Warszawa – notatnik pedofilii. Część 5 i 6
PEDOFILIA PO WARSZAWSKU –część V.
Być może przykład ks. Grzegorza Kocięckiego nie zasługuje na to, aby poświęcać mu aż tyle czasu na tym blogu, bo przecież mamy jeszcze znacznie gorsze i brutalniejsze przykłady deprawatorów naszych dzieci noszących sutanny czy habity. Ale nie osoba tego pedofila jest tutaj istotna, ale pewne mechanizmy, które od lat są niemal schematem działania w naszym Kościele i wiele wskazuje na to, że pozostanie tak jeszcze długo.
W tym wpisie zwrócę uwagę czytelników na zachowanie i działania naszych polskich hierarchów w sprawie tego kościelnego dewianta, a przede wszystkim na niemal pewien iście mafijny system wzajemnych powiązań pomiędzy nimi.
Ale zacznijmy od początku. Młody Grzegorz Kocięcki został przyjęty so seminarium warszawskiego w 1981 roku, gdy jego rektorem był znany polski biblista, ks. prof. Kazimierz Romaniuk (rocznik 1927), jeden z żyjących jeszcze tłumaczy Biblii Tysiąclecia. Od wielu lat najbliższy współpracownik metropolity warszawskiego i Prymasa Polski, kard. Stefana Wyszyńskiego (1901-1981), teraz wyniesionego na ołtarze. Był także dawna bliskim przyjacielem i współpracownikiem przyszłego metropolity warszawskiego i Prymasa Polski, arcybiskupa (od 1983 roku kardynała) Józefa Glempa (1929-2013). W 1982 roku na wniosek abp Józefa Glempa i z nominacji papieża Jana Pawła II (1920-2005) dotychczasowy rektor warszawskiego seminarium duchownego został biskupem pomocniczym metropolity warszawskiego i do 1992 roku należał do ścisłego kierownictwa archidiecezji warszawskiej. Jako jej biskup pomocniczy decydował także niemal o wszystkich decyzjach personalnych, a jako wikariusz generalny archidiecezji warszawskiej, wiedział o każdym skandalu moralnym. Wiedział także, bo musiał wiedzieć, o skandalach obyczajowych z udziałem wszystkich księży diecezjalnych i zakonnych pracujących na terenie całej archidiecezji warszawskiej.
Kiedy w 1992 roku z woli papieża Jana Pawła II została erygowana diecezja warszawsko-praska, której katedra widoczna jest na zdjęciu dołączonym do tego wpisu, jej kapłanem został między innymi ks. Grzegorz Kocięcki. Tam deprawował ministrantów, był przenoszony z parafii na parafię. W tej diecezji w końcu został proboszczem i to na bardzo dochodowej parafii w Otwocku. To co wyrabiał na tej parafii w stosunku do ministrantów ze szkoły podstawowej już Państwo wiecie. Dokumentacja sądowa w sprawie karnej przeciwko niemu, gdzie ofiarą był zaledwie 11-letni Mateusz K. i jego rówieśnicy, jest tu najlepszym tego dowodem. A kto go wówczas przenosił, awansował, a potem chronił? Jego ordynariusz, a był nim w latach 1992-2004 bp Kazimierz Romaniuk. Czy to nie przypadek?
To on przyjął go do seminarium duchownego, on odpowiadał za jego formację seminaryjną (lub za jej brak), a jako biskup pomocniczy miał wszelkie możliwości, aby usunąć go jeszcze na etapie studiów. Ale w czasach naszych świętych papieży i prymasów, polski Kościół miał inne priorytety niż ochrona polskich dzieci przed kościelnymi dewiantami. Więc kiedy otwocki proboszcz molestował swoich ministrantów, jego ordynariusz nie był zainteresowany aby go karać. Musiałby bowiem przyznać, ze sam moralnie także jest za to współodpowiedzialny.
W 2004 roku bp Kazimierz Romaniuk przeszedł na swoją emeryturę. Do dzisiaj wiedzie życie szczęśliwego 95-letniego kościelnego emeryta oraz zasłużonego biblisty, profesora, biskupa…, i milionera. Jakoś mi trudno uwierzyć, że martwią go molestowani ministranci z Otwocka i innych parafii do których przenosił ks. Grzegorza Kocięckiego.
