między wierszami dostrzec prawdę

Taki sobie, pierwszy lepszy z brzegu, fragment notatki prasowej. Dla przeciętnego czytelnika, zwłaszcza takiego co urodził się po PRL-u i nie musiał się uczyć czytać między wierszami, może być suchą, nudną, mało ekscytującą informacją. Dla starego wyjadacza jak ja, to zgrabnie napisany pozew przeciwko, panoszącej się wszechwładzy, i dość dobrze odmalowany obrazek skutków demolowania wątłej i źle chronionej demokracji.

Oto rzeczona notatka:

 

Ministra edukacji powołała już 15 z 16 kuratorów oświaty. Niemal wszyscy związani z PiS, radni miejscy lub wojewódzcy, ale też niespełnieni kandydaci na posłów, senatorów czy burmistrzów.

Rząd PiS grudniową nowelizacją ustawy o systemie oświaty dał kuratorom oświaty większą władzę, ale scentralizował prawo wyznaczania, kto kuratorem zostanie. Powołuje ich teraz minister edukacji Anna Zalewska. Wcześniej robił to wojewoda. Kurator musi mieć co najmniej siedmioletnie doświadczenie w pracy jako nauczyciel, ale nie musi już mieć doświadczenia w nadzorze pedagogicznym. W marcu PiS wymieniło 15 z 16 kuratorów.

źródło

W wolnym tłumaczeniu informacja jaką otrzymaliśmy brzmi następująco:

Ministra Zalewska rozpoczęła urzędowanie od pośpiesznej wymiany kadr w sektorze oświaty, co z grubsza polegało na przyznaniu nominacji ludziom z długiej listy oczekujących na intratne posady. Lista według klucza partyjnego. Nie wiadomo czy stworzono ją kierując się też kompetencjami i doświadczeniem kandydatów. Autor tego nie ocenia, ale też nie kryje, że są to członkowie PIS, którzy nie załapali się na lepsze stanowiska, co sugeruje niedwuznacznie brak kompetencji i stosownego doświadczenia zawodowego.

zalewsk

 

 

A dalej dowiadujemy się, że PIS zabezpieczył swoją ministrę przed zarzutem łamania zasad, przyznając jej wyłączne prawo wyznaczania kuratorów, odbierając jednocześnie te kompetencje wojewodom. Co gorsza, znowelizowana ustawa o oświacie obniża wymagania w stosunku do kandydatów i jednocześnie znacznie rozszerza zakres ich kompetencji. To bardzo niebezpieczna sytuacja dla oświaty i bardzo wygodny sposób na rozłożenie odpowiedzialności w taki sposób by nie można było nikogo wskazać palcem. I kiedy dojdzie do rozliczenia za popsucie oświaty, pani Zalewska rozłoży bezradnie rączki i powie, że kurator X nawalił, a kurator X, także bezradny, powie – a skąd miałem wiedzieć? Przecież nie mam doświadczenia.

 

Co z tego wynika?

Na przykład taki przebieg wydarzeń jak w tej małej miejscowości o trudnej nazwie Gietrzwałd.

 

gitrz1

 

Punkty programu: wrzesień, październik – „Jesteśmy Polakami”. Listopad, grudzień – „Wiara naszych ojców jest wiarą naszych dzieci”. Styczeń, luty – „Polak Polakowi bratem”. Marzec, kwiecień – „Co dzień Polak Narodowi służy”. Maj, czerwiec – „Polska jest naszą Matką, nie wolno mówić o Matce źle”.

Realizacja programu: Przykład – marzec i kwiecień – „Przygotowanie do obchodów Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych – wystawa, inscenizacja; Katyń – Smoleńsk – wieczornica”.

Nauczycielka X: – Msze, historia objawień, dni papieskie. Wyłącznie narodowo-katolicka indoktrynacja. Przecież program wychowawczy w szkole podstawowej nie na tym ma polegać. To powinien być program, który rozwija dobre relacje rówieśnicze, pracę zespołową, uczy dbać o najbliższą okolicę, tłumaczy dzieciom współczesny świat i przygotowuje do życia w nowoczesnym społeczeństwie. Poprzednia pani dyrektor, Teresa Kochanowska, była z nami 15 lat. Była tu osobą powszechnie szanowaną, zarówno wśród nauczycieli, jak i zdecydowanej większości rodziców. Podpadła niewielkiej, ale głośnej i wpływowej grupie rodziców związanych z ruchem narodowym. Domagali się, by sztandar szkoły wędrował do kościoła na różne religijne obchody. Kochanowska dwa razy odmówiła. Oświadczyła, że szkoła jest instytucją świecką. I to był jej gwóźdź do trumny.

