PolskiAteista.pl
  • strona główna
  • Blogi
  • Biblioteczka ateisty
  • Artykuły
  • Szukaj

próbne działania

Ukrainka dla Polaka – trolle atakują sieć!

11 marca 2022/0 Komentarze/w Aktualności Pod rozwagę... /przez Kuna

 

Wyszperane w odmętach FB – w pierwszej chwili myślisz – fejk. Nie jest możliwe, by ktokolwiek myślał w ten sposób… I masz rację!

Tak mniej więcej prezentują się trolle w strefie memów propagandowych. Nie należy rozwijać wokół nich żadnych dyskusji. Każde podjęcie „tematu” uwłacza inteligencji i wrażliwości przeciętnego przyzwoitego człowieka. Nie zniżalibyśmy się do prezentowania tych obelżywych wrzutek, gdyby nie to, że niestety, odbiorcy dają się dość łatwo wkręcać w komentowanie. Szkoda na to czasu. Oczywiście niczego nie sugerujemy, nie robimy zamachu na Waszą wolność i nie proponujemy cenzury, jedynie wskazujemy problem.

 

Jak odróżnić wpis klasycznego trolla od wpisu kogoś, kto jest irytująco źle poinformowany, bezmyślny lub w inny sposób ma zaburzoną percepcję? Spróbujmy zdefiniować typowe cechy wpisu trolla;

  1. brak możliwości przejrzenia profilu, brak awataru, profil nieużywany,
  2. zwykle wpis jest umieszczony w linii głównej dyskusji
  3. nie jest odpowiedzią na czyjkolwiek komentarz
  4. często nie nawiązuje w ogóle do tematu posta
  5. zawiera słowa kluczowe, typowe dla jakiejś propagandówki
  6. często jest tylko zaczepką lub stekiem obraźliwych inwektyw
  7. nie ma żadnego toku logicznego nawiązania do tematu
  8. jest pozbawiony argumentacji i merytorycznych nawiązań do tematu
  9. nie da się zauważyć żadnej innej intencji poza polaryzacją, obrażaniem, szczuciem, wciskaniem kitu na chama.

 

Osoby zaangażowane na fermach trolli otrzymują wynagrodzenie i nie jest ono tak imponujące, żeby chciało im się angażować swój intelekt. Ograniczają się więc do pospolitych pyskówek, co wyczerpuje oczekiwania zleceniodawców. Poza tym miejmy świadomość, że to co wypisuje troll, nie ma z nim osobiście nic wspólnego, a warto to wiedzieć, bo kiedy ktoś nie jest zaangażowany emocjonalnie w jakiś spór, to czytelnik czuje to nieomylnie. Trolla należy ignorować, bo karmi się on tylko i wyłącznie naszą uwagą, lub wywalać na zbity pysk, poprzez sprawną moderację grupy dyskusyjnej.

kuna2022kraków

 

Komitet obrony pomnika Piotra Skargi

3 lutego 2022/0 Komentarze/w Blogi Pod rozwagę... /przez Kuna

Warto wiedzieć who is who i dlaczego żyją w przekonaniu, że prawo ani porządek prawny ich nie obowiązuje. Warto też zdawać sobie sprawę z tego, że magistrat podejmując swoje decyzje broni praworządności i demokratycznych obyczajów i, że nie ma to nic wspólnego z ideologią czy światopoglądem. Czyżby Kraków odzyskał swój świecki charakter? Będziemy się przyglądać tej sprawie i patrzeć na ręce wszystkim uczestnikom sporu o pomnik.

Skład Komitetu według danych z 2 lutego br.:

Dariusz Walusiak – przewodniczący Społecznego Komitetu Obrony Pomnika Ks. Piotra Skargi, ks. prof. Jan Machniak – proboszcz parafii Wszystkich Świętych w Krakowie, prof. Zenon Piech – historyk, prof. dr hab. Jan Żaryn – Dyrektor Instytutu Dziedzictwa Myśli Narodowej im. Romana Dmowskiego i Ignacego Paderewskiego, dr Jarosław Szarek – historyk, Stanisław Markowski – artysta fotografik,  Teresa Pastuszka-Kowalska – artysta rzeźbiarz, dr Paweł Momro –  wiceprezes Fundacji Towarzystwa na rzecz Rozwoju i Inicjatyw Społecznych, dr Marcin Jendrzejczak – analityk ekonomiczny, publicysta, dr Małgorzata Górnisiewicz -Locher  Uniwersytet Rolniczy, Sławomir Olejniczak – prezes SKCH im. Ks. Piotra Skargi, ks. prof. Tadeusz Guz – teolog, filozof, Adam Lach – przewodniczący Zarządu Regionu Małopolska,  NSZZ Solidarność,

ks. prof. dr hab. Paweł Bortkiewicz TChr – teolog, Kazimierz Cholewa – działacz społeczny, Jan Pospieszalski – muzyk, publicysta, reżyser, prof. dr hab. Wojciech Roszkowski – historyk, Krystian Kratiuk – redaktor naczelny portalu PCh24.pl, prof. Krzysztof Ożóg – historyk, dr Joanna Wieliczka – Szarkowa – historyk, Bogusław Bajor – redaktor naczelny „Przymierza z Maryją”, Łukasz Karpiel – zastępca redaktora naczelnego PCh24.pl, Andrzej Górnisiewicz – scenograf, Piotr Doerre – redaktor, dr Agnieszka Dacia –  Uniwersytet Pedagogiczny, red. Sławomir Skiba – wiceprezes Stowarzyszenia Polonia Christiana, Barbara Nowak – kurator oświaty,  Jacek Hoga – prezes fundacji Ad Arma, Adam Bujak – artysta fotografik, Witold Gadowski – reżyser, publicysta, pisarz, Jerzy Skoczylas – satyryk, członek kabaretu „Elita”, dr Elżbieta Morawiec, publicystka, teatrolog, dr Mariusz Błochowiak – prezes Ordo Medicus, Jarosław Mańka – reżyser, Lech Makowiecki – poeta, muzyk, Tomasz Żak – reżyser teatralny, twórca Teatru Nie Teraz,

 

.

Beata Popławska-Walusiak – artysta malarz, Tadeusz Romanowski – Wspólnota Miłosierdzia Bożego (Soleczniki – Wileńszczyzna),  Andrzej Mardyła – wydawca, Piotr Boroń – Bractwo Kurkowe, Mariusz Dzierżawski – laureat Nagrody im. Ks. Piotra Skargi, Jolanta Czernecka – artysta malarz, Tomasz Stala – wydawca, Jacek Kotula – społecznik, samorządowiec, laureat Nagrody im. Ks. Piotra Skargi, Andrzej Andy Waligóra – działacz polonijny, Marcin Austyn – redaktor portalu PCh24.pl, Zbigniew Jarząbek – przedsiębiorca, Adam Kowalik – redaktor „Przymierza z Maryją”, Dariusz Kowalski „Kodar” – artysta rzeźbiarz, Zbigniew Konopka – prezes Fundacji Dunajec, Piotr Majocha – Przewodniczący Komisji Rewizyjnej Światowego Związku Żołnierzy AK, Koło Nowy Targ, Kpt. Zbigniew Cygan – Kapitan Żeglugi Wielkiej, Ks. Marcin Kostka FSSP – Superior Bractwa Kapłańskiego św. Piotra w Polsce, dr inż. Józef Leszek Dulba – przedsiębiorca, Piotr Woźniak – adwokat, Leszek Sosnowski – wydawnictwo Biały Kruk, Marcin Dybowski – Krucjata Różańcowa za Ojczyznę, kpt. Wacław Szacoń „Czarny” – Żołnierz Wyklęty-Niezłomny,

Marcin Marciszak – Stowarzyszenie Patriotyczny Głogów, Małgorzata Janiec – prezes zarządu Obszaru Południowego Zrzeszenia WiN,  Adrian Handzel – Małopolscy Patrioci. Artur Wolski – Męski Różaniec Warszawa, Barbara Unrug – propagatorka publicznego różańca, Katarzyna Kurowska-Mleczko – muzyk, prof. Marek Mleczko – muzyk, Paweł Nowacki- dokumentalista, producent filmowy, prof. dr hab. Danuta Qurini-Popławska – historyk, Arkadiusz Gołębiewski – reżyser, prof. Aleksander Nalaskowski, dr Bawer Aondo-Akaa – wykładowca Colegium Intermarium, Anna Trutowska – Fundacja Pro – Prawo do życia, Jerzy Basiaga – Fundacja im. Ks. Władysława Gurgacza Osądź Mnie Boże,  Aleksander Banaś – Męski Różaniec Kraków, Dagmara Knaga – radca prawny, Andrzej Dziurzyński – radca prawny, Marcin Sobiczewski – radca prawny, Monika Brzozowska-Pasieka – dr nauk prawnych, adwokat, Jerzy Pasieka – radca prawny, Jerzy Wolak – redaktor naczelny „Polonia Christiana”, Rafał Piech – prezydent Siemianowic Śląskich, Andrzej Kołakowski – poeta, pieśniarz, Anna Kołakowska-historyk, najmłodszy więzień PRL, Przemysław Kołtun – koordynator  SKOPKPS,

źródło

Jak postawić wysoko poprzeczkę, by nie błądzić w krainie złudzeń.

25 października 2021/0 Komentarze/w Blogi Pod rozwagę... /przez Kuna

[…] dnia 26.12.2014 roku o godzinie 18.37 doszło do zejścia śmiertelnego 39 letniego Mariusza S. w wyniku odniesionych ran kłutych w okolice klatki piersiowej i jamy brzusznej. Sprawczynią była 35 letnia żona Mariusza S. Katarzyna. Alkomat nie stwierdził śladu alkoholu w powietrzu wydychanym, podobnie wskazuje wynik badania krwi na obecność środków odurzających, co przesądza,że Katarzyna S nie działała pod wpływem. Śledczy badają okoliczności zajścia. Na tym etapie śledztwa nie znane są motywy czynu Katarzyny S.[…]

Obiektywny opis zdarzenia? Notatka prasowa?

Opis zdarzenia, to pełen barw i półcieni obraz – z tłem, wizerunkiem emocji na twarzach, zapachem miejsca zdarzenia. To jakby kadr z filmu, wycinek życia, ale pełny wszystkiego, co na to życie się składa. Zatem nie, powyższe zdania nie są opisem zdarzenia.

Notatką prasową mógłby być, gdyby nie to, że prasa wabi czytelników wszystkim czego ta notka nie ma – nie ma w niej sensacji, pikantnych szczegółów, w których czytelnik z łatwością odnajduje siebie lub siebie stawia poza nimi. Zatem tych kilka zdań raczej nie mogłoby być sprawną notatką prasową.

Tak skonstruowany opis, to co najwyżej fragment raportu policyjnego.

Jeśli jednak do tego zdawkowego opisu dołączyć kilka dodatkowych informacji o bohaterach zdarzenia …

[…] Mariusz S, oficer policji, z nienaganną opinią doskonałego śledczego, pracował od 10 lat w wydziale kryminalnym wojewódzkiej komendy w mieście X. Przyczynił się do zatrzymania i doprowadzenia przed sąd wielu groźnych przestępców, w tym seryjnego zabójcę, który terroryzował miejscowe kobiety przez kilkanaście lat z rzędu, słynnego Grzegorza Brzozę… Otrzymał wiele nagród i odznaczeń za pełną poświęcenia służbę dla miejscowej społeczności.

 

Mariusz S. pochodził z rodziny o tradycjach wojskowych. Jego ojciec był pułkownikiem W.P. za czasów PRL-u, mimo że dziadek walczył w szeregach AK do 1947 roku przeciwko władzy komunistycznej. Matka pracowała w miejscowej bibliotece i wychowywała trójkę dzieci w tym Mariusza S.

Do tragicznego zdarzenia w mieszkaniu państwa S doszło z bliżej nieznanych powodów. Sąsiedzi nie zauważyli żadnych oznak kryzysu w małżeństwie S-ów. Wiadomo jedynie, że Katarzyna S leczyła się psychiatrycznie, brała leki psychotropowe, co sugerowałoby niepełną poczytalność w chwili popełniania czynu.

Śledztwo trwa.[…]

…to zależnie od życiowego doświadczenia, inteligencji formalnej, wykształcenia ogólnego i środowiska pochodzenia – czytelnik może poprzestać na faktach dostępnych w mediach i nie oceniać jakkolwiek – to jedna skrajność, albo dośpiewać sobie całą, barwną opowieść i skazać lub uniewinnić Katarzynę S. Pomiędzy tymi skrajnościami jest niezliczona ilość innych możliwości, co składa się na tzw. opinię publiczną.

To się dzieje w głowie czytelnika, gdy podsunie mu się kilka, z pozoru mało istotnych informacji, jak te – denat jako chłopiec dorastał w domu wojskowego…Sam także poszedł w mundur… Matka nie miała wykształcenia… a żona była wariatką…

Sprawa komplikuje się jeszcze bardziej, gdy porównać, jak o tym samym zdarzeniu napiszą lub powiedzą media wyrażające opinie różnych środowisk – inaczej będzie brzmiała ta opowieść w piśmie kobiecym/feministycznym, inaczej w dzienniku religijnym, inaczej w piśmie konserwatystów czy liberalnych ignorantów. I nie tylko sama opowieść będzie brzmiała zupełnie inaczej w zależności od targetu czytelników, ale i wnioski oraz uogólnienia będą diametralnie różne.

Żadna z tych opcji nie pochyli się należycie nad losem ludzkim, żadna nie zainicjuje debaty społecznej o danym problemie, bo media są dziś w 100% upolitycznione i mają jeden cel – wpychać czytelnikom swoją narrację do skutku. A jaki ma być skutek? Ano taki choćby, że jak czytelnika przekonają do danej opowieści w kwestii tragedii Mateusza i Katarzyny S, to czytelnik także w czasie kampanii wyborczej będzie sięgał po to, a nie inne, źródło wszelkiej mądrości i chętniej skorzysta z sugestii dziennika X niż innego pisma. I trudno się temu dziwić – skoro wszyscy od dawna wiemy, że prasa i TV kłamią, to przytulamy się chętniej do tego medium, które mówi naszym językiem, prezentuje podobne odczucia i myśli w sposób, który nam najbardziej odpowiada.

 

***

 

Skąd pomysł, żeby o tych oczywistościach pisać tyle słów?

 

Marek Krak „Zapomniana polska rewolucja”

Dyskusja

 

Usiadłam dziś przed kompem i przeczytałam co napisał jeden z moich ulubionych autorów opowieści historycznych – Marek Krak, na temat wojen husyckich – a potem przeczytałam sobie komentarz historyka, w dyskusji pod opowieścią i zaczęłam się zastanawiać … Gdzie szukać prawdy? Jak nie dać się wciągnąć w półprawdy i narracje polityczne, mające określone intencje i gdy tą intencją nie jest podzielenie się wiedzą o <całej prawdzie>?  Co to jest właściwie ta <cała prawda>? I wreszcie, czy taka <niecała prawda> to przypadkiem nie manipulacja… I nie sugeruję ani przez chwilę, że manipulacja była celem samym w sobie- nie! Myślę, że to co najwyżej skutek uboczny, wynikający z przekonań, emocji, poczucia, że stoi się po tej jasnej, czyli właściwej stronie.

I na koniec moich rozmyślań krytycznych chcę powiedzieć o tym, że:

żeby powiedzieć o kościele katolickim, że jest siedliskiem zła, a bóg tam nie gości pod żadną postacią – nie trzeba żadnej manipulacji – wystarczą fakty – jak w tej notatce a’la raport policyjny, którą wymyśliłam i zapisałam na wstępie.

Natomiast żeby nie gubić się w rozlicznych i często sprzecznych ze sobą opowieściach na ten sam temat, trzeba jednak znać fakty. Uczmy się więc historii, opierając się na dziełach rzetelnych metodologów tej dziedziny. Bo opowiadania historyczne, to zawsze w jakimś stopniu fabularyzacja dziejów, wygładzanie brzydoty, albo odwrotnie – oszpecanie tego, co nie było aż tak złe. 

 

    

 

 

Byłabym niesprawiedliwa, nie ceniąc  opowiadań historycznych, bo to dzięki nim możemy np. patrzeć na wojnę nie tylko ze wzgórza, na którym zazwyczaj stoi spokojnie, siedząc na białym koniu król czy generał, ale także z pozycji woja, któremu właśnie ucięto rękę albo złamano kark zrzucając go z konia… Potrzebujemy takich opowieści, zwłaszcza takich, które sprawnie opisują rzeczywistość widzianą przez pryzmat skutków, przefiltrowaną przez cierpienie ludzkie, gdzie będą wszystkie smaczki, zapachy,  dźwięki i które nie oszczędzają nam wrażeń – wszystkich, całej ich szerokiej skali – mamy czuć krew i ból, ale też słyszeć skowronka czy nocnego słowika nad polem bitwy.

 

    

 

Potrzebujemy tego pokarmu, by budził wciąż naszą stępiałą wrażliwości – przyda się, gdy znów ktoś zechce wmawiać młodym mężczyznom, że ich patriotycznym obowiązkiem jest iść na wojnę i umierać za ojczyznę. I, że to jest bardzo romantyczne. No, nie jest i jako matka nigdy nie pozwolę by mój syn czy córka poszli w kamasze na wojnę, choćbym miała zamknąć ich pod podłogą. Kropka. Nie nabiorę się na opowieści o honorze i dumie narodowej, bo to są efekty specjalne wyłącznie dla nabuzowanych władzą, pozbawionych empatii, psychopatów. Każdy normalnie czujący człowiek, nawet generał, nawet prezydent czy cesarz, po wojnie czuje jedynie… bezsens. Bo nic innego czuć nie można.

