Na skraju załamania nerwowego przy łuskaniu pedofilii w kościele.
Ostatnimi czasy w Polsce problem pedofilii w kościele katolickim został maksymalnie strywializowany i spłycony. Dramatu ofiar nie dostrzeżesz i o nim nie usłyszysz. W centrum uwagi są jedynie pedofile i oblężona twierdza, czyli instytucja, w której wyjątkowo łatwo uprawiać ten proceder latami i równie długo po wykryciu przestępstwa. Od czasu do czasu dostojnicy kościoła katolickiego, zmuszeni okolicznościami wypowiadają się w osobliwy sposób na ten trudny temat.
Publikowałam nie tak dawno stary materiał z TV sprzed 2015 r., w którym mogliśmy usłyszeć szczere wyznanie na temat pedofilii bp. Hosera. Przywołałam ten wywiad, byśmy mogli przesłuchać go dowolną ilość razy, ponieważ język, jakim posługują się dostojnicy kościoła katolickiego, wprowadza najczęściej w błąd i trzeba nie lada uważności, by wyłapać prawdziwe intencje i odpowiednio na nie reagować. Redaktor prowadzący wywiad był niezły, ale i tak poległ.
W wypowiedzi bp. Hosera, człowieka biegłego w mowie bez treści, a także w robieniu wrażenia, że mówi coś zupełnie odwrotnego niż faktycznie, nie znajdziemy ani jednego potknięcia się na temat odpowiedzialności kościoła za pedofilię, nie znajdziemy też potępienia pedofilii, omerty i braku woli, by oczyścić kościół z tej plagi. Całą analizę tego wywiadu przypomnieć sobie można TU
O pedofilii w kościele mówią też inni duchowni. Mówią szczerze, zgodnie z własnym, najgłębszym przekonaniem, językiem prostym i nieskomplikowanym, dzięki czemu wiemy, jak kościół widzi czyny pedofilskie, naruszanie cielesności dzieci i pozostałe czyny zabronione wobec nieletnich. Kilka cytatów:
Długo miałem ochotę pracować z dziećmi. W 1972 roku złożyłem podanie o pracę w alternatywnym [państwowym] przedszkolu we Frankfurcie nad Menem. Pracowałem tam ponad dwa lata. Mój nieustanny flirt z dziećmi szybko przyjął charakter erotyczny. Te małe pięcioletnie dziewczynki już wiedziały, jak mnie podrywać. Rzecz jasna niejedna z nich przygląda się rodzicom, kiedy się pieprzą. Kilka razy zdarzyło się, że dzieci rozpięły mi rozporek i zaczęły mnie głaskać. Ich życzenie było dla mnie problematyczne. Jednak często mimo wszystko i ja je głaskałem. Wtedy oskarżono mnie o perwersję (…). Pytałem się ich: „Dlaczego wybrałyście mnie i nie bawicie się z innymi dziećmi?”
Paryż 1975 rok Autor: Daniel Cohn-Bendit,
Ile jest ran w dziecięcych sercach, w dziecięcych życiorysach, kiedy rozchodzą się rodzice. Dzisiaj nikt nie mówi o rozwodzie, że to jest krzywda dla dziecka. (…) Wiele tych molestowań udałoby się uniknąć, gdyby te relacje między rodzicami były zdrowe. Słyszymy nie raz, że to często wyzwala się ta niewłaściwa postawa, czy nadużycie, kiedy dziecko szuka miłości. Ono lgnie, ono szuka. I zagubi się samo i jeszcze tego drugiego człowieka wciąga. (…) Dzisiaj otrzymujemy z instancji międzynarodowych światowych instrukcję, że mamy zaczynać informację, czy wprowadzenie w życie seksualne dziecka, w przedszkolach. To jest horrendalna rzecz (…).
Karygodne są nadużycia dorosłych wobec dzieci, o których wciąż mówią media. Jednak nikt nie zwraca uwagi na przyczyny tych zachowań: pornografia i fałszywa miłość w niej pokazywana, brak miłości rozwodzących się rodziców i promocja ideologii gender.
