Wpisy

Nie zapomnijcie wieszaków


Bloomberg.
Rok temu, kiedy rząd polski zapowiedział zaostrzenie prawa antyaborcyjnego, na ulicę miast w proteście wyszło ponad 100 tysięcy ludzi, w tym większość kobiet. PIS wtedy wycofał się z tej propozycji. Do dzisiaj. Debata na temat zaostrzenia prawa antyaborcyjnego, i tak już w Polsce jednego z najbardziej drakońskich na świecie, ma zostać teraz wznowiona.
Całkowitego zakazu aborcji chce Kościół katolicki w Polsce, którego fundamentalizm stoi w wyraźnej sprzeczności z naukami papieża. Papież wielokrotnie krytykował chciwość polskiego kleru i odejście naszego katolicyzmu od nauki Jezusa. Ale w Polsce papieżem jest Tadeusz Rydzyk, dzisiaj jeden z najbogatszych obywateli w Polsce; kuriozum w świecie sług Bożych, człowiek obsypywany przez rząd pieniędzmi podatników. Politycy PIS są więc pod wyraźnym wpływem Episkopatu, a zatem szansa na wprowadzenie całkowitego zakazu aborcji jest realna.

I prezydent Andrzej Duda i prezes PIS, Jarosław Kaczyński, pytani o propozycję nowego prawa, zasłaniają się nauką Kościoła. To znaczy polskiego Kościoła, który jest chyba jedną z bardziej wstecznych instytucji w Europie. Papież Franciszek nie jest autorytetem.

Polski fundamentalizm katolicki może więc osiągnąć sukces. Jeżeli tak się stanie, to kolejna podstawowa wolność – prawo decydowania o swoim ciele, zostanie odebrana kobietom. Zadecydują o tym zgrzybiali starcy w czerwonych czepcach. Jak w średniowieczu. Albo we współczesnym państwie wyznaniowym. Brakuje jeszcze inkwizycji.

Kilka dni temu miały już miejsce pierwsze protesty. Znamienne, że obywatele pojawili się z wieszakami przed pałacami arcybiskupów, wiedząc, że rząd – jak w teokracji – uchwala prawo na życzenie Kościoła.

Ale ogólnopolskie protesty zapowiadane są na piątek. Jeżeli będą masowe, mogą zwrócić się nie tylko przeciwko rządowi, ale i Kościołowi. Do protestów dołączają się tysiące rodaków (z wieszakami), mieszkających poza Polską, w krajach, gdzie wolność kobiety i jej wybór są respektowane.

Dariusz Wiśniewski

https://www.bloomberg.com/news/articles/2018-03-21/catholic-church-wades-into-poland-s-debate-on-banning-abortion

Catholic Church Wades Into Poland’s Debate on Banning Abortion
Poland’s Catholic Church entered into the country’s debate over whether to tighten abortion rules.
bloomberg.com

Ćwiczenia z ateizmu

Ćwiczenia z ateizmu. Część 47 ”Ideologia katolickich talibów (część 2)

Przedstawiam tu krytykę głównych punktów ideologii głoszonej przez katolickich radykałów. Pisałem już o międzynarodowym porozumieniu „Agenda Europe” (Program dla Europy) oraz o instytucie Ordo Iuris, głośnym z forsowania projektu ustawy o całkowitym zakazie aborcji i karaniu kobiet więzieniem (link na końcu).

Dziś możliwie krótko o innych sprawach.

1. Prawo do rozwodów

Katoliccy radykałowie i Kościół negują prawo do rozwodów małżeńskich, uznają je wyłącznie za zło. Prawo to wprowadzano wbrew stanowisku Kościoła, np. we Włoszech w drodze referendum dopiero w 1970 r.

Radykałowie zdają sobie sprawę, że likwidacja prawa do rozwodów jest obecnie praktycznie niemożliwa. Zakaz stawiają jako cel dalekosiężny, na dziś Agenda Europy zaleca utrudnienia w uzyskaniu rozwodu, komplikowanie procedur, podnoszenie opłat itp.

Czy prawo do rozwodów jest słuszne?

Etyka świecka i ustawodawcy nie namawiają do rozwodów. Jeżeli małżeństwo zgodnie chce, może się nie rozwodzić w żadnej sytuacji. Natomiast zdroworozsądkowe podejście i etyka świecka mówią, że jeżeli w małżeństwie bardzo źle się dzieje, lub praktycznie doszło do jego rozpadu, to uzasadniony jest rozwód. Wbrew temu Kościół i religijni radykałowie chcą utrzymywać praktycznie nieistniejące małżeństwa, lub utrzymywać złe małżeństwa, w których małżonkowie i dzieci doznają wielu szkód, zamiast korzyści. Trwanie w chorym małżeństwie nie pozwala ułożyć sobie życia w nowy sposób, korzystniejszy także dla dzieci (trzeba to podkreślić, bo przeciwnicy rozwodów powołują się zawsze na dobro dzieci).

Stanowisko Kościoła i katolickich radykałów w sprawie rozwodów grzeszy skrajnym dogmatyzmem, bezdusznością i bezrozumnym traktowaniem ludzkich spraw. Zapisy w Piśmie Świętym, pochodzące sprzed blisko dwóch tysięcy lat, lub wyimaginowane prawo boże, są dla nich ważniejsze niż dobro ludzi.

2. Prawo do antykoncepcji

W Kościele katolickim wiernych obowiązuje zakaz stosowania jakichkolwiek środków antykoncepcyjnych, nawet prezerwatyw. Encyklika Pawła VI Humanae Vitae z 1968 r., wyrażająca obowiązujące do dziś stanowisko Kościoła, dopuszcza jedynie – jako metodę regulacji poczęć – korzystanie z naturalnych rytmów płodności (cyklów miesiączkowych). Katolicy, w szczególności w Europie Zachodniej, a także w Polsce, masowo nie przestrzegają zakazu.

Nieskrywanym marzeniem biskupów, Agendy Europy i innych radykałów jest wprowadzenie ustawowego zakazu sprzedaży środków antykoncepcyjnych. Nie łudźcie się, nie idzie tylko o środki poronne, ale o wszystkie (także Jan Paweł II z wielką mocą potępiał używanie prezerwatyw).

Ponieważ nie jest realne wprowadzenie tego zakazu jedną ustawą, radykałowie dążą do wprowadzenia tzw. klauzuli sumienia, to znaczy regulacji prawnych pozwalających lekarzom odmawiać przepisywania środków antykoncepcyjnych, a aptekarzom – odmawiać ich sprzedaży, powołując się na „sprzeciw sumienia”. W Polsce możliwość odmowy dają ustawy o zawodach lekarza oraz pielęgniarki i położnej. Otwiera to księżom i katolickim aktywistom pole do działania. Mogą wywierać nacisk na lekarzy, by nie przepisywali środków antykoncepcyjnych.

Kościoły protestanckie już w latach 1930. zaczęły powszechnie traktować stosowanie środków antykoncepcyjnych jako sprawę osobistą wyznawców (wyjąwszy środki poronne). Także na oficjalnej stronie świadków Jehowy można przeczytać:Decyzja o stosowaniu antykoncepcji — pod warunkiem że wybrana metoda nie prowadzi do poronienia — jest osobistą sprawą małżonków. Nikt nie powinien krytykować ich decyzji” (1). Kościół katolicki tkwi w sprzeciwie.

Zwraca uwagę, że w papieskich encyklikach i wypowiedziach kościelnych hierarchów ujawnia się wyjątkowo prymitywne spojrzenie na antykoncepcję. Widzą w niej przede wszystkim rozpustę oraz niszczenie miłości małżeńskiej. Doskonałego przykładu dostarczył niedawno arcybiskup Henryk Hoser.

W Kościele katolickim obchodzono właśnie pięćdziesiątą rocznicę ogłoszenia encykliki Pawła VI Humanae Vitae z 1968 r. Encyklika ta rozwiała nadzieje wielu katolików, że Kościół pozostawi antykoncepcję osobistym decyzjom wiernych. Ale rocznica nie stała się dla biskupów w Polsce okazją do zastanowienia się, tylko wyłącznie do zademonstrowania prymitywnych ocen. Arcybiskup Hoser powiedział: Profetyczny okazał się głos encykliki co do skutków działania antykoncepcji. Paweł VI trafnie przewidywał, że jej stosowanie otworzy szeroką i łatwą drogę zarówno niewierności małżeńskiej, jak i ogólnemu upadkowi obyczajów” (2).

Kościelni hierarchowie widzą w antykoncepcji wyłącznie zło i rozpustę. Nie zauważają pozytywnego wpływu antykoncepcji na życie seksualne, na redukcję lęku przed niepożądaną ciążą, na poprawę uczuciowych relacji w parach małżeńskich i pozamałżeńskich, na wzrost zadowolenia z seksu.

Trzeba powiedzieć biskupom zdecydowanie: Każdy człowiek ma moralne prawo regulować swoją płodność zgodnie z możliwościami, jakie dają współczesne środki antykoncepcyjne. Kościół i katoliccy radykałowie chcą Polaków tego prawa pozbawić.

3. Prawa osób homoseksualnych i LGBT

Maniacki wręcz sprzeciw religijnych radykałów budzą związki i małżeństwa homoseksualne, a szerzej – prawa osób LGBT (lesbijki, geje, biseksualiści, transseksualiści). W wielu krajach radykałowie doznali w tej dziedzinie druzgocących klęsk, ale liczą jeszcze, że uda im się to i owo w prawach osób LGBT pokomplikować, utrudnić, utrzymać zakazy tam gdzie one są.

Obecnie małżeństwa homoseksualne można zawierać legalnie we wszystkich krajach zachodnich, z wyjątkiem Włoch (w Szwajcarii będzie to możliwe od 1 lipca 2022 r. w efekcie referendum z 2021 r.). W USA  od 2015 r. można je zawierać we wszystkich  stanach. W Irlandii od 2015 r. po referendum konstytucyjnym, przegranym przez katolickich klerykałów.

Badania sondażowe wskazują, że prawo do zawierania małżeństw homoseksualnych jest w tych krajach akceptowane przez zdecydowaną większość obywateli. Według badań amerykańskiego renomowanego ośrodka Pew Research Center (3), w 2017 r. legalizację małżeństw homoseksualnych akceptowało (podam tylko dane dla największych krajów): 77 % Hiszpanów; 77 % Brytyjczyków; 75 % Niemców; 73 % Francuzów; 62 % Amerykanów.

We Włoszech, gdzie prawo nie dopuszcza małżeństw homoseksualnych, akceptacja wynosi 59 %. W Szwajcarii, gdzie będzie to możliwe od 1 lipca 2022 r. – 75 %.

A w Polsce? Legalizację małżeństw homoseksualnych popiera 32 % Polaków. Nie jest tak źle, jak można by przypuszczać.

Zdecydowanie negatywne nastawienie dominuje w Rosji, gdzie legalizacji małżeństw homoseksualnych sprzeciwia się 90 %; na Ukrainie 85 %; na Litwie 85 %; na Białorusi 81 %; w Mołdowie 92 %.

Można powiedzieć, że mamy w Europie dwa światy: zachodni i wschodni – i Polskę pomiędzy nimi.

Dlaczego doszło w tak wielu krajach do legalizacji małżeństw homoseksualnych i ich akceptacji przez obywateli? Mimo że także w krajach zachodnich stosunki homoseksualne były karane, czasami aż do połowy XX wieku.

W dziedzinie prawa w Europie od czasów Oświecenia (XVIII w.) torowała sobie drogę zasada, że czyny, które nie przynoszą szkody, nie powinny być karane ani zabronione, nawet jeżeli zakazuje ich Pismo Święte. Tak ujmuje to na przykład francuska Deklaracja Praw Człowieka i Obywatela z 1789 r. (to być może najważniejszy dokument w nowożytnej historii Europy).

Stosunki homoseksualne między osobami dojrzałymi nie przynoszą szkody ani im, ani społeczeństwu. Konsekwencją tego jest znoszenie karalności stosunków homoseksualnych i zgoda na legalizacją małżeństw homoseksualnych. Nie można wiarygodnie twierdzić, że stosunki i małżeństwa homoseksualne są szkodliwe.

Władze Kościoła katolickiego w swoim sprzeciwie powołują się na Pismo Święte, ale dziś interpretacja Pisma Świętego nie może decydować o treści stanowionego prawa. Liczą się argumenty rozumne, a nie autorytet ksiąg sprzed około 2-3 tysięcy lat.

Biskupi i katoliccy radykałowie jak mantrę powtarzają, że legalizacja małżeństw homoseksualnych zagraża rodzinie. W jaki sposób? Nie wyjaśniają tego, tylko gardłują. Jeżeli osoby homoseksualne chcą zawierać małżeństwa i zakładać rodzinę, umacnia to instytucję małżeństwa i rodziny, a nie osłabia. Ponadto brak zgody na zawieranie takich małżeństw jest pozbawionym podstaw działaniem na szkodę osób homoseksualnych. Nie ma powodu, by szkodzić.

A co z adopcją dzieci przez małżeństwa homoseksualne?

W USA od kilku dziesięcioleci sporo dzieci wychowało się w nieformalnych lub formalnych małżeństwach homoseksualnych. Nie można powiedzieć, że działo się tam gorzej niż w małżeństwach heteroseksualnych i spowodowało negatywne skutki. Dodajmy, że chłopiec może być bardziej narażony na wykorzystanie seksualne w kontaktach z księżmi, niż w rodzinie gejowskiej (seksualne wykorzystywanie dzieci przez księży, jak wskazują ciągle ujawniane w USA materiały, miało bardzo szeroki zasięg).

4. Prawo do aborcji

Wbrew temu, co sugerują katoliccy radykałowie, dziecko w okresie płodowym jest chronione prawem. Prawo powszechnie nie dopuszcza aborcji w późniejszych okresach ciąży, a szczególne sytuacje regulowane są dodatkowymi postanowieniami. Trzeba natomiast powiedzieć wyraźnie, że zygota czy zarodek to nie jest jeszcze dziecko, nie posiada właściwości pozwalających mówić o dziecku (do kwestii tej jeszcze wrócę).

Żądaniem Kościoła i organizacji antyaborcyjnych jest całkowity zakaz aborcji od chwili poczęcia, również w tak trudnych przypadkach, kiedy ciąża zagraża życiu matki lub dziecko urodzi się nawet bez mózgu. W Polsce biskupi co jakiś czas występują z głośnymi żądaniami całkowitego i bezwarunkowego zakazu aborcji. Powołują się na prawo boże i ewangelię, które – ich zdaniem – stoją wyżej niż prawo stanowione w demokratycznych państwach (np. abp Gądecki w 2016 r., niedawno abp Depo). Otóż tak było w średniowieczu, arcybiskupom mylą się epoki. Dziś prawo stanowione w demokratyczny sposób stoi wyżej niż tzw. prawo boże.

Trzeba bowiem podkreślić, że władze Kościoła nie głoszą żadnego rzeczywistego prawa bożego, tylko zasady, które same dowolnie ustalają, manipulując wersetami z Pisma Świętego i innych starożytnych ksiąg. Wiadomo też, że Pismo Święte zawiera zapisy ogólnikowe i niejasne, ponadto dotyczyło zupełnie innych społeczeństw i kultur. Z tych powodów Pismo Święte nie może być dziś źródłem prawa. I nie jest.

Dlaczego kobieta powinna mieć prawo do aborcji we wczesnym okresie ciąży?

Wbrew temu, co twierdzą katoliccy radykałowie, aborcja we wczesnym okresie ciąży nie jest „zabiciem dziecka”. Zygota, zarodek, płód we wczesnym okresie nie jest jeszcze dzieckiem. Nie ma właściwości, które pozwalają mówić o dziecku. Zygota/zarodek dopiero może stać się dzieckiem, ale nim nie jest. Analogicznie jajko nie jest kurczakiem, chociaż zawiera często zapłodniony zarodek.

Można w rozważny sposób ustalić, do kiedy dopuszczalna jest aborcja na mocy osobistej decyzji kobiety (tzw. aborcja „na życzenie”). Można też ustalić, w jakich szczególnych okolicznościach jest dopuszczalna i niedopuszczalna w późniejszym okresie. Z radykalnymi biskupami i działaczami nie ma jednak możliwości uzgodnienia czegokolwiek.

Nie ma dostatecznych argumentów, by zakazywać aborcji „na życzenie” we wczesnym okresie ciąży. Zakaz taki oznacza w praktyce zmuszanie kobiety do rodzenia dzieci. Ze względu na wagę sprawy, jaką jest urodzenie i wychowywanie dziecka, jest to złe zarówno z punktu kobiety, jak i społeczeństwa.

5. Prawo do eutanazji

Z katolickimi talibami i biskupami niemożliwa jest rzeczowa dyskusja na temat tak trudnego problemu, jak prawo do eutanazji. Idzie tu o prawo osób nieuleczalnie chorych i cierpiących do świadomego i dobrowolnego podjęcia decyzji o zakończeniu życia. Zamiast dyskusji, radykałowie mówią o mordowaniu staruszków i chorych, przywołują zbrodnie hitlerowców.

Głoszą też, że śmierć powinna zależeć tylko od Boga. Jest to – powiedzmy jasno – religijna demagogia, religijne kłamstwo. Życie chorego człowieka nie zależy od Boga, tylko od postępów choroby powodowanej infekcjami, nowotworami itp. Mieszanie do tego Boga jest nonsensem i kłamstwem właśnie.

Warto docenić, że są kraje, w których cierpiącym przyznano w określonych warunkach prawo do podjęcia decyzji o zakończeniu życia. W Kościele potrafią tylko rzucać na te kraje oskarżenia. Biskupi w Polsce, mówiąc o eutanazji, zajmują stanowisko skrajnie dogmatyczne, bezduszne i nieludzkie. Cierpiący człowiek, wybierający śmierć, wymaga szacunku. Prawo do eutanazji oznacza poszanowanie ludzkiej godności.

6. Na zakończenie szczypta satyry

Talibscy teolodzy i prawnicy głoszą, ni mniej ni więcej, że za tym, co proponują, stoi Bóg i stworzone przez niego tzw. prawo naturalne, czyli racje nadprzyrodzone. Oto jak na przykład wygląda w skrócie wyznanie wiary jednego z profesorów prawa: „Będąc młodym profesorem UJ uważam, że rozum ludzki może być racjonalny tylko jeśli stoi za nim racjonalność idealna, tj. Boga. A konstytucjonalizm bez założenia prawa naturalnego, stworzonego przez Boga, to śmierć człowieczeństwa” (4).

Powstaje pytanie: Czy jak ktoś powie, że istnieje boska racjonalność i boskie prawo naturalne, to znaczy, że tak jest naprawdę? Szanowni teolodzy i prawnicy mylą rzeczywistość z religijnymi imaginacjami i urojeniami na jej temat.

Profesor, wycierając sobie buzię Bogiem, ośmiesza prawo i zespół ekspertów sejmowych, w skład którego wchodził. Bo okazuje się, że byli tam prawnicy nie tylko inteligentni, ale także nawiedzeni, którzy wiedzą, co chce Bóg. Alvert Jann

PS. Link do pierwszej części artykułu https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/ideologia-katolickich-talibow-czesc-1/

Alvert Jann: Blog „Ćwiczenia z ateizmu” https://polskiateista.pl/aktualnosci/blogi-2/cwiczenia-z-ateizmu/ : Zapraszam licealistów, studentów i wszystkich zainteresowanych na ćwiczenia z ateizmu. Co miesiąc „pierwszego”, czasami częściej, będę zamieszczał krótki tekst, poważny ale pisany z odrobiną luzu. Nie widzę siebie w roli mentora czy wykładowcy, mam na myśli wspólne zastanawianie się. 

– Nauka nie wyjaśnia wszystkiego, religia nic nie wyjaśnia.

Na blogu znajduje się kilkadziesiąt artykułów.

Zachęcam do przeczytania:

Co to jest płeć kulturowa (gender)?” https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/co-to-jest-plec-kulturowa/

Władze Kościoła kontra wierni: Małżeństwa homoseksualne”https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/wladze-kosciola-kontra-wierni-malzenstwa-homoseksualne/

Rozwody kościelne” https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/rozwody-koscielne/

Teoria Boga krótko wyłożona” https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/teoria-boga-krotko-wylozona/ 

……………………………………………………………………………

Przypisy

1 Świadkowie Jehowy o antykoncepcji – https://www.jw.org/pl/nauki-biblijne/pytania/antykoncepcja-pogl%C4%85d-biblijny/

2 Abp Hoser o antykoncepcji – https://ekai.pl/profetyczne-znaczenie-humanae-vitae-sesja-w-50-rocznice-dokumentu/

3 Sondaże Pew Research Center – http://assets.pewresearch.org/wp-content/uploads/sites/11/2018/05/14165352/Being-Christian-in-Western-Europe-FOR-WEB1.pdf

; http://www.pewforum.org/2017/05/10/religious-belief-and-national-belonging-in-central-and-eastern-europe/

4 Andrzej Bryk w: „Rzeczpospolita” z 10.09.2016 r. – https://www.rp.pl/Rzecz-o-prawie/309109991-Prawa-czlowieka-to-religia-swiata-liberalno-demokratycznego—pisze-prof-Andrzej-Bryk.html#ap-1

……………………………………………………………………………….

Ćwiczenia z ateizmu. Cz.19. Prawo naturalne według abp Gądeckiego

Biskupi, rozpoczynając obecną kampanię o całkowity zakaz aborcji, powołują się na prawo naturalne. Co to takiego? Arcybiskup Gądecki w jednej z homilii powiedział, że „Prawo naturalne nie jest wymysłem Kościoła”. Powiedział na odwrót. Bo to, co Kościół rozumie przez prawo naturalne, jest wymysłem Kościoła. Przyjrzyjmy się.

Co to jest prawo naturalne?

Według Kościoła prawo naturalne to zasady moralne stworzone przez Boga i wpisane w naturę człowieka. Zawiera je Dekalog. Katechizm wprost stwierdza: „Prawo naturalne, będące doskonałym dziełem Stwórcy, dostarcza solidnych podstaw, na których człowiek może wznosić budowle  zasad moralnych”. „Główne przepisy prawa naturalnego zostały wyłożone w Dekalogu” (art. 1959 i 1955). Interpretują je władze Kościoła.

Prawo naturalne nazywane jest też prawem bożym. Jest to nazwa mniej myląca. Bowiem nazwa „prawo naturalne” sugeruje, że są to zasady wywodzące się z biologicznej natury człowieka. Tymczasem według Kościoła jest to prawo moralne pochodzące od Boga i wyłożone w Piśmie Świętym. W homiliach księża grają nieczysto tym nieporozumieniem – kościelne ustalenia przedstawiają jako wynikające „z natury ludzkiej”. Można sądzić, że to świadoma manipulacja. 

Abp Gądecki mówił, że prawo naturalne to „uniwersalne, pierwotne prawo (zbiór norm) wynikające z natury ludzkiej, z samej natury człowieka”, a dalej stwierdzał, że „uprzywilejowanym wyrazem prawa naturalnego jest Dekalog”.

Biskupi, podejmując obecną krucjatę antyaborcyjną, powołują się na prawo naturalne i wskazują na przykazanie „Nie zabijaj”. Uważają też, że współczesne prawo cywilne powinno opierać się na Dekalogu. Problem w tym, że ze względu na starożytność Pisma Świętego i liczne niejasności, nie sposób ustalić, jakie normy prawa naturalnego są. Nie ma też żadnych dowodów, że Pismo Święte, w tym Dekalog, mają boskie, a nie ludzkie pochodzenie – i że jakikolwiek bóg stworzył jakiekolwiek prawo naturalne, moralne czy inne.

Nazwę „prawo naturalne” wzięto z filozofii starogreckiej i przekształcono w średniowieczu na użytek teologii katolickiej. 

Podsumowując: Głoszone przez Kościół katolicki prawo naturalne (czy też prawo boże) to, w świeckim rozumieniu, zasady ustalane przez władze kościelne w oparciu o dowolną interpretację Pisma Świętego. Trzeba powiedzieć zdecydowanie, że prawo naturalne, o którym mówią księża i teolodzy, jest – wbrew opinii abp Gądeckiego – wymysłem Kościoła.

Co zawiera Dekalog?

