Nieogarnięty minister edukacji. Szkoły czekające na Godota. Rodzice w kropce. Zostały dwa tygodnie na… cud. Witamy w Polsce!
***
Początek roku szkolnego tuż tuż, a coraz bardziej jasne staje się, że minister Piontkowski zmarnował kilka miesięcy i nie przygotował resortu do stawienia czoła trudnej sytuacji w obliczu covida19. Jego podejście do problemu jest infantylne, a wiara jak to wiata umocowana jest w magicznym myśleniu i sprowadza się do oczekiwania cudów i że jakoś to będzie.
Najkrócej rzecz ujmując – szkolnictwo nie jest przygotowane do zdalnej edukacji, nie posiada nawet wiedzy na temat jaka jest skala wykluczenia technologicznego z zajęć on line, nie wiadomo kto pokryje i jakie będą koszty podwójnej pracy nauczycieli ( dlaczego podwójnej? pyt. od red.), jak ministerstwo ma zamiar zapewnić wszystkim dostęp do internetu.
Na te i inne pytania minister Piontkowski odpowiada ...przecież to nie potrwa długo, i że …nauczyciele w tym czasie będą zadawać jakieś zadania. To mniej więcej ilustruje jak nasz minister szkolnictwa rozumie system edukacji, metodologię i cel tej niesłychanie istotnej usługi publicznej. Gdybyśmy wszyscy przyjęli taką postawę i tak rozumieli proces edukacji, to w zasadzie i pan minister i jego ministerstwo oraz cała oświata mogłaby przejść od pierwszego września na zasiłek dla bezrobotnych, jako całkowicie zbędny balast dla budżetu.
Z obrazkowego ujęcia – bo w takiej formie minister przedstawił swoje „pomysły” na edukację w czasie pandemii wynika, że:
[…] dzieci mają spożywać „swoje jedzenie i picie”, a rodzice odbierać telefony ze szkół. […] (sic!)
[…] minister wyśle od września dzieci do szkół, a „jedynie w strefach żółtych i czerwonych mogą być jakieś dodatkowe obostrzenia”. […]model mieszany edukacji, czyli łączenie zajęć stacjonarnych i on-line, dzielenie klas na mniejsze grupy czy edukacja zdalna w czerwonej strefie. […]
I dalej minister życzy sobie, by :
[…]żeby obowiązywał system „jedna klasa – jedna sala”, by klasy mogły być dzielone na mniejsze grupy, by dystans między uczniami był utrzymywany, także na przerwach, by dezynfekcja stołów i krzeseł odbywała się sprawnie, by obiady były bezpieczne, a wf odbywał się na powietrzu…[…]
…ale nie wiadomo jak dyrektorzy szkół mają dokonać cudu redukcji ilości uczniów podwójnego rocznika w liceach, albo w szkołach podstawowych rozmnożyć ilość sal, gdy od zawsze sale dzielone są na kilka klas… No i przydałby się też jakiś sprawdzony patent ministra Piontkowskiego na utrzymanie dystansu między uczniami z niższych klas – może miał on na myśli dyby, albo klatki (?), albo inny rodzaj unieruchomienia maluchów i ograniczenia ich naturalnej w tym wieku nadpobudliwości ruchowej?
[…]Jak organizować wf na powietrzu, gdy wciąż dziesiątki szkół w Polsce nie mają boisk i ogródków? Minister zostawia to dyrektorom i nauczycielom, bo przecież oni wiedzą najlepiej, a każda szkoła jest specyficzna i inna.[…]
Wściekłość rodziców i nauczycieli wywołuje też to, co mówi minister o maseczkach. Nie będzie obowiązku maseczek, a nauczyciele mogą je oczywiście nosić „dla poczucia bezpieczeństwa”. No tak, przecież o dobre samopoczucie chodzi w noszeniu maseczek.
Na koniec minister uspokaja, że w razie ryzyka czy podejrzenia zakażenia każdy (rodzic, nauczyciel, uczeń powyżej 18. roku życia) będzie mógł o ryzyku powiadomić sanepid. Jak to się ma do doniesień, w których ciągle słychać, że dodzwonić się do sanepidu nie sposób.[…]
Kuna2020Kraków
PS>: współczujemy nauczycielom i rodzicom. Radzimy nie czekać na ustalenia niekompetentnego ministra, tylko opracować własne standardy. Podsuwamy pomysł:
(Bez względu na strefę wszystkie szkoły )
Dzieci które mają internet i sprawny sprzęt siadają do kompa w swoich domach, a te dzieci, dla których ministerstwo nie przewidziało edukacji zdalnej, idą do szkoły, a w jej murach nauczyciele rozsadzają ich jak najdalej od siebie. Lekcje prowadzą on line na wybranej i sprawdzonej wcześniej platformie, której obsługę porządnie wyjaśniają w broszurze, jaka dociera do każdego rodzica i dziecka także. Instrukcja ma być napisana i zobrazowana graficznie w taki sposób, by każdy – niezależnie na jakim poziomie obsługuje internet i programy komputerowe poradził sobie z logowaniem. Maseczki obowiązkowo dla dzieci i nauczycieli, pomieszczenia cały czas wietrzone. Młodsze dzieci z klas 1,2,3 wyłącznie edukacja zdalna z zapewnioną opieką dorosłych osób.(?) Tu nieodzowna jest pomoc państwa i niestety aż nazbyt dobrze zdajemy sobie sprawę z tego jak źle ono funkcjonuje i jak bezmyślnie dysponuje budżetem. Ale środowisko nauczycielsko-rodzicielskie chyba jest dość liczne, by zaprotestować w którymś momencie, czyż nie?