Andrzej Gerlach. Grzech w diecezji tarnowskiej. Część 11 i 12
GRZECH W DIECEZJI TARNOWSKIEJ – część XI.
Dwa dni po ukazaniu się na blogu ks. Tadeusza Isakowicza – Zaleskiego tekstu w sprawie ks. Stanisława P., na stronie internetowej diecezji tarnowskiej ukazał się następujący komunikat:
W TEKŚCIE W BLOGU KS. TADEUSZA ISAKOWICZA – ZALESKIEGO Z DNIA 2 SIERPNIA 2020 ROKU, UKAZAŁ SIĘ TEKST, KTÓRY ZAWIERA OSĄD Z POMINIĘCIEM DOWODÓW I OPARTY NA JEDNOSTRONNEJ RELACJI. PRZYTOCZONA SPRAWA BYŁA PRZEDMIOTEM PROCESU KARNO – ADMINISTRACYJNEGO, KTÓRY ZOSTAŁ ZAKOŃCZONY I ZATWIERDZONY PRZEZ KONGREGACJĘ NAUKI WIARY W 2013 ROKU. Z RACJI PODANIA W TEKŚCIE NAZWISK ORAZ URZĘDÓW ORAZ ZASUGEROWANIE ZANIEDBAŃ W TYM DOCHODZENIU, W NAJBLIŻSZYM CZASIE SPRAWA ZOSTANIE SKIEROWANA DO KANCELARII PRAWNEJ, BY NA TEJ DRODZE BRONIĆ DOBREGO IMIENIA, KTÓRE W SPOSÓB EWIDENTNY ZOSTAŁO NARUSZONE PRZEZ TEKST PUBLIKACJI.
KS. RYSZARD NOWAK
RZECZNIK BISKUPA TARNOWSKIEGO
To najlepszy dowód w jaki perfidny sposób, tarnowska kuria biskupia próbowała, z jednej strony zastraszyć ks. Tadeusza Isakowicza – Zaleskiego, przed dalszymi publikacjami na ten bulwersujący temat, a z drugiej strony, wywołać w wiernych tejże diecezji, poczucie rzekomej krzywdy i niesprawiedliwości, jakiej doznała sama diecezja tarnowska tą publikacją.
W komunikacie nie pada nawet imię księdza, ani tło związane ze zjawiskiem pedofilii w diecezji tarnowskiej. Natomiast ten tekst stawia zarzuty rzekomego „pominięcia dowodów i jednostronnej relacji” autorowi bloga. Tekst ks. Tadeusza zawiera jedynie jeden błąd. Ks. Stanisław P. powrócił z Ukrainy do diecezji tarnowskiej nie w 2009, a w 2008 roku. Wszystkie pozostałe informacje podane w blogu, trudno jest zakwestionować. Powiem więcej, to właśnie ten komunikat kurii biskupiej jest oględnie mówiąc nieprecyzyjny, jednostronny i oparty na półprawdach.
Nikt nie kwestionuje tego, że w 2013 roku taki proces się odbył, ale rzecz polega na tym, że kuria nie reagowała przez wiele lat rządów bp Wiktora Skworca na kolejne akty pedofilii ks. Stanisława P., a po jego skazaniu i ostatecznym zatwierdzeniu wyroku przez Stolicę Apostolską w 2013 roku, gdy ordynariuszem tarnowskim był już bp Andrzej Jeż, skazany kapłan zamiast być skutecznie pilnowany w Domu Księży Emerytów w Tarnowie, gdzie został przymusowo umieszczony wspomnianym wyrokiem, nadal miał nie tylko opuszczać ten dom, ale także uczestniczyć w duszpasterstwie, pielgrzymkach i innych formach kontaktu z potencjalnymi kolejnymi ofiarami.
Jakoś trudno mi sobie wyobrazić sytuację, aby ksiądz rzecznik biskupa tarnowskiego, ks. dr Ryszard Nowak, ordynariusz tarnowski, bp dr Andrzej Jeż oraz inni pozostali urzędnicy kurialni, niemal wszyscy z tytułami naukowymi doktorów lub doktorów habilitowanych z teologii lub prawa kanonicznego, nie rozumieli tej subtelności. Ale ponieważ takiej ewentualności także wykluczyć nie mogę, więc publicznie deklaruję już dziś, że jestem gotów Panowie w siedzibie tarnowskiej kurii biskupiej, osobiście i z udziałem mediów, przeprowadzić odpowiednio długą pogadankę lub nawet pełny wykład na temat przebiegu wieloletniej działalności duszpasterskiej ks. Stanisława P., z uwzględnieniem jego dewiacji.
Będę tłumaczył odpowiednio długo i szczegółowo, na czym polegało zaniedbanie władz diecezji tarnowskiej w poszczególnych latach, z uwzględnieniem prawnych obowiązków jakie wówczas spoczywały na diecezji i jej ordynariuszu. Uwzględnię w swoim wystąpieniu wszystkie przepisy obowiązujące w latach 1984 – 2001 i te, które zostały wprowadzone w 2001 roku przez Stolicę Apostolską. A przypominam, że w 2002 roku bp Wiktor Skworc pozbył się tego seksualnego dewianta, odsyłając go na Ukrainę. Czy to były ówczesne standardy diecezji tarnowskiej, czy jedynie jej ordynariusza? Czy ksiądz rzecznik odpowie na to moje pytanie w kolejnym swoim komunikacie?
