„Praca, płaca i rzeczywistość, która znowu skrzeczy. ” z bloga Brzytwa Ockhama. Adam Jaśkow.

 

Lato w pełni, pandemia też, ale posłowie klepią… podobno biedę. Klepią z winy byłej premier aktualnej europosłanki Beaty Szydło. To ona hojnie obdarzała premiami swoich ministrów chcąc im wynagrodzić te 8 lat chudych pod rządami PO. Sprawa się rypła, tj wyszła na jawa. Najwyższy (najbardziejśredni) Prezes się wkurzył i kazał oddać nagrody na Caritas. Caritas się nawet nie zdążył ucieszyć, bo okazało się, że nagrody oddali nieliczni. Prezes postanowił ukarać posłów, choć nie oni najbardziej zawinili, i nakazał obniżenie poselskich uposażeń. Dotknęło to najbardziej posłów i posłanki opozycji. Elita PiS mogła liczyć na konfitury w spółkach, bezpłatne loty do Rzeszowa i inne ciche apanaże.

Teraz, tuż przed świętem Cudu nad Wisłą do Sejmu wpłynął poselski projekt, wprowadzający możliwość podwyżki wynagrodzeń. Wygląda na to, że możliwości dorabiania poza Sejmem się kończą i posłowie PiS postanowili sięgnąć bezpośrednio do budżetu, tym bardziej, że do wyborów ponad 3 lata a tu kredyty trzeba spłacić lub zaciągnąć. W tej sytuacji kredyt zaufania u wyborców można wymienić na gotówkę i liczyć, że przez te trzy lata wszyscy zapomną.

Do tej pory wynagrodzenie parlamentarzystów oraz osób, sprawujących kierownicze funkcje w państwie regulowała ustawa z 31 lipca 1981 wielokrotnie nowelizowana. To oczywiste, że wynagrodzeń w wolnej Polsce nie może regulować socjalistyczna ustawa. Ustawa, po nowelizacji, przewidywała, że pensja Prezydenta ma wynosić 7-krotność kwoty bazowej, określanej w ustawie budżetowej, oraz dodatku funkcyjnego w wysokości 3 krotności kwoty bazowej. Czyli łącznie 10- krotność kwoty bazowej, która w tym roku wynosi 1789 PLN. Oraz dodatek stażowy. Jeśli pensja Prezydenta wynosi, w tym roku, 20138 złotych brutto, to łatwo obliczyć, że dodatek stażowy w jego przypadku to 2248. W sumie pan Prezydent dostaje 7,75 najniższych wynagrodzeń.

Autorzy „poselskiego” projektu wpadli na pomysł zmiany wskaźnika, powołując się na przykład UE. Już PRL-owski sposób obliczania wynagrodzeń dla stanowisk kierowniczych, choć nie był bardzo skomplikowany sprawia wiele trudności piszącym o tym dziennikarzom, i nie tylko im.

Nowe rozwiązania jeszcze bardziej to komplikują. Proponuje się ustalenie pensji w relacji do pensji sędziego Sądu Najwyższego poprzez sztywny wskaźnik. Wysokość wynagrodzenia sędziego Sądu Najwyższego – zgodnie z ustawą z dnia 8 grudnia 2017 roku o Sądzie Najwyższym – stanowi wielokrotność podstawy ustalenia tego wynagrodzenia, z zastosowaniem mnożnika 4,13.  Z kolei podstawę w danym roku stanowi przeciętne wynagrodzenie w drugim kwartale roku poprzedniego, ogłaszane w „Monitorze Polskim”. W drugim kwartale 2019 r wynosiło ono 4839,24 PLN. Żeby więc zgodnie z ustawową propozycją obliczyć wynagrodzenie osoby na wysokim stanowisko, warto sobie przygotować odpowiedni arkusz kalkulacyjny.

Ustawa nie wspomina o dodatkach funkcyjnych dla osób zajmujących najwyższe stanowiska więc można przyjąć, że je znosi, zostawiając je dla stanowisk nie wymienionych w ustawie. Nie wiadomo też jakie wynagrodzenie miałby mieć wojewoda bo w jednym punkcie projektu przewidziano dla niego wskaźnik 0,85 a w drugim 0,75.

Wedle moich obliczeń proponowane pensje, zgodnie z projektem ustawy wynosiłyby :

Prezydent 25982, Premier, Marszałkowie Sejmu i Senatu 21985, ministrowie 17987. Małżonek Prezydenta ( cytuję za projektem), tyle co minister czyli 17987.

Prezydentowi trzeba by doliczyć dodatek stażowy, bo projekt milczy o jego zniesieniu likwidując jednak dodatki funkcyjne. W rezultacie pensja prezydenta ostatecznie wynosiłaby 28230 PLN. Czyli 10,86 najniższych wynagrodzeń. I tu dochodzimy to sedna rozważań. Sedna, którego politycy unikają od dawna. Jak powinny kształtować się proporcje wynagrodzeń w demokratycznym państwie. Piszę demokratycznym niejako z przyzwyczajenia, ale przecież takiej debaty dawno nie było.

Czy na pewno Prezydent zasługuje na 10 minimalnych pensji, w kraju gdzie najczęściej wypłacane wynagrodzenie (dominanta 2018) wynosiło 2379 czyli niewiele ponad obowiązujące wtedy najniższe wynagrodzenie czyli 2100 złoty. Brutto oczywiście. Może warto, by posłowie się zastanowili ile warta jest ich praca dla społeczeństwa. Czy jest to trzykrotność najniższego wynagrodzenia. Czy czterokrotności? Bo więcej, to chyba jednak przesada. Zrozumiałbym pewnie, gdyby posłowie powrócili do poziomu wynagrodzeń sprzed zemsty prezesa, ale ten projekt to taki trochę policzek dla wyborców. Lekko nawet zaciśniętą pięścią.

A na koniec Dama. Tj. zgodnie z projektem ustawy Małżonek Prezydenta. Jakby trochę odchodzą od oceny zasług aktualnej Pierwszej damy, pardon Pierwszego Małżonka, to obiektywnie patrząc mamy problem. Przez okres kadencji Prezydenta, nie może zarabiać, a jeszcze ma obowiązki. Co prawda nie ponosi wydatków na utrzymanie domu, czyli pałacu i żyrandoli, ale wykonuje jakąś pracę. Czy należy jej się wynagrodzenie? To warto przedyskutować. Jednak bezwzględnie byłbym za zaliczeniem tego czasu jako okresu składkowego, liczonego do emerytury, zakładając wskaźnik na poziomie średniego wygrodzenia w kraju. To byłaby elementarna uczciwość. Czy, jak jest w projekcie, należy jej się pensja jak ministrowi? Odpowiem wymijająco, kto wie… szkodliwość społeczna jej czynów jest zapewne niższa niż większości ministrów.

A konkordat, wiecie sami…

ŹRÓDŁO

Adam Jaśkow