Abp Gądecki mówił, że „uprzywilejowanym wyrazem prawa naturalnego jest Dekalog”. A następnie ogłaszał, że prawo naturalne to „jedyny autentyczny fundament życia jednostek, społeczeństw i narodów (…) zachowuje swoją obowiązującą moc w każdym czasie i w każdym miejscu”. Ma być niezmienne.

Zajrzyjmy do Dekalogu (pełny tekst jest w biblijnej Księdze Wyjścia). Co znajdujemy?

„Nie będziesz miał cudzych bogów obok Mnie! (…) Nie będziesz oddawał im pokłonu i nie będziesz im służył, ponieważ Ja Pan, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym, który karze występek ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia względem tych, którzy Mnie nienawidzą” (Wj 20;3-5).

Zacytowana zasada Dekalogu neguje prawo do wolności wyznania i jest sprzeczna z prawami człowieka. Nie sposób zgodzić się z nią również ze zwykłego ludzkiego punktu widzenia. A nakaz karania do czwartego pokolenia za odstępstwo od właściwej wiary religijnej, to barbarzyństwo w pełnej krasie.

Dziwicie się, że w niektórych krajach islamskich nawet dziś śmiercią karze się odstępstwo od islamu, np. przyjęcie katolicyzmu? Skąd się to wzięło? Islam zapożyczył wiele z Biblii, z judaizmu i chrześcijaństwa.

Ktoś może powiedzieć, że czepiam się Dekalogu, idzie tylko o jeden dziwaczny punkt. Nie, problem jest głębszy. Kościół dopiero po drugim soborze watykańskim (1962-1965) uznał w ograniczonej wersji prawa człowieka, w tym wolność wyznania. Ale dążenie do dominacji w państwie i społeczeństwie pozostało.

Biskupi chcą o wiele za wiele

Gądecki przypomina, że według Kościoła prawo naturalne „dostarcza koniecznej podstawy dla prawa cywilnego”, „stoi przed wszelkim prawem stanowionym. Każdy porządek prawny musi się na nim opierać”. Na nim? To znaczy na czym? Co to znaczy? Znaczy tyle, że podstawą dzisiejszego prawa miałyby być księgi pochodzące sprzed 2-3 tys. lat, ich interpretacja dokonana przez Kościół. To obłędne stanowisko. Nie ma podstaw, by władzom kościelnym przyznawać takie uprawnienia. Biskupi rezerwują sobie tytuł do definiowania prawa pochodzącego rzekomo od samego Boga, jakby mieli dostęp do bożych prawd. To dość śmieszne roszczenie, można dopatrywać się w nim chęci wprowadzanie współobywateli w błąd.

Zapytajmy, czy można się na to zgodzić? Konsekwencje przyjęcia proponowanej przez Kościół zasady byłyby nieobliczalne, otwarłyby drogę do wcielania w życie najróżnorodniejszych norm uzasadnianych Pismem Świętym. W państwach islamistycznych ma to miejsce w odniesieniu do Koranu.

O aborcji w Piśmie Świętym

Biskupi, powołując się na prawo naturalne, podjęli obecnie kampanię na rzecz całkowitego zakazu aborcji. Czy to argumentacja sensowna?

Pismo Święte nigdzie nie mówi o zakazie aborcji, chociaż w czasach biblijnych aborcja była znana (m.in. stosowano środki pochodzenia roślinnego). Dlatego biskupi starają się całkowity zakaz wyprowadzić z przykazania „Nie zabijaj”. Do Dekalogu odwołuje się Konferencja Episkopatu Polski, żądając ustawy bezwzględnie zakazującej aborcji: „Życie każdego człowieka jest chronione piątym przykazaniem Dekalogu: Nie zabijaj!” (Komunikat KEP z 30.03.2016).

Jest to uzasadnienie naciągane, bardzo rozszerza interpretację przykazania. Wobec braku w całym Piśmie Świętym nawet wzmianki o zakazie aborcji, jest to interpretacja bezpodstawna. Trzeba też przypomnieć, że przykazanie „Nie zabijaj” nie było i nie jest interpretowane przez Kościół bezwzględnie, są od niego wyjątki, np. nie dotyczy wojny i kary śmierci, którą Kościół akceptował przez wieki (w pewnym zakresie także dziś). Bezwzględny zakaz zabijania przyjmowały, powołując się na Pismo Święte, chrześcijańskie wyznania pacyfistyczne. Kościół katolicki do nich nie należy.

Faktem jest, że Dekalog malowniczo i dość szeroko mówi o nakazie czczenia Boga, świętowania szabatu i o tym, czego nie należy pożądać (domu bliźniego swego, jego żony, niewolnika, niewolnicy, wołu, osła, innych rzeczy). Zaś zakaz zabijania brzmi sucho: „Nie będziesz zabijał”, kropka. Nie ma wzmianki o zakazie aborcji. Może Bóg nie natchnął autorów Pisma w tym kierunku?

Biskupi, żądając bezwzględnego zakazu aborcji, postępują w myśl zasady: wiem, czego chcę, a uzasadnienie w Piśmie Świętym zawsze się znajdzie.

Pismo Święte mówi tylko o poronieniu w bardzo szczególnym kontekście. Idzie o poronienie spowodowane pobiciem:Gdyby mężczyźni bijąc się uderzyli kobietę brzemienną powodując poronienie, ale bez jakiejkolwiek szkody, to [winny] zostanie ukarany grzywną, jaką <na nich> nałoży mąż tej kobiety, i wypłaci ją za pośrednictwem sędziów polubownych. Jeżeli zaś ona poniesie jakąś szkodę, wówczas on odda życie za życie (…)” (Wj 21;22-23).

Stary Testament zawiera wielostronicowe prawo mojżeszowe, często bardzo szczegółowe i ilustrowane przykładami. O zakazie aborcji nie ma wzmianki. Według Biblii prawo to zostało Mojżeszowi przekazane przez Boga. Wygląda na to, że Bóg lub autorzy Biblii zakazu nie chcieli lub przeoczyli.

Niewiarygodne jest wyjaśnienie, że aborcja była wśród Izraelitów czymś niewyobrażalnym, zakaz był więc niepotrzebny. Aborcja była w tamtych czasach i społeczeństwach praktykowana. Czyżby tylko wśród Izraelitów nie zagościła? Z Biblii wynika, że wśród Izraelitów występowały wszelkie bezeceństwa i naganne praktyki. Akurat aborcja miałaby być wyjątkiem?

Także w Nowym Testamencie nigdzie nie mówi się o aborcji. Jest nieprawdopodobne, by aborcja uprawiana wówczas w całym świecie rzymskim i greckim, nie miała miejsca wśród Żydów w czasach Jezusa i ewangelistów. Brak wzmianki o aborcji może znaczyć tylko jedno: autorzy – kimkolwiek byli – nie chcieli lub dyplomatycznie zapomnieli ustanowić zakaz aborcji. Wygląda na to, że dzisiejsi biskupi wiedzą lepiej. Co chcą, to w Piśmie Świętym znajdą.

Problem aborcji dziś

Sprawa ustawodawstwa dotyczącego aborcji nie jest prosta. Ale prawo w tej kwestii, jak i w innych, powinno być rezultatem współczesnych dyskusji, a nie zapisów czy interpretacji Pisma Świętego.

Stanowienie prawa wymaga wyważenia wielu racji. Tymczasem biskupi traktują kobietę ciężarną jako inkubator, maszynę, której racje się nie liczą. Żądają bezwzględnego zakazu aborcji.

Na czym polega wyważanie różnych racji? W większości krajów ustawodawstwo zakazuje aborcji w pewnych sytuacjach, szczególnie w późnym okresie ciąży, ale dopuszcza w innych okolicznościach we wczesnym okresie. Różnie te racje są wyważane. W Polsce prawo dotyczące aborcji jest bardzo restrykcyjne i jeżeli by je zmieniać, to w kierunku przeciwnym niż żąda Kościół katolicki. Stanowisko władz kościelnych jest wyjątkowo jednostronne, niezrównoważone, nie znajduje też uzasadnienia w Piśmie Świętym.

Środki antykoncepcyjne

Ale kościelne władze idą dalej, potępiają używanie jakichkolwiek środków antykoncepcyjnych, nawet prezerwatyw – i chcą zakazać ich stosowania. Pismo Święte nie zawiera nigdzie zakazu antykoncepcji, chociaż środki antykoncepcyjne (roślinne, tampony, pęcherze rybne podobne do prezerwatyw itp.) były w starożytności znane i stosowane.

Władze kościelne próbują zakaz antykoncepcji uzasadnić rzekomym prawem naturalnym. Szczególne miejsce zajmuje tu encyklika „Humanae vitae”, ogłoszona przez Pawła VI w 1968 r. Papież ucieka się do kuriozalnych wywodów, by zakaz uzasadnić. Wywód sprowadzić można do stwierdzenia, że antykoncepcja jest niezgodna z Bożym planem natury.

Ciekawe tylko, skąd papież wie, że antykoncepcja nie mieści się w planie bożym? Moja znajoma teolożka Celestyna twierdzi, że teza Pawła VI to bezpodstawne domniemanie. Jej zdaniem antykoncepcja ułatwia ludziom życie i rozważne planowanie dzietności, co wskazuje, że jest efektem zamysłu Bożego.

Do księży nie przemawia argument, że stosowanie środków antykoncepcyjnych zmniejsza przypadki niepożądanych ciąż i w rezultacie przyczynia się do zmniejszenia liczby legalnych lub nielegalnych aborcji. Zamiast zakazywać stosowania środków antykoncepcyjnych, Kościół powinien zalecać je szczególnie tam, gdzie niepożądanych ciąż – i w konsekwencji aborcji – jest ciągle dużo. Wbrew temu kościelni autorzy wkładają dużo wysiłku, by dowodzić, że antykoncepcja prowadzi do zwiększenia liczby aborcji. Trzeba być zaślepionym kościelnymi naukami, by coś takiego głosić.

Podsumowując, szerokie stosowanie środków antykoncepcyjnych jest najlepszym sposobem zmniejszenia liczby aborcji. Nie ma żadnego prawa bożego, które zakazywałoby ich stosowania.

Prawo naturalne a prawa człowieka

Abp Gądecki mówił:Dzisiejsza doktryna prawa nie wykazuje większego zainteresowania kwestią prawa naturalnego, ponieważ opiera się ona na koncepcjach woluntarystycznych, do których należy pozytywizm prawniczy i relatywizm etyczny. Według tych koncepcji każdy ma prawo uważać za dozwolone wszystko, co mu się podoba”. Wygląda na to, że Gądecki nie chce widzieć tego, co powinien. Tendencyjnie nie zauważa, że doktryna prawna obowiązująca w ustroju liberalno-demokratycznym (takim jak m.in. w Polsce) nie opiera się na woluntaryzmie i relatywizmie etycznym, ale na prawach człowieka. Nie jest tak, że według tej doktryny władze państwowe i obywatele mają prawo uważać za dozwolone wszystko, co im się podoba. Również etycznie nie wszystko jest dopuszczalne. Aż dziw bierze, że arcybiskup powiedział, co powiedział. A jak jest?

Według doktryny prawnej obowiązującej w liberalnych demokracjach obywatele, władze państwowe, a także kościoły, mają przestrzegać praw człowieka. Mogą tego nie chcieć, jak ostatnio PiS, ale wtedy muszą się liczyć ze sprzeciwem, również międzynarodowym. Obywatel za czyny niezgodne z prawem jest karany. Księża za seksualne wykorzystywanie dzieci są karani więzieniem przez sądy państwowe, chociaż Kościół i papieże przez wieki przymykali na to oczy. I robiliby tak nadal, gdyby nie naciski z zewnątrz. Dziś starają się nie dostrzegać i bagatelizować nadużycia.

Wbrew poglądom Gadeckiego, krytykowany przez niego w homilii liberalizm nie polega na tym, że wszystko wolno. Sednem liberalizmu są prawa człowieka.

Czym są prawa człowieka?

Powtórzę w skrócie, co pisałem gdzie indziej. Prawa człowieka to nie tylko przepisy prawne, są to zasady etyczne przekładane na język przepisów prawa. Ich sednem jest świecka etyka i aksjologia. Jaka?

Podstawowe znaczenie ma idea ograniczenia przemocy i krzywd doświadczanych przez ludzi w życiu społecznym. Prawa człowieka regulują w pożądany etycznie sposób stosunki między ludźmi, przede wszystkim ograniczają władzę państwową i mają chronić przed jej nadużywaniem, ale mają chronić człowieka także przed kościołami, wspólnotami, organizacjami, przed społecznością lokalną, rodziną i innymi grupami, także tymi, do których należy się dobrowolnie. Można powiedzieć, że mają chronić człowieka przed człowiekiem.

Szczególne znaczenie ma wolności słowa i przekonań, prawa socjalne, oraz zasada równego traktowania bez względu na narodowość, rasę, religię, światopogląd, płeć, orientację seksualną.

Kościół katolicki odrzucał zdecydowanie prawa człowieka aż do drugiego soboru watykańskiego (1962-1965 ). Zmienił stanowisko, bo sprzeciw wobec praw człowieka groził mu marginalizacją. Ale do dziś władze kościelne przyjmują wsteczną, konserwatywną interpretację praw człowieka. Nadal przeciwstawiają prawom człowieka prawo naturalne, boże, próbując stawiać je wyżej niż prawa człowieka.

Tzw. prawo naturalne, boże, ustalają władze Kościoła zgodnie z własnym punktem widzenia, powołując się dowolnie na święte księgi. Prawa człowieka ustalane są w dyskursie publicznym niepoddanym kontroli kościołów, w państwach o liberalno-demokratycznych ustrojach są podstawą prawa stanowionego, stoją wyżej niż rzekome prawo naturalne. Konflikt jest głębszy niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka.

Podsumowując, abp Gądecki przekonuje, że „prawo naturalne nie jest wymysłem Kościoła”, „stoi przed wszelkim prawem stanowionym”. Otóż jest ono wymysłem Kościoła i nie może stać wyżej niż prawa człowieka. – Alvert Jann.

*Link do cytowanej homilii abp Gądeckiego z 3.04.2016 – http://abpgadecki.pl/homilia-tresc-prawa-wypisana-jest-w-ich-sercach-matka-boska-trybunalska/

……………………………………………………………………………….

Alvert Jann: Blog „Ćwiczenia z ateizmu”: – 

Zapraszam licealistów, studentów i wszystkich zainteresowanych na ćwiczenia z ateizmu. Co miesiąc <pierwszego>, czasami częściej, będę zamieszczał krótki tekst, poważny ale pisany z odrobiną luzu. Nie widzę siebie w roli mentora czy wykładowcy, mam na myśli wspólne zastanawianie się. – Nauka nie wyjaśnia wszystkiego, religia nic nie wyjaśnia.

Na blogu znajduje się w tej chwili 20 artykułów, m.in.:

Podręczniki do religii. Czy są wiarygodne?” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/podreczniki-do-religii-czy-sa-wiarygodne/

Podręczniki do religii. Koniec świata według Kościoła” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/podreczniki-do-religii-koniec-swiata-wedlug-kosciola/

Jan Paweł II bez taryfy ulgowej” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/jan-pawel-ii-bez-taryfy-ulgowej/

Dowód na nieistnienie. Kogo? – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/dowod-na-nieistnienie-kogo-2/

Bóg przed trybunałem nauki” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/bog-przed-trybunalem-nauki/

laughter-995213_960_720

Wpisy Obserwatorium

100 lat życia i działalności Wandy Półtawskiej i śmierć 30-latki jako przewidywalne ukoronowanie złych intencji złego życia jubilatki.

Setne urodziny Wandy Półtawskiej stały się przyczynkiem do publikacji w Wysokich Obcasach kolejnego artykułu na temat jej życia, poglądów i związku z Karolem Wojtyłą. Kto chce się zapoznać z tymi faktami może to zrobić TU

 

Natomiast u nas, na łamach polskiateista.pl zacytujemy jedynie poglądy i opiszemy okoliczności,  istotne z punktu widzenia skutków, jakie mamy okazję obserwować z bliska, tu i teraz. Zatem, historia tragedii pewnej rodziny z Pszczyny, ma swoje źródło w poglądach Wandy Półtawskiej – jubilatki – orędowniczki całkowitego zakazu aborcji, in-vitro, antykoncepcji… , które zassał od niej Karol Wojtyła i zapodał już jako JP2 katolickiej Polsce, jako podstawę do tworzenia opresyjnego prawa…

zwolenniczka poglądu, że chodzenie w dżinsach prowadzi do bezpłodności, a stosowanie antykoncepcji do stanów neurotycznych

uczestniczka –

 sporu Kościoła ze światem: niezależności ludzi, wolności seksualnej i praw reprodukcyjnych szczególnie kobiet.

 

Antykoncepcja jest zła, bo stosunek seksualny musi być nastawiony na prokreację. I że wszystkie środki antykoncepcyjne są szkodliwe, właściwie aborcja. Masturbacja prowadzi według niej do nerwic, a homoseksualizm to poważne zboczenie.

 

Potępiała „zarówno aborcję, jak i jakąkolwiek manipulację medycyny umożliwiającą zapłodnienie [in vitro], nazywając je »metodami weterynaryjnymi«”.

W Lublinie mówi: „To, co [z aborcją] robią lekarze, jest gorsze niż Holocaust II wojny światowej”.

A w Gorzowie „ubolewa nad faktem, że kobiety stoją w kolejce za aborcją, a do usunięcia dziecka w łonie matki wystarczy już tylko pigułka, czym rodzice sami torują sobie drogę do piekła – zbrodnią”.

O ginekologach, genetykach, biologach pisze, że zagrażają życiu dziecka. Że potrzebny jest program ich nawracania. Że trzeba walczyć z przemysłem farmaceutycznym, który produkuje środki antykoncepcyjne. I wychowywać prawników, którzy „ustanowią prawo zabraniające produkcji tych środków”.

 

 

To tylko niektóre cytaty z jej publicznych wystąpień jakich było dziesiątki i setki, w ciągu ostatnich kilku dekad jej działalności na niwie walki z prawami reprodukcyjnymi wolnych ludzi.

 

Jak ukoronowanie jej wysiłków brzmią doniesienia medialne ostatnich dni…

***

Właśnie przeżywamy zejście śmiertelne 30-letniej matki i żony, która będąc w 22 tygodniu ciąży zgłosiła się do szpitala w Pszczynie, gdzie nie udzielono jej koniecznej pomocy, w wyniku czego pacjentka zmarła w przebiegu, spodziewanej w każdym takim przypadku, sepsy.

Można i będzie się spekulowało jeszcze długo w sprawie przyczyn paraliżu decyzyjnego lekarza prowadzącego. W jakimś sensie jednym z czynników jest z pewnością ustawa antyaborcyjna, która zabrania przerwania ciąży w każdym przypadku dopóki płód jest żywy. Prawdopodobnie lekarz wolał zadbać o swoje prawne bezpieczeństwo niż zadbać o dobro pacjentki. Jestem niesprawiedliwa? Nie. Jestem bezwzględna jeśli chodzi o lekarzy dbających o siebie bardziej niż o pacjentów- bo bycie lekarzem jednak zobowiązuje.

To nie jest jakieś tam rzemiosło, bez obrazy dla dobrych rzemieślników. To jest służba, wyjątkowe zadanie do wykonania każdego dnia. Za tą gotowość i pokładane w lekarzach nadzieje, że są po naszej stronie i zawsze najpierw myślą o naszym dobru, obdarzamy ich szczególnym zaufaniem. Ten zawód to powołanie, a ludzie którzy je wypełniają godnie, są otoczeni szczególnym szacunkiem. A to zobowiązuje do szczególnej staranności i dbałości o dobrostan pacjentów. W tym jednak przypadku nie mamy do czynienia z taką koincydencją, ergo, pacjentka miała ewidentnego pecha, nie trafiła na lekarza…

 

źródła

źródła

źródła

 

***

 

 

Dodam tylko, że <nikt nie jest prorokiem we własnym domu.> Uderzam tą maksymą w samo sedno osoby Wandy Półtawskiej, która będąc już lekarzem psychiatrą, zanegowała całą wiedzę o człowieku, traumie i okaleczeniu emocjonalnym, wypromowała niezgodne z nauką poglądy, ośmieszyła swoją profesję i nadużyła autorytetu nauki jako takiej.

Nie będę w tym miejscu szukać dla tej kobiety usprawiedliwienia w jej przeżyciach obozowych, bo zwyczajnie nic nie wiemy o tym, żeby przed wojną była jakoś szczególnie wrażliwą i dobrą osobą. Wiem, że zwykle piszący o niej sugerują jakoby potworne przeżycia wojenne okaleczyły ją do tego stopnia, że miłość zastąpiła nienawiścią do kobiet, ale to są tylko spekulacje.

Wanda Półtawska jest dla mnie bezprzykładnym dowodem na to, że za fasadą nauki, źli, chorzy z nienawiści ludzie potrafią realizować swoje potrzeby emocjonalne kosztem milionów istnień, nie zważając ani przez chwilę na konsekwencje.

Z tej historii powinniśmy wyciągnąć mądrość na przyszłość na przykład taką: Unikajmy promowania w życiu publicznym ludzi, którzy nie potrafią racjonalnie i naukowo diagnozować rzeczywistości, albowiem zawsze są podporządkowani swoim imaginacjom religijnym, politycznym i ideologicznym, a społeczeństwo potrzebuje trzeźwego spojrzenia i faktycznych rozwiązań istniejących w nim problemów.

 

kuna2021kraków

 

Prawo do legalnej i darmowej aborcji do 14 tygodnia ciąży. Gratulujemy kobietom w Argentynie.

Senatorowie w parlamencie argentyńskim debatowali przed ostatecznym głosowaniem od 16.00 29.12. do 4.30 30.12 2020 . W wyniku głosowania ustawa o legalnej, dostępnej i bezpłatnej aborcji została przyjęta – sześć osób w randze senatora rozstrzygnęło wyniki głosowania- przed debatą 32 było za, 32 przeciw,  tych sześciu nie było zdecydowanych, a po wielu godzinach rozmów 38 zagłosowało za, 29 przeciw a 1 głos to brak zdania – czyli ktoś się wstrzymał.

główne punkty ustawy:

  • od zgłoszenia woli przerwania ciąży do zabiegu ma minąć nie więcej niż 10 dni;

  • uznaje się prawo do klauzuli sumienia, ale penalizowane są próby celowego uniemożliwiania czy opóźniania zabiegu przez lekarzy (zapis jest jednak łagodniejszy niż istniejący już Protokół Ministerstwa Zdrowia, który zabrania lekarzom odmowy wykonania zabiegu, jeśli nie zapewnią pacjentce innego lekarza, który go przeprowadzi);

  • klauzula sumienia obowiązuje wyłącznie osoby przeprowadzające zabieg, nie obowiązuje w przypadku zagrożenia życia lub zdrowia osoby w ciąży, oraz w opiece poaborcyjnej;

  • lekarz musi też konsekwentnie utrzymywać klauzule w praktyce prywatnej i publicznej;

  • granica 14 tygodni nie dotyczy przypadków zagrożenia życia i ciąży z gwałtu.

 

Poprzednie głosowanie w 2018 roku zakończyło się przegraną Argentynek walczących o swoje prawa. Bezpośrednio i tylko z tego powodu zmarło wciągu  863 dni,  podczas nielegalnego zabiegu 70 kobiet, a tylko w ciągu 10 dni od momentu zablokowania przez senat ustawy liberalizującej – zmarły 2 kobiety i osierociły 6-cioro dzieci. Państwo nie zaproponowało im ani reperacji po stracie matki, ani nie ma żadnego innego pomysłu jak udzielić tym dzieciom wsparcia.

Proponuję zatrzymać się właśnie nad kwestią ponoszenia odpowiedzialności przez państwo za skutki działania złych, krzywdzących ustaw. Wygląda na to, że nikt z polityków i polityczek nie czuje dysonansu i wręcz zgrzytu, jaki my słyszymy i czujemy, gdy państwo za pośrednictwem parlamentu uchwala ustawy, które poniżają, segregują, blokują obywateli. W szczególności dotyczy to praw człowieka i konsekwencje ich deptania nie są brane pod uwagę gdy takie haniebne ustawy się przepuszcza. Każda taka ustawa jest symptomem złego rządzenia, jest dowodem na supremację wobec obywateli, zapowiada ponadto zmierzch demokracji liberalnej a początki reżimu albo dyktatury, która dla niepoznaki ukrywa się za demokracją deliberatywną. I nie nazewnictwo jest tu istotne – bo ostatecznie, to nie wolny rynek, ani prawo własności ma być święte, tylko człowiek i jego dobrostan ma być celem, zaś umowa społeczna aktem potwierdzającym ten priorytet i nadającym sens istnieniu państwa.

