Ćwiczenia z ateizmu

Ćwiczenia z ateizmu. Część 45 „Dziewicze narodziny Jezusa”

Teolodzy kościelni całkowicie pomijają bajkowy i mitologiczny charakter Starego i Nowego Testamentu. Przyznają chętnie, że Biblia zawiera przenośnie i nie wszystko należy rozumieć dosłownie. Pozwala im to dowolnie interpretować święte księgi. Ale nie chcą przyznać, że Pismo Święte jest takim samym utworem literackim zrodzonym w bajkowych umysłach ówczesnych ludzi, jak na przykład mity i eposy greckie.

Podobieństwa – nie idzie o szczegóły – są głębokie i podstawowe. Zarówno w biblijnych księgach, jak i w eposach greckich, nad wszystkim góruje świat bogów, cudów, przedziwnych nieziemskich postaci, bajkowa fantazja. Zdarzenia przedstawiane realistycznie mieszają się z magią i cudami. Mamy tu do czynienia z wyobraźnią i literaturą bajkową, pełną czarodziei różnej maści – od bogów i boskich postaci, aniołów, złych duchów, nadludzkich herosów, po ludzi czyniących cuda i proroków. Gdzieś w zakamarkach kryją się rzeczywiste wydarzenia, ale dominuje fantastyka. Posługując się swobodnie frazą z jednego z wierszy Juliana Tuwima, można powiedzieć, że są to 

bajki czarowne, bajki cudowne.

1. Koń Achillesa, „Cud nad Wisłą” i Jezus

W Iliadzie Homera koń, wiozący Achillesa do kolejnej bitwy pod murami Troi, ostrzega go ludzkim głosem: Niebawem zginiesz, bo takie są wyroki bogów zapisane w księdze losu. Achilles nie rezygnuje z walki. Już jadąc na wojnę wiedział, że zginie, ale za to zdobędzie wielką sławę. Mógł nie jechać i żyć spokojnie, ale wtedy nie zdobyłby sławy. Achilles wybrał śmierć za cenę sławy. Taki jest morał mitu o Achillesie według Homera.

W mitach i eposach poetów greckich o wszystkim decydują bogowie. Walki ludzi są walkami bogów. Pieśni poetów przepojone są cudownościami. Koń Achillesa przemówił ludzkim głosem, bo pozwoliła mu na to bogini Hera. Achilles jest synem boginki Tetydy i Peleusa, króla jednego z greckich państewek. Zbroję wykuł mu bóg Hefajstos itd. itp.

Mity mogą powstawać niemal w tym samym czasie co wydarzenia, których dotyczą. Oto przykład. W 1920 r. wojsko polskie odniosło zwycięstwo nad armią bolszewicką. Natychmiast powstały opowieści o „Cudzie nad Wisłą”, o Matce Bożej, która ukazała się atakującym żołnierzom bolszewickim i spowodowała wśród nich takie przerażenie, że rzucali broń i uciekali w popłochu. Do dziś ukazują się publikacje i książki na ten temat (to jakby narodowe ewangelie ukazujące bożą moc).

Jezus jest postacią równie przedziwną i bajkową jak bohaterowie mitów greckich. Według ewangelii jest synem Boga-Ojca, został przez niego posłany z misją odkupienia ludzkich grzechów, a następnie osądzenia ludzi i ustanowienia wiecznego królestwa bożego pod swoim panowaniem. Jego przyjście zapowiadały proroctwa zamieszczone w Starym Testamencie, przekazane przez samego Boga za pośrednictwem proroków. Żydzi oczekiwali przyjścia tego boskiego zbawiciela, nazywali go mesjaszem, chrystusem (słowo chrystus to grecki odpowiednik hebrajskiego słowa mesjasz).

Według ewangelistów w osobie Jezusa starotestamentowe proroctwa właśnie się spełniają. Jezus z Nazaretu jest zapowiedzianym w proroctwach mesjaszem.

Starotestamentowy mit mesjasza powstał, przybierając różne postaci, w V-VIII w. p.n.e. Wiara w tego rodzaju mity nie odpowiada umysłowości  ludzi żyjących w innej epoce i w kulturze odmienionej przez wiedzę naukową, której wówczas nie było. Mity biblijne są jednakowoż kultywowane w kościołach chrześcijańskich do dziś, bowiem dostarczają kościołom racji bytu. Bez tych mitów kościoły chrześcijańskie odeszłyby w niebyt. Liczny aparat kapłanów, pastorów, teologów, katechetów, ludzi żyjących z religii straciłby środki do życia. Nie można się dziwić, że starają się biblijne mity kultywować, nauczać w szkołach i kościołach, wtłaczać w głowy wiernych wszelkimi dostępnymi metodami.

2. Źródła mitu

Jedna z przedziwnych opowieści o Jezusie mówi o jego dziewiczym poczęciu. Jezus miał być poczęty w ciele matki nie w drodze normalnego ludzkiego stosunku seksualnego, ale w sposób cudowny. Tak naucza się w Kościele również dziś. Np. w podręczniku religii dla szkoł średnich, wydanym przez jezuitów, czytamy: „poczęcie Jezusa nastąpiło poza normalnym, fizjologicznym aktem seksualnym kobiety i mężczyzny” („Drogi świadków Chrystusa w Kościele”, s. 69, 2013 r.).

Skąd się wziął ten mit?

Starożytne pierwowzory

Dziewicze poczęcie było czymś znanym w mitach krążących na Bliskim Wschodzie od zamierzchłych czasów. A wedle wyobrażeń ewangelistów i wyznawców Jezusa nie godzi się, by syn Boga-Ojca został poczęty w normalny ludzki sposób przez jakiegokolwiek mężczyznę. Nic prostszego niż wyobrazić sobie, że matka Jezusa została zapłodniona w cudowny sposób i pozostała dziewicą. Tak widział to również św. Tomasz z Akwinu (XIII w.), największy do dziś autorytet teologii chrześcijańskiej.

Proroctwo Izajasza

W powstaniu mitu o dziewiczym poczęciu Jezusa ważną rolę odegrało błędnie rozumiane proroctwo Izajasza. Pochodzi ono z VIII w. p.n.e., prorok wygłosił je poetyckim językiem wobec króla jerozolimskiego Achaza, walczącego właśnie z licznymi wrogami. W proroctwie tym znajduje się zdanie, które w Biblii Tysiąclecia przetłumaczono następująco: „Oto Panna pocznie i porodzi Syna, i nazwie Go imieniem Emmanuel” (Iz 7,14).

Z kontekstu wynika, że prorok Izajasz mówił o synu króla Achaza, którego niebawem urodzić miała jego młoda małżonka. Miało to być jej pierwsze dziecko, więc prorok użył w odniesieniu do niej słowa alma, co na polski przełożono jako panna. Bibliści są zgodni, że w hebrajskim słowo to oznaczało młodą kobietę lub młodą mężatkę, która jeszcze nie urodziła dziecka. Nie oznaczało panny lub dziewicy w dzisiejszym rozumieniu.

Prorok mówił też we wzniosłych poetyckich słowach, że ten oczekiwany następca tronu, syn króla Achaza, wybawi kraj z ciężkiego położenia.

Z czasem powyższe proroctwo zaczęto rozumieć – niezgodnie z jego pierwotnym znaczeniem – jako zapowiedź przyjścia mesjasza, wybawiciela, którego urodzi dziewica. W greckim tłumaczeniu Biblii, dokonanym przez Izraelitów pięć wieków po ogłoszeniu proroctwa, a około 200 lat przed narodzinami Jezusa (tzw. Septuaginta), słowo alma zostało przetłumaczone jako parthenos, dziewica. Świadczy to, że już wówczas proroctwo rozumiano błędnie, tj. jako mówiące o dziewicy, która urodzi syna. Tak rozumieli je też, zgodnie z greckim tekstem, ewangeliści. Miało to duże konsekwencje dla chrześcijaństwa. Jakie?

Ewangeliści uznali, że skoro Jezus jest mesjaszem, to zgodnie z proroctwem Izajasza narodził się z dziewicy. Na kanwie tego proroctwa dwóch z nich, Mateusz i Łukasz, stworzyło bajkowe opowieści o dziewiczym poczęciu Jezusa.

Bibliści i teolodzy zdają sobie na ogół sprawę z horrendalnej pomyłki, z którą tu mamy do czynienia. Także w przypisie w Biblii Tysiąclecia czytamy, że interpretacja proroctwa Izajasza ma dwie formy. Według nowszej, odnosi się ono do młodej małżonki króla Achaza i jej syna. W Kościele kultywuje się jednak tradycyjną wersję.

Ściąganie z Biblii

Ewangeliści stosowali dość szokującą dla nas metodę pisania. O wydarzeniach z życia Jezusa wnioskowali na podstawie starotestamentowych proroctw. Jeżeli w proroctwach znajdowali, że mesjasz miał się urodzić z dziewicy i w Betlejem, to wnioskowali, że tak właśnie było. Dzieje Jezusa uzupełniano o treści zaczerpnięte wprost z biblijnych proroctw. Przedstawiano tak, by zgadzały się z proroctwami zapisanymi w Starym Testamencie.

Pisząc w ten sposób ewangeliści mieli dość konkretny cel. Stwarzali zbieżność między życiorysem Jezusa a starotestamentowymi proroctwami, Miało to przekonywać, że Jezus jest rzeczywiście mesjaszem, zapowiedzianym w tych proroctwach. Np. według proroctwa mesjasz miał się narodzić z dziewicy – no i ewangeliści piszą, że narodził się z dziewicy. Czytelnicy mogą w ten sposób zobaczyć jak na dłoni, że proroctwa się spełniają, a Jezus jest niewątpliwie prawdziwym mesjaszem. Proste? Aż za bardzo.

Nie sposób nie dostrzec, że ewangeliści preparowali życiorys Jezusa. Uprawiali znany dawniej i dziś proceder pisania życiorysów ważnych osób tak, by pasowały do pożądanego wizerunku.

Metodę pisania dziejów Jezusa, polegającą na tym, że na podstawie proroctw Starego Testamentu przedstawia się wydarzenia z jego życia, nazwać można ściąganiem z proroctw. Co ciekawsze, ewangeliści ściągali z proroctw, a następnie twierdzili, że opisane przez nich wydarzenia miały miejsce dlatego, by wypełniło się proroctwo, czyli słowo boże i wola boża. Koło się zamyka.

Zauważmy, że sama postać mesjasza, którym miał być Jezus, została „ściągnięta” z proroctw Starego Testamentu. To w proroctwach mówiono o mesjaszu. Co więcej, na podstawie starotestamentowych proroctw sam Jezus uroił sobie, że jest zapowiedzianym w tych proroctwach mesjaszem (o urojeniach Jezusa pisałem przed miesiącem w artykule „Kim był Jezus?” – link na końcu).

Mit mesjasza powstał, jak pisałem, w V-VIII w. p.n.e. Był metaforycznym wyrazem cierpień doznawanych przez Izraelitów i ich nadziei na lepszą przyszłość. Mesjasz miał ustanowić wieczne królestwo Izraela pod swoim panowaniem. W czasach Jezusa i ewangelistów, tj. w czasach rzymskiej okupacji, mit mesjasza pozostawał żywy, koił cierpienia, zaspokajał potrzebę nadziei. Był czymś w rodzaju opium dla Izraelitów, westchnieniem uciśnionego stworzenia”, jak można powiedzieć wykorzystując znany aforyzm jednego z dawniejszych filozofów.

A teraz podam małą zagadkę na inteligencję. W proroctwie Zachariasza (VII/VIII w. p.n.e) mamy następującą strofę: „Raduj się wielce, Córo Syjonu, wołaj radośnie, Córo Jeruzalem! Oto Król twój idzie do ciebie, sprawiedliwy i zwycięski. Pokorny – jedzie na osiołku, na oślątku, źrebięciu oślicy. On … pokój ludom obwieści. Jego władztwo sięgać będzie od morza do morza, od brzegów Rzeki aż po krańce ziemi” (Za 9,9-10).

A w ewangelii Łukasza znajduje się znana scena: Jezus triumfalnie wjeżdża na osiołku do Jerozolimy (Łk 19,29-40).

Pytanie na inteligencję brzmi: Czy scena ta oznacza, że spełniło się starotestamentowe proroctwo, czy też Łukasz napisał tak, bo tak mówiło proroctwo?? Jeśli chrześcijanie powiedzą, że jest to dowód spełniania się proroctw, to chyba coś jest nie tak z ich powszechnie znaną inteligencją.

Mity a piśmiennictwo historyczne i filozofia

W starożytności dość często przedstawiano wszelkie wydarzenia jako realizację woli bogów i proroctw (co na jedno wychodzi). Ale starożytność znała piśmiennictwo historyczne w dzisiejszym rozumieniu, będące czymś innym niż mity religijne. Już w V w. p.n.e. Tukidydes przedstawiał wydarzenia historyczne bez cudów i ingerencji bogów.

Starożytność znała też filozofię grecką. Filozofia ta opierała się na spekulacjach, nie była wiedzą w dzisiejszym rozumieniu, ale była pod wieloma względami bardziej wartościowa niż mity i opowieści religijne.

Natomiast Stary Testament i ewangelie są przez religijne mity zdominowane. Ewangelie stanowią prostą kontynuację mitów i wyobrażeń starotestamentowych. Mit boga i mit mesjasza/chrystusa to główne tematy Starego i Nowego Testamentu. Ewangelie mówią o realizacji starotestamentowego mitu mesjasza. W obu dziełach jest mnóstwo bożych ingerencji, cudów i cudowności, aniołów i złych duchów. W Nowym Testamencie jest aż około 350 cytatów, odwołań i parafraz odnoszących się do Starego Testamentu. Postać i działalność Jezusa jest przedstawiona przez pryzmat Starego Testamentu. W opowieści o Jezusie wplatano zdania i obrazy zaczerpnięte wprost ze starotestamentowych proroctw. Katolicy często nie zdają sobie z tego sprawy.

Biblia źródłem prawdy?

Dziewicze poczęcie już w starożytności było często traktowane jako mit i nonsens. Na domiar złego opowieści, które stworzyli ewangeliści, są w istotnych punktach ze sobą całkowicie sprzeczne (o tym za chwilę). Wszystko to nie świadczy dobrze o wiarygodności ewangelii. Można by do tego nie przywiązywać wagi, gdyby nie fakt, że kościoły chrześcijańskie uważają ewangelie i Biblię za aktualne, ponadczasowe źródło mądrości i prawdy. Ciągle się na Pismo Święte powołują, nawet wtedy, gdy dyskutuje się, jak ma wyglądać obowiązujące nas dziś prawo. Traktują Biblię ahistorycznie, gdy tymczasem jest ona dziełem swojej epoki i zawiera ewidentne błędy, przeinaczenia i zmyślenia. Powoływanie się na Pismo Święte, jak czynią to władze kościołów chrześcijańskich, jest nonsensem.

3. Zwiastowanie według Mateusza i Łukasza

Dwóch ewangelistów opisało dokładniej, jak to było z dziewiczym poczęciem i narodzinami Jezusa.

Według Mateusza

Józef, mąż matki Jezusa Marii, zauważył, że jego żona jest w ciąży, chociaż małżeństwo nie zostało jeszcze skonsumowane. Na szczęście we śnie ukazał mu się anioł i powiedział, że Maria poczęła za sprawą Ducha Świętego i porodzi syna, któremu Józef ma dać na imię Jezus. Zbawi on – powiedział anioł – „swój lud od jego grzechów”. Józef przestał podejrzewać żonę i nie porzucił jej.

Mateusz pisze, że w ten sposób spełniły się słowa Boga przekazane w proroctwie Izajasza. I cytuje proroctwo wyraźnie z greckiego tłumaczenia Septuaginty, gdzie jednoznacznie mówi się o dziewicy: „A stało się to wszystko, aby się wypełniło słowo Pańskie powiedziane przez Proroka: Oto Dziewica pocznie i porodzi Syna, któremu nadadzą imię Emmanuel” (Mt 1,18-24).

Przypomnijmy, w hebrajskim oryginale proroctwa użyte jest słowo alma.Oznaczać ono mogło także młodą mężatkę, która jeszcze nie urodziła dziecka, ale nie była dziewicą. Proroctwo mówiło o synu króla Achaza, którego miała właśnie urodzić jego młoda żona. Ale Mateusz rozumiał proroctwo inaczej: że mówi ono o Jezusie, którego w dziewiczy sposób poczęła i ma urodzić Maria.

Według Łukasza

W ewangelii Łukasza opowieść ta jest bardziej rozbudowana. Zacytujmy, co najważniejsze: „Posłał Bóg anioła Gabriela (…) do Dziewicy poślubionej mężowi, imieniem Józef, z rodu Dawida; a Dziewicy było na imię Maryja. Anioł wszedł do Niej i rzekł: =Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą=. Ona zmieszała się na te słowa (…) Lecz anioł rzekł do Niej: =Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga. Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. Będzie On wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego praojca Dawida. (…) Jego panowaniu nie będzie końca=. Na to Maryja rzekła do anioła: =Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?= Anioł Jej odpowiedział: =Duch Święty zstąpi na Ciebie (…) Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego=” (Łk 1,26-38).

Jak widać, jest to opowieść skrojona na miarę starożytnej fantastyki, na miarę bajki czarownej, bajki cudownej. Opowieść ta nie służyła – jak często bajki i pieśni greckich poetów – zabawianiu słuchaczy; nie ma też przesłania moralnego. Ma za to inny, bardzo konkretny cel: ma pokazać, że Jezus został poczęty tak, jak mówi starotestamentowe proroctwo (tj. w sposób dziewiczy). Tym samym ma przekonać, że jest on rzeczywiście boskim mesjaszem. Ma uwiarygodnić kult Jezusa, który ewangeliści propagowali.

Niejasna sprawa Emmanuela

W proroctwie Izajasza mówi się, że narodzony z dziewicy syn ma nosić imię Emmanuel. Anioł zaś mówi Józefowi i Marii, by nadali mu imię Jezus. Mamy niezgodność. Chrześcijańscy teolodzy próbują tłumaczyć, że nie ma w tej rozbieżności nic dziwnego. Tekstu proroctwa – mówią – nie należy rozumieć dosłownie, a Emmanuel to imię symboliczne.

Nie jest to dobre wytłumaczenie niezgodności imion. Raczej jest dość oczywiste, że ewangeliści – a wcześniej inni wyznawcy Jezusa – na siłę podpięli Jezusa pod proroctwo Izajasza i wymyślili, że anioł kazał Józefowi i Marii nazwać dziecię Jezusem, a nie Emmanuelem. Mamy tu dobry przykład, jak działa metoda ściągania z proroctw.

Spory

Sprawa dziewiczego poczęcia Jezusa budziła i budzi spory.

Po pierwsze, nie wszyscy chrześcijanie uznawali, że Jezus narodził się z dziewicy. Było to przedmiotem głębokich sporów teologicznych. Także dziś w kościołach chrześcijańskich są głosy, by dziewicze poczęcie Jezusa przedstawiać jako przenośnię. Dogmat o dziewiczym poczęciu Jezusa to nonsens, ale jest tak głęboko zakorzeniony w dokumentach kościelnych, że władze kościelne wolą obstawać przy jego dosłownym rozumieniu.

Po drugie, przedmiotem sporu jest ciągle omawiane wyżej proroctwo Izajasza. Jak pisałem, dotyczyło ono syna króla Achaza, a nie Jezusa – i nie chodziło tam o dziewicze narodziny. Władze kościelne wolą jednak trzymać się wersji zaprezentowanej w ewangelii Mateusza, zaś teolodzy wyszukują pokrętną argumentację, by uzasadnić kościelne stanowisko.

Propozycja Celestyny

Moja dobra znajoma, niepokorna teolożka Celestyna dziwi się, dlaczego ewangelistom nie przyszła do głowy lepsza opowieść o poczęciu Jezusa. Po co opowiadać o poczęciu w ciele dziewicy? Mogli spokojnie przyjąć – jak w tradycji polskiego katolicyzmu – że wszystkie dzieci przynosi do domu bocian. Wszystko odbywa się bez żadnego wstydliwego poczęcia w drodze stosunku seksualnego. A o to przecież idzie! O ten stosunek!

Celestyna mówi, że opowieść o bocianie to tradycja wiary, którą katolicy polscy powinni szeroko propagować. Mógłby to być ważny element kampanii rechrystianizacji Europy, którą polscy aktywiści katoliccy uznają dziś za swoją misję.

4. Mesjasz z rodu króla Dawida

Według proroctw mesjasz ma narodzić się z rodu króla Dawida. Dlaczego? Bo to największy król Izraelitów. Prorocy uznawali na zasadzie poetyckich skojarzeń, że mesjasz, który ma ustanowić wieczne królestwo Izraelitów, będzie oczywiście wywodzić się z tego wielkiego rodu.

Co więcej, ponieważ ród króla Dawida pochodził z miasteczka Betlejem, prorok Micheasz poetycko obwieścił, że mesjasz wyjdzie właśnie z Betlejem.

Mateusz i Łukasz, chcąc by ich opowieść o Jezusie zgadzała się z proroctwami, starali się pokazać, że Jezus rzeczywiście z rodu króla Dawida pochodzi i urodził się w Betlejem. Najpierw powiem o pochodzeniu Jezusa.

Rodowód Jezusa

Mateusz i Łukasz przedstawiają dokładnie listę przodków Jezusa, wśród których jest też król Dawid. A właściwie wymieniają przodków Józefa, który według ewangelii był ojcem Jezusa prawnie, a nie biologicznie. Mateusz podaje listę przodków Józefa i Jezusa poczynając od Abrahama, zaś Łukasz od samego Adama, pierwszego człowieka (wymienia 75 pokoleń przodków). Wskazuje to na niewątpliwie legendarny charakter tych wywodów.

Panuje opinia, że Izraelici przywiązywali wielką wagę do wyliczania swoich przodków. Tymczasem podane przez Łukasza i Mateusza rodowody Jezusa w sposób kompromitujący nie zgadzają się nawet w przypadku przodków najbliższych.

Według Łukasza, ojciec Jezusa Józef był synem Helego, ten Mattata, a ten Lewiego. Według Mateusza Józef był synem Jakuba, ten Mattana, a ten Eleazara. Nic się tu nie zgadza. Wskazuje to, że wśród wyznawców Jezusa krążyły różne legendarne wersje rodowodu Jezusa, mające udowodnić jego pochodzenie z rodu króla Dawida.

Można zasadnie przyjąć, że wobec tego pochodzenie Józefa z rodu Dawida jest wyłącznie legendą. Rodowód wymyślano, by fikcyjnie wykazać, że zgodnie z proroctwami Jezus pochodzi z rodu króla Dawida.

Kościelni teolodzy próbują w pokrętny sposób wyjaśniać wskazane rozbieżności. Nic im się jednak nie klei. Najpewniejsze wyjaśnienie: wyznawcy Jezusa w różnych środowiskach wymyślali rożne rodowody i nie uzgadniali ich. Do ewangelistów dotarły różne wersje, albo też sami je z różnych wersji komponowali. Stąd u Mateusza i Łukasza rodowody są tak karykaturalnie różne. Nawet najbliżsi przodkowie się nie zgadzają (Mt 1,11-16; Łk 3, 23-38).

Wiek ludzkości

Powiem coś jeszcze bardzo ważnego. Rodowody, przedstawione w Biblii, służyły żydom i chrześcijanom do obliczenia wieku ludzkości od stworzenia pierwszego człowieka po czasy im współczesne. Na tej podstawie chrześcijanie przyjmowali, że od stworzenia świata i człowieka do narodzin Jezusa upłynęło zaledwie około 4 tys. lat. To dlatego w znanej kolędzie tradycyjnie śpiewa się: „Ach, witaj Zbawco z dawna żądany, cztery tysiące lat wyglądany”. Aż do XIX w. przyjmowano, że ludzkość liczy sobie nieco ponad 6 tys. lat.

Fundamentaliści chrześcijańscy wierzą w to do dziś, liczą wiek ludzkości i świata na kilka tysięcy. Dopiero w XIX w. przekonanie to zostało skutecznie podważone, a wiara w prawdziwość Pisma Świętego doznała poważnego uszczerbku.

Ortodoksyjni żydzi przyjmują, że świat został stworzony przed około 5700 laty. Według kalendarza żydowskiego obecnie (tj. w 2021 r.) mamy rok 5781/5782. I tyle miało upłynąć od stworzenia świata.

A teraz sprawa Betlejem.

5. Narodziny Jezusa w Betlejem?

Ewangelie mówią jednoznacznie, że Jezus wychował się i mieszkał z rodziną w Nazarecie. Przypuszczalnie tak mówiono powszechnie w opowieściach krążących wśród wyznawców Jezusa przed spisaniem ewangelii.

Skąd się wzięło przekonanie, że urodził się w Betlejem?

W bardzo ważnym proroctwie Micheasza, dotyczącym mesjasza, mówi się wyraźnie, że mesjasz „wyjdzie” z Betlejem: „A ty, Betlejem (…) Z ciebie mi wyjdzie Ten, który będzie władał w Izraelu” (Mi 5,1). Dlaczego z Betlejem? Bo Betlejem to miejsce pochodzenie rodu Dawida, największego króla Izraelitów. W proroctwach głoszono na zasadzie poetyckich skojarzeń, że mesjasz, który ma ustanowić wieczne królestwo Izraelitów, będzie się oczywiście wywodził z tego wielkiego rodu, a więc z Betlejem.

Ponieważ w mniemaniu ewangelistów dzieje Jezusa musiały być zgodne z proroctwami, trzeba było wytłumaczyć, jak to się stało, że Jezus wychowywał się i mieszkał w Nazarecie, ale urodził się w Betlejem .

W ewangeliach mamy dwie całkowicie rozbieżne opowieści na ten temat. Inaczej przedstawia to Mateusz, a inaczej Łukasz. W obu ewangeliach Jezus rodzi się w Betlejem, ale poza tym opowieści różnią się całkowicie i w żaden sposób nie dadzą się pogodzić. Wskazuje to, że na temat narodzin Jezusa krążyły różne legendy, lub że wszystko od podstaw zmyślili ewangeliści.

Pozostałe dwie ewangelie o narodzinach Jezusa nic nie mówią.

Opisy narodzin Jezusa, pozostawione przez ewangelistów, to urocze opowieści, typem wyobraźni przypominające bajki. Sprawy ludzkie i boskie mieszają się ze sobą, pełno tam cudowności, nad realizmem góruje bajkowa wyobraźnia. Gdzieś w tle być może dają o sobie znać wydarzenia rzeczywiste, ale zatopione w fantastycznych opowieściach o bogach i przedziwnych postaciach, o cudach i dziwach.

6. Mateusz o narodzinach Jezusa

Według Mateusza rodzice Jezusa, Józef i Maria, mieszkali na stałe w Betlejem i Jezus narodził się w Betlejem w ich domu. Zaś według Łukasza mieszkali w Nazarecie, a w Betlejem znaleźli się przelotnie i Jezus urodził się w przypadkowo znalezionej stajence. Najpierw powiem o wersji Mateusza (Mt 1,18-24; 2,1-23).

Magowie

Mateusz pisze, że kiedy Maria urodziła Jezusa, do Jerozolimy przybyli magowie „ze Wschodu”. Chcieli – jak mówili – pokłonić się królowi żydowskiemu, który właśnie się narodził. Drogę wskazywała im niezwykła gwiazda, którą dostrzegli na niebie. Warto o tej wizycie powiedzieć kilka zdań, bowiem dobrze pokazuje, czym są ewangelie i jak je tworzono.

Magami nazywano wówczas kapłanów perskich (tj. „ze Wschodu”) słynących z wróżenia z gwiazd. Późniejszym teologom chrześcijańskim musiało się nie podobać, że tacy podejrzani osobnicy pierwsi odkryli narodziny Jezusa i przybyli go uczcić. W tłumaczeniach ewangelii słowo magowie zastąpiono słowem mędrcy(niewątpliwie brzmi lepiej!). Tak jest też w Biblii przetłumaczonej przez ks. Wujka w 1599 r., oraz w dzisiejszej Biblii Tysiąclecia. Może warto zaznaczyć na marginesie, że zastąpienie magów mędrcami to niewątpliwa nieuprawniona ingerencja w tekst ewangelii.

Dlaczego Mateusz napisał o magach?

Magowie byli kapłanami religii perskich i kultu boga Mitry, rozprzestrzeniającego się na Bliskim Wschodzie w tamtych czasach. Mateusz przypuszczalnie chciał pokazać, że nawet kapłani tej konkurencyjnej dla chrześcijaństwa religii składają hołd Jezusowi.

Z czasem, przypuszczalnie od VIII w., w kościelnej katechezie magów zastąpiono trzema królami. Nadało to wydarzeniu najwyższego dostojeństwa i miało wskazywać, że nawet królowie składają hołd Jezusowi. Mateusz nie podawał, ilu magów przybyło, ani jakie nosili imiona. Uzupełniono te braki narracji i królom wymyślono imiona (Kacper, Melchior i Baltazar). Ustanowiono też święto trzech króli, obchodzone w Kościele katolickim 6 stycznia. Oficjalnie nazywa się je świętem objawienia pańskiego. Teolodzy kościelni mówią, że idzie o objawienie się Jezusa całemu światu.

Król Herod

Mateusz pisze, że magowie nieroztropnie dopytywali się w Jerozolimie o nowo narodzonego króla żydowskiego, któremu chcieli się pokłonić. Dowiedział się o tym rządzący krajem król Herod i poczuł się zagrożony, że oto wyrośnie mu konkurent do władzy. Herod postanowił zgładzić noworodka. Wezwał do siebie magów i nie mówiąc o swoich zamiarach kazał im dowiedzieć się, gdzie przebywa ten król żydowski.

Magowie ruszają i w cudowny sposób odnajdują dom Józefa i Marii w Betlejem. Drogę wskazuje im jaśniejąca na niebie gwiazda: „A oto gwiazda, którą widzieli na Wschodzie, szła przed nimi, aż przyszła i zatrzymała się nad miejscem, gdzie było Dziecię … Weszli do domu (nie do stajenki!!) i zobaczyli Dziecię z Matką Jego, Maryją; upadli na twarz i oddali Mu pokłon. I otworzywszy swe skarby, ofiarowali Mu dary: złoto, kadzidło i mirrę” (Mt 2,9-11).

Co było dalej?

Magowie we śnie otrzymali nakaz, by nie wracać do Heroda. Potajemnie opuścili jego królestwo. Wściekły król Herod kazał wymordować w Betlejem i całej okolicy wszystkie dzieci w wieku do lat dwóch.

Na szczęście anioł we śnie ostrzegł Józefa o niebezpieczeństwie i kazał mu z Marią i Jezusem uciekać do Egiptu. Jezus ocalał. A kiedy Herod umarł, anioł we śnie kazał Józefowi wracać. Józef obawiał się, że również następca Heroda będzie chciał zabić dzieciątko mające być królem żydowskim. Dlatego wrócił z rodziną nie do Betlejem, a do Nazaretu, miasteczka leżącego poza królestwem Heroda.

W ten sposób Mateusz pokazał, że zgodnie z proroctwem Jezus narodził się Betlejem. Wyjaśnił też, dlaczego później mieszkał z rodziną w Nazarecie. To jednak nie wszystko w tym temacie.

Jezus a Mojżesz

Badacze Biblii wskazują, że Mateusz tworzył na siłę analogię między Jezusem a Mojżeszem, który był dla Izraelitów najwyższym autorytetem. Żeby tę analogię wzmocnić, wymyśla i wprowadza do opowieści o Jezusie wydarzenia wzorowane na dziejach Mojżesza. Mamy tu przykład ściągania ze Starego Testamentu.

Oto w Starym Testamencie znajduje się następująca opowieść o Mojżeszu: Faraon dowiaduje się, że wśród przebywających w Egipcie Izraelitów narodził się chłopiec, który zagrozi jego władzy (idzie o Mojżesza). Każe więc wymordować wszystkich żydowskich noworodków w jego królestwie. Mojżeszowi cudem udało się uniknąć śmierci.

W ewangelii Mateusza król Herod z tych samych pobudek zarządził rzeź dzieci. Analogia jest oczywista. Tym bardziej, że żadne źródła dotyczące ówczesnego Izraela (a jest ich sporo) nie wspominają o tak istotnym wydarzeniu, jak rzeź dzieci opisana przez Mateusza. Najpewniej Mateusz, ogarnięty pasją tworzenia analogii między Mojżeszem a Jezusem, wymyślił tę opowieść.

Zwraca uwagę, że Mateusz powołuje się na starotestamentowe proroctwo, w którym Bóg mówi ustami proroka Ozeasza: „Miłowałem Izraela … i syna swego (tj. Mojżesza) wezwałem z Egiptu” (Oz 11,1). Słowa proroka dotyczą Mojżesza, którego Bóg miał wezwać do powrotu z Egiptu. Mateusz uznał, że również Jezus powinien wrócić z Egiptu. Przypuszczalnie dlatego wymyślił ucieczkę do Egiptu, by móc powiedzieć, że Jezus jak Mojżesz wraca z Egiptu wezwany przez Boga. Mateusz pisze, że anioł każe Józefowi wracać z Jezusem i Marią do ziemi izraelskiej. Jezus wraca, a Mateusz ogłasza: „Tak miało się spełnić słowo, które Pan powiedział przez Proroka: Z Egiptu wezwałem Syna mego” (Mt 2,15).

Mateuszowi nie przeszkadza, że zacytowane słowa Boga dotyczą Mojżesza, a nie Jezusa.

Inne ewangelie nawet nie wspominają o pobycie Jezusa w Egipcie.

Można się zastanawiać nad psychicznym mechanizmem powstania tej opowieści. Czy Mateusz świadomie zmyślał? A może po prostu głęboko wierzył, że skoro Mojżesz wracał wezwany przez Boga z Egiptu, to także Jezus, który jest jakby drugim Mojżeszem, z całą pewnością musiał przebywać w Egipcie i stamtąd był wezwany? A może Mateusz świadomie tworzył dla chrześcijańskiego ludu opowieści, w które sam nie wierzył?

Ta ostatnia hipoteza jest, jak sądzę, najbliższa prawdy. Czytając ewangelię odnosi się wrażenie, że Mateusz był inteligentnym i przebiegłym człowiekiem. Pisał tak jaki pisał, bowiem zdawał sobie sprawę z mentalności i oczekiwań chrześcijańskiego ludu. Lud ten gotów był wierzyć w cuda i cudowności, w najdziwniejsze bajki o Jezusie, w proroctwa zawarte w starych księgach. Mateusz wiedział, czego oczekują wyznawcy Jezusa i na te oczekiwania odpowiadał.

Nazaret

Mateusz wszystko na siłę uzasadnia proroctwami. Dzieje Jezusa mają być spełnieniem bożych proroctw. Jak się okazuje, Mateusz potrafił nie tylko naginać proroctwa, ale także odnajdywać nieistniejące.

Mateusz pisze o Józefie, który z Jezusem i Marią wrócił z Egiptu: „Przybył do miasta, zwanego Nazaret, i tam osiadł. Tak miało się spełnić słowo Proroków: Nazwany będzie Nazarejczykiem” (Mt 2,23). Jezusa nazywano Nazarejczykiem, Jezusem z Nazaretu.

Otóż proroctwa mówiącego, że mesjasz będzie nazwany Nazarejczykiem, nie ma. Mateusz dokonuje tu dowolnej interpretacji nie wiadomo jakiego proroctwa. Bibliści próbują bez skutku dociec, jakie proroctwo mógł mieć na myśli. Nie ma wiarygodnej odpowiedzi.

Np. przypuszcza się, że Mateusz mógł mieć na myśli słowa z proroctwa Izajasza: „I wyrośnie różdżka z pnia Jessego, wypuści się odrośl z jego korzeni” (Iz 11,1). Prorok metaforycznie mówi tu, że mesjasz wyjdzie z rodu króla Dawida. Jesse to ojciec Dawida i „pień Jessego” to jedna z nazw rodu Dawida. Odrośl z tego pnia to przyszły mesjasz.

Być może – dociekają bibliści – Mateusz sugerował się tym, że „odrośl” to po hebrajsku neser i Mateusz sądził, że od tego słowa pochodzi nazwa Nazaret. Na tej kruchej podstawie mógł uznać, że według proroctwa mesjasz będzie nazwany Nazarejczykiem.

W każdym razie Mateusz musiał dokonać fantazyjnej interpretacji jakiegoś proroctwa. Z pewnością na wszystko potrafiłby znaleźć jakieś proroctwo. Proroctwa mówiącego, że Jezus „nazwany będzie Nazarejczykiem”, nie ma. Poświęciłem tej sprawie nieco uwagi, by na tym przykładzie pokazać, jak dalece potrafią sięgać fantazje Mateusza.

7. Łukasz o narodzinach Jezusa

Łukasz podaje całkowicie odmienną opowieść. Według niego Józef i Maria mieszkali w Nazarecie, a nie – jak u Mateusza – w Betlejem. Jakim więc sposobem narodziny Jezusa nastąpiły w Betlejem?

Spis powszechny

Jak pisze Łukasz, niedługo przed oczekiwanymi narodzinami Jezusa cesarz rzymski zarządził przeprowadzenie spisu powszechnego. Każdy musiał się udać do miejsca swego pochodzenia. Ponieważ Józef miał pochodzić z Betlejem, udał się tam z Marią. Droga z Nazaretu do Betlejem wynosi około 200 km i z pewnością nie należała wówczas do łatwych. W Betlejem Józef i Maria nie mogli znaleźć noclegu. Zatrzymali się w jakiejś stajence i tam Maria porodziła syna, „owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie” (Łk 2,7).

Łukasz nie wspomina o królu Herodzie i rzezi dzieci zarządzonej przez niego, ani o ucieczce do Egiptu. Mateusz zaś nie wspomina o żadnym spisie powszechnym. Trzeba jednak powiedzieć, że o ile żadne źródła historyczne nie mówią o rzezi dzieci, to spisy w tamtych czasach miały miejsce (przeprowadzano je dla celów podatkowych, niektóre są udokumentowane źródłami historycznymi). Historycy dyskutują wiele szczegółowych kwestii związanych z tymi spisami. Problemem jest na przykład, o jaki spis idzie, kiedy miał być przeprowadzony. Niejasności i hipotez jest tak wiele, że nie sposób tu o nich mówić.

Najpewniej opowieść o podróży Józefa i Marii z Nazaretu do Betlejem została przez wyznawców Jezusa wymyślona, bowiem mesjasz według proroctw miał się narodzić w Betlejem. Aby przedstawić powód tej podróży, Łukasz – a może i dawniejsi wyznawcy Jezusa – uznali, że tym powodem był spis. Do takiej wersji skłania się wielu historyków.

Opowieści Łukasza o narodzinach Jezusa są całkowicie sprzeczne z Mateuszowymi. Widać wyraźnie, że ewangelie nie są wiarygodnym źródłem historycznym. Ewangeliści fantazjowali i zmyślali, nagminnie wprowadzali do swoich opowieści wątki zaczerpnięte ze starotestamentowych proroctw (ściągali z proroctw), korzystali z różnych opowieści krążących wśród wyznawców Jezusa. Gdzieś w głębi mogły kryć się wspomnienia prawdziwych wydarzeń, ale z pewnością zostały przetworzone przez ludzką fantazję.

Objawienie Jezusa pasterzom

Łukasz przedstawia zupełnie inną opowieść o objawieniu Jezusa światu, niż Mateusz. Wygląda ona tak, jakby została specjalnie stworzona w opozycji do Mateuszowej. Najpewniej jednak ten ewangelista, który pisał później, nie znał dzieła poprzednika.

Łukasz nie wspomina o żadnych magach czy mędrcach, którzy przybyli do domu Józefa, by pokłonić się Jezusowi. Według Łukasza Jezus urodził się w stajence w Betlejem, a o jego narodzinach anioł obwieścił pasterzom, którzy strzegli nocą owiec. Jest to jedna z najbardziej bajkowych scen w ewangeliach: „Naraz stanął przy nich anioł Pański i chwała Pańska zewsząd ich oświeciła, tak że bardzo się przestraszyli. Lecz anioł rzekł do nich: =Nie bójcie się! Oto zwiastuję wam radość wielką, która będzie udziałem całego narodu: dziś w mieście Dawida narodził się wam Zbawiciel, którym jest Mesjasz, Pan. A to będzie znakiem dla was: Znajdziecie Niemowlę, owinięte w pieluszki i leżące w żłobie=. I nagle przyłączyło się do anioła mnóstwo zastępów niebieskich, które wielbiły Boga słowami: =Chwała Bogu na wysokościach, a na ziemi pokój ludziom Jego upodobania=” (Łk 2,9-14).

Powstają pytania: Komu tedy pierwszemu miał się objawić Jezus? Magom, mędrcom, trzem królom, czy pasterzom owiec? Ponadto Łukasz nic nie wspomina o Herodzie i rzezi dzieci, ani o ucieczce do Egiptu. Mateusz nic nie wspomina o spisie powszechnym, ani o stajence. Co zatem jest prawdą? Odpowiedź jest prosta. Nic nie jest prawdą. Mamy bajki czarowne, bajki cudowne.

Moja znajoma, niepokorna teolożka Celestyna twierdzi, że tak poważne rozbieżności w opisie wydarzeń można wyjaśnić tylko w jeden sposób: Ewangeliści pisali pod natchnieniem wina, a nie Ducha Świętego.

Wół i osioł

Metoda ściągania z biblijnych proroctw stosowana była w Kościele także wieki później. Wykorzystywali ją również autorzy ewangelii apokryficznych, tzn. nieuznawanych przez Kościół.

Skąd wzięły się w bożonarodzeniowych szopkach dwa sympatyczne zwierzaki, wół i osioł? Nie mówią o nich ewangelie. Ale oto w proroctwie Izajasza sam Bóg ustami proroka mówi: „Wół rozpoznaje swego pana i osioł żłób swego właściciela. Izrael na niczym się nie zna, lud mój niczego nie rozumie” (Iz 1,3). To z tego proroctwa wziął się wół i osiołek.

A dlaczego Izajasz mówi o tych zwierzakach? Wół i osi były wówczas zwierzętami symbolizującymi wierność. I Bóg, narzekając ustami proroka, że Izraelici są mu nie dość wierni, wskazuje im te dwa symbole wierności.

Do kościelnych szopek zwierzęta te trafiły najpewniej za pośrednictwem apokryficznej ewangelii Pseudo-Mateusza (nie uznawanej w Kościele), pochodzącej z VI/VII w. n.e. Jej autor pisze, że wół i osioł złożyły pokłon dzieciątku Jezus, by spełniło się proroctwo boże:„wół i osioł przyklękając oddali Mu pokłon. I wypełniło się to, co zostało powiedziane przez proroka Izajasza: =Poznał wół Pana swego i osioł żłób Pana swego=” (PsMt 14,1).

8. Słowo na zakończenie

W ewangeliach jest dużo sprzeczności, naginania proroctw, bajkowych opowieści, fantazji, zmyśleń, nonsensów takich jak rodowód Jezusa wymieniający jego przodków począwszy od Adama, pierwszego człowieka. Nie da się tych fantazji zbyć stwierdzeniem, że przecież Pisma Świętego nie można rozumieć dosłownie, są tam przenośnie i symbole. Nie wystarczy powiedzieć, że spisujący je autorzy używali istniejących w tamtych czasach sposobów przekazywania treści, pojęć, obrazów i mogli być omylni.

Właśnie uwzględniając to wszystko trzeba stwierdzić, że Pismo Święte jest niewiarygodne, zawiera mity, fantazje i zmyślenia. Jest dziełem swojej epoki i ówczesnych ludzi. Nie ma żadnych podstaw, by twierdzić, że zawiera prawdy objawione przez Boga.

W encyklice „Wiara i rozum” Jan Paweł II napisał: ludzki rozum nie musi zaprzeczyć samemu sobie ani się upokorzyć, aby przyjąć treści wiary” (43). To nieprawda. Żeby uwierzyć, że Pismo Święte zawiera prawdy pochodzące od Boga, trzeba wyrzec się rozumu.  Alvert Jann

Poniżej zamieszczam artykuł ks. prof. Jacka Salija o dziewiczym poczęciu Jezusa. Artykuł Salija jest niezamierzoną karykaturą kościelnej teologii.

*

Alvert Jann: Blog „Ćwiczenia z ateizmu” https://polskiateista.pl/aktualnosci/blogi-2/cwiczenia-z-ateizmu/: Zapraszam licealistów, studentów i wszystkich zainteresowanych na ćwiczenia z ateizmu. Co miesiąc <pierwszego>, czasami częściej, będę zamieszczał krótki tekst, poważny ale pisany z odrobiną luzu. Nie widzę siebie w roli mentora czy wykładowcy, mam na myśli wspólne zastanawianie się. – Nauka nie wyjaśnia wszystkiego, religia nic nie wyjaśnia.

Na blogu znajduje się kilkadziesiąt artykułów, m.in.:

Teoria Boga krótko wyłożona” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/teoria-boga-krotko-wylozona/

Kim był Jezus?” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/kim-byl-jezus/

Przenośnie w Biblii: 12 przykładów” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/przenosnie-biblii-12-przykladow/

Sprzeczności między nauką a religią: 10 przykładów” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/sprzecznosci-miedzy-nauka-a-religia-10-przykladow/

Argumenty przeciw istnieniu Boga” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/argumenty-przeciw-istnieniu-boga-komentarz-podrecznikow-religii/

Pismo Święte jakiego nie znacie” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/pismo-swiete-jakiego-nie-znacie/.

……………………………………………………………………………..

Linki do cytowanych tekstów

Stary i Nowy Testament cytuję za Biblią Tysiąclecia (wydawnictwo Pallottinum) – http://biblia.deon.pl/

Jan Paweł II, Encyklika „Wiara i rozum” – http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/jan_pawel_ii/encykliki/fides_ratio_0.html

Ewangelia Pseudo-Mateusza (na oficjalnej stronie katolickiej Opoka.org.pl) – https://opoka.org.pl/biblioteka/T/TB/apokryfy-05.html

……………………………………………………………………………………………..

Ks. Jacek Salij OP: Dziewicze poczęcie Syna Bożego

I. Narodzenie Syna Bożego z Dziewicy

Obowiązek przyjęcia prawd wiary?

Ktoś zapytał mnie kiedyś, czy musi się wierzyć w to, że Syn Boży urodził się z Dziewicy. Warto się zastanowić, czy w ogóle do prawd wiary wolno stosować słowo „musi się”? Problem ten dotyczy zresztą również zachowania przykazań.

Jest w takim podejściu do prawd wiary i zachowania przykazań coś obraźliwego dla Pana Boga. Przecież traktujemy Go w ten sposób, jakby był jakimś potężnym despotą, którego stać na przeprowadzenie swojej woli i który potrafi mocno ukarać tych, co nie chcą Go słuchać.

Bo przypatrzmy się takim na przykład zdaniom: „Musisz wierzyć w Trójcę Świętą, jeśli chcesz być zbawiony”, albo „Musisz uszanować cudzą żonę, bo inaczej czeka cię potępienie wieczne”. Owszem, są to zdania prawdziwe, a przecież bezduszne i zimne. Przeziera z nich przeświadczenie, że do spraw duchowych najskuteczniej można przekonać człowieka groźbą. Jakby nieważne było to, że prawda i dobro mają wartość same w sobie, a im większa prawda, tym większa jej wartość i moc bogacenia. Zdania te jakby sugerują, że o prawdzie i dobru decyduje arbitralna decyzja Pana Boga. I aż się tu prosi o zarzut, że Pan Bóg – mając w swym ręku decyzję o wiecznym losie człowieka – ograbia nas z wolności. A przecież Bóg jest Miłością, jakżeż więc tak można o Nim myśleć i mówić?

Owszem, miłość zna słowo „musisz”, ale jest ono pełne życia i ciepła, bo wcale nie ogranicza naszej wolności, a wręcz przeciwnie. Oczywiście, że musisz uszanować cudzą żonę, bo nie tylko twoje małżeństwo, lecz również małżeństwo twojego bliźniego otoczone jest świętością i duchową godnością, których nie wolno ci podeptać. Bo nakazuje ci to Bóg, który cię kocha i chce twojego dobra. Bo jeśli nie posłuchasz tego przykazania, skrzywdzisz ją, jej męża i dzieci, a na siebie sprowadzisz wewnętrzne rozbicie, które może się zakończyć twoją wieczną niezdolnością do szczęścia.

Oczywiście, że musisz wierzyć w Trójcę Świętą, bo tak wierzy nasza Matka Kościół – najlepsza, natchniona przez Ducha Świętego czytelniczka Ewangelii. Bo bez tej prawdy zupełnie się wypacza nowina o Chrystusie Odkupicielu i o naszym Bożym synostwie. Słowem, bez tej prawdy zagubilibyśmy samą istotę chrześcijaństwa.

Ojcem Jezusa jest sam Ojciec Przedwieczny

Czy musi się wierzyć w to, że Syn Boży urodził się z Dziewicy?” Spróbujmy przede wszystkim zobaczyć, jak wiele Bożej treści zawiera w sobie ten dogmat wiary. Że zaś nie jest to prawda dla chrześcijaństwa drugorzędna, niech świadczy fakt, że umieszczono ją w wyznaniu wiary, a więc wśród najbardziej istotnych prawd wiary.

Cóż więc wyraża ta prawda, że Zbawiciel ludzi przyszedł na świat z dziewiczej Matki, bez udziału mężczyzny? Najlepiej przeczytać o tym wprost z Ewangelii. Otwórzmy pierwszy rozdział Ewangelii św. Łukasza, opis zwiastowania. We fragmencie tym bardzo uwypuklono fakt, że Pan Jezus nie miał ludzkiego ojca. I wyjaśniono duchowe znaczenie tego faktu: Dziecko Maryi „będzie Synem Najwyższego… to, co się narodzi, Święte, będzie Synem Bożym”.

Zatem sprawa jest jasna: Pan Jezus nie miał ludzkiego ojca, bo Jego ojcem jest Ojciec Przedwieczny. Narodził się z Dziewicy, bo nie był zwykłym człowiekiem. Jego istnienie nie zaczęło się – tak jak istnienie każdego z nas – w chwili poczęcia. On jest przedwiecznym Synem Bożym, który dla naszego zbawienia stał się człowiekiem.

Opis zwiastowania pokazuje inny jeszcze sens dziewiczego poczęcia naszego Zbawiciela. Zauważmy, że Ewangelista zestawia okoliczności przyjścia na ten świat Pana Jezusa z takimiż okolicznościami, dotyczącymi Jana Chrzciciela. Otóż Jan Chrzciciel urodził się z niepłodnych i starych rodziców, którzy utracili już nadzieję, że mogą mieć dziecko. W podobnych okolicznościach urodziło się wielu wielkich mężów Bożych Starego Testamentu. Izaak urodził się z niepłodnej Sary; Jakub, protoplasta Izraela – z niepłodnej Rebeki; sprawiedliwy Józef – z niepłodnej Racheli; z niepłodnych matek urodzili się Samson, pogromca Filistynów, i wielki sędzia Samuel.

W Starym Testamencie fakty te wyrażały sens duchowy. Mianowicie Pan Bóg przypominał w ten sposób swojemu ludowi, że wielcy przewodnicy narodu, wielcy obrońcy czy wielcy prorocy są Jego szczególnym darem dla narodu. Oni narodzili się z ludzi, ale w pierwszym rzędzie są darem Bożym.

Otóż spodobało się Bogu, aby w podobnych okolicznościach przyszedł na świat Jan Chrzciciel. Bo ten człowiek był naprawdę wielkim darem dla ludu Bożego, większym nawet niż tamci mężowie ze Starego Testamentu: „Między narodzonymi z niewiast nie powstał większy nad Jana Chrzciciela” (Mt 11,11).

I okazuje się, że narodzenie Jana jest zaledwie tłem dla wyjaśnienia wspaniałości narodzin Pana Jezusa. Narodzenie z rodziców niepłodnych przekracza nadzieje natury, ale dokonuje się w sposób zgodny z naturą. Tymczasem Syn Boży narodził się z Dziewicy! Bóg raczył posłużyć się tym znakiem, aby pouczyć nas, że Jego Syn jest najszczególniejszym Jego Darem dla ludzi. „Z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło” – jak wyjaśnia inny fragment Ewangelii, w którym też szczególnie podkreślono dziewiczość poczęcia Pana Jezusa (Mt 1,20).

(Pomijam fragment rozważań dotyczących braci Jezusa)

III. Maryja zawsze Dziewica

Jest coś bardzo intrygującego w tym, że Kościół przywiązuje taką wagę do prawdy o dziewictwie Matki Najświętszej. Po raz pierwszy uświadomiłem to sobie, kiedy zorientowałem się, jak mocno drwili sobie z tej prawdy starożytni przeciwnicy chrześcijaństwa. Gdyby dziewictwo Maryi było dla orędzia ewangelicznego tylko jakimś drugorzędnym szczegółem, prawda ta roztopiłaby się w czyśćcowym ogniu kpin i szyderstw, jakie na jej temat wypowiadano. Tymczasem chrześcijanie, odpierając te zarzuty, tym więcej uświadamiali sobie, że wiara w dziewiczość Maryi jest sprawdzianem autentyczności naszej wiary w Chrystusa.

Szyderstwa starożytnych z dziewiczych narodzin Pana Jezusa

Zarzuty szły w dwóch kierunkach. Jedni, dopatrując się podobieństwa do pogańskich opowieści o dziewiczych narodzinach takiej czy innej postaci mitycznej, szydzili sobie: Czym Maryja, przecież zwyczajna i uboga dziewczyna, mogła zachwycić Boga, że chciał mieć z nią dziecko?[1] Kiedyś znów święty Justyn (+166) usłyszał „dobrą radę” pod adresem chrześcijan: Przecież opowieść o dziewiczym urodzeniu Jezusa przypomina mit o dziewicy Danae, która miała dziecko z Zeusem, zatem mądrze zrobicie, jeśli uznacie, że wasz Jezus miał rodziców jak każdy inny człowiek i „przestańcie zmyślać cudowne opowieści, bo się narażacie na zarzut, że błaznujecie tak jak Grecy”[2].

Drugi zarzut sprowadzał się do oszczerczego „wyjaśnienia”, że chrześcijanie dlatego wierzą w dziewicze narodzenie Jezusa, bo próbują w ten sposób zatuszować cudzołóstwo, jakiego miała się dopuścić Maryja, a którego owocem byłby Jezus. „Mąż jej, cieśla – z największą przykrością powtarzam ten zarzut, sformułowany w ewidentnie złej woli – wypędził ją, gdy jej dowiódł cudzołóstwa, a ona, wygnana przez męża i zhańbiona tułała się po świecie, aż potajemnie urodziła Jezusa”[3].

W odpowiedzi na pierwszy zarzut chrześcijanie zwracali uwagę na radykalne niepodobieństwo pogańskich mitów o dziewiczych narodzinach w stosunku do prawdy ewangelicznej o przyjściu na ten świat naszego Zbawiciela. W przekazie ewangelicznym nie ma nawet śladu bluźnierczych pomysłów o seksualnym pożądaniu kobiety przez jakiegoś boga ani o seksualnym złączeniu boga z dziewicą. Dziewicze narodziny Zbawiciela wyrażają natomiast prawdę, której nawet przeczucia nie znajdziemy w mitach pogańskich: że Jezus, prawdziwy człowiek, nie jest zwyczajnym człowiekiem, ale jest Synem samego Boga, a Jego przyjście do nas jest dziełem miłosiernego pochylenia się Boga nad nami, aby nas ratować na życie wieczne.

Z kolei drugi zarzut był szyty tak grubymi nićmi, że wystarczyło zwrócić uwagę na to, że wszystkie bez wyjątku ewangeliczne wzmianki o małżonkach Maryi i Józefie wskazują na idealną wręcz między nimi harmonię (por. Mt 1,18-25; 2,13-15. 19-23; Łk 2,4-7. 16. 33. 39-51). Ponadto, autorzy tego oszczerstwa albo nie wiedzieli, albo z nienawiści o tym zapomnieli, że przed Sanhedryn nigdy nie dopuszczano osób nieprawego łoża (por. Pwt 23,3), zaś Jezus został osądzony również przez ten religijny trybunał, nie tylko przez Piłata.

Maryja pozostała Dziewicą również po urodzeniu Jezusa

Kościół naucza nie tylko tego, że małżeństwo Maryi z Józefem było do końca dziewicze, ale ponadto że rodząc Jezusa, nie utraciła Ona zewnętrznych znamion dziewictwa. Ludzie pytają niekiedy zażenowani taką szczegółowością nauki Kościoła, czy naprawdę musimy w to wierzyć. Zresztą jak to możliwe, skoro urodziła Go jak każda kobieta? I dlaczego Kościół przywiązuje wagę do tego szczegółu?

Otóż faktycznie, tak właśnie Kościół wierzy. Potwierdzamy w ten sposób naszą absolutną pewność, że przez Maryję stała się rzecz jedyna w dziejach, której do końca nie pojmą nawet aniołowie: oto Syn Boży, Bóg prawdziwy, stał się człowiekiem! I to nie jest żaden symboliczny przekaz ani szyfr transcendentalny. Po prostu naprawdę Bóg prawdziwy przyjął ludzką naturę, naprawdę stał się jednym z nas! A stało się to w Maryi i przez Maryję!

Przynajmniej od czasu do czasu warto odnowić w sobie zdumienie, że wejście Syna Bożego do naszej ludzkiej rodziny to coś poniekąd niemożliwego, a przecież stało się to naprawdę! Poetycki wyraz temu zdumieniu dał kiedyś święty Efrem Syryjczyk (+373): „Ogień był w łonie Panny, a nie spłonęła od jego płomienia. Obejmowała rozpalony Ogień, nosiła go bez szwanku. Płomień stał się ciałem i dał się Jej pieścić w rękach”[4].

Już prawie dwieście lat przed Efremem dawał wyraz temu zdumieniu święty Ireneusz (+202), zwracając uwagę na to, że nie ludzie, ale sam Bóg tak chciał, żeby macierzyństwo Maryi było dziewicze: „Ponieważ miało przyjść do ludzi zbawienie, jakiego się nie spodziewali, dlatego za sprawą Boga stało się to przez narodzenie z Dziewicy, jakiego się nie spodziewano. Bóg znak dał w ten sposób i nie człowiek to sprawił”[5].

Żyjący więcej niż tysiąc lat po Ireneuszu święty Tomasz z Akwinu (+1274) – jakby podsumowując naukę setek i tysięcy nauczycieli Kościoła, którzy żyli przed nim, napisze: Chrystus Pan chciał w taki sposób się narodzić, aby „ujawnić zarówno prawdę swego ciała, jak swoją boskość. Aby prawdę swego ciała ujawnić, rodzi się z Kobiety. Lecz aby ujawnić swoją boskość, rodzi się z Dziewicy”[6].

