminizm — kilka pretensji do oficjalnej historii ruchu wyzwolenia kobiet

Historię ruchów feministycznych rozpoczyna się zwykle od sufrażystek, a kończy na opisie trzeciej fali. Tym razem postaram się jedynie naświetlić tę zacną historię w kilku zdaniach,  ciekawych odsyłam do wiedzy zawartej w encyklopedii PWN, a lubiących szczególnie długie opowieści o beznadziejnej walce — do opracowań naukowych tego zagadnienia. Biblioteczne półki uginają się od poważnych opracowań tematu, również internety pękają w szwach od propozycji.

Zatem historia feminizmu to opowieść o dojrzewaniu świadomości kobiet w świecie dyskryminacji ze względu na płeć, w świecie ułożonym według patriarchalnych zasad, w którym przypisano jej rolę podległą i służebną. Pojedyncze przypadki kobiet, dysponujących poszerzoną świadomością i postawą wyróżniającą się brakiem przyzwolenia na poniżanie swojej godności, pojawiały się w historii cywilizacji od czasu do czasu, budząc co najmniej niepokój. Reakcje ze strony obu płci, nacechowane niedowierzaniem, fałszywą troską i nade wszystko podświadomym lękiem o stabilność porządku świata, wydają się być główną przyczyną nieobecności kobiet w historii cywilizacji, pisanej wszak przez beneficjentów tego systemu wartości i przekonań.

 

 

Maria de gay

 

Byli tak zapobiegliwi, że np. nie tylko uśmiercili  Olimpię de Gouges, bo śmiała upomnieć się o prawa kobiet w czasie rewolucji francuskiej i wyrażać własne, niezależne opinie o dyktatorskich rządach Robespierr’a, ale i nadal są, bo pamięć o tej, jednej z pierwszych bojowniczek o równouprawnienie kobiet, nie funkcjonuje w świadomości współczesnej Europy. Oto co mówiła w pierwszym artykule Deklaracji Praw Kobiety i Obywatelki:

Kobieta rodzi się i pozostaje wolna i równa w prawach mężczyźnie

 

A tak brzmi najsłynniejsze  zdanie, jakie podobno wyszło z jej ust:

 

Skoro kobieta może zgodnie z prawem zawisnąć na szubienicy,

winna również mieć prawo stanąć na mównicy

 

Mowa o schyłku XVIII wieku. 3 listopada 1793 roku Olimpia została ścięta na gilotynie, na Placu Rewolucji, ale nim to nastąpiło zdążyła w ostatnim słowie, przed Trybunałem Rewolucyjnym, wygłosić znamienne i ważne dla następnych pokoleń, zdanie:

Robespierre zawsze wydawał mi się zarozumiały,

pozbawiony geniuszu i serca.

Zawsze uważałam go za gotowego poświęcić cały naród,

byleby tylko zostać dyktatorem

 

Pytanie retoryczne – dlaczego o Olimpii i jej dziele nikt nie pamięta, za to o Joannie d’Arc, żyjącej w XV wieku Dziewicy Orleańskiej, a  od 1920 roku świętej kościoła katolickiego i bohaterce narodowej Francji, spalonej na stosie w wieku dziewiętnastu lat, wie niemal każdy Europejczyk?

Powie ktoś, że teraz jest inaczej i historia pełna jest uznania dla kobiet? Nic podobnego. Nie daleko szukając — o roli kobiet w obaleniu komuny, można się czegoś dowiedzieć JEDYNIE z filmu „Solidarność według kobiet”, zrealizowanego za skromne pieniądze i emitowanego niemal w warunkach konspiracyjnych, w małych salkach kin studyjnych i prywatnych pokazach, bez kampanii solidarność kobietinformacyjnej i speców od reklamy. Moją osobistą perspektywę poszerzyła jedna z bohaterek tego dokumentu, która wówczas, w okresie okrągłego stołu, jak i po kilku dekadach od tamtego momentu, nadal nie zwróciła uwagi, na całkowite wymazanie kobiet z historii Solidarności, a także na fakt, że w obradach wzięła udział tylko jedna kobieta. Widzimy jak bardzo jest zdumiona i zawstydzona swoją ignorancją, która tak naprawdę jest po prostu egzemplifikacją bardzo konkretnego sposobu wychowywania dziewczyn. I to akurat się nie zmieni jeszcze bardzo długo.

link do publikacji Bez recenzji

 

Szkic krytyczny

Faktycznie, masowy ruch kobiet na rzecz równouprawnienia, ujęty w ramy organizacyjne ma niedługą historię. Biorąc jednak pod uwagę, że główne i jedyne dokonania jakie się przypisuje ruchowi, zawdzięcza on XIX-wiecznym sufrażystkom, a jeśli dobrze się  przyjrzeć, to nie sposób nie zauważyć koniunkturalnych uwarunkowań i politycznych korzyści, jakie odnieśli mężczyźni przy tej okazji, bardziej istotne wydaje się dziś pytanie o powód, że współczesny ruch feministyczny jest w defensywie i zdaje się być zajęty wewnętrznymi sporami o cele, metody i priorytety.

Tymczasem coraz szersze grono kobiet deklaruje postawę antyfeministyczną. Prawdopodobnie, porzucone i niezagospodarowane w odpowiednim czasie i w odpowiedni sposób, padły łupem konserwatystów i tzw. ludzi kościoła katolickiego, którzy umiejętnie, nie budząc sprzeciwu i najlżejszej refleksji, zaoferowali swoją agendę,  swoją opowieść o kobiecie matce i strażniczce domowego ogniska, wypełniając tym samym lukę w tożsamości tych kobiet. (uwaga- duży skrót myślowy)

Innymi słowy, w serwowanej opowieści o kobiecie ograniczonej do roli matki, podejrzewam silną, podświadomą obawę przed ekspansją pierwiastka kobiecego w porządek panującego systemu społecznego. Obawy tego rodzaju powodowane były i nadal są napędzane przez uwarunkowania kulturowe i wpływ stereotypu na zróżnicowanie kierunków wychowania, w zależności od płci. Stereotypy nie tworzą się same. Są kreślone bardziej lub mniej  świadomie i zapodawane ludziom do powielania. Rozchodzą się jak plotka i są co najmniej tak samo szkodliwe. O ile jednak plotka ma krótki żywot i szybko się wypala, o tyle stereotyp jest trwały niemal jak kod genetyczny.

Z czasów najbardziej nam współczesnych, takim już klasycznym przykładem stereotypowego myślenia jest narracja wokół pojęcia gender studies – i co wcale nie dziwi – narracja ta jest popłuczyną po wierutnych bzdurach jakie plótł na ten temat ks.Oko. Brak obecności rzetelnej debaty eksperckiej w mediach i przestrzeni publicznej sprawił, że była to jedyna narracja jaką obywatele i obywatelki mogli wysłuchać. Dziś powtarzają mechanicznie, że jakiś straszny Gender chce rozwalić im rodzinę i mówią to nawet ci, którzy o rodzinę ani nie dbają, ani nie zauważają, że sami już dawno ją rozwalili.

Wychowanie, a następnie kształcenie oraz wdrażanie dorosłych jednostek – w praktyki religijne, w struktury społeczne, polityczne, a także poprzez ciągłe oddziaływanie, na naszą ludzką podświadomość produktów kultury i sztuki  sprawia, że ruch feministyczny, bez względu na okres historyczny, czy nurt w jakim się realizuje, jest nieskuteczny, bo nieustająco trafia na opór i obstrukcję. Budzi całe mnóstwo sprzeciwów z wszystkich stron, w tym także ze strony kobiet i siostrzanych nurtów etnicznych feminizmów.

