Kard. Gulbinowicz, bp Dziwisz, i nawet cały Episkopat nie udźwigną win kościoła rzymskokatolickiego. Czas na prawdę o kościele. Czas na refleksję co dalej z tym wrzodem. Czyli prawdziwe oblężenie czas zacząć.

Jeszcze kilkanaście miesięcy temu wydawało się, że hierarchowie poświęcą kilku „swoich” na ołtarzu nietykalności i w imię zachowania wizerunku kościoła jako wspólnoty wiernych. Tymczasem Capo di tutti capi postanowił inaczej – ze swojej wysokości zauważył szansę obrony, zarządzanej przez siebie organizacji, jedynie w dekapitacji wszystkich hierarchów, umoczonych w system ochrony przestępców seksualnych. Zapomniał wszakże o jednym szczególe – że hierarchowie wykonali wyraźne polecenia niegdysiejszego papieża JP2, który jak na ironię został ogłoszony świętym. Tak więc jest to strzał w kolano, choć nam, niewierzącym może się podobać, ale tylko do momentu, gdy zdamy sobie sprawę ze skutków tego desperackiego czynu…

 

A skutek jest  przewidywalny. „Naprawa kościoła”, „kościół otwarty”, „kościół progresywny” czy jak kto sobie życzy nazywać przestępczą organizację po liftingu, to nadal ten sam wrzód, tylko opróżniony z ropy i zgnilizny. Papież właśnie usiłuje kupić sobie czas na zmianę strategii, na uruchomienie nowych narzędzi wpływu. Zachowa dobra doczesne i pomnoży je wielokrotnie. Ofiarami i tak nikt się specjalnie nie przejmuje – większość z nich nawet nie może ubiegać się o odszkodowanie za zmarnowanie im życia, bo przestępca albo już nie żyje, albo sam czyn się przedawnił- rzecz w tym, że skutki trwają nadal, tylko nikt się nie pali, by zajrzeć w tę część rzeczywistości ofiar. Nawet znakomite reportaże braci Sekielskich niewiele wnoszą na ten temat…

O ile łatwo można zrozumieć Ojca Chrzestnego  – Franciszka, wszak to jego obowiązek walczyć o przetrwanie kościoła katolickiego, o tyle zniesmaczona jestem za każdym razem, gdy słyszę i widzę,

jak akolici tegoż kościoła – świeckie osoby, publicyści i politycy – osoby, które wiedzą i doskonale rozumieją

jak szkodliwa jest to instytucja

dla życia społecznego,

                 dla rozwoju kraju,

                                     dla edukacji i kultury

i wreszcie

jak rujnujące jest utrzymanie tego obcego

bytu z podatków obywateli,

– skrupulatnie omijają kwestię

sekularyzacji,

           prawdę o JP2,

                        nie diagnozują samego systemu,

sprzyjającego przestępczości zorganizowanej w hierarchicznej instytucji i zdają się w ten sposób wmawiać nam, to samo co Franciszek –

kościół jest święty, wieczny i czysty, to tylko ludzie są słabi i grzeszni…

 

 

 

 

 

Otóż nie jest tak. Prawda wygląda całkiem inaczej. Instytucja, w której najważniejszą cnotą jest POSŁUSZEŃSTWO, nie zaś – skromność, ubóstwo, powściągliwość, czystość intencji i czynów, spolegliwość wobec potrzebujących, itp ,tworzy sprzyjające warunki i staje się środowiskiem, które jak magnes przyciąga różnego rodzaju popaprańców emocjonalnych, w tym także pedofilów. Gwarantuje

dostęp do zwierzyny, na którą w innych warunkach nie mogliby zapolować, oraz

ochronę przed odpowiedzialnością.

 

W tym miejscu warto przypomnieć jak surowo zwierzchnicy karzą swoich podwładnych, gdy ci nie okazują owego posłuszeństwa – ks. Boniecki ukarany został za słowa prawdy, a ks. Lemański za wypowiedzenie posłuszeństwa swojemu przełożonemu, bp Hoserowi. Czy warto się pochylać nad takimi przypadkami? Nie. Ja się nie pochylam. Podaję jako przykład, dobrze ilustrujący taką oto tezę: możesz być pedofilem, wielokrotnym gwałcicielem, złodziejem, deprawatorem młodzieży, możesz nawet założyć nieformalnie rodzinę i płodzić dzieci, ale dopóki jesteś posłuszny i dobrze ukrywasz swoje prawdziwe ja kościół cię nie potępi, a włos z głowy ci nie spadnie.

