Andrzej Gerlach „Abp Henryk Hoser” Część 2 i 3

ABP HENRYK HOSER (1942-2021) –część II.

Ten swój cykl zacznę od krótkiej i niezwykle ciekawej historii rodziny zmarłego hierarchy, gdyż abp Henryk Hoser w przeciwieństwie do większości naszych biskupów, pochodził z niezwyklej rodziny, w której obok niezwykle chwalebnych zdarzeń, zdarzały się także epizody mniej chwalebne, co niezwykle starannie ukrywano przez lata, szczególnie wówczas, gdy potomek tego rodu piął się po drabinie kościelnych awansów.

Rodzina Hoserów zawsze podkreślała swoją polskość i swój niezwykły patriotyzm, a ordynariusz warszawsko-praski w mediach prawicowych i skrajnie katolickich, podkreślał to z niezwykłym uporem. Oczywiście, wielu członków rodu dało dowody swojego przywiązania do polskości, ale nie zawsze tak bywało.

 

 

 

Rodzina niezwykle zasłużona dla niemieckojęzycznego Augsburga, już od co najmniej XV wieku jest wymieniana w składzie tego patrycjatu miejskiego. Nie tylko zasiadali w radzie miasta, ale także rozwijali swój biznes i się bogacili, co z czasem uczyniło ich jedną ze znaczących rodzin w tym mieście. Nie wiemy co było bezpośrednim powodem tego, że jedna z gałęzi tego bogatego rodu przeniosła się do Czech rządzonych przez wieki przez niemieckojęzycznych władców. I tam nie tylko rozwijali swój rodzinny biznes, ale także z pokolenia na pokolenie coraz bardziej się bogacili. I tu pierwsza ważna cecha charakteru, która charakteryzowała jej członków od pokoleń. Hoserowie od zawsze wiedzieli, że trzeba trzymać i wspierać aktualnie rządzących, pracować jedynie dla tych, którzy są wpływowi i bogaci oraz przy których może równocześnie stale rosnąć ich własna zasobność portfela. I ta zasada zawsze się sprawdzała w tej rodzinie. Nie wspominam tego bynajmniej jako jedynie zarzutu, ale podkreślam tę cechę charakteru jako pewną prawidłowość, która sprawiła, że rodzina Hoserów była od pokoleń i jest do tej pory taka jaka jest i jej wpływy finansowe, biznesowe, rodzinne koligacje czy powiązania towarzyskie sięgają dzisiaj równie daleko.

 

 

 

 

Do Warszawy niemieckojęzyczny ród Hoserów dotarł w 1844 roku, w przededniu Wiosny Ludów, za sprawą Piotra Hosera I (1818-1904). Był przedstawicielem tej czeskiej gałęzi rodu i przybył do Warszawy w określonym biznesowym celu. Mimo iż urodził się w 1818 roku w czeskim Svojku (w niektórych dokumentach miejscowość określana jako Schwoika), był rodowitym Niemcem, niezwykle przywiązanym do tradycji swojej rodziny. Pracował jako bardzo znany w tej części Europy ogrodnik. Mimo swojego młodego wieku, pracował już dla najlepszych i zawsze z niezwykłym sukcesem. Wśród jego pracodawców byli znani arystokraci i ludzie niezwykle zamożni i wpływowi. Młody Piotr Hoser I zajmował się ogrodami książąt Kinskych i barona Hugla. Więc kiedy został sprowadzony do Warszawy, prawdopodobnie przez kuratora Ogrodu Saskiego, Michała Bończa-Brujewicza, był już powszechnie znany w swoim fachu.

 

 

Idea odbudowy całego Pałacu Saskiego robi współcześnie w kręgach władzy prawdziwą furorę, więc dodam tu tylko, że w czasach, gdy do Warszawy przybył pradziad zmarłego arcybiskupa, Ogród Saski był niezwykle zaniedbany i wymagał ręki fachowca.

