„Martwe sumienie ; martwa ustawa” reedycja z 6 maja 2015
Prof. Bogdan Chazan, powołując się na klauzulę sumienia, odmówił wykonania zabiegu przerwania ciąży, pacjentce, noszącej w swoim łonie płód, dotknięty bezmózgowiem, bez szans na życie. Wiadomo, że ustawa dopuszcza wykonanie zabiegu w takiej sytuacji. Chazan odmówił – takie jego prawo. I na tym kończy się w Polsce stosowanie prawa.
Po ostatnich doniesieniach prasowych na temat śledztwa w sprawie Chazana należy wyciągnąć wnioski.
Wniosek 1. Treść zarzutu i jednocześnie temat śledztwa w sprawie: „narażenia pacjenta na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu w związku z odmową przeprowadzenia zabiegu usunięcia ciąży”. świadczy o głupocie wymiaru sprawiedliwości – tak postawiony zarzut można było sobie darować, albowiem oczywiste jest, że ciąża nie zagrażała życiu pacjentki. Wyrzucono społeczne pieniądze na śledztwo, ekspertów, tony papierów, zapisanych oczywistymi oczywistościami…
***
Wniosek 2. Może też świadczyć o mądrości kogoś, kto zgrabnie ułożył strategię obrony Chazana i chciał ugrać dużo więcej niż tylko ochronę interesów tego żałosnego jegomościa. Nie pierwszy to raz wykorzystanoby w Polsce sytuację, aby wprowadzić nowe regulacje dotyczące obligatoryjnie określonej grupy osób, po to, by w praktyce uniemożliwić obywatelom skorzystanie z przysługujących im praw.
Zaraz będziecie mieć jasność…
Prokuratura potwierdziła, że prof. Chazan nie dopełnił ciążących na nim obowiązków związanych z powołaniem się na klauzulę sumienia. Ale uznała, że zarzutu popełnienia przestępstwa z art. 231 kk (przekroczenie uprawnień lub niedopełnienie obowiązków) nie może mu postawić, ponieważ to przestępstwo może popełnić tylko funkcjonariusz publiczny, a dyrektor publicznego szpitala nim nie jest.
Dowiedzieliśmy się tym samym, że wprawdzie dyrektor szpitala publicznego pełni funkcję publiczną, ale nie jest funkcjonariuszem publicznym – w takim razie kim jest? I od kiedy wiadomo, że nim nie jest? Gdzie to jest stwierdzone w prawie? Może wystarczyłoby, do długiej listy funkcjonariuszy publicznych, dopisać jeszcze i tę, zwłaszcza, że charakter funkcji dyrektora szpitala publicznego oraz zasad, na straży których ma on stać niewzruszenie, jak i tryb powoływania na to stanowisko- wypełnia jak mi się zdaje definicję funkcjonariusza publicznego w całej rozciągłości. Może wypadałoby uznać, że brak zapisu czarno na białym to błąd i niedopatrzenie ? Tym bardziej, że jak pokazała sprawa Chazana, zapisy ustawowe można lekceważyć w rażący sposób i nie być za to pociągniętym do odpowiedzialności karnej. Innymi słowy taki precedens w życiu publicznym ośmiesza ustawodawcę i zmienia państwo prawne w bezhołowie. Cała ta sprawa śmierdzi od samego początku.
I to jeszcze nie wszystkie konsekwencje tej skandalicznej sprawy…
Wygląda więc na to, że nadużycie klauzuli sumienia może być jedynie przedmiotem odpowiedzialności przed lekarskim sądem dyscyplinarnym. Jednak Naczelna Rada Lekarska wsparła postawę prof. Chazana, uznając, że zmuszanie lekarza do wskazania, gdzie pacjent może dostać pomoc, której on mu odmawia, powołując się na sumienie, jest łamaniem sumienia tego lekarza. NRL uznała też, że standardem europejskim jest, aby całe placówki ochrony zdrowia mogły się powoływać na klauzulę sumienia, odmawiając wykonywania określonych zabiegów. NRL zaskarżyła do Trybunału Konstytucyjnego, jako naruszające wolność sumienia, wszystkie ograniczenia klauzuli sumienia zawarte w ustawie o zawodzie lekarza. Łącznie z tym, że nie można odmówić zabiegu, motywując to sumieniem w „sytuacji niecierpiącej zwłoki”.
