Seks – straszne słowo!
Przestudiowałam podręcznik pani Król, nomen omen królujący w szkołach od kilku już lat i straciłam cierpliwość. Zdejmuję więc białe rękawiczki i dzisiaj polecę prosto i łopatologicznie na temat systemowej edukacji dzieci i młodzieży w zakresie… no właśnie już na tym etapie widzę problem.
Zacznę więc od początku czyli od zadania sobie i Wam pytania – z jaką wiedzą powinni wchodzić w życie 15-latkowie? Dlaczego 15-latkowie? Ano dlatego chociażby, że prawo mówi, że 15 letnia dziewczyna może uprawiać seks. Jednocześnie nie może ona decydować na temat swojego światopoglądu, a jeśli zajdzie w ciążę nie ma prawa decydować na temat swojego dziecka. Stawiam te trzy zagadnienia prawne obok siebie, żebyście zobaczyli wyraźnie, oczywistą sprzeczność i brak konsekwencji już na etapie prawa stanowionego. To tylko taka dygresja na marginesie bieżącego tematu.
Nie mam ochoty dzielić włosa na czworo i nie będę się zastanawiać jak na powyższe pytanie odpowiedziałaby ortodoksyjna para rodziców katolików, agnostyków, pary mieszane, rodzice bez związku sakramentalnego, czy para lesbijek wychowująca dziecko jednej z nich. Bo tak naprawdę guzik mnie to obchodzi. Identyfikuję się z hasłem : „wszystkie dzieci są nasze” i zgadzam się z zasadą, że to państwo wyznacza standard edukacyjny – mam na myśli oczywiście pewien zdrowy standard, wyznaczany przez zdrowe państwo.
Nasze takie nie jest – to także oczywiste, stąd pojawiają się tu i ówdzie na skrajnej prawicy i wśród liberałów – gawędziarzy pomysły, by to rodzice decydowali gdzie i czego będą się uczyły ich dzieci- ich własność. Ludzie o takich poglądach i takiej świadomości nigdy nie pogodzili się z literą Konwencji Praw Dziecka , w której wyraźnie zostali nazwani opiekunami z całą listą obowiązków, i która odebrała im władzę rodzicielską, a dzieci obdarzyła podmiotowością z prawem do decydowania w wielu kwestiach np. światopoglądowych. Staram się rozumieć ich frustrację, ale nadal ważniejsze jest dla mnie dobro dzieci, i wobec powyższego stoję murem przy dzieciach.
Wracając do tematu – nastolatki – chłopcy i dziewczęta, powinni zostać wyposażeni przez szkołę w kompetencje społeczne m.in. dotyczące zasad budowania prawidłowych relacji międzyludzkich – to raz, a dwa – w kompendium wiedzy na temat budowy, funkcji i patologii narządów płciowych. Nauka dysponuje ogromną wiedzą z tego zakresu, liczne , bardzo dobre wydawnictwa zalegają na półkach księgarskich i nie wiedzieć czemu grzeją ławę, zamiast zamieszkać w każdym domu. No, ale nikogo się nie zmusi do czerpania z tego źródła. Jedyna więc nadzieja w szkole publicznej?
A co się serwuje w tej szkole? Zobaczcie sami – tu. Odsyłam Was do artykułu, który przytacza kilkanaście cytatów z podręcznika do WDŻ i bardzo łagodnie je analizuje… Mnie się cisną na usta niecenzuralne wyrazy – więc pozwolę sobie zmilczeć.
Seks – to jest to straszne słowo. Rodzice obchodzą je szerokim kołem, nastolatki obojga płci pragną poznać, sprawdzić co to takiego, jak smakuje, jak się TO robi. Rodzice milczą jak grób, młodziaki kombinują jak temat ugryźć bez konsekwencji. Tymczasem szkoła zamiast pomóc jednym i drugim, nie tylko podtrzymuje tabu, ale jeszcze dodatkowo, skażona skrzywieniem klerykalnym, buduje wokół tej ważnej sfery życia, zasieki złożone z kupy bzdur, ubranych w zdania o charakterze twierdzeń naukowych, utrzymanych w retoryce kościółkowej, oraz z pozorów troski, z upchanych, wszędzie gdzie się da, stereotypów, półprawd i sentencji, których ciężar gatunkowy wyznacza drastyczny język proliferski. Co to ma być!? SYSTEMOWA DEZINFORMACJA?! Tak nie przygotuje się młodzieży do podjęcia odpowiedzialnego życia , w tym odpowiedzialnego rodzicielstwa. W taki sposób można jedynie wyprodukować pokolenie ogłupiałych frustratów, z zaburzeniami seksualnymi, z których nerwica natręctw, to najlżejszy z możliwych stuków.
Zatem zawartość merytoryczna podstawy programowej, to powinna być wiedza – rzetelna wiedza, a nie „pitolenie” rodem z siedemnastego wieku z podręczników dla panien na wydaniu. Chłopak nie ma się domyślać co się z nim dzieje kiedy dojrzewa, on ma wiedzieć, z wyprzedzeniem, co będzie się z nim działo. I podobnie dziewczyna – ma posiadać wiedzę na temat czekającej ją pierwszej miesiączki, i o faktycznych warunkach swojego dojrzewania – które wraz z pierwszym krwawieniem nie kończy tego procesu, a zaledwie zaczyna.