 Przez pierwsze dwa lata Piotr Hoser I pracował w zespole, ale bardzo szybko wykorzystał swoje rodowe cechy i „wykosił” swoją konkurencję, stając się wśród ogrodników Ogrodu Saskiego głównym ogrodnikiem, który decydował o wszystkich decyzjach podejmowanych w Ogrodzie Saskim. Piotr Hoser I wiedział dobrze, kto płaci, ile płaci i za co płaci. Ogród Saski z każdym rokiem zmieniał się pod wpływem ręki swojego głównego ogrodnika, piękniał i wzbudzał podziw wszystkich, a portfel głównego ogrodnika pęczniał z każdym rokiem.

Piotr Hoser I bardzo szybko zrozumiał, kto w czasach zaborów rządzi w Warszawie, kto decyduje i kto płaci. Był bezwzględny dla potencjalnej konkurencji. Król ogrodnictwa mógł być tylko jeden. Już w 1848 roku, gdy cała Europa krwawiła w okresie zmagań Wiosny Ludów, główny ogrodnik Ogrodu Saskiego inwestował w ziemię zarobione pieniądze. Inwestował je z niezwykłym rozmachem. Do tego stopnia, że brakujące kwoty pożyczał gdzie tylko mógł, ale wiedział dobrze, że inwestycja się szybko zwróci z gwarantowanym zyskiem. I tutaj ujawnia się kolejna cecha rodziny Hoserów.

 

 

 Oficjalnie Piotr Hoser kupuje ziemię pod szkółki z roślinami, krzewami ozdobnymi i drzewkami owocowymi, które następnie wykorzystuje do swoich prac ogrodniczych lub sprzedaje innym z kolosalnym zyskiem. Przy tym jako doświadczony ogrodnik inwestuje w rośliny egzotyczne, często nieznane dotychczas w Warszawie, co tym bardziej go wyróżnia w branży i podbija ceny. Ale ziemię kupuje tylko w miejscach, gdzie planowane są dalsze inwestycje miasta. Pracuje z ludźmi wpływowymi, a każda informacja o planowanych inwestycjach miejskich jest dla niego bezcenna. Zakupioną ziemię odsprzedaje wówczas jako działki budowlane, zarabiając na tym krocie. Zarobione pieniądze inwestuje w kolejne działki rolne, które dziwnym trafem snów stają się terenami budowlanymi. Biznes kwitnie jak Ogród Saski.

 

 

Prawdopodobnie w 1849 roku operatywny ogrodnik sprowadził z Czech do Warszawy swoich rodzonych braci: Pawła Hosera (1823-1881) i Wincentego Hosera (1830-1907). Biznes rodziny Hoserów wchodzi wówczas w nową fazę.

Ciąg dalszy nastąpi…

 

 

 

ABP HENRYK HOSER (1942-2021) – część III.

W połowie XIX wieku powstała w Warszawie firma ogrodnicza „Bracia Hoser”. Podają tu różne daty, od 1848 do 1850, ale jedno nie ulega kwestii, że rodzinny biznes ogrodniczy kwitł z roku na rok, jak kwiaty w nim hodowane.

Prawdopodobnie, pierwszą lokalizacją należąca do braci Hoser była działka zakupiona pod adresem Nowogrodzka w Warszawie. Tak, ta sama Nowogrodzka, gdzie obecnie znajduje się „centrum dowodzenia całym światem”. Kiedy firma została przeniesiona do ścisłego centrum, na Aleje Jerozolimskie, nosiła już nazwę „Zakład Ogrodniczy Bracia Hoser”. Była to posesja wokół ulic: Aleje Jerozolimskie, Marszałkowska, Żurawia i Leopoldyny (czyli obecnie Emilii Plater). Ścisłe centrum, dziś warta miliony. W 1879 roku dokupiono jeszcze ziemię na Rakowcu, czyli dzisiejszy teren pomiędzy Aleją Krakowską, a 1 Sierpnia. Tamże jeden z braci, Wincenty Hoser, prowadził słynną szkółkę drzew. Potem przyszły kolejne inwestycje w ścisłym centrum miasta, a także kolejne na Woli i na Rakowcu. Zakupione grunty w podwarszawskich wsiach: Żbików i Duchcice, to dziś także dzielnice znanych miejscowości z obecnej aglomeracji warszawskiej. Słynne w branży ogrodniczej przez pokolenia „Szkółki Żbikowskie”, upaństwowione po drugiej wojnie światowej przez komunistów, powróciły w 2003 roku do potomków swoich założycieli.

