Andrzej Gerlach „Pedofilia po tarnowsku” Część 9 i 10
PEDOFILIA PO TARNOWSKU –część IX.
W dniu 25 stycznia 2014 roku byłem w tarnowskiej bazylice katedralnej uczestnikiem uroczystości udzielenia sakry biskupiej dwóm biskupom pomocniczym tarnowskim: bp Janowi Piotrowskiemu (rocznik 1953) i bp Stanisławowi Salaterskiemu (rocznik 1954). Sakry udzielił im wtedy ordynariusz tarnowski, bp Andrzej Jeż, a asystowali mu ówczesny nuncjusz apostolski w Polsce, abp Celestino Migliore (rocznik 1952) oraz emerytowany biskup pomocniczy tarnowski, bp Władysław Bobowski (rocznik 1932).
Dzisiejszy wpis poświęcę jednak tylko bp Janowi Piotrowskiemu i to zupełnie nie z powodu rzekomo naszych wspólnych przodków, z czego bynajmniej nie jestem dumny. A byłbym dumny, gdyby „mój daleki krewniak”, po przyjęciu sakry biskupiej zrobił cokolwiek w sprawie zwalczania plagi pedofilii i innych patologicznych plag w szeregach tarnowskiego duchowieństwa.
Jako młody kapłan zapowiadał się nawet nie najgorzej, jako misjonarz w Afryce, a potem w Ameryce Południowej. Ale już po kilku latach spędzonych w krajach misyjnych, bardzo szybko stał się „kościelnym biurokratą od spraw misyjnych”, a szkoda.
Kiedy mój kościelny kolega sprzed lat, ks. Waldek D. (rocznik 1959), prepozyt nowosądeckiej kapituły kolegiackiej i proboszcz Parafii pod wezwaniem Św. Małgorzaty, prawdopodobnie nie wytrzymał presji wywieranej na nim przez rządcę diecezji, wielokrotnie wspominanego na tym profilu, bp Wiktora Skworca (rocznik 1948), i zakończył w dniu 14 czerwca 2007 roku swoje kapłańskie życie na sznurze, wieszając się na rurkach instalacji gazowej na nowosądeckiej plebanii, jego miejsce zajął szybko ks. Andrzej Jeż (obecny ordynariusz tarnowski), a po jego konsekracji biskupiej ks. Jan Piotrowski, bohater naszego dzisiejszego wpisu. Stanowisko nowosądeckiego prepozyta, po tragicznej śmierci Waldka, stała się jak widać trampoliną w kościelnej drabinie dla dwóch jego następców. Trampoliną tak bardzo skuteczną, że wyniosła obu do godności biskupich.
Zapewne liczni obrońcy bp Jana Piotrowskiego uderzą w larum, że był on biskupem pomocniczym w diecezji tarnowskiej zbyt krótko, bo już po paru miesiącach papież Franciszek (rocznik 1936) zamianował go nowym ordynariuszem kieleckim. Czy zatem bp Jan Piotrowski mógł coś zrobić w sprawie zwalczania patologii w szeregach tarnowskiego duchowieństwa?
Spieszę więc przypomnieć szybko wszystkim jego obrońcom, że rok 2014 to był specyficzny okres w najnowszej historii tej diecezji. Wysyp skandali moralnych, z udziałem chociażby pedofilów był wówczas niemal stałym zjawiskiem. Przypomnę chociażby, że już cztery miesiące po konsekracji biskupiej obu wspomnianych w tym wpisie biskupów, aresztowano słynnego już na tym profilu ks. Mariusza G., a ostatecznie postawiono go przed sądem i skazano za seksualne relacje ze swoją dwunastoletnią uczennicą. A nie był on przecież jedynym pedofilem w diecezji tarnowskiej? A wcześniejsi kościelni dewianci? Ani jednemu z nich nie spadł wówczas przysłowiowy „włos z głowy”, bo działania ówczesnej prokuratury (na szczęście jeszcze nie pod rządami ministra sprawiedliwości i Prokuratora Generalnego Zbigniewa Ziobro), trudno jest mi uznać za sukces władz diecezji tarnowskiej.
