Kościół polski, a pandemia. Cz. 3 i 4.
KOŚCIÓŁ POLSKI, A PANDEMIA -część III.
Powracając do przerwanego przed kilkoma dniami cyklu, chciałem w dzisiejszym wpisie zwrócić uwagę na jeszcze inne interpretacje naszych duchownych odnośnie obecnej pandemii.
Niezwykle oryginalny w tej interpretacji okazał się pewien dolnośląski kapłan ze Zgromadzenia Księży Salezjanów, który z ambony obecną pandemię koronawirusa uznał za jawną karę Boską za szerzący się…, homoseksualizm. Grzmiał przy tym świętym oburzeniem i nie wiadomo jak długo rozwijałby swoje teologiczne teorie, gdyby nie to, że został w końcu nagrany, a jego nagranie trafiło do Kurii Metropolitarnej we Wrocławiu…
Pamiętamy że na jej czele stał długie lata kard. Henryk Gulbinowicz, a jego wychowankami byli między innymi: ordynariusz kaliski, bp Edward Janiak czy ordynariusz bydgoski, bp Jan Tyrawa. O innych biskupach z pozostałych diecezji, którzy wyszli „ze stajni” tego ukaranego przez Watykan przed jego śmiercią wrocławskiego kardynała już nawet nie wspominam. Tak jak i o licznych gejowskich i pedofilskich aferach jakie przetoczyły się w szeregach duchowieństwa dolnośląskiego. Kto czyta regularnie moje wpisy na tym profilu mam nadzieję potrafi logicznie powiązać opisane już wcześniej fakty, daty i nazwiska… Wrocławska kuria metropolitarna zareagowała szybko i odcięła się jednoznacznie w swoim oficjalnym komunikacie od swojego salezjańskiego konfratra… Ciekawe dlaczego?
Drugim chichotem losu w świetle tej afery jest fakt, że wydarzyło się to właśnie w dolnośląskiej wspólnocie salezjańskiej, gdzie problem relacji o barwach tęczowych też nie jest tej wspólnocie zupełnie obcy.
Kiedy czyta się oficjalne komunikaty kurii wrocławskiej i przełożonych dolnośląskich salezjanów w tej sprawie ma się wrażenie, że wszyscy połykają w niej własny język. Czytamy tam, a to, że wierni księdza źle zrozumieli, a to, że nie mówił tego jako homilii, a to, że co prawda mówił to podczas mszy i z ambony, ale to nie było kazanie lecz jego osobiste rozważania. Potem nawet nie osobiste rozważania, ale że być może był to dodatek do ogłoszeń parafialnych. Jednym słowem pełna medialna i wizualna kompromitacja.
Salezjańskiego sprawcę całego zamieszania szybko spacyfikowano i właściwie można by uznać, że na tym wszystkim sprawa się zakończyła, gdyby nie fakt, że po raz kolejny Kościół hierarchiczny podjął temat homoseksualizmu do wywołania burzy medialnej. Już kiedyś pewien kościelny krakowski specjalista, rodem spod innego poznańskiego fachowca, rozpoznawał tęczową zarazę w naszym kraju. I wiemy czym to się zakończyło.
Więc jeżeli mogę w dniu dzisiejszym cokolwiek radzić w tym względzie naszym zatroskanym o obecną pandemię duchownym, to proponuję, aby wyciągając rękę z rozporka ukochanego kolegi, albo wyłażąc spod sutanny swojego przełożonego, dokładnie dezynfekowali ręce, i nie koniecznie robili to jedynie w wodzie święconej… A dopiero po tej starannej dezynfekcji stosowali starą jak świat metodę i publicznie krzyczeli: „Łapać złodzieja…” Wszyscy na tym myciu rąk skorzystamy i zapewnimy, że pandemia szybciej zostanie opanowana.
I jeszcze jedno. Gdyby tak naprawdę Bóg chciał nas Polaków karać pandemią za grzechy dotyczące seksualności, to padło by w ciągu ostatniego roku trupem tylu polskich księży, że ci pozostali przy życiu, nie nadążali by odprawiać gregorianek za swoich zmarłych konfratrów. A może jednak szkoda, że tego pomysłu karania grzesznych księży nikt Mu wcześniej nie podpowiedział…?
KOŚCIÓŁ POLSKI, A PANDEMIA – część IV.
To co dzieje się od miesięcy na polskich portalach skrajnie katolickich, na temat przyjmowania komunii świętej na rękę, a nie bezpośrednio do ust, stało się w naszym kraju niemal sprawą narodową. Publicyści skrajnej wersji polskiego katolicyzmu poderwali do walki wszystkich wiernych, a sekundują im tacy skrajni w poglądach księża jak chociażby bydgoski kapłan, ks. prałat Roman Kneblowski (rocznik 1952), od lat podwładny ordynariusza bydgoskiego, bp Jana Tyrawy (rocznik 1948).