Nowym ordynariuszem w diecezji warszawsko-praskiej został też z woli Świętego Papieża Polaka, mianowany przed miesiącem arcybiskup tytularny i od wielu lat Biskup Polowy Ordynariatu Wojska Polskiego, abp Leszek Sławoj Głódź (rocznik 1945). O konsekrowanej wątrobie naszego kościelnego pierwszego wojaka w randze generała dywizji, jego wyjątkowych walorach moralnych i intelektualnych napisano już setki artykułów, więc nie będę się tutaj powtarzał, tym bardziej, że sam mu poświęciłem niejeden wpis. Zwracam tu tylko uwagę czytelników, że piszę o konsekrowanej wątrobie naszego hierarchy, a nie tak jak inni złośliwcy, którzy piszą o niej, że jest zakonserwowana. Ludzie potrafią być złośliwi…
Gdy arcybiskup tytularny i ordynariusz warszawsko-praski został w 2004 roku kościelnym przełożonym ks. Grzegorza Kocięckiego, nawet trudno byłoby przypuszczać, że tego dewianta spotkają jakiegokolwiek konsekwencje prawne lub kanoniczne.
Nic się nie zmieniało także, gdy abp Leszek Sławoj Głódź, w swojej wrodzonej skromności uznał, że będąc arcybiskupem tytularnym, marnuje się na tronie ordynariusza warszawsko-praskiego i zasługuje na paliusz metropolity. I uszczęśliwił swoją skromną osobą tron metropolity gdańskiego, który opróżnił w 2008 roku abp Tadeusz Gocłowski CM (1931-2016), przechodząc na emeryturę.
Nowym ordynariuszem warszawsko-praskim został w 2008 roku inny arcybiskup tytularny, także warszawiak, abp Henryk Hoser SAC (1942-2021). Wątrobą nie dorównywał swojemu poprzednikowi, ale niewątpliwie intelektualnie go przewyższał. Czy także moralnie? Temu zagadnieniu poświęcę kolejny odcinek tego cyklu.
Ciąg dalszy nastąpi…
PEDOFILIA PO WARSZAWSKU –część VI.
Mój dzisiejszy odcinek ilustruje zdjęcie kurii warszawsko-praskiej, w której urzędują wszyscy ordynariusze i urzędy centralne tej diecezji od trzydziestu lat.
Wczoraj wspomniałem o abp Henryku Hoserze SAC (1942-2021), który w latach 2008-2017 był ordynariuszem warszawsko-praskim. Pisałem o tym biskupie już wiele razy. Czytelnicy pamiętają jego burzliwe epizody z czasów afrykańskich, potem z czasów jego działalności na terenie Europy Zachodniej, a następnie już jako ordynariusza warszawsko-praskiego.
Można tłumaczyć tego hierarchę, że jego podwładny, ks. Grzegorz Kocięcki wykorzystywał seksualnie ministrantów jeszcze przed jego rządami w Warszawie. Spotkałem się z taką narracją, ale nie jestem w stanie się z nią zgodzić.
Pamiętacie Państwo kompromitujące zachowanie abp Henryka Hosera SAC względem ks. Wojciecha Michała Lemańskiego (rocznik 1960)? Jego antysemickie odzywki do tego kapłana? Niszczenie człowieka tylko dlatego, że robił on coś naprawdę wartościowego względem pamięci o naszych byłych żydowskich sąsiadach? A czy pamiętacie Państwo szokujące konferencje prasowe abp Henryka Hosera SAC i komisji etycznej Episkopatu, której przewodniczył? Jego wypowiedzi na temat dzieci urodzonych za pomocą metody in-vitro? Pamiętacie moi drodzy kto wielokrotnie opowiadał szaleństwa o bruździe na twarzy dzieci urodzonych dzięki tej metodzie? A przypomnę tu tylko, że ten ordynariusz warszawsko-praski był nie tylko teologiem i to z tytułem profesorskim, ale także lekarzem, co w naszym episkopacie było czymś wyjątkowym.
I ten jakże aktywny biskup, który z takim zacietrzewieniem działał w sprawie ks. Wojciecha czy in-vitro, nie potrafił skutecznie rozprawić się w swojej diecezji z jednym czynnym pedofilem? Nie potrafił czy tylko nie chciał? A skoro nie chciał, to czy choć przez chwilę, jako biskup i lekarz, pomyślał o nieletnich ofiarach swojego podwładnego? Tyle czasu i energii poświęcał dzieciom poczętym poza organizmem matki, a nie miał czasu dla molestowanych ministrantów, chłopców ze szkoły podstawowej?