Czy są jakieś teksty biblijne, które by sugerowały, że Maryja, rodząc Jezusa, pozostała dziewicą? Ojcowie Kościoła odwoływali się tu do słów: „Oto Dziewica pocznie i porodzi Syna” (Mt 1,23). Zgodnie z porządkiem natury, jeżeli poczęła, to znaczy, że nie jest już dziewicą; tym bardziej nie jest dziewicą ta, która urodziła. Tylko w macierzyństwie Maryi miał miejsce ten cud, że jako Dziewica poczęła i jako Dziewica urodziła.

Jeszcze co najmniej trzy inne teksty biblijne dawały Ojcom okazję do kontemplowania tej prawdy, że rodząc się z Maryi, Syn Boży nie naruszył w niej nawet cielesnych znamion dziewictwa. Bardzo tylko proszę o powstrzymanie się od reakcji typu „to mnie nie przekonuje”. Wypowiedzi Ojców, jakie teraz przytoczę, są przecież owocem kontemplowania przez nich tej niepojętej prawdy, że Syn Boży raczył stać się jednym z nas.

Pierwszym z tych tekstów jest proroctwo Izajasza: „Zanim odczuła skurcze porodu, powiła dziecię, zanim nadeszły jej bóle, urodziła chłopca. Kto słyszał coś podobnego?” (Iz 66,7).

Jak wiadomo, duchowe znaczenie tego typu wypowiedzi jest zazwyczaj wielopiętrowe. Fakt faktem, że już święty Ireneusz widzi w tym proroctwie zapowiedź niezwykłych narodzin Emmanuela[7]. Nawet sposobem swojego narodzenia zapowiedział On początek świata nowego, świata wolnego od grzechu i jego następstw (por. Rdz 3,16).

Drugim tekstem (a raczej całym biblijnym tematem), który dawał Ojcom okazję do kontemplowania dziewiczego macierzyństwa Maryi, było postrzeganie w Chrystusie nowego Adama, założyciela nowej ludzkości (m.in. Rz 5,12-21; 1 Kor 15,21n. 45-49). Otóż już narodziny tego nowego Adama – powie święty Grzegorz z Nyssy (+394) – powinny się istotnie różnić od narodzin zwyczajnych grzeszników: „Ponieważ ta, która przez grzech wprowadziła do natury śmierć, została skazana na rodzenie w smutku i boleściach, ze wszech miar słuszną było rzeczą, żeby Matka Życia w radości poczęła i w radości wydała na świat”[8].

Urodziła Tego, który miał zmartwychwstać!

Natomiast zupełnie niezwykłą medytację zostawił nam święty Hieronim (+419), który proroctwo z Ez 44,1-3 o skierowanej na Wschód bramie Świątyni, zamkniętej, bo przeznaczonej dla jednego tylko Pana, odnosi zarówno do Maryi, jak do Grobu, z którego On zmartwychwstał, nie naruszając jego pieczęci:

Słowa: Oto Dziewica pocznie i porodzi, wskazują na to, co się stało. Natomiast słowa: Urodzenie Jego któż wypowie? (Iz 53,8 LXX), podkreślają, że nie pojmiemy sposobu Jego urodzenia. Święta Maryja, Matka i Dziewica – Dziewica przed urodzeniem i Dziewica po urodzeniu. Zdumiewam się, jak to możliwe, że Dziewiczy urodził się z Dziewicy, a po urodzeniu Dziewiczego Matka pozostała Dziewicą. Chcecie wiedzieć, jak to możliwe? Zamknięta była brama (Ez 44,2), a wszedł przez nią Jezus. Nie ma wątpliwości, dlaczego była zamknięta. Ten, który przeszedł przez zamkniętą bramę, nie był zjawą, nie był duchem, prawdziwie był ciałem. Sam powiedział: Dotknijcie i przekonajcie się, bo duch nie ma ciała ani kości, jak widzicie, że Ja mam (Łk 24,39). Miał ciało, miał kości, a brama była zamknięta. Jak przez drzwi zamknięte przeszły kości i ciało? Jak wszedł Ten, którego nie widzimy, ani że wchodzi ani skąd wszedł? Nie wiesz, jak się to stało, zatem przypisz to mocy Bożej. Mocy Bożej to przypisz, że urodził się z Dziewicy, która również po porodzie pozostała Dziewicą”[9].

Myślę, że w świetle tej medytacji nawet nietaktem wobec Matki Najświętszej byłoby przekonywanie kogokolwiek, że wytrwała ona w dziewictwie aż do końca życia. „W dramacie zbawienia nie jest tak – napisał kiedyś kard. Ratzinger – że Maryja miałaby jakąś rolę do odegrania, aby potem zejść ze sceny, jak ktoś, kogo występ się skończył”. Dokładnie tak widział rolę Maryi zwalczający jej kult cesarz Konstantyn V (740-775), znany niszczyciel świętych obrazów. Porównywał on wulgarnie Matkę Bożą do mieszka, który jest cenny tylko wtedy, kiedy jest w nim złoto. Jej znaczenie – zdaniem tego bluźniercy – skończyło się z chwilą urodzenia Syna i podobnie jak mieszek, w którym nie ma złota, stała się ona bezwartościowa. Jasno widać, że niczego ten człowiek nie rozumiał na temat miłości Boga do człowieka.

Zatem to nie przypadek, że prawdę o wiecznym dziewictwie Maryi Kościół musiał przypominać zwłaszcza w okresach zagrożenia prawdy o Chrystusie – w czasach zmagań z nestorianizmem, monofizytyzmem, monoteletyzmem oraz ikonoklazmem. Święty papież Leon Wielki takie oto zdanie umieścił w swoim liście chrystologicznym do patriarchy Konstantynopola Flawiana, jaki napisał w roku 449 w obliczu zagrożenia monofizyckiego: „Poczęty zaś został [Pan nasz Jezus Chrystus] z Ducha Świętego w łonie Dziewicy-Matki, która tak Go wydała na świat bez naruszenia swego dziewictwa, jak Go w nienaruszonym dziewictwie niegdyś poczęła”. A warto wiedzieć, że Sobór Chalcedoński uznał ten list za swój własny dokument[10].

Odrzucając boskość Jezusa, nie da się wierzyć w dziewictwo Jego Matki

W historii upominania się Stolicy Apostolskiej o prawdę maryjną nie zabrakło nawet polskiego akcentu. Mianowicie papież Paweł IV w bulli dogmatycznej z 7 sierpnia 1555 przestrzega wiernych przed nauką szerzącego się w Polsce i Czechach socynianizmu: „[W trosce o wiernych upominamy] tych, którzy twierdzą, że nasz Zbawiciel nie został poczęty według ciała za sprawą Ducha Świętego w łonie świętej i zawsze Dziewicy Maryi, lecz jak inni ludzie i z nasienia Józefa, albo że Najświętsza Maryja Panna nie jest prawdziwą matką Boga i nie pozostała w nienaruszonym dziewictwie przed narodzeniem, przy narodzeniu i po narodzeniu”.

Trudno zaś się dziwić, że socynianie odrzucali kult Maryi, skoro zwątpili w boskość Chrystusa Pana. Przy okazji warto przypomnieć, że gorąca dyskusja o Skład Apostolski, jaka miała miejsce w protestanckiej teologii niemieckiej w roku 1892, a która dotyczyła pytania, czy można być chrześcijaninem, nie wierząc w dziewictwo Matki Najświętszej, ogromnie wzmocniła tzw. teologię liberalną, która już wkrótce zaczęła szerzyć w tamtym środowisku zwątpienie w samego Chrystusa.

Zmierzajmy do końca. Niekiedy prawda dziewictwa Maryi budzi następującą trudność: Przecież współżycie małżeńskie zostało pomyślane przez samego Stwórcę jako znak i sposób okazywania wzajemnej miłości, i dotyczy to każdego zwyczajnego małżeństwa.

W odpowiedzi na ten argument zauważmy: Związek Maryi i Józefa nie był zwyczajnym małżeństwem. Tym Dwojgu sam Ojciec Przedwieczny powierzył swojego Syna. Nie podrzucił, tylko powierzył, tzn. i Maryja i Józef świadomie podjęli posługę rodzicielską wobec Syna Bożego, kiedy raczył stać się dla nas wszystkich Synem Człowieczym. Nie da się nawet wyobrazić, że tak niepojęte powołanie było tylko jednym z wielu ich obowiązków małżeńskich. Posługa rodzicielska wobec Jezusa stała się niewątpliwie całym sensem małżeństwa Maryi i Józefa. Znakiem tego była dozgonna dziewiczość ich związku.

Święty Tomasz z Akwinu podaje cztery wielkie argumenty, dlaczego powinniśmy odrzucić wszelkie pomysły, jakoby po urodzeniu Syna Maryja podjęła współżycie małżeńskie:

  1. Uwłaczałoby to Chrystusowi, gdyby On, Jednorodzony Syn Ojca, nie był jedynym Synem Maryi jako najdoskonalszy jej Owoc”.

  2. Błąd ten wyrządza krzywdę Duchowi Świętemu, którego przybytkiem było to dziewicze łono, w którym ukształtowało się ciało Chrystusa; nie godziło się, żeby później zostało ono znieważone przez współżycie z mężem”.

  3. Uwłaczałoby to godności i świętości Matki Bożej. Okazałaby się ona największą niewdzięcznicą, gdyby nie zadowoliła się takim Synem i gdyby zdecydowała się utracić przez współżycie małżeńskie to dziewictwo, które zostało w niej cudownie zachowane”

  4. Byłoby to przypisywaniem Józefowi wielkiej zuchwałości, gdyby usiłował sprofanować tę, o której od anioła wiedział, że z Ducha Świętego poczęła Boga”[11].

    Ks. Jacek Salij OP

Przypisy

[1] Tak szydził, w swojej opublikowanej w roku 177 książce, niejaki Celsus z Aleksandrii, por. Orygenes, Przeciw Celsusowi, 1,39.

[2] Święty Justyn, Dialog z Żydem Tryfonem, 1,67,2.

[3] Por. Orygenes, Przeciw Celsusowi, 1,28.

[4] Ojcowie Kościoła greccy i syryjscy, Teksty o Matce Bożej, tłum. Wojciech Kania, „Beatam me dicent” t.1, Niepokalanów 1981 s. 44.

[5] Święty Ireneusz, Zdemaskowanie i zbicie fałszywej wiedzy, 3,21,6. Obszerne rozdziały 21 i 22 trzeciej księgi tego dzieła poświęcone są w całości tematowi dziewiczego macierzyństwa Maryi.

[6] Święty Tomasz z Akwinu, Suma teologiczna, 3 q. 28 a. 2 ad 2.

[7] Święty Ireneusz, Wykład nauki apostolskiej, 54.

[8] Święty Grzegorz z Nyssy, Homilia 13 do Pieśni nad pieśniami.

[9] Święty Hieronim, Homilia na Jana Ewangelistę, 1,1-14.

[10] Lista oficjalnych przypomnień Kościoła, że wierzymy w wieczne dziewictwo Matki Bożej jest długa: list papieża Hormizdasa z 26 marca 521 do cesarza Justyna, Kanon 3 Soboru Konstantynopolskiego II (553), list papieża Pelagiusza I z 3 lutego 557 do króla Childeberta, Kanon 3 Synodu Laterańskiego z roku 649 odbytego pod przewodnictwem świętego papieża Marcina I, symbol wiary Synodu Toletańskiego XVI z roku 693, itd.

[11] Święty Tomasz z Akwinu, Suma teologiczna, 3 q. 28 a. 3.

(Źródło: http://teologia.jezuici.pl/dziewicze-poczecie-syna-bozego/ )

……………………………………………………………………

Ćwiczenia z ateizmu. Część 44 „Dlaczego religijność słabnie?”

W wielu krajach świata religijność słabnie. W Europie Zachodniej kościoły doznały wręcz katastrofalnej porażki, o czym pisałem przed miesiącem. Niedawno głośna stała się informacja, że Polska należy do krajów, w których religijność słabnie najbardziej.

Spróbuję dziś powiedzieć, dlaczego religijność traci na znaczeniu. Na koniec powiem o kuriozalnej wypowiedzi arcybiskupa Gądeckiego, który podał własną interpretację przyczyn kryzysu religii.

Najpierw jednak o religijności w świecie na podstawie raportu z badań sondażowych przeprowadzonych przez renomowany ośrodek amerykański Pew Research Center (link na końcu).

Podstawowe zależności

Badania międzynarodowe nie pozostawiają wątpliwości. Religia straciła na znaczeniu w krajach rozwiniętych gospodarczo, natomiast odgrywa wielką rolę w krajach słabo rozwiniętych. Inna zależność: Zdecydowanie bardziej religijne są kraje, w których poziom wykształcenia ludności jest niski. Natomiast wzrost poziomu wykształcenia ludności sprzyja osłabieniu religijności.

Podobne zależności występują wewnątrz poszczególnych krajów: Z reguły ludzie zamożniejsi i o wyższym poziomie wykształcenia są mniej religijni. Bardziej religijni są biedniejsi oraz o niższym poziomie wykształcenia.

Zależności te nie mają charakteru bezwzględnego. Są od nich wyjątki, a religijność jest bez wątpienia uwarunkowana także przez wiele innych czynników. W przypadku pojedynczych osób istotne są indywidualne cechy osobowości i „historia życia”. W przypadku całych krajów religijność uwarunkowana jest w znacznej mierze sytuacją polityczną kraju, jego historią i kulturą. Jednak poziom rozwoju gospodarczego i edukacji „przebija się” przez te różne uwarunkowania.

Wyjątkiem są na przykład Chiny. Według wielu badań jest to kraj najmniej religijny w skali świata, ale znajduje się na znacznie niższym poziomie rozwoju gospodarczego niż niereligijne kraje zachodnie. Z kolei USA należą do niewątpliwej czołówki rozwoju gospodarczego, ale są stosunkowo religijne. Trzeba jednak podkreślić, że USA nie są liderem religijności. Są znacznie mniej religijne niż kraje Afryki Subsaharyjskiej i kraje muzułmańskie. Ciekawa jest też bardzo duża różnica między Czechami a Polską. Do tych anomalii jeszcze wrócę.

Jak badano?

W przedstawianych tu badaniach religijność oceniano biorac pod uwagę odpowiedzi na pytania dotyczące następujących kwestii:

1. Identyfikacja religijna: Pytano, jaka jest obecnie twoja religia (ang. What is your present religion, if any?). Przedstawiano listę religii znanych w badanym kraju, z możliwością wymienienia także innej. Można było też wskazać, że jest się ateistą, agnostykiem lub wybrać odpowiedź „żadna szczególna” (ang. nothing in particular) – osoby te są kwalifikowane jako nie identyfikujące się z żadną religią, czyli bezwyznaniowe (ang. unaffiliated).

2. Częstotliwość praktyk: Pytano, jak często – poza ślubami i pogrzebami – chodzisz do kościoła/meczetu/świątyni itp.

3. Modlitwa: Jak często modlisz się?

4. Ważność religii: Jak ważna jest religia w twoim życiu?

W większości krajów pytano też o wiarę w Boga, jednak ze względów metodologicznych w prezentowanym tu raporcie Pew Research Center zrezygnowano z uwzględniania tego wymiaru religijności. Odpowiedzi na pytanie o wiarę w Boga przedstawiłem w innych artykułach (linki na końcu).

Przedstawione poniżej wyniki badań pochodzą z sondaży przeprowadzonych w 106 krajach przez amerykański ośrodek badawczy Pew Research Center (link na końcu). Sondaże zrealizowano na reprezentatywnych próbach mieszkańców badanych krajów (osoby pytane wybierano losowo). Oznacza to, że wyniki informują ze znaczną dokładnością o całej badanej zbiorowości. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że każdy sondaż zawiera błąd pomiaru, w przypadku prezentowanych sondaży wynoszący około 3 punktów procentowych. Ze względu na ten błąd, do małych różnic nie należy przywiązywać wagi. Porównując sondaże trzeba uwzględnić, że nawet w podobnych sondażach pytania bywają odmiennie formułowane. Ponadto sondaże pochodzące z różnych lat mogą odzwierciedlać zmiany zachodzące w poglądach badanych. Wyniki sondaży „mają prawo” różnić się o kilka punktów procentowych.

Świat w pigułce

Kraje niereligijne. Świat jest bardzo zróżnicowany pod względem religijności. Kraje niereligijne skupione są w trzech regionach kulturowo-politycznych (kraje wymieniam w kolejności alfabetycznej):

Daleki Wschód: Chiny, Japonia, Korea Południowa (w Korei Północnej nie ma możliwości prowadzenia badań), Wietnam.

Europa Zachodnia/Zachód: Austria, Belgia, Dania, Finlandia, Francja, Hiszpania, Holandia, Irlandia, Kanada, Niemcy, Szwajcaria, Szwecja, Wielka Brytania, Włochy, także Australia, która jest krajem o kulturze zachodniej.

Europa Wschodnia: Albania, Białoruś, Bułgaria, Czechy, Estonia, Litwa, Łotwa, Rosja, Węgry.

A oto 11 najmniej religijnych krajów świata: Chiny, Austria, Belgia, Czechy, Dania, Estonia, Francja, Niemcy, Szwajcaria, Szwecja, Wielka Brytania.

Bezkonkurencyjne są Chiny. Tylko 3 % pytanych uważa religię za bardzo ważną w ich życiu; 1 % modli się codziennie; 1 % bywa w świątyni co najmniej raz w tygodniu; tylko 13 % identyfikuje się z określoną religią.

Za kraj typowy w grupie krajów najmniej religijnych można uznać Wielką Brytanię: religia jest ważna dla 10 %; modli się codziennie 6 %; uczęszcza do kościoła co tydzień 8 %. Natomiast aż 77 % odpowiedziało pozytywnie na pytanie, jaka jest twoja religia, wskazując z reguły jedno z wyznań chrześcijańskich. Są to jednak – jak widać – w większości osoby niepraktykujące, a duża część mówi też, że nie wierzy w Boga. Identyfikacja religijna ma więc charakter nawykowy, nie oznacza wiary religijnej, ani praktykowania. Są to – można powiedzieć – w większości chrześcijanie niewierzący i niepraktykujący.

Zwraca uwagę, że bardzo niską identyfikacją wyznaniową wyróżniają się Czesi: tylko 28 % identyfikuje się z jakąkolwiek religią. Ponadto Estończycy 55 % i Szwedzi 58 %.

Najbardziej religijne są kraje Afryki Subsaharyjskiej, nieco mniej muzułmańskie kraje Azji i Afryki Północnej. Indie, które ze względu na liczbę ludności (1,2 miliarda) można porównać do kontynentu, są na poziomie zbliżonym do krajów muzułmańskich.

Średnia dla krajów Afryki Subsaharyjskiej przedstawia się następująco: 89 % uważa religię za bardzo ważną w ich życiu; 75 % modli się codziennie; 79 % uczęszcza do kościoła/meczetu itp. przynajmniej raz w tygodniu; 98 % identyfikuje się z jednym z wyznań religijnych. Dominują w tych krajach wyznania chrześcijańskie i muzułmańskie.

Wśród krajów muzułmańskich, leżących w Azji i Afryce Północnej, za typowy pod względem religijności można uznać Pakistan (około 200 mln. ludności): 94 % uważa religię za bardzo ważną w ich życiu; 67 % modli się codziennie; 59 % uczęszcza do meczetu/świątyni przynajmniej raz w tygodniu; 100 % identyfikuje się z jednym z wyznań religijnych (96 % stanowią muzułmanie).

Polska na tym tle sytuuje się gdzieś pośrodku. 30 % uważa religię za bardzo ważną w ich życiu (ale w młodszej grupie wiekowej, tj. w wieku 18-39 lat, tylko 16 %); 29 % modli się codziennie (młodsi tylko 14 %); 42 % uczęszcza do kościoła przynajmniej raz w tygodniu (młodsi tylko 26 %); 93 % identyfikuje się z jednym z wyznań religijnych (młodsi 89 %). Jak widać, różnice międzypokoleniowe są bardzo duże; tylko w większości nawykowa identyfikacja z Kościołem katolickim stopniała niewiele. Ponadto dokładniejsze badania wskazują, że odsetek chodzących co tydzień do kościoła jest zawyżony. Oddaje on intencje, ale nie rzeczywistość. Jak podaje portal Świecka Polska, z analizy badań prowadzonych przez Kościół wynika, że odsetek Polaków uczęszczających co tydzień do kościoła wynosi około 23 % (link na końcu).

Różnice międzypokoleniowe. Referowane tu badania wskazują, że w bardzo wielu krajach młodsi (w wieku 18-39 lat) są znacznie mniej religijni od starszych, tj. w wieku 40 lat i więcej.

Np. na 106 badanych krajów, w 46 młodsi znacznie rzadziej niż starsi mówią, że religia jest w ich życiu bardzo ważna (tylko w dwóch krajach, w Ghanie i Gruzji, jest odwrotnie; w pozostałych krajach nie zanotowano istotnej różnicy między badanymi grupami wiekowymi). Największa różnica (23 punkty procentowe) występuje w Polsce!!

W 71 krajach młodsi znacznie rzadziej niż starsi modlą się (tylko w dwóch krajach jest odwrotnie: Czad i Liberia). W 53 krajach młodsi znacznie rzadziej chodzą co tydzień do kościoła/meczetu itp. (tylko w trzech krajach jest odwrotnie: Armenia, Rwanda i Liberia). Polska jest pod tym względem zdecydowanym liderem. Różnica między młodszymi a starszymi grupami wiekowymi wynosi w Polsce aż 29 punktów procentowych.

Zwraca uwagę, że znaczny spadek religijności wśród młodszych zanotowano w wielu krajach muzułmańskich (w Tunezji, Iranie, Jordanii, Senegalu, Egipcie, Indonezji, Palestynie). Wbrew potocznym wyobrażeniom, wiele badań wskazuje, że także w krajach muzułmańskich religijność powoli słabnie, co wywołuje z kolei agresję ze strony religijnych radykałów.

Rola nauki i edukacji

Religijność spada przede wszystkim wskutek wzrostu wiedzy naukowej i jej upowszechnienia. W krajach najbardziej religijnych nauka i szkolnictwo są rozwinięte słabo, a często znaczny procent ludności stanowią analfabeci. Rozwój wiedzy naukowej i jej upowszechnienie powoli ale nieubłaganie powoduje erozję religijnych wierzeń i spadek religijności.

W Europie szybki rozwój nauki ma miejsce od XVII w. Historycy mówią o „rewolucji naukowej”. Za jej początek można uznać odkrycia i działalność Galileusza (1564-1642). Od XIX w. mamy szybki rozwój szkolnictwa wszystkich szczebli. W XX w. miała miejsce „rewolucja oświatowa”, tj. upowszechnienie wiedzy naukowej przez system szkolny obejmujący całą młodzież.

W średniowieczu Biblię traktowano jako niezawodne źródło wiedzy o świecie i człowieku. Np. teolodzy ustalali na podstawie Biblii, że Bóg stworzył świat i człowieka około 6 tys. lat temu. Głoszono, że choroby i śmierć to skutek nieposłuszeństwa Bogu, jakiego mieli dopuścić się pierwsi ludzie (Kościół katolicki głosi to także dziś, nawet w szkolnych podręcznikach religii). Nauczano, że człowiek posiada duszę nieśmiertelną i po śmierci będzie zbawiony, potępiony lub poddany karze w czyśćcu. Głoszono, że obecny świat zakończy istnienie wraz z powtórnym przyjściem Jezusa na ziemię, zmartwychwstaniem wszystkich ludzi i sądem ostatecznym. Dodajmy, że kościoły chrześcijańskie głoszą te starożytne wierzenia do dziś, co najwyżej niektóre szczegóły interpretują jako przenośnie.

W średniowieczu nieliczni ludzie, którzy zajmowali się filozofią i nauką, byli najczęściej księżmi i zakonnikami. Powstające wówczas uniwersytety i szkoły znajdowały się pod kontrolą Kościoła. Teologia był uważana za „królową nauk”, chociaż nie jest nauką.

W czasach nowożytnych Kościół traci stopniowo kontrolę nad uniwersytetami i szkolnictwem. Powstają niezależne od kościołów środowiska ludzi zajmujących się nauką i kulturą, oraz świeckie stowarzyszenia i akademie naukowe. Wzrasta liczba ludzi wykształconych, którzy nie są uzależnieni od Kościoła. Jest to skutek rozwoju miast i władzy państwowej/królewskiej, a głębiej – skutek rozwoju gospodarczego. Kościół nie był w stanie podporządkować sobie miast i państwa. W konsekwencji nie był w stanie utrzymać dominacji w dziedzinie nauki, szkolnictwa i kultury.

Olbrzymiego wyłomu w tradycyjnych wierzeniach religijnych dokonało Oświecenie (XVIII w.). Dlatego jest do dziś bardzo ostro potępiane w Kościele.

W czasach Oświecenia Kościół nie był już w stanie stosować najostrzejszych represji, np. palić ludzi żywcem na stosach za rzekome czary i herezję. Nie był też w stanie egzekwować zakazu upowszechniania książek umieszczanych na indeksie ksiąg zakazanych (był to spis dzieł, których nie wolno było rozpowszechniać bez zgody władz kościelnych).

W sytuacji osłabienia kościelnych represji dają o sobie znać ateiści, a na znaczeniu wśród ludzi wykształconych zyskuje deizm. Deiści akceptują wiarę w istnienie Boga, czy raczej Istoty Najwyższej, ale odrzucają kościelne „prawdy wiary”. Krytycznie myślącym, wykształconym ludziom w XVIII w. trudno było uwierzyć w prawdziwość cudów opisanych w Starym i Nowym Testamencie, w piekło i niebo, w anioły i szatany, w zmartwychwstanie Jezusa, jego powtórne przyjście i sąd ostateczny. Z tego bogatego zestawu wierzeń pozostawała jedynie wiara w istnienie bezosobowego Boga, nadnaturalnej Istoty Najwyższej, która stworzyła świat, ale nie ingeruje w jego sprawy i nie zajmuje się ludźmi. Kościół zdecydowanie potępia deizm.

Od czasów Oświecenia „prawdy”, podawane do wierzenia przez kościoły, są coraz powszechniej traktowane jako mity, urojenia i oszustwa. Trudno się dziwić, że myślącym krytycznie ludziom przestają odpowiadać starożytne i średniowieczne wyobrażenia religijne.

W XIX i XX w. sprzeczności między nauką a religią ujawniają się coraz wyraźniej. Rzekomo niepodważalny autorytet Biblii padał, kiedy okazywało się, że zawiera rzeczy ewidentnie nieprawdziwe. Podam jeden przykład: W Kościele ustalono – na podstawie zawartej w Biblii listy pokoleń od Adama i Ewy do Jezusa – że świat i człowiek istnieją około 6 tys. lat (religijni radykałowie uznają to do dziś). Ale już w XIX w. w efekcie badań naukowych stało się oczywiste, że świat i ludzkość istnieją dużo dłużej, a lista pokoleń od Adama i Ewy do Jezusa nie może być prawdziwa.

Upowszechniało się trafne przekonanie, że Stary i Nowy Testament zawiera mity religijne i opowieści „dla ciemnego ludu”, a nie prawdziwą wiedzę o świecie, człowieku i Bogu. Kościelni teolodzy mówią na to, że Pisma Świętego nie można rozumieć dosłownie, bo zawiera przenośnie i symbole. Ale zauważmy, że w ten sposób w istocie potwierdzają niewiarygodny charakter Pisma Świętego. Potwierdzają, że jest ono zapisem starożytnych mitów, urojeń i bajkowych opowieści.

Narastający kryzys religii można porównać do kryzysu magii. Pod wpływem wiedzy naukowej i oświaty wiara w skuteczność magii (a także w prawdziwość wróżb) stopniowo traciła na znaczeniu, chociaż do dziś nie zanikła całkowicie. Podobnie religia traci na znaczeniu, ale trwa. Magia straciła prestiż i znaczenie dość dawno, religia traci znacznie wolniej.

Rola bezpieczeństwa ekonomicznego i fizycznego

Prowadzone w ostatnim półwieczu badania wskazują, że bardzo ważnym czynnikiem powodującym osłabienie religijności, jest poczucie bezpieczeństwa ekonomicznego i fizycznego. W społeczeństwach, w których ludzie cieszą się większym poczuciem bezpieczeństwa, religijność słabnie. Zaś tam, gdzie ludzie żyją w poczuciu zagrożenia, religijność zyskuje na znaczeniu. Potwierdza się znane przysłowie: Jak trwoga to do Boga.

Teorię, wskazującą na olbrzymie znaczenie poczucia bezpieczeństwa, najszerzej rozwinął i uzasadnił w kilku książkach Ronald Inglehart, inicjator i długoletni dyrektor programu międzynarodowych badań sondażowych World Values Survey (Światowy Sondaż Wartości). W marcu 2018 r. ukazała się jego najnowsza książka pt. „Ewolucja kultury” (Cultural Evolution).

Według Ingleharta tym, co wywiera szczególny wpływ na ludzkie myśli i czyny, jest brak poczucia bezpieczeństwa ekonomicznego i fizycznego, niepewność jutra, bezradność wobec zagrożeń i niewiedza. Jednym ze skutków tego stanu rzeczy jest religijność. 

Religia tłumaczy świat i często daje psychiczne wsparcie, ale – dodajmy – jest to tłumaczenie i wsparcie fałszywe, złudne, nonsensowne w swej treści. Tak jest dziś i tak było w przeszłości.

Dawne społeczeństwa żyły w stanie niewyobrażalnego dla nas braku poczucia bezpieczeństwa, niepewnej przyszłości, zagrożenia głodem, wysokiej śmiertelności w młodym wieku, zagrożenia rabunkiem i wojną. Niewyobrażany dla nas jest zakres niewiedzy, jakiego wówczas doświadczano. Stan ten owocował powszechnością i siłą wierzeń religijnych. Natomiast wzrost poczucia bezpieczeństwa i wiedzy skutkuje spadkiem religijności.

Religia uległa wyraźnemu osłabieniu w krajach wyżej rozwiniętych gospodarczo, w których mieszkańcy zyskali większe poczucie bezpieczeństwa ekonomicznego i fizycznego, lepsze materialne warunki życia, są lepiej wykształceni, nauka osiągnęła wysoki poziom.

Na podstawie badań i analiz Inglehart stwierdza zdecydowanie: Wzrost bezpieczeństwa ekonomicznego i fizycznego sprzyja sekularyzacji (tj. wzrostowi świeckości), powoduje erozję religijnych praktyk, wierzeń i przekonań. Sekularyzacja – pisze – ma miejsce w ciągu ostatnich pięćdziesięciu lat we wszystkich społeczeństwach o wysokim poziomie rozwoju gospodarczego.

„Cicha rewolucja”. W swej najnowszej książce Inglehart tak pisze o przyczynach fali sekularyzacji, która miała miejsce w krajach zachodnich w drugiej połowie XX w.: „W dekadach następujących po II wojnie światowej coś bezprecedensowego zdarzyło się w krajach rozwiniętych ekonomicznie: duża część powojennego pokolenia dorastała przyjmując utrzymanie się przy życiu za oczywistość. Było to odzwierciedleniem: (1) bezprecedensowego wzrostu ekonomicznego w powojennej erze w Europie Zachodniej, Ameryce Północnej, Japonii i Australii; (2) powstania systemu zabezpieczenia społecznego w ramach państwa opiekuńczego, gwarantującego, że prawie nikt nie umrze z głodu; (3) braku wojen między wielkimi mocarstwami”.

Bezprecedensowy wzrost gospodarczy, wraz ze wzrostem ekonomicznego i fizycznego bezpieczeństwa, spowodował nie tylko wzrost sekularyzacji (świeckości). Spowodował także wzrost znaczenia przekonań wolnościowych, indywidualizmu, tolerancji, włącznie z uznaniem zasady równego traktowania bez względu na płeć, rasę, narodowość, religię i orientację seksualna. Przedwojenny konserwatywny system wartości, w którym nierówne traktowanie było akceptowaną zasadą, ustępuje nowemu. Tę przemianę Inglehart nazwał „cichą rewolucją”, bowiem dokonała się ona od połowy XX w. nie w toku krwawych walk, ale w umysłach ludzi.

Krótko o przypadkach szczególnych

Chociaż wiedza naukowa oraz poczucie bezpieczeństwa mają największy wpływ na religijność, to istotną rolę odgrywa też sytuacja polityczna kraju, jego historia i kultura. „Wyjątkowość” niektórych krajów jest przedmiotem wielu dyskusji.

USA. Dlaczego w USA religijność jest silniejsza niż w Europie Zachodniej, chociaż oczywiście nie dorównuje krajom afrykańskim i muzułmańskim? Oto kilka przyczyn: (1) Do USA od XVII w. przyjeżdżało bardzo dużo protestanckich sekciarzy prześladowanych w Europie. Stworzyli oni segment bardzo silnej radykalnej i fundamentalistycznej religijności, nieobecny w tych rozmiarach w Europie. (2) W USA są znacznie słabiej rozbudowane instytucje służące bezpieczeństwu ekonomicznemu i socjalnemu, co powoduje poczucie zagrożenia i irracjonalne zachowania, w tym wzmożoną religijność. (3) Innym czynnikiem zwiększającym religijność w USA, jest napływ Latynosów i imigrantów z krajów bardziej religijnych. Wyznawcy wielu kościołów protestanckich tracą wiarę, ale przybywa za to Amerykanów nowych, bardziej religijnych. Również z Kościoła katolickiego odpływa wielu wiernych, ale ubytek jest uzupełniany głównie przez napływ Latynosów.

Badania nad religijnością w USA wskazują jednak wyraźnie, że religijność w USA słabnie, podobnie jak w innych krajach zachodnich, tyle że z opóźnieniem.

Czechy są dziś jednym z najbardziej ateistycznych krajów świata. Istotna jest tu długa tradycja oporu wobec Kościoła katolickiego, sięgająca czasów Jana Husa, a później kontrreformacji. Katolicyzm był narzucany Czechom siłą przez Habsburgów, wspierających kontrreformację. Godne podziwu, że po uzyskaniu niepodległości w 1918 r. Czesi zrywali z Kościołem katolickim, ale nie przystępowali do żadnego innego. Również po transformacji ustrojowej w latach 1990. Kościół katolicki zaczął szybko tracić wiernych, a Czesi nie przystępowali do innych kościołów.

Polska. Kościół w Polsce stał się symbolem sprzeciwu wobec zaborców, a później wobec władzy komunistycznej. Sprzyjało to podtrzymywaniu religijności. Także po wprowadzeniu stanu wojennego w 1981 r. bardzo wielu młodych ludzi oraz polityków zwróciło się ku Kościołowi i religii. Zaowocowało to postępującą klerykalizacją. Jednak wiara religijna Polaków na szczęście nie jest zbyt głęboka i słabnie. Młode pokolenie, które nie pamięta już stanu wojennego, jest znacznie mniej religijne niż starsze. Stwarza to szansę na znaczny spadek religijności.

Chiny. W kulturze chińskiej religia nie odgrywała takiej roli jak w Europie. Chińczycy czcili przodków i lokalne wierzenia ludowe. Władza cesarska (państwo) kultywowała konfucjanizm. Jest to konserwatywna ideologia państwowa. W popularnej wersji nakazuje, by każdy wykonywał przypisane mu obowiązki, był posłuszny, pracowity, czcił cesarza, jego urzędników, osoby starsze i rodziców. Wielką wagę ma nakaz trzymania się tradycji. W konfucjanizmie nie występuje pojęcie Boga w znanej nam postaci, a jedynie niejasne wyobrażenie „nieba” jako ucieleśnienia porządku. Najważniejsze były zasady postępowania przeznaczone dla funkcjonariuszy państwowych i poddanych. Konfucjanizm został odrzucony już na początku XX w. przez ruchy polityczne zmierzające do modernizacji Chin, bowiem widziano w nim – nie bez powodu – przyczynę zacofania i słabości Chin. Komuniści, którzy objęli władzę w 1949 r., przypieczętowali upadek konfucjanizmu. W efekcie obecnych przemian nie następuje szerzej powrót do konfucjanizmu ani religii. Komuniści represjonowali religię, w tym chrześcijaństwo, ale ateizm Chińczyków, potwierdzany w wielu badaniach, ma głębszą przyczynę niż represje komunistyczne – wynika z kultury chińskiej.

Podsumowując:

Rozwój wiedzy naukowej i edukacji sprawia, że religijne wyobrażenia są postrzegane coraz powszechniej jako starożytne mity i urojenia. Zaś wzrost ekonomicznego i fizycznego bezpieczeństwa sprawia, że zmniejsza się wśród ludzi ogólne poczucie lęku i słabnie skłonność do szukania wsparcia w religii.

O kuriozalnym przemówieniu abp Gądeckiego

Arcybiskup Gądecki w ważnym przemówieniu podał niedawno własną interpretację przyczyn kryzysu religii w Europie i Polsce. Stwierdził, że religia jest obecnie poddana represjom, które nazwał miękkim totalitaryzmem.

„W powojennej Europie – mówi Gądecki – dokonał się bowiem prawdziwy bezkrwawy przewrót. Rewolucja o którą chodzi przebiega dalej pokojowo i bez naruszania demokratycznych procedur (…). Idee, obyczaje i normy kulturowe zdają się dzisiaj być zaprzeczeniem tego, co obowiązywało jeszcze pół wieku temu. (…) dokonano rewolucyjnej zmiany charakteru nadbudowy, czyli zmiany kultury. Rewolucja europejska rozpoczęła się od zmiany kultury, z której uczyniono narzędzie ideologii. (…) Religię np. pragnie się zredukować do sfery prywatnej, czyli zmienić ją w zespół poglądów znaczących tyle co np. wegetarianizm. (…) Tym razem narzędziem do osiągnięcia tego celu nie jest już tradycyjny terror, ale jego miękki odpowiednik, czyli coraz szczelniejszy system prawny stojący na straży ideologii oraz przemoc symboliczna, uprawiana przez media i ośrodki opiniotwórcze. Europa staje się miejscem miękkiej wersji totalitaryzmu” (link na końcu).

W ostatnim półwieczu rzeczywiście w Europie dokonała się wielka zmiana w przekonaniach ludzi, wartościach, ideach. Ronald Inglehart nazwał tę zmianę „cichą rewolucją”. Trzeba jednak uświadomić arcybiskupowi, że przyczyną przemian nie jest „miękki totalitaryzm”. Mówiąc najprościej, coraz więcej ludzi nie chce wierzyć w starożytne mity i urojenia, podawane do wierzenia przez kościoły chrześcijańskie i inne.

Kościół w krajach zachodnich i w Unii Europejskiej nie jest poddany żadnym represjom. Korzysta z pełni praw, gwarantujących realnie wolność wyznawania religii i działalności kościołów. Rzecz w tym, że wolności religijne oznaczają także wolność niewyznawania żadnej religii i nienależenia do żadnego kościoła. Biskupom to nie w smak. Kościół katolicki aż do połowy XX w. sprzeciwiał się otwarcie tak rozumianej wolności religii i prawom człowieka. Obecnie nie może pogodzić się z ograniczeniem jego roli.

Gądeckiemu trzeba powiedzieć jasno: Kościół traci wiernych, bowiem podaje do wierzenia starożytne mity i urojenia religijne. Naucza o cudach, objawieniach, życiu wiecznym, grzechu pierworodnym, dziewiczym poczęciu Jezusa i jego zmartwychwstaniu, o sądzie ostatecznym i końcu obecnego świata, jaki po nim ma nastąpić. Trudno się dziwić, że ludzie nie chcą w te nauki wierzyć. Znaczy to, że nie wyzbyli się jeszcze rozumu i nie chcą żyć w kłamstwie, udając wiarę. – Alvert Jann.

PS. Oto przykład, do szerzenia jakich nonsensów posuwa się Kościół w szkolnych podręcznikach. W aktualnym podręczniku religii dla liceum, przygotowanym przez jezuitów i zatwierdzonym przez Kościół, czytamy: „powtórne przyjście Chrystusa będzie wchłonięciem czasu i dziejów doczesnych przez wieczność oraz absolutnym zakończeniem ciągu wydarzeń historii i czasu”. Mówi się tam wprost o „końcu świata”. Czytamy też o zmartwychwstaniu wszystkich umarłych: „Zmartwychwstanie (wszystkich umarłych) dokonuje się przy końcu świata” (link na końcu). O takim „końcu świata” i „końcu czasów” mówi Katechizm Kościoła katolickiego w punktach 681-682 i innych. Nie jest to podawane jako „przenośnia”, tylko jako „prawda”, w którą katolik powinien wierzyć.

O tym, czym są wierzenia religijne, piszę w artykule „Wiara w cuda”

https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/wiara-w-cuda/

………………………………………………………………………………

Alvert Jann: Blog „Ćwiczenia z ateizmu” https://polskiateista.pl/aktualnosci/blogi-2/cwiczenia-z-ateizmu/ : Zapraszam licealistów, studentów i wszystkich zainteresowanych na ćwiczenia z ateizmu. Co miesiąc „pierwszego”, czasami częściej, będę zamieszczał krótki tekst, poważny ale pisany z odrobiną luzu. Nie widzę siebie w roli mentora czy wykładowcy, mam na myśli wspólne zastanawianie się.

– Nauka nie wyjaśnia wszystkiego, religia nic nie wyjaśnia.

Na blogu znajduje się kilkadziesiąt artykułów.

Wyniki innych badań sondażowych przedstawiam w:

Nowy sondaż o religijności w Europie Zachodniej” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/nowy-sondaz-o-religijnosci/

Wiara w Boga w krajach Unii Europejskiej” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/wiara-boga-krajach-unii-europejskiej/

Ilu jest ateistów w Europie Środkowo-Wschodniej?” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/ateisci-niereligijni-bezwyznaniowi-ilu-ich/

O religii w USA krytycznie” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/o-religii-usa-krytycznie/

O nonsensownych wierzeniach religijnych, kultywowanych nadal w Kościele, piszę w:

Wypędzanie szatana” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/wypedzanie-szatana/ – o tzw. opętaniach przez szatana i kościelnych egzorcystach.

Dziewicze narodziny Jezusa” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/dziewicze-narodziny-jezusa/

Kim był Jezus?” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/kim-byl-jezus/

Koniec świata według Kościoła” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/podreczniki-do-religii-koniec-swiata-wedlug-kosciola/

Stulecie objawień fatimskich już za chwilę!” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/stulecie-objawien-fatimskich-juz-chwile/

Sprzeczności między nauką a religią: 10 przykładów” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/sprzecznosci-miedzy-nauka-a-religia-10-przykladow/

Przenośnie w Biblii: 12 przykładów” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/przenosnie-biblii-12-przykladow/

…………………………………………………………………………………

Przywoływane publikacje:

– Pew Research Center: „The Age Gap in Religion Around the World” (raport z badań dotyczących 106 krajów) – http://assets.pewresearch.org/wp-content/uploads/sites/11/2018/06/14112107/ReligiousCommitment-FULL-WEB.pdf

– Ronald Inglehart: „Cultural Evolution”, Cambridge University Press 2018.

– Abp S.Gądecki: „Polska ma misję wobec świata” (24.06.2018) – http://episkopat.pl/przewodniczacy-episkopatu-potrzebne-jest-uzewnetrznienie-naszej-wiary/

– Świecka Polska: „Około jednej czwartej Polaków chodzi na msze” – http://swieckapolska.pl/autor/rafal-maszkowski/

– Cytowany podręcznik religii to: „Drogi świadków Chrystusa w świecie”, dla II klasy liceum i II i III technikum, roz. 36 (Wydawnictwo WAM – księża jezuici, notes ucznia i płyta DVD, Kraków 2013).

……………………………………………………………………………………….

Ćwiczenia z ateizmu. Część 43 „Wiara w cuda”

Najkrócej mówiąc, cuda to urojenia. Ludzie, doznający tych urojeń, są przekonani, że Bóg, bogowie, siły i istoty nadnaturalne, duchy albo czarownicy, mogą powodować realne zdarzenia w otaczającym nas świecie. Według Kościoła katolickiego cud to nadzwyczajne zdarzenie widoczne fizycznie, które jest dziełem Boga. Np. w katechizmie dla bierzmowanych czytamy: „Cud jest to nadzwyczajne dzieło widzialne, którego nie może dokonać żadne stworzenie, lecz tylko sam Bóg” (1).

Pismo Święte to księga cudów. Jezus nadnaturalną mocą boską uzdrawia tam chorych, wskrzesza zmarłych, przemienia wodę w wino, rozmnaża chleb itp. Mnóstwo cudownych zdarzeń przedstawiono w Starym Testamencie.

Obecnie w toku procesów kanonizacyjnych komisje kościelne wymagają, by wskazać cud, który sprawił Bóg za wstawiennictwem przyszłego świętego.

1. Urojenia chorobowe i zinstytucjonalizowane

Czym są urojenia? Gdy mówimy o religii, trzeba koniecznie odróżnić urojenia chorobowe od urojeń zinstytucjonalizowanych.

1.1. Urojenia chorobowe. Według popularnej medycznej definicji urojenia, nazywane też deluzjami (ang. delusions), to „chorobliwe, nieuzasadnione sądy na dany temat, które są niezgodne z rzeczywistością i nie ustępują pod wpływem logicznej argumentacji lub mimo obecności dowodów wskazujących na ich nieprawdziwość. Tego typu zaburzenia treści myślenia mogą wywołać także niektóre narkotyki, dopalacze, jak również alkohol” (2).

Długotrwałe doznawanie urojeń jest zaburzeniem psychicznym towarzyszącym niektórym chorobom psychicznym, lub występuje jako schorzenie samoistne (w Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób nazywa się je „uporczywymi zaburzeniami urojeniowymi”, należy do nich paranoja).

Chwilowe urojenia, czasami bardzo angażujące wyobraźnię, nie mają charakteru chorobowego i zdarzają się ludziom całkowicie zdrowym.

Treść urojeń bywa bardzo różna. Może to być urojone przekonanie, że jest się zdradzanym przez małżonka, albo że jest się śledzonym przez sąsiadów lub obcy wywiad. Urojenia mają nierzadko charakter religijny. Np. że jest się opętanym przez szatana, albo że padło się ofiarą czarów, co w Kościele nazywa się rzuceniem uroku z pomocą szatana. Kościół dziś oficjalnie uznaje, jak w starożytności i średniowieczu, że zdarzenia takie są możliwe.

Osoba cierpiąca na urojenia może być przekonana, że Bóg objawił jej doniosłe proroctwa, albo że powierzył szczególną misję do spełnienia. Urojeń takich doznawał na przykład Jezus („Kim był Jezus?” – link na końcu).

Chorobliwe urojenia zawsze odgrywały ważną rolę w religii. Przykładów nie trzeba szukać daleko. Urojeń doświadczały św. Faustyna Kowalska i Rozalia Celakówna, czczone od niedawna w Kościele katolickim w Polsce. Przełamując swoistą „zmowę milczenia” na temat zaburzeń psychicznych tych dwóch zakonnic, prof. Jerzy Strojnowski, psychiatra z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, zdiagnozował u św. Faustyny liczne zaburzenia psychiczne, w tym urojenia: „O siostrze Faustynie (Helenie Kowalskiej, 1905-1938) wiem tyle, ile wyczytałem z jej pamiętnika. Niemniej to, czego się dowiedziałem z lektury, pozwala mi jako psychiatrze stwierdzić, iż autorka „Dzienniczka” była dotknięta zaburzeniami psychicznymi. Najbardziej ewidentne objawy tych zaburzeń to omamy, czyli halucynacje wzrokowe i słuchowe o treści religijnej. Te omamy pojawiają się tutaj na tle cyklicznych zaburzeń nastroju, które okresowo wyrażają się w przeżywaniu „niepojętej radości”, poczuciu szczególnego wybrania (np. „Ja mam zająć miejsce w ołtarzu”), wreszcie nadzwyczajnej misji: „Przygotujesz świat na ostateczne przyjście Moje”. Będąc w nastroju podwyższonym siostra Faustyna nawet czyni cuda: ucisza burzę, tak jak Pan Jezus na jeziorze Genezaret” (3).

Ciekawy przypadek to katolicki ks. Bashobora z Ugandy, z pomocą biskupów krążący po Polsce w aureoli uzdrowiciela chorych i wskrzesiciela zmarłych. Nie sposób dociec, czy jest ofiarą głębokich zaburzeń psychicznych, czy oszustem, albo jednym i drugim.

Kuriozalne zdarzenie miało miejsce w listopadzie 2017 r. w Sejmie. Osoba zaproszona na posiedzenie jednej z komisji oświadczyła, że jest Matką Boską. Jeżeli rzeczywiście była o tym przekonana, to jest to dość ciężki przypadek zaburzeń psychicznych i urojeń.

Urojenia przybierają czasami postać rozbudowanych koncepcji dotyczących wydarzeń historycznych i politycznych (są to tzw. spiskowe teorie dziejów). Mogą też w grę wchodzić różne fantastyczne wyobrażenia, np. że nasz glob jest kolonizowany przez jakąś kosmiczną cywilizację. Doznający urojeń nie traktuje tych koncepcji jako fantastyki, ale jako rzeczywistość, w którą inni nie chcą uwierzyć.

Psychiatria zna także urojenia indukowane, tzn. udzielające się. Osoby pozostające w bliskich relacjach lub doświadczające zbiorowo silnego napięcia emocjonalnego, mogą zacząć doznawać podobnych urojeń, co osoba z zaburzeniami psychicznymi.

W Polsce obecnie nasilają się dwa rodzaje zaburzeń psychicznych związanych z religią: poczucie opętania przez szatana oraz nerwice eklezjogenne. Jest to skutek intensywnego nauczania religii w szkołach i indoktrynacji religijnej.

Tzw. opętanie przez szatana polega na poczuciu, że w ciało chorego wstąpił szatan. Zaś nerwice eklezjogenne wiążą się z silnym poczuciem winy, że nie wypełnia się właściwie nakazów religijnych, oraz z lękiem przed karą bożą.

1.2. Urojenia zinstytucjonalizowane. Wiara w cuda nie musi wiązać się z zaburzeniami psychicznymi. Jest ona w naszym społeczeństwie, jak i w wielu innych, częścią oficjalnej religii. Cuda są w Kościele kultywowane, naucza się o nich w szkołach na lekcjach religii. Wiara w cuda jest traktowana jako coś normalnego i uznanego, a w Kościele nawet pożądanego. Jest akceptowana religijnie i kulturowo (zwyczajowo).

Oznacza to, że urojenie, jakim jest wiara w cuda, jest w naszej kulturze zinstytucjonalizowane, tzn. społecznie uznane, przyjęte, ustalone. Dotyczy to także innych wierzeń religijnych, jak wiara w duszę nieśmiertelną i życie po śmierci, w zbawienie i potępienie, w anioły i szatany, a także w Boga. Są to wszystko urojenia zinstytucjonalizowane. Zwykle są one nabywane w toku wychowania i życia w danym społeczeństwie. W społeczeństwach liberalnych urojenia religijne mogą być kwestionowane i odrzucane.

Pojęcie instytucjonalizacji odgrywa ważną rolę w socjologii, odnosi się w szczególności do powstawania norm i zasad życia społecznego, które w przypadku gatunku ludzkiego w znacznym zakresie nie są determinowane przez czynniki biologiczne.

2. Jak odróżnić jedne od drugich

Instytucjonalizacja urojeń sprawia, że doznają ich także osoby nie cierpiące na zaburzenia psychiczne. Każda osoba religijna doświadcza urojeń właściwych jej religii.

Jak odróżnić urojenia chorobowe od urojeń zinstytucjonalizowanych, tj. powszechnie doświadczanych przez zupełnie zdrowych psychicznie wyznawców różnych religii?

Psychiatrzy nie diagnozują urojeń religijnych jako zaburzeń chorobowych, o ile dają one o sobie znać w sposób społecznie przyjęty czy też umiarkowany, nie powodując poważniejszych zakłóceń w życiu człowieka. Zwykła wiara w cuda czy Boga nie jest więc diagnozowana jako urojenie chorobowe. Jest to urojenie zinstytucjonalizowane, tzn. uważane w danym społeczeństwie za rzecz normalną.

Natomiast jeżeli wierzenia religijne dezorganizują komuś życie, na przykład ze względu na intensywność lub charakter uniemożliwiają pracę zawodową i normalne funkcjonowanie, to wtedy najpewniej mamy do czynienia z zaburzeniami psychicznymi.

3. Urojenia a nie-urojenia

Podstawowym kryterium odróżniającym wszelkie urojenia – zarówno chorobowe jak i zinstytucjonalizowane – od nie-urojeń, jest brak wiarygodnych argumentów wskazujących, że obiekty i zdarzenia, do których te urojenia się odnoszą, są/były czymś rzeczywistym. Natomiast doznający urojeń w żaden sposób nie przyjmują do wiadomości, że ich przekonania to fantazje, albo co najwyżej mgliste przypuszczenia.

W wielu wypadkach odróżnienie urojeń od nie-urojeń jest dość proste. Np. istnienie słoni nie jest urojeniem, słonie istnieją z całą pewnością. Natomiast jeżeli ktoś wierzy w istnienie krasnoludków lub reptilian (gadów wcielonych w ludzi), to jest to urojenie.

Ale czy skuteczność zaklęć i praktyk magicznych to urojenie, czy nie? Obecnie trafnie uważamy, że to urojenie. Nie ma wiarygodnych argumentów, które pozwalałyby sądzić, że zaklęcia i praktyki magiczne, jak i modlitwa, działają w jakiś realny sposób (chyba że w grę wchodzi sugestia lub autosugestia).

Wiara w praktyki magiczne, w dawniejszych społeczeństwach powszechna, przetrwała do dziś w formie szczątkowej jako ezoteryczne „podziemie” i jako wiara pokątna, spychana na margines. W najbardziej zlaicyzowanych społeczeństwach współczesnych podobnej przemiany doznaje stopniowo religia.

4. Urojenia religijne

Richard Dawkins trafnie nazwał przekonania religijne urojeniami (ang. delusions). Swojej najbardziej znanej książce nadał tytuł „Bóg urojony” (The God Delusion) i wyjaśniał, że urojenia, to „fałszywe przekonania, utrzymujące się mimo silnych przeciwnych dowodów; często oznaka zaburzeń psychicznych” (4).

Przekonania, że istnieje Bóg, aniołowie, diabeł, dusza nieśmiertelna, niebo, piekło, cuda – to urojenia. W naszym kręgu kulturowym są to urojenia zinstytucjonalizowane, traktowane jako coś normalnego. Są to jednak urojenia, bowiem nie ma wystarczających argumentów, by uznawać rzeczywiste istnienie Boga, istot nadprzyrodzonych i rzeczywistości nadprzyrodzonej.

A co z argumentami na rzecz istnienia boga? Są bardzo słabe i niewiarygodne. Oczywiście może ktoś twierdzić, że „wszystko jest możliwe” – być może istnieją krasnoludki, reptilianie, Zeus, Ozyrys, Bóg, Trójca Święta, aniołowie i diabły. No tak, ale wobec braku argumentów chociażby w niewielkim stopniu potwierdzających ich rzeczywiste istnienie, wiara w to, że istnieją, jest urojeniem.

Jak pisał Kazimierz Ajdukiewicz (1890-1963), jeden z najwybitniejszych polskich filozofów i logików: „racjonalna postawa wobec przyjmowanych twierdzeń wymaga tego, aby stanowczość, z jaką je głosimy (…) była proporcjonalna do stopnia ich uzasadnienia. (…) Racjonalna postawa wobec głoszonych twierdzeń nie wymaga więc tego, by twierdzenia te były dobrze uzasadnione. Wymaga tylko tego, aby je podawać ze skromnością odpowiadającą stopniowi ich uzasadnienia” (5).

Kościół nie postępuje w zgodzie z powyższą zasadą. Argumenty na rzecz istnienia Boga są bowiem słabe i niewiarygodne, ale Kościół głosi, że istnienie Boga to prawda całkowicie pewna i niepodważalna. Dotyczy to także innych dogmatów. Treści całkowicie niepewne podawane są jako całkowicie pewne. Cechą urojeń jest właśnie wiara w coś, co nie zostało nawet w niewielkiej mierze uprawdopodobnione. Kościelne nauki i wierzenia mają wszelkie cechy urojeń zinstytucjonalizowanych.

Przytaczane są oczywiście liczne argumenty na rzecz istnienia Boga, ale są one błędne. Wskazuje na to chociażby Bertrand Russell (logik, matematyk, filozof, 1872-1970) w znanym eseju „Dlaczego nie jestem chrześcijaninem?” (6).

Podam jeden przykład. Teolodzy powołują się na zasadę, że wszystko musi mieć swoją przyczynę, swojego stwórcę. Na tej podstawie twierdzą, że przyczyną istnienia świata jest Bóg, który świat stworzył. Jest to argumentacja bezzasadna.

Dlaczego?

Teolodzy bezpodstawnie, z definicji przyjmują, że Bóg nie musiał być przez nikogo stworzony, że jest rzeczywistością ostateczną. Nie ma powodu, by się z nimi zgadzać. Skoro wszystko musi mieć swojego stwórcę, to trzeba zapytać, kto stworzył Boga. A jeżeli Bóg nie musiał być – jak twierdzą teolodzy – przez nikogo stworzony, to równie dobrze świat jako całość wraz z prawami przyrody – nie musiał być stworzony.

Świat jest rzeczywistością niezwykłą. Jest bardzo możliwe, że w ciągle zmieniającej się postaci świat istnieje wiecznie (także przed tzw. wielkim wybuchem). Przekonanie, że wszystko musi mieć swoją przyczynę, swojego stwórcę, można odnieść co najwyżej do obiektów istniejących wewnątrz świata, ale nie do świata jako całości. Świat ma cechy rzeczywistości niezniszczalnej, wiecznej, samoistnej, nie stworzonej przez nikogo. Teza, że świat musiał być przez kogoś stworzony, a tym kimś jest Bóg, jest bezpodstawnym urojeniem, nie wytrzymującym logicznej, a tym bardziej empirycznej, krytyki.

Trzeba ponadto powiedzieć, że religia to nie tylko wiara w Boga. Np. Kościół katolicki głosi także wiarę w istnienie aniołów i szatanów, w duszę nieśmiertelną, w sąd boży po śmierci, w zbawienie i potępienie, w dziewicze poczęcie Jezusa i jego zmartwychwstanie, w objawienie boże zawarte w Piśmie Świętym, wreszcie w liczne cuda, które rzekomo miały miejsce. Te wszystkie wierzenia pozbawione są wiarygodnego uzasadnienia, a Kościół twierdzi z uporem typowym dla osób cierpiących na zaburzenia psychiczne, że to prawda. To urojenia, a nie jakakolwiek prawda.

