Zajrzałam w oczy oprawcy

Dziś poznałam oblicze Złego. Dziś usłyszałam jak gładko mówi o nienawiści do bliźnich, w szczególności do kobiet, mężczyzn i dzieci. Zobaczyłam jak działa przez wybranych ludzi. Takim człowiekiem-tubą Złego jest dla mnie ten pan. Nie mam ochoty na polemikę ze Złym. Nie mam ochoty pochylać się nad tym jak do tego doszło, że posiadł i zmącił umysł inteligentnego człowieka, by wykorzystać go do swoich celów.

Rany!! Co ja plotę!! Przecież nie ma żadnego Złego!!

Kim więc jesteś człowieku? Jaką ścieżką doszedłeś do tego miejsca, z którego chcesz dziś decydować o losie ludzkim. Dlaczego uważasz, że masz takie prawo?! Skąd tyle pychy i pewności, że się nie mylisz w swoich ocenach?! Jaki deficyt potrzeb sprawia, że znajdujesz przyjemność w stosowaniu przemocy wobec kobiet?! Jaką konstrukcją jest twoje sumienie, a może raczej, dlaczego jest zepsute?!

Słuchając tej rozmowy, starałam się wejść, swoim zwyczajem, w buty tego pana. Zwykle, stosując tą metodę, udaje się spenetrować sposób myślenia obiektu badawczego, dociec sedna błędu rozumowania, albo przynajmniej zarysowuje się  oś nieporozumienia, bywa i to nie rzadko, że znajduję swój błąd. W tym wypadku, mój błąd polegał na tym, że w ogóle miałam dobrą wolę wchodzić w interakcję z osobowością zaburzoną, że zamiast potraktować cały wywód, tak jak na to zasługuje, czyli jako część propagandowego show i polityczną rozgrywkę, zafascynowana powierzchownością rozmówcy, jego pozornym zaangażowaniem i aksamitną retoryką, gładko weszłam w tok rozumowania i popłynęłam od początku do końca wywodu bez kamizelki ratunkowej, ergo, urwałam się z choinki racjonalnego rozumowania.

Szczęśliwie pokonałam wartki nurt, obfitujący w wystające kamienie, i unikając większych obrażeń wyszłam na brzeg, by ocieknąć z resztek absurdu. Trwam w stanie kompletnego osłupienia. Przez kilkanaście minut przebywałam w innym świecie, musicie więc zrozumieć, że szok poznawczy jakiego doznałam, oraz skutki uboczne z tego wynikające, mogą jeszcze przez czas jakiś wpływać na moją zdolność do wyciągania wniosków z tego przeżycia.

Czuję się trochę jak po pierwszym obejrzeniu filmu „The Lobster” – bardzo ważny obraz, wyprodukowany przez Yorgosa Lanthimosa w 2015 roku. Opowiada o świecie, gdzie niby wszystko, na pierwszy rzut oka, wygląda jak w naszym – są ludzie, noszą ubrania takie jak my, mieszkają w domach takich jak nasze, jedzą to co my, jeżdżą samochodami, posługują się mową… W świecie który oglądamy jest też przemoc.

Ludzie starają się nie okazywać emocji ani uczuć – rzadko słyszymy śmiech, gwar ożywionych rozmów, krzyk sporów…, tak jakby okazywanie ich było nieprzyzwoite, nieakceptowane przez społeczność. A zatem w świecie „bez emocji” żyją ludzie tacy jak my, ale skrojeni wg. innych zasad, wierzący w to, że jeśli nie znajdą partnera, to w specjalnym zakładzie przypominającym hotel, zostaną poddani przemianie w dowolnie wybrane zwierzę. Umierają uśpieni przez innych kuracjuszy podczas polowania na nich w miejscowych lasach.

Główny bohater trafia tam z powodu rozstania z partnerką. Ona odeszła do innego, on został sam – bycie samotnikiem jest w tym świecie zabronione prawem. Ma 40 dni na znalezienie wśród skazanych z tego samego powodu co on, kobiet, partnerki dla siebie. Co ciekawe, wydaje się, że dobór odbywa się poprzez poszukiwanie jakiejkolwiek wspólnej cechy – ot choćby samoistne , częste krwawienie z nosa, albo zerowy poziom empatii, lub cokolwiek innego – ważne by oboje TO mieli.

Nie będę dalej opowiadać fabuły, może ciekawość zaprowadzi czytelników do obejrzenia filmu. Gorąco polecam. Przytaczam ten film, bo przez godzinę można się rozejrzeć w tamtym świecie i poczuć różne dziwne drgania, zdziwienia, opory, sprzeciw, silną niezgodę.

Ale przede wszystkim jest to przeżycie skłaniające do zadania sobie pytania, wielu pytań. Np. jak wiara wpływać może na kształtowanie świata relacji międzyludzkich, jak czyni z ludzi bierne narzędzie, jak rozkłada akcenty, jak hamuje jedne popędy lub wzmaga inne, jak kształtuje kulturę bycia wśród ludzi. Jak czyni i wykonuje władzę nad ludźmi i do czego prowadzi taki sztuczny ład. Ważna pozycja w kinematografii współczesnej. Koniecznie obejrzyjcie ten obraz.