To jest książkowy przykład na zachowanie polskiego episkopatu wobec problemu pedofilii w naszym Kościele. Przypominam, że działo się to już w czasach, gdy temat pedofilii był nagłaśniany w naszych mediach. Nasi biskupi reagowali i reagują tylko wówczas, i niestety najczęściej z pominięciem interesu molestowanych dzieci, gdy o danym pedofilu huczały już polskie media. Jeżeli podejmowano jakieś próby ratunku, to jedynie swojego wizerunku i swojej diecezji.
W 2017 roku abp Henryk Hoser SAC uzyskał wiek emerytalny i został kościelnym emerytem. Nowym ordynariuszem warszawsko-praskim został bp Romuald Kamiński (rocznik 1955). W sprawie ks. Grzegorza Kocięckiego teraz on trzymał nad nim „parasol ochronny”. Dlaczego? Już spieszę z wyjaśnieniem.
Media i nasi dziennikarze rozpisywali się o tym dewiancie od dawna, wyliczano wszystkie jego kolejne placówki, uzyskiwane awanse, a także gromadzenie finansowych zasobów w coraz bardziej dochodowych parafiach. Nikt jednak nie zwrócił uwagi na wzajemne powiązania tego księdza z jego kościelnymi przełożonymi.
Obecny ordynariusz warszawsko-praski był studentem w tym samym warszawskim seminarium co ks. Grzegorz Kocięcki. Mieli tych samych rektorów, prefektów i ojców duchownych, chodzili na wykłady do tych samych wykładowców i spowiadali się u tych samych spowiedników. Kiedy ks. Grzegorz Kocięcki został wyświęcony na kapłana przez kard. Józefa Glempa, ks. Romuald Kamiński był jego osobistym sekretarzem, jak Dziwisz przy polskim papieżu. Nie mógł nie słyszeć kim jest jego seminaryjny kolega. Mało tego. Ks. Romuald Kamiński stał od lat na czele administracji w Sekretariacie Episkopatu Polski, przez jego biurko przechodziły wszystkie najważniejsze dokumenty, te najbardziej tajne, także te opisujące wszystkie skandale obyczajowe.
Gdy w 1992 roku powstała diecezja, warszawsko-praska jej pierwszym kanclerzem został właśnie dotychczasowy sekretarz Prymasa Polski, kard. Józefa Glempa, ks. Romuald Kamiński. I znowu przez jego biurko przechodziły wszystkie tajemnice diecezji, dokumenty, nominacje, zeznania i wszelkie skandale obyczajowe. Ks. Romuald Kamiński był kanclerzem do 2005 roku, także wtedy, gdy jego seminaryjny kolega, jako otwocki proboszcz, grzebał po rozporkach swoich ministrantów, zabierał ich na basen, choć niekoniecznie pływanie było tego celem, a także upijał 10-11-letnich chłopców w swoim pokoju. Czy ktoś jest w stanie uwierzyć, że nie wiedział nic o tych skłonnościach i działaniach swojego kolegi?
W 2005 roku ks. Romuald Kamiński, za swoją długoletnią wierność i dyskrecję został nagrodzony sakrą biskupią. Został wtedy biskupem tytularnym i pomocniczym w diecezji ełckiej. Sakry udzielili mu w dniu 23 czerwca 2005 roku: abp Józef Kowalczyk (rocznik 1938), wówczas nuncjusz apostolski w Polsce i bohater wielu moich artykułów, a asystowali mu: bp Kazimierz Romaniuk (rocznik 1927), emerytowany ordynariusz warszawsko-praski i ordynariusz ełcki, werbista, bp Jerzy Mazur (rocznik 1953). Bp Romuald Kamiński pracował na Mazurach do września 2017 roku. Gdy tron biskupi warszawsko-praski się opróżnił, w tym samym dniu ogłoszono papieską bullę nominacyjną. Było na niej nazwisko bp Romualda Kamińskiego… Czy ktoś z czytelników jest zdziwiony?
W kolejnym odcinku opiszę Państwu szczegółowe kolejne działania kurii warszawsko-praskiej w sprawie otwockiego proboszcza. I to działania wieloletnie obejmujące blisko dwadzieścia lat, aż do stycznia 2022 roku. Matactwa, pozorne działania lub wręcz bezczelne kłamstwa, ale nie uprzedzajmy faktów.
Ciąg dalszy nastąpi…
Andrzej Gerlach