5. Co nie jest urojeniem?

Nie są urojeniami ludzkie przekonania i wyobrażenia, jeśli – po pierwsze – nie przypisuje się im nadprzyrodzonego charakteru (istnienie jakiejkolwiek rzeczywistości nadprzyrodzonej pozbawione jest wiarygodnego uzasadnienia). I po drugie, jeśli przekonania te mają oparcie we wiarygodnej argumentacji. Przekonania religijne nie spełniają powyższych warunków.

Nie jest urojeniem wiedza naukowa, o ile tylko opiera się na wynikach badań empirycznych (tj. na obserwacjach, doświadczeniach, analizach różnorodnych materiałów), spełniających kryteria przyjęte w nauce. Twierdzenia teologiczne nie spełniają tych wymogów.

Naukowcy nie są jednak wolni od urojeń. Przykładu dostarcza ks. prof. Michał Heller, o którym pisałem szerzej przed miesiącem („Jak ks. prof. Michał Heller dowodzi istnienia Boga?” – link na końcu). Np. według Hellera prawa przyrody oraz wartości uniwersalne pochodzą od Boga, są realizacją „Bożego zamysłu”. Przekonania te mają wszelkie cechy urojeń.

W odpowiedzi na krytykę religii jako urojenia, przeczytałem gdzieś w internecie, że prawa człowieka, na które często powołują się ateiści, są urojeniami. To oczywiście złośliwość i niezrozumienie problemu.

Prawa człowieka są etyczną, prawną i polityczną koncepcją, której racje są dobrze uargumentowane, chociaż prawa te nie każdemu mogą się podobać. Nie są to sprawy nadprzyrodzone. Na ogół nie przypisuje się prawom człowieka boskiego pochodzenia, nie mówią one o rzeczywistości nadprzyrodzonej. Prawa człowieka zostały sformułowane w XVIII w. przez myślicieli oświeceniowych, zyskiwały stopniowo na znaczeniu, by po II wojnie światowej stać się najbardziej wpływową koncepcją etyczno-polityczną w skali świata. Również Kościół katolicki uznał je w połowie XX w., po dwóch stuleciach sprzeciwu.

Treści urojeniowe, mające charakter urojeń zinstytucjonalizowanych, zawierają natomiast encykliki papieskie, katechizm, kościelne dogmaty oraz tzw. prawo boże, które Kościół chce stawiać ponad prawami człowieka. Wszędzie tam mówi się o Bogu i sprawach nadprzyrodzonych, czyli o urojeniach. Nie ma bowiem wiarygodnej, sensownej argumentacji, która pozwalałaby sądzić, że Bóg i rzeczywistość nadprzyrodzona istnieje.

Nie jest urojeniem pojęcie państwa, narodu, klasy, religii itp., chociaż w ferworze dyskusji można się na takie stwierdzenie natknąć. Otóż dość łatwo można wskazać rzeczywiste obiekty, do których te pojęcia i nazwy się odnoszą. Oczywiście z całą pewnością istnieją religie. Nie można natomiast wskazać rzeczywistego obiektu, jakim byłby Bóg i inne byty nadprzyrodzone. Dlatego przekonanie o ich istnieniu trzeba zaliczyć do kategorii urojeń, najczęściej urojeń zinstytucjonalizowanych.

Spotkać można pogląd, że ateizm to urojenie. Jest to zarzut pozbawiony racji merytorycznych. Ateizm to odrzucenie urojeń religijnych, bowiem nie ma argumentów, które pozwalałyby uznać istnienie Boga i innych bytów nadprzyrodzonych. Religiantom to nie w smak, więc próbują oskarżać ateistów o urojenia. Przypominają złodzieja, który krzyczy „łapać złodzieja”.

Słowo na zakończenie

Do pojęcia Boga jesteśmy bardzo mocno przyzwyczajani od dzieciństwa. Nawet niektórym profesorom fizyki wydaje się, że coś takiego jak Bóg może w jakiejś postaci istnieć. Gotowi są przyznać, że nie istnieją krasnoludki, Zeus czy Ozyrys, ale sądzą, że istnieje lub może istnieć jakiś niewyobrażalny Bóg.

A kim jest ten Bóg? Jest tak samo postacią ze starożytnych mitów jak Zeus i inni, tyle że przekształconą w toku filozoficznych zabiegów w pojęcie bardziej abstrakcyjne. Religijni fizycy na ogół nie zdają sobie sprawy z mitycznej genezy i mitycznego charakteru pojęcia Boga. Dopuszczają jego istnienie, a to dokładnie to samo, jakby dopuszczali istnienie setek bogów, od których roi się w starożytnych mitach.

Doskonałego przykładu negatywnego wpływu religijnych mitów dostarcza tak wybitny uczony jak Isaac Newton (1643-1727). Ustalał on wiek ludzkości na podstawie Biblii na kilka tysięcy lat. Całe szczęście, że dziś zdecydowana większość najwyższej rangi naukowców w Boga nie wierzy („Ilu naukowców wierzy w Boga?” – link na końcu). – Alvert Jann

……………………………………………………….

Alvert Jann: Blog „Ćwiczenia z ateizmu” https://polskiateista.pl/aktualnosci/blogi-2/cwiczenia-z-ateizmu/ : Zapraszam licealistów, studentów i wszystkich zainteresowanych na ćwiczenia z ateizmu. Co miesiąc „pierwszego”, czasami częściej, będę zamieszczał krótki tekst, poważny ale pisany z odrobiną luzu. Nie widzę siebie w roli mentora czy wykładowcy, mam na myśli wspólne zastanawianie się.

Nauka nie wyjaśnia wszystkiego, religia nic nie wyjaśnia.

Na blogu znajdują się w tej chwili kilkadziesiąt artykułów, m.in.

Jak ks. prof. Heller dowodzi istnienia Boga?” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/ks-prof-heller-dowodzi-istnienia-boga/

Kim był Jezus?” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/kim-byl-jezus/

Teologia nie jest nauką!” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/teologia-nie-jest-nauka/

„Ilu naukowców wierzy w Boga?” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/ilu-naukowcow-wierzy-w-boga/

Kim jest Bóg?” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/podreczniki-religii-bog/

Sprzeczności między nauką a religią: 10 przykładów” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/sprzecznosci-miedzy-nauka-a-religia-10-przykladow/

………………………………………………………………………..

Przypisy

1 „Pytania do Sakramentu Bierzmowania” – http://kikol.diecezja.wloclawek.pl/index.php/bierzmowanie/269-pytania-do-sakramentu-bierzmowania i wiele innych podobnych stron.

2 http://www.poradnikzdrowie.pl/psychologia/choroby-psychiczne/urojenia-przyczyny-co-powoduje-urojenia_34958.html

3 Magazyn psychologiczny „Charaktery”, 1998, nr 9.

4 R. Dawkins „Bóg urojony”, Wydawnictwo CiS, 2007, s. 16.

5 K. Ajdukiewicz „Język i poznanie”, t. 2, PWN, 1965, s. 269.

B. Russell „Dlaczego nie jestem chrześcijaninem?” – http://bacon.umcs.lublin.pl/~lukasik/wp-content/uploads/2012/09/Russell-Dlaczego-nie-jestem-chrze%C5%9Bcijaninem3.pdf

 ……………………………………………………………………………………………

Ćwiczenia z ateizmu. Część 41 „Europa nie jest chrześcijańska!”

Biskupi i kościelni autorzy co chwila przypominają nam o chrześcijańskich korzeniach Europy. Sugerują wręcz, że wszystko, co cenne, zawdzięczamy Kościołowi i chrześcijaństwu. To nieprawda. Europa ma za sobą chrześcijańską przeszłość, ale współcześnie podstawą tożsamości i cywilizacji europejskiej są prawa człowieka, świecka kultura oraz nauka. Osiągnięć tych nie zawdzięczamy Kościołowi ani chrześcijaństwu.

I. Prawa człowieka

Prawa człowieka sformułowano i ogłoszono w wieku XVIII. Kościół katolicki sprzeciwiał się im aż do połowy XX w., przestał je negować dopiero od drugiego soboru watykańskiego (1962-1965). Dziś kościelni autorzy próbują głosić, że prawa człowieka zawdzięczamy chrześcijaństwu i Kościołowi.

1. Trochę historii: Pierwsza Deklaracja Praw Człowieka i Obywatela została przyjęta przez francuskie Zgromadzenie Narodowe w 1789 r. (pełny tekst Deklaracji zamieszczam na końcu – warto przeczytać). Prawa człowieka są też podstawą Konstytucji Stanów Zjednoczonych Ameryki z tego samego okresu.

Szaleńczy sprzeciw władz Kościoła katolickiego budziła zasada wolności słowa i przekonań, w tym swoboda wyboru religii lub niewyznawania żadnej. Sprzeciwiano się zasadzie oddzielenia państwa i kościoła. Władze kościelne domagały się uprzywilejowanej pozycji dla religii katolickiej, dla siebie oraz dla swoich wyznawców. Państwo miało służyć Kościołowi, miało być państwem katolickim, analogicznie jak dziś mamy państwo islamskie w Arabii Saudyjskiej i Iranie. Żądano, by prawo obowiązujące w państwie było podporządkowane zasadom uznawanym przez władze kościelne. Wszystkie te dążenia władz kościelnych pozostawały w sprzeczności z prawami człowieka. Władze kościelne trwały w sprzeciwie wobec praw człowieka aż do połowy XX w.

Dokumenty kościelne, które wyrażają najpełniej stanowisko władz kościelnych w kwesttiach praw człowieka, to: oświadczenie Piusa VI Quod aliquatum z 1791 r. oraz encykliki: Grzegorza XVI Mirari vis, 1832 r.; Piusa IX Quanta cura wraz z syllabusem, 1864 r.; Leona XIII Immortale Dei, 1885 i Libertas 1888 r.

Dłuższe cytaty zajęłyby zbyt dużo miejsca, więc jak najkrócej:

Leon XIII sprzeciwia się zasadzie, zgodnie z którą „każdemu zostawi się wszelką wolność w kwestiach religii, wolność obrania sobie tej, którą woli, lub nieobrania żadnej”. Pius IX odrzuca pogląd, że Kościół ma być oddzielony od państwa, a państwo od Kościoła”. Według papieża katolicyzm ma być religią państwową. Odrzuca on pogląd, że „W naszej epoce nie jest już użyteczne, by religia katolicka miała status jedynej religii państwowej”. Nie zgadza się też z poglądem, że „Wiedza filozoficzna i moralna oraz świeckie ustawy mogą i powinny być niezależne od autorytetu Boga i Kościoła”. (linki do encyklik podaję na końcu).

Władze kościelne uznały prawa człowieka dopiero na drugim soborze watykańskim (1962-1965), gdyż dalsze ich negowanie groziło Kościołowi marginalizacją. Najtrudniej przyszło hierarchom kościelnym uznanie prawa każdego człowieka do wyboru religii, którą chce wyznawać, lub do niewyznawania żadnej.

2. Etyka i polityka praw człowieka: Prawa człowieka to nie tylko przepisy prawne. Są to zasady etyczne przekładane na język przepisów prawa. Mają one charakter świecki, nie odwołują się do boga, religii, objawienia lub pism świętych.

W największym skrócie zasady świeckiej etyki praw człowieka można przedstawić następująco: wolność ograniczona tylko wolnością innych; wolność przekonań, słowa, druku, stowarzyszeń i zgromadzeń, w tym wolność do wyznawania wybranej religii lub niewyznawania żadnej; równe traktowanie bez względu na narodowości, rasę, światopogląd, przekonania, religię, płeć, orientację seksualną, majątek; prawo do wolności osobistej i do sprawiedliwego procesu; prawo do regularnych wolnych wyborów władz państwowych; zakaz tortur; zakaz niewolnictwa i poddaństwa; współcześnie bardzo wysoką rangę zyskują prawa socjalne.

U podstaw etyki praw człowieka leży idea ograniczenia krzywd doświadczanych przez ludzi w życiu społecznym.

3. Sprzeczności: Wydawać by się mogło, że między świecką etyką praw człowieka a etyką katolicką czy chrześcijańską nie powinno być dziś sprzeczności. Tak jednak nie jest. Dlaczego? Prawa człowieka ustalane są przez opinię publiczną i władze demokratycznych państw. Natomiast zasady etyki katolickiej ustalane są przez władze Kościoła, powołujące się na Pismo Święte. Stąd liczne sprzeczności między etyką i polityką praw człowieka a etyką, której nauczają kościoły.

Fundamentalna sprzeczność dotyczy wiary/niewiary w Boga. Dekalog i ewangelie zawierają na pierwszym miejscu nakaz wiary w Boga – i to wiary w Boga jedynie rzekomo prawdziwego, jakim jest bóg występujący w Biblii. Na tej podstawie Kościół katolicki uznaje brak wiary w Boga, czyli ateizm, za grzech i zło. W aktualnym Katechizmie czytamy:Ateizm, odrzucając lub negując istnienie Boga, jest grzechem przeciw cnocie religijności” (pkt 2125).

Natomiast etyka praw człowieka nie ocenia ateizmu jako czegoś złego. Prawa człowieka od samego początku (XVIII w.) zawierały zasadę wolności przekonań i wyznania, w tym niewyznawania żadnej religii. Ponadto ze świeckiego punktu widzenia religijność nie jest cechą pozytywną, nie jest żadną cnotą moralną. Często wiąże się z niemądrą dewocją, bigoterią, przesądami, fanatyzmem i agresywnym dążeniem do narzucania swoich przekonań innym.

Etyka praw człowieka oraz etyka kościelna odmiennie/sprzecznie oceniają prawo do rozwodów, stosowanie środków antykoncepcyjnych, seksualne stosunki pozamałżeńskie i homoseksualne, prawo do zawierania małżeństw homoseksualnych, prawo do aborcji. Także w sprawach równego traktowania kobiet i mężczyzn nie ma zgody (biskupi i chrześcijańscy autorzy negatywnie oceniają badania i programy inspirowane etyką praw człowieka, piętnując je jako „ideologię gender”). Sprzeczne oceny dotyczą także dokumentów prawnych, odnoszących się do kwestii etyki i praw człowieka. Przykładem jest tzw. konwencja antyprzemocowa (Konwencja o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej z 2011r.).

II. Świecka kultura

Jan Paweł II trafnie zauważył: „w połowie ubiegłego tysiąclecia rozpoczął się, a od XVIII w. rozwinął na szeroką skalę proces laicyzacji, zmierzający do wykluczenia Boga i chrześcijaństwa z wszystkich dziedzin życia ludzkiego. Wynikiem tego procesu były często agnostyczny lub ateistyczny laicyzm i sekularyzacja, a więc zdecydowane i totalne wykluczenie Boga i naturalnego prawa moralnego z wszystkich dziedzin ludzkiego życia. W ten sposób religia chrześcijańska została zepchnięta do prywatnej sfery życia człowieka” (link na końcu). Naturalne prawo moralne, o którym mówi papież, to – mówiąc najkrócej – zasady moralne, które podaje Kościół jako pochodzące od Boga.

Papież oczywiście boleje nad tym, że religia chrześcijańska traci na znaczeniu. Nie powinien to być dla nas powód do zmartwień.

1. Transformacja kultury europejskiej: W czasach nowożytnych Europa przeszła wielką przemianę. Zamiast kultury zdominowanej przez religię, powstała dynamicznie rozwijająca się kultura świecka. Przełomową rolę w tym procesie odegrało w XVIII w. Oświecenie, a później swoiste moralne przebudzenie w krajach zachodnich po II wojnie światowej. Dzięki tym przemianom religia zeszła na plan dalszy, zaś centralne miejsce zajęła świecka kultura, etyka i polityka praw człowieka, oraz nauka.

Kraje, które tych przemian nie przechodziły, lub przechodziły z opóźnieniem, podlegały cywilizacyjnemu zastojowi lub regresowi. Kraje zachodnie, gdzie przemiany te miały swój matecznik, zyskały dominującą pozycję w świecie.

Upadek chrześcijaństwa i Kościoła będzie postępował. We współczesnym społeczeństwie coraz bardziej tracą wiarygodność starożytne mity religijne, na których zbudowane jest chrześcijaństwo. Ujawnia się nonsensowność wiary w „życie po śmierci”, w pośmiertne potępienie i zbawienie, w sąd ostateczny, po którym ma nastąpić koniec obecnego świata. Traci wiarygodność mit głoszący, że Jezus był synem Boga, narodził się z dziewicy, a po ukrzyżowaniu zmartwychwstał. Odchodzi w przeszłość wiara, że Pismo Święte zawiera prawdy objawione przez Boga. Samo pojęcie Boga jest coraz częściej postrzegane jako starożytny mit, albo wręcz jako oszustwo lub urojenie. W wielu krajach zachodnich już dziś większość stanowią osoby niereligijne („Nowy sondaż o religijności w Europie Zachodniej” i  „Wiara w Boga w Unii Europejskiej” – linki na końcu).

Kulturotwórcze znaczenie mitów religijnych należy w Europie i krajach zachodnich do przeszłości. Kościoły będą trwać, ale ich rola będzie coraz bardziej marginalna. Będzie podobna do roli, jaką dziś odgrywają świadkowie Jehowy, czyli dziwactwa.

2. Atrakcyjność świeckiej kultury zachodniej: Kościelni autorzy i konserwatyści często mówią o upadku kultury europejskiej czy też zachodniej. Powinni raczej martwić się o siebie i religię. Świecka kultura zachodnia ma się dobrze i jest atrakcyjna. Ma swój, jak można by powiedzieć, sex appeal, który działa.

Wywiera ona olbrzymi wpływ także na kraje islamskie i na muzułmanów. Mimo ożywienia religijnego na gruncie islamu, mimo nawróceń na islam, mimo zbrodniczej recydywy islamskiego fundamentalizmu, warto też odnotowywać zmiany pozytywne. Np. w wielu krajach islamu na tamtejszych uniwersytetach kobiety stanowią olbrzymią część wśród studiujących, a w niektórych krajach nawet większość. Uświęcona tradycją rola kobiet zmienia się, często mimo szaleńczego oporu tamtejszego kleru i fundamentalistów. Powoli zmienia się obyczajowość.

Podam ciekawy przykład atrakcyjności kultury zachodniej. W sondażach, przeprowadzonych w krajach muzułmańskich przez renomowany amerykański ośrodek badawczy Pew Research Center, pytano: Które z poniższych stwierdzeń jest najbliższe Twoim poglądom: 1. Lubię zachodnią muzykę, filmy i telewizję; 2. Nie lubię zachodniej muzyki, filmów i telewizji.

Na ogół 30-50% muzułmanów wybierało odpowiedź „LUBIĘ” (badania przeprowadzono na próbach reprezentatywnych).

Oto wyniki dotyczące dużych krajów muzułmańskich (pierwsza liczba to procent odpowiadających LUBIĘ, druga NIE LUBIĘ; dane dotyczą muzułmanów, nie ogółu ludności): Maroko 52/44 ; Nigeria 51/45 ; Kenia 50/49 ; Turcja 49/42 ; Indonezja 42/55 ; Irak 40/58 ; Palestyna 37/61 ; Jordania 36/63 ; Egipt 33/63 ; Bangladesz 30/66 ; Pakistan 20/76 (procenty nie sumują się do 100, kilka procent pytanych wybierało odpowiedź nie wiem, lub odmówiło odpowiedzi). Link do raportu z badań podaję na końcu.

Również muzułmańscy imigranci nie są impregnowani na kulturę europejską. Zasięg akceptacji i dostosowania się do europejskiego otoczenia jest wśród nich znaczny, chociaż są oczywiście środowiska, które stwarzają poważne problemy. Trzeba jednak powiedzieć wyraźnie, że wizja islamizacji Europy jest prawicowym oszołomstwem.

III. Nauka

W epoce nowożytnej i współcześnie kraje zachodnie stały się głównym centrum rozwoju nauki. Trudno nie doceniać roli, jaką odegrało to w kształtowaniu cywilizacji, kultury i tożsamości europejskiej.

Kościelni autorzy próbują przedstawić rozwój nauki jako zasługę Kościoła i chrześcijaństwa. A to nieprawda. O zasługach Kościoła można mówić co najwyżej w odniesieniu do średniowiecza. To dawne czasy. Faktem jest, że nieliczni ludzie, którzy w średniowieczu zajmowali się nauką, byli najczęściej księżmi i zakonnikami. Również na zakładanych wówczas uniwersytetach dominowali duchowni, ale nie prowadzono tam badań naukowych. Kościół zakładał szkoły przy katedrach, zakonach i parafiach, jednak ich celem było dość elementarne kształcenie oraz indoktrynacja religijna.

Trzeba też powiedzieć (a jest to bardzo ważne!!), że religia chrześcijańska nie motywowała do podejmowania badań naukowych. Motywowała wiarę w Boga, pobożność; nie motywowała do zajmowania się nauką. Chrześcijaństwo kierowało myśli człowieka ku sprawom nadprzyrodzonym, ku Bogu i życiu wiecznemu, a nie ku nauce w dzisiejszym rozumieniu. Chrześcijaninowi łatwiej było zostać świętym niż naukowcem.

1. Bez kościołów i księży: Od XVI w. w Europie Zachodniej nauka rozwija się w coraz większej mierze poza Kościołem. Wśród osób zajmujących się nauką jest coraz mniej księży i zakonników. W XIX w. udział Kościoła, księży i zakonników w rozwoju nauki staje się śladowy. Wśród naukowców są oczywiście osoby religijne, ale ich osiągnięcia nie są zasługą kościołów czy religii.

Można uznać za fakt symboliczny, że Galileusz (1564-1642), najwybitniejsza postać wczesnego okresu rozwoju nauki nowożytnej, był osobą świecką. Wykształcenie zdobył, a następnie był wykładowcą na uniwersytetach w Pizie i w Padwie, które cieszyły się niezależnością od Kościoła. Popadł natomiast w konflikt z władzami kościelnymi i o mało nie został spalony żywcem na stosie. Powód? Był zwolennikiem Kopernikowskiego heliocentryzmu i z tego powodu został oskarżony o herezję. Galileusz był rewelacyjny także w życiu prywatnym. Ze swoją partnerką, z którą miał troje dzieci, nigdy nie wziął ślubu.

Od XVI w. nauka rozwija się dzięki powstaniu niezależnych od kościołów środowisk badaczy, akademii i towarzystw naukowych. Kościoły tracą wpływ na działalność uniwersytetów.  Kluczową rolę w rozwoju nauki zaczęły odgrywać takie niezależne od kościołów instytucje, jak Paryska Akademia Nauk, Królewskie Towarzystwo w Londynie dla Rozszerzania Wiedzy o Przyrodzie, Pruskie Towarzystwo Nauk, Niemiecka Akademia Przyrodników Leopoldina. O ile jeszcze w XVII w. władze kościelne mogły skutecznie nękać niepokornych badaczy, to stopniowo traciły te możliwości. Wsparcia nauce dostarczali natomiast monarchowie i władze państwowe.

Utrata wpływu kościołów na uniwersytety i naukę była jedną z tych okoliczności, które zdecydowanie sprzyjały rozwojowi nauki. Dotyczyło to zarówno nauk przyrodniczych, jak też społecznych i humanistycznych.

W XIX w., chociaż nie dziś, wśród naukowców większość stanowiły przypuszczalnie osoby religijne, ale ich osiągnięcia naukowe nie były żadną zasługą kościołów czy też chrześcijaństwa. Nie ma związku przyczynowego między religijnością a osiągnięciami naukowymi, tak jak np. nie ma związku przyczynowego między kolorem włosów a osiągnięciami w nauce. Przytaczanie nazwisk naukowców, którzy byli religijni czy też deklarowali wiarę w Boga, nie jest argumentem na rzecz tezy, że naukę zawdzięczamy religii czy chrześcijaństwu.

2. Coraz mniej naukowców religijnych: Od XIX w. wśród naukowców przybywa osób niereligijnych i ateistów. Religijność naukowców słabnie, ale nauka rozwija się coraz szybciej. Jak widać, szerzący się wśród naukowców „grzech ateizmu” i zanik „cnoty religijności” nie powodują złych skutków.

W okresie Oświecenia (XVIII w.) duże znaczenie zyskuje deizm, tj. przekonanie lub założenie, że istnieje nadzwyczajna siła, która stworzyła świat i utrzymuje go w ruchu. Tę supersiłę nazywa się bogiem, ale nie jest to bóg osobowy, nie opiekuje się on ludźmi. Odrzucane są kościelne dogmaty. Wiara w Jezusa, który narodził się z dziewicy, po śmierci zmartwychwstał itd., postrzegana jest jako przesąd religijny. Nie dziwota, że kościoły chrześcijańskie do dziś potępiają deizm.

Obecnie wśród naukowców zdecydowaną większość stanowią osoby niewierzące w Boga. Religijni autorzy podają często nieprawdziwe dane dotyczące przekonań naukowców. Wymienia się nazwiska wybitnych religijnych naukowców, poczynając od Kopernika (XV/XVI w.), sugerując w ten sposób, że również dziś wybitni naukowcy są powszechnie religijni. Tak nie jest („Ilu naukowców wierzy w Boga?” – link na końcu).

Często podawane są kłamliwe informacje. Np. wymienia się Alberta Einsteina jako wierzącego w Boga. Tymczasem Einstein wypowiedział się w tej sprawie wyraźnie: „Słowo =Bóg= jest dla mnie niczym więcej niż wyrazem i wytworem ludzkiej słabości, a Biblia zbiorem dostojnych, ale jednak prymitywnych legend, ponadto dość dziecinnych. Żadna interpretacja, niezależnie od tego, jak subtelna, nie może tego zmienić”. Religijni autorzy dokonują nadużycia przedstawiając Einsteina jako wierzącego w Boga. Einstein był niereligijny, używał słowa „bóg” jako metafory („Kim jest Bóg?” – link na końcu).

Wkład Kościoła w rozwój współczesnej nauki jest żaden. Co najwyżej można powiedzieć, że niektórzy naukowcy deklarujący religijność uczestniczą w jej rozwoju. Kościół próbuje natomiast dostosować religijne przekonania i katechizm do osiągnięć nauki. Między nauką a religią istnieje jednak przepaść, której nie da się zasypać. Wyeliminowanie sprzeczności jest niemożliwe.

3. Sprzeczność między religią a nauką: Kościelni teolodzy mówią często, że między nauką a religią chrześcijańską nie ma sprzeczności, bo zajmują się one odmiennymi dziedzinami rzeczywistości: religia rzeczywistością nadprzyrodzoną, zaś nauka przyrodą, rzeczywistością doczesną.

Jest to pogląd fałszywy.

Chrześcijańskie „prawdy”, podawane przez kościoły do wierzenia, dotyczą także przyrody, rzeczywistości fizycznej oraz człowieka jako istoty biologicznej. Zainteresowania religii i nauki w znacznym zakresie pokrywają się. Natomiast istnieje ewidentna sprzeczność między tym, co religia oraz nauka mówią o świecie, przyrodzie i człowieku.

Przykłady? Ależ oczywiście.

Religia chrześcijańska głosi, że świat, który znamy, zakończy swe istnienie wraz z powtórnym przyjściem Jezusa i sądem ostatecznym. Jest to sprzeczne z wszelkimi naukowymi teoriami dotyczącymi przyszłości Ziemi i świata. Z punktu widzenia nauki to nonsens albo – delikatniej mówiąc – mit religijny.

Kościół głosi jako fakt, nie jako przenośnię, że choroby i śmierć to skutek grzechu pierworodnego, tj. nieposłuszeństwa Bogu, jakiego dopuścić się mieli pierwsi ludzie (takie banialuki, jak i inne tu wymienione, zawierają także szkolne podręczniki religii).

Kościół katolicki wprawdzie nie zaprzecza już ewolucji w przyrodzie, ale twierdzi, że powstanie człowieka to efekt ingerencji Boga w proces ewolucji, albo że Bóg jest obecny w procesie ewolucji. Nauka tego nie uznaje, ale Kościół głosi swoje.

Według Kościoła istnieje Bóg osobowy, który stworzył świat i zajmuje się ludźmi. W życie ludzi mają też ingerować aniołowie i złe duchy, demony. Kościół twierdzi też, że człowiek ma duszę nieśmiertelną daną mu przez Boga.

Wszystkie te twierdzenia kościołów chrześcijańskich dotyczą nie tylko rzeczywistości nadprzyrodzonej, ale także ziemskiej. Nauka tych kościelnych „prawd” nie uznaje. Są one sprzeczne z wiedzą naukową. Nie są to nawet hipotezy, przypuszczenia, bo sensowna naukowa hipoteza musi opierać się na wynikach badań naukowych. Nie wszystko, co komukolwiek przyjdzie do głowy, można traktować jako hipotezę. Często są to fantazje, mity, urojenia lub pospolite androny.

Słowo na zakończenie

Europa ma chrześcijańską przeszłość, ale chrześcijaństwo nie inspirowało rozwoju świeckiej kultury, świeckiej etyki, praw człowieka, nauki. Osiągnięć tych nie zawdzięczamy chrześcijaństwu ani Kościołowi.

Współczesna cywilizacja europejska nie ma chrześcijańskich korzeni i nie zawdzięczamy jej kościołom. Jest rezultatem właściwej ludziom skłonności do poznawania i przekształcania otoczenia, oraz wielu sprzyjających okoliczności, które są przedmiotem badań historyków. Chrześcijaństwo i kościoły nie inspirowały rozwoju świeckiej kultury, świeckiej etyki, praw człowieka, nauki, czyli fundamentów współczesnej cywilizacji europejskiej. A dziś chrześcijaństwo przypomina język, którym mówi coraz mniej ludzi. – Alvert Jann

……………………………………………………………………..

Alvert Jann: Blog „Ćwiczenia z ateizmu” https://polskiateista.pl/aktualnosci/blogi-2/cwiczenia-z-ateizmu/ : Zapraszam licealistów, studentów i wszystkich zainteresowanych na ćwiczenia z ateizmu. Co miesiąc „pierwszego”, czasami częściej, będę zamieszczał krótki tekst, poważny ale pisany z odrobiną luzu. Nie widzę siebie w roli mentora czy wykładowcy, mam na myśli wspólne zastanawianie się.

– Nauka nie wyjaśnia wszystkiego, religia nic nie wyjaśnia.

Na blogu znajduje się w tej chwili kilkadziesiąt artykułów, m.in.:

Sprzeczności między nauką a religią: 10 przykładów” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/sprzecznosci-miedzy-nauka-a-religia-10-przykladow/

„Ilu naukowców wierzy w Boga?” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/ilu-naukowcow-wierzy-w-boga/

Nowy sondaż o religijności w Europie Zachodniej” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/nowy-sondaz-o-religijnosci/

Wiara w Boga w krajach Unii Europejskiej” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/wiara-boga-krajach-unii-europejskiej/

Teoria Boga krótko wyłożona” https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/teoria-boga-krotko-wylozona/

Co to jest płeć kulturowa (gender)?” https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/co-to-jest-plec-kulturowa/

Pismo Święte jakiego nie znacie” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/pismo-swiete-jakiego-nie-znacie/ – o ukrywanych stronach Biblii.

……………………………………………………………………..

Źródła cytatów:

– Jan Paweł II: Europa potrzebuje Jezusa Chrystusa – https://opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/jan_pawel_ii/przemowienia/alcidedegasperi_23022002.html

– Encykliki Leona XIII i Piusa IX – https://opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/leon_xiii/encykliki/immortale_dei_01111885.html ; https://opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/pius_ix/inne/syllabus_08121864.html

– Katechizm Kościoła Katolickiego – http://www.katechizm.opoka.org.pl/

Czy Albert Einstein wierzył w Boga? – http://wyborcza.pl/1,75400,12641586,Czy_Albert_Einstein_wierzyl_w_Boga_.html

– Raport Pew Research Center – http://www.pewforum.org/2013/04/30/the-worlds-muslims-religion-politics-society-science-and-popular-culture/

……………………………………………………………………….

DEKLARACJA PRAW CZŁOWIEKA I OBYWATELA

z 26 sierpnia 1789 r. 

    Przedstawiciele Ludu Francuskiego, ukonstytuowani w Zgromadzenie Narodowe, uważając, że nieznajomość, zapomnienie i lekceważenie Praw Człowieka są jedynymi przyczynami nieszczęść publicznych i nadużyć rządów, postanowili przedstawić w uroczystej Deklaracji naturalne, niezbywalne i święte prawa Człowieka w celu, aby ta Deklaracja stale obecna wśród członków społeczeństwa, przypominała im nieustannie ich prawa i obowiązki, aby akty Władzy Ustawodawczej i Wykonawczej mogły być w każdej chwili porównywane z celem każdej instytucji państwowej i były dzięki temu bardziej szanowane; aby żądania obywateli oparte odtąd na zasadach prostych i niewątpliwych były ukierunkowane zawsze na utrzymanie Konstytucji i szczęścia ogólnego. 
    Wobec powyższego, Zgromadzenie Narodowe uznaje i deklaruje, w obecności i pod auspicjami Istoty Najwyższej, następujące prawa Człowieka i Obywatela.

Artykuł I
Ludzie rodzą się i pozostają wolni i równi w swych prawach. Zróżnicowania społeczne mogą być oparte wyłącznie na pożytku powszechnym.

Artykuł II
Celem każdej organizacji politycznej jest zachowanie naturalnych i nieprzedawnialnych praw człowieka. Prawami tymi są: wolność, własność, bezpieczeństwo i opór przeciwko uciskowi.

Artykuł III
Źródło wszelkiego zwierzchnictwa spoczywa całkowicie w Narodzie. Żadne ciało, żadna jednostka nie może wykonywać władzy, która nie pochodzi wyraźnie od Narodu.

Artykuł IV
Wolność polega na możności czynienia wszystkiego, co nie szkodzi drugiemu; w ten sposób wykonywanie praw naturalnych każdego człowieka nie ma innych granic niż te, które zapewniają korzystanie z takich samych praw innym członkom społeczeństwa. Granice te może określać tylko ustawa.

Artykuł V
Ustawa może zabraniać tylko takiego postępowania, które szkodzi Społeczeństwu. Wszystko, co nie jest zabronione przez ustawę, nie może być zakazane i nikt nie może być zmuszony do czynienia tego czego ustawa nie nakazuje.

Artykuł VI
Ustawa jest wyrazem woli powszechnej. Wszyscy Obywatele mają prawo brać osobiście lub za pośrednictwem swych przedstawicieli udział w jej tworzeniu. Powinna ona być jednakowa dla wszystkich, zarówno kiedy broni jak też kiedy karze. Wszyscy obywatele są równi wobec prawa i mają równy dostęp do wszystkich godności, stanowisk i funkcji publicznych, zależnie od ich uzdolnień i z zachowaniem tylko takich różnic, które wynikają z ich cnót i talentów.

Artykuł VII
Nikt nie może być oskarżony, zatrzymany ani więziony bez podstaw prawnych określonych w ustawie i z zachowaniem form przez nią wskazanych. Ci, którzy oddziałują, wydają, wykonują lub zlecają wykonanie rozkazów arbitralnych, winni być ukarani; lecz każdy obywatel wezwany lub zatrzymany na podstawie ustawy winien natychmiast okazać posłuszeństwo; stawiając opór staje się winnym.

Artykuł VIII
Ustawa może ustanawiać tylko takie kary, które są oczywiście i ściśle niezbędne, nikt nie może być karany inaczej jak tylko na podstawie ustawy uchwalonej i ogłoszonej przed popełnieniem przestępstwa i legalnie stosowanej.

Artykuł IX
Każdy człowiek jest uważany za niewinnego aż do momentu gdy zostanie uznany winnym. Jeżeli konieczne okaże się jego zatrzymanie, każde zastosowanie rygorów, które nie są niezbędne dla zabezpieczenia jego osoby, winno być surowo karane przez ustawę.

Artykuł X
Nikt nie powinien być niepokojony z powodu swoich przekonań, także religijnych, pod warunkiem że ich wyrażanie nie zakłóca porządku publicznego ustanowionego na podstawie ustawy.

Artykuł XI
Swobodne wyrażanie myśli i poglądów jest jednym z najcenniejszych praw Człowieka: każdemu Obywatelowi przysługuje więc wolność słowa, pisma i druku, a odpowiada tylko za nadużycie tej wolności w przypadkach określonych w ustawie.

Artykuł XII
Zagwarantowanie praw Człowieka i Obywatela wymaga istnienia publicznej siły zbrojnej: siła ta jest więc ustanowiona w interesie wszystkich, a nie tylko dla wygody tych, którym została powierzona.

Artykuł XIII
W celu utrzymania publicznej siły zbrojnej oraz dla pokrycia wydatków administracji niezbędny jest podatek powszechny. Powinien on być równo rozłożony na wszystkich Obywateli stosownie do ich możliwości.

Artykuł XIV
Wszyscy Obywatele mają prawo stwierdzać, osobiście lub za pośrednictwem swych przedstawicieli, niezbędność podatku publicznego, wyrażania nań zgody w sposób swobodny, czuwania nad jego wykorzystaniem, ustalania jego wysokości, podstawy wymiaru, sposobu pobierania i czasu trwania.

Artykuł XV
Społeczeństwo ma prawo żądać sprawozdania z działalności od każdego urzędnika publicznego.

Artykuł XVI
Społeczeństwo, w którym nie ma gwarancji poszanowania praw ani ustanowienia podziału władz nie ma Konstytucji.

Artykuł XVII

    Własność jest prawem nietykalnym i świętym, nikt nie może być go pozbawiony, z wyjątkiem przypadku, gdy wymaga tego konieczność publiczna prawnie uznana, ale pod warunkiem słusznego i wypłaconego z góry odszkodowania.

(Źródło: Biblioteka Sejmowa – http://libr.sejm.gov.pl/tek01/txt/konst/francja-18.html )

……………………………………………………………………………………….

Ćwiczenia z ateizmu. Część 40 „Religijny totalitaryzm w Biblii”

Zwykle nie dostrzega się, że w Biblii mamy doskonały pierwowzór religijnego totalitaryzmu. Oto należy wierzyć w jedynego prawdziwego Boga i w jedynie prawdziwą religię. Prawa, rzekomo objawione przez tego Boga, mają kontrolować wszystkie dziedziny życia człowieka. Zarówno życie intymne, jak i władza polityczna, ma podlegać jedynie prawdziwej religii. Posłuszeństwo wymuszać mają okrutne kary, ustanowione przez Boga.

Jest to totalitaryzm w pełnej krasie. Ideałem totalitaryzmu jest całkowite, tj. totalne panowanie nad umysłami i postępowaniem ludzi, nad życiem prywatnym i państwem, sankcjonowane ostrymi karami. Nie ulega wątpliwości, że jest to ideał autorów Biblii.

Sięgnijmy do szczegółów.

1. Jedyny prawdziwy Bóg

Oto fragment oryginalnego tekstu Dekalogu, tj. dziesięciu przykazań bożych (Kościół w nauczaniu posługuje się tekstem skróconym, ujętym w 10 punktów, ale obowiązuje oryginał zapisany w Biblii, w którym nie ma numerów):

Nie będziesz miał cudzych bogów obok Mnie! (…) Nie będziesz oddawał im pokłonu i nie będziesz im służył, ponieważ Ja Pan, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym, który karze występek ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia względem tych, którzy Mnie nienawidzą. Okazuję zaś łaskę aż do tysięcznego pokolenia tym, który Mnie miłują i przestrzegają moich przykazań” (Wj 20,3-7).

Nakaz wiary w jedynego rzekomo prawdziwego Boga, usankcjonowany groźbą kar bożych, jest tym samym co nakaz wiary w jedynie słuszną ideologię. Według Dekalogu i Biblii istnieje jeden prawdziwy bóg i jedna prawdziwa religia. Wszystkie inne religie są fałszywe. W tę jedynie prawdziwą trzeba wierzyć, bo inaczej będzie się srodze ukaranym. Nie tylko zresztą przez Boga, ale – jak się dowiadujemy z Biblii – także przez ludzi, którzy zgodnie z prawem bożym mają okrutnie karać odstępców. Karą szczególnie polecaną przez Boga jest tzw. kamienowanie.

Na czym polega kamienowanie? Na zabiciu kamieniami rzucanymi przez zgromadzony tłum. Wykonywane jest z wyroku sądowego, ale nierzadko – jak wynika z Biblii – ma charakter samosądu. W niektórych państwach islamskich prawo przewiduje kamienowanie także dziś.

Dekalog stanowi niewielką część praw, które Bóg miał objawić Mojżeszowi. Pierwsze księgi Biblii zawierają mnóstwo szczegółowych nakazów i zakazów dotyczących wszystkich dziedzin życia osobistego i publicznego.

2. Zero tolerancji religijnej

W prawie, które według Biblii Bóg przekazał Mojżeszowi, nie ma nawet cienia tolerancji religijnej. Za to lubuje się ono w okrutnych karach. Oto ciekawy fragment, trochę przydługi, ale warto przeczytać:

„Jeśli cię będzie pobudzał skrycie twój brat, syn twojej matki, twój syn lub córka albo żona (…) mówiąc: =Chodźmy, służmy bogom obcym=, bogom, których nie znałeś ani ty, ani przodkowie twoi – jakiemuś spośród bóstw okolicznych narodów, czy też dalekich od jednego krańca ziemi do drugiego – nie usłuchasz go, nie ulegniesz mu, nie spojrzysz na niego z litością, nie będziesz miał miłosierdzia, nie będziesz taił jego przestępstwa. Winieneś go zabić, pierwszy podniesiesz rękę, aby go zgładzić, a potem cały lud. Ukamienujesz go na śmierć, ponieważ usiłował cię odwieść od Pana, Boga twojego, który cię wywiódł z ziemi egipskiej, z domu niewoli. Cały Izrael, słysząc to, ulęknie się i przestanie czynić to zło pośród siebie.
Jeśli usłyszysz (…) że wyszli spośród ciebie ludzie przewrotni i uwodzą mieszkańców swego miasta mówiąc: =Chodźmy, służmy obcym bogom!=, których nie znacie – przeprowadzisz dochodzenia, zbadasz, spytasz, czy to prawda. Jeśli okaże się prawdą, że taką obrzydliwość popełniono pośród ciebie, mieszkańców tego miasta wybijesz ostrzem miecza, a samo miasto razem ze zwierzętami obłożysz klątwą” (Pwt 13,7-16).

W innym miejscu Bóg nakazuje kamienować tych, którzy przechodzą „do bogów obcych, by służyć im i oddawać pokłon” (Pwt 17,3).

Okrutnie karane ma być tzw. bluźnierstwo, tj. ubliżanie Bogu. Oto co Bóg przekazał Mojżeszowi: „Ktokolwiek bluźni imieniu Pana, będzie ukarany śmiercią. Cała społeczność ukamienuje go. Zarówno tubylec, jak i przybysz będzie ukarany śmiercią za bluźnierstwo przeciwko Imieniu” (Kpł 24,16-23).

Kamienowaniem ma być karane nawet lekkie naruszenie zasady świętowania szabatu, tj. dnia świętego. Dekalog mówi ogólnie: „Pamiętaj o dniu szabatu, aby go uświęcić” (w wersji katolickiej: „Pamiętaj, abyś dzień święty święcił”). Oto jak przykazanie powyższe zostało uszczegółowione:

„Gdy Izraelici przebywali na pustyni, spotkali człowieka zbierającego drwa w dzień szabatu. Wtedy przyprowadzili go ci, którzy go spotkali przy zbieraniu drew, do Mojżesza, Aarona i całego zgromadzenia. Zatrzymali go pod strażą, bo jeszcze nie zapadło postanowienie, co z nim należy uczynić. Pan zaś rzekł do Mojżesza: =Człowiek ten musi umrzeć – cała społeczność ma go poza obozem ukamienować=. Wyprowadziło go więc całe zgromadzenie poza obóz i ukamienowało według rozkazu, jaki wydał Pan Mojżeszowi” (Lb 15,32-36).

Tolerancja religijna jest dla autorów Biblii nie do pojęcia.

Jaki wniosek? Biblia odzwierciedla mentalność i archaiczne wyobrażenia ludzi zamieszkujących na Bliskim Wschodzie przed około 2-3 tysiącami lat. Wiara w to, że zawiera jakiekolwiek prawdy objawione przez boga, jest dziecinadą. Nie da się ukryć, że głosząc nieomylność Biblii, powołując się na święte księgi, władze kościołów chrześcijańskich robią z wiernych i z siebie głupków.

Na zdjęciu posąg Mojżesza z 1513-1516 r. w Bazylice św. Piotra w Okowach w Rzymie, dzieło Michała Anioła.

3. Kara boża za winy przodków

Biblijny Dekalog zawiera „kwiatek”, którego nie można pominąć. Bóg mówi, że za czczenie innych bogów będzie karał do czwartego pokolenia: „Ja Pan, twój Bóg, jestem bogiem zazdrosnym, który karze występek ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia”. Zaś wiernym będzie okazywać łaskę „aż do tysięcznego pokolenia” (Wj 20,5-6).

Dekalog jest tu sprzeczny ze świecką etyką praw człowieka. Dlaczego? Trzeba powiedzieć wyraźnie, że karanie za winy przodków, jak i nagradzanie za ich zasługi, jest niesprawiedliwe. Ponadto każdy człowiek ma prawo wyznawać taką religię, jaka wydaje mu się odpowiednia. Albo nie wyznawać żadnej. Dziś jest to jedno z podstawowych praw człowieka. Dekalog, nakazując wiarę w jedynie słuszną religię i grożąc za odstępstwo karą bożą „do trzeciego i czwartego pokolenia”, jest z zasadami praw człowieka sprzeczny.

Wzorując się na Biblii, w średniowiecznej Europie karano śmiercią za herezję i ateizm, dyskryminowano innowierców. W niektórych krajach islamskich takie prawa, oparte na Koranie, obowiązują do dziś. Koran ma wiele zapożyczeń z Biblii.

4. Potworne groźby

Warto powiedzieć, jakie to groźby obiecywał zesłać Bóg na naród wybrany, jeżeli będzie nieposłuszny. Podam jeden tylko przykład. Po wymienieniu długiej listy kar Bóg oświadcza:

„Jeżeli i wtedy nie będziecie Mi posłuszni i będziecie Mi postępować na przekór, to i Ja z gniewem wystąpię przeciwko wam i ześlę na was siedmiokrotne kary za wasze grzechy. Będziecie jedli ciało synów i córek waszych. Zniszczę wasze wyżyny słoneczne, rozbiję wasze stele, rzucę wasze trupy na trupy waszych bożków, będę się brzydzić wami. Zamienię w ruiny wasze miasta, spustoszę wasze miejsca święte” (Kpł 26, 27-39) … wystarczy, dalej już nie cytuję. Ma się wrażenie, że tekst ten powstał w umysłach zwyrodnialców, a nie kapłanów i mędrców, za jakich uchodzą osoby spisujące biblijne księgi (zresztą jedno drugiego nie wyklucza).

Przypomnę jeszcze, że według Biblii Bóg zgładził niemal całą ludzkość w potopie, bo była mu nieposłuszna: „Kiedy zaś Pan widział, że wielka jest niegodziwość ludzi (…) rzekł: =Zgładzę ludzi, których stworzyłem, z powierzchni ziemi: ludzi, bydło, zwierzęta pełzające i ptaki= (…). Tylko Noego Pan darzył życzliwością” (Rdz 6,5-8). Rezultat: „Wszystkie istoty poruszające się na ziemi (…) wyginęły wraz ze wszystkimi ludźmi” (Rdz 7,21). Bóg nie patyczkował się, zginęły także niewinne niemowlaki i dzieci nienarodzone.

Kościelni teolodzy próbują przemilczać okrucieństwo Boga, a czasami uciekają się do pokrętnych wyjaśnień. Ale nawet jeżeli się przyjmie, że te straszne kary i groźby to tylko przenośnie, to pokazują Boga jako nieobliczalnego okrutnika, który – jak niejeden mafiozo – potrafi być łagodny, by za chwilę masowo mordować. Użyłem mocnych słów, ale to autorzy Biblii tak Boga przedstawiają. Postać Boga w Biblii to jakby wzór totalitarnego władcy, który żąda, by w niego wierzyć i być mu posłusznym, a za nieposłuszeństwo okrutnie karze.

5. Okrutne kary

Prawo przekazane Mojżeszowi przez Boga przewidywało karę śmierci za szeroką gamę uczynków.

Już mówiłem o karaniu śmiercią za odstępstwo od jedynie słusznej religii, za bluźnierstwo i za pracę w szabat. Kara śmierci ma być wymierzana także za wywoływanie duchów i wróżenie (pierwowzór palenia na stosie czarownic w średniowieczu). Ulubionym tematem kar jest seks. Kara śmierci przez kamienowanie przewidziana była za cudzołóstwo, seks homoseksualny, seks ze zwierzętami. Prawa biblijne nie pozostawiały poza kontrolą nawet najbardziej osobistej, intymnej sfery życia człowieka, wdzierały się wszędzie. Śmiercią miał być karany brak dziewictwa u poślubionej młodej kobiety: „jeśli oskarżenie to okaże się prawdziwym, bo nie znalazły się dowody dziewictwa młodej kobiety, wyprowadzą młodą kobietę do drzwi domu ojca i kamienować ją będą mężowie tego miasta, aż umrze” (Pwt 22,20-21).

6. „Usunąć zło”

Na kartach Biblii ujawnia się mentalność typowa dla wszelkiej maści tyranów i totalitarnych polityków. Okrutne kary i groźby są – jak czytamy – stosowane po to, by usunąć zło i by lud żył w strachu i pokorze: „Cały lud słysząc to (tj. słysząc o okrutnych prawach i karach) ulęknie się i już więcej nie będzie się unosił pychą” (Pwt 17,13). Wielokrotnie powtarza się fraza: „Usuniesz zło spośród siebie” itp. Co jest tym złem i jak ma być karane, określa tyrańskie „prawo boże” ustanowione rzekomo przez Boga. Czym jest to prawo? To totalitarna paranoja do kwadratu.

7. Sojusz tronu i kościoła

Według Starego Testamentu władza króla pochodzi od Boga i ma polegać na wykonywaniu jego woli. Wprawdzie król nie jest kapłanem czy bóstwem, ale jest „namaszczonym” przez Boga wybrańcem, osobą uświęconą. Ideałem jest sojusz króla i kapłanów, czy – jak byśmy dziś powiedzieli – sojusz tronu i kościoła. W tym tandemie ważniejszy ma być kościół/kapłani.

W państwie ma obowiązywać „prawo boże” ustanowione rzekomo przez Boga i zawarte w Biblii. Król ma przestrzegać tego prawa, co nakłada na jego władzę ograniczenia. Ale nie idzie tu o prawo świeckie, tylko o prawo religijne, okrutne i totalitarne. Król nie jest wprawdzie władcą absolutnym, ale za to jest funkcjonariuszem totalitarnego państwa całkowicie podporządkowanego religii.

W Biblii jest ciekawa scena, w której Bóg mówi do Mojżesza: „tego tylko ustanowisz królem, kogo sobie Pan, Bóg twój, wybierze spośród twych braci – tego uczynisz królem (…). Gdy zasiądzie na królewskim swym tronie, sporządzi sobie na zwoju odpis tego Prawa u tekstu kapłanów-lewitów. Będzie go miał przy sobie i będzie go czytał po wszystkie dni swego życia, aby się nauczył czcić Pana, Boga swego, strzegąc wszystkich słów tego Prawa i stosując jego postanowienia, by uniknąć wynoszenia się nad swych braci i zbaczania od przykazań na prawo czy też na lewo” (Pwt 17,15-20).

Mamy tu wyraźnie zarysowaną ideę prymatu religii nad państwem i prawem. Podobny sens ma na też następująca przestroga zawarta w Biblii:

„Słuchajcie więc, królowie, i zrozumiejcie (…), bo od Pana otrzymaliście władzę, od Najwyższego panowanie: On zbada uczynki wasze i zamysły wasze rozsądzi. Będąc bowiem sługami Jego królestwa, nie sądziliście uczciwie aniście prawa nie przestrzegali, aniście poszli za zamysłem Boga, przeto groźnie i rychło natrze On na was, będzie bowiem sąd straszny nad panującymi” (Mdr 6,1-9).

Biblia na przestrzeni wieków wzmacniała przekonanie, że władza polityczna powinna podlegać ograniczeniom i przestrzegać prawa. Ale to nie wszystko. Biblia umacniała przede wszystkim  przeświadczenie, że państwo ma mieć charakter totalnie religijny. Obłęd!!

A jak się mają do tego znane słowa Jezusa: „Oddajcie co jest cesarskiego, cesarzowi, a co jest bożego Bogu” (Mt 22,21). Wypowiedziane zostały w szczególnych okolicznościach, kiedy Żydzi żyli w cesarstwie rzymskim, w państwie okupacyjnym, a nie własnym. Jezus powiedział, że należy wypełniać podstawowe obowiązki wobec okupacyjnego państwa. Ale dla Żydów w tym czasie nadal ideałem było wyczekiwane mesjanistyczne królestwo, w którym władca i kapłani pozostają w sojuszu, a państwo ma charakter religijny.

A co z chrześcijanami? Kiedy chrześcijaństwo stało się religią panującą, także wśród nich sojusz tronu i kościoła nabrał żywego blasku. Niektórym biskupom pozostało to do dziś.

Na zdjęciu jabłko cesarskie z krzyżem – symbol władzy chrześcijańskiego cesarza nad całym światem.

8. Totalitarny ekspansjonizm

Biblia zawiera ideę nieograniczonej ekspansji totalitarnego państwa. W proroctwach biblijnych pojawia się wizja królestwa Izraelitów, które ogarnie cały świat. Np. w halucynacjach proroka Daniela mamy następujący obraz: „a oto na obłokach nieba przybywa jakby Syn Człowieczy. Podchodzi do Przedwiecznego i wprowadzają Go przed Niego. Powierzono Mu panowanie, chwałę i władzę królewską, a służyły Mu wszystkie narody, ludy i języki. Panowanie Jego jest wiecznym panowaniem, które nie przeminie, a Jego królestwo nie ulegnie zagładzie” (Dn 7,13-14). W księgach Izajasza Bóg ustami proroka wyznacza mesjaszowi, który ma zbudować wieczne królestwo Izraelitów, następującą misję: „Ustanowię cię światłością dla pogan, aby moje zbawienie dotarło aż do krańców ziemi” (Iz 49,6).

Są to poetyckie imaginacje i rojenia proroków. Izraelici byli słabi, a halucynacje tego rodzaju miały raczej podnosić ich na duchu wobec doznawanych klęsk, niż skłaniać do ekspansji (podobnie jak w przypadku Polaków Sienkiewiczowska Trylogia pisana „dla pokrzepienia serc”).

Niemniej fakt jest faktem. Maniakalna idea imperium opartego na jedynie prawdziwej religii – jest zawarta w Biblii.

W średniowieczu chrześcijański totalitarny ekspansjonizm dał o sobie znać dążeniem do nawracania pogan przemocą, dominacji Kościoła nad władzą świecką i panowania chrześcijańskiego imperium nad całym światem. Krzyż stał się symbolem panowania chrześcijaństwa: tam gdzie stoją krzyże, tam sięga władza chrześcijaństwa.

Słowo na zakończenie

W średniowiecznym chrześcijaństwie obficie korzystano w biblijnych wzorów. Śmiercią karano oskarżonych o herezję, ateizm, bluźnierstwo, konszachty z diabłem, stosunki homoseksualne. Preferowanymi metodami było palenie żywcem na stosie oraz torturowanie.

Na szczęście nie żyjemy w państwie skrojonym według biblijnych standardów. Dzięki Oświeceniu i ograniczeniu wpływu kościołów jest to przeszłość. Warto jednak przypominać, co zawiera Biblia, bowiem kościoły chrześcijańskie ciągle się na nią, na Stary i Nowy Testament, powołują.

Również we współczesnym Izraelu prawa biblijne nie obowiązują w starożytnej postaci. Państwem najbliższym dziś biblijnym wzorom jest Arabia Saudyjska. Źródłem praw jest tam Koran, ale Biblia dostarczała twórcom Koranu ważnych inspiracji. Ustrój Arabii Saudyjskiej uzmysławia, jak z grubsza mogłyby wyglądać państwa europejskie, gdyby wpływy kościołów chrześcijańskich nie zostały zdecydowanie ograniczone.

Władzom kościołów chrześcijańskich do dziś pozostało wiele biblijnych manier i skłonności. Chcą na przykład za pomocą prawa ingerować w prywatne i intymne życie ludzi. Za pomocą prawa chcą narzucać swoje zasady nie tylko wiernym, ale wszystkim.

Kościół katolicki nadal sprzeciwia się prawu do rozwodów małżeńskich. W maniacki wręcz sposób sprzeciwia się stosowaniu wszelkich środków antykoncepcyjnych (nawet prezerwatyw!!) i gdyby mógł, to zakazałby ich sprzedaży. Ponieważ nie może, to stara się różnymi sposobami utrudnić ich sprzedaż, np. propaguje tzw. klauzulę sumienia aptekarzy (zobowiązanie, że dana apteka nie będzie sprzedawać środków antykoncepcyjnych).

Władze kościelne potępiają, uznają za grzech, wszelkie seksualne stosunki przedmałżeńskie i pozamałżeńskie, stosunki homoseksualne, a nawet masturbację. Osoby, które po rozwodzie zawarły nowe małżeństwo uprawiają, według kościelnych mędrców, cudzołóstwo. Kościelne głowy debatują, czy w małżeństwie seks oralny jest grzechem, czy może nie.

Księża podczas spowiedzi potrafią pytać dziewczyny o stosunki seksualne i mają przy tym – jak słychać – niezły ubaw lub podniecają się.

Kościół sprzeciwia się ustawodawstwu, które umożliwiałoby zawieranie heteroseksualnych związków partnerskich. Ale iście szaleńczy sprzeciw władz kościelnych budzą związki i małżeństwa homoseksualne. Chociaż są one zalegalizowane w prawie wszystkich krajach zachodnich (także w USA), nie powodują szkodliwych skutków i są tam akceptowane przez większość obywateli. W Polsce, jak wskazują sondaże, legalizację małżeństw homoseksualnych akceptuje ponad 30%. Nie jest tak źle, jak mogłoby się wydawać.

Najlepiej byłoby, gdyby władze kościelne zajęły się swoim, a nie cudzym życiem seksualnym.

Na koniec jeszcze jedna uwaga. Nie wyrywam cytatów z kontekstu. Cytaty stanowią materiał ilustracyjny, by to co piszę nie wyglądało na gołosłowie. Nie traktuję też Pisma Świętego ahistorycznie. Wprost przeciwnie. To kościoły chrześcijańskie traktują Biblię ahistorycznie jako „słowo boże”, jako uniwersalne i wieczne źródło prawdy.

