Słowo boże – część 3. Włodek Kostorz
Pornokracja
Potykając się o wykopywane z grobu trupy papieży, obijając się o stragany na których kupczy się odpustami i dewocjonaliami, grzejąc się w ogniu palonych ksiąg i „pogańskich” świątyń, dotarliśmy prawie do końca tysiąclecia. Tylko naiwni, ślepi i głusi nadal są przy nadziei, że ojców kościoła nadal prowadzi słowo boże. Pozazdrościć im wiary w cuda.
Wkraczamy w rok 900 po Chrystusie, część co bardziej złośliwych (a ja do nich nie należę) skłania się do twierdzenia, że katolickich celebrytów prowadzić zaczyna to co według garstki jeszcze bardziej złośliwych kobiet prowadzi wszystkich mężczyzn bez wyjątku. Ponieważ na temat męskiego kompasu i gospodarki hormonalnej nie mam wyrobionego zdania, przyjrzę się po prostu faktom. Wkraczamy w okres „pornokracji”, jak z tajemniczych powodów nazwali tę epokę ludzie kościołowi bezpodstawnie nieprzychylni.
Główną bohaterką tego okresu jest wraz z mamusią niejaka Marozja Mariuccia. Jestem przekonany, że większość parafian nie ma zielonego pojęcia kto to taki, co mnie nie dziwi, gdyż owa większość przeważnie nie ma większego pojęcia o historii swego kościoła, a swoją wiedzę na ten temat czerpie garściami jedynie ze źródeł godnych zaufania, takich jak Gość Niedzielny, czy Fronda.
Marozja urodziła się około 890 roku, a jej matką była niejaka Teodora, kobieta ambitna i obrotna. Twierdzenie, że co jak co, ale TO się nie wymydli, konsekwentnie wprowadzała w życie. Można powiedzieć, że nawet ze sporym sukcesem, gdyż była kochanką kilku papieży,. Jednak jej specjalnością była wymiana kochanków w danej chwili bardziej kompatybilnych do sytuacji, ale pierwszym z nich był przyszły papież Sergiusz III, uczestnik synodu trupiego.
W 904 roku zniecierpliwiony czekaniem na wakat, Sergiusz morduje swoich poprzedników Leona V i Krzysztofa i dzięki protekcji swojej kochanki zasiada na tronie papieskim. Szybko wpada mu w oko piętnastoletnia Marozja, a ta z kolei często wpada do sypialni maminego kochanka. Z tego wpadania rodzi się Alex, w przyszłości (co za niespodzianka) papież Jan XI.
Nie do końca wiadomo co na to świeżo upieczona babcia, celebryci nie prowadzili wtedy blogów. Ciężko więc powiedzieć czy dzielenie kochanka z nieletnią córką należało do modelu biznesowego w tej rodzinie, czy było dla Teodory emocjonalnie poniżające. Faktem jest jednak, że kochliwy Sergiusz umiera w 911 roku nagłą i niespodziewaną śmiercią, co biorąc pod uwagę watykańskie zwyczaje, powinno się powoli uznawać za śmierć z przyczyn naturalnych.
Natura nie lubi próżni, a co dopiero tron papieski. Zasiadają na nim kolejno trzej kochankowie Teodory, Anastazy III (911-913), Lando (913-914) i Jan X (914-928). Nie wiem jak to nazwać, ale mam wrażenie, że w łożu Teodory odbywała się jakaś klerykalna sztafeta. Ostatni z tej świętej trójcy wsławił się wprawdzie udziałem w wygranej bitwie z saracenami pod Garigliano, ale jeszcze bardziej mianowaniem na biskupa Reims, pięcioletniego syna swojego bogatego znajomka. W tym czasie rodzinne interesy przejmowała powoli Marozja, za której sprawą bohater spod Garligliano trafia do ancla i po roku czasu umiera na uduszenie poduszkami, czyli w sposób dla papieży całkiem naturalny.
Podczas swojego „pontyfikatu”, Marozja godnie kontynuowała tradycje rodzinne, dzieląc swoją uwagę pomiędzy tronem i łożem. Była kochanką Sergiusza III, matką Jana XI, babką Jana XII, ciotką Jana XIII, prababką Benedykta VIII (1012-24) oraz Jana XIX. Za jej sprawą na tron papieski wkroczyli Leon VI i Stefan VII. Jeśli nie liczyć obsadzania tronu papieskiego, innym hobby Marozji były zgodnie z rodzinną tradycją wymiany mężów, do których należeli także jej rodzeni bracia Gwidon i król prowansji Hugon. Na obronę dodam, że obaj bracia nie byli jej mężami równocześnie. Związki legalizował papieże z jej nadania. Wtedy jeszcze nie istniało określenie „rodzina dysfunkcyjna”, a Marozji nie wystarczało być królową, jej ambicje sięgały cesarstwa.
