Jarosław Wocial. Rakiija. Chemiljana V, VI,VII ” leczą tylko zdrowych”

Rakiija
Chemikaljana V

Mogę się leczyć – zdrowy jestem.

Czujecie Moi Drodzy absurdalny smaczek tego stwierdzenia.
Czasy mamy takie, że żeby się leczyć trzeba wykazać, że jest się zdrowym. Mnie się udało.

Mam wyniki badania na koronowirusa i trzy rodzaje grypy. Wszystkie wyniki są negatywne… co świadczy o mnie (jak sama nazwa wskazuje) pozytywnie.
Znaczy zdrowy jestem jak koń w kolejce do rzeźni. Teraz mogę wreszcie iść do szpitala leczyć raka trucizną i żadne sceny brygady już niestety nie dadzą mi rady… jak śpiewał kiedyś Jerzy Stuhr.
Umówiony jestem na środę i chemikaljana znów ruszy pełna parą.

Rakiija moi drodzy Rakiija
Nie przejmujcie się logiką. Dziś nie jest ona w cenie..

***

Rakiija
Chemikaljana VI

Do chemii podejście drugie.
Jutro rano jadę do szpitala na… jak mam nadzieję drugą chemię. Pewnie wracam w piątek. Do soboty więc będę trudno dostępny. No chyba, że nie trafi mi się znów ktoś, kogo będzie budziło klikanie w klawiaturę. Wtedy może .

Szkoda. czasy takie ciekawe a mnie zamkną w szpitalu. Mam nadzieję, że wypuszczą…

***

Rakiija
Chemikaljana VII

Jak tak dalej pójdzie Chemikaljana mogą okazać się znacznie dłuższe niż myślałem. Miałem pisać dziś ze szpitala, podłączony do kroplówki z chemią. Tymczasem było tak…

Z samego rana wystartowaliśmy z Synem na kolejną przygodę z chemioterapią. Dobrze nam się jechało i wesoło. Po porannym, spacerze z Tamą, na którym zrobiłem tak ca z pięć kilometrów, czułem się rewelacyjnie i byłem przekonany, że w tym zimnym ale słonecznym dniu, wreszcie dostanę port i napompują mnie chemią.


Syn bawił mnie jak mógł opowieściami o tym, jakie miny mieli i jakie komentarze wygłaszali jego znajomi, gdy opowiadał im jak przebiegała nasza poprzednia wizyta w szpitalu. Ponoć największe zdziwienie budził fakt, że chociaż najbardziej prawdopodobną przyczyną ewentualnego koronawirusa u mnie były kontakty z synem… próbki pobrano mnie, ale nie jemu. No cóż – też tego nie rozumiem, ale w końcu nie muszę. Minister wie lepiej a i mała ilość stwierdzonych zarażonych też skądś się bierze.

Pełen entuzjazmu prawie wbiegłem do szpitala, żeby oddać krew do analizy i… w drzwiach natknąłem się na dwie opancerzone ukraińskie pielęgniarki, które z groźnymi minami kazały mi siadać i szyję odsłaniać. Właściwie kazała jedna. Druga chyba miała trudności z polszczyzną i prawie się nie odzywała. Przeciwko pomiarowi temperatury nie miałem nic. Mierzyłem ją ostatnio regularnie a kondycja wynikająca z latania po lesie nastrajała optymistycznie. Czułem się prawie jak młody grecki bóg na wygnaniu z Olimpu.

Ja się czułem… ale termometr bezdotykowy widać czuł się inaczej. Wskazało to bydlę 37,6. Szczerze się zdumiałem. Pielęgniarka stwierdziła, że pewnie przegrzałem się w samochodzie i kazała odpocząć. Odpocząłem. Byle zgubiło jedną kreskę, wskazywało 37,5 i nie chciało ustąpić. Zrobiło się wokół mnie jakoś bardzo pusto.


Jeszcze nie zniechęcony zadzwoniłem na oddział do mojego chemicznego lekarza i… dupa. Już byłem w ogródku… już witałem się z gąską… a tu brzdęk i po ptokach. Usłyszałem, że:
chorych do szpitala nie wpuszczają. Mam się zbierać i przyjechać – jeśli wyzdrowieję oczywiście, w następny wtorek. Co było robić. Uszy po sobie, w samochód i do domu.

Niech mi teraz ktoś powie, że świat nie zwariował. Nie mogę się leczyć… ponieważ jestem chory. Nawet do szpitala mnie nie wpuścili z tego samego powodu. Zawsze mi się zdawało, że szpitale są właśnie dla ludzi chorych, a dowiaduję się, że chory do szpitala nie wejdę. Nie przyjmą mnie do żadnego innego… ponieważ jestem zdrowy.


Lekarz z onkologi, zasugerował, żebym nadal brał antybiotyk… oczywiście na niewidzianego, ale przepisać mi go nie mógł, ponieważ nie wpuszczony do szpitala nie jestem jego pacjentem. Normalne prawda?

Lekarka z POZ… oczywiście znów na niewidzialnego, wystawiła mi receptę na jakiś lek. Skąd wiedziała, że akurat ten mi pomoże, cholera wie. Do tej pory, choć mało mnie szlag nie trafił od gorączki, kaszlu i z kilku innych, bardziej intymnych powodów, nikt mnie nie badał a jedyną lekarską poradę jaką usłyszałem brzmiała: dużo pić.

Nie pisałem wczoraj. Zgodnie z lekarską poradą, siadłem sobie z butelką whisky przed sobą, mając doświadczenia za sobą i… usiłowałem coś z tego zrozumieć. Jak byłem chory nikt nie chciał mnie leczyć. Gdy wyzdrowiałem, zrobiono mi badania z których wynika, że jestem zdrowy. Do szpitala mnie nie wpuszczają bo jestem chory…
Whisky… pozwól żyć!!!!!!!!!!

Na wszelkie uwagi dotyczące mojego leczenia, czynione przez bliskich, nie uwzględniające mojego zdania, odpowiadam, że operowano mi kiszki a nie głowę i jeszcze wiem co robię. Może wiem… ale w mojej głowie jakoś się to wszystko zmieścić nie może.

Podobno z powodu wirusa zmarło kilkanaście osób. Ciekawe czy ktoś policzył ile rozstało się z życiem przez ten cały cyrk.
Może zmieści się Wam, moi drodzy czytelnicy???

Rakiija moi drodzy
Już sam nie wiem co ma Was omijać.

Jarosław Wocial