Jedna zbrodnia – wielu winnych – żadnej odpowiedzialności
Siostry Boromeuszki, Bernadeta, Patrycja, Monika, Scholastyka i inne… Zabrze. Specjalny Ośrodek Wychowawczy. Można zapisać wiele szpalt w prasie, przegadać kolejne godziny w redakcjach radiowych i telewizyjnych, snując kolejne ponure opisy aktów przemocy fizycznej i psychicznej, jakim poddaje się małe, osierocone, społecznie odrzucone dzieci. Zrobił to po raz kolejny Duży Format – dodatek do Gazety Wyborczej – już dzisiaj tj. w czwartek 10.04.2015 roku. Rok wcześniej także było o tej sprawie głośno. I co? I właściwie to nic.
Coś w rodzaju- przeżyjmy to jeszcze raz! Odgrzaliśmy sobie stary kotlet, zjedli z niesmakiem, bekniemy może teraz i… poczekamy na następne rewelacje w tej, albo innej, równie bulwersującej sprawie, co za różnica?
Ja mówię pass! Mam ogromny żal do mediów – lista win jest baaardzo długa. W takich sprawach jak ta, jednak to nie media są głównym adresatem moich pretensji.
Media są od informowania; mogłyby też być źródłem inspiracji do kształtowania właściwych postaw, powinny stawiać ważne pytania… zgódźmy się jednak, że funkcja informacyjna jest najważniejsza.
Czy Bóg wybaczy boromeuszkom? Kopińska wraca do złego sierocińca siostry Bernadetty
W zasadzie mam centralnie w tyle, czy Bóg wybaczy…
Wolę zapytać :
– Co państwo polskie ma zamiar z tym zrobić?
– Czy jest zadowolone z pracy niezawisłego sądu, wyroku i trybu egzekwowania prawa?
– Dlaczego inne oprawczynie nie grzeją ławy oskarżonych?
– Czy udzielono wszechstronnej pomocy psychologicznej i socjalnej wychowankom placówki?
– Czy pociągnięto do odpowiedzialności osoby, które złamały prawo i tym samym przyczyniły się do trwania procederu przemocy wobec dzieci?
– Czy urzędnicy państwowi nadzoru i prewencji będą kiedykolwiek osobiście odpowiedzialni za swoje decyzje lub brak decyzji? Ergo – czy doczekamy się wreszcie dnia, w którym państwo zacznie rozwiązywać problemy zamiast, jak to się dzieje obecnie, tworzyć wciąż nowe?
W artykule Justyny Kopińskiej te pytania pobrzmiewają między wierszami, nieśmiało wychylają się z niektórych wypowiedzi. Kilka pozwolę sobie zacytować.
O tym skąd się biorą takie wynaturzone jednostki jak Bernadeta, trafnie, moim zdaniem, opowiada Paweł Moczydłowski, socjolog i były szef więziennictwa:
– Zadziałał mechanizm tak zwanej kapralizacji. W wojsku jest to etap przygotowywania kaprali do panowania nad siedmioosobową drużyną. Obowiązuje wówczas żelazna dyscyplina. Nie można się sprzeciwiać, niezależnie od okoliczności. Stosuje się szereg kar, które mają zmienić tych ludzi w bezwolne postacie kierowane rozkazami. Na każdy sprzeciw reakcją jest ból. Następuje absolutna inwigilacja życia. Później kaprale przenoszą te zasady na swoją drużynę, stosują te same kary i zasady. Często zaprzeczają one ludzkiej godności. Według mnie właśnie na tej samej zasadzie siostra Bernadetta musiała zostać naznaczona przez siostrę Scholastykę lub inne siostry jeszcze podczas nowicjatu. Bo skąd miałaby to poczucie, że świetnie wypełnia swoje obowiązki? Myślała: ćwiczę ich charakter. Robię to najlepiej, jak potrafię.
