Uwaga Rodzice! „W stronę dojrzałości” promuje seks bez zabezpieczeń!

„W stronę dojrzałości” to projekt wykonany na zamówienie ministerstwa zdrowia. Jest to edukacja seksualna według wizji ideologów katolickich zrzeszonych w organizacjach tego środowiska, a mianowicie, za

OKO.press: 

 

Jeśli jesteś Rodzicem nastolatka koniecznie zapoznaj się z artykułem OKO.press w całości i kilkoma wcześniejszymi na ten sam temat, ponieważ to czemu poddawana jest młodzież w szkole powszechnej, to nic innego jak groźny w skutkach eksperyment socjologiczno-ideologiczny, wpleciony w system edukacji.

Dzięki czujności młodych odbiorców tego projektu, możemy zobaczyć niektóre części prezentacji. Zatem popatrzmy co tu mamy…

 

a, z filmów, których już nie można obejrzeć na stronach projektu dowiedzieć się można było np., że :

 

  • prezerwatywy i tabletki antykoncepcyjne są toksyczne i szkodliwe dla zdrowia,

  • antykoncepcja jest powodem rozwodów,

  • wczesna inicjacja seksualna prowadzi do samobójstw,

  • relacje homoseksualne są nietrwałe,

  • a zapłodniona komórka jajowa komunikuje się ze swoją „matką”.

 

 Jedną z absolutnie podstawowych zasad w zapobieganiu HIV/AIDS jest stosowanie mechanicznej antykoncepcji, czyli prezerwatyw. Znajdziemy ją także w dokumencie z 2018 roku „Profilaktyka infekcji HIV i zwalczanie AIDS w województwie mazowieckim”, podpisanym przez wojewodę z PiS-owskiego nadania, Zdzisława Sipierę. W dokumencie zachowaniem ryzykownym jest nazwany „niezabezpieczony prezerwatywą kontakt seksualny” (str. 39).

 

Nie chcę powielać treści, znakomicie ujętych przez Magdalenę Chszczonowicz z OKO.press. To, na co chciałabym zwrócić uwagę Rodziców i Nauczycieli, w kontekście ich odpowiedzialności za wychowanie i edukację młodego pokolenia Polek i Polaków, leży poza kwestią samego projektu. Niepokojące jest to, że zarówno środowisko nauczycielskie, jak i organizacje rodzicielskie od trzech dekad nie reagują w liczący się sposób, na stale i systematycznie obniżający się poziom kształcenia młodego pokolenia.

Rozumie się, że żaba gotowana na wolnym ogniu nie orientuje się w swojej sytuacji, ale dziś trudno już udawać, że nic złego się nie dzieje. Mogę zrozumieć, że rodzice, posyłający dzieci na katechezę, dość głupio cieszyli się swego czasu, że mają problem z głowy i nie muszą ganiać po południu z dzieckiem do kościoła. Mogę nawet zrozumieć, że przywykli do stałego angażowania swoich pociech do obsługi uroczystości religijnych w miejscowej parafii, a nawet zwożenia dzieci do większych miast by robiły za tłum w prestiżowych imprezach, jak choćby ta zorganizowana przez kurator oświaty Barbarę Nowak, dla uczczenia czegoś tam w Krakowie, z udziałem bp. Marka Jędraszewskiego – około 190 autokarów z dziećmi z okolicznych gmin!

Nie wymagam od przemęczonych rodziców głębokich refleksji nad skutkami klerykalizacji życia społecznego. Ale nie pojmuję milczenia tych środowisk, w obliczu  oczywistego nadużycia zaufania i równie oczywistego nadszarpywania powagi instytucji jaką jest polska szkoła. Nie sposób nie wytknąć Związkowi Nauczycielstwa Polskiego, że milczał w sprawie religii w szkole wtedy, gdy wprowadzono ją wbrew obowiązującemu prawu i konstytucji, zwykłą instrukcją zamiast ustawą, gdy zaczęła się presja na wtrynianie katechezy – zajęcia nieobowiązkowe!  – pomiędzy zajęcia edukacyjne, co jest jawną dyskryminacją innowierców i ateistów, a także gdy zaczęto wliczać ocenę z religii do średniej, oraz gdy podwojono ilość godzin tych zajęć kosztem innych przedmiotów ścisłych, będących częścią obowiązkowej edukacji w szkole.

Szkoła zamienia się w teren kościoła katolickiego – w wielu szkołach urządza się obchody rozmaitych świąt katolickich w salach gimnastycznych. Na korytarzach w gablotach uprawia się marketing kościelny. Są szkoły państwowe, których całe życie kręci się wokół kościoła. Nauczyciele są zobowiązani towarzyszyć uczniom na niektórych mszach i rekolekcjach.