A w tego typu ustawach, jak nasz „kompromis aborcyjny” nie chodzi o niczyje dobro. Jest ona wynikiem handlu z dogmatyczną religią  i  ma umacniać wpływy instytucji religijnych na  sposób i styl życia obywateli. W szczególności ma podkreślić i pozbawić nas złudzeń co do tego kto tu rządzi i kto ma tu ostatnie słowo.  To nie przypadek, że pełnię praw miałyśmy za czasów realnego socjalizmu, a obecnie grozi nam całkowity zakaz aborcji, gdy kościół nie potrafi już utrzymać się w jednym kawałku i mówić jednym głosem jak to ma w zwyczaju. Dziś w Polsce kościół sypie się na naszych oczach i rzutem na taśmę za pośrednictwem skrajnych i fundamentalistycznych organizacji typu Ordo Iuris czy ONR wrzuca rządowi i parlamentarzystom takie kwiatki jak projekt Kai Godek.

Zacytuję w tym miejscu argentyńską senator:

Lucía Crexell, która również była niezdecydowana powiedziała: „Nie jest mi obojętny dramat podziemnych aborcji, które przyczyniają się do śmierci i kryminalizacji kobiet w trudnej sytuacji. To prawo niczego nie zmieni dla tych, którzy są jemu przeciwni, bo przecież nie będą musieli z niego korzystać”.

ŹRÓDŁO

Jak raz przypomina mi to taki polski slogan :

 

Nie chcesz aborcji , to jej sobie nie rób

 

Niby proste, ale jakby nie do strawienia przez pełnych pychy fundamentalistów i fundamentalistki…

 

A Argentynkom bardzo mocno ściskamy rękę w geście gratulacyjnym… Długo cierpiały i wiele z nich zmarło, wiele zasiedliło więzienia i zawiodło się na swoim państwie. A to także niesie za sobą bardzo konkretne konsekwencje…

 

Kuna2020kraków

Tarcza chce karać wiezieniem za poronienie i aborcję. Od prawa do aborcji do państwa prawa. Komu wadzą Prawa Człowieka? I dlaczego tylko konserwatystom?

W kolejnej nowelizacji Tarczy antykowidowej pojawiły się znowu propozycje karania więzieniem za poronienie i aborcję.

 

 

I oto mamy kolejną odsłonę w sprawie praw reprodukcyjnych. Przypomnijmy więc i powtórzmy po raz kolejny, że :

1.prawa reprodukcyjne nie podlegają dyskusji – są to prawa człowieka, które mówią, że jednostka decyduje w sprawie swojej płodności,  rodzicielstwa, użycia środków kontroli płodności, przerwania ciąży, stosowania metod umożliwiających poczęcie i urodzenie własnego potomstwa.

Każde działanie systemowe,

wkraczające w kompetencje człowieka

w zakresie jego praw reprodukcyjnych,

jest działaniem wbrew zapisom zawartym w

Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka.

 

Jest to zatem rodzaj przemocy prawnej wobec jednostki, i całych grup społecznych, która od ponad 150 lat ma swoją nazwę i jest to eugenika, czyli taki rodzaj inżynierii społecznej, która bez względu na motywacje (rasizm, faszyzm, nacjonalizm, chciwość, pazerność, mizoginizm, inne) łamie jednostronnie umowę społeczną i wkracza w sfery życia jednostki, naruszając jej elementarne prawa. Dojrzały człowiek  podejmuje odpowiedzialność za swoje życie, w tym również za decyzje dotyczące powoływania na świat potomków. We współczesnym świecie nazywamy to świadomym rodzicielstwem.  Autonomiczny charakter decyzji reprodukcyjnych wyklucza ingerencję osób trzecich, a cóż dopiero aparatu państwowego z ustawami jawnie wymierzonymi przeciwko obywatelowi i jego wolności osobistej.

 

 

 

3.świadome rodzicielstwo wymaga rzetelnej wiedzy o naturalnym rozrodzie, płodności, seksualności, zagrożeniach ciąży, porodu i połogu, a także dostępu do środków antykoncepcyjnych, skutecznych metod leczenia bezpłodności, bezpiecznych środków wczesnoporonnych, odpowiedniej opieki zdrowotnej dla kobiet i mężczyzn w okresie reprodukcyjnym i postreprodukcyjnym. Nowoczesne państwo demokratyczne powinno tworzyć dobre warunki swoim obywatelom, by ci mogli bez trudu i wielkich wyrzeczeń stać się posiadaczami tej cennej i niezbędnej wiedzy oraz beneficjentami współczesnej nauki o człowieku.

 

 

 

 

4.ustawy mogą regulować jedynie to co jest poza autonomiczną decyzją jednostki w sprawie jej płodności – np. określić zgodnie z wiedzą medyczną granicę terminacji ciąży na życzenie, metody terminacji powyżej granicy terminacji ciąży w przypadku zagrożenia dla zdrowia i życia kobiety, w sprawie oferty w zakresie antykoncepcji, zakresu refundacji in-vitro czy innych metod jakie pojawią się w przyszłości, by zaspokoić potrzebę spełnienia się w macierzyństwie. W demokratycznym państwie prawa obywatele mają dostęp do dobrych usług publicznych m.in. także tych, które gwarantują im pełny dostęp do zdobyczy technologicznych i postępu nauki.

Państwo może  zachęcać lub zniechęcać do rozrodu, ale wyłącznie w granicach perswazji i zawsze w oparciu o racjonalną diagnozę społeczną i wiedzę medyczną. Niedopuszczalne zaś jest oddziaływanie poprzez wywoływanie nieuprawnionego niczym poczucia wstydu, winy, czy stygmatyzowanie jednostki za podejmowane przez nią decyzje, które akurat się władzom mniej podobają. Państwo, które restrykcjami prawnymi kształtuje zachowania jednostki i to w zakresie kompetencji należących wyłącznie do tej jednostki, nie jest państwem demokratycznym ani świeckim.  Jest za to państwem zdominowanym światopoglądowo przez religię lub inną autorytarną ideologię, jego instytucje nie cieszą się zaufaniem społecznym, a władza nie ma co liczyć na  solidarność i poświęcenie  obywateli w obliczu klęsk i obiektywnych problemów wewnętrznych i zewnętrznych. Władza w takim państwie jest tylko tak silna, jak mocny i skuteczny posiada aparat przymusu, wymierzony przeciwko swoim obywatelom. Takich atrybutów siły władzy nie przewiduje  się w demokracji.

 

 

 

5.Kolejny problem związany ściśle z ustawą antyaborcyjną, to wysyp organizacji, których działalność zaprzecza całkowicie idei pożytku publicznego. Dzięki nieuzasadnionej szczodrości obecnych władz, realizują w Polsce szkodliwe społecznie projekty. W szczególności daje się zauważyć efekty ich działalności na polu pogłębiania rozdźwięku między różnymi grupami społecznymi, ograniczania  dzieciom i młodzieży dostępu do wiedzy (nie tylko w zakresie edukacji seksualnej), infantylizacji kobiet,  dyskryminacji społeczności LGBTQ, i każdej grupy ludzi o innym zestawie wartości niż katolickie – ekologów, wegetarian, humanistów, naukowców, lewicowców itp. Ergo, jeśli ktoś nie realizuje agendy konserwatywno-katolickiej ma duże szanse stać się celem nienawistnej nagonki, nawet jeśli z grubsza podziela katolicki światopogląd.

Jedną z najbardziej szkodliwych organizacji jest Fundacja Instytut na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris – utworzona w 2013 roku przez Stowarzyszenie Instytut Edukacji Społecznej i Religijnej im. ks. Piotra Skargi. Zajmuje się ona m.in. lobbowaniem polskich parlamentarzystów w celu uzyskania poparcia dla przygotowanych przez OI projektów ustaw, godzących w prawa kobiet. Także wciskaniem samorządom terytorialnym gotowych deklaracji dyskryminujących społeczność LGBT+, znanych powszechnie pod niewinnie brzmiącą nazwą Karta Rodziny. Są też umoczeni w ogłaszanie przez gminy stref wolnych od LGBT…

 

Niedawno chwalili się też pozyskaniem wielu dusz wśród świeżo upieczonych prawników. Nic dziwnego skoro uczelnie dopuściły do nachalnej ekspansji na swoim terenie. Weszli z ofertą pracy i szkoleniami w zakresie kształcenia podyplomowego dla  studentów i absolwentów. Na tych szkoleniach uczą młodych i niedoświadczonych prawników jak reinterpretować prawo, wypaczać jego intencję i jak się nim posługiwać w walce z prawami człowieka. Fundacja potrzebuje taniej siły roboczej, by zaspokoić potrzebę kontroli w procesach o obrazę i zniesławienie w kontekstach religijnych, w których albo broni albo – częściej – pozywa. Ostatnio było głośno o udziale prawników z Fundacji OI w aferze prof. Ewy Budzyńskiej, która zbulwersowała studentów Uniwersytetu Ślaskiego, gdy podczas wykładów opowiadała nienaukowe brednie zgodne z jej osobistym światopoglądem, i całkowicie niezgodne z tym co mówi nauka… Prawnicy z OI przeprowadzili serię wielogodzinnych  przesłuchań studentów i studentek, którzy złożyli oficjalną skargę na prof. Budzyńską do władz uczelni. Przesłuchania miały zastraszyć młodych ludzi i zniechęcić ich do podobnych oświadczeń w przyszłości.

 

 

Ordo Iuris wraz z innymi organizacjami tworzą aktywną siatkę współpracującą w realizacji priorytetów wyznaczonych przez Agenda Europe – międzynarodowy think tank lobbystów – amerykańskich i europejskich, którzy postawili sobie za cel zmianę ustawodawstwa w taki sposób, by znosiło prawa kobiet, chroniło przywileje rodziny katolickiej i zagoniło społeczność LGBT z powrotem do szafy. Jest to frontalny atak na podstawy systemu prawnego współczesnego świata, którego fundament zbudowano na zapisach Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka.  Temu służą kolejne projekty „obywatelskie” całkowicie zabraniające przerywania ciąży, temu służą podsuwane samorządowcom karty rodziny, które de facto są dokumentami dyskryminującymi systemowo społeczność LGBT i jak można przypuszczać będą równie sprawnie dyskryminować każdą inną mniejszość w naszym społeczeństwie.

 

W ich agendzie mieści się także planowany zakaz rozwodów, prawo dyskryminujące samotne matki i ojców, małżeństwa niesakramentalne, zakaz prowadzenia badań naukowych i eksperymentów medycznych wokół zwalczania chorób zakaźnych (szczepienia ochronne) zwyrodnieniowych ( transplantologia, implantologia, protezowanie, hodowle tkanek,) genetycznych i wrodzonych…  Darwinizm społeczny, to jakby druga twarz  konserwatyzmu. Kiedy się słucha takiego Jerzego Kwaśniewskiego – członka zarządu OI, nawet wtedy gdy histerycznie broni każdego zapłodnionego jaja, trudno nie dostrzec wspólnej dla niego i każdego eugenika z początków wieku XX, pogardy dla człowieka, jego prawa do autonomii i wolności osobistej. Gdyby żył w 1930 roku w Niemczech, zapewne gorąco poparłby narodowy socjalizm, faszyzm i eksterminację wszystkiego co nienordyckie.

 

 

 

 

Organizacje prawicowe i katolickie bardzo dbają o przekazanie pałeczki młodemu pokoleniu. Przyjmują w swoje szeregi nawet gimbazę. Dzieci i młodzież rekrutowana dziś do tych organizacji, będzie miała w przyszłości duży problem z asymilacją społeczną i przystosowaniem się do oczekiwań swoich rówieśników. Poczują boleśnie brak akceptacji, a jeśli się wyalienują – będą skazani na osamotnienie, depresję, zgorzknienie i poczucie bezsensu. Zastanawiam się czy to w porządku, że państwo toleruje takie organizacje, a zwłaszcza udział nieletnich w ramach ich działalności.

Jestem z pokolenia, które uważało, że wszystkie dzieci są nasze. Trudno mi się pogodzić z krzywdą, jaką się wyrządza tym młodym ludziom, którzy przecież nie są jeszcze na etapie sprawnej intelektualnie korekty tego w czym uczestniczą. Nie potrafią też przewidzieć, jakie to będzie miało skutki dla ich samorealizacji w życiu osobistym. Państwo – władze oświatowe, które pozwalają na istnienie niekontrolowanych w żaden sposób obszarów wpływu na młode pokolenie (religia w szkole, harcerstwo katolickie, organizacje antychoice), jawi mi się jako słabe, wadliwie działające,  pozbawione poczucia odpowiedzialności za przyszłe pokolenia.

 

 

 

Dokładnie w ten sam sposób oceniam istnienie organizacji nacjonalistycznych i jawnie faszystowskich, skupiających coraz większą liczbę młodych chłopaków i dziewczyn w swoich szeregach. Środowiska te oceniam jednoznacznie jako szkodliwe dla rozwoju demokratycznego państwa prawa i społeczeństwa obywatelskiego. Niepokojące są też obserwacje i doniesienia prasowe na temat zmian w priorytetach różnych odłamów harcerstwa, zachęcanie dzieci do uczestnictwa w polowaniach i pokocie. Oswajanie dzieci z zadawaniem bólu i śmierci, z narzędziami służącymi do odbierania życia i obrony przed napastnikiem kojarzy się jednoznacznie. Warto więc zadać pytanie do czego zmierza nasze państwo? Bo raczej nie do rozwoju i postępu w kierunku nowoczesności…

 

 

PS.: Każdy kto łamie elementarne zasady, które powyżej zostały wyszczególnione, powinien być traktowany jak wróg demokracji, państwa prawa i społeczeństwa obywatelskiego. Każdy zaś kto staje w obronie tych, którzy łamią nasze prawa i przekreślają umowę społeczną powinien usłyszeć od nas, że tkwi z błędzie. Rzeczą ludzka jest się mylić, ale wyrazem głupoty jest tego nie zauważyć mimo oczywistych przesłanek.

 

 

Każdy widzi taką rzeczywistość jakim językiem została mu opowiedziana – nie mamy innego wyjścia jak z całych sił pracować nad tym, aby nasi współobywatele, o odmiennym kapitale kulturowym i innych źródłach swojej mocy, dostrzegli to, co z pewnością wszystkich nas łączy i że jest to marzenie o dobrym miejscu do życia, bezpiecznym, dobrze działającym państwie, gdzie chce się tworzyć,  budować, odkrywać, gdzie radość jest radością, a smutek smutkiem.

 

 

Marzenie o normalności nie brzmi jak marzenie – ale w naszych czasach to bardzo wysoko umieszczona poprzeczka, bo absurdalnie nisko spadliśmy z wyżyn lat 80-tych zeszłego stulecia. Trzeba o tym pamiętać i mieć świadomość punktu w jakim znaleźliśmy się po trzydziestu latach fikcji wolności, demokracji i postępu.

 

kuna2020Kraków

Ordo Iuris zamyka kobietom w Polsce dostęp do legalnej aborcji. Ustawa o zawodzie lekarza i farmaceuty umożliwi kolejne nadużycia wobec pacjentów. Po klauzuli sumienia bez ograniczeń, to kolejny krok systemowej przemocy wobec kobiet.

PiS właśnie próbuje całkowicie zablokować Polkom możliwość legalnej aborcji. Tylnymi drzwiami, w ustawie o zawodzie lekarza i farmaceuty planuje zapisy, które odetną kobiety od wiedzy o placówkach, które dokonują aborcji z ustawowych przesłanek.

 

źródło czytaj dalej

 

Co na to NRL ( Naczelna Rada Lekarska)? Co na to przewodniczący tej rady Dr Andrzej Matyja? Jak daleko od dobra pacjenta, na rzecz którego każdy lekarz składa przyrzeczenie lekarskie ( dawniej przysięgę Hipokratesa), zamierza samorząd lekarski odejść w zamian za wygodne dla lekarzy zapisy w ustawie o zawodzie lekarza i farmaceuty? Czy lekarze zastanawiają się w ogóle nad swoją rolą w systemie ochrony zdrowia? Czy są jakieś granice hipokryzji środowiska lekarskiego, których nie przekroczą dla własnej prosperity? Takie pytania przychodzą mi do głowy jak czytam, że znowu lekarze mają stać po stronie władzy zamiast murem stać po stronie pacjentów.

Taka sytuacja miała już miejsce w historii świata. Na przełomie XIX i XX wieku narodziła się w głowach biologów, zwolenników teorii ewolucji Karola Darwina i nazywana jest do dziś darwinizmem społecznym, a szerzej wprowadzona w życie pod postacią praw eugenicznych. Jedynymi dysponentami nieograniczonej władzy z mocy tego prawa byli właśnie lekarze. To oni decydowali o tym, czy dana kobieta powinna czy też nie powinna rodzić dzieci, ich wyroki nie były kwestionowane, a skutki ich działalności mocno odbiły się na stosunkach społecznych, gdzie klasy wyższe nigdy nie podlegały ocenie przydatności danej jednostki dla społeczności, podczas gdy klasy niższe i biedne warstwy były notorycznie gnębione sterylizacją kobiet, by te się nie rozmnażały. Były postrzegane jako obciążenie dla społeczeństwa i kaleczono je przez ubezpłodnienie w sposób ostateczny i nieodwracalny.

Zapisy w ustawie o zawodzie lekarza i farmaceuty zmierzają w prostej linii do zalegalizowania nadużyć i łamania praw człowieka. Jeśli zapisy o których mowa ostaną się w ustawie,  to kobiety w Polsce nie będą miały żadnego dostępu do legalnej, zgodnej z prawem aborcji. Nie wykluczone, że dzieje się to przy współpracy lobbystów z podziemia aborcyjnego – nie trzeba być jasnowidzem, by przewidzieć jak to wpłynie na ceny zabiegu…

Oprawcom w kitlach lekarskich a’la Chazan, nigdy nie chodziło o ochronę czegokolwiek, poza swoim własnym interesem. Obłuda jednak mocno zrosła się z tym środowiskiem w ostatnich trzydziestu latach RP, więc raczej nie spodziewam się ożywionej dyskusji w gronie samych lekarzy. Wobec zerowej możliwości wszczęcia debaty społecznej i ponieważ stan taki będzie trwał jeszcze całe dekady, pozostaje nam jedynie wyartykułować nasze zdanie na ten temat. Rzucamy to zdanie w eter, siejemy je w waszej czytelniczej pamięci, licząc na to, że  przetrwa, jako osad, gorycz i niesmak wobec takiego spojrzenia na nas, pacjentów,  na kobietę, na człowieka jako takiego.

 

Kuna2020Kraków

 

Wyrok Trybunału Praw Człowieka w sprawie klauzuli sumienia. Czy polscy lekarze zechcą się zapoznać z uzasadnieniem? Czy NIL zechce zdyscyplinować swoich lekarzy? A co zrobi z tą wiedzą Minister Szumowski?

ŹRÓDŁO

Wiele pytań. Na większość od dawna znamy odpowiedź. Czy polscy pacjenci będą masowo zaskarżać do Trybunału Praw Człowieka decyzje polskich lekarzy – niewolników klauzuli sumienia- cokolwiek to znaczy? A może czas jednak na poważną debatę o prawach człowieka w kontekście klauzuli sumienia, która jest rozdawana według rozdzielnika kolejnym profesjom w Polsce?

I bardzo bym prosiła, żeby jednak nie zasięgać opinii, ani nie starać się o przychylność papieża Franciszka, ponieważ on od dawna postuluje stosowanie klauzuli przez urzędników państwowych, wszystkich szczebli. Szczególnie proszę o nie podejmowanie takich kroków przez lewicę, bo to i nie uchodzi i jakoś głupio wygląda w oczach lewicowych wyborców, nawet tych wierzących.

Chociaż decyzja Trybunału Praw Człowieka jest przełomowa – cieszyć się nie mamy za bardzo z czego. Bo jak chodzi o stosowanie czy choćby uwzględnianie jego wyroków w Polsce mamy bardzo złe praktyki i doświadczenia. Mało jednak kto zdaje sobie sprawę z tego, że każde zaskarżenie decyzji polskich sądów, trafiające do tego organu, skutkuje jak dotąd wyznaczaniem wysokich odszkodowań dla ofiar polskiego systemu. A skoro tak, to my wszyscy płacimy z naszej kieszeni za indolencję i lekceważenie praw człowieka przez polski wymiar sprawiedliwości.

I choć Wysokie Obcasy twierdzą że :

Lekarze nie mogą zasłaniać się klauzulą sumienia.

W Europejskim Trybunale Praw Człowieka zapadł przełomowy wyrok.

ETPR uznał, że klauzula sumienia nie może stanowić

przeszkody do udzielenia pomocy medycznej.

 

To jednak zwracam uwagę, że polscy lekarze nie uważają aborcji za udzielanie pomocy medycznej – to nie ten wiek, nie ta epoka. Polscy lekarze są tylko cyrulikami, łapiduchami i sługami bożymi… Ich to nie obowiązuje. Ich obowiązuje deklaracja wiary lekarza katolika – zapomniałyście tam w redakcji Wysokich Obcasów? Czy chcecie zaczarować rzeczywistość drogie panie?

Ja rozumiem, że dla dobrze sytuowanych pań to jest fajny news, ale dla każdej kobiety, zależnej ekonomicznie i psychicznie od rodziny męża –  zajście w niechcianą ciążę w Polsce jest tragedią. Może czas powrócić do tematu i rozpocząć rzeczową i merytoryczną dyskusję na ten temat? Bez ideologii, światopoglądowych ograniczeń formalnych, a jedynie w oparciu o fakty naukowe i statystyczne. Nawet jak konserwatyści sami się wykluczą z takiej debaty, to warto, myślę, podszkolić kobiety i dostarczyć im prawdziwych argumentów w dyskusji na temat aborcji. Bo ten temat będzie wracał jak bumerang – wiecie o tym doskonale.

 

Aborcja Bez Granic będzie pomagać Polkom w trudnej sytuacji. Rzecznik zygot grozi prokuratorem.

Aborcja Bez Granic to międzynarodowa inicjatywa mająca na celu informowanie o aborcji i niesieniu praktycznej i finansowej pomocy kobietom z Polski, które chcą przerwać ciążę Współtworzące je organizacje (Aborcyjny Dream Team, Kobiety W Sieci – aborcja po polsku, Abortion Support Network, Ciocia Basia, Abortion Network Amsterdam, Women Help Women) służą informacją o bezpiecznych tabletkach poronnych i pomagają w organizacji zabiegu aborcji w zagranicznych klinikach. Wspierają kobiety m.in. poprzez tłumaczenie dokumentów czy organizację podróży i noclegu.

 

Rzecznik Praw Dziecka, Mikołaj Pawlak grozi zgłoszeniem do prokuratury domniemania popełnienia przestępstwa przez tę organizację.

O samym rzeczniku nie da się powiedzieć nic, coby budziło nadzieję, że jest odpowiednim człowiekiem na odpowiednim miejscu. Przypomnijmy jego poglądy na kluczowe kwestie, mogące wpływać na jego sposób reprezentowania interesów dzieci. W mojej opinii prezentowane poglądy całkowicie go dyskwalifikują do takiej roli.

O  zapłodnieniu pozaustrojowym in vitro uważa, że „od strony prawno-moralnej jest to metoda niegodziwa, bo w znaczącej liczbie poczęć powoduje, że poczęte istoty ludzkie, poczęte dzieci nie są wystarczająco chronione…

Współautor projektu ustawy o nieletnich, postulującego obniżenie granicy wieku odpowiedzialności dzieci za popełnienie „czynu karalnego” z 13 do 10 lat. Projekt ten przewidywał też wprowadzenie dolnej granicy wykazywania przejawów demoralizacji – również od 10 lat

W czerwcu 2019 wzbudził kontrowersje swoją wypowiedzią dotyczącą karania dzieci, mówiąc, iż: „Klaps nie zostawia wielkiego śladu (…). Trzeba rozróżnić, czym jest klaps, a czym jest bicie.”

