ABP JULIUSZ PAETZ -część XXX.
W ostatnim wpisie informowałem Państwa jak na znane homoseksualne wybryki metropolity poznańskiego reagowali polscy biskupi. A jak na te same wydarzenia reagowały osoby świeckie?
Wygląda na to, że kiedy w Poznaniu publicznie plotkowano o wyczynach miejscowego ordynariusza, pierwszy zareagował prof. Maciej Giertych (rocznik 1936), ojciec późniejszego wicepremiera Romana Giertycha, znanego adwokata i polityka prawicowego z Ligii Polskich Rodzin. Profesor dendrologii zawodowo zajmował się co prawda drzewami, ale zasłynął z poglądów niekoniecznie naukowych, a jako eurodeputowany z naszego kraju, zasłynął w Parlamencie Europejskim z wypowiedzi o smokach, które pożerały ludzi. Syndrom Smoka Wawelskiego? Niewykluczone.
Prof. Maciej Giertych, syn Jędrzeja, znanego emigracyjnego polityka i endeka, ma także słynne rodzeństwo. Jego młodsza siostra to s. Celestyna M. Giertych, Felicjanka z Kanady, która nie przestaje mnie zadziwiać swoimi feministycznymi poglądami na temat roli zakonnic we współczesnym Kościele, a obecnie to Matka Generalna Sióstr Felicjanek w Rzymie i młodszy brat to o. Wojciech Giertych (rocznik 1951), jeden z czołowych Dominikanów, wieloletni Teolog Domu Papieskiego, Konsultor Kongregacji Doktryny Wiary, a także Kongregacji do spraw Beatyfikacji i Kanonizacji, długoletni asystent Generała Dominikanów do spraw Europy Centralnej i Wschodniej. To prawdopodobnie po konsultacjach ze swoim wpływowym w Kościele rodzeństwie, prof. Maciej Giertych zdecydował się na ostrą reakcje w tej bulwersującej sprawie i to bezpośrednio u samego metropolity poznańskiego.
Profesor przesłał abp Juliuszowi Paetzowi słynny artykuł z amerykańskiego „The Catholic World Report” zatytułowany „Problemy homoseksualizmu wśród księży”, który wstrząsnął Kościołem w USA. Ale metropolitą poznańskim wysłany artykuł najwyraźniej nie wstrząsnął. Wówczas prof. Maciej Giertych zdecydował się na ostrą bezpośrednią rozmowę z abp Juliusze Paetzem, powołał się w niej na swoją wiedzę o wybrykach hierarchy i w zdecydowanych słowach zażądał zaprzestania takich seksualnych praktyk w przyszłości. Co ważne, nie zażądał od biskupa rezygnacji z urzędu, lecz jedynie opamiętania. Prawdopodobnie było to sugestią młodszego brata Wojciecha. Ale także i to nie zrobiło wrażenia na abp Juliuszu Paetzu.
Jedna ze znanych publicznie osób z Poznania, która życzyła sobie w tej sprawie anonimowości więc to uszanuję, opisała wybryki miejscowego metropolity w specjalnym liście do nuncjusza abp Józefa Kowalczyka. List był datowany na dzień 8 września 2001 roku i stanowi dowód, że już wówczas nie tylko z plotek krążących wśród duchowieństwa, nuncjatura warszawska wiedziała niemal wszystko o seksualnych wyczynach poznańskiego ordynariusza, a prywatnie przyjaciela abp Józefa Kowalczyka.
Nuncjusz na list odpowiedział, a jego kopie dołączam dla Państwa do wglądu. Nuncjusz w dniu 15 września 2001 roku pisał: „Szanowny Panie. Dziękuję za list z dnia 8 b.m. z którego treścią się zapoznałem. W odpowiedzi uprzejmie proszę, aby cały problem – z taką samą troską, jaka widoczna jest w Pańskim liście – przedstawić i omówić bezpośrednio z Arcybiskupem Poznańskim. Dalsze ewentualne działania winny być ustalone wspólnie z zainteresowanym i jego najbliższymi współpracownikami: Biskupami pomocniczymi, Radą Konsultorów i Radą Kapłańską. Łączę wyrazy szacunku i dar modlitwy. Józef Kowalczyk, Nuncjusz Apostolski”.
