Czy Róża Thun już wie? Prezentacja I
Smerfując po falach internetu, szukam ciekawych spojrzeń, punktów widzenia, tzw. pluralizmu w różnych dziedzinach, czegoś co mnie zaskoczy, zauroczy, oburzy, wkurzy, zezłości, ale też uspokoi, ukoi, zadowoli, wyrówna nastrój, zadość uczyni, sprawi mi osobiste katharsis oraz odkryje nieznane… Oferta jest z pozoru bogata, niestety niezmiernie trudno znaleźć coś naprawdę dobrego jakościowo. Pod słowem jakość rozumiem pochodzenie treści, najlepiej rzetelne źródło informacji, poziom przetworzenia treści i odpowiedzialność za słowo. Nie bez znaczenia jest dla mnie także oryginalna forma, temat i styl.
Ktoś powie, słusznie skądinąd, – a co to za źródło! Taki FB czy inne zbiory ludzkie, bardziej śmietnik rozmaitości niż poważna agora! Jeszcze nie dawno pewnie bym się zgodziła, ale nie dziś. Dziś uznaję to wielorakie środowisko publicystyczne za najbardziej wiarygodne, bo tam każda informacja jest dziś sprawdzana przez czytelników, tam nikt nie ufa nikomu na słowo, a pogląd, swoje stanowisko w sprawie, każdy musi umieć obronić. W książkach i mediach profesjonalnych, w agencjach informacyjnych więcej się poświęca dziś czasu na ocenę co powiedzieć a co nie, jak powiedzieć lub jak pokazać, żeby utrzymać się na stanowisku, można pieprzyć co komu ślina na jęzor przyniesie, byleby podobało się właścicielowi, szefowi, prezesowi itd. Spadła jakość elit, spadła już dawno temu jakość publicystyki, poziom rozrywki, ale ludzie nadal chcą wiedzieć, usłyszeć prawdę, chcą też odzyskać wpływ i swój głos.
Pan Jarosław prowadzi grupę GMŻ – Gwarantowane Minimum Życiowe. Kiedy w opisie grupy przeczytałam oryginalny projekt zabezpieczenia obywateli pod względem socjalnym bez względu na to czy mają własne źródła dochodu czyli pracują zarobkowo, czy też nie są beneficjentami systemu gospodarczego, wiedziałam, że Pan Jarosław to człowiek posiadający oryginalne spojrzenie i kreatywny umysł.
Dziś mam przyjemność, za pozwoleniem Pana Jarosława Wociala, przedstawić pewien pogląd i nieco szerszy kontekst z jakiego on wynika, a dotyczy awantury wokół Pani Róży Thun i dziwowiska jakie nastąpiło po emisji programu Bez retuszu, a następnie w programie Studio Polska.
Uznając każdy pogląd za słuszny z czyjegoś, osobistego punktu widzenia, jeśli jest on logicznie uzasadniony, uczymy się szanować różne perspektywy widzenia tych samych problemów. To dziś rzadka umiejętność i jednocześnie bardzo pożądana w społeczeństwie z tak zniszczoną jednością, że nawet religia miłości i wiara dziadów nie są w stanie być już dłużej spoiwem Polaków.
Ciągłość zidiocenia.
Usuwanie skutków orkanu w kujawsko-pomorskim i awantura polityczna wokół zaniechań i opóźnień w niesieniu pomocy poszkodowanym, skutecznie odwraca uwagę od innych wydarzeń w naszym wspaniałym kraju. Nawet… tylko gdzieś na marginesie pojawiają się doniesienia o 30 000 zwalnianych nauczycieli.
Mnie tradycyjnie… jako jednostkę przewrotną i z wypaczonym umysłem, uderzyło zestawienie dwóch, pozornie odległych od siebie wydarzeń.
Róża Maria Barbara Thun wyszła.
Pani Róża Woźniakowska, Córka Jacka Woźniakowskiego –
profesora KUL, współzałożyciela wydawnictwa „Znak”, redaktora „Tygodnika Powszechnego” i pierwszego Prezydenta Krakowa oraz hrabianki Marii Karoliny Plater-Zyberk herbu Plater, obrażona przez pętaka wzięła i wyszła ze studia TVP.
Pani Róża jako mgr. filologii angielskiej UJ, prezes zarządu Polskiej Fundacji im. Roberta Schumana, członek Klubu Inteligencji Katolickiej, długoletni europoseł… etc… zapewne nieźle zrozumiała zarzuty o „wyzbyciu się polskości”, reprezentowaniu niemieckich interesów i „wyśmiewaniu się” z polskich ofiar II wojny światowej. Pani Róża nie wytrzymała rozmowy z idiotą i opuściła studio.