Żeby się zorientować w tym całym bałaganie pojęciowym, musiałabym rzetelnie przebić się przez górę publikacji, na co nie mam czasu, ani, szczerze mówiąc ochoty. Zdecydowałam kiedyś, nie podejmować tego wysiłku i jedynie przyjąć do wiadomości pewną słuszną skądinąd połajankę ze strony przyjaciółki feministki, która na wspomnienie, że mężczyźni także utkwili w pułapce patriarchatu, wylała na mnie kubeł zimnej wody, nim zdążyłam dokończyć zdanie.

A połajanka ta była o tyle słuszna, że faktycznie pochylanie się nad losem mężczyzn nie przystoi kobiecie świadomej, jak ogromna dzieli nas dysproporcja w tzw. szansach i dostępie. Chodzi oczywiście o statystyki, czyli liczby świadczące dowodnie o tym, że to kobiety są ofiarami przemocy znacząco częściej niż mężczyźni, że to one w wyniku dramatycznych rozstrzygnięć konfliktu z partnerem lądują pod mostem z gromadką dzieci, albo i bez…, to one zarabiają wciąż mniej, choć są bardziej kompetentne, i to one są przedmiotem handlu żywym towarem, seksizmu i molestowania w pracy.

Powtarzanie tych oczywistości od kilku dekad nie wpłynęło jednak na poprawę sytuacji kobiet w Polsce, w Europie i na świecie. W Polsce jest nawet gorzej niż było za PRL-u. Straciliśmy kontrolę nad własną prokreacją i nie mamy żadnych praw reprodukcyjnych. Dodać w tym miejscu należy, że w projekcie ustawy antyaborcyjnej, od początku wiele inicjatywy przejawiały właśnie kobiety (posłanka z Kukiz15, Anna Siarkowska), że nie wspomnę już o udziale kobiet w komunikowaniu innym kobietom tego doniosłego faktu z mównic sejmowych i z  pudła szklanego ekranu ( Kaja Godek z środowiska ONR-u)

To kobiece pośrednictwo, między patriarchatem a wolnymi od kompleksów kobietami, jest przejawem tchórzostwa posłów płci męskiej, szczególnego okrucieństwa ze strony mizoginów — ludzi nienawidzących z definicji kobiet oraz wyjątkowego zagubienia  konserwatywnych posłanek. Spuszczam na to zasłonę oczywistości.

Summa

W podsumowaniu diagnozy — powtórzmy sobie

– historia feminizmu jest tak długa jak istnienie patriarchatu, czyli bynajmniej nie od zarania…

– jest wyrazem sprzeciwu wobec jawnej i niesprawiedliwej dyskryminacji ze względu na płeć, we wszystkich obszarach życia osobistego i społecznego jednostki ludzkiej, co utrwalają od wieków wszystkie wiodące religie jako wyrosłe z patriarchatu

– łatwa do przyswojenia wiedza na temat sytuacji kobiet nadal nie jest wiedzą powszechną ani tym bardziej akceptowaną przez ludzi obojga płci, co wynika z lenistwa intelektualnego, silnego uzależnienia od przekazu kulturowo-religijnego, i prozaicznego, świadomego wygodnictwa czyli egoizmu ( niektórzy twierdzą nawet, że jest to całkiem zdrowy egoizm)

– osiągnięcia feminizmu dotyczą poprawy statusu kobiet wobec prawa.( I fala) Nie znaczy to, że prawa kobiet są równe z prawami mężczyzn ( Polska). Ponadto dopóki ktokolwiek widzi potrzebę zapisu osobnej karty praw kobiet, dopóty nie ma szans na równość płci w realnym życiu społeczeństwa, rodziny, czy wspólnoty innego rodzaju.

– feminizm II fali odsunął na daleki plan problemy zwyczajnych kobiet pochodzących z mniej uprzywilejowanych klas i warstw społecznych, wzbudzając falę antyfeminizmu i stając się jednocześnie początkiem III fali, gdzie wyodrębniły się ruchy feministyczne oparte o inność etniczną, kwestie rasowe, ekonomiczne i religijne

Zabić feminizm i zapalić fajkę pokoju?

Usłyszałam onegdaj w TV polskiej, że feministką jest każda kobieta świadoma swojej płci. Jeśli tak na to patrzeć, to kobiety-feministki znacznie się od siebie różnią w zakresie świadomości swojej sytuacji oraz wizji wyjścia na prostą do zakończenia walki o należne im miejsce w społeczeństwie, rodzinie i wspólnocie każdego rodzaju, nie wykluczając także takiej postawy, która nie widzi żadnej potrzeby upominania się o swoje prawa.

I nic w tym dziwnego – jesteśmy różne, mamy różną świadomość społeczną, oczekiwania a nawet potrzeby, które to własności, jak wiadomo podlegają kształtowaniu. Dokładnie tak samo jest w przypadku mężczyzn. A zatem zasadnicze pytanie nie brzmi CZY należą się nam, jako kobietom, równe prawa i realne szanse awansu społecznego, tylko DLACZEGO wciąż ich nie ma w zasięgu  możliwości każdego człowieka. Ergo, z jakiego powodu wciąż kształtuje się ludzi według stereotypu płci a nie do wolności i odpowiedzialności czyli do człowieczeństwa.

 

Kilka definicji …

 Feminizm (termin pochodzący z języka łacińskiego w którym „femina” oznacza po prostu „kobieta”) to ideologia a także zestaw ruchów kulturowych, społecznych, politycznych i ekonomicznych, których głównym przeznaczeniem jest dążenie do równości kobiet i mężczyzn.

Albo taka definicja – tym razem z encyklopedii PWN:

 

feminizm

[łac. femina ‘kobieta’],

nazwa bardzo szerokiego ruchu o charakterze politycznym, społecznym, kulturowym i intelektualnym, którego różne orientacje, szkoły, teorie i badania łączy wspólne przekonanie, że kobiety były i są przedmiotem dyskryminacji.

 

Tą definicję pisał chyba mało zorientowany w temacie stereotypożerca antyfeminista – jeśli bowiem uważa, że feminizm bazuje na przekonaniach, to znaczy, że nie ma pojęcia o faktach, bo to na nich opiera się masowy ruch feministyczny. Ale to tylko dygresyjka.

Zgodzicie się chyba, że żadna z definicji nie traktuje poważnie tematu. I można na to machnąć ręką, bo z perspektywy dwustu lat miotania się wokół tematu dyskryminacji, bez wyciągania należytych, a co dla mnie ważniejsze, logicznych wniosków, nie widzę powodu, by się przejmować nieudolnymi definicjami, gdy umiera cały sens i wysiłek tylu wspaniałych, skądinąd kobiet.

Zastanawiam się czy przypadkiem krótka historia i równie krótka lista osiągnięć ruchu feministycznego, nie jest pokłosiem błędnego postawienia kwestii nierówności, na linii uwypuklającej różnice płci, zamiast położenia nacisku na człowieczeństwo i wynikającą z tego równość ludzi jako takich.

Nie definiowałabym feminizmu jako takiego. Wolałabym żebyśmy zdefiniowali sobie równość, jako – głęboko zinternalizowaną ( uświadomioną bez wątpliwości ) świadomość prawa do wolności osobistej każdego człowieka bez względu na płeć, pochodzenie społeczne czy etniczne.

 

Przez brak jednolitego wzorca zachowań i dość swobodne relacje z bliźnimi, mam bardzo mocno uwewnętrznione że:

 

Wszyscy i przede wszystkim jesteśmy ludźmi,

potem dopiero mamy to wszystko co nas różni – wygląd, kapitał kulturowy, środowisko formacji, światopogląd, wiedzę, poglądy polityczne i gospodarcze -i nawet brak tych wszystkich świadomości na raz, nadal nie zmienia podstawowej oczywistości, że :

Wszyscy i przede wszystkim jesteśmy ludźmi

Oraz, że:

Patriarchat nie ma płci, ani też feminizm jej nie ma.

