Kościół polski, a pandemia. Cz.1. i 2.

KOŚCIÓŁ POLSKI, A PANDEMIA – część I.

W dniu dzisiejszym Pierwszy Pinokio Rzeczypospolitej ogłosił kolejne obostrzenia dotyczące naszego kraju, w świetle kolejnej fali pandemii koronawirusa. Nie będę przypominał niekonsekwencji i wręcz błędów w walce z pandemią, popełnionych w ciągu ostatniego roku przez ludzi obecnej władzy. Nie będę przypominał także wielomilionowych prywatnych fortun naszych prawicowych polityków, jakie wyrosły na publicznych pieniądzach na fali zagrożenia Covid-19. Ani tego, że tym tworzonym fortunom towarzyszy, ciągle trwający upadek tysięcy prywatnych firm, fakt że miliony ludzi pozostaje nadal bez pracy i że, ponad 50 tysięcy polskich rodzin opłakuje tych swoich bliskich, którzy w dobie trwającej już ponad rok pandemii zapłacili najwyższą cenę, cenę życia.

Jedną z bulwersujących kwestii jakie dziś są komentowane w mediach i w tysiącach polskich domów, jest temat dziwnego stosunku naszych prawicowych polityków do Kościoła Katolickiego w świetle obostrzeń pandemicznych i rozmiar pomocy finansowej państwa polskiego dla instytucji Kościoła ze środków budżetowych przeznaczonych także do zwalczania negatywnych skutków obecnej pandemii.

A jak instytucjonalny Kościół w naszym kraju odnosił się do zagrożenia pandemią w ciągu ostatniego roku? Czy czynnie lub organizacyjnie włączył się do walki z wirusem zabijającym wiernych Kościoła, ale i niewierzących rodaków? Czy w dobie troski o zdrowie nas wszystkich, Kościół zawsze podporządkowywał swoje zarządzenia administracyjne zasadom sanitarnym?

W ciągu ostatnich dwóch tysięcy lat istnienia chrześcijaństwa, przez cały świat przetoczyły się setki zaraz i pandemii o zasięgu światowym. Niestety w świetle tych historycznych faktów i jakże dramatycznych wydarzeń, zbyt często ludzie Kościoła prawa biologii, medycyny czy wprost zasad higieny, podporządkowywali zarówno teologii jak i swojej własnej wizji świata. Miliony ludzi odeszło przedwcześnie tylko dlatego, że fanatyzm, zabobon i zwykła chęć podporządkowania sobie władzy nad swoimi wiernymi, przegrała z nauką i wiedzą jaką posiadali wtedy ludzie świata medycyny i przedstawiciele szeroko rozumianych nauk przyrodniczych.

I zdawać by się mogło, że to co wydarzyło się przed wiekami, nie ma prawa zdarzyć się w naszym kraju współcześnie. Wydawało się, że w dobie lotów w kosmos, w czasach gdy medycyna wykonuje operacje i zabiegi o jakich nie mogli marzyć nasi przodkowie, średniowieczny fanatyzm nie ma prawa zwyciężyć i pokonać rozum i zwykły rozsądek współczesnego człowieka.

W marcu 2020 roku, gdy światowa pandemia koronawirusa dotarła także do naszego kraju, gdy zabiła już miliony ludzi na wszystkich kontynentach świata, gdy uśmierciła tysiące mieszkańców wielu krajów europejskich, a w naszym kraju zostały wydane obostrzenia sanitarne dotyczące także wszystkich polskich kościołów przed zbliżającymi się wówczas Świętami Wielkie Nocy, szczecińsko-kamieński metropolita, abp Andrzej Dzięga, wydał swój słynny list pasterski odczytany we wszystkich kościołach jego archidiecezji.

Kto dziś pamięta ten list i kolejne wypowiedzi tego hierarchy na temat tej pandemii i zagrożeń z niej wynikających? Kto dzisiaj z katolickich dziennikarzy i przedstawicieli skrajnych mediów w Internecie sięga do zeszłorocznych cytatów z wypowiedzi tego arcybiskupa, bohatera większości prawicowych mediów i niemal wszystkich fanatycznych katolickich portali internetowych?