Autor: bp Józef Michalik
Jeżeli chodzi o samych biskupów i wyższych przełożonych zakonnych nie mamy takiego obowiązku prawnego, żeby osoby te musiały składać zawiadomienia w prokuraturze o swych podwładnych.
Autor: bp Wojciech Polak
Kościół jest atakowany także za to, że jego przedstawiciele nie są donosicielami i nie przekazują informacji na temat pedofilii do odpowiednich instancji. Każdy duchowny jest potencjalnym (…) powiernikiem wielu spraw, łącznie z tymi najstraszniejszymi, jak choćby morderstwa. Duchowny zawsze będzie pod tym kątem widziany, a gdyby na kogoś złożył donos, to trudno mu będzie się wytłumaczyć, czy ten ktoś był u niego u spowiedzi, czy też nie. To może podważać zaufanie do sakramentu. Nie można naciskać na duchownych, by byli współpracownikami świeckich instancji. Państwowe organa mają tysiące osób właściwie przygotowanych i przeróżne sposoby, aby jak najszybciej docierać do źródeł zła, nie musi się do tego mieszać kapłanów.
Autor: bp Antoni Dydycz
Tacy, rozbrajająco szczerzy duchowni jak ci powyżej, zmuszają do refleksji nad realnymi możliwościami wykrywania i przeciwdziałania pedofilii w kościele. Tym bardziej w polskiej, przaśnej rzeczywistości, tym bardziej na ścianie wschodniej i w małych gminach, zagubionych na pustkowiu. Tym bardziej, gdy widzimy, jaki jest dobrotliwy stosunek do księdza proboszcza, najczęściej jedynego organizatora społeczności lokalnej, jedynego dysponenta funduszy na zorganizowanie wycieczki, odpustowej zabawy, kina objazdowego itp. atrakcji. Tym bardziej, gdy z pozoru dojrzali i inteligentni celebryci mówią takie brednie jak w przykładzie poniżej :
2014 rok XXI wiek!
Wolałbym, by moja córka trafiła w łapy pedofila (pedofila – nie gwałciciela!), który po pupie poklepie, biuścik pomaca, może popieści i pocałuje – niż poszła na taką lekcję [wychowania seksualnego]. Bo po zetknięciu z pedofilem pozostanie cenne uczucie wstydu i napięcie erotyczne (…). Z tą pedofilią mocno się przesadza. Pedofilem miłośnikiem ośmioletnich panienek był np. Ludwik Carroll (ten od „Alicji w Krainie Czarów”); nie tylko sąsiadki, ale i panie z towarzystwa na ogół bez obaw posyłały dziewczynki do jego domu, uważając, że dotykanie przez mężczyznę (byle, oczywiście, bez nadmiernego natręctwa) raczej rozbudza kobiecość i pomaga, niż szkodzi.
Autor: Janusz Korwin-Mikke
Ale w drugim końcu rozpiętości poglądów na temat pedofilii są i takie głosy:
Okazuje się, że pedofilów w sutannach jest dwudziestokrotnie więcej, niż twierdzili dotychczas! Nie jeden na tysiąc, lecz dwudziestu na tysiąc! Dwóch na sto! Jeden na pięćdziesięciu! Oznacza to ni mniej, ni więcej, że po świecie grasuje 8260 księży pedofilów. To cała dywizja zboczonego wojska. Na Polskę przypada z tego statystycznie aż 570! Jeśli wierzyć papieskim ekspertom, z prawdopodobieństwem bliskim pewności mamy w Polsce ponad 500 księży pedofilów (XP)!
I jeszcze inna próba ogarnięcia tematu:
Eklezjalna mniejszość, tak jak bolszewicy, chce zdrowej większości narzucić swe chore standardy. Zagrożone są zwłaszcza dzieci, którym eklezjalizm wtłaczany jest do głów już od przedszkola pod pozorem katechizacji. Szczególnie groźny wydaje się rytuał spowiedzi, w czasie którego nadzorcy eklezjalni wchodzą w bliskie relacje z nieletnimi pod nieobecność rodziców, wypytując ich o szczegóły ich seksualności i nakłaniając do rozmów na ten temat. Ta eklezjalna seksualizacja dzieci czyni z nich ofiary molestowania i gwałtów. Sytuacja jest tym bardziej alarmująca, że na tysiąc zdiagnozowanych przypadków pedofilii aż czterysta (!) jest wśród duchownych, natomiast statystycznie w tej grupie może się znaleźć zaledwie jeden gej.
