Ukraiński pat – czyli trochę o hipokryzji
Jeśli chcemy dyskutować o sytuacji na Ukrainie, musimy wrócić do upadku muru i sytuacji poprzedzającej połączenie Niemiec.
Jest rok 1989 i Niemcy czynią wszystko by mocarstwa pozwoliły na połączenie ich państwa. W październiku 1989 roku Hans-Dietrich Genscher udaje się z wizytą do USA. W wyniku rozmów z administracją George’a Busha 21.11.89 Genscher i James Becker wydają oświadczenie dotyczące celów atlantyckiego aliansu (moje tłumaczenie) –
„Jesteśmy zgodni, że z naszej strony nie istnieje chęć rozszerzenia systemu obronnego NATO na wschód. To nie dotyczy jedynie NRD, ale generalnie wszystkich państw (byłego układu warszawskiego/ przypisek autora).”
Rok Później 17.05.1990 na spotkaniu państw atlantyckich w Brukseli sekretarz generalny NATO Manfred Wörner oświadcza (moje tłumaczenie) –
„Celem następnych dziesięcioleci będzie budowa europejskiego systemu bezpieczeństwa, który będzie obejmował USA, ZSRR, oraz byłe państwa paktu warszawskiego. Jeśli rozumiemy obecną sytuację patową ZSRR, które pozostało bez sojuszników, rozumiemy życzenie ZSRR aby ze strony Europy nie powstało żadne zagrożenie militarne lub nacisk na ich państwo.”
Oficjalnego układu pomiędzy zachodem i ZSRR nie podpisano, ograniczono się do Gentlemen’s Agreement.
Dnia 26.12.1991 Rada Najwyższa ZSRR ogłasza deklarację o samorozwiązaniu ZSRR i powstanie na to miejsce Federacji Rosyjskiej. Plany polityczne Rosji przedstawia Putin 25.09.2001 w przemówieniu, które miało miejsce podczas oficjalnej wizyty w niemieckim Bundestagu.
Przemówienie to można odnaleźć w całości na stronie rządowej BRD, trwa 26 minut i tyle było potrzeba Putinowi, by wyciągnąć rękę do zachodu. Określił Rosję jako kraj europejski, któremu po przemianach zależy na bezpieczeństwie Europy. Twierdził, że czas odesłać na karty historii wrogość i przyzwyczajenia, że Rosja jest zainteresowana współpracą nad europejskim systemem bezpieczeństwa, do tworzenia którego zaprasza także USA. Nie było to wrogie przemówienie, które co i rusz było przerywane owacjami niemieckich parlamentarzystów.
Jak widać w tym czasie Europa, choć ostrożnie, ale była bardzo zainteresowana współpracą z Federacją Rosyjską. Był to czas nadziei na nowy początek, panowała euforia, która nie wszystkim była jednak do smaku.
Niestety, USA pretendujące do roli światowego policjanta widziały w takim rozwoju sprawy zagrożenie własnych interesów tak geopolitycznych, jak i gospodarczych. Uznali prawdopodobnie, że rozpad ZSRR zwalnia ich z tej dżentelmeńskiej umowy z poprzednich lat.
W 1999 roku do NATO wchodzi Polska, Węgry, Czechy. Potem kolejno Bułgaria, Litwa, Łotwa, Estonia, Rumunia, Słowacja i Słowenia (2002). Następnie Albania i Chorwacja (2009), Montenegro (2017) i Północna Macedonia (2020).
Podejście USA do spraw europejskich najlepiej charakteryzują legendarne już słowa Victorii Nuland, która była w rządzie Baracka Obamy podsekretarzem do spraw Europy w ministerstwie Johna Kerry. Znana jest z powiedzenia “Fuck the EU”, które to słowa wypowiedziała do amerykańskiego dyplomaty Geoffreya R. Pyatta. Niestety ta rozmowa została nagrana przez złych ludzi i upubliczniona.
Ta pani była bardzo aktywnym elementem tworzenia tak zwanego “Euromajdanu” i w grudniu 2014 roku przyznała, że USA wydały od 1991 roku około 5 miliardów dolarów na wyrwanie Ukrainy spod wpływu Rosji.
Do 2020 roku NATO wbrew obietnicom posunęło się ponad tysiąc kilometrów na wschód. Co może Rosję dosyć niepokoić. Tym bardziej, że NATO wydaje na zbrojenia dwudziestokrotność wydatków Rosji. Same USA w 2019 przeznaczyło na zbrojenia 732 miliardy dolarów, podczas gdy Rosja 65 miliardów. Jeśli dodać do tego wydatki pozostałych państwa NATO, suma wynosi ponad tysiąc miliardów.
Hipokryzja USA i naiwność europejskich polityków mogą służyć za wzorce tych zjawisk w Sèvres pod Paryżem. Postaram się kilka z tych pokrętnych argumentów przedstawić.
