Bez recenzji… reedycja z 2015 roku
Powtórzę za Agnieszką Wiśniewską ( GW ) – recenzji nie będzie – to zbyt ważny film.
Mowa o efektach pracy Marty Dzido i Piotra Śliwowskiego, którzy przez trzy lata próbowali dowiedzieć się co robiły, jak żyły i czego dokonały kobiety w ruchu „Solidarność”, wszak było ich 50%, a jednak historia o nich milczy.
Ja „miętka” jestem – oczywiście poryczałam się, ale to były zdrowe łzy i taki spust emocji, gdzieś przez lata ukrytych głęboko, i nawet nie żal stał na straży słonego akwenu, tylko jakaś zawziętość w obronie poczucia godności. Obrazy, dźwięk, atmosfera tamtych wydarzeń, pewna prawda tamtego czasu, pomijana uporczywie przez ćwierć wieku – wszystko to sprawiło, że tama puściła, i polały się rzęsiste…
Podczas spotkania z autorami filmu, Martą Dzido i Piotrem Śliwowskim w Piwnicy Pod Baranami w Krakowie, mogliśmy zadać pytania, usłyszeć wyczerpujące odpowiedzi, posłuchać o trzech latach pracy nad filmem, o dziesiątkach godzin spędzonych w archiwach IPN-u i innych, polskich i zagranicznych…
To co mnie uderzyło to informacja, gdzie znajdowały się filmy pokazujące kobiety solidarności – otóż znajdowały się w kasetach podpisanych – ” materiały odrzucone” – zostawiam to bez komentarza, bo przychodzą mi do głowy wyłącznie określenia uważane powszechnie za wulgarne.
Pokuszę się natomiast o próbę odpowiedzi na pytanie : dlaczego kobiety pozwoliły na taką marginalizację, mimo, że ich rola, jak pokazuje film, była fundamentalnie ważna i co ważniejsze skuteczna.
Po pierwsze dlatego, że kobiety mają silnie zasymilowane przekonanie, że ich miejsce jest u boku, na zapleczu, gdzieś z tyłu, gdzie nie dochodzi światło reflektorów, nie mówiąc już o fleszach… Kiedy skończyła się walka, nerwy, strajki i zadymy, kiedy opadł pył, to przy okrągłym stole zasiedli panowie. Kobietom nawet nie przeszło przez myśl, że to nie jest w porządku, że do tego stołu zaproszono literalnie – jedną kobietę ! Fantastycznie tę postawę zaprezentowała Janina Jankowska, autorka Rozmów z twórcami „Solidarności”, ale ten kobiecy rys trzeba zobaczyć na własne oczy- słowa nie wystarczą…
Kiedy sięgam pamięcią do tamtych wydarzeń, przypominam sobie jakie mieliśmy obawy co do dalszych kroków Wałęsy, ale dopiero wczoraj zobaczyłam, że były to obawy słuszne. Otóż obawialiśmy się że stoczniowcy z Gdańska pękną, co byłoby powtórzeniem błędów poprzednich ruchów wolnościowych jakie miały miejsce w Polsce Ludowej.
Tymczasem nie tylko, że nie pękli, ale po załatwieniu swoich postulatów strajkowych ogłosili strajk solidarnościowy z innymi zakładami pracy w całym kraju, co oznaczało, że strajk generalny trwa do odwołania. Ale dopiero wczoraj zobaczyłam jak było blisko do katastrofy i zaprzepaszczenia osiągniętej pozycji negocjacyjnej. Otóż prawda jest taka, że komitet strajkowy po podpisaniu porozumienia z rządem odtrąbił sukces i miał zamiar zakończyć strajk. Ludzie zaczęli opuszczać zakład, wiadomo zmęczeni, brudni, głodni, zapewne cieszyli się, że mogą wrócić do domu… Ale tu wkroczyły trzy kobiety: Anna Walentynowicz, Alina Pieńkowska i Ewa Ossowska , które podbiły stawkę, zatrzymały ludzi i strajk trwał nadal, ku radości całej Polski, która obserwowała w napięciu bieg wydarzeń.
Z dzisiejszej perspektywy był to najistotniejszy moment w historii Solidarności. Tylko dzięki przytomności umysłu tych trzech kobiet, Solidarność odniosła swój spektakularny sukces. To od tego momentu władza ludowa zaczęła naprawdę liczyć się z Solidarnością, bo zobaczyli, że ten ruch jest poważnym graczem.
Zobaczycie w tym dokumencie także inny wątek – solidarność podziemną, drukarnie, kolportaż, organizacje miejsc noclegowych dla ukrywających się członków ruchu – i to jest dziedzina w której dominują kobiety. To one działały bez jednej chwili przerwy, gdy mężczyzn pozamykano w więzieniach.
Natomiast kiedy Solidarność zarejestrowano jako legalny związek zawodowy, kobiety zajęły swoje zwykłe miejsce w szeregu…czyli na samym końcu. I tkwią tam do dziś, niektóre miały mniej szczęścia i żeby je znaleźć musiały emigrować z wolnej Polski, wiele straciło pracę lub zdrowie lub jedno i drugie. I też o nich nikt nie pamięta, lub nie chce pamiętać. Zrobiły to nie mając chyba świadomości, że swoją postawą, rozwagą, mądrością i wyczuciem dały wystarczający powód by je doceniono i by je zaproszono do tworzenia nowej rzeczywistości.
A co zrobili panowie Solidarności dla kobiet w wolnej Polsce? O tym można poczytać tutaj
Jeśli będziecie mieli okazję zobaczyć ten dokument – „Solidarność według kobiet” – zróbcie to koniecznie. Jeśli urodziłeś/aś się po transformacji masz jedyną w swoim rodzaju okazję zobaczyć historię z perspektywy kobiecej definicji prawdy – zobaczysz, że to zupełnie inna historia od tych jakie znasz. Jeśli pamiętasz tamten czas nie zapomnij zaopatrzyć się w chusteczki.