„Po co nam liberałowie” – to ważniejsze pytanie niż nagonka na Lewicę co paktuje z PIS-em. Komentarz tygodnia – Jakub Żaczek

Na naszym portalu staramy się prezentować ciekawe, nie zawsze oczywiste punkty widzenia. Musimy tak podchodzić do polityki i oceny rzeczywistości, albowiem w tak skrajnie niekiedy spolaryzowanych społeczeństwie istotne jest zapoznanie się z nimi w jak najszerszej perspektywie.

Dzisiaj komentarz w sprawie udziału Lewicy w negocjacjach z PIS-em i bardzo w tym kontekście  na czasie pytanie o to,

czy Polki i Polacy potrzebują liberałów?

Tematem tygodnia są pieniądze z Planu Odbudowy i to czy Lewica dobrze zrobiła negocjując z PiS w sprawie warunków poparcia. Zacznijmy od rzeczy oczywistych. Duża część tych pieniędzy zostanie rozkradziona. Ale to się stanie niezależnie od tego, czy PiS będzie jeszcze u władzy, gdy nastąpi dzielenie tego tortu. Korupcja jest kosztem polityki w ustroju, w którym żyjemy. Nie ma ugrupowania, które się tym nie splamiło.

Druga rzecz, że uzyskane „gwarancje” będą mogły zostać złamane, a nawet jeśli nie, to obietnica budowy 75 tys. mieszkań w systemie TBS (z czynszem 20 zł za metr plus opłaty) nijak się ma do potrzeb osób, które straciły źródło dochodów przez COVID i chaotyczne działania rządu. Nie wspomnę o tym że Mieszkań Plus (jeszcze droższych) miało być 100 tys. a efekty są takie jak każdy widzi. Jest jasne, że głód mieszkaniowy i polityka robienia dobrze deweloperom kosztem mieszkańców jest konsensusem postsolidarnościowym. To niemal dogmat wyniesiony na ołtarze przez wąsatych styropianowców, pełniących (czy jeszcze?) rząd dusz w tym smutnym kraju na wiecznym „dorobku”.

I oto „rząd dusz” ewidentnie się męczy, pęka w szwach, co próbuje się zakryć coraz głośniejszym jazgotem. Prymitywna doktryna „każdy kowalem własnego losu” (co w praktyce przekłada się na hasło „j*b*ć biedę”) była rządzącą ideologią ostatnich 30 lat. To się kończy i musi się skończyć i jeśli oszalałe z wściekłości libki chcą tu robić Rejtana, to jakie nie będzie ich zdziwienie, gdy zostaną po prostu całkowicie zignorowani, jak groteskowe ultimatum wystosowane przez duumwirat Lempart & Suchanow.

Ewidentnie rządy Zjednoczonej Prawicy mają ogromne grzechy na sumieniu: tworzenie quasi-nazistowskich nagonek na imigrantów i osoby LGBT, co skutkowało wzrostem przemocy wobec obcokrajowców i samobójstw wśród młodych ludzi. Trudno o bardziej podłą kampanię, której celem było przecież tylko zdobycie kilku punktów procentowych poparcia. Podłość i sromota. Jednocześnie nie sposób nie zauważyć, że temat imigracji został całkowicie wypalony, a Polska przeżyła największy w swojej historii napływ imigrantów, a ich obecność stała się elementem codzienności. Ten napływ ludności ewidentnie był nadzorowany i dozwolony przez rząd. I bardzo dobrze, nie ma w tym nic złego.

Powoli wypala się też temat LGBT. Tępe okrucieństwo tej kampanii nienawiści spowodowało reakcję zwrotną: normalizację tych wielu tożsamości i coming out wielu osób (w tym mój). W tym samym czasie Koalicja Obywatelska traktowała temat całkowicie instrumentalnie, wyłącznie jako „bat na PiS” i nie robiła nic, by posunąć prawa osób LGBT do przodu, z obawy przed utratą swojego zacofanego, pełnego uprzedzeń elektoratu. Po co ci liberałowie są nam potrzebni? Naprawdę nie wiem. Ani nie rozumieją gospodarki, ani nie pragną większej wolności. Chcą tylko władzy i udziału w rozkradaniu państwa. Poniekąd zrozumiałe (tego chcą wszyscy politycy), ale skąd przekonanie o ich „wyższości moralnej”? Doprawdy bardzo to tajemnicze.

ŹRÓDŁO

Jakub Żaczek