Proszę się nie obawiać o moje honorarium. Zapewniam i deklaruje to publicznie, że jestem zdecydowanie tańszy niż wynajęta w tej sprawie przez władze diecezji tarnowskiej kancelaria prawna. I będę mówił tak długo, aż istotę problemu zrozumie nawet najmniej rozgarnięty urzędnik kurii. A skoro już o pieniądzach mowa, to pragnę aby na ten aspekt sprawy zwróciły uwagę wszystkie ofiary seksualnych nadużyć dokonanych przez tarnowskie duchowieństwo. Skoro ma tutejsza kuria biskupia środki finansowe na wynajęcie kancelarii prawnej, to proszę o tym pamiętać, gdy będziecie Państwo występować w procesach cywilnych o odszkodowania w sądach powszechnych. Księdzu biskupowi tarnowskiemu i jego rzecznikowi dziękujemy za zmotywowanie tym komunikatem wszystkich ofiar, do wytoczenia takich procesów sądowych w niedalekiej przyszłości.
Ale to nie jedyny prawny krok, który władze diecezji tarnowskiej wykonały ostatnio w stosunku do ks. Tadeusza Isakowicza – Zaleskiego. O kolejnych dowiecie się Państwo już wkrótce.
Ciąg dalszy nastąpi.
GRZECH W DIECEZJI TARNOWSKIEJ – część XII.
Nie sądziłem, że będę zmuszony w tym coraz bardziej rozrastającym się cyklu o „Grzechu w Diecezji Tarnowskiej”, zwrócić się bezpośrednio do tego urzędnika kurialnego, ale wydarzenia ostatnich dni spowodowały, że sam zainteresowany nie pozostawił mi żadnego wyboru.
W dniu 25 sierpnia 2020 roku, wynajęta przez tarnowską kurię biskupią kancelaria prawna wysłała do ks. Tadeusza Isakowicza – Zaleskiego oficjalne pismo, prawnicze wezwanie do „zaprzestania powielania nieprawdziwych lub nieścisłych informacji dotyczących ks. Roberta Kantora – obecnego delegata biskupa tarnowskiego do spraw wykorzystywania seksualnego małoletnich”.
Kim jest ks. dr hab. Robert Kantor? Otóż kapłan ten jest od ponad sześciu lat, jeżeli pamięć mnie tu nie zawodzi, kanclerzem tarnowskiej kurii biskupiej, czyli najbliższym współpracownikiem nie tylko samego ordynariusza tej diecezji, bp Andrzeja Jeża (rocznik 1963), ale także kieruje całą administracją kurialną. Przez jego biuro przechodzą wszystkie dokumenty dotyczące całej diecezji i można uznać, że nie ma żadnej istotnej sprawy, która omijałaby jego biurko, a tym samym nie ma żadnej kwestii, także dotyczącej skandali, spraw moralnych, dyscyplinarnych, o których ten urzędnik kurialny mógłby nie wiedzieć.
To on uczestniczy w całym procesie polityki personalnej kurii, przygotowuje wszystkie akty odwołań, nominacji, kar kościelnych i wszelkiej korespondencji z każdym księdzem diecezji tarnowskiej, a także każdym kapłanem z poza diecezji, przebywającym lub pracującym na jej terytorium. Każdy z tych dokumentów osobiście podpisuje ordynariusz lub któryś z jego wikariuszy generalnych i…, kanclerz, ks. dr. hab. Robert Kantor. Nie tylko podejmuje decyzje o powstawaniu tych dokumentów, ale także osobiście uczestniczy w ich wręczaniu, i to bardzo często w bardzo uroczystej formie.
Dla odświeżenia księdzu kanclerzowi pamięci, dołączam do mojego wpisu kilka zaledwie zdjęć z mojego bogatego archiwum. I to tylko te fotografie, których Ksiądz Doktor nie musi się wstydzić. Mam także w swoich zbiorach takie o których pewnie Przewielebny Ksiądz Kanclerz wolałby nie pamiętać. A przy okazji publikacji tych zdjęć, wszyscy z czytelników, którzy nie mieli jeszcze okazji być w jakże skromnym i ubogim pałacu biskupim w Tarnowie, niech przez chwile się zagoszczą w tych niskich progach Sługi i Pasterza Diecezji Tarnowskiej. Czujcie się choć przez chwilę Drodzy Państwo jak u siebie…, bo to wszystko i tak kupione oraz urządzone za wasze pieniądze.
