Andrzej Gerlach „Pedofilia po tarnowsku” Część 11 i 12
PEDOFILIA PO TARNOWSKU –część XI.
Kolejnym tarnowskim hierarchą, który w moim subiektywnym odczuciu jest współodpowiedzialny za moralny upadek diecezji tarnowskiej jest biskup pomocniczy tej diecezji, bp Leszek Leszkiewicz (rocznik 1970). Znam tego najmłodszego biskupa w tejże diecezji jedynie z przekazów medialnych i z opowieści o nim jego seminaryjnych kolegów i innych tarnowskich księży.
Nie będę rozstrzygał powodów jego zawieszenia na ostatnim roku studiów seminaryjnych i wstrzymania mu święceń kapłańskich na rok. Mieszkał wówczas jako kleryk na jednej ze znanych tarnowskich parafii i oczekiwał, co ostatecznie zadecydują w jego sprawie władze diecezji. Ostatecznie został wyświęcony po rocznym oczekiwaniu w 1996 roku. Nie wiem także czy prawdą jest, że warunkiem otrzymania święceń było jego osobiste zobowiązanie, że wyjedzie na misje do jednego z krajów, gdzie dramatycznie brakuje księży. Ale jest faktem, że po kursie języka hiszpańskiego wyjechał do pracy do jednego z latynoskich krajów Ameryki Południowej, gdzie ostatecznie przepracował zaledwie pięć lat. Nie jestem w stanie zweryfikować informacji o powodach jego odwołania z tego kraju misyjnego. Tarnowscy księża tam pracujący, a teraz mieszkający i pracujący między innymi w Hiszpanii, przedstawiają to w niezwykle niekorzystnym świetle. Czy to jedynie złośliwości innych duchownych czy też fakty z życia byłego misjonarza, a teraz biskupa, nie jestem w stanie zweryfikować.
Tak jak i informacji o jego studiach doktoranckich w Rzymie, które zakończyły się jedynie licencjatem i drogą na stanowisko prefekta w tarnowskim seminarium. Chyba nikt nie spodziewał się wówczas, że po takich perypetiach można zostać biskupem, a jednak…
Sakrę biskupią byłego tarnowskiego misjonarza poprzedził epizod, co ciekawe i ważne, we wspominanej w poprzednich odcinkach Kolegiacie i Parafii pod wezwaniem Św. Mikołaja w Bochni. Po niespodziewanym i dyskretnym opuszczeniu stanowiska proboszcza i prepozyta kolegiaty bocheńskiej, w marcu 2015 roku, słynnego już w tym cyklu infułata oskarżonego o molestowanie sześciu ministrantów, tarnowska kuria biskupia zamianowała na jego miejsce do Bochni nieznanego prefekta z tarnowskiego seminarium, ks. Leszka Leszkiewicza. Spisał się tam wówczas chyba na tyle dobrze, że szybką nagrodą było stanowisko kanonika gremialnego tejże kolegiaty, stanowisko jej prepozyta, a po wakacjach nazwisko prepozyta znalazło się na ternie, czyli na liście potencjalnych kandydatów do sakry biskupiej. Bulla papieska była datowana o ile się nie mylę na dzień 19 grudnia 2015 roku, a sakrę otrzymał w tarnowskiej katedrze w dniu 6 lutego 2016 roku, z rąk samego tarnowskiego ordynariusza, bp Andrzeja Jeża, w asyście bp Wiesława Lechowicza i bp Stanisława Salaterskiego, o których już wspominałem w tym cyklu.
Nie będę powielał tutaj licznych żartów i anegdot księży, jakie krążą po całej diecezji, na temat wypowiedzi tego hierarchy, poziomu jego homilii i kazań, nie każdy jest bowiem mówcą i intelektualistą. Choć każdy kto ma tego typu braki, powinien zrobić wszystko, aby takie braki nadrabiać, szczególnie gdy nosi biskupie szaty, jeździ na liczne wizytacje kanoniczne i bierzmuje młodzież.
Ale mimo tych kilku życiowych epizodów, być może także braków w umiejętności wypowiadania się publicznie, prawdziwych lub nie, dla mnie zasadniczym pytaniem, które musi tu paść, jest to co bp Leszek Leszkiewicz zrobił, jeżeli cokolwiek zrobił, gdy dowiedział się, że do jego dawnej bocheńskiej parafii trafił z woli jego diecezjalnego szefa, skazany prawomocnym wyrokiem pedofil, ks. Mariusz G.? A ponieważ takich przypadków, równie wątpliwych etycznie i moralnie, w miesiącu wrześniu było znacznie więcej, trudno jest taką politykę personalną tarnowskiego ordynariusza uznać za nieprzemyślaną i przypadkową. To działanie świadome i dokonywane z pełną premedytacją.
Księże Biskupie Leszku, młody człowieku, nie wnikam w to co z tego co o Tobie słyszałem jest prawdą, a co jedynie efektem złośliwych plotek innych tarnowskich księży, ale nawet jeżeli wszystko co osiągnąłeś w diecezji tarnowskiej zawdzięczasz swojemu ordynariuszowi, to przecież są granice lojalności, przyzwoitości i zwykłej moralności, której się w życiu nie przekracza. A może w tarnowskim Kościele takie granice nie występują…?
Ciąg dalszy nastąpi…
PEDOFILIA PO TARNOWSKU –część XII.
