Jarosław Wocial. Chemikaljana w czasach zarazy. Część 6 i 7
Rakiija
Chemikaliana w czasach zarazy.
XVII
Trzecią „chemię” zaliczam.
Przyjąłem już Moi Drodzy wlewkę trucizny podawaną w szpitalu a teraz truję się samodzielnie dzięki hiszpańskim generycznym pastylkom, podebranym amerykańskim naukowcom.
Przy takim „pochodzeniu” MUSZĄ działać… w końcu to „amerykańscy naukowcy” wymyślili a nie jakieś „(autocenzura) muju dzikie węże”.
Całą sprawę mógłbym skwitować krótkim: „Veni, vidi, vici”… gdyby nie jeden zabawny i dwa tragiczne epizody, określające wspaniale kondycję naszej „Ochrony Zdrowia”… a może nie tylko. Jak pamiętacie może, zmiana mojej chemii wniknęła przede wszystkim, z … hmmm… kłopotów z dostaniem się do szpitala. Dzielni Ukraińscy pobratymcy nie chcieli mnie do niego wpuszczać z powodu gorączki. Nie ich ani tej ogólnoświatowej… ani nawet jak się okazało mojej, a właściwie może – w związku z każdą z nich. Po dwóch takich przygodach, duszę mam na ramieniu gdy przekraczam próg szpitala.
Usiłowałem nawet wziąć się na sposób i twierdzić kłamliwie, że
– Kochani ja tu już byłem – okazując się dowodem w postaci nikomu nieprzydatnej do niczego ale wymaganej każdorazowo ankiety – możecie nie mierzyć;
ale niestety wymagają wpisywania każdorazowo daty i stara „przepustka gorączkowa” traci ważność.
Tym razem… pomiar wprawił w zdumienie nawet mnie – przyzwyczajonego już do zaskakujących pomysłów naszej „Ochrony Zdrowia”. Dostałem „strzał” w czoło, wymierzony mi dziwnym urządzeniem przez stójkowego lekarza(?) i stałem wystraszony, gdy wpisywał uzyskany pomiar na „wejściówce”. Puścił mnie bez słowa… a mnie zatkało kakao.
Długo patrzyłem na jego wpis, gdzie jak byk widniało, że mam 32,2 stopnie gorączki.
Według mojej wiedzy… tyle to mają zwłoki ca 4 godziny po zejściu notarialnym. Jak lekarz mógł wpisać coś takiego… no cóż – od myślenia widocznie nie jest i robi co mu kazano. Dotychczas przekonałem się, że w czasach zarazy chorych do szpitali nie wpuszczają… ale żeby nie mieli nic przeciwko przyjmowaniu zwłok??? Zakład pogrzebowy już ze szpitala zrobili czy cóś???
Pośmiałem się… a może nawet udało mi się rozbawić Was ale sprawa jest przecież poważna. O wpuszczaniu (lub nie) do szpitala decyduje pomiar dokonywany przez człowieka którego nic nie dziwi, przy pomocy sprzętu, który wskazuje (autocenzura) wie co. Jeśli się nad tym zastanowić… nie jest to śmieszne lecz przerażające.
Tak sobie dumałem nad sprawą… do czasu, aż w trakcie wizyty u mojego ulubionego „dawcy dóbr chemicznych” usłyszałem:
– Panie Jarosławie – zaczął jak zawsze grzecznie – renta to się Panu należy jak psu micha a ja wszystko pomogę Panu załatwić – zaczął uprzejmie, po czym dodał:
– Ale niestety mamy wirusa i ZUS nowych wniosków nie rozpatruje – przyłożył bez znieczulenia.
– Może się Pan starać ale kiedy coś Pan dostanie cholera wie. Niby w Pana sytuacji…
– prawdę mówiąc przestałem słuchać co mogę zrobić „w mojej sytuacji”.
Do (autocenzura) nędzy… co mają dziś robić schorowani, niezdolni do pracy ludzie, pozbawiani właśnie środków do życia dzięki wirusowi i odbijający się od drzwi… jak nie szpitalnych dzięki pomiarom, to ZUS-u zamkniętego na głucho dzięki innej „gorączce”???
