Juliusz Paetz. Mechanizmy przemocy i władzy. Część 8

ABP JULIUSZ PAETZ – część VIII.

Już w 1976 roku, tygodnik „Il Tempo”, piórem Rogera Peyrefitte, opisał pikantne szczegóły dotyczące udziału abp Giovanniego Montiniego, od 1963 roku papieża Pawła VI, w zbiorowych orgiach z udziałem bardzo młodych mediolańskich chłopców, którzy obsługiwali te domy uciech. Były to znane w miejscowym środowisku domy przeznaczone głównie dla miejscowych hierarchów kościelnych jak i polityków różnych szczebli. Co prawda mediolański metropolita przychodził tam „po cywilu”, ale jego wizyty były regularnie obserwowane i dokumentowane przez miejscowy garnizon karabinierów.

Włoskim karabinierom nie umknęły także emocjonalne i gorące spotkania mediolańskiego ordynariusza ze znanym włoskim aktorem. Panowie początkowo spotykali się w samochodzie, w miejscach publicznych, gdzie popadali w konflikt z prawem i tym samym stali się ofiarami gorliwości funkcjonariuszy prawa.
Do tematu powrócił w 1994 roku, i to w sposób obszerniejszy prof. Franco Bellegrandi, który wydał książkę pt. „Nichitaroncalli: inne życie papieża”.

Nie pozostawił on przysłowiowej suchej nitki nad preferencjami seksualnymi papieża Pawła VI, choć zachował daleko posuniętą dyskrecję co do danych personalnych partnerów nieżyjącego już papieża. Sprawa wówczas dla Watykanu była o tyle boleśniejsza, że autor nie był jakimś zdeklarowanym przeciwnikiem Kościoła, ale szambelanem watykańskim i członkiem papieskiej Gwardii Honorowej.

Opisane tam fakty nie pozostawiały żadnych wątpliwości, że autor opisuje rzeczy mu znane z osobistych doświadczeń z okresu jego pracy dla tego papieża lub opisał w swojej książce fakty, które dokładnie sam wcześniej zweryfikował. Książka była medialnym trzęsieniem ziemi, choć polskie katolickie media nabrały na jej temat „wody w usta”. Mimo medialnej burzy po publikacji tej książki, ówczesny papież Jan Paweł II nie zdecydował się na dyskretne zatrzymanie procesu wyniesienia swojego poprzednika na ołtarze, a tego oczekiwało wówczas wielu ludzi, także z jego najbliższego otoczenia.

Kim był zatem długoletni „przyjaciel” arcybiskupa, kardynała, a potem samego papieża? Myślę, że teraz można bez przeszkód ujawnić nie tylko jego dane, ale i wizerunek. Aktorem tym był Paulo Carlini. Urodził się w dniu 6 stycznia 1922 roku, w Święto Trzech Króli, a więc był równo ćwierć wieku młodszy od swojego ukochanego Giovanniego. Panowie urodziny Paulo celebrowali niezwykle uroczyście co roku, co jest o tyle pikantnym szczegółem, że jako papież Paweł VI, corocznie w tym dniu udzielał w Bazylice Świętego Piotra zbiorowo sakry biskupiej nowym nominatom z różnych krajów świata, co było przez lata tradycją w Watykanie, a po takiej uroczystości spędzał wieczór w objęciach pięknego Paulo.

Paulo Carlini nie robił nigdy w swoim aktorskim środowisku, większej tajemnicy z jego osobistych relacji z abp Giovanni Montinim. Mimo iż do związków homoseksualnych podchodzono w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych znacznie mniej tolerancyjnie, to w środowisku aktorskim nie wywoływało to większych negatywnych emocji. Kiedy Paulo pojawiał się na przyjęciach w domach mediolańskich aktorów przedstawiano go niemal oficjalnie jako „chłopca naszego kardynała”, a po 1963 roku jako „chłopca papieża”. Paulo czuł się z tego wręcz dumny.

 

Często po premierach w miejscowym teatrze prosił swoich kolegów, albo koleżanki o podwiezienie do rezydencji kardynała i przepraszał, że po premierze nie pójdzie z koleżankami i kolegami na wspólne przyjęcie. Było to przyjmowane ze zrozumieniem i nigdy nie potępiane w środowisku.

Aktor Rodford Barrat wspominał po latach, że podobnie on sam kilkakrotnie podwoził Paulo Carliniego, w późnych godzinach wieczornych pod Watykan, gdy premiera sztuki w której wspólnie grali miała miejsce w Rzymie i sam był zdumiony gdy widział salutujących wówczas gwardzistów szwajcarskich na widok „chłopca papieża”.

A skoro już o gwardzistach szwajcarskich mowa, to nie zdarzyło się, aby kiedykolwiek Paulo Carlini nie został wpuszczony do Pałacu Apostolskiego i to bez względu na porę dnia i nocy, gdyż jako nieliczny, a być może jedyny „cywil”, posiadał specjalną przepustkę umożliwiającą mu nieograniczony dostęp do apartamentów papieża o każdej porze dnia i nocy. Gdy w Pałacu Apostolskim zainstalowano specjalną windę Paulo miał do niej własne klucze. Wspominał o tym fakcie w ostatnich latach swojego życia także sam abp Juliusz Paetz, który mając stały dostęp do apartamentów papieskich i mieszkając w bezpośrednim sąsiedztwie Pawła VI, znał i spotykał tam także Paula Carliniego.

Regularnie papież Paweł VI i Paulo Carlini spędzali wspólne wakacje. Od czasów mediolańskich były to specjalne i dyskretne kurorty w Alpach na terenie Szwajcarii. Z czasem bywał tam także młody ks. Juliusz Paetz. Na dowód tego pokazywał w swoim poznańskim mieszkaniu dziwne zdjęcia, o których napiszę znacznie więcej w kolejnych odsłonach tej historii.

Czy zatem Watykan nie wiedział co się dzieje w apartamentach papieża Pawła VI? Oczywiście, że wiedział. Urzędnicy Kongregacji Doktryny Wiary dokumentowali wszystko skrupulatnie przez te wszystkie lata. Jeden z prałatów tej dykasterii kościelnej, też czynny gej, którego wielu z Państwa zna z nazwiska, zapewniał mnie, że teczki w tej sprawie wręcz „puchły” systematycznie, ale równocześnie dodał szybko swój komentarz, że: „nie nazwałbym Carliniego, kochankiem, lecz raczej partnerem papieża. W tej sprawie mamy bardzo obszerna dokumentację. Jest kilka źródeł, które w jakiś sposób to potwierdzają. Nie ma w tym nic złego”. Ocenę tego pozostawiam zatem czytelnikom.

Kiedy latem 1978 roku umierał w swojej letniej rezydencji papież Paweł VI, jedną z rozpaczających wówczas osób był Paulo Carlini. I można wierzyć, że były to wówczas szczere uczucia „przyjaciela” umierającego papieża. Sam Paulo Carlini zmarł przeszło rok później, w dniu 3 listopada 1979 roku. Bezpośredni powód jego śmierci nie jest do końca jasny, a pewne fakty, które jej towarzyszyły pozostawiają kilka pytań na które nikt nie starał się wówczas nawet odpowiedzieć. Miał zaledwie 57 lat, ale widać „chłopcy papieża” winni umierać młodo.

Po jego śmierci Watykan odetchnął z wyraźną ulgą, ale to nie wszystkie skandaliczne fakty, które towarzyszyły życiu papieża Pawła VI i jego młodego wówczas współpracownika, ks. Juliusza Paetza z archidiecezji poznańskiej.
Ciąg dalszy nastąpi.