A także po przejściu do diecezji kieleckiej „Drogi Kuzynie” nie zrobiłeś nic lub zrobiłeś niewiele, aby wyeliminować kościelnych dewiantów z szeregów kieleckiego duchowieństwa. Przed zaledwie dwoma dniami (jak się ma „kuzyna”, historyka Kościoła, to jak widać łatwo nie jest nawet biskupowi) minęło dokładnie siedem lat od Twojej papieskiej bulli nominacyjnej i co…? I nic.
Nawet „bohatera” słynnego filmu braci Sekielskich „Tylko nie mów nikomu”, ks. Jan A. (o doprawdy „anielskim” nazwisku), którego wtedy nagrano po latach w domu księży emerytów ze swoją dawną ofiarą, nie ukarałaś. Umarł podobno nie nękany przez nikogo, a jego ofiara sprzed lat miała zaledwie osiem lat!!!
A co z innymi dewiantami w szeregach kieleckiego duchowieństwa, którzy deprawują i łamią życie innym dzieciom? Co z tymi, którzy wykorzystują swoje stanowiska i wykorzystują seksualnie swoich podwładnych? A co z tymi, którzy są pazerni, zdeprawowani i wierzą jedynie w mamonę?
Diecezja kielecka jest wyjątkowo zdeprawowana po latach rządów nieżyjącego już ordynariusza, bp Kazimierza Ryczana (1939-2017), a co się w niej zmieniło na lepsze w ciągu ostatnich siedmiu lat?
Zaledwie kilka miesięcy temu o ordynariuszu kieleckim, bp Janie Piotrowskim, było niezwykle głośno w całym kraju, gdy krzyczał do protestujących młodych kobiet, po pamiętnym wyroku w Trybunale Julii Przyłębskiej w sprawie zakazu aborcji: „Precz z mojej katedry”. Zastanawiam się dlaczego nie krzyknął tak nigdy do niegodnych i zdemoralizowanych swoich kościelnych podwładnych?
Więc nawet gdy się było przez zaledwie kilka miesięcy biskupem w diecezji tarnowskiej, a wcześniej jej księdzem przez blisko 34 lata, to się jest moralnie współodpowiedzialnym za wszystkie krzywdy jakie wyrządzono tam niewinnym dzieciom przez dewiantów w sutannach. Chociażby za przyzwolenie, za milczenie i za niedziałanie…
Ciąg dalszy nastąpi…
PEDOFILIA PO TARNOWSKU –część X.
Drugim hierarchą wyświęconym z biskupem Janem Piotrowskim w tarnowskiej katedrze, w styczniu 2014 roku, był bp Stanisław Salaterski (rocznik 1954). Także obecnie biskup pomocniczy tarnowski, a ponadto co odnotowuję z prawdziwą satysfakcją historyk Kościoła. Ale po kolei.
Od 1995 roku, aż do nominacji biskupiej, ks. prałat Stanisław Salaterki był z nominacji ówczesnego ordynariusza tarnowskiego, bp Józefa Życińskiego (1948-2011), proboszczem parafii katedralnej. Zapewne niewielu wiernych tarnowskiej parafii katedralnej wie, że ta ówczesna nominacja, odbyła się w niezwykle burzliwych okolicznościach, gdy rządca diecezji, na skutek donosów innych „życzliwych koloratek”, odkrył nie tylko niezwykle burzliwe życie osobiste długoletniego ówczesnego proboszcza katedralnego, ks. prałata Kazimierza K. (1930-2015), ale także gdzie wypływają od lat fundusze naszej katedralnej kasy. Odwołany w trybie nagłym i w atmosferze skandalu długoletni (bo był proboszczem katedralnym od 1976 roku!!!) proboszcz i do tego ulubiony pupil dawnego ordynariusza tarnowskiego, bp Jerzego Ablewicza (1919-1990), nie tylko opuścił tarnowską katedrę, ale także diecezję tarnowską. Diecezja tarnowska podawała przez lata jego fikcyjny adres przy tarnowskiej katedrze, ale obrażony na cały świat Ksiądz Prałat mieszkał do swojej śmierci, w lutym 2015 roku, w małym uzdrowiskowym miasteczku na Lubelszczyźnie. Sam Bóg lub chichot losu sprawił mu jednak jeszcze jednego psikusa, gdy znienawidzony biskup tarnowski, w 1997 roku został metropolitą lubelskim. Prałat ponownie znalazł się pod duszpasterskim parasolem, tym razem już abp Józefa Życińskiego. Na szczęście dla Księdza Prałata, był już wtedy emerytem tarnowskiej diecezji i jedynie rezydentem w archidiecezji lubelskiej. Gdy zmarł w lutym 2015 roku, bp Andrzej Jeż, pochował go po królewsku w grobowcu kapituły katedralnej, odgrywając tradycyjny teatrzyk przed pobożnym Ludem Bożym Tarnowa.