List cytuję w całości mimo iż to korespondencja prywatna. Pragnę w ten sposób ukazać obłudę samego nuncjusza i jego długoletnie kłamstwa w tej sprawie, gdy wielokrotnie twierdził, że o niczym nie wiedział w sprawie skandalu poznańskiego i o całej sprawie dowiedział się dopiero w 2002 roku. Był wrzesień 2001 roku Ekscelencjo Arcybiskupie, a pod listem jest osobisty podpis Ekscelencji. Ksiądz Arcybiskup się oczywiście pomodlił, o czym zapewnił w swoim liście, ale Kongregacji Doktryny Wiary kierowanej wówczas przez kard. Josepha Ratzingera nie powiadomił. A w 2001 roku miał już taki obowiązek, bo obowiązywały w tej sprawie nowe instrukcje Watykanu. A nawet gdyby ich nie było, to była jeszcze zwykła ludzka przyzwoitość i etyka chrześcijańska… Chyba była.
W dniu 19 lutego 2002 roku, do metropolity poznańskiego napisali w tej samej bulwersującej kwestii zbiorowy list, znani politycy prawicowi i publicyści katoliccy. List podpisało wówczas ostatecznie czterdzieści osób. Jest tam kilka nazwisk osób obecnych w naszym życiu politycznym i publicznym do dzisiaj. Proponuje zwrócić na to uwagę, bo kopie tej korespondencji też Państwu udostępniam.
A oto treść listu: „Jego Ekscelencja Ksiądz Arcybiskup Juliusz Paetz, Metropolita Poznański. Ekscelencjo, od pewnego czasu wysuwane są wobec Księdza Arcybiskupa bardzo poważne oskarżenia o niegodne człowieka i chrześcijanina zachowania – a w szczególności o homoseksualne molestowanie osób powierzonych Jego pasterskiej pieczy. Niezależnie od postępowania kanonicznego chcemy zwrócić uwagę na społeczne aspekty sprawy. Informacje o niej – już znane w niektórych kręgach duchowieństwa, katolików świeckich, a także dziennikarzy – będą się rozszerzały coraz bardziej, mieszając prawdę z fantazjami, troskę ze złą wolą. Jesteśmy przekonani, że w tej sytuacji Ksiądz Arcybiskup powinien zawiesić sprawowanie swoich obowiązków biskupich i opuścić archidiecezję do czasu pełnego wyjaśnienia zarzutów. Inaczej utrwali się i pogłębi bardzo niezdrowa sytuacja. Szkodliwa dla wszystkich – dla Księdza Arcybiskupa, dla społeczności diecezjalnej i dla całego Kościoła. Prosimy więc o to usilnie. Zwlekanie i rozmywanie sprawy niczemu dobremu nie służy – może jedynie pogłębić zło, jakie z niej wynika. Modlimy się w intencji Księdza Arcybiskupa oraz wszystkich, których ta sprawa dotyczy”.
List i modlitwa niczego nie zmieniły, a abp Juliusz Paetz nie tylko pozostał na stanowisku, ale także podjął działania w swojej obronie. Odwołał się przy tym do swoich sprawdzonych protektorów na terenie Poznania. Protektorzy szybko ruszyli mu z odsieczą. Dziś wielu z nich się tego wstydzi, ale mimo upływu wielu lat warto przypomnieć kilka faktów w tej sprawie. I my je wkrótce przypomnimy, bo…
Ciąg dalszy nastąpi…
ABP JULIUSZ PAETZ – część XXXI.
W ostatnim odcinku tego cyklu przytaczałem Państwu reakcję wpływowych osób naszego życia politycznego, ludzi nauki, kultury i autorytetów moralnych, którzy odnieśli się, bardziej czy mniej skutecznie, do zachowań metropolity poznańskiego względem swoich kościelnych podwładnych. Jedni zabierali głos publicznie i głośno, inni piszczeli jedynie cichutko „jak myszki pod miotłą”, gdyż publiczna krytyka kościelnego hierarchy i to rangi metropolity, wywoływała w nich drżenie i strach przez ewentualnymi konsekwencjami.