Nauczycielka Y: – W ubiegłym roku szkolnym, na spotkaniu z rodzicami zorganizowanym przez dyrektor Kochanowską, po prezentacji pani dyrektor ze swoją prezentacją wyszedł Rogalski. Pierwszy slajd, jaki wyświetlił: „żołnierze wyklęci”. Większość rodziców niemal go przegoniła. Jedna matka krzyknęła dosadnie: „Czy pan się leczy psychiatrycznie?”. Widać było ewidentnie, że większość rodziców nie życzy sobie, żeby ich kilkuletnie dzieci karmione były taką nadętą martyrologią. To jak to się dzieje, że teraz wbrew woli większości rodziców i nauczycieli szkołę opanowuje jedynie słuszna ideologia?

Nauczycielka X: – Matka jednego z uczniów, wyznająca religię protestancką, poszła do nowej pani dyrektor zapytać, czy jej dziecko dalej będzie miało religię ze swoim duchownym w szkole. Dyrektorka w odpowiedzi wręczyła jej buteleczkę z wodą święconą. „To pani pomoże” – powiedziała. To ja pytam: czy na tym polega komunikacja dyrektora publicznej szkoły z rodzicami?

Adam Kochanowski, mąż byłej dyrektorki: – Żona ten rok spędzi na urlopie. Postanowiła nie wypowiadać się do mediów. Nie zamierza walczyć o powrót na posadę dyrektora. Nie zamierza walczyć o nic dla siebie, ani w mediach, ani nigdzie. Jest jej źle, bo widzi, jak to, co tworzyła przez lata, jest teraz niszczone. Miała poparcie grona pedagogicznego i zdecydowanej większości rodziców. Murem staje za nią ZNP. My mamy trójkę dzieci już odchowaną, żona w domu żyła szkołą. Zdobywała unijne fundusze, organizowała naukowe warsztaty, dbała o WF na poziomie, o etykę. Chciała, żeby szkoła była dla wszystkich dzieci: i katolickich, i innych wyznań, i bezwyznaniowych. Jak były msze na rozpoczęcie roku szkolnego, to żona chodziła, czemu nie. Aż 11 listopada ubiegłego roku, podczas uczniowskich obchodów Święta Niepodległości w kościele, została publicznie skrytykowana z ambony za brak postawy patriotycznej. Nie przez księdza, przez byłego europosła Rogalskiego, który obchody prowadził i miał mikrofon. Żona była później u proboszcza, pytała, czy to jest w porządku. Nie uzyskała żadnego wsparcia.

 

1 września 2016 roku tytuł „Gazeta Gietrzwałdzka” został zarejestrowany w Sądzie Okręgowym w Olsztynie. Przez niejakiego Pawła Kota. Szwagra Bogusława Rogalskiego, byłego europosła LPR. Paweł Kot nie był wcześniej nijak z gazetą związany. Nic do niej nie napisał. Teraz napisał za to list do Teresy Samulowskiej: „Jako Redaktor Naczelny i Wydawca wzywam Panią, podpisującą się bezpodstawnie jako redaktor Naczelny Gazety Gietrzwałdzkiej, do natychmiastowego zaprzestania bezprawnego posługiwania się tytułem. W przypadku niezastosowania się do mojego wezwania i dalszego naruszania moich praw własności do ww. tytułu wystąpię na drogę sądową w celu dochodzenia moich praw”.

 

Marek Gardzielewski: – Nikomu z nas do głowy przez te lata nie przyszło, żeby zadbać o zastrzeżenie w sądzie tytułu. Przecież to było oczywiste, że jest nasz. Rogalski słał wcześniej listy z pretensjami do domu kultury, dlaczego gazeta nie opisuje uroczystości religijnych, które on w kościele organizuje. Odpisaliśmy, że zapraszamy na łamy. To była gazeta demokratyczna. Każdy z naszej społeczności, kto miał ochotę, mógł napisać artykuł, felieton czy relację. Nie było cenzury. Łamy gazety z zasady były otwarte dla wszystkich chętnych z okolicy. Widocznie ta odpowiedź nie usatysfakcjonowała działaczy „patriotycznych”. Zresztą prawda jest taka, że wiele z tych uroczystości kościelnych opisaliśmy. Pisaliśmy np. o Dniu Dziecka organizowanym w parafii. Ale może nie tak obszernie, jak organizatorzy by chcieli.

źródło

źródło

źródło

 

No i to by było na tyle…

Co Państwo myślicie, co czujecie, jakie pytania i komu chcielibyście zadać…

Czy to jeszcze demokracja czy już tylko jej truchło? Jakie zabezpieczenia powinny funkcjonować, by nie dochodziło do nadużyć władzy wobec społeczności? Czy w ogóle takie istnieją?

Zapraszam do rozmowy.