Juliusz Paetz. Mechanizmy przemocy i władzy. Część 10
ABP JULIUSZ PAETZ – część X.
Latem 1978 roku umiera papież Paweł VI, a wraz z jego śmiercią Kościół staje przed problemem wielu afer i skandali, które narosły w latach jego pontyfikatu. Kolegium Kardynalskie stanęło przed problemem wyboru takiego kolejnego papieża, który skutecznie zmierzyłby się z tymi aferami i skandalami. Liczono przy tym, że większość z nich nigdy nie ujrzy światła dziennego, ale stało się zupełnie inaczej, o czym napiszę więcej w kolejnych odsłonach tego cyklu.
Skoro zatem pontyfikat papieża Pawła VI zakończył się w ten sposób, a zmarłego opłakiwało kilku co najmniej męskich „bliskich przyjaciół” papieża, to zapewne wielu z Państwa zadaje sobie pytanie jak doszło do tego, że ten człowiek jest dzisiaj świętym Kościoła Katolickiego.
Otóż w na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, także w kręgach kościelnych, ale przede wszystkim w kręgach dziennikarskich i uniwersyteckich coraz częściej zaczęto domagać się uczciwego rozliczenia tego kontrowersyjnego pontyfikatu. Nawet kościelni wykładowcy historii Kościoła na papieskich uniwersytetach nieśmiało zaczęli zadawać trudne pytania i domagać się otwarcia archiwów z całego okresu panowania papieża Pawła VI. Naciskali także dziennikarze zajmujący się zawodowo Kościołem i znani watykaniści. Atmosfera się zagęszczała i należało coś z tym zrobić.
W to wszystko wkroczył papież Jan Paweł II. Spotkał się z kardynałami i biskupami odpowiedzialnymi za sprawy kanonizacyjne i zadecydował, że proces musi ruszyć i to w tempie maksymalnie szybkim. Papież wręcz zażądał od obecnych hierarchów, aby w związku z procesem wynoszenia na ołtarze tego papieża, zwrócić uwagę na wydaną przez niego encyklikę „Humanae Vitae”. Równocześnie polski papież nakazał swoim podwładnym, że w związku z procesem beatyfikacji papieża Pawła VI, wszystkie archiwa dotyczące tego papieża mają zostać utajnione na zawsze. To tradycyjna polityka Kościoła, którą stosuje on od wieków w stosunku do wszystkich osób świętych i błogosławionych.
I wszystko potoczyło się wówczas błyskawicznie. Już bowiem w dniu 11 maja 1993 roku papież Jan Paweł II uroczyście otworzył proces informacyjny na poziomie diecezjalnym, który zakończył już w dniu 18 marca 1999 roku. Nie wszystkie dokumenty były wówczas podobno gotowe, więc papież odsunął tych, którzy mieli wątpliwości i dobrał inne składy orzekające, które nie robiły żadnych zbędnych trudności. Prawdopodobnie do beatyfikacji doszłoby znacznie szybciej, gdyby nie śmierć papieża w dniu 2 kwietniu 2005 roku.
I kiedy znowu krytycy papieża Pawła VI zaczęli podnosić głowy, do procesu włączył się papież Benedykt XVI, któremu przypomniano, że jest ostatnim żyjącym byłym kardynałem z nominacji tego papieża z 1977 roku. Gdyby nie Paweł VI, abp Joseph Ratzinger nie zostałby wówczas kardynałem, a teraz papieżem. A bycie papieżem zobowiązuje, czyż nie?
I sprawy znowu ruszyły z „kopyta” w 2012 roku. Już po abdykacji Benedykta XVI, w dniu 6 maja 2014 roku Kongregacja Spraw Kanonizacyjnych zaaprobowała cud za wstawiennictwem zmarłego papieża Pawła VI, a papież Franciszek w dniu 10 maja 2014 roku podpisał oficjalny dekret o jego beatyfikacji i ogłosił datę jej ogłoszenia na dzień 19 października 2014 roku, czyli na dzień oficjalnego zakończenia III Nadzwyczajnego Zgromadzenia Biskupów poświęconych rodzinie. W uroczystościach beatyfikacyjnych w tym dniu, zorganizowanych przed Bazyliką Św. Piotra w Rzymie, uczestniczył także papież – senior Benedykt XVI.