Ale trzeba przyznać, że jeden z obecnie wpływowych polityków prawicy, do niedawna wicepremier naszego obecnego gabinetu, Jarosław Gowin, był jednym z tych nielicznych osób, które publicznie zabrały głos w tej bulwersującej sprawie. W jednej ze swoich publicznych wypowiedzi powiedział: „Sprawa poznańska pokazuje świętość i grzeszność Kościoła. Twarz święta, to twarz księży poznańskich, którzy nie licząc się z konsekwencjami, przeciwstawili się złu. Twarz grzeszna, to nie tylko dramatyczny przypadek abp Paetza. Równie wielkim złem było bowiem to, że część instytucji kościelnych czy wręcz sytuację w Poznaniu długo tolerowała czy wręcz tuszowała. Ta choroba struktur dowodzi, że Kościół Polski potrzebuje samooczyszczenia”.
Przyznam, że nie tylko zgadzam się z tą ówczesną diagnozą Jarosława Gowina, ale teraz po latach muszę przyznać, iż wielu ludzi polityki i świata kultury i nauki, nie stać było wówczas na takie jednoznaczne postawienie sprawy.
Kiedy coraz częściej o „grzechu w cieniu Bazyliki Metropolitarnej w Poznaniu” zaczęły mówić media, nawet te katolickie, abp Juliusz Paetz zwrócił się o pomoc do swoich wpływowych poznańskich protektorów.
Niewątpliwie znaczącym wydarzeniem w sprawie obrony abp Juliusza Paetza, był opublikowany w 2002 roku list 26 wpływowych ludzi poznańskiej nauki, kultury, biznesu i osób publicznych, którzy w nim, „odwołując się do moralności chrześcijańskiej” (!!!), przystąpili do obrony dobrego imienia poznańskiego metropolity.
Większość osób do których zwróciłem się o komentarz w tej sprawie zasłania się niepamięcią, albo pytają kim jestem i po co powracam do tego tematu lub próbują lekceważyć swój osobisty udział w tym liście. Zaledwie nieliczni odnieśli się do sprawy, choć jak widzę bez większego entuzjazmu i w poczuciu dzisiaj dystansu do obrony dawnego metropolity.
Wszyscy jednak potwierdzają, że inicjatorem listu był ówczesny rektor Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu, prof. Stefan Jurga, podobno niezwykle blisko związany z osobą ordynariusza poznańskiego. To on uruchomił środowisko naukowe Poznania, gdyż wśród sygnatariuszy listu znaleźli się wykładowcy nie tylko z Uniwersytetu Poznańskiego, ale także z Akademii Medycznej w Poznaniu, Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu, Politechniki Poznańskiej oraz Akademii Wychowania Fizycznego w Poznaniu. Z tej ostatniej uczelni ówczesny rektor, prof. Jerzy Smorawiński, także zaangażował się niezwykle osobiście i emocjonalnie w obronę rządcy diecezji, do tego stopnia, że dzisiaj budzi to wiele pytań i wątpliwości środowiska naukowego i jego dawnych współpracowników.
Pytania związane w tej sprawie, padają w stosunku do Piotra Voelkela i rzeźbiarki Magdaleny Abakanowicz, choć ta ostatnia podobno miała się tłumaczyć, że została w ten list „wrobiona” przez samego Voelkela. Dziś już trudno jest te kwestie jednoznacznie rozstrzygnąć, tym bardziej, że zainteresowani, albo rzucają na siebie wzajemne oskarżenia, albo mają ataki całkowitej amnezji.