Dodam też, że Kościół katolicki uznaje Stary Testament za część kanonu biblijnego, tj. za księgi święte zawierające prawdy przekazane przez Boga. Katechizm stwierdza wyraźnie:Bóg jest Autorem Pisma świętego. Prawdy przez Boga objawione, które są zawarte i wyrażone w Piśmie świętym, spisane zostały pod natchnieniem Ducha Świętego. Święta Matka Kościół uważa, na podstawie wiary apostolskiej, księgi tak Starego, jak Nowego Testamentu w całości, ze wszystkimi ich częściami za święte i kanoniczne, dlatego że, spisane pod natchnieniem Ducha Świętego, Boga mają za Autora i jako takie zostały Kościołowi przekazane” (105). Alvert Jann

Alvert Jann: Blog „Ćwiczenia z ateizmu” https://polskiateista.pl/aktualnosci/blogi-2/cwiczenia-z-ateizmu/ : Zapraszam licealistów, studentów i wszystkich zainteresowanych na ćwiczenia z ateizmu. Co miesiąc <pierwszego>, czasami częściej, będę zamieszczał krótki tekst, poważny ale pisany z odrobiną luzu. Nie widzę siebie w roli mentora czy wykładowcy, mam na myśli wspólne zastanawianie się  

Nauka nie wyjaśnia wszystkiego, religia nic nie wyjaśnia..

Na blogu znajduje się kilkadziesiąt artykułów, m.in.:

Teoria Boga krótko wyłożona” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/teoria-boga-krotko-wylozona/

Kim był Jezus” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/kim-byl-jezus/

Dziewicze narodziny Jezusa” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/dziewicze-narodziny-jezusa/

Diabeł i inne demony” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/diabel-inne-demony/

Pismo Święte jakiego nie znacie?” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/pismo-swiete-jakiego-nie-znacie/ – o ukrywanych stronach Biblii.

……………………………………………………………………

Stary i Nowy Testament cytuję za Biblią Tysiąclecia (wydawnictwo Pallottinum) – http://biblia.deon.pl/

Katechizm Kościoła Katolickiego – http://www.katechizm.opoka.org.pl/

……………………………………………………………………

Ćwiczenia z ateizmu. Część 39 „Przenośnie w Biblii: 12 przykładów”

Kościelni teolodzy tłumaczą często, że wielu fragmentów Biblii nie należy rozumieć dosłownie, np. że Bóg dosłownie stworzył świat w sześć dni, mężczyznę ulepił z ziemi, a kobietę z jego żebra. Teolodzy bronią w ten sposób Biblię przed zarzutem, że zawiera nonsensy.

Chciałbym pokazać, że jest to obrona nieskuteczna. Dlaczego? Kościelni teolodzy wybierają mało ważne, wyglądające niedorzecznie fragmenty Biblii – i o nich mówią, że nie powinny być rozumiane dosłownie. Natomiast dużo ważniejsze i równie niedorzeczne fragmenty uznają w pełni, oraz każą wierzyć, że zawierają prawdę.

Przedstawiam poniżej dwanaście przykładów biblijnych niedorzeczności, w które Kościół każe wierzyć dosłownie, co najwyżej pomijając mało ważne szczegóły.

1. Cuda

Kościelni teolodzy uznają niedwuznacznie, że w Kanie Galilejskiej podczas wesela Jezus rzeczywiście przemienił wodę w wino. W ich rozumieniu, opartym ściśle na ewangelii św. Jana, Jezus chciał w ten sposób objawić się zebranym jako Bóg i przekonać do swego posłannictwa. Teolodzy podkreślają, że dzięki temu cudowi „uwierzyli w Niego Jego uczniowie” (Jana 2,1-11). Według kościelnej interpretacji opowieść powyższa nie jest przenośnią. Należy ją rozumieć dosłownie: Jezus przemienił wodę w wino.

W Biblii mamy setki cudów, czynili je także prorocy i apostołowie. Przed Izraelitami uciekającymi z niewoli egipskiej rozstąpiło się morze, dzięki czemu mogli przejść suchą stopą. Jezus uciszył burzę, chodził po powierzchni jeziora, uzdrawiał chorych, wskrzeszał zmarłych, wypędzał demony z ciał opętanych. Są też cuda śmieszne i straszne zarazem. Prorok Elizeusz w cudowny sposób uśmiercił dzieci, które naśmiewały się z jego łysiny. Jak to zrobił? „Przeklął ich w imię Pańskie. Wówczas wypadły z lasu dwa niedźwiedzie i rozszarpały spośród nich czterdzieści dwoje dzieci” (2 Krl 2,23-25).

Realność tego cudu nie jest przez kościelnych teologów kwestionowana, przemilcza się go lub poszukuje pokrętnych interpretacji, które usprawiedliwiałyby Elizeusza i Boga. Być może teolodzy obawiają się, że jeśli tę opowieść uzna się za przenośnię, to trzeba będzie w końcu za przenośnię uznać zmartwychwstanie Jezusa? Ruszając kamyk, można poruszyć lawinę.

Stanowisko Kościoła w sprawie cudów jest jednoznaczne:  Władze kościelne uznają realność cudów opisanych w Piśmie Świętym. Biblijne opowieści o cudach każą rozumieć dosłownie. Każą też wierzyć, że cuda zdarzają się również dziś. Robią z siebie i wiernych głupków, małych Jasiów święcie wierzących w bajki.

W Kościele niedopuszczalna jest myśl, że biblijne opowieści o cudach to fikcja literacka, a samo pojęcie cudu jest starożytnym wyobrażeniem wywodzącym się z magii. W starożytnych mitologiach, a dziś w bajkach dla dzieci i fantastycznych opowieściach, mocą czynienia cudów dysponują czarownicy. W Biblii moc tę posiada Bóg, a za jego sprawą cuda czynili prorocy, apostołowie, święci.

Przypomnijmy, że w Kościele katolickim do dziś w toku postępowań kanonizacyjnych oficjalne komisje kościelne badają, czy za sprawą kandydata na świętego dokonał się jakiś cud. I rzekome cuda znajdują, zazwyczaj mają to być cudowne uzdrowienia. Również za sprawą Jana Pawła II miały się dokonać cudowne uzdrowienia. Kościół uznaje też inne cuda, dziś – poza uzdrowieniami – największy entuzjazm budzą cudowne objawienia oraz pojawianie się krwi Jezusa w hostii (tzw. cud eucharystii).

W niektórych kościołach protestanckich uznano, że cuda miały miejsce w czasach biblijnych, ale epoka cudów już się skończyła. Stanowisko to można określić jak nonsens połowiczny, zreformowany.

Dodajmy, że wiara w cuda przeżywa zdecydowany kryzys w krajach zachodnich, powoli słabnie także w Polsce. Według sondażu przeprowadzonego w 2015 r. na próbie reprezentatywnej, na pytanie „Czy wierzy Pan/Pani w cuda?”, 28% polskich katolików odpowiedziało, że NIE WIERZY (przypis na końcu).

angel-mniejszy 1939761_960_720

2. Diabły i anioły

Władze kościelne zdecydowanie zaprzeczają, że diabeł to tylko symbol zła. Ma to być rzeczywista osoba. W katechizmie można przeczytać, że nie jest on „jakąś abstrakcją, lecz oznacza osobę, Szatana, Złego, anioła, który sprzeciwił się Bogu”. Czytamy też, że „Szatan, czyli diabeł, i inne demony są upadłymi aniołami, którzy w sposób wolny odrzucili służbę Bogu” (pkt 2851 i 414). Oczywiście aniołowie także mają istnieć realnie, nie są to twory ludzkiej wyobraźni, nie idzie o symbole czy przenośnie.

Kościół głosi dziś oficjalnie, że demon/diabeł może dosłownie wejść w ludzkie ciało i owładnąć nim (nazwano to opętaniem). Biskupi powołują egzorcystów, którzy mają demony z ludzkich ciał wypędzać. Obiektem ich zabiegów, często szokujących, stają się osoby mające poczucie, że zostały opętane przez diabła.

Według neurologii i psychiatrii są to osoby cierpiące na poważne zaburzenia psychiczne typu schizofrenicznego i paranoidalnego. W Polsce działa grubo ponad stu kościelnych egzorcystów.

3. Okrucieństwo

W Biblii jest bardzo dużo opisów okrucieństw dokonanych przez samego Boga lub z jego nakazu („Pismo Święte jakiego nie znacie” – link na końcu). Oto na przykład Bóg nakazał Izraelitom, z którymi zawarł przymierze, wymordować ludy zamieszkujące ziemię obiecaną. Czy rozumieć to jako przenośnię? A w potopie Bóg zgładził prawie wszystkich ludzi, także dzieci nienarodzone.

Opowieści te nie są przedstawiane przez kościelnych teologów jako przenośnie. Raczej pomija się je lub poddaje pokrętnym interpretacjom, mającym łagodzić ich drastyczną wymowę i uchronić Biblię oraz Boga przed kompromitacją. Można na przykład przeczytać, że Bóg okazał się miłosierny, bo ocalił bogobojnego Noego i jego rodzinę (ale niemowlaki i dzieci nienarodzone poszły na straty). Albo że potop ma uzmysłowić ludziom, że Bóg jednych karze, a innych nagradza.

Nie trudno zauważyć, że nawet gdyby uznano te opowieści za przenośnie, to są one tak okrutne i prymitywne, że dyskwalifikują Biblię jako źródło zasad moralnych.

Nasuwa się ogólniejszy wniosek: Lepiej nie szukać w Piśmie Świętym wzorów sprawiedliwości i zasad moralnych, niezależnie od tego, czy biblijne opowieści rozumie się dosłownie, czy w przenośni. Księgi biblijne zostały spisane przed około 2-3 tysiącami lat przez ówczesnych ludzi i dla ówczesnych ludzi. Dziś Biblia nie ma nic wartościowego do przekazania. Warto wiedzieć, co zawiera, bo to sprawa znajomości historii kultury. Ale powoływanie się na Biblię jako na obowiązujący autorytet i źródło mądrości, to nonsens.

Gdybym miał najkrócej powiedzieć, jak biblijne opowieści traktować, powiedziałbym bez wahania: należy się z nich śmiać. To najlepsza odtrutka na religijną propagandę.

4. Dekalog

W Kościele przyjmuje się, że Bóg objawił Mojżeszowi Dekalog, dziesięć przykazań mających obowiązywać Izraelitów, później uznawanych także przez chrześcijan. Objawienie Dekalogu przez Boga jest rozumiane dosłownie, nie jako przenośnia. Za opis metaforyczny kościelni teolodzy skłonni byliby uznać co najwyżej przedstawione w Biblii szczegóły dotyczące okoliczności przekazania Mojżeszowi Dekalogu (tj. dotyczące pobytu Mojżesza na górze Synaj).

Można zrozumieć, dlaczego w Biblii przedstawia się Dekalog jako objawiony przez Boga: Boskie pochodzenie Dekalogu miało dodać mu boskiego autorytetu. Ale władze Kościoła każą w to wierzyć dziś, co jest dziecinadą.

Ponadto trzeba powiedzieć, że Dekalog zawiera także zasady, które dziś są nie do przyjęcia. W pełnym tekście Dekalogu czytamy: „Nie będziesz miał cudzych bogów obok Mnie! (…) Nie będziesz oddawał im pokłonu i nie będziesz im służył, ponieważ Ja Pan, twój Bóg, jestem bogiem zazdrosnym, który karze występek ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia względem tych, którzy Mnie nienawidzą” (Wj 20,3-5). Oznacza to karalność za odstąpienie od religii, oraz karanie za winy przodków. 

Kościół uważa Dekalog za „prawo boże”, któremu ma być podporządkowane prawo stanowione przez ludzi. Na szczęście nie chce wymienionych wyżej punktów wcielać w życie. Są one, zauważmy, sprzeczne z prawami człowieka, z prawem do wolności religii, w tym do zmiany wyznawanej religii lub do niewyznawania żadnej. W średniowiecznej Europie karano śmiercią za herezję. W niektórych krajach islamskich do dziś obowiązują kary za odstępstwo od islamu.

Sprzeczne z prawami człowiek jest też karanie za winy przodków. 

Jaki wniosek? Dekalog nie jest dziś wartościowym źródłem prawa. A co z takimi zasadami, jak „nie kradnij”, „nie zabijaj”? Są tak ogólnikowe lub niejasne, że nie mogą być przydatne przy stanowieniu prawa. Zaś jako zasady moralne mają charakter powszechny, uniwersalny, niezależny od religii, są starsze niż judaizm i Stary Testament (z tym, że zasada „nie zabijaj” jest wyjątkowo niejasna, była i jest rozumiana bardzo różnie). Dziś etyka świecka, związana z prawami człowieka, zawiera dużo bardziej wartościowe zasady moralne, niż Biblia.

5. „Życie po śmierci”

Kościół naucza, że po śmierci ciała człowiek żyje nadal, jego nieśmiertelna dusza jest sądzona przez Boga i trafia do nieba, czyśćca lub piekła.

W dawniejszych czasach „życie po śmierci”, w szczególności piekło, wyobrażano sobie dość realistycznie. W piekle grzesznik doznawał mąk, najpewniej w ogniu. Od kilkudziesięciu lat unika się mówienia o męczarniach doświadczanych przez grzeszników w piekle, o ogniu piekielnym itp.

Ale według Kościoła należy rozumieć dosłownie, że człowiek ma duszę nieśmiertelną, czeka go sąd boży, a potem zbawienie, czyśćcowa pokuta lub potępienie. Teolodzy kościelni mają jednak kłopot z ustaleniem szczegółów, uciekają w abstrakcje, ogólniki, a człowiek to konkret. Jeżeli ma istnieć po śmierci, to jak i gdzie? Chciałoby się wiedzieć dokładniej. Inaczej wygląda, że to „obiecanki cacanki, a głupiemu radość”.

Kłopoty teologów są odzwierciedleniem osłabienia wiary religijnej wśród bardzo dużej części wiernych. Związane jest to ze zmianami zachodzącymi w kulturze współczesnej. Gdzieś w tle narastają wątpliwości, czy opowieść o „życiu po śmierci” nie jest wyłącznie fikcją literacką. Można odnieść wrażenie, że bardziej otwarci teolodzy byliby skłonni te opowieści włożyć między bajki, uznać za metafory. Bardziej zależałoby im na przeżywaniu duchowego związku z Bogiem. Tylko co wtedy z religią i zawartością Biblii? Wszystko to trzeba by także włożyć między bajki. Więc biedni teolodzy tkwią świadomie w kłamstwie.

6. Narodziny Jezusa

Czy poczęcie Jezusa nastąpiło rzeczywiście w cudowny sposób za sprawą Ducha Świętego? Według władz kościelnych należy to rozumieć dosłownie, nie idzie tu o metaforę. Także podręcznik religii dla liceum, zredagowany przez jezuitów, stwierdza jasno: „poczęcie Jezusa nastąpiło poza normalnym, fizjologicznym aktem seksualnym kobiety i mężczyzny” (przypis na końcu).

7. Zmartwychwstanie Jezusa

Z kościelnego nauczania wynika jasno, że zmartwychwstanie Jezusa należy rozumieć dosłownie: Jezus umarł na krzyżu, został pochowany, a następnie zmartwychwstał. Biblijny opis ma w szczegółach walory literackie, ale całą opowieść o zmartwychwstaniu należy – według Kościoła – rozumieć jako wierny opis zdarzenia rzeczywistego.

Nie brak publikacji, w których twierdzi się, że Jezus to postać legendarna, nie istniał w rzeczywistości. Sprzyja tej tezie szczupłość źródeł historycznych potwierdzających działalność Jezusa. Bardziej prawdopodobne, że Jezus był jednym z wielu „nawiedzonych”, który zaczął przedstawiać siebie jako mesjasza zapowiedzianego w Starym Testamencie, zdołał zgromadzić grono uczniów i wyznawców, i być może rzeczywiście poniósł męczeńską śmierć. To mogą być realia.

Jeśli jednak ktoś zachowuje trzeźwość umysłu, to opowieści o tym, że Jezus był synem Boga, czynił cuda, a po śmierci zmartwychwstał, nie będzie rozumiał dosłownie. Będą to dla niego fikcyjne opowieści tworzone na kanwie starożytnych mitologii i urojeń.

8. Powstanie świata

Biblia zawiera metaforyczną opowieść o powstaniu świata. Zaczyna się ona od słów: Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię”. Następnie stworzył rośliny, zwierzęta i pierwszą parę ludzi. Mężczyznę miał ulepić z ziemi, a kobietę z jego żebra. Wszystko to trwało sześć dni (Księga Rodzaju 1,1-28; 2,7-25).

Czy biblijną opowieść o stworzeniu świata należy rozumieć dosłownie?

Fundamentaliści chrześcijańscy mówią, że dosłownie. W Kościele katolickim przyjmuje się, że szczegółów mówiących o sześciu dniach, o ulepieniu z ziemi itp. nie powinno się rozumieć dosłownie. To opis poetycki, fantazja. Ale – podkreślmy – to, że Bóg stworzył świat, Kościół każe rozumieć dosłownie.

W biblijnej opowieści są dwie warstwy: Pierwsza, jakby zewnętrzna, to szczegóły, akcesoria, rekwizyty (stworzenie w sześć dni, ulepienie z ziemi, z żebra itp.). Druga warstwa, zasadnicza, to zdania mówiące o stworzeniu świata, roślin, zwierząt i człowieka przez Boga. Nie ulega wątpliwości, że według Kościoła należy to rozumieć dosłownie. Teolodzy powtarzają: Bóg jest stwórcą rzeczy widzialnych i niewidzialnych. W stworzenie świata przez Boga należy wierzyć dosłownie: Bóg stworzył świat. Nietrudno zauważyć, że każą wierzyć w starożytną mitologię.

Potrzebny jest być może krótki komentarz.

W czasach spisywania Biblii z całą pewnością nie wiedziano, jak świat powstał. Wymyślono więc, że stworzył go Bóg i przedstawiono poetycznie, mówiąc o sześciu dniach itd. Nie ma powodu, by uznawać, że stworzenie świata przez Boga jest czymś więcej niż mitem, fikcją literacką, metaforyczną opowieścią z Bogiem w roli głównej (nie idzie o szczegóły aktu stworzenia, ale o sam akt). W starożytności wszelkie nieznane zjawiska, w tym powstanie świata i człowieka, wyjaśniano za pomocą mitologicznych opowieści. Mity były namiastką wiedzy, zawierały wyjaśnienia fantastyczne, nie przekazywały wiedzy, zawierały zmyślone opowieści i urojenia.

Dziś także nie wiemy, jak świat powstał. Nie ma zadowalającej naukowej teorii powstania świata. Nie znaczy to jednak, że trzeba uznawać starożytne mity, pochodzące sprzed około 2-3 tysięcy lat. Lepiej uczciwie powiedzieć, że nie wiemy jak świat powstał, niż przyjmować mitologiczne wyjaśnienie, że został stworzony przez Boga.

Warto zauważyć, że Bóg-stworzyciel świata jest kimś na wzór czarownika z wielu starożytnych mitologii i dzisiejszych bajek dla dzieci. Jak czarownik potrafi wszystko, m.in. stworzył świat.

9. Stworzenie człowieka

Od wieków w Kościele przyjmowano, że człowieka dosłownie – nie w przenośni – stworzył Bóg. Sprawy się skomplikowały, kiedy od końca XIX w. na znaczeniu zyskała teoria ewolucji biologicznej. Według niej gatunek ludzki powstał w wyniku naturalnych procesów zachodzących w przyrodzie, bez udziału Boga.

Uznanie ewolucyjnego pochodzenia człowieka spowodowało, że biblijna opowieść o stworzeniu człowieka zyskała status metafory, która nijak ma się do rzeczywistości.

W tej trudnej sytuacji kościelni teolodzy poszli po rozum do głowy. Kościół przyjął stanowisko połowiczne. Szczegółowy biblijny opis powstania człowieka uznano za metaforę i przestano zaprzeczać ewolucji biologicznej. Władze kościelne każą natomiast wierzyć, że Bóg ingeruje w proces ewolucji i dzięki tej ingerencji powstał człowiek. W ten sposób „wilk syty i owca cała”. Biskupi polscy w oficjalnym stanowisku przedstawiają to następująco: W celu powołania do życia człowieka Bóg mógł posłużyć się jakąś istotą przygotowaną na planie cielesnym przez miliony lat ewolucji i tchnąć w nią duszę – na swój obraz i podobieństwo” (link na końcu). Wygląda to, trzeba powiedzieć, dość zabawnie.

Kościół trzyma się kurczowo biblijnego obrazu Boga-stwórcy człowieka. Zmodyfikował go nieco, ale każe weń wierzyć.

Nauki biologiczne nie potwierdzają ingerencji Boga w proces ewolucji. Dokumentują bardzo dobrze, jak w wyniku naturalnych procesów ewolucyjnych powstawały różnorodne gatunki roślin i zwierząt, w tym człowiek.

10. Grzech pierworodny

Kuriozalną rzeczą jest interpretacja biblijnej opowieści o raju i grzechu pierworodnym, podawana przez kościelnych teologów i szkolne podręczniki religii.

Za poetycki, fantastyczny obraz uznaje się co najwyżej zamieszczony w Biblii szczegółowy opis wydarzeń w rajskim ogrodzie. Natomiast sam „grzech pierworodny” jest rozumiany dosłownie i przypisuje mu się realne skutki. Pisze się wyraźnie, że pierwsi ludzie dopuścili się nieposłuszeństwa Bogu i wskutek tego także dziś wszyscy ludzie doświadczają cierpień, chorób, a ich życie kończy się śmiercią. W szkolnym podręczniku religii można przeczytać: „Grzech pierworodny spowodował, że człowiek podlega fizycznemu cierpieniu, a jego życie kończy się śmiercią” (przypis na końcu). Ponieważ nie brzmi to jasno, katechizm stwierdza, że mamy tu do czynienia z tajemnicą „której nie możemy w pełni zrozumieć” (KKK 404). Śmiać się czy płakać? Śmiać!!

Jeszcze nie tak dawno cierpienia, choroby i śmierć przedstawiano w Kościele jako karę bożą za grzech pierworodny. Obecnie unika się takich sformułowań.

11. Koniec świata

W Piśmie Świętym rozsiane są liczne wzmianki i opowieści mówiące o końcu świata. Kościelni teolodzy dawniej i dziś różnie je interpretują. Biblijne opisy końca świata są chaotyczne, podawane najczęściej w formie bardzo ekspresyjnych obrazów, albo wręcz mają charakter obłędnych halucynacji, jak księga Apokalipsy, wchodząca w skład Nowego Testamentu. Trzeba jednak powiedzieć zdecydowanie, że władze kościelne traktują te wypowiedzi jako rzeczywisty opis wydarzeń czekających ludzkość. Jako metafory, symbole, traktuje się tylko niektóre drugorzędne elementy tych wypowiedzi.

Jak według Kościoła ma wyglądać koniec świata?

W momencie, który zna tylko Bóg, Jezus ponownie pojawi się na ziemi, wszyscy ludzie zmartwychwstaną, odbędzie się sąd boży, jedni zostaną zbawieni, inni potępieni. Będzie to kres dziejów ludzkości na ziemi. Wspomina się zazwyczaj, że – jak mówi Pismo Święte – wydarzenia te poprzedzone będą wielkimi wojnami i kataklizmami żywiołowymi.

Opis ten nie jest przedstawiany jako przenośnia, ale jako przyszły rzeczywisty bieg wypadków. Mówi się jedynie, że biblijne teksty na ten temat, zwłaszcza Apokalipsa, zawierają symbole i przenośnie, ale zmartwychwstanie wszystkich umarłych, sąd ostateczny itp., należy rozumieć dosłownie.

Temat końca świata dość szeroko przedstawiany jest w szkolnych podręcznikach religii – i to nie jako przenośnia, ale jako opis przyszłych wydarzeń. Mędrcy jezuiccy piszą tam ciekawe rzeczy: „powtórne przyjście Chrystusa będzie (…) absolutnym zakończeniem ciągu wydarzeń historii i czasu”. „Zmartwychwstanie człowieka dokonuje się przy końcu świata …”. „Dla wierzących Paruzja (tj. powtórne przyjście Chrystusa) nieodłącznie oznacza sąd Boży. Kościół naucza, że jedynie Bóg zna czas sądu i tylko On decyduje o jego nadejściu” (przypis na końcu). Nie wyjaśnia się, na czym ma polegać absolutne zakończanie czasu. Mają to chyba wyjaśniać katecheci i fizycy.

god-the-father-2662308_960_720

Na zdjęciu powyżej: Rzeźba Boga Ojca z okresu kontrreformacji. Znajduje się w Katedrze św. Zbawiciela w Brugii (została wykonana w końcu XVII w.).

12. Metafora Boga

W Biblii wielokrotnie relacjonowane są rozmowy Mojżesza z Bogiem. Czy te sceny trzeba rozumieć dosłownie? Kościelni teolodzy powiedzą trafnie, że jest to opis literacki i nie należy ich rozumieć dosłownie. Ale jednocześnie Kościół wyraźnie naucza, że Bóg jest realnie istniejącą osobą, Bogiem osobowym – dokładnie tak jak w Biblii.

Trzeba wobec tego powiedzieć zdecydowanie: fikcją literacką są nie tylko rozmowy Mojżesza z Bogiem – fikcją jest także Bóg. Skąd bowiem autorzy spisujący Biblię mieliby wiedzieć, że Bóg rzeczywiście istnieje, stworzył świat, sądzi i nagradza ludzi?

Bóg to metafora, przenośnia, alegoria, personifikacja, symbol. Czego? To wyobrażenie nieznanych mocy, którym nadano postać osoby. Jest to postać fikcyjna, natomiast według Kościoła jest to realnie istniejąca osoba – i należy to rozumieć dosłownie.

Na zakończenie

Władze Kościoła każą katolikom wierzyć w prawie wszystkie biblijne opowieści, rozumiane dosłownie. Np. uznają zgodnie z biblijną opowieścią, że Bóg stworzył świat, Jezus przemienił wodę w wino w Kanie Galilejskiej, a wszyscy ludzie zmartwychwstaną przed sądem ostatecznym. Nie jest przesadą powiedzenie, że robią z siebie i wiernych głupków.

Kościelni teolodzy tłumaczą często, że Pismo Święte zawiera bulwersujące treści, bo spisane było w dawnych czasach, miało przemówić do ówczesnych ludzi. Tłumaczą, że zawiera boże objawienie i powstało pod bożym natchnieniem, ale nie należy wyobrażać sobie, że Bóg dyktował księgi biblijne słowo po słowie. Spisujący je ludzie stosowali istniejące w tamtych czasach sposoby przedstawiania treści, pojęcia i obrazy.

To prawda, ale powyższe stwierdzenia mają daleko idące konsekwencje. Teolodzy potwierdzają w ten sposób, że treść Pisma Świętego zawiera wyobrażenia charakterystyczne dla ludzi żyjących przed około 2-3 tysiącami lat na Bliskim Wschodzie. Płynie z tego wniosek, że dziś nie ma co szukać w Biblii zasad moralnych, wierzeń i wiedzy. Dominuje w niej wiara w cuda, objawienia, złe duchy i anioły, przymierze Boga z Izraelitami, proroctwa, w mesjasza, w zmartwychwstanie Jezusa, no i we wszechmocnego Boga oraz w inne fantastyczne wyobrażenia religijne. W Kościele naucza się, że Biblia zawiera prawdy objawione przez Boga. Ale również to wyobrażenie pochodzi z odległych epok i jest pozbawione jakiegokolwiek wiarygodnego uzasadnienia.

Uzmysławia to, że Biblia nie ma ponadczasowego charakteru, jest księgą swoich czasów, dziś nie ma nic wartościowego do przekazania. – Alvert Jann

Alvert Jann: Blog „Ćwiczenia z ateizmu” https://polskiateista.pl/aktualnosci/blogi-2/cwiczenia-z-ateizmu/: Zapraszam licealistów, studentów i wszystkich zainteresowanych na ćwiczenia z ateizmu. Co miesiąc <pierwszego>, czasami częściej, będę zamieszczał krótki tekst, poważny ale pisany z odrobiną luzu. Nie widzę siebie w roli mentora czy wykładowcy, mam na myśli wspólne zastanawianie się.

Nauka nie wyjaśnia wszystkiego, religia nic nie wyjaśnia.

Na blogu znajduje się kilkadziesiąt artykułów, m.in.:

Pismo Święte jakiego nie znacie” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/pismo-swiete-jakiego-nie-znacie/

Teoria Boga krótko wyłożona” https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/teoria-boga-krotko-wylozona/

Jan Paweł II bez taryfy ulgowej” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/jan-pawel-ii-bez-taryfy-ulgowej/

Afera z doktoratem na Uniwersytecie Kardynała Wyszyńskiego” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/afera-doktoratem-uniwersytecie-kardynala-wyszynskiego/

………………………………………………………………………………….

Przypisy:

Kościół wobec ewolucji. Stanowisko Rady naukowej Episkopatu Polski” (2006 r.) – https://opoka.org.pl/biblioteka/W/WE/kep/kosciol_ewolucja_27112006.html

Cytowane podręczniki religii: „Drogi świadków Chrystusa w świecie” oraz „Drogi świadków Chrystusa w Kościele”, dla liceum i technikum (Wydawnictwo WAM – księża jezuici, notes ucznia i płyta DVD)

Badania Pew Research Center dot. Europy Środkowo-Wschodniej- http://www.pewforum.org/2017/05/10/religious-belief-and-national-belonging-in-central-and-eastern-europe/ 

Pismo Święte cytuję za Biblią Tysiąclecia (wydawnictwo Pallotinum)

…………………………………………………………………………………

Ćwiczenia z ateizmu.Część 38 „O religii w USA krytycznie”

Na podstawie sondaży spróbuję pokazać, jakie są i jak zmieniają się religijne przekonania Amerykanów. Może dziwić, że duży procent dorosłych Amerykanów ma poglądy, delikatnie mówiąc, zaskakujące. Oto około 1/3 chrześcijan w USA uważa, że Biblię należy rozumieć literalnie, dosłownie. Przekonanie to ma poważne konsekwencje. Odrzuca się na tej podstawie ewolucję biologiczną. Twierdzi się, że Ziemia i wszechświat zostały stworzone przez Boga około 6 tys. lat temu (tak ustalili na podstawie Biblii teolodzy w XVI/XVII w.). Biblię traktuje się jako podstawowe źródło wiedzy o świecie i człowieku, stawia wyżej niż wiedzę naukową.

Korzystam tu z sondażu U.S. Religious Landscape Survey (RLS), przeprowadzonego przez ośrodek badawczy Pew Research Center w 2014 r. (link podaję na końcu), a wcześniej w 2007 r., co pozwala śledzić zmiany. Jest to najlepsze źródło informacji o religii w USA (organy państwowe w USA nie są upoważnione do pytania obywateli o religię, można natomiast przeprowadzać sondaże na ten temat). Sondaż RLS zrealizowano na olbrzymiej, liczącej ponad 35 tys. osób, reprezentatywnej próbie mieszkańców USA w wieku lat 18 i więcej. Oznacza to, że wyniki informują z dużą dokładnością o całej badanej zbiorowości. Trzeba jednak wziąć po uwagę, że każdy sondaż zawiera pewien błąd pomiaru, przy małych próbach wynoszący kilka punktów procentowych. Ze względu na ten błąd, do małych różnic nie należy przywiązywać dużej wagi. Ponadto porównując różne sondaże trzeba uwzględnić, że nawet w podobnych sondażach pytania bywają odmiennie formułowane. Wyniki sondaży „mają prawo” różnić się o kilka punktów procentowych.

Na wstępie garść niezbędnych uwag.

W dziedzinie religii w USA dominują trzy grupy kościołów protestanckich, katolicy oraz osoby nie wyznające żadnej religii. Oto dane o ich wyznawcach według Religious Landscape Survey 2014 (dane dotyczą osób w wieku lat 18 i więcej):

.

,

25 % – Protestanccy ewangelikanie (Ewangelical Protestant) – konserwatywni

15 % – Protestanci „głównego nurtu” (Mainline Protestant) – liberalni

6,5 % – Protestanckie kościoły murzyńskie (Black Protestant)

21 % – Katolicy

23 % – Osoby bezwyznaniowe (nie wyznające żadnej religii)

Inne religie mają dużo mniej wyznawców: żydzi 1,9 %; mormoni 1,6 %; muzułmanie 0,9 %; świadkowie Jehowy 0,8 %; buddyści 0,7 %; hinduiści 0,7 %; inni 2,2 % (łącznie wszystkie te małe liczebnie religie stanowią około 6 %). Trzeba jednak podkreślić, że 1 % to nieco ponad 2,4 miliona Amerykanów w wieku lat 18 i więcej.

Scharakteryzuję dokładniej wyznawców różnych religii, pokazując ich przekonania w czterech ważnych dziś kwestiach: w sprawie interpretacji „świętych ksiąg”, ewolucji biologicznej, małżeństw homoseksualnych oraz wiary w Boga.

Pozwoli to ocenić, na ile religie te korespondują z przemianami światopoglądowymi zachodzącymi we współczesnym świecie i w USA, a na ile są – użyjmy potocznego słowa – zakałą współczesnej kultury. Obstawanie przy dosłownym rozumieniu „świętych ksiąg”, kwestionowanie ewolucji biologicznej, sprzeciwianie się legalizacji małżeństw homoseksualnych oraz kultywowanie archaicznego pojęcia Boga osobowego, to wskaźniki/cechy konserwatywnego światopoglądu, który zasługuje na ostrą negatywną ocenę.

Jeszcze jedna uwaga. Różne religie niosą ze sobą odmienne zasoby historycznie ukształtowanych wyobrażeń. Różnice te nie stanowią jednak przeszkody, by dziś oceniać, na ile wyznawcy różnych religii w USA są konfliktowi lub otwarci na przemiany światopoglądowe zachodzące współcześnie. Ich otwartość/zamknięcie dobrze można pokazać na przykładzie stosunku do „świętych ksiąg”, do pochodzenia człowieka, małżeństw homoseksualnych i wiary w Boga.

Interpretacja „świętych ksiąg”

Wszystkie wymienione w tabeli religie mają swoje „święte księgi”. Wierne trzymanie się „prawd” i zasad spisanych w tych księgach jest we współczesnym świecie źródłem poważnych problemów. Prowadzi do konfliktu z wiedzą naukową i prawami człowieka. Żeby złagodzić ten konflikt, kościoły podejmują próby reformy wierzeń, elastycznego ich traktowania, pokrętnego interpretowania, dostosowywania do wymogów współczesności tam, gdzie dawne wierzenia i zasady są najbardziej rażące i grożą utratą wyznawców.

bible kwadrat-1679746_960_720

Wierne trzymanie się treści „świętych ksiąg” i odrzucanie nowych interpretacji, nazwano fundamentalizmem religijnym. Jest to – inaczej mówiąc – trzymanie się tradycyjnych fundamentów/podstaw wyznawanej religii oraz odrzucenie nowych interpretacji, których celem miało być dostosowanie wierzeń i praktyk religijnych do wymogów współczesności. Według konsekwentnych fundamentalistów inne niż dosłowne rozumienie świętych ksiąg jest ich zniekształcaniem, odchodzeniem od prawdziwej wiary. Fundamentaliści chcą – jak mówią – odrzucić wszelkie późniejsze naleciałości. Często głoszą utopijną ideę „powrotu do źródeł” swojej religii.

Najgłośniejszy dziś jest fundamentalizm islamski, ale każda religia ma swój fundamentalizm, tylko nie tak głośny. W USA fundamentalizm protestancki jest ciągle bardzo żywotny, fundamentalistów nie brakuje.

W Kościele katolickim podkreśla się, że Pismo Święte zawiera przenośnie i symbole, dlatego nie może być rozumiane dosłownie. W wielu wypadkach nie wiadomo jednak, co jest a co nie jest przenośnią. Kościół naucza wyraźnie, że nie należy rozumieć jako symboli/przenośni takich biblijnych wyobrażeń jak: diabeł i demony, cuda, grzech pierworodny, objawienie boże, boskie pochodzenie Jezusa, zmartwychwstanie i sąd ostateczny. To mają być realia i należy je rozumieć zasadniczo tak, jak zapisano w Piśmie Świętym.

Przyjrzyjmy się wynikom badań przeprowadzonych w USA w 2014 r.

(Uwaga! jeżeli tabele się „rozpadają”, trzeba zmniejszyć tekst na ekranie np. do 80%).

Jak powinny być interpretowane święte księgi?

Kościoły i wyznania religijne

Jest to słowo boże, powinno być rozumiane dosłownie

To słowo boże, ale nie zawsze powinno być rozumiane dosłownie

Nie jest to słowo boże

Inne / nie wiem

%

%

%

%

Ogółem Amerykanie

31

27

33

10

Kościoły murzyńskie

Ewangelikanie

Świadkowie Jehowy

Muzułmanie

Mormoni

Katolicy

Protestanci liberalni

Prawosławni

Hinduiści

Żydzi

Bezwyznaniowi

Buddyści

59

55

47

42

33

26

24

22

12

11

10

5

23

29

40

31

53

36

35

39

16

24

11

9

9

8

2

12

6

28

28

27

60

55

72

73

9

8

11

15

8

11

12

12

13

10

8

13

Uwaga: Kościoły murzyńskie, ewangelikanie i protestanci liberalni (tj. protestanci „głównego nurtu”) – to wyznania protestanckie skupiające około 46 % Amerykanów w wieku lat 18 i więcej. Nazw protestanci liberalni i protestanci „głównego nurtu” używam zamiennie, gdyż ta druga jest zbyt długa i „rozbija” tabele.

Co w tej tabeli szczególnie zwraca uwagę?

1. Blisko 1/3 Amerykanów uznaje fundamentalistyczne przekonanie, że „święte księgi” (w przypadku chrześcijan Biblia) należy rozumieć dosłownie. Jest to, jak sądzę, zaskakująco dużo i nie świadczy dobrze o Amerykanach. Nie odrobiono tam lekcji, którą należało odrobić.

2. Również 1/3 uznaje, że „święte księgi” nie zawierają słowa bożego. Nie jest więc z Amerykanami tragicznie, zachowana jest równowaga stanowisk.

3. Protestancki fundamentalizm ma najwięcej zwolenników w „białych” protestanckich kościołach ewangelikalnych, a także w kościołach murzyńskich (Murzyni amerykańscy z reguły tworzą odrębne kościoły m.in. dlatego, że w rasistowskich stanach Południa do połowy XX w. w świątyniach obowiązywała segregacja rasowa, np. Murzynom nie wolno było zajmować miejsc siedzących i wyznaczano im odrębne sektory).

Kościoły murzyńskie mają znacznie mniej wyznawców niż ewangelikalne (Murzyni stanowią około 12 % ludności USA). Ponadto są dużo mniej wpływowe. Ewangelikanie to 1/4 ogółu Amerykanów, w zdecydowanej większości biali, wywierają duży wpływ na politykę amerykańską, trzęsą Partią Republikańską. To biali protestanccy ewangelikanie są największą zakałą USA. Są oni ostoją fundamentalizmu religijnego w USA.

Trzeba wziąć pod uwagę, że kościoły/wyznania protestanckie w USA są rozdrobnione i zdecentralizowane. Na pytanie, ile tych kościołów jest, właściwa odpowiedź brzmi: mnóstwo. W grupie kościołów ewangelikalnych dominują baptyści, zielonoświątkowcy i charyzmatycy.

Nazwę ewangelikanie trzeba odróżnić od popularnej w Polsce nazwy ewangelicy, odnoszonej do luteran i kalwinistów. W USA te dwa wyznania należą do protestantyzmu „głównego nurtu”, niegdyś dominującego, dziś już mniej licznego niż ewangelikanie.

4. Znacznie lepiej prezentują się protestanci z liberalnych kościołów „głównego nurtu” i katolicy (są do siebie wręcz bliźniaczo podobni). Fundamentalistów wśród nich nie brakuje, ale jest ich znacznie mniej niż wśród ewangelikanów. Co najciekawsze, po 28 % nie uznaje Biblii za słowo boże. Świadczy to o znacznej trzeźwości umysłu i pozwala lepiej „kontaktować” ze zmianami kulturowymi zachodzącymi współcześnie. Niestety, 24-26% protestantów liberalnych (tzw. protestantów „głównego nurtu”) i katolików obstaje przy dosłownym rozumieniu Biblii. Biblia hamuje przyswajanie nowych poglądów, np. dotyczących ewolucji biologicznej i homoseksualizmu. Jest przysłowiową „kulą u nogi”, ciągnie do tyłu.

5. Najlepiej prezentują się osoby bezwyznaniowe, tzn. nie wyznające żadnej religii (jest to prawie 1/4 Amerykanów). Są to osoby, które na pytanie o wyznawaną religię odpowiedziały, że są ateistami – 3 %; agnostykami – 4 %; albo wskazały odpowiedź „żadna konkretna” (Nothing in particular) – 16 %. Zdecydowana większość osób bezwyznaniowych uważa, że „święte księgi” nie zawierają słowa bożego. Również odpowiedzi na inne pytania wskazują, że są to osoby najbardziej otwarte na przemiany kulturowe zachodzące współcześnie. Jednak spory odsetek osób bezwyznaniowych – ale wyraźna mniejszość – zachowuje niektóre wierzenia religijne. Jak widzimy, 20 % żywi przekonanie, że Biblia zawiera słowo boże.

6. Zwracają uwagę buddyści, którzy – jak wskazują też odpowiedzi na inne pytania – są w USA zdecydowanie otwarci na współczesne przemiany kulturowe. Jest to jednak zbiorowość w USA nieliczna (tylko 0,7 % ogółu Amerykanów), odgrywająca bez porównania mniejszą rolą niż kategoria osób bezwyznaniowych. Badania wskazują, że amerykańscy buddyści nie mają kłopotów z uznaniem zmian kulturowych. Dotyczy to również – chociaż w mniejszym stopniu – hinduistów, którzy w USA są społecznością ludzi wykształconych i zamożnych.

7. Zwraca uwagę liberalizm żydów amerykańskich. Ponad połowa uważa, że Biblia nie jest słowem bożym. Wskazuje to na dużą trzeźwość umysłu. Tylko 11% wierzy, że Biblię należy rozumieć dosłownie. Żydzi są jednak mniej trzeźwi niż osoby bezwyznaniowe, bo wśród bezwyznaniowych 72 % nie uznaje „świętych ksiąg” za słowo boże, zaś wśród żydów 55 %.

Czy człowiek powstał w drodze ewolucji?

Fundamentaliści religijni negują ewolucję. Twierdzą, że Bóg stworzył wszystkie gatunki zwierząt i roślin zasadniczo w obecnej postaci. Również człowiek miał być stworzony przez Boga, nie pojawił się w drodze ewolucji.

monkey-1207338_960_720

Obecnie wiele kościołów i osób religijnych stara się godzić swoją religię z teorią ewolucji. Polega to zwykle na twierdzeniu, że Bóg ingerował w proces ewolucji i doprowadził do powstania człowieka. Tego rodzaju stanowisko zajmuje też oficjalnie Kościół katolicki, chociaż jest ono formułowane z dużą nieufnością wobec teorii ewolucji i jakby półgębkiem.

Fundamentaliści nie uznają tych kompromisowych koncepcji. Odrzucają teorię ewolucji całkowicie. Stoją na stanowisku, że Bóg stworzył człowieka tak jak opisuje to Pismo Święte. Nie mówi ono o jakiejkolwiek ewolucji.

Nauki biologiczne przedstawiają ewolucję i powstanie człowieka jako proces naturalny i nie stwierdzają ingerencji Boga czy sił nadprzyrodzonych.

Oto jak widzą powstanie człowieka wyznawcy różnych religii w USA:

Jak powstał człowiek?

Kościoły i wyznania religijne

Nie powstał w drodze ewolucji, zawsze istniał w obecnej postaci

Powstał w drodze naturalnych procesów ewolucyjnych

Powstał w drodze ewolucji, ale zgodnie z zamiarem Boga

Powstał w drodze ewolucji, ale nie wiem jak

Nie wiem

%

%

%

%

%

Ogółem Amerykanie

34

33

25

4

4

Św. Jehowy

Ewangelikanie

Mormoni

K. murzyńskie

Muzułmanie

Prawosławni

Protest. liberalni

Katolicy

Hinduiści

Żydzi

Bezwyznaniowi

Buddyści

74

57

52

45

41

36

30

29

17

16

15

13

6

11

11

16

25

29

28

31

62

58

63

67

15

25

29

31

25

25

31

31

14

18

14

13

<1

2

2

3

3

5

5

4

3

5

4

6

5

5

7

5

6

5

5

5

3

3

3

3

Z tabeli tej wyłania się podobny obraz jak z poprzedniej.

1. Potwierdza się, że 1/3 Amerykanów uznaje fundamentalistyczne przekonanie, że człowiek nie powstał w drodze ewolucji.

2. Również 1/3 przyjmuje pogląd przeciwny, uznaje, że człowiek powstał w drodze naturalnych procesów ewolucyjnych, bez ingerencji Boga.

3. Negowanie ewolucji jest bardzo popularne wśród ewangelikanów. Są niezmiennie liderami w złej sprawie. Przelicytowali ich tylko świadkowie Jehowy, a tuż za są mormoni, ale te dwa wyznania mają bez porównania mniej wyznawców. „Biali” ewangelikanie są najbardziej wpływową ostoją antyewolucjonizmu . Np. Konwencja Południowych Baptystów (jest to największa organizacja skupiająca ewangelikalne kościoły baptystyczne) w rezolucji z1982 r., obowiązującej do dziś, odrzuca ewolucjonizm, a popiera kreacjonizm i zabiega o jego nauczanie w szkołach państwowych (od lat toczy się o to w USA ciężka batalia polityczna). Według kreacjonizmu człowiek nie powstał w drodze ewolucji, lecz został stworzony przez Boga. W rezolucji baptystów czytamy: „Teoria ewolucji nigdy nie została udowodniona jako naukowy fakt (…) Wyrażamy nasze poparcie dla nauczania naukowego kreacjonizmu w naszych szkołach publicznych” (tj. w szkołach państwowych w USA).

4. Protestanci z kościołów liberalnych (tj. „głównego nurtu”) i katolicy wypadają znacznie lepiej, ale jednak zaskakująco dużo zajmuje fundamentalistyczne stanowisko. W porównaniu z ewangelikanami stosunkowo dobrze prezentują się protestanckie kościoły murzyńskie.

5. Uznanie naturalnego pochodzenia człowieka jest najczęstsze wśród osób bezwyznaniowych oraz amerykańskich buddystów, hinduistów i żydów. Wśród osób bezwyznaniowych spory odsetek zachowuje jednak niektóre tradycyjne wierzenia religijne i – jak widać – nie uznaje ewolucyjnego pochodzenia człowieka lub uznaje ingerencję Boga w proces ewolucji. Jest to jednak wyraźnie mniejszość.

6. Teoria ewolucyjnego, naturalnego pochodzenia człowieka spotyka się z szeroką akceptacją wśród amerykańskich buddystów i hinduistów. Istotne może być to, że w buddyzmie, a także w hinduizmie, mit stworzenia człowieka przez Boga nie odgrywa tak kluczowej roli jak w religiach opartych na Biblii. Może też być istotne, że 77 % hinduistów posiada wykształcenie wyższe, wobec 27 % ogółu Amerykanów.

Małżeństwa homoseksualne

Uznanie prawa do zawierania małżeństw homoseksualnych jest ważnym atrybutem współczesnego światopoglądu wolnościowego, liberalnego, opartego na prawach człowieka. Podstawowa jego zasada brzmi: Prawo nie powinno zakazywać tego, co nie jest szkodliwe. Dobrowolne stosunki homoseksualne osób dorosłych, a także małżeństwa homoseksualne, nie przynoszą żadnych szkód. Dlatego nie powinno być zakazu zawierania tych małżeństw.

Sprzeciwianie się legalizacji małżeństw homoseksualnych jest oznaką światopoglądu konserwatywnego, który tkwi korzeniami w nonsensach przeszłości.

love kwadrat-2467045_960_720

W USA karalność stosunków homoseksualnych zaczęto znosić w niektórych stanach od 1962 r., a na terenie całego kraju zniesiono dopiero w 2003 r. Małżeństwa homoseksualne zalegalizowano w 2015 r. w całych Stanach Zjednoczonych. Pierwszy zalegalizował je w 2004 r. stan Massachusetts.

Szybki wzrost poparcia dla legalizacji małżeństw homoseksualnych sondaże notowały już w ostatnim dziesięcioleciu XX w. Około 2010 r. poparcie przekroczyło 50 % i powoli rośnie. Ponieważ młode pokolenie Amerykanów akceptuje legalizację w olbrzymiej większości (ponad 70 %), z czasem poparcie będzie przyśpieszać.

Sprzeciw wobec legalizacji małżeństw homoseksualnych ma silne wsparcie w Biblii i w Koranie. W obu tych „świętych księgach” mamy nakaz karania śmiercią za stosunki homoseksualne.

Oto wyniki omawianych tu badań przeprowadzonych w USA w 2014 r.

Czy małżeństwa homoseksualne powinny być uznane przez prawo?

Kościoły i wyznania religijne

NIE

TAK

Nie wiem

%

%

%

Ogółem Amerykanie

39

53

8

Świadkowie Jehowy

Mormoni

Ewangelikanie

Kościoły murzyńskie

Muzułmanie

Prawosławni

Protestanci liberalni

Katolicy

Hinduiści

Żydzi

Bezwyznaniowi

Buddyści

76

68

64

52

52

41

35

34

23

18

16

13

14

26

28

40

42

54

57

57

68

77

78

84

10

6

7

9

6

5

8

9

9

5

6

3

1. Porównajmy najpierw USA z Europą. W Europie Zachodniej poparcie legalizacji małżeństw homoseksualnych jest dużo większe niż w USA. Według sondażu Eurobarometer z 2015 r. legalizację popiera 91 % Holendrów; 90 % Szwedów; 87 % Duńczyków; 84 % Hiszpanów; 80 % Irlandczyków; 71 % Francuzów; 66 % Niemców. Ale za to w Europie Środkowo-Wschodniej uznanie legalizacji małżeństw homoseksualnych jest dużo niższe niż w USA, np. w Polsce – jak wskazują dwa sondaże Pew Research Center – wynosi około 30 %, ale w wielu krajach dużo mniej, w Rosji 5 %, na Ukrainie 9 % (linki na końcu).

2. W USA to ewangelikanie znajdują się w czołówce przeciwników legalizacji małżeństw homoseksualnych. Można było się tego spodziewać. Wyprzedzają ich tylko świadkowie Jehowy i mormoni, dwa mniejsze fundamentalistyczne wyznania. Ale to ewangelikanie – chociażby ze względu na dużą liczebność – są w USA najbardziej odpowiedzialni za utrzymujący się znaczny sprzeciw wobec legalizacji małżeństw homoseksualnych.

3. Lepiej wypadają protestanci z kościołów liberalnych i katolicy, którzy w większości popierają legalizację. Trzeba docenić, że katolicy robią to wbrew ostro formułowanemu stanowisku najwyższych władz swojego kościoła.

4. Najlepiej wypadają – jak zwykle –  osoby bezwyznaniowe oraz buddyści, żydzi i hinduiści.

5. Zwraca uwagę, że amerykańscy muzułmanie są dużo mniej fundamentalistyczni niż ewangelikalni protestanci. I to nie tylko w sprawie legalizacji małżeństw homoseksualnych, ale we wszystkich wcześniej przedstawianych kwestiach.

6. W sondażu pytano też, czy odpowiadający uważa siebie za geja, lesbijkę albo osobę biseksualną. Odpowiedzi: za geja lub lesbijkę uznało siebie 2 % odpowiadających; za osobę biseksualną 3 %. Pytanie takie zadaje się w USA od ponad dwudziestu lat w badaniach exit poll, przeprowadzanych na wielkich próbach przy okazji wyborów prezydenckich i kongresowych. Odpowiedzi pozytywne oscylują wokół 4 %.

7. Instytut Gallupa od 1937 r. pyta Amerykanów, czy zaakceptowaliby kandydata na urząd prezydencki o określonych cechach: „Jeżeli Twoja partia w wyborach na urząd prezydenta nominowałaby kandydata mającego ogólnie dobre kwalifikacje, a byłby to ….. (tu pada określenie, np. Murzyn, muzułmanin, gej/lesbijka, ateista itp.), to głosowałbyś na niego?”. W 1978 r., kiedy po raz pierwszy zapytano o geja/lesbijkę, odpowiedzi pozytywnej udzieliło 26 % pytanych. W 2015 r. aż 74 %. Jest to dobry wskaźnik zmiany postaw wśród Amerykanów w ciągu około czterdziestu lat.

8. A jak jest w Polsce? Arcybiskup Jędraszewski niedawno wygłosił przemówienie, w którym roztaczał apokaliptyczne wizje: „Ideologia gender i związki partnerskie, homoseksualne to nowa szaleńcza doktryna, która zalewa współczesny świat. Możemy zwyciężyć tylko w imię Maryi, z różańcem w ręku” (link poniżej). No właśnie, nawet większość amerykańskich katolików popiera legalizację małżeństw homoseksualnych. W Polsce też tak będzie. Wbrew nadziejom kościelnych hierarchów głupota czasami przegrywa. W sondażu Pew Research Center z 2015 r. legalizację małżeństw homoseksualnych poparło w Polsce 29 % katolików i 32 % ogółu; sprzeciw wyraziło 62 % katolików i 59 % ogółu (link na końcu). Nie jest tak źle, jak mogłoby się wydawać.

Bóg czy bezosobowa siła wyższa?

Z odpowiedzią na pytanie, ilu Amerykanów wierzy w Boga, jest poważny problem. W Boga osobowego wierzy tylko 57 %; aż 26 % wierzy w istnienie bezosobowej siły wyższej, co jest sprzeczne z pojęciem Boga w Biblii, judaizmie, chrześcijaństwie, islamie i wielu innych religiach. Jest też sprzeczne z nauczaniem Kościoła katolickiego.

W omawianych tu badaniach pytano najpierw, czy wierzy się w Boga lub uniwersalnego ducha (universal spirit – to używany w USA odpowiednik nazwy siła wyższa). Wiarę zadeklarowało 89 % pytanych; tylko 9 % odpowiedziało „nie wierzę”(inne odpowiedzi 2 %). Następnie zapytano osoby, które zadeklarowały wiarę, czy Bóg, w którego wierzą, jest osobą, czy bezosobową siłą. Wtedy okazało się, że w Boga osobowego wierzy 57 %, a w bezosobową siłę duchową 26 %.

angel-910805_960_720

Wiara w Boga osobowego wskazuje na silną skłonność do trzymania się starożytnych, mitologicznych wyobrażeń. Pojęcie Boga osobowego powstało w starożytnych mitologiach przed kilkoma tysiącami lat i także dziś zachowuje ten starożytny, mitologiczny charakter. Przez wieki było co najwyżej modyfikowane, unowocześnione, stało się bardziej abstrakcyjne, ale zasadniczo trwa w niezmienionym kształcie. Obecnie traci na znaczeniu.

Wiara w osobowego Boga utrudnia kontakt z kulturą współczesną, w której starożytne, mitologiczne wyobrażenia są usuwane na margines przez nowe nurty kultury, w tym przez naukę. Nauka jest najbardziej dynamiczną częścią kultury współczesnej i pojęcie Boga osobowego konsekwentnie ignoruje.

Poniżej zamieszczam tabelę pokazującą odpowiedzi Amerykanów. Nie ma niespodzianek. Wśród dużych amerykańskich wyznań religijnych to protestanccy ewangelikanie zdecydowanie najczęściej wierzą w Boga osobowego (wyprzedzają ich tylko mormoni). Na przeciwnym biegunie są osoby bezwyznaniowe. Ewangelikanie, jak widać, zawsze wiodą prym, gdy idzie o pierwszeństwo w uporczywym trzymaniu się starożytnych wyobrażeń religijnych, sprzeciwiających się współczesnym trendom w kulturze.

W bezosobową siłę wyższą, a nie w Boga osobowego, wierzy 1/4 Amerykanów. Oto wyniki badań w USA w 2014 r.

Wiara w Boga i siłę wyższą

Kościoły i wyznania religijne

Wierzący w Boga osobowego Wierzący w bezosobową siłę Niewierzący w Boga ani siłę wyższą Inne / Nie wiem

%

%

%

%

Ogółem Amerykanie

57

26

9

8

Mormoni

Ewangelikanie

Świadkowie Jehowy

Kościoły murzyńskie

Protestanci liberalni

Katolicy

Prawosławni

Muzułmanie

Hinduiści

Bezwyznaniowi

Żydzi

Buddyści*

89

80

77

70

63

61

61

32

32

25

25

23

8

14

15

22

27

30

31

53

49

31

45

42

*

*

*

*

2

2

3

1

10

33

17

27

3

6

9

8

8

7

6

14

9

10

13

4

* Przeciw buddystom przemawia to, że na pytanie o wiarę w reinkarnację 67 % odpowiedziało, że wierzy; 25 % że nie wierzy. Wiara w reinkarnację jest równie nonsensowna, jak wiara w Boga osobowego.

W krajach Europy Zachodniej procent wierzących w istnienie Boga jest z reguły dużo niższy, a niewierzących w Boga ani w siłę wyższą dużo większy niż w USA.

W sondażu Eurobarometer, przeprowadzonym we wszystkich krajach Unii Europejskiej w 2010 r., pytano: „Które z poniższych stwierdzeń jest najbliższe Twoim przekonaniom?” 1. Wierzę, że Bóg istnieje. 2. Wierzę, że istnieje pewnego rodzaju duch lub siła wyższa (ang. life force). 3. Nie wierzę, że istnieje jakiegokolwiek rodzaju duch, Bóg lub siła wyższa.

We Francji wiarę w istnienie Boga deklarowało 27 %; wiarę w istnienie jakiegoś rodzaju ducha lub siły wyższej 27 %; nie wierzy w istnienie ducha, Boga lub siły wyższej 40 %. W Szwecji i Holandii wierzy w Boga odpowiednio 18 i 28 %; w istnienie ducha lub siły wyższej 45 i 39 %; nie wierzy w istnienie ducha, Boga lub siły wyższej 34 i 30 %.

W Polsce wiarę w istnienie Boga zadeklarowało 79 %; w ducha lub siłę wyższą 14 %; brak wiary w istnienie ducha, Boga lub siły wyższej 5 %.

Podkreślmy, wiara w istnienie nieokreślonego ducha czy siły wyższej to coś innego niż wiara w Boga w rozumieniu chrześcijaństwa, judaizmu, islamu i wielu innych religii (jest też sprzeczna z nauczaniem Kościoła katolickiego). Bóg w tych religiach jest duchem osobowym.

