Inwentaryzacja KK 2020. okiem Andrzeja Gerlacha. Część 9 i 10
KOŚCIÓŁ W POLSCE ANNO DOMINI 2021 – część IX.
Najliczniejszą grupę w polskim Kościele stanowią księża diecezjalni, a „wylęgarnią” kadr w każdej diecezji jest jej seminarium duchowne. Seminarium diecezji to „serce” każdej diecezji dlatego powinno się ono znajdować pod szczególną opieką każdego biskupa. Gdy źle się dzieje w seminarium, to kryzys w tej instytucji rozlewa się wkrótce na całą diecezję. Gdy systematycznie z roku na rok w seminarium spada liczba kleryków, to po paru latach ten kryzys kadrowy obejmuje całą diecezję. I z taką właśnie sytuacją mamy teraz do czynienia w polskim Kościele.
Ale ten kryzys powołań w naszym kraju to nie jest coś co pojawiło się nagle i niespodziewanie w ostatnich latach. Pierwsze niepokojące sygnały pojawiły się już bowiem na przełomie wieków, a więc taka sytuacja trwa co najmniej od dwudziestu lat. Ale mimo to, iż wiele sygnałów świadczyło o nadciągającej burzy, nasi biskupi nie reagowali, nie diagnozowali niepokojących sygnałów, a jeżeli je zauważali, to zagrożenie i winę widzieli w mediach, rozwiedzionych rodzinach, bieżącej polityce, szkole, demografii, ale nigdy w swoich zachowaniu i postępowaniu.
Nasi biskupi niemal nigdy nie bronili molestowanych kleryków przez ich przełożonych, także biskupów, natomiast często chronili pedofili w swoich własnych szeregach i czynnych homoseksualistów w sutannach, którzy ślinili się na widok młodych i miłych chłopców w seminariach diecezjalnych, a potem pozwalali na to, aby ci wpływowi geje dobierali sobie z nich odpowiednio miłych i ładnych wikarych na swoje parafie. Nie reagowali na coraz bardziej puste kościoły w swoich diecezjach i coraz mniej młodych ludzi na lekcjach religii. Ale równocześnie ścigali się w zdobywanie coraz to nowych funduszy z budżetu państwa i dopieszczali swoją biskupią próżność w często pustych i nieszczerych komplementach ze strony polityków i samorządowców. A tymczasem podległe im seminaria duchowne systematycznie pustoszały…
W 2004 roku we wszystkich polskich seminariach studiowało 7 465 kleryków. Po trzech latach liczba kandydatów na księży we wszystkich polskich uczelniach spadła do 6 025 studentów, z tego na pierwszym roku było 1 078 młodych mężczyzn. W 2008 roku te statystyki spadły do 5 583 kleryków łącznie, z tego pierwszy rok studiów rozpoczęło 953 młodzieńców. W 2012 roku w naszym kraju studiowało łącznie 4 262 kleryków, z tego na pierwszy rok wstąpiło 828 maturzystów. W 2015 roku drogę do seminariów odnalazło już zaledwie 725 młodych ludzi. W 2018 roku mieliśmy w Polsce łącznie 3 015 seminarzystów, z tego na pierwszym roku tylko 620 młodych chłopców. W 2019 roku w polskich seminariach studiowało 2 853 studentów teologii, na pierwszym roku było 498 kandydatów do kapłaństwa. W 2020 roku we wszystkich seminariach polskich indeksy posiadało 2 556 studentów, z tego na pierwszym roku studiów zaledwie 438 kleryków.
W 2018 roku na 620 młodzieńców, którzy wybrali w życiu drogę do kapłaństwa, 415 wybrało seminaria diecezjalne, a 205 seminaria zakonne. W 2019 roku takich chętnych było już tylko 498 maturzystów (o 122 mniej niż przed rokiem), z tego 324 z nich wybrało seminaria diecezjalne (o 91 mniej niż przed rokiem), a 174 kandydatów wybrało drogę zakonną (o 31 mniej niż przed rokiem). W 2020 roku drogę do kapłaństwa wybrało w naszym kraju zaledwie 438 młodych mężczyzn (o 60 mniej niż przed rokiem), z tego seminaria diecezjalne wybrało łącznie 289 maturzystów (o 35 mniej niż przed rokiem), a na drogę do kapłaństwa w habitach zakonnych zdecydowało się 149 kandydatów (o 25 mniej niż przed rokiem).
Różnie rozkładają się też statystyki powołań do kapłaństwa w naszym kraju pod względem geograficznym. Wszędzie jest poważny kryzys powołań, ale w niektórych diecezjach to już nie kryzys, to klęska.
