Dług od poczęcia.

PrzechwytywanieNo i znowu Frondzia – tym razem w wersji soft.

 

Sarah Rodriguez modliła się do naszego Pana Jezusa Chrystusa, by uzdrowił jej 2-tygodniową córkę, Ellis, która zachorowała na bakteryjne zapalenie opon mózgowych. Pan wysłuchał tych próśb!

Ok. Załóżmy, że wysłuchał.

Matka dziecka całe życie wierzyła w Boga. Wiedziała, że zachowa wiarę nawet, jeżeli jej córka umrze. Sądziła jednak, że nie będzie potrafiła odnosić się do Niego tak samo jak wcześniej, jeżeli Ellis odejdzie.

No raczej! A swoją drogą ładnie to tak szantażować Jezuska? Na jego miejscu postawiłabym wyraźne granice, prosić tak, ale grozić – już nie.

Lekarze mówili, że wkrótce trzeba będzie odłączyć aparaturę i pozwolić dziecku umrzeć. Przekonywali, że jest znacznie gorzej, niż sądzili, a Ellis ma bardzo mocno uszkodzony mózg.

Napięcie rośnie…

Mama pożegnała się już ze swoim dzieckiem. Ufając diagnozie lekarzy była przekonana, że wkrótce nadejdzie czas rozstania. Pan chciał jednak inaczej.

…bo kobieta zmienną jest – w jednej chwili ufa Jezuskowi, a w następnej już konowałom; marnie coś z tą wiarą. Więc Pan się uniósł ambicją, albo miał wyjątkowo nudny dzionek, być może nawet miał kaprys i  postanowił utrzeć nosa facetom w kitlach. Ach to męskie ego – rozbuchane do rozmiaru XXL!

Lekarze odłączyli dziecko od aparatury podtrzymującej życie; spodziewali się, że umrze. Mama wzięła swoje dziecko na ręce i mówiła jej, że niedługo pójdzie do nieba, gdzie spotka się ze swoim tatą, który umarł na raka.

Wydarzył się jednak niesamowity cud. Dziecko cały czas po odłączeniu od respiratora oddychało samodzielnie i nie miało najmniejszego zamiaru odchodzić z tego świata!

Uwaga! Zwrot akcji!

Choć lekarze mówili, że Ellis będzie warzywem, wygląda na to, że tak się nie stanie. Coraz częściej leczący ją medycy mówią wprost: to dziecko śmieje się w twarz nauce! Bóg chciał, by dziewczynka przeżyła, mimo tak fatalnych prognoz. Módlmy się dziś wraz z jej mamą, by nasz Pan Jezus Chrystus zechciał całkowicie ją uzdrowić i uczynić z niej swoją wierną uczennicę, która będzie całemu światu nieść świadectwo Jego mocy i miłosierdzia. 

Teraz dopiero zaczynają się schody Frondziu. Pani Rodriguez będzie musiała wdrożyć prewencyjnie modły od świtu do nocy, być może przebłaga Jezuska, choć na to bym nie liczyła specjalnie. Podejrzewam, że Jezusek miał od początku chytry plan i za jednym zamachem załatwi wszystkich koncertowo…nikła nadzieja jest w tym, że jeśli mu się spodoba pomysł na marketing jego korporacji, to kto wie, może się małej upiecze.

I wszyscy są szczęśliwi, przynajmniej dopóki się nie okaże, że jednak uszkodzenie mózgu jest poważne, dziewczynka nie spełni oczekiwań korporacji i zamiast całemu światu nieść świadectwo mocy i miłosierdzia będzie żywym dowodem jego okrucieństwa. Uderzające jest też to, że Fronda już dziś zaplanowała przyszłość i cel życia tej okruszyny. To dziecko jeszcze nawet nie wie, że istnieje, a już ma dług do spłacenia w korporacji. Czy widzicie te macki oplatające i tą matkę i to dziecko? Bo ja widzę i kojarzą mi się z fragmentami obrazów Boscha.

Fronda jest znana z mistycznego fantazjowania na dowolny temat. Wchodzi się na ich stronę żeby się pośmiać, zobaczyć następny krok do szaleństwa, albo żeby obejrzeć sobie europejski, co ja mówię, światowy (!) wzorzec katola. Ja nie wchodzę. Dostaję linki od znajomych, ludzi wierzących, którzy są przerażeni poziomem draństwa, chamstwa, prymitywizmu i oszczerstwa pod adresem Stwórcy. Wcale się im nie dziwię. Szkoda, że nic z tym nie robią. Ale nie robią też nic z radiem Maryja i ojcem dyrektorem, ani z proboszczami macającymi ministrantów, żeby chociaż zarysowali karoserie limuzyn jakimi wożą się pasterze w piątkowe wieczory – ale nie. Święte Krowy są poza krytyką, poza oceną, poza zasięgiem kogokolwiek. Amen.