Abp Juliusz Paetz. Mechanizmy przemocy i władzy. Część 37

ABP JULIUSZ PAETZ – część XXXVII.

W ostatnim odcinku mojego cyklu przybliżyłem Państwu dramatyczną sytuację, tych spośród kleryków poznańskiego seminarium, którzy mimo swojego zdecydowanego sprzeciwu wobec seksualnych wybryków ich metropolity, padli jego ofiarą i ponieśli w związku ze swoim sprzeciwem cenę wydalenia z seminarium, a niektórzy z nich cenę całkowitego złamania życia osobistego.


Ale nie wszyscy tak reagowali. Większość kleryków nie miała w związku z zachowaniem swojego arcybiskupa większych oporów moralnych, nawet więcej, wielu potraktowało te zaloty swojego hierarchy jako swoistą trampolinę do dalszej kościelnej kariery. Było to bowiem zgodne z ich własną orientacją seksualną. Seminarium miało być dla wielu z nich swoistym azylem. Tu natrafili na wielu takich jak oni sami. Dzisiaj są znaczącymi i cenionymi ludźmi Kościoła nie tylko na terenie Wielkopolski, ale także innych części naszego kraju. A kilku nosi nawet fioletowe szaty… Widać więc, że jednak było warto.


Także po 2002 roku, a więc już po dramatycznym odwołaniu i po oficjalnym przeniesieniu abp Juliusza Paetza na wcześniejszą biskupią emeryturę przez papieża Jana Pawła II, jego życie towarzyskie, ale i erotyczne, nie ucierpiało w istotny sposób. Papież Jan Paweł II, a tym samym następca na tronie poznańskiego metropolity, abp Stanisław Gądecki, pozostawił jednak skompromitowanego hierarchę na terenie w bezpośrednim sąsiedztwie archikatedry i swojej rezydencji, biskup emeryt posiadał zawrotną, jak na warunku polskie, emeryturę i miał zachowane wszystkie „dochody stuły”. Oczywiście „dochody stuły” godne emerytowanego metropolity…

Miał nieograniczone możliwości poruszania się po całym kraju, wyjazdów do Rzymu i swobodnych kontaktów towarzyskich. Oczywiście nad wszystkim w Poznaniu czuwała wyznaczona przez kurię metropolitarną i abp Stanisława Gądeckiego siostra Teresa ze Zgromadzenia Urszulanek Serca Jezusa Konającego, ale ona po południu każdego dnia opuszczała rezydencje emeryta, więc taka „okazja czyniła złodzieja”…


Usuniętego ze stanowiska abp Juliusza Paetza, odwiedzali więc stosunkowo regularnie dawni partnerzy. Oni się zmieniali, on jedynie decydował i najczęściej za pomocą SMS-ów ustalał szczegóły grafików tych spotkań. Najczęściej odwiedzali go księża, czynni geje, z podległej mu do niedawna archidiecezji poznańskiej, czynni homoseksualiści, którzy nie tylko spotykali się z nim w dotychczasowych celach, ale także w celu donoszenia odsuniętemu metropolicie, co dzieje się aktualnie w kurii metropolitarnej, jakie decyzje tam zapadają i jakie nominacje podejmuje abp Stanisław Gądecki. Mówiono wtedy o nim „On” lub „Ten Gad”. Było to zresztą ulubionym powiedzeniem przedwczesnego emeryta o jego następcy.


Ale tajemniczymi gośćmi arcybiskupa w jego nowej rezydencji byli także ówcześni poznańscy klerycy. Oni mieli teraz zdecydowanie trudniej, aby dotrzeć do swojego dawnego protektora, gdy na ich telefon komórkowy przychodził zapraszający i wielce obiecujący SMS… Był bowiem jeden poważny problem. Był nim nowy rektor tutejszego seminarium, ks. Paweł Wygralak (rocznik 1959), który świetnie zdawał sobie sprawę co działo się jeszcze niedawno w podległej mu uczelni. Przez nowego metropolitę został zobowiązany do uniemożliwienia za wszelką cenę klerykom gejom kontaktu ze skompromitowanym arcybiskupem. Ale chcieć to jedno, a móc to drugie. Szczególnie, gdy „ciągnie wilka do lasu”… A las zaprasza SMS-em.


Pokażę to na znanym mi przykładzie jednego z ówczesnych kleryków o imieniu Adam. Był kochankiem abp Juliusza Paetza już na pierwszym roku studiów teologicznych. Metropolita sam go wówczas wybrał, a ponieważ Adam od lat wiedział, że jest gejem, więc skrupułów żadnych nie miał. A korzyści wiele.
Ze spotkań z szefem przynosił do seminarium piękne włoskie koszule księżowskie, z koloratkami. Super jakość i wykonanie, koszule pochodzące z najlepszych firm krawieckich z samego centrum Rzymu. Wszystkie te koszule były szyte przez najlepszych włoskich krawców z kaszmiru i wełny. Ulubieńcy arcybiskupa poznawali się potem w poznańskim seminarium po tych właśnie koszulach, a inni klerycy jedynie zgrzytali na ich widok zębami. Szczególnie na ich widok zgrzytali zębami księża wykładowcy, często prałaci lub kanonicy. Oni bowiem zaopatrywali się w zwykłe, szyte w Polsce, księżowskie koszule do koloratki, nabywane w specjalnym sklepie dla księży, który znajdował się przy poznańskiej kurii.