To ten sam kapłan, który zasłynął ze swoich szokujących wypowiedzi chociażby na temat faszyzmu hiszpańskiego, który uratował hiszpański katolicyzm czy o polskich nacjonalistach, którzy są jedynymi patriotami w tym kraju. Internet jest pełny zdumiewających wypowiedzi tego kapłana, którego aktywność w sieci jest równie obfita co szokująca.
Ale powróćmy do tematu obecnej pandemii. Przez ponad rok jej trwania, nadal trwa walka tradycjonalistów katolickich o obowiązek przyjmowania komunii świętej w pozycji klęczącej i wyłącznie do ust, na język. Każde zatem odstępstwo od tej zasady jest traktowane jako profanacja Ciała Chrystusa. Towarzyszą temu ostre i jednoznaczne wypowiedzi na temat świętych i konsekrowanych rąk każdego kapłana, konsekrowanych kielichów, ołtarzy i całych świątyń. Jednym słowem, żadna świątynia katolicka nie jest zagrożeniem dla wiernego, a wręcz przeciwnie, tylko tam może dojść do ewentualnego uzdrowienia w wypadku zagrożenia pandemią. Uzdrawia wiernego każda świątynia, konsekrowane sprzęty liturgiczne, komunia święta i osoba każdego kapłana katolickiego… Tak było w dziejach ludzkości w ciągu ostatnich dwóch tysięcy lat, podczas licznych pandemii i tak jest obecnie.
Każde ograniczenia dostępu polskich wiernym do świątyń, kapłanów, sakramentów czy spowiedzi to jedynie walka wrogów katolicyzmu z Kościołem, Bogiem, wiarą i z polskością. Żadnych kompromisów w dobie pandemii…
Czy zatem w świetle takiej skrajnej interpretacji można zadać pytania o prawa biologii w polskich kościołach? Czy zatem komunia święta i wino w kielichu, które zostają konsekrowane podczas mszy świętej, nie podlega prawom przyrody? Tracą swoje dotychczasowe właściwości? Zapach, smak, dotychczasowy wygląd i oddziaływanie na otoczenie? Czy sama hostia i wino na ołtarzu podczas konsekracji nie podlegają obecności wirusów, bakterii czy zarazków? A co w wypadku, gdy tej konsekracji, a potem jej rozdawania, dokonuje zakażony kapłan, albo ksiądz z brudnymi i skażonymi dłońmi? A co w wypadku, gdy w kolejce do komunii świętej znajdują się inni chorzy wierni i wszyscy przyjmują komunię bezpośrednio do ust, na własny język? Czy wówczas prawa przyrody czy wirusologii nie działają? Czy magia sakramentów jest na tyle silna, że nie ma żadnego zagrożenia?
W tych bulwersujących polskich wiernych kwestiach teologicznych, wielokrotnie wypowiedział się w dobie obecnej pandemii sam papież Franciszek, a także sama Stolica Apostolska. I to wypowiedział się w sposób jednoznaczny. Papież uznał, że stwarzanie jakiegokolwiek zagrożenia dla wiernych jest niezgodne z nauczaniem Kościoła i jest wbrew Przykazaniom Bożym, które nie pozwalają na jakiekolwiek działanie wbrew zdrowiu i życiu kogokolwiek. Ale ten papież nie jest wiarygodny dla skrajnych katolików w naszym kraju, jest dla nich Antychrystem i sam jest poważnym zagrożeniem dla prawdziwej i jedynej wiary, którą wyłącznie oni reprezentują.
Ale nie tylko papież Franciszek jest w błędzie. Błądził w tym względzie także Jeden Facet przed wiekami, któremu zamarzyła się przed swoją śmiercią na krzyżu Wieczerza ze swoimi uczniami. Brał wówczas chleb, łamał i rozdawał wszystkim… Brał wino i rozlewał dla wszystkich swoich uczniów… A zapomniał wówczas rzucić chłopców na kolana, zapomniał nakazać im złożyć ręce i o zgrozo nie rozdawał im chleb bezpośrednio do ust, nie kładł na język, a łamiąc go rozdawał im go bezpośrednio do rąk. No, ale poniósł za tą profanację szybką karę i z woli pobożnych sług świątyni, został skazany na śmierć…
Pandemia stawia nas przed nowymi wyzwaniami. Stawiamy sobie w jej świetle nowe pytania. Czy zatem szukając na nie istotnych i ważnych odpowiedzi zwycięży w nas racjonalizm czy średniowieczna magia sakramentów?
Andrzej Gerlach