I wówczas do sprawy włączyli się aktywnie zakonni współbracia ojca Tadeusza Rydzyka, Ojcowie Redemptoryści, którzy podjęli trud szybkiego przeprowadzenia procesu kanonizacyjnego papieża Pawła VI. „Zorganizowano” kolejny cud, tym razem w duchu życzenia nieżyjącego już papieża Jana Pawła II i encykliki „Humanae Vitae”. Otóż papież Paweł VI uzdrowił chore dziecko w łonie matki. Sprawa była sprzed lat i sugerował ją już dwadzieścia pięć lat wcześniej papież z Polski, więc chętnie do niej powrócono. A matką tego dziecka miała być Amerykanka, latynoskiego pochodzenia, mieszkająca w Kalifornii. O tej kobiecie i jej dziecku, dzisiaj osobie dorosłej, pisze się obecnie różne rzeczy, więc nie jesteśmy w stanie niczego zweryfikować. Tym bardziej, że Kościół nałożył pełne embargo na jakiekolwiek informacje w tej sprawie.
W dniu 6 lutego 2018 roku Kongregacja Spraw Kanonizacyjnych zaaprobowała cud z Kalifornii i uznała, że stało się to za wstawiennictwem papieża Pawła VI. Na konsystorzu w dniu 19 maja 2018 roku ustalono datę kanonizacji na 14 października 2018 roku, w dniu zakończenia Synodu Biskupów do spraw młodzieży. Ustalono pierwotnie, że świętego Pawła VI będzie się czcić w kalendarzu liturgicznym Kościoła w dniu 26 września, czyli w dniu jego urodzin. W dniu 25 stycznia 2019 roku papież Franciszek dokonał korekty, co wzburzyło jego przeciwników, i zmienił te datę na 29 maja, na dzień kiedy nowy święty przyjął święcenia kapłańskie i obniżył rangę tego liturgicznego wspomnienia, z obowiązkowego w całym Kościele Katolickim na dowolny.
Promotor całego procesu, redemptorysta, ojciec Antonio Marazzo, mówiąc o kanonizacji papieża Pawła VI stwierdził publicznie, że: „Chodzi o wydarzenie naprawdę niezwykłe i nadprzyrodzone, do którego doszło dzięki wstawiennictwu Pawła VI” (-) „Uzdrowienie to wpisuje się w linię nauczania papieża, który dał światu wspaniałą encyklikę, a cud ten łączy się z obroną życia, wyrażoną w tym dokumencie, a także z obroną rodziny, gdyż encyklika mówi o miłości małżeńskiej, a nie tylko o poczętym życiu”. O prywatnych burzliwych epizodach z życia już świętego papieża Pawła VI, ojciec Antonio Marazzo już nie wspominał… A szkoda.
Czy zatem rozumiecie Państwo dlaczego uczestniczący w tych wszystkich wydarzeniach, jako bezpośredni świadek, początkowo ksiądz, a następnie biskup i arcybiskup Juliusz Paetz, budował sobie na długie lata całkowitą bezkarność. Jego niedyskrecja, na jakimkolwiek etapie procesu wynoszenia na ołtarze papieża Pawła VI, byłaby dla tego procesu wręcz zabójcza. A jak się wiele wie co się dzieje za murami Watykanu, to się czerpie z tej wiedzy korzyści i można liczyć nie tylko na szybki awans w strukturach Kościoła, ale także na bezkarność, nawet do śmierci.
No, chyba, że się dużo wie o Watykanie, ale się jest jedynie historykiem, to wtedy pozostaje jedynie pisanie na Facebooku i prowadzenie wykładów publicznych, bo na żaden awans w hierarchii kościelnej liczyć nie można. A ponieważ, po śmierci papieża Pawła VI, w życiu ks. Juliusza Paetza nastąpi jakże istotne przyspieszenie, więc przyspieszy także nasza dalsza narracja.
Ciąg dalszy nastąpi.
Andrzej Gerlach