Pod Krzyżem Giewontu. Krystian Piwowarczyk grzesznik pod ochroną. Cz.2
KOŚCIELNY GRZECH POD KRZYŻEM GIEWONTU –część 2.
Opisywałem wczoraj ścieżkę kariery młodego kapłana archidiecezji krakowskiej, księdza Krystiana Piwowarczyka (rocznik 1982), opiekuna ministrantów, lektorów, uczestników oaz, rekolekcji dla młodzieży oraz członków duszpasterstwa w ramach Nowej Ewangelizacji.
Kiedy obecnie czyta się relacje sprzed lat uczestników tych wszystkich jego aktywności, wyłania się tu obraz niezwykle aktywnego młodego mężczyzny, który niemal cały swój wolny czas poświęcił młodzieży, a także swoim parafianom. Organizował wycieczki do wielu sanktuariów i miejsca urodzenia papieża Jana Pawła II (gdzie sam się urodził), liczne wyjazdy dla dzieci i dla seniorów, atrakcje sportowe dla młodzieży (do tego wpisu dołączyłem zdjęcia z dwudniowego rajdu rowerowego po Podhalu, gdzie przejechano wspólnie 100 km dla uczczenia 100-lecia niepodległości Polski w 2018 roku). Jednym słowem niezwykły kapłan, którego aktywności mogliby mu zazdrościć inni jego kościelni koledzy.
W tych wszystkim działaniach wikarego i jego wyjątkowej aktywności kryła się jednak jego wielka tajemnica. Ksiądz wikary odczuwał bowiem od dawna niezaspokojony popęd seksualny, czemu nie można by się nawet dziwić, gdyż to przecież naturalna potrzeba każdego zdrowego człowieka, tym bardziej młodego mężczyzny żyjącego w celibacie. Dziś docierają do mnie różne informacje, których nie mogę wiarygodnie zweryfikować, potwierdzić ich lub im zaprzeczyć, więc nie wypowiadam się na temat jego preferencji seksualnych. Ale jedno nie ulega kwestii, że często jego zachowanie i postępowanie wobec młodych chłopców było nieakceptowane. Sprośne żarty, docinki w stylu końskich zalotów z seksualnymi podtekstami raziły od wielu lat, nie warto ich tu nawet cytować. Były wręcz nie na miejscu, tym bardziej, że był on kapłanem , katechetą, wychowawcą młodzieży oraz opiekunem służby liturgicznej ołtarza. Ołtarza przy którym codziennie stawał, przy którym odprawiał mszę św. i przy którym udzielał komunii także swoim wychowankom i uczniom, których katechizował.
Ale wobec niektórych z chłopców przekroczył granice nieprzekraczalną dla żadnego kapłana. To czy był aktywnym gejem, czy też mężczyzną heteroseksualnym, nie ma tutaj żadnego znaczenia. Kiedy na jednej zorganizowanej przez siebie wycieczce do Krakowa, dla miejscowych ministrantów, upił swoich czternastoletnich podopiecznych w miejscu gdzie nocowali, po czym zachęcał chłopców do seksualnych zwierzeń i masturbacji, przekroczył granicę akceptacji dla każdego dorosłego człowieka. A kiedy do tych praktyk powrócił na swojej zakopiańskiej plebanii, stoczył się zupełnie po równi pochyłej, zarówno jako kapłan, pedagog, ale i dorosły mężczyzna. Oszczędzę wszystkim Państwu w tym momencie zbyt drastycznych opisów.
Ksiądz uwielbiał ze swoimi wychowankami świntuszyć o seksie, a tych bardziej nieśmiałych chłopców, miał w zwyczaju oswajać z tematem, poprzez wysyłanie im zdjęć i filmików pornograficznych, w tym także o charakterze gejowskim. Jednemu z chłopców miał rzekomo wysłać w tym czasie 200 plików ze zdjęciami i filmami, w tym też z pornografią gejowską. W tych spotkaniach w pokoju księdza na tej zakopiańskiej plebanii, z alkoholem w tle, jego rozmowy z dziećmi sprowadzały się do technik masturbacyjnych. Przypomnę tylko, że żaden z chłopców nie ukończył wtedy 14 lat!!! Wszyscy mieszkali w tutejszej parafii i byli uczniami pobliskiej szkoły podstawowej.
Nie wiadomo jak długo trwałyby te spotkania u księdza wikarego na plebanii, gdyby nie to, że jednemu z chłopców, który w nich aktywnie uczestniczył, matka skontrolowała komputer i telefon. To co wówczas kobieta odkryła wstrząsnęło nią do tego stopnia, że postanowiła ostro i zdecydowanie zareagować. Nie trudno było sprawdzić, skąd pochodzi pornografia w komputerze i telefonie jej czternastoletniego dziecka. Kobieta powiadomiła policję, która w krótkich czasie wkroczyła na plebanię i wyprowadziła z niej skutego młodego wikarego, przewożąc go na miejscową komendę. Był 8 lutego 2019 roku.
W zakopiańskiej parafii zawrzało, bo niecodziennie postępuje się tak z księdzem, autorytetem moralnym dla każdego mieszkańca Podhala. Jedni stanęli po stronie kobiety, która złożyła donos na księdza, inni bronili go niemal jak niepodległości. Sam miejscowy ksiądz proboszcz, o którym nieco więcej napisze w kolejnej odsłonie tego cyklu, nazwał całe to wydarzenie jawną prowokacją, a swojego młodego wikarego jej ofiarą. Do tej wypowiedzi także jeszcze powrócę.
Wszyscy spodziewali się więc, że w zaistniałej sytuacji zakopiańska wspólnota parafialna przeżyje burzliwy proces sądowy, a o winie lub niewinności ich wikarego rozstrzygnie ostatecznie miejscowy sąd. Sądowego finału całej sprawy spodziewała się zapewne także rodzina wspomnianego czternastolatka, a z czasem także kilka rodzin innych chłopców, gdyż na plebanii księdza bywało ich więcej. Inna matka także w komputerze i telefonie swojego syna znalazła pornografię przesłaną z miejscowej plebanii. Cała sprawa więc, z punktu widzenia śledztwa, wyglądała na rozwojową.
Tymczasem niespodziewanie dla wszystkich, po kilku godzinach po zatrzymaniu, ks. Krystian Piwowarczyk powrócił na plebanię, jak gdyby zupełnie nic się nie stało. Jego parafialni obrońcy triumfowali.
Co zatem stało się takiego w tymże dniu w zakopiańskiej komendzie policji? Kto wówczas zadecydował o wypuszczeniu księdza do domu? Jak to się stało, że w jego komputerze i telefonie policjanci nie znaleźli żadnych dowodów przestępstwa? Odpowiedzi na te i inne istotne w tej sprawie pytania już wkrótce, w kolejnej odsłonie tego bulwersującego cyklu.
Ciąg dalszy nastąpi…
Andrzej Gerlach