Ks. prałat Stanisław Salaterski był nie tylko proboszczem katedralnym w Tarnowie, był także znanym historykiem Kościoła. Pracowaliśmy przez lata nad lustracją diecezji tarnowskiej nad tymi samymi aktami krakowskiego IPN-u. Niestety całość wieloletnich i żmudnych badań diecezjalnej komisji historycznej trafiła na polecenie ordynariusza tarnowskiego, bp Wiktora Skworca (rocznik 1948) do jego osobistego sejfu. A pamiętacie Państwo co obiecywał ten hierarcha powołując wspomnianą komisję lustracyjną? Ale jako Tajny Współpracownik SB o pseudonimie ”Dąbrowski”, zachował się godnie swojego pseudonimu i zasobów swojej własnej teczki w śląskim IPN.
Mój starszy kolega na stanowisku katedralnego proboszcza był też podobno tylko jedynym dziekanem (na 44 dziekanów w diecezji), który nie podpisał automatycznie „lojalki” wobec bp Wiktora Skworca, gdy wszyscy pozostali dziekani trzęsąc portkami, podpisywali wszystko bezrefleksyjnie, a potem zmuszali do tego samego wszystkich księży w swoich dekanatach. Miał zapłacić za swoją odwagę swoim katedralnym probostwem i trafić na plebanie do Limanowej, i tylko przeniesienie TW „Dąbrowskiego” na metropolitę katowickiego (w jesieni 2011 roku) uratowała go przed przenosinami.
Co się więc stało Księże Biskupie Stanisławie z dawnym niezłomnym kapłanem po przyjęciu sakry biskupiej? Czy fioletowa piuska na głowie, fioletowe guziki przy sutannie i złoty krzyż na sutannie, potrafi aż tak bardzo zmienić człowieka? Obserwuję teraz pracę Księdza Biskupa od siedmiu lat na stanowisku biskupim i jest mi niezwykle przykro. Tak bardzo, po ludzku. Bo czego mam się spodziewać po Andrzeju i jego teatralnych gestach? Wieśka znam od dzieciństwa, nasze rodziny przyjaźnią się od młodości naszych rodziców, więc nigdy niczego się nie spodziewałem po tym właścicielu polakierowanych loków na bezrefleksyjnej głowie i od wielu lat pupilu obecnego metropolity katowickiego. Jan jest typowym wytworem wiejskiego duchowieństwa tej diecezji na poziomie szczurowskiego plebana, więc już kielecka diecezja to i tak za dużo jak na jego możliwości. Ale Ksiądz Biskup jest moim niezwykłym rozczarowaniem.
Jako historycy Kościoła wiemy obaj pewnie najlepiej, że liczne grzechy tarnowskiego duchowieństwa: demoralizująca nasze dzieci pedofilia, pijaństwo i inne nałogi, czynny homoseksualizm, konkubiny i nieślubne dzieci tarnowskich księży i ich powszechna finansowa pazerność, były najczęściej przyczynami werbunku księży diecezji tarnowskiej przez funkcjonariuszy UB, a potem SB. Były przyczynami moralnego upadku naszej diecezji od pokoleń. Dlatego od historyka Kościoła, który sam najlepiej poznał te procesy upadku swojej własnej diecezji i miał kiedyś odwagę samemu przeciwstawić się złu, mogę spodziewać się czegoś więcej, szczególnie wtedy gdy on sam przywdział biskupią sutannę.
Kiedyś usłyszałem pewne niezwykle mądre słowa, które tu przytoczę w skrócie: „Słuchać Słowo Boga (…) to uczynienie przestrzeni w naszym życiu, by ono je porządkowało jak na dzieci Boże przystało”. Czy Ksiądz Biskup pamięta, kto i kiedy je wypowiedział…?
Ciąg dalszy nastąpi…
Andrzej Gerlach