Zaledwie od stycznia tego roku mamy w diecezji tarnowskiej jeszcze jednego biskupa pomocniczego. Jest nim niezwykle aktywny od lat i bardzo dobrze rozpoznawalny kapłan, bp Artur Ważny (rocznik 1966). Urodził się 55 lat temu (osiem dni temu miał urodziny) i pochodzi z tej wschodniej części diecezji tarnowskiej (okolice Ropczyc), która decyzją papieża Jana Pawła II (1920-2005) została od niej odłączona i stała się częścią nowej diecezji rzeszowskiej. Ale kiedy maturzysta Artur Ważny postanowił zostać księdzem, jego rodzinna parafia była jeszcze częścią diecezji tarnowskiej. Nawiasem mówiąc, latem 1985 roku, wraz z nim wstępowało do tarnowskiego seminarium około 80 maturzystów, a studiowało w nim na wszystkich latach blisko 400 kleryków. Teraz w tym samym seminarium studiuje łącznie jedynie 87 kleryków (pięciu jest podobno na urlopach dziekańskich). To najlepiej ilustruje stopień upadku tej diecezji i ilości powołań kapłańskich, z których do niedawna ta diecezja była tak dumna.
Ten niewątpliwie znaczący moralny upadek tej diecezji nastąpił więc w okresie seminaryjnego i kapłańskiego życia obecnego jej biskupa pomocniczego. Jednym z ważnych powodów tego moralnego upadku, były jak sądzę, liczne skandale obyczajowe z udziałem duchowieństwa diecezji tarnowskiej, z głośnymi skandalami pedofilskimi włącznie. I nie pomogły tu wszelkie próby ich tuszowania i ukrywania przed wiernymi. Ciekawe co na ten temat miałby do powiedzenia kościelny bohater naszego dzisiejszego wpisu?
Artura znam na tyle dobrze od kilku lat, od mojego przyjazdu z USA i zamieszkania w Tarnowie, że daruje sobie dzisiaj tytułomanie go w stylu Jego Ekscelencja czy Najprzewielebniejszy Ksiądz Biskup.
Diakon Artur Ważny został wyświęcony w dniu 25 maja 1991 roku i należał do specyficznego rocznika kleryków, z którego wywodzi się wielu znaczących obecnie i niezwykle wpływowych księży tejże diecezji. To był pierwszy rocznik tarnowskich seminarzystów, wyświęcony przez nowego wówczas ordynariusza tarnowskiego, bp Józefa Życińskiego (1948-2011), konsekrowanego w tarnowskiej katedrze w listopadzie 1990 roku.
Jako młody ksiądz Artur pracował w mojej parafii jeszcze w latach dziewięćdziesiątych, jako katecheta, a potem prefekt pobliskiego liceum. Zostawił po sobie opinie bardzo dobrego i zaangażowanego katechety, angażującego się w liczne niestandardowe działania na terenie parafii i szkoły, choć z drugiej strony nie brakuje nauczycieli, którzy zarzucają mu do dzisiaj, zbyt duży wówczas wpływ na życie szkoły i decyzje administracyjne dyrekcji. Ale takie były wtedy czasy i takim nadmiernym wpływem grzeszyli wówczas liczni katecheci na terenie całego kraju. Teraz się do takich standardów tak bardzo już przyzwyczailiśmy, że nawet niekiedy nie uznajemy ich za patologiczne, a szkoda.
Ale najważniejszy okres w życiu ks. Artura i mojej tarnowskiej parafii miał dopiero nadejść i jest on powiązany z osobami, których nazwiska już w tym cyklu wystąpiły. Ale po kolei…
Pamiętacie Państwo jak pisałem, że kiedy nasz kolega ks. Waldek D. (rocznik 1959), prepozyt kolegiaty nowosądeckiej, powiesił się w dniu 14 czerwca 2007 roku, na jego miejsce został natychmiast mianowany przez ordynariusza tarnowskiego, bp Wiktora Skworca (rocznik 1948), z poleceniem szybko uciszenia tego skandalu, dotychczasowy proboszcz mościckiej parafii w Tarnowie, ks. Andrzej Jeż (rocznik 1963), a obecny ordynariusz tarnowski. Proboszczem w tarnowskich Mościcach był wtedy zaledwie od trzech lat. Kto zajął zwolnione przez niego miejsce w mościckiej parafii? Tak, jego seminaryjny kolega i niedawny wikary oraz prefekt w tej parafii, ks. Artur Ważny, obecnie biskup pomocniczy bp Andrzeja Jeża.
Dopiero teraz wychodzą na światło dzienne niezwykle trudne sprawy, także w tej tarnowskiej parafii, z okresu gdy ci dwaj kapłani, obecnie obaj biskupi, kierowali tą parafią, ale nie uprzedzajmy wypadków.
Zacznę jednak Arturze od tego co chciałem zawsze podkreślić, a co jest w Twojej kapłańskiej karierze niezwykle cenne i być może nie do końca powszechnie znane. Otóż w okresie Twojego proboszczowania w Mościcach, wyciągnąłeś przyjazną rękę do kilku upadłych kolegów. To niewątpliwie głównie dzięki Tobie, twój rokowy seminaryjny kolega, ks. Janusz K. (1966-2017), miał przysłowiowy dach nad głową, po jakże dramatycznych przeżyciach na jego poprzednich placówkach i dożył swoich dni w godny sposób. Innych waszych kolegów nie było stać na taki gest. Jeszcze więcej zawdzięcza Ci niewątpliwie ks. Janusz M., który jako kapłan upadł bardzo nisko, ale dzięki wsparciu, także Twojemu, podniósł się i mam nadzieję, że wytrwa w tej swojej walce.
Zacząłem od tych pozytywnych i niezwykle budujących przykładów Twojej proboszczowskiej i kapłańskiej działalności, bo gdy w kolejnych odsłonach tego cyklu przejdę do tych już mniej chwalebnych, abym nie został przez nikogo posądzony o brak obiektywizmu.
Ciąg dalszy nastąpi…
Andrzej Gerlach