Marcin Zegadło. Dziś temat okołopandemiczny – „posyłają was jak owce między wilki,”

Wiem, że większość Polek i Polaków nie wierzy w istnienie koronawirusa. Koronawirus to nie jest bolszewik, nie widać go, nie pali kościołów, nie gwałci i nie można z nim stoczyć bitwy pod Warszawą, więc wszystko wskazuje na to, że nie istnieje. Nie ma go po prostu. Załóżmy jednak na chwilę, że pandemia to jest jednak jakiś problem, w którego rozwiązaniu jak dotąd Matka Boska pozostaje bierna, co odróżnia tę sytuację od tej sprzed stu lat, kiedy czynnie włączyła się do działań zbrojnych, teraz natomiast najwyraźniej musi być zajęta czymś innym i na kolejny „cud nad Wisłą” nie ma co liczyć. Musimy sobie radzić sami, a to zwykle wróży kłopoty.

Tymczasem tuż po bohaterskim porzuceniu stanowiska, przez ministra Szumowskiego, który w środku pandemii okazał się niezłomny i tak długo dążył do dymisji, że ją ostatecznie złożył, jego zastępca, wiceminister Waldemar Kraska informuje, że Ministerstwo Zdrowia ma nową strategię walki z koroną. W skrócie:

 

 

 

– strategia ta polega, mniej więcej na tym, że Ministerstwo Zdrowia wobec planu posłania dzieci i młodzieży do szkół (wiadomo: mury nie zarażają) oraz spodziewanego gigantycznego wzrostu zachorowań będącego wynikiem wakacyjnego luzowania (kochamy to robić) jak również wobec stale rosnącej liczby dziennych zakażeń (wczoraj 735), zamierza zmniejszyć ilość szpitali jednoimiennych tak, aby jeden szpital przypadał na dwa województwa.

 

Wracając do przykładu wojny polsko-bolszewickiej, plan Ministerstwa Zdrowia jest mniej więcej czymś takim, czym byłoby oświadczenie rządu polskiego w chwili, w której Armia Czerwona stała na przedpolach Warszawy, że oto na ch*j nam tyle polskiego wojska, rozpuśćmy ze część dywizji do domów, możemy zacząć od tych najlepiej uzbrojonych i wyszkolonych. Wąsaty marszałek Piłsudski powinien już wtedy zamknąć się w Sulejówku i umrzeć na raka piętnaście lat wcześniej, bo i tak do niczego się już nie przyda, tak jak za chwilę do niczego nie przydadzą się miejsca dla chorych na Covid-19, które polski rząd właśnie ma zamiar zlikwidować.

Wiem, że większość Polek i Polaków uważa, że koronawirus jest niegroźną grypą, pandemia to „ogólnoświatowy spisek Billów Getes’ów, Żydów, masonów, producentów szczepionek, firm farmaceutycznych i tajnych organizacji mających na celu wcielenie w życie huxleyowsko- orwellowskich wizji, a przede wszystkim odebranie Polkom i Polakom możliwości pójścia na grilla do znajomych bez tych jebanych maseczek”, ale jeżeli przyjmiemy na krótką chwilę założenie, że ten wirus jednak istnieje, to decyzja Ministerstwa Zdrowia jest nie tyle irracjonalna, co po prostu zbrodnicza.

Tym wszystkim, którzy tak bardzo boją się orwellowskich koszmarów, wszystkim „wolnościowcom” spod znaku karabeli i ryngrafu, powiadam:

Bracia i Siostry, już teraz posyłają was jak owce między wilki, a wy gotowi jesteście im za to dziękować.

Dzieci tylko szkoda. Bo „głupi dorosły” to jest zawsze dla dziecka zły przykład, a funkcjonowanie w rzeczywistości, w której białe nie jest białe, czarne nie jest czarne, kłamstwo nie jest kłamstwem, a prawda nie jest prawdą, musi skończyć się jakimś Orwellem, albo „Nowym Wspaniałym Światem”.Nie ma na to rady.

Marcin Zgadło