Niestety prawdą jest, że z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu, a ja dodam, że należy ustawić się w środku ujęcia, bo jeśli staniesz z boku na bank zostaniesz wykadrowany. Marozję z interesu wykolegował jej rodzony syn Alberyk II, który po kłótni z ślubnym mamusi wytacza mu prawdziwą wojnę, spuszcza bęcki, mamusię wysyła do więzienia, a potem do klasztoru, gdyż miał niesłychanie miękkie serce. Alberyk był czarną owcą w rodzinie, gdyż był niesłychanie bogobojny, i to nie jak rodzinne standardy, ale generalnie. Po mamusi i babci odziedziczył jednak talent do obsadzania tronu piotrowego, z jego nadania papieżami zostali Leon VII, Stefan IX, Marynus II i na samym końcu Agapita II, straszni nudziarze. Mogłoby się wydawać, że teraz w kościele katolickim zapanuje nuda i zapewne by zapanowała, gdyby nie to, że Alberyk postanowił umieścić na tronie papieskim swojego syna Oktawiana. To nie był dobry pomysł, tym bardziej, że Oktawian miał wtedy osiemnaście lat, a charakter i zainteresowania odziedziczył po babci i prababci.
Tak oto w 955 roku papieżem zostaje wnuk Marozji Oktawian, który przyjmuje imię Jana XII. Obrotność tatusia spowodowała, że młody papież objął w Rzymie władzę duchowną i świecką. Jan XII jeszcze jako Oktawian znany był z rozpustnego życia, ale tak to jest gdy rodzice zajęci pracą zaniedbują dzieci, a potem się dziwią, że mają w domu potwora. Za jego pontyfikatu pałac laterański zamienia się w dom publiczny dla rodziny i znajomych króliczka. Rozpusta i dekadencja sięgają zenitu, bogobojni twierdzą, że Jan wymyślił grzechy, których do tej pory nie znano nawet wśród znajomych belzebuba. Otaczał się kochankami obojga płci, a płacił im dewocjonaliami z papieskiego skarbca lub prosto z ołtarza. Miał też specyficzne poczucie humoru, na przykład podczas jednej z orgii postanowił wyświęcić dziesięcioletniego syna jednego ze stajennych na biskupa. Impreza odbyła się w stajni, po czym oddano się dalszym uciechom. Lista papieskich grzechów pęczniała z dnia na dzień.
Nawet Otton I, który przez Jana XII został koronowany na cesarza Świętego Cesarstwa Rzymskiego był “not amused”. Zarzucał rozrywkowemu potyfiksowi (jeśli nie liczyć powyżej wymienionych) popełnienie kazirodztwa z dwoma siostrami, lubieżne stosunki z kochanką własnego ojca oraz z wieloma wdowami, związek z własną siostrzenicą, gwałcenie młodych mniszek, granie w kości i wzywanie diabła, by ten pomógł mu wygrać, wyłupienie oczu spowiednikowi, noszenie broni oraz ranienie nią niewinnych osób, podpalanie domów swoich przeciwników, zabójstwa, świętokradztwo, krzywoprzysięstwo oraz wzywanie różnych demonów.
W efekcie Jan został pogoniony ze stołka i musiał opuścić Rzym. Po wyjeździe Ottona powraca jednak, zmusza swojego następcę do ucieczki, swoim przeciwnikom zaś w zależności od nastroju ucina nosy, wyrwa genitalia, obcina nogi ręce, wyrywa języki lub wydłubuje oczy. Podno wyrywanie języków sprawiało papieżowi-bis szczególną przyjemność. Te rozrywki zostały ponownie przerwane w 964 roku przez Ottona. Jan ucieka do Kampanii, gdzie dokonuje żywota w tym samym roku. Jedni twierdzą, że zmarł na udar serca podczas stosunku analnego z kochankiem, inni że drugi kochanek z zazdrości rozbił mu łeb kamieniem, jeszcze inni, że zabił go mąż jednej z kochanek. W sumie nie jest to ważne, zakończył żywot i tyle, miał wtedy 24 lata.
A ja jestem wściekły na tę rozpustną rodzinkę. Planowałem 500 lat historii kościoła na jeden odcinek, a tu proszę.. musiałem się streszczać przy 64 latach i nadal nie dotarłem do końca milenium. Myślę jednak, że nie sposób było o tych pionierach rozpusty watykańskiej nie wspomnieć. Przetarli szlaki swoim następcom i naśladowcom wśród duchownego planktonu wszystkich czasów.
Może trochę szkoda, że podczas gdy ostatnio świat wstrząsają afery pedofilskie w łonie kościoła katolickiego, papież Franciszek (w poprzednią środę) snuje takie filozoficzne rozważania:
„Czyj jest urząd oskarżyciela? Ten, kogo Biblia nazywa wielkim oskarżycielem, to kto? To diabeł” – mówił papież. „A ci, którym życie mija na oskarżaniu /kościoła/, nie są jego dziećmi, bo diabeł ich nie ma, ale jego przyjaciółmi, kuzynami, krewnymi.”
Drogi Panie Franciszku, może jestem kuzynem diabła, ale kim są według szanownego pana wyżej opisani?
Miłego wieczoru parafianie.
/ilustracja: Félicien Rops, Pornokracja (1878)/