 

 

 

***

Reasumując – czytamy prasę, książki, słuchamy wiadomości, oglądamy seriale i filmy, obrazy w galeriach, rozmawiamy z ludźmi, – zbieramy miliony bitów informacji. Żeby się w tym nie gubić, żeby nie zostać pożytecznym idiotą na użytek cwaniaków i manipulujących tymi informacjami specjalistów od urabiania opinii publicznej, wystarczy odróżniać poszczególne rodzaje literackiej twórczości, a swoje poglądy kształtować w oparciu o wiedzę, ostrożnie i z dystansem traktując to, co mówią tzw. autorytety i popularni akurat głosiciele prawd objawionych czyli mówiąc krótko- populiści różnych nurtów społecznych i politycznych. Wtedy jest szansa, że tylko nieliczne źródła informacji dosięgną, wysoko postawionej przez nas poprzeczki.

***

A tak w ogóle witam was w krainie pomyłek – być w błędzie, to rzecz zwyczajna, częsta i nie ma się czego wstydzić. Należy jednak ćwiczyć od dziecka, jak szybko i bez bólu wyjść z błędnych przekonań, bo wraz z  wiekiem i osiągniętym statusem społecznym, człowiek coraz trudniej godzi się z prawdą, a mocniej trzyma się pozornie bezpiecznych kolein złudzeń…

 

 

Kuna2021kraków

 

 

Klęska moralna kościoła katolickiego, to droga do „Własnego Boga”. Wywiad.

28 września 2021/0 Komentarze/w Blogi Pod rozwagę... /przez Kuna

 

 

Świat naszych rodziców i dziadków się wali. Dla młodego pokolenia temat Kościoła to jakieś wykopaliska

Takie motto zawisło nad wywiadem w wyborcza.pl, który przeprowadziła Małgorzata Skowrońska (oazowiczka) ze Stanisławem Obirkiem (były ksiądz) i Arturem Nowakiem (ofiara księdza i były katolik)

 

A.N.: – Wielu 40-, 50-latków wychowanych w katolickich domach to dziś zbuntowane nastolatki, które właśnie odkrywają, że wychowywały się w patologicznym środowisku.

 

 

Dla części dzieciaków, tych wklejonych w kościół, jeszcze za PRL-u, katolicyzm, praktykowanie rytuałów, oaza, rekolekcje wakacyjne, wyjazdy pod opieką duchownych, mogły być i zapewne były fajną formą spędzania czasu, bo nie sądzę, żeby w owym czasie szła pełną parą indoktrynacja od przedszkola. Jestem rocznik 59 i nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek musiała się zastanawiać która koleżanka ma partyjnych rodziców, a która religijnych. Światopogląd? Nikogo to nie obchodziło. Nie było takiej potrzeby – rodziny, nawet osób należących do PZPR-u, były z tradycji katolickiej. Niemal wszystkie dzieciaki przystępowały do pierwszej komunii i innych sakramentów. I nadal nie miało to wiele wspólnego z światopoglądem. Najbardziej adekwatnie opisuje tę sytuację i jej powszechność słowo NAWYK, TRADYCJA, KULTURA. A uzasadnia ją brak refleksji na temat wiary katolickiej.  Parafie w znacznym stopniu były na utrzymaniu  praktykujących katolików. Państwo nikogo nie dyskryminowało z powodu wiary i był nieoficjalny zakaz szykanowania kościoła. Funkcjonowała Komisja Wspólna Episkopatu i Rządu, oraz przyznawany był kościołowi fundusz kościelny. Wysocy funkcjonariusze Kościoła Rzymskokatolickiego współpracowali z władzą zarówno oficjalnie jak i w postaci tajnych współpracowników za pośrednictwem Służby Bezpieczeństwa, ale to jest akurat wiedza, którą nabyliśmy dopiero po transformacji, kiedy Instytut Pamięci Narodowej udostępnił akta.

S.O.: – W pewnym momencie za pontyfikatu Jana Pawła II pojawił się ruch My Jesteśmy Kościołem (niem. Wir sind Kirche). Równocześnie powstał ruch Jezus – Tak, Kościół – Nie. Kościoły zachodnie, zwłaszcza niemieckojęzyczne, przepracowały moment odklejenia instytucji od wiary. Ja jestem właśnie na tym etapie: Jezus – tak, Kościół – nie. Biograficznie jestem mocno naznaczony katolicyzmem rzymskim. Urodziłem się w rodzinie typowo katolickiej z obu stron. Jednak dzięki temu, że przez kilkadziesiąt lat byłem we wnętrzu tej instytucji, poznałem wiele jej tajemnic. Znam ludzi, do dziś się z nimi przyjaźnię, którzy robią wszystko, żeby Kościół zmienić. To nie schizofreniczne zachowanie, ale bardzo wyraźne rozróżnienie.

Otóż to. W Polsce nawet nie zauważyliśmy że kościół, JP2 i hierarchia odkleili się od wiary. Nadal praktykujący uczestnicy życia parafialnego nie przeżywają najmniejszej refleksji. Wypierają fakty, powtarzają za biskupami że kościół jest prześladowany, utożsamiają się z „nękanymi” i niewinnie posądzanymi o jakieś okropności księżmi, bronią ich za wszelką cenę, byle utrzymać swój status – wiernych kościoła. Czują, że ta potężna instytucja jest stabilna i nawet jeśli niektóre cegiełki się posypały to i tak gmach trzyma się mocno. To są także ci, którzy chętnie współpracują z kościołem gdy trzeba potępić mniejszości seksualne czy etniczne i poprą go, gdy będzie szczuł na kolejne grupy wykluczone spod jego łaski. Są psychicznie uzależnieni od Kościoła. I to już dawno, jeśli w ogóle, nie ma nic wspólnego z wiarą.

Ci, którzy zaczęli dostrzegać, że ich SPA dla duszy się popsuło, że pedofilia to nie jest proceder powszechny tylko w dzielnicach biedy, w krajach Ameryki Południowej i zepsutych Stanów Zjednoczonych oraz izolowanej Irlandii, ale równie powszechne zajęcie wielu polskich księży, ci co zauważać zaczęli rozpasanie i życie  w bizantyjskim przepychu polskich hierarchów, oraz, a może przede wszystkim, że hierarchia nie słucha ich głosu, że o nich nie dba i nie okazuje wdzięczności za te wszystkie lata, gdy klubowicze KIK-u dbali o poziom debaty – wszyscy oni czytają dziś Znak i Tygodnik Powszechny i robią wszystko, by zabezpieczyć upadający kościół, jego pozycję w Polsce i jego wpływy polityczne.

S.O.: – Przypomnę, że gdy w 1968 r. wyszła encyklika „Humanae vitae”, wszystkie episkopaty miały do niej zastrzeżenia, poza polskim. Wojtyła miał swój udział w irracjonalnej walce z pigułką. To wszystko składa się na dzisiejszy obraz Kościoła. Z miejsca, które powinno dawać ludziom oparcie i siłę, stał się miejscem, które tę energię pożera. Biskupi zarządzają wspólnotą, która gromadzi ludzi zgodnie z zasadami kultury strachu. Polskie owieczki są nauczone, że trzeba bać się nowości,

Tylko co zrobić z tą metafizyczną dziurą, która w nas zostaje. Kościół przestał ją wypełniać, ale co w zamian? Jeśli już coś ciekawego dzieje się w sferze duchowości, to poza Kościołem. Apokalipsa to koniec Kościoła, jaki znamy?

S.O.: – Nie da się zmienić biografii. Przeszliśmy kościelny trening, ale też przestaliśmy się bać biskupów. Nie chodzi o to, żeby wyszło na nasze, ale żeby wyszło dobrze. Metafizycznej dziury na pewno nie zapełni skorumpowana instytucja. Wybitny socjolog niemiecki Ulrich Beck swoją ostatnią książkę zatytułował „Własny Bóg” („Der eigene Gott”). Choć sam był ateistą, wierzył, że każdy może stworzyć własnego Boga, który mu da siłę potrzebną do sensownego życia. Też w to wierzę.

Cały wywiad możecie przeczytać TU

 

Natomiast mnie, jako ateistkę, od dawna nurtuje kilka pytań…

Jak daleko ludzie władzy posuną się, w celu jej utrzymania, w pogrążaniu ludzi w ciemnocie i zabobonie?

Jak długo jeszcze rodzice młodego pokolenia będą udawali, że nic złego się nie dzieje w polskiej szkole świeckiej?

Jakiej edukacji potrzebują dorośli, by zauważyli podmiotowość dzieci?

Czy Polki i Polacy zauważyli w ogóle, że wszystko co robią konserwatyści zmierza, po raz kolejny w dziejach ich kraju, do wyrzucenia go z pędzącego pociągu ku przyszłości? Czy widzą jak ten pociąg oddala się od nas z zawrotna prędkością? Dlaczego ich to nie martwi?

Pytań i wątpliwości jest znacznie więcej. Trzeba je zadawać bo tylko tak możemy uruchomić jakąkolwiek debatę. Zapraszam do dyskusji i stawiania własnych pytań. Razem możemy więcej.

 

kuna2021kraków

grafika: Dariusz Klimczak_moses

 

 

Nim ruszymy w kolejnej paradzie równości…

15 czerwca 2021/0 Komentarze/w Aktualności Pod rozwagę... /przez Kuna

Częstochowa 2016

 

 

 

 

 

 

Za chwilę kolejna parada równości i kolejny raz – niestety – będzie ona okazją, by ten czy ów dał wyraz swojej nietolerancji, nienawiści, pogardy i niezgody na poprawność polityczną… Zwłaszcza dużo ostatnio namnożyło się przeciwników, całkiem dobrze funkcjonującej poprawności zachowań tam wszędzie, gdzie ksenofobie, homofobie, seksizm i inne odstępstwa od kultury bycia w różnorodnym środowisku są nie do przyjęcia i świadczą o prymitywizmie osobnika. Ja także wolałabym, żeby ludzie, wszyscy ludzie, posiadali wiedzę zamiast fobii, ale ponieważ to wciąż wydaje się niemożliwe do zrealizowania, poprawność polityczna jest dobrym kagańcem na wyszczekanych polityków, celebrytów, i wszelkiej maści fobów publicznych. Dzięki niej nie jesteśmy ustawicznie narażani na wysłuchiwanie obrzydliwych i niezgodnych z prawdą opinii niedouków i prymitywów w garniturach i sutannach.

W Polsce osobliwie coraz mniej niestety poprawności politycznej, a coraz więcej hejtu i mowy nienawiści w przestrzeni publicznej, nie wyłączając kościoła katolickiego, a nawet głównie tam właśnie. To z błogosławieństwem kościoła mają  miejsce coraz częściej ataki na ludzi, wskazanych przez bp. Marka Jędraszewskiego jako tęczowa zaraza. Pobicia, także ze skutkiem śmiertelnym, cieszą białych, heteroseksualnych homofobów. Jeśli wierzyć psychologom, są wśród nich także, i wcale nie rzadko, przebierańcy, ukrywający się pod maską heterobrutala, kryptogeje. Ich nienawiść jest spotęgowana dodatkowo niezgodą na swoją, ich zdaniem, zboczoną orientację seksualną. Ci biją szczególnie mocno.

 

 

 

 

 

Minister edukacji, Przemysław Czarnek mówi wprost jakie ma plany. Szkoła powszechna będzie zajmowała się formatowaniem katolików, homo i ksenofobów. Wtórują tym planom partie konserwatywne i kościół katolicki.

***

Jak wychowywać w takiej atmosferze dzieci na tolerancyjnych, normalnych ludzi? Jak uchronić je przed wpływem szkoły powszechnej, która będzie za chwilę kuźnią prawicowych wartości i miejscem, gdzie indoktrynacja, nie tylko religijna, ale też polityczna będzie głównym zadaniem wczesnej edukacji?

 

 

 

Wydawnictwo Nasza Księgarnia wydało właśnie „Kolorowe serca”  Beaty Ostrowickiej, pisarki, która od dawna tworzy doskonałe narzędzia służące edukacji społecznej dla najmłodszych i tych trochę starszych już dzieci. Rodzice mogą skutecznie przeciwstawić się doktrynie kościelnej i  PIS-owskiej propagandzie, która nieustająco dzieli nasze społeczeństwo, skutecznie cofa je w rozwoju oraz wyostrza konflikty między poszczególnymi grupami. Twórczyni, używając prostych i zrozumiałych środków, wprowadza w świat dziecka pozytywne wartości, jakie niesie z sobą akceptacja różnorodności, a tym samym wnosi ład i spokój, nie pozwala na panoszenie się strachu i przemocy, która jest tego strachu wyrazem.

Dziękujemy Wydawnictwu Nasza Księgarnia  za realizację konsekwentnej polityki wydawniczej, która stoi za ideą jedności społecznej i wspiera je nieustająco. Jeśli Polki i Polacy zaczną żyć z konieczności w dwóch różnych światach alternatywnych, to wydawnictwo N.K., mamy taką nadzieję, będzie wspierać świat wartości humanistycznych, świecką kulturę, oraz świeckich twórców. Proponujemy naszym czytelniczkom i czytelnikom zapełnić półki biblioteczne znakomitą serią elementarzy Beaty Ostrowickiej, a także lekturami dla nastolatek, gdzie nie unika się wglądu we współczesne problemy młodego pokolenia.

 

…I co ciekawe w 2019 roku docenili to wydawnictwo…

Chińczycy

Elementarz przyrodniczy i matematyczny

 

A te pozycje polecamy także rodzicom… być może pomoże lepiej rozumieć własne dzieci…

 

 

Wszystkie wydane pozycje autorstwa Beaty Ostrowickiej znajdziecie Państwo na jej stronie

www.ostrowicka.art.pl

 

Wiemy co reklamujemy! I robimy to z przekonaniem oraz wielką przyjemnością. Całkowicie za darmo, bo uważamy, że tak właśnie trzeba wspierać tych, którzy czynią świat lepszym niż go zastali…

Redakcja portalu www.polskiateista.pl

 

Kuna2021kraków

 

 

 

 

Święta świętami, a urzędnik publiczny nie może gadać biblią… przynajmniej w państwie świeckim.

4 kwietnia 2021/0 Komentarze/w Blogi Pod rozwagę... /przez Kuna

OKO.press prezentuje wybór najbardziej zdumiewających życzeń i przypomina, że zgodnie z Konstytucją „władze publiczne powinny zachowywać bezstronność w sprawach przekonań religijnych”.

Art. 25.

  1. Kościoły i inne związki wyznaniowe są równouprawnione.
  2. Władze publiczne w Rzeczypospolitej Polskiej zachowują bezstronność w sprawach przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych, zapewniając swobodę ich wyrażania w życiu publicznym.
  3. Stosunki między państwem a kościołami i innymi związkami wyznaniowymi są kształtowane na zasadach poszanowania ich autonomii oraz wzajemnej niezależności każdego w swoim zakresie, jak również współdziałania dla dobra człowieka i dobra wspólnego.
  4. Stosunki między Rzecząpospolitą Polską a Kościołem katolickim określają umowa międzynarodowa zawarta ze Stolicą Apostolską i ustawy.
  5. Stosunki między Rzecząpospolitą Polską a innymi kościołami oraz związkami wyznaniowymi określają ustawy uchwalone na podstawie umów zawartych przez Radę Ministrów z ich właściwymi przedstawicielami.

 

Tyle KONSTYTUCJA

A jak to wygląda w rzeczywistości?

A w rzeczywistości usiłuje się naginać sędziów do  postaw zawodowych prywatnych i publicznych, polegających na bierności i niepodejmowaniu żadnych działań w zakresie bezstronności światopoglądowej, ergo, nie rób sędzio nic co by mogło godzić w interesy państwa i rządu oraz kościoła i wiernych mu akolitów. Nie jest ważna sprawiedliwość, ani prawo, tylko jak wyroki będą wpływały na interesy rządu z kościołem. Ergo- nie drażnij kościoła i katolików sędzio… Nie ważne są fakty, rodzaj przestepstwa, sprawiedliwy wyrok… ważne jest zadowolenie elektoratu PIS-u. A żeby ten elektorat czuł się bezpiecznie, otulony opiekuńczym ramionami wymiaru sprawiedliwości na stronie Sądu Najwyższego postawiono taki banerek oto:

 

Rzecznik SN Olek Stępkowski, założyciel Ordo Iuris (- organizacji opłacanej przez Kreml, o czym nie wolno oczywiście mówić głośno, zgodnie z wyrokiem sądu,) na dziennikarskie zaczepki o komentarz w sprawie pozwu  Komisji Europejskiej przeciwko Polsce w sprawie Izby Dyscyplinarnej, ma jedynie tyle do powiedzenia:

„Kolejny raz w Wielką Środę Komisja Europejska występuje z podobnym wnioskiem. Rok temu była podobna sytuacja. To jest znowu Wielka Środa, dzień w którym Judasz zdradza Jezusa, w którym bierze za to pieniądze. To jest taka refleksja, która mi się prywatnie nasuwa, gdy myślę o tych wnioskach”

Prawda, jakie to merytoryczne! Czy na tym ma polegać kultura prawna, która stoi w nazwie Ordo Iuris? Czy takiej retoryki uczy się młodych adeptów prawa na kursach organizowanych przez tą organizację? Słyszałam, że uczy się ich nowomowy przeciwko prawom człowieka… I to wydaje się logicznym działaniem – żeby wygrać kampanię przeciwko niezbywalnym prawom ludzi będzie potrzebny tabun ludzi odpowiednio wykształconych no i wierzących w sens tej walki. W Polsce, gdzie aplikację po prawie nie jest łatwo zrobić, nie dziwi, że z oferty Ordo Iuris chętnie korzystają mniej zdolni i bardziej skorzy do kompromisu między etyką i poczuciem odpowiedzialności, a wygodną i szybką ścieżką kariery prawniczej. W końcu przy dużej powszechności zjawiska degradacji zawodowej pedagogów, psychologów, lekarzy, duchownych, nie mówiąc o całej scenie politycznej nie wyłączając niby lewicy, młodzi adepci sztuki prawniczej czują się swojsko i bezpiecznie.

