Abp Juliusz Paetz. Mechanizmy przemocy i władzy. Część 34 i 35

ABP JULIUSZ PAETZ – część XXXIV.

 

 

Dla wielu wiernych archidiecezji poznańskiej pozbawienie abp Juliusza Paetza w 2002 roku wpływu na losy Kościoła poznańskiego i zmuszenie go do przejścia na emeryturę zamykało sprawę wszystkich skandali wokół jego osoby. Dla osób bardziej radykalnych w ocenie tego skandalu, grzeszny metropolita nie poniósł wystarczającej kary, gdyż nie został przez papieża Jana Pawła II objęty suspensą, molestowani przez niego klerycy, którzy przeciwko niemu zeznawali przed komisją z Watykanu nie zostali przywróceni do seminarium i stali się wrogami Kościoła, mimo iż to właśnie tylko oni okazali się wierni zasadom moralnym Ewangelii.

Ponadto mimo licznych próśb, raportu komisji Stolicy Apostolskiej powołanej w sprawie metropolity nigdy nie opublikowano. Podobno nie wyraził na to zgody sam papież. Także zasłużeni dla archidiecezji kapłani, którzy stawili opór metropolicie, o których już pisałem znacznie więcej, nie zostali przywróceni na swoje dawne stanowiska i w środowisku duchowieństwa poznańskiego byli traktowani jak parszywi, bo zeznawali przeciw swojemu biskupowi, któremu w dniu święceń ślubowali bezwzględne posłuszeństwo i wierność. Także nowy metropolita poznański, abp Stanisław Gądecki nie docenił ich wierności Chrystusowi. Widać w Kościele obowiązuje niewzruszona stara zasada, że zdrady nawet upadłemu moralnie biskupowi nikt nie wybacza.


Przedwczesny biskupi emeryt żył natomiast w willi przy Placu Katedralnym w poznaniu i w żaden sposób nie zamierzał publicznie pokutować, czym także wzbudzał negatywne emocje w środowisku miasta i archidiecezji. Nie tylko nie pokutował, ale także bardzo szybko pokazał wszystkim, że nie da o sobie nigdy zapomnieć.


Zgodnie z umową z abp Stanisławem Gądeckim miał dożywotnio zapewnioną willę, utrzymanie na koszt archidiecezji, emeryturę metropolity, wszystkie biskupie „dochody stuły”, siostrę zakonną do prowadzenia domu ze Zgromadzenia Szarych Urszulanek, do wyłącznej własnej dyspozycji, o której napiszę więcej w następnych odcinkach, więc miał zapewnione do końca swoich dni dochody o niewyobrażalnym dla normalnego śmiertelnika poziomie. Jak widać pokuta w Kościele Katolickim ma różne oblicza.


W archidiecezji poznańskiej umierali księża, ich członkowie rodzin, a na ich pogrzebach zjawiał się bardzo często sam emerytowany metropolita. Przy tym erudyta, światowiec, słowem dusza towarzystwa. Zakładał mitrę arcybiskupa, co robiło wrażenie na kondukcie pogrzebowym. Dla rodziny zmarłego w niejednym małym miasteczku czy na wsi to był prawdziwy prestiż. I co z tego, że nigdy nie poznał, a nawet nigdy nie widział za życia samego zmarłego. Ale znał księdza z tej rodziny, a obecność samego metropolity na pogrzebie takiego śmiertelnika wspominają we wsi być może do dziś. A ponadto jak nad zmarłym modli się metropolita w mitrze, to widzą to nawet wszyscy w niebie, a wówczas taki zmarły posuwa się w czyśćcowej kolejce do nieba znacznie szybciej. Że metropolita skompromitowany, że usunięty ze stanowiska, że molestował tam kiedyś kogoś? Kiedy prowadzi kondukt, nikt już o tym nie pamięta.