 

Nie wykluczone, że swoich poglądów nabawił się jak przysłowiowej grypy, a to pracując w latach 2005 – 2016  przy stwierdzaniu nieważności małżeństw kościelnych – NB podobno nieźle płatna fucha, bo rozwód kościelny to tylko kwestia odpowiednio grubej koperty z co łaska, oraz w latach 2016 – 2018 będąc dyrektorem Departamentu Spraw Rodziny i Nieletnich w Ministerstwie Sprawiedliwości, gdzie mówiąc po prostu – nadzorował zakłady poprawcze, sądy rodzinne i schroniska dla nieletnich.

Dwa lata pracy w sektorze dotyczącym najtrudniejszych sytuacji życiowych, mieć sposobność dowiedzieć się więcej i zajrzeć głębiej w dramat dzieci i młodzieży, móc poczuć ogrom problemów z jakimi spotyka się współczesna rodzina polska i niczego z takiego doświadczenia nie wynieść? Trzeba mieć nie byle jakie mechanizmy obronne, by pozostać ślepym i głuchym, by zabić w sobie wszelką empatię. I wszystko wskazuje na to, że nasz Rzecznik Praw Dziecka, przynajmniej deklaratywnie, reprezentuje domniemany interes  zygot – pewnie dlatego, że nie można im przypisać jeszcze demoralizacji, ani dać klapsa…

 

 

 

 

Źródła:

Wikipedia

Aborcja bez granic. Rzecznik Praw Dziecka złoży zawiadomienie do prokuratury

Refleksje około aborcyjne cz.IV – jak ustawa działa czyli marsz ku wolności – proces w toku.

Jak ustawa działa… Hmm.

Gdybym miała powiedzieć jak ustawa działa, to rzekła bym przewrotnie, że stworzono ją tylko po to, by kobiety zreflektowały jak bardzo są dyskryminowane, lekceważone, traktowane z buta i jakie zajmują miejsce w tym, zhierarchizowanym świecie antyludzkiej polityki, religii i kultury. I choć nie powstała z takich motywacji, a podniesienie tematu emancypacji do równości i wolności stanowienia o sobie, to jej skutek uboczny, nie mam wątpliwości, że już groźba całkowitego zakazu aborcji, ujawniła siły zdolne walczyć o przywrócenie kobietom praw człowieka. I dlatego, mimo że wielu z nas odczuwa  zmęczenie tematem, warto utrzymywać go w ciągłej gotowości do sprawnej merytorycznie polemiki z każdą i każdym.

Prawo jako narzędzie inżynierii społecznej

Zarówno w latach pięćdziesiątych, za czasów PRL-u, kiedy sejm  uchwalił warunki dopuszczalności przerywania ciąży, jak i w 1993, po transformacji ustrojowej, kiedy znowu zabronił tego zabiegu, obydwa akty prawne były krokiem politycznym i nie miały nic wspólnego z rzetelną wiedzą ani nie brały pod rozwagę debaty publicznej. Nie były też wynikiem walki kobiet o swoje prawa czy też o prawo do życia wszystkich zapłodnionych jajek. To nie była, ani wtedy ani teraz, odpowiedź na oddolne, demokratycznie wyrażone zapotrzebowanie społeczne.

Obie ustawy różni podejście do problemu – stara przyjęła za podmiot swojej troski kobiety, nowa wymyśliła sobie podmiot domyślny, czyli domniemanie o życiu zaczętym. Stara ustawa przyniosła wiele pozytywnych zmian w życiu kobiet. Mogły po raz pierwszy jawnie decydować o sobie w kwestii prokreacji, planować rodzicielstwo i uwzględniać w tych planach swój własny rozwój. Mogły czuć się bezpieczniej w otoczeniu personelu medycznego, zetknąć się z wiedzą o swojej seksualności a także nauczyć się korzystać z metod zapobiegania niechcianej ciąży. Ustawa była dość kosztowna, ale nawet biedną powojenną Polskę było na nią stać.

Inżynieria społeczna w tym przypadku przyniosła społeczeństwu wiele korzyści w dłuższej perspektywie czasu. Jednym z efektów było zaszczepienie kobietom potrzeby rozwoju, zdobycia wyższego wykształcenia, i stworzenie podstaw do tego, by kobiety zobaczyły, że nie są gorsze od mężczyzn, a nawet mogą być dużo lepsze. W takich warunkach dopiero można marzyć o prawdziwym równouprawnieniu.

Niestety, tak daleko w PRL-u nie posunęłyśmy się i nasza świadomość, że #PrzedeWszystkimWszyscyJesteśmyLudźmi, czyli nasze prawa powinny być równe, wcale się mocno nie ugruntowała. Dlatego w 1993 roku pierwsze demokratyczne rządy w Polsce mogły sobie z nas zadrwić i zakazać nam prawa do decydowania o sobie. Mogły sobie pozwolić na dyskryminację na najgłębszym poziomie. Mogły także zignorować, grubo ponad milion podpisów sprzeciwu wobec planów ograniczenia dostępu do legalnej procedury przerwania niechcianej ciąży. Po czym kobiety w Polsce zamilkły na ponad dwie dekady.

Ustawa z 93 roku wycięła wszystkie koszty związane z opieką nad kobietą ciężarną, porodem i połogiem, by przenieść te ciężary na boga i prywatną kieszeń. Jeśli kieszeń jest pusta, dziecko niechciane z jakiegokolwiek bądź powodu, to ktokolwiek, wszystko jedno ojciec, matka, teściowa czy obcy – może oddać niemowlę do okna życia. W państwie nie istnieją żadne systemowe mechanizmy wsparcia matek sprowadzających dzieci na świat. Anonimowe porody związane z natychmiastową adopcją nie są w Polsce możliwe. Ostatnio wydłużono okres konieczny na decyzję o oddaniu dziecka do adopcji, o kolejne dwa miesiące… Czysta „troska i empatia” w stosunku do dziecka i kobiety, prawda?

Ustawa antyaborcyjna odebrała kobietom mowę. Zamilkły, przyczajone w zakamarkach swojego życia, przeżywają każdy stosunek płciowy jak stress, i to niezależnie od tego czy partner jest ukochanym czy przypadkowym gwałcicielem. Nowe pokolenie młodych kobiet, ale tylko tych wierzących, dostało na pocieszenie bajkę o tym, że sam bóg majstruje przy poczęciu i, że nie ma o co się martwić, bo skoro dał dziecko, to i da na dziecko… Poza tym wmawia się im, że to jakiś szczególny dar i, że wielka moc płynie z powołania do macierzyństwa. Nie uświadamia się im, że to przede wszystkim zobowiązanie do końca życia, że wymaga dojrzałości, że to głównie pot i łzy, oraz ciężka, często niewdzięczna, nieodpłatna praca.

O satysfakcji, jaka może płynąć z macierzyństwa, nie mówi się wcale. Indukuje się jedynie infantylne emocje, jakie można odczuwać w zetknięciu z propagandą kościółkową, która jest zlepkiem narracji, przypominającej teksty bajek, z obrazkiem słodkiego, różowego niemowlaczka – w sumie niewiele mającej wspólnego z rzeczywistością, niekiedy bardzo trudnego macierzyństwa. Pojęcie dziecka zaczyna się i kończy w macicy – od zygoty do porodu – żadne „potem” już nie istnieje. Świętą jest tylko ciężarna – karmiąca matka w przestrzeni publicznej, to już zgorszenie i wstyd. Matka dziecka niepełnosprawnego, to naciągaczka, która chce żerować na cudzej kasie. Wyrzuca się ją na kopach z gmachu sejmu, bo przeszkadza politykom na Wiejskiej w Warszawie. Robi się z niej narzędzie polityczne… , by nadal nie miała głosu. Za nią mają mówić politycy, ugrywający głosy dla swoich partii.

Życie seksualne zostało obłożone embargiem na dostawę edukacji na jego temat. Młodzież, ale też coraz więcej, metrykalnie dorosłych osób obu płci, nie posiada wiedzy na temat życia płciowego, ani rzetelnego przekazu o rozwoju człowieka. Nie ma pojęcia o zagrożeniach zdrowotnych, jakie wiążą się z kontaktem seksualnym. Z jednej strony odcięto młodych od edukacji, z drugiej nakłania się ich do ryzykownych zachowań bez zabezpieczenia. Zaszczepia irracjonalny strach tam, gdzie powinna być radość z tej sfery życia, a jednocześnie nie ostrzega się przed konsekwencjami współżycia bez należytego przygotowania.

Powiedziano im w szkole (sic!), że stosunek z użyciem prezerwatywy, to wąchanie kwiatków przez maskę gazową, albo, że to uwłacza godności kobiety – zależy na jakim przedmiocie – religii czy wychowaniu do życia w rodzinie. W ogóle TA sfera życia nie istnieje poza kwestią małżeństwa i rodzicielstwa. Nie ma czegoś takiego jak popęd płciowy i zdrowie emocjonalne – jedno, jak wiadomo nie istnieje bez drugiego. Za to chłopcy od małego są faszerowani przekazem o grzesznej masturbacji. Zapytajcie terapeutów ilu dorosłych facetów ma zaburzenia seksualne z tego tylko powodu. Zdziwicie się jak wielu.

Skutki zdrowotne i zaburzenia emocjonalne z powodu głębokiej i patologicznej ingerencji państwa oraz religii w delikatną sferę seksualną Polek i Polaków, to nie koniec negatywnych skutków ustawy. Ale pojawił się nowy projekt – Fundacja Ordo Iuris i jej ustawa, całkowicie zabraniająca przerywania ciąży. Ten jeden krok za daleko spowodował bowiem pozytywne skutki…

Pozytywne aspekty istnienia ustawy

Poza tym, że żadnych takich nie ma, można ewentualnie spróbować dostrzec skutki uboczne jakich się nie spodziewano…

Nauczono mnie, że we wszystkim czego doświadczam mogę, jeśli tylko się postaram, zauważyć pozytywy. To prawda. Można się poddać automanipulacji i na pocieszenie zobaczyć, nawet w tragicznej sytuacji, coś dobrego. Trzeba w tym celu wyjść poza tragedię własną, stanąć obok, i jeśli się potrafi wyalienować z bólu, to zobaczyć można światełko w tunelu…

Czy to światełko to tylko mirage, czy energia jaką wyzwolił projekt ustawy, całkowicie zabraniającej przerywania ciąży, zamieni się w regularną siłę, zdolną doprowadzić do zmian w prawie? Tego dziś nie sposób przewidzieć. Wiele zależy od świadomości działaczek i działaczy społecznych, zaangażowania i pracy u podstaw. Czy znajdzie się w tym kraju taka silna grupa, która się tego podejmie, za darmo, w przekonaniu, że warto przeć do zmiany? Dla lepszej przyszłości dla przyszłych pokoleń? Nie wiem. Nikt tego nie wie.

Wiadomo tylko, że z roku na rok jest nas coraz więcej, jesteśmy coraz głośniejsi i silniejsi, bo trwa nieustająco dyskurs około aborcyjny. Dyskurs jakiego w tym kraju nie było ani za komuny, ani po transformacji. Coraz więcej kobiet, w tym coraz więcej młodych kobiet rozumie, że zostały oszukane, wpuszczone w kanał prawicowej bajki o rodzinie, jaka nie istnieje w realu, że nikt nie ma prawa decydować za nie o ich życiu, niezależnie od swoich, bardziej czy mniej pokręconych motywacji. Rola państwa kończy się tam gdzie zaczyna się życie osobiste człowieka. Państwo ma tworzyć warunki stymulujące do rozwoju swoich obywateli. Nie jest jego rolą podejmowanie za nich autonomicznych decyzji. Decyzje o rodzicielstwie do takich właśnie należą.

Po ponad dwóch dekadach milczenia, w 2016 roku, kobiety ruszyły się z kanapy i wyszły na ulice, by opowiedzieć o bólu tych kobiet, które z nami nie chodzą, które siedzą w swoich domach i nawet nie wiedzą, że krzyczymy także, a nawet przede wszystkim, w ich sprawie. Bo ta ustawa, jak i obecnie obowiązująca, nie dotknie ludzi bogatych i średnio zamożnych. Ta ustawa zniszczy życie kobiet zależnych ekonomicznie od swoich panów. To w dołach społecznych dzieci się rodzą i giną z nędzy, niechciane, zaniedbane zdrowotnie i emocjonalnie….będą ginęły w słoikach, beczkach, w dołach melioracyjnych i w szambie, bo profil psychologiczny zabójczyń nie pokrywa się z profilem psychologicznym matek oddających dzieci do adopcji. Ta generalizacja nie wyklucza wyjątków, ale w tym artykule nimi się nie zajmuję, więc nikt, kogo to nie dotyczy, nie powinien czuć się urażony.

Protesty kobiet, to odpowiedź na  eugeniczne pomysły z zakresu inżynierii społecznej. Nie chcą żyć w kraju głębokich różnic ekonomicznych i społecznych. Nie chcą pomnażać obszaru sieroctwa społecznego. Żadne 500+ i żadne 4000 za urodzenie letalnego płodu, nie wyrówna skutków zdrowotnych na jakie ustawa naraża kobiety. Pozostawianie kwestii rozrodu w rękach, pozbawionej edukacji młodzieży i dzieci, to działania zbrodnicze – nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Jak bowiem nazwać prawne stręczenie małoletnich dziewcząt do rodzenia dzieci? Kto poniesie konsekwencje? Przecież nie rząd, nie samorząd, nie sąsiedzi.

A może Kościół? Właściciel kilkudziesięciu okien życia? To akurat jedyna instytucja, co do której nie mam żadnych złudzeń jak chodzi o stosunek do dzieci. Nadużycia wobec dzieci to coś, czego kler nie uznaje – wobec dzieci wolno im wszystko – taka to już wielowiekowa u nich tradycja. Abp. Hoser musiał długo ćwiczyć przed lustrem swoje wystąpienie medialne, potępiające pedofilię w kościele katolickim, by wybrzmieć jako tako przekonująco dla przeciętnego zjadacza chleba. Omerta, zmowa milczenia w tej instytucji, ważniejsza jest od wszystkiego poza tym jednym. Wizerunek kościoła, dbałość o PR – to pierwsze przykazanie każdego duchownego.

Więcej „chętnych”, by ponosić konsekwencje ciąży nieletnich i letalnych nie widzę.  Poniesie je, całkowicie na to nie przygotowana kobieta lub nieletnia. Zostanie ukarana wielokrotnie za niefrasobliwość i brak poczucia odpowiedzialności ustawodawcy. Będzie się mierzyć z problemem swojego udziału w cierpieniu dziecka, nawet jeśli mechanizmy obronne pozbawią ją częściowo zdolności do empatii. Nie mam wystarczającej wiedzy i  wyobraźni, by dywagować na temat innych, możliwych następstw wprowadzenia tej nieludzkiej ustawy.

Zatem tak, powtórzę znowu – jedyny pozytywny skutek ustawy już obowiązującej i groźba całkowitego zakazu w szczególności, to ten, że stworzono doskonałe warunki i potrzebę otwartej debaty na ten temat. Dziś to głównie dialog w obrębie zamkniętych grup w sieci internetowej. Coraz częściej jednak słyszę rozmowy w realu, twarzą w twarz, co oznacza, że ludzie przestali unikać tematu, przestali mówić o TYM szeptem i na ucho. Terror ideologiczny, w który nadal państwo sypie miliony euro, nie ma już nad nami władzy. Nikt się już nie boi.

Cała awantura o życie urojone jawi się coraz szerszym rzeszom obserwatorów, jako nonsens i wyraz hipokryzji, zarówno władzy, jak i kościoła z jego akolitami w cywilu. Ludzie zwyczajnie chcą wiedzieć, dlaczego adwokaci zygot, tzw. „obrońcy życia poczętego” nie interesują się żywymi dziećmi, ani chorymi śmiertelnie kobietami w ciąży, ani nie obchodzi ich trauma i nieludzka tortura jakiej chcą poddawać kobiety z letalnymi ciążami. Ludzie pytają dlaczego nasze pieniądze maja być przeznaczone na naprotechnologię, która nie działa na bezpłodne pary, a nie na in-vitro dla słabiej sytuowanych par, które pragną mieć swoje potomstwo.

Kiedyś zrozumieją, że ich głosy na konserwatywne ugrupowania, kler kupuje już dzisiaj, za nasze własne pieniądze zresztą, organizując im życie w parafiach, „fundując” im pikniki i rozrywki dla ludu, pielgrzymki i czasem dość ekskluzywne wycieczki zagraniczne do miejsc kultu. Być może się zawstydzą i zechcą pójść do wyborów bardziej świadomie. Być może zrozumieją też, że taki chleb i z takich rąk musi uczciwemu człowiekowi stanąć w gardle. Tak naprawdę krzyczymy głośno na marszach, by obudzić, w niechętnej nam części społeczeństwa,  sumienia i zwyczajnie elementarną przyzwoitość.

Ordo Iuris – papierek lakmusowy

 

Całkowity zakaz aborcji w projekcie Ordo Iuris, pociąga za sobą liczne zobowiązania państwa wobec skutków ochrony życia od poczęcia. Władza, która klepie pacierze, na klęczkach i ostentacyjnie całuje dłonie ojca dyrektora, liczy się ze zdaniem episkopatu, powinna się konsekwentnie pogrążyć w swoim posłuszeństwie dogmatom KK. Tymczasem ustawa została oddalona do poprawy. To pewnie unik, żeby oddalić w czasie nadchodzące trzęsienie ziemi…

Ordo Iuris, proponując swój projekt ustawy postawiło obecne władze pod ścianą – i albo władza będzie konsekwentna i wtedy klepnie ustawę, albo władze sprawują hipokryci i ustawy nie klepną, co jest oczywiście rozsądnym wyjściem. Jak wiemy PIS pierwszej ustawy w 2016 r. nie przyjął. Prezes PIS-u jest świadomy, że wśród jego wyborców zdecydowana większość, to zwolennicy tzw. kompromisu – parafianie i praktykujący oportuniści, biznes katolicki i część establishmentu akademickiego.

Z wielkim zainteresowaniem śledzę losy drugiej ustawy Ordo Iuris oraz działalność tej fundacji w zakresie… biznesu katolickiego w Polsce. Mam nieodparte wrażenie, że znowu mamy do czynienia z projektem, który jest jedynie papierkiem lakmusowym sceny politycznej w Polsce i, że na naszych oczach toczy się walka, już nie o władzę w Polsce – ta jest mocno ugruntowana przy kościele katolickim – ale o władzę w samym łonie kościoła… Jak dla mnie to bez różnicy. Ale dla Jarosława, to być albo nie być w nurcie nadchodzących wydarzeń.

I znowu, zobaczcie kochani, jak my, obywatele nikogo nie obchodzimy. Ani władze kościelne, ani władze państwowe nie muszą się z nami liczyć. Wiecie dlaczego? Bo nas, jako społeczeństwa nie ma na arenie wydarzeń. Jest ruch kobiet osobno, jest ruch obywatelski KOD, jest opozycja pozaparlamentarna z niską zdolnością koalicyjną i niejasnym programem. To wciąż za mało, żeby ruszyć zardzewiałą wajchę zwrotnicy.

Czeka nas trójskok wyborczy. Może zdążymy się jednak ogarnąć? To niewiele by nas kosztowało – zaledwie spacerek do urn – może choć jedno czy dwa spotkania przedwyborcze, żeby zadać właściwe pytania kandydatom, w sumie jakieś 12 godzin z życia… Stracić możemy znacznie więcej, jeśli dziś nie zaczniemy zachowywać się jak na dorosłych przystało – odpowiedzialnie.

Podsumowanie cyklu refleksji około aborcyjnych

Ustawa o ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży, z 7 stycznia 1993 roku została uchwalona w warunkach pogwałcenia zasad świeckości państwa, w szczególności bezstronności światopoglądowej jego instytucji (TK sic!)

W praktyce życia społecznego przekłada się to na odcięcie kobiet, o niskim statusie społecznym i ekonomicznym, od możliwości realizacji świadomego rodzicielstwa, decydowania o swoim życiu i zdrowiu, zaś pozostałe kobiety zmusza do korzystania z kosztownych, często ryzykownych możliwości przerwania ciąży w podziemiu aborcyjnym i turystyki aborcyjnej poza granicami kraju, co jest upokarzające i podważa zaufanie do państwa. W wyniku długotrwałej patologii stosunków na linii – obywatele/ki/ państwo/opieka zdrowotna – powstała trwała skaza w zakresie poszanowania instytucji państwa.

Ustawa nie działa skutecznie ani jako zakaz ani w części dopuszczającej do legalnej aborcji. Pogłębia frustrację, poniża biedę, wprowadza nieetyczne mechanizmy do systemu opieki zdrowotnej i edukacji dzieci i młodzieży. Antagonizuje grupy o różnym światopoglądzie, dokonuje dalszych podziałów, rozbija solidarność społeczną, demoralizuje i motywuje do dalszych nadużyć wobec wolności osobistej człowieka, co niszczy strefę jego komfortu życiowego.

Na poziomie meta widać, że ustawa nie jest w żadnym aspekcie regulacją prawną, tylko aktem hołdu dla kościoła rzymskokatolickiego, ostatecznym, prawnie usankcjonowanym potwierdzeniem jego dominacji ideologicznej oraz przepustką  uprawniającą do wtykania nosa w każdą sferę życia społecznego. Z tego przyczółka można go wyeliminować już tylko tą sama drogą jaką tam wszedł – poprzez legislację – w tym wypadku wydaje się oczywista konieczność wypowiedzenia konkordatu.

Absolutny brak rzeczywistych działań na rzecz rozwoju życia rodzinnego, przyrostu naturalnego, tworzenia warunków rozwoju młodych obywateli ze zróżnicowanych ekonomicznie środowisk, stygmatyzacja edukacji seksualnej jako niemoralnej wiedzy, wprowadzanie szkodliwych stereotypów i kłamstw do podstawy programowej systemu kształcenia młodego pokolenia – wszystkie te działania obniżają wymiernie wartość polskiego kapitału ludzkiego na świecie i zdają się prowadzić do izolacji społeczeństwa od wspólnoty europejskiej – co jeszcze dobitniej potwierdza słuszność poglądu, że ustawa antyaborcyjna jest jedynie  katalizatorem dla polityki kościoła i jego rozbuchanych ambicji, nie zaś ustawą stojącą na straży świętości życia – cokolwiek przez to rozumieć.

Suma wielowymiarowych skutków obecności dogmatycznej przemocy KK w przestrzeni medialnej i publicznej oraz instytucjonalnej, ma wiele wspólnego z szeroko zakrojoną i dokładnie przemyślaną kampanią reklamową. Natomiast jego namacalna obecność w prawie stanowionym, każe się zastanowić ostatecznie czy przypadkiem nie została przekroczona granica bezpieczeństwa i czy za nią nie zaczyna się to, co nazywamy iranizacją państwa.

Sprawa jest o tyle poważna, że, o ile wprowadzanie na rynek idei, takiej czy innej mody przemija wraz ze zmianą gustów i naporem nowych trendów, nakaz sankcjonowany prawem, pisanym pod dyktando związku wyznaniowego, jest przemocą prawną wobec wszystkich innych obywateli, którzy te same wartości wywodzą z innych źródeł. Tak nie tworzy się dobrego prawa, które, jak wiadomo, konstruuje się w stosunku do treści i intencji zawartych w Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka, a nie w oparciu o dogmaty religijne. To tak jakby ustawowo nakazano nam wszystkim weganizm, albo przeciwnie – obowiązek spożycia określonej ilości mięsa… absurd, prawda?

Wydaje się jednak, że mimo przypierania do muru przez Ordo Iuris, PIS-owscy prominenci boją się skutków sforsowania kolejnej granicy na drodze do pełnej iranizacji (albo turkizacji) Polski. Dziś nikt nie może wskazać precyzyjnie gdzie znajduje się ostatni szaniec cierpliwości Polaków, ale też nikt nie jest w stanie zatrzymać już fali nacjonalizmu, faszyzacji przekazu, wyraźnego wzmożenia przemocy w stosunkach między grupami różniącymi się poglądami na rozmaite kwestie społeczne.

Mój komentarz do ustawy antyaborcyjnej tylko pozornie odbiega od meritum. Nie można o niej mówić bez szerokiego kontekstu i abstrahując od całego spektrum spraw o jakie zahacza. Okoliczności jej wprowadzenia i sposób w jaki odcisnęła swoje piętno na społeczeństwie zdaje się określać dość dokładnie czym ona jest, poprzez to czym na pewno nie jest.