Autor: Wojciech Maziarski, Ideologia eklezjalna zgubą narodu, wyborcza.pl, 6 lutego 2014
Jakbyśmy tego tematu nie zgłębiali i jakbyśmy się nad nim nie pochylali, jedno trzeba stwierdzić wyraźnie – problemem nie jest samo przestępstwo i jego karanie, tylko brak możliwości wykrywania i ścigania, oraz brak należytego zadośćuczynienia pokrzywdzonym, gdyż w kościele obowiązuje OMERTA – zmowa milczenia. Ważniejszy jest nieskazitelny wizerunek hierarchii kościelnej i samej instytucji jako takiej, niż otwarta walka z patologią, jaka drąży od wieków to środowisko. Wielkie są pokłady zła i krzywdy ludzkiej zamiecione pod dywan. Teraz kiedy mleko się wreszcie rozlało, wstyd i pokora, z jaką kościół musiałby się objawić wiernym, żeby przeprosić i odkupić swoje winy, przerasta tych panów.
Nie spodziewajmy się po tej wiekowej i zaprawionej w kłamstwie instytucji, że nagle zmieni swoje obyczaje. Seksualizacja nieletnich chłopców i dziewcząt to u nich wielowiekowa tradycja – to tylko nam, ignorantom wiedzy historycznej wydaje się to czymś potwornym, bo nie zdajemy sobie sprawy z tego, że prawa dziecka to zaledwie kilkadziesiąt lat. Co to jest kilkadziesiąt lat dla instytucji z nieprzerwaną kilkunastowiekową (!!) tradycją rozwiązłości seksualnej. Toż to dla nich nieważna nowinka świeckich oszołomów, pięknoduchów, którym zachciało się jakichś praw człowieka – szatańskie wymysły pod maską humanizmu!
Kościół zostanie w końcu zmuszony do wydania przestępców. Sądzę, że chętnie ich odda w ręce sprawiedliwości – pod warunkiem, że nie będzie musiał brać za ten skandal odpowiedzialności finansowej. Bo od złego PR-u gorsza jest tylko bida w kościele. Będzie więc postulował, żeby zadośćuczynienie płaciło państwo. Tylko że państwo to podobno MY! I może, biorąc pod uwagę, jak sobie to państwo urządziliśmy przez ostatnie trzy dekady, to gdzieś jest w tym ziarno sprawiedliwości dziejowej. Ale tylko małe ziarenko.
Biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności przyrody, postuluję najprostszy sposób na wprowadzenie pełnej sanacji od pedofilii, a to poprzez:
odsunięcie dzieci od możliwości napastowania księży w szkole, kościele, w ZHP, na pielgrzymce, oazie, w fundacji „wiosna”, w sierocińcach, szpitalach, domach poprawczych, podczas kolędy, i pozostałych, niewymienionych tu okazjach
surowe kary dla tych rodziców, którzy nie pełnią należytego nadzoru nad nieletnimi dziećmi w tym, szczególnie gdy zapisują oni swoje dzieci na katechezę w szkole, posyłają synów na proboszczówkę w charakterze wolontariusza – ministranta, a nawet do spowiedzi. Są to sytuacje narażające duchownych w sposób szczególny
wprowadzenie do programów nauczania przyszłych kleryków, kursów rozpoznawania złego dotyku, odpierania ataku i emocjonalnego szantażu ze strony małoletniego dziecka, ofiary złych rodziców.
Tą sarkastyczną i prześmiewczą receptą na uzdrowienie sytuacji, która ma i ten walor, że zastosowana z całą surowością i konsekwentnie ma potencjał, by odprowadzić kościół tam gdzie jego miejsce w świeckim państwie, kończę rozważania nad klerem w kraju nad Wisłą. I się z Państwem żegnam do miłego.
E.Kunachowicz
Kraków 04.10.2018