Mogę zrozumieć te 20% praktykujących ekstremistów katolickich – rodziców, którzy nie mają narzędzi do rozpoznania wielkiego nadużycia wobec ich dzieci. Ale w żaden sposób nie potrafię pojąć, co z tą świadomością robi pozostałe 80% rozmaitych odcieni od braku wiary w bogów, przez agnostyków i innowierców a nawet ignostyków. Szczególnie trudno mi się pogodzić z świadomością, że wielu nauczycieli-katolików przemyca, z własnej i nie przymuszonej woli,  ideologię i paradygmaty katolickie – takie jak zaprzeczenie ewolucji, fałszowanie historii, opisy rzeczywistości nie mające nic wspólnego z racjonalnym oglądem. Co tacy nauczyciele w ogóle robią w tym zawodzie? Jak długo jeszcze ministerstwo oświaty będzie tolerowało taki stan rzeczy? To jest pytanie retoryczne, bo jak wiemy ministerstwo oświaty od trzech dekad nie ma nic wspólnego z racjonalnym i naukowym podejściem do edukacji.

I teraz ten projekt – zamiast rzetelnej edukacji seksualnej, jaką propagują aktywiści z Pontonu – organizacji znienawidzonej przez kosciół i hipokrytów świeckich. W opisanej powyżej szkole uczą się dzieci i dorasta młodzież, która w znacznym procencie została sformatowana na przyjęcie treści, oferowanych dziś przez ministerstwo zdrowia. Mam wobec tego jeszcze kilka retorycznych pytań:

Kto i w jaki sposób poniesie odpowiedzialność za skutki dezinformacji proponowanej przez twórców projektu „W stronę dojrzałości”?

Co dojrzałego jest w odrzuceniu prezerwatywy podczas zbliżenia seksualnego w dobie AIDS i plagi chorób wenerycznych?

Kto zapłaci za skutki bezpośrednie wynikające z takiej „edukacji”?

 

Odpowiedź na wszystkie pytania jest dość prosta. Tak realizowane życie seksualne, jak sobie tego życzą twórcy programu, obciąża przede wszystkim każdą dziewczynę i każdego chłopaka – nasze dzieci. To one, w liczbie ponad 10 tys. kobiet poniżej 19 roku życia – rodzą dzieci tysiącom młodych mężczyzn. Nie sądzę, że jest to okoliczność  sprzyjająca ich rozwojowi, edukacji zawodowej i współgrająca z ich planami życiowymi. Choroby przenoszone drogą płciową także obciążają przede wszystkim zarażone osoby, potem dopiero system ochrony zdrowia publicznego. Za te i inne skutki oddziaływania systemu oświaty na poziom świadomości młodego pokolenia nie odpowie nikt poza poszkodowanymi.

Ciekawa jestem czy i kiedy będzie miał miejsce pierwszy proces przeciwko państwu polskiemu z tytułu świadomego działania ministerstwa oświaty i ministerstwa zdrowia na szkodę obywatela RP. W oparciu o istniejące już dowody ignorancji III R.P. Trybunał w Sztrasburgu mógłby już dziś zasądzać wysokie odszkodowania, z tytułu szkód poniesionych przez obywatela w drodze wadliwej, opartej o fałszywe informacje, edukacji seksualnej, prowadzonej od lat w ramach WDŻ, a obecnie wprowadzonych przez projekt „W stronę dojrzałości”.

Ministerstwo Zdrowia nie zamierza podać nazwisk ekspertów, którzy konsultowali materiały programowe projektu „W stronę dojrzałości”. Nie zamierza też ujawniać zawartości merytorycznej przedsięwzięcia Ministerstwo Oświaty. Sugeruję więc byście – Drodzy Rodzice – sami zadbali o wychowanie seksualne swoich dzieci, bo na system powszechnej edukacji, wbrew oczekiwaniu, liczyć już nie można. Należy ostatecznie porzucić nawyk poszanowania dla instytucji Szkoły Powszechnej, jaką stworzyła Komisja Edukacji Narodowej w 1773 roku, z inicjatywy Stanisława Augusta Poniatowskiego, a przypomnę tylko, że była to pierwsza w Europie inicjatywa oświaty powszechnej i władzy oświatowej niezależnej od kościoła.

PS>: może i wygodnie jest Wam posyłać dzieci na religię w szkole, ale następstwa tego wygodnictwa odbiją się Wam czkawką, o ile już nie mierzycie się z całkiem realnymi skutkami własnej ignorancji.

 

E. Kunachowicz

28.10.2018 Kraków