Taka postawa NRL to zniewaga wobec społeczeństwa, któremu całe środowisko medyczne winno służyć, nie zaś występować przeciwko niemu, w tak jawnie sprzeczny z powołaniem sposób. Ciśnie się na usta ocena , że jest to towarzystwo wzajemnej adoracji i służy obronie egalitarnych interesów tej grupy zawodowej. Ale byłaby to niesprawiedliwa ocena, albowiem tak naprawdę patologia dotyczy niewielkiej grupy osób, niestety są to osoby posadzone na stanowiskach, z poziomu których de facto sprawują władzę nad całym środowiskiem. I pamiętajmy, że układ zależności służbowych w tej grupie zawodowej oraz krytykowany przez Prof. Hartmana kodeks etyczny oraz zbiór zasad deontologicznych, skutecznie knebluje resztę środowiska medycznego. Wyprzedzając nieco wypadki, pozwolę sobie mniemać, że w obecnym stanie sceny politycznej, przy aktualnym składzie TK, zaskarżone do tegoż trybunału zastrzeżenia NRL, zostaną przyjęte, co ostatecznie skaże pacjentów i pacjentki na arbitralne decyzje oparte o widzimisię lekarza i jego żałosne sumienie. I, o ile pacjenci- katolicy będą mogli oddać się bez reszty żarliwej modlitwie, o tyle wszyscy inni będą mogli liczyć jedynie na łut szczęścia, że nie trafią na klauzulowego lekarza.
***
Wniosek 3. Kobiety w Polsce są traktowane przedmiotowo. Nie dość, że wykastrowano je z godności, prawa do wolności i samostanowienia o sobie, za sprawą jednej z najbardziej restrykcyjnych ustaw antyaborcyjnych, to teraz okazuje się jeszcze , że w tych nielicznych, wyjątkowo bolesnych i tragicznych sytuacjach, prawo niczego tak naprawdę im nie gwarantuje, nie istnieją bowiem absolutnie żadne ograniczenia w zakresie łamania ich praw.
***
Wniosek 4. Organizacje wspierające Pro-life, które w ostatnim czasie kilkukrotnie usiłowały forsować nowelizację ustawy antyaborcyjnej w kierunku całkowitego zakazu aborcji, osiągnęły swój cel tylnymi drzwiami.
***
Wniosek 5. Jest wielce prawdopodobne, że Chazan wróci na swoje dawne stanowisko w glorii chwały, z poparciem prezesów NIL, Trybunału Konstytucyjnego, Ministerstwa zdrowia, a liczne organizacje bliskie KK będą oczekiwać publicznych przeprosin dla tego…
***
Ciekawe co na to powie Trybunał Europejski, bo zapewne tam znajdzie swój finał ta bulwersująca sprawa. I nie rozumiem dlaczego żadna organizacja pożytku publicznego nie wystąpiła, jak dotąd z oskarżeniem publicznym. Jest chyba o co walczyć – bo tu już nie chodzi tylko o ten jeden przypadek. Przy okazji sprawy Chazana wyszło, jak szydło z wora, że w Rzeczpospolitej nie działa Prawo, nie ma takiej instytucji, która poczuwałaby się do wykonania choćby gestu w obronie obywatela i stanęła po jego stronie, w zmaganiach z pokrętnymi i nieludzkimi zasadami aparatu opresji, dla którego liczą się jedynie dobre stosunki z Kościołem Katolickim.
Kiedyś, dawno temu była taka instytucja – Trybunał Konstytucyjny – pamiętam, że to ciało wypowiadało się nawet wówczas, gdy nikt sędziów nie pytał o nic i nie prosił o rozstrzygnięcie wątpliwości. Ale za czasów premiera Kaczyńskiego, kiedy to wiele instytucji państwowych udało mu się skutecznie „popsuć”, zaraza nie ominęła także tego zacnego grona – pamiętacie ile było sporów nad kandydatami na sędziów? Ja pamiętam. I pamiętam także, że nikt się tymi zastrzeżeniami specjalnie nie przejmował. Niestety – Kiedy rozum śpi- budzą się demony.
Elżbieta Kunachowicz