 

 

 

 

Jeszcze jedna prawdziwa historia przypomina mi się jak na zawołanie. Mieszkała w naszej kamienicy w Krakowie pewna zacna rodzina 2+3. Najmłodszy syn przeszedł typową karierę przyszłego kanonika- chodził pilnie na religię, służył do mszy i marzył o zostaniu księdzem. Wydawało mu się, że czuje powołanie. Poszedł więc po maturze do seminarium duchownego. Najpierw był zaskoczony, potem poczuł wyraźny dysonans poznawczy – dlaczego? Bo okazało się, że w seminarium wcale nie ma atmosfery skupienia, medytacji i duchowego wzrastania w wierze, nie ma tam boga, ani ducha świętego. Są koledzy i przełożeni, wszyscy zainteresowani pornografią, dziecięcą także, że jeśli już rozmawiają, to lecą obrzydliwe kawały, opowieści nie nadające się do powtórzenia, że panuje tam rozwiązłość, pycha i cynizm. Z początku ten mój znajomy próbował sygnalizować problem, ale szybko okazało się, że to on jest jedynym problemem. Został wydalony z seminarium z powodu trudności w przystosowaniu się!! Tak w skrócie brzmiał powód wydalenia. To wiele mówi o systemie kształcenia postaw przyszłych księży.

 

 

Jest to również instytucja, która już na etapie kształcenia kleryków wypacza ich samoocenę – mówi się bowiem tym młodym, niedoświadczonym chłopakom, że po święceniach będą mieli konsekrowane dłonie, że będą kimś więcej niż tylko zwykłym człowiekiem, będą niezbędnym elementem, by wierzący mógł wejść w kontakt z Chrystusem. Uczy się ich, że wszystko inne jest złe – źli są oczywiście żydzi. Tak samo jak i geje, którzy wychodzą z szafy – dopóki w tej szafie tkwią są w porządku. Geje w sutannach też są w porzo – przynajmniej dopóki piętnują i usiłują „leczyć” innych gejów… Złe są kobiety, dlatego na miasto mogą (klerycy) wychodzić tylko trójkami tak, żeby w razie nieuwagi miał kto skarcić za gapienie się na fajne dziewczyny. A wzrok ucieka i snuje się wygłodniały po kształtnych wypukłościach – to w końcu zupełnie naturalne zainteresowanie w ich wieku.

 

Po 6-10 latach izolacji, przebywania w męskim monotematycznym środowisku, następują zaślubiny z Chrystusem i dorosły, acz nie zbyt dojrzały facet wydostaje się na zewnątrz, na parafię, a jeśli był grzeczny i czasem ogrzał to czy inne łoże zwierzchnika, dostaje kopa do samego Rzymu… Czytaliście 'Sodomę” więc nie ma się co powtarzać – wiecie doskonale co się tam wyprawia. Dla nas, ateistów mógłby to być temat poza naszym zainteresowaniem, gdyby nie to, że wewnętrzna zgnilizna tego środowiska wylewa się od 30 lat z hakiem i zatruwa życie społeczne, w którym też uczestniczymy.

 

 

Ja jestem kobietą i nie zgadzam się na przyjmowanie jedynej chrześcijańskiej perspektywy widzenia mojej osoby. To jest zresztą szerszy problem- zauważyliście, że jakoś nie słyszy się o innych źródłach wartości? No właśnie. A przecież chrześcijaństwo to niechciana, narzucona siłą i ogniem wiara monoteistyczna na terenach, gdzie Słowianie mieli bardzo bogatą kulturę i swoje, zupełnie inne wierzenia, zbudowane na obserwacji bezpośredniej w przyrodzie – zatem, można powiedzieć w pełni  naukowo uzasadnione. Dlaczego nikt nie porusza tego bulwersującego tematu? Gdzie podziały się wartości humanistyczne? Oświeceniowe idee społeczne? Naukowe podejście do diagnozy społecznej i opisu rzeczywistości? Osobiście jestem znudzona i zniesmaczona słuchaniem i to z ust poważnych ekspertów, profesorów i opiniotwórczych ośrodków narracji, ograniczonej do chrześcijańskiej aksjologii, a także używania perwersyjnego języka hierarchów – owej swoiście niestrawnej mowy-trawy – dużo haseł, dużo twierdzeń i zero dowodu, przykładu, same oczywiste oczywistości wyssane z,… khekhe… palca kościoła katolickiego.

Czy pisze to zgorszona osoba? Nie!

Zgorszona to jestem dysonansem między tym czego kościół wymaga od swoich wiernych, a tym jak sam postępuje. To jest hipokryzja, ale nie tylko. To jest coś znacznie więcej. Wpływ na politykę państwa, oraz gmeranie w jego prawie przez osoby takiej proweniencji jest najbardziej szkodliwym skutkiem toksycznego związku państwa z kościołem. To w istocie patologizacja stosunków społecznych. To szczucie różnych grup społecznych przeciwko sobie nawzajem. To w końcowym efekcie – zrujnowanie społeczności Polek i Polaków. I tym będzie się kościół nadal zajmował – przynajmniej ten w Polsce.