Joe Biden z miną jowialnego wujka twierdzi, że każde państwo ma prawo do samostanowienia, Ukraina także. Zgadzam się z tym, ale w obecnej sytuacji opowiadanie takich dyrdymałek zakrawa na żart. Ciekaw jestem reakcji USA gdyby na przykład Wenezuela, Meksyk, albo Panama postanowiły przystąpienie do paktu militarnego z Rosją, albo Chinami. Czy nadal Biden byłby tak otwarty na samostanowienie? Zresztą mieliśmy już taką sytuację w 1961 roku. Sprawa Kuby mało nie skończyła się następną wojną.
Joe Biden twierdzi, że Ukrainę należy wspomagać militarnie dostawami broni. Nawet wyraził niezadowolenie z opieszałości Niemiec w dozbrajaniu. Czyżby?
Ukraina na liście eksporterów broni znajduje się na dziewiątym miejscu w świecie (Polska na 74 miejscu). Czy zatem Ukraina jako “neutralne” państwo nie wchodzi w drogę interesom amerykańskiego przemysłu zbrojeniowego, więc należy ich zgarnąć i “zneutralizować”? Tym bardziej, że korupcja w tym biznesie jest przykładowa i tu Ukraina jest w sam raz na światowej szpicy.
Joe Biden jednoosobowo zadecydował za niemiecki parlament o zamknięciu Nord Stream 2. Twierdzi, że tu należy utrzeć Rosjanom nosa i nie brać niczego od imperium zła.
Czyżby Mister Biden?
Bo w tajemniczy sposób Rosja w 2020 roku awansowała na trzeciego w kolejności eksportera surowej ropy do USA, zaraz po Meksyku i Kanadzie. Ucieraj pan Rosji nosa u siebie i na własny koszt.
Nawiasem mówiąc dobre interesy z Rosją kwitną od 2014 roku, gdy to za namową USA Europa narzuciła na Rosję sankcje za aneksję Krymu. W lukę w biznesie weszły amerykańskie firmy. How clever? Oczywiście gotowość USA do zaopatrzenia Europy ich brudnym Frecking Gas, jest tylko przypadkowa.
Jako przykłady rosyjskiego zła służą takie wydarzenia jak otrucie Aleksieja Nawalnego. Nie popieram trucia ludzi, jako sposobu na oponentów i ta sprawa powinna być wyjaśniona. Osobiście jednak uważam, że gdyby rosyjskie służby chciały faktycznie po cichu usunąć owego Nawalnego, to by to zrobiły po cichu i skutecznie. Ale to tylko moje przypuszczenie.
Chodzi o dwie różne miarki.
Zastanawia mnie więc, że nie zrobiono takiego histerycznego medialnego krzyku po zamordowaniu na Słowacji dziennikarzy Jána Kuciaka i Mariny Kušnírovej, którzy odkryli afery korupcyjne polityków państwa będącego członkiem UE. Sprawców jak wiemy do dzisiaj nie znaleziono.
Natomiast z kilkoma państwami, w których praktykuje się publiczne egzekucje i inne prawa szariatu, USA utrzymuje całkiem poprawne stosunki i raczej nie krzyczy o łamaniu praw człowieka.
No dobrze, ale nie otruli Nawalnego, czy innego Litwinienkę.
W moich rozważaniach pominę sprawę Juliana Assange, wroga numer jeden USA. Cóż takiego Assange ujawnił? jedynie wstydliwe tajemnice USA. Czytałem specjalne wydanie “Sterna”, w którym wydrukowano jedynie czubek góry lodowej z dokumentów WikiLeaks. Bardzo pouczająca lektura dla osób chcących wiedzieć co w USA myślą o interesach Europy.
Może na koniec sprawa manewrów, które czynią wszystkich nerwowymi. Czy manewry amerykańskiej floty na Morzu Czarnym i Europie wschodniej są dla Rosji deklaracją przyjaźni?
Kończę. Jestem z przekonania lewicowcem i ktoś mógłby twierdzić, że właśnie z tego powodu mogę być pro-putinowski. Po pierwsze nie jestem pro-putinowski i wyjaśnię gdzie tkwi logiczny błąd takiego myślenia.
Putinowska Rosja to kapitalizm oligarchiczny, czyli najgorszy jaki można sobie wymyślić. Dlaczego lewicowiec miałby go popierać?
Problem jest tylko jeden. Być może tak zwany zachód nie ma złych zamiarów w stosunku do Rosji, choć jeśli chodzi o samo USA ręki nie dałbym sobie obciąć. Co z tego, jeśli Rosja tak właśnie czuje? Z Kremla świat wygląda inaczej niż z Pentagonu.
Włodek Kostorz