A walka w tych skrajnie katolickich mediach i portalach internetowych szła niemal o ratowanie wiary naszych przodków, religii katolickiej i wszelkich wartości chrześcijańskich. Gdyż świątynie w naszym kraju miały zostać zamknięte w okresie świątecznym, a następnie miały być wprowadzone określone limity dla wiernych, którzy mieli możliwość uczestniczyć w nabożeństwach w zależności od kubatury danego kościoła. Wierni mieli nosić w świątyniach obowiązkowe maseczki na ustach i nosie i przyjmować komunie św. na rękę. Zalecano dystans między wiernymi i nie dotykanie krucyfiksów, co jest tradycyjnym zwyczajem wielu polskich wiernych, szczególnie w okresie Wielkanocy, niewkładanie rąk do wody święconej i do przestrzegania ogólnych zasad zdrowego rozsądku.

Wywołało to prawdziwą burzę tradycjonalistów katolickich w całym naszym kraju, którym przewodził między innymi także wspomniany metropolita szczecińsko-kamieński. Swoje oburzenie obrońca jedynie słusznych i jak zawsze zagrożonych wartości katolickich wyraził we wspomnianym liście pasterskim. Oto kilka znamiennych cytatów z tego teologicznego dzieła.

„Nie można zarazić się przez przyjmowanie komunii św. do ust”.

„Bez żadnych obaw możemy korzystać z wody święconej”.

„Nie lękajcie się sięgać z wiarą po wodę święconą. Nie lękajcie się świątyni”.

„Nie lękajcie się Chrystusa, prawdziwi obecnego w konsekrowanej Hostii, czyli pod postacią Chleba i pod każdą cząstką tej Postaci”.

„Chrystus nie roznosi zarazków ani wirusów. Chrystus rozdaje Świętą czystość i Życie, przywraca zdrowie”.

O tym arcybiskupie pisałem już wielokrotnie, także o jego moralności i osobistym podejściu do obecnych afer w naszym polskim Kościele, licznych skandali z wykorzystaniem seksualnym dzieci i młodzieży oraz preferencji seksualnych polskich duchownych. Ale tymi kwestiami zajmuje się obecnie Watykan…

Dziś zadaje publicznie kilka pytań. Czy arcybiskup odwołał swoje słowa sprzed roku? Czy przeprosił wszystkie rodziny, które posłuchały słów listu swojego hierarchy, w wyniku czego ich krewni ulegli zakażeniu, a niektórzy nawet z tego powodu zmarli przedwcześnie? Czy stając nad grobami swoich potencjalnych ofiar zapłakał i zmówił w ich intencji chociaż symboliczną modlitwę? Czy spośród przeszło 120 biskupów z naszego episkopatu, znalazł się chociaż jeden sprawiedliwy i upomniał swojego brata w biskupstwie? A czy przeprosili swoich czytelników, za cytowanie tych wypowiedzi abp Andrzeja Dzięgi, wydawcy któregoś z katolickich portali lub skrajnie fanatycznych mediów?

Ale takich podobnie skrajnych wypowiedzi, gdzie fanatyzm i dewocja zastąpiła rozum, wydarzyło się w naszym kraju znacznie więcej w ciągu ostatniego roku, więc nasz nowy cykl, który dziś rozpoczynamy, potrwa jeszcze stosunkowo długo.

Ciąg dalszy nastąpi…

 

KOŚCIÓŁ POLSKI, A PANDEMIA – część II.

Nie tylko nasi polscy biskupi zasłynęli w ostatnim czasie z wypowiedzi o obecnej pandemii, z których każdy rozsądny i myślący człowiek byłby się zapewne wstydził. Są wśród nich także znani ludzie Kościoła z tytułami naukowymi, wykładowcy renomowanych uczelni katolickich w naszym kraju.

Jednym z najbardziej kontrowersyjnych od lat w naszym kraju, jest długoletni wykładowca na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim im. Jana Pawła II, ks. prof. dr hab. Tadeusz Guz (rocznik 1959). Jego publiczne wypowiedzi, wykłady i wystąpienia w mediach, głównie toruńskich należących do jego słynnego imiennika, wywołują od wielu lat liczne oficjalne protesty, także przedstawicieli ośrodków akademickich spoza Polski.

Kiedy na całym świecie obchodzono uroczyście 500-lecie wystąpienia Marcina Lutra, Ksiądz Profesor wygłaszał takie teorie, że interweniowali na KUL-u także katoliccy wykładowcy. Kilku z nich w swoich oficjalnych polemikach nie pozostawiło przysłowiowej „suchej nitki” na ks. prof. Tadeuszu Guzie, a jego macierzysta uczelnia przepraszała i wydawała mu oficjalny zakaz wypowiadania się na temat protestantyzmu. Pozostał jednak Toruń i tamtejsze media…