Zatem nie jest ustawą, która reguluje w jakiś sposób życie społeczne, nie wprowadza normy i jej nie egzekwuje, nie pochyla się nad życiem i nie ma z nim nic wspólnego. Jest łamana powszechnie, a wymiar sprawiedliwości obojętnie przechodzi nad tym faktem i odwraca oczy od rzeczywistości, mając ją w głębokim poważaniu. Kościół robi to samo z gracją i lekkością przekarmionej orki.

Wniosek zatem jest taki, że ustawa to spełnienie obietnic w handlu wymiennym między episkopatem a rządem RP, gdzie koszty społeczne tej transakcji nie interesowały ani polityków ani tym bardziej kościoła katolickiego – to taka wielowiekowa już tradycja. Kościół po 40 latach, całkiem niezłej egzystencji poza głównym nurtem życia społecznego w PRL-u, wybił się na całkowitą niepodległość i hegemonię, a żądając tej ustawy, obsikał ponownie przedwojenne kąty na polskim salonie politycznym. I tak historia zatoczyła koło.

W tej sytuacji – drogie i drodzy – nie jest chyba niedopatrzeniem stwierdzenie, że jedynym pozytywnym efektem ustawy antyaborcyjnej z 1993 roku jest pęknięcie wrzodu, który pęczniał ponad dwadzieścia lat i zaczął się opróżniać w 2016 roku, gdy Ordo Iuris zagroziło kobietom całkowitym zakazem przerywania ciąży. Strach, choć nie tylko on, zgromadził tysiące kobiet w wielu dużych i małych miastach, wyszli razem powiedzieć władzy NIE! NO PASARAN! A wiem, że i na wsiach i w małych miasteczkach jest wiele kobiet i mężczyzn, którzy wprawdzie jeszcze na ulicach nie demonstrują swojego poglądu, ale już go mają, a to jest wartość, której dziś nawet nie próbuję szacować.

Pozostaje nam być czujnymi, obserwować losy projektu Ordo Iuris, ale także nadal prowadzić podskórny dyskurs w mediach społecznościowych, bo to jedyna dziś platforma debaty. A temat jest od dwóch lat przerabiany od każdej możliwej strony, co samo w sobie stanowi kolejną wartość, której nie sposób przecenić.

16.06.2018

Elżbieta Kunachowicz

Cały cykl Refleksji około aborcyjnych dedykuję uczestniczkom i uczestnikom

forów dyskusyjnych

#dziewuchy, #czarny protest, #strajk kobiet

PS.: Polska jest sygnatariuszem konwencji w sprawie likwidacji wszelkich form dyskryminacji kobiet. Ratyfikowaliśmy konwencję w lipcu 1980 roku. Potocznie nazywana jest powszechną deklaracja praw kobiet. Jej uzupełnieniem i wzmocnieniem jest 

Deklaracja o eliminacji przemocy wobec kobiet

Gdzie czytamy, że

termin „przemoc wobec kobiet” zostaje zdefiniowany jako wszelki akt przemocy związany z faktem przynależności danej osoby do określonej płci, którego rezultatem jest, lub może być fizyczna, seksualna lub psychiczna krzywda lub cierpienie kobiet, włącznie z groźbą popełnienia takich czynów, wymuszeniem lub arbitralnym pozbawieniem wolności, niezależnie od tego, czy czyny te mają miejsce w życiu publicznym czy prywatnym.

Dalszym wzmocnieniem konwencji praw kobiet jest Konwencja o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej – konwencja Rady Europy, otwarta do podpisu 11 maja 2011 roku w Stambule – zaciekle zwalczana przez KK w Polsce, ponieważ jej wprowadzenie zagraża jego pozycji jako niekwestionowanego beneficjenta przemian ustrojowych. Może też, zdaniem episkopatu, naruszyć ich status quo, ale jedynie w sytuacji przekroczenia prawa i zasad dobrego współistnienia na granicy sacrum – profanum, co biorąc pod uwagę, nasuwa oczywisty wniosek, mianowicie taki, że kościół katolicki ma swój interes w przekraczaniu tych zasad i nie zamierza z niego rezygnować bez walki.

 

 

Wnioski około aborcyjne. Część 1. Wszystko jest polityczne.

Ponieważ prawa reprodukcyjne pozostaną tematem dyżurnym jeszcze przez wiele lat, i ponieważ od dawna nikt nie wnosi nic nowego, postanowiłam przedstawić wnioski około aborcyjne, w oparciu o własne widzimisię i inne źródła informacji. 24 lata to kawał czasu na rozmyślanie… 

W pierwszej części obejrzymy problem w makroskali. Drugą poświęcę na omówienie skutków społecznych, mam nadzieje, że nim dojdziemy do części trzeciej, uda mi się dostrzec w końcu coś, co uświadomi nas wszystkich, że kobiety mają dobry powód by dojrzeć do siostrzeństwa.

Wszystko jest polityczne 

Kiedy  pojawia się jakieś zjawisko społeczne, na ogół pytamy o to, skąd się wzięło, komu lub czemu je zawdzięczamy, i zastanawiamy się po co, w jakim celu ta zmiana? I niezależnie, czy uda się odpowiedzieć na nie wszystkie czy też nie, warto je zadać i warto szukać odpowiedzi. Gdybyśmy robili to częściej i w każdej wspólnej sprawie, być może nie traktowano by nas, zwykłych ludzi, jak tępych idiotów i element bez znaczenia. 

Zjawisko jakim się dziś zajmiemy, to  nieoczekiwana zmiana postrzegania aborcji. Przez niemal czterdzieści lat prawo kobiety do przerwania ciąży, było ważną częścią ochrony jej zdrowia i życia oraz realizacją jej prawa do decyzji w kwestii własnej prokreacji. Stanowiła o tym ustawa z 1956 roku, którą uchwalono by zakończyć piekło kobiet w podziemiu aborcyjnym. Była to słuszna decyzja, ponieważ od zawsze wiadomo, że jeśli kobieta nie chce być matką, to żadna ustawa nie stanie na drodze jej autonomicznej decyzji. Kropka.

Po transformacji, w 1993 roku, na mocy wprowadzonej w życie ustawy antyaborcyjnej, niemal z dnia na dzień kobiety utraciły swoje prawa. Jednak żadna ustawa, zwłaszcza narzucona z pogwałceniem zasad demokracji bezpośredniej, nie jest w stanie pozbawić człowieka jego wolności – ona mu ją wręcz uświadamia. I nie powinno nikogo dziwić, że około 150 tysięcy kobiet rocznie realizuje swoje autonomiczne decyzje o niepodjęciu funkcji rozrodczej. Dokonują  przerwania ciąży nielegalnie, w złych warunkach, z ogromnym ryzykiem utraty zdrowia a nawet życia, chyba, że kobietę stać na turystykę aborcyjną.

Miłośnicy zakazów powtarzają jak mantrę, że aborcja to holokaust nienarodzonych dzieci, a kobiety decydujące się na ten akt  to morderczynie, nie zasługujące na litość i zrozumienie. Oczywista są to narracje propagandowe, ale skutki takiego doboru słów i wykluczenie naukowego języka z tzw. debaty publicznej, to już całkiem poważne zagrożenie dla rozwoju społecznego. Ściślej rzecz ujmując w Polsce nie było szerokiej debaty publicznej. Była jedynie prezentacja poglądów ze strony ideologów katolickich, wzmacniana co chwilę przez pojedyncze, często ordynarne zdania autorstwa biskupów z KEP ( Konferencja Episkopatu Polski).

Zdaniem Obserwatorium…

Problem aborcji zaczyna się i kończy w naszych głowach, ergo, jest to problem całkowicie wymyślony przez jednych ludzi i zaszczepiony poprzez propagandę w głowach pozostałych. Twórcy idei świętości zygoty ubili interes z politykami i wytwór własnej wyobraźni, od wielu lat wciskają opinii publicznej wszystkimi dostępnymi środkami. Czy chodzi im o wyrobienie sobie przepustki do nieba, czy stworzono problem wokół sporu ideologicznego, by coś ugrać?

Różne, czasem dziwne uzasadnienia, jakie wpuszcza się w obieg społeczny – a, że to wyraz mizoginii konserwatywnego duchowieństwa, albo że wskaźniki demograficzne są alarmujące, a system ubezpieczeń pada, to zwykła ściema. I kiedy po raz setny jestem świadkiem dyskusji o nieoznaczoności początku życia człowieka – co ma stanowić kość niezgody –  mam ochotę krzyczeć, że jak najbardziej jest on ściśle określony i zdefiniowany. Mikroskop rozwiał ostatecznie wątpliwości, jakie mogli mieć ci, do których opornie docierało, że kobiety nie są wiatropylne i północny wiatr ma tyle wspólnego z ciążą co i sztorm w wiosce rybackiej, albo godzina milicyjna w stanie wojennym.

Może więc sporny ideologicznie teren jest częścią większej rozgrywki, a stawką wcale nie jest życie poczęte, tylko czyjeś interesy, fobie albo długi? Może chodzi cały czas o realny wpływ na władzę i żeby ponownie zakotwiczyć hegemona katolickiego w życiu społecznym poprzez ustawy i sądy? Może chodzi o to co zawsze – pokazać gawiedzi kto tu rządzi? Mówiąc po ludzku – wpadł taki jeden z drugim na plac, zadarł kiecę, obszczał stare kąty i powiada, że znowu wszystko ma być po staremu. I wtedy Boy Żeleński w grobie się przewrócił…, a katolicki bóg tylko jęknął zrezygnowany, patrząc na tę porażkę i ludzką mizerię.

 

Jak to się stało możliwe…

…w kraju dzielnych bojowników o wolność? ( złośliwość )

Głównymi reżyserami nowego problemu są JP2, Wanda Półtawska – przyjaciółka papieża, oraz liczne satelity – pomagierzy, którzy skutecznie rozrobili temat w sferze publicznej oraz położyli go na szali politycznych rozgrywek – biskupi i media publiczne w charakterze szczekaczki, moderatorzy Klubu Inteligencji Katolickiej jako samozwańczy dysponenci szerokiej, politycznej oferty dla KRK, politycy wszystkich opcji jako stojący w kolejce do dziobania, po swój kawałek tortu pt. Polska.

Społeczeństwo nie uczestniczyło. Społeczeństwo po wyborach 1989 roku przestało być potrzebne. Ustawa zabraniająca przerywania ciąży weszła do kanonu prawa w 1993 roku ponad naszymi głowami. Bez konsultacji społecznych. Mimo ogromnego sprzeciwu obywateli, czego wyrazem były wyniki badania opinii publicznej w tamtym okresie. Mimo petycji w sprawie referendum z 1,7 milionem podpisów, bezpardonowo zmielonych w niszczarce sejmowej.

Nawiasem  dla niektórych, jak ja  to był koniec demokracji. Inni czekali do zamachu na Trybunał Konstytucyjny. Ten wtręt jest po to, by pokazać jak wielką ma się tolerancję dla władzy, jeśli się nie ma refleksji i świadomości w czym się uczestniczy, gdy zajęci swoimi sprawami obywatele przestają patrzeć na ręce władzy.

I zaczęła się awantura medialna. Wzięli w niej udział mężczyźni – duchowni i świeccy bez mandatu i moralnego prawa, słabo przygotowane do tej rozgrywki feministki, oraz kobiety mówiące głosem konserwatywnych mężów – Terlikowska, Wróblewska, Godek, Kempa i wiele innych. Jak beznadziejna była to pyskówka może świadczyć rozpaczliwy performance Katarzyny Bratkowskiej, która oświadczyła publicznie, że: przerwę ciążę w Wigilię Bożego Narodzenia – i co mi zrobicie?

Powszechny chór dur we wszystkich środowiskach nie wyłączając progresywnych feministek pokazał, że odbiorcy komunikatu Bratkowskiej nie poradzili sobie z jej przekazem. Gremialnie nikt nie zrozumiał co się tak naprawdę wydarzyło; że gra nie idzie o życie ludzkie, że krzykiem zygot, które nie dają spać Gowinowi, zagłusza się głosy, przypominające czym staje się kobieta odarta z godności i praw człowieka. Bratkowska powiedziała ni mniej ni więcej tylko, że :

Nikt i nic nie jest w stanie odebrać mi prawa do własnych decyzji.

Ani bóg, ani opinia publiczna, ani państwo i jego opresyjny system prawny.

W nielicznych, medialnych burzach temat aborcji sprowadza się do mordowania poczętych. Mówi się o ciąży jak o świętym obowiązku  i, że utrzymanie jej wbrew wszelkim przeciwnościom losu stanowi dopiero o godności kobiety. Taka narracja przynosi wkrótce efekty. Po kilkunastu latach tego typu retoryki, kolejne badania opinii publicznej zdają się potwierdzać, że większość ludzi uległa terrorowi symboliki religijnej, począwszy od matki boskiej w klapie marynarki i krzyży w każdym urzędzie państwowym, skończywszy na błogosławieniu  narodowców przed obliczem Matki Boskiej Częstochowskiej i tolerowaniu przemocy słownej i symbolicznej w przestrzeni publicznej. I nie, nie pomyliłam się   jest to ten sam terror ideologiczny co zawsze. 

 

Pozycja kościoła Rzymsko-katolickiego (KRK) i Konferencji Episkopatu Polski (KEP)

 

Przez wiele lat starałam się zrozumieć błąd jaki popełnił Tadeusz Mazowiecki, gdy uznał, że kościół zasłużył na szczególne traktowanie. Niestety nie znajduję usprawiedliwienia dla jego krótkowzroczności i ignoranckiej postawy wobec historii KRK. Akt oddania pod jego kuratelę całego społeczeństwa polskiego, bez względu na jego różnorodność światopoglądową, walnie przyczynił się, w mojej ocenie, do pojawienia się większości problemów na linii sacrum – profanum. Dał zielone światło dla pełzającej klerykalizacji i wpłynął na postawy obywateli, którzy w takich warunkach skorzy są do konformizmu i oportunizmu.

 

Przebudowa zbiorowej opinii publicznej życzliwej kobietom, na opinię pełną zniewag, histerii, niesprawiedliwych i wypranych z empatii ocen, wymagała czasu, konsekwentnych decyzji, stałej, prostackiej narracji i  zmian personalnych na wielu, strategicznie istotnych stanowiskach. Nie było to trudne zadanie biorąc pod uwagę szczególną pozycję KRK i postrzeganie go apriorycznie jako autorytetu.  Zamknięcie publicznej debaty, wprowadzenie monologu antyaborcjonistów w mediach i jednocześnie odcięcie głosów eksperckich, spowodowało zmianę języka i stworzyło całkowicie nową narrację. 

Ponieważ KRK za sprawą katechezy w szkole dba o to, by młode pokolenie było odpowiednio sformatowane, a  sugestie biskupów mają rangę nakazu, ministrowie rządu RP przestali panować nad podstawą programową dla szkół i postępującą wymianą kadr w strategicznych punktach resortów – zdrowia, oświaty i nauki, opieki społecznej i kultury. Zanim ktokolwiek się zorientował było po ptokach. Szacowne grona decyzyjne opanował duch ochrony wartości chrześcijańskich cokolwiek to znaczy, choć w praktyce znaczy po prostu wykonywać polecenia i zgadywać życzenia mocodawców. Klasyczny  KETMANING, żywcem jak z Czesława Miłosza w dziele Zniewolony umysł, nawiasem znowu aktualna pozycja wydawnicza (sic!)

By dokonać zmian kadrowych, KEP potrzebował, wykwalifikowanych pod swoje potrzeby, specjalistów, a tych dostarczyły katolickie uniwersytety, szkoła Rydzyka i takie twory jak np. Akademia Ignatianum w Krakowie. I dziś stanowią oni armię cywilnych akolitów, którzy niezauważalnie realizują  politykę kościoła we wszystkich sektorach życia społeczno-politycznego.

AKADEMIA IGNATIANUM W KRAKOWIE

Wysoce skorelowane działania KRK, na polu przejęcia faktycznej kontroli nad państwem, niepokoją tym bardziej im mniej oczywisty jest udział KRK w tych działaniach. Coraz częściej o interesy kościoła walczą i dbają wzmiankowani wyżej– świeccy akolici. Obecnie mamy szczególnie dużo urzędników państwowych z wysokiego szczebla wybranych z tego klucza – prezydenta państwa, byłą panią premier i szefową jej kancelarii, ministrów, kuratorów oświaty, dyrektorów teatrów państwowych, ekspertów w różnych dziedzinach np. ginekologii i położnictwa, i wielu, wielu innych.

Kościół nie musi się już oficjalnie wypowiadać w każdej sprawie, by realizować swoją politykę na szczeblu państwowym. Nie będzie więc ponosił konsekwencji swoich poczynań i to mimo, że tacy jak Gowin, Niesiołowski, Rzepliński, Królikowski, Zoll-senior, kiedyś także Giertych i wielu nowych, jak małopolski kurator oświaty pani Barbara Nowak, nie kryją swojego uzależnienia emocjonalnego od KRK i że są przede wszystkim wierni tej instytucji.

Ja tylko tak poza wszystkim chcę przypomnieć, że od urzędników państwowych oczekujemy niezależności światopoglądowej i, że jest ona warunkiem sine qua non sprawowania urzędu. Ale to tak na marginesie, żebyśmy nie dali się zwariować i mimo wszystko o tym warunku pamiętali. Zbliżają się wybory…

Stanowisko samorządu lekarskiego (NRL)

Przewidując, że ustawa nie wpłynie na ilość rzeczywistych aborcji, kościół realizował dalsze, polityczne kroki, zmierzające do uniemożliwienia kobietom dostępu do legalnej aborcji, nawet w tych trzech przypadkach, o jakich szczegółowo mówi ustawa. Wanda Półtawska zredagowała Deklarację Wiary Lekarzy Katolickich, by następnie podsunąć ów dokument do podpisu profesorom uczelni medycznych, lekarzom, studentom i personelowi pomocniczemu. Deklarację podpisało nieco ponad trzy tysiące osób co stanowi niecały procent populacji medyków, ale akcja i tak odniosła oczekiwany sukces medialny.

Wkrótce miała miejsce tzw. afera Chazana – profesora ginekologii i położnictwa, znanego aborcjonisty z czasów PRL-u, sygnatariusza Deklaracji Wiary, który nadużył praw pacjentki z ciążą letalną i uniemożliwił jej skorzystanie z prawa do aborcji. Oburzeniom nie było końca, ale włos z profesorskiej głowy nie spadł, a cała afera zamiast być ostrzeżeniem stała się przyczynkiem do uznania wyższości sumienia lekarza nad dobrem pacjenta, w czym miała swój udział Naczelna Rada Lekarska. Zasada zaczęła odtąd obowiązywać w polskim standardzie opieki medycznej.

Afera Chazana stanowiła ferment do kolejnych kroków, przekraczających granice przysięgi Hipokratesa. Naczelnym obowiązkiem lekarza i jego wolą jest mieć na uwadze przede wszystkim dobro pacjenta. Ku zaskoczeniu lekarzy i pacjentów, których zaufanie było dotąd osadzone mocno na wierze, że lekarz nie sprzeniewierzy się swojej przysiędze, Naczelna Rada Lekarska zażądała prawa do  bezwarunkowego stosowania klauzuli sumienia przez  lekarzy. Ten niefrasobliwy krok przyczynił się, za sprawą wyroku Trybunału Konstytucyjnego, do jeszcze większej asymetrii między prawami lekarza i jego pacjenta, na niekorzyść tego drugiego…

Kazus Chazana pokazał jak bezradny jest nasz wymiar sprawiedliwości i Trybunał Konstytucyjny. W ślad za tymi wydarzeniami doszło do samowolnego poszerzenia zastosowania klauzuli sumienia i odtąd nie dotyczy ona tylko sumienia danego lekarza, ale całych placówek, a nawet wszystkich placówek w województwie, jeśli tak zdecyduje władza terytorialna. W ten sposób poradzono sobie z lekarzami, którzy nie są sygnatariuszami Deklaracji Wiary… i nadal są wierni przysiędze Hipokratesa. Takich lekarzy mamy na szczęście ogromną większość, ale zmuszeni są działać w  warunkach, w których etyka kłóci się z prawem, a co jeszcze ważniejsze z zarządzeniami pracodawcy.

Na drodze do nieświadomego rodzicielstwa…

W makroskali omawianych problemów nie można pominąć także równolegle toczących się sporów o wprowadzenie do szkół edukacji seksualnej i dostępnej, taniej antykoncepcji awaryjnej. Konstanty Radziwiłł, były już minister zdrowia, kompromitował się wielokrotnie całkowitą niewiedzą na temat Ella-one i trudno powiedzieć, czy był to z jego strony samobójczy akt desperacji czy dowód całkowitego oddania kościołowi. Wszystko jedno – tak czy siak, zasłużył na społeczne wykluczenie i ostracyzm towarzyski, a jako polityk na Trybunał Stanu.

Trudno wyrokować jaka motywacja stała za pomysłem, by pozbawić kobiety zdobyczy cywilizacyjnej, jaką jest bez wątpienia antykoncepcja i bezpieczna aborcja – dwa narzędzia świadomego rodzicielstwa. Może mieć z tym coś wspólnego fakt, że w Polsce rządzą od ponad trzydziestu lat konserwatyści obyczajowi i marnej proweniencji politycy, którzy nie brzydzą się handlem prawami kobiet i w ogóle prawami człowieka. Mają niską kulturę prawną – większość z nich nie rozumie na czym polega demokracja i dlaczego nie polega na rządach większości.  Warto podkreślić, że ułomność ta dotyka polityków wszystkich opcji.

Od dwóch lat tj. od 2016 roku, kiedy zagrożono kobietom całkowitym zakazem aborcji, znowu wyszły one na ulice polskich miast i miasteczek – tym razem mocno wkurzone i zdeterminowane – nie zejdą z nich, dopóki sejm nie zwróci im ich praw, a kościół nie przestanie włazić w buciorach do ich domów i pod ich kołdry. Sprawcą wzmożenia inicjatywy środowisk kobiecych był projekt całkowitego zakazu aborcji,  dość dyletancko napisany przez prawniczy think-tank środowisk anty-choice, czyli Fundację Ordo Iuris. Spekuluje się na temat zagranicznych mocodawców tej organizacji, ale nie ma to znaczenia, bo to tylko bandzior do wynajęcia.

Osobiście jestem zaniepokojona tym, że Polki są bardziej skore do wyjścia na ulicę z powodu strachu przed całkowitym zakazem aborcji niż w sprawie poparcia projektu Barbary Nowackiej Ratujmy Kobiety, który faktycznie dba o ich prawa i zwraca im szacunek oraz godność człowieczą. Skwitować to potrafię tylko tak: takie hasła na demo jaki poziom świadomości. Ale nie mam pretensji do kobiet. Nikt przez lata, ani za PRL-u, ani po 89 roku nie dbał o stan ich świadomości, a one same podlegały ciśnieniu z wszystkich stron, tylko nie z tej właściwej czyli organizacji feministycznych. Do tych organizacji też trudno mieć pretensje – skuteczna działalność wymaga funduszy i zaangażowania. Kiedy brakuje tego pierwszego trudno o to drugie.

Natomiast Kongres Kobiet  organizacja mocno dofinansowana przez biznes, sprawiła jedynie że kobiety poczuły, że też mogą mieć coś do powiedzenia w polityce. Problem polega na tym, że nie bardzo wiedzą co, i jak na razie są nieobecne w ławach poselskich, gdy trzeba być i ostro walczyć o Ratujmy Kobiety. Projekt ustawy Barbary Nowackiej przepadł z powodu wyraźnych braków w edukacji naszych przedstawicieli i przedstawicielek w parlamencie.

Przypadek Polski powinien być przestrogą dla Europy, bo uświadamia, że dobry zwyczaj omawiania problemów społecznych w demokratycznej debacie, opartej o racjonalne testowanie rzeczywistości nie jest możliwy, gdy podstawą systemu myślenia o nich jest biblia i ewangelie. A osobliwie problem dzietności nie rozwiąże się drogą uświęcania macicy i wbijania tego dziwnego wyobrażenia w głowy dziewcząt w podstawówce, ani tym bardziej zachęcaniem kobiet do rodzenia dzieci z wadami rozwojowymi i pod pręgierzem prawa stanowionego w oparciu o dogmaty kościelne.