To ludzie, a nie mężczyźni czy kobiety są beneficjentami lub ofiarami tych systemów pojęć, z których pierwsze namaszcza mężczyzn, a drugie  kobiety, ale w praktyce bywa z tym różnie. Tylko od nas zależy czy przyjmujemy te role i skaczemy sobie do gardeł. Tylko od nas zależy czy korzystamy z naszych praw i umożliwimy korzystanie z nich innym. A wspominam o tym, bo osobiście doświadczyłam dyskryminacji bezpośredniej tylko raz i doznałam tego z rąk kobiety-szefa.

 

Epilog

Wiadomo dość dokładnie, że czucie się beneficjentem lub ofiarą patriarchatu jest obecne w naszej zbiorowej świadomości dzięki szczuciu nas, kobiet i mężczyzn, przeciwko sobie. Feministki wygrażają  patriarchatowi, a mężczyźni wyśmiewają  feminizm. Ten stereotyp mocno wrósł w świadomość społeczną.  Kultura masowa podchwytuje te podskoki i utrwala schematy zachowań. Owa sławetna WALKA PŁCI i cała otoczka tego pojęcia stworzona jest na potrzeby patriarchatu i całkowicie się w nim mieści. To na jego terenie, a więc i na jego warunkach rozgrywa się przepychanka między poszczutymi na siebie płciami.

 

Nie ma widoków na to, by feministki przerwały ten obłędny taniec, ale są za to pierwsze jaskółki zmiany postawy wśród mężczyzn. Być może ulegam złudzeniu, ale w moim środowisku widzę więcej feministów niż kobiet, rozumiejących w jak bardzo patowym jesteśmy położeniu. Żeby się tylko na koniec nie okazało, że mężczyźni/feminiści nie mają kogo poprzeć i z kim, ramię w ramię, dopominać się o równe prawa ludzkie bez względu na płeć.

 

Do gruntownej zmiany obyczajowej dojdzie wcześniej czy później, bez względu na to czy się to konserwatystom podoba czy nie, nawet jeśli zdąży dojrzeć kolejne pokolenie, wychowywane przez rodziców, formowanych przez katolicki kościół w przekonaniu, że tylko macierzyństwo albo stan zakonny może przydać kobiecie godności ludzkiej. Stanie się tak, bo prawicowy ideał  struktury społecznej, który wymaga utrzymania status quo mężczyzny, nie wytrzyma konfrontacji z rzeczywistością. Po prostu.

 

 

Więcej wiadomości…

    1. https://pl.wikipedia.org/wiki/Feminizm
    2. https://pl.wikipedia.org/wiki/Feminizm_chrze%C5%9Bcija%C5%84ski
    3. https://encyklopedia.pwn.pl/haslo/feminizm;3900322.html
    4. http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,9031/k,2
    5. https://rownosc.info/dictionary/feminizm/
    6. https://www.edarling.pl/porady/psychologia/feminizm
    7. https://pl.wikipedia.org/wiki/Olimpia_de_Gouges

Zdarzyło się dwadzieścia dwa lata temu…

Było to dwadzieścia dwa lata temu…

Remember 1994 rok!

1994 rok

Moja najstarsza córka miała dwanaście lat, po niej druga córka lat dziewięć i roczny syn. Nadchodziły wielkimi już krokami święta bożego narodzenia A.D. 1994. Jak co roku, tradycyjnie przed świętami byłam rozbita, nie umiałam niczego ogarnąć, spóźniłam się z wysłaniem kartek świątecznych, nie zakupiłam jeszcze prezentów, nie zaplanowałam menu i chodziłam napięta jak struna. Mąż pracował jak najdłużej, byleby nie wchodzić mi w drogę, dzieciaki chodziły popod ścianami i dbały o to, żeby nasze trajektorie się nie krzyżowały.

Byłam zmęczona. Praca zawodowa była moją pasją, więc nigdy mnie nie męczyła, za to prowadzenie domu, wychowywanie dzieci, gotowanie, wywiadówki, wizyty u lekarzy – to był świat, w którym nie umiałam się poruszać bez przekraczania prędkości i stłuczek…

Tamtego roku powinno być tak samo, jak zwykle. Wszystko wypucowane, okna umyte, framugi doczyszczone, klamki lśniące, pościel zmieniona, firany śnieżnobiałe, podłogi pachnące pastą „Agata”, a wokół woń jedliny oraz kuchenne zapachy. Ja zaś miałam być umęczoną ofiarą własnych przekonań na przykład na temat tego, że:

              Święta należny robić dla dzieci, bo dzieci tego oczekują, tego wyglądają i pragną z całej siły

Nic podobnego!

Było wczesne popołudnie, dzień przed wigilią. Szalałam, jak zwykle, kiedy wiem, że już z połową rzeczy nie zdążę, a mózg bezczelnie szydzi ze mnie, że niestety nie mam dziesięciu rąk, a, prawdę mówiąc, nawet te dwie, które mam są w tej sytuacji do niczego… Fakt.

Najgorsze było być szefem kuchni i odpowiadać za efekt końcowy. Sprzątać? Bardzo proszę, czemu nie. Prać, wieszać, składać, segregować — jak najbardziej! Nakryć do stołu? Już się robi! Ale nie gotować! Nie lubiłam wymyślać menu. Dałabym wszystko za bycie podkuchenną i wykonałabym każde polecenie… Byle nie decydować o przyprawieniu czegokolwiek…

Kiedy jesteś w takim stanie przegrzania na stykach, a do tego nie nauczono cię dobrej organizacji pracy i delegowania zadań domownikom, jesteś zdany/na tylko na siebie i musisz polec. Zdarzało mi się to przez dwanaście kolejnych lat, co roku. Musiałam żyć zupełnie czym innym na co dzień, bo przez te lata nie miałam czasu na refleksję na temat przyczyn takiego stanu rzeczy.

Za całą mądrość musiało mi wystarczyć oparcie się o przekaz kulturowy. Problem w tym, że o ile moja starsza siostra była dość dobrze poinstruowana przez naszą mamę co, gdzie, kiedy i dlaczego, o tyle ja byłam zostawiona na pastwę domysłów. A ponieważ nigdy mnie do kuchni nie ciągnęło, więc w tej akurat dziedzinie jestem początkującym amatorem i wybitnym konsumentem wyników cudzej kreatywności.

Wszystko jednak do czasu. Powiadają mądrzy :

„Póty dzban wodę nosi, póki się ucho nie urwie”

Kamienie na drodze

Aż onego roku moja, 12-letnia N. skrzyżowała swoją trajektorię z moją, w naszej dużej kuchni, w naszym dużym mieszkaniu, przy ul. Św. Sebastiana 12 w Krakowie… weszła cichuśko, usiadła przy naszym wielkim stole i poprosiła mnie, żebym nie stawała w kontrze, tylko posłuchała jej przez chwilę, bo ma mi coś do powiedzenia.

kawka2

Mamo — powiedziała — usiądź na chwilkę, odpocznij sobie, a ja zrobię kawkę. Będziesz sobie piła, a ja ci opowiem o świętach. Już miałam zacząć stawiać opór, ale coś mnie zatrzymało wpół drogi… Pomyślałam — czemu nie!? Córcia zrobiła kawkę, podała mamuni, podsunęła papieroski i popielniczkę… I, patrząc mi głęboko w oczy, powiada do mnie tak:

Co roku sprzątasz całe mieszkanie, myjesz sześć wielkich okien, pastujesz podłogi, robisz zakupy, gotujesz i pieczesz. A potem jesteś zmęczona i chodzisz przez całe święta zła. A ja bym chciała, żebyś była uśmiechnięta i zadowolona. Świat się nie zatrzęsie i nie zapadnie z wrażenia, jak raz nie umyjesz tych okien albo nie wypolerujesz tych sztućców. Proszę cię, mamo, zatrzymaj się na chwile i pomyśl.

kawki1

A więc pomyślałam… Przede wszystkim poczułam ogromną ulgę, że być może to tylko moja wyobraźnia i zwykły, bezmyślny nawyk i komplet bezpodstawnych przekonań, na temat oczekiwań męża, teściowej i dzieci sprawia, że w powtarzalnych sytuacjach zachowuję się w określony sposób, tańczę jak mi zagrają nuty tradycji i przekazu rodzinnego.