W bardzo wielu krajach wiara w Boga osobowego topnieje, przybywa za to wierzących w istnienie nieokreślonej siły wyższej lub duchowej, a także niewierzących ani w Boga ani w jakiegokolwiek rodzaju siłę wyższą czy duchową.

Nasila się to bardzo w USA. Np. według omawianego sondażu w 2007 r. nie wierzyło w istnienie ducha, Boga lub siły wyższej 5 % ogółu Amerykanów; w 2014 r. jest to 9 %. Wzrasta również liczba osób, które określiły się wprost jako ateiści. Według sondażu w 2007 r. stanowili oni 0,7 % ogółu Amerykanów, a w 2014 r. już 3,1 % (jest to wzrost z około 1,6 miliona, do ponad 7,3 miliona).

Jak widać, ciągle jeszcze bardzo wiele osób, które nie wierzą w istnienie Boga i siły wyższej, nie nazywa siebie ateistami. Przyczyną są negatywne skojarzenia związane z ateizmem oraz niejasności związane ze słowem ateizm.

W USA nie brakuje ciemniaków, którzy uważają, że ateizm to samo zło. To się jednak zmienia, uprzedzenia słabną. Np. we wspomnianym już sondażu Gallupa pytano: „Jeżeli Twoja partia w wyborach na urząd prezydenta nominowałaby kandydata mającego ogólnie dobre kwalifikacje, a byłby to ….. (tu pada określenie, np. Murzyn, muzułmanin, gej/lesbijka, ateista itp.), to głosowałbyś na niego?”. Kiedy w 1958 r. po raz pierwszy zapytano o ateistę, odpowiedzi pozytywnej udzieliło tylko 18 % pytanych. W 2015 r. było to już 58 %. Jak widać, poglądy Amerykanów zmieniają się na lepsze. Partia Demokratyczna może niebawem – to nie fantazja – wystawić w wyborach prezydenckich ateistę. I wygrać, ku zaskoczeniu konserwatystów. W 2008 r. demokraci wysunęli kandydaturę Murzyna Baracka Obamy. Wygrał dwukrotnie, a wygrałby prawdopodobnie po raz trzeci, gdyby prawo dopuszczało kandydowanie na trzecią kadencję.

Uprzedzenia wobec ateistów zanikają szczególnie szybko w młodszych pokoleniach Amerykanów. Zapowiada to szybkie pozytywne zmiany w najbliższych dziesięcioleciach.

Najważniejsze:

1. Główny wniosek, jaki przedstawiają autorzy referowanych wyżej badań, brzmi: Amerykanie stają się coraz mniej religijni, w szczególności „procent tych, którzy mówią, że wierzą w Boga, modlą się codziennie i regularnie chodzą do kościoła albo korzystają z innych rodzajów religijnej posługi, spada powoli w ostatnich latach”.

2. Młodsze pokolenie Amerykanów (w wieku 18-32 lat) jest znacznie mniej religijne niż starsze pokolenia. Np. rzadziej praktykuje, rzadziej wierzy z Boga, dużo rzadziej stwierdza, że religia odgrywa w ich życiu ważną rolę. Można zasadnie przypuszczać, że z upływem czasu Amerykanie będą stawać się jeszcze mniej religijni.

3. Bardzo szybko rośnie liczba osób bezwyznaniowych. Nie wyznają oni żadnej określonej religii i nie należą do żadnego kościoła lub zorganizowanej społeczności religijnej (od 2007 r. przybyło ich z 16 % do 23 % , co stanowi wzrost z 34 milionów do 56 milionów Amerykanów w wieku lat 18 i więcej). Warto dodać, że połowa Amerykanów (dokładnie 50 % !) nie należy do żadnego lokalnego zboru, parafii lub innej lokalnej jednostki organizacyjnej jakiejkolwiek społeczności religijnej (w niektórych sondażach pyta się nie o wyznawaną religię, ale o to, czy należy się do jakiegoś kościoła lub związku wyznaniowego – wtedy odsetek tak definiowanych osób bezwyznaniowych przekracza 30%). 

Chociaż spora część osób bezwyznaniowych zachowuje niektóre wierzenia religijne (szczególnie wiarę w bezosobową siłę wyższą, rzadziej w Boga osobowego), to religia odgrywa w ich życiu znacznie mniejszą rolę niż w przypadku osób wyznających jakąś określoną religię. Autorzy badań stwierdzają: „Osoby bezwyznaniowe stają się nie tylko coraz liczniejsze, ale także stają się z czasem mniej religijne”, tzn. ci spośród nich, którzy mimo wszystko wierzyli w siłę wyższą lub Boga i modlili się czasami, przestają wierzyć i modlić się.

4. Ostoją fundamentalistycznej i ostro konserwatywnej religijności są w USA protestanccy ewangelikanie. To największa zakała Ameryki. Jeżeli chcemy sobie wyobrazić, kim są owi protestanccy ewangelikanie, to wystarczy posłuchać w Polsce świadków Jehowy. To ta sama mentalność, to samo trzymanie się Biblii, religijny dogmatyzm, „zaprogramowanie” mózgu biblijnymi wyobrażeniami. Wśród ewangelikanów dominują baptyści, zielonoświątkowcy i grupy charyzmatyków.

Ewangelikanie w większości uznają, że Biblię należy rozumieć dosłownie, negują ewolucję, głoszą, że człowiek został stworzony przez Boga tak jak przedstawia to Biblia. Sprzeciwiają się legalizacji małżeństw homoseksualnych.

Ewangelikanie odgrywają destrukcyjną rolę w polityce amerykańskiej, w szczególności w Partii Republikańskiej. Rolę tę można z grubsza porównać do tej, jaką w Polsce i w PiS odgrywa nieformalne ugrupowanie Rydzyka (oczywiście nie idzie o porównanie pod każdym względem).

Na szczęście procent ewangelikanów nie wzrasta, a nawet nieznacznie zmniejszył się z 26 w 2007 r., do 25 % w 2014 r. Jest to jednak nadal największe ugrupowanie religijne w USA. Mam jednak dobrą wiadomość. Ponieważ liczba osób bezwyznaniowych bardzo szybko rośnie, można spodziewać się, że za kilka lat będzie ich więcej niż ewangelikanów.

Słowo na zakończenie

Bądźmy optymistami. W dziedzinie religijności Ameryka zmierza powoli w dobrym kierunku. Stopniowo „wyjdzie na ludzi”, upodobni się do krajów Europy Zachodniej, gdzie ateiści stanowią z reguły 20-40%, a tyleż samo wierzy w istnienie jakiegoś rodzaju siły wyższej czy też duchowej, ale nie w Boga osobowego. Jak dotąd Amerykanie są znacznie bardziej religijni, chociaż – co trzeba docenić – nie należą do najbardziej religijnych narodów świata. – Alvert Jann

PS. Przed miesiącem przedstawiałem wyniki sondażu przeprowadzonego w 2015/2016 r. w prawie wszystkich krajach Europy Środkowo-Wschodniej przez Pew Research Center, opublikowane w maju 2017 r.: „Ilu jest ateistów w Europie Środkowo-Wschodniej?” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/ateisci-niereligijni-bezwyznaniowi-ilu-ich/

………………………………………………………………………………………

Alvert Jann: Blog „Ćwiczenia z ateizmu” https://polskiateista.pl/aktualnosci/blogi-2/cwiczenia-z-ateizmu/ : Zapraszam licealistów, studentów i wszystkich zainteresowanych na ćwiczenia z ateizmu. Co miesiąc <pierwszego>, czasami częściej, będę zamieszczał krótki tekst, poważny ale pisany z odrobiną luzu. Nie widzę siebie w roli mentora czy wykładowcy, mam na myśli wspólne zastanawianie się.

Nauka nie wyjaśnia wszystkiego, religia nic nie wyjaśnia.

Na blogu znajduje się kilkadziesiąt artykułów.

…………………………………………………………………………….

Źródła:

– Pew Research Center – http://www.pewforum.org/2015/11/03/u-s-public-becoming-less-religious/ (sondaż dotyczący USA) ; – http://www.pewforum.org/2017/05/10/religious-belief-and-national-belonging-in-central-and-eastern-europe/ (sondaż dotyczący Europy Środkowo-Wschodniej)

– Eurobarometer – http://ec.europa.eu/commfrontoffice/publicopinion/archives/ebs/ebs_341_en.pdf (wiara w Boga); – http://www.equineteurope.org/IMG/pdf/ebs_437_en.pdf (małżeństwa homoseksualne)

– Gallup – http://www.gallup.com/poll/183713/socialist-presidential-candidates-least-appealing.aspx?utm_source=Politics&utm_medium=newsfeed&utm_campaign=tiles

– Wypowiedź abp Jędraszewskiego podaję za Katolicką Agencją Informacyjną – https://ekai.pl/abp-jedraszewski-w-ludzmierzu-ideologia-gender-i-zwiazki-homoseksualne-to-szalencza-doktryna-ktora-zalewa-swiat/

– Rezolucja Konwencji Południowych Baptystów – http://www.sbc.net/resolutions/967

………………………………………………………………………………

Ćwiczenia z ateizmu. Część 37 „Ilu jest ateistów w Europie Środkowo-Wschodniej?”

Na podstawie międzynarodowych badań sondażowych można powiedzieć, ile jest w różnych krajach osób niereligijnych i ateistów. Różnice są olbrzymie. Są kraje, w których ateiści i osoby niereligijne stanowią większość. Są kraje, w których nie ma ich prawie wcale. W wielu krajach niereligijnych nic szczególnie złego się nie dzieje. Natomiast kraje religijne często toną w chaosie i krwawych walkach. Nie jest prawdą, jak twierdzą biskupi i kościelni autorzy, że religia jest niezbędna dla dobra ludzi, społeczeństw i państw. Nie jest niezbędna.

W maju 2017 r. opublikowano wyniki badań przeprowadzonych w 2015/2016 r. w prawie wszystkich krajach Europy Środkowo-Wschodniej. Badania były wielotematyczne i obszerne. Przedstawię najważniejsze wyniki dotyczące religijności. Dla porównania uwzględnię badania odnoszące się do innych regionów świata.

Przyjrzyjmy się najpierw trzem tabelom informującym o odsetku osób niewierzących w Boga (ateistów) w poszczególnych krajach, osób niereligijnych oraz osób nie identyfikujących się z żadnym kościołem/wyznaniem lub religią.

Przedstawiane poniżej badania prowadzone były na próbach reprezentatywnych. Ich wyniki mówią w przybliżeniu o przekonaniach wszystkich dorosłych mieszkańców poszczególnych krajów. Uzyskane wyniki znajdują potwierdzenie w wielu innych badaniach, których nie sposób tu przytaczać. Dane dotyczące Europy Środkowo-Wschodniej pochodzą z badań sondażowych przeprowadzonych w 2015/2016 r. przez Pew Research Center – http://www.pewforum.org/2017/05/10/religious-belief-and-national-belonging-in-central-and-eastern-europe/ . Dane dotyczące innych krajów pochodzą z programu badań sondażowych World Values Survey, z lat 2005-2014 (w większości z lat 2010-2014) http://www.worldvaluessurvey.org/wvs.jsp.

W badaniach pytano: Czy Pan/Pani wierzy, albo nie wierzy w Boga. Brak wiary w Boga jest główną cechą definicyjną ateizmu. Przedstawię wyniki badań przeprowadzonych w Europie Środkowo-Wschodniej w 2015/2016 r., a dla porównania wyniki badań dotyczących innych regionów świata.

(Uwaga! Jeżeli tabele się „rozpadają”, trzeba zmniejszyć tekst na ekranie np. do 80%).

Niewierzący w Boga (w %)

Europa Środkowo-Wschodnia

2015-2016

Wybrane kraje zachodnie i inne

2010-2014

Czechy

Estonia

Węgry

Bułgaria

Łotwa

Rosja

Litwa

Chorwacja

Serbia

Białoruś

Ukraina

Polska

Grecja

Armenia

Bośnia

Rumunia

Mołdawia

Gruzja

66

45

30

17

15

15

11

10

10

9

9

8

6

4

4

4

3

1

Holandia

Szwecja

Francja*

Australia**

Niemcy

Norwegia*

Hiszpania

USA

Daleki Wschód

Chiny

Korea Połud.

Hong Kong

Japonia

Kraje islamskie

Turcja

Maroko

Algieria

Jordania

52

50

40

34

34

29

23

11

.

72

49

41

28

.

0,7

0,1

0

0

*Dane dot. Francji i Norwegii pochodzą z sondażu Eurobarometer, 2010 (Biotechnology), gdyż w edycji World Values Survey, realizowanej w tych krajach, pytanie o wiarę w Boga nie było uwzględnione. W sondażu Eurobarometer można było wybrać jedną z trzech odpowiedzi: wierzę w Boga; wierzę w istnienie jakiegoś rodzaju ducha lub siły życiowej; nie wierzę w istnienie jakiegokolwiek rodzaju ducha, Boga lub siły życiowej („any sort of spirit, God or life force”, s.204). 40% Francuzów i 29% Norwegów wybrało tę ostatnią odpowiedź. Dodam też, że w World Values Survey 2010-2014 nie wszystkie kraje zachodnie zostały uwzględnione (np. brakuje W.Brytanii).

**Australia jest krajem o kulturze zachodniej.

Co zwraca uwagę?

1. Olbrzymie zróżnicowanie w naszym regionie. Brakiem wiary w Boga wyróżniają się trzy kraje: Czechy, Estonia i Węgry. Czechy znajdują się w ścisłej czołówce światowej.

2. Zwraca uwagę bardzo częsty brak wiary w Boga w krajach Dalekiego Wschodu. W kulturze religijnej Dalekiego Wschodu także w przeszłości pojęcie Boga odgrywało niewielką rolę, a nakładają się na to przemiany modernizacyjne zachodzące od połowy XX w., niosące ze sobą osłabienie roli religii. W Chinach przyczyniły się do tego władze komunistyczne, ale Korea Południowa, Hong Kong i Japonia nie zaznały władzy komunistów, a odsetek osób niewierzących w Boga jest tam na poziomie krajów zachodnich.

3. Ateistów jest bardzo dużo w krajach Europy Zachodniej. Jak wskazują inne badania, duży odsetek stanowią tam także osoby deklarujące – niezgodnie z religią chrześcijańską – wiarę w nieokreśloną siłę wyższą, ducha lub w boga bezosobowego. Np. według wspomnianego już sondażu Eurobarometer (2010 r.), w Wielkiej Brytanii w Boga wierzy tylko 37%; w „jakiegoś rodzaju ducha lub siłę życiową” 33%; nie wierzy w istnienie „jakiegokolwiek rodzaju ducha, Boga lub siły życiowej” 25%.

4. Na tle Europy Zachodniej religijnością wyróżniają się USA (do problemu tego jeszcze wrócę).

5. Z krajami zachodnimi (w tym z USA) i Dalekim Wschodem, kontrastują kraje islamskie, a także pominięte w tabeli kraje afrykańskie.

6. Pocieszające, że w Polsce niewierzących w Boga jest jednak dużo więcej niż w krajach islamskich.

7. Zaznaczmy, że wiele osób niewierzących w Boga nie nazywa siebie ateistami. Np. w omawianych tu badaniach pytano także: „Jaka jest Pana/Pani religia, czy też żadna z istniejących?” (w wersji ang. What is your current religion, if any?). Trzeba było wskazać jedną z religii spotykanych w danym kraju, ale można było też odpowiedzieć, że jest się ateistą, agnostykiem lub odpowiedzieć, że żadna konkretna. Np. w Czechach ateizm wskazało 25 %; agnostycyzm 1 %; zaś 46 % „żadna konkretna”. W Polsce ateizm zadeklarowało 2%; agnostycyzm 1%; zaś 4 % „żadna konkretna”. Powodem rzadkiego wskazywania ateizmu i agnostycyzmu są niejasności związane z tymi nazwami, a także utrzymujące się negatywne skojarzenia.

Niereligijni

O religijności informują też odpowiedzi na pytanie: Jak ważna jest religia w Pana/Pani życiu? Można było odpowiedzieć: bardzo ważna; raczej ważna; niezbyt ważna; w ogóle nieważna (ponadto, jak w przypadku innych pytań, można było wskazać „trudno powiedzieć). Zamieszczone dane wskazują, jak duży odsetek pytanych odpowiedział, że religia jest w ich życiu „w ogóle nieważna”, oraz jak duży jest łącznie odsetek osób odpowiadających: „w ogóle nieważna” i „niezbyt ważna” (są to w sumie osoby niereligijne, religia ma dla nich niewielkie znaczenie, albo żadne).

Osoby niereligijne ( w %)

Procent odpowiadających, że religia jest w ich życiu „w ogóle nieważna”, oraz łącznie procent odpowiadających, że „w ogóle nieważna” i „niezbyt ważna”

Europa Środkowo-Wschodnia

2015-2016

Wybrane kraje zachodnie i inne

2010-2014

W ogóle nieważna

W ogóle nieważna + niezbyt ważna

W ogóle nieważna

W ogóle nieważna + niezbyt ważna

Czechy

Estonia

Węgry

Łotwa

Rosja

Bułgaria

Chorwacja

Litwa

Ukraina

Armenia

Białoruś

Serbia

Grecja

Polska

Bośnia

Mołdawia

Rumunia

Gruzja

51

39

29

19

14

10

9

8

8

7

6

6

6

5

4

2

2

1

76

68

55

54

39

31

24

40

30

13

32

19

16

19

14

13

10

7

Holandia

Australia*

Hiszpania

Szwecja

Francja

Norwegia

Niemcy

USA

Daleki Wschód

Chiny

Japonia

Korea Połud.

Hongkong

Kraje islamskie

Turcja

Algieria

Pakistan

Egipt

44

37

36

34

28

26

26

13

.

50

34

23

18,5

.

3

0,9

0,6

0,1

73

65

67

73

59

67

63

31

.

79

67,5

66

45

.

7

2

1,8

0,1

*Australia jest krajem o kulturze zachodniej.

Tabela powyższa daje w ogólnych zarysach obraz podobny do wynikającego z tabeli poprzedniej.

Jakie zmiany zaszły w naszym regionie od czasu upadku komunizmu?

Pytanie o ważność religii, referowane przed chwilą, było zadawane w kilku krajach także w sondażach prowadzonych w samych początkach transformacji. Możliwa jest więc bardziej precyzyjna odpowiedź.

W większości krajów – ale nie wszędzie – nastąpił znaczny wzrost religijności i odsetek osób niereligijnych znacznie się zmniejszył.

Odsetek osób, dla których religia jest „w ogóle nieważna” zmniejszył się w Rosji z 32% do 14%; na Ukrainie z 18% do 8%; w Bułgarii z 24% do 10%; w Rumunii z 5% do 2%.

Odsetek osób niereligijnych (łącznie tych, dla których religia jest „w ogóle nieważna” i „niezbyt ważna”) zmniejszył się w Rosji z 62% do 39%; na Ukrainie z 42% do 30%; w Bułgarii z 75% do 31%; w Rumunii z 23% do 10%. W wymienionych krajach, poza Rumunią, odsetek ten jest nadal duży.

Natomiast w Czechach, Estonii, Węgrzech i Polsce nie nastąpiła wyraźna zmiana. Notowane zmiany mieszczą się na ogół w granicach błędu statystycznego, a w zależności od kategorii jest to spadek lub wzrost.

Odsetek osób niereligijnych (łącznie tych, dla których religia jest „w ogóle nieważna” i „niezbyt ważna”) w Czechach zmniejszył się z 78% do 76%; na Węgrzech z 58% do 55%; w Estonii z 70% do 68%; w Polsce nastąpił wzrost z 16% do 19%.

Odsetek osób, dla których religia jest „w ogóle nieważna” w Czechach zmniejszył się tylko z 52,5% do 51%; na Węgrzech wzrósł z 28,5% do 29%; w Estonii wzrósł z 33% do 39%; w Polsce wzrósł z 3% do 5%.

Można przypuszczać, że w tych czterech krajach osób niereligijnych będzie przybywać, zaś w wielu pozostałych jeszcze przez jakiś czas może ich ubywać, chociaż oczywiście są to tylko przypuszczenia.

Bezwyznaniowi

W wielu krajach rośnie liczba osób, które nie identyfikują się z żadną z istniejących religii i nie są związane z żadnym kościołem, społecznością lub grupą religijną. W badaniach tę kategorią osób określa się jako „religijnie nieafiliowani” (religiously unaffiliated)będę używał nazwy bezwyznaniowi, przyjętej w Polsce. Podkreślmy tylko, że idzie tu o nieidentyfikowanie się z jakimkolwiek kościołem, społecznością religijną lub religią, a nie o stan prawny czy formalną przynależność (np. w Polsce Kościół katolicki wszystkich ochrzczonych zalicza do swoich wyznawców, także ateistów, którzy byli ochrzczeni jako niemowlęta i w dorosłym życiu nie wystąpili z Kościoła).

Ile jest osób bezwyznaniowych?

W badaniach pytano o wyznawaną religię. Można było też odpowiedzieć: ateista, agnostyk lub żadna konkretna (ang. Nothing in particular). Wybierający te trzy możliwości to osoby bezwyznaniowe.

Bezwyznaniowość jest częsta w wielu krajach zachodnich. Według badań Pew Research Center z 2017 r., osoby bezwyznaniowe stanowią w Holandii 48 %; w Norwegii 43 %; w Szwecji 42 %; w Belgii 38 %; w Danii 30 %; w Hiszpanii 30 %; we Francji 28 %; w Niemczech 24 %; w Wielkiej Brytanii 23 %; w Finlandii 22 %; w Szwajcarii 21 %; w Austrii 16 %; w Irlandii, Portugalii i Włoszech po 15 %. W USA w 2014 r. – 23%.

Poniższa tabela pokazuje, jak dużo jest osób bezwyznaniowych w krajach Europy Środkowo-Wschodniej.

Osoby bezwyznaniowe w Europie Środkowo-Wschodniej

(nie identyfikujące się z żadnym wyznaniem religijnym lub religią)

w procentach (2015-2016 r.)

Czechy

Estonia

Węgry

Łotwa

Rosja

Chorwacja

Polska

Ukraina

Litwa*

72

45

21

21

15

7

7

7

6

Bułgaria

Serbia

Grecja

Białoruś

Bośnia

Mołdawia

Armenia

Rumunia

Gruzja

5

4

4

3

3

2

2

1

0

*Uwaga: Na Litwie wśród pozostałych aż 14 % określiło się ogólnie jako chrześcijanie, nie wskazując katolicyzmu, prawosławia lub innego wyznania czy kościoła (nie są oni wyróżnieni w tabeli).

Bezwyznaniowość nie wyklucza wiary w Boga. Ale badania wskazują, że wśród bezwyznaniowych wyraźna większość to niewierzący w Boga i osoby niereligijne. Bezwyznaniowość idzie w parze z ateizmem. W Czechach w Boga nie wierzy 88 % osób bezwyznaniowych, a dla 70 % religia jest „w ogóle nieważna”. W Estonii odpowiednio 80 % i 70 %; na Węgrzech 77 % i 76 %; w Rosji 74 % i 65 %.

Jakie zmiany nastąpiły w ciągu ćwierćwiecza od transformacji ustrojowej?

W większości krajów naszego regionu nastąpił znaczny wzrost przynależności do kościołów (w szczególności do cerkwi) oraz spadek bezwyznaniowości. Porównanie wyników badań z 1991 i 2015 wskazuje, że odsetek deklarujących prawosławie wzrósł w Rosji z 37 % do 71 %; na Ukrainie z 39 % do 78 %; w Bułgarii z 59 % do 75 %.

!! Natomiast w ciągu ćwierćwiecza od transformacji ustrojowej nastąpił wyraźny spadek deklarowanej przynależności do Kościoła katolickiego w przypadku Czech, Węgier i Polski. Ostatnio notuje się znaczny spadek na Litwie.

W Czechach Kościół katolicki poniósł katastrofalną porażkę: w 1991 r. katolicyzm deklarowało 44 %, a w 2015 r. tylko 21 %. Odsetek deklarujących bezwyznaniowość wynosi 72 %.

Na Węgrzech przynależność do Kościoła katolickiego w 1991 r. deklarowało 63 %, a w 2015 r. 56 %. Bezwyznaniowi stanowią obecnie 21 % (ponadto 20 % to protestanci).

Na Litwie w 2009 r. katolicyzm deklarowało 88% (brak badań dla wcześniejszego okresu), zaś w 2015 r. nastąpił spadek do 75 % . Wprawdzie odsetek bezwyznaniowych jest niewielki (6 %), ale przypomnijmy, aż 14 % określiło się ogólnie jako „chrześcijanie”, a nie jako katolicy, prawosławni lub inne wyznanie. Wobec słabnącego zainteresowania katolicyzmem i prawosławiem, mogą oni z czasem stać się raczej osobami bezwyznaniowymi, niż katolikami.

W Polsce akces do katolicyzmu był powszechny również pod rządami komunistycznymi. W 1991 r. jako katolicy określało się 96 % badanych, w 2015 r. jest to 87 %. Wysoki odsetek identyfikujących się jako katolicy w 1991 r. potwierdza, że w Polsce władze komunistyczne w odniesieniu do osób religijnych, a także po 1956 r. do Kościoła, nie stosowały polityki represyjnej, a jedynie ograniczały możliwości działania i rozwoju. Zwraca uwagę, że pod rządami komunistów liczba księży stopniowo wzrastała i z czasem było ich więcej niż przed II wojną światową. Nie pozwalano na budowę nowych kościołów, ale nie doprowadzano do likwidacji istniejących. W Rosji i na Ukrainie represje wobec Cerkwi były bardzo silne i w rezultacie w 1991 r. notowano tylko 37-39 % deklarujących się jako prawosławni.

W referowanych tu badaniach nie analizowano przyczyn regresu katolicyzmu w Czechach, na Węgrzech, Litwie i w Polsce. Główną rolę mogły tu odegrać dwa czynniki. Po pierwsze, Kościół przestał być w tych krajach czynnikiem oporu wobec władz komunistycznych. Po drugie, następował wzrost sekularyzacji (spadek roli religii) i ogólniejszy kryzys Kościoła katolickiego w Europie.

Bezwyznaniowość ma szeroki zasięg w wielu krajach zachodnich. W Polsce nie zaznacza się jeszcze na większą skalę, ale nie jest wykluczone, że to się zmieni. W Polsce wielu katolików mówi: „Wierzę w Boga, ale nie wierzę w księdza”, dystansując się w ten sposób wobec kleru, ale nie wobec Kościoła. Może się to zmienić. Katolicy mogą nabierać przekonania, że mogą „wierzyć w Boga, ale nie w Kościół”. Mogą przestać identyfikować się z Kościołem, wierząc w Boga. Taki właśnie brak poczucia związku z jakimkolwiek kościołem czy zorganizowaną religią, przy utrzymujących się wierzeniach religijnych, nasila się w USA. Zjawisko takie może nasilić się także w Polsce. Można wierzyć w Boga nie identyfikując się z żadnym kościołem.

Wierzenia magiczne

Spotyka się pogląd, że w niereligijnych Czechach szerzy się wiara we wróżby, horoskopy, magię i tym podobne quasi-religijne wierzenia. Badania zaprzeczają temu. Tego cholerstwa jest tam mniej niż w krajach religijnych i wśród katolików. W Czechach są oczywiście sklepy z tzw. ezoteryką, ale nie znaczy to, że dziwaczne wierzenia są tam częstsze i zastąpiły religię.

witch kwadrat mini-1506756_960_720

W omawianych tu badaniach pytano, czy wierzy się w to, że za pomocą magii lub czarów można wpływać na ludzi. W Polsce „tak” odpowiedziało 18 % katolików i tyleż biorąc pod uwagę wszystkich Polaków (osób bezwyznaniowych nie wyróżniano w analizach ze względu na małą liczebność). W Czechach „tak” odpowiedziało 39 % katolików, oraz 17 % osób bezwyznaniowych. To głównie katolicy wierzą w Czechach w magię i czary. Można ubolewać, że w te dziwactwa wierzy tam także 17 % osób bezwyznaniowych, ale nie jest prawdą, że bezwyznaniowi wierzą częściej. Jest odwrotnie.

Również w innych badanych krajach, nie tylko w Czechach, osoby religijne wierzą w magię i czary częściej niż osoby niereligijne. Na Węgrzech wierzy w magię i czary 12 % osób bezwyznaniowych, 15 % katolików i 14 % ogółu. W Estonii wierzy 26 % osób bezwyznaniowych i 32 % ogółu ( w Estonii główne religie to  prawosławie i luteranizm). W Rosji wierzy w to 24 % osób bezwyznaniowych, 48 % prawosławnych, 41 % muzułmanów, 44 % ogółu.

Wiara w magię i czary jest bardzo rozpowszechniona w najbardziej obecnie religijnych krajach naszego regionu. W Rumunii wierzy w to 34 % prawosławnych, w Mołdawii 37 %, w Gruzji 41 %, w Grecji 41 % (Grecja nigdy nie była pod władzą komunistów).

Podobnie jest z wiarą w horoskopy i wróżby. Religijni wierzą częściej. W badaniach pytano, czy korzysta się z horoskopów, kart tarota lub wróżb. W Czechach korzysta z tego cholerstwa 13 % bezwyznaniowych i 17 % katolików. Na Węgrzech 17 % bezwyznaniowych i 19 % katolików. W Rosji 12 % bezwyznaniowych i 19 % prawosławnych. W Rumunii 23 % prawosławnych, a w Mołdawii 19 % (w tych dwóch krajach bezwyznaniowi stanowią tylko około 1 %).

W Polsce w te dziwy wierzy 17 % katolików. Nie jest źle. Na Litwie wierzy aż 32 % katolików.

Jak widać, osoby religijne częściej wierzą w magię, czary, horoskopy i wróżby. Jest to zrozumiałe. Jeżeli ktoś wierzy w irracjonalne wyobrażenia religijne, jest też bardziej podatny na inne irracjonalizmy.

Kilka bardzo ważnych uwag

Badania sondażowe i statystyczne wskazują, że bardzo ważnym czynnikiem powodującym osłabienie religijności jest poczucie bezpieczeństwa ekonomicznego, socjalnego i fizycznego. W społeczeństwach, w których ludzie cieszą się większym poczuciem bezpieczeństwa, religijność słabnie. Zaś tam, gdzie ludzie żyją w poczuciu zagrożenia, religijność zyskuje na znaczeniu. Potwierdza się znane przysłowie: Jak trwoga to do Boga.

Teorię, opartą na powyższej zależności, najszerzej rozwinął i uzasadnił Ronald Inglehart, inicjator i długoletni dyrektor programu badań sondażowych World Values Survey (Światowy Sondaż Wartości). Jego książek, niestety, nie czyta się łatwo.

Teoria ta wiele wyjaśnia. Co można jeszcze powiedzieć o niej najkrócej?

W dawnych społeczeństwach poczucie zagrożenia było z pewnością silniejsze niż w dzisiejszej Europie. Brak opieki medycznej, wysoka śmiertelność w młodym wieku, ciągła groźba nieurodzaju i głodu, przestępczość, rabunki i wojny, niepewna przyszłość – to przypadłości dawnych społeczeństw i średniowiecznej Europy, które owocowały wzmożoną religijnością. Ponurego obrazu średniowiecza nie da się zamazać opowieściami katolickich autorów o tym, jakie to były wspaniałe czasy, bo Kościół panował, a ludzie byli pełni wiary w Najwyższego.

Ostatnie półwiecze przyniosło w Europie Zachodniej wzrost poczucia bezpieczeństwa w skali masowej. Jest to skutek rozwoju gospodarki, nauki, medycyny, braku wojen na terytoriach tych krajów. Kluczową rolę odegrała polityka społeczna, wspierająca bezpieczeństwo ekonomiczne i socjalne. Owocowało to spadkiem religijności. I trzeba powiedzieć jasno, niereligijne, ateistyczne kraje zachodnie mają się dobrze. Kryzys religii niczego złego nie spowodował.

Złe jest represjonowanie religii, jak i jej narzucanie. Demokratyczne kraje zachodnie co najmniej od połowy XX w. potrafiły ustrzec się jednego i drugiego.

Teoria Ingleharta nie jest publicystyczną fantazją, jest dobrze udokumentowana, chociaż oczywiście nie wyjaśnia wszystkiego. W przypadku poszczególnych krajów i regionów istotną rolę odgrywały dodatkowo inne czynniki, wspierające lub osłabiające religijność. Poczucie bezpieczeństwa/zagrożenia nie jest jedynym czynnikiem wpływającym na religijność.

Jak stwierdzają autorzy referowanych tu badań, „w wielu krajach Europy Środkowo-Wschodniej religia i tożsamość narodowa splatają się z sobą”. Religia uważana jest za cenny składnik kultury narodowej nawet przez osoby mało religijne i niepraktykujące. Tak jest np. w Rosji, ale także w Grecji. W Polsce skojarzenie religii z tożsamością narodową słabnie, ale jest uporczywie podtrzymywane w religijnym żargonie wielu biskupów polskich.

Trzeba powiedzieć wyraźnie, współczesny naród nie wymaga religii i kościoła jako składnika kultury i tożsamości. Może się bez tego obyć.

Dlaczego w USA religijność jest silniejsza niż w Europie Zachodniej, chociaż oczywiście USA nie  dorównują krajom islamskim i afrykańskim?

W USA są znacznie słabiej rozbudowane instytucje służące bezpieczeństwu ekonomicznemu i socjalnemu, co powoduje poczucie zagrożenia i irracjonalne zachowania, w tym wzmożoną religijność. Ale nie jest to czynnik jedyny.

Innym czynnikiem jest protestancki fundamentalizm religijny. Chociaż USA były budowane pod przemożnym wpływem ludzi wyznających idee Oświecenia, w tym trójpodział władzy, przyjeżdżało tam bardzo dużo protestanckich sekciarzy prześladowanych w Europie. Do dziś tworzą oni poważny segment amerykańskiego religijnego fundamentalizmu, nieobecnego w tych rozmiarach w Europie.

Główne w USA wyznania fundamentalistyczne to baptyści oraz inne wyznania i społeczności protestanckie, uznające literalne rozumienie Biblii. Na podstawie badań ocenia się, że stanowią oni 26 % dorosłej ludności USA (nazywa się ich ewangelikanami, co trzeba odróżnić od popularnej w Polsce nazwy ewangelicy, odnoszonej u nas do kościołów luterańskich i kalwińskich). Jeśli chcielibyśmy zrozumieć mentalność ewangelikalnych fundamentalistów, to wystarczy przyjrzeć się w Polsce Świadkom Jehowy. To jest to. Świadkowie Jehowy są produktem amerykańskiego, protestanckiego fundamentalizmu. Z tym że Świadkowie należą do wyznań pokojowych, gdy tymczasem amerykańscy fundamentaliści są najczęściej wojowniczymi militarystami.

Innym czynnikiem sprzyjającym religijności w USA jest napływ Latynosów. Wyznawcy kościołów wywodzących się z anglikanizmu, luteranizmu i kalwinizmu tracą wiarę, ale przybywa za to religijnych Latynosów.

Dlaczego Czesi są tak niereligijni?

Autorzy omawianych badań piszą, za historykami i socjologami czeskimi, że Czechy mają długą tradycję oporu wobec Kościoła katolickiego, silną od czasów Jana Husa, a później kontrreformacji, kiedy to Kościół katolicki był nachalnie wspierany przez Habsburgów, co budziło sprzeciw. Antyklerykalizm był silny również w okresie międzywojennym, kiedy Czechy po I wojnie światowej uzyskały niepodległość. Z Kościoła katolickiego odeszło wtedy około 1,5 miliona ludzi, a połowa z nich nie przystąpiła do jakiegokolwiek innego wyznania. Chciałoby się powiedzieć, że duch niezależności był, inaczej niż w Polsce, silny. Również po transformacji ustrojowej w latach 1990. Kościół katolicki zaczął szybko tracić wiernych. Czesi nie przystępowali do innych kościołów i stali się jednym z najbardziej niereligijnych, ateistycznych narodów świata. I nic złego w Czechach z tego powodu się nie stało.

W Polsce spadek religijności będzie postępował wraz z rozwojem gospodarczym i wzrostem bezpieczeństwa ekonomicznego i socjalnego. Ale ponieważ z poczuciem bezpieczeństwa krucho, trudno oczekiwać szybkiego kryzysu religii. Inaczej mówiąc, rozwój gospodarczy i cywilizacyjny będzie owocował spadkiem religijności, ale – z drugiej strony – utrzymujący się niski poziom bezpieczeństwa ekonomicznego i socjalnego będzie działał w przeciwnym kierunku, tj. na rzecz wzrostu religijności (Jak trwoga to do Boga).

Politycy tacy jak Jarosław Gowin, którzy są ostrymi katolikami i zarazem ostrymi wolnorynkowcami, działają jakby z szatańską premedytacją: chcą gospodarki wolnorynkowej w wersji zdecydowanie redukującej bezpieczeństwo ekonomiczne i socjalne. Taka gospodarka wzmaga religijność, napędza Kościołowi wiernych, a katolickim politykom – wyborców. Nie twierdzę, że tak to sobie oni wykoncypowali, ale tak to działa.

Co więcej, religia pomaga utrzymać zalęknionych pracowników i przedsiębiorców w posłuszeństwie, łagodzi stan psychicznego napięcia, staje się czymś w rodzaju środka uspokajającego, opium dla cierpiących, ich nadzieją i ucieczką od złego świata. Religia jest, jak pisał jeden z dawniejszych filozofów, westchnieniem uciśnionych stworzeń, sercem nieczułego świata, opium dla ludu.

Religijność pozwala jeszcze bardziej ograniczać bezpieczeństwo ekonomiczne i socjalne, co z kolei wzmacnia religijność. Koło się zamyka. Ten sam skutek ma straszenie Polaków Unią Europejską, spiskami przeciw Polsce, Rosją, imigrantami, nie liczące się z tym, na ile zagrożenia te są realne.

Warto jednak wyciągnąć wnioski z przeszłości. Jeżeli ludzi pozbawi się poczucia bezpieczeństwa za bardzo, to i religia nie pomoże. Zalęknieni przedsiębiorcy i pracownicy poprą masowo – nie tylko w Polsce – jakąś współczesną odmianę faszyzmu lub komunizmu. I wolny rynek się skończy. Ktoś w telewizji ogłosi, że właśnie skończył się kapitalizm.

Słowo na zakończenie

Osoby niewierzące w Boga, niereligijne, nie identyfikujące się z żadnym wyznaniem, są bardzo liczne – a czasami stanowią nawet większość – w trzech krajach naszego regionu: w Czechach, Estonii i na Węgrzech. W krajach tych po upadku komunizmu nie nastąpił i nie następuje „powrót religii”.

Jak można najkrócej przedstawić to, co w tych trzech krajach się zdarzyło?

Pozbyto się władzy komunistycznej, ale ludzie nie poddali się religijnemu zniewoleniu. Można powiedzieć, że pozbyli się jednych kajdanków, ale nie pozwolili nałożyć sobie innych. Nie uciekli od wolności (tak mógłby powiedzieć Erich Fromm, gdyby żył). Mając dość komunistycznej władzy, nie ulegli propagandzie religijnej i nie padli na kolana przed klerem.

Polacy masowo uklękli w czasach komunizmu i teraz z trudem przychodzi im wstać. Nie musieli klękać, nie jest prawdą, że bez Kościoła i religii Polska by nie przetrwała. Byłaby za to dziś zdrowsza, mniej konserwatywna i nie tak śmieszna w swej religijnej donkiszoterii.

city kwadrat mini-87344_960_720Polski ksiądz z kropidłem, święcący wszystko co popadnie, to Don Kichot współczesnej Europy. 

Powoli jednak religijność w Polsce słabnie, na szczęście jest dość powierzchowna. Dzięki temu Polska i inne religijne kraje naszego regionu różnią się na plus od krajów islamskich, gdzie ludzie stali się religijnymi kukłami kierowanymi przez żądny władzy kler. – Alvert Jann

……………………………………………………………….

Alvert Jann: Blog „Ćwiczenia z ateizmu” https://polskiateista.pl/aktualnosci/blogi-2/cwiczenia-z-ateizmu/ : Zapraszam licealistów, studentów i wszystkich zainteresowanych na ćwiczenia z ateizmu. Co miesiąc <pierwszego>, czasami częściej, będę zamieszczał krótki tekst, poważny ale pisany z odrobiną luzu. Nie widzę siebie w roli mentora czy wykładowcy, mam na myśli wspólne zastanawianie się.

Nauka nie wyjaśnia wszystkiego, religia nic nie wyjaśnia.

Na blogu znajduje się w tej chwili kilkadziesiąt artykułów, m.in.:

Teoria Boga krótko wyłożona”  – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/teoria-boga-krotko-wylozona/ – tytuł mówi za siebie.

Nowy sondaż o religijności w Europie Zachodniej” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/nowy-sondaz-o-religijnosci/sondaż z 2017 r.

Sens” według teologów i nie tylko – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/sens-wedlug-teologow-i-nie-tylko/ – o sensie życia.

Dowód na nieistnienie. Kogo?” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/dowod-na-nieistnienie-kogo-2/ – o dowodzeniu nieistnienia Boga.

Wypędzanie szatana” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/wypedzanie-szatana/ – o tzw. opętaniach przez szatana i kościelnych egzorcystach.

Pismo Święte jakiego nie znacie” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/pismo-swiete-jakiego-nie-znacie/ – o ukrywanych stronach Biblii.

………………………………………………………………………………

 

Ćwiczenia z ateizmu. Część 35 „Diabeł i inne demony”

devil-32429_960_720Szatan, czyli diabeł, i inne demony są upadłymi aniołami, którzy w sposób wolny odrzucili służbę Bogu i Jego zamysłowi. (…) Usiłują oni przyłączyć człowieka do swego buntu przeciw Bogu” – tak czytamy w Katechizmie Kościoła Katolickiego (pkt 414).

Katechizm jednoznacznie stwierdza, że diabeł to nie abstrakcja, nie symbol zła, nie przenośnia, ale realnie istniejąca osoba. Np. w jednym z punktów wyjaśnia się wiernym, że Zło, o którym mówi główna katolicka modlitwa Ojcze Nasz „nie jest jakąś abstrakcją, lecz oznacza osobę, Szatana, Złego, anioła, który sprzeciwił się Bogu. Diabeł (dia-bolos) jest tym, który przeciwstawia się zamysłowi Boga” (pkt 2851).

Robią z wiernych głupków

Jeśli dziś władze kościelne każą wierzyć w istnienie diabła i demonów, to robią z siebie i wiernych głupków.

Opowieści o przedziwnych istotach, duchach, demonach, potworach, smokach są tak stare jak ludzka kultura. Fantastyczne stwory zasiedlają mitologie wszystkich ludów Bliskiego Wschodu. Nic więc dziwnego, że także w księgach Starego i Nowego Testamentu mamy – obok Boga – anioły, diabła, demony oraz mnóstwo niesamowitych wydarzeń. Także Bóg jest nikim więcej niż fantastycznym stworem ze starożytnych mitologii.

Mitologie religijne były starożytną próbą zrozumienia i wyjaśnienia świata. Rzecz w tym, że starożytność i średniowiecze dawno minęły, ale Kościół trwa przy ówczesnych fantastycznych wyobrażeniach.

Chciałbym podkreślić bardzo mocno. Nie idzie mi o to, że w Piśmie Świętym występuje diabeł i że są tam opowieści z tym osobnikiem w roli głównej. Jest zrozumiałe, że Pismo Święte zawiera wyobrażenia charakterystyczne dla tamtych czasów.

Idzie mi o to, że władze kościelne także dziś głoszą wiarę w istnienie osobowego diabła i osobowych demonów. Biblijne mity podają jako faktyczne wyjaśnienie – o czym napiszę za chwilę – zła, chorób i śmierci. Każą wierzyć w dziwaczne, starożytne wyobrażenia, wtłaczają w głowy uczniów na lekcjach religii.

W dawniejszych kościelnych publikacjach diabły występowały często jako strażnicy piekła. Widziałem popularny katechizm z końca XIX w. Na okładce widniał wielki kocioł, w którym w płonącej smole smażą się grzesznicy. Na obrzeżach kotła siedzą czarne diabły z długimi widłami i pilnują.

Sceny takie znikły dziś z kościelnego nauczania, ale diabeł ma się tam dobrze. Przedstawia się go najczęściej jako istotę kuszącą do grzechu, wmawia ludziom, że on ciągle działa. Powtarza się też literalnie średniowieczne ustalenia w kwestii diabła i demonów, w szczególności ustalenia soboru laterańskiego z 1215 r.

Od nauk o diable nie stronił Jan Paweł II. Papież powtarzał wiernie, bez dystansu i refleksji moralnej, średniowieczne nauki kościelne o diable. Pierwsze zdania jego głośnej katechezy na ten temat brzmią:

„Głoszenie królestwa Bożego zawsze oznacza zwycięstwo nad diabłem, ale jego budowanie stale narażone jest na zasadzki złego ducha. Mówić o tym (…) znaczy przygotowywać się do walki, która w tym ostatecznym czasie dziejów zbawienia jest właściwa życiu Kościoła (jak twierdzi tekst Apokalipsy)”.

Apokalipsa to księga wchodząca w skład Nowego Testamentu, zawierająca obłędną wizję walki Chrystusa i aniołów z siłami diabła. Interpretacja tego szalonego tekstu przysparza dziś teologom kłopotów. Sugerują, że to przenośnia, ale papież wpisuje się bez reszty w wizje Apokalipsy, powiela je. Można odnieść wrażenie, że papież popadł w obłęd w ślad za autorem Apokalipsy, prorokiem św. Janem (powstanie tej księgi datuje się na przełom I/II w. nowej ery).

end-of-the-world-mini-342343_960_720 (1)

Katecheza Jana Pawła II w większości składa się z urojeń zawartych w Piśmie Świętym, podawanych bez refleksji jako fakty, dosłownie a nie jako przenośnie. Oto papież stwierdza:Działalność szatana w stosunku do ludzi objawia się przede wszystkim w kuszeniu ich do zła. Zły duch usiłuje wpłynąć na człowieka, na jego wyobraźnię oraz na wyższe władze jego duszy, by odwrócić je od prawa Bożego” (tekst katechezy zamieszczam na końcu).

Kościół podtrzymuje dziś w pełni całą ustaloną w średniowieczu mitologię, przyznającą diabłom i demonom fundamentalną rolę. Co najwyżej łagodzi największe nonsensy. Ciągle zależy mu, jak widać, na straszeniu wiernych diabłem, by tym sposobem – powiem bez przesady – panować nad ich umysłami. Bo jeśli człowiek do wczesnego dzieciństwa jest faszerowany irracjonalnymi wierzeniami, to nie zawsze potrafi się tego balastu pozbyć i łatwiej poddaje się wpływom kościelnych władz.

Zło, choroby i śmierć według Kościoła

Kościół przypisuje olbrzymie znaczenie biblijnemu mitowi o tzw. grzechu pierworodnym.

Pierwsi ludzie zostali – jak głosi mit – skuszeni przez diabła do nieposłuszeństwa Bogu (to tzw. grzech pierworodny). Wskutek tego stali się skłonni do zła, doświadczają też chorób i śmierci. Mitologiczna opowieść biblijna jest traktowana jako rzeczywiste wyjaśnienie zła, cierpień, chorób i śmierci. Władze kościelne nie chcą powiedzieć, że mit ten niczego nie wyjaśnia, jest tylko fantastyczną opowieścią.

Zamiast tego w Katechizmie czytamy: „Za św. Pawłem Kościół zawsze nauczał, że ogromna niedola, która przytłacza ludzi, oraz ich skłonność do zła i podleganie śmierci nie są zrozumiałe bez ich związku z grzechem Adama i faktem, że on przekazał nam grzech, z którego skutkami rodzimy się wszyscy” (403). „Na skutek grzechu pierworodnego natura ludzka została osłabiona w swoich władzach, poddana niewiedzy, cierpieniu i panowaniu śmierci; jest ona skłonna do grzechu” (418).

Otóż cytat ten jest jedną wielką pomyłką. Nie można twierdzić sensownie, że przekazanie nam przez Adama grzechu pierworodnego to „fakt”. Jak ktoś chce, może w to wierzyć, ale nie ma najmniejszych podstaw, by mówić że to fakt. Zresztą Katechizm zawiera ciekawe wyjaśnienie potwierdzające, że to żaden fakt: W jaki sposób grzech Adama stał się grzechem wszystkich jego potomków? (…) Przekazywanie grzechu pierworodnego jest jednak tajemnicą, której nie możemy w pełni zrozumieć(404). Wygląda na to, że jak w Kościele ogłosi się coś bez sensu, to później mówi się, że to tajemnica, której nie można zrozumieć.

Katechizm, w tym co mówi o przyczynach zła, chorób i śmierci, opiera się wyłącznie na mitologicznej opowieści biblijnej. Mity mają to do siebie, że niczego nie wyjaśniają. Stwarzają złudzenie wyjaśniania.

Diabeł panuje??

Katechizm roztacza też paranoiczną wizję panowania diabła nad światem i człowiekiem:

„Nauka o grzechu pierworodnym (…) daje jasne spojrzenie na sytuację człowieka i jego działanie w świecie. Przez grzech pierwszych rodziców diabeł uzyskał pewnego rodzaju panowanie nad człowiekiem” (407). Czytamy też, że świat „cały … leży w mocy Złego” (409).

To całkowity odlot. Sprostujmy Katechizm, diabeł nie zyskał panowania nad człowiekiem i światem. Raczej można przypuszczać, że autorzy Katechizmu postradali rozum lub świadomie kłamią. Strasząc ludzi obłędnymi wizjami chcą uzyskać wpływ na ich umysły.

Katechizm, który cytuję i który obowiązuje dziś w Kościele, został ogłoszony przez Jana Pawła II w 1992 r. Przygotowała go komisja kościelne, powołana przez tegoż papieża. Na jej czele stał kardynał Ratzinger, późniejszy papież Benedykt XVI. To oni odpowiadają za średniowiecze, wyzierające z tego katechizmu.

Błąd Katechizmu

Na czym polega błąd popełniany przez Katechizm? Na tym, że mity religijne podaje się jako rzeczywiste wyjaśnienie zła, chorób i śmierci. Na podstawie mitów twierdzi się też, że istnieje diabeł i demony, które kuszą ludzi do złego. Sugeruje się nawet, że diabeł panuje nad światem i człowiekiem.

Mity religijne są tylko mitami, zmyślonymi opowieściami. Przekonanie, że Katechizm i Pismo Święte mówią prawdę o istnieniu diabła, o grzechu pierworodnym i przyczynach zła, chorób i śmierci, jest pozbawione jakiegokolwiek uzasadnienie poza samą wiarą religijną. Sytuacja katolików jest nie do pozazdroszczenia. Władze kościelne podają irracjonalne wyjaśnienia i każą w nie wierzyć.

Kościelni autorzy próbują czasami łagodzić wymowę mitów i nauk o diable. Ale wygląda to na przysłowiowe odwracanie kota ogonem. Najpierw pisze się nonsensy, a później się to odkręca.

Powstaje też ciekawy problem: Ilu biskupów, księży i szeregowych katolików rzeczywiście wierzy w istnienie diabłów? Ilu tylko mówi i udaje, że wierzy? I czy Jan Paweł II rzeczywiście wierzył w nauki o diable i demonach, które głosił? Kultywowanie wiary w istnienie diabła pogłębia i tak olbrzymie zakłamanie panujące w Kościele.

W najgorszej sytuacji są ci katolicy, którzy rzeczywiście w istnienie wszechobecnych demonów uwierzyli. Są tacy. W związku z intensywnym nauczaniem religii w Polsce, obecnie wzrasta liczba poważnych zaburzeń psychicznych na tle religijnym (są to w szczególności nerwice eklezjogenne i rzekome opętania przez szatana).

Rzeczywiste przyczyny zła

Wiedzy o rzeczywistych przyczynach zła, agresji, chorób i śmierci dostarczają nauki biologiczne. Nie mówią one o jakimś mitologicznym, wyimaginowanym grzechu pierworodnym, ani o diable i demonach, bo nie ma najmniejszych podstaw, by coś takiego brać pod uwagę. 

Tylko słów parę o przyczynach zła, rozumianego jako agresja. 

anger-1300528_960_720Agresja (zachowanie agresywne) to zabicie, pobicie, przemoc fizyczna, a także ranienie słowem, celowe krzywdzenia, dokuczanie, poniżanie, znęcanie się.

Agresja, przede wszystkim fizyczna, jest powszechna wśród zwierząt. Nie ma się więc czemu dziwić, że występuje także wśród ludzi, którzy są – czy to się komuś podoba, czy nie – jednym z gatunków zwierząt. Zwierzęta walczą ze sobą o terytorium, o pozycję w grupie, o dostęp do partnera seksualnego, o pożywienie. Polują, bronią się przed napastnikiem.

Zachowania agresywne wykształciły się w toku ewolucji. Są jednym ze sposobów przystosowywania się organizmów biologicznych do warunków otoczenia, stwarzają szansę życia i przeżycia. Również ludzkie zachowania agresywne ukształtowały się ewolucyjnie jako czynnik sprzyjający przetrwaniu.

Popędy, pchające do agresji, zlokalizowane są u ludzi i innych zwierząt w najstarszej ewolucyjnie części mózgu. Jest to tzw. jądro migdałowe, nazywane też mózgiem gadzim. Zlokalizowane są tam takie uczucia, jak pragnienie jedzenia i seksu, czy też poczucie zimna. Jak wskazują badania mózgu prowadzone za pomocą neuroobrazowania, w tej najstarszej warstwie mózgu znajduje się zarówno źródło agresji, jak i – co ciekawe – źródło zachowań polegających na współpracy, pomocy i empatii. Wskazuje to na głębokie ewolucyjne uwarunkowanie tych dwóch odmiennych rodzajów zachowań.

Trzeba podkreślić, że ewolucyjnie wykształciły się nie tylko zachowania agresywne, ale także zachowania kooperacyjne, takie jak współpraca, pomaganie, opieka nad potomstwem, grupowa solidarność, dzielenie się żywnością, zgodne współżycie, zabawa. U wielu gatunków, np. małp, słoni, delfinów, nie tylko u ludzi, występuje empatia, tj. współczucie.

Czy to wyjaśnienia zadowalające? Religijni autorzy zarzucają często nauce, że nie wyjaśnia wszystkiego. Co odpowiedzieć? Nigdy nie można wyjaśnić wszystkiego, zawsze pojawiają się nowe pytania. Nauka jednak wyjaśnia dużo. Natomiast religia nic nie wyjaśnia, podaje fikcyjne, mitologiczne wyjaśnienia. A powielanie dziś w Kościele starożytnych mitów i wyobrażeń o diable, demonach i grzechu pierworodnym, to karykatura religii. Religia, która takie rzeczy głosi dziś w najważniejszych swych dokumentach, kompromituje sama siebie. – Alvert Jann

…………………………………………………………………….

Alvert Jann: Blog „Ćwiczenia z ateizmu” https://polskiateista.pl/aktualnosci/blogi-2/cwiczenia-z-ateizmu/ : Zapraszam licealistów, studentów i wszystkich zainteresowanych na ćwiczenia z ateizmu. Co miesiąc <pierwszego>, czasami częściej, będę zamieszczał krótki tekst, poważny ale pisany z odrobiną luzu. Nie widzę siebie w roli mentora czy wykładowcy, mam na myśli wspólne zastanawianie się.

Nauka nie wyjaśnia wszystkiego, religia nic nie wyjaśnia.

Na blogu znajduje się kilkadziesiat artykułów, m.in.:

Wypędzanie szatana” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/wypedzanie-szatana/ (o tzw. opętaniach przez szatana)

Złe skutki lekcji religii, cz. 1.”- https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/zle-skutki-lekcji-religii/ (o złym wpływie lekcji religii na uczniów)

Co zamiast religii?” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/co-zamiast-religii/ (o etyce i polityce praw człowieka)

Pismo Święte jakiego nie znacie” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/pismo-swiete-jakiego-nie-znacie/ (mało znane lub pomijane fragmenty Biblii)

………………………………………………………………………………………………………………………………………..

Katecheza Jana Pawła II o upadłych aniołach wygłoszona 13 sierpnia 1986 r.

Głoszenie królestwa Bożego zawsze oznacza zwycięstwo nad diabłem, ale jego budowanie stale narażone jest na zasadzki złego ducha. Mówić o tym – co zmierzamy uczynić podczas dzisiejszej katechezy – znaczy przygotowywać się do walki, która w tym ostatecznym czasie dziejów zbawienia jest właściwa życiu Kościoła (jak twierdzi tekst Apokalipsy, por. 12, 7).


Równocześnie pozwala to wyjaśnić słuszną wiarę Kościoła, głoszoną w obliczu tych, którzy wprowadzają doń zamieszanie, przypisując zbyt duże znaczenie roli szatana, oraz tych, którzy negują bądź minimalizują jego złowrogą moc (…). Ten „upadek”, który posiada charakter odrzucenia Boga, a co za tym idzie – potępienia, jest stanem dobrowolnie wybranym przez tych wśród duchów stworzonych, którzy radykalnie i nieodwracalnie odrzucili Boga i Jego królestwo, chcąc zagarnąć Jego władzę i zburzyć ekonomię zbawienia oraz porządek całego stworzonego wszechświata. Echem tego są słowa, które brzmią u początku biblijnych dziejów człowieka: będziecie jako Bóg lub jako bogowie (por. Rdz 3, 5). W słowach tych zły duch usiłuje przeszczepić na człowieka tę wewnętrzną postawę rywalizacji, nieposłuszeństwa i opozycji wobec Boga, która jest jakby osią całej jego egzystencji.


Opowieść o upadku człowieka, przekazana przez Stary Testament w Księdze Rodzaju, nawiązuje do owej postawy rywalizacji, którą szatan usiłuje wzbudzić w człowieku, aby skłonić go do występku (por. Rdz 3,5). Także w Księdze Hioba (por. 1, 11; 2, 5.7) czytamy, że szatan usiłuje wywołać bunt u cierpiącego człowieka. W Księdze Mądrości (por. 2, 24) szatan jest przedstawiony jako sprawca śmierci, która weszła w dzieje człowieka wraz z grzechem.