Kuna; blog Obserwatorium.

 

 

c.d.n.

lektura obowiązkowa

Prawo dot. aborcji

historia ustawy antyaborcyjnej od 1993 roku

warunki dopuszczalności przerywania ciąży

Aborcja w Polsce

 

 

Kiedy prawo tworzą psychopaci, a mandaty poselskie dzierżą marionetki

W ubiegłą środę, 10.01.2018 posłowie opozycji ostatecznie oblali test na termin przydatności do czegokolwiek, dzięki czemu psychopaci są coraz bliżej stanowienia prawa w Polsce. Brawo panie posłanki, brawo panowie posłowie! Myślę, że

Podejrzewam, że przynajmniej ci, którzy śledzą wydarzenia na Wiejskiej, bez względu na  przekonania polityczne i światopogląd, z pewnym niedowierzaniem przyjęli do wiadomości, że osoby dzierżące mandaty poselskie, całkowicie zlekceważyły swoje obowiązki podczas zapowiedzianej wcześniej sesji, na której mieli zająć stanowisko w sprawie dalszego procedowania obywatelskiego projektu „Ratujmy Kobiety”.

 

 

Barbara Nowacka:

[…] Powiem państwu, że ja jestem zgnieciona. Zabrakło dziewięciu głosów, żeby projekt Ratujmy Kobiety trafił do komisji. Zabrakło dziewięciu głosów, żeby debata o edukacji seksualnej, o prawach kobiet, o godności kobiet, o normalnym prawie, o prawie kobiet do stanowienia o sobie, a w końcu o prawie dzieci do bezpieczeństwa przed obsceną, trafiła do komisji. Zabrakło 39 posłów opozycji. To jest po prostu niewiarygodne. Mieli możliwość.

W 2015 roku zabrakło posłów, wtedy PO i PSL, by zagłosować za Trybunałem Stanu dla Zbigniewa Ziobry. Wiemy, w jakim innym miejscu bylibyśmy, gdyby wtedy pojawili się na sali sejmowej, gdyby zagłosowali za Trybunałem Stanu. Dzisiaj 39 osób, tych osób, które przychodzą czasami na czarne marsze, tych osób, które mówią: Tak jesteśmy za równością, wolnością, demokracją, nie przyszło na głosowanie. Nie przyszło na głosowanie projektu obywatelskiego, pod którym setki, tysiące osób podpisało się. […]

Jestem naprawdę rozgoryczona, bo nie taka powinna być postawa obywatelska, nie tak postępują parlamentarzyści, ci, dla których ważna jest demokracja. Nie ma demokracji bez praw kobiet, ale też nie ma dobrego parlamentaryzmu bez udziału tych posłów. Płacimy im. Płacimy im do cholery za to, żeby przychodzili do sejmu i głosowali czasami za naszymi projektami, żeby chcieli nas wysłuchać. 39 osób olało projekt obywatelski, 39 osób z opozycji […]

Polki miały szansę na oddech w tym szybko klerykalizującym się społeczeństwie i kraju. Zabrakło odwagi! Panie posłanki, panowie posłowie, gdzie do cholery byliście, kiedy nasz projekt przepadał? Wystarczyło 9 głosów za projektem! […] naprawdę, nie za to płacimy wam jako obywatele i obywatelki […] Wstyd mi za taką opozycję, która może wyjść tylko na selfiaki, fajne demonstracje, a wtedy, kiedy dzieje się coś ważnego — zwyczajnie nas olewa. Nie zgadzamy się, żebyście nas olewali. Widać tym olaniem, tym pokazaniem lekceważenia — nie jesteście, zwyczajnie godni zaufania. […]

Relacja Barbary Nowackiej, na świeżo po wystąpieniu w sejmie R.P.

 

Lawina krytyki, jaka poleciała na ich głowy nie będzie tematem niniejszej publikacji. Kilka dni już minęło od tamtej kompromitacji, nie widzę sensu powtarzać argumentów, które wymieniła Barbara Nowacka, tuż po wyjściu z sejmu, gdzie mówiła do pustej sali, jeśli nie liczyć kilkunastu obecnych posłów…

Chcę opowiedzieć Wam o bulwersującej sprawie, bezpośrednio związanej z tym głosowaniem. Chodzi mianowicie o akcję społeczną pod osobistym patronatem Kai Godek, mającą na celu skłonienie posłów i posłanek do głosowania za przyjęciem ustawy „Zatrzymaj Aborcję”, zaprojektowanej przez Ordo Iuris. Projekt tej osobliwej ustawy całkowicie odbiera obywatelom polskim prawo do świadomego rodzicielstwa, a kobietom prawo do zachowania zdrowia i życia. Jest współczesną formą prawa eugenicznego, które stoi w drastycznej sprzeczności z prawami człowieka.

Wspomniana akcja, polegała na wykorzystaniu prac plastycznych dzieci niepełnosprawnych. Postawiono specjalną stronę, na której, jak w sklepie, można było sobie wybrać laurkę oraz adresata/posła i wysłać tak przyozdobiony mail następującej treści:

 

Pośle, zatrzymaj aborcję, głosuj za życiem!

Szanowny Panie Pośle/Szanowna Pani Poseł!

Zbliża się głosowanie w sprawie projektu #ZatrzymajAborcję znoszącego możliwość

zabijania dzieci ze względu na zły stan ich zdrowia.

Projekt w ciągu dwóch miesięcy poparło 830 000 Polaków. Przesyłam laurkę narysowaną dla Pani/Pana przez niepełnosprawne dziecko i wraz z nim proszę o głosowanie za życiem.

Z poważaniem,

…. (Twoje imię i nazwisko)

patrz więcej

Wyróżnienia wskazują trzy podstawowe kłamstwa, trzy manipulacje emocjonalne, które w opinii autorki pomysłu miały  deprecjonować mniej uważnych posłów i posłanki. Piszę o tym, bo na przykładzie tego pomysłu na walkę z przeciwnikiem, można zobaczyć zarówno ideologię, metodę, sposób myślenia i poziom dojrzałości emocjonalnej autorów.  Presja tego rodzaju, nie jest, jak sądzę dość skuteczna, by usprawiedliwiała nieodpowiedzialne, ignoranckie zachowania parlamentarzystów z opozycji, ci bowiem od dawna rozmijają się i z ideą demokracji i  z mandatem, otrzymanym od swoich wyborców. Poza tym nie spodziewam się w tamtym towarzystwie zbyt wielu wrażliwych społecznie jednostek, jakkolwiek dziwacznie by to nie zabrzmiało wszak teoretycznie posłowie powinni rekrutować się z takiej właśnie klasy, ale przecież to tylko idealistyczne bzdury!

Owe trzy manipulacje to:

  • głosuj za życiembrzmi dobrze, odruchowo wszyscy jestesmy za…, problem w tym, że ta fraza jest pusta, nie ma treści. Ma formę nakazu bezwarunkowego, udaje zasadę moralną i podszywa się pod bliżej nie sprecyzowane dobro. 
  • głosuj przeciwko jakiejkolwiek możliwości zabijania dzieci  Acha. Nie ma innej możliwości być za życiem, jak tylko być przeciwko aborcji. Przy czym aborcję przebrano za morderczy proceder z thrillera o seryjnym zabójcy. I to nie wobec zygoty,  moruli,  płodu czy zaśniadu groniastego, tudzież zniekształconej i mocno uszkodzonej, niezdolnej do życia hybrydy. To brzmiałoby jak krzyżowanie kobiet, jak chłosta na rynku, jak gwałt na zgwałconej nieletniej. Jak przemoc wobec Matki Polki. Zatem przedmiotem aborcji uczyniono dziecko, które jest uosobieniem wszystkiego co czyste, niewinne, kruche i piękne. Takim różowym berbeciem, śmiesznie pełzającym po dywanie w living roomie naszego posła lub posłanki, co prezentuje się znacznie lepiej i pobudza wyobraźnię zdewociałych, narodowobogoojczyźnianych parlamentarzystów wszystkich opcji. I nie znajdziesz tu miejsca na inne obrazki. Wyobraźnia nie podsunie ci dramatycznego zdjęcia zwłok dwuletniego syryjskiego uchodźcy na brzegu Adriatyku. To będzie z całą pewnością spadkobierca kultury białych panów. Bo tego projektu nie napisali humaniści. Tego nawet głęboko wątpiący sceptycy mogą być pewni.
  • laurka narysowana dla posłanki / posła przez dziecko niepełnosprawne —  po to, by razem z nim, znaczy z tym dzieckiem, zagłosował/ła za tym, żeby inne dzieci też miały tak fajowo jak one. Zaiste, szatański pomysł.  A my idioci wyborcy myśleliśmy, że posłowie to samodzielnie myślący, krytyczni ludzie, zdolni do debaty i wglądu w każdy problem. Ordo Iuris i Kaja Godek pierwsi zorientowali się, że takie oczekiwania to mrzonki. Wysłali więc dzieci niepełnosprawne, by te uświadamiały posłów co jest teraz w Polsce najważniejszym problemem. Jeden czort wie dlaczego te dzieci miałyby kolędować za taką durną ustawą, zamiast wytworzyć presję na posłów by raczyli zauważyć jak ciężkie jest życie rodzin z dziećmi wymagającymi np. całodobowej opieki i ciągłej rehabilitacji, by spróbowali realnie pomóc tym rodzinom.

Fakt, że sięgnięto po dziecko, że zawłaszczono jego głos, bez pytania o jego zdanie na temat życia z niepełną sprawnością, w kraju w którym państwo nie gwarantuje mu odpowiedniej opieki medycznej, skazuje rodziny na życie heroiczne i wykańczające przed czasem, gdzie niepełnosprawne dorosłe dziecko, po śmierci rodziców skazane jest na łaskę niewydolnej opieki społecznej i patologiczne zachowania opiekunów  to desperacja, bezczelność czy brak przyzwoitości, wynikający z permanentnego braku empatii w kręgach obrońców życia poczętego? A może po prostu cynizm, tak pożądany gdy chodzi o realizację politycznych celów? Jakie to cele? Nawet nie chce mi się zgadywać.

Dość powiedzieć, że tzw. zygotarianie najchętniej przejmują się nienarodzonymi dziećmi, rozwiązują ich nieistniejące problemy, obdarzają je nieistniejącym uczuciem i otaczają absolutnie niewyobrażalną troską. Na podobny heroizm nie potrafią się zdobyć wobec dzieci narodzonych i faktycznie potrzebujących wsparcia tak finansowego, jak i emocjonalnego. Cóż, współczuję, ale jestem bezsilna wobec tylu deficytów na raz.

Najwyraźniej ktoś dostał mało miłości w dzieciństwie i nie ma pojęcia o budowaniu dobrych relacji z ludźmi, o wsparciu emocjonalnym, o zaufaniu i pustce po stracie. O ludzkich uczuciach w ogóle, w szczególności zaś o autentycznych problemach zwykłych ludzi, kobiet i mężczyzn, szczęśliwych rodziców i nieszczęśliwych par, nie mogących doczekać się własnego potomstwa. Ludzi starych, chorych i zapomnianych przez wszystkich. Także dzieci, tych głodnych i zaniedbanych i tych kochanych, które straciły rodziców oraz tych, które stracą matkę, bo klauzulowy lekarz nie po to ma sumienie, by uświadomić sobie w porę, że ta czy inna kobieta może nie przeżyć  kolejnego z rzędu porodu. O tych wszystkich aspektach życia stadnego, Ordo Iuris oczywiście wie, ale wiedzę tą ignoruje. Nie wolno dopuścić by psychopaci tworzyli prawo w Polsce.

 

Gorąco polecam także:

patolodzy na klatce  

Kaja kontra reszta świata

 

 

OSK wzywa!!!

 

 

INFORMACJE na temat wydarzenia 17.01.2018 rok

 

strajk

Protest Ogólnopolskiego Strajku Kobiet zapowiedziany jest na środę (17.01). „Widzimy, o co toczy się gra – o całkowity zakaz aborcji w Polsce. Zapowiadamy PiS-owi, że będziemy na to gotowe i gotowi”

 

 

TOK fm : Marta Lempart

lempart

 

Nie mówimy dziś do Strajku. Nie mówimy dziś do kobiet. Mówimy dziś do Ciebie, Polsko, bo chcemy, żebyś wiedziała.

10 stycznia 2018 Sejm głosami prawicy i prawicy udającej centrum, w tym posłów i posłanek udających opozycję, wyrzucił do kosza obywatelski projekt #RatujmyKobiety. Nie głosował nad liberalizacją prawa. Nie głosował nad legalizacją aborcji. Nie głosował za skończeniem z prawicową hipokryzją. Nie głosował nad ustawą. Głosował – zaledwie – w sprawie przekazania projektu do dalszych prac.
Obudziłyśmy się dziś w Polsce, w której za nieodrzucaniem projektu gwarantującego nam normalne prawa reprodukcyjne byli Jarosław Kaczyński, Antoni Macierewicz, Mariusz Błaszczak i Krystyna Pawłowicz. A jego odrzucenie zawdzięczamy nie tylko 166 głosom posłów PiS, ale m. in. i tchórzliwej ucieczce z sali plenarnej 39 posłów opozycji.

Ale to nie jest jeszcze wszystko, co się stało. 10 stycznia 2018 Sejm, głosami posłów PiS, PSL, Kukiz15 i innych prawicowych przystawek zdecydował, że będzie procedować projekt zaostrzający prawo aborcyjne i zmuszający kobiety do noszenia i rodzenia płodów niezdolnych do samodzielnego życia autorstwa pani Kai Godek – która swój wybór w tej sprawie miała, a teraz prowadzi krucjatę, żeby pozbawić go wszystkie inne kobiety. I mówi wprost, że to tylko pierwszy krok, bo jej celem jest całkowity zakaz aborcji w Polsce i możliwość zamykania nas w więzieniach za poronienia.

Przed nami prawicowy festiwal nienawiści do kobiet nie tylko w komisji sejmowej, ale i w atrapie Trybunału Konstytucyjnego, który pochyli się nad wnioskiem posła PiS B. Wróblewskiego, również zmierzający do całkowitego zakazu aborcji w Polsce.

Dlatego 17 stycznia spotykamy się na pikietach mobilizacyjnych Strajku Kobiet i:
– POKAZUJEMY, że widzimy, o co toczy się gra – o CAŁKOWITY ZAKAZ aborcji w Polsce
– po głosowaniach w sprawie #RatujmyKobiety czujemy się zdane tylko na siebie i ODPOWIADAMY na to tak, jak odpowiadamy na komunikaty policji spychającej nas z ulic – UWAGA, UWAGA, TU OBYWATELKI!
– ZAPOWIADAMY PiS-owi, że owszem, nie wiemy, kiedy będą procedować zakaz aborcji embriopatologicznej w Sejmie i wniosek posła Wróblewskiego w atrapie Trybunału Konstytucyjnego i będziemy na to GOTOWE i GOTOWI.

Bo to my, obywatelki i obywatele poradziliśmy sobie z nimi poprzednio. Bo to my budujemy sieć edukacji obywatelskiej i wzajemnego wsparcia.
Bo to my wiemy, co zrobić, nie tylko żeby odzyskać Polskę dla nas – obywatelek i obywateli, ale żeby ona była dla wszystkich.

Nie potrzebujemy teraz opozycji i jej przeprosin, nie potrzebujemy polityków i polityczek, nie potrzebujemy tej medialno – politycznej papki, która doprowadziła nas do miejsca, w którym jesteśmy. Do piekła kobiet.

Potrzebujemy Ciebie, Polsko.

A posłom i posłankom opozycji radzimy, żeby wykorzystali ten czas jako okazję do intensywnego milczenia w mediach, także społecznościowych oraz zastanowienia się nad tym, czy są gotowi zmierzyć się z hańbą ich macierzystych ugrupowań oraz kontrowersyjnym poglądem, że kobiety są ludźmi, wnosząc ponownie, jako poselski, odrzucony projekt #RatujmyKobiety.

 

 

 

 

Źródło na FB

 

 

„Ratujmy Kobiety” 2017 – o co chodzi w ustawie i dlaczego nie o aborcję.

Projekt ustawy, zabraniający całkowicie  przerywania ciąży, zgromadził wymagane 100 tys. podpisów. Jak sądzę, bez większego problemu i zapewne z dużą nadwyżką. Odpowiednie dokumenty zostały złożone w kancelarii Sejmu R.P…

RADZIWIŁŁ

Czy jest to sukces społeczny? Nie sądzę. Czy jest to sukces logistyczny? Jak najbardziej. A propagandowy? Poniekąd.

prolife 2

Czy w związku z tym, twórcy projektu, którzy, szyderczo i kpiąc sobie z życia kobiet polskich, nazwali wytwór osobistej paranoi projektem „Za życiem”,  mają prawo odtrąbić sukces? Mają prawo. Nigdzie na świecie, mizoginiczna organizacja Ordo Iuris nie odnosiła sukcesów, bo też nigdzie na świecie, w jednym czasie i miejscu nie nastąpiło jeszcze tak korzystne nałożenie się okoliczności, wzajemnie się napędzających. Mam przed oczami tę układankę – o każdym niemal jej elemencie pisałam na łamach PolskiegoAteisty.pl od początku istnienia tego portalu. Tu i teraz tylko je wymienię:

pełzająca klerykalizacja i państwo konfesyjne jako szczytowe osiągnięcie przemian po 1989 roku

klęczący prezydent i marionetkowy rząd większościowy z wodzem również na klęczkach

brak silnej opozycji i pustka na horyzoncie

całe pokolenie rocznik 90-99 wychowane od przedszkola w oparach kadzidła

i

oswojone z restrykcyjną ustawą antyaborcyjną z 1993 roku

bierne, rozbite, niesolidarne społeczeństwo

mocno rozbudzone -yzmy, -izmy, i -fobie

bezprawie i całkowity brak standardów demokratycznych

AAA9

 

A ponadto –

Dane statystyczne dotyczące Kościoła katolickiego wg Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego SAC. Dane pochodzą z okresu 2000/2001.

Liczba księży diecezjalnych: 22 640 (z czego 21 225 przebywa na terenie Polski a 1415 poza krajem)

Liczba księży zakonnych: 5365

Liczba sióstr zakonnych: 23 939

Alumni diecezjalni: 4736

Alumni zakonni: 2051

Liczba parafii: 9967 oraz 813 ośrodków sakralnych

Diecezje: 39 (w tym 13 Metropolii) oraz Ordynariat Polowy i dwie diecezje obrządku „wschodniego”

 

 

10 098  parafii – to ostatnia liczba parafii w RP – dane z  2017 roku – a tak to wygląda na mapie Polski

 

mapa parafialna

Dlaczego o tym piszę? – bo Ordo Iuris zbierało podpisy w parafiach KRK i jak na mój rozum 58 731 podpisów mogli zebrać jednego dnia – KRK to instytucja hierarchiczna, a posłuszeństwo to najważniejsza cecha każdej osoby duchownej. Myślę, że nie muszę tego rozwijać… Resztę podpisów można było zebrać także jednego dnia, a właściwie w jednej krótkiej chwili np. w niedzielę po sumie – z każdej parafii wystarczyło 5 podpisów.

 

parafia

I jak tak na to wszystko patrzę, to coraz mniej w tym widzę sukces, a coraz więcej bolesną porażkę. To tak jak z tymi, wygranymi przez PIS wyborami – niby dostali do łapek joystick, ale nie wiedzą jak się nim posłużyć. Jedni i drudzy wszystko co robią, robią z niewłaściwych motywacji i emocji – z nienawiści, z kompleksu niższości, z braku poczucia własnej wartości, z powodu aż nadto widocznego deficytu uwagi. I nic nie jest w stanie usatysfakcjonować tych ludzi – ani władza, ani pieniądze. Bo sens ich egzystencji, sens ich życia, to siać zniszczenie, pozostawić po sobie gruzy i rozpacz. To klasyka psychopatologii społecznej. Znamy równie wstrząsające przykłady w historii zarówno starożytnej jak nowożytnej i współczesnej.

Zatem piszę o tym, bo jestem sfrustrowana tą niesprawiedliwą asymetrią możliwości działania, uczestniczenia w dyskusji społecznej, która istnieje dziś wyłącznie na ulicach polskich miast i miasteczek. Dzięki ogromnemu wysiłkowi aktywistów i aktywistek, którzy poświęcając swój czas i zdrowie oraz swoje prywatne środki, odbywa się w tych dniach, wielkie  spotkanie z współobywatelami naszego kraju. Ta spektakularna asymetria możliwości oddziaływania jest oczywistym dowodem na to, że pani premier kłamie w parlamencie europejskim. Demokracja w Polsce nie istnieje nawet w szczątkowej formie, ponieważ garstka kobiet i mężczyzn mierzy się dzisiaj z trzema potężnymi instytucjami w dyskusji o prawach kobiet i świadomym rodzicielstwie, nie mając dostępu do środków finansowych, mediów i władzy. To pogwałcenie elementarnych zasad demokracji. Bo demokracja to nie jest dyktatura większości, jak się wmawia niedoukom – którzy stanowią dziś o statusie tego państwa.

 

Drodzy! Drogie!

 

Przeciwwagą dla nieludzkiej ustawy Ordo Iuris jest projekt, znany z ubiegłego roku pod nazwą „Ratujmy Kobiety”

Kiedy staję z ulotkami na środku Szewskiej w Krakowie, pośród płynącego, z różnym natężeniem, tłumu ludzi i zaczepiam niektórych, by zachęcić do podpisania listy poparcia inicjatywy ustawodawczej ” Ratujmy Kobiety”, spotykam się z kilkoma standardowymi reakcjami.

Idzie szybko, wzrok nieobecny, w uszach słuchawki – nie słyszy, nie widzi, idzie dalej nie zmieniając trajektorii.

Idzie szybko, wzrok nieobecny, słyszy tekst jednym uchem, nie wie o co chodzi, ale nie chce wiedzieć i zmienia trajektorię tak aby broń boszze nie zostać zatrzymanym… Niepotrzebnie się obawia – ale osoba tego nie wie, lubi nie wiedzieć. Tak jest teraz bezpieczniej. Złości mnie to, ale wcale nie dziwi. Kiedy masz dwadzieścia lat i przez ostatnie szesnaście dostawałaś przeciwstawne komunikaty, wzajemnie się wykluczające i wciąż byłeś narażony na dysonans poznawczy, możesz przyjąć bezpieczną postawę pt. nie wiem i nie chcę wiedzieć. Możesz zamknąć się przed wszystkimi komunikatami, zaszyć w świecie fantasy, albo muzyki czy uprawiać jogę. Już prawdopodobnie zauważyłeś/aś , że im mniej wiesz, tym lepiej cię widzą. Ja tego też nie rozumiem, ale trudno zaprzeczać faktom –  niewiedza, dyletantyzm, niekompetencja jest bardzo dobrze tolerowana w odbiorze społecznym. Wiedza to coś czego należy się wstydzić, wykształcenie jest  trywialne i nic nie warte. Jeszcze gorzej być indywidualistą bo wyróżnia cię to i stajesz się wykształciuchem nie wartym uwagi. Wszelkie odstawanie stało się  klasistowskie i jako takie jest niestosowne. Zatem nie dziwi mnie duża ilość takich właśnie odizolowanych, skupionych wyłącznie na sobie, zamkniętych i aspołecznych w postawie, zwykle dość młodych osób obojga płci.

