Właśnie zmarła jedna z pierwszych ofiar ambicji Zbigniewa Ziobry. Antybohater z horroru i horror w realu.

 

 

Więzienie go złamało, był już innym człowiekiem. Zmarł dr Andrzej Szaniawski. Ofiara nagonki ministra Ziobry na lekarzy

 

źródło Renata Kim w Newsweek- czytaj dalej…

 

Fakty – w skrócie i bez należnych epitetów…

Wiosna 2006 r Dr Andrzej Szaniawski pracuje w szpitalu psychiatrycznym w Tworkach

Od  marca 2006 do marca 2007 przebywa w areszcie wydobywczym, najpierw na Rakowieckiej, potem w Białołęce. Jest chory, potrzebuje natychmiastowej operacji złamanej i źle zrośniętej żuchwy – nie może normalnie jeść, ból nie daje spać. Musi walczyć w celi o przetrwanie i zachowanie godności. I tak niemal co do dnia dwanaście miesięcy…

Jest jedną z pierwszych ofiar nagonki Zbigniewa Ziobry na lekarzy, do których ma awersję po tym, jak nie zdołano uratować życia jego ojca. Podstawą do aresztowania Andrzeja Szaniawskiego były zeznania oszustki z Ostrołęki, która twierdziła, że brał łapówki do kieszeni kitla lekarskiego. Ziobro uznał jej zeznania, mimo że doktor nigdy w kitlu nie chadzał. Dziecko by zauważyło tu pewną oczywistą sprzeczność, ale nie prokurator, który najpierw zapowiada istnienie ośmiornicy ostrołęckiej, a dopiero potem dość nieudolnie usiłuje to potwierdzić.

Był nawet taki moment, że rozważał przyznanie się do winy, żeby tylko go wypuścili. Ale w końcu doszedł do wniosku, że to nie ma sensu, bo przecież nie wziął łapówki. Dowiedział się wtedy, co to jest areszt wydobywczy. – Przyszedł ten kurdupel policjant razem z prokuratorem i mówi: co pan tu robi? Pan powinien w domu siedzieć, wnuki bawić. Wyraźnie sugerował, że jak się przyznam, to mnie wypuszczą. A jak nie, to długo posiedzę – opowiada. Czy był wściekły, że stała mu się taka niesprawiedliwość? Nie, raczej bezradny. Że dzieje się coś, na co nie ma żadnego wpływu.

 

Dziennikarka, Joanna Derda, siostra pana doktora próbuje wszystkiego – przede wszystkim zainteresować kogoś, kogokolwiek sprawą brata – bez rezultatu… Julia Pitera nie pomaga. Próbuje też coś zrobić dla syna matka doktora poprzez znajomość z senatorem Borusewiczem, próbuje też u senatora – przewodniczącego komisji senackiej praw człowieka… Romaszewskiego i jego żony. Bez skutku. Wszyscy indagowani w tej sprawie – najpierw oburzeni – wkrótce milkną, jak zaczarowani.

Prof. Rzepliński z Fundacji Helsińskiej – zainteresował się wstrząśnięty sprawą, ale i fundacja grzęźnie bezradnie wobec postawy prokuratury i rażących uchybień proceduralnych. Staje się jasne, że nie chodzi o ustalenie prawdy, i że prokurator Ziobro naciąga sprawę Szaniawskiego na tezę o korupcji w Ostrołęce. Klasyka.

Interweniuje doktor Marek Edelman – przyjaciel rodziny.

Przełom nastąpił prawie po roku, gdy o sprawie dowiedział się zaprzyjaźniony z rodziną doktor Marek Edelman. – Najpierw wpadł w szał, a potem napisał osobiste poręczenie dla mojego brata i poprosił o to samo Tadeusza Mazowieckiego, prof. Bronisława Geremka i Henryka Wujca. Poręczenia zostały doręczone prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu i wkrótce po tym, w marcu 2007 r., Andrzej został wypuszczony z aresztu. Spędził w nim prawie rok – opowiada Joanna Derda.

Przetrwał.

W marcu 2007 r opuścił celę w Białołęce…

A potem przez siedem lat trwał proces!…Siedem lat potrzebował wymiar sprawiedliwości, żeby dokończyć dzieła zniszczenia człowieka – jego pasji, jego życia prywatnego, jego zdrowia wreszcie.

28 maj 2012 r – ogłoszenie wyroku –  całkowite uniewinnienie. Nikt w Polsce o tym nie usłyszał. Sala rozpraw była pusta, bez publiczności.

Bilans strat

 

Zapewne wszyscy czują się niewinni w tej sprawie. Wszyscy najchętniej wskazaliby palcem Zbigniewa Ziobro jako przyczynę wszelkiego zła. Ale to tak nie działa drodzy państwo. Żeby taki … Ziobro mógł sobie dokazywać, muszą wokół być tacy słabi ludzie jak niektórzy, wymienieni w artykule Renaty Kim w Newsweeku. Żeby taki Ziobro mógł zaistnieć w realnej rzeczywistości – potrzebuje pewności, że nikt mu nie przeszkodzi zrujnować komuś życie, że kiedy będzie to robił dla własnych, chorych ambicji,  nikt nie stanie w prawdzie i nie będzie bronił systemu.

Może nie powinnam tego głośno mówić, ale przecież siedem lat ustalania niewinności doktora Szaniawskiego miało miejsce w czasach, w których rządziła Platforma Obywatelska… Przez kolejne sześć lat  KOD bronił sądów, Trybunału Konstytucyjnego, i zasad demokracji. Bronił instytucję, która bardzo źle działała i działa jeszcze gorzej, bo wcale nie działa! Czy tylko mnie brakuje wśród postulatów różnych partii gruntownej reformy sądów i równie gruntownej zmiany kształcenia prawników? Jak słabe musi to być środowisko, jeśli doszło do takiej masakry systemu od 2015 roku pod batutą Ziobry – człowieka z horroru, z jakiegoś Stephena Kinga… albo Margaret Atwood.

Czytajcie cały artykuł Renaty Kim – przeczytajcie, bo to co przydarzyło się Andrzejowi Szaniawskiemu może się stać udziałem każdego z nas. Pan doktor właśnie zmarł, a zanim tego zapragnął, przez wszystkie te lata cierpiał na depresję, straciwszy wszelkie złudzenia co do ludzi i sprawności systemów państwa prawa. I lepiej, żebyśmy nie zapominali, że to co wydarza się innym, wydarza się także nam wszystkim, bez wyjątku, bo to tylko kwestia przypadku kto będzie następny…

Kuna2020Kraków