Nauka Kościoła, przedstawiona na Soborze Laterańskim IV (1215 r.), głosi, że diabeł (czy szatan) i inne demony zostali stworzeni przez Boga jako dobre duchy, a stali się złymi z własnej woli (Denz. 428 [800]). Tak więc czytamy w Liście św. Judy: Pan (…) aniołów, tych, którzy nie zachowali swojej godności, ale opuścili własne mieszkanie, spętanych wiekuistymi więzami, zatrzymał w ciemnościach na sąd wielkiego dnia (w. 6). Podobnie w Drugim Liście św. Piotra, gdzie czytamy o aniołach, którzy zgrzeszyli, a Bóg im nie odpuścił, ale wydał [ich] do ciemnych lochów Tartaru, aby byli zachowani na sąd (2, 4). Jeśli Bóg nie odpuszcza grzechu aniołów, to z tej racji, że trwają oni w swym grzechu, że są wiekuiście spętani wiązami tego wyboru, jakiego dokonali na początku, odrzucając Boga wbrew prawdzie o Dobru najwyższym i ostatecznym, którym Bóg sam jest. W tym sensie pisze św. Jan, że diabeł trwa w grzechu od początku (1 J 3, 8). Od początku był on zabójcą i w prawdzie nie wytrwał, bo prawdy w nim nie ma (J 8, 44).


Powyższe teksty pozwalają nam zrozumieć naturę i wielkość grzechu szatana, który polegał właśnie na odrzuceniu prawdy o Bogu, poznanym w świetle rozumu i Objawienia jako nieskończone Dobro, jako Miłość i Świętość sama. A grzech ten był tym większy, im większa była doskonałość i przenikliwość poznawcza rozumu anielskiego, im większa jego wolność oraz pierwotna bliskość w stosunku do Boga. Odrzucając tę prawdę o Bogu aktem swojej wolnej woli, szatan staje się jakby kosmicznym kłamcą i ojcem kłamstwa (J 8, 44): sam żyje w radykalnej negacji Boga i zarazem to własne, tragiczne kłamstwo o Dobru, jakim jest Bóg. usiłuje narzucić stworzeniu, innym istotom stworzonym na obraz Boga, a w szczególności ludziom. W Księdze Rodzaju znajdujemy precyzyjny zapis takiego właśnie zakłamania prawdy o Bogu. które szatan (pod postacią węża) usiłuje przekazać pierwszym przedstawicielom rodzaju ludzkiego, mówiąc, że Bóg nakłada na człowieka pewne ograniczenia, gdyż zazdrośnie strzeże swoich przywilejów (por. Rdz 3,5). Szatan nakłania człowieka, by wyzwolił się spod tego jarzma i stał się jak Bóg.


W swym egzystencjalnym zakłamaniu szatan staje się – jak mówi św. Jan – także zabójcą, czyli niszczycielem tego nadprzyrodzonego życia, jakie Bóg od początku zaszczepił w nim samym, a także w stworzeniach będących z natury obrazem Boga: w innych czystych duchach i w ludziach. Szatan chce zniszczyć życie wedle prawdy, życie w pełni dobra, nadprzyrodzone życie łaski i miłości. Dlatego autor Księgi Mądrości pisze: śmierć weszła na świat przez zawiść diabła i doświadczają jej ci, którzy do niego należą (Mdr 2, 24). W Ewangelii zaś Chrystus przestrzega: Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle (Mt 10,28).


Na skutek grzechu pierwszych rodziców ów upadły anioł zdobył w pewnej mierze panowanie nad człowiekiem. Naukę tę, stale wyznawaną i głoszoną przez Kościół, potwierdził Sobór Trydencki w Dekrecie o grzechu pierworodnym (por. Denz. 788 [1511]). Wyraża się ona w sposób dramatyczny w liturgii chrztu św., która wzywa katechumena do wyrzeczenia się szatana i jego spraw. Ów wpływ na człowieka, pewne panowanie nad dyspozycjami jego ducha (i ciała), znajduje odzwierciedlenie w Piśmie św., gdzie szatan bywa nazywany księciem tego świata(por. J 12, 31; 14, 30; 16, 11), a nawet bogiem tego świata (por. 2 Kor 4, 4). Znajdujemy poza tym wiele innych nazw określających jego zgubne kontakty z człowiekiem, takie jak Belzebub lub Belial, poza tym duch nieczysty, kusiciel, zły, wreszcie Antychryst (1 J4, 3). Oprócz tego znajdujemy porównania do lwa (1 P 5, 8), do smoka (w Apokalipsie) oraz do węża (Rdz 3). Bardzo często jest używane określenie diabeł – od wyrażenia greckiego diaballein (stąd diabolos), co znaczy: powodować zniszczenie, dzielić, rzucać oszczerstwa, oszukiwać. Prawdę mówiąc, to wszystko przejawia się od początku w działalności złego ducha, którego Pismo św. przedstawia jako osobę, równocześnie wskazując na to, że nie jest sam: jest nas wielu – wołają do Jezusa duchy nieczyste w kraju Gerazeńczyków (por. Mk 5, 9); diabeł i jego aniołowie – mówi Jezus w opisie Sądu Ostatecznego (por. Mt 25,41).


Pismo św., a zwłaszcza Nowy Testament, w wielu miejscach mówi o tym, że panowanie i działanie szatana oraz innych złych duchów obejmuje cały świat. Świadczy o tym choćby przypowieść Chrystusa o roli (którą jest świat), o dobrym nasieniu i o złym, które diabeł zasiewa jakby chwast wśród pszenicy, starając się równocześnie wyrywać z serc to dobro, jakie zostało w nich zasiane (por. Mt 13, 38-39). I stąd też te liczne wezwania do czujności (por. Mt 26,41; 1 P 5, 8), do modlitwy i postu (por. Mt 17,21). Stąd dobitne stwierdzenie Pana Jezusa: Ten rodzaj można wyrzucić tylko modlitwą (Mk 9,29). Działalność szatana w stosunku do ludzi objawia się przede wszystkim w kuszeniu ich do zła. Zły duch usiłuje wpłynąć na człowieka, na jego wyobraźnię oraz na wyższe władze jego duszy, by odwrócić je od prawa Bożego. „Szczytowym” przejawem tego działania jest kuszenie samego Chrystusa (por. Łk4, 3-13), w którym szatan usiłuje stanąć na przeszkodzie ustanowionym przez Boga wymogom ekonomii zbawienia.


W pewnych wypadkach działalność złego ducha wywiera wpływ nie tylko na rzeczy materialne, ale może posunąć się również do owładnięcia ciałem człowieka, wtedy mówimy o opętaniu (por. Mk 5, 2-9). Nie zawsze łatwo jest określić to, co w tego rodzaju wypadkach jest wynikiem działania sił nadprzyrodzonych. Kościół nie popiera i nie może popierać tendencji do zbyt pochopnego przypisywania wielu faktom bezpośredniego działania demona. Zasadniczo nie może jednak zaprzeczyć temu, że szatan, powodowany chęcią szkodzenia i prowadzenia do zła, może posunąć się do tego krańcowego przejawu swojej wyższości.


Wypada nam dodać na koniec, że wstrząsające słowa Jana apostoła: cały (…) świat leży w mocy złego (1 J 5, 19), wskazują na obecność szatana w historii ludzkości, nasilającą się w miarę jak człowiek i społeczeństwa odsuwają się od Boga. Wówczas też wpływ złego ducha może się pełniej i skuteczniej „zakonspirować”, co z pewnością odpowiada jego „interesom”. Najskuteczniej może on działać wówczas, gdy udaje mu się skłonić człowieka, by zaprzeczył jego istnieniu w imię racjonalizmu lub jakiegokolwiek innego prądu myślowego, który nie chce wiedzieć o jego działaniu w świecie. Oczywiście działalność szatana nie eliminuje wolnej woli oraz odpowiedzialności człowieka ani też nie niweczy zbawczego działania Chrystusa. Chodzi tu raczej o konflikt pomiędzy ciemnymi siłami zła a siłą odkupienia. Jakże przejmujące są w związku z tym słowa, które Chrystus u progu swej męki wypowiedział do Piotra: Szymonie, oto szatan domagał się, żeby was przesiać jak pszenicę; ale Ja prosiłem za tobą, żeby nie ustała twoja wiara (Łk 22, 31-32).
Rozumiemy więc teraz, dlaczego Pan Jezus w tak stanowczy sposób kończy modlitwę królestwa Bożego Ojcze nasz, której nas nauczył, w odróżnieniu od wielu innych modlitw tamtych czasów, przypominając nam o tym, że w życiu jesteśmy stale narażeni na podstępne działanie Zła-Złego. Chrześcijanin, zwracając się do Ojca w duchu Jezusa i wzywając Jego królestwa, woła z całą mocą swojej wiary: Nie wódź nas na pokuszenie, wybaw nas od Zła, ode Złego. Spraw, Panie, byśmy nie zgrzeszyli niewiernością, do której namawia nas ten, który od samego początku był niewierny.

(Źródło: https://archiwum.milujciesie.org.pl/nr/temat_numeru/katecheza_jana_pawla_ii.html )

…………………………………………………………………………………………………………………..

10 powodów, dla których jestem ateistą

Dziesięć powodów, dla których jestem ateistą:

1. Bo nie dałem się ogłupić księżom.

2. Bo nie chcę być zbawiony.

3. Bo są dowody, że istnieje materia, a nie ma dowodów, że istnieje Bóg.

4. Bo religia jest bez sensu, zaś życie bez religii ma sens.

5. Bo bóg to zinstytucjonalizowane urojenie.

6. Bo nie boję się piekła.

7. Bo Kościół opiera się na fałszu, zaś ateizm na prawdzie.

8. Bo nie ma cudów.

9. Bo świat bez religii byłby lepszy.

10. Bo prawda zwycięży, a religia polegnie.

Powody dodatkowe:

11. Bo religia jest sprzeczna z nauką.

12. Bo Pismo Święte kłamie.

13. Bo nauka nie wyjaśnia wszystkiego, ale religia nic nie wyjaśnia.

14. Bo Kościół nie jest święty, a tworzą go grzeszni ludzie.

15. Bo religia odbiera nadzieję.

16. Bo Jezus nie zmartwychwstał, a co najwyżej umarł.

17. Bo człowiek nie ma duszy nieśmiertelnej.

18. Bo agnostycyzm to nonsens.

19. Bo teologia nie jest nauką.

20. Bo religia to życie w kłamstwie.

– Tyle w punktach. Więcej w artykułach na blogu:

Alvert Jann „Ćwiczenia z ateizmu” https://polskiateista.pl/aktualnosci/blogi-2/cwiczenia-z-ateizmu/

Nauka nie wyjaśnia wszystkiego, religia nic nie wyjaśnia.

Na blogu znajduje się kilkadziesiąt artykułów. Polecam w szczególności:

Teoria Boga krótko wyłożona” https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/teoria-boga-krotko-wylozona/

…………………………………………………….

Ćwiczenia z ateizmu. Część 34 „Teologia nie jest nauką!!”

Teologia to – najprościej mówiąc – nauka o Bogu” – tak piszą jezuici na stronie rekrutującej studentów do Kolegium Bobolanum, nie podając żadnych wyjaśnień. W tygodniku „Niedziela” doktor teologii pisze: „Teologia zaś jest nauką o Bogu, człowieku i świecie, o całej rzeczywistości, widzianej w świetle Bożego objawienia”.

Nazywanie teologii nauką, to strojenie jej w nieswoje szaty. Teologia nie jest nauką, teologia podszywa się pod naukę. Ma to podnieść jej prestiż, poprawić wizerunek. Służy też tworzeniu na uniwersytetach wydziałów teologii, finansowanych z budżetu państwa (no bo skoro teologia jest nauką, to jej miejsce jest na uniwersytetach). Powiedzmy wyraźnie, miejsce teologii jest w Kościele.

Ze względu na rolę, jaką odgrywa w Polsce Kościół katolicki, będę pisał tylko o teologii katolickiej. Ale teologie innych religii również nie należą do dziedziny nauki.

Czym jest teologia?

Według teologów, teologia jest nauką lub wiedzą o Bogu, człowieku, świecie, zasadach wiary religijnej i zasadach moralnych, opartą na objawieniu bożym, zawartym w Piśmie Świętym. Teologia przyjmuje, że w Piśmie Świętym Bóg objawił ludziom doniosłe „prawdy” – i teologia tych prawd docieka.

Jak pisze jeden z biskupów, profesor teologii: „Teologia bezpośrednio zajmuje się badaniem przekazu Objawienia. Zawiera się ono w Piśmie Świętym i Tradycji. (…) Teologia jest wysiłkiem zrozumienia Bożego Objawienia”. Zaznaczmy, że zwykle dla uproszczenia pomija się tradycję. Według Kościoła jest to przekaz ustny pochodzący z czasów, kiedy Nowy Testament jeszcze nie powstał, ale jest on z Nowym Testamentem ściśle związany.

Teologia nie spełnia wymogów stawianych nauce

1. Podstawowym wymogiem nauki jest empiryczne uzasadnianie twierdzeń. Twierdzenia w nauce nie muszą być całkowicie pewne – chociaż wiele jest całkowicie pewnych! – ale muszą na ich rzecz przemawiać wyniki badań empirycznych, tj. eksperymentów, doświadczeń, obserwacji, analizy zebranych materiałów badawczych różnego rodzaju (dotyczy to nie tylko nauk przyrodniczych, w tym fizyki, ale także społecznych i humanistycznych, o czym później).

Np. naukowa wiedza w dziedzinie astrofizyki jest dalece niepełna i w wielu punktach niepewna, ale jest uzasadniona badaniami empirycznymi. Co więcej, jest w znacznym zakresie potwierdzona w praktyce, bo pozwala na umieszczanie w kosmosie sztucznych satelitów i na loty międzyplanetarne. Potwierdza to jej wartość, wskazuje, że nie jest iluzją, złudzeniem.

Dodajmy, że także hipotezy naukowe (przypuszczenia) muszą opierać się na wynikach wcześniejszych analiz i badań empirycznych. Nie są całkowitą fantazją.

A co z teologią?

Twierdzenia teologii pozbawione są jakiegokolwiek uzasadnienia empirycznego. Może to będzie przykre dla osób religijnych, ale niestety, teologia i wierzenia religijne to czysta fantazja, fikcja. Spójrzmy na najważniejsze twierdzenia teologii: Istnieje Bóg osobowy, aniołowie i szatan (też istoty osobowe); Bóg dał człowiekowi duszę nieśmiertelną, dzięki czemu człowiek będzie żyć wiecznie po śmierci ciała; Bóg sądzi ludzi po śmierci i są oni zbawieni, potępieni lub przez pewien czas odbywają karę; Choroby i śmierć to skutek grzechu pierworodnego, tj. nieposłuszeństwa Bogu, jakiego dopuścili się pierwsi ludzie; Przed końcem świata Chrystus ponownie zstąpi na ziemię, wszyscy ludzie zmartwychwstaną i odbędzie się sąd ostateczny; Pismo Święte zawiera boże objawienie, tj. „prawdy”, które zawarł tam sam Bóg.

Na rzecz powyższych twierdzeń nie przemawiają żadne uzasadnienia empiryczne, które na gruncie nauki można by uznać. Nie można też uznać, że zostały potwierdzone w praktyce. Nie ma dowodów, że np. przestrzegając kościelnych nakazów rzeczywiście można być zbawionym, a nie przestrzegając – potępionym.

Teolodzy twierdzą często wprost, że wierzenia religijne nie podlegają empirycznemu sprawdzeniu (tj. za pomocą obserwacji, doświadczeń, eksperymentów), bo dotyczą zjawisk nadprzyrodzonych. Coraz częściej mówi się też, że wiara religijna nie wymaga żadnego uzasadnienia, bo wiara polega właśnie na tym, że wierzy się bez dowodów. Jeżeli tak, to mamy dodatkowe potwierdzenie, że teologia, która te wierzenia głosi, nie jest nauką. Co więcej, stawia to teologię i wiarę religijną w trudnej sytuacji, bo odbiera im wiarygodność.

2. Teolodzy twierdzą, że zdobywają wiedzę w sposób nadprzyrodzony, tj. za pośrednictwem objawienia bożego i za pomocą wiary, którą zawdzięczają łasce bożej. Np. Jan Paweł II pisał, że „obok poznania właściwego ludzkiemu rozumowi … istnieje poznanie właściwe wierze” (idzie o wiarę religijną); „w pierwszym przypadku poznajemy przy pomocy naturalnego rozumu, a w drugim przy pomocy wiary” (Encyklika „Wiara i rozum” 8-9).

Metodologia nauki nie uwzględnia nadprzyrodzonych metod zdobywania wiedzy. Dlaczego? Bo przekonanie, że metody te są czymś realnym i że można w ten sposób cokolwiek zbadać, jest niewiarygodne, pozbawione uzasadnienia, bezpodstawne. Teolodzy przypominają mistrzów magii.

3. Teologii nie można uznać za dziedzinę nauki także ze względu na przedmiot badań. Dlaczego?

Badania naukowe wymagają, by przedmiot badań istniał realnie. Tym przedmiotem jest przyroda, mikro i makrokosmos, organizmy żywe, psychika, życie społeczne, kultura, język, sztuka.

Brak natomiast argumentów pozwalających sądzić, że realnie istnieje przedmiot badań teologii. Nic nie wskazuje, że w Piśmie Świętym Bóg rzeczywiście cokolwiek objawił, oraz że rzeczywistość nadprzyrodzona istnieje realnie. Nic nie wskazuje, że badając Pismo Święte, badamy boże objawienie i możemy dowiedzieć się czegoś o Bogu.

Przedmiotem badań naukowych może być treść Pisma Świętego (zajmują się tym religioznawcy, historycy, filolodzy) oraz wierzenia i urojenia religijne dotyczące objawień, ale nie objawienie boże i rzeczywistość nadprzyrodzona jako takie. Podobnie przedmiotem badań filologicznych mogą być bajki o krasnoludkach, ale nie krasnoludki, bo ich realnego istnienia nie stwierdzono.

Teolodzy badają tekst Pisma Świętego, tj. zawartość starożytnych mitologicznych ksiąg, a mówią, że badają objawienie boże i zdobywają wiedzę o Bogu i sprawach nadprzyrodzonych. Teologia bada własne złudzenia, jest jak wąż, który karmi się własnym ogonem.

Dodajmy, że w publikacjach naukowych czasami pojawia się „objawienie” jako temat badań, ale idzie tam o coś innego niż w teologii. Psychologia/psychiatria zajmuje się poczuciem objawienia, doznaniem psychicznym doświadczanym przez niektórych ludzi, albo też omamami/halucynacjami, które nazywa się objawieniami. Zaś religioznawcy i etnolodzy opisują zjawiska religijne, nazywane często „objawieniami”, jakich doświadczają mistycy, szamani itp. Celem wymienionych badań nie jest jednak – inaczej niż w teologii – dociekanie, jakie to prawdy przekazuje Bóg, Matka Boska, siły wyższe czy duchy.

Co więcej, nie ma argumentów pozwalających uznać, że domniemany obiekt dociekań teologów, jakim ma być Bóg, istnieje. W związku z tym mówi się czasami humorystycznie, że teologia jest nauką, której przedmiot nie istnieje.

Przytaczane są oczywiście argumenty na rzecz istnienia boga, ale są one błędne i niewiarygodne. Podam jeden przykład. Teolodzy powołują się na zasadę, że wszystko musi mieć swoją przyczynę, swojego stwórcę. Na tej podstawie twierdzą, że przyczyną istnienia świata jest Bóg, który świat stworzył. Jest to argumentacja bezzasadna.

Dlaczego?

Teolodzy bezpodstawnie, z definicji przyjmują, że Bóg nie musiał być przez nikogo stworzony, że jest rzeczywistością ostateczna. Nie ma powodu, by się z nimi zgadzać. Skoro wszystko musi mieć swojego stwórcę, to trzeba zapytać, kto stworzył Boga. A jeżeli Bóg nie musiał być – jak twierdzą teolodzy – przez nikogo stworzony, to równie dobrze świat jako całość wraz z prawami przyrody – nie musiał być stworzony.

W ten właśnie sposób na bezzasadność argumentacji teologicznej wskazywał Bertrand Russell (logik, matematyk, filozof,1872-1970) i wielu późniejszych krytyków religii.

Świat jest rzeczywistością niezwykłą. Jest bardzo możliwe, że w ciągle zmieniającej się postaci świat istnieje wiecznie (także przed tzw. wielkim wybuchem). Przekonanie, że wszystko musi mieć swoją przyczynę, swojego stwórcę, można odnieść co najwyżej do obiektów istniejących wewnątrz świata, ale nie do świata jako całości. Świat ma cechy rzeczywistości niezniszczalnej, wiecznej, samoistnej, nie stworzonej przez nikogo. Teza, że świat musiał być przez kogoś stworzony, a tym kimś jest Bóg, jest bezpodstawnym urojeniem, nie wytrzymującym logicznej, a tym bardziej empirycznej, krytyki.

Powyższe trzy punkty wystarczą, by stwierdzić, że teologia nie jest nauką.

Podsumujmy: Teologia nie jest nauką, bowiem:

1. Twierdzeniom teologicznym brak jakiegokolwiek empirycznego uzasadnienia, a uzasadnienie empiryczne jest wymogiem nauki.

2. Teolodzy mówią, że zdobywają wiedzę w sposób nadprzyrodzony, tj . za pośrednictwem objawienia bożego i wiary zawdzięczanej łasce bożej – nauka nie może uznać takiej metody.

3. Przedmiotem teologii jest objawienie boże zawarte w Piśmie Świętym. Zasady, obowiązujące w nauce, nie pozwalają uznać, że Bóg rzeczywiście cokolwiek tam objawił. Nie ma też argumentów pozwalających uznać, że istnieje Bóg.

Teologia i duch Poppera

Teolodzy, chcąc osłabić zarzut, że ich ustalenia nie są wsparte badaniami empirycznymi, zwracają uwagę, że także twierdzenia nauk przyrodniczych nie są całkowicie pewne i ustalone raz na zawsze. W efekcie nowych badań bywają zmieniane lub odrzucane. W szczególności metody indukcyjne, powszechnie stosowane w nauce, nie prowadzą do twierdzeń całkowicie pewnych (najkrócej mówiąc, metody te polegają na formułowaniu twierdzeń na podstawie wielu zbadanych przypadków, tj. na uogólnianiu, co może być zawodne). Wiadomo też, że procedury weryfikacji twierdzeń nie gwarantują, że twierdzenie nie będzie obalone w przyszłości.

Ulubieńcem teologów jest dziś często Karl Popper (1902-1994), filozof zajmujący się problematyką nauki, który w publikacjach z połowy XX w. akcentował właśnie, że twierdzeń naukowych nie można traktować jako całkowicie pewnych.

Dziś, po ponad półwiecznej dyskusji, okazuje się, że problem niepewności wiedzy naukowej nie jest tak ważny, jak początkowo się wydawało. Można nieco prześmiewczo powiedzieć:

No i co z tego, że wiedza naukowa nie jest całkowicie pewna? Nic. Wystarczy, że – po pierwsze – jest uzasadniona wynikami badań empirycznych. I po drugie, jest dostatecznie pewna, by skutecznie sprawdzać się w praktyce, by na jej podstawie skutecznie leczyć ludzi, konstruować samoloty, umieszczać w kosmosie sztuczne satelity i sondy, zorganizować błyskawiczną telekomunikację w skali globu, podejmować loty międzyplanetarne, na razie bezzałogowe. Wiedza naukowa nie jest iluzją. Ponadto wiele twierdzeń naukowych jest całkowicie pewnych.

A teologia? Jej ustalenia nie mają żadnego wsparcia w badaniach empirycznych. I o ile ustalenia nauki nie są całkowicie pewne, to ustalenia teologii są całkowicie niepewne (zero pewności). Wiarygodność wiedzy naukowej, uzasadnionej empirycznie i potwierdzonej w praktyce, jest wysoka, wiarygodność teologii – żadna.

Trzeba też powiedzieć zdecydowanie, wbrew przesadnym sceptykom, że wiedza naukowa jest w znacznym zakresie całkowicie pewna. Twierdzenie, że w Układzie Słonecznym planety krążą wokół Słońca, a nie Słońce wokół Ziemi, jest całkowicie, absolutnie pewne. Taka jest rzeczywistość. Nie jest to złudzenie, ani wytwór naszych zawodnych zdolności poznawczych. Ludzki mózg jest wytworem przyrody i w znacznym zakresie potrafi mówić prawdę o otoczeniu, które go wytworzyło. Wiadomo też, że nauka potrafi przekraczać kolejne bariery poznawcze, sięgać, gdzie wzrok nie sięga.

Sam Harris, biolog i propagator ateizmu, wypowiedział garść cierpkich słów pod adresem „nieuważnych zwolenników” Karla Poppera i Thomasa Kuhna, fizyka i historyka nauki (1922-1996), który podnosił szczególnie kwestię zmienności teorii naukowych. Harris nie zgadza się ze spotykanym czasami poglądem, że nauka jest dziedziną dyskursu równoważną z literaturą piękną czy religią. Akcentuje, że wiedza naukowa jest uzasadniona wieloma badaniami empirycznymi, co – przypomnijmy – w przypadku teologii i wierzeń religijnych w ogóle nie ma miejsca. Wiemy dziś – pisał jako biolog – że DNA jest podstawą genetycznej dziedziczności i szanse na to, że okaże się to całkowicie nieprawdziwe, są w rzeczywistości zerowe. Inaczej mówiąc, wiedza na temat dziedziczności będzie się zmieniać, ale rola DNA nie zostanie całkowicie zakwestionowana (Sam Harris, Koniec wiary, s. 84-85).

Dodam dużo prostszy przykład z dziedziny nauk historycznych: Badania wskazują, że istniały starożytne cywilizacje – egipska, grecka i inne. Jest to całkowicie pewne, chociaż wiedza o nich będzie się w wielu punktach zmieniać.

Z problemów pewności i zawodności wiedzy naukowej warto zdawać sobie sprawę, ale nie są trafne wypowiedzi sugerujące, że wszelkie dyskursy – nauka, mitologia, religia, literatura – są równoważne, lub że wszelka wiedza naukowa jest niepewna, albo że wszystko jest możliwe.

Podsumowując:

1. Wiedza naukowa jest wprawdzie w wielu punktach niepewna, ale jest uzasadniona badaniami empirycznymi i sprawdza się w praktyce. To wystarczy.

2. Wiele ustaleń nauki ma charakter całkowicie pewny, wraz z postępem nauki zasób tych ustaleń wzrasta. Trzeba to przypominać, bo niektórzy zapominają.

3. Wiedza naukowa jest bez porównania bardziej wartościowa poznawczo niż mitologia, literatura piękna, religia i teologia, ezoteryka itp. (z wymienionych tylko niektóre rodzaje literatury pięknej mają w pewnym zakresie wartość poznawczą).

Teologia a nauki humanistyczne i społeczne

Często porównuje się teologię do nauk humanistycznych, albo wręcz traktuje jako naukę humanistyczną. Niesłusznie. Podobieństwo jest powierzchowne, różnice fundamentalne. Potwierdzają, że teologia nie jest nauką.

Na czym polega podobieństwo?

Teolodzy, badając Pismo Święte i historię tamtego okresu, korzystają z metod badawczych i osiągnięć językoznawstwa, filologii, nauk historycznych (historia jest nauką społeczną), religioznawstwa. Teolog, podobnie jak badacz reprezentujący wymienione dziedziny nauki, analizuje źródła historyczne, bada biblijne języki, znaczenie słów i pojęć występujących w biblijnych księgach, interpretuje teksty.

Dlaczego mimo to nie można uznać, że teologia jest jedną z nauk humanistycznych, lub że wykazuje daleko idące do nich podobieństwo?

Bo nauka i teologia należą do zasadniczo odmiennych dziedzin ludzkiej kultury, pozostających ze sobą w głębokim konflikcie, w sprzeczności.

1. Nauki humanistyczne i społeczne, tak jak nauka ogólnie, nie dociekają objawienia bożego. Ich celem jest zdobycie wiedzy o człowieku i o kulturze. Natomiast głównym celem teologii jest dociekanie, co też Bóg w Piśmie Świętym przekazał. Z punktu widzenia współczesnej metodologii nauk humanistycznych i społecznych jest to cel iluzoryczny, pozbawiony uzasadnienia i sensu. Nauki te badają tekst Pisma Świętego, wierzenia i wyobrażenia religijne, ale nie badają zawartego tam objawienia bożego, bo nic nie wskazuje, że objawienie boże to zjawisko realne.

2. Wbrew temu, co się czasami sądzi, współczesne nauki humanistyczne i społeczne mają charakter empiryczny. Ustalenia tych nauk – tak jak nauki ogólnie – są uzasadniane wynikami badań empirycznych, analizą tekstów źródłowych, badaniami archeologicznymi, obserwacją życia społecznego ludzi, analizą statystyk, badaniami opinii publicznej.

Przykład z dziedziny filologii: Jeżeli filolodzy twierdzą, że Mickiewicz był poetą romantycznym, uzasadniają to empirycznie wskazując na treść jego utworów. Również pojęcie romantyzmu, przyjęte w badaniach kultury i literatury europejskiej, jest uzasadnione empirycznie przez wskazanie odpowiadających mu idei i cech utworów artystycznych.

Natomiast ustalenia teologii (twierdzenia teologiczne, „prawdy wiary”) są pozbawione jakiegokolwiek uzasadnienia empirycznego. Można oczywiście stwierdzić, że w Piśmie Świętym występuje potężna, niewidzialna postać nazywana Bogiem, oraz aniołowie i szatan. Można stwierdzić, że według Biblii Bóg stworzył świat, sądzi ludzi po ich śmierci itd. Nie ma jednak żadnych wiarygodnych badań empirycznych, które nawet w niewielkim stopniu potwierdzałyby rzeczywiste istnienie tych postaci oraz realność sądu bożego po śmierci, zbawienia, potępienia itp.

3. Inny głęboki konflikt, to religijna stronniczość w przeciwieństwie do bezstronności. Teologia jest stronnicza, zaś nauki humanistyczne i społeczne przyjmują zasadę bezstronności. Na czym to polega?

Teologię cechuje wyznaniowe, religijne traktowanie Pisma Świętego. Jest to dla teologii dokument wyjątkowy, ma przymioty nadnaturalne, zawierać ma jedyną prawdę objawioną przez Boga. Zaś teksty innych religii są w tym rozumieniu fałszywe. Również jedna tylko religia, chrześcijaństwo, jest – według teologii – prawdziwa, a inne są fałszywe.

Taki pogląd na Pismo Święte i religię pozostaje w sprzeczności z zasadami współczesnych nauk humanistycznych i społecznych. Nie wartościują one jednych ksiąg religijnych jako zawierających rzeczywiście boże objawienie, a innych jako nie zawierających objawienia. Nie wartościują też jednych religii jako prawdziwych, a innych jako fałszywe. Dlaczego? Bo przekonanie, że jedne religie zawierają rzeczywiste boże objawienie i są prawdziwe, a inne nieprawdziwe, jest pozbawione jakiegokolwiek wiarygodnego uzasadnienia empirycznego i racjonalnego (rozumowego, logicznego). Jest to przekonanie całkowicie dowolne, oparte wyłącznie na wierze religijnej, a nie na wiarygodnych argumentach.

Teologia a nauki formalne/dedukcyjne

Jest jeden bardzo szczególny i ważny rodzaj nauk. To nauki formalne, dedukcyjne, a właściwie matematyczno-logiczne (matematyka i logika). W odróżnieniu od nauk przyrodniczych, społecznych i humanistycznych, nie są to nauki empiryczne, nie zajmują się badaniem otaczającej nas rzeczywistości. Opierają się na logicznie uzasadnionych aksjomatach i wyprowadzaniu z nich twierdzeń. Są to nauki bardzo ważne w badaniach empirycznych, pozwalają liczyć, tworzyć modele matematyczne, wyciągać zasadnie wnioski. Ale matematyka i logika nie badają wprost rzeczywistości.

Czy teologię można zaliczyć do nauk formalnych/dedukcyjnych?

Nie można. Teologia opiera się na przekonaniu, że Pismo Święte zawiera boże objawienie. Nie jest to aksjomat, który można porównać do aksjomatów matematyki i logiki. Objawienie boże to religijne wyobrażenie, a nie formalny, matematyczno-logiczny aksjomat. Nauki formalne/dedukcyjne nie polegają na tym, że można przyjąć jakikolwiek aksjomat i już mamy naukę. Aksjomat musi mieć poważne logiczne uzasadnienie. Nie stworzymy formalnej/dedukcyjnej nauki o krasnoludkach przyjmując aksjomat, że istnieją, bo tak mówią bajki o krasnoludkach.

Również istnienia Boga nie można uznać za racjonalnie/logicznie uzasadniony aksjomat formalny. Np. rozumowanie, że wszystko musi mieć swoją przyczynę, więc musi istnieć pierwsza przyczyna, którą jest Bóg, nie może pełnić roli logicznie uzasadnionego aksjomatu. Nawet jeżeli uznamy, że pierwsza przyczyna musi istnieć, to pozostaje całkowicie nieuzasadnione przekonanie, dlaczego tą pierwszą przyczyną ma być Bóg – i to Bóg, o którym mówi teologia, tzn. osobowa istota duchowa, opiekująca się ludźmi, karząca ich za grzechy itp. A ponadto nie wynika z tego, że istnieją aniołowie, szatan, sąd boży po śmierci, zbawienie i potępienie.

Teologia a filozofia

Wskazuje się często na podobieństwo między teologią a filozofią, bo filozofia również nie spełnia kryteriów stawianych nauce współczesnej. Są to podobieństwa powierzchowne, a próby łączenia filozofii z teologią dają w rezultacie hybrydę, twór niespójny, eklektyczny. Wygląda to jak łączenie wiary w duchy z racjonalnymi rozważaniami.

Filozofia od zarania swoich dziejów (VI w. starej ery) była próbą wyjaśnienia świata zrywającą z mitologią religijną, w której głównymi postaciami byli bogowie. Do dziś rdzeniem filozofii są rozważania i analizy racjonalne, bez odwoływania się do objawienia bożego i Pisma Świętego.

Zaś dzisiejsza teologia jest kontynuatorką starożytnej mitologii zawartej w księgach Starego i Nowego Testamentu.

Najkrócej mówiąc, teologia docieka, co też Bóg objawił ludziom w Piśmie Świętym. Zaś filozofia docieka spraw świata i człowieka wyłącznie w oparciu o ludzkie zdolności myślenia, o ludzki rozum. Teologia ma opierać się na źródłach nadnaturalnych, na objawieniu bożym i poznawaniu za pomocą wiary danej przez Boga – zaś filozofia na naturalnych, ludzkich zdolnościach poznawczych.

Czasami mówi się, że teologia, tak jak filozofia, posługuje się metodami spekulatywnymi, tzn. rozumowaniem nie opartym na empirii. Jednak podobieństwo jest tu powierzchowne. Spekulacje teologiczne i filozoficzne mają głęboko odmienne podstawy. Spekulacje teologiczne opierają się na bożym objawieniu, zaś źródłem spekulacji filozoficznych ma być ludzka zdolność myślenia, bez czerpania ze źródeł nadprzyrodzonych. Filozofia współczesna ma charakter racjonalnych przemyśleń i refleksji dotyczących świata, człowieka, kultury, nauki, etyki i wartości. Natomiast teologia nieuchronnie skazana jest na powielanie religijnych wyobrażeń wywodzonych z Pisma Świętego.

Teologia nie jest wiedzą

Teologia nazywana jest często wiedzą, ale nie jest to określenie trafne.

Współcześnie najczęściej definiuje się wiedzę jako zasób sprawdzonych informacji z jakiejś dziedziny. Wiedzą w tym rozumieniu jest nie tylko wiedza naukowa, ale także wiedza praktyczna z różnych dziedzin, począwszy od ludowego ziołolecznictwa po przepisy kiszenia kapusty; od znajomości zasad ruchu drogowego po wiedzę potrzebną do konstruowania komputerów.

Teologia nie jest wiedzą, bo jej tezy nie są w żadnym stopniu uzasadnione wynikami badań empirycznych i nie są w sposób wiarygodny sprawdzone praktycznie. Teologia nie dostarcza twierdzeń, które mogą być na gruncie nauki uznane, ani wiedzy praktycznej, która byłaby w sposób wiarygodny sprawdzona. Np. nie ma dowodów, że wypełniając kościelne nakazy można być zbawionym, a nie wypełniając – potępionym. Nic bowiem nie wiadomo, by jacyś grzesznicy, innowiercy, heretycy i ateiści zostali potępieni, lub by osoby religijne zostały zbawione. Nie ma też wiarygodnych dowodów, że Bóg rzeczywiście wysłuchuje ludzkich modlitw o zdrowie i pomyślność. Chyba dlatego osoby religijne nie są skore polegać tylko na modlitwie i na wszelki wypadek biorą leki.

Trzeba dodać, że pojęcie wiedzy używane bywa także w bardzo szerokim znaczeniu. Ma się wtedy na myśli każdy zasób informacji z jakiejkolwiek dziedziny, bez względu na wiarygodność i racjonalne, empiryczne lub praktyczne potwierdzenie.

Wiedzą nazywa się wtedy także np. znajomość magii i wróżbiarstwa, okultyzm, ezoterykę, mistycyzm, chociaż nie dostarczają żadnych sprawdzonych wiarygodnie informacji o czymkolwiek. Przy tak szerokim pojęciu wiedzy, również teologię można nazwać wiedzą.

Powstaje wtedy pytanie, do jakiego rodzaju wiedzy trzeba by teologię zaliczyć? Otóż do tego samego, co znajomość magii, wróżbiarstwa, czarów itp. Tę dziedzinę ludzkiej myśli można by nazwać (łącznie z teologią) wiedzą fantastyczną, iluzoryczną lub irracjonalną, chociaż najlepiej w tych przypadkach nie mówić o wiedzy, bo to zakrawa na nonsens.

Podsumowując: Teologia nie jest wiedzą z podobnych powodów, z jakich nie jest nauką: jej ustalenia nie zostały w żadnym stopniu wiarygodnie potwierdzone.

Czym teologia jest dziś naprawdę?

1. Teologia jest częścią religii, kultywuje i porządkuje wierzenia religijne, należy do dziedziny religii. Nie jest nauką, ani wiedzą. Badania naukowe dotyczące Pisma Świętego, prowadzone przez teologów – filologiczne, historyczne i religioznawcze – mają charakter jedynie pomocniczy. Gdyby teolodzy poprzestawali na nich, teologia przestałaby praktycznie istnieć. Stałaby się dziedziną religioznawstwa. Tak dzieje się na zachodnich uniwersytetach, gdzie nierzadko wydziały teologii tracą religijny charakter, przekształcają się w wydziały studiów nad religią. Jest to wtedy religioznawstwo, a nie teologia w dawnym rozumieniu.

2. Teologia pełni służebną rolę wobec władz Kościoła. Jako zasób wierzeń religijnych i instytucji jest ściśle podporządkowana interesom władz kościelnych. Mamy tu pełną analogię między rolą teologii i instytutów teologicznych, a rolą marksizmu-leninizmu i instytutów marksizmu-leninizmu w krajach byłego bloku komunistycznego. Jedni teolodzy są ekspertami od kościelnych wierzeń, inni propagandystami, jeszcze inni dydaktykami w szkolnictwie wszystkich poziomów. Teolodzy są dziś pracownikami frontu ideologicznego Kościoła (nazwa „front ideologiczny” używana była w PRL w odniesieniu do działań propagandowych i pracowników partyjnych działających w tej dziedzinie – analogia jest tu pełna).

3. W Polsce wydziały teologii, istniejące na kilku państwowych uczelniach, są ściśle podporządkowane władzy biskupa diecezjalnego. Pełni on funkcję  „wielkiego kanclerza”. Wszystkie ważne decyzje muszą być przez niego zatwierdzone, również dotyczące zatrudnienia. Podstawą prawną jest konkordat oraz umowa między Rządem RP a Kościołem katolickim.

Możliwe są dwa wyjścia z tej niezdrowej sytuacji: albo usuniecie wydziałów teologicznych z państwowych uniwersytetów, albo taka  zmiana statutów, by nie były to wydziały podporządkowane władzom Kościoła, ale funkcjonowały na takich samych warunkach jak inne (czyli przekształcenie wydziałów teologii w wydziały religioznawstwa). – Alvert Jann

PS. O wydziałach teologii i uczelniach kościelnych finansowanych przez budżet państwa pisałem szerzej w: „Lekcje religii w szkołach wyższych” (link poniżej).

…………………………………………………………………

Alvert Jann „Ćwiczenia z ateizmu” https://polskiateista.pl/aktualnosci/blogi-2/cwiczenia-z-ateizmu/ : Zapraszam licealistów, studentów i wszystkich zainteresowanych na ćwiczenia z ateizmu. Co miesiąc <pierwszego>, czasami częściej, będę zamieszczał krótki tekst, poważny ale pisany z odrobiną luzu. Nie widzę siebie w roli mentora czy wykładowcy, mam na myśli wspólne zastanawianie się. 

Nauka nie wyjaśnia wszystkiego, religia nic nie wyjaśnia.

Na blogu znajduje się kilkadziesiąt artykułów, m.in.:

Teoria Boga krótko wyłożona” https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/teoria-boga-krotko-wylozona/

Lekcje religii w szkołach wyższych” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/lekcje-religii-w-szkolach-wyzszych/ (o wydziałach teologii i uczelniach katolickich)

Argumenty przeciw istnieniu Boga” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/argumenty-przeciw-istnieniu-boga-komentarz-podrecznikow-religii/ (tytuł mówi za siebie)

Dowód na nieistnienie. Kogo? – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/dowod-na-nieistnienie-kogo-2/ (o dowodzeniu nieistnienia Boga)

……………………………………………………………………………………………..

Ćwiczenia z Ateizmu. Część 33 „Sprzeczności między nauką a religią: 10 przykładów”

pope-309611_640Kościół twierdzi, że między nauką a religią katolicką nie ma sprzeczności. Są to zapewniania ogólnikowe. Liczne sprzeczności są faktem, podam 10 przykładów dotyczących chrześcijaństwa, przede wszystkim katolicyzmu. W przypadku innych religii przykłady pod różnymi względami musiałyby wyglądać inaczej. Trzeba jednak powiedzieć wyraźnie, że sprzeczne z nauką są wszystkie religie.

1. Religia katolicka stoi na stanowisku, że świat został stworzony przez osobowego Boga. Nauka nie może tego twierdzenia uznać. Nie ma wprawdzie dziś wystarczająco uzasadnionej naukowej teorii powstania świata, ale nie oznacza to, że prawdziwe są wyjaśnienia religijne. Twierdzenie o stworzeniu świata przez Boga jest pozbawione jakiegokolwiek uzasadnienia, które na gruncie nauki może być wzięte pod uwagę. Jest ono zaczerpnięte z Biblii i ma charakter mitologiczny (teolodzy za przenośnię uznali stworzenie świata w ciągu sześciu dni, ale biblijny mit o stworzeniu świata przez Boga obowiązuje w Kościele). Różne religie głoszą różne mity dotyczące powstania świata; starożytni Grecy uznawali, że jest wieczny. Między wyjaśnieniami mitologicznymi a wyjaśnieniami naukowymi istnieje nieprzekraczalna sprzeczność.

2. Sprzeczna z nauką jest teoria końca świata, której naucza Kościół. Jak w skrócie wygląda ta teoria? Według Kościoła Chrystus ponownie zstąpi na Ziemię, odbędzie się sąd ostateczny, po czym z woli Boga nastąpi koniec obecnego świata. Tak można przeczytać również w szkolnych podręcznikach religii.

Żadne naukowe teorie przyszłości świata nie przewidują takiej wersji wydarzeń. Badania naukowe wskazują na „koniec świata” – w niewyobrażalnie odległym czasie – w efekcie zjawiska rozszerzania się wszechświata (ucieczki galaktyk) lub ponownego zacieśniania się. Pojawiają się też hipotezy dotyczące cykliczności, tj. cyklicznego rozszerzania się i zacieśniania wszechświata.

Koncepcja końca świata, której naucza Kościół, opiera się na biblijnych mitach, a nie na badaniach naukowych. Między religią a nauką mamy tu ewidentną sprzeczność.

3. Kościół uznaje dziś fakt ewolucji w przyrodzie, ale nadal stoi na stanowisku, że człowiek powstał wskutek ingerencji Boga w proces ewolucji. Oto oficjalne stanowisko polskich biskupów w sprawie ewolucji (2006 r.): „Ewolucja wiedzie ku pojawieniu się człowieka jako istoty wolnej, odpowiedzialnej i świadomej. Ale sama z siebie tego progu nie pokonuje. W celu powołania do życia człowieka Bóg mógł posłużyć się jakąś istotą przygotowaną na planie cielesnym przez miliony lat ewolucji i tchnąć w nią duszę – na swój obraz i podobieństwo”.

Stanowisko Kościoła jest sprzeczne z nauką. Nauki biologiczne przedstawiają proces ewolucji dokonujący się bez bożej ingerencji. Bardzo dobrze pokazują, jak ewolucja „sama z siebie” pokonuje próg oddzielający człowieka od innych gatunków. Biologia na przykład bardzo dobrze dokumentuje, jak stopniowo w toku ewolucji kształtował się układ nerwowy i mózg – od form najprostszych, po bardzo złożone u ssaków i człowieka. Nauka nie uznaje ingerencji Boga w proces ewolucji, bo brak na to jakiegokolwiek uzasadnienia poza wiarą religijną.

4. Kościół stoi niezmiennie na stanowisku, że człowiek posiada duszę nieśmiertelną daną mu przez Boga i dzięki temu będzie mógł żyć wiecznie. Czekać go ma zbawienie, tj. stan wiecznej szczęśliwości, pokuta, albo potępienie. Żadne badania naukowe nie potwierdzają istnienia duszy i perspektywy wiecznego życia. Kościół powołuje się na Pismo Święte i twierdzi, że to prawda.

5. Kościół zupełnie poważnie twierdzi, że choroby i śmierć to skutek grzechu pierworodnego, tj. nieposłuszeństwa Bogu, jakiego mieli się dopuścić pierwsi ludzie. Podkreślmy, że to mitologiczne wyjaśnienie, zaczerpnięte z Biblii, nie jest uznane za przenośnię. Także szkolne podręczniki religii mówią o nim wyraźnie jako o wyjaśnieniu realnym, a nie w przenośni.

Nauka nie może tego wyjaśnienia uznać, gdyż opiera się ono wyłącznie na biblijnej opowieści o grzechu pierworodnym. Nie przeszkadza to teologom i religijnym naukowcom głosić, że między nauką a religią nie ma sprzeczności.

6. Nauka wymaga, by twierdzenia, które uznaje się za prawdziwe, były uzasadnione wynikami badań empirycznych, tj. obserwacji, doświadczeń, eksperymentów, analizy dostępnych materiałów (sposobami uzasadniania twierdzeń zajmuje się metodologia nauki). Twierdzenia naukowe mogą nie być pewne na 100%, ale ich bezpośrednie lub pośrednie empiryczne potwierdzenie jest konieczne.

Także hipotezy naukowe (przypuszczenia) muszą opierać się na analizach i badaniach naukowych. Nie mogą być dowolnymi fantazjami.

Podstawowe twierdzenia podawane przez Kościół, mówiące o istnieniu Boga, aniołów, szatana, duszy nieśmiertelnej, o objawieniu bożym zawartym w Piśmie Świętym i inne, nie są w żadnym stopniu uzasadnione empirycznie. Z tego powodu nie mogą być na gruncie nauki uznane, ani nawet potraktowane jako hipotezy. Natomiast władze kościelne twierdzą, że są prawdziwe. Stwarza to przepaść i sprzeczność między nauką a religią.

7. Sprzeczny z nauką jest sposób, w jaki Kościół dochodzi do swoich ustaleń.

Kościół twierdzi, że Pismo Święte zawiera prawdy objawione przez Boga. Dla Kościoła jest to wiarygodne źródło wiedzy o Bogu, człowieku i świecie. Teolodzy kościelni badają Pismo Święte, by zawarte tam prawdy poznać.

Nauka nie może uznać, że Pismo Święte rzeczywiście zawiera boże objawienie, bo brak jakichkolwiek argumentów, które by to przekonanie uzasadniały (nie ma też zresztą podstaw, by uznać istnienie Boga). Z punktu widzenia nauki Pismo Święte nie jest wiarygodnym źródłem wiedzy. Zawiera, obok niektórych historycznych i geograficznych faktów, masę zmyśleń i mitów. Poszukiwanie w Piśmie Świętym prawd objawionych przez Boga jest – z punktu widzenia współczesnej nauki – religijną fikcją, urojeniem. Nauka nie szuka w Biblii prawd objawionych.

8. Kościół twierdzi, że korzysta z nadprzyrodzonego sposobu poznawania prawdy o Bogu, świecie i człowieku. Ma to być poznawanie przy pomocy wiary, którą zawdzięcza łasce bożej. Pisze o tym także Jan Paweł II: „obok poznania właściwego ludzkiemu rozumowi … istnieje poznanie właściwe wierze” (idzie o wiarę religijną); „w pierwszym przypadku poznajemy przy pomocy naturalnego rozumu, a w drugim przy pomocy wiary” (Encyklika „Wiara i rozum” 8-9).

Otóż nauka nie może uznać, że coś takiego, jak badanie/poznawanie „przy pomocy wiary” istnieje. Powód: brak uzasadnienia. Władze kościelne bez żadnego uzasadnienia głoszą, że taka metoda istnieje i każą w to wierzyć także w podręcznikach religii. Nie ma argumentów wskazujących, że Bóg rzeczywiście dał teologom katolickim czy komukolwiek dar poznawania wiarą.

Podsumujmy punkty 7 i 8: Nauka nie uznaje żadnych nadprzyrodzonych źródeł wiedzy – ani objawienia bożego, ani poznawania przy pomocy wiary. Konsekwencje tego są dla religii i Kościoła druzgocące. Nauka odmawia teologii i religii jakiegokolwiek udziału w poznawaniu świata i człowieka, a także w poznawaniu rzeczywistości nadprzyrodzonej (bo nawet jeśli przyjmie się, że rzeczywistość nadprzyrodzona nie jest tylko religijną fantazją, to teolodzy nie mają sposobu, by tę rzeczywistość badać).

Kościół nie chce się z tym werdyktem pogodzić, zgłasza roszczenia poznawcze i formułuje wiele twierdzeń dotyczących rzeczywistości nie tylko nadprzyrodzonej, ale także naturalnej (dotyczących świata, przyrody, człowieka, np. że człowiek posiada duszę nieśmiertelną, a choroby i śmierć są skutkiem grzechu pierworodnego). Z punktu widzenia nauki są to twierdzenia pozbawione uzasadnienia; nie są to nawet hipotezy.

9. Religia opiera się wyłącznie na wierze – zaś nauka opiera się na badaniach empirycznych, spełniających wymogi metodologii obowiązującej w nauce. Są to praktyki sprzeczne, prowadzące do sprzecznych wyników. Religia przyjmuje, że istnieje Bóg, aniołowie, szatani, rzeczywistość nadprzyrodzona, dusza nieśmiertelna, objawienie boże zawarte w Piśmie Świętym – zaś nauka niczego takiego nie stwierdza i traktuje jako wierzenia religijne.

Czy mamy tu sprzeczność między nauką a religią? Sprzeczności by nie było, gdyby nauka chociaż w niewielkim stopniu potwierdziła istnienie rzeczywistości nadprzyrodzonej. Ale nie potwierdza.

10. Nauka współczesna stoi na stanowisku naturalizmu: w praktyce przyjmuje, że istnieje tylko jeden rodzaj rzeczywistości, tj. natura, czyli przyroda. Natura to makro i mikrokosmos, wszechświat i cząstki elementarne, przyroda nieożywiona i organizmy żywe oraz ich pochodne, tj. doznania psychiczne i świadomość (są to pochodne funkcjonowania organizmów żywych, nie istnieją niezależnie od nich).

Dla nauki nie istnieje rzeczywistość nadnaturalna, nadprzyrodzona czy boska. Dlaczego? Bo jej istnienia nie stwierdzono. Dlatego nauka – w sprzeczności z religią – ignoruje rzeczywistość nadnaturalną, Boga, aniołów, szatana, podobnie jak ignoruje duchy leśne i niewidzialne krasnoludki pomagające ludziom lub psocące.

Komentarz

1. Wbrew temu, co się czasami sądzi, naturalizm nauki (tj. uznanie, że istnieje tylko natura/przyroda i jej pochodne) nie jest założeniem, aksjomatem, dogmatem, filozofią, światopoglądem czy ideologią przyjmowaną przez naukowców. Wynika z praktyki badawczej. Gdyby istnienie rzeczywistości nadnaturalnej dało się stwierdzić chociażby w niewielkim stopniu, na gruncie nauki by to z pewnością uznano. Ale nie stwierdza się.

Rozróżnia się czasami naturalizm ontologiczny i metodologiczny. Jak mówią zwolennicy tego rozróżnienia, pierwszy uznaje, że istnieje tylko natura, przyroda. Zaś drugi przyjmuje jedynie, że w badaniach naukowych nie należy brać pod uwagę przyczyn nadnaturalnych. Rozróżnienie to wprowadzono dlatego, że są naukowcy, którzy wierzą w istnienie Boga, chociaż w badaniach naukowych tego nie uwzględniają.

Można zauważyć, że rozróżnienie to dotyczy poglądów naukowców, a nie nauki. W przypadku badań i teorii naukowych sprawa jest jednoznaczna: Boga i przyczyn nadprzyrodzonych pod uwagę się nie bierze, bowiem ich istnienia w żadnym stopniu nie stwierdza się. Oznacza to w konsekwencji, że pojęcie Boga i rzeczywistości nadprzyrodzonej zostaje przeniesione do dziedziny wierzeń religijnych lub fantastyki paranaukowej.

Natomiast na gruncie religii przyjmuje się, że Bóg, aniołowie i szatan istnieją realnie jako osoby duchowe i ingerują w sprawy świata i człowieka.

Oto zajmujący przykład. Kościół nie wstydzi się oficjalnie głosić, że szatan może realnie wstąpić w ludzkie ciało (nazwano to opętaniem). Biskupi powołują egzorcystów, którzy tego szatana mają wypędzić. W Polsce działa ponad stu egzorcystów. Obiektem ich zabiegów, często szokujących, stają się osoby doznające zaburzeń psychicznych polegających na poczuciu, że owładnął nimi szatan.

Według neurologii i psychiatrii to poważne zaburzenia psychiczne z kategorii schorzeń schizofrenicznych i paranoicznych. Wiara w opętania przez demony pochodzi z czasów starożytnych, ale Kościół z niej nie rezygnuje.

2. Naukowiec może osobiście wierzyć w Boga lub jakąś formę rzeczywistości nadprzyrodzonej, ale jest to jego prywatny pogląd. W badaniach naukowych nie bierze się czegoś takiego pod uwagę.

Jak wyjaśnić fakt, że człowiek może w swoim umyśle łączyć zarówno religijne urojenia, jak i wiedzę naukową? 

Najkrócej mówiąc, mózg ludzki powstawał w toku przebiegającej dość chaotycznie ewolucji, wskutek czego tworzy on wewnętrznie niezborną całość. W efekcie poglądy ludzkie również bywają niezborne. Człowiek myśli w znacznej mierze racjonalnie, ale często także nieracjonalnie. Wiara w boga jest nieracjonalna, ale odpowiada na pewne ludzkie potrzeby. Dlatego jest szeroko akceptowana i skutecznie wdrażana w toku wychowania i życia w społeczeństwie. Naukowcy są takimi samymi ludźmi jak inni. Ulegają religijnej indoktrynacji i irracjonalnym skłonnościom, chociaż na ogół rzadziej i w mniejszym stopniu niż przeciętnie w danym społeczeństwie. Czasami dochodzą do tego zaburzenia psychiczne polegające na przykład na uznawaniu, obok poglądów racjonalnych, także poglądów ewidentnie dziwacznych. W grę mogą wchodzić także urojenia oraz tzw. objawienia, wizje i głosy, w przekonaniu doznającego pochodzące od boga, aniołów, świętych itp.

Podsumujmy 10 punktów:

Kiedy ma miejsce sprzeczność poglądów lub twierdzeń?

Ze sprzecznością poglądów czy twierdzeń mamy do czynienia wtedy, gdy są one ze sobą niezgodne, w szczególności gdy wykluczają się. Tak jest często między nauką a religią.

Metodologia współczesnej nauki (tj. zasady uprawiania nauki) neguje jakiekolwiek twierdzenia i wyjaśnienia odwołujące się do czynników nadnaturalnych i Boga, bo ich działania nie stwierdzono. Teologia zaś na takich twierdzeniach się opiera. Mamy ewidentną sprzeczność.

Religia katolicka opiera się na starożytnych mitach i na tej podstawie wyjaśnia powstanie i koniec świata, oraz głosi, że choroby i śmierć to skutek grzechu pierworodnego. Religia obiecuje człowiekowi wieczne życie. Kościół głosi, że Bóg ingerował w proces ewolucyjny i człowiek powstał w efekcie tchnięcia duszy nieśmiertelnej w przedludzką istotę. Wszystkie te wyobrażenia to mity pochodzące z Pisma Świętego, których nauka nie uznaje.

Katolicyzm i nauka różnią się stosunkiem do Pisma Świętego. Dla nauki Pismo Święte nie jest autorytetem ani źródłem wiedzy objawionej przez Boga. Dla katolicyzmu jest autorytetem i źródłem najwyższym, bo nadprzyrodzonym.

Nauka nie uznaje nadprzyrodzonych źródeł i metod zdobywania wiedzy o świecie, człowieku i Bogu; nie uznaje objawienia bożego oraz poznawania przy pomocy wiary zawdzięczanej łasce bożej. Natomiast religia nadprzyrodzone źródła i sposoby zdobywania wiedzy uznaje jak najbardziej.

Nauka ignoruje istnienie rzeczywistości nadprzyrodzonej, bo na jej istnienie brak uzasadnienia. Religia wiarę w rzeczywistość nadprzyrodzoną kultywuje. Religia opiera się jedynie na wierze, nauka na badaniach empirycznych.

Relację nauki do religii sugestywnie charakteryzuje wypowiedź Alberta Einsteina: „Słowo Bóg jest dla mnie niczym więcej niż wyrazem i wytworem ludzkiej słabości, a Biblia zbiorem dostojnych, ale jednak prymitywnych legend, ponadto dość dziecinnych. Żadna interpretacja, niezależnie od tego, jak subtelna, nie może tego zmienić”. W szerszym rozumieniu, nie ograniczającym się tylko do Biblii, odnosi się to także do innych religii. – Alvert Jann 

PS. Polecam artykuł zamieszczony 1 stycznia 2020 r.: „Teoria Boga krótko wyłożona” https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/teoria-boga-krotko-wylozona/

……………………………………………………………………………

Alvert Jann: Blog „Ćwiczenia z ateizmu” https://polskiateista.pl/aktualnosci/blogi-2/cwiczenia-z-ateizmu/

Zapraszam licealistów, studentów i wszystkich zainteresowanych na ćwiczenia z ateizmu. Co miesiąc <pierwszego>, czasami częściej, będę zamieszczał krótki tekst, poważny ale pisany z odrobiną luzu. Nie widzę siebie w roli mentora czy wykładowcy, mam na myśli wspólne zastanawianie się. – Nauka nie wyjaśnia wszystkiego, religia nic nie wyjaśnia.