Wracając do tematu. Otóż skrajne przeżycie po kontakcie z panem Jerzym Kwaśniewskim z ordo iuris, poza tym, że przykre, odpowiedziało mi na dręczące mnie pytania. Np. skąd taka determinacja pro-liferów w upowszechnianiu zmanipulowanych obrazów ich ulubionej galerii aborcyjnej, albo dlaczego pani Godek, działaczka tego ruchu, pozbawiona jest empatii i zwykłego współczucia dla innych kobiet, mężczyzn i dzieci.

Odpowiedź jest dość prosta. Ci ludzie funkcjonują w innym świecie, w świecie gdzie każde pojęcie zostało przedefiniowane. Jeśli mówią o współczuciu, to odnosi się ono wybiórczo i wyłącznie do zygot. Jeśli mówią o prawie do życia – tak samo – mają je tylko zygoty. Absurdalne? Oczywiście, dla nas absurdalne. Dla nich to wartość, dla której poświęcają całą swoją energię. Można by nawet im współczuć tych ścisłych ograniczeń, gdyby poza holokaustem zygot nie było holokaustu żydów, gdyby nie wydarzyła się Rwanda, gdyby dzieci narodzone nie cierpiały wykluczenia z powodu biedy, gdyby na świecie był raj bez przemocy, ksenofobii, rasizmu, gdybyśmy nie przeżywali powrotu do niewolnictwa, gdyby państwo zamiast prawnej opresji stosowało prawo sprawiedliwości społecznej , i wielu innych GDYBY.

Jerzy Kwaśniewski mówi w pewnym momencie, że ochrona życia musi być bezwarunkowa od poczęcia aż do naturalnej śmierci. Proponuję, żeby odwrócić wektor – niech najpierw starość i śmierć odbywa się bez poniżenia i deptania ludzkiej godności, niech stanie się cud i zniknie patriarchat, przemoc wojna i ludobójstwo, niech macierzyństwo odzyska sens i stanie się radością ludzi a nie ich, wymuszonym przez prawo skażone dogmatyzmem katolickim, nakazem przypominającym kontraktację cieląt, i niech kościół przestanie wreszcie święcić broń, służącą do zabijania ludzi, a przemoc domową nazywać kulturowym podziałem ról kobiety i mężczyzny…

Dopóki jednak jest jak jest, nikt nie ma prawa zmuszać kobiety do tego by dzieliła się swoim zdrowiem i życiem z drugą istotą, nawet najzdrowszą genetycznie, potencjalnie genialną, piękną itd… To tylko i wyłącznie jej decyzja. I nawet gdyby zapanował rzeczony raj na ziemi, nadal zasada byłaby ta sama. Kropka. BTW – czy kogoś jeszcze może dziwić, że kobiety, przynajmniej te świadome czym jest dziś ludzkość i życie na ziemi, nie chcą wydawać potomstwa na jego pastwę? Mnie nie dziwi.

Zgadzam się z Kwaśniewskim – nie ma dziś wyznacznika początku życia nowej istoty, innego niż zygota. Nie polemizuję z tym. Zapytam jednak – i co z tego? Dla mnie nic. Aż do trzeciego miesiąca ciąży nic to dla mnie nie znaczy jak tylko, że rozwija się zarodek. I do trzeciego miesiąca ten zarodek, to potencjalne życie, może być eksterminowane jeśli tak zdecyduje kobieta – jego nosicielka. Kropka.

I mówię o prawidłowej ciąży w wyniku stosunku płciowego z wybranym partnerem seksualnym, za pozwoleniem i za entuzjastyczną zgodą obojga. Warto w tym miejscu powiedzieć, że ciąża, poród i połóg to wyniszczające i zagrażające życiu kobiety stany, i że za każdym razem to kobieta ryzykuje. Jakim trzeba być głupcem, by brać na siebie odpowiedzialność za wymuszanie tych decyzji. No ale kiedy kobieta umiera, albo traci wzrok panowie prawnicy pokroju Kwaśniewskiego nie ponoszą absolutnie żadnych konsekwencji z tytułu prawnego zmuszania kobiet do rodzenia dzieci.

Powiedzą, wychowane przez kościół, młode kobiety- jak się idzie z chłopem do łóżka to trzeba brać pod uwagę, że mogą z tego być dzieci… słyszałam to wielokrotnie. Otóż nie muszą wcale być z tego dzieci, nawet jeśli dojdzie do zapłodnienia. Tym młodym kobietom nikt nie powiedział co to jest popęd seksualny? Nikt im nie powiedział jak ważną sferą życia jest seks? I, że nie służy przede wszystkim poczynaniu dzieci? Że seks to radość i bliskość z drugim człowiekiem? Najwyraźniej nikt im nie powiedział, za to prawdopodobnie dowiedziały się podczas rachunku sumienia przed pierwszą spowiedzią, że TE  miejsca są brudne, nieczyste – chyba, że uświęci je obecność powołanego do świętego życia – dziecko.