Ale wróćmy do wspomnianego prawniczego wezwania tej wynajętej kancelarii prawnej, skierowanego przed kilkoma dniami bezpośrednio do ks. Tadeusza Isakowicza – Zaleskiego. Czy wpis na blogu wspomnianego kapłana narusza dobra osobiste ks. dr hab. Roberta Kantora? Czy możemy przyjąć tezę, że obecny kanclerz kurii tarnowskiej nie wiedział o problemie ukrywania zjawiska pedofilii w tarnowskiej diecezji? Aby odpowiedzieć na to pytanie, proponuje przypomnieć w skrócie kapłańską drogę naszego Przewielebnego Kanclerza.
Ks. Robert Kantor (rocznik 1970), pochodzący z parafii w pobliskich Ryglicach, został wyświęcony na kapłana przez ordynariusza tarnowskiego, bp Józefa Życińskiego (1948 – 2011), w dniu 3 czerwca 1995 roku. Na jednej z parafii przepracował zaledwie dwa lata i już został wysłany na studia specjalistyczne do hiszpańskiej Pampeluny (stolicy historycznej Nawarry) na tamtejszy Wydział Prawa Kanonicznego. Coś mi tu zalatuje Przewielebny Księże Kanclerzu zapachem tajnej prałatury personalnej Opus Dei. Chciałby Ksiądz Doktor wydać w tej sprawie jakiś odrębny komunikat czy też mam się spodziewać od rzekomej kancelarii prawnej „prawniczego wezwania” w tej sprawie? A może to tylko nadwrażliwość węchowa mojego nosa?
Z pięknej Nawarry nasz student prawa wrócił już do macierzystej diecezji jako doktor prawa kanonicznego, aby w kraju po kilku kolejnych latach, uzyskać z tegoż prawa habilitację. Od 2002 roku Przewielebny Doktor jest nieprzerwanie sędzią w Sądzie Biskupim w Tarnowie. A po burzliwym usunięciu swojego poprzednika z urzędu kanclerza (usuniętemu krzywdy nikt nie zrobił, bo jako kanclerz wiedział za dużo!!!), sam zajął gabinet kanclerza w tarnowskiej kurii biskupiej.
I czy Przewielebny Ksiądz Kanclerz, doktor habilitowany prawa kanonicznego, chciałby wmówić komukolwiek, że ktoś kto od 18 lat zasiada w sądzie biskupim, przez który przechodzą wszystkie afery i skandale w tej diecezji, a od przeszło sześciu sam osobiście przygotowuje i podpisuje wszystkie akty urzędowe w kurii biskupiej, mógł nic nie wiedzieć o pedofilii ks. Stanisława P.? O innych, jeszcze gorszych i bardziej drastycznych przypadkach tej dewiacji seksualnej, a dotyczącej innych kapłanów tejże diecezji nawet nie wspominam. Ale nie obiecuję, że tak będzie zawsze. Jeżeli swoim bezsensownym zachowaniem, jak dotychczas, a także zakłamaniem i hipokryzją nie pozostawicie mi Panowie wyboru, to wtedy lawina ruszy i zatrzyma się na Placu Świętego Piotra w Watykanie.
A skoro już o Watykanie mowa. Jeżeli przyjąć, że Przewielebny Ksiądz Kanclerz rzeczywiście o problemie pedofilii ks. Stanisława P. (i innych księży tej diecezji) dowiedział się dopiero w ostatnich latach, a wiedzieli o tym przypadku nawet liczni wiejscy plebanii, o młodych wikarych nie wspominając, to by znaczyło, że Ksiądz Doktor (i do tego habilitowany) nie nadaje się na stanowisko, które od lat piastuje. Mało tego. Przecież Przewielebny Doktor, był co najmniej dwukrotnie (choć tu mogę się mylić), wymieniany w ternach przesłanych do Stolicy Apostolskiej, jako kandydat na biskupa pomocniczego. Wiem, że to tajemnica papieska, ale poznawanie takich tajemnic, to od lat moja zawodowa specjalność(!!!)
Czy to zatem oznacza, że Ksiądz Biskup Ordynariusz wprowadził Stolicę Apostolską i Nuncjaturę w Warszawie w błąd? I to już co najmniej dwukrotnie? Jeżeli tak, to jako posłuszny syn Matki Kościoła czuję się zobowiązany do poinformowania o takiej możliwości, Księdza Kardynała, Prefekta Kongregacji do Spraw Biskupów Stolicy Apostolskiej i warszawskiej nuncjatury. Tym bardziej, że podobno nowe terno z Tarnowa zostało tam ostatnio przesłane, nieprawdaż?
Oczekuję zatem kolejnego komunikatu Przewielebnej Kurii Biskupiej i samego Księdza Doktora w tej sprawie i publicznego przeproszenia ks. Tadeusza Isakowicza – Zaleskiego za tę niegodną, wręcz podłą próbę uciszenia go, poprzez wykorzystanie w tym celu wspomnianej kancelarii prawnej.
A jeżeli czytelnicy mojego profilu poczuli się we wnętrzach Pałacu Biskupiego w Tarnowie jak u siebie, to bardzo się z tego cieszę, gdyż będziemy do niego jeszcze często wracać.
Ciąg dalszy nastąpi…
Andrzej Gerlach