Katarzyna Wójtowicz, Rafał Gaweł, Marek Lisiński i wielu innych znika ze sceny publicznej przez boczne furtki władzy i bezprawia. Tak się zaczyna terror polityczny.
Katarzynę Wójtowicz pewnie kojarzycie z organizacją „DOŚĆmilczenia. STOP klerykalizacji Polski. Inicjatywa obywatelska” – która działa od ponad dwóch lat na rynku krakowskim, gdzie organizuje coraz bardziej interesujące performance – komentarze do sytuacji społecznej i przestępczości kościoła katolickiego, debaty w przestrzeni publicznej, przypomina abp Jędraszewskiemu jak bardzo nie na miejscu jest jego obecność w Krakowie oraz jego działalność polityczna skierowana przeciwko LGBTQ, ekologom, wegetarianom, kobietom -samotnie wychowującym swoje dzieci, w sytuacji, gdy jest jednym z tych, który przez lata wspierał Juliusza Paetza i zapewne wszystkich innych przestępców seksualnych działających na podległych mu terenach.
Wspominam o Kasi, bo nagle dość przestała regularnie pojawiać się co dwa tygodnie pod kurią, czy na Rynku krakowskim. Sama organizacja także nie podjęła działań. Jeszcze nikt nie pisze o niej w wielkiej prasie o ogólnopolskim zasięgu, ale ja wiem, że takie nagłe wyciszenie organizacji prężnie działającej przez dość długi czas, to zawsze zapowiedź represji i tak ten fakt odczytuję. Bardzo chcę się mylić… Wiem jednak, że :
O moim drugim bohaterze – Rafale Gawle – założycielu Ośrodka Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych należy powiedzieć przede wszystkim, że jego działalność w tym zakresie zaowocowała wieloma pozwami przeciwko ludziom odznaczającym się zachowaniami, które wydajnie niszczą zasady tolerancji i kulturę współżycia społecznego, zamieniając ten kraj we wrzący tygiel nienawiści wszystkich wobec wszystkich innych. Jest więc jego działalność pożyteczna i godna naszego uznania.
Poniżej macie linki do typowych artykułów w tabloidach i gadzinówkach – tylko tam zamieszczono informację i omówienie na temat Rafała. Gdybym była dość sarkastyczna, a nie jestem, to powiedziałabym coś lapidarnie na temat męskiej zawiści z powodu drugiej żony Rafała – zjawiskowo piękna kobieta w nieokreślonym wieku… Nie mogłam oderwać oczu – serio, serio… i już nic więcej w tym złym stylu nie powiem, bo mi tu zaraz wpadnie jakiś dydaktyk feministyczny, że znowu jestem seksistowska…
Dzień dobry Białystok – miejscowa gadzinówka
Same gadzinówki – żadnego artykułu rzetelnie przedstawiającego fakty, sporo naciąganych określeń i przerysowań. Coś tam było pewnie nie tak, ale niekoniecznie zaraz świadome malwersacje… Kaliber człowieka nie taki, żeby komuś chciało się robić śledztwo dziennikarskie – podobnie było z Markiem Lisińskim, byłym prezesem „Nie lękajcie się”- to GW. napisała obrzydliwy paszkwil na tego człowieka – dlaczego? Po co? I była to kula w płot. Bardzo dyletanckie dziennikarstwo, dwóch niedoświadczonych dziennikarek. Artykuł jednak zrobił swoje – organizacja nie istnieje póki co i nie wiadomo czy powstanie coś o podobnym profilu działania. Władza się cieszy – znowu udało im się dopieścić kościelne władze.
