Juliusz Paetz. Mechanizmy przemocy i władzy. Część 9

ABP JULIUSZ PAETZ – część IX.

Wróćmy w dzisiejszym odcinku naszego cyklu do roku 1968, kiedy to papież Paweł VI ogłosił jedną z najważniejszych encyklik swojego pontyfikatu „Humanae Vitae”. Był to dokument papieski, który przekreślił ostatecznie jakąkolwiek dalszą burzliwą dyskusję w Kościele na temat kwestii innego niż dotychczas podejścia do seksualności człowieka, kontroli rozrodczości z wykorzystaniem jakiejkolwiek z form sztucznej antykoncepcji, szeroko rozumianego problemu zapłodnienia pozaustrojowego jako metody leczenia niepłodności, kwestii in vitro i tym podobnym zagadnieniom, na rozwiązanie których czekali wierni Kościoła Katolickiego.

Taka burzliwa dyskusja toczyła się bowiem od wielu lat w Kościele, wśród teologów moralistów, od czasu Soboru Watykańskiego Drugiego. Encyklika papieska z 1968 roku postawiła w tych drażliwych kwestiach etycznych przysłowiowa kropkę nad i. Kościół dopuszczał od tego czasu jedynie w pożyciu małżeńskim naturalną metodę regulacji urodzeń. Przysłowiowy „kalendarzyk małżeński” stał się od tego czasu głównym przedmiotem nauczania na wszelkich parafialnych kursach przedmałżeńskich. Starsi czytelnicy mojego cyklu wiedzą o tym najlepiej i sami mogliby na ten temat napisać znacznie więcej w oparciu o własne doświadczenia w tym względzie.


Podobno młody wówczas, kard. Karol Wojtyła z Krakowa, mianowany kardynałem rok wcześniej, stał się jednym z głównym konsultantów tego papieskiego dokumentu, a jak twierdzą jego współpracownicy, ponad 60% tekstu encykliki to propozycje, które zostały nadesłane właśnie z Krakowa. Nie wchodząc w szczegóły dodam tylko, że publikacja tej encykliki wywołała w 1968 roku i w latach następnych, w kręgach najważniejszych teologów moralnych, katolickich ośrodków akademickich, w tym wśród wykładowców wydziałów teologii na całym świecie, niezwykle ostre protesty. 
Bezpośrednio po publikacji papieskiej encykliki ostry list protestacyjny podpisało przeszło 600 najsłynniejszych teologów moralnych, w tym wielu znanych naukowców z tytułami profesorskimi.

O ile papież Paweł VI ignorował te protesty i na nie niemal nie reagował, o tyle, po październiku 1978 roku, za pontyfikatu papieża Jana Pawła II, za protestowanie przeciwko encyklice „Humanae Vitae” leciały w Kościele głowy i to na wysokich szczeblach w hierarchii jak i na katolickich uczelniach na wszystkich kontynentach. Profesorowie i młodzi naukowcy z całego świata tracili w trybie natychmiastowym swoje teologiczne katedry, tracili prawo do nauczania, a nawet w skrajnych przypadkach, byli usuwani ze stanu kapłańskiego i przenoszeni do stanu świeckiego.

I tu małe, ale moim zdaniem niezwykle ważne pytanie do wszystkich czytelników mojego profilu. Jak się Państwu wydaje, czy więcej głów poleciało w Kościele Katolickim, za pontyfikatu świętego papieża znad Wisły, za popieranie prezerwatyw i dopuszczanie do użycia tabletek antykoncepcyjnych czy za wykorzystanie seksualne dzieci i młodzieży? To prosty matematyczny wynik, który łatwo sprawdzić, ale rzuca on jednoznacznie cień na podejmowane wówczas decyzje, życie i świętość papieża Jana Pawła II.


W 1968 roku papież Paweł VI, a tym samym cały Kościół Katolicki stanął zdecydowanie na stanowisku dopuszczania do współżycia seksualnego wyłącznie w małżeństwie sakramentalnym i to tylko wówczas, gdy małżonkowie „otworzą się na rodzicielstwo”. Wszelka przy tym sztuczna antykoncepcja i seks nie nastawiony na prokreację, był według Kościoła i jest w nim do tej pory, jednoznacznie grzeszny.


I nie byłoby to może powodem do wspominania tego teraz, po przeszło pół wieku, gdyby nie fakt, że tę encyklikę ogłosił ten sam papież, który broniąc małżonkom używania jakiejkolwiek sztucznej antykoncepcji i wymagając uprawianie seksu wyłącznie w celach prokreacyjnych, sam uganiał się całe życie za młodymi mężczyznami, także po Pałacu Apostolskim. Bo jakiej to prokreacji spodziewał się Namiestnik Chrystusa na Ziemi, po ekscesach ze swoimi męskimi kochankami? Czy któryś z męskich ulubieńców papieża mógł mu urodzić jakiegoś potomka?
Jednym z nich został młody wówczas ks. Juliusz Paetz z Poznania.

Nie mamy dowodów na jednoznacznie intymne relacje papieża z młodym księdzem z Polski, ale to sam metropolita poznański, nawet gdy stracił już swój biskupi tron w poznańskiej archikatedrze, chwalił się swoim młodym „gościom” w swojej biskupiej rezydencji, że łączyły go z papieżem wyjątkowe relacje. I wspominał ten okres swojego życia niemal do samej śmierci, z wyjątkowym sentymentem. A na dowód tego co mówił, pokazywał oszołomionym słuchaczom wyjątkowe zdjęcia na których on i papież Paweł VI występowali w samej bieliźnie.

Rozumiem, że jeżeli się ma stały bezpośredni dostęp do apartamentów papieskich, ma się dostęp do sypialni papieża i pomaga mu się przy zwykłych codziennych czynnościach życiowych i domowych, to można być nawet niejednokrotnie świadkiem, gdy papież jest w bieliźnie osobistej. Ale po pierwsze nie robi się wówczas żadnych zdjęć, a po drugie, osoba pomagająca papieżowi w czynnościach życiowych też nie jest wówczas w bieliźnie, bo i po co? Czy się mylę w tym względzie i źle interpretuje tu dowody i oczywiste fakty?


Od lat abp Juliusz Paetz miał poczucie całkowitej bezkarności, gdy molestował swoich podwładnych i kleryków z podległego mu seminarium metropolitarnego. Był nawet zdumiony, że w 2002 roku, został zmuszony do przejścia na wcześniejszą emeryturę. Skoro do niedawna dysponował takimi zdjęciami i pokazywał je bez skrepowania swoim „gościom”, to jakimi dowodami jeszcze dysponował? A gdzie te dowody trafiły teraz po jego śmierci?


Czy rozumiecie zatem Państwo, że niedawna śmierć abp Juliusza Paetza, przedwcześnie emerytowanego metropolity poznańskiego, niczego tak naprawdę nie zamyka w tej bulwersującej sprawie, mimo iż wielu polskich hierarchów odetchnęło po tej śmierci z ulgą, a jedynie stawia kolejne istotne pytania na które powinny paść teraz publiczne odpowiedzi? Na niektóre z nich odpowiem Państwu w kolejnych odsłonach tego cyklu.


Ciąg dalszy nastąpi.

Andrzej Gerlach