Podobnie było w kwestiach narodu żydowskiego. W XXI wieku ten katolicki wykładowca akademicki próbował wytłumaczyć antysemityzm Polaków tym, że od wieków to właśnie Żydzi zabijali i zjadali małe chrześcijańskie dzieci, a ich krew używali do wyrobu rytualnej macy. A tu mały cytat: „Mordy rytualne popełniane przez Żydów są faktem i nie da się ich wymazać z historii”. Burza trwała wiele tygodni w mediach na całym świecie i dopiero w dniu 16 listopada 2018 roku wydano komunikat, że: „Arcybiskup Metropolita Lubelski i Rektor KUL uznają przytoczone w piśmie wypowiedzi ks. prof. Guza za niedopuszczalne”. Ale konsekwencji żadnych za to nie poniósł, a mediach toruńskich okrzyknięto go ofiarą wrogiej nagonki. Całe szczęście jeszcze nie beatyfikowano…

Także w dziedzinie ekologii i ochrony środowiska, za rządów ministra z PIS-u prof. Jana Szyszki, nasz bohater zasłynął w całej Zjednoczonej Europie. Na konferencji zorganizowanej przez tego ministra oraz toruńskiego Ojca Dyrektora, w dniu 13 maja 2017 roku, padły z jego ust słowa, że: „ekologia to ateistyczny, materialistyczny i nihilistyczny neokomunizm, a jej celem jest negacja Boga” Nazwał ją też zielonym nazizmem. I ponownie władze jego lubelskiej uczelni wydały po tej konferencji komunikat, że: „Wypowiedzi ks. prof. T. Guza są wyrazem jego indywidualnych poglądów o charakterze pozanaukowym, za które bierze pełną odpowiedzialność, a osoby urażone tymi wypowiedziami powinny zostać przez niego przeproszone. Władze uczelni odcinają się od tych wypowiedzi”. Władze się oficjalnie odcięły, ale konsekwencji, ani przeprosin żadnych nie było…

Trudno się więc dziwić, że kiedy na wiosnę 2020 roku, pojawił się w naszym kraju problem zagrożenia pandemią koronawirusa, nasz bohater znów dał znać o swoim postrzeganiu świata. W dniu 25 marca 2020 roku na antenie Telewizji Trwam i Radia Maryja powiedział, że podczas mszy nie można się w żaden sposób zarazić koronawirusem. „Pan Bóg żadnych wirusów nie rozprzestrzenia. Bo jest święty i jego bytowość jest święta. Niektórzy się obawiali, że kapłan, który celebruje – i jest komunia święta do ust – że kapłan może zarażać. Kapłan ma, po pierwsze, konsekrowane dłonie. Po drugie, jako jedyna osoba w zgromadzeniu liturgicznym ma umywane dłonie przy ofiarowaniu darów dla Boga. Więc kapłan nie tylko umyte ręce w takim sensie, jakiego oczekuje pan minister zdrowia, lecz także ma umyte ręce w sensie nadprzyrodzonym. A zatem żadne udzielanie komunii świętej do ust nie zagraża ani jednemu Polakowi roznoszeniem jakichkolwiek wirusów, bo to jest akt święty, w ramach mszy świętej, która jest świętym aktem. A zatem nie jest miejscem, przestrzenią i czasem rozprzestrzeniania wirusów, tylko przychodzenia Pana Boga”. KUL się odniósł krytycznie do tych słów, ale mimo to jego wykładowca oświadczył, że podtrzymuje swoje stanowisko.

Zastanawia mnie tylko jedno. Dlaczego zatem od tego czasu ks. prof. Tadeusz Guz występuje w programach toruńskim mediów poprzez połączenia na Skype, co widać na załączonym zdjęciu? Gdyby był konsekwentny, powinien ignorować wszelkie zagrożenie obecną pandemią, nieprawdaż?

Zapewne zadajecie sobie Państwo teraz pytanie, jak ktoś taki, z takim dorobkiem naukowym i budzący takie zamieszanie w całym świecie naukowym, także na swojej macierzystej uczelni, zdobywa kolejne tytuły naukowe. Za cały mój komentarz w tej sprawie niech posłuży jedynie stwierdzenie, że Prezydent RP Andrzej Duda, nadał mu tytuł profesora nauk humanistycznych… Odrzucając równocześnie wielu innych kandydatów, o czym rozpisuje się szczegółowo prasa i Internet. Ale widać zatem, że jaka Prezydentura takie nominacje profesorskie.

Obecna pandemia ma jeszcze innym swoich bohaterów w naszym polskim Kościele. O niektórych z nich napiszę już wkrótce.

Ciąg dalszy nastąpi…

Andrzej Gerlach