Drugim dowodem bytności u arcybiskupa był…, zapach. Woda kolońska renomowanej firmy Hugo Boss, model classic. Zapach mocny i charakterystyczny. Roznosił się po całym poznańskim seminarium wystarczająco długo, aby każdy wiedział… Któregoś dnia Adam stojąc przy pisuarze, poczuł jak delikatnie z tyłu dotyka go i całuje w szyje inny kleryk. Po chwili zaczął dotykać go przy rozpiętym rozporku… Obaj klerycy wiedzieli, że rozumieją się w tym momencie bez zbędnych słów. Mówił za nich zapach Hugo Boss, model classic, rozchodzący się po całej seminaryjnej toalecie.


Po 2002 roku Adam musiał już zdecydowanie bardziej uważać. Wszyscy w seminarium o nim wiedzieli, ale protektor już nie mógł go obronić jak dawniej. Był już klerykiem trzeciego roku. Nosił już sutannę. Ale nowy rektor „węszył za takimi jak on jak wściekły pies”. Nie wiadomo tak naprawdę kto poskarżył na niego nowemu rektorowi, kleryk czy inny ksiądz, może ktoś kto widział jak wychodzi on od Paetza, a może widzieli jak całowali się na placu przed archikatedrą. Emerytowany metropolita miał to w zwyczaju, że na pożegnanie zawsze całował i mówił: „Kocham cię”. Ale wtedy na placu katedralnym mógł sobie to jednak darować.

Rozmowa z księdzem rektorem była gwałtowna i nieprzyjemna, ale Adam wiedział, że wyparcie się wszystkiego jest skuteczną metodą obrony. Ponadto obaj rozmówcy wiedzieli dobrze, że mimo iż rektor stwierdził do niego iż „ma wobec młodych kleryków mało wyrozumienia dla wszystkich przejawów życzliwości okazywanej między mężczyznami”, to niewiele z tego wynika. Adam wiedział przecież iż rektor wie, że on jest czynnym gejem, ale też zdawał sobie świetnie sprawę, że rektor jest sam w potrzasku, gdyż wie ilu kleryków to także czynni geje. Wszystkich z seminarium nie wyrzuci. Wiedział także, że tacy geje są także wśród księży wykładowców, a tej Puszki Pandory wolał nie otwierać.


Więc Adama wyświęcono po kolejnych trzech latach. Wyświęcił go sam abp Stanisław Gądecki, ale wśród hierarchów obecnych wówczas w archikatedrze był także abp Juliusz Paetz. Publicznie nałożył on ręce na głowę Adama, podobnie jak na jego kolegów z roku. Wszyscy to widzieli, ale kiedy arcybiskup publicznie w świątyni go pocałował, Adama przeszedł dreszcz…


Spotkania z arcybiskupem były zawsze niezwykle ciekawe, ale też połączone z piciem dużej ilości alkoholu. Wypijali przy intymnych spotkaniach co najmniej dwie butelki wina. To były specjalne trunki. Emeryt miał ich całą piwniczkę. Dostawa odbywała się co pewien czas, prosto z Włoch, Niemiec lub Szwajcarii. Był zawsze koneserem. Nie pijał byle czego. Aby rano siostra Teresa nie ujawniła śladów nocnego pijaństwa, do obowiązków kleryka, a potem księdza Adama, należało zawsze pozabierać w środku nocy wszystkie puste butelki i wyrzucić je z daleka od archikatedry poznańskiej. Broń Boże nie do śmietnika przy samej archikatedrze. Takich win nikt tu nie pijał, więc wszystkie dowody nocnej biesiady należało wywieść odpowiednio daleko. Nawet po latach, gdy Adam teraz przechodzi nocą koło pięknie oświetlonej archikatedry, przypominają mu się te pamiętne nocne chwile u arcybiskupa. I wynoszone nocą puste butelki po winie.


W 2005 roku ks. Adam porzucił jednak kapłaństwo. Był na tyle znaną w archidiecezji postacią, że nie mogę podawać więcej jego danych, aby nie pomagać nikomu w ujawnieniu jego tożsamości. Po wielu latach pytany stwierdził, że od zawsze akceptował swój homoseksualizm, ale nie chciał żyć w takiej hipokryzji jak większość jego kościelnych kolegów. „Bo jestem homoseksualistą, ale nie mógłbym jak Paetz uwodzić swoich parafian”. Mimo to emerytowanego metropolitę odwiedzał niemal do jego śmierci.


Mimo kompromitacji z 2002 roku, życie emerytowanego arcybiskupa poznańskiego upływało w ciągłych kolejnych pijaństwach, ekscesach i orgiach. Uczestniczyły w nich także osoby świeckie i o tym dowiecie się Państwo więcej już wkrótce, bo…


Ciąg dalszy nastąpi…

 

Andrzej Gerlach