Na blogu znajduje się kilkadziesiąt artykułów, m.in.:

Koniec świata według Kościoła” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/podreczniki-do-religii-koniec-swiata-wedlug-kosciola/ (religia i nauka o „końcu świata”)

Ewolucja według Kościoła” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/podreczniki-religii-ewolucja-wedlug-kosciola/ (o stosunku Kościoła do ewolucji biologicznej)

Grzech pierworodny” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/podreczniki-do-religii-grzech-pierworodny/ (o ukrytym sensie grzechu pierworodnego)

Argumenty przeciw istnieniu Boga” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/argumenty-przeciw-istnieniu-boga-komentarz-podrecznikow-religii/ (tytuł mówi za siebie)

Kim jest Bóg?” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/podreczniki-religii-bog/ (o pojęciu Boga)

„Ilu naukowców wierzy w Boga?” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/ilu-naukowcow-wierzy-w-boga/ (wyniki badań dotyczące religijności naukowców)

…………………………………………………………………………………………………

PS. Podaję link do cytowanej wypowiedź Alberta Einsteina: http://wyborcza.pl/1,75400,12641586,Czy_Albert_Einstein_wierzyl_w_Boga_.html 

Link do cytowanego oficjalnego stanowiska Kościoła w sprawie ewolucji: http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WE/kep/kosciol_ewolucja_27112006.html

……………………………………………………………………………………………

Ćwiczenia z ateizmu część 32 „Co zamiast religii?”

Papież -małe1Według konserwatywnych polityków i Kościoła, religia katolicka ma być podstawą etyki życia prywatnego i publicznego w Polsce. Dobitnie wyraził to Jarosław Kaczyński na Jasnej Górze w lipcu 2015: nie ma w Polsce innej nauki moralnej niż ta, którą głosi Kościół (…) nie ma Polski bez Kościoła, nie ma Polski bez tego fundamentu, który trwa od przeszło tysiąca lat”.

To nieprawda. Najbardziej dynamiczną koncepcją etyczną, prawną i polityczną są we współczesnym świecie prawa człowieka. Politycy nie powinni zapominać, że obowiązują także w Polsce i mają charakter świecki. Czasy Mieszka I i średniowiecze dawno minęły.

Polskę i przekonania moralne Polaków trzeba budować na fundamencie praw człowieka. Nie na religii i Kościele.

A w życiu osobistym? W życiu osobistym drogowskazem lepszym od religii jest tak zwany zdrowy rozsądek. Dzięki niemu ludzie nie stają się marionetkami w rękach władz kościelnych.

Etyka praw człowieka

Współcześnie najdonioślejszą świecką etykę prezentują prawa człowieka. Nie są one tylko przepisami prawnymi – są to zasady etyczne i wartości przekładane na język przepisów prawa.

Główne zasady etyki praw człowieka to: zakaz dyskryminacji i równe traktowanie bez względu na narodowość, rasę, światopogląd, religię, płeć, orientację seksualną, majątek; wolność ograniczona tylko wolnością innych; wolność myśli, sumienia i wyznania; wolność słowa, zgromadzeń i stowarzyszeń; prawo do wolności osobistej i do sprawiedliwego procesu; prawo do regularnych wolnych wyborów; zakaz tortur; zakaz niewolnictwa; współcześnie bardzo wysoką rangę zyskują prawa socjalne.

Prawa człowieka mają regulować – zgodnie z wartościami i etyką praw człowieka – stosunki między ludźmi. Ograniczają władzę państwową i mają chronić przed jej nadużywaniem, ale mają chronić człowieka także przed kościołami, wspólnotami, organizacjami, przed społecznością lokalną, rodziną i innymi grupami, także tymi, do których należy się dobrowolnie. Można powiedzieć, że mają chronić człowieka przed człowiekiem. U podstaw etyki praw człowieka leży idea ograniczenia krzywd doświadczanych przez ludzi w życiu społecznym. Deklaracje i konwencje praw człowieka dotyczą właśnie powyższych spraw.

france-63022_960_720Podstawy etyki i polityki praw człowieka stworzyli w Europie w XVIII w. myśliciele okresu Oświecenia. Przyjęta w 1789 r. przez francuskie Zgromadzenie Narodowe „Deklaracja Praw Człowieka i Obywatela” stwierdza m.in.:

„Ludzie rodzą się i pozostają wolni i równi w swych prawach. Zróżnicowania społeczne mogą być oparte wyłącznie na pożytku powszechnym” (art.1).

„Wolność polega na możności czynienia wszystkiego, co nie szkodzi drugiemu (…) nie ma innych granic niż te, które zapewniają korzystanie z takich samych prawa innym członkom społeczeństwa” (art.4).

To nie kościelni teolodzy sformułowali zasadę równości wobec prawa i wolności ograniczonej tylko wolnością innych, w tym wolności słowa i wolności wyznania. Takich zasad nie ma w Piśmie Świętym i w katolickiej tradycji. Jeżeli są one tam odszukiwane, to teolodzy robią to w nierzetelny, naciągany sposób. Prześmiewczo można powiedzieć, że teolodzy nawet w działalności inkwizycji dopatrzyliby się genezy wolności słowa i wyznania. Do połowy XX w. władze kościelne otwarcie potępiały prawa człowieka.  

Kościelni autorzy oburzają się do dziś, że Kościół doznał krwawych represji w toku rewolucji francuskiej 1789 r., a rewolucja nie przestrzegała praw człowieka. Co najkrócej można odpowiedzieć? Że nie chcą dostrzegać, jak opresyjny był feudalny i stanowy ustrój, w którym Kościół był wielkim posiadaczem dóbr materialnych i wyzyskiwaczem. Że w historii jest też zasada: „gwałt niech się gwałtem odciska” (Adam Mickiewicz „Oda do młodości”). Że przeciw wolności i równości zbrojnie wystąpili arystokraci i europejscy monarchowie, a Kościół był po ich stronie. Zbrojne walki i wojny nie sprzyjają przestrzeganiu praw człowieka, sprzyjają za to okrucieństwu.

Zamiast religii

Deklaracja Praw Człowieka i Obywatela z 1789 r., jak i Powszechna Deklaracja Praw Człowieka przyjęta przez Zgromadzenie Ogólne ONZ w 1948 r. oraz późniejsze konwencje międzynarodowe i dokumenty takie jak Karta Praw Podstawowych Unii Europejskiej, nie powstały pod dyktando władz kościelnych, nie opierają się na religii, nie odwołują się do rzekomego bożego objawienia, do żadnych pism świętych, do żadnej religii, mają charakter świecki.

Można powiedzieć, że świeckie społeczeństwo wzięło sprawy etyki, prawa i polityki w swoje ręce, odrzucając roszczenie władz kościelnych do panowania nad umysłami i państwem. Stało się to nie bez powodu. Duchowieństwo ulegało i ulega dewiacjom, pazerności, korupcji, żądzy władzy. To dlatego powiedziano Kościołowi „dziękujemy, spadajcie”.

Społeczność księży nie potrafi bez nacisku z zewnątrz korygować własnych błędów i dewiacji. Jak diabeł święconej wody boi się wszelkiej kontroli. Np. zawzięcie broni się przed ujawnianiem i karaniem seksualnego wykorzystywania dzieci przez księży. Z trudem czasami udaje się to na Kościele wymusić.

Do drugiego soboru watykańskiego (1962-1965) Kościół zdecydowanie odrzucał prawa człowieka. Ale także dziś władze kościelne próbują stawiać się ponad prawem, powołują się na rzekomo znane im prawdy objawione i prawo boże. Prawa człowieka uznały tylko dlatego, że ich negowanie groziło Kościołowi marginalizacją. Próbują formułować je po swojemu i stawiać się ponad nimi. Zauważmy, że dla własnego dobra Kościół od początku nie powinien był praw człowieka negować.

Nie ma powodu, by polegać na uczciwości i mądrości władz kościelnych i duchowieństwa. Nic nie wskazuje, że zasługują na to. Już lepiej polegać na świeckiej etyce i polityce praw człowieka, niezależnej od jakichkolwiek kościołów i religii.

Nie widać, by papież Franciszek wprowadzał rzeczywiste zmiany. Rzucane luźno powiedzonka nie zmienią kościelnej rzeczywistości. A zapowiedziana większa niezależność kościołów krajowych od Watykanu może spowodować, że Kościół w Polsce będzie jeszcze większym zadupiem moralnym niż jest.

Katolicki fundamentalizm

Warto pamiętać, że katoliccy fundamentaliści ciągle praw człowieka nie uznają. Dawał temu wyraz np. pisowski poseł Stanisław Pięta: Są ludzie, do których ja siebie zaliczam, którzy uważają, że prawa człowieka nie istnieją. Istnieją obowiązki człowieka i lepiej definiować człowieka poprzez jego obowiązki”.

Po 1989 r. działała zapomniana dziś partia Zjednoczenie Chrześcijańsko-Narodowe, hołdujące idei państwa chrześcijańskiego (w 1991 r. miała 49 posłów i senatorów). Dziś gdzieś w niszowych pismach i umysłach kołacze wizja Polski jako „republiki wyznaniowej”, będąca katolickim odpowiednikiem republiki islamskiej.

Nie tak dawno polscy biskupi uznali schizofreniczne wizje Rozalii Celakówny za rzeczywiste objawienia boże i uroczyście dokonali aktu intronizacji Jezusa na króla Polski. Twierdzą, że „Polska … uroczyście uznała królowanie Jezusa Chrystusa” (podkreślmy, według nich to Polska uznała, a nie ci, którzy ten akt ogłosili i uznali za swój). Biskupi nie wyzbyli się maniery mówienia za wszystkich Polaków, chociaż nie mają do tego żadnych podstaw; nie zostali wybrani ani przez ogół obywateli, ani nawet przez społeczność katolików. Biskupi przywołali też średniowieczną ideę panowania Jezusa nad wszystkimi narodami. Piszą, że Jezus jest jedynym prawowitym władcą wszystkich państw i narodów, co było i jest niedorzecznością.

revolution-30590_960_720Jak słychać, pisowski rząd przygotowuje wypowiedzenie „Konwencji Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej”, zwanej konwencją antyprzemocową. W kościelnych głowach majaczy całkowity zakaz aborcji i karanie więzieniem kobiet za aborcję, zakaz używania środków antykoncepcyjnych (zdołali  zakazać sprzedaży bez recepty tabletki „dzień po”), zakaz in vitro, zakaz badań prenatalnych (także USG), w nieco dalszej perspektywie karalność stosunków homoseksualnych oraz przed i pozamałżeńskch (tak jest w państwach islamistycznych, a najostrzejsze kary dotyczą kobiet), odrzucenie zasady równości kobiet i mężczyzn, zakaz rozwodów, klerykalizacja szkolnictwa, wprowadzenie w znacznym zakresie cenzury kościelno-państwowej.

To są wszystko śmieciowe koncepcje, wywlekane na światło dzienne, ale przegrywające z etyką i polityką praw człowieka. Również obecna fala demagogicznego radykalizmu w Polsce, Europie i Ameryce może odnosić tylko częściowe i chwilowe sukcesy. Nie ma powrotu do społeczeństwa, w którym władze kościelne dyktowały prawa i zasady moralne.

Słowo na zakończenie

Twierdzenie, że nie ma w Polsce innej nauki moralnej niż katolicka, jest propagandowym kłamstwem. Świecka etyka i polityka praw człowieka istnieje realnie; PiS, Kościół i kościelni fundamentaliści muszą się z nią liczyć. Czasy dominacji Kościoła w dziedzinie etyki i wartości dawno minęły.

Od epoki Oświecenia Kościół utracił w tych dziedzinach, a także w innych, inicjatywę. Cofa się, próbuje się dostosowywać, ale nie tworzy nowych wartości. Broni starożytnych wierzeń i mitów, którym brak wiarygodności. W najlepszym wypadku poprzestaje na głoszeniu, że chce, by ludzie byli uczciwi i dobrzy. Ale do tego nie jest potrzebna żadna religia ani Bóg.

Nakazy takie jak: bądź uczciwy, nie kradnij, nie rabuj, nie morduj, pomagaj potrzebującym, bądź przyjazny ludziom, to są zasady uniwersalne, starsze niż religie i niezależne od religii. Człowiek nie musi się tych zasad uczyć na lekcjach religii, uczy się ich w rodzinie, szkole i praktycznie w życiu społecznym. Nie trzeba korzystać z nauk kościelnych, by wiedzieć, że kradzież jest czymś złym.

W Polsce, tak jak w krajach zachodnich, zamiast etyki kościelnej wystarczy etyka praw człowieka, powszechne zasady etyczne (nie kradnij, pomagaj potrzebującym itp.) oraz zdrowy rozsądek. Zresztą w Polsce i tak większość ludzi nie kieruje się zasadami i naukami Kościoła. To, czy ktoś postępuje etycznie lub nieetycznie, nie zależy od tego, czy jest wierzącym katolikiem. Zaś społeczność księży sama nie potrafiła i nie potrafi leczyć się z błędów i wypaczeń. Za to skrupulatnie ukrywa zło we własnych szeregach.

Widać też, że w niereligijnych krajach Europy zachodniej żyje się przyjemniej niż w krajach religijnych. Akty terroryzmu są dziś dziełem przede wszystkim religijnych fanatyków.Alvert Jann

………………………………………………………………………….

Alvert Jann: Blog „Ćwiczenia z ateizmu” https://polskiateista.pl/aktualnosci/blogi-2/cwiczenia-z-ateizmu/

Zapraszam licealistów, studentów i wszystkich zainteresowanych na ćwiczenia z ateizmu. Co miesiąc <pierwszego>, czasami częściej, będę zamieszczał krótki tekst, poważny ale pisany z odrobiną luzu. Nie widzę siebie w roli mentora czy wykładowcy, mam na myśli wspólne zastanawianie się.  Nauka nie wyjaśnia wszystkiego, religia nic nie wyjaśnia.

Na blogu znajduje się kilkadziesiąt artykułów artykułów, m.in.:

Teoria Boga krótko wyłożona” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/teoria-boga-krotko-wylozona/

Złe skutki lekcji religii (część 1)”- https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/zle-skutki-lekcji-religii

Intronizacji Chrystusa nie będzie …” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/intronizacji-chrystusa-bedzie/

Chrześcijaństwo obłędu” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/chrzescijanstwo-obledu/

Jan Paweł II bez taryfy ulgowej” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/jan-pawel-ii-bez-taryfy-ulgowej/

„Lekcje religii w szkołach wyższych” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/lekcje-religii-w-szkolach-wyzszych/

Argumenty przeciw istnieniu Boga. Komentarz do podręczników religii” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/argumenty-przeciw-istnieniu-boga-komentarz-podrecznikow-religii/

Kim jest Bóg?” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/podreczniki-religii-bog/

…………………………………………………………………………..

Ćwiczenia z ateizmu. Część 31 „Życie w kłamstwie. Złe skutki lekcji religii, cz. 2.”

child mini-1044177_960_720Jednym ze skutków religii jest, najkrócej mówiąc, życie w kłamstwie. Na czym polega? „Prawdy wiary”, których naucza Kościół, są – najdelikatniej mówiąc – niewiarygodne. Katolicy wierzą w kłamstwa. Jeżeli w kłamstwa się wierzy, to jest się okłamanym i w kłamstwie się żyje.

Autorzy „Pisma Świętego”, na które powołuje się Kościół, dokładali starań, by to co piszą przedstawić jako głos Boga. Np. Mojżesz miał otrzymywać polecenia i zasady prawa bezpośrednio od Boga. Biblijni prorocy głoszą to, co mieli usłyszeć od Boga. Trzeba okazać bezgraniczną łatwowierność, by uwierzyć, że to prawda. Widać wyraźnie, że autorzy spisujący święte księgi dopuszczają się oszustwa. Postępują w myśl zasady, że ciemny lud wszystko kupi.

Władze kościelne postępują podobnie. Powołują się na boże objawienie, które według nich zawierają księgi Starego i Nowego Testamentu. Mamy ciekawą sytuację. Nie dość, że starożytne księgi zostały oszukańczo spreparowane, to jeszcze Kościół twierdzi, że rzeczywiście zawierają boże objawienie. Nie ma na to jakichkolwiek dowodów, argumentów, uzasadnień. Wszystko wskazuje, że to szyte grubymi nićmi kłamstwo. Dlatego wierzyć w to, czego naucza Kościół, to żyć w kłamstwie.

Skupiam tu uwagę na Kościele katolickim, odgrywającym w Polsce największą rolę, ale inne kościoły i religie mają tę samą skazę.

* * *

„Pismo Święte”, tak jak mitologia grecka, zawiera pewne historyczne i geograficzne fakty. Ale jest tam mnóstwo zmyśleń.

Mojżesz co i rusz rozmawia z Bogiem, a następnie obwieszcza bożą wolę Izraelitom. Np. Bóg polecił Mojżeszowi wyprowadzić Izraelitów z Egiptu: „Pan mówił: «Dosyć napatrzyłem się na udrękę ludu mego w Egipcie i nasłuchałem się narzekań jego na ciemięzców, znam więc jego uciemiężenie. Zstąpiłem, aby go wyrwać z ręki Egiptu i wyprowadzić z tej ziemi do ziemi żyznej i przestronnej, do ziemi, która opływa w mleko i miód” (Wj 3, 7-8). Według Biblii Bóg kazał Mojżeszowi ogłosić, że zawarł z Izraelitami przymierze. W ten sposób Izraelici dowiedzieli się, że są narodem wybranym.

Można zrozumieć, że Mojżesz i autorzy Biblii, powołując się na Boga, chcieli pokrzepić serca Izraelitów, umocnić patriotycznego ducha. Podobny cel przyświecał Sienkiewiczowi, gdy pisał Trylogię. Sienkiewicz raczej nie podpierał się bożym objawieniem. Natomiast autorzy Biblii i Kościół robią to ciągle. Uporczywe i bezpodstawne powoływanie się na boże objawienie ma smak propagandowego kłamstwa.

Czy mamy wierzyć, że Bóg rzeczywiście przekazał Mojżeszowi wszelkie prawa i zasady mające obowiązywać Izraelitów, łącznie z Dekalogiem? A może najzwyczajniej chciano dodać prawom większego autorytetu mówiąc, że pochodzą od Boga?

Także prorocy mówią to, co mieli usłyszeć wprost od Boga. Np. Izajasz, jeden z głównych biblijnych proroków, tak zaczyna: „Niebiosa, słuchajcie, ziemio, nadstaw uszu, bo Pan przemawia” – i następnie cytuje Boga wytykającego Izraelitom niewierność i liczne nieprawości (Iz 1,2-20).

Zwróćmy uwagę, że także dziś niektórzy ludzie słyszą głos Boga. W klinikach psychiatrycznych diagnozuje się to jako schizofrenię. Izajasz albo cierpiał na to schorzenie, albo kłamał, że ma wieści bezpośrednio od Boga. Współcześni teolodzy i biskupi na ogół nie twierdzą, że słyszą głos Boga. Powołują się na objawienie boże zawarte w „Piśmie Świętym” i na „zmysł wiary”, który mają zawdzięczać łasce bożej. Wychodzi na to samo. Albo mają urojenia, albo próbują wprowadzić wiernych w błąd. Zamiast mówić własnym głosem, powołują się na głos Boga.

Boskie pochodzenie ma mieć mitologia religijna podawana przez Kościół do wierzenia. Mówi ona o stworzeniu świata i człowieka przez Boga, o raju i grzechu pierworodnym, przymierzu Boga z Izraelitami, narodzinach Jezusa, który miał być synem Boga-Ojca poczętym przez Ducha Świętego, został ukrzyżowany, zmartwychwstał i przed końcem świata ma sądzić żywych i umarłych. Jest tam też o duszy nieśmiertelnej, zbawieniu i potępieniu, aniołach, szatanie, licznych cudownych wydarzeniach, w tym uzdrowieniach i wskrzeszaniu zmarłych. Itd.

Podsumujmy: Na prawdziwość wierzeń religijnych, także na istnienie Boga, o którym mówią religie, brak jakichkolwiek dowodów, argumentów, uzasadnień. Wszystko wskazuje, że mamy do czynienia z fantazją przedstawianą jako prawda, czyli z kłamstwem. Dlatego wyznawanie jakiejkolwiek religii to nieuchronnie życie w kłamstwie.

* * *

Teolodzy bronią „Pisma Świętego” twierdząc, że nie można go rozumieć dosłownie, literalnie. Są tam – mówią – przenośnie, symbole, trzeba też wziąć pod uwagę, że księgi miały przemówić do ludzi odległych epok.

Jest to nieskuteczna obrona prawdziwości „Pisma Świętego”. Pozwala natomiast przeinaczać jego treść, dowolnie interpretować, usprawiedliwiać absurdy. Gdy jakieś treści są zupełnie nie do obrony, teolodzy mówią, że to przenośnie, symbole. W ten sposób, mimo absurdów i kompromitującej zawartości, Kościół katolicki niezmiennie utrzymuje, że – jak czytamy w katechizmie – księgi Starego i Nowego Testamentu zawierają prawdy objawione przez Boga, spisane zostały pod natchnieniem Ducha Świętego i „Boga mają za Autora” (Katechizm 105).

Nie dajmy się zwariować, dziś Bóg nie przemawia do papieży i biskupów – i tak samo nie przemawiał wówczas do Mojżesza i proroków. Nic nie objawił i nie objawia.

Moja znajoma, niepokorna teolożka Celestyna twierdzi, że autorzy ksiąg biblijnych znajdowali się pod natchnieniem poetyckim, powstającym pod wpływem wina a nie Ducha Świętego. Daje ono niepohamowaną zdolność zmyślania. Z Biblii wynika niezbicie, że Izraelici spożywali wina bardzo dużo i traktowali jako produkt pierwszej potrzeby. Wyjaśniałoby to, dlaczego w księgach mamy tyle niedorzeczności i słów wzniosłych jednocześnie.

Wrabianie Boga w autorstwo Biblii, jak robi to katechizm Kościoła katolickiego, jest nie fair. Celestyna mówi, że Bóg, gdyby istniał, na pewno nie zgodziłby się ze stanowiskiem Kościoła. Nie potwierdziłby kłamstwa o boskim pochodzeniu treści zawartych w „Piśmie Świętym”. Zważywszy na dziwactwa i niedorzeczności, których tam pełno, trudno byłoby mu się dziwić.

Oto na przykład w Biblii napisano – mówi Celestyna – że Bóg spowodował śmierć czterdziestu dwojga dzieci, bo biblijny prorok Elizeusz przeklął je imieniem Bożym za niemądre wygłupy. A było to tak: „Kiedy (Elizeusz) postępował drogą, mali chłopcy wybiegli z miasta i naśmiewali się z niego wzgardliwie, mówiąc do niego: «Przyjdź no, łysku! Przyjdź no, łysku!» On zaś odwrócił się, spojrzał na nich i przeklął ich w imię Pańskie. Wówczas wypadły z lasu dwa niedźwiedzie i rozszarpały spośród nich czterdzieści dwoje dzieci.” (2Krl 2,23-24).

A oto co Bóg przekazał ludowi swojemu za pośrednictwem Mojżesza: „Jeśli się bić będą mężczyźni, mężczyzna i jego brat, i zbliży się żona jednego z nich i – chcąc wyrwać męża z rąk bijącego – wyciągnie rękę i chwyci go za części wstydliwe, odetniesz jej rękę, nie będzie twe oko miało litości” (Pwt 25,11-12).

Czy to nie głupota przypisywać Bogu coś takiego? – pyta retorycznie Celestyna.

Nie ma też – dodaje – żadnego uzasadnienia przekonanie, że Bóg uznaje Kościół katolicki za swój.

* * *

Wielu ludzi, wychowywanych w religijnych rodzinach, zrywa z religią wchodząc w okres dojrzewania, gdzieś między 12 a 16 rokiem życia. Sam to przeszedłem. Jak napisałem w innym miejscu, stojąc w kościele w tłumie ludzi coraz bardziej miałem poczucie, że uczestniczę w przedziwnym kulcie nieprawdy, fałszu. Dziwiłem się, że ludzie mogą w te zmyślone „prawdy wiary” wierzyć. Wstydziłem się być w kościele, uczestniczyć w kłamstwie. – Alvert Jann

………………………………………………………………………..

Alvert Jann: Blog „Ćwiczenia z ateizmu” https://polskiateista.pl/aktualnosci/blogi-2/cwiczenia-z-ateizmu/

Zapraszam licealistów, studentów i wszystkich zainteresowanych na ćwiczenia z ateizmu. Co miesiąc <pierwszego>, czasami częściej, będę zamieszczał krótki tekst, poważny ale pisany z odrobiną luzu. Nie widzę siebie w roli mentora czy wykładowcy, mam na myśli wspólne zastanawianie się. 

Nauka nie wyjaśnia wszystkiego, religia nic nie wyjaśnia.

Na blogu znajduje się kilkadziesiąt artykułów, m.in.:

Złe skutki lekcji religii (część 1)” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/zle-skutki-lekcji-religii

Teoria Boga krótko wyłożona” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/teoria-boga-krotko-wylozona/

„Pismo Święte jakiego nie znacie” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/pismo-swiete-jakiego-nie-znacie/

Dusza nieśmiertelna i życie po śmierci” https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/dusza-niesmiertelna-i-zycie-po-smierci/

Jak ks. prof. Heller dowodzi istnienia Boga?” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/ks-prof-heller-dowodzi-istnienia-boga/

Kościół jest niepotrzebny!” https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/kosciol-jest-niepotrzebny/

Podręczniki do religii. Ewolucja według Kościoła” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/podreczniki-religii-ewolucja-wedlug-kosciola/

Mit narodu wybranego i przymierza z Bogiem – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/mit-narodu-wybranego-i-przymierza-z-bogiem/

……………………………………………………………………………………….

Ćwiczenia z ateizmu. Część 30 „Czytanie Pisma Świętego”

married-23778_960_720Oto co Bóg przekazał ludowi swojemu za pośrednictwem Mojżesza: Jeśli się bić będą mężczyźni, mężczyzna i jego brat, i zbliży się żona jednego z nich i – chcąc wyrwać męża z rąk bijącego – wyciągnie rękę i chwyci go za części wstydliwe, odetniesz jej rękę, nie będzie twe oko miało litości” (Pwt 25,11-12).

Co to za Bóg, który wymyśla tak dziwaczne i okrutne prawa? Czy komuś mądremu i sprawiedliwemu mogło przyjść do głowy tak niemądre i niesprawiedliwe prawo? A może to tylko przenośnia i wcale nie idzie o obcinanie żonie ręki, bo ratując męża przed napastnikiem chwyciła go za części wstydliwe?

Za dużo tych przenośni, teolodzy dowolnie sugerują, co jest a co nie jest przenośnią.

Ponadto z przenośniami trzeba uważać, bo same z siebie mogą być jak walenie obuchem w łeb. Słyszałem, że potop, za pomocą którego Bóg miał wytępić wszystkich ludzi i zwierzęta (z wyjątkiem nielicznych osobników uratowanych w arce) to tylko przenośnia. Czego przenośnia? Bożej miłości, sprawiedliwości, czy okrucieństwa? To jakaś głupota, a nie przenośnia. Jeżeli autorzy Biblii chcieli postraszyć grzeszników i wymyślili taką przenośnię, to dali złe świadectwo o sobie. Jeżeli uznamy, że Bóg ich do tego natchnął, to źle świadczy o Bogu.

Absurdów zawartych w Piśmie Świętym nie da się usprawiedliwić żadnymi pokrętnymi wyjaśnieniami.

Niedorzeczność powyższego prawa kontrastuje z tym, co o Piśmie Świętym mówi Katechizm: „Prawdy przez Boga objawione, które są zawarte i wyrażone w Piśmie świętym, spisane zostały pod natchnieniem Ducha Świętego. Święta Matka Kościół uważa, na podstawie wiary apostolskiej, księgi tak Starego, jak Nowego Testamentu w całości, ze wszystkimi ich częściami za święte i kanoniczne, dlatego że, spisane pod natchnieniem Ducha Świętego, Boga mają za Autora i jako takie zostały Kościołowi przekazane” (KKK 105).

Co wobec tego? Trzeba uczciwie powiedzieć, że Pismo Święte nie zawiera żadnego bożego objawienia. Zostało spisane ok. 2-3 tys. lat temu na użytek starożytnych Izraelitów i ówczesnych wyznawców Jezusa Chrystusa. Zawiera pewne fakty historyczne i geograficzne, ale przede wszystkim mamy tam masę zmyśleń, religijną mitologię i nonsensy. – Alvert Jann

Alvert Jann: Blog „Ćwiczenia z ateizmu” https://polskiateista.pl/aktualnosci/blogi-2/cwiczenia-z-ateizmu/

Na blogu znajduje się kilkadziesiąt artykułów.

O Biblii piszę w: „Pismo Święte jakiego nie znacie” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/pismo-swiete-jakiego-nie-znacie/

Złe skutki lekcji religii”- https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/zle-skutki-lekcji-religii/  

Podręczniki do religii. Kim jest Bóg?” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/podreczniki-religii-bog/  

Podręczniki do religii. Ewolucja według Kościoła” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/podreczniki-religii-ewolucja-wedlug-kosciola/  

Podręczniki do religii. Co wyjaśnia teologia?” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/podreczniki-religii-wyjasnia-teologia/

Ćwiczenia z ateizmu. Część 29: „Złe skutki lekcji religii, cz. 1.”

smiley-1171432_960_720Rodzice często sądzą, że na lekcjach religii dzieci uczą się czegoś dobrego i pożytecznego, uczciwości, zasad moralnych. Mówi się też, że dobrze, by dziecko poznało religię. Rzecz w tym, że na lekcjach religii uczniowie nie otrzymują żadnej wartościowej wiedzy religijnej. Katecheci nauczają biblijnych mitów i religijnych dogmatów, absurdów jak ten, że cierpienia i śmiertelność ludzi to skutek grzechu pierworodnego. Starożytne mity sprzed 2-3 tys. lat podają jako „prawdy wiary”. Nie ma w tym nic dobrego.

Słyszy się czasami, że religia sprzyja prawidłowemu rozwojowi psychicznemu dzieci i młodzieży. To nieprawda. Religia nie jest potrzebna do właściwego rozwoju psychicznego. To, czego dzieci i młodzież uczą się na lekcjach religii, to starożytne wierzenia i mity. Nie są one potrzebne współczesnemu człowiekowi. 

Dziecko uczy się norm moralnych i wszystkiego, co potrzebne do życia, w rodzinie, szkole, otoczeniu rówieśniczym i społecznym. Nie jest do tego potrzebna religia. Nie są do tego potrzebne żadne religijne mity o Bogu, aniołach, szatanach, grzechu pierworodnym, objawieniu, duszy nieśmiertelnej, życiu wiecznym, zbawieniu, potępieniu i Jezusie Chrystusie, który umarł na krzyżu, zmartwychwstał i przed końcem świata będzie sądzić żywych i umarłych. 

Wiedza o Biblii i wierzeniach chrześcijańskich jest potrzebna jedynie jako część ogólnego wykształcenia, podobnie jak wiedza o Iliadzie i mitologii greckiej. Nie jest potrzebna jako przedmiot wiary.

W kościelnych programach nauczania religii mówi się wprost, że celem jest katecheza, nauczanie wierzeń katolickich i wychowanie katolików posłusznych władzom kościelnym. Czytając programy i podręczniki widać wyraźnie, że jest to cel jedyny.

Na końcu zamieszczam dwie katechezy, z pięciu przewidzianych na styczeń, z podręcznika religii dla uczniów I klasy liceum i technikum pt. „Drogi świadków Chrystusa w Kościele” (Wydawnictwo WAM – Księża Jezuici, Kraków 2012, płyta CD; do płyty dołączony jest notes ucznia zawierający z reguły skróconą wersję tekstu z płyty).

* * *

Nauczanie religii wywiera pod wieloma względami negatywny wpływ na osobowość dzieci i młodzieży, z czego na ogół nie zdajemy sobie sprawy. Powiem o kilku sprawach.

devil-32429_960_720Poczucie lęku

Mówi się, że religia daje wsparcie psychiczne, ale to półprawda. Religia rodzi też poczucie lęku przed Bogiem i – nie śmiejmy się – szatanem, piekłem i nadprzyrodzonym światem duchów. W przypadku bardziej wrażliwych dzieci może być ono bardzo silne i utrzymywać się w dorosłym życiu.

Wzbudzenie lęku przed Bogiem i potępieniem jest jednym z podstawowych celów religii. Ma to miejsce także współcześnie w kościelnym nauczaniu i w treści podręczników. Aby ten lęk nie prowadził do zaburzeń psychicznych, człowiek musi – brzmi to paradoksalnie – nauczyć się ignorować religię. Inaczej, zważywszy na grożące mu kary, nie potrafiłby normalnie żyć. Na ogół osoby religijne, także dzieci, potrafią osłabić w sobie ten lęk do znośnego poziomu, ale doznają trwale mniej lub bardziej widocznych zaburzeń.

Co wobec tego?

Dla właściwego rozwoju psychicznego najlepiej ignorować religię całkowicie.

Irracjonalne skłonności

Nauczanie religii buduje w dzieciach i młodzieży irracjonalne skłonności, np. skłonność do wiary w fantastyczne wyjaśnienia, cuda, duchy, nadprzyrodzone zdarzenia. Skłonność ta ujawnia się z różnym nasileniem, u jednych silniej, u innych słabiej.

W łagodniejszej formie prowadzi to do osłabienia trzeźwego spojrzenia na rzeczywistość. Dziecko, a później dorosły człowiek, może na przykład wierzyć, że rzeczywiście gdzieś na drzewie objawiła się Matka Boska. Religijni oszuści w Medjugorie mają tłumy ciekawskich i wierzących.

bashobora_34Inny przykład to wiara w uzdrowicieli i cudowne uzdrowienia. Irracjonalne skłonności, kształtowane od wczesnego dzieciństwa, napędzają klientów uzdrowicielom i cudotwórcom, jak chociażby katolicki ksiądz Bashobora z Afryki, gromadzący tłumy na Stadionie Narodowym w Warszawie i na rekolekcjach regularnie prowadzonych w Polsce. Bashobora twierdzi, że za jego wstawiennictwem Bóg uzdrawia chorych i wskrzesił kilkunastu zmarłych. Nauczanie religii sprzyja, by traktować to poważnie, nie dostrzegać niedorzeczności i oszustwa, jakiego dopuszcza się nie tylko cudotwórca, ale także biskupi firmujący te przedsięwzięcia.

Irracjonalizm w polityce

Skłonność do odlotowych wierzeń religijnych przenosi się także na inne dziedziny życia, np. na politykę.

Wierzy się politykom żerującym na religii, wykorzystującym religijność wyborców dla własnych celów. Wierzy się w różne fantastyczne koncepcje, np. w spiski, chociaż nie ma po temu racjonalnych podstaw. Przykładem jest wiara w spisek smoleński.

Nauczanie religii jest jedną z przyczyn zadziwiającej łatwości, z jaką tak wielu ludzi wierzy w teorie spiskowe. Bezkrytyczna wiara w pozbawione podstaw wyjaśnienia jest główną cechą religii i rozszerza się na inne dziedziny.

szatan w nosieOpętanie przez szatana

Dobrym przykładem silnego irracjonalizmu są przypadki chorych psychicznie, którzy są przekonani, że opętał ich szatan. Po lekcjach religii, na których sporo mówi się o szatanie, wielu ludzi skłonnych jest traktować coś takiego poważnie, a nie jako niedorzeczność.

Kościół kultywuje starożytną wiarę w możliwość opętania człowieka przez szatana i w egzorcyzmy, tj. wypędzanie szatana (szatan ma dosłownie wstępować w ciało człowieka i kapłan-egzorcysta ma go stamtąd usunąć). Mówią o tym obowiązujące dziś oficjalne dokumenty kościelne, a biskupi powołują egzorcystów – w Polsce jest ich blisko 200. Opętania i egzorcyzmy potwierdzał słowem i czynem Jan Paweł II, co zasługuje na wyśmianie.

Rzekome opętania przez szatana są przez psychiatrię diagnozowane jako poważne zaburzenie psychiczne o charakterze urojeń właściwych paranoi i schizofrenii. Zdarzają się jednakowoż psycholodzy i lekarze, którzy sami wierzą w szatana lub są związani z Kościołem wspólnym interesem. Ci potrafią wszystko, nawet zdiagnozować obecność szatana w ciele chorego.

Łatwo zauważyć, że nauczanie religii i sianie wiary w szatana i nadprzyrodzone zdarzenia, jest jedną z przyczyn szerzenia się tej choroby psychicznej. Kościół nie podaje, ile przypadków tzw. opętań notuje się w Polsce, ale jak słychać egzorcyści mają pełne ręce roboty (na końcu podaję link do artykułu na temat opętań).

gosc.pl 975416_100514_Odnowa_009_34Odlotowe grupy katolickie

Niektórzy młodzi ludzie trafiają do odlotowych katolickich grup religijnych, takich jak Odnowa w Duchu Świętym. Praktykuje się tam wpadanie w trans (chwilowe zaburzenie psychiczne osiągane w trakcie religijnych rytuałów i spektakli), „mówienie językami” (uczestnicy wydają nieartykułowane dźwięki i niezrozumiałe słowa, twierdząc, że są pod wpływem Ducha Świętego). Zdarzają się tzw. „upadki w Duchu Świętym”, kiedy to ktoś pada i wije się jak w konwulsjach, przypomina to atak epilepsji.

Kościół ostrzega przed sektami, a sam wspiera katolickie grupy będące sektami w ramach Kościoła. Wywierają one tak samo negatywny wpływ na osobowość jak inne destrukcyjne sekty.

Irracjonalizm wierzeń religijnych sprzyja sekciarskim, często psychopatycznym formom religijności. Przykładem może być społeczność zwolenników intronizacji Chrystusa na króla Polski, wierzących w objawienia Rozalii Celakówny.

Przemarsz-Rycerzy-Jezusa-w-intencji-intronizacji-J (1)Ubrani w czerwone peleryny z dziwacznym wizerunkiem Chrystusa Króla, organizują od czasu do czasu modły na ulicach. Głośno było o nich przy okazji kościelnych uroczystości 19 listopada 2016 r. w krakowskich Łagiewnikach, gdzie według biskupów Polska uznała królowanie Chrystusa.

Przykładem może być też działalność ks. Piotra Natanka, suspendowanego kapłana katolickiego, który w założonym przez siebie ośrodku religijnym skupia grupy młodych ludzi i naucza w duchu odlotowego chrześcijaństwa. Jest ponadto aktywistą wspomnianego przed chwilą ruchu intronizacyjnego.

Uczniowie i ludzie młodzi są głównymi odbiorcami odlotowych internetowych portali katolickich, jak chociażby Fronda. Dziwić może, dlaczego religijne banialuki, które tam się pojawiają, są traktowane poważnie. Można to jednak zrozumieć. Po lekcjach religii żadne już cuda i dziwy nie mogą młodych ludzi zaskoczyć. Dziwactwa publikowane na odlotowych portalach nie różnią się zbytnio od tego, co zawierają podręczniki religii, a także papieskie encykliki i oficjalne dokumenty kościelne. Różnice dotyczą raczej formy, języka, a nie treści. Strony internetowe są bardziej strawne pod względem językowym i ciekawsze niż podręczniki. Nie stronią od religijnych sensacji, byle przyciągnąć uwagę. Oficjalne kościelne publikacje są w zasadzie nie do czytania przez normalnych ludzi, ale zawierają te same niedorzeczności, co wspomniane portale.

Absurdów, publikowanych na odlotowych stronach, żadne kościelne instancje nie prostują, bo musiałyby prostować same siebie.

Na szczęście umysł większości ludzi broni się przed zbyt silną akceptacją wierzeń religijnych. Moja znajoma, niepokorna teolożka Celestyna nazywa to „olewaniem” i przygotowuje pracę doktorską pt. „Olewanie jako skuteczna metoda obrony przed religią i Kościołem”. Zamierza ją przedstawić radzie wydziału teologicznego Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Ha ha!

„Brudna wspólnota”

Jeszcze jeden skutek nauczania religii chciałbym wskazać. Wprawdzie ostatnio coraz mniej maturzystów wybiera seminaria duchowne, ale takie nieszczęsne decyzje się zdarzają. Polska ciągle pozostaje największym chyba w Europie zagłębiem tzw. powołań kapłańskich.

Młodzi ludzie, decydując się z jakichkolwiek powodów na bycie księdzem, nie zdają sobie sprawy, że nie będą mieli normalnego ludzkiego życie. Wchodzą w kościelne tryby, które zmienią ich na wiele sposobów. Nie zdają sobie sprawy chociażby z problemów z seksualnością. O ile nie mają wybitnie obniżonego poziomu potrzeb seksualnych, będą żyć w olbrzymim stresie, prowadzącym do zaburzeń osobowościowych i konfliktów sumienia. Mogą uprawiać seks w ukryciu, łamiąc zasady obowiązujące księży. Najpewniej będą skazani na masturbowanie się, co na dokładkę Kościół uznaje za grzech (tak na marginesie, ciekawe, czy księża spowiadają się z masturbacji). Najgorzej, jeżeli ulegną przestępczej dewiacji, jaką jest seksualne wykorzystywanie dzieci.

Michalik pedofiliaKościół stanowi zamkniętą korporację, w której dewiacje i przestępstwa seksualne są tolerowane na zasadzie wzajemnego zrozumienia i porozumienia. Celibat jest dziś utrzymywany m.in. po to, by tę korupcyjną więź stwarzać i wzmacniać. Wzajemna wiedza o seksualnych przewinach sprawia, że kapłani trzymają się nawzajem w szachu: wiemy o tobie wszystko, nie podskakuj. To bardzo ważna przyczyna księżowskiego posłuszeństwa. Tylko wtedy, gdy drastycznych przypadków nie uda się ukryć, dochodzi do ujawnienia, a nawet do skazania księży na karę więzienia.

W socjologii znane jest pojęcie brudnej wspólnoty. To grupa o silnych więziach i wspólnych interesach, w której mają miejsce naganne praktyki, włącznie z naruszaniem prawa, ale są one tolerowane i ukrywane. Jest to, można powiedzieć, zła, brudna solidarność społeczna. Ważną rolę odgrywa możliwość wzajemnego szantażu oraz nieformalne i niekontrolowane korzyści finansowe i praktyki korupcyjne.

Nie brzmi to przyjemnie, ale trzeba powiedzieć, że Kościół ma cechy brudnej wspólnoty. Ukrywa naganne praktyki, nie poddaje się społecznej kontroli, czerpie dochody z dowolnie pobieranych opłat, nie podlegających dostatecznej kontroli. W drastycznej postaci zła, brudna solidarność księży polega na ukrywaniu przypadków seksualnego wykorzystywania dzieci, co sięga najwyższych władz kościelnych.

enforce-46910_640Słowo na zakończenie

Wierzenia religijne, nabyte w toku długoletniego nauczania szkolnego, w mniejszym lub większym stopniu owocują skłonnością do irracjonalizmu, ograniczają zdolność rozumnego pojmowania świata, utrudniają kierowanie się pozytywnie rozumianym zdrowym rozsądkiem. Nierzadko pozostają w umyśle jak koszmarny sen, powodując problemy i zaburzenia psychiczne.

Co jest prawdziwym celem nauczania religii?

Programy i podręczniki nie pozostawiają wątpliwości. Celem jest wytworzenie w uczniach psychicznego uzależnienia od urojonej „siły nadprzyrodzonej”, od Boga, a w rezultacie uzależnienie od władz Kościoła. I o to idzie.

Praktyczną metodą, dzięki której mimo wszystko człowiek nie staje się marionetką w rękach Kościoła, jest – mówiąc popularnie – olewanie religii i Kościoła. Alvert Jann

* * *

Dla zilustrowania tego, co zawierają podręczniki do religii, zamieszczam poniżej pełny tekst dwóch katechez (lekcji), z pięciu przewidzianych na styczeń.

Katechezy pochodzą z podręcznika religii dla uczniów I klasy liceum i technikum pt. „Drogi świadków Chrystusa w Kościele” (Wydawnictwo WAM – Księża Jezuici, Kraków 2012, płyta CD; do płyty dołączony jest notes ucznia zawierający z reguły skróconą wersję tekstu z płyty).

Katecheza 22. Tajemnica Ducha Świętego

Chrześcijanie wyznają, że Duch Święty jest Trzecią Osobą Boską, a więc Bogiem. Wiarę swą opierają na Objawieniu zawartym w Nowym Testamencie, gdzie prawda o tym, że Bóg jest Trójcą została wyraźnie ukazana. Stary Testament nie mówił jeszcze wprost o Duchu jako Osobie. Bóg objawiał ludziom swą tajemnicę stopniowo – najpierw ukazał swą jedyność, by dopiero potem odsłonić swą troistość. Duch Święty jest ostatni w objawieniu Osób Trójcy Świętej. „«Święty Grzegorz z Nazjanzu, Teolog», wyjaśnia ten rozwój pedagogią Boskiego «zstępowania»: Stary Testament głosił wyraźnie Ojca, Syna zaś bardzo niejasno. Nowy objawił Syna i pozwolił dostrzec Bóstwo Ducha. Teraz Duch mieszka pośród nas i udziela nam jaśniejszego widzenia samego siebie. Nie było bowiem rzeczą roztropną głosić otwarcie Syna, gdy nie uznawano jeszcze Bóstwa Ojca, i dodawać Ducha Świętego jako nowy ciężar, jeśli można użyć nieco śmiałego wyrażenia, kiedy jeszcze Bóstwo Syna nie było uznane… Jedynie na drodze postępu i przechodzenia «od chwały do chwały» światło Trójcy Świętej zajaśnieje w pełniejszym blasku” (KKK 684).

 Duch w Biblii

Chrześcijanie patrząc z perspektywy Nowego Testamentu, dostrzegają w Starym Testamencie wiele tekstów, które wspominają o działaniu Ducha Pańskiego – „Ruah Jahweh”. O Jego obecności i działaniu mówi już Księga Rodzaju przy okazji opowiadania o Bożym dziele stworzenia: „Duch Boży unosił się nad wodami” (Rdz 1, 2). Z całego tego tekstu opowiadania o dziele stworzenia wynika też, że to Słowo Boga i Jego Tchnienie stały u początków każdego istnienia, co autor księgi Psalmów tak wyraził: „Przez słowo Pana powstały niebiosa i wszystkie ich zastępy przez tchnienie ust Jego” (Ps 33, 6). W Starym Testamencie Duch Boży działał też przez przywódców narodu wybranego, królów, sędziów, proroków, mędrców. Szczególnie ważne są starotestamentowe teksty mówiące o Duchu, który miał spocząć na Mesjaszu – proroctwa mesjańskie, między innymi: „Wyrośnie różdżka z pnia Jessego (…) i spocznie na niej Duch Pański, duch mądrości, i rozumu, duch rady i męstwa, duch wiedzy i bojaźni Pańskiej” (Iz 11, 1-2); „Duch Pana Boga nade mną, bo Pan mnie namaścił. Posłał mnie, by głosić dobrą nowinę ubogim, by opatrywać rany serc złamanych, by zapowiadać wyzwolenie jeńcom i więźniom swobodę” (Iz 61, 1). Zapowiadały one Sługę Jahwe – Mesjasza, pochodzącego z rodu Dawida (Jesse był ojcem Dawida) i napełnionego Duchem Bożym. Mesjasz, czyli Namaszczony (Duchem) miał za cenę swojego cierpienia przynieść ludziom zbawienie.

 Symbole działania Ducha Świętego

 Wiemy, że te prorockie zapowiedzi zrealizowały się w Jezusie Chrystusie i że to On, pełen Ducha, objawił ostatecznie ludziom Osobę Ducha Świętego. Choć Duch Święty został objawiony, pozostaje tajemniczy, ukryty. Z racji bycia duchem – sam jest niewidoczny, choć dostrzegalne jest Jego działanie. „Teraz Duch jest Tym, który objawia Boga, pozwala nam poznać Chrystusa, Słowo Boga, Jego żywe Słowo, ale nie wypowiada samego siebie. Ten, który «mówił przez proroków», pozwala nam usłyszeć Słowo Ojca. Jego samego jednak nie słyszymy. Poznajemy Go, gdy objawia nam Słowo i czyni nas zdolnymi do przyjęcia Go w wierze”. Ta „nieuchwytność” Ducha Świętego sprawia, że w wyjaśnianiu Jego tajemnicy Kościół posługuje się często znakami i symbolami (niektóre z nich kojarzono z działaniem Ducha już w Starym Testamencie (zobacz np. Iz 44, 3; 1 Sm 16, 13; ). Są to:

– woda oznacza działanie Ducha Świętego w sakramencie chrztu; narodzenie i płodność życia w Duchu Świętym;

– namaszczenie jest znakiem sakramentalnym bierzmowania. Imię „Chrystus” (w języku hebrajskim Mesjasz) oznacza namaszczony;

– ogień symbolizuje przekształcającą energię działania Ducha Świętego, w językach ognistych Duch spoczął nad Apostołami w dniu Pięćdziesiątnicy;

– obłok i światło odsłaniają transcendencję chwały Ducha Świętego;

– pieczęć wskazuje na niezatarte znamię namaszczenia Ducha Świętego w sakramentach chrztu, bierzmowania i kapłaństwa, zostawia niezatarty charakter tych sakramentów. Dlatego nie udziela się ich ponownie;

– gołębica jest znakiem Ducha Świętego przynoszącego człowiekowi nadzieję ostatecznego spełnienia przez Boga jego pragnień (w tym symbolu Duch ukazał się nad Jezusem podczas chrztu w Jordanie);

– wiatr – widać w nim nadprzyrodzony dynamizm, przez który Bóg zbliża się do ludzi; symbol działania i obecności Ducha, np. podczas Pięćdziesiątnicy.

Symbole te pozwalają nam poznawać różne aspekty działania i obecności w świecie Trzeciej Osoby Bożej.

 

Katecheza 24. Duch Święty i Jezus Chrystus

Duch Święty przygotowywał czas objawienia Syna Bożego. Działał przez Jana Chrzciciela, który był Nim napełniony już w łonie matki (Łk 1, 15. 41), działał w życiu Maryi, zachowując ją najpierw od grzechu pierworodnego, potem zachowując jej dziewictwo i przygotowując ją na przyjęcie Jezusa. Duch Święty jest bezpośrednim sprawcą Wcielenia Syna Bożego Jezusa Chrystusa. To za Jego sprawą dokonuje się dziewicze poczęcie i narodzenie Syna Bożego jako Syna Maryi. Odtąd Duch Święty jest z Jezusem nierozerwalnie związany.

 Duch Święty w ziemskim życiu Jezusa

Ewangeliści zaznaczają, że Duch Święty towarzyszy Jezusowi w całym Jego życiu. W momencie nawiedzenia Elżbiety przez Maryję Duch napełnia Elżbietę i wywołuje w niej słowa powitania na widok Matki noszącej w łonie Pana (Łk 1, 42-45). Duch Święty działa przez Symeona (Łk 2, 26) i Annę, kiedy Maryja i Józef ofiarowują Jezusa w świątyni. Jest obecny we wszystkich kluczowych momentach wypełnianego przez Jezusa posłannictwa. Podczas chrztu, który Jezus przyjmuje od Jana, Duch Święty zstępuje na Jezusa w znaku gołębicy (Mt 3, 16). Jest z Jezusem podczas pobytu na pustyni i kuszenia Go przez Szatana (Łk 4, 1). O ścisłym związku posłannictw Syna Bożego i Ducha Świętego świadczy też, że Jezus działa i naucza w mocy Ducha (Łk 4, 14), a w synagodze nazaretańskiej odnosi do siebie słowa Izajaszowego proroctwa: „Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę” (Łk 4, 18). „Jezus nie objawia w pełni Ducha Świętego, dopóki sam nie zostanie uwielbiony przez swoją Śmierć i swoje Zmartwychwstanie. Powoli jednak wskazuje na Niego, nauczając tłumy, gdy objawia, że Jego Ciało będzie pokarmem na życie świata. Wskazuje Go Nikodemowi, Samarytance i uczestnikom Święta Namiotów. Swoim uczniom mówi otwarcie o Duchu Świętym w związku z modlitwą i świadectwem, które powinni dawać” (KKK 728). Jezus zawsze mówi o Duchu Świętym jako o Kimś, komu przysługuje działanie osobowe (kto naucza, działa, przekonuje, świadczy, przypomina), a więc jako o odrębnej Osobie.

 Obietnica Ducha Świętego

Na koniec składa uczniom obietnicę zesłania Ducha Świętego: „Ja zaś będę prosił Ojca, a innego Pocieszyciela da wam, aby z wami był na zawsze – Ducha Prawdy, którego świat przyjąć nie może, ponieważ Go nie widzi ani nie zna. Ale wy Go znacie, ponieważ u was przebywa i w was będzie” (J 14, 16-17). Uzależnia też Jego zesłanie od swojego odejścia, zapewniając uczniów, że nie zostawi ich samych. Spełnienie tej obietnicy nastąpiło dla całego Kościoła w dniu Pięćdziesiątnicy – zesłania Ducha Świętego. Kościół uczy, że bez Ducha Świętego nie da się zrozumieć Chrystusa – ani tego, kim jest, ani tego, co uczynił dla ludzi. I odwrotnie – bez Chrystusa nie dałoby się zrozumieć Osoby i działania Ducha Świętego. – Koniec Katechezy 24 z podręcznika religii dla uczniów I klasy liceum i technikum pt. „Drogi świadków Chrystusa w Kościele”.

……………………………………………………………………………………..

Alvert Jann: Blog „Ćwiczenia z ateizmu https://polskiateista.pl/aktualnosci/blogi-2/cwiczenia-z-ateizmu/

 Zapraszam licealistów, studentów i wszystkich zainteresowanych na ćwiczenia z ateizmu. Co miesiąc <pierwszego>, czasami częściej, będę zamieszczał krótki tekst, poważny ale pisany z odrobiną luzu. Nie widzę siebie w roli mentora czy wykładowcy, mam na myśli wspólne zastanawianie się. – Nauka nie wyjaśnia wszystkiego, religia nic nie wyjaśnia.

Na blogu znajduje się kilkadziesiąt artykułów, m.in.:

Teoria Boga krótko wyłożona” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/teoria-boga-krotko-wylozona/

Życie w kłamstwie. Złe skutki lekcji religii, część 2. – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/zycie-klamstwie-zle-skutki-lekcji-religii-cz-2/

Wypędzanie szatana”(artykuł o tzw. opętaniu przez szatana)  – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/wypedzanie-szatana/ 

Pismo Święte jakiego nie znacie” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/pismo-swiete-jakiego-nie-znacie/

Kim jest Bóg?” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/podreczniki-religii-bog/

Co wyjaśnia teologia?” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/podreczniki-religii-wyjasnia-teologia/ 

Argumenty przeciw istnieniu Boga. Komentarz do podręczników religii” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/argumenty-przeciw-istnieniu-boga-komentarz-podrecznikow-religii/

Ewolucja według Kościoła” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/podreczniki-religii-ewolucja-wedlug-kosciola/

Koniec świata według Kościoła” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/podreczniki-do-religii-koniec-swiata-wedlug-kosciola/ 

Ewolucja i moralność” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/ewolucja-i-moralnosc/

……………………………………………………………………….

Ćwiczenia z ateizmu część 28 „Czy naukowcy zajmują się dowodzeniem nieistnienia? – Cezary Magura

space-telescope-561368_960_720Spotkać się można z poglądem, że w nauce obowiązuje wręcz aksjomat, że nie można dowodzić nieistnienia czegoś. Taka metodologiczna zasada jednak nie obowiązuje. Zwykle gdy tylko owo kwestionowane „coś” zostaje troszeczkę zdefiniowane, natychmiast implikuje ono pewne efekty czy procesy, których istnienie możemy zweryfikować, i przy ich braku, zanegować owo „coś”. Spory kawał historii nauki przebiegł w ten sposób, tzn. zastosowano zasadę: „twój obiekt, ośrodek, czy proces nie istnieje, bo nie widzimy efektów, które implikuje”.

1. Garść przykładów

Kiedy możemy uznać, że nieistnienie zostało udowodnione? Otóż wtedy, gdy brak jest jakichkolwiek powodów istnienia, a jednocześnie stan wiedzy wyklucza możliwość pojawienia się takich powodów w przyszłości. Czyli niestety trzeba spełnić warunek nie tylko konieczny, ale i wystarczający.

Pomimo że taka definicja nieistnienia jest dość surowa/sroga, większość nauki polega i polegała na dowodzeniu nieistnienia obiektów i procesów postulowanych w modelach, które okazały się błędne.

Normalnie wygląda to tak, że zauważamy zjawisko X, które różne grupy badawcze próbują wyjaśnić przy pomocy różnych modeli/wyobrażeń. Z każdym takim modelem wiąże się zestaw postulowanych obiektów i procesów, które – gdy już jest „po wszystkim” – okazują się niebyłe, czy nieistniejące.

Przy czym adwokaci jakiegoś modelu zwykle nie poprzestają na udowadnianiu prawdziwości własnego modelu, ale często próbują zanegować modele konkurencji, nierzadko poprzez wykazanie, że nie istnieją efekty czy procesy implikowane przez te konkurencyjne modele (a zatem i postulowane obiekty, które miałyby wywoływać te procesy, lub brać w nich udział).

Historia nauki zna wiele przykładów, a narzucają się następujące:

 

mars-67522_960_7201. Kanały na Marsie, wypatrzone przez Schiaparellego (obsesja Percivala Lowella i niektórych astronomów). Nawet Alfred Russel Wallace (współodkrywca ewolucji organizmów) wdał się w słuszne i logiczne dowodzenie, że takowe rowy irygacyjne, oraz marsjańscy inżynierowie, którzy je zbudowali, w rzeczywistości nie istnieją. Ostateczny dowód przyniosły znacznie późniejsze bezzałogowe sondy międzyplanetarne.

Takież samo nieistnienie dowiedziono dla wyższych form życia marsjańskiego (typu bujna roślinność etc.)