Niech się nauczycielki i klechy douczą – powiem tylko, że rzetelna edukacja, oparta na wiedzy naukowej, skutecznie motywowałaby, zwłaszcza dziewczyny, do głębszego namysłu przed podjęciem życia seksualnego. I wcale nie z powodu dziewictwa, jako „skarbu” wnoszonego do małżeństwa, i nie ze względu na opinię „łatwej”, co wg KK zmniejsza jej atrakcyjność na rynku matrymonialnym. Młodzież od dawna ma to w nosie. Ale obficie owłosiona dziewczyna, ze skórą trądzikową z pewnością nie czuje się atrakcyjna – prawda? No to teraz macie zagwozdkę – do książek ! Ciemnogrodzie jeden z drugim! Podpowiem – szukajcie w rozdziałach na temat prawidłowego rozwoju i dojrzewania gonad.
Powiem Wam dlaczego tak się wkurzyłam na panią Król, obecnego Ministra Edukacji i byłego – Giertycha, na rodziców i nauczycieli… Eksperymentują na żywym organizmie młodego pokolenia. Manipulują ich emocjami. Popychają ich do przedwczesnej inicjacji seksualnej najczęściej poprzez uprawianie seksu analnego i oralnego, z wszystkimi tego konsekwencjami- pisałam już o tym i nie zamierzam się powtarzać. To co robią dorośli, dla osiągnięcia niezrozumiałego dla mnie celu, to grzech zaniechania – pozwolę sobie użyć słowo z zasobu pojęć kościelnych – więcej – to grzech ciężki, a nawet śmiertelnie groźny w skutkach. Droga Pani Minister – to jest zwyczajnie przestępstwo systemowe, a nie edukacja. Ten podręcznik, z jego zawartością „merytoryczną” to nie podręcznik do WDŻ, tylko „ Obiecanki, cacanki dla naiwnych katolików”
Bo jak dzisiaj pozwolimy nakłaść dzieciakom do głowy bzdur, to jutro nasza cnotliwa córka wyda się dziewicą za równie dziewiczego młodzieńca. Zakładając, że bez problemów podejmą życie seksualne, urodzi mu piątkę dzieci. Następnie będzie miała dużo szczęścia, jeśli ten „siewca” nie zauważy ile pięknych łąk jest do zaorania – nie każdy potrafi być Terlikowskim – większość zauważy, że po trzech pierwszych latach pożycia, spada libido, seks nie bawi, a małżonka już nie jest jego królową, i zaczną się „nocne loty” – najpierw przed zaśnięciem, potem w biurze, albo na zapleczu magazynu… to nie trywializacja! Takie jest życie, kiedy ludzie nie potrafią budować ciekawych relacji i wzbogacać swojego związku o „wartość dodaną”- to wymaga pracy i sporej kreatywności. Potrafią to robić tylko ci, co wiedzą czym jest szacunek do partnera i jakie walory ma stały, dobry, harmonijny związek, bez patologii nadużyć, wykorzystania seksualnego i przemocy w jakiejkolwiek postaci.
Ludzie się zakochują w sobie, pobierają lub zawiązują nieformalny związek – wszystko jedno. Dojrzali ludzie wiedzą, że może się związek wypalić, że może się stać coś nieprzewidywalnego, że „panta rei” i nie ma zlituj się – trzeba podejmować dojrzałe, czasem bolesne dla obu stron decyzje. Wmawianie młodzieży, że jak ona będzie przeczysta , on prawiczek, oboje wierzący – obowiązkowo w TEGO boga co trzeba – to życie będzie proste i nieskomplikowane, pełne miłości i szczęścia – to jest odbezpieczanie granatu z opóźnionym zapłonem, za to w 100% eksplozja będzie bolała.
Większość z nas zdaje sobie sprawę z tego, że edukacja w Polsce stała się kartą w grze politycznej. Pytam się Was – rodzice dorastającej młodzieży i tych maluchów, co dopiero zaczynają terminować w przedszkolu – zostawicie swoje dzieci w spoconych łapach niedojrzałych emocjonalnie, starych chłopczyków i zdewociałych, niezamężnych ciotek? Czy sięgniecie po odpowiednią literaturę oraz opracowania naukowe z tego zakresu i podejmiecie temat z waszymi córkami i synami na odpowiednim poziomie? Szkoła jeszcze długo tego za Was nie zrobi. W okupowanej Polsce czas rozpocząć tajne komplety – zresztą nie tylko w kwestii, którą tu omawiamy. Nim to państwo zacznie długotrwały proces zdrowienia, a wierzę, że tak się stanie, musimy ponieść kaganek oświaty samodzielnie. Sorry.Taki mamy klimat…
PS.: Pani Król w swoim podręczniku odradza dziewczynom chadzać do ginekologa – w świetle odrzucenia aktu oskarżenia p. Chazana, przypadkiem częściowo się z nią zgadzam – do takich fachowców lepiej nie zwracać się po poradę .
Elżbieta Kunachowicz