W 2019 roku najlepszy wynik uzyskała diecezja tarnowska, gdzie do seminarium duchownego wstąpiło 26 kandydatów do kapłaństwa. Do warszawskiego seminarium zgłosiło się 15 młodzieńców, ale w tym samym roku w seminarium sosnowieckim, zamojsko-lubaczowskim, zielonogórsko-gorzowskim pojawiło się zaledwie 2 kandydatów do kapłaństwa, a do drzwi seminarium drohiczyńskiego i warmińskiego zastukał zaledwie jeden maturzysta.
W 2020 roku było jeszcze gorzej. Do drzwi seminarium tarnowskiego zastukało wówczas co prawda także 26 młodych ludzi, w seminarium katowickim zamieszkało 15 kandydatów na księży, w krakowskim i poznańskim było ich tylko po 13 chętnych. Ale w tym samym roku seminarium drohiczyńskie, gnieźnieńskie i sosnowieckie wybrał tylko jeden kandydat na księdza, a do seminarium świdnickiego nie zgłosił się nikt.
Coraz częściej polskie seminaria diecezjalne się zamykają, albo łączą się i dzielą kosztami utrzymania. Takiej dramatycznej sytuacji jeszcze nie mieliśmy. No bo jak otwierać rok studiów dla kleryków, których można by przewieźć zaledwie jedną taksówką. Przypominam sobie moją rozmowę z jednym z biskupów śląskich sprzed chyba dwóch lat, gdy zażartowałem, że „mógłbyś zamknąć swoje seminarium duchowne i kupić autobus, a wtedy byłoby dla was taniej, gdybyś ich wszystkich codziennie przewoził na zajęcia do Wrocławia”. Ale to było przed dwoma laty, teraz pewnie mojemu biskupiemu koledze wystarczyłby do tego mniejszy bus.
Biorąc pod uwagę, że statystycznie rzecz biorąc, zaledwie co drugi kleryk przyjęty do seminarium duchownego w naszym kraju, dociera po sześciu latach do święceń kapłańskich, możemy przyjąć, że za sześć lat zaledwie 150-160 z tych kleryków otrzyma święcenia kapłańskie. I to w skali całego kraju. To nie kryzys, to prawdziwy upadek. Upadek autorytetu polskiego Kościoła w oczach młodych Polaków, u progu ich dorosłego życia. I kto za to odpowiada Panowie Biskupi?
Ale to są jedynie fakty i statystyka powołań kapłańskich w naszym kraju na przestrzeni ostatnich dwudziestu lat. W kolejnych odsłonach tego cyklu pokaże Państwu jeszcze dramatyczniejszy obraz polskiego Kościoła i jego przyszłości, gdyż ujawnię szokujące i ukrywane fakty z badań na temat tego, kogo się do tych seminariów przyjmuje.
Ciąg dalszy nastąpi…
KOŚCIÓŁ W POLSCE ANNO DOMINI 2021 – część X.
Temat sytuacji współczesnego Kościoła w naszym kraju, jaki ostatnio zaproponowałem, wywołał niezwykłe emocje wśród czytelników. Zaktywizowały się nie tylko polskie zakonnice, ale także bracia zakonni, a ostatnio nawet księża. Szkoda tylko, że ludzie Kościoła nie chcą się włączyć do publicznego komentowania tej trudnej sytuacji, ale jak sądzę wynika to z potencjalnych konsekwencji, jakie mogłyby ich za to spotkać ze strony ich przełożonych. Szkoda, widać wiele jeszcze musi się zmienić w tej instytucji.
Pisałem ostatnio o tym jak systematycznie spada w naszym kraju ilość młodych ludzi, którzy pukają do furt polskich seminariów duchownych i wspólnot zakonnych, aby tam odnaleźć swoją przyszłość. Ale pełny i prawdziwy obraz młodych ludzi w Kościele, a więc w pewnym stopniu przyszłości tej instytucji w Polsce, dopełniają badania dotyczące tego kim są ci młodzi Polacy, którzy jednak do tych seminariów i zakonów wstępują.
Świetnym materiałem poznawczym tego stanu, jest raport pewnego duchownego, naukowca i wykładowcy akademickiego, który od lat bada środowisko kandydatów do kapłaństwa w naszym kraju, pod względem ich moralności, seksualności, wiedzy religijnej, pochodzenia, a nawet preferencji politycznych. Raport ten powstał co prawda na potrzeby władz kościelnych, ale jego wynik jest nie tylko niezwykle ciekawy, ale także w pewnych aspektach wręcz mocno zaskakujący. Środowisko polskich seminariów jest niezwykle zamkniętym światem dla ludzi świeckich, więc tego typu badania odsłaniają niezwykle intymne aspekty życia tych, których za kilka lat będziemy spotykać przy naszych polskich ołtarzach czy kratkach naszych konfesjonałów. Warto więc dokładniej przeanalizować kim są ci młodzi ludzie u progu swojej kapłańskiej drogi w życiu. Nie chcę autorowi tego raportu sprawiać żadnych przykrości ze strony jego kościelnych przełożonych, tym bardziej, że jestem mu bardzo wdzięczny za wykonywaną od wielu lat w tym względzie pracę, więc jego nazwisko pozostanie tu nie ujawnione.