A kiedy już tak pomyślałam, to i zrozumiałam, dlaczego tak często jestem zła, napięta, negatywnie nastawiona, a nawet wybucham wściekłością. Ta niezgoda zawsze we mnie była i nadal jest. Pamiętam doskonale jak wszystko we mnie się skręcało, kiedy robiłam coś wbrew sobie, wbrew uczuciom, instynktowi, ale za to poprawnie i zgodnie z… whatever.

Przypominam dziś o tamtych zdarzeniach sprzed wielu lat, żeby opowiedzieć o tym, jak podniosłam pewien kamień na swojej drodze, zamiast się o niego potknąć i iść dalej z siniakiem na kostce. Takich kamieni jest sporo w ciągu życia. Większość z nich usuwamy zgrabnym, dobrze wytrenowanym ruchem na pobocze zdarzeń i szybko o nim zapominamy. Niektórzy z nas robią to po mistrzowsku, nie przerywając wątku, nie zauważając nawet, że to robią. Ja jestem dociekliwą analityczką więc te większe zauważam, pochylam się nad nimi, oglądam z każdej strony i niekiedy, po przetarciu z kurzu, oczom mym ukazuje się prawdziwy skarb.

Tamta krótka wymiana spojrzeń i to, co powiedziało mi 12-letnie dziecko – to jeden z kamieni milowych mojego życia. Miałam już bliżej niż dalej do czterdziestki, ale wciąż goniłam w piętkę, wokół słupa powinności, wokół ustalonych z dawna zasad, wokół cudzych potrzeb i cudzych planów. W ogóle jeszcze nie żyłam, nawet nie widziałam swojej ścieżki, nawet nie miałam czasu się nad nią zastanowić, nie wiedziałam, że kroczę nią, a zarazem błądzę. To zdarzenie miało swoje poważne następstwa. Stało się początkiem dojrzewania, poszukiwania siebie w ogromie sprzeczności, jakimi otulona ciasno, kroczyłam we mgle niezrozumienia świata i siebie samej.

Czas refleksji

W pracy zawodowej byłam kimś zupełnie innym. Wiedziałam co robię i dlaczego tak, a nie inaczej. Czułam, że tylko w tej sferze się naprawdę rozwijam, idę naprzód. W sferze rodzinnej byłam jak samosterowne urządzenie elektronicznie, dzisiaj powiedzielibyśmy – cyfrowo/komputerowo. Mąż wraca do domu, urządzenie, cokolwiek właśnie robi, rzuca to i przygotowuje kolację, hektolitry herbaty dla zmęczonego żywiciela rodziny. Kiedy dziecko płacze urządzenie analizuje możliwe przyczyny, a kiedy ustali, że ciężka choroba nie wchodzi w grę, wraca do wcześniej zaplanowanych czynności, czyli mycia garów, albo kibla w zależności…

Może to dziwne, ale byłam urządzeniem obsługującym wszystko dookoła, ale bez programu w zakresie empatii z kimkolwiek. Miałam taki zapieprz, od rana do wieczora, że na refleksje czy uważne słuchanie moich domowników nie miałam czasu ani siły. Byłam perfekcjonistką – nikomu nie życzę takiego partnera/partnerki. To powinno się leczyć – takie nastawienie do wszystkiego musi się skończyć poczuciem klęski i nieuniknioną dekompensacją.

Moja córka sprawiła, że od 1994 roku, powoli krok po kroku, zdarłam z siebie większość patchworka, udzierganego dla kobiet przez kobiety, którym wydaje się, że nam w tym do twarzy i że w takim stroju czujemy się najlepiej. Drogie antenatki! Mylicie się, cały czas się myliłyście. A to, czego nie wiecie, jak i nie wiedziałyście wprzódy, dziś wam oto oświadczam – Kobiety są murzynem świata, nie dlatego, że są kobietami, tylko dlatego, że nie potrafiły przeciwstawić się patriarchatowi, który nadszedł wraz z cywilizacją monoteistyczną i hierarchicznym porządkiem świata. Stłamsiłyście w sobie prawdziwą wolność i godność, zastępując te wartości powołaniem do macierzyństwa i godnością szyi, która kręci głową. Co za banał i substytut pełnego człowieczeństwa! Dziś nie ma już powodu, by nadal trwać w gorsecie fałszywych przekonań i kulturowym przekazie pokoleniowym. Czas zmierzyć się z nieuniknioną zmianą i powrotem do oczywistego twierdzenia, które już kilkakrotnie przywoływałam, że:

Najpierw i przede wszystkim, wszyscy jestesmy ludźmi.

Proszę państwa – nie chcę zanudzać Was swoimi opowieściami, chciałam tylko zwrócić Waszą uwagę na to, że zatrzymanie się w pełnym pędzie, jest nieodzowne, by zobaczyć, gdzie się znaleźliśmy, w naszej drodze przez życie. Trzeba czasem stanąć, niekoniecznie na szczycie, pozwolić by wiatr ochłodził nam czoło, a oczy — te niezwykłe gadżety anatomiczne, ten szczyt ewolucji ze zmienną ogniskową — zobaczyły i to, co blisko i to, co na horyzoncie. I nie bójmy się tego robić, bo nawet jeśli nie ma tam nadzwyczajnych widoków, pięknych perspektyw, ani nie widać oczywistego celu i sensu, to sama możliwość kontemplacji rzeczywistości jest warta zachodu. A czasem wynika z niej coś więcej niż tylko przyjemność trwania i świadomość uczestnictwa w istnieniu świata.

Przerwa świąteczna u schyłku roku jest doskonałą okazją na zatrzymanie się i zadumę, na spoglądanie w czyjeś oczy tak, jak dawno tego nie robiliśmy i na słuchanie tych, dla których nigdy nie starcza czasu.

Z pozdrowieniami. Kuna.

Od słowa do słowa…

Jestem w takim wieku, że bliżej mi do końca niż dalej. Ze smutkiem konstatuję po raz kolejny, że przyjdzie mi zmierzać do kresu horyzontu zdarzeń, z nieustająco, i coraz niżej opadającymi rękoma. Wczoraj poznałam kolejną, miłą osobę przed trzydziestką, płci żeńskiej. Od słowa do słowa doszłyśmy do tematu aborcji…

Pomijając zbyt wysoki poziom adrenaliny, upał nieludzki i ogólny stan zmęczenia materiału, udało mi się skrzepić na tyle, by zamoczyć papierek lakmusowy w świecie pojęć i wyobrażeń młodej kobiety, na ten cholerny, niestosowny w niedzielny wieczór, temat. Wynik? Wskaźnik wyraźnie pokazał niski stan świadomości w kilku obszarach. Po pierwsze brak wiedzy z zakresu edukacji seksualnej. Po drugie silnie barbimanifestowane przekonanie o roli kobiety, jej obowiązkach, jej winie, jej NATURALNEJ bezmyślności i niezdolności do stanowienia o sobie. Młoda kobieta, u progu samodzielnego życia, uważa, że MUSI istnieć ustawa kontrolująca prokreację, odbierająca jej prawo do samostanowienia o swoim życiu i zdrowiu. Sprawiała wrażenie, że jeśli by tej ustawy nie było, to nie wiedziałaby co ma zrobić ze swoją wolnością, nie potrafiłaby zaplanować swojej przyszłości. Dziecko we mgle po prostu!