Zdumiewające było jednak poparcie dla homoseksualnych zachowań abp Juliusza Paetza ze strony rodziny Jana Kulczyka. Moi rozmówcy opowiadali mi szczegóły o tym, jak abp Juliusz Paetz osobiście angażował się w sprawę ślubu córki Jana Kulczyka, którego młodej parze osobiście udzielił we Włoszech. Stosunki samego Jana Kulczyka i abp Juliusza Paetza, które niektórzy określali mianem osobistej przyjaźni, okazuje się wykraczały daleko poza normalne formy przyjaźni wysoko postawionego kościelnego hierarchy i jednego z najbardziej wpływowych i bogatych wiernych z jego diecezji. Powiązania biznesowe obu panów, niejasne operacje finansowe i inne fakty są doprawdy szokujące i wykraczają daleko poza publicystykę na potrzeby Facebooka. To gotowy materiał na scenariusz filmu sensacyjnego, ze światem ludzi Kościoła i wielkiego biznesu w tle. To niewątpliwie temat dla poznańskich dziennikarzy śledczych. To, że nie podjęły go natomiast służby specjalne w tym kraju, a rządziły od tego czasu już wszystkie możliwe opcje polityczne, pokazuje w jakim kraju tak naprawdę żyjemy… Nie dziwi więc fakt, że podpis Jana Kulczyka także widnieje pod wspomnianym listem.
Wśród zagorzałych obrońców poznańskiego hierarchy był wówczas także jego osobisty wikariusz, ks. Antoni Warzbiński. Teraz co prawda potępia publicznie homoseksualizm i związki partnerskie, więc nie wiem kiedy zmienił tak radykalnie poglądy. Jak księdzu pamięć wróci, to mój profil jest do Księdza dyspozycji. Odwagi.
Zbierając informacje w tej sprawie, musiałem zadać także i to pytanie. Czy w związku z obroną metropolity poznańskiego, niektórzy z jego obrońców, nie bronili tak naprawdę także swojej własnej skóry i prawdy o swojej własnej seksualności?
Dzisiaj jestem przekonany, że postawienie tego pytania jest jak najbardziej uzasadnione. Nawet więcej. Postawię kolejne. Czy z „usług”, możliwości i wpływów kościelnego dewianta nie korzystali także inni? A co się zmieniło w tym względzie, po jego formalnym odwołaniu przez Watykan? Czy niektórzy znani ludzie Poznania zaprzestali tych kontaktów ze skompromitowanym metropolitą? Zmienił się tylko adres „domu rozpusty”, gdyż rezydencję metropolity poznańskiego zamieniono na mieszkanie służbowe odwołanego hierarchy. A mieszkał on nadal w cieniu poznańskiej Bazyliki Metropolitarnej i tam przyjmował nadal swoich „gości”.
Mijały lata, opadł kurz skandalu z 2002 roku, a „przyjaciele” emerytowanego metropolity nadal działali w życiu publicznym poznańskiego Kościoła. Zasiadali w szacownych gremiach Akcji Katolickiej, Akademickiego Klubu Obywatelskiego, zostawali rycerzami wspólnot rycerskich w Kościele i paradowali w uroczystych strojach podczas każdej procesji w mieście. Ich protektor, choć formalnie już od dawna odwołany i przeniesiony na kościelną emeryturę w atmosferze skandalu, jeszcze przez całe lata korzystał ze swoich wpływów w Stolicy Apostolskiej i załatwiał swoim „przyjaciołom” odznaczenia papieskie. Zapytacie Państwo jakie? A chociażby Order Świętego Sylwestra. Jedno z najważniejszych obecnie odznaczeń Państwa Kościelnego. Zapytacie Państwo komu? Zaglądnijcie więc do podpisów sygnatariuszy listu z 2002 roku. Kościół to jednak instytucja pełna cudów…
Rok 2002 to przełomowy rok w naszej niezwykle długiej opowieści, gdyż to właśnie wówczas został formalnie odwołany ze stanowiska poznańskiego metropolity abp Juliusz Paetz. Wielu z Państwa wydaje się, że wie jak i dzięki komu to się wydarzyło i jakie bezpośrednie wydarzenia to poprzedziły. Pisała o tym bowiem wielokrotnie nasza prasa. Z satysfakcją jednak obalę jeden z największych mitów jaki temu wydarzeniu towarzyszy od lat, gdyż moim zdaniem, przebieg wydarzeń jakie rozegrały się wówczas w Watykanie był zgoła zupełnie inny. Ale o tym, aby się przekonać, trzeba sięgnąć ponownie na mój profil, gdyż…
Ciąg dalszy nastąpi…
Andrzej Gerlach