Humor mi się jakoś zważył i taki „zważony” poszedłem na „wlewkę”. Truty do-żylnie zaliczałem jeszcze trutkę dla umysłu oglądając z fotela „podawczego” w naszej wspaniałej TV PiS, genialny, turecki serial o problemach służby domowej. Służba ta zaliczała właśnie problemy z ichniejszą „służbą zdrowia”… a ja skorzystałem z porad lekarzy i dzięki temu gniotowi… z braku czegoś lepszego – zabijałem czas.
Jak my jeszcze w tych „czasach zarazy” potrafimy przeżyć… wiedzą tylko księża. To przecież musi być cud.
Rakiija Moi Drodzy rakiija.
Niech Was męczą tureckie seriale… byle nie rak.
***
Rakiija
Strzał z boku.
Nie moje ale kopiuję zgodnie z prośbą. Temat w końcu mi bliski a i kubek zimnej wody zarozumiałemu grafomanowi (mnie) także się przyda, żeby nie myślał… jaki to pisarz z niego.
„Za dużo o tym Covid19. Tymczasem o chorych na raka cisza, a to jest prawdziwa pandemia!!!
Po leczeniu chemioterapią i radioterapią powrót do życia zajmuje lata… Dzięki skutkom ubocznym chemioterapii i radioterapii nigdy nie jesteś w 100% sprawny, ponieważ twój układ odpornościowy jest słaby.
W najtrudniejszym czasie wiesz, kim są Twoi prawdziwi przyjaciele lub kogo lubisz.
Niestety, podobnie jak większość znajomych, przyjaciele z Facebooka pozostawiają Cię w środku historii. Chcą polubić tę historię, ale tak naprawdę nie czytają wiadomości, gdy widzą, że jest ona długa.
Ponad połowa przestała czytać. Niektórzy mogli przejść do następnej wiadomości.
Postanowiłam opublikować ten post jako wsparcie dla rodzin, przyjaciół i krewnych, którzy do końca walczyli z tą straszną chorobą …
Teraz skupiam się na tych, którzy poświęcają czas na przeczytanie tego postu do końca … mały test, aby zobaczyć, kto go czyta i kto go opublikuje.
Rak jest bardzo agresywnym i niszczycielskim wrogiem naszego ciała. Nawet po zakończeniu leczenia ciało pozostaje słabe, nawet gdy próbuje naprawić szkody spowodowane przez leczenie. To bardzo długi proces.
Proszę, na cześć „członka rodziny” lub przyjaciela, który zmarł na raka lub nadal walczy z rakiem, a nawet ma raka; skopiuj tę wiadomość i opublikuj ją na swojej stronie na Facebooku.
Jak często słyszymy, jak inni mówią: „jeśli czegoś potrzebujesz, nie wahaj się do mnie zadzwonić, będę tam, aby ci pomóc”. Więc założę się, że większość osób, które widziały ten post (może nawet przeczytało go do końca), nie opublikuje go, ale proszę o opublikowanie go jako wsparcia rodziny / przyjaciół.
Skopiuj i wklej – ale nie udostępniaj tego postu.
Chciałabym wiedzieć, na kogo mogę liczyć, kiedy potrzebuję wsparcia. Kiedy skończysz, przynajmniej napisz „gotowe” w sekcji komentarza.
DZIĘKUJĘ ZA CZAS!”
Ponieważ jak na mnie tekst za krótki… dopiszę
Rakiija moi drodzy rakiija
Naiwnie wierzę, że nie przestajecie mnie czytać w połowie.
Nie namawiam do kopiowania. Prezentuję tekst tylko jako „inny punk widzenia”.
Z jednym się zgadzam – rak przyjacielem naszym nie jest… ale to tylko choroba. Póki z nią żyję mam nadzieję bawić się dobrze i proszę:
Bawcie się wraz ze mną.
Jarosław Wocial