Oczywiście to moja interpretacja tego co powiedziała. Tak naprawdę usłyszałam NOWOMOWĘ w retoryce kościelnej. Na początku od razu zostałam poinformowana, że moja rozmówczyni nie jest za aborcją. Tu moja reakcja była błyskawiczna- sprostowałam, że nie znam nikogo , kto byłby za aborcją; nie można być za aborcją; nie jesteśmy w Chinach…!  Ponieważ minę miała niewyraźną, zrozumiałam, że nie wie iż w Chinach aborcję wykonuje się z mocy ustawy, i że jest to ten sam rodzaj przemocy systemowej wobec kobiet co i w Polsce, ergo, ten sam polityczny i gospodarczy interwencjonizm tylko odwrotnie skierowany – tam akurat na ograniczenie przyrostu naturalnego.

Ponieważ jestem wyczulona na prawa człowieka, kiedy po raz kolejny mam przed sobą „ofiarę” indoktrynacji, muszę walczyć z emocjami, powstrzymywać wybuchy, panować nad głosem. Partner

dopełnienie4kobiety, a mój dobry znajomy,  oddalił się do baru sączyć kolejne piwo, a ja, nabrawszy powietrza do płuc, na jednym wydechu zapytałam kontrolnie o kilka drobiazgów wokół tematu. I tak np.: na pytanie – po co w ogóle ustawa antyaborcyjna, usłyszałam :

jakby ustawy nie było, to kobiety używałyby aborcji zamiast antykoncepcji, jak się uprawia seks to MUSI się ponosić konsekwencje, MUSI się brać pod uwagę, że może z tego być dziecko; ta ustawa CHRONI /sic! ?/ kobiety przed zmuszaniem ich do aborcji, – poleciała mi księdzem Oko w wersji soft.

Przetrzymałam… nie naskoczyłam… byłam dzielna. Najpierw od razu lekko skarciłam nazywanie zapłodnionego jaja, tudzież nawet kilkutygodniowego zarodka, dzieckiem. Oczywiście zastosowała obronę ostateczną

Mam na ten temat inny pogląd…

Oczywiście masz prawo do własnego poglądu- dlaczego ja tego prawa mam nie mieć?

Dziewczę zamrugało rzęsami, zdezorientowane ciut…

Oczywiście, że masz tak samo  jak ja!

Czyżby?! Jesteś pewna? Ustawa antyaborcyjna nie uwzględnia poglądu naukowego, którym się kieruję. Uwzględnia jedynie słuszną DOKTRYNĘ kościoła katolickiego w tym temacie. Czym innym jest „prawo do” a czym innym bezwzględny „zakaz do” . W tym pierwszym przypadku każdy może postępować według własnego światopoglądu – nikt ci nie nakazuje niczego, sama decydujesz o sobie. W tym drugim , WSZYSTKIE kobiety podlegają ustawowej kontroli prokreacji i nikogo nie obchodzi co ty, czy ja myślimy na ten temat. Nikt też nie łamie sobie głowy jak się z tym czujemy, jak poukładamy sobie życie, ile to będzie nas kosztowało psychicznie, skąd weźmiemy środki na utrzymanie jeśli nie mamy pracy ani mieszkania, jeśli jesteśmy w trakcie studiów… itd.itp.

Państwo podpuszczone przez KK traktuje nas przedmiotowo, jak wynajęty inkubator. Mówisz, że trzeba brać taki scenariusz pod uwagę, jeśli się idzie z chłopakiem do łóżka? No trzeba, to prawda, ale ludzie przede wszystkim uprawiają seks, nie w celach prokreacyjnych, tylko dlatego, że się kochają, albo mają na seks ochotę – wszystko jedno – robią TO, bo poza wszystkim  TO jest bardzo ważna sfera życia, i zwyczajnie przyjemność. A antykoncepcja nie dość, że droga, wymaga wizyty u ginekologa, bo musisz zdobyć receptę, to jeszcze od czasu do czasu okazuje się być… nieskuteczna.

Młoda kobieta tryumfalnie:

-Antykoncepcja obniża poziom przyjemności, obniża libido kobiecie i seks sprowadza do czynności mechanicznych.

To nie jest prawda, ale zostawmy to – zapewne wiesz lepiej, zapewne przećwiczyłaś to na sobie i wiesz co mówisz prawda? Ok. A słyszałaś o przemocy domowej? O gwałcie małżeńskim? Nie? No to posłuchaj…

-Nie, dziękuję.

Teraz pojechała mi wróblem dopełnienie5

kobieta takiego partnera powinna pogonić od siebie…

Zapewne zrobisz to,  jak ci się taki wybrakowany facet trafi, zapewne zostaniesz z tą dwójką, trójką, a może już piątka dzieciaków, skażesz je na łaskę opieki społecznej, albo poddasz się wyrokowi sądu rodzinnego, który orzeknie twoją niezdolność do skutecznej opieki nad dziećmi, co będzie równoznaczne z tym, że twoje dzieci trafią do bidula, może nawet do takiego prowadzonego przez Boromeuszki…

Ta młoda kobieta mnie nigdy nie polubi. Trudno. Nie mając już nic do stracenia poinformowałam ją grzecznie, że teraz właśnie prof. Chazan, wraz z grupą aktywistów Pro-life, zebrał 100 tysięcy podpisów pod obywatelskim projektem bezwzględnego zakazu aborcji. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że ich

dopełnienie2ukochany prezydent Duda, oraz watykańscy posłowie klepną ustawę, nie pochylając się nad nią, nade mną ani tym bardziej nad kilkoma setkami kobiet gwałconych rocznie > same sobie winne ), ani też tymi dla których ciąża jest zagrożeniem życia i zdrowia > widocznie bóg tak chciał ),  nie wspominając już o tych nieszczęśnicach, które będą nosiły w swoim łonie płody niemające żadnych szans na przeżycie… >i  znowu bóg ma swoje powody, nie nam to oceniać… ), nieprawdaż? I w ogóle to fajnie, że będziemy mieć taką ustawę – po co komu takie decyzje – przerwać czy donosić i urodzić nieplanowane, niechciane? Jest ustawa, nie ma wyjątków, nie ma dylematów… mina mojej rozmówczyni bezcenna.

Znajomy wraca, patrzy na swoją partnerkę, na mnie, znowu na nią i pyta:

– Coś ty jej znowu nagadała co?

– Ja? Nic takiego, o co ci chodzi? Że ma taką minę? Chyba mi zazdrości, że jestem za stara, żeby zaliczyć wpadkę. Miłego wieczoru kochani…

 Świadomość młodych kobiet w Polsce na temat prokreacji , wolności wyboru własnej drogi, prawa do samostanowienia, prawa do równego traktowania, do przestrzeni wolnej od przemocy, prawa do edukacji, antykoncepcji, do szczęścia wg. własnych upodobań i wyobrażeń, jest mniej więcej taka jak tych niqabmuzułmanek z czarną szmatą na głowie i kratą przed oczami, które twierdzą, że dzięki temu przebraniu czują się bezpieczne!

Zrzucanie na kobiety winy za to, że mężczyźni czują na ich widok pożądanie, stawianie kobiet pod pręgierzem ciągłej oceny , wmawianie im, że z powodu menstruacji nie są zdolne do wykonywania fuchy prezesa korporacji, a jedyną droga spełnienia jest macierzyństwo, to efekt tej, na nowo obecnej w naszej zbiorowej podświadomości, koncepcji, wedle której Adam dominuje, a Ewa, jako że z jego żebra, to musi podlegać, zgadzać się, ustępować, być głupsza i podporządkowana. To się ładnie nazywa niekiedy – dopełniającą rolą kobiety… Oczywiście już dawno wiadomo, że to bzdura, ale odkrywam, z rosnącym niepokojem, że młode kobiety, piętnastego roku XXI stulecia, tego nie wiedzą.

W przeszłych wiekach, na długo przed ruchami feministycznymi, kobiety wprawdzie nie miały praw wyborczych, nie mogły dziedziczyć majątku, ani studiować na wyższych uczelniach, ale w odróżnieniu od mojej rozmówczyni, MIAŁY ŚWIADOMOŚĆ swojej rzeczywistej inteligencji i  posiadanego potencjału; nadto dość często posługiwały się tym pierwszym i wykorzystywały to drugie. Więc co się stało ? Wyrosło nam całe pokolenie napakowane substytutem tożsamości? Za chwilę zderzy się z rzeczywistością i niestety będzie bolało. A łajba dalej płynie bez trzeźwego sternika… Ciekawe kiedy i na czym się wyłoży do góry dnem. Ale o co ja się trapię – przecież bliżej mi już niż dalej!

dopełnienie

Zaduma nad językiem i kreatywne SF.

Od zawsze feminizm był moją naturalną postawą wobec wielu obszarów życia tak prywatnego jak i społecznego. Nie przyszedł do mnie z literaturą ani z „Wysokimi obcasami”, wyssałam go z mlekiem Matki. Nie pamiętam też abym kiedykolwiek dopuściła do sytuacji dyskryminującej bezpośrednio mnie lub jakiejkolwiek osoby w moim otoczeniu, chyba, że ta osoba wyraźnie akceptowała takie traktowanie. Uważałam jej wolę za ostateczną granicę, poza którą nie mam prawa wpychać się z moimi poglądami.

Próbowano dyskryminować mnie w pracy – tylko raz – i od razu dałam jasny komunikat, że się na to nie godzę. Zdziwił mnie fakt, że dopuściła się tego aktu kobieta – koleżanka, która mnie zatrudniła. Pamiętam, że musnęła mnie wówczas pewna refleksja; kobiety są  elementem dyskryminacji wobec kobiet. W późniejszych latach jeszcze wielokrotnie ta myśl wracała przy różnych okazjach. Dziś to już nie jest tylko refleksja.

Kobiety współczesne w istotny sposób tworzą warunki dyskryminujące je same i inne kobiety.

assistant-18993_1280Nie tylko czynią to dość świadomie, ale nawet czerpią z tego satysfakcję. Odznaczają się przy tym dość często wybiórczym brakiem empatii, choć najczęściej wykazują tzw. ślepotę funkcjonalną. Można by powiedzieć, że to wynik braku odpowiedniej edukacji, gdyby nie to, że w wielu przypadkach postawę akceptującą dyskryminację wykazują kobiety sprawnie używające narzędzi poznawczych, dobrze wykształcone, oczytane i  zorientowane ogólnie w sprawach tego świata.

Tyle tytułem wstępu do cyklu poświęconego polemice ze współczesnym feminizmem.

W dzisiejszej odsłonie, dość niefortunnie, przyznaję, pragnę odnieść się do kwestii żeńskich końcówek w nazewnictwie profesji o wysokim prestiżu społecznym. Mój głos w tej sprawie zabrzmi jak nóż w plecy, mam tego świadomość. Tym niemniej zaryzykuję, mając nadzieję, że mimo wszystko, zostanę właściwie zrozumiana.

W 2005 roku portal www.feminoteka.pl ogłosił  konkurs „Trudne Wyrazy – odzyskajmy kobiety w języku!” Bardzo spodobała mi się ta inicjatywa i przyglądałam się kolejnym odsłonom. Minęło dziesięć lat, zanotowałam kilka znaczących sukcesów na polu wdrażania żeńskiej końcówki, ale także całe mnóstwo nonsensu. I nie mogło być inaczej, ponieważ reguły gramatyczne są nieubłagane, język jest żywym odzwierciedleniem stosunków społeczno – kulturowych i historyczną kwintesencją tych stosunków.

Niewłaściwe wydaje mi się personifikowanie języka jako żywego źródła dyskryminacji kobiet. Język, ten cary-grant-392931_1280oficjalny, jak i, przede wszystkim,  potoczny, to jedynie lustro, w którym widać wyraźnie na jakim etapie jesteśmy, gdy mowa o równości. Nie jest też tak, że wciskanie na siłę żeńskich końcówek skutkuje zmianą społeczną polegającą na tym, że kobiety zyskały dzięki temu prestiż i należne uznanie. Nic takiego się nie stało; Polityczka nie zbierze odpowiedniej liczby głosów by kandydować na urząd Prezydenta RP, a fryzjerka nadal cieszy się mniejszym prestiżem niż pierwszy lepszy fryzjer… Wiem, że to niesprawiedliwe, ale takie są fakty.

Żeby nie być gołosłowną przedstawię w skrócie problemy językowe z żeńska końcówką.

1. formant -ka nie spełnił wymogów uniwersalnej cząstki tworzącej feminatywy, choć w wielu przypadkach zupełnie nieźle brzmi – tyczkarz- tyczkarka; recenzent- recenzentka; wokalista- wokalistka; autor- autorka; to jednak dyrygent- dyrygentka (?) jeszcze długo nie przeniknie do języka stosowanego powszechnie i to z powodu oporów samej dyrygentki- jak sądzę.

2. inaczej rzecz się ma z formami żeńskimi tworzonymi od nazw zawodów zakończonych na -a- : sędzia- sędzina; sprzedawca-sprzedawczyni; przywódca-przywódczyni – brzmią dobrze i zostały zaakceptowane z marszu, bez zastrzeżeń i funkcjonują od dawna bez potrzeby wdrażania „na siłę”. Podobnie te zakończone na -y- : zwrotnicowy – zwrotnicowa, dźwigowy – dźwigowa, księgowy – księgowa.

3. problemy fonetyczne: architekt – architektka; adiunkt – adiunktka; te formy są trudne do wymówienia nawet dla polskojęzycznych użytkowników…

4. problemy semantyczne: stolarz – stolarka; ślusarz – ślusarka; żołnierz – żołnierka , gdzie stolarka, ślusarka czy żołnierka to ugruntowane w języku polskim określenia oznaczające zajęcie jakim para się stolarz, ślusarz czy żołnierz, nie zaś wyrazy wskazujące, że np. stolarstwem zajmuje się kobieta. Gdyby historia tych zawodów od początku obejmowała także kobiety – nie byłoby problemu, ale było inaczej i tę możliwą do zaakceptowania odmianę, zawłaszczyło sobie od dawna zupełnie inne znaczeniowo pojęcie.

Tak więc dziś upieranie się przy zmianie jego znaczenia naraziłoby kobiety na śmieszność, jak to ma miejsce w przypadku literatki, utworzonej jako żeński odpowiednik literata … Nie wiem co na to panie zajmujące się literaturą, ale chyba nie są zachwycone, bo jakoś nie słyszę by siebie nazywały w ten sposób. Podobny dylemat czeka kobiety chcące być marynarzem, bo słowo marynarka jest już w użyciu i oznacza część garderoby.

5. podobnie niepoważnie i mało prestiżowo brzmią żeńskie odmiany ; filolog – filolożka; psycholog – psycholożka; etymolog- etymolożka; archeolog- archeolożka , ponieważ kojarzą się ze zdrobnieniem jak smuga – smużka; droga – dróżka; Jaki będzie los filozofki ? Trudno być tu optymistką – mamy w dorobku polskiej myśli filozoficznej niepodważalne znakomitości płci żeńskiej, a mimo to nadal filozofka to zarozumiała kobieta, która śmie mieć własny pogląd, przynajmniej w obiegowym użyciu tego słowa.

comment_ZekgNNCiEbKyzPm5fFDYHxkaxKMHUbg0Zmierzam cały czas do konkluzji, że o tym, czy dane określenie profesji w formie żeńskiej przyjmie się w języku powszechnym, czy się nie przyjmie, zależeć będzie od czynników pozajęzykowych, ergo, pobożne życzenia grupy światłych działaczek feministycznych spełnią się dopiero wówczas, gdy równość będzie faktem społecznym, a język w sposób naturalny nam to odzwierciedli. Tymczasem zdecydowanie bardziej prestiżowo brzmi: pani profesor, pani adwokat, pani prokurator, pracownik naukowy, a już na pewno pani chirurg zamiast chirurżczka.

Stanowisko Rady Języka Polskiego  Stanowisko ruchu feministycznego

Szczerze mówiąc wolałabym, żeby ruch feministyczny w Polsce, ale i na świecie także, z co najmniej taką samą determinacją, jak w przypadku żeńskich końcówek, spróbował kreatywnie podejść do kwestii indukowania w świadomości kobiet pojęć, bez których nasza tożsamość nie wyjdzie poza problem płci.

Jednym z najważniejszych w tej grupie jest zawarte w zdaniu: My, kobiety i mężczyźni, jesteśmy  NAJPIERW I PRZEDE WSZYSTKIM LUDŹMI.

Banalne? Oczywiście! Proste? Z pozoru tak, ale… czy mamy to naprawdę uwewnętrznione, żyjemy z tym wewnętrznym przekonaniem ? – na pewno nie!  Gdyby tak było, nie śmieszył by nikogo dowcip zawarty w potwornie seksistowskim zdaniu: Kobieta – najlepszym przyjacielem człowieka.

To bardzo stary dowcipas i jak miałam okazję się przekonać- ma się dobrze. I nie uwierzycie, ale najgłośniej śmiała się pewna pani – nie usprawiedliwia jej nawet to, że pochodzi z bardzo prawicowo zorientowanej rodziny krakowskiej. Nic nie usprawiedliwia zgody na poniżenie ze względu na posiadaną płeć. Nie chcę się tu wyzłośliwiać ani pastwić nad prawicowymi kobietami, ale stwierdzę jedynie znany fakt, że są one mistrzyniami w dorabianiu filozofii do własnej zgody na dyskryminację każdego rodzaju. Gratyfikacja jaką za to przyzwolenie otrzymują musi być wystarczająco atrakcyjna i mam nadzieję, że w razie nieprzewidzianych wypadków, wystarczy na pokrycie strat, utrzymanie licznego potomstwa, ich wykształcenie, a także pokryje koszty leków, comiesięcznych rachunków i zostanie małe co nie co na jakieś wakacje.

Przepraszam, za tę dygresję na marginesie, to zupełnie nie na temat, albowiem feministki prawicowe, jeśli brać poważnie to co same mówią o sobie, nie mają problemów z  tożsamością – są najlepszym przyjacielem człowieka – i to zamyka je przed rozterkami z jakimi, my, wyzwolone kobiety, będziemy się borykać jeszcze długo.

Wracając jeszcze na chwilę do powyższej sentencji o tym, że wszyscy jesteśmy przede wszystkim ludźmi – widzę w tej prawdzie uniwersalną wartość, która, jeśli dotrze do nas wszystkich, może być zaczynem daleko posuniętych zmian w świadomości zbiorowej, w tym takich, o jakich się nawet filozofom i filozofkom nie śniło, a gejom nawet się nie odbiło echem…

robot-507811_1280Dopóki nie zdamy sobie sprawy z tego, że wszyscy jesteśmy przede wszystkim LUDŹMI , nie zmieni się ani agresywny patriarchat, ani nie przebije się matriarchat – i w ogóle czy tego właśnie chcemy? Czy potrzebujemy się dzielić wyraźną kreską? Ja nie odczuwam takiej potrzeby. Co więcej – uważam, że zaszczepienie tezy o byciu ludźmi jest stokroć ważniejsze i bardziej sprawcze, niż powtarzanie banałów o kobiecości i męskości – o równości płci, o całym spektrum zagadnień wynikających li tylko z tego, że mamy dymorfizm płciowy. Dla mnie, od czasu gdy pierwszy raz zetknęłam się z tą, niby oczywistą, prawdą, to śmieszny , sztuczny problem.

Problem – jego istota, bierze się nie z tego, że mamy dymorfizm płciowy. Istota problemu bierze się stąd, że nie mówi się nam w procesie wychowania i kształtowania osobowości – że jesteśmy LUDŹMI. Jako tacy mamy WSZYSCY te same potrzeby – podstawowe to takie jak: poczucie bezpieczeństwa, potrzeba sensu życia, potrzeba kontaktu z drugim – właśnie – CZŁOWIEKIEM, potrzeba tworzenia, potrzeba bycia potrzebnym , użytecznym, na właściwym miejscu – zgodnym z wewnętrznym imperatywem.

Co by taka świadomość zmieniła? – wszystko! Począwszy od nazewnictwa, programów edukacyjnych, problemów z identyfikacją płciową, tolerancją, kulturą masową, ideą równości, różnicami  międzykulturowymi, itd… Jedynie religie nie dałoby się przeflancować. I w tym, poza naszą ograniczoną wyobraźnią, tkwi drugi problem. Bo systemy wierzeń są niesłychanie odporne na wiedzę, na racjonalizm i logikę , są głównym hamulcem rozwoju człowieka i jego człowieczeństwa. Wierzenia w nonsensy zamykają umysł, jego swobodę eksploracji w głąb siebie, nakładają nań ograniczenia silnie wzmocnione lękami podprogowymi, serwowanymi w dużych dawkach w dzieciństwie, zaś w dawkach podtrzymujących w okresie dojrzałym.

I z tego powodu, to co tu wyłożyłam, mieści się bardziej w obszarze SF niż jest do osiągnięcia w tym stuleciu. Ale kto nie sieje ten nie zbierze. Więc sieję – to jest dobra nowina i warta propagowania, wprowadzania do dyskursu i w procesie wychowania nowego pokolenia- ludzi wolnych od uprzedzeń i gender.

 

woman-565127_1280

 

 

Wanda Półtawska o kobietach

Wanda Półtawska o kobietach
czyli kobieta w podwójnie wypaczonym widzeniu

Wandy Półtawskiej, jak mniemam, nie trzeba nikomu w Polsce przedstawiać. Było o niej głośno w związku z deklaracją wiary lekarzy. Jeśli pamiętacie zapisy tej deklaracji, to z pewnością przypominacie sobie niesmak, jaki budziło wiele jej zapisów, pamiętacie także sprawę Chazana i wiele tego rodzaju spraw, w których kobiety potraktowano przedmiotowo, bezosobowo, jak istoty podrzędne, pozbawione prawa do wolności wyboru. Tak zresztą  kobiety są traktowane przez kolejne ustawy antyaborcyjne… i tego też nie będziemy tu omawiać- sprawa jest jasna, wnioski wyartykułowane wielokrotnie, skutki ponosimy od lat; i będziemy nadal ponosić i jako kobiety , każda z osobna, i jako społeczeństwo, które co chwilę musi pomieścić w swojej wyobraźni porzucone noworodki w lesie, samobójcze akty nastolatków w związku z niechcianą ciążą, incydenty gwałtu i nadużyć seksualnych wobec kobiet…

Ale…

Deklaracja WiaryPamiętam, że jak pierwszy raz czytałam zapisy deklaracji wiary lekarzy, nie wiedząc, kto jest autorem tego zdehumanizowanego erzacu człowieczeństwa, pomyślałam, że to niechybnie jakiś pucułowaty, obleśny mizogin w sukience. Jakież było moje zdumienie, gdy okazało się, że autorką jest kobieta, do tego matka dzieciom i na tyle sędziwego wieku by nie posądzać jej o brak doświadczeń życiowych. Dopiero zamieszczony na stronie Frondy tekst jej wykładu o kobietach i kobiecości, pozwolił mi zrozumieć mój dysonans poznawczy.

Ponieważ jednak nie jestem specjalistką w zakresie psychopatologii, poprosiłam o opinię psychologa klinicznego. W oparciu o jego wnioski z tekstu wykładu postanowiłam wtrącić także swoje trzy grosze komentarza. Czytając treść wykładu dowiecie się , że :

Podobnie jak w islamie ( przyp. red. ) , to kobieta ponosi całkowitą odpowiedzialność za podniecenie seksualne mężczyzny.

Piękno ciała kobiety, ale nie tylko ciała – jej piękno od tamtej pierwszej chwili w raju do dziś stanowi czynnik, którego siła w jakże różny sposób wywołuje nieraz nieobliczalne skutki! 

Już ta pierwsza scena w raju wskazuje na niebezpieczeństwo, jakie to piękno niesie dla Adama i dla całej ludzkości, bo to piękno Ewy zapanowało nad Adamem – i panuje do dziś. Urzeczony, niejako zniewolony tym urokiem Adam idzie za nią, nie patrząc na nic innego. Przedtem w posłuszeństwie adam i ewajednoznacznie Bogu poddany tak, że szatan nawet nie próbował go kusić, teraz odrzuca to wszystko i daje się prowadzić Ewie.
A gdy Pan Bóg go woła, na swoje usprawiedliwienie mówi to jedno: „to ona, ona mi dała” – tak, jakby to samo już wystarczało: że ona jest tak piękna, że on po prostu nie potrafi się jej oprzeć. – I tak powstaje pierwsze zadanie każdej Ewy wobec Adama i wobec siebie samej: odpowiedzialność za to, żeby nie stała się źródłem grzechu, krzywdy.

Ciekawość poznawcza Ewy to nic innego jak bezmyślność.

Ale Ewa w raju ujawnia bezmyślność, powierzchowność, ciekawość która powoduje, że słucha szatana – podatna na te szepty, które jej pochlebiają, gotowa pójść za tym, kto jej pokazuje coś atrakcyjnego, bez głębszej refleksji nad skutkami. Dalsza historia ludzkości ukazuje tysiące kobiet, które dały się uwieść szatanowi bez oglądania się na to, co z tego wyniknie. Ewa oczywiście wie, że istnieje Bóg, zna jego zakaz, a jednak robi inaczej – wtedy i do dziś!

Wzorzec kobiecości ma być zbudowany na niższym poczuciu wartości w stosunku do mężczyzny.

Masz kobieto zbudować w sobie spokój, a nie latać za wrażeniami i osiągnięciami- to domena mężczyzn i za to im chwała.

Dwie skrajne, przeciwstawne postawy – dwa bieguny kobiecości – Ewa i Maryja. Bezmyślność i nieposłuszeństwo Ewy i bezwzględne zaufanie Bogu i posłuszeństwo Maryi. […]

adam iEwa patrzy na Adama, który zgodnie z Bożym planem skierowany jest ku światu rzeczy, „czyniąc sobie ziemię poddaną” i podbijając niejako ten świat. Adam zdaje się sięgać nieba, szybując w przestworzach na różnego rodzaju maszynach, schodzi w głąb morza, pokonuje przestrzeń – i Ewa zazdrości mu i chce go naśladować za wszelką cenę,

Współczesnej Ewie brakuje kontemplacji, chwili skupienia koniecznej dla pojęcia rzeczy najgłębszych – bez zatrzymania się, przemyślenia może w ogóle nie odnaleźć w sobie tego, co najcenniejsze – swej roli w realizacji stwórczej mocy Boga samego. Skłonna do skrajnych reakcji, łatwo angażuje się totalnie – idąc za czymś, nie zwraca uwagi na nic innego, choćby to było coś oczywistego.
Zafascynowana Adamem i ku niemu cała skierowana szuka sposobów opanowania go, zupełnie nie zastanawiając się nad sobą, nie szukając swego prawdziwego „ja”, nie kieruje sobą, żyje na fali reakcji, impulsów nieopanowanego serca.

Poprzez macierzyństwo i zdolność do troski o innych, jesteś kobieto odpowiedzialna za całą ludzkość – bo najwyraźniej mężczyzna nie jest do takiej odpowiedzialności zdolny 😉

Wspólne obu tym kobietom jest macierzyństwo – i dlatego ono staje się najbezpieczniejszym sposobem życia kobiety, bo macierzyństwo zwraca Ewę Bogu; w istocie bowiem macierzyństwa leży współdziałanie z samym Bogiem; i gdy Ewa przyjmuje dar od Boga i nosi w sobie Boże dziecko (każdy człowiek jest Bożym dzieckiem), to wraca do postawy posłuszeństwa – przybliża się do postawy wybórdziewczyny z Nazaretu, która skłaniając główkę mówi: „niech mi się stanie”…

I to jest niejako najgłębsze dno kobiecości: zdolność do macierzyństwa.

Choć więc nie każda ma możność zrealizowania macierzyństwa fizycznie, to jednak każda może rozwinąć w sobie dojrzałą postawę matki, serdeczną troską obejmującej całą ludzkość.
A więc na pytanie: „Kim jesteś, Ewo?” najprawdziwsza odpowiedź brzmi: jest matką.

 

I nie ma lepszego układu, jak niedoświadczona kobieta z dojrzałym mężczyzną -przynajmniej takie uogólnienie wyłania się w treści tego wykładu – więc chyba nie ma  co  się oburzać na zwyczaje w krajach islamskich – im młodsza żona np. 9-cio latka tym lepiej!?

Przepraszam, ale nie zdzierżyłam dalszej analizy szczegółowej tego osobliwego wykładu, podzielę się jedynie wnioskami. Otóż Wanda Półtawska nie kojarzy dyskryminacji kobiet z brakiem ich obecności w przestrzeni publicznej, a w związku z tym brakiem ich wpływu na prawa panujące w społeczeństwie , nie dostrzega także potrzeb psychicznych kobiety jako niezależnych od jej biologii . Ma jedynie rodzić dzieci i wychować Adama – wg powiedzenia: „Jak sobie pościelisz tak się wyśpisz”? I proszę, jakie to proste – teraz rozumiem, dlaczego bite kobiety najczęściej zamiast wsparcia słyszą: „Czemu pozwalasz, czemu sobie chłopa nie wychowałaś- to twoja wina ,że chłop cię bije !” I to najczęściej mówią kobiety kobietom.

Zdjecie-01001

Zajmowałam się różnymi kobietami. Pracowałam z kobietami i dla kobiet, prowadziłam poradnię dla młodych dziewcząt, dla matek samotnych, dla mężatek, dla samotnych kobiet, zajmowałam się starymi, chorymi, wdowami, kobietami porzuconymi i kochanymi, zakonnicami – słowem kobietami w różnym wieku, różnej sytuacji życiowej; i mogłabym zrobić coś w rodzaju bilansu .

Naprawdę ?! I nigdy nie słyszała o warunkach socjalnych, o śmiertelności rodzących oraz dzieci?!

Czytałam i coraz bardziej czułam wstyd i absmak, że kobieta może coś takiego zupełnie poważnie mówić… Gorzej. Zdjecie-01041Odniosłam nieodparte wrażenie, że traktuje ludzi jak zwierzęta, mające poddawać się swojej biologii bezkrytycznie i jednocześnie odmawia tym zwierzętom realizacji podstawowego popędu – seksu , kiedy mają na to ochotę. Zresztą poczytajcie sami… Ja mam dość.

Jedynym usprawiedliwieniem tego psychopatycznego widzenia miejsca kobiety we współczesnym świecie, i to z trudem, mogą być dwa fakty biograficzne – edukacja w szkole Urszulanek w Lublinie w początkach XX wieku i przejścia związane z obozem w Ravensbrück – jedno i drugie z pewnością byłoby traumatycznym akcentem w życiu każdego człowieka , tym niemniej życie z szeroko zamkniętymi oczami jest już kwestią wyboru.