2. Eter – gdyby światło miało być falą propagującą się w takowym ośrodku, ruch Ziemi względem eteru powinien zmieniać mierzoną prędkość światła (powinniśmy czuć „wiatr eteru”). W pomysłowym eksperymencie interferometrycznym Albert A. Michelson (Amerykanin urodzony w Strzelnie) oraz E. Morley wykazali, że efekt taki nie występuje. Ostatecznie koncepcję eteru zniszczyła szczególna teoria względności (A. Einstein, 1905). Światło okazało się polem energii podróżującej w próżni ze stałą prędkością, a przestrzeń i czas – względna („rozciągliwa”). Elektromagnetyzm i STW okazały się prostsze i spójniejsze (bardziej minimalistyczne w sensie ockhamowskim) od dodatkowego bytu – eteru.

Co prawda eksperyment Michelsona-Morleya miał na celu WYKRYCIE eteru, ale koniec końców okazał się eksperymentem negatywnym, mocno wskazującym na NIEISTNIENIE eteru.

3. Fale grawitacyjne – zanim Andrzej Trautman (którego Marek Abramowicz proponował jako polskiego kandydata do nagrody Nobla) matematycznie wykazał realność fal grawitacyjnych, wielu ludzi w nie wątpiło (włącznie z Einsteinem i promotorem Trautmana – Leopoldem Infeldem), argumentując, że może to być wyłącznie artefakt pewnych procedur matematycznych (cechowania). W tym przypadku takowe „dowodzenie nieistnienia” się nie powiodło. Hulse i Taylor w 1974 roku odkryli układ podwójny pulsara z gwiazdą neutronową (PSR B1913+16), którego orbita zacieśnia się wskutek emisji fal grawitacyjnych dokładnie wg przewidywań ogólnej teorii względności. W lutym 2016-go roku LIGO potwierdziło istnienie fal poprzez bezpośrednią detekcję (sygnał GW150914).

Był więc w historii poznawania fal grawitacyjnych etap „istnieją czy nie istnieją”, z wyznawcami obydwu poglądów.

W kosmologii nawet teraz, gdy piszę te słowa, sporo naukowców próbuje wykazać nieistnienie tej czy innej formy materii czy energii:

4. Ciemna materia – zamiast niej niektórzy fizycy preferują nieznaczne, wykrywalne tylko na dużych (galaktycznych) skalach, modyfikacje prawa ciążenia Newtona (teoria MOND Milgroma). Osoby takie utrzymują, że ciemna materia nie istnieje (ale chyba są w błędzie, bo MOND ma problem na ekstragalaktycznych skalach; tym niemniej ciągle ma zwolenników).

5. Ciemna energia – niektórzy naukowcy pracują nad alternatywnymi interpretacjami stałej kosmologicznej, które nie postulują istnienia ciemnej energii. Polskie Narodowe Centrum Nauki finansuje obecnie co najmniej jeden projekt, który próbuje zanegować istnienie ciemnej energii. W tym ujęciu stała kosmologiczna traktowana jest jako skutek zignorowania efektów relatywistycznych w procesach formowania niejednorodnej struktury Wszechświata.

Oczywiście „dowodzenie nieistnienia” przebiega w tym wypadku (jak i w wielu innych) w postaci interpretacji zjawiska (pomiaru niezerowej stałej kosmologicznej) przy pomocy innej prostszej teorii, która nie potrzebuje dodatkowego bytu (ciemnej energii).

6. Geocentryczny Wszechświat – wykazano, że nie istnieje (Arystarch, Kopernik, NASA).

7. Vis vitalis, tj. siła życiowa – nie istnieje również (biochemia).

8. Stworzyciel mrówki, małpy, tygrysa i człowieka – nie istnieje (Darwin).

10. Tachiony – hipotetyczne cząstki szybsze od światła. Dowiedziono na gruncie STW, że ich istnienie implikuje liczne (i absurdalne) sprzeczności i paradoksy.

11. Probabilistyczny indeterminizm – Einstein wielokrotnie próbował udowodnić Nielsowi Bohrowi, że nie istnieje probabilistyczny indeterminizm przyrody w skali mikro (tzn. że nie jesteśmy skazani na probabilizm mechaniki kwantowej). Polegało to na tym, że przedstawiał Bohrowi bardzo zmyślnie zaprojektowane eksperymenty myślowe, które z pozoru niwelowały czy obchodziły kwantową „nieokreśloność” (nieoznaczoność). Niesamowity Bohr zawsze udowadniał, że Einstein się myli.

time-machine-1783891_960_72012. Perpetuum mobile. Fizycy dowiedli, że maszyny takie nie istnieją i stały się one domeną pseudonauki (są sprzeczne z pierwszą lub drugą zasadą termodynamiki). Jeśli np. położyłbyś czytelniku na biurku fizyka swój projekt takiej maszyny, twierdząc, że zbudowałeś działający egzemplarz, który stoi w twoim warsztacie, to taki fizyk bez trudu wskazałby słaby punkt twojego projektu. Usłyszałbyś: „pan kłamie – pańska maszyna nie istnieje, ponieważ nie może ona działać z takiego a takiego powodu”. Wielu pomysłowych wynalazców proponowało różne modele perpetuum mobile (włącznie z Leonardo da Vinci) i wszystkie one zostały skrupulatnie zdemaskowane przez fizyków, inżynierów i innych krytycznie myślących wynalazców.

W dzisiejszych gimnazjach, liceach, na kółkach, konkursach fizycznych, itp, uczniowie czasami otrzymują zadanie: „Wykaż, że przedstawione na rysunku perpetuum mobile nie może działać” (tzn. działające urządzenie tego typu nie istnieje).

13. Przypadek, który dostarcza zwykle przykładów na fiasko „dowodów” nieistnienia. Chodzi o niezwykle ważny dla nauki problem istnienia (lub nieistnienia) METODY poznania czy zrozumienia danego obiektu czy zjawiska (czy istnieje jakikolwiek sposób sprawdzenia czy …). Co prawda niby pytamy tu o istnienie, ale lękamy się negatywnej odpowiedzi, czyli nieistnienia metody badawczej.

Klasyczny przykład to filozof Auguste Comte, który w 1844 roku próbował ustalić jakiej wiedzy nigdy nie zdobędziemy (a więc wskazywał obiekty i zjawiska, dla których poznania nie ma i nie będzie metody). Za dobry przykład uznał skład odległych gwiazd i planet. Utrzymywał, że nie poznamy go nigdy, bo nigdy nie dostąpimy szansy bezpośredniego badania tych obiektów. Jednak już trzy lata po jego śmierci odkryto, że skład chemiczny gwiazd można poznać przy pomocy spektroskopu. Po następnych trzech latach (1863) W. Huggins wykazał, że gwiazdy zbudowane są ze zwyczajnych ziemskich pierwiastków. Okazało się więc, że metoda istnieje.

14. Czarne dziury. Obecnie dowiedziono już istnienia różnych rodzajów czarnych dziur (o bardzo różnych masach), ale sir Eddington argumentował za ich nieistnieniem (grając niezbyt czysto w sporze z Chandasekharem).

15. Cieplik i flogiston – udowodniono, że nie istnieją (cieplik – niezniszczalny i nieważki fluid/substancja ciepła; flogiston – substancja występująca w ciałach palnych, odpowiedzialna za spalanie). Teoria cieplika nie dawała sobie rady z niektórymi empirycznymi ilościowymi prawami zjawisk cieplnych. Nie tłumaczy też ruchów Browna. Teorię cieplika zastąpiła kinetyczna teoria gazów oraz zasada zachowania energii, czy ogólniej – współczesna termodynamika. Zaś współczesna chemia pozbawiła racji bytu teorię flogistonu.

Podsumujmy ten rozdział: Podane przykłady wpadają pod różne kategorie „dowodu nieistnienia”. Większość polega po prostu na odkryciu lepszej interpretacji, która NIE WYMAGA istnienia kwestionowanego obiektu. Owa „lepszość” to niesprzeczność z obserwacjami i większa prostota w sensie ockhamowskim (William Ockham w XIV w. sformułował zasadę, że należy wyjaśniać zjawiska w możliwie jak najprostszy sposób, bez zbędnych komplikacji). Czasami teoria, która obywa się bez „kwestionowanego obiektu” jest raczej skomplikowana (np.: elektromagnetyzm plus STW versus eter) ale wyjaśnia takie multum procesów, że wypiera model prostszy a mało użyteczny/skuteczny.

W przypadku kanałów marsjańskich dowód nieistnienia przebiegł bezpośrednią metodą „polećmy i zobaczmy z bliska”. Ale jest oczywiście różnica pomiędzy lokalnymi i dobrze zdefiniowanymi rowami irygacyjnymi, a np. taką ciemną energią, rzekomo wszechobecną i słabo zdefiniowaną.

Metoda „dowiodę, że postulowany przez ciebie obiekt czy proces nie istnieje / nie zachodzi” jest chętnie stosowana w nauce, o ile tylko jest możliwość użycia takiej metody. Rzadko jednak dowód udaje się przeprowadzić równie celnym ciosem jak w przypadku marsjańskich inżynierów od nawadniania. Częściej dowodzenie nieistnienia polega na wysuwaniu lepszych interpretacji, wskazywaniu błędów w teoretycznych rachunkach, oraz przeprowadzaniu eksperymentów, w których nie widać objawów istnienia postulowanego bytu.

2. Absolutne nieistnienie na wieki wieków amen?

Ciekawe jest pytanie o to, KIEDY możemy być w 100 procentach pewni, że dany byt został na wieki, w sposób absolutny unicestwiony.

Historia nauki uczy nas, że całkowite unicestwienie domniemanego bytu jest możliwe, ale należy być tu bardzo ostrożnym. Klasycznym kontrprzykładem jest historia stałej kosmologicznej (Lambda), którą Einstein, pewnie sugerując się spokojnym widokiem nocnego nieba, wprowadził aby uzyskać statyczność Wszechświata. Bez owej stałej jego równania implikowały Wszechświat dynamiczny (mowa o równaniach OTW użytych do opisu dynamiki jednorodnego Wszechświata jako całości). Krótko po tym Edwin Hubble odkrył ucieczkę galaktyk, ku rozczarowaniu Einsteina, który gdyby nie wprowadził „Lambdy” przewidziałby ekspansję matematycznie (określił to „największą gafą swojego życia”). Ale nie był to koniec historii, bo późniejsze obserwacje supernowych (w latach 90-tych) dowiodły, że pomimo ekspansji, stała kosmologiczna (interpretowana najczęściej jako rezultat istnienia „ciemnej energii”) jest jednak niezerowa. Ciągle nie jest to koniec historii, ponieważ część naukowców próbuje udowodnić, że „ciemna energia” to zupełnie chybiona interpretacja niezerowej Lambdy. Idea niezerowej stałej kosmologicznej (a obecnie jej interpretacji w postaci ciemnej energii) zmartwychwstaje więc i umiera w skali czasowej rzędu kilkudziesięciu lat.

Istniały jednak byty/idee, których istnienie wykluczono ze stuprocentową pewnością. Takie rzeczy jak planetarne epicykle i deferenty, cieplik czy marsjańskie rowy nawadniające, zostały wykluczone z bezczelnie całkowitą, absolutną pewnością i nigdy nie zmartwychwstaną.

Cieplik jest tutaj ciekawym przykładem, z uwagi na jego „boskie” przymioty, miałby to bowiem być tajemniczy, nieważki i najwidoczniej bezpośrednio niewykrywalny fluid, którego przepływ odpowiedzialny jest za  zmiany temperatury. Przy wyjaśnianiu zjawisk cieplnych ten cieplik początkowo działał, ale w ograniczonym zakresie zastosowań. Szybko zaczęły się dlań schody i problemy. Wprowadzono więc wspomniany rój mrowiących się atomów/cząsteczek, rozwinięto kinetyczną teorię gazów, odkryto parę fizycznych praw i okazało się, że bez cieplika wszystko zaczyna składać się w sensowną całość, tzn. schody/problemy znikają, a teoria pędzących cząsteczek pięknie tłumaczy obserwacje. Cieplik został uznany za fatalny, nietrafiony pomysł; za nierealny, tzn. nieistniejący obiekt. Już na tym etapie zmartwychwstanie cieplika było całkowicie niemożliwe i nikt nie miał co do tego wątpliwości. Ale gdyby ktoś jeszcze wówczas wątpił, to „na dokładkę”, w słynnym „roku cudów” (1905) Einstein pokazał metodami statystyki matematycznej, że uderzenia cząsteczek wody pięknie tłumaczą dziwaczne podskakiwanie kwiatowych pyłków w wodnej zawiesinie (ruchy Browna).

Dzięki trudom pionierów termodynamiki okazało się więc, że de facto nie mamy do czynienia z ciągłym i nieważkim „fluidem ciepła”, tylko z dyskretną (policzalną) kolekcją ważkich cząsteczek w ustawicznym, chaotycznym ruchu, a zmiany temperatury to zmiany wigoru tychże ruchów (ich prędkości).

Cieplik odszedł więc w absolutny i nieodwracalny niebyt, pomimo że nikomu nie udało się udowodnić, że nie ukrywa się np. w jakimś jabłku, w jakiejś kuli bilardowej, w meteorycie, czy w mysiej dziurze. Pomimo braku takowej „negacji bezpośredniej” wiemy z całkowitą pewnością, że cieplik nie istnieje. A jako że pośmiertny los naszych tyłków nie zależy od istnienia cieplika, nikt, żaden naukowiec nie promuje jego istnienia; cieplik nie ma fanklubów, wyznawców, na żadnych procesjach nikt nie obnosi ukwieconego portretu cieplika w złotych ramach.

creator-602533_960_720Nasuwa się tu analogia z dowodzeniem nieistnienia Boga – stwórcy gatunków (boga jako sprawcy ewolucji i specjacji). Tak samo jak cieplik, również i Bóg natrafił na sprzeczności z obserwacjami empirycznymi: zbędne lub kiepsko zaprojektowane narządy, drastyczne deformacje chorych płodów i ogólna drapieżność czy perfidia życia. Tutaj również nikt nie potrzebował zabierać się za udowadnianie, że lewitujący w niebiosach starzec, który ręcznie rozdziela gatunki, nie istnieje. Zamiast tego wymyślono prosty w swej istocie proces doboru naturalnego. Właśnie jak nazwa wskazuje – „naturalnego”, czyli zachodzącego samoistnie w warunkach ziemskiego środowiska. Bóg – stwórca rzekomo „doskonałych” żywych stworzeń, odszedł w ten sposób w niebyt.

W przypadku Boga jednak, pośmiertny los naszych tyłeczków miałby rzekomo zależeć od jego istnienia. Dlatego dowód nieistnienia boga – kreatora gatunków, jakże podobny w swej formie do dowodu nieistnienia cieplika, jest ignorowany przez wielu ludzi. Bóg ciągle ma wielu wyznawców zrzeszonych w wielu fanklubach. Mawiają oni: „Że niby Darwin? Przecież nikt nie dowiódł nieistnienia! Bóg może chować się w gęstwinie Big Bangu, bo potrafi wszystko. Że niby surwiwalowy dobór PRZYPADKOWYCH mutacji? Phi, Bóg robi to wszystko tak, że wygląda na przypadkowe i naturalne.”

Widać więc tutaj dramatyczne nierównouprawnienie dwóch podobnych w swej formie dowodów nieistnienia: czyż bowiem ktoś argumentuje, że cieplik jednak istnieje, tylko działa w tak przemyślny sposób, że objawia się nam jako zwodnicza kolekcja ruchliwych cząsteczek? Ano nie – taki argument uznajemy za nieprzyzwoity i nieakceptowalny.

Dla Boga jednak obniża się standardy logiki, utrzymując, że nic się nie stało, że ciągle nikt niczego istotnego nie udowodnił w sprawie jego nieistnienia. Dla Boga rezygnuje się z uczciwości myślenia. Porzuca się dla niego regułę, że „za danym rozumowaniem musimy iść, dokądkolwiek nas zaprowadzi”. Z chęci pośmiertnego zysku dajemy biedakowi fory, których nie dajemy cieplikowi. A nie dajemy ich cieplikowi, bo są granice kompromitacji w „naginaniu kolanem” modelu do rzeczywistości. Nawet swojego ulubionego modelu. Dla Boga jednak – pal licho przyzwoitość, uczciwość czy kompromitację. W obliczu znacznych spodziewanych zysków, nie po raz pierwszy Homo sapiens odkłada uczciwość na bok.

Jak dowodzi historia cieplika, definitywne unicestwienie postulowanego bytu jest możliwe, ale tylko wtedy gdy empiryczne świadectwa nieistnienia nie są intencjonalnie lekceważone. Niezmordowane naginanie modelu do dowolnych faktów nie świadczy o niekompletności dowodu – świadczy raczej o nieuczciwości adwokatów istnienia. Myśleć uczciwie jest niebezpiecznie, jeśli żyć chcesz wiecznie.

3. Kryterium nieistnienia

Napisałem powyżej, że nieistnienie można uznać za dowiedzione wtedy, gdy brak jest jakichkolwiek powodów istnienia, a jednocześnie stan wiedzy wyklucza możliwość pojawienia się takich powodów w przyszłości.

Filozof jednak może tu zauważyć, że „brak potrzeby istnienia” nie jest „dowodem nieistnienia”.

Co więcej, gdy dotknę ręką gorącego przedmiotu, czuję jak ciepło „przelewa się” na moją rękę. Pomimo pojawienia się współczesnej termodynamiki, ciągle posiadam więc swój staroświecki powód, żeby postulować istnienie cieplika. Owszem, kinetyczna teoria płynów jest lepszym modelem, ale moja stara, oryginalna przyczyna istnienia cieplika wcale nie zniknęła.

Widać więc, że „brak powodów istnienia” to nie cała historia. To, co naprawdę unicestwiło cieplika, to inny postulowany byt – kolekcja ruchliwych cząsteczek. Zarówno dla cieplika, jak i cząsteczek potrafię podać „potrzebę istnienia”, a jednak wiem, że cieplik to bzdura. Ruchliwe cząsteczki wyjaśniają znacznie szerszą klasę zjawisk. Potrafią wyjaśnić wszystko to co cieplik, i o wiele więcej. Są więc ockhamowsko znacznie skuteczniejsze. I w przeciwieństwie do cieplika nie są sprzeczne z niektórymi obserwacjami.

Istotny jest więc aspekt ZASTĄPIENIA zanegowanego bytu innym, lepszym bytem.

Ot – po prostu cząsteczki opisują świat lepiej, ale czyż nie jest to zbyt słaba przewaga nad cieplikiem?

Wiemy, że jest to przewaga wystarczająca, ponieważ nasz stopień zrozumienia zjawisk cieplnych wyklucza niecząsteczkową interpretację cieplikową. Niczym współczesne zrozumienie kształtu Ziemi, które wyklucza jej płaskość.

Tym co unicestwia domniemane byty, jest więc dostatecznie głęboki poziom zrozumienia zjawisk natury. Gdzie przebiega ten poziom? Na jakiej głębokości pojmowania?

Nie wiem, czy na to pytanie istnieje „odpowiedź ogólnego zastosowania”, ale przypadek cieplika, perpetuum mobile i inne pokazują, że stan taki ludzkość potrafiła niejednokrotnie osiągnąć.

A jak to jest z „naszym Panem, stworzycielem nieba i ziemi, wszystkich rzeczy widzialnych i niewidzialnych”? Słyszy się powracające desperackie głosy, że darwinizm przecie nie dowodzi nieistnienia Boga, a zaledwie odsuwa jego sprawczą działalność w czasie, gdzieś w okolice Big Bangu. Nie jest to oczywiście prawdą, bowiem darwinizm, wsparty astrofizyką i kosmologią, diametralnie zmienia przedmiot stworzenia: nie jest nim już „na podobieństwo” stworzony człowiek, a ekspandująca, supergęsta i gorąca zupa kwarkowo-gluonowej plazmy. bison-1801981_960_720Swoim chaotycznym nieuporządkowaniem taka zupa bliższa zdaje się być mgle wznoszącej się wieczorem nad stawem, niż naszemu oku, nerce, czy naszej świadomości. A przecież nikt już dzisiaj nie przywołuje bóstw by wyjaśnić jeziorną mgłę. Początkowa osobliwość jest środowiskiem zaiste nieludzkim, i to właśnie z tego nieludzkiego początku wyłaniają się galaktyki, planety, życie i my sami. Błąd! Zakończyłem ostatnie zdanie na Homo sapiens, jakby to miała być jakaś „korona stworzenia”, a przecież ten serial wyświetla się dalej i niewykluczone, że dalsze odcinki będą równie nieludzkie jak początki. Uznając ten kwarkowo-gluonowy wrzątek za naszą „pramatkę”, dochodzimy do wniosku, że jesteśmy zdecydowanie „na niepodobieństwo” stworzeni.

W całej tej gigantycznej historii, nigdzie nie widać poszlak do wprowadzenia Boga na scenę – wprost przeciwnie: świetnie działają naturalne wyjaśnienia. Co więcej, wprowadzając Boga dla poprawy samopoczucia, spada na nas lawina problemów takich, jak np. „dlaczego ten facet tak spieprzył robotę?”, „dlaczego się tak nad nami znęca?” Ale zaraz – jaki „facet” w czasach Big Bang? Przecież człowieczeństwo jest WYNIKIEM długiej ewolucji, a nie jej przyczyną. Widzimy tu „zgodność” chronologiczno-faktologiczną, która dorównuje „zgodności” cieplika z ruchami Browna.

Rozstrzygając istnienie Boga, postąpmy równie uczciwie, jak z cieplikiem.

Cezary Magura

Autor jest doktorem astrofizyki.

Artykuł, autorstwa Cezarego Magury, został zamieszczony przez Alverta Janna. Zgodnie z praktyką przyjętą na portalu polskiateista.pl, artykuły autorów nie posiadających uprawnień do samodzielnego zamieszczania tekstów, może zamieścić osoba posiadająca takie uprawnienia. 

…………………………………………………………………………………………………..

Ćwiczenia z ateizmu. Cześć 27 „Kim była mistyczka Rozalia Celakówna?”

bishops-1343063_960_720Episkopat polski wydał w czerwcu 2016 r. „Komentarz do Jubileuszowego Aktu Przyjęcia Jezusa za Króla i Pana”, w którym wyjaśnia sens całego przedsięwzięcia. Czytamy tam, że potrzeba intronizacji Chrystusa wynika z objawień, jakich doświadczyła około 1937 r. Rozalia Celakówna, krakowska pielęgniarka i mistyczka. W objawieniach tych, jak piszą biskupi, „Jezus domaga się m.in. aktu intronizacyjnego od narodu polskiego. Świadczy o tym choćby ten zapis (cytuje się fragment objawienia): >Jest ratunek dla Polski: jeżeli mnie uzna za swego Króla i Pana w zupełności przez intronizację, nie tylko w poszczególnych częściach kraju, ale w całym państwie z rządem na czele. To uznanie ma być potwierdzone porzuceniem grzechów i całkowitym zwrotem do Boga<”.

Dokument, który zacytowałem, został włączony do materiałów upowszechnianych przez episkopat z okazji uroczystości intronizacyjnych 19 listopada 2016 r. Ma więc wysoką rangę.

Warto bliżej przyjrzeć się Rozalii Celakównie i jej objawieniom (zamieszczam poniżej fragment artykułu „Intronizacji Chrystusa nie będzie …” – link na końcu).

Kim była Rozalia Celakówna?

Sama Rozalia Celakówna jest najmniej winna całej tej aferze z intronizacją, chociaż to jej wizje stały się podstawą pomysłów intronizacyjnych.

Rozalia ZdjęcieByła pielęgniarką, zwykłą i uczciwą kobietą, ale nadmiernie przejmującą się religią i cierpiącą na poważne zaburzenia psychiczne. Miała wielokrotnie widzenia i słyszała głosy (częsty symptom zaburzeń psychicznych i schizofrenii), które pojmowała jako objawienia pochodzące od Jezusa. Zaburzenia te wpływały niekorzystnie na jej życie i powinno się jej z tego powodu współczuć.

Pretensję trzeba mieć do kościelnego otoczenia, które w dobrej lub złej wierze zaczęło żerować na jej przypadłości. Duchowni zachęcali ją do spisywania wizji, pobudzali zamiast uspokajać, umacniali wiarę w prawdziwość jej kontaktów z Jezusem. Rozalia doznawała objawień, dokładnie i obszernie przez nią spisanych, które stały się podstawą późniejszego ruchu intronizacyjnego.

Znalazł się lekarz, który na zlecenia władz kościelnych w 1938 r. wydał pozytywne orzeczenie o jej stanie psychicznym.

Sprawa objawień i intronizacji zaczęła żyć własnym życiem, machina kościelna produkująca cuda, objawienia i świętych, mełła powoli ale skutecznie. Rozalia zmarła w 1944 r., a po jej śmierci znajdowali się wpływowi ludzie zdolni nadawać jej objawieniu coraz większe znaczenie i rozgłos. Odpowiednie instancje kościelne, zamiast powiedzieć zdecydowane „nie”, uwiarygodniały prawdziwość jej rozmów z Chrystusem. W 1996 r. rozpoczął się proces beatyfikacyjny, zakończony pozytywnie na szczeblu diecezjalnym w 2007. Dokumenty zostały przekazane do watykańskiej Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych.

Gwoli sprawiedliwości trzeba powiedzieć, że jeszcze przed wojną Rozalia spotykała czasami trzeźwych kapłanów. W jej notatkach czytamy: „Jedni spowiednicy mówili, że mam pomieszanie zmysłów, inni, że im Bóg nie dał zrozumienia mej duszy, a inni jeszcze mnie besztali, że opowiadam takie rzeczy, które się nie dzieją na świecie, a jeszcze inni wprost mówili, że to wszystko jest nienormalne”.

Objawienia

Jeśli starczy wam cierpliwości, przeczytajcie poniższe cytaty z obszernych notatek Rozalii. Warto przeczytać, bo inaczej trudno zrozumieć, jak wielkich nadużyć intelektualnych i moralnych dokonują pospołu episkopat, Kościół i ruchy intronizacyjne.

Pewnego razu Rozalia upadła zemdlona i tak opisuje swój stan:

„Odczuwałam ogień piekielny na sobie, który zdawał się palić me ciało. Ryk i wycie szatanów było tak przejmujące, że żaden rozum ludzki tego nie pojmie. Gdy Bóg w ten sposób duszę krzyżuje i zostawia w ciemności – wówczas człowiek nic nie może pomóc”.

Inne widzenie:

„Zbliżył się do mnie Pan Jezus, ujął mnie za ramię i wyszedł z tej sali na korytarz ze mną. Był ubrany w suknię białą i płaszcz bordo. Nie mogę określić z czego względnie jaki był materiał. W boku Jezusowym była Rana. O z jakąż miłością i słodyczą przemówił do mnie, do tak ogromnie nędznej duszy (…): >Moje drogie dziecko popatrz, jak straszną boleść zadają mi grzechy nieczyste<„.

Narastające w Polsce od około 1937 r. obawy przed możliwą wojną, atmosfera niepokoju, stymulowały lęk i apokaliptyczne nastroje. Pojawiają się widzenia coraz częściej mające za temat Polskę, świat, wojnę i intronizację Chrystusa jako ratunek przed katastrofą. Oto Rozalia widzi postać i słyszy głos:

„Nastaną straszne czasy dla Polski. Burza z piorunami oznacza karę Bożą, która dotknie naród Polski za to, że ten naród odwrócił się od Pana Boga przez grzeszne życie. Naród Polski popełnia straszne grzechy i zbrodnie, a najstraszniejsze z nich są grzechy nieczyste i morderstwa, i wiele innych grzechów”.

,,Moje dziecko, za grzechy i zbrodnie (wymieniając zabójstwa i rozpustę) popełniane przez ludzkość na całym świecie ześle Pan Bóg straszne kary. Sprawiedliwość Boża nie może znieść dłużej tych występków. Ostoją się tylko te państwa, w których będzie Chrystus królował. Jeżeli chcecie ratować świat, trzeba przeprowadzić Intronizację Najświętszego Serca Jezusowego we wszystkich państwach i narodach na całym świecie. Tu i jedynie tu jest ratunek. Które państwa i narody jej nie przyjmą i nie poddadzą się pod panowanie słodkiej miłości Jezusowej, zginą bezpowrotnie z powierzchni ziemi i już nigdy nie powstaną”.

,,Trzeba wszystko uczynić, by Intronizacja była przeprowadzona. Jest to ostatni wysiłek Miłości Jezusowej na te ostatnie czasy! Pytam z bojaźnią tej osoby, czy Polska się ostoi? Odpowiada mi, że Polska nie zginie, o ile przyjmie Chrystusa za Króla w całym tego słowa znaczeniu, jeżeli się podporządkuje pod prawo Boże, pod prawo Jego miłości; inaczej, moje dziecko, nie ostoi się. (…) W tej chwili powstał straszliwy huk – owa kula (glob ziemski) pękła. Z jej wnętrza wybuchnął ogromny ogień, za nim polała się obrzydliwa lawa jak z wulkanu, niszcząc doszczętnie wszystkie państwa, które nie uznały Chrystusa. Widziałam zniszczone Niemcy i inne zachodnie państwa Europy. Z przerażeniem uciekałam wprost do tej osoby – pytam – czy to koniec świata, a ten ogień i lawa czy to jest piekło – otrzymuję odpowiedź: to nie jest koniec świata ani piekło, tylko straszna wojna, która ma dopełnić dzieła zniszczenia. Granice Polski były nienaruszone – Polska ocalała. Ta osoba nieznana mówi jeszcze do mnie: >Państwa oddane pod panowanie Chrystusa i Jego Boskiemu Sercu dojdą do szczytu potęgi i będzie już jedna owczarnia i jeden pasterz<. Po tych słowach wszystko znikło”.

I na koniec fragment, z którego pochodzi cytat eksponowany przez episkopat w „Komentarzu do Aktu Przyjęcia Jezusa za Króla” (tekst zaznaczony kursywą):

„Zdawało mi się, że ten ogień zniszczy całkowicie cały świat. Po pewnym czasie ten ogień ogarnął całe Niemcy niszcząc je doszczętnie tak, że ani śladu nie pozostało z dzisiejszej Trzeciej Rzeszy. Wtem usłyszałam w głębi duszy głos i równocześnie odczułam pewność niezwykłą, że tak się stanie, czego nie potrafię opisać: >Moje dziecko, będzie wojna straszna, która spowoduje takie zniszczenie. Niemcy upadną i już nigdy nie powstaną za karę, bo Mnie nie uznają jako Boga Króla i Pana swego. Wielkie i straszne są grzechy i zbrodnie Polski. Sprawiedliwość Boża chce ukarać ten naród za grzechy, a zwłaszcza za grzechy nieczyste, morderstwa i nienawiść. Jest jednak ratunek dla Polski, jeżeli Mnie uzna za swego Króla i Pana w zupełności przez Intronizację nie tylko poszczególnych części kraju, ale całego Państwa z Rządem na czele. To uznanie ma być potwierdzone porzuceniem grzechów i całkowitym zwrotem do Boga”. (…)

Szerzej z objawieniami Rozalii Celakówny można zapoznać się w obszernej publikacji, przygotowanej w środowisku wspólnot intronizacyjnych: Ewa Wieczorek, Służebnica Boża Rozalia Celakówna. Życie i misja, Ustroń 2006. Stamtąd pochodzą przytoczone wyżej cytaty.

Ksiądz, duszpasterz wspólnot intronizacyjnych, w wymienionej przed chwilą publikacji z 2006 r., tak podsumowuje sens objawień: „Przesłanie Rozalii do Narodu Polskiego jest wyjątkowo alarmujące: na świat może nadejść kara, a jego losy w dużej mierze zależne są od nas, od tego, czy wypełnimy zleconą nam przez Boga misję Intronizacji.” (…)

schizophrenia-388869_960_720Psychiatria

„>Na schizofrenię cierpi 1 proc. społeczeństwa. Ponad trzy czwarte z tych osób doświadcza w pewnym okresie choroby halucynacji słuchowych czy wzrokowych< – mówi w rozmowie z PAP psycholog dr Łukasz Gawęda z II Kliniki Psychiatrycznej Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego i Uniwersytetu SWPS. (…)

Badacz podkreśla, że chorzy pochodzenie głosów mogą różnie wyjaśniać. >Niektórzy sądzą, że mówi do nich mafia z Moskwy. Innym wydaje się, że mówi do nich sąsiad przez ścianę. Niektórzy uważają, że ktoś przesyła im myśli przez nadajnik radiowy. A czasem ludzie są pewni, że słyszą głos Boga lub szatana. Mechanizm słyszenia halucynacji jest podobny, ale różne są przekonania co do pochodzenia tych głosów. Najprawdopodobniej znaczenie ma tutaj historia życia pacjentów, ich doświadczenia, związki z innymi i przekonania na temat ludzi i siebie w ogóle< (…).

Neuropsycholodzy omamy słuchowe wyjaśniać mogą pobudzeniem kory słuchowej. >Wiemy, że jak kora słuchowa jest pobudzona, zaczyna produkować doświadczenia słuchowe. Czasem – na razie nie wiemy dlaczego – ta część mózgu pobudza się spontanicznie. Oznacza to, że bez odpowiednich dźwięków, słów z otoczenia możemy słyszeć głosy< – mówi rozmówca PAP i zapewnia, że zdrowa osoba zaczęłaby słyszeć głosy lub dźwięki, gdyby wszczepiło się jej odpowiednią elektrodę do kory słuchowej. Pobudzenie pierwszorzędowej kory słuchowej sprawiłoby, że osoba ta słyszałaby trzaski i szumy, a przy pobudzeniu drugorzędowej kory słuchowej – bardziej złożone wrażenia słuchowe, np. głosy”.

Fragmenty artykułu: Osoby ze schizofrenią swój głos w głowie uznają za obcy. „Nauka w Polsce”, Servis PAP, 22.07.2015.

Od siebie dodam, że dopiero w klinice psychiatrycznej możemy zobaczyć, co potrafi ludzki mózg, co mogą widzieć i słyszeć ludzie.

Objawienia Rozalii Celakówny to halucynacje typowe dla schizofrenii.

Memento

To, że episkopat i ruchy przykościelne robią sobie polityczny i religijny spektakl, wykorzystując przeżycia kobiety doznającej halucynacji i słyszącej „głosy”, źle świadczy przede wszystkim o episkopacie. Wykorzystywanie zaburzeń psychicznych, doświadczanych przez wiernych i kapłanów, ma miejsce w Kościele od wieków. Nie znaczy to, że tak musi być nadal. Dziś przynosi to wstyd. – Alvert Jann

…………………………………………………………..

Alvert Jann: Blog „Ćwiczenia z ateizmu”https://polskiateista.pl/aktualnosci/blogi-2/cwiczenia-z-ateizmu/

Nauka nie wyjaśnia wszystkiego, religia nic nie wyjaśnia.

Na blogu znajduje się kilkadziesiąt artykułów.

Linki do artykułów o intronizacji Chrystusa na króla Polski:

Intronizacja Chrystusa już 19 listopada!!” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/intronizacja-chrystusa-juz-19-listopada/

Intronizacji Chrystusa nie będzie …” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/intronizacji-chrystusa-bedzie/

Gra królem Chrystusem” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/gra-krolem-chrystusem/ . W artykule tym szerzej komentuję treść „Jubileuszowego Aktu Przyjęcia Jezusa Chrystusa za Króla i Pana” oraz zamieszczam pełny jego tekst.

Akt-Jubileuszowy-2016_full.

Zdjęcie Rozalii Celakówny pochodzi z Oficjalnej Strony Biura Postulacji Służebnicy Bożej Rozalii Celakówny. Powyższe ogłoszenie – z oficjalnej strony Konferencji Episkopatu Polski. 

Ćwiczenia z ateizmu. Część 26. „Argumenty przeciw istnieniu Boga. Komentarz do podręczników religii”

Bóg, jak twierdzą teolodzy, jest niedostępny badaniom naukowym, jednak z całą pewnością istnieje. Hm! To ciekawe. Może istnieć rzeczywistość niedostępna jakimkolwiek badaniom empirycznym, nie ma problemu. Ale żeby ot tak, z definicji przyjmować, że niedostępny naukowym badaniom jest Bóg, to wygląda na intelektualne kuglarstwo, chytrą sztuczkę, trik.

Tradycyjnie takie chytre sztuczki nazywa się sofistyką. W starożytnej Grecji działali wędrowni filozofowie, nauczyciele retoryki, sztuki przekonywania, filozofii. Nazywano ich sofistami. Nie stronili od filozoficznego krętactwa i kuglarstwa. Dlatego przyjęło się, że sofistyka to pokrętne, oszukańcze rozumowanie.

Kościelne nauki i teologia toną w sofistyce. Bóg ma istnieć w rzeczywistości, obiektywnie, ale jest z założenia niewykrywalny za pomocą metod empirycznych (obserwacji, doświadczeń, eksperymentów). To tak jakby powiedzieć, że istnieje żaba, która wszystko może, ale jest z definicji niedostępna naszym zmysłom. Czy musimy tę żabę zjeść? Nie musimy.

Przedstawiam 10 argumentów przeciw istnieniu Boga, o którym naucza Kościół katolicki, oraz przeciw prawdziwości kościelnych nauk. Nie znaczy to, że inne religie głoszą prawdę.

Czy argumenty te wystarczą, by uznać, że Boga nie ma, a nauki kościelne są fałszywe? Tak, zgodnie z zasadą: ziarnko do ziarnka, a zbierze się miarka.

* * *

1. Może istnieć rzeczywistość, która nigdy nie będzie dostępna badaniom empirycznym. Ale przypuszczenie, że jest to rzeczywistość nadprzyrodzona lub jakikolwiek bóg (w tym Bóg, o którym naucza Kościół) jest tyle samo warte, co domniemanie, że istnieje Krasnal, który wyczarował świat. W obu przypadkach brak jakichkolwiek argumentów wspierających te przypuszczenia. Dodajmy, że istnienie Boga wymaga argumentacji, bowiem w przekonaniu osób religijnych Bóg istnieje obiektywnie, tj. niezależnie od człowieka i jego wyobrażeń. Inaczej jest w przypadku np. wartości, zasad moralnych, idei, postulatów. Są one wytworem ludzkiego umysłu i kultury. Uzasadniać trzeba ich słuszność, zaś ich istnienie jest równoznaczne z ich głoszeniem. Tak nie jest w przypadku Boga. To, że głosi się wiarę w Boga, nie znaczy, że Bóg istnieje.

2. Podając argumenty na rzecz istnienia Boga, ma się często na myśli nieznaną wieczną rzeczywistość, nieokreśloną nadnaturalną siłę wyższą, boga bezosobowego lub „coś”, co stanowi prapoczątek świata i podstawę ładu panującego w przyrodzie. Trzeba powiedzieć wyraźnie, że argumenty tego rodzaju nie odnoszą się do Boga, o którym naucza Kościół. Kościół odrzuca pojęcie boga jako abstrakcyjnej, bezosobowej siły wyższej. Mówi się o tym wprost w podręcznikach religii. Według Kościoła Bóg jest osobą, opiekuje się światem i ludźmi, nagradza, karze.

3. Argumenty, przytaczane na rzecz istnienia boga, są błędne i niewiarygodne. Podam jeden przykład. Teolodzy powołują się na zasadę, że wszystko musi mieć swoją przyczynę, swojego stwórcę. Na tej podstawie twierdzą, że przyczyną istnienia świata jest Bóg, który świat stworzył. Jest to argumentacja bezzasadna.

Dlaczego?

 Skoro wszystko musi mieć swojego stwórcę, to trzeba zapytać, kto stworzył Boga. A jeżeli Bóg nie musiał być – jak twierdzą teolodzy – przez nikogo stworzony, to równie dobrze świat jako całość nie musiał być przez nikogo stworzony. Teolodzy bezpodstawnie, z definicji przyjmują jednak, że tylko Bóg nie musiał być przez nikogo stworzony. Nie ma powodu, by się z nimi zgadzać.

W ten właśnie sposób na bezzasadność argumentacji teologicznej wskazywał Bertrand Russell (logik, matematyk, filozof,1872-1970) i wielu późniejszych krytyków religii (1).

Świat jest rzeczywistością niezwykłą. Jest bardzo możliwe, że w ciągle zmieniającej się postaci świat istnieje wiecznie (także przed tzw. wielkim wybuchem). Przekonanie, że wszystko musi mieć swoją przyczynę, swojego stwórcę, można odnieść co najwyżej do obiektów istniejących wewnątrz świata, ale nie do świata jako całości. Świat ma cechy rzeczywistości niezniszczalnej, wiecznej, samoistnej, nie stworzonej przez nikogo. Teza, że świat musiał być przez kogoś stworzony, a tym kimś jest Bóg, jest bezpodstawnym urojeniem, nie wytrzymującym logicznej, a tym bardziej empirycznej, krytyki.

4. Kościół każe wierzyć nie tylko w Boga, ale w wiele innych „prawd” wiary. Np. w istnienie aniołów i szatana, w duszę nieśmiertelną, w życie wieczne po śmierci, w sąd boży, w Jezusa Chrystusa, który jest synem Boga-Ojca, został poczęty bez stosunku seksualnego, a po śmierci zmartwychwstał. W szkolnym podręczniku religii czytamy, że poczęcie Jezusa nastąpiło poza normalnym, fizjologicznym aktem seksualnym kobiety i mężczyzny” (2).

Wszystko to pozbawione jest wiarygodnej argumentacji. Kościół może powoływać się tylko na Pismo Święte. Brak argumentów, które wskazywałyby, że to coś więcej niż mity religijne. Np. kościelne nauki o duszy nieśmiertelnej i życiu wiecznym są tyle samo warte, co greckie opowieści o Hadesie, hinduskie o reinkarnacji i ludowe o duchach zmarłych, odwiedzających ziemię.

5. Potrafimy powiedzieć, kim jest Zeus. To bóg z mitologii greckiej, postać fikcyjna. W jego istnienie dziś chyba nikt nie wierzy. A kim jest Bóg, o którym naucza Kościół? To postać ze starożytnych ksiąg Izraelitów, modyfikowana przez tysiąclecia zgodnie z wyobrażeniami kolejnych epok. Wiara w jego istnienie jest tyle samo warta, co wiara w istnienie Zeusa, bóstw hinduistycznych i innych. Żadne argumenty nie wspierają przekonania, że to byty istniejące w rzeczywistości. Fakt, że Bóg, w którego każe wierzyć Kościół katolicki, to postać ze starożytnych mitologii, można uznać za wystarczający dowód, że nie istnieje on w rzeczywistości. Bogowie z mitów istnieją tylko w mitach.

6. Wierzenia religijne, podawane przez Kościół, opierają się na Piśmie Świętym i jego interpretacjach. Są to księgi pochodzące sprzed około 2-3 tys. lat. Przypuszczenie, że zawierają rzeczywiście treści objawione przez Boga, jest pozbawione jakichkolwiek podstaw. Księgi Pisma Świętego, jak wiele innych starożytnych tekstów, zawierają pewne historyczne i geograficzne fakty, ale mamy tam mnóstwo zmyśleń i religijnych mitów. Uznanie Pisma Świętego za mitologię religijną jest jak najbardziej uzasadnione.

7. Jezus mógł być postacią rzeczywistą, bo w tamtych czasach – jak i dziś – działało wielu tzw. proroków, guru, założycieli sekt. Ale mitem religijnym jest twierdzenie, że był synem bożym, został poczęty bez stosunku seksualnego, wskrzeszał zmarłych, uzdrawiał chorych, po śmierci zmartwychwstał i będzie sądzić ludzi przed końcem świata. Jak ktoś chce, może w to wierzyć, ale jeżeli nie ulegliśmy religijnej indoktrynacji, możemy to uznać wyłącznie za mity i urojenia.

8. Kościół podaje mitologiczne wyjaśnienia dotyczące przyrody, świata i człowieka. Opierają się one na opowieściach biblijnych i nie mają żadnego uzasadnienia w racjonalnej, sprawdzonej wiedzy. Karykaturalnym przykładem jest – powtarzane także w podręcznikach – wyjaśnianie chorób i śmierci grzechem pierworodnym, tj. nieposłuszeństwem, jakiego mieli się dopuścić wobec Boga pierwsi ludzie. Kościół bożym aktem stworzenia wyjaśnia powstanie i koniec świata. Wprawdzie biblijny opis stworzenia świata został uznany za przenośnię, to samo stworzenie świata przez Boga jest podawane jako wiedza prawdziwa. Nie mówi się jednak, w jaki to sposób Bóg świat stworzył. Upodabnia to całkowicie stworzenie świata do bajkowych opowieści o czarownikach, którzy potrafią wszystko, a Boga – do czarownika z bajki. Trochę więcej dowiadujemy się o końcu świata. Chrystus ma ponownie zstąpić na ziemię, osądzić ludzi, po czym z bożej woli obecny świat przestanie istnieć. Bajkowy, mitologiczny charakter tych wydarzeń jest uderzający, ale Kościół nie podaje tego jako przenośni. Inny przykład. Kościół uznał fakt ewolucji, ale naucza, że Bóg w toku ewolucji tchnął duszę nieśmiertelną w ciało człowieka, dzięki czemu człowiek zyskał właściwe ludziom zdolności myślenia i świadomość. Znów Bóg występuje jak czarownik z bajki, który w magiczny sposób zapewnił ludziom umiejętności myślenia i nieśmiertelność w Królestwie Bożym. Są to wszystko wyjaśnienia mitologiczne, nie oparte na jakichkolwiek racjonalnych przesłankach. Bajkowa fikcja i fantazja.

9. W swoim nauczaniu Kościół pomija lub przeinacza kompromitujące treści zawarte w Piśmie Świętym. Np. według Biblii Bóg nakazywał masowe rzezie. Oto co kazał Izraelitom zrobić z ludami zamieszkującymi ziemię obiecaną: Pan, Bóg twój, odda je tobie, a ty je wytępisz (…), nie okażesz im litości” (Pwt 7,1-2). Biblijny Bóg w potopie zgładził wszystkich ludzi, z wyjątkiem Noego, jego najbliższych i zwierząt uratowanych w arce. Zginęły wszystkie niemowlaki i dzieci nienarodzone. I na dodatek wszystkie zwierzęta. W Biblii czytamy: Wszystkie istoty poruszające się na ziemi (…) wyginęły wraz ze wszystkimi ludźmi” (Rdz 7,21). Podobnych przykładów można podać więcej. Kościół naucza, że „Bóg jest Miłością”, ale nawet jeśli powyższe opisy potraktujemy jako przenośnie, nie przystają do obrazu miłosiernego i mądrego Boga. Jaki z tego wniosek? Kościół manipuluje zawartością Pisma Świętego, teolodzy żonglują cytatami, znajdują w Piśmie Świętym to, co chcą znaleźć.

10. Kościół naucza, że wierzenia katolickie są racjonalne. Wielką wagę nadawali tej tezie Jan Paweł II i Benedykt XVI. Zwróćmy jednak uwagę, że źródłem katolickich wierzeń jest – jak głosi Kościół – objawienie boże i poznanie religijne, które Kościół ma zawdzięczać łasce bożej. Wierzeń tych nie można racjonalnie uzasadnić, pozostają one w sprzeczności z racjonalną wiedzą o świecie i człowieku. Przykładem jest chociażby wiara w to, że człowiek posiada duszę nieśmiertelną, a Jezus zmartwychwstał i przed końcem świata będzie ludzi sądzić. W encyklice Jana Pawła II można przeczytać: ludzki rozum nie musi zaprzeczyć samemu sobie ani się upokorzyć, aby przyjąć treści wiary” (3). Nieprawda. Można uznać dające się racjonalnie uzasadnić normy etyczne, podawane przez Kościół (nie znaczy to, że wszystkie, które Kościół nakazuje). Ale wiara w podawane przez Kościół „prawdy” jest nie do pogodzenia z godnością istoty rozumnej jaką jest człowiek. Dlaczego? Bo wiara w duszę nieśmiertelną, zmartwychwstanie Jezusa, cuda, sąd ostateczny itp., jest pozbawiona racjonalnej argumentacji i sprzeczna z racjonalną wiedzą o świecie i człowieku. Aby te „prawdy wiary” uznać, człowiek musi zaprzeczyć własnemu rozumowi i upokorzyć się.

Komentarz

Obowiązek udowodnienia, że istnieje Bóg osobowy, dusza nieśmiertelna, a Pismo Święte zawiera boże objawienie, spoczywa na Kościele. Wiarygodnych argumentów brak. Nie ma też argumentów uzasadniających, że Jezus mógł być poczęty bez aktu seksualnego, mógł wskrzeszać zmarłych, mógł zmartwychwstać. Zdarzenia te pozostają w sprzeczności z racjonalną wiedzą o człowieku i przyrodzie. Za to dobrze wpisują się w nurt wyobrażeń mitologicznych. Wszystko to, czego naucza Kościół katolicki, ma taki sam status jak opowieści o bogach starogreckich, krasnoludkach i reptilianach.

Każde twierdzenie wymaga argumentacji, uzasadnienia. A jaką argumentacją posługuje się Kościół? Nie ma co do tego wątpliwości. W podstawowych sprawach Kościół powołuje się na boże objawienie zawarte w Piśmie Świętym i na poznanie religijne, które zawdzięczać ma łasce bożej. Tak twierdzą władze kościelne, teolodzy i podręczniki religii.

Nie jest to argumentacja racjonalna, nie opiera się na ludzkich zdolnościach rozumowania i myślenia, ani na badaniach empirycznych. Kościół odwołuje się do nadprzyrodzonych źródeł wiedzy. Dlatego trzeba powiedzieć wyraźnie, że wiedza religijna, podawana przez Kościół, należy do tej samej kategorii, co wiedza różnego rodzaju magów, guru, proroków. Czym innym zresztą mogłyby być kościelne nauki o duszy nieśmiertelnej, zmartwychwstaniu Jezusa, wniebowzięciu Maryi Panny, sądzie ostatecznym, który ma się odbyć przed końcem świata itp.

Katecheci wbijają uczniom do głów irracjonalne wierzenia, starożytne mity zapisane w Starym i Nowym Testamencie. Nie jest to żadna racjonalna wiedza. Mity te trzeba traktować tak samo jak mity greckie. Kościół nie może tego zrobić. W programach nauczania religii wprost stwierdza, że celem jest katecheza, nauczanie wiary katolickiej. Dlatego nie powinno być religii w szkole.

W cytowanym już podręczniku religii czytamy: To, że czegoś nie potrafimy wyjaśnić za pomocą ludzkiego rozumu, nie oznacza, że tego nie ma!” (4). I co z tego, że nie oznacza? Nic. Żeby uznać, że Bóg istnieje, a ludzie mają duszę nieśmiertelną i przed końcem świata będą sądzeni przez Chrystusa, trzeba podać argumenty wskazujące, że nie są to jedynie starożytne mity. Nie wystarczy powiedzieć, że chociaż nie możemy tego wyjaśnić za pomocą ludzkiego rozumu, to jednak być może jest to prawda. W ten sposób można by tłumaczyć uczniom, że być może istnieją krasnoludki, reptilianie i duchy grasujące po lasach.

Zamiast humoru

– Czy ksiądz może zajść w ciążę?

– Ależ oczywiście. To, że czegoś nie potrafimy wyjaśnić za pomocą ludzkiego rozumu, nie oznacza, że tego nie ma lub nie może się zdarzyć!

– A z jakiego powodu Bóg jest niedostępny badaniom naukowym?

– Z tego samego, co krasnoludki. – Alvert Jann

……………………………………………………………….

Alvert Jann: Blog „Ćwiczenia z ateizmu” https://polskiateista.pl/aktualnosci/blogi-2/cwiczenia-z-ateizmu/ : Zapraszam licealistów, studentów i wszystkich zainteresowanych na ćwiczenia z ateizmu. Co miesiąc <pierwszego>, czasami częściej, będę zamieszczał krótki tekst, poważny ale pisany z odrobiną luzu. Nie widzę siebie w roli mentora czy wykładowcy, mam na myśli wspólne zastanawianie się. – Nauka nie wyjaśnia wszystkiego, religia nic nie wyjaśnia.

Na blogu znajduje się kilkadziesiąt artykułów, m.in.:

Teoria Boga krótko wyłożona” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/teoria-boga-krotko-wylozona/

Dowód na nieistnienie. Kogo?” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/dowod-na-nieistnienie-kogo-2/

Bóg przed trybunałem nauki” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/bog-przed-trybunalem-nauki/

Jan Paweł II bez taryfy ulgowej” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/jan-pawel-ii-bez-taryfy-ulgowej/

Ilu naukowców wierzy w Boga?”- https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/ilu-naukowcow-wierzy-w-boga/ i inne.

……………………………………………………………

Przypisy

1 B. Russell „Dlaczego nie jestem chrześcijaninem?” – http://bacon.umcs.lublin.pl/~lukasik/wp-content/uploads/2012/09/Russell-Dlaczego-nie-jestem-chrześcijaninem3.pdf 

2 Podręcznik religii dla liceum: „Drogi świadków Chrystusa w Kościele”, jezuickie Wydawnictwo WAM, notes ucznia, s. 69.

3 Jan Paweł II, Encyklika „Wiara i rozum” – http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/jan_pawel_ii/encykliki/fides_ratio_0.html

4 Cyt. wyżej podręcznik religii, s. 36.

………………………………………………………………………………

Cwiczenia z ateizmu. Część 25. „Katolicki Uniwersytet Lubelski zajmie się magią”

Nie uwierzycie, na wydziale filozoficznym KUL pojawił się tubylec z Wysp Trobriandzkich (Zachodni Pacyfik) i chce robić doktorat nie o magii, ale z magii. Przywiózł dziełko, w którym dowodzi, że moce magiczne istnieją naprawdę, a tradycyjna magia odprawiana od wieków w jego kraju jest skuteczna.

Magię trobriandzką dokładnie badał i opisał przed laty nasz rodak Bronisław Malinowski (1884-1942). Za badania kultur tamtego regionu otrzymał katedrę na Uniwersytecie Londyńskim. Tubylec nie omieszkał zaznaczyć, że niedawno minęło  100 lat od uzyskania przez Malinowskiego doktoratu na Uniwersytecie Londyńskim. „Ta okrągła rocznica zobowiązuje Polaków” – mówił na posiedzeniu rady wydziału.

Tubylec nie w pełni zgadzał się z wielkim etnologiem. „Cenię bardzo Bronisława Malinowskiego – powiedział – ale różnię się od niego. Bronisław Malinowski nie wierzył w magię, tylko ją wnikliwie opisywał. Ja postępuję inaczej. Nie tylko analizuję, ale dowodzę, że praktyki magiczne, zaklęcia, mają moc realną i są skuteczne, o ile tylko są prawidłowo wykonywane”.

Zebrani filozofowie i teolodzy ze szczególnym uznaniem przyjęli następującą ideę, mocno akcentowaną przez tubylca: „Wy dowodzicie istnienia mocy Bożej, a ja mocy magicznych. To bliskie sobie zagadnienia, właściwie tożsame. Dziś, Czcigodna Rado, czas zjednoczyć siły. Musimy działać wspólnie, ponad historycznymi podziałami. Dotychczas podkreślaliśmy różnice, a pomijaliśmy podobieństwa. Niesłusznie. Magia i religia to jedno”.

– Obiektywnie patrząc, ma rację – szeptano na sali ze zrozumieniem.

„Przyjrzyjmy się. Podobieństwa są fundamentalne, różnice tylko formalne – kontynuował tubylec. – W magii idzie o bezbłędne wypowiedzenie właściwego zaklęcia, by wpłynąć na rzeczywistość. W waszej religii zwracacie się do świętego o wstawiennictwo u Boga, by spowodować uzdrowienie. Co więcej, odpowiednio wykonana czynność, jaką jest chrzest, powoduje związek z Bogiem, którego nie da się odkręcić. W innej znanej religii bez tzw. obrzezania, obcięcia napletka, nie ma przymierza z Bogiem. Ale wróćmy do katolicyzmu. Kościelni egzorcyści słowem i święconą wodą wypędzają szatana z ciał opętanych. Egzorcysta i mag to różne odmiany tego samego gatunku. Co więcej, Kościół wierzy w magię, wierzy, że człowiek może rzucić mocą szatana urok na drugiego człowieka. Nie tak jak ateiści, którzy podważają wiarę zarówno w religię, jak i w magię. Magię trzeba udoskonalić, ucywilizować, a nie zwalczać”.

Wniosek ten zebrani przyjęli ze zrozumieniem.

„Zarówno w magii, jak i w religii – kontynuował tubylec – moc nadprzyrodzona tkwi w czynnościach religijnych lub magicznych, co na jedno wychodzi. Ale religia i magia mają jeszcze głębsze wspólne podstawy. Łączy nas starożytna wiara w nadprzyrodzone moce tajemne, w rzeczywistość inną niż przyrodnicza, zwyczajna. To rzeczywistość, która jest boska i magiczna zarazem”.

Na posiedzeniu rady wydziału wywiązała się ciekawa dyskusja. Zgodzono się, że pojęcia Boga i mocy magicznych nie są ze sobą sprzeczne, lecz uzupełniają się. Uznano, że moce magiczne, tak samo jak moce boskie, usytuowane są tam, gdzie rozum nie sięga, logiczna zasada sprzeczności nie obowiązuje, badania empiryczne są niemożliwe. Można więc twierdzić, że istnieją z całą pewnością.

Na zakończenie wyrażono ubolewanie, że magia nie jest nauczana w szkołach. Zgodzono się, że trzeba to zmienić. Aby przygotować kadry zdolne nauczać nie tylko religii, ale i magii, postanowiono powołać Katedrę Filozofii Boga i Mocy Magicznych (katedry filozofii Boga istnieją na katolickich uczelniach, np. na Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II w Krakowie). – Alvert Jann

Warszawa, 1 kwietnia br.

.………………………………………………………………………………

Alvert Jann: Blog „Ćwiczenia z ateizmu” https://polskiateista.pl/aktualnosci/blogi-2/cwiczenia-z-ateizmu/

Zapraszam licealistów, studentów i wszystkich zainteresowanych na ćwiczenia z ateizmu. Co miesiąc <pierwszego>, czasami częściej, będę zamieszczał krótki tekst, poważny ale pisany z odrobiną luzu. Nie widzę siebie w roli mentora czy wykładowcy, mam na myśli wspólne zastanawianie się. – Nauka nie wyjaśnia wszystkiego, religia nic nie wyjaśnia.

Na blogu znajduje się kilkadziesiąt artykułów, m.in.:

Wypędzanie szatana” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/wypedzanie-szatana/

Lekcje religii w szkołach wyższych” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/lekcje-religii-w-szkolach-wyzszych/

Chrześcijaństwo obłędu” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/chrzescijanstwo-obledu/

Teoria Boga krótko wyłożona” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/teoria-boga-krotko-wylozona/

Savage-Memory

Bronisław Malinowski na Wyspach Trobriandzkich, 1916.