A po pogrzebie jest stypa, a więc wyżerka i picie. Nasz bohater to erudyta i światowy bywalec. Umie zawsze bawić towarzystwo i po niejednej stypie pozostawił wrażenie wielkiego człowieka, który zaszczycił niskie progi takiego czy innego domu. Zresztą domu, to za dużo powiedziane, gdyż przyjęcia odbywały się najczęściej w renomowanych restauracjach. Zapewne niejeden z czytelników zastanawia się jak często dochodziło do takich sytuacji. Jeden z poznańskich księży policzył mi, że w okresie od 2002 roku do 2016 roku, takich pogrzebów i styp odbyło się blisko 750, co daje średnio przeszło jeden pogrzeb tygodniowo przez 14 lat!


Niewątpliwym skandalem była obecność abp Juliusza Paetza także na uroczystościach pogrzebowych zmarłego tragicznie w katastrofie lotniczej w Smoleńsku, w dniu 10 kwietnia 2010 roku, Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego i jego małżonki Marii Kaczyńskiej. Uroczystość odbyła się w krakowskim Kościele Mariackim, po czym kondukt pogrzebowy przeszedł z Rynku na Wawel. Nie tylko w tych uroczystościach uczestniczył bohater naszego cyklu, ale celebrował mszę żałobną za Parę Prezydencką wraz z całym Episkopatem, stojąc w pierwszym rzędzie. Dołączam dla czytelników okolicznościowe zdjęcie z Kościoła Mariackiego i zachęcam do zwrócenia uwagi kto siedzi ze skompromitowanym byłym metropolitą poznańskim w pierwszym rzędzie. Przypadek? Nie sądzę. A może siła lobby…?


Pogrzeby, stypy i huczne przyjęcia, to tylko mały wycinek z burzliwego życia emerytowanego metropolity poznańskiego po 2002 roku, mimo iż zgodnie z nakazem Watykanu, miał żyć na uboczu i nie uczestniczyć w publicznych nabożeństwach. O prawdziwych skandalach napiszę w przyszłości, gdyż wszystko co najciekawsze w tej historii jeszcze przed nami.


Ciąg dalszy nastąpi…

 

 

 

 

ABP JULIUSZ PAETZ – część XXXV.

Powracamy dziś do starego wątku dotyczącego zmarłego metropolity poznańskiego, abp Juliusza Paetza, który ze względu na bieżące tematy, został przeze mnie odłożony w czasie.


Otóż pamiętacie Państwo, że od 2002 roku, ten jeden z najbardziej wpływowych hierarchów polskiego Kościoła i równocześnie jeden z najbardziej zdemoralizowanych polskich biskupów został odsunięty od zarządzania metropolią poznańską.


Ale abp Juliusz Paetz to dziś niemal symbol upadku polskiej hierarchii kościelnej. Z jednej strony przez ponad dwadzieścia lat bezwzględnie wykorzystywał swoją pozycję i molestował seksualnie swoich młodych podwładnych, równocześnie przez lata był skutecznie chroniony przez innych braci w biskupstwie, a każdy atak na jego seksualne rozpasanie był interpretowany jako atak na Boga, instytucję Kościoła i na świętą wiarę ojców. Z drugiej strony, po 2002 roku, ten sam biskup stał się symbolem moralnego upadku Kościoła polskiego i jego hierarchii. Wystarczyło w rozmowie z kimkolwiek powiedzieć: „sprawa Paetza”, a niemal każdy człowiek, bez względu na swój osobisty stosunek do wiary i Kościoła, wiedział czego dotyczy „sprawa Paetza”.


Pisałem już więcej na temat tajnych ustaleń pomiędzy usuniętym na przedwczesną emeryturę metropolitą, a jego następcą abp Stanisławem Gądeckim, w czym niewątpliwie uczestniczył z ramienia Stolicy Apostolskiej, nuncjusz abp Józef Kowalczyk. Zainteresowanych szczegółami odsyłam do poprzedniego odcinka tego cyklu.