DSCN6581DSCN6570

Idzie ON i ONA. Młodzi. Zakochani. Zapatrzeni, jakoś tak każdy w swoje coś, może w świetlaną przyszłość jaką zapewnią im rodzice…? Zatrzymują się tylko jeśli zastąpisz im drogę i odpowiednio szybko, z dobrą dykcją zakomunikujesz o co chodzi. W zależności od tego ile użyjesz zrozumiałych fraz, możliwe są dwie reakcje. Albo zatrzymają się, albo wykonają jeden z licznych gestów lekceważenia i idą dalej swoją ścieżką, w chmury… Zatrzymują się tylko te pary, które mają poglądy i nie wstydzą się o nich mówić. Składają podpis te pary, które albo znają problem z autopsji, albo otarły się o problem w grupie rówieśniczej przyjaciół, ewentualnie mają wystarczającą wiedzę o otaczającej ich rzeczywistości, by problemu nie lekceważyć.

podpisy2DSCN6517

Ta ostatnia motywacja jest najbardziej pożądaną, ale i najrzadszą z wszystkich jakie zaobserwowałam. Pary, które zatrzymują się, bo wyraźnie mają dylemat ze złożeniem podpisu, zadają pytania, ewentualnie chętnie wchodzą w polemikę, na którą niestety nie możemy sobie pozwolić. Młodzi to rozumieją, biorą ulotkę i odchodzą, by się zastanowić. Ze starszymi i mocno starszymi parami w podobnej sytuacji, rzadko, ale jednak jest pewien problem – niekiedy zaczynają na nas krzyczeć, używać słów niecenzuralnych i odchodzą bardzo zniesmaczeni, przekonani o wyższości świąt wielkiej nocy nad świętami bożego narodzenia…

DSCN6664DSCN6622

Bywa, że para nie jest tego samego zdania – nie zauważyłam by któraś płeć była bardziej reprezentowana i raczej widziałam tu symetrię, ale co jest ciekawszą obserwacją – w grupie młodszych roczników, powiedzmy plus/minus 25 – latkowie, nie demonstrują żadnej przewagi nad współpartnerem, widać, że szanują swoje odrębne poglądy. Natomiast gdy różnica zdań występuje w parze 30-latków i starszych, współpartner podpisujący robi to tym bardziej entuzjastycznie, im bardziej druga strona boczy się i pokazuje swoją dezaprobatę dla partnera/ki.

 

Osobliwie postrzegam jeszcze inny rodzaj par – nazywam je dla uproszczenia parami o silnie zaznaczonym gender. Jeśli ON podpisuje/nie podpisuje – ONA robi to samo i konia z rzędem temu kto zgadnie co naprawdę myśli. Ona tylko patrzy na swojego pana i wymownie milczy. To takie zasmucające…

ratujmy8

Najliczniejszą grupę  wśród osób wspierających akcję zbierania podpisów, stanowią kobiety z mojego pokolenia, czyli pokolenia matek  dorosłych już dzieci i małych jeszcze wnucząt. Ciągle pamiętamy  dlaczego w latach 50-tych wprowadzono ustawę o warunkach dopuszczalności przerywania ciąży – wtedy głównie chodziło o zakończenie piekła kobiet, które nie mając innych możliwości, korzystały w desperacji z usług tzw. „babek” albo robiły sobie krzywdę za pomocą drucianego narzędzia np. wieszaka, co w ówczesnej Polsce nagminnie kończyło się śmiercią z wykrwawienia lub powikłań septycznych. Mamy świadomość, że i dzisiaj, zwłaszcza w grupie kobiet o niskich dochodach i tych niesamodzielnych, ekonomicznie zależnych – nadal jest to wielki problem, narażający ich zdrowie i życie.

DSCN6521DSCN6533

Bez najmniejszego gestu zachęty z naszej, aktywistycznej strony, podchodzą do stolika, by złożyć podpis ludzie w różnym wieku, pojedynczo, w parach, czasem całą rodziną. To wyjątkowa grupa. Chcę poświęcić im osobny akapit mojego sprawozdania. Podchodzą w milczeniu, jakby od dawna tu na nas czekali, z nadzieją na cud, z zaufaniem, że jesteśmy po ich stronie i nie zostawimy ich samym sobie, tak jak zostawiło ich i zawiodło państwo. Łączy ich los. Łączy ich świadomość konsekwencji niewiedzy, braku empatii urzędników, sądów rodzinnych i generalnie służb powołanych po to, by pomagać ludziom w trudnych sytuacjach życiowych. Są więc wśród nich samotni rodzice, matki i ojcowie, wychowujący niepełnosprawne dziecko. Są wielodzietne rodziny na krawędzi ubóstwa, oraz pary marzące o własnym potomku. Podchodzą kobiety, które lekarz wprowadził w błąd, nie dopuścił  do informacji, odmówił im prawa do decydowania o sobie, ale też nie wziął odpowiedzialności za decyzję podjętą w cudzym imieniu, bo to dzisiaj one i tylko one budzą się w nocy z krzykiem… Kurtyna.

DSCN6565DSCN6528

Doskonale reagują na hasło „Ratujmy Kobiety” dziewczyny -25 , pojedynczo i w grupach. To jest pewne  novum w porównaniu z zeszłym rokiem, kiedy dziewczyny -25 niemal nie były obecne na naszych listach. W tym roku czasem pytam je:

-dlaczego wasze koleżanki nawet nie chcą się dowiedzieć o co chodzi w proponowanej przez nas ustawie? … Odpowiadają różnie; a to, że dużo dziewczyn to oazówki i świętojebliwe hipokrytki – a kiedy nie wierzę, dodają już poważniej – tak naprawdę to nie wiemy, może myślą, że faktycznie zygota to dziecko? Może dlatego, że być  proliferem,(a tak naprawdę anty-choice – przyp.red. ),  jest modne wśród małolatów. E, no – kto ich tam wie ! – nie rozmawiamy o tym z nimi.

Wtedy dopytuję naszych miłych sygnatariuszek – a czy wiecie pod czym się tak naprawdę podpisałyście?

– No jak to? Chyba za aborcją to jest, czy nie?!

Otóż NIE!

Projekt Ustawy o Prawach Kobiet i Świadomym Rodzicielstwie nie jest projektem popierającym, propagującym czy zachęcającym do aborcji.

 

Jest to kompleksowy projekt mówiący o organizacji ochrony zdrowia prokreacyjnego kobiet i mężczyzn, z uwzględnieniem możliwości przerwania rozwoju zarodka do 12 tygodnia życia, oraz wyjątkowo także na wyższym poziomie rozwoju, gdy w grę wchodzi ciężkie uszkodzenie płodu, które uniemożliwi mu przeżycie poza organizmem kobiety, lub, gdy kontynuowanie ciąży grozi kobiecie utratą zdrowia, a bywa, że i życia.

Ustawa obejmuje szereg zagadnień, z których na szczególną uwagę zasługują:

 

DSCN6504

 

Niestety nie można liczyć na rzetelną informację w mediach i to nie tylko rządowych czy katolickich. Dziennikarze zapomnieli, że pół prawdy jest gorsze niż kłamstwo, albo właśnie o to chodzi. Ponadto anty-choice, zmieniając definicje pojęć medycznych, falsyfikując zawartość merytoryczną materiałów propagandowych, zakłamali nie tylko podstawy swoich poglądów, ale wpływając na sferę emocjonalną dzieci, potem młodzieży, spowodowali ogromne spustoszenie w świadomości dorosłych już  dzisiaj kobiet i mężczyzn. Będą się oni zmagać ze sprzecznymi informacjami, co w efekcie wyklucza ich z racjonalnego dyskursu na temat problemów wokół prokreacji, w kontekście praw reprodukcyjnych, wolności wyborów autonomicznych i poszanowania godności ludzkiej. Część młodych ludzi, wchodzących w życie dorosłe z bagażem wypełnionym naiwnymi obietnicami, nakazami i zakazami, nie poddanymi krytycznej i sceptycznej ocenie, zderzy się wkrótce z rzeczywistością. Ale tu i teraz kroczą dumnie i patrzą z poczuciem wyższości. Żal mi tych dziewczyn, ich potencjału, talentów i możliwości. Żal mi tych chłopaków, bo wierzą, że dadzą radę, że będą potrafili…

Jednakowoż anty-choice’y posuwają się znacznie dalej – najpierw nakarmili dzieci i młodzież kłamstwem – trudno – nie mieliśmy szans się temu przeciwstawić. Szkoła i kościół to potężne instytucje, które tradycyjnie kojarzone są z pewnym szczególnym rodzajem autorytetu – decyzji i zarządzeń tych instytucji z reguły się nie podważa, nie ma w Polsce takiego obyczaju, jesteśmy nauczeni od pokoleń szanować i nie kwestionować tego co głoszą. Ale ten sukces im nie wystarcza – musieli jeszcze zamknąć młodym oczy i ogłuszyć trwale, na inny przekaz, na wiedzę, na naukę, a nawet na ewentualną mądrość, płynącą z własnego doświadczenia. Powiedzieli im, a oni uwierzyli im na słowo, że kobiety z Czarnego Protestu i w ogóle te inne, te w czarnych sukienkach z parasolkami i wieszakami w dłoniach, to morderczynie żądne krwi nienarodzonych, że w naszym projekcie chodzi o prawo do zabijania dzieci…

Dlatego dziewczyny, które zapytałam czy wiedzą co podpisały, udzieliły mi tak dalece błędnej odpowiedzi.

Jeśli więc chcesz, Drogi Czytelniku,  zaczerpnąć wiadomości na ten temat, musisz zrobić wysiłek i  kliknąć  TU

 

Do 10 października będziemy intensywnie zbierać podpisy w całej Polsce, na ulicach miast i miasteczek, w gronie przyjaciół,  w kręgach rodzinnych, w pracy i na urlopie, w kolejce do lekarza – wszędzie! Będziemy też zbierać pod kościołami, żebyście wszyscy mogli skorzystać z waszych demokratycznych praw człowieka i obywatela.

podpisy kraków

 

Do zobaczenia do jutra!

 

spo3

 

 

Czas na lans?

Lans nie jedno ma imię, ale w sprawie aborcji jest szczególnie niestosowny, bo kwestia przemocy prawnej wobec kobiet i mężczyzn w zakresie ich praw reprodukcyjnych nie powinna być okazją, tylko jest ważnym powodem byśmy wszyscy stanęli murem za kobietami, zwłaszcza tymi, które głosu są pozbawione, które siedzą w swoich domach, zamknięte ze swoim bólem, gdzieś tam , daleko od szosy, w Polsce B, zostawione same sobie, bez wsparcia partnerów, rodziny, uzależnione ekonomicznie, uwikłane w przekaz kulturowy, który każe im dźwigać swój krzyż bez skargi, ten sam krzyż, w obecności którego 23.09.2016 roku politycy i polityczki wszystkich opcji przyjęli do dalszych prac projekt bezwzględnego zakazu  aborcji Ordo Iuris i jednocześnie odrzucili projekt inicjatywy „Ratujmy kobiety”.

Dobrze zapamiętajmy jak głosowali posłowie i posłanki na sejm VIII kadencji na 26 sesji …

 

głos15głos16głos17

 

Odnoszę wrażenie, że wszystko już zostało powiedziane, wielokrotnie powtórzone, odmienione przez wszystkie przypadki i zanotowane gdzie należy. Pył bitewny nadal unosi się nad polem walki o przywrócenie kobietom ich, podobno niezbywalnych, praw człowieka. Czas na refleksje, wnioski, zadanie ważnych pytań.

12063680_10209251955038805_5176669603155047948_n

Czy wydarzenia ostatnich miesięcy, rozgrywające się na ulicach miast i w przestrzeni internetowej, to antrakt w spektaklu  patriarchat ma się dobrze? Bo ma się dobrze, bez wątpienia. Czy może była to czkawka po niestrawnym posiłku, serwowanym społeczeństwu od 89 roku, bo masa krytyczna została przekroczona i nawet najbardziej naiwni przekonali się, że deklaracja w rodzaju – Mnie kościół nie przeszkadza byleby nie właził mi do domu, zdecydowanie jest passe?  A może było to tylko wzmożenie wysiłków organizacyjnych w różnych środowiskach, które na co dzień nie mają żadnego wpływu, za to przy okazji jaką stworzyło Ordo Iuris, potrafią wykorzystać lęki kobiet by przypomnieć o swoim istnieniu?

 

DSCN5616

 

 

Nie, żebym uważała takie działania za złe, niewłaściwe i niezrozumiałe – wręcz przeciwnie – życie organizacyjne płynie w tych środowiskach od dotacji do dotacji, egzystują na skraju wytrzymałości i w oparciu o energię i zasoby intelektualne działaczek/y, więc jakby nie patrzeć okazja wyśmienita. Ale niepokoi mnie, że w tak ważnej sprawie, która powinna łączyć wszystkich w zwarty front by mówić jednym głosem, dochodziło do przepychanek w kolejce do mikrofonu, a nawet strzelania focha w kierunku tych, których akurat się nie lubi…  Jakaś zaraźliwa choroba roznoszona drogą kropelkową czy ki pies? Mam nadzieję, że to tylko wysypka i alergia minie bez śladów na gładkiej twarzy organizacji. Gdyby jednak okazać się miało, że to nawracająca opryszczka – marnie widzę przyszłość naszej sprawy.

 

DSCN5624

 

Znacznie mniej  dziwi mnie fakt,  że zgromadzenia protestujących były mało liczebne, często też mało poważne, że na podestach, obok autentycznie zaangażowanych bojowniczek o prawa kobiet stawały też te, które nie specjalnie widziały sens akcji „ratujmy kobiety” zwłaszcza gdy łączyło się to z wysiłkiem zbierania podpisów w przestrzeni publicznej – albowiem można się mylić co do oceny sytuacji i dojrzeć z poślizgiem. Pewnie, że to nie świadczy najlepiej, pewnie, że może być cyniczną kalkulacją, ale chcę wierzyć, że nie jest, a wiedzieć będziemy za chwilę, bo to dopiero początek, długiej i wyczerpującej drogi…więc czas, który ostatecznie weryfikuje hipotezy pokaże czy, komu i na czym zależy.

 

Zatem, kiedy pył opadnie, wszyscy gracze pogratulują sobie sukcesu na polu wysiłków PR-owych, przeanalizują słupki w sondażach i odłożą temat ad akta, zostaniemy nadal z otwartym pytaniem – quo vadis Polko?

 

DSCN5557

 

PS. Nie podaję nazwisk, nazw organizacji, dat, ani cytatów z wypowiedzi wiecowych – kto był – widział i słyszał, kto nie był zapraszam do działania. Zegar tyka.

foto: Tomasz Zawada, Elżbieta Kunachowicz.

 

 

 

 

 

 

„Ratujmy Kobiety”… zanim całkiem zamilkną.

60 lat temu 27 kwietnia, Posłanka Stronnictwa Demokratycznego, przedstawiła projekt ustawy : „O warunkach dopuszczalności przerywania ciąży”, zwracając kobietom ich, wydawało się wówczas, niezbywalne prawo do decydowania o własnym życiu i kontroli własnej prokreacji, oraz w trosce o ich zdrowie i życie.

Rodziły się dzieci a przyrost naturalny był taki, o jakim obecni rządzący mogą tylko pomarzyć.

Obecna ustawa obowiązuje od 1993 roku, przyrost ani drgnął, a Polska od kilku dekad nie ma zastępowalności pokoleń. Bo też i nie o to chodziło żeby kobiety rodziły różowe, zdrowe bobasy i cieszyły się odpowiedzialnym, pełnym radości macierzyństwem. Kiedy się wprowadza zakazy i restrykcje prawne, ograniczające prawa człowieka, zawsze chodzi o to samo. To jeden z najmocniejszych pręgierzy jakim poddaje się kobiety w państwach totalitarnych, rządzonych przez psychopatycznych, na ogół mizoginicznych mężczyzn, dla których przemoc prawna wobec różnych grup społecznych to prawdziwa rozkosz i spełnienie mrocznych, ukrytych pragnień.

Żeby ukryć swoje motywy najchętniej sięga się w takich razach po ideologię lub religię – w zasadzie to jeden pies…

hitler1stalinkaczyńskiepiskopat8

Inicjatywa ustawodawcza „ Ratujmy Kobiety” zainicjowana przez Barbarę Nowacką, a następnie podjęta w ramach mobilizacji wielu drobnych organizacji pozarządowych i prokobiecych, dobiega końca. Jest odpowiedzią na projekt ordo iuris zabraniający bezwzględnie zabiegów przerywania ciąży, przewidujący wysokie kary pozbawienia wolności dla kobiety i wszystkich osób przyczyniających się do złamania zakazu. Nie przewiduje odstępstwa także w przypadku ciąży z gwałtu, stosunków kazirodczych, ciąży z wadą letalną płodu, także wówczas, gdy kobieta w ciąży zostanie zdiagnozowana w kierunku choroby, której leczenie zagraża życiu płodu. Musimy uzyskać 100 tysięcy podpisów od wolnych obywateli i obywatelek polskich, uprawnionych do głosowania. Wychodzimy wieczorami, po pracy, spotkać ich na ulicach miast. Rozmawiamy z nimi, tłumaczymy, odpowiadamy na pytania…

ratujmy12

Dla mnie to, nie ukrywam, traumatyczne spotkania z całym przekrojem społecznych postaw. Wracam po każdej akcji z ciężarem świadomości, że tylko mi się wydawało, że kobiety polskie to dumne istoty, nowoczesne, świadome. Dziś już wiem, że to nieprawda. Kobiety i mężczyźni, którzy życie znają od podszewki, którzy wiedzą co to odpowiedzialne, często samotne rodzicielstwo, trud wychowania dziecka, ryzyko śmierci w okresie ciąży, porodu i połogu, depresja po porodowa, brak wsparcia instytucjonalnego w przypadku urodzenia dziecka z ciężkim upośledzeniem, problemy psychologiczne wynikające z urodzenia dziecka z gwałtu i stosunków kazirodczych… to nasi sygnatariusze. Podpisują chętnie, ustawiają się w kolejce i dziękują nam, że mogli wyrazić swoje zdanie i jednocześnie sprzeciw…

ratujmy14

Szczególnie zasmucające są postawy młodych kobiet, oraz kobiet dobrze uposażonych przez swoich pracujących mężów. Brakuje im empatii w stosunku do innych kobiet. Te pierwsze obezwładniają swoim naiwnym przekonaniem, że zygota to mały różowy dzidziuś, zaś te drugie wyższością, wynikającą ze statusu majątkowego, który daje im wolność wyboru, jakiego nie mają kobiety z obszarów biedy. Jedne i drugie nie widzą nic ważniejszego od własnego końca nosa, niefrasobliwe, nieczułe, ślepe i głuche nigdy nie zrozumieją, że właśnie przyłożyły rękę do niejednej śmierci, niejednej tragedii życiowej. Ale przecież to jest cudze życie, cudzy dramat. Miło jest być po stronie silniejszych… Rzadko zatrzymują się by porozmawiać, raczej idą z wzrokiem wbitym w ziemię lub w niebo, szybko przemykają obok nas jakby bały się otrzeć o fakty, o których mówi przez megafon nasza koleżanka, albo inaczej – patrzą na nas z politowaniem i zdają się mówić- nas to nie dotyczy, jesteśmy ponad systemem, damy sobie radę bez was i waszej głupiej akcji skazanej z góry na niepowodzenie.

Osobną kategorią są mężczyźni, w różnym wieku, którzy nie potrafią wręcz ukryć satysfakcji z opresji kobiet, pozbawionych głosu w kwestiach ich prokreacji. Są jak św. Augustyn, czy św. Tomasz z Akwinu – mizoginiczni, aroganccy- czyli podszyci irracjonalnym lekiem przed kobietami. Próbują nas zagadać, zarzucić pytaniami, przeszkadzają wykonywać nam naszą syzyfową pracę. Bywają napastliwi i agresywni.

Nie wiem czy zdążymy spotkać i wyłuskać z tłumu brakującą liczbę obywatelek i obywateli sygnatariuszy słusznego sprzeciwu wobec urągającej prawom człowieka ustawie zakazującej bezwzględnie przerywania ciąży. Jeśli się uda, złożymy nasz projekt do sejmu RP i nikt nie będzie mógł twierdzić, że wszyscy obywatele i obywatelki popierają inicjatywę ordo iuris. Jeśli stanie się inaczej, martwa cisza wypełni się pychą klerykalnej arogancji, a kobiety zamilkną na wiele lat. Od czasu do czasu, gdzieś tam w Polsce B, powiesi się kolejna kobieta, być może matka dzieciom, albo umrze bogobojna katoliczka, której lekarze odmówią pomocy w imię ochrony życia poczętego, albo kiedy odmówią zabiegu w przypadku ciąży pozamacicznej- śmiertelnego zagrożenia dla życia ciężarnej… Media o tym nie napiszą, telewizornia nie powie, statystyki nie pokażą. A konserwatywni oprawcy kobiet chwalić się będą gwałtownym spadkiem przestępstw na tle seksualnym, bo kobiety w obawie przed ścisłym nadzorem i karą więzienia, nie będą zgłaszać tego typu zdarzeń organom ścigania.  Nastanie raj statystyczny w kraju nad Wisłą, tak jak nastał on w latach po wejściu w życie ustawy z 1993 roku, mimo że ilość faktycznych zabiegów nie zmniejszyła się… statystyki o mich milczą.

Fakt, że KK w Polsce wymusił tamtą ustawę i inspiruje tę pro-layferską dzisiaj, to wyraźny dowód, że nauka kościoła katolickiego poniosła klęskę – wśród 150 tysięcy kobiet, które rocznie przerywają ciążę, większość to katoliczki. Oczywiście każdy przypadek jest sytuacją wyjątkową, na którą kobiety dają sobie dyspensę i rozgrzeszenie. I prawidłowo. Dzięki tym trudnym decyzjom, będzie mniej niechcianych, niekochanych dzieci. Propagowanie świadomego rodzicielstwa to tak naprawdę jedyna droga by dzieci rodziły się z miłości i były wychowywane przez dojrzałych do tej odpowiedzialnej funkcji rodziców.

Strach pomyśleć co zrobi KRK, do czego będzie parł w następnych krokach, jeśli wprowadzenie ustawy zabraniającej bezwzględnie przerywania ciąży, oraz kontraktacja niemowląt 500+ nie przyniesie spodziewanych rezultatów… Drżyjcie panowie – nas już bardziej nie mogą upokorzyć i odczłowieczyć, teraz mogą się zabrać za was. Może to będzie marchewka, a może bat. Sądząc jednak po stanie budżetu, będzie to raczej bat.

Zajrzałam w oczy oprawcy

Dziś poznałam oblicze Złego. Dziś usłyszałam jak gładko mówi o nienawiści do bliźnich, w szczególności do kobiet, mężczyzn i dzieci. Zobaczyłam jak działa przez wybranych ludzi. Takim człowiekiem-tubą Złego jest dla mnie ten pan. Nie mam ochoty na polemikę ze Złym. Nie mam ochoty pochylać się nad tym jak do tego doszło, że posiadł i zmącił umysł inteligentnego człowieka, by wykorzystać go do swoich celów.

Rany!! Co ja plotę!! Przecież nie ma żadnego Złego!!

Kim więc jesteś człowieku? Jaką ścieżką doszedłeś do tego miejsca, z którego chcesz dziś decydować o losie ludzkim. Dlaczego uważasz, że masz takie prawo?! Skąd tyle pychy i pewności, że się nie mylisz w swoich ocenach?! Jaki deficyt potrzeb sprawia, że znajdujesz przyjemność w stosowaniu przemocy wobec kobiet?! Jaką konstrukcją jest twoje sumienie, a może raczej, dlaczego jest zepsute?!

Słuchając tej rozmowy, starałam się wejść, swoim zwyczajem, w buty tego pana. Zwykle, stosując tą metodę, udaje się spenetrować sposób myślenia obiektu badawczego, dociec sedna błędu rozumowania, albo przynajmniej zarysowuje się  oś nieporozumienia, bywa i to nie rzadko, że znajduję swój błąd. W tym wypadku, mój błąd polegał na tym, że w ogóle miałam dobrą wolę wchodzić w interakcję z osobowością zaburzoną, że zamiast potraktować cały wywód, tak jak na to zasługuje, czyli jako część propagandowego show i polityczną rozgrywkę, zafascynowana powierzchownością rozmówcy, jego pozornym zaangażowaniem i aksamitną retoryką, gładko weszłam w tok rozumowania i popłynęłam od początku do końca wywodu bez kamizelki ratunkowej, ergo, urwałam się z choinki racjonalnego rozumowania.

Szczęśliwie pokonałam wartki nurt, obfitujący w wystające kamienie, i unikając większych obrażeń wyszłam na brzeg, by ocieknąć z resztek absurdu. Trwam w stanie kompletnego osłupienia. Przez kilkanaście minut przebywałam w innym świecie, musicie więc zrozumieć, że szok poznawczy jakiego doznałam, oraz skutki uboczne z tego wynikające, mogą jeszcze przez czas jakiś wpływać na moją zdolność do wyciągania wniosków z tego przeżycia.

