Andrzej Gerlach. „Paolo Gabriele” Część 10 i 11
PAOLO GABRIELE – część X.
Istotnym wydarzeniem w sprawie wycieku tajnych dokumentów z gabinetu papieskiego było spotkanie papieża Benedykta XVI z komisją kardynałów, którzy badali i nadzorowali cały proces śledczy w tej sprawie. Był wówczas dzień 26 sierpnia 2012 roku. Wiem, że w tym spotkaniu brał także udział sam szef policji watykańskiej i sędziowie zaangażowani w sprawę oraz wpływowi przedstawiciele Sekretariatu Stanu. Spotkanie to było o tyle istotne, że to właśnie wówczas podjęto wszystkie strategiczne decyzje dotyczące całego procesu karnego. Debatowano długo nad tym, komu ostatecznie postawić zarzuty, a kogo nie ujawniać, aby nie potęgować kompromitacji Watykanu i samego papieża. Prawdopodobnie to wówczas podjęto decyzję, że papieski kamerdyner, człowiek prosty i niewykształcony, działał sam i z nikim nie współpracował. W co trudno jednak uwierzyć, skoro papieski kamerdyner robił to systematycznie od 2006 roku. Zdecydowano, że przygotuje się na jego temat niekorzystną opinię psychiatryczną, która go zdyskwalifikuje w opinii publicznej i na tej podstawie ograniczy negatywne skutki medialne. Potem wycofano się z tego pomysłu i przygotowano zupełnie inną opinię psychiatryczną. Widać wyraźnie, że skoro w takim gronie podejmowano już wówczas wszystkie istotne decyzje, z udziałem samych sędziów sądu watykańskiego, to o jakiej rzetelności sądu mówimy. Widać to było wyraźnie podczas samego procesu karnego, gdy sędziowie odrzucali większość wniosków adwokatów Paolo Gabriele, w tym możliwość przesłuchania około dwudziestu świadków, których zeznania mogły wnieść istotne fakty w całej sprawie. Sędziowie nie podjęli ryzyka na sali sądowej, zeznania tych świadków mogłyby zaburzyć wcześniejsze ustalenia z papieżem, więc wniosek obrony automatycznie upadł.
Miałem obiecany kilka miesięcy temu dostęp do wiarygodnej kopii protokołu z tego wyjątkowego spotkania, ale niestety nic z tego nie wyszło, więc opieram się tu tylko na tym co mi przekazano w formie ustnej.
Ale mam możliwość przeczytania obu, jakże przeciwstawnych opinii psychiatrycznych przygotowanych na potrzeby tego procesu karnego. W tej pierwszej czytamy, że Paolo Gabriele to: „krucha osobowość z paranoidalnymi tendencjami, pokrywającymi głęboką osobistą niepewność”. W tej drugiej jednak opinii, ten sam człowiek został zdiagnozowany zupełnie inaczej. Czytamy tam, że: „Gabriele nie wykazuje odpowiednich oznak poważnego zaburzenia psychicznego, ani nie stwarza żadnych poważnych zagrożeń dla siebie i innych”. I jak to wytłumaczyć?
Przy okazji dziękuję niezwykle odważnej osobie, której zawdzięczam te obie opinie psychiatryczne, gwarantuje jej pełną dyskrecję. Dziękuję także pani tłumaczce za przetłumaczenie tego tekstu z włoskiego na język polski.
Główne decyzje w sprawie oskarżonego Paolo Gabriele podejmował sędzia sądu watykańskiego, Piero Antonio Bonnet. To on we wstępnym akcie oskarżenia zażądał dla nielojalnego papieskiego służącego karę łączną ośmiu lat bezwzględnego więzienia.
W dniu 13 sierpnia 2012 roku oskarżonemu postawiono formalny zarzut o kradzież kwalifikowaną. Po kolejnych sześciu tygodniach oskarżony Paolo Gabriele stanął przed sądem (załączone do tekstu zdjęcie pochodzi z tego procesu sądowego) i wtedy się wszystko zaczęło… Ale o tym napiszę innym razem.
Ciąg dalszy nastąpi…
PAOLO GABRIELE – część XI.
To był dziwny i nietypowy proces. Pierwsza rozprawa odbyła się w dniu 29 września 2012 roku, ale dopiero od dnia 2 października 2012 roku cały proces istotnie ruszył z miejsca.
