Ruso…cośtam
Często czytam aby nie utożsamiać Rosjan z polityką Putina, że Putin to nie Rosja i nie wolno stawiać pomiędzy narodem i ich wodzem znaku równości, bo podobno źle świadczy o człowieku i łatwo otrzymać etykietę rusofoba, erytofoba, ksenofoba i cholera wie co jeszcze. To zachodnie liberalne ucywilizowanie doprowadziło nas właśnie do punktu, w którym teraz stoimy bezsilni, zastanawiając się co dalej.
Czuję rozsadzająca mnie złość, ale nie potrafię tego wykrzyczeć tak by było politycznie poprawnym i nie do podważenia przez “komisarzy” stojących na straży społecznościowych zasad współżycia na fejsie. Tak by nie zarobić bana za hejtowanie.
Nie stawiam więc znaku równości, choć 70-75% Rosjan popiera Putina, ponad 40% popiera jego agresywną politykę mocarstwową, a ponad 30% życzy sobie jeszcze bardziej zdecydowanych działań wobec zachodu. Dodatkowo 33% Rosjan pragnie powrotu ZSSR w dawnej formie i granicach. Jak tu ich nie lubić. Wiem, wyklepano im bereciki. Chyba musiały być z ołowiu, bo niespodziewanie łatwo dawały się klepać.
Niestety nie potrafię w sobie wykrzesać aż takich pokładów kultury by teoretyzować i relatywizować, pisać ładnie i “mądrze”. Czuję wielką złość i jest to delikatne i bardzo ostrożne (w emocjonalnym stopniowaniu) określenie.
Jednakowoż “niechęć” do Rosjan stała się faktem społecznym, tylko nie potrafimy na razie tego po ludzku nazwać. Długo wychowywano nas na ludzi cywilizowanych, więc wstydzimy się swoich negatywnych uczuć. Zastanawiałem się zatem skąd ich taki nagły wybuch, że Ukraina nie może być jedynym powodem. To co czuje wielu Polaków nie jest też rusofobią, terminem tak chętnie stosowanym przez emocjonalnych manipulantów. Nie jest z prostej przyczyny, gdyż fobia to przesadna reakcja trwogi, pomimo świadomości o irracjonalności własnego lęku oraz zapewnień, że obiekt strachu nie stanowi realnego zagrożenia.
Nie stanowi?
Przez całe dzieciństwo i młodość czytałem o tym, że to Niemcy (za wyjątkiem NRD-owców) wywołali drugą wojnę światową i nikt nie próbował wtedy relatywizować tego faktu statystykami. Dopiero jak dorosły człowiek “dowiedziałem” się, że to nie byli Niemcy, tylko naziole. Obecnie w Niemczech część elit uważa, że należy skończyć z tym pokrętnym nazewnictwem, że naziści nie spadli Niemcom z nieba, a Hitler nie wygrał wyborów głosami Marsjan. Historię wszyscy znamy. Niemcy zaczęli wojnę z całą ludzkością, dostali w dupę, zrobiono im procesy i słusznie nazwano bandytami, przestępcami i ludobójcami.
Po wojnie zafundowano niemieckiemu społeczeństwu denazyfikację, która miała bardzo turbulentny przebieg, gdyż z czasem przyjęła fasadową formę. Odpowiedzią były rozruchy studenckie z 1968 roku. Odbywały się pod hasłem “Tatusiu, co robiłeś w czasie wojny?”. Był to protest młodzieży przeciwko relatywizowaniu wstydliwej historii dla aktualnych potrzeb politycznych, protest przeciwko zatrudnianiu na stanowiskach urzędniczych byłych nazistów, protest przeciwko ich uczestnictwu w życiu społecznym i politycznym. Te rozruchy zmusiły Niemcy do całkowitego rozliczenia się z przeszłością. Było to bolesne, ale sprawiedliwe moralnie. Po latach świat nie zapomniał, ale przebaczył. I tutaj jest pies pogrzebany z tą tak zwaną “rusofobią”.
Robert Conquest ocenia liczbę ofiar terroru komunistycznego w ZSRR na 40 milionów, w tym 20 milionów ofiar śmiertelnych. Sołżenicyn zaś podaje, że od początku rewolucji do 1956 roku uśmiercono w gułagach około 60 milionów ludzi.
Przez 45 powojennych lat ZSRR eksportowała komunizm na skalę masową. Liczbę ofiar w Chinach ocenia się na 65 milionów, Kambodża 2 miliony, Korea 2 mln, Afryka 1,7 miliona, Wietnam 1 milion, itd…
Polska także ma swoje tragiczne doświadczenia w tej materii, ale to nie jest bezpośrednim powodem owej “niechęci”, która pojawiła się tak intensywnie właśnie teraz. Myślę, że napaść na Ukrainę była jedynie zapalnikiem tego co odczuwaliśmy jako niedosyt sprawiedliwości.
Nigdy nie potępiono radzieckiego komunizmu tak konsekwentnie jak zrobiono to z niemieckim nazizmem. Nikt nigdy nie zażądał od Rosji rozliczenia się przed światem z tych lat terroru. Nikt nie przeprowadził sowieckiej Norymbergi. Nikt nie powiedział, nie chcemy mieć z wami nic do czynienia dopóki tego nie załatwicie.
Nie zrobiono tego, gdyż nagle cały świat ucieszył się na widok najśliczniejszego Genseka w historii, nawet przyznał Gorbaczowowi pokojową nagrodę Nobla ciesząc się, że Rottweiler na razie nie będzie gryzł.
Mało tego, dano im miliardowe pożyczki na odbudowę zdewastowanego uzębienia. A potem już poszło. Jak grzyby po deszczu pojawili się w Rosji milionerzy, potem miliarderzy. Dawni aparatczycy i “czekiści” przebrali się w garnitury Armaniego i pojechali na podbój świata. Rosyjski plankton też wylał się na kanikułę w Turcji, na Kanarach, w Egipcie i gdzie tylko się da. Stawali się coraz bardziej aroganccy, chamscy i nie do zatrzymania. Byli wszędzie i wszędzie tacy sami.
I tu nagle wojna, jak przebicie wrzodu, który ropiał całymi latami. To co nami miota, to nie jest nienawiść do Rosjan. To poczucie niesprawiedliwości, że nie zostali za nic rozliczeni, więc zaczęli się arogancko śmiać nam w twarz. Nam i historii, sześćdziesięciu milionom ofiar systemu, za którym nadal tęsknią i który pragną narzucić wszystkim dookoła. Putin jest tylko twarzą Rosji, ale jakże charakterystyczną.
Wiem, nienawiść jest bardzo negatywnym uczuciem, więc nie chcemy naszych uczuć nazywać po imieniu i jesteśmy w jakimś sensie emocjonalnie okaleczeni, niedopowiedziani. Może dopiero gdy nazwiemy będziemy mogli budować jakieś pozytywne uczucia.
Włodek Kostorz