Za PRL- też było coś takiego jak NOWOMOWA.  Każdy kto chciał i komu zależało na przychylności władzy zaczynał od zmiany retoryki i języka właśnie. Puszczał więc oko do władzy mówiąc jej zdaniami i operując jej pojęciami, abstrahując częstokroć od faktycznej definicji tych pojęć. Wszak wolność, mądrość, szczęście, praworządność a nawet konstytucyjność to pojęcia płynne i pojemne. Znaczenia są kwestią umowy między użytkownikami – czasem więc szczęście to poczucie spełnienia w morzu niesprawiedliwości i tragedii, gdy ani jedno ani drugie osobiście nas nie dotyka. A taka wolność to może być wszystko- od „róbta co chceta” po świadomy wybór wśród różnych konieczności. A konstytucyjność religii w szkole polega tylko na tym, że TK źle, za to po myśli rządu interpretował zapis o wolności religijnej w ustawie zasadniczej. W ten oto sposób gadające głowy – ci kreatorzy niby rzeczywistości – mogą mówić ładnie skonstruowane potoczyste teksty, gdzie za każdym pojęciem brzmiącym i dobrze i szlachetnie, kryje się coś zgoła odwrotnego. Lud słucha i cieszy się, że rządzą nim dobre pany.

Jak bardzo można się pomylić w ocenie może świadczyć słynna już wypowiedź papieża Franciszka na temat państwa świeckiego. Powiedział on niegdyś, że ” Państwa muszą być świeckie” Może pamiętacie ten cytat – wszystkie gazety cytowały to jedno stwierdzenie… Gdyby potrafili czytać ze zrozumieniem, gdyby byli rzetelnymi dziennikarzami, a nie łowcami sensacji, to wiedzieli by, że pod hasłem świeckość Franciszek rozumie zupełnie coś innego niż przeciętny zjadacz chleba. I że jest to bardzo ściśle określone przez kościół katolicki miejsce świeckich w świecie wierzących; że jest to nie mniej nie więcej tylko łaskawe pozwolenie świeckim na egzystencję obok wierzących. Nic ponad to. A urzędnicy państwa mają znać prawo boskie i jemu się podporządkować. Tak sobie wyobraża państwo świeckie papież Franciszek.

Dlaczego ” Zachód” piewca kultury zachodnich wartości się na to godzi? Bo zawsze się godzi z partnerem, który tak perfekcyjnie udaje, że ogarnia owieczki i ich problemy. Dzięki temu rządy, parlamenty, biznes i finansjera nie musi się ludźmi przejmować i rozwiązywać problemów społecznych. Nawet nie muszą ich definiować, diagnozować i dyskutować. Nic nie muszą. Robią więc tylko politykę fiskalną i reinwestują, żeby napędzać wzrost gospodarczy. A że kościół nigdy jeszcze nie rozwiązał żadnego problemu społecznego, a nawet wydłuża listę tych problemów? Nie ważne! Dopóki ludzie nie zdają sobie z tego sprawy, dopóki tylko garstka antyklerykałów o tym gada w swojej bańce, skutki takiej polityki, a to rozwarstwienie i poszerzanie się obszarów biedy strukturalnej – żadnego biznesmena i lobbysty nie niepokoi.

 

A teraz szybki rzut oka na inne instytucje i osoby publiczne i odpowiedź dlaczego dla 60% społeczeństwa to jednostki, które nie zasługują na nasze zaufanie i współpracę…

Trybunał Konstytucyjny

Także w Trybunale Konstytucyjnym Julii Przyłębskiej przygotowania do Świąt Wielkiej Nocy ruszyły pełną parą. Najpierw 29 kwietnia ogłoszono, że Wielki Piątek będzie dniem wolnym od pracy, której, jak wskazują liczby, i tak nie ma tam za dużo.

W środę 31 marca sama prezes opublikowała na stronie życzenia „nadziei, wiary i radości płynących ze Zmartwychwstania Pańskiego”.

 

 

Intensywny tydzień ma za sobą również sędzia TK Krystyna Pawłowicz. Na Twitterze na przemian kłóciła się z nastolatkami o piosenkę „Patoreakcja” i rapera Matę, zamieszczała fragmenty czytań z Pisma Świętego na Wielki Tydzień, retłitowała zdjęcia rzeźb Jezusa oraz ostrzegała, że na platformie społecznościowej w dniach Triduum Paschalnego grasuje szatan.

Wszyscy obywatele Polski mogą odetchnąć z ulgą na myśl, że taki Trybunał będzie orzekać w kwestii zgodności rozmaitych przepisów z konstytucyjną zasadą wolności sumienia i wyznania.

 

 

Rzecznik Praw Dzieci Bożych

„Chrystus Zmartwychwstał! Prawdziwie Zmartwychwstał! Niech Zmartwychwstały Pan rozprasza mroki i trudy naszej codzienności, a nasze serca niech wypełni niegasnącą wiarą, żywą nadzieją i piękną miłością” – czytamy na oficjalnym koncie tłiterowym Rzecznika Praw Dziecka.

Życzenia nie są nawet podpisane imieniem i nazwiskiem Mikołaja Pawlaka, widać tylko nazwę instytucji. I to ona składa takie życzenia.

 

Ministerstwo Edukacji

 

„Błogosławionych Świąt Zmartwychwstania Pańskiego” życzy nam kierownictwo Ministerstwa Edukacji i Nauki, resortu odpowiedzialnego za dbanie o to, by polskich szkołach nikt nie był zmuszany do uczestniczenia w praktykach religijnych, a program przez nie realizowany odpowiadał aktualnej wiedzy naukowej.

 

 

 

 

Prokuratura Krajowa

„Niech Zmartwychwstanie Pańskie niosące ze sobą odrodzenie duchowe napełni wszystkich nadzieją i wiarą o wzmocni w pokonywaniu własnych słabości” – życzy I Zastępca Prokuratora Generalnego, Prokurator Krajowy Bogdan Święczkowski. Na towarzyszącej grafice Jezus Chrystus wstępuje do nieba.

 

 

 

 

 

Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego szuka bożej opieki

„Święta Zmartwychwstania Pańskiego to czas, w którym doświadczamy siły wiary, nadziei i Bożej miłości (…) Niech Zmartwychwstały Chrystus opiekuje się nami i naszą Ojczyzną” – życzy szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego płk Krzysztof Wacławek.

 

 

 

 

 

Minister Kultury – Piotr Gliński

„Szanowni Państwo,

Święta Wielkiej Nocy to piękny, symboliczny czas. Celebrujemy Zmartwychwstanie Pańskie – zwycięstwo Jezusa nad grzechem i śmiercią. To najważniejsze wydarzenie dla chrześcijan, które wypełnia nas radością i nadzieją. Tej nadziei bardzo teraz potrzebujemy.

Po raz kolejny przychodzi nam spędzać Wielkanoc w trudnych, bo naznaczonych walką z pandemią, okolicznościach. Wierzę jednak, że zbliżające się tygodnie i miesiące będą czasem powrotu do społeczno-gospodarczej normalności. Pomoże nam w tym – wierzę, że o tym pamiętamy – inny, najważniejszy wyznacznik naszej wiary – miłość. Miłość, solidarność i odpowiedzialność wobec wszystkich w naszej wspólnocie” – przemawia w filmiku minister kultury, dziedzictwa narodowego i sportu, Piotr Gliński. I my również zawsze, gdy słyszymy pana ministra, myślimy o miłości, solidarności i odpowiedzialności.

 

Kurator oświaty Barbara Nowak

Nie zaskoczyła niczym szczególnym, jest bowiem znana głównie ze swoich wyskoków światopoglądowych – na liście jej osiągnięć jako kuratorki nie ma niczego godnego pamięci…

„Dziś, gdy śmierć jest ogłaszana głównym celem naszej cywilizacji, bardzo potrzebujemy siły płynącej z cudu Zmartwychwstania” – wyjaśnia w filmiku Barbara Nowak.

Nie precyzuje niestety, gdzie właściwie to ogłoszono, bo jako żywo we wszystkich konwencjach i traktatach stoi, że państwa zobowiązują się do respektowania prawa do życia i godności ludzkiej. Nikt nie postuluje poddawania noworodków eutanazji.

 

 

 

 

 

Marian Banaś i NIK; NIK i Marian Banaś

A ten to zawsze wprowadzi jakiś element humorystyczny…

„Przed nami Święta Wielkiej Nocy. Przepiękne święta, czas, kiedy przyroda swym rozkwitem wydaje się towarzyszyć treściom religijnym, które wielu z nas głęboko przeżywa…

Te szczególne Święta są triumfem życia nad śmiercią, światła nad ciemnością i dobra nad złem!

To dla nas ważny przekaz i cenne wskazówki” – snuje rozważania Prezes Najwyższej Izby Kontroli Marian Banaś.

„Pamiętajcie Państwo, że działania i misja NIK głęboko wpisują się w budowanie dobrej rzeczywistości, w tworzenie ładu, przewidywalności, bezpieczeństwa. Bądźmy dumni z tej misji!” – kontynuuje sugerując, że NIK rozprawi się z korupcją i marnowaniem pieniędzy publicznych niczym Jezus z samym Złym. Nie wiemy, czy obejmie to także samego Pana Prezesa.

„Wszystkim Państwu, którzy wierzą, że czekamy na zmartwychwstanie samego Boga życzę, aby to napełniło Was radością, zachwytem i pokojem, a wszystkim, którzy dobra i piękna szukają inaczej życzę optymizmu, wiary w lepsze jutro i pewności, że – wszyscy – jesteśmy razem”.

I tu pewien odmienny akcent, który może nie tyle cieszy co pokazuje, że nie wszyscy urzędnicy państwa zmuszeni są klęczeć na obydwu kolankach.

W tym miejscu składam dzięki dla OKOpress za zebranie tych interesujących wypowiedzi urzędników publicznych w teoretycznie świeckim państwie.

 

Macie dość tej nowomowy? No to tylko jeszcze takie ćwiczenie i pytanie- co słyszy wyborca PIS-u i co czuje gdy słucha tych życzeń? Jeśli uda się komuś wejść w ich buty – gwarantuję, że migiem zrozumie dlaczego PIS będzie jeszcze długo rządził w Polsce.

A i jeszcze jedno- niech to zestawienie będzie moją odpowiedzią tym wszystkim, którzy nie zrozumieli w porę, gdy nawoływałam, żeby może jednak skreślili ze swojej listy wszystkich kandydatów na jakiekolwiek stanowiska państwowe, jeśli ci kandydaci uznają za stosowne opowiadać o swoim osobistym światopoglądzie. Właśnie takich serwilistycznych zachowań można się po takich ludziach spodziewać. A następny krok będzie polegał na tym, że decyzje w sprawie każdego z nas będą podejmowane w oparciu o słowo żywcem wyjęte z biblii albo innych opracowań teologicznych, prawo zaś zostanie przeformułowane i dostosowane do oczekiwań Watykanu. Brzmi głupio? No jasne, że głupio! Ale tak właśnie będzie. A potem to już tylko powszechne w użyciu -bóg zapłać, -szczęść boże, -niech będzie pochwalony- zamiast -ile się należy, -wszystkiego dobrego, -jestem dobrym człowiekiem.

Niby nic takiego – tylko słowa, ale nie zapominajcie, że –

 

Na początku było słowo

 

kuna2020kraków

 

 

Kinga przy tatusiu. Nepotyzm czy arogancja władzy? Marcin Zegadło – komentarz.

17 września 2020/0 Komentarze/w Aktualności Pod rozwagę... /przez Kuna

Kolejny przypadek angażowania bardzo młodej osoby w charakterze doradcy, zastępcy, wiceministra itp, do której to funkcji nie dorosła z racji chociażby wieku, a w związku z tym braku koniecznego doświadczenia. Że dotyczy to córki prezydenta, to i ocena jest jeszcze bardziej surowa, ponieważ to klasyczny nepotyzm i cwaniactwo. Że jednak ojciec Kingi Dudy postanowił zignorować następstwa takiej decyzji, może świadczyć o braku obycia, kultury politycznej, być może to jakiś rodzaj rozhamowania – co by to jednak nie było – jest dość niebezpieczne, gdy przejawia tego typu skłonności pierwsza osoba w państwie (nawet jeśli takie stwierdzenie mija się z prawdą).

Istnieje też inna interpretacja – że zwyczajnie facet sobie pogrywa, pokazuje elektoratowi facka i daje do zrozumienia barejowskie – „nie mamy pańskiego płaszcza i co nam pan zrobi?”. Ergo, arogancja w stosunku do krytycznej części społeczeństwa i udowadnianie że „ciemny lud wszystko kupi”jeśli chodzi o ich własny elektorat – to dwie jednoczesne postawy obecnej władzy w stosunku do społeczeństwa. Obydwie nie do zaakceptowania.

Ale niepokojące jest nie tylko to co robi i jak postępuje w stosunku do swojej córki prezydent. Co najmniej tak samo martwi mnie postawa samej Kingi. Bo choć 25 lat to sama młodość, jednakowoż słabo rokuje pani Kinga na przyszłość, albowiem brak choćby zarysu jakiegoś kręgosłupa etycznego w tym wieku, wskazuje na marny potencjał i brak charakteru.

Czy to nas czegoś uczy? Czy dwie kadencje PIS-u odcisną się jakimś trwałym znakiem w naszej świadomości i w jakikolwiek sposób zabezpieczą nas w przyszłości przed uleganiem śpiewom pięknych syren co wabiły Odyseusza? Oby. Bo jeśli nie wyciągniemy z tej lekcji żadnych wniosków, to biada nam rodacy, biada.

 

Kuna2020Kraków

 

Poniżej Marcin Zegadło o tym samym z własnego punktu widzenia…

 

Kinga Duda została powołana na doradczynię społeczną swojego taty. Tak się składa, że tata pani Kingi pełni funkcję Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej. Dla przypomnienia to ten prezydent, który sam siebie nazywa „niezłomnym” i której to niezłomności owoce możemy obecnie obserwować analizując stan polskiej demokracji.

Pani Kinga Duda jest 25-latką, prawniczką, co oznacza, że jest prawniczką od bardzo niedawna. Kancelaria podkreśla jednak jej niebywałe doświadczenie. A że absolwentka. A że podyplomówka. A że przewodnicząca Koła Naukowego. A że praca w licznych kancelariach. Jednym słowem pani Kinga Duda nasiąknięta jest kompetencjami jak wiosenna ziemia deszczówką. Na wypadek gdyby jakiś złośliwy komentator chciał przyczepić się do tego, że oto tata załatwia córce jedynaczce intratną posadkę, to sam dumny ojciec wskazuje, że to jest praca „społeczna” i gdyby się chamstwo nie zorientowało, za pracę społeczną pani Kinga, córka jedynaczka, nie otrzymuje wynagrodzenia. Informacja o braku wynagrodzenia jest charakterystyczna dla tej władzy, która właśnie w pieniądzach uparuje sposób na kupowanie sobie elektoratu, zatem fakt nieodpłatności powierzonej pani Kindze funkcji ma załatwiać sprawę. Osobiście jednak uważam, że nie załatwia.

Sugerowanie, że pani Kinga Duda została doradczynią społeczną „po kompetencjach” nie „po znajomości” jest w pewnym sensie przedsięwzięciem karkołomnym. Upraszczając jest tak z dwóch powodów.

Pierwszy powód jest taki, że należy założyć, że aby zostać doradcą/doradczynią najważniejszej osoby w państwie, należy jednak zdobyć jakieś doświadczenie, które niestety przychodzi z wiekiem i okresem wykonywania jakiejś jednak konkretnej pracy. Spodziewam się natomiast, że obecnym doświadczeniem pani Kingi mogłyby poszczycić się również jej liczne koleżanki i koledzy, inni 25-letni absolwenci i absolwentki wydziałów prawa i administracji krajowych uczelni. Niestety ich tata nie jest głową państwa i nie mają możliwości tak promiennie rozświetlić sobie CV na, tak zwany, dobry początek.

Drugi powód jest taki, że z obserwacji tej władzy boleśnie bije jej skłonność do upychania po różnego rodzaju państwowych instytucjach, spółkach oraz powiązanych z rządem jednostkach, członków swoich rodzin – synów, żon, mężów, szwagrów i zięciów. Nie odróżnia to tej władzy od poprzednich władz, jednak ta władza czyni to w sposób ostentacyjny, bezwstydny i bezczelny, ponieważ to władza ludzi nikczemnych, którzy do sprawowania funkcji na szczeblu centralnym w większości po prostu jeszcze nie dojrzeli lub wprost mają cechy, które predestynują ich do poziomu powiatów, gmin i sołectw, nie ministerstw i departamentów. I proszę mi tu nie pisać, że to jest jakiś klasizm. To jest smutna prawda. Ktoś rodzi się Dyzmą, a ktoś inny dużo bardziej pasuje do salonów. Tak bywa. Zatem w kontekście rozpasania i bezczelności tej władzy, zdałoby się niewinny wolontariat, bez wątpienia utalentowanej absolwentki krakowskiej uczelni, nabiera cokolwiek innego wymiaru i wpisuje się cudnie w przyjętą przez tę władzę linię obsadzania stanowisk.

A że pani Kinga u ojca nie zarobi, to nic nie szkodzi. Z całą pewnością bycie doradczynią prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, kiedyś zwróci się – jak powiadają – z nawiązką. A przecież o to tutaj chodzi. I ostatecznie trzeba ojca zrozumieć, że chce dziecku pomóc. Szkoda tylko, że stara się nas przekonać, że to jest jakaś sytuacja o charakterze obiektywnym i przejrzystym, a nie rodzinna nasiadówka z wpisem do CV.