Całkowicie zgadzam się – to oczywiste, że tacy ludzie jak Bernadeta nie biorą się z powietrza – żeby być takim oprawcą, zwykle najpierw jest się ofiarą. To znany w psychologii mechanizm.
Zgadzam się także z dalszym fragmentem jego wypowiedzi –
Przez lata obserwowałem okrutne zdarzenia w więzieniach i z takim koszmarem jak Ośrodek Sióstr Boromeuszek nigdy się nie spotkałem. Myślę, że instytucje kierowały dzieci do ośrodka, a wizytatorzy go nie kontrolowali, bo uwierzyli, że siła moralna sióstr zakonnych nie może budzić podejrzeń. I za tę głupią, nawiną wiarę powinni ponieść konsekwencje. Wypuściłbym z więzienia siostrę Bernadettę i wsadził tam tych wszystkich nauczycieli, wizytatorów, psychologów, którzy wiedzieli o sytuacji w ośrodku lub mogli ją sprawdzić. Niech na własnej skórze doświadczą tego, co przez lata czuły dzieci. A jak siostra będzie na wolności, to wreszcie poczują, co oznacza słowo „niesprawiedliwość”
– choć nie do końca wierzę, że to była głupia naiwna wiara w siłę moralną sióstr zakonnych. Oceniam to znacznie surowiej – według mnie kierowali się zasadą – co oczy nie widzą sercu nie żal. Innymi słowy wiedzieli, ale wypierali z świadomości. Wszak :
Siostra Bernadetta była tak ceniona w mieście, bo nigdy nie odmówiła przyjęcia dziecka. Nieważne, jaki był stopień upośledzenia.
Nie rozumiem, po co instytucje pakowały tam wszystko jak leci? Przecież my nie mieliśmy psychologa, seksuologa, nie było nawet przestrzeni dla tylu wychowanków.
– mogę odpowiedzieć siostrom – bo tak było wygodnie! Bo dzieci, zwłaszcza TAKIE dzieci – czytaj – z problemami, o które nikt się nie upomni, są tylko kłopotem, obciążeniem dla budżetu gminy. Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. A placówki prowadzone pod egidą duchowieństwa dostają kasę z innej puli. Proste.
Jest jeszcze inny powód – dobrze ilustruje to odpowiedź świeckiej wychowawczyni, na pytanie dotyczące jej biernej postawy wobec wszechobecnej przemocy w ośrodku, o której wiedziała i której się przyglądała pięć lat!
– To grzech śmiertelny donosić na osoby duchowne.
Tak. To grzech………..cokolwiek to znaczy. Grzech zaniechania, grzech ślepoty funkcjonalnej, grzech błędnej racjonalizacji. Pani wychowawczyni wolała zdecydowanie nie mieć grzechu, zwłaszcza śmiertelnego, nawet jeśli przez to umrze zakatowane dziecko. To dobry moment by powiedzieć: – szanowni katolicy – oto w jakim celu wmawia się wam, że wasza wiara bez kościoła nie istnieje, ergo, krytyka duchownych to atak przeciwko waszemu Bogu! Co za horrendalna bzdura!
Nic więc dziwnego, że w kraju wyznaniowym, w Polsce, dyrektorka Specjalnego Ośrodka Wychowawczego w Zabrzu, może zachować się tak, jak to opisuje w swojej relacji Prokurator Joanna Smorczewska:
Gdy przyjechałam z policjantami do ośrodka, siostra dyrektor Bernadetta krzyczała: „To atak na Kościół i ktoś za to odpowie!”. Wcześniej prowadziłam sprawy zabójców, pedofilów, ale nawet oni odczuwali jakieś wyrzuty sumienia. A siostry były zupełnie zaskoczone naszą interwencją. Nigdy wcześniej nie spotkałam się z tak szczerym przekonaniem u oprawcy, że postępuje właściwie, a działania prokuratury są zwykłą pomyłką, za którą prokurator i policjanci zostaną ukarani.
