Wybory bez alternatywy
The day after … Wszyscy analizują kampanie wyborcze , zadają pytanie – dlaczego tak się to skończyło jak się skończyło… Jedni mówią, że Komorowski jako twarz PO został wypunktowany za wszystkie błędy tej formacji, niektórzy posuwają się nawet do tego, że biedactwo prezydent był izolowany od prawdy o kondycji i nastrojach w państwie, różni komentatorzy z ubolewaniem nie potrafią pogodzić się z vox populi, co odczytuję jako zupełny brak poczucia z kolei ich poczucia rzeczywistości. Dziennikarze opcji zwycięskiej nie ukrywają swojej radości i satysfakcji, czym dobitnie potwierdzają tylko, że nie rozumieją ani przyczyn tego rozdania ani konsekwencji wynikających z tego zwycięstwa. Niewiele mnie w zasadzie obchodzą te głosy, bo jak na prawdziwego obserwatora przystało, mam , to oczywiste, własne i do tego odrębne zdanie.
Komorowski, w moim odbiorze, był prezydentem bez własnego zdania, realizował linię swojej partii, nie stał na straży konstytucji i praw obywateli, co jest głównym zadaniem każdego, kto stoi na tym urzędzie. Nie był moim prezydentem i nie oczekiwałam od niego zbyt wiele, i w tym sensie mnie nie zawiódł – był takim prezydentem jakiego się spodziewałam w jego osobie doświadczyć.
Nie pierwszy to raz Platforma przeszacowała swoje szanse, nonszalancko zignorowała przeciwnika i poległa, zaskoczona głosem obywateli. Nie wystarczy straszyć ludzi PIS-em – przyznaję, że ten numer wielokrotnie przeważał w ciągu ostatnich kilku kampanii, ale tylko ciężki idiota mógłby wierzyć, że to zawsze wypali zgodnie z pobożnym życzeniem. Nie przewidziano np. że wmieszanie się w kampanię Kukiza odbierze tak znaczną ilość głosów… Romansowanie z Episkopatem i równocześnie puszczanie oczka do wyborców, to sztuka, którą trzeba mieć opanowaną do perfekcji. Platforma tej pantomimy nie potrafi skutecznie odgrywać. Spektakl skończony, zespół wybuczony przez widownię schodzi niepyszny ze sceny, nikt nie poprosi już o bis.
Duda – nie jest zwycięzcą – jest nikim. Teraz zacznie zbierać cięgi, ale nikogo to już nie zdziwi.
Prawdziwym zwycięzcą jest jeden człowiek. I nie jest nim Duda. Można o nim powiedzieć wiele złych rzeczy, można się z niego śmiać, można mu urągać – zasługuje na to wszystko po stokroć. Jednego tylko nie można mu odebrać – jest i zawsze był konsekwentnym graczem, tym który rozdaje głosy wyborców, który rozdziela swoje poparcie w zależności od własnego uznania. To w studio Radia Maryja rozegrała się prawdziwa walka wyborcza. I tak sobie myślę, że nowy prezydent jest nowym pionkiem na jego, Tadeusza Rydzyka, szachownicy, gdzie nadal będzie się toczyła gra wg. znanych reguł, jego reguł i dla jego rozrywki.
Czy my wyborcy potrafimy przerwać tę zabawę w rządzenie Polską? Odnoszę wrażenie, że ciągle nie jesteśmy do tego gotowi. Czy zechcemy zrobić wysiłek i ocenić nasze własne wybory w szerszym kontekście chociażby skutków bliższych i dalszych , głębszych i tych zupełnie płytkich? Niektórzy pewnie tak, ale większość? Nie sądzę. A przecież bez analizy i syntezy nie można wyciągnąć wniosków na przyszłość. Bez wniosków nie zrobimy korekty w myśleniu, nie zrobimy kroku do przodu w rozwoju społecznym.
I dlatego the day after- mój w każdym razie, jest smutnym dniem i bynajmniej nie z tego powodu, że Komorowski przegrał…