 

Marcin Zegadło

 

„Nie noszę maski, bo to kaganiec i zamach na moją wolność osobistą” – kilka refleksji nad postawami wobec bliźnich.

27 sierpnia 2020/0 Komentarze/w Blogi Pod rozwagę... /przez Kuna

Oto jeden z wielu, podobnych postów z FB…

 

[…]

Śmierć w III RP w zgodzie z procedurami fałszywej epidemii

17-letni chłopak nie żyje – stał się ofiarą bzdurnych procedur koronawirusowych

Bartek R. ( wykreślenie red.)

„Kilka dni temu dodałam post ale niestety musiałam go usunąć żebyśmy mogli pożegnać Bartusia w spokoju …… Bartusiu za bardzo Cię kochamy żeby przemilczeć to co się stało, przemilczeć prawdę… (??)

A prawda jest taka, że Bartek stał się ofiarą SYSTEMU koronawirusowego i procedur które ktoś wymyślił, ktoś inny wprowadził do służby zdrowia, a jeszcze kto inny, podcierając sobie tyłek przysięgą Hipokratesa, wykonał …

Od niedzieli Bartek źle się czuł miał gorączkę, bolała go głowa i oko, we wtorek udało się skonsultować z lekarzem ONLINE. Lekarz zalecił antybiotyk ONLINE… tak sobie myślę, że niesamowite to jest, że przez tyle setek lat lekarz miał potrzebę pacjenta zbadać, dotknąć, podczas gdy wystarczy zrobić konsultację ONLINE ! Czy to jest normalne odpowiedzcie sobie sami…

Bartek dostał antybiotyk i w środę rano już się nie obudził… miał czynności życiowe ale był nieprzytomny…

Przyjeżdża karetka, „ratownicy”, mierzą temperaturę, jest 41 st. i mimo tego, że rodzice mówią że bolała go głowa i oko „ratownicy” stwierdzają: KORONAWIRUS. Poszli ubrać się w swoje kombinezony co zajęło im, bagatela jakieś pół godziny, po czym przenieśli Bartka do karetki, kazali jemu nieprzytomnemu założyć maseczkę … cała akcja trwała niemal godzinę …

Bartek został zawieziony do zgorzeleckiego szpitala, gdzie wszyscy lekarze przyklasnęli decyzji „ratowników” i kazali odwieźć Bartka do Bolesławca na oddział zakaźny… do momentu odwiezienia go do Bolesławca, cały czas był w karetce…

W Bolesławcu zostaje pobrana krew m.in do badania pod kątem koronawirusa. Lekarze wykonują też inne badania w tym tomograf głowy…okazuje się że Bartek ma ropnia śródczaszkowego… I zostaje odwieziony do Legnicy… Godziny mijają, na niekorzyść Bartka, ale przecież PROCEDURY trzeba zachować, A gdzie dobro pacjenta?

Bartek dopiero o godzinie 18 trafia na stół operacyjny…

Lekarze stwierdzają że jest… tragicznie… ma uszkodzony ośrodkowy układ nerwowy, obrzęk mózgu, lekarz mówi że jedyne, co gorszego może go spotkać, to zgon…

I teraz należy tu nadmienić, że Bartek jest w szpitalu sam, nie ma przy sobie nikogo bliskiego dlaczego ? Bo przecież jest podejrzenie koronawirusa … I rodzina została objęta kwarantanną… czy to można zrozumieć… czy PROCEDURY tak zamykają czujność medyków, że nie potrafią zaobserwować, że jedynym objawem który można by podpiąć pod koronawirusa była gorączka?

Jest czwartek rano, telefon do zgorzeleckiego SANEPIDU, Pani z którą jest rozmowa znosi kwarantannę dla rodziców… godzina 15 lekarz z Legnicy dzwoni i informuje że wynik badania na koronawirusa jest ujemny… rodzina ma zielone światło, a Bartek zostaje przeniesiony na OIOM…

Rodzina od razu jedzie do Bartka a tam lekarz mówi że muszą się z nim pożegnać, bo stan jest nadal krytyczny… Ale nie odbiera nadziei…

W drodze powrotnej mama Bartka dostaje telefon ze zgorzeleckiego SANEPIDU, że wynik badania na koronawirusa wykonanego w Bolesławcu jest pozytywny !!!! Ale jak to ? Dwa badania w tym samym dniu i dwa różne wyniki ? Pani z SANEPIDU z powrotem nakłada na rodzinę kwarantannę…

Bartek zostaje znowu odizolowany…

Dnia 01.05 Bartuś umiera

Odchodzi od nas syn, brat, wnuk, siostrzeniec, kuzyn… chłopiec który za parę miesięcy miał się cieszyć ze swoich 18 urodzin… Ale nie dano mu tej szansy…

Nie, to nie choroba odebrała mu życie… lecz PROCEDURY MEDYCZNE, i chory koronawirusowy SYSTEM. On miał szansę żeby przeżyć, gdyby można było odbyć normalną wizytę lekarską a nie ONLINE…

Serce pęka bo miał przed sobą całe życie, miał przy sobie kochającą rodzinę, która wskoczyła by za nim w ogień… zabrano mu to wszystko jedną decyzją, decyzją o ogłoszeniu pandemii…

Wiemy że przypadków pacjentów, którzy ucierpieli przez niewłaściwą diagnostykę zgorzeleckich „ratowników” i „lekarzy” jest więcej… dlatego nie mamy zamiaru milczeć…[…]

ŹRÓDŁO

 

 

Post ilustruje bardzo dobrze wszystko to co nazywam – „Polak tak samo głupi po jak i przed szkodą.”

A poniższe wnioski dedykuję tym, którzy na Fp polskiego ateisty pisali i nadal piszą komentarze w stylu :

co za brednie wypisujecie!…

  Maseczki przed niczym nie chronią i są szkodliwe, można dostać grzybicy płuc…

 Kto wam płaci za pisanie propagandy strachu!

 Przestańcie oglądać TVPis idioci!

 

Piszą takie komentarze ludzie, absolutnie przekonani, podobnie jak rodzice Bartka, że pandemii nie ma, że jest to wymysł polityków i korporacji tudzież tajnych sprzysiężeń przeciwko ludzkości i to wszystko po to, żeby dobrze się obłowić na głupocie ludzkiej, albo wprowadzić  powszechną inwigilację. Inny nurt spiskowy mówi, że pandemia to fakt i że wprowadzono ją w życie na naszym pięknym globie po to, żeby zredukować ilość ludzi, bo jest nas za dużo. Istnieje – oczywiście – całe mnóstwo dowodów, na każdą zresztą teorię i tylko ślepy albo głupi tego nie widzi.

Że te dowody są dość marnej proweniencji i raczej źródła tych rewelacji są wtórne albo jeszcze bardziej wtórne – nie przeszkadza wcale, by tysiące ludzi utwierdzało się każdego dnia, że racja jest po ich stronie. Bo zgodnie z polską racją  folwarcznego stanu – sądy sądami, a racja musi być po naszej stronie. A żeby była, to trzeba ewangelizować wszystkich wokół siebie i na forach internetowych… Bo kupą mości panowie!, kupa ma zawsze rację i kupy nikt nie ruszy, bo cuchnie.

Próbowałam kiedyś wytłumaczyć takim przekonanym, że jeśli nie nosimy powszechnie masek, to przyczyniamy się do szybkiej transmisji wirusa w populacji, a tym samym odwlekamy moment powrotu opieki zdrowotnej do przynajmniej takiej normy działania, jaką mięliśmy przed pandemią. Ta sprawność nie była rewelacyjna- wiadomo- długie kolejki, trudności w uzyskaniu skierowania na kosztowne badania, brak dobrych skutecznych leków p/ nowotworowych itd – ale przynajmniej lekarz badał żywego pacjenta, a nie jego głos online. Dlaczego to moje twierdzenie nie dociera do tych ludzi? Nie mam pojęcia. Nie dotarłoby także do rodziców Bartka, jestem tego więcej niż pewna, bo i dziś po tragedii straty syna, nadal tego nie rozumieją. Nie potrafią dwóch dodać do dwóch – ciągle wychodzi im pięć. Tak to jest gdy nie myślimy tylko wierzymy w swój genialny umysł oraz w geniusz tych ewangelistów, którzy głoszą PRAWDĘ OBJAWIONĄ – a jakże!

 

 

Oczywiście niektórych krytyków noszenia masek stać też na uczciwe przyznanie, że inni ich nie interesują. Nie noszą bo tak i już. Nie dorabiają do  swojego egoizmu żadnych teorii, żadnych filozofii. Jedna kobieta napisała, że państwo o nią nie dba, więc ona nie dba o państwo. A jeden facet nawet stwierdził, że co nie może żyć musi umrzeć i, że jeśli to będzie on, to jest gotów bez żalu rozstać się z życiem. No bardzo pięknie, ale może inni chcieliby jeszcze pożyć? Nie każdy ma poczucie bezsensu swojego istnienia. No ale jak się ma taaaakie ego to się nie myśli o innych. Tak to już jest. Na szczęście to wyjątki raczej niż reguła.

 

Chcę jeszcze dorzucić jedno spostrzeżenie – cytowany post opisuje  krytycznie procedury wprowadzone w związku z Covid19 jako system, który prowadzi ludzi do śmierci. Otóż śmiem twierdzić, że gdyby ktokolwiek sensownie opracował procedury na wypadek pandemii, to nie tylko nie byłoby takich niepotrzebnych śmierci, ale cała opieka zdrowotna funkcjonowałaby niemal bez zakłóceń, a nawet sprawniej, bo musiałaby być bardziej skoncentrowana i bardziej zdyscyplinowana niż zwykle. Z obserwacji i z doniesień wynika, że ministerstwo nie tylko zbagatelizowało nadchodzącą epidemię wtedy, gdy jeszcze był czas by się przygotować, ale bagatelizuje sytuację nadal, ponieważ wszystkie komunikaty oficjalne były i nadal są kłamliwe, dezinformujące i wprowadzające chaos poznawczy. Nie wiem czy jest to świadome działanie mediów, czy raczej efekt bałaganu, ale z całą pewnością to właśnie tej dezinformacji zawdzięczamy taki urodzaj na teorie spiskowe i  pogubienie się tysięcy ludzi w kraju i za granicą jeśli chodzi o ich stosunek do zasad postępowania w czasie epidemii.

 

A przypomnijmy, że te zasady są dość proste i mało komplikujące życie, jeśli akurat nie jesteśmy objęci kwarantanną czy innym ostrym zakazem… Cóż jednak to znaczy, gdy człowiek- a jest ich nadspodziewanie wielu – uważa, że noszenie maski, to kaganiec na jego wolność osobistą. I z tymi osobami to już w ogóle nie ma dyskusji. Na złość mamie odmrożą sobie uszy, byle pokazać jacy są wolni od przymusu… Chciałoby się rzec- wolni od stada, wolni od zasad, wolni od wszystkiego,… od rozumnej refleksji przede wszystkim. Zostawiam ich na poboczu zjawiska powszechnej niesubordynacji, która jest niczym innym jak antyspołecznym podejściem do współobywateli niedoli, jest zaprzeczeniem solidaryzmu społecznego i braku świadomości, że wszyscy jesteśmy naczyniami połączonymi i musimy współpracować. Nie z rządem, nie z kościołem, nie z ministrem zdrowia…

 

Trzeba zadbać o siebie

i siebie nawzajem

 

Trąbie o tym od pierwszej publikacji pandemicznej na portalu Polski Ateista… czyli od lutego 2020 – bezskutecznie.

 

PS.: Z ostatniej chwili – nowy min. zdrowia pierwszym zarządzeniem UTWIERDZI zapewne wszystkich nie noszacych maseczek, ze mieli rację, choć wcale nie mówi o maseczkach, ale…

Dziesięć zamiast czternastu dni będzie trwała obowiązkowa kwarantanna osób z koronawirusem. Nie będzie również testów na koniec izolacji.

ŹRÓDŁO

Tylko niech już nie piszą zrozpaczonych postów, kiedy im ktoś umrze w rodzinie, bo nie było komu udzielić pierwszej pomocy…

Edit.: Minister zdrowia wprowadził w życie dyrektywy WHO na temat kwarantanny i testów.

Pełną informację podał na Twitterze dr. Grześkowski – specjalista epidemiolog … Dlaczego na Twitterze?

 

ŹRÓDŁO

 

 

kuna2020Kraków

Antyszczepionkowcy razem z antypandemistami urządzili sobie w Warszawie party- covid. Antyspołeczne postawy znacznie opóźnią dostęp do normalnie funkcjonującej opieki zdrowotnej. Logika nie jest jednak mocną stroną tych ruchów.

16 sierpnia 2020/0 Komentarze/w Aktualności Pod rozwagę... /przez Kuna

Antyszczepionkowcy zwąchali się z covidosceptykami i gromadzą się w różnych krajach. U nas przeszli dziś ulicami Warszawy krzycząc – zdejmij maskę!!! i  pandemia to ściema

OKOpressfilm

Bohatersko przeszli bratając się, nie zachowując dystansu społecznego, zachęcając niezdecydowanych, by postępowali tak samo głupio jak oni.

A przecież już dziś jest znacznie utrudniony dostęp do systemowej opieki w przypadku innych problemów zdrowotnych. I w tym kontekście zastanawiam się dlaczego tym ludziom, którzy tak bezceremonialnie prezentują własną ignorancję, nie przekłada się to co głoszą na jeszcze większe problemy z dostępem do szpitala, laboratoriów analitycznych i zwykłej przychodni rodzinnej. Ilość zachorowań wymagających hospitalizacji rośnie nieubłaganie, sprzyjają temu śluby, chrzty, komunie, msze w kościołach, demonstracje bez dystansu, ignorowanie zaleceń ogólnych noszenia masek i izolacji społecznej… Nawoływanie do lekceważenia zagrożenia jest przeciwskuteczną metodą na polepszenie dostępności do opieki zdrowotnej.

 

W Niemczech ten ruch jest bardzo prężny. Od lat Niemcy fascynują się tzw. nową medycyną niemiecką… , a ruchy antyszczepionkowe  działają coraz skuteczniej,  co mieliśmy okazję zanotować w zeszłych latach, gdy pojawiło się kilka ognisk rozsiewu groźnych chorób zakaźnych… i to zjawisko będzie postępowało wraz ze spadkiem tzw. procentu wyszczepień w danej populacji.

 

 

ŹRÓDŁO

 

 

 

 

 

Ogólna refleksja po zważeniu tych zjawisk społecznych jest następująca – każdy precedens, który narusza zaufanie społeczne do zawodów zaufania publicznego ( naukowców, lekarzy, polityków, sędziów, policji, duchownych), do instytucji państwa (parlamentu, urzędów miast, instytutów pamięci, samorządów, ZUS-u, Urzędu Skarbowego i innych) , do branż z zasady stworzonych dla dobra człowieka i ludzkości ( Farmaceutyka, hodowla i produkcja rolnicza, energetyka itd) – prowadzi do takich absurdów jak właśnie antyglobalizm, antyszczepionkowcy, antycovidowcy, płaskoziemcy, antyminstrale, antywszystkoconoweiniezrozumiałe itd…

A trzeba sobie powiedzieć wprost, że z przejawami masowego zgłuptania nie da się dyskutować. Można jedynie ograniczać szkody przez zastosowanie restrykcyjnego prawa i przemocy systemowej – czyli środkami, które nie są demokratyczne i celują wprost w wolność jednostki. Tylko porządna i na wysokim poziomie edukacja może z czasem wygasić tego rodzaju szkodnictwo masowe, ale niestety rządzący nie są specjalnie zainteresowani edukowaniem społeczeństw. Czy to znaczy, że politycy to głupcy, nie umiejący patrzeć szerzej i dalej niż własny koniec nosa?

Co nie mieści się w mojej głowie, a przyśnić się może… na jawie.

9 sierpnia 2020/0 Komentarze/w Blogi Myślę, że..., Pod rozwagę... /przez Kuna

Ostatnio nie sypiam zbyt dobrze. Upały. Brak ruchu. Zmęczenie odczuwam, mimo że w zasadzie niewiele mam okazji, by się naprawdę mocno zadyszeć. A teraz jeszcze TO.

TO – sen jak na jawie, ten sam przez trzy ostatnie noce, nawiedza mnie i każe czuć coś, czego nigdy wcześniej nie miałam okazji…

Jestem w obcym kraju, chyba na zaproszenie znajomych. W pośpiechu, szeptem, i tylko wtedy gdy porządkowi są daleko, a machiny podsłuchowe skierowane w inną stronę, zostaję wprowadzona w sytuację i poinformowana jak mam się zachowywać, by uniknąć kłopotów. Siedzimy w holu lotniska międzynarodowego, panuje niezwykła w takich miejscach cisza, słychać zaledwie lekki szmer tła  i wyraźne miarowe kroki, podbitych blachą buciorów służby mundurowej. Na razie jestem tylko zdziwiona i zdezorientowana. Chcę wiedzieć więcej, ale zachowanie ludzi skłania do podporządkowania się, wbrew wszystkiemu co jest mi znane, każe robić to co inni, czyli milczeć, stać i spuścić wzrok. Wszyscy chcą być niewidzialni, nie wyróżniać się, nie prowokować złego.