…i wyróbcie sobie własne zdanie. Co ciekawe i zdumiewające – artykuł został gruntownie przeredagowany i dziś brzmi znacznie lepiej i profesjonalniej . Ja mam wciąż w pamięci ten pierwszy wrzucony w panice, bo panie dowiedziały się, że zarząd fundacji został poinformowany o skandalu i natychmiast prawidłowo zareagował, a panie redaktorki chciały rzucić bombę i zabłysnąć. W tamtej pierwotnej wersji, napisanej raczej zanim dziennikarki zrobiły śledztwo – była użyta liczba mnoga – że Lisiński wykorzystywał ofiary pedofilii – panie bardzo chciały odkryć, że tak właśnie było, tylko, że śledztwo tego nie potwierdziło. Artykuł był znacznie krótszy i źle napisany – tak jak powiedziałam- nieprofesjonalnie. Nadawał się co najwyżej do tabloidu albo na pudelka.
Człowiek popełnił błąd, wielki błąd, za który konsekwencje poniosła cała fundacja, a przede wszystkim ofiary, które straciły zaufanie do Marka. Ale przecież każdy świadomy uczestnik życia społecznego wie – po prostu wie, że jak chce się kogoś zmasakrować, to kij zawsze się znajdzie. Po co było ułatwiać to PIS-owi? Mają jakieś układy? GW wbrew ciągłej nagonce, że jest koszerna, że Soros, że upolityczniona ma swoich czytelników i to nie mało – więc jak oni coś chlapną, to ludzie traktują to poważniej niż gdyby przeczytali w jakiejś GP na przykład. Nie chce mi się babrać w tym bagnie, tylko stwierdzam fakty obserwowalne gołym okiem. A czemu o tym dla Was piszę? Żebyście byli uważni i roztropni w ocenach na podstawie li tylko tego co przeczytacie czy usłyszycie w jednym medium. I w ogóle jak to jest, że wszyscy podobno wiedzą, że media kłamią, a wciąż im wierzą i to niekiedy ślepo? Nie rozumiem tego rozjazdu.
Dziś mamy podobną sytuację jak za PRL-u, tylko wtedy trzeba było umieć czytać między wierszami – bo jednak kultura i etyka dziennikarska była na znacznie wyższym poziomie mimo dużo trudniejszych warunków z powodu wszechobecnej cenzury – i dziennikarze dawali nam sygnały dymne, dzięki którym mogliśmy domyślić się prawdy, natomiast dziś mamy zalew informacyjny, pozory wolnej prasy, ataki ze strony ferm trolli i botów, fejk newsy, fałszywe strony. I nie mam pretensji o to, że na rynku wydawniczym pojawia się mnóstwo tytułów o skrajnie innych poglądach na każdą sprawę – to normalne, gdy nie ma cenzury i jest wolność słowa.
Mam obawy, czy obywatele tego kraju potrafią sobie z tym radzić i czy mają czas, by robić własny re-search, bo to jednak wymaga czasu no i umiejętności. A wiecie co mnie najbardziej dziwi i wkurza? Autocenzura – wyhodowana na lęku, przebranym w szaty roztropności i stojącym za tzw. poważnym podejściem, co niestety sprowadza się jedynie do zwlekania aż ktoś wyda książkę z całym mnóstwem źródeł, aż ktoś zrobi badania naukowe potwierdzające to, co i tak jest oczywiste i widoczne bez lupy. To prawdopodobnie dlatego w początkach XXI wieku nikt z „poważnych” publicystów i żadna z szanujących się gazet i tygodników nie śmiała napisać o pełzającym klerykalizmie, o nadużyciach seksualnych w kościele, o fatalnych wyrokach TK, a także o rozczarowaniu rządami PO.
I dzisiaj nadal poczytne gazety mało poświęcają miejsca na publikowanie tekstów na temat działalności oddolnej obywateli. Nie dają miejsca – ani jednej szpalty na zapowiedzi o wydarzeniach planowanych przez te organizacje. Czasem, kiedy im to na rękę i tylko wtedy – wykorzystują ich działalność. A mogliby być przydatni w organizacji widowni, powinni nawet, bo taka jest też ich rola, informować o wszystkim co się dzieje w przestrzeni publicznej. Tymczasem bardziej dziś przypominają komentatora politycznego niż informatora, pośrednika w komunikacji z obywatelami. No cóż, nie jest prasa czwartą władzą w Polsce. To fakt.
Kuna 2020 Kraków