 

 

Dlaczego nie zrezygnuje z tego kierunku? Bo jest zbyt mocno uwikłany w polityczne zaplecze konserwatywnych partii – ma swoich akolitów w POPISie, ale też i w SLD i Razem. A ponieważ jego być albo nie być zależy od szantażu politycznego zaplecza w sejmie, nie spodziewajmy się rychło świeckiego państwa. Świeckie państwo sprowadziłoby tę instytucję na teren jego autonomii – czyli do parafii i biskupstw, a także radykalnie zmieniłoby źródła ich finansowania. Natomiast winni pospolitych przestępstw trafiliby w jedynie odpowiednie miejsce – jako ateistka nie zadowalam się nadzieją wierzących, że czeka na nich kara po śmierci… Zdecydowanie wolałabym żeby ponieśli ją za życia i dopóki choć trochę jeszcze kojarzą rzeczywistość…

 

 

W wojnie, jaką rozpętał Kaczyński przeciwko Kobietom, chodzić będzie tak naprawdę o świeckie państwo i przywrócenie równowagi między sacrum i profanum. Religie są z gruntu szkodliwe, ale dopóki nie zaczniemy się porządnie edukować humanistycznie i dopóki tolerujemy hodowanie dzbanów i fajansów intelektualnych w szkole powszechnej – religia nie zniknie w listy potrzeb przeciętnego człowieka, o przeciętnej świadomości i z przeciętnymi możliwościami weryfikacji podawanych na wiarę treści.Ludzie lubią bajki, legendy, magiczne myślenie, które zastępuje wnioskowanie na podstawie wiedzy i w gruncie rzeczy zwalnia z uczestnictwa w czymkolwiek co wymaga wysiłku i pracy organicznej. Zestaw wierzeń czy też dogmatów zwalnia z odpowiedzialności za swoje decyzje. To SPA dla leniwych.

To nie znaczy, że nie można zdelegalizować instytucji obciążonej tak ciężkimi zarzutami o działalność przestępczą. Najlepiej zrobić to w pakiecie – z delegalizacją Ordo Iuris i Narodowcami wszelkiej maści. Gdyby Kaczyński faktycznie był genialnym strategiem, jak twierdzą niektórzy z jego otoczenia, zrobiłby taka woltę zanim ospała lewica i KO zdąży się ogarnąć i zanim przestaną trząść się na myśl o starciu z kościołem.

Smutna jest konstatacja, że wstęp na wszelkie pola życia społecznego, dała KK  inteligencja katolicka, ta sama, która teraz leje krokodyle łzy i marzy o odmianie i naprawie moralnej kościoła. Czyli niczego się nie nauczyli z najnowszej historii tej potężnej z pozoru instytucji. Zostawmy ich z ich winą i ich głupotą, bo wydaje się, że co pokolenie, to nowe rzesze formalnie inteligentnych, a jednak wciąż tak samo naiwnych wierzących w dobre intencje KK, opowiadają swoje mrzonki np. w Tygodniku Powszechnym albo w Znaku…

 

 

I nie kupujmy tej grzecznej narracji pana Kraśko, czy Terlikowskiego, którzy nie dotykają sedna sprawy, którzy wskazują na pojedynczych winnych. A przecież ich podstawowa wina polega na … POSŁUSZEŃSTWIE wobec poleceń papieskich – nie udawajmy, że tego nie wiemy. Zatem nie pojedynczy ludzie – słabi i grzeszni – ale SYSTEM który jest wytworem instytucji działającej od pona 1500 lat (!) jest przyczyną tragedii tysięcy ofiar – małych chłopców i dziewczynek – dziś dorosłych, ale także takich, którzy nie doczekali matury, bo odeszli w wyniku samobójstwa. Drodzy obrońcy katolickich wartości – przestańcie oszukiwać siebie i widzów – ja mam medyczne podejście, bo jestem lekarzem – choroby trzeba prawidłowo diagnozować, zanim zacznie się je leczyć skutecznie, a więc przyczynowo. Pudrowanie pryszcza nie spowoduje, że pryszcz zniknie. Czas na PRAWDĘ O KOŚCIELE KATOLICKIM bardzo ostatnio się skurczył. Warto więc przypomnieć sobie pewnego już klasyka gatunku –

 

WARTO BYĆ PRZYZWOITYM!!

 

 

kuna2020Kraków