Zenon Kalafaticz : „W oczekiwaniu na kolejną bogobojną głowę państwa”
Koniec roku już bliski. Dobry czas na podsumowania. Retrospektywa, czyli rzut okiem za siebie i szacowanie przyszłości na podstawie przesłanek – nie wróży nam rychłego powrotu świeckiego państwa prawa …
Do kolejnej pogadanki krytycznej Zenona wypada dodać jeszcze tylko kilka drobnych szczegółów. Potęga religii objawia się zawsze proporcjonalnie do poziomu tragedii populacji ogarniętej zdewoceniem w obliczu nieszczęść. Władze kościelne czyli Episkopat, po raz kolejny w dziejach tego kraju, spychają nas rękami polityków ku całkowitej izolacji, wykluczeniu z Unii Europejskiej, osłabieniu bezpieczeństwa i wystawieniu nas na atak z każdej strony.
Żaden sojusz z USA nam nie grozi. To mocarstwo ma długą tradycję wykorzystywania słabych, by budować własną siłę. I jeśli gdzieś, komuś udało się wykorzystać moc boskiej iluzji to właśnie im. Przy czym mechanizm ich sukcesu nie polega na modlitwie, co chętnie i z uporem manifestują…
Od Aleksandra Wielkiego, Czyngis-chana, Hitlera i Stalina – „sukces”zawsze polegał na przemocy, bezwzględności i patriarchalnym przekonaniu, że jego cena nie gra roli, jeśli sukces jest tego wart. Dziękczynienie bogom po udanym najeździe, podobnie jak święcenie środków do zabijania ludzi przed najazdem – to za każdym razem udana próba legitymizacji zbrodni przez iluzorycznego stwórcę.
To podczepianie się pod bogów i jednocześnie wciskanie wiary ludowi miało i nadal ma ten sam cel – sakralizację ludobójstwa, poświęcenie ludzkiego życia na ołtarzu egoistycznych i samolubnych dążeń chorych, psychopatycznych jednostek. I mimo tej wiedzy, intelektualnie wysoko funkcjonujące jednostki powiedzą i dziś jeszcze, że tylko na takiej drodze ludzkość mogła dokonać skoku cywilizacyjnego. Mam tylko taką wątpliwość, czy aby faktycznie był to skok w odpowiednią stronę. Wszystko zdaje się bowiem wskazywać, że przed nami już tylko zapaść i … nowy początek?