100 lat życia i działalności Wandy Półtawskiej i śmierć 30-latki jako przewidywalne ukoronowanie złych intencji złego życia jubilatki.

Setne urodziny Wandy Półtawskiej stały się przyczynkiem do publikacji w Wysokich Obcasach kolejnego artykułu na temat jej życia, poglądów i związku z Karolem Wojtyłą. Kto chce się zapoznać z tymi faktami może to zrobić TU

 

Natomiast u nas, na łamach polskiateista.pl zacytujemy jedynie poglądy i opiszemy okoliczności,  istotne z punktu widzenia skutków, jakie mamy okazję obserwować z bliska, tu i teraz. Zatem, historia tragedii pewnej rodziny z Pszczyny, ma swoje źródło w poglądach Wandy Półtawskiej – jubilatki – orędowniczki całkowitego zakazu aborcji, in-vitro, antykoncepcji… , które zassał od niej Karol Wojtyła i zapodał już jako JP2 katolickiej Polsce, jako podstawę do tworzenia opresyjnego prawa…

zwolenniczka poglądu, że chodzenie w dżinsach prowadzi do bezpłodności, a stosowanie antykoncepcji do stanów neurotycznych

uczestniczka –

 sporu Kościoła ze światem: niezależności ludzi, wolności seksualnej i praw reprodukcyjnych szczególnie kobiet.

 

Antykoncepcja jest zła, bo stosunek seksualny musi być nastawiony na prokreację. I że wszystkie środki antykoncepcyjne są szkodliwe, właściwie aborcja. Masturbacja prowadzi według niej do nerwic, a homoseksualizm to poważne zboczenie.

 

Potępiała „zarówno aborcję, jak i jakąkolwiek manipulację medycyny umożliwiającą zapłodnienie [in vitro], nazywając je »metodami weterynaryjnymi«”.

W Lublinie mówi: „To, co [z aborcją] robią lekarze, jest gorsze niż Holocaust II wojny światowej”.

A w Gorzowie „ubolewa nad faktem, że kobiety stoją w kolejce za aborcją, a do usunięcia dziecka w łonie matki wystarczy już tylko pigułka, czym rodzice sami torują sobie drogę do piekła – zbrodnią”.

O ginekologach, genetykach, biologach pisze, że zagrażają życiu dziecka. Że potrzebny jest program ich nawracania. Że trzeba walczyć z przemysłem farmaceutycznym, który produkuje środki antykoncepcyjne. I wychowywać prawników, którzy „ustanowią prawo zabraniające produkcji tych środków”.

 

 

To tylko niektóre cytaty z jej publicznych wystąpień jakich było dziesiątki i setki, w ciągu ostatnich kilku dekad jej działalności na niwie walki z prawami reprodukcyjnymi wolnych ludzi.

 

Jak ukoronowanie jej wysiłków brzmią doniesienia medialne ostatnich dni…

***

Właśnie przeżywamy zejście śmiertelne 30-letniej matki i żony, która będąc w 22 tygodniu ciąży zgłosiła się do szpitala w Pszczynie, gdzie nie udzielono jej koniecznej pomocy, w wyniku czego pacjentka zmarła w przebiegu, spodziewanej w każdym takim przypadku, sepsy.

Można i będzie się spekulowało jeszcze długo w sprawie przyczyn paraliżu decyzyjnego lekarza prowadzącego. W jakimś sensie jednym z czynników jest z pewnością ustawa antyaborcyjna, która zabrania przerwania ciąży w każdym przypadku dopóki płód jest żywy. Prawdopodobnie lekarz wolał zadbać o swoje prawne bezpieczeństwo niż zadbać o dobro pacjentki. Jestem niesprawiedliwa? Nie. Jestem bezwzględna jeśli chodzi o lekarzy dbających o siebie bardziej niż o pacjentów- bo bycie lekarzem jednak zobowiązuje.

To nie jest jakieś tam rzemiosło, bez obrazy dla dobrych rzemieślników. To jest służba, wyjątkowe zadanie do wykonania każdego dnia. Za tą gotowość i pokładane w lekarzach nadzieje, że są po naszej stronie i zawsze najpierw myślą o naszym dobru, obdarzamy ich szczególnym zaufaniem. Ten zawód to powołanie, a ludzie którzy je wypełniają godnie, są otoczeni szczególnym szacunkiem. A to zobowiązuje do szczególnej staranności i dbałości o dobrostan pacjentów. W tym jednak przypadku nie mamy do czynienia z taką koincydencją, ergo, pacjentka miała ewidentnego pecha, nie trafiła na lekarza…

 

źródła

źródła

źródła

 

***

 

 

Dodam tylko, że <nikt nie jest prorokiem we własnym domu.> Uderzam tą maksymą w samo sedno osoby Wandy Półtawskiej, która będąc już lekarzem psychiatrą, zanegowała całą wiedzę o człowieku, traumie i okaleczeniu emocjonalnym, wypromowała niezgodne z nauką poglądy, ośmieszyła swoją profesję i nadużyła autorytetu nauki jako takiej.

Nie będę w tym miejscu szukać dla tej kobiety usprawiedliwienia w jej przeżyciach obozowych, bo zwyczajnie nic nie wiemy o tym, żeby przed wojną była jakoś szczególnie wrażliwą i dobrą osobą. Wiem, że zwykle piszący o niej sugerują jakoby potworne przeżycia wojenne okaleczyły ją do tego stopnia, że miłość zastąpiła nienawiścią do kobiet, ale to są tylko spekulacje.

Wanda Półtawska jest dla mnie bezprzykładnym dowodem na to, że za fasadą nauki, źli, chorzy z nienawiści ludzie potrafią realizować swoje potrzeby emocjonalne kosztem milionów istnień, nie zważając ani przez chwilę na konsekwencje.

Z tej historii powinniśmy wyciągnąć mądrość na przyszłość na przykład taką: Unikajmy promowania w życiu publicznym ludzi, którzy nie potrafią racjonalnie i naukowo diagnozować rzeczywistości, albowiem zawsze są podporządkowani swoim imaginacjom religijnym, politycznym i ideologicznym, a społeczeństwo potrzebuje trzeźwego spojrzenia i faktycznych rozwiązań istniejących w nim problemów.

 

kuna2021kraków