Wiele wskazywało na to, że wszystko już dawno zostało ustalone, więc wszelkie próby skutecznej obrony, podejmowane przez adwokatów Paola Gabriele, wyglądały na bezcelowe. Sąd nie chciał przesłuchiwać żadnych, nawet kluczowych świadków, wzywanych przez obronę, a sędziowie robili wrażenie, że nie są wcale zainteresowani poznaniem jakiejkolwiek prawdy. Z resztą pojęcie prawdy w tej sprawie było pojęciem mocno względnym.
Ale samemu oskarżonemu udało się jednak powiedzieć kilka ważnych rzeczy podczas procesu, co zostało odnotowane przez włoskie media, które obserwowały cały ten proces. Podczas składania przed sądem swoich wyjaśnień powiedział między innymi. „Jestem przekonany, że działałem wyłącznie powodowany głęboką miłością do Kościoła, Chrystusa i jego widzialnego przywódcy. Nie czuje się złodziejem”.
Wyrok zapadł stosunkowo szybko, bo już w dniu 6 października 2012 roku. Początkowo planowano nielojalnego papieskiego kamerdynera skazać na osiem lat bezwzględnego więzienia, ale w trakcie procesu widać było, że strona skarżąca „dogadała się” z oskarżonym i jego obrońcami i ostatecznie zapadł stosunkowo łagodny wyrok trzech lat więzienia, który został szybko zamieniony na 18 miesięcy więzienia. Jak się szybko okazało, także ten wyrok stał się jedynie fikcją, ale po kolei…
Zaskoczeniem było już oświadczenie obrończyni Paola Gabriele dla prasy, pani adwokat Cristiany Arru (na zdjęciu obok swojego klienta), która bezpośrednio po ogłoszeniu wyroku powiedziała, że jej klient „nie zamierza odwoływać się od wyroku”. Potem niespodziewanie trzy lata więzienia skrócono o połowę, a kiedy skazany trafił do więzienia, niespodziewanie odwiedził go sam papież Benedykt XVI ( zdjęcie z tego spotkania dołączone do tego tekstu) i jako władca Państwa Kościelnego, ułaskawił swojego byłego kamerdynera. Paolo Gabriele spędził zatem w więzieniu zaledwie 33 dni…
Ale nie było to w pełni więzienie. Zgodnie z dawnymi porozumieniami międzynarodowymi osoby skazane przez sąd watykański odbywają karę więzienia w więzieniach włoskich. W wypadku zaś papieskiego kamerdynera wyrok odbywał w swoim watykańskim mieszkaniu i miał on charakter aresztu domowego. Nie ulega wątpliwości, że chodziło o to, aby skazany Paolo Gabriele nie kontaktował się z nikim we włoskim zakładzie karnym i niczego nie ujawnił. Innym osadzonym, strażnikom czy dziennikarzom, którzy mimo ogłoszonego wyroku nadal prowadzili swoje intensywne śledztwa.
Zdumiewającym jest też fakt, że kiedy po aresztowaniu papieskiego kamerdynera zawieszono jego pensję w wysokości dwóch tysięcy euro miesięcznie, co wydawało się wówczas czymś naturalnym, to po jego oficjalnym skazaniu, wypłacono mu wszystkie zaległe pobory za te miesiące śledztwa kiedy mu ich nie wypłacano i gdy odbywał karę więzienia wynagrodzenie wypłacano mu nadal w pełnej wysokości. Ostatecznie zatrudniono go w kościelnym szpitalu Imienia Dzieciatka Jezus w Rzymie gdzie otrzymywał jeszcze większe wynagrodzenie niż w czasach służby przy papieżu.
Jest w tej decyzji pewien paradoks, gdyż wśród wykradzionych przez Paolo Gabriele dokumentów z gabinetu jego pryncypała, były także te dotyczące finansowych afer i skandali związanych z tym szpitalem i fundacją, która go wspierała finansowo. Paradoksy i cuda to widać od wieków specjalność Kościoła Powszechnego…
Ale na tym dziwnym wyroku nie zakończyła się sprawa kradzieży z gabinetu Głowy Kościoła i jego osobistego sekretarza. Tym razem na ławie oskarżonych zasiedli bowiem inni pracownicy Kurii Rzymskiej. Ich odrębne procesy karne i wyroki jakie wtedy zapadły, także wzbudzają zdziwienie tych, którzy śledzili cały ten proces. Ale o tym napiszę już w kolejnej odsłonie tego cyklu.
Ciąg dalszy nastąpi…
Andrzej Gerlach