Nie ona pierwsza i zapewne nie ostatnia i cała sprawa nie byłaby może warta uwagi gdyby nie…
W sobotni wieczór odbył się sabat o nazwie „Studio Polska” – programie TVP Info opisywanym przez twórców w taki oto sposób:„program publicystyczny, którego ideę główną da się sprowadzić do jednego zdania: szukamy punktów wspólnych”.
W programie tym sporo miejsca poświecono „sprawie pani Róży”. Ludzie, których zasługi dla kraju sprowadzają się do akcyzy na alkohol odprowadzanej w dużych ilościach, z lubością skandowali nazwisko i tytuły męża pani Róży, usiłując zdobyć się na właściwy akcent, i powtarzali pytanie:
jak pani Róża Maria Barbara Gräfin von Thun und Hohenstein może być polską europosłanką i kto do cholery ją wybrał???
Taki sobie ściek.
Choć pani Róża nie jest kobietą z mojej bajki, doprawdy nie wiem jakie uczucie było u mnie silniejsze – współczucie dla zainteresowanej, obrzydzenie dla padających słów czy… zdumienie nad chichotem historii.
To dzięki działalności pani Róży oraz jej kolegów i koleżanek…
pokrzykujących z zadowoleniem „precz z komuną” i odmawiającej prawa do patriotyzmu a czasem i zwykłej ludzkiej przyzwoitości mnie i takim jak ja – co jest może jakąś uzasadnioną sankcją za strach jaki budziliśmy niezależnie od rzeczywistych czy urojonych krzywd…
punkt kulminacyjny osiąga właśnie proces „rozliczeń po latach”. To właśnie to środowisko rozpoczęło drogę zwieńczoną dziś pozbawianiem przez IPN za pośrednictwem ZUS, na podstawie ustawy uchwalonej przez kolumnowy sejm, możliwości w miarę przyzwoitego życia dziesiątkom a może i setkom tysięcy ludzi.
Ludzi, pracujących często przez ostatnie 28 lat dla Polski z nowym ustrojem, znacznie ciężej niż dla nielubianego przez POPiS PRL.
Nawet część z moich „znajomych” odczuwa dziś zapewne satysfakcję, że ktoś wreszcie „dobrał się do dupy” esbekom. Z pozbawiania emerytur ludzi, którzy zgodnie z idiotyczną propagandą mają gigantyczne świadczenia „za znęcanie się nad współrodakami w czasach parszywej komuny”… jak usłyszałem w jakimś głupawym programie TVPiS.
Tymczasem…Nigdy nie liczyłem na emeryturę. Prowadziłem prywatną działalność i zbierałem na zabezpieczenie ostatnich dni wiedząc, że prędzej czy później zostanę ogłoszony „wrogiem publicznym”… choćby z powodu braku innych „wrogów”. Wiedziałem, że niezależnie od tego co naprawdę robiłem… od pozytywnych weryfikacji… od braku dowodów jakichkolwiek win – zapłacę.
Dlatego mnie wisi emerytura a dzisiejsze sankcje ni mnie ziębią ni grzeją.
Tak naprawdę dotkną one przede wszystkim tych, którzy uwierzyli w „nowa Polskę” i pracowali nadal uczciwie dla tej nowej… często na tych samych stanowiskach co w czasach „czarnej, peerelowskiej dziury”. Tych którzy przez ostatnich 28 lat zamykali kryminalistów (czasem tych samych), sporządzali te same dokumenty, gasili pożary czy choćby malowali te same ściany.
Wolna Polska płaci im za pracę.W TV Polsat News ustalono wreszcie kto ma te gigantyczne esbeckie emerytury. Znaleziono jednego podleca z 20 000 emeryturą – generała a jakże.
Dorobił się on stopnia i świadczenia gasząc pożary… jako że jest generałem straży pożarnej. Widać gasił nie te budynki co trzeba.
Czy pani Róża i jej środowisko zrozumiało już, że „kto mieczem wojuje od miecza ginie”??? Że wykluczanie z grona „dobrych polaków” ludzi którzy pracowali na rzecz Polski z przymiotnikiem „ludowa” skończy się kolejnymi wykluczeniami??? Że prędzej czy później ktoś także ich wykluczy z „narodu aktualnie rządzącego”???
Niestety wątpię. Przebrzydłym komuchom „wpierdziel” się po prostu należy…. ale MY???
Autorowi wypada pogratulować szczęśliwego farta lub możliwości, dzięki którym mógł skutecznie zabezpieczyć się przed chichotem historii oraz skorzystać z nauki jaką wszyscy z niej powinniśmy czerpać.