 

 

 

Firma zatrudniała coraz więcej ludzi i bogaciła się bardzo szybko na pracy fizycznej swoich pracowników, pozbawionych wszelkich praw pracowniczych, co było wówczas niemal normą i nie obciąża w sposób wyjątkowy rodziny Hoserów. Do pracy ściągano ludzi z okolicznych wsi, a także dzieci, którym płacono jedynie część tego co dorosłym pracownikom. Zyski inwestowano nie tylko w nieruchomości, ale także w inne dziedziny, które gwarantowały też kolosalny zysk. Jedną z nich był słynny kantor przy Alejach Jerozolimskich 51 w Warszawie, gdzie osoby zadłużone czy postawione w sytuacji bez wyjścia, wyprzedawały lub zastawiały swój ruchomy majątek.

 

 

 

Protoplasta warszawskiej linii rodu, Piotr Hoser I w 1853 roku porzucił prace dla Ogrodów Saskich i skupił się jedynie na swoim własnym biznesie. Wspierali go w tym godnie jego bracia, wspomniany Paweł i Wincenty. Kiedy Piotr wycofał się formalnie z biznesu, zastapili go jego synowie: Piotr Ferdynand II (1857-1939), Wincenty II i Henryk (1870-1944). Piotr Ferdynand II zasłynął po latach także z działalności jako znany wykładowca akademicki i Doktor Honoris Causa dwóch uczelni: warszawskiej SGGW i Akademii Rolniczej w Poznaniu. Zmarł w styczniu 1939 roku w rodzinnym Żbikowie i został pochowany jak większość rodziny na warszawskim Cmentarzu na Powązkach. Najmłodszy z braci Henryk, był ojcem Janusza Henryka (1901-1944), ojca zmarłego przed kilku dniami arcybiskupa Henryka Hosera. Będzie o nich jeszcze mowa w kolejnych odsłonach tego cyklu.

 

 

 

 

O wyjątkowej sławie rodziny Hoserów i ich wyjątkowej roli w dziejach dziewiętnastowiecznej Warszawie może służyć fakt, czego zapewne nie zauważyli nawet niektórzy nasi poloniści, że wspomina ród Hoserów w swojej powieści z tej epoki, zatytułowanej „Lalka”, sam Bolesław Prus. Pisarz na łamach warszawskiego „Kuriera Codziennego” publikował w latach 1887-89 dzieje nieszczęśliwej miłości Stanisława Wokulskiego i Izabeli Łęckiej. Czy przypominacie sobie Państwo znamienny fragment „Lalki”, kiedy to ciotka Izabeli Łęckiej pisze do niej słynny liścik, a w nim kreśli takie zdanie: „Mój poczciwy Wokulski daje fontannę, sztuczne śpiewające ptaszki, pozytywkę, która będzie grała same poważne kawałki i mnóstwo dywanów. Hoser dostarcza kwiatów…” Nie wiemy, który to z Hoserów te kwiaty dostarczył szacownej Księżnej, autorce tego liściku, na słynną kwestę w okresie Wielkiego Tygodnia (jeżeli mnie pamięć nie myli co do szczegółów powieści), ale jak Warszawa, Hoser i kwiaty, to zapewne był to jeden z braci Hoserów lub któryś z ich synów.

 

 

 

Musieli mieć więc Hoserowie wówczas mocną i ugruntowaną pozycję zarówno finansową, towarzyską i społeczną w całej Warszawie, skoro trafili na karty „Lalki” Bolesława Prusa. Ale o prestiżu i pozycji rodziny w tym mieście najdobitniej świadczył słynny Dom Hoserów, który do dzisiaj jest świadectwem ich pozycji na przełomie XIX i XX wieku.

Ciąg dalszy nastąpi…