Czy napisałam coś niestosownego? Dlaczego jesteście poruszeni? Powiem Wam dlaczego. Bo od 30 lat żyjemy w świecie nasączonym kłamliwymi treściami wokół praw reprodukcyjnych kobiet. Bo wymazano ze słownika debaty społecznej  słowo płód, zarodek, morula, zygota i wszystkie te terminy zastąpiono słowem -DZIECKO. Bo słowo wolność nie dotyczy kobiet. Bo kobieta to jedynie wylęgarnia piskląt ludzkich, wszystko jedno zdrowych, chorych, z szansą na dobre życie, albo i bez szans, z udanego związku lub z gwałtu – dla pana Kwaśniewskiego to bez różnicy.

I nie, nie jest zabieg aborcji antykoncepcją. Jest możliwością z jakiej kobieta powinna mieć pełne prawo skorzystać, gdy tak zdecyduje. Nie mówię, że nie ma kobiet, które będą tak traktować ten zabieg. Są takie kobiety i były dawniej i będą w przyszłości. Ale to jest margines. Nie widzę powodu by odbierać wszystkim ich prawa dlatego, że pewien promil kobiet postępuje głupio.

Przestańmy sprzedawać alkohol bo pewien, i to znaczny odsetek, mężczyzn i kobiet chla na umór. Dlaczego tego nie zabraniamy? Przecież jest to problem społeczny, który bardzo drogo kosztuje społeczeństwo! Jakoś nie widzę chętnych do walki o prohibicję. I słusznie. Nie tak się walczy z plagami dręczącymi życie społeczne. Najważniejsza jest w tej walce EDUKACJA, ale pro-liferzy sprzeciwiają się także edukacji, antykoncepcji, pigułce po, prezerwatywom, za to viagrę można kupić bez recepty i żaden aptekarz nie zasłania się klauzulą sumienia.

Wracając do pana Jerzego Kwaśniewskiego – i tego co on reprezentuje. Nie będzie między nami zgody, bo różni nas światopogląd. Mój nie pozwala mi głosić, że in vitro jest złe, mimo, że sama nigdy bym się nie poddała tej skomplikowanej i ryzykownej zdrowotnie procedurze, mój nakazuje mi milczeć w sprawie moich osobistych wyborów i nie narzucać ich kobiecie, która owładnięta przez potrzebę macierzyństwa, marzy o własnym potomku.

On powie wszystkim kobietom, że nie wolno im urodzić własnego dziecka poczętego tą drogą, bo on święcie wierzy, że jakiś bóg decyduje o poczęciach i, że w związku z tym żaden lekarz nie ma prawa bawić się w boga. I  w tym momencie kończy się wiara a zaczyna przemoc. Nota bene to wcale nie jest zabawa, tylko uznana metoda, z której poczęło się tysiące dzieci, które dopełniły sens życia niejednej kobiety i mężczyzny.

Gdyby ordo iuris i inne organizacje tzw. cywilizacji życia nie gromadziły w swych szeregach wyłącznie hipokrytów, byliby na każdej demonstracji przeciwko wojnie, przeciwko przemocy domowej, w wyniku której rocznie traci życie tysiące ludzi – kobiet, dzieci a także mężczyzn, byliby przeciwko karze śmierci, popieraliby darmową antykoncepcję i przypominaliby na każdym kroku o używaniu prezerwatyw jako prewencji przed zakażeniami droga płciową, czyli propagowaliby postulat powszechnej edukacji seksualnej.

Nie przypominam sobie, żebym ich widziała w szeregach demonstrujących przeciwko mowie nienawiści, czy marszach popierających przyjmowanie uchodźców syryjskich, no chyba, że obok, jak stali z tymi swoimi plakatami i z głośną narracją w sprawie płaczu nienarodzonych.

Zostawmy ich na chwilę i zastanówmy się przez ostatnie kilka minut o co tak naprawdę chodzi, bo przecież nie o przyrost naturalny, ani nie o dobro rodziny, także nie o płaczące tysiącami zarodki złuszczone i wydalane codziennie z krwią menstruacyjną. Pewnie już wiecie co powiem. Tak. Macie rację. Chodzi wyłącznie o władzę, wpływ i pieniądze. I nie mam wielkich nadziei, że uda się dziś komukolwiek powstrzymać nasz rząd przed wprowadzeniem ustawy zakazującej aborcji bez względu na sytuację.

Ciekawe jak długo przyjdzie nam poczekać na naszą polską, swojską, rodzimą Rosę, choć nie, nie jestem tego ciekawa. Nie chcę żeby się to zdarzyło, tylko, że to się zdarzy na pewno. I nikogo to nie wzruszy, nikt za to nie odpowie. Macie tego świadomość – Dziewuchy dziewuchom? Ma pan tego świadomość panie Kwaśniewski Jerzy? A Kaja Godek? Ma pani świadomość co szykujecie kobietom – jakie piekło? Jakie poniżenie? I że niczego, oprócz satysfakcji posiadania władzy, nie osiągniecie. Jakiż to musi być narkotyk, żeby zdołał was do tego stopnia odurzyć, żebyście nic nie czuli…

 

pięść