Dla jakich wartości „”warto być Polakiem”. Marcin Zegadło. Komentarz do Jarosława Kaczyńskiego w PR.

Jarosław Kaczyński w Polskim Radiu wskazuje jakim wartościom powinien sprzyjać jego zdaniem ktoś, kto uważa, że „warto być Polakiem”.

I tak zdaniem Kaczyńskiego, ktoś taki,

 

„musi stać po stronie, która broni tradycyjnych wartości i chce przebudować naszą rzeczywistość, żeby była bardziej sprawiedliwa, żeby to wszystko, co się wokół nas dzieje, było prowadzone w sposób sprawiedliwy i sprawny”.

 

 

Nie wiem, czy Jarosław Kaczyński zagrał Jacka, czy może wcielił się w rolę Placka, ale z całą pewnością coś zostało w jego mentalności na trwałe z mentalności tamtych degeneratów, którym Makuszyński nadał kształt niesfornych chłopców.

Po pierwsze: przekonanie, że jest się kimś, kto ma kompetencje do wskazywania jedynie właściwych rozwiązań.
Po drugie: to specyficzne poczucie sprawiedliwości, które ma kilkuletnie dziecko, to znaczy, że dobrze dzieje się wtedy, kiedy jest mi z czymś dobrze.
Po trzecie: używanie pojęć, które niewiele znaczą, a jednocześnie są niezwykle pojemne.
Czym są bowiem „tradycyjne wartości”?
Czy jest to „Bóg, Honor i Ojczyzna”?
Czy może powiedzonko, że „jak się kobiety nie bije to jej wątroba gnije”? (skoro konwencja antyprzemocowa nie mieści się w polskiej tradycji)
A może to jest skłonność do sympatyzowania z wartościami tych, którzy przymierzają się do „oczyszczenia narodowego”?
Czy tradycyjną wartością jest mityczna polska gościnność? A może jest nią strach przed „obcym” i kompleks niższości?

 

 

Jak powiedzieć coś, żeby nie powiedzieć nic?

Dlaczego Kaczyński nie ma nic do powiedzenia w sprawie nazistowskich symboli, niesionych przez manifestujących nacjonalistów w Katowicach, 19 lipca?

Czy ci ludzie, zdaniem Kaczyńskiego, to są obrońcy tych „polskich tradycyjnych wartości”? Bo jeśli tak, to w takim razie niechże Kaczyński w końcu ich przytuli do swojej uwiędłej piersi, niech przygarnie ich nienawiść do serca, bo przecież w gruncie rzeczy musi czuć podobnie, skoro od dziesięciu lat skutecznie i konsekwentnie niszczy, szkodzi, dzieli, piętnuje, naznacza, dehumanizuje.

Obawiam się jednak, że nie jest to możliwe.

Nie jest to możliwe z prostego powodu. Mianowicie Jarosław Kaczyński jest tchórzem. Jarosław Kaczyński jest człowiekiem tchórzliwym, który w swojej dekonstrukcji państwa demokratycznego, w swoim dziele zniszczenia, w swoim pruciu tego społeczeństwa ostrzem nienawiści i swojego osobistego gniewu i nieszczęścia, posługuje się innymi, którzy za niego składają podpisy, redagują dokumenty, po nocach powołują i odwołują sędziów, stanowią prawo i sygnują ten rozkład swoimi nazwiskami.


Kaczyński jak małe dziecko chowa się za cudzymi plecami ponieważ jest tchórzem, który nie potrafi unieść odpowiedzialności za zło, które wyrządza.
Ponieważ Kaczyńskiemu nie chodzi o żadną sprawiedliwość. Kaczyńskiemu nie chodzi o Polskę, o Polki i Polaków, nie chodzi mu o Boga i Honor, Kaczyńskiemu chodzi jedynie o osobistą zemstę na wszystkich.


Kaczyński prowadzi prywatną grę kosztem niemal czterdziestomilionowego społeczeństwa. Kaczyński próbuje zagłuszyć w sobie bolesną pustkę, ponieważ jedyną treścią jego życia jest od dawna aktywność polityczna. Bez niej jest już tylko otchłań bezczynności, zbędności i bezużyteczności starzejącego się mężczyzny, a to jest już po prostu życie, które Kaczyńskiemu wystawia rachunek, a on wciąż tchórzliwie odsyła tego wierzyciela pod cudze adresy. I Kaczyński o tym wie. Dlatego wciąż jest tutaj z nami, zamiast ciamkać landryny na zasłużonej emeryturze.

(fot. Polskie Radio)

Marcin Zegadło