Przyleciałam tu z innego świata. Z świata w którym złudzenie wolności jest tak mocne, że poza nielicznymi wyjątkami wszyscy czują się panami swego losu i nie sztywnieją na myśl o spotkaniu oko w oko z funkcjonariuszem policji. To świat w którym cywil nie ma wątpliwości, że służby mundurowe – wojsko, policja, straż – spełniają społecznie ważne role – pilnują porządku i praworządności – nawet wierzy, że to właśnie dzięki tym służbom zwykły obywatel może oddać się innym, ciekawszym zajęciom niż obserwowanie co też się dzieje na ulicach, w urzędach, w więzieniach, sądach i innych miejscach wypełniania umowy społecznej.

TU jest inaczej. Tu wszyscy zostali spacyfikowani, posegregowani, są winni i muszą liczyć się z surową karą. Nagle słychać jakiś tumult za oknami. Odruchowo kieruję tam wzrok ale widzę tylko ludzi w mundurach, którzy strzelają krótkimi seriami w kierunku budynku w którym się znajdujemy. Kiedy zwracam pytający wzrok w stronę znajomej, kręci nieznacznie głową zamyka oczy, a spod jej powieki płynie pojedyncza łza. Domyślam się, że giną ludzie.  Nie rozumiem dlaczego, ale wiem CO się dzieje i jak to we śnie – błyskawicznie przechodzę w tryb przetrwania.

Paraliżujący strach jaki czuję, gdy zamykają się za nami drzwi wielkiego kontenera, jest tak realistyczny, że przestaję być widzem mojego fabularnego snu, a staję się częścią zdumiewająco prawdziwej rzeczywistości. A kiedy rozładowują nasz transport –  już nie czuję się człowiekiem – czuję się elementem, cząstką statystyczną, liczbą porządkową. Wysiadamy w ciszy i milczącym skupieniu. Jesteśmy na jakimś większym placu, coś jak rynek krakowski, otoczonym kolorowymi kamienicami z XVIII i XIX wieku, świeci słońce, a wiaterek delikatnie muska twarz – idealne warunki do zwiedzania i podziwiania zabytków kultury materialnej miasta.

Zwiedzania nie będzie. Plamy krwi, rozrzucone to tu to tam po całym placu nie pozostawiają złudzeń – ludzie z których pochodzą nie żyją. Ciała zniknęły.

 

***

 

No i tak śni mi się od trzech dni.

Totalitaryzm, dyktatura i autorytaryzm kroczy przed holocaustem. Zawsze.  Żadne prawo, żadna demokracja, także konstytucja – wytwory ludzkiego idealizmu,- nie powstrzymają realizacji złych zamiarów, gdy człowiek ma wystarczająco silną motywację. Taki napęd bez hamulców mają tylko psychopaci – dokładni, metodyczni, uwarunkowani klęskami, wstydem i poniżeniem w przeszłości. Uczucia i emocje nie skłaniają ich do szukania odpowiedzi na pytanie – dlaczego? Cały wysiłek jest skierowany na szukanie rozwiązania problemu – jak nie czuć tych bolesnych emocji.

Bo nieprawdą jest, że psychopaci nie są zdolni do empatii. Są zdolni, ale tylko i wyłącznie w stosunku do samego siebie. Ludzie częściej miewają niską samoocenę – niskie poczucie własnej wartości – psychopaci odwrotnie – postrzegają swoją wartość w najwyższych rejestrach i bardzo kochają swoje wewnętrzne dziecko, nigdy nie tracąc z nim kontaktu. To ludzie pozbawieni  zdolności tworzenia związków z innymi ludźmi, ale nie czują się osamotnieni. Znajdują oparcie w sobie i w zupełności sobie wystarczają. Dlatego ludobójcy nie mają poczucia straty. To samolubni egoiści na 1000%.

Mój sen pokazał mi moje lęki. konfrontuje mnie z atmosferą, której nigdy nie doświadczyłam w realnym życiu. Należę do pokolenia, które miało niesamowicie dużo szczęścia – doświadczenie wojny, śmierci, zbiorowego strachu, wykluczenia jest nam obce. Trzydzieści lat w PRL-u dało posmakować równości, wolności osobistej, ale także solidarności społecznej wobec biedy i jedności wspólnoty przeciwko wszystkiemu co partyjniackie i ruskie. Niestety, kolejne trzydzieści lat przypada na wiek dojrzały, kiedy mamy już zdolność krytycznej oceny rzeczywistości, a w ramach tej oceny poczuliśmy jak pełzający klerykalizm buduje prawdziwy totalitaryzm religijny,  teokracja niszczy nadzieję na rozwinięcie demokracji i społeczeństwa obywatelskiego i w końcu Kaczyński przecina aortę, dożynając ostatecznie umowę społeczną.

Jeśli śni mi się namolnie to, co wyżej próbowałam tak nieudolnie opisać, to znaczy, że mój mózg widzi więcej i sprawniej analizuje niż ja. Chciałabym, żeby się mylił, chcę być w błędzie – nie podoba mi się taka perspektywa i nie życzę sobie takiej przyszłości. Problem jednak w tym, że być może tylko taki finał zadowoli psychopatów. Jeśli usuną nas z UE, zamiast zdjąć białe rękawiczki i przyłożyć PIS-owi 25 na goły tyłek, to będzie znaczyło, że kultura europejska woli się brzydzić precedensem niż pomóc 40 milionom ludzi w Polsce. To będzie dla mnie wielkie rozczarowanie, choć rozumiem jakie niebezpieczeństwo tkwi w precedensach. Polska od dawna jest postrzegana jako infant terrible – więc może jednak PE powinien się ogarnąć i przygotować jakąś specustawę tylko z tego jednego powodu. Wszak prawo powinno nadążać za rzeczywistością, a skoro w tej rzeczywistości Polska tak niemiłosiernie skrzeczy, to… Do dzieła Unio!

 

 

Kuna2020Kraków

Afera wokół Szumowskich. Wyniki kontroli wskazują nieprawidłowości w przyznawaniu funduszy. Brak konsekwencji personalnych nikogo już nie dziwi.

23 maja 2020/0 Komentarze/w Aktualności Pod rozwagę... /przez Kuna

OKO.press dotarło do wyników kontroli przeprowadzonej przez ministerstwo nauki w NCBR. Wynika z niej, że Marcin Szumowski, brat ministra zdrowia, zasiadał w komisjach, które decydowały o przyznaniu prawie 43 mln zł na badania naukowe dla spółki OncoArendi. Jej akcjonariuszami są Marcin Szumowski i – pośrednio – Anna Szumowska, żona ministra

Źródło – czytajcie o szczegółach sledztwa…

 

Okopress obszernie i dość dokładnie opisuje przebieg procedur przyznających niemałe pieniądze podmiotom / wnioskodawcom, tu akurat na cele naukowe i projekty badawcze.  W podobny sposób, zapewne, przebiegają procedury przyznawania wsparcia finansowego również w innych dziedzinach, w których partycypuje nasz budżet.

Czego możemy się z tego tekstu dowiedzieć poza tym, że dobrze mieć w rodzinie polityka w odpowiedniej opcji, znanego raczej z tego, że fascynuje się Matką Teresą z Kalkuty i zaszczyca swoją obecnością spotkania Kawalerów Maltańskich, niż kojarzony jest z biznesem rodzinnym?

Dla mnie – bo mogę mówić tylko we własnym imieniu – czytanie takich artykułów jest traumatycznym przeżyciem. Dowiaduję się nagle, że tworzenie procedur mających na celu transparentność w przyznawaniu funduszy z budżetu na różne ważne inicjatywy i realizację najlepszych projektów, podobnie i wszelkie konkursy oraz przetargi na usługi publiczne, to jedna wielka fikcja. Transparentne są dopiero wtedy, gdy jakiś polityk zalezie komuś za skórę, przegnie w jakimś sensie lub zwyczajnie przestał się podobać. Kontrola społeczna nie istnieje w każdym przypadku rozstrzygania o finansach państwa. Istnieje od przypadku do przypadku, i będzie istniała tylko tak długo, jak na to pozwolą rządzący – no bo umówmy się, że bez wolnych mediów takiej kontroli nie będzie w ogóle.

Nie mówię, że procedury sa złe- co to to nie. Procedury są w porządku. To ludzie nie są ani uczciwi, ani odpowiedzialni. W Polsce od czasu do czasu, nie za często można usłyszeć  opinię, że nasi obywatele lubią łamać lub obchodzić prawo. To niestety chyba prawda, choć znowu nie powinno się generalizować i stygmatyzować wszystkich Polaków. Nie mniej chce tylko zwrócić uwagę, że ryba psuje się zawsze od głowy. I Oko.press, po raz nie wiem już który klarownie nam to opisało. Tylko, że wnioski z tego jednostkowego zdarzenia warte są komentarza na szerszym polu analizy, a tego wciąż brakuje, tak jak w ogóle brakuje społecznej debaty nad takimi i wieloma innymi problemami.

Nie wiem jak czytelnicy, ale mnie jest jakoś dziwnie z świadomością, że Szumowski minister – nadal jest ministrem, że człowiek, który jest skompromitowany i pozbawiony wiarygodności nadal o czymkolwiek decyduje, że być może w ławach sejmowych zasiadają inni „szumowscy” z różnych opcji politycznych i już przebierają niecierpliwie nóżkami, czekając na swoją kolej, by pomóc sobie i innym w robieniu kokosowych interesów, za pomocą naszych budżetowych finansów publicznych.

Napawa mnie to obrzydzeniem i budzi absurdalne pomysły na temat zanegowania sensowności procedur demokratycznych… Tak. Do tego stopnia jestem zniesmaczona rzeczywistością polityczno-gospodarczą wypracowaną po 89 roku. Przychodzi mi nawet na myśl, że cały ten bezkrwawy przewrót i zasada grubej kreski, miała służyć wyłącznie takiej elycie, jaką mamy teraz przy sterach władzy. Wcześniej nie było wcale lepiej tylko mniej bezczelnie, bez takiego tupetu i takiej bezkarności, a to czyni jednak pewną niewielką wprawdzie, ale jednak różnicę.

Nie ma procedur skutecznie eliminujących złe intencje, nieuczciwe motywy osób decyzyjnych. Wszystko co można w tej sprawie zrobić, to skutecznie i nieodwołalnie karać za nadużycia – ale to są działania ex post- czyli, gdy mleko się już rozlało, gdy państwo już poniosło straty a obywatele zostali potraktowani z buta. Marzy mi się taki system, w którym osoby decyzyjne będą czuły nasz wzrok na swoich rękach i nie będzie im to przeszkadzało, w którym zaufanie do osób publicznych będzie wynikało ze skutecznej kontroli społecznej. Nie potrafię jednak,  bo się na tym nie znam, powiedzieć jak by to miało wyglądać. Nawet nie wiem, czy gdziekolwiek na świecie taka sztuka się udała.

Po takich informacjach jak w wolnych mediach typu Oko.press, zaczynam nie tylko wątpić w demokrację, ale nawet życzliwie spoglądam na tych, którzy twierdzą z wielkim przekonaniem, że decyzje powinien podejmować jeden człowiek i za te decyzje w pełni odpowiadać. Ja bym dodała jeszcze, że wszelkie dzielenie kasy i rozdawanie wspólnego majątku powinno odbywać się jawnie, w obecności suwerena, bo procedury demokratyczne nie sprawdzają się w takich warunkach jakie mamy obecnie. Głupi pomysł – wiem. Ale z drugiej strony wiadomo od dawna, że konsultacje społeczne to totalna porażka i fikcja – wystarczy ogłosić je w sposób nie gwarantujący, że informacja dotrze do zainteresowanych obywateli, a nawet jeśli, to i tak wyznacza się godziny w których ludzie na ogół pracują lub z innych powodów nie mogą uczestniczyć… I jest to działanie z wszech miar zamierzone i skuteczne- niestety.

Inna sprawa, że ponieważ ludowładztwo – bo to wszak oznacza termin demokracja – wszędzie poza demokracją ateńską się był wysypał z prozaicznego powodu – ludzie przestali ją współtworzyć, a nawet, w teraźniejszych czasach już nie mają żadnej motywacji do brania udziału choćby w wyborach czy protestach ulicznych – czyli jednej z wielu form demokracji bezpośredniej. Miejmy więc i tę świadomość oraz odwagę bić się w piersi – bo nie ulega kwestii, że nasza permanentna nieobecność i brak udziału w debacie demokratycznej, psują ją w sposób wydajny i trwały.

Bez odpowiedniego kształtowania świadomości społecznej, już na etapie szkoły podstawowej i potem, nie doczekamy się ani społeczeństwa obywatelskiego – a tylko takie osiąga swoje cele – ani godnych ludzi zdolnych  zastąpić dzisiejszych polityków. Myślę o ludziach odpowiednio świadomych zasad i standardów decydowania o losach społeczeństwa w oparciu o etykę odpowiedzialności w miejsce dzisiaj obowiązującego, złego standardu etyki własnych przekonań.  

 

Po doświadczeniach narzuconych przez kwarantannę, związanych z organizacją komunikacji społecznej za pośrednictwem sieci internetowej –  ciekawe panele dyskusyjne, wykłady, zajęcia dla studentów, licealistów i dzieci z podstawówek, praca zdalna itd – udowodniły ostatecznie, że to bardzo wydajne i skuteczne kanały porozumienia między ludźmi. A zatem mam nadzieje, że i konsultacje społeczne tudzież dialog społeczny będzie wreszcie możliwy i przestanie być pustym hasłem w całkiem wyzutej z treści i niewydolnej już demokracji. Może się okazać, że nagle większość z nas może się wypowiedzieć w jakiejś sprawie, że poczujemy, że jednak mamy na coś wpływ. Czego sobie i Państwu życzę.

 

 

Ustawa o COVID19 i jej nowela, dotycząca pielęgniarek to skrajne uprzedmiotowienie kobiet w tym zawodzie.

25 kwietnia 2020/0 Komentarze/w Blogi Pod rozwagę... /przez Kuna

Najpierw kilka faktów…

 

[…]W myśl ustawy pracodawca będzie mógł dowolnie zmieniać grafiki, wydawać nieograniczone w czasie polecenia pracy w godzinach nadliczbowych, wezwać pracownicę do pracy zarówno w zakładzie pracy, jak i w każdym innym miejscu wyznaczonym przez pracodawcę oraz zamknąć ją na terenie podmiotu leczniczego z poleceniem odpoczynku w miejscu wyznaczonym przez pracodawcę, co w praktyce oznacza odcięcie od rodziny.[…]

[…]OZZPiP (Ogólnopolski Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych) protestuje.”Nie rozumiemy siłowego wprowadzenia (…) zmian ustawowych bez uprzednich konsultacji społecznych, w okresie kiedy jednocześnie ogłoszono cztery etapy stopniowego likwidowania zakazów i nakazów” – piszą przedstawicielki związku w proteście.[…]Nowelizacja nie przewiduje żadnych rekompensat finansowych dla personelu medycznego, który będzie musiał się zastosować do drakońskich przepisów.[…]

ŹRÓDŁO – CZYTAJCIE WIĘCEJ…

 

KOMENTARZ.

Zacznę od tego, że choć już się przyzwyczaiłam, że rządzący nie mają żadnego pojęcia o żadnych sprawach, w których grzebią nieporadnie i bez konsultacji, jednak nie znaczy to, że dam przyzwolenie na takie dyletanckie praktyki.

Posłanki i posłowie PIS !

Zacznijcie się jednak nieco edukować. To nie boli. W jeden wieczór możecie przeczytać znakomitą książkę, wydaną w 2019 roku przez Grupę Wydawniczą Foksal pt.”Tajemnice Pielęgniarek. Prawda i uprzedzenia.” w opracowaniu Marianny Fijewskiej.

Z tej bardzo odkrywczej lektury dowiecie się min., że pielęgniarki, nawet bez sytuacji kryzysowej, w polskiej rzeczywistości systemu opieki zdrowotnej, przeżywają coś bardzo podobnego do tego, co przeżywa żołnierz na froncie. W efekcie wiele z nich ma objawy PTSD

Nie mają one wsparcia psychologicznego, ani ich sytuacja rodzinna nie jest wesoła- mężowie nie chcą słuchać o ich pracy, przełożeni źle patrzą na skargi, nie wspierają ich ani lekarze, ani pacjenci. One nawzajem też nie za bardzo się wspierają. Ale to nie jest ich wina. To system jest głęboko wadliwy i generuje takie, a nie inne postawy wszystkich zainteresowanych stron.

A teraz, kiedy dają z siebie wszystko, bo one takie są –  inaczej nie mogłyby pracować w tym zawodzie, – to WY im serwujecie ustawę, w której  traktujecie je z buta,  jakby były waszą własnością, do waszej wyłącznie dyspozycji, jakby nie miały swoich rodzinnych obowiązków. Zapewne też nie wiecie o tym, że w zawodzie pielęgniarskim, jest bodaj największy odsetek samotnych matek. WY się zajmiecie ich dziećmi? Będziecie odrabiać z nimi lekcje  i pilnować, żeby w ogóle uczestniczyły w zdalnej edukacji?

No właśnie. Tak myślałam. Cisza.

 

***

 

PIELEGNIARKI!!

Nie dajcie się uprzedmiotowić do reszty. Jesteście ostoją funkcjonowania opieki zdrowotnej i nie dajcie sobie wmawiać, że jest inaczej. Nikt nie ma prawa tak was traktować, nawet jeśli sobie to uchwali w idiotycznej ustawie i klepnie w nocy po godzinie procedowania, które jest fikcją.

Kiedy czujesz, że Twoja praca – anonimowa Pielęgniarko –  przestaje być efektywna, bo masz już mroczki przed oczami i tracisz kontrolę, to wiedz, że jest już co najmniej kilka godzin za późno, żeby naprawić błędy jakie popełniasz w procedurach. Wiedz też, że zawsze będzie to Twoja wina – to logiczne.