W tej odsłonie tego cyklu ujawnię jedynie te dane, które pokazują polityczne preferencje tych kandydatów do kapłaństwa, którzy wstąpili w 2020 roku do polskich seminariów. Jest to tym bardziej ciekawe, że od lat mamy w Polsce niezwykłe zbliżenie, nawet niemal zespolenie, świata kościelnego ze światem polskiej polityki.
Przez ostatnie kilku lat nasz kraj znalazł się w ciągłym politycznym cyklu wyborczym, gdzie niemal co kilka miesięcy Polacy dokonywali jakiś politycznych wyborów. Albo wybierali posłów i senatorów do naszego krajowego parlamentu, albo swoich lokalnych, powiatowych czy wojewódzkich samorządowców, albo europosłów do Parlamentu Europejskiego, a ostatnio także Prezydenta Polski. Jak więc w tych wyborach głosowali ci, którzy w ostatnim roku wstąpili do naszych seminariów?
Wyniki badań preferencji politycznych naszych kleryków są nie tylko jednoznaczne, ale i chyba niezaskakujące. W anonimowych ankietach aż 62% badanych najmłodszych studentów teologii potwierdziło, że głosowało na Prawo i Sprawiedliwość, czyli na tak zwaną Zjednoczoną Prawicę. Równie wysoki wynik, bo aż 24% młodych kandydatów do kapłaństwa, poparło w ostatnich wyborach Konfederację. Zaledwie 7% przy urnach wyborczych wybrało kandydatów Koalicji Obywatelskiej, a 6% zaufało kandydatom obozu KUKIZ 15. Tylko 1% naszych młodych seminarzystów, albo nie brało udziału w wyborach, albo odmówiło odpowiedzi na tak postawione pytanie.
Porównując wspomniany raport z wynikami sprzed dwudziestu laty widać wyraźnie kilka tendencji. Po pierwsze współcześni kandydaci do kapłaństwa w naszym kraju odznaczają się niezwykle dużą aktywnością polityczną, mają zdecydowane i jednoznaczne poglądy polityczne. Są przy tym niezwykle radykalni. Większość kleryków jest zdecydowanie nacjonalistyczna w swojej wizji społeczeństwa i narodu, a co czwarty badany kleryk ma poglądy zbliżone do przedwojennej endecji. Są wrogo nastawieni do obcych narodów, społeczeństw, kultur czy religii. Zdecydowana większość z nich jest zdania, że współczesny polski Kościół musi mocno i zdecydowanie angażować się politycznie, a przyszłość Kościoła widzą w bliskim związku z partiami prawicowymi i narodowymi. Mają często osobiste związki z ruchami narodowymi, w przeważającej większości są przeciwnikami Unii Europejskiej, a polskie członkostwo w tej wspólnocie postrzegają jedynie przez pryzmat obecnych finansowych korzyści dla naszego kraju. Niemal zupełnie nie utożsamiają się z wartościami europejskimi, jakie to członkostwo za sobą pociąga. Większość z nich, bo aż 14 na 15 badanych, uważa nasze członkostwo w strukturach unijnych za szkodliwe dla polskiego katolicyzmu. Tylko 1 na 15 badanych przyszłych kapłanów uznaje się za Europejczyka i jest z tego dumny. Nasi klerycy mają także niezwykle konserwatywne, tradycyjnie polskie i katolickie, podejście do modelu rodziny i roli kobiety w społeczeństwie.
Takie radykalne poglądy polityczne czy społeczne obecnych młodych polskich seminarzystów stoją w zupełnym kontraście do poglądów większości ich świeckich rówieśników. Jestem w związku z tym pełen obaw jak te dwa zupełnie różne światy młodych ludzi, odnajdą się w niedalekiej przyszłości. Kiedy ci obecni klerycy staną kiedyś przy polskich ołtarzach, przemówią z ambon, zasiądą w konfesjonałach, wkroczą do sal lekcyjnych, będą jeszcze bardziej zindoktrynowani i zradykalizowani, gdyż wszystko wskazuje na to, że sześcioletni okres formacji seminaryjnej, nie otworzy ich na resztę społeczeństwa, a wręcz odwrotnie, pogłębi jeszcze bardziej widoczne już dziś różnice. A może się mylę?
Jeszcze większe zaskoczenie budzą wyniki wspomnianej ankiety, gdy tym samym klerykom naszych seminariów, przyglądniemy się od innych stron ich życia. Ich seksualności, moralności, wiedzy religijnej, pochodzenia czy ich własnych oczekiwań na przyszłość, ale o tym napiszę innym razem.
Ciąg dalszy nastąpi…
Andrzej Gerlach