No z tą interpretacją to się trudno zgodzić – Pani Prokurator – z całym szacunkiem dla Pani, ale próba mataczenia ze strony Bernadety jeśli chodzi o zeznania dzieci, przeczy Pani odczuciom:
Siostra słuchała o wychowankach, którzy byli w ośrodku bici i gwałceni, z kamienną twarzą i lekkim uśmiechem politowania. Pytała: „Jak pani prokurator może wierzyć tym dzieciom, one są upośledzone, złe?!”
Przecież to wyraźny sygnał, że próbuje się wybielić, nie zaś, że uważa swoje metody wychowawcze za dobre skuteczne i moralnie bez zarzutu. Gdyby Bernadeta była przekonana, że czyni należycie tak jak ją nauczono/ kapralizacja/ nie widziała by potrzeby kłamać i udawać, że to co mówią dzieci jest ich wymysłem.
Wyrok 2 lat więzienia jest wyjątkowo łagodny. Budzi sprzeciw. I nie kupuję bajeczki o tym, że Bernadeta była, w jakimś znaczącym stopniu, niepoczytalna – ma zaburzenia osobowości – to oczywiste, ale była świadoma czynów jakich się dopuściła, i, że nie są one metodologicznie akceptowalne. Była też świadoma innej okoliczności – tej mianowicie, że jest w zasadzie bezkarna, pod ochroną władz kościelnych i, że nic jej nie można zrobić. Hulaj dusza- piekła nie ma? Ups! Faktycznie. Szkoda, że nie ma… bo w tym kraju na sprawiedliwy i adekwatny wyrok raczej nie mamy co liczyć za życia sprawcy. Osobiście nie liczę też na to, że ukarze tą panią Wielki Nieobecny.
A co w sprawie innych sióstr boromeuszek? Moniki, Patrycji, Scholastyki? Siostra Claret, przełożona generalna boromeuszek :
Zarzutu stosowania przemocy przez siostrę Monikę, Patrycję i Scholastykę nigdy nie potwierdziły stosowne organa państwowe, które gruntownie zbadały działalność ośrodka. Jednakże przeprowadzając restrukturyzację placówki, dokonano również wymiany kadry. Wspomniane siostry nie pracują z dziećmi”.
Tak więc mamy odpowiedź – siostry zostały przeniesione, ale nic nie wiemy o tym, czy przypadkiem nie „opiekują się” nadal jakimiś dziećmi, gdzie przebywają i czy ktokolwiek – mam na myśli – jakikolwiek prokurator, wystąpił o wszczęcie postępowania wobec nich. Prawdopodobnie siostry są posłuszne, a to wystarczający powód by je kościół chronił. Taka jest jego pragmatyka działania we wszystkich przypadkach pospolitych przestępców w habitach.
I nie mam pretensji do tej organizacji – takie mają prawo kanoniczne. Nie jest ono żadną tajemnicą. Pretensje mam do państwa, które ma do dyspozycji kodeks karny i cywilny, a z niego nie korzysta w przypadku zbrodniarzy w czerni, oraz nie chroni dzieci przed deprywacją ze strony duchownych. Gorzej, państwo dopuszcza systemową deprywację w szkole świeckiej, gdzie dwa razy w tygodniu od przedszkola do matury, dzieci podlegają nieprawdopodobnej indoktrynacji religijnej, w zamian za przychylne kazania przedwyborcze – jest to kupczenie polskimi dziećmi i to rękami ich rodziców i przy walnym współudziale ciała pedagogicznego.
Ta bulwersująca zbrodnia, jak wiele innych, ot choćby dzieci w beczkach, czy sprawa Madzi, nie doczekały się porządnej debaty nad stanem państwa i jego istotnych braków. Niczego się nie uczymy przy tych smutnych okazjach, newsy ulegają zbyt szybkiej obróbce, niechlujnej narracji w mediach. Nikt nie stawia trudnych pytań. Nikt z resztą na nie nie odpowiada – a jeśli już, to jedyną odpowiedzią bywa zwolnienie dziennikarki lub dziennikarza z pracy.
O take Polskę walczyliśmy?