Zatem zanim poczujesz wypalenie i ten osobliwy stan lewitacji ze zmęczenia – zgłoś to przełożonemu w formie jednostronnej deklaracji – muszę iść odpocząć – i tak właśnie zrób. Wyjdź z placówki i z zachowaniem wszystkich zaleceń udaj się do miejsca, gdzie będziesz mogła odpocząć – czyli jeśli to tylko możliwe- nie idź do domu, gdzie czekają na Ciebie tylko obowiązki.

Pomysł, żebyś odpoczęła w wyznaczonym  przez pracodawcę miejscu, jest akurat słuszny. Trzeba bowiem liczyć się z tym, że personel medyczny jest w znacznym procencie zarażony, więc jeśli nie chcesz zarazić domowników – to faktycznie powinnaś się od nich izolować. Ale jak już wspominałam, jeśli jesteś samotną matką i nie ma Ci kto pomóc przy dzieciach – nie masz wyjścia, musisz wracać do domu. Taki life. 

 

A teraz powie ktoś- boszszsze jakie to naiwne gadanie!  takie nierealistyczne, zejdź kobieto na ziemie!  Nic podobnego. Podobnie mówiono mi jeszcze miesiąc temu, jak darłam się wkurzona, że związki zawodowe, władze szpitalne i sami lekarze czekają jak naiwniacy właśnie, że rząd, ministerstwo da jakieś wytyczne, że da środki ochrony, że w ogóle coś zaproponuje… A jak jest – każdy widzi. A przecież to chyba nie powinno nikogo dziwić, nikt chyba nie powinien się spodziewać niczego innego… To jest właśnie brak poczucia rzeczywistości. No ale jak w szpitalach zaczyna się leczyć modlitwą, to może nie powinnam się dziwić.

 

 

 

 

 

I z tą ustawą będzie tak samo – zmuszą was, niemal aresztują was, a potem jak któraś zrobi błąd, to będzie wyłącznie jej wina, i to ona poniesie wszystkie konsekwencje. Niedawno, wiceminister zdrowia, skądinąd słusznie, czepiał się lekarzy i powiedział, że to ich wina- ten cały bałagan. Więc weźcie to pod rozwagę, bo to nie są żarty.

A moja propozycja nie jest naiwna, tylko przywraca wam godność i podmiotowość. Ale zrobicie jak uważacie. Przecież nie będę Wam tworzyć standardów na siłę. Ja tylko obserwuję, współczuję i doradzam. Za darmo i z życzliwości. Pozdrawiam wszystkie pielęgniarki i te ze starego nadania, i te wysoko kształcone – powinnyście się zintegrować, bo macie wspólnego wroga – jest nim każdy dyletant i nieuk, który próbuje mówić Wam, jak macie pracować.

Kuna2020Kraków

Wyciekły dane osobowe zarażonych covid19… Naruszenie dóbr osobistych jako konsekwencja bezprawnego rozporządzenia RM, w następstwie karygodnej nieznajomości konstytucji RP

22 kwietnia 2020/0 Komentarze/w Aktualności Pod rozwagę... /przez Kuna

 

– O dane osób z izolacji proszą nas wszyscy – telekomunikacja, firmy energetyczne, wodociągowe, spółdzielnie mieszkaniowe, burmistrzowie i wójtowie. Twardo mówimy nie – zapewnia mnie pracownik sanepidu.

… ale nie wszystkie placówki sanepidu mówią tak zdecydowanie  NIE! Wiele udostępnia je i nie wymaga żadnych kwitów… To dziwi zwłaszcza, ze przepisy RODO sa wszystkim doskonale znane. Wrażliwymi danymi dysponuje także Ewidencja Wjazdów do Polski, do której dostęp mają m.in. policja i straż graniczna.

 

Obecnie Poczta otrzymuje bazę adresową z Ministerstwa Zdrowia codziennie wieczorem, tak aby rano listonosze i kurierzy mogli otrzymać najbardziej aktualne dane. Podstawa prawna to Rozporządzenie Rady Ministrów z 31 marca 2020 r.

W placówkach pocztowych Poczty Polskiej zalega ponad 30 tys. kwarantannowych przesyłek.

– Można mieć wątpliwości co do tego, czy takie uregulowanie udostępniania danych bądź co bądź bardzo wrażliwych jest zgodne z prawem – moim zdaniem nie jest – komentuje mec. Paweł Litwiński z kancelarii Barta Litwiński. – Wynika to z art. 51 ust. 5 konstytucji, który ustanawia dla tego rodzaju regulacji tzw. zasadę wyłączności ustawy – czyli regulacja powinna być w ustawie, a nie w rozporządzeniu. Tutaj mamy rozporządzenie, a więc jest to w oczywisty sposób niezgodne z konstytucją. Zainteresowani, którzy uważają, że doszło w ten sposób do naruszenia ich prywatności, powinni rozważyć występowanie do sądu o ochronę swoich dóbr osobistych.

ŹRÓDŁO

Mam poważne wątpliwości, czy po tylu kopach jakie dostała Konstytucja RP od rządu PIS, cytowanie jej zapisów ma jeszcze jakiś sens?

Kuna2020Kraków

 

Tarcza wyzwoli społeczną energię i potrzebę solidarnego współdziałania, albo marnie skończymy jako społeczeństwo i rezerwuar taniej siły roboczej Europy.

5 kwietnia 2020/0 Komentarze/w Blogi Pod rozwagę... /przez Kuna

W pewnym sensie  można nawet zacierać ręce, znaczy cieszyć się można z Tarczy Antykryzysowej. Ja się cieszę. Serio. Pomyślicie- zwariowała baba! Spokojnie. Jak przeczytacie dokładnie analizę Tarczy przeprowadzoną przez Łukasza Komudę w OKO press i poczujecie to co ja poczułam – może zrozumiecie radość kogoś, kto od lat ubolewa i usycha z żalu za ludzką solidarnością wobec niesprawiedliwości i arogancji każdej władzy. Może dotrze do kogoś, że pozbywanie się własnej godności w zamian za bida śmieciówkę, to zły kierunek, złe myślenie, pozbawione perspektywy. Może wtedy, gdy zrozumie to większość czynnych zawodowo obywateli i obywatelek,  raczej pracodawca będzie poszukiwał pracownika, podpisze z nim umowę o pracę i będzie szanował prawo pracy. Może z czasem nawet pracodawcy zrozumieją, że wszyscy jesteśmy naczyniami połączonymi i wszyscy zależymy od siebie nawzajem.

A może też ta, ograniczona w myśleniu do własnego końca nosa większość, zrozumie wreszcie po co są związki zawodowe i jednak, mimo zaszczepionej dość głęboko niechęci, ruszą się wreszcie i zapiszą do jednego z kilku jakie istnieją na rynku polskim. Polecam szczególnie Inicjatywę Pracowniczą lub zupełnie nowy pod nazwą Związkowa Alternatywa organizowany przez Piotra Szumlewicza. Tylko zrzeszeni w mocnej organizacji, my pracownicy możemy zyskać osobowość i możemy oczekiwać podmiotowego traktowania.

No to do lektury Drogie i Drodzy – poczujcie to co ja. Lektura skutecznie zastąpi wam kawkę i alkohol, a jeśli masz w czubie- otrzeźwi ekspresowo.

 

 

Medialna krytyka „Tarczy antykryzysowej” skupia się na złych rozwiązaniach dla przedsiębiorców. A co z 16 milionami pracowników? To głównie oni utrzymują państwo ze składek i podatków. Ale dla nich – jak i dla rosnącej rzeszy bezrobotnych – rząd PiS nie przygotował nic. Pokazujemy, jak w „tarczy” potraktowano ogromną większość Polek i Polaków

Proponowany przez rząd pakiet antykryzysowy bezpośrednio nie daje pracownikom niczego, za to daje realne szanse obniżenia im pensji i znosi 8-godzinny dzień pracy – i to nie wiadomo, na jak długo. Ponadto:

  • Bezrobotni nie otrzymają w nim nic. Na 172 stronach rządowego poradnika do nowych ustaw, słowo „bezrobotny” nie pada ani razu. Tymczasem ocenia się, że do końca wakacji pracę straci nawet 2 mln ludzi. A może być gorzej: jeśli do końca roku źródło utrzymania straci połowa osób pracujących na umowy cywilnoprawne i połowa samozatrudnionych oraz co dziesiąty pracownik etatowy, to bez źródła utrzymania znajdzie się dodatkowe 2,6 mln ludzi. Gdyby wszyscy stawili się do Powiatowych Urzędów Pracy, to stopa bezrobocia mogłaby wzrosnąć do 20,9 proc.

  • Tarcza dba głównie o banki, w drugim rzędzie o przedsiębiorców, a w trzecim – o stan finansów publicznych.

Pracownicy, czyli ci, którzy zapewniają większość wpływów do sektora finansów publicznych, dostaną figę z makiem i rachunek do zapłacenia – pisze Łukasz Komuda, ekspert rynku pracy i redaktor serwisu Rynekpracy.org 

ŹRÓDŁO

 

Artykuł ma jeden mankament – nie dostrzega działalności gospodarczych, które są jednoosobowymi firmami. Za tymi mikrofiremkami stoi człowiek, który stworzył sobie miejsce pracy i dzięki temu nie wisi na mopsach, urzędzie pracy, nie ssie z budżetu. Te firemki to tak naprawdę ludzie, którzy płacą ZUS – czyli utrzymują fundusz emerytalny, opiekę zdrowotną i czasem płacą coś  w ramach podatku dochodowego – jeśli w ogóle taki osiągają. Na ogół jednak ledwo starcza im od pierwszego do pierwszego, często mają problem z płynnością finansową. Inwestują rzadko, a jeśli, to raczej wspomagają się kredytem. To taki prekariat tylko, że sam sobą zarządza.

Oni też powinni się zrzeszać w związkach i walczyć o swoją pozycję na rynku pracy. Mają odrębne i specyficzne problemy np. obciążenia ustawowe czyli comiesięczne koszty stałe i ruchome w przepisach nie rozróżniają firm od jednoosobowych miejsc pracy, ergo, np. obowiązkowy audyt zewnętrzny dla dużej firmy to taki sam koszt jak dla butiku jednoosobowej działalności gospodarczej… Czynsze za lokal użytkowy to często połowa przychodu miesięcznie, a czasem więcej. Wszystkie koszty utrzymania firemki pochłaniają 2/3 przychodów, zwykle w ostatnim tygodniu zarabiają coś na tzw. życie, choć wolę to nazwać przeżyciem. To wcale nie jest działalność gospodarcza – to jest samozatrudnienie i powinno być inaczej traktowane. Jest więc dobry powód by się zrzeszać i walczyć o zmianę przepisów.

 

 

(12) Związkowa Alternatywa – Strona główna

https://www.facebook.com/zwiazkowaalternatywa/

 

OZZ Inicjatywa Pracownicza

 

Zajrzyjcie też na stronę Semperit-krakowska krwawa wiosna

Może jakiś duch solidarności wychynie z tamtych fotografii i poczujecie potrzebę bycia razem.

 

Jest środek przeciwko wirusowi COVID19. Nauka zrobiła swoje. Czy państwo albo milionerzy polscy wyłożą kasę na wdrożenie innowacji? Czy jak zwykle?

4 kwietnia 2020/0 Komentarze/w Aktualności Pod rozwagę... /przez Kuna

Sukcesem zakończyły się, intensywnie prowadzone na krakowskim UJ badania w poszukiwaniu skutecznego środka hamującego zakażenie koronawirusem SARS-CoV. Substancja, która była przedmiotem badań to polimer na bazie chitozanu. Substancja ta wiąże się z białkiem Spike, co skutecznie uniemożliwia wirusowi wiązanie się z receptorem komórkowym, co z kolei skutkuje tym, że wirus nie moze przeniknąć do komórki by się tam namnożyć.

 

Początek 2020 roku przyniósł nam informacje o nowym koronawirusie pojawiającym się w Chinach. Szybkie badania zaowocowały scharakteryzowaniem patogenu, który wydawał się być członkiem gromady podobnej do SARS, powszechnie spotykanej u nietoperzy. Pomimo globalnych i lokalnych wysiłków wirus uciekł od środków opieki zdrowotnej i szybko rozprzestrzenił się w Chinach, a później na całym świecie, oficjalnie powodując pandemię i globalny kryzys w marcu 2020 r. Obecnie pisane są różne scenariusze zawierające wirusa, ale rozwój nowe przeciwkoronawirusy dla wszystkich wysoce zjadliwych koronawirusów pozostają głównym wyzwaniem. W tym artykule opisujemy działanie przeciwwirusowe wcześniej opracowanego przez nas związku HTCC (chlorek chitozanu N- (2-hydroksypropylo) -3-trimetyloamoniowego), który może być stosowany jako potencjalny inhibitor obecnie krążących wysoce patogennych koronawirusów – SARS-CoV-2 i MERS-CoV.

ŹRÓDŁO

 

Nauka zrobiła swoje. Czas na wdrożenie czyli inwestowanie.

Czy polscy milionerzy lub państwo wyłożą konieczne środki,

czy jak zwykle pozwolą żeby wysiłek naukowców poszedł na marne?

Oto jest pytanie.

Onet.pl

Kuna2020Kraków

Ocieranie się o śmierć, czyli szczypta prawdy o sukcesie polskiego systemu opieki zdrowotnej.

1 kwietnia 2020/0 Komentarze/w Blogi Pod rozwagę... /przez Kuna

Co prawda mówiłam i pisałam o tym od samego początku epidemii, ale nie ma to jak prawdziwa opowieść z życia. Oto i ona. Dobrze opowiedziana, w całości potwierdza sensowność tego o co apeluje cały czas, że musimy zadbać o siebie i siebie nawzajem sami, bo nikt nie będzie się nad nami pochylał. Pandemia to nie jest czas na organizację opieki zdrowotnej – to czas egzaminu dla systemu. Nasz system nie może go zdać, bo nasz nie działa nawet w normalnej sytuacji. Zatem podniecanie się oficjalnymi statystykami być może kogoś uspokaja, ale z pewnością nie sprzyja samodyscyplinie ani nie mobilizuje wysiłków. Może też stymulować nieodpowiedzialne, ryzykowne zachowania. Zatem odpowiedzialni za dezinformację z jakichkolwiek motywów są też odpowiedzialni za rozszerzanie się epidemii. Wspominam o tym, bo jest wielce prawdopodobne, że nie zdają sobie sprawy z konsekwencji swoich decyzji.

 

KORONA KRÓLÓW

Drodzy, rzadko się wypowiadam na fb, ale tym razem to uczynię, gdyż nie mogę znieść powszechnego zakłamania medialno-informacyjnego, które dotyczy rozprzestrzeniania się wirusa COVID-19 i “panowania” rządu nad sytuacją. Jest to bardzo ważna kwestia ponieważ dotyczy nas wszystkich. Z góry przepraszam za błędy, ludzi wrażliwych na interpunkcję i konstrukcję języka polskiego, proszę przymknijcie na to na chwilę oko.

W poście zamierzam opisać jak nie funkcjonuje system, jak karmią nas kłamstwami, jak bardzo ważnym elementem w tej całej układance, a właściwie najważniejszym, jest nasza odpowiedzialność, świadomość i prewencja. Post będzie długi, ale myślę, że warty lektury.

Mój brat przeszedł POZYTYWNIE test na obecność koronawirusa w organizmie (gratuluję Konrad pozytywnej oceny). Jedynymi objawami, które posiadał były: UTRATA WĘCHU i SMAKU + plus delikatne kłucie w klatce piersiowej przy bardzo głębokim wdechu. Żadnej gorączki (przez cały czas temperatura idealna 36,6), żadnego kaszlu czy duszności, generalnie nic więcej,samopoczucie 10/10.

POWRÓT- RZEKOME SPRAWDZANIE NA GRANICY

Konrad wrócił do Polski z Anglii, gdzie pracował na barze w którym średnio przewija się ok 2 tys. osób na dobę, zwłaszcza w piątki i w soboty. Było to ok. 2,5 tyg. temu, wówczas w Polsce wprowadzono pierwsze obostrzenia dot. zgromadzeń publicznych, zamknięto szkoły, bary, restauracje a także granice dla obcokrajowców. W Anglii funkcjonowało wszystko bez zmian. Na barze razem z moim bratem pracowała osoba najprawdopodobniej zakażona i kaszląca. Po tak fantastycznym wstępie szanse na to, że mój brat został zarażony wynosił generalnie jakieś 80%. Dodajmy do tego dwudniowy powrót do Polski, zatłoczonym autobusem, z kaszlącymi ludźmi, wówczas szanse skaczą nam do 100%.

W autobusie było ok. 70 osób, wszystkie wróciły z Anglii, wówczas liczba potwierdzonych zakażeń na wyspach była 3 krotnie większa niż u nas. Na granicy jedyne co zrobiono to zmierzono temperaturę przyjezdnym i kazano wypełnić formularz (bardzo wiarygodne zwłaszcza, że koronawirus jest zaraźliwy nawet gdy objawy jeszcze nie miały szansy wystąpić, za czym idzie brak jakiejkolwiek temperatury) . W związku z tym, że moi rodzice pracują w Ochronie Zdrowia, wspólnie zdecydowaliśmy, że mój brat nie może wrócić do domu, wówczas przy potencjalnym zakażeniu, mógłby zarazić moich rodziców, a oni, CAŁY SZPITAL. Wynajęliśmy mu mieszkanie, bo mieliśmy taką możliwość, ilu ludzi nie ma takiej możliwości, tu odpowiedzcie sobie sami. Jedynymi osobami z którymi mój brat się kontaktował byli pasażerowie autobusu oraz Pan prowadzący Ubera, który został już odpowiednio poinformowany.