Czuję się trochę jak po pierwszym obejrzeniu filmu „The Lobster” – bardzo ważny obraz, wyprodukowany przez Yorgosa Lanthimosa w 2015 roku. Opowiada o świecie, gdzie niby wszystko, na pierwszy rzut oka, wygląda jak w naszym – są ludzie, noszą ubrania takie jak my, mieszkają w domach takich jak nasze, jedzą to co my, jeżdżą samochodami, posługują się mową… W świecie który oglądamy jest też przemoc.

Ludzie starają się nie okazywać emocji ani uczuć – rzadko słyszymy śmiech, gwar ożywionych rozmów, krzyk sporów…, tak jakby okazywanie ich było nieprzyzwoite, nieakceptowane przez społeczność. A zatem w świecie „bez emocji” żyją ludzie tacy jak my, ale skrojeni wg. innych zasad, wierzący w to, że jeśli nie znajdą partnera, to w specjalnym zakładzie przypominającym hotel, zostaną poddani przemianie w dowolnie wybrane zwierzę. Umierają uśpieni przez innych kuracjuszy podczas polowania na nich w miejscowych lasach.

Główny bohater trafia tam z powodu rozstania z partnerką. Ona odeszła do innego, on został sam – bycie samotnikiem jest w tym świecie zabronione prawem. Ma 40 dni na znalezienie wśród skazanych z tego samego powodu co on, kobiet, partnerki dla siebie. Co ciekawe, wydaje się, że dobór odbywa się poprzez poszukiwanie jakiejkolwiek wspólnej cechy – ot choćby samoistne , częste krwawienie z nosa, albo zerowy poziom empatii, lub cokolwiek innego – ważne by oboje TO mieli.

Nie będę dalej opowiadać fabuły, może ciekawość zaprowadzi czytelników do obejrzenia filmu. Gorąco polecam. Przytaczam ten film, bo przez godzinę można się rozejrzeć w tamtym świecie i poczuć różne dziwne drgania, zdziwienia, opory, sprzeciw, silną niezgodę.

Ale przede wszystkim jest to przeżycie skłaniające do zadania sobie pytania, wielu pytań. Np. jak wiara wpływać może na kształtowanie świata relacji międzyludzkich, jak czyni z ludzi bierne narzędzie, jak rozkłada akcenty, jak hamuje jedne popędy lub wzmaga inne, jak kształtuje kulturę bycia wśród ludzi. Jak czyni i wykonuje władzę nad ludźmi i do czego prowadzi taki sztuczny ład. Ważna pozycja w kinematografii współczesnej. Koniecznie obejrzyjcie ten obraz.

Wracając do tematu. Otóż skrajne przeżycie po kontakcie z panem Jerzym Kwaśniewskim z ordo iuris, poza tym, że przykre, odpowiedziało mi na dręczące mnie pytania. Np. skąd taka determinacja pro-liferów w upowszechnianiu zmanipulowanych obrazów ich ulubionej galerii aborcyjnej, albo dlaczego pani Godek, działaczka tego ruchu, pozbawiona jest empatii i zwykłego współczucia dla innych kobiet, mężczyzn i dzieci.

Odpowiedź jest dość prosta. Ci ludzie funkcjonują w innym świecie, w świecie gdzie każde pojęcie zostało przedefiniowane. Jeśli mówią o współczuciu, to odnosi się ono wybiórczo i wyłącznie do zygot. Jeśli mówią o prawie do życia – tak samo – mają je tylko zygoty. Absurdalne? Oczywiście, dla nas absurdalne. Dla nich to wartość, dla której poświęcają całą swoją energię. Można by nawet im współczuć tych ścisłych ograniczeń, gdyby poza holokaustem zygot nie było holokaustu żydów, gdyby nie wydarzyła się Rwanda, gdyby dzieci narodzone nie cierpiały wykluczenia z powodu biedy, gdyby na świecie był raj bez przemocy, ksenofobii, rasizmu, gdybyśmy nie przeżywali powrotu do niewolnictwa, gdyby państwo zamiast prawnej opresji stosowało prawo sprawiedliwości społecznej , i wielu innych GDYBY.

Jerzy Kwaśniewski mówi w pewnym momencie, że ochrona życia musi być bezwarunkowa od poczęcia aż do naturalnej śmierci. Proponuję, żeby odwrócić wektor – niech najpierw starość i śmierć odbywa się bez poniżenia i deptania ludzkiej godności, niech stanie się cud i zniknie patriarchat, przemoc wojna i ludobójstwo, niech macierzyństwo odzyska sens i stanie się radością ludzi a nie ich, wymuszonym przez prawo skażone dogmatyzmem katolickim, nakazem przypominającym kontraktację cieląt, i niech kościół przestanie wreszcie święcić broń, służącą do zabijania ludzi, a przemoc domową nazywać kulturowym podziałem ról kobiety i mężczyzny…

Dopóki jednak jest jak jest, nikt nie ma prawa zmuszać kobiety do tego by dzieliła się swoim zdrowiem i życiem z drugą istotą, nawet najzdrowszą genetycznie, potencjalnie genialną, piękną itd… To tylko i wyłącznie jej decyzja. I nawet gdyby zapanował rzeczony raj na ziemi, nadal zasada byłaby ta sama. Kropka. BTW – czy kogoś jeszcze może dziwić, że kobiety, przynajmniej te świadome czym jest dziś ludzkość i życie na ziemi, nie chcą wydawać potomstwa na jego pastwę? Mnie nie dziwi.

Zgadzam się z Kwaśniewskim – nie ma dziś wyznacznika początku życia nowej istoty, innego niż zygota. Nie polemizuję z tym. Zapytam jednak – i co z tego? Dla mnie nic. Aż do trzeciego miesiąca ciąży nic to dla mnie nie znaczy jak tylko, że rozwija się zarodek. I do trzeciego miesiąca ten zarodek, to potencjalne życie, może być eksterminowane jeśli tak zdecyduje kobieta – jego nosicielka. Kropka.

I mówię o prawidłowej ciąży w wyniku stosunku płciowego z wybranym partnerem seksualnym, za pozwoleniem i za entuzjastyczną zgodą obojga. Warto w tym miejscu powiedzieć, że ciąża, poród i połóg to wyniszczające i zagrażające życiu kobiety stany, i że za każdym razem to kobieta ryzykuje. Jakim trzeba być głupcem, by brać na siebie odpowiedzialność za wymuszanie tych decyzji. No ale kiedy kobieta umiera, albo traci wzrok panowie prawnicy pokroju Kwaśniewskiego nie ponoszą absolutnie żadnych konsekwencji z tytułu prawnego zmuszania kobiet do rodzenia dzieci.

Powiedzą, wychowane przez kościół, młode kobiety- jak się idzie z chłopem do łóżka to trzeba brać pod uwagę, że mogą z tego być dzieci… słyszałam to wielokrotnie. Otóż nie muszą wcale być z tego dzieci, nawet jeśli dojdzie do zapłodnienia. Tym młodym kobietom nikt nie powiedział co to jest popęd seksualny? Nikt im nie powiedział jak ważną sferą życia jest seks? I, że nie służy przede wszystkim poczynaniu dzieci? Że seks to radość i bliskość z drugim człowiekiem? Najwyraźniej nikt im nie powiedział, za to prawdopodobnie dowiedziały się podczas rachunku sumienia przed pierwszą spowiedzią, że TE  miejsca są brudne, nieczyste – chyba, że uświęci je obecność powołanego do świętego życia – dziecko.

Czy napisałam coś niestosownego? Dlaczego jesteście poruszeni? Powiem Wam dlaczego. Bo od 30 lat żyjemy w świecie nasączonym kłamliwymi treściami wokół praw reprodukcyjnych kobiet. Bo wymazano ze słownika debaty społecznej  słowo płód, zarodek, morula, zygota i wszystkie te terminy zastąpiono słowem -DZIECKO. Bo słowo wolność nie dotyczy kobiet. Bo kobieta to jedynie wylęgarnia piskląt ludzkich, wszystko jedno zdrowych, chorych, z szansą na dobre życie, albo i bez szans, z udanego związku lub z gwałtu – dla pana Kwaśniewskiego to bez różnicy.

I nie, nie jest zabieg aborcji antykoncepcją. Jest możliwością z jakiej kobieta powinna mieć pełne prawo skorzystać, gdy tak zdecyduje. Nie mówię, że nie ma kobiet, które będą tak traktować ten zabieg. Są takie kobiety i były dawniej i będą w przyszłości. Ale to jest margines. Nie widzę powodu by odbierać wszystkim ich prawa dlatego, że pewien promil kobiet postępuje głupio.

Przestańmy sprzedawać alkohol bo pewien, i to znaczny odsetek, mężczyzn i kobiet chla na umór. Dlaczego tego nie zabraniamy? Przecież jest to problem społeczny, który bardzo drogo kosztuje społeczeństwo! Jakoś nie widzę chętnych do walki o prohibicję. I słusznie. Nie tak się walczy z plagami dręczącymi życie społeczne. Najważniejsza jest w tej walce EDUKACJA, ale pro-liferzy sprzeciwiają się także edukacji, antykoncepcji, pigułce po, prezerwatywom, za to viagrę można kupić bez recepty i żaden aptekarz nie zasłania się klauzulą sumienia.

Wracając do pana Jerzego Kwaśniewskiego – i tego co on reprezentuje. Nie będzie między nami zgody, bo różni nas światopogląd. Mój nie pozwala mi głosić, że in vitro jest złe, mimo, że sama nigdy bym się nie poddała tej skomplikowanej i ryzykownej zdrowotnie procedurze, mój nakazuje mi milczeć w sprawie moich osobistych wyborów i nie narzucać ich kobiecie, która owładnięta przez potrzebę macierzyństwa, marzy o własnym potomku.

On powie wszystkim kobietom, że nie wolno im urodzić własnego dziecka poczętego tą drogą, bo on święcie wierzy, że jakiś bóg decyduje o poczęciach i, że w związku z tym żaden lekarz nie ma prawa bawić się w boga. I  w tym momencie kończy się wiara a zaczyna przemoc. Nota bene to wcale nie jest zabawa, tylko uznana metoda, z której poczęło się tysiące dzieci, które dopełniły sens życia niejednej kobiety i mężczyzny.

Gdyby ordo iuris i inne organizacje tzw. cywilizacji życia nie gromadziły w swych szeregach wyłącznie hipokrytów, byliby na każdej demonstracji przeciwko wojnie, przeciwko przemocy domowej, w wyniku której rocznie traci życie tysiące ludzi – kobiet, dzieci a także mężczyzn, byliby przeciwko karze śmierci, popieraliby darmową antykoncepcję i przypominaliby na każdym kroku o używaniu prezerwatyw jako prewencji przed zakażeniami droga płciową, czyli propagowaliby postulat powszechnej edukacji seksualnej.

Nie przypominam sobie, żebym ich widziała w szeregach demonstrujących przeciwko mowie nienawiści, czy marszach popierających przyjmowanie uchodźców syryjskich, no chyba, że obok, jak stali z tymi swoimi plakatami i z głośną narracją w sprawie płaczu nienarodzonych.

Zostawmy ich na chwilę i zastanówmy się przez ostatnie kilka minut o co tak naprawdę chodzi, bo przecież nie o przyrost naturalny, ani nie o dobro rodziny, także nie o płaczące tysiącami zarodki złuszczone i wydalane codziennie z krwią menstruacyjną. Pewnie już wiecie co powiem. Tak. Macie rację. Chodzi wyłącznie o władzę, wpływ i pieniądze. I nie mam wielkich nadziei, że uda się dziś komukolwiek powstrzymać nasz rząd przed wprowadzeniem ustawy zakazującej aborcji bez względu na sytuację.

Ciekawe jak długo przyjdzie nam poczekać na naszą polską, swojską, rodzimą Rosę, choć nie, nie jestem tego ciekawa. Nie chcę żeby się to zdarzyło, tylko, że to się zdarzy na pewno. I nikogo to nie wzruszy, nikt za to nie odpowie. Macie tego świadomość – Dziewuchy dziewuchom? Ma pan tego świadomość panie Kwaśniewski Jerzy? A Kaja Godek? Ma pani świadomość co szykujecie kobietom – jakie piekło? Jakie poniżenie? I że niczego, oprócz satysfakcji posiadania władzy, nie osiągniecie. Jakiż to musi być narkotyk, żeby zdołał was do tego stopnia odurzyć, żebyście nic nie czuli…

 

pięść

 

 

Spotkania przy trzepaku

Enfant terrible znowu w natarciu – Polska poucza Czechów jak mają współpracować z rządem RP w dyskryminacji Polek

Polska ambasada w Pradze domagała się od czeskiego ministerstwa zdrowia, by ograniczono dostępność do aborcji dla Polek. Czesi nie zamierzają się podporządkować.

 

I w zasadzie to wystarczy za cały news. Bohaterami wymiany zdań na ten temat byli:

Antoni Wręga, zastępca polskiego ambasadora w Pradze

Jan Blatny czeski minister zdrowia

Listy dyplomatyczne od Wręgi do Blatnego i z powrotem…

Senat czeski

A wszystko to miało miejsce 10 marca 2021 po tym jak polski TK mgr Przyłębskiej potwierdził, zgodnie z oczekiwaniem Kaczyńskiego, że aborcja z wskazania o letalności płodu jest nie zgodna z Konstytucją. BTW – zastanawiam się czy ktoś nie powinien wreszcie sprawdzić czy ta pani potrafi w ogóle czytać tekst ze zrozumieniem… Inne wyjaśnienie tej przedziwnej interpretacji mogłoby wynikać z  tego, że czytałam inną , zupełnie inną Konstytucję!

Treść listu miała dotyczyć poprawki czeskiego senatu do ustawy o aborcji. Dokument ma doprecyzować warunki, na jakich cudzoziemki mogą poddawać się aborcji w Czechach. Wręga miał zapewnić, że „Polska szanuje suwerenność Republiki Czeskiej”, jednak oczekuje z jej strony „szacunku dla procesów demokratycznych i wartości kulturowych”. Chodzi o tzw. turystykę aborcyjną.

 

ŹRÓDŁO

ŹRÓDŁO

Biada wam!

Polski Kościół katolicki chce ludziom wyznaczać standardy i mówić jak mają żyć.
Dla mnie to od wielu lat banda hipokrytów.
Banda przebierańców w kolorowych kieckach, którym ludzie przypisują boskie cechy.
Przez wyobrażenie świętości tych osób, w zasadzie wszystko im wolno.
Sama znam księdza, który ma dzieci, który nie wylewa za kołnierz i wszyscy o tym wiedzą. Ilu z nas zna przypadki naciągania wiernych na ogromne pieniądze, na nieludzkie traktowanie chorych, o pedofilii nie wspomnę? Przecież to codzienność tak oczywista, że ludziom spowszedniała!
Ile świństwa, łgarstwa, nienawiści i hipokryzji wylewa się z Kościoła? Ile słów pogardy i nienawiści do społeczeństwa codziennie wylewa się z ich ust?
Obecny Kościół utożsamia najbardziej odrażające cechy jakie może posiadać człowiek.
Tacy ludzie mają nas uczyć moralności?

A ludzie to wiedzą i tolerują.
Bo to KSIĄDZ.
Przedstawiciel Kościoła.
ŚWIĘTA KROWA.
Wielki, tłusty, ubrany w złote koronki cielec, przed którym ludzie klękają i całują w wielkie złote pierścienie na palcach.
Chodzą do wielkich złoconych budynków, w których to oni mówią ludziom jak mają żyć. Mam komuś przypomnieć jak się nazywają budynki dla krów? Bo wiele kościołów to już od dawna nie są światynie. To wielkie obory dla tych świętych cielców.

Mówią o moralności, sami zachowując się niemoralnie.
Mówią o uczciwości, nie mając z tą uczciwością nic wspólnego.
Mówią o prawdzie, posługując się głównie kłamstwem.
Mówią o miłości, nienawidząc drugiego człowieka.
Mówią o szacunku, depcząc ludzką godność.

Teraz chcą decydować o życiu polskich kobiet.
A ja Wam Panowie w koronkach powiem jedno:
– Wara od kobiet! Wy, którzy kobiety traktujecie jak służące, jak niewolnice na usługach, chcecie mówić kobietom jak mają żyć?

A może porozmawiamy o tym jak wyglądają zakony kobiece?
Niestety to się nie uda, bo te biedne kobiety słowa nie pisną, szantażowane karą boską! Służąc tym hipokrytom, wmawia im się, że służą Bogu! A jak myślicie, czemu służą śluby milczenia, całkowitej pokory i oddania Bogu?
Bogu? Jakiemu Bogu? Tym cielcom w sutannach?
Ja czekam niecierpliwie aż odezwą się zakonnice. Czekam aż znajdzie się jedna odważna, która to zrobi.
Czekam aż opowie o gwałtach, aborcjach, biciu i poniżaniu przez tych „boskich przedstawicieli”.
Liczę na to, że przestaną w końcu milczeć i utożsamiać swoją wiarę ze stadem świętych krów, które wykorzystują ich wiarę i dobroć.
Jeżeli te kobiety przestaną milczeć i powiedzą w końcu przez co od lat przechodzą, ten chlew runie.
To zakonnice są najlepszym przykładem zniewolenia kobiet przez kościół. To one mogą też wiele zmienić. Gdyby tylko odważyły się zabrać głos…
To samo co zakonnicom, kościół z pomocą bandyckiej grupy, która dorwała się do władzy, chce zafundować całemu społeczeństwu.
Chce zafundować wszystkim kobietom.
Tylko spójrzcie na zakonnice!
To kwestia czasu, kiedy właśnie tak samo będą traktowane wszystkie kobiety!
Jak przedmiot. Człowiek drugiej kategorii.
Milczący i usłużny.
Pokorny wobec panów i władców.
Kim są ludzie, którzy w imię Boga chcą czynić ofiary z człowieka? Chcą czynić ofiarę z kobiet?

W Biblii była odpowiednia nazwa dla takich ludzi.
Faryzeusze.
Chcecie się faryzeusze posługiwać modlitwą? Chcecie głosić nauki Jezusa? Chcecie się powoływać na Biblię? Proszę bardzo!
Chętnie Wam pomogę.

” (…) Wiążą ciężary wielkie i nie do uniesienia i kładą je ludziom na ramiona, lecz sami palcem ruszyć ich nie chcą. Wszystkie swe uczynki spełniają w tym celu, żeby się ludziom pokazać. Rozszerzają swoje filakterie i wydłużają frędzle u płaszczów. Lubią zaszczytne miejsca na ucztach i pierwsze krzesła w synagogach. Chcą, by ich pozdrawiano na rynkach i żeby ludzie nazywali ich Rabbi.(…)

Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy, bo zamykacie królestwo niebieskie przed ludźmi. Wy sami nie wchodzicie i nie pozwalacie wejść tym, którzy do niego idą.
Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy, bo obchodzicie morze i ziemię, żeby pozyskać jednego współwyznawcę. A gdy się nim stanie, czynicie go dwakroć bardziej winnym piekła niż wy sami.

Biada wam, przewodnicy ślepi, którzy mówicie: Kto by przysiągł na przybytek, to nic nie znaczy; lecz kto by przysiągł na złoto przybytku, ten jest związany przysięgą. Głupi i ślepi! Cóż bowiem jest ważniejsze, złoto czy przybytek, który uświęca złoto? Kto by przysiągł na ołtarz, to nic nie znaczy; lecz kto by przysiągł na ofiarę, która jest na nim, ten jest związany przysięgą. Ślepi! Cóż bowiem jest ważniejsze, ofiara czy ołtarz, który uświęca ofiarę? Kto więc przysięga na ołtarz, przysięga na niego i na wszystko, co na nim leży.

Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy! Bo dajecie dziesięcinę z mięty, kopru i kminku, lecz pomijacie to, co ważniejsze jest w Prawie: sprawiedliwość, miłosierdzie i wiarę. To zaś należało czynić, a tamtego nie opuszczać. Przewodnicy ślepi, którzy przecedzacie komara, a połykacie wielbłąda!

Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy! Bo dbacie o czystość zewnętrznej strony kubka i misy, a wewnątrz pełne są one zdzierstwa i niepowściągliwości.Faryzeuszu ślepy! Oczyść wpierw wnętrze kubka, żeby i zewnętrzna jego strona stała się czysta.

Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy! Bo podobni jesteście do grobów pobielanych, które z zewnątrz wyglądają pięknie, lecz wewnątrz pełne są kości trupich i wszelkiego plugastwa. Tak i wy z zewnątrz wydajecie się ludziom sprawiedliwi, lecz wewnątrz pełni jesteście obłudy i nieprawości.

Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy! Bo budujecie groby prorokom i zdobicie grobowce sprawiedliwych, i mówicie: „Gdybyśmy żyli za czasów naszych przodków, nie byliśmy ich wspólnikami w zabójstwie proroków”. Przez to sami przyznajecie, że jesteście potomkami tych, którzy mordowali proroków! Dopełnijcie i wy miary waszych przodków! Węże, plemię żmijowe, jak wy możecie ujść potępienia w piekle? Dlatego oto Ja posyłam do was proroków, mędrców i uczonych. Jednych z nich zabijecie i ukrzyżujecie; innych będziecie biczować w swych synagogach i przepędzać z miasta do miasta(…) „

Czy to dotyczy wszystkich księży i biskupów?
Czy dotyczy to całego Kościoła i wiernych?
Nie.
Dotyczy to tych, co po tych słowach larmo podniosą. Tych, którzy poczują się urażeni. Tych, którzy poczują, że do nich są kierowane te słowa. To oni sami będą dowodem na to, że o nich mowa.

Całej reszcie Kościoła, tej której te słowa nie dotyczą, życzę jednego.
Módlcie się o odwagę, żeby jej Wam nie zabrakło kiedy trzeba będzie wybrać pomiędzy prawdziwą wiarą, tą której poświęciliście swoje życie, a kolejnym złotym cielcem, który ze świątyni, uczynił złoconą oborę, a wszystko po to, żeby zamaskować unoszący się stamtąd smród.

Zróbcie to, zanim razem z nimi poniesiecie odpowiedzialność za kolejne zbrodnie, których w Waszym imieniu dopuści się Kościół.

Wpisy Peryferium Leszka

Czarny piątek objawił prawdziwą MOC!

Warszawa. Ratusz podaje ok. 55 000, według innych źródeł 80 000 ludzi! Według Brudzińskiego 8 000. No cóż, wyjątkowo hojny był.

 

Poznań:

 

Kraków:

Szczecin:

 

Olsztyn:

Łódź:

Brawo Polki, brawo Polacy. Tego nie da się zbagatelizować, choć oczywiście będą próbować. To pokaz siły, który zostanie dostrzeżony i odnotowany w całym świecie.

 

 

Biskupi apelują o natychmiastowe zajęcie się ustawą zaostrzającą prawo aborcyjne

– Apelujemy o to, żeby podjąć prace nad projektem „Zatrzymaj aborcję”; zrelatywizowanie prawa do życia grozi zrelatywizowaniem praw człowieka – powiedział były przewodniczący Zespołu KEP ds. Bioetycznych abp Henryk Hoser podczas konferencji kończącej 378. Zebranie Plenarne KEP.
„Podejrzenie choroby nie daje nikomu prawa, by pozbawiać dziecko życia”
Więcej: polsatnews

Michaił Sałtykow-Szczedrin napisał kiedyś: Jak władza zaczyna dużo mówić o patriotyzmie, to znaczy że będą kraść. Miał oczywiście rację, co mamy możność odczuć na własnej skórze, obserwując niekończący się serial pt nagrody dla władzy. Jednak w kraju rządzonym przez sojusz tronu i ołtarza da się dostrzec jeszcze jedną prawidłowość. Tą prawidłowością jest drażnienie społeczeństwa całkowitym zakazem aborcji w chwili, gdy ma się potrzebę przeprowadzić jakąś niespecjalnie medialną ustawę. Podrażnijmy kijem psa z przodu gdy w tym samym momencie ciachnie mu się ogon z tyłu. Tak to już się udawało z ustawą o inwigilacji i sądach – o co idzie tym razem? Jeszcze nie wiemy, ale przecież nie może chodzić o życie zapłodnionej komórki, bo czy w tej sprawie biskupi nie powinni zagrozić serią samospaleń czy choćby strajku głodowego? Przecież ponoć wierzą w bzdury, które wygadują….