Ale nowy poznański metropolita oddając abp Juliuszowi Paetzowi do wyłącznej dyspozycji tak okazałą willę na Ostrowie Tumskim, chciał (albo musiał, bo tego wykluczyć także nie możemy) objąć emeryta dyskretną „opieką”. Przede wszystkim chodziło o to, aby „odciąć” go od niemoralnych kontaktów, które miałyby jednoznacznie seksualny charakter. Nie wiem kto był pomysłodawcą tego, aby opiekę taką nad emerytowanym metropolitą poznańskim sprawowała…, zakonnica. Bo to, że starymi duchownymi opiekują się siostry różnych zgromadzeń zakonnych, to wiemy. Gospodarstwo domowe metropolitów poznańskich od lat znajduje się w rękach Sióstr Urszulanek, tych „Szarych” od Urszuli Ledóchowskiej. Nie mylić tego zgromadzenia z Urszulankami Unii Rzymskiej („czarne”), które kiedyś słynęły z ekskluzywnych szkół dla dziewcząt z dobrych i bogatych domów.

 

Ale prowadzić domowe gospodarstwo biskupowi, prać, prasować, gotować i robić mu niezbędne zakupy to jedno, a zajmować się przy tym śledzeniem i pilnowaniem go, aby nie odwiedzali go nieproszeni goście, w tym młodzi chłopcy to drugie. Wybór padł na siostrę Teresę, Urszulankę z przeszło trzydziestoletnim stażem w zgromadzeniu. Kto o tym zdecydował nie wiem, gdyż nigdy nie udało mi się zamienić z nią ani jednego słowa. Zapewne było to ścisłe ustalenie pomiędzy abp Stanisławem Gądeckim, a Matką Generalną Urszulanek. Siostra Teresa wiedziała co, poza pracami domowymi, należy do jej obowiązków.

 

Ta ponad pięćdziesięcioletnia kobieta z kosmykiem siwych włosów dyskretnie chowanych pod zakonny kornet, wiedziała kogo pilnuje, dlaczego i przed kim ma go chronić. Była jego Aniołem Stróżem. Anioł nie tylko zjawiał się codziennie wcześnie rano, gotował i prowadził dom, ale także woził swojego VIP-owskiego emeryta wszędzie i czuwał z kim się spotyka i po co. Siostra Teresa nie tylko zawoziła, ale także czuwała, aby osobiście odwieść swojego VIP-a do domu. Prawdopodobnie ze wszystkich swoich czynności, w tym podróży i spotkań w rezydencji arcybiskupa składała szczegółowe sprawozdania. Komu? Własnej przełożonej? Bezpośrednio abp Stanisławowi Gądeckiemu? Tu możemy snuć jedynie przypuszczenia.


Ale co do prawdziwej roli swojego Anioła Stróża, nie miał także żadnych wątpliwości i sam abp Juliusz Paetz. Nie cierpiał szczerze siostry Teresy i nigdy się z tym nie krył. Nie miał zapewne żadnych wątpliwości co do prawdziwej roli jaką jej wyznaczono u jego boku. Opowiadał o tym zresztą często swoim gościom, a ponieważ ich liczne relacje są w tym względzie niemal identyczne, więc nie budzą one moich wątpliwości w tym względzie. Lektura niektórych historii, które w formie pisemnej do mnie dotarły, są tak humorystyczne, że warte są niemal publikacji książkowej.


I tak to wielki arcybiskup, metropolita jednej z najważniejszych metropolii w tym kraju, były kochanek papieski i seksualny partner wielu znanych ludzi Kościoła Powszechnego, podstarzały seksoholik uganiający się za młodymi facetami, adorator wielu znanych postaci świata polityki, sztuki i kultury, bywalec salonowy Poznania, był pilnowany teraz jak niemal nieznośny i rozkapryszony nastolatek przez prostą i nie najmłodszą już zakonnicę. Czy to nie gotowy scenariusz na komedię…?


Ale siostra Teresa nie doceniła przebiegłości i pomysłowości swojego VIP-a, a jego rozbudzony apetyt na nowe seksualne doznania, okazał się większy niż wyobraźnia duchowej córki Matki Urszuli Ledóchowskiej, o czym będziecie się mogli Państwo przekonać już wkrótce, bo…


Ciąg dalszy nastąpi…

 

Andrzej Gerlach