SANEPID I INNE BAJKI

4 dnia po przyjeździe mój brat dostał zaniku zmysłu węchu i smaku, całkowitego. Poza tym i lekkim kłuciu przy głębokim wdechu, nic, zupełnie nic. Objawy trwały 3 dni a potem wszystko wróciło do normy, ok , zdrowy chłopak, chciałoby się rzec. Poinformował o tym zdarzeniu moich rodziców, a oni po konsultacjach z lekarzami, którzy z nimi współpracują, na podstawie objawów stwierdzili, że w 99% mój brat został ukoronowany. Kazaliśmy mu zadzwonić do sanepidu i do szpitali zakaźnych, efekt był żaden. Pani z sanepidu robiła łaskę, rozmawiając z nim, powiedziała, że to nie są objawy, mimo iż są, to samo usłyszał od ludzi odbierających telefony ze szpitali zakaźnych. Nie są to objawy, nie są wpisane jako objawy, nie ma gorączki, nie ma kaszlu, nie ma wirusa, nie ma rączek, nie ma ciasteczek, wiadomo! Kazali mu siedzieć w domu, ale też bez przesady, bo po co za długo, jak mu przejdzie to niech wyjdzie, niech wraca do domu i niech zarazi więcej ludzi to i emerytur nie będzie trzeba wypłacać. Moi rodzice w międzyczasie walczyli o to aby Konradowi wykonano test, wszyscy otwarcie im mówili, że nikt mu nie zrobi testu, testy wykonują ludziom w bardzo ciężkim stanie. Cóż wydaje mi się, że ludzie w bardzo ciężkim stanie są mniejszym zagrożeniem dla innych, ponieważ nie przemieszczają się swobodnie i beztrosko, bez objawów przy okazji zakupów zarażając mnóstwo ludzi.

Udało się, okazało się, że robią testy na Wolskiej, ale nie jest łatwo się tam dostać, musisz mieć ostre objawy, więc gdyby nie wzmożone śledztwo w tym zakresie, testu by nie było. W poniedziałek z rana wykonano rzeczone badanie, w poniedziałek również, czyli RÓWNO 2 TYG. PO ODBYCIU KWARANTANNY, Konrad zadzwonił ponownie do sanepidu. Dzwonił chyba dwie godziny, powiedział Pani o sytuacji, oczywiście, nadal nie był zarejestrowany, nie figurował jako osoba z podejrzeniem, nikt nie wiedział o jego istnieniu, mimo, iż my sami o to zabiegaliśmy i dzwoniliśmy aby go zarejestrować. Pani powiedziała mu, że jak odsiedział dwa tygodnie to niech wraca, koniec kwarantanny witajcie Malediwy! Czekaliśmy na wynik testu zanim wróci do domu, i co? WYNIK TESTU POZYTYWNY!. Wróciłby do domu z niespodzianką dla rodziców i przy okazji dla szpitala. Teraz ma siedzieć kolejne dwa tygodnie w kwarantannie, gdzie? tego jeszcze nie wiemy, w szpitalu raczej nie, bo po co ma zajmować miejsce dla ciężko chorych ludzi, wiadomo, czy państwo da mu izolatkę w akademiku jak obiecywało, hmmmm póki co nic nam na ten temat nie wiadomo, pewne jest jedno, nie może wrócić do domu.

PODSUMOWANIE

Gdybyśmy się słuchali rad sanepidu, szpitali zakaźnych i ich instrukcji, gdybyśmy nie walczyli o test, Konrad zaraziłby mnóstwo ludzi, a co najważniejsze rodziców, którzy zainfekowali by cały szpital, CAŁY JEDEN DUŻY WARSZAWSKI SZPITAL byłby wyłączony przez opieszałość państwa, brak procedur, brak możliwości wykonania testów, i ignorowanie bezobjawowych nosicieli wirusa COVID-19. Wnioski nasuwają się same, to co podaje rząd i ministerstwo zdrowia jest nieprawdą, zarażonych jest dużo, dużo więcej, NIKT ICH NIE BADA, INFORMACJE SĄ AKTUALIZOWANE CZĘŚCIOWO BO JAK WIDAĆ MIMO CIĄGŁEGO PRZYPOMINANIA, BAZY DANYCH NIE SĄ UZUPEŁNIANE. Powtarzam NIKT z sanepidu się nim nie zainteresował, nikt nie zadzwonił, nie został wpisany do rejestru pomimo trzech telefonów z naszej strony, nikt go nie sprawdzał czy siedzi w domu.

To nie umierający czy zamknięci już ludzie w szpitalach zarażają!!! Tylko Ci którzy z pozoru są zdrowi.

Znajomi Konrada mieli dokładnie identyczne sytuacje, dotyczące objawów i całej przeprawy z sanepidem i systemem. Jedna z jego koleżanek również zarażona (nie zbadana oczywiście, bo po co) miała identyczne objawy, ma rodziców lekarzy, którzy teraz siedzą w domu, nikt im nie kazał, nikt ich nawet nie zbadał, musieli wziąć zwolnienie na własną rękę.

Tak się dba w naszym kraju o bezpieczeństwo i zdrowie obywateli, o godne warunki dla ludzi pracujących w ochronie zdrowia.

31.03 czyli dopiero dziś wprowadzono oficjalnie nakaz izolacji osób przyjezdnych i rozszerzenie kwarantanny na domowników, HIT! żart, mało zabawny, ale jednak. Sytuacja o której mówię miała miejsce 2 tygodnie temu, sami wiecie ilu ludzi do tego czasu wróciło do Polski.

WAŻNE, WAŻNE, JUŻ KOŃCZĘ

2 TYGODNIE siedzenia w domu TO ZA MAŁO!!!!! jak widać, nawet przy osobie zdrowej, młodej bez żadnych chorób, nigdy nie hospitalizowanej, mój brat był w szpitalu jedynie przy okazji swoich własnych narodzin.

Jestem córką medyków, moi rodzice, moi bliscy, moi znajomi będą leczyć Was i Wasze rodziny, będą narażać życie dla Was i dla Waszych rodzin, dlatego SIEDŹCIE W DOMU. Proszę Was o to, zwłaszcza my młodzi ludzie, którzy możemy zarażać bez żadnych objawów, to my najbardziej rozsiewamy ten syf, a nikt nas nie zbada i nie wykluczy. To jedyne co możemy zrobić przy tak niewydolnym systemie opieki zdrowotnej.

To z czym mamy do czynienia teraz, czyli niesprawny system, brak pracowników, podstawowego sprzętu, i wiele, wiele innych problemów, jest to wynik zaniedbań nie tylko tego rządu, ale również wszystkich poprzednich, jest to wynik zaniedbań, które trwały i trwają już kilkadziesiąt lat! Uwierzcie mi, wiem co mówię bo obserwuje to przez 27 lat z domu, w którym słucham o absurdach i zaniedbaniach w tym zakresie, a także z doświadczenia własnego jako pacjentki, bo ze względu na moją chorobę i wrodzoną pierdołowatość, od urodzenia raz na jakiś czas odwiedzam przybytek zwany szpitalem. Może gdy minie ta pandemia zaczniemy walczyć o to co najważniejsze i najbardziej istotne czyli o życie naszych bliskich i nasze, a także o godną śmierć.

Pozdrawiam Was serdecznie, życzę zdrowia i siły wszelakiej!

PS: Jeśli chcecie być na bieżąco z tym co obecnie się dzieje w systemie opieki zdrowotnej polecam Wam zaobserwować mojego znajomego Janka Świtałę, on pokazuje jak to faktycznie wygląda od wewnątrz i walczy o poprawę systemu już wiele lat. Pozdro dla Ciebie Janku, szacunek!

Marta Marta Caban

ŹRÓDŁO

Nie ogłaszają stanu wyjątkowego, a przygotowują się do wojny? Pytanie – z kim? Patrzenie na ręce marionetkom prezesa i jednego bankstera to jeszcze nie paranoja. To konieczność w tej sytuacji.

31 marca 2020/0 Komentarze/w Aktualności Pod rozwagę... /przez Kuna

Art. 213. 1. Posiadacz przedmiotu świadczenia wezwany do wykonania
świadczenia jest obowiązany oddać go do używania w stanie przydatnym do użytku
wraz z dotyczącymi go dokumentami.
2. Biorący przedmiot świadczenia jest obowiązany używać go w sposób
odpowiadający jego właściwościom i przeznaczeniu. Biorący ponosi zwykłe
koszty i inne ciężary związane z utrzymaniem przedmiotu świadczenia,
©Kancelaria Sejmu s. 205/216
16.03.2020
a poczynione przez niego wydatki lub nakłady na przedmiot świadczenia nie
podlegają zwrotowi.
3. Biorący przedmiot świadczenia jest odpowiedzialny za jego utratę lub
uszkodzenia oraz za szkody wynikłe z używania go w sposób sprzeczny z jego
właściwościami lub przeznaczeniem.
4. Biorący jest obowiązany zwrócić posiadaczowi przedmiot świadczenia
w stanie niepogorszonym. Biorący nie ponosi odpowiedzialności za zużycie
przedmiotu świadczenia będące następstwem prawidłowego używania.
5. Biorący przedmiot świadczenia jest odpowiedzialny za szkody wynikłe
z niezwrócenia go w terminie oraz z tytułu napraw wykonywanych po tym terminie
wskutek uszkodzeń powstałych w czasie używania go przez biorącego.
6. Roszczenia posiadacza przeciwko biorącemu, o których mowa w ust. 3–5,
przedawniają się z upływem roku od dnia zwrotu przedmiotu świadczenia

W sieci pojawiają się od jakiegoś już czasu doniesienia o zobowiązaniu obywateli do oddania swojej własności do dyspozycji różnych instytucji, w tym wojsku. Powołują się w tych pismach na różne art. z różnych czasów, nawet z lat 60-tych.

Przez 2 miesiące poprzedzające nadejście epidemii korony nie przygotowano kraju na armagedon, nie odwołano wyborów 10 maja, nie wprowadzono stanu wyjątkowego, nie informuje się rzetelnie o sytuacji, ogranicza się nam możliwość przemieszczania do 200 m jak w Rosji putinowskiej, a teraz to?

 

 

Czyżby rząd najjaśniejszej RP czegoś się obawiał z naszej strony? Zaczynają gonić w piętkę, czy wręcz przeciwnie – realizują swój plan „dobrej zmiany”? Wszystko razem wygląda na klasyczną zagrywkę według scenariusza doktryny szoku Miltona Friedmana.

A polega ona z grubsza rzecz biorąc na tym, żeby doprowadzić ludzi do deprywacji sensorycznej czyli dezorientacji połączonej ze strachem, depresją, paranoją, by doprowadzić do sytuacji, w której każdy myśli tylko o sobie, obawia się każdego obcego – co skutecznie i ostatecznie uniemożliwia jakiekolwiek organizowanie oporu ludności przed terrorem… Kiedy zaczną znikać ludzie będziemy w samym środku XX w, w Ameryce Południowej np. w kryzysie politycznym Chille, Argentyny czy Boliwii…

 

Macie tu jeszcze raz film o doktrynie szoku Naomi Klein – to nie jest propaganda- to skrót jej książki ” Doktryna szoku” . Kto jej nie czytał – powinien to zrobić, bo opisuje naszą rzeczywistość wielowątkowo i wielowymiarowo. Ale film też daje pojęcie z czym mamy do czynienia.

 

W 2017 roku wprowadzono do kodeksu postępowania tzw. konfiskatę rozszerzoną. Miał to być środek do walki z oszustwami gospodarczymi, z mafią międzynarodowa, z praniem brudnych pieniędzy itd… Jednak, jak słusznie zauważył jeden z twórców tej ustawy,  sędzia Rafał Kierzynka z wydziału europejskiego i międzynarodowego prawa karnego departamentu legislacyjnego MS.:

– Przepadek mienia ma najgorszą możliwą prasę w Polsce. W czasach komunistycznych był traktowany jako narzędzie represji, służył wtedy także do represji politycznych i jest on do dziś nieufnie traktowany przez prawników. (…) Ale czasy się zmieniają, zamiast myśleć o złych doświadczeniach trzeba się skupić na tym, co można zrobić teraz

ŹRÓDŁO

 

I powiem tak: w Krakowie mogę wskazać palcem kilkanaście punktów, tylko w samym zabytkowym centrum tego miasta, w których pierze się forsę od wielu lat. Nie sądzę, żeby organa ścigania o tym nie wiedziały. Te instytucje i placówki mają się doskonale i mam podejrzenia, graniczące z pewnością, że są doskonale chronione przez nasz system. Myślę więc, że ustawa o której wspominam służy raczej innym celom niż ściganie oszustów.

A teraz, w tych szczególnych okolicznościach musimy się liczyć z wykorzystaniem prawa w innych celach niż sugerowana intencja ustawodawcy. I pamiętajmy, że w historii powtarza się motyw wyśmiewania sygnalistów, bo

NIKT NIE SPODZIEWA SIĘ HISZPAŃSKIEJ INKWIZYCJI 

 

Posted by Leszek Salomon on Tuesday, March 31, 2020

 

Posted by Andrzej Krassowski on Wednesday, March 25, 2020

 

Obywatel ma oddać państwu swój aparat fotograficzny, drukarkę i laptop. Co to ma wspólnego z koronawirusem?

Kuna2020Kraków

200 złotych – to koszt respiratora krakowskich inżynierów z firmy URBICUM pod wdzięczną nazwą VentilAid

23 marca 2020/0 Komentarze/w Aktualności Pod rozwagę... /przez Kuna

www.ventilaid.org

 

Na tej stronie można pobrać pełną dokumentację urządzenia. Twórcy urządzenia pracują nadal i tym razem chcą jeszcze bardziej usamodzielnić je w zakresie zasilania, obniżyć koszty i uprościć konstrukcję.

 

 

 

 

Jednocześnie twórcy VentilAid apelują o pomoc, szczególnie do lekarzy, anestezjologów i techników szpitalnych z doświadczeniem w pracy z respiratorami, a także do inżynierów specjalizujących się w druku 3D oraz menedżerów chętnych do wsparcia rozwoju projektu. Wszyscy mogą się zgłaszać na stronie www.ventilaid.org, na której udostępniono projekt.

– Liczymy na to, że znajdziemy ludzi dobrej woli z całego świata – mówi Chrupczalski. – Razem możemy uratować życie wielu osób.

ŹRÓDŁO

 

 

 

Zwierzęta reagują na ciszę i nieobecność ludzi. Wydaje się, że cała Natura oddycha z ulgą. Błyskawicznie powraca życie tam, gdzie wydawało się to już niemożliwe.

21 marca 2020/0 Komentarze/w Aktualności Pod rozwagę... /przez Kuna

TVN24

Włochy.

Po tym jak Włosi  zrozumieli, że ich nieodpowiedzialne zachowania wobec  koronawirusa przyczyniło się do tragicznego w skutkach przebiegu epidemii i wreszcie podporządkowali się zakazowi wychodzenia z domu bez absolutnej konieczności, natura szybko zaczęła zajmować swoje nisze ekologiczne. Pojawiły się ptaki wodne, delfiny podpływają do brzegów w portach i zajadają rybki, nie martwiąc się obecnością nielicznych ludzi. Zrobiło się cicho, zniknął  szkodliwy i męczący szum tła i stresujące dźwięki, a przestrzeń, która jakby zrobiła się większa głębsza i szersza w każdym kierunku wypełniła  się głosami natury. Oto jak szybko reaguje zmęczony naszą obecnością świat zwierząt. Niezawodny instynkt mówi im – znowu jest fajnie, możemy wrócić do naszych niszy i żyć jak drzewiej bywało…

Kiedy popatrzymy z ich perspektywy to może, przy odrobinie wyobraźni i gdy zrezygnujemy z naszej wyższościowej postawy jako gatunku, zauważymy że jednak nieco zbyt bardzo rozpychamy się łokciami na Ziemi, która to planeta jest naszym wspólnym domem z naszymi braćmi mniejszymi (?)

Oto jak sobie ci nasi bracia radzą, gdy my zeszliśmy z pierwszego planu:

Weneckie kanały, na co dzień szare i mętne, zachwycają przezroczystą wodą i ławicami maleńkich rybek. Wstrzymany ruch żeglugi sprawił, że w porcie w Cagliari (Sardynia) pojawiły się delfiny.

Wenecja (tak jak inne miasta w kraju) opustoszała. Od kilkudziesięciu lat woda w tamtejszych kanałach nieustannie falowała. Teraz, powierzchnie niezmącone ruchem żadnej łodzi powoli przejmują ryby i ptactwo wodne.

 

 

W mieście można zaobserwować więc kaczki wijące gniazda przy przystanku tramwaju wodnego i łabędzie rodziny, którym nikt nie przeszkadza w zwiedzaniu okolic wyspy Burano

 

 

Sceny nagrane przez niego ( Marco ) w opustoszałym mieście przypominają nastrojem ujęcia z filmów dokumentalnych – cisza, plusk wody, kaczka nurkująca w odmętach kanału. – Natura odżywa, więc i Wenecja odżyje, z nową świadomością i nowymi możliwościami – ma nadzieję Marco. Liczy na to, że obecna sytuacja zmusi ludzi do refleksji i będą w przyszłości bardziej skorzy do pomocy umierającej lagunie.

 

 

Oby Marco miał rację, że ludzie wyjdą po tej epidemii z nową świadomością. Byłby to zaiste dobry początek  zmian, na które wielu z nas czeka od lat, ale prawie nikt już w nie nie wierzy… aż do teraz. Też czuję, że hekatomba może mieć jakiś potencjał w tym zakresie. Ludzkość tak mocno przyspieszyła technologicznie i tak bardzo skróciła dystans do siebie i otoczenia, że tylko takie ZATRZYMAJ SIĘ może nas czegoś nauczyć. Czegoś o nas i o naszych współbraciach mniejszych. Czekam więc na dobre wieści….

 

Kuna2020Kraków

 

Jarosław Wocial. Rakiija odc.8

20 marca 2020/0 Komentarze/w Blogi Pod rozwagę... /przez Kuna

Nowo narodzony 06.02.2020!!!!!!!!!!

23 stycznia 2020 roku urodziłem się po raz trzeci. Kot ma podobno siedem żyć, więc moje trzy nie muszą robić jakiegoś wielkiego wrażenia… na kocie. Jak na człowieka jest to chyba niezły wynik.

Nie jestem ani pierwszy ani ostatni. Niejednemu zdarzyło się zapewne przeżyć sytuacje, po których miał uczucie jakby zaczynał nowe życie. Sam je przeżyłem wiele razy. Zmiana pracy, małżeństwo, rozwód a czasami zmieniająca nasze życiem, podjęta na chybcika decyzja… i mamy wrażenie, że to nowy początek.

Różnica polega na tym, że wyznacznikami określającymi moje „nowe” życia było otarcie się o śmierć. Tu sprawa także nie jest taka prosta. Ocierałem się o nią w końcu co najmniej kilka razy. Gdy poszedłem ratować skórę klienta, niejakiego Szkieli i pijany gangster przystawił mi pistolet do głowy, czułem jak przemknęła w pobliżu mocząc ni koszulę.

Na szczęście mój tekst do trzeźwego Dziada – szefa mafii wołomińskiej:

– Chce Pan zarobić, czy zapaskudzić sobie podłogę,

spowodował, że kazał wyprowadzić brata zwanego, nie bez powodu „Wariatem” i rozmawialiśmy dalej. Nomen omen o hotelu w Częstochowie.

Młody byłem i naiwny. Nadstawiałem wtedy karku za nic a od Szkieli, któremu uratowałem życie nie doczekałem się nawet podziękowań. Na bandytach najwyraźniej zrobiłem jednak wrażenie. Zapamiętali sobie wtedy walniętego byłego SB i policjanta i zdjęli ze mnie wyrok śmierci, jaki dali mi po innej, jeszcze policyjnej przygodzie… ale to już temat na inne opowiadanie.

Czasami było mniej dramatyczne. Choćby wtedy, gdy przebiegałem przez jezdnie – po pasach zresztą i na zielonym świetle, walnął we mnie samochód dostawczy, przeleciałem w powietrzu kilka czy kilkanaście metrów… a gdy usiadłem sobie zapalić na krawężniku…. zaraz po tym gdy już odpuściłem zielonemu na twarzy kierowcy a moja ochota do wymierzania mu natychmiastowej kary opadła, podszedł do mnie mój serdeczny, nieżyjący już kolega Jurek Owerczuk – najinteligentniejszy z zapaśników i najdelikatniejszy z twardzieli, i powiedział:

– Wiesz Jarek… najzabawniejsze było patrzeć jak wywijasz piruety w powietrzu a czapka ci nie spada.

Czapka… kuźwa jego mać – czapka.

Było takich sytuacji znacznie więcej ale miały jedną cechę wspólną. Śmierć w nich przemknęła tylko z uśmiechem koło mnie, machając ręką i mówiąc z cicha:

– Jeszcze nie teraz Jareczku… jeszcze nie teraz.

Dwa razy tylko ta małpa, ani nie przemknęła ani nie szeptała. Siedziała mi na ramieniu i mówiła:

– tik, tak… tik, tak… zdążą lekarze, czy nie zdążą…

Dwa razy zdążyli a ona sobie poszła, czekać na następną okazję.

Za pierwszym razem miałem lat 19. W pięknym mazurskim lesie, ktoś podłożył mi (a może sama skądś przylazła) świnię. Dzieci przyjechały na obóz, który właśnie im szykowałem a ja ich autobusem wróciłem do Warszawy z opuchniętymi śliniankami. Gorączka, karetka, szpital i diagnoza: zapaleniem opon mózgowych.

Moim ojcem chrzestnym został wtedy pewien więzień, przywieziony z zakładu karnego do szpitala z jakąś chorobą zakaźną. Traf chciał, że w szpitalu znalazłem się w piątek wieczorem. Do niedzieli odwiedzały mnie tylko salowe przynoszące jedzenie. Gdy mój więzień- chrzestny zapomnianego nazwiska, wszedł na salę i zobaczył w jakim jestem stanie, pobiegł do pokoju pielęgniarek i podobno wybił im szybę gdy nie chciały przyjść. Miały ponoć dzwonić po policję… ale na szczęście zadzwoniły po Ordynatora Oddziału i doktora Janeczkę, który „przyjął poród” spędzając mi śmierć z ramienia.

Musiała być mocno rozczarowana.

Długo jeszcze leżałem wtedy z potwornymi bólami głowy i częściowo sparaliżowany, zanim lekarze i sanepid zdecydowali się wysłać mnie do domu. Najpierw jednak nieopacznie któryś z nich, kazał mojej matce obstalować mi trumnę.

Już wtedy lekarze mieli dzikawe poczucie humoru.

Nie powiem, żeby tamten pobyt nie był zabawny. Moi współtowarzysze ze szpitalnej celi, opowiadali na przykład głupie dowcipy i śmieli się znacznie dłużej niż były tego warte. Gdy w końcu załapałem, że coś jest nie tak, przynieśli mi lustro postawili na klacie i opowiedzieli dowcip. Zacząłem się śmiać i… śmiałem się znacznie dłużej niż spowodował to dowcip.

Mój sparaliżowany jednostronnie pysk śmiał się także jednostronnie. Wrażenie było przezabawne.

Mój paraliż był niczym w stosunku do paraliżu ust, pewnego filharmonika, grającego bodaj na flecie. Muzyk ten doprowadzał nas wtedy do rozpaczy… bez przerwy gwiżdżąc. No cóż… Od tego gwizdu zależało jego życie

Wiele mógłbym opowiadać o tamtym pobycie w szpitalu… PRL-owskim na szczęście. Przeżyłem tam wiele ciężkich ale także przezabawnych chwil…

Najzabawniej było gdy… 18 letnia uczennica pielęgniarska miała mi wymieniać lód na jądrach a gdy już się cieszyłem licząc na wiele frajdy… na salę weszła baba-chłop z rękami jak bochny i zapytała:

– który chciał żeby mu urwać jaja???

Jakoś nie było mi do śmiechu

Kiedy indziej…

Cholera znów wdałem się w dygresje a miało być o narodzinach. Do tematu Jaruś do tematu… W każdym razie…

Napisałem „na szczęście w szpitalu w czasach PRL”, ponieważ wtedy nikt pieniędzy nie liczył, Ochrona Zdrowia była jeszcze Służbą Zdrowia a lekarze leczyli, a nie zarabiali na chorych pieniędzy.

Sam moment narodzin już opisywałem.

Pamiętacie…

Słońce, cisza, paraliż odpuścił a w radiu : Morris Albert i jego Feeling. I zaczęło się…

Moje drugie życie trwało mniej lub bardziej spokojnie (zdecydowanie mniej, ale… to już jak wiecie – na inne opowiadanie) przez ca 40 lat.

Niezły wynik.

Pierwsze przypadło na wczesnego Gomułkę i skończyło późnym Gierkiem. Drugie, rozpędu nabrało wraz z Solidarnością – tą prawdziwą z 80 roku, pierwszym ślubem i takąż żoną. Przetrwało przełom ustrojowy, rozwód i chyba całą III Rzeczpospolitą.

Zdążyło mnie jeszcze przygotować na trzecie narodziny, nową żonę i drugi ślub i rozpoczął się proces „przejścia” związanego z rakiem, który właśnie usiłowałem opisać.

Tym razem Chrzestnych było dwoje. Stali się nimi mimowolnie doktorzy – Anna Pałdyna z ZOZ w Kałuszynie i Piotr Oficjalski z Zakładu Endoskopii MSW w Siedlcach. Ona patrząc mi głęboko w oczy. On… wstyd się przyznać – zaglądając mi do dupy. No cóż – bywa i tak.

Z tą „dupą” to nie całkiem prawda. Właściwie doktorowi Piotrowi posłużył do tego telefon… ale dla dramaturgii opowieści. Bo pomyślcie tylko jak to brzmi: oczy i wręcz przeciwnie… a jak – oczy i telefon.

Na telefon nie postawiłem.

Tak czy inaczej… dr. Pałdyna stwierdzając na oko chorobę i dr. Oficjalski, jednym telefonem przyśpieszając proces leczenia co najmniej o miesiące, pogonili tą czarną i brzydką (a może młodą i piękną jak pisał mistrz Sztaudynger, do którego miała przyjść : „piękna i bosa”) i znów kazali jej zaczekać.

Poród jeszcze tylko przyjął doktor Kicki – ten, za którym nigdy nie mogłem nadążyć i czegoś się dowiedzieć i…

Narodziłem się po raz trzeci.

Normalni ludzie mają normalnie. Narodziny, dzieciństwo, młodość, wiek dojrzały i starość… a ja!!! Pierwsze życie, drugie życie, trzecie życie… numerolog jakiś czy coś??? Ile razy można zaczynać od początku???

Właściwie mogę się tylko cieszyć.

Każdy z tych porodów, przede wszystkim zmieniał mnie. Drugi spowodował, że przez 40 lat patrzyłem na świat inaczej niż większość ludzi. Otarcie się o śmierć, zmienia hierarchię wartości.

Przestałem się bać śmierci, za to zacząłem doceniać życie i to co jest w nim naprawdę ważne – rodzinę, miłość, satysfakcję z pracy… a olewać pierdoły: posiadanie, wyścigi szczurów, nawet pieniądze.

Tak – pieniądze także. Jakoś tak się układało, że jeśli robiłem to co sprawiało mi przyjemność, one zawsze jakoś same przychodziły i to akurat tyle ile mi do życia było potrzebne.

Dzięki drugim narodzinom przestałem kłamać. Nie kłamię nigdy… bo po co. Mało, że kłamstwo utrudnia życie to jeszcze trzeba pamiętać co się komu nakłamało.

Nie wszystko się udawało tak jak chciałem.

W końcu:

„W tym największy jest ambaras żeby dwoje chciało na raz”,

ale i tak niczego nie żałuję. Zawsze potrafiłem być człowiekiem i czerpać z życia przyjemność.

No cóż… to już niestety było.

Dziś stoję znów na początku drogi.

Wchodzę na nią nieźle. Nie mam nic z dóbr materialnych ale mam kochającą żonę, kapryszące ale kochające dzieci i prawie nieznane jeszcze wnuki.

Mam marzenia, które jeśli dobrze pójdzie zmienią się w plany.

Wiecie co to są plany??? To właśnie zrealizowane marzenia.

Zawsze uważałem, że:

Młodość tym się rożni od starości, że gdy młodość marzy, starość już tylko wspomina.

Jeśli to prawda to… dziś jestem niemowlęciem.

Nie chcę niczego wspominać. Przede wszystkim niczego złego. Za to mam głowę pełną marzeń. Jak dziecko – mam pusto w kieszeniach i plany wielkich rzeczy, które będę jeszcze robił. Robił szybko. Rak za wiele czasu nie zostawia. 

Pierwszy krok na tej drodze już zrobiłem – znalazłem Tamę.

Kolejne są trudniejsze. Goła dupa sprawy nie ułatwia a sześćdziesięcioletni noworodek z rakiem, ma potężne możliwości zarabiania pieniędzy.

A trochę ich jednak potrzeba:

– Muszę kupić samochód. Ten który myszy zjadły nie bardzo nadaje się do naszych potrzeb. Nowy musi być na tyle wygodny, żeby bezpiecznie wsiadać do niego mogli dziewięćdziesięciolatkowie, (zakładam, że to już ostatni samochód w moim życiu – nawet jeśli nie załatwi mnie rak i uratuję oczy, załatwi to zwykły Pesel, nie może więc być starszy niż… ca 5 lat), chory na raka, „królowa” – jego kochana żona i Tama ich psia miłość.

Coś tam się wymyśli.

– Muszę zrealizować marzenie żony, Zasłużyła sobie na to jak nikt. Marzenie proste = chciałaby pojechać nad ciepłe morze. To akurat jest dość proste. Potrzebny tylko samochód i chęci. Dom nad Adriatykiem brat Bartek kupił już jakiś czas temu.

– Może nawet zdążę jeszcze wnukom pokazać jak „ziemia kwitnie” – mnie także pokazał to dziadek, choć na razie nawet nie bardzo wiedzą, że mają dziadka. A może nawet… doczekam się wnuczki… choć to, całkowicie zależy od innych.

– Dokończyć zabezpieczenie rodziców. Przygotować im mieszkanie w Warszawie i możliwość wyjazdów na lato na wieś, na której mieszkamy dziś (znów ten samochód).

– Chciałbym coś po sobie zostawić. Kto wie… może tym czymś będzie książka, do wydania której jestem namawiany…a może nawet nie jedna.

W końcu trochę do opowiadania mam.

– Muszę zrobić coś pożytecznego dla wszystkich.

Tu także wiem co robić. Trzeba popracować nad Gwarantowanym Minimum Życiowym. Ostatnio mocno to zaniedbałem. Rak mnie jednak trochę chyba usprawiedliwia… ale wrócę do tematu.

Oczywiście sam tu nic nie poradzę ale chętni się znajdą, a i może jakiś grant.

– Chciałbym jeszcze być przy wmurowaniu kamienia węgielnego pod budowę:

Corona Regni Poloniae – Korony Królestwa Polskiego,

Uczelni, która będzie kształciła prawdziwych magistrów – takich umiejących czytać, pisać i MYŚLEĆ.

Tej, która moim zdaniem jest naszemu państwu znacznie bardziej potrzebna od mega lotniska, a która zapewne będzie znacznie mniej kosztować.

Takie marzenia – wielkie i małe. Ich realizacja musi wypełnić mi to trzecie życie.

Poznałem dzięki rakowi wielu interesujących ludzi. Nie wszyscy potrafią sobie poradzić z tym co nas spotkało. Może więc uda się także zrobić coś dla nich. Choćby poprawiać im humor a może nawet pomóc w przełamaniu własnych upiorów.

Przekonać, że rak nas nie ogranicza. Ba – nawet przeciwnie. Może być atutem powodując, że możemy sobie pozwolić na więcej. W końcu drugiego nie dostaniemy. On już jest w nas.

Namówić ich do marzeń i pomóc je realizować.

Śmierć w końcu przyjdzie na pewno. Śmierci nie warto się bać. Cieszyć się trzeba życiem… szczególnie gdy zostało go pewnie niewiele.

W 2007 roku Rob Reiner nakręcił film według scenariusza Justina Zackhama, w którym zagrali, Jack Nicholson w roli Edwarda Cole i Morgan Freeman jako Carter Chambers.

Jest to historia dwóch umierających mężczyzn, którzy pod wpływem szalonych przygód zostają przyjaciółmi.

Tyle Filmweb.

Dobry film o bliskim mi przesłaniu (to już ja), tylko… zupełnie nieprawdziwy. Nie ma w nim nic o prawdziwym obliczu choroby, za to dużo o tym, o czym teraz opowiadam – o chęci życia i potrzebie realizacji marzeń.

Jest ona we mnie… a jeśli uda mi się przekonać do tego innych, znających prawdę o raku… uznam to, za może największy mój sukces.

I tak właśnie ma wyglądać to moje trzecie życie. Moja ostatnia pewnie prosta. Zagadką jest tylko, jak mnie ten ostatni poród zmienił. Mam nadzieję, że znów na troszkę lepszą wersję. To przecież właściwie taka moja reinkarnacja, a tam za dobrze przeżyte pierwsze jest nagroda w drugim.

Rak.

Niech się kręci złośliwe stworzenie, szukając gdzie uderzyć, żeby zabić. Niech możliwie długo nie znajdzie takiego miejsca. A jak znajdzie … czort z nim.

Śmierć

Przyjdzie…psia jej mać. Ale nudzić się czekając aż wreszcie się jej uda – nie mam zamiaru. Mam też nadzieję, że gdy mnie w końcu dopadnie, z przekonaniem oświadczę jej na dzień dobry:

– Życie było piękne. Pora odpocząć.

Rakija moi drodzy Rakija

Niech Was rak omija.

Jarosław Wocial

Strona 1 z 41234

Tagi

-pandemia aborcja absurd Alvert Jann Andrzej antyklerykalizm ateizm ateiści bóg demokracja edukacja epidemia fraszka Fundacja "Nie lękajcie się" Gerlach indoktrynacja Jarosław Juliusz Kalafaticz klerykalizacja klerykalizm Koalicja Ateistyczna kobiety Korzan Kostorz kościół katolicki nauka ordo iuris Paetz pedofilia PiS polityka prawa człowieka prawo przemoc Rakiija religia społeczeństwo teologia Tomasz ustawa Wocial Włodek Zenon Ziobro

Archiwa

Zaloguj się

  • Lost Password
Ta strona korzysta z plików cookies. Warunki przechowywania i dostępu do cookies możesz ustawić w Twojej przeglądarce. Accept Polityka cookies
Polityka Cookies

Privacy Overview

This website uses cookies to improve your experience while you navigate through the website. Out of these, the cookies that are categorized as necessary are stored on your browser as they are essential for the working of basic functionalities of the website. We also use third-party cookies that help us analyze and understand how you use this website. These cookies will be stored in your browser only with your consent. You also have the option to opt-out of these cookies. But opting out of some of these cookies may affect your browsing experience.
Necessary
Always Enabled
Necessary cookies are absolutely essential for the website to function properly. This category only includes cookies that ensures basic functionalities and security features of the website. These cookies do not store any personal information.
Non-necessary
Any cookies that may not be particularly necessary for the website to function and is used specifically to collect user personal data via analytics, ads, other embedded contents are termed as non-necessary cookies. It is mandatory to procure